Aa. Teksty źródłowe do nauki historji* w szkole średniej
* - oznacza zachowanie pisowni i słownictwa oryginału (-) skryba.. 33.
Zeszyt nr 9.
Kraków 1923 rok.
Nakładem Krakowskiej Spółki Wydawniczej
Druk W. Ł. Anczyca i Spółki w Krakowie.
REPUBLIKA RZYMSKA W DOBIE ROZKWITU
w świetle źródeł przedstawił
Ludwik Piotrowicz
profesor Uniwersytetu w Berlinie
Spis treści:
I. ZIEMIA I LUDZIE.
1. Zalety położenia Rzymu.
(Cyceron, O rzeczpospolitej. II. 5-6. tłumaczył Rykaczewski)
Mógłże* Romulus, jakby z natchnienia bogów, lepiej połączyć pożytki nadmorskiego położenia i niedogodności onego uniknąć, jak budując Rzym nad brzegiem równo i nieustannie płynącej, a szerokiem* ujściem do morza wpadającej rzeki, którą może miasto otrzymać z za morza, czego potrzebuje, i wywozić, co ma w zbytniej obfitości, którą i z za morza i z głębi kraju rzeczy do utrzymania i ozdoby życia najpotrzebniejsze
sprowadza. Zdaje mi się, że już wtenczas przewidział, że to miasto będzie kiedyś środkiem i stolicą ogromnego państwa, bo w żadnej innej części ltalji* założone miasto nie zdołałoby łatwiej utrzymać tak obszernego panowania.
Co do obronnego z natury położenia Rzymu, kto jest tak niebaczny, żeby tegoż dobrze nie znał i nie miał w przytomnej pamięci? Mur pociągnięty i poprowadzony przez przezornego Romula i innych królów ze wszech stron przytykał do wysokich i urwistych pagórków, tak, że jeden tylko przystęp między górami Eskwilińską i Kwirynalską ogromnym okopem i szerokim rowem był zamknięty. Zamek wznoszący się na przykrej i jakby dokoła obciętej skale, tak mocno był obwarowany, że nawet w owym strasznym Gallów napadzie pozostał cały nietknięty. Wybrał nakoniec* miejsce obfite w źródła, i zdrowe w zapowietrzonej krainie. Wzgórki bowiem same wystawione są na przewiew wiatrów, a równocześnie rzucają cień na doliny.
2. Zamiłowanie starożytnych Rzymian do rolnictwa.
(Plinjusz*, Hist. Natur. XVIII. 1. 5; 3; 4; w skróceniu)
Mówić będę o rolnictwie i pracach polnych, bo im starożytni życie poświęcali i w najwiekszem* mieli je poszanowaniu...
Największym wówczas darem dla dowódców i walecznych obywateli było otrzymać tyle ziemi, ile kto w jednym dniu oborać potrafił...
Stąd także pochodzą pierwsze przydomki: Pilumnusa, który wynalazł był tłuczek do stępy (pilum), .Pisona od tłuczenia w stępie (pisere), także Faibjuszów*, Lentulusów, Ciceronów, według tego, jaki gatunek najlepiej uprawiał1). W rodzinie Junjuszów* Bubulkusem nazwali tego, który najlepiej wołów użyć umiał2).
W obrzędach religijnych nic nie było świętszego nad związek przez tzw. confarreatio3) i oblubienice niosły przed sobą placek z mąki orkiszowej. Złe uprawianie roli uważano za przestępstwo ściągające naganę cenzora. Za największą zaś pochwałę poczytywano, jak Kato powiada, gdy kogo dobrym rolnikiem nazwano. Stad i bogatymi (locupletes) nazywano takich, którzy mieli wiele ziemi4).
Pieniądze (pecunia) otrzymały nazwę od pecus (bydło). W rachunkach cenzorskich umieszczone są jeszcze teraz wszystkie źródła z których państwo ma dochody, pod nazwiskiem pastwiska (pascua), ponieważ przez długi czas był to jedyny dochód. Również grzywny bywały wymierzane tylko w owcach i wołach. Król Serwjusz* pierwszy
na pieniądzach kruszcowych umieścił obraz owcy i wolu. Według 12 -stu tablic pełnoletni wypasający albo zrzynający ukradkiem w nocy plony na polu pługiem uprawionem*, karany był śmiercią; nakazywały one zabić go przez powieszenie jako przeklętego przez Cererę; małoletni zaś na podstawie wyroku pretora był chłostą karany i musiał szkodę w dwójnasób wynagrodzić.
Nie skądinąd wyszły różnice i stopnie poważania w państwie samem*. Okręgi (tribus) wiejskie obejmujące tych, którzy rolę posiadali, były bardzo szanowane. Miejskie zaś, do których być przeniesionym za wstyd poczytywano, uważane były za hańbę próżniactwa. Toteż cztery ich tylko było? a nazywały się od części miasta, które obejmowały, Suburana, Palatina, CoIlina, Esquilina. Co dziewięć dni5) przybywali do miasta i dlatego też w dni te nie wolno było urządzać zgromadzeń ludowych, aby ludności wiejskiej nie odrywać od jej spraw.
Przy takich tedy obyczajach nie tylko zboża wystarczało i żadna z prowincyj* nie żywiła Italji*, ale nawet żywność była nie do uwierzenia tania. Jakaż była przyczyna tej żyzności? Oto role wówczas własnoręcznie nawet wodzowie uprawiali, a ziemia radowała się, gdy ją wzruszał lemieszem czy pługiem rolnik wawrzynem zwycięstwa uwieńczony i triumfem wsławiony; ci z tą samą starannością zasiewy prowadzili co wojny, z tą samą sumiennością zasiewami zarządzali co obozem. Kiedy Cyncynat orał 4 swoje morgi na wzgórku watykańskiem*, przyniósł mu posłaniec zawiadomienie o mianowaniu na dyktatora6). Ponieważ według podania obnażony był i pyłem miał twarz przykrytą odezwał się do niego posłaniec: „Odziej się, bym ci mógł obwieścić zlecenia senatu i ludu rzymskiego”.
1) faba = bób, lens = soczewica, cicer = groch.
2) Wół po łacinie bos: _
3) Najuroczystszą formą ślubu, polegającą na tem* ,że nowożeńcy dzielili się przed ołtarzem bogów domowych plackiem z maki orkiszowej ( far)
4) W jeżyku łacińskim gra słów - locuples złożone z locus - miejsce, ziemia, i pierwiastka ple - oznaczającego pełnię (stad plenus -pełny, i t. p.).
5) Ściśle biorąc co 8 dni, ponieważ Rzymianie do tego „dziewięciodniowego« tygodnia (nundinae) włączali i ostatni dzień poprzedniego.
6) W r. 457 w czasie wojny z Ekwinami.
3. Charakter starej religji* rzymskiej.
(Św. Augustyn1). O Królestwie Bożem* IV. 8)
Jakżeżby można w jednem* miejscu tego dzieła wyliczyć wszystkie imiona bogów lub bogiń, które starzy Rzymianie w wielkich zwojach zaledwo objąć zdołali, każdej rzeczy przydzielając odpowiednie obowiązki bogów. Uważali bowiem, że i opieki nad ziemią nie można poruczać jakiemuś jednemu bogowi, lecz role (rus) oddawali pod opiekę
bogini »Rusina«, grzbiety górskie -(iuga) pod opiekę boga zwanego Jugatinus, pagórki (colles) pod opiekę bogini zwanej Collatina, doliny (valles) pod opiekę Vallonji*. Nie poprzestali nawet na jednej bogini zasiewów czyli Segetia, którejby* raz zlecili zasiewy (segetes), lecz zasiane zboże, jak długo było pod ziemią, oddawali pod opiekę bogini zwanej Seja, a kiedy już wyrosło i run wytworzyło, pod opiekę bogini Segetia; zebrane zaś zboże i w spichrzu złożone oddawali pod opiekę bogini Tutilina, która go miała strzec. Komuż nie wystarczyłaby owa Segetia na cały okres od zejścia zboża aż do zeschnięcia kłosów? A przecież owi ludzie, kochajacy się w mnóstwie bogów, na tem* nie poprzestali. Kiedy zboże kiełkowało, opiekowała się niem* - według ich wyobrażeń - Prozerpina, gdy kolanka i węzły (nodus) na kłosach tworzyło - bóg Nodotus, kiedy się wiązało w pochwy - bogini Volutina, gdy się pochwy otwierały i kłos zaczynał wychodzić - bogini Patelana, gdy zaś z nowych kłosów wytworzył się łan równy - bogini Hostilina, ponieważ hostire znaczyło u starych Rzymian równać. Kwitnącem* zbożem opiekowała się bogini Flora, gdy ziarna jego w mlecznym znajdowały się stanie- bóg Lactumus, kiedy dojrzewały - bogini Matuta, kiedy zaś czas zbiórki się zbliżył - bogini Runcina. Nie wszystko nawet wspominam, ponieważ mierzi mię*, że ich nie wstyd tego. Każdy w domu swoim jednego ma odźwiernego i to wogóle* wystarcza, ponieważ jest człowiekiem; ale oni tu trzech bogów umieścili .j podwoje (fores) oddali pod opiekę Forculusa, zawiasy (cardo) pod opiekę bogini Cardea, a próg (limen) pod opiekę boga Limentinusa. Widocznie ów Forculusa nie potrafił strzec równocześnie i zawias i progu.
1) Ojciec Kościoła, żył 354 - 430
4. Legendy rzymskie o początkach Rzymu i czasach królewskich.
(Zarys hist. rzym. Eutropjusza*1), l. 1-9. w skróceniu)
Państwo rzymskie wywodzi początki swoje od R o m ul u s a, który wraz z bliźnim bratem swoim Remusem urodził się jako syn Westalki Rei Sylwji* i rzekomo boga Marsa. Chował się miedzy pastuchami, trudnił się rozbojem, a mając lat 18 założył maleńkie miasto na górze Palatyńskiej 21 kwietnia w 3 roku 6 - ej olimpjady*2). Po założeniu miasta, które od swego imienia nazwał „Roma” takich mniej więcej czynów dokonał. Wielką liczbę sąsiadów przyjął do miasta swego, a z pośród starszych wybrał stu mężów, nazwanych senatorami ze względu na wiek poważny, za rada których wszystkiem* zarządzał. Następnie, ponieważ i on sam i poddani jego nie mieli żon, zaprosił na oglądanie igrzysk sąsiadujące z Rzymem ludy i porwał im córki. Z powodu tej krzywdy porwania wybuchły wojny, w których zwyciężył Ceninensów, Antemnatów, Krustuminów, Sabinów; Fidenatów i Wejentów. Wszystkie te miasta leżą wokół Rzymu. Ponieważ zniknął nagle w czasie burzy w 37- ym roku panowania, było przekonanie, że przeszedł do rzędu bogów i boską cześć mu przyznano. Potem rządzili Rzymem senatorowie zmieniając się 5 dni, a panowanie ich trwało rok 1.
Potem wybrano królem Numę Pompiljusza*, który żadnej wojny nie prowadził, ale niemniej zasłużył się, dla państwa, jak Romulus. Bo i prawa nadal Rzymianom i obyczaje złagodził, które skutkiem przyzwyczajenia do walk już za zbójeckie i napół* dzikie uchodziły, i kalendarz uporządkował i ustanowił w Rzymie nieskończoną ilość świat i świątyń. Umarł na skutek choroby w 43 - im roku panowania.
Następca jego był Tullus Hostiljusz*. Ten znów podjął wojny, zwyciężył Albanów... i rozszerzył miasto przez włączenie do niego góry Celijskiej. Po 32 latach panowania piorunem rażony spłonął wraz z domem swoim.
Po nim objął panowanie Ankus Marcjusz, wnuk Numy po córce. Wałczył on z Latynami, włączył do państwa górę Awentyn i Janikulum a u ujścia Tybru założył miasto Ostje*. W 24 roku panowania umarł skutkiem choroby.
Z kolei objął tron królewski Priskus Tarkwinjusz*.. Ten podniósł liczbę senatorów, wybudował cyrk w Rzymie i ustanowił „igrzyska rzymskie”, które trwają do naszych czasów. Zwyciężył też Sabinów i znaczna część zabranej im ziemi włączył do obszaru rzymskiego, pierwszy w triumfie wszedł do miasta. Wybudował mury i kanały, zaczął budowę na Kapitolu. W 38 - ym roku panowania zabity został przez synów Ankusa.
Po nim objął panowanie Serwjusz* Tulljusz, syn kobiety ze znakomitego rodu, lecz służącej w niewoli. Ten również pobił Sabinów i 3 góry, Kwirynalską, Wiminalską i Eskwilinską włączył do miasta, dokoła murów poprowadził rowy. Pierwszy zarządził spis
i oszacowanie ludności, co nigdzie dotąd na świecie nie było znane. Za niego Rzym wykazał przy spisie 83.000 obywateli wraz z tymi, którzy siedzieli na roli. W 45 - ym roku panowania zabity został w sposób zbrodniczy przez zięcia swego Tarkwinjusza*, syna tego króla, którego sam był następcą i córkę, którą tenże Tarkwinjusz pojął za żonę.
Lucjusz Tarkwinjusz Superbus (Pyszny), siódmy i ostatni z królów, zwyciężył Wolsków i podbił Gabję*, jakoteż* Swessę Pomecję, a z Etruskami zawarł pokój i wybudował świątynię Jowiszowi na Kapitolu. Potem w czasie oblężenia Ardei utracił tron. Syn jego bowiem znieważył Lukrecje, kobietę ze znakomitego rodu i bardzo zacną, żonę Kollatyna, skutkiem czego ta poskarżywszy się na swą krzywdę przed mężem, ojcem i przyjaciółmi, zabiła się w ich oczach. Z tego powodu Brutus, choć sam krewniak Tarkwinjusza*, podburzył lud i odebrał Tarkwinjuszowi* panowanie. Także i wojsko, które oblegało Ardee, wkrótce Tarkwinjusza* opuściło; król przybywający do miasta. zastał bramy zamknięte, wobec czego z żona swoją i dziećmi uszedł po 25 - ciu latach panowania. W ten sposób panowanie królów trwało lat 243 granice Rzymu sięgały wówczas co najwyżej zaledwie do 15 - go kamienia milowego.
Odtąd zaczęto zamiast jednego króla wybiera 2 konsulów, a to z tej przyczyny, aby w razie, gdyby jeden zechciał działać przewrotnie, drugi, mający tę samą władzę, mógł go powściągać.
1) Historyk rzymski z IV w. po Chr.
2) Dzień ten do dziś dnia jest święcony jako rocznica założenia Rzymu.
3) senex po łacinie starzec.
II. USTRÓJ POLITYCZNY RZECZYPOSPOLITEJ.
5. Główne czynniki w ustroju politycznym.
(Polibjusz*1), Historja* ks. VI r. 11-18)
11. W ustroju Rzeczy pospolitej rzymskiej odgrywały wybitną rolę wszystkie trzy czynniki, o których poprzednio mówiłem (t. j. konsulowie, senat i lud); wszystko jednak było tak równomiernie i stosownie między nie rozdzielone, „że nikt nigdy nawet z pośród obywateli nie zdołałby z pewnością powiedzieć, czy ustrój był naogół* arystokratyczny,
czy demokratyczny, czy te…ż monarchiczny. I niema w tern nic dziwnego. Jeśli bowiem zatrzymamy uwagę na władzy konsulów, ustrój państwa wyda się nam monarchicznym i królewskim, jeśli na senacie arystokratycznym; a jeśliby kto uwzględnił tylko władzę ludu, ustrój .wyda się oczywiście demokratycznym. Prawa, jakie każdy z tych czynników w ustroju państwa posiadał wówczas, a z małemi* wyjątkami i dziś jeszcze posiada, są następujące:
12. K o n s u l o w i e, dopóki nie wyruszą z wojskiem w pole i bawią w Rzymie, mają moc nad wszystkiemi* sprawami państwa. Wszyscy inni urzędnicy, z wyjątkiem trybunów, są im podwładni i ulegają im; oni wprowadzają obce poselstwa do senatu; oni przedstawiają w senacie sprawy, wymagające rozpatrzenia, oni tez wykonywają powzięte uchwały. Do nich też należą wszelkie sprawy państwowe, wymagające decyzji. ludu, a wiec: zwoływanie zgromadzeń ludowych, przedstawianie wniosków i wykonywanie uchwał większości. We wszystkiem*, co dotyczy przygotowań wojennych i wogóle* kierownictwa w polu, mają nieograniczoną niemal władzę. W ich mocy jest bowiem wydawanie sprzymierzeńcom odpowiednich zleceń, mianowanie trybunów wojskowych, przeprowadzenie poboru żołnierzy i wybór zdolnych do broni. Oprócz tego posiadają pełne prawo karania podwładnych w polu według własnego uznania. Mają również prawo czynienia wydatków ze skarbu państwowego w wysokości, jaką za potrzebną uznają, a towarzyszący im kwestor chętnie spełnia wszelkie ich zlecenia. To też, kiedy kto skieruje uwagę tylko na ten czynnik,. może słusznie powiedzieć, że ustrój państwa jest czysto monarchiczny czy królewski.
13. Senat zaś rozporządza przedewszystkiem* skarbem, on bowiem zarządza wszystkiemi dochodami, podobnie jak rozchodami. Kwestorowie nie mogą wydawać pieniędzy na żadne potrzeby bez uchwały senatu z wyjątkiem wydatków na skutek zlecenia konsulów. Senat decyduje o najważniejszym i największym w porównaniu z innemi* wydatku jakimi były sumy wydawane co 5 lat przez cenzorów na utrzymanie i wznoszenie gmachów publicznych; od senatu otrzymują cenzorowie pełnomocnictwo w tym kierunku. Podobnie w zakresie działania senatu wchodzą wszelkie przestępstwa popełnione w Italji* wymagające śledztwa ze strony państwa, jako to: zdrada, sprzysiężenie, trucicielstwo, skrytobójcze morderstwo. Do senatu należą nadto wszystkie sprawy ludzi prywatnych czy miast w Italji*, gdzie trzeba pośredniczyć lub karać, pomagać lub chronić. On również wydaje zarządzenia, jeśli trzeba wysłać jakieś poselstwo do kogoś poza Italje*, czyto* dla pośredniczenia pokoju, czy dla upomnienia kogoś, czy wydania rozkazów,
czy przyjęcia poddaństwa, czy wreszcie dla wypowiedzenia wojny. Senat również wydaje zarządzenia, jak należy przyjąć przybywające do Rzymu poselstwa, jaka im dać należy odpowiedz. W żadnej z wymienionych spraw lud nie bierze żadnego udziału. Stad znów, jeśli kto przybędzie do Rzymu w czasie nieobecności konsulów, ustrój państwa
wyda mu się zupełnie arystokratyczny. Istotnie wielu Greków, jak również królów, jest tego przekonania, ponieważ prawie wszystkie ich sprawy załatwia senat.
14. Czyż wobec tego nie słusznie mógłby się ktoś zapytać, jaki właściwie udział w .zarządzie państwa pozostaje l u d o w i, skoro senat rozstrzyga w poszczególnych sprawach, o których wyżej mówiliśmy, a co najważniejsza, zarządza wszystkiemi* dochodami i rozchodami, skoro z drugiej strony konsulowie maja nieograniczoną władzę w sprawach przygotowań zbrojnych i w czasie wypraw wojennych? A jednak pozostaje udział i dla ludu i to najważniejszy. W państwie rzymskiem* bowiem tylko lud ma prawo nagradzania i karania i na tem* jedynie opierają się monarchje* i państwa wolne i wogóle* całe społeczeństwo ludzkie. Lud wiec sadzi często sprawy, gdy za przewinienie grozi wysoka grzywna, a zwłaszcza w procesach przeciw tym, .którzy piastowali wysokie urzędy. O karę śmierci on jedynie wyrokuje. W sprawach tego rodzaju istnieje u nich zwyczaj godny wspomnienia i pochwały: pozwala on oskarżonym, kiedy im grozi skazanie, otwarcie opuścić miasto i dobrowolnie skazać się na wygnanie, jeśli choćby jeszcze jedna z tribus głosujących nad wyrokiem nie oddala swego głosu. Miejscami schronienia wygnańców bywają Neapol, Preneste, Tibur i inne, związane zaprzysiężonem* przymierzem z Rzymem. Lud dalej obdarza zaszczytami godnych tego obywateli, co jest w państwie najpiękniejszą nagroda cnoty. Ma też moc stanowienia o prawach, a co najważniejsza, rozstrzyga kwestje* pokoju i wojny. Zatwierdza również lub przeciwnie; odmawia zawarcia przymierza, rozejmu lub układu. Wobec tego słusznie znów może ktoś powiedzieć, że lud ma największy udział w rządach, że wiec ustrój państwa jest demokratyczny.
15. Przedstawiłem wiec, w jaki sposób zarząd państwa podzielony jest miedzy te czynniki, z kolei powiem, w jaki sposób wszystkie te czynniki mogą, kiedy chcą, przeszkadzać sobie wzajemnie, lub przeciwnie współdziałać. Kiedy k o n s u l obejmie wspomnianą władzę i wyruszy z wojskiem na wyprawę, wydaje się nieograniczonym panem przedsięwzięcia; a jednak nie może się obyć bez ludu i senatu i bez nich nie zdoła dzieła do końca doprowadzić. Jasna jest bowiem rzeczą, że trzeba wojsku stale posyłać uposażenie, a bez uchwały senatu nie można wojsku dostarczyć ani żywności, ani odzieży, ani żołdu. To tez przedsięwzięcia wodzów byłyby bezowocne, gdyby senat chciał szkodzić i sprzeciwiać się wodzom. Urzeczywistnienie lub zniweczenie planów i zamysłów, wodzów zależy od senatu także i dlatego, ponieważ on ma prawo po upływie roku urzędowania wysłać innego wodza, lub też przedłużyć władzę dotychczasowemu. Nawet odniesione zwycięstwa wodzów senat może uświetnić i podnieść w znaczeniu, lub przeciwnie, przyćmić i obniżyć. Tak zwanych bowiem u nich triumfów, w których wodzowie przedstawiają oczom obywateli obraz dokonanych przez siebie czynów, nie mogą z odpowiednia świetnością urządzić, albo i wogóle* odbyć, jeśli senat nie udzieli zezwolenia, nie da na ten cel pieniędzy: Dla zatwierdzenia zakończenia wojny muszą też
i to bardzo oglądać się na życzliwość ludu, choćby najdalej znajdowali się od ojczyzny; od niego bowiem zależy, jak wyżej powiedziałem, zatwierdzenie lub odrzucenie układów i pokoju. Co zaś najważniejsza przed ludem obowiązani są zdawać sprawę ze swych czynów przy składaniu godności: To też żadna miara nie jest rzeczą bezpieczną dla
wodzów lekceważyć sobie życzliwość czy to senatu, czy ludu.
A znów s e n a t, mimo, że tak wielką władze posiada, musi przedewszystkiem*
w ogólnych sprawach liczyć się z ludem i dbać o jego życzliwość, bo jeśli lud nie zatwierdzi jego uchwały, to nie może prowadzić śledztwa i karać najważniejszych i największych przestępstw przeciwko państwu, pociągających za sobą karze śmierci. Podobnie jest w sprawach dotyczących samego senatu. Lud bowiem ma prawo przyjąć
lub odrzucić wnioski prawne, któreby ograniczały w czemkolwiek* władzę senatu należną mu według dawnych obyczajów, lub uszczuplały jego zaszczyty, lub wreszcie czyniły uszczerbek majątkom. A co rzecz główna, jeśli tylko jeden z trybunów ludu wystąpi przeciw senatowi; to senat nie tylko nie może obrad prowadzić da końca, ale i wogóle* zgromadzać się ,czy zbierać. Trybunowie zaś zobowiązani są działać zawsze wedle opinji* ludu i uwzględniać najzupełniej jego wolę. To też z tych wszystkich wymienionych powodów senat boi się mas i liczy się z ludem.
17. W podobny jednak sposób znów l u d zależny jest od senatu i musi się z nim liczyć nietylko* w sprawach państwowych, ale i prywatnych. Ponieważ cenzorowie oddają w przedsiębiorstwo wiele robót po całej ltalji* około budowy i utrzymania budowli publicznych, które nawet niełatwo wyliczyć, mają do wydzierżawienia wiele rzek, portów;
ogrodów, kopalni i ziemi, słowem, wszystko co należy do dóbr państwowych, wiec we wszystkiem* tem* bierze udział wielka liczba ludzi i niemal każdy uczestniczy we wspomnianych przedsiębiorstwach i zyskach, które z tego płyną; Jedni bowiem sami biorą wsi od cenzorów w dzierżawę, drudzy przystępują do spółki z nimi, inni ręczą za dzierżawców lub dają za nich swój majątek w zastaw skarbowi. Rozstrzygniecie we wszystkich tych sprawach leży w rękach senatu, czy chodzi o odroczenie terminu zapłaty, czy o przyznanie ulgi w razie niepowodzenia, czy wogóle* uwolnienie od zobowiązania na wypadek niemożności dotrzymania warunków umowy. Istotnie wiele bywa wypadków,
w których senat dzierżawcom dochodów państwowych wielkie wyrządza szkody, lub też przeciwnie, zapewnia korzyści, on bowiem rozstrzyga w tych sprawach. Co jednak najważniejsza; z senatu wybiera się sędziów w największej części prywatnych i publicznych procesów większej wagi. To też wszyscy, czując się zależni od jego dobrej woli i obawiając się, że może go będą potrzebowali, wystrzegają się wystąpień i czynów sprzeciwiających. się woli senatu. Nie lubią również występować przeciw konsulom, bo w polu każdy zosobna* i wszyscy razem bezwzględnie podlegają ich władzy.
1) Historyk grecki, ur. przed r. 204, umarł 122.
6. Prawo dwunastu tablic.
Niektóre postanowienia 12 - s t u tablic.
Teks prawa 12 - stu tablic nie zachował się do naszych czasów, z późniejszych jednak wzmianek znamy niektóre postanowienia; por. Bruns - Fontes juris Romani antiqui.
a) Prawo państwowe.
W 12 - stu tablicach znajduje się postanowienie, że cokolwiek lud rozkaże, prawem jest niewzruszonem*.
Dwa znakomite prawa przeniesione zostały z 12 - stu tablic; jedno z nich znosi ustawy wyjątkowe, drugie nie pozwala wyrokować o życiu obywatela inaczej, jak na największem* zgromadzeniu1).
Decemwirowie... nieludzkiem* prawem postanowili, że plebejuszom nie przysługuje prawo zawierania uznanych związków małżeńskich z patrycjuszami.
b) Prawo cywilne.
Prawo 12 - stu tablic zastrzegło, że kobiety choćby dojrzałego wieku mają pozostawać pod opieka - z wyjątkiem Westalek, którym przyznało wolność.
Jak ktoś rozporządził w testamencie co do swych pieniędzy i opieki nad swoim majątkiem, tak ma być prawnie. Jeśli kto umrze bez testamentu, nie wstawiając bez pośredniego spadkobiercy, najbliższy krewny z linji* męskiej (agnatus) ma spadek otrzymać jeśli i takiego nie ma, mogą otrzymać spadek członkowie rodu (gentiles).
c) Prawo karne.
Wedle 12 - stu tablic ten, któremu dowiodą, że złożył fałszywe świadectwo, ma być stracony ze skały tarpejskiej..
Prawo 12 - stu tablic pozwoliło zabić bezkarnie złodzieja, w każdym razie jeśli się dopuścił kradzieży w nocy, we dnie zaś wówczas, jeśli się bronił orężem. . · . .
Ktoby* podpalił dom lub stertę zboża obok domu stojąca, ten związany i ochłostany w ogniu ma być stracony, jeśli się tego czynu świadomie i rozmyślnie dopuścił; jeśli zaś przypadkiem lub z niedbalstwa ma szkodę wynagrodzić, lub jeśli nie zdoła, ma być lżej ukarany2).
d) Postępowanie sądowe.
Jeśli się ktoś przyzna do długu i sprawa zostanie prawnie osądzona, ma otrzymać 30 dni zwłoki. Potem (jeśli nie zapłaci) należy go ująć i do sadu zaprowadzić. Jeśli nie złoży zasądzonej sumy i nikt za niego nie poręczy, może wierzyciel związał go powrozem lub kajdanami nie mniejszej wagi jak 15 funtów, lub jeśli zechce, i cieższemi*. Jeśli
(uwięziony) zechce, może się sam żywić, jeśli nie, to ten, co go więzi ma mu dać na dzień po funcie chleba, a jeśi zechce, i więcej.
e) Różne postanowienia.
Zmarłego nie wolno w mieście grzebać, ani palić.
Kobiety niech nie drapią policzków przy pogrzebie, ani niech głośno nie zawodzą.
Nie. wolno dawać złota zmarłemu. Gdyby jednak miał zęby złotem spojone, a ktoś go z niem* spalił lub pogrzebał, nie będzie to przewinieniem.
Prawo 12 - stu tablic zabrania wznosić stos pogrzebowy bliżej niż 60 stóp od obcego domu bez zezwolenia właściciela.
1) Są to tzw. comitia centuriata.
2) Porównaj również postanowienia o kradzieżach polnych wyżej rozdział 2.
III. ZJEDNOCZENIE ITALJI* POD PRZEWODNICTWEM RZYMU,
7. Układ Rzymian z Latynami w r. 487.
(Dionizjusz z Halikarnasu1), VI, 95)..
W tym samym czasie zawarty został również nowy układ z wszystkiemi* miastami latyńskiemi* w sprawie pokoju i wojny. Treść układu była następująca: „Miedzy Rzymianami a wszystkiemi* miastami latyńskiemi ma istnieć pokój, dopóki ziemia i niebo istnieją; nie będą ani sami przeciw sobie wojny prowadzili, ani skądinąd nie sprowadzą nieprzyjaciół, ani też wydającym wojnę nie wskażą drogi bezpiecznej.. przeciwnie, stronie wojującej pospieszą na pomoc z wszystkiemi silami; a łupami i zdobyczą ze wspólnej wojny podzielą sę obie strony do równości. Sądy w sprawach prywatnych kontraktów maja się odbywać w przeciągu dni dziesięciu w miejscowości, gdzie kontrakt został zawarty. Do układu tego nie wolno nic dodawać, ani też z niego usuwać jednostronnie; na coby* się nie zgodzili i Rzymianie. i wszyscy Latynowie.
1) Grek z czasów cesarza Augusta, autor starszej historji* rzymskiej.
8. Środki ekspansji rzymskiej na gruncie italskim.
(Cyceron - Mowa za Balbusem 13. tłumaczył Rykaczewski)
To bez zadniej wątpliwości najwięcej ugruntowało nasze państwo i pomnożyło sławę imienia rzymskiego, co założyciel tego miasta Romulus pierwszy w układzie z Sabinami wskazał, a mianowicie, że państwo ma się rozszerzać przez przyjmowanie w poczet obywateli nawet nieprzyjaciół. Za jego powodem i przykładem nie przestali nigdy .
przodkowie nasi cudzoziemcom praw obywatelskich nadawać i udzielać. Tak wiele miast z Lacjum jak Tuskulum i Lanuwjum* i skądinąd cale ludy, jak Sabinowie, Wolskowie, Hemikowie, do grona obywateli zostali przyjęci. Z tych narodów, ani nikt nie był zmuszony, kto nie chciał, odmienić obywatelstwa, ani gdy niektórzy nasze obywatelstwo
z łaski ludu rzymskiego otrzymali, nie uważano tego za naruszenie :zawartego z nimi układu...
Gdybyśmy tego nie czynili, uszczupliłyby się posiłki ludu rzymskiego, pozbawilibyśmy się pomocy, jaką znaleźliśmy w przychylności i męstwie cudzoziemców.
(Król macedoński Filip V w liście do obywateli Laryssy. Dittenberger - Zbiór napisów greckich I Nr 239).
Rzymianie nawet niewolników po wyzwoleniu przyjmują w poczet obywateli i do urzędów ich dopuszczają; w. ten .sposób nietylko* zwiększyli swoją ojczyznę, ale nawet i do 70 prawie miejscowości wysłali swoje kolonje*.
9. Najazd Celtów na llalję*. Zajęcie Rzymu w. r. 390.
(Appjan1) 1, Hist. Celt. fr. 2).
W 97 olimpjadzie* ponieważ Celtom nie wystarczał zajmowany przez nich kraj z powodu przeludnienia, wiec znaczna część ich ruszyła z osiedli nad Renem na poszukiwanie nowych siedzib...
(Diodor XIV 113-116 w skróceniu)
Gallowie, mieszkający za Alpami, przeszedłszy przełęcze, zajęli wielkiemi* siłami kraj miedzy Apeninami a Alpami, po wyrzuceniu mieszkających tam wówczas Etrusków... Zdobyty kraj podzielili miedzy poszczególne plemiona, przyczem* Senonowie otrzymali obszar nadmorski najdalej od gór położony. Ponieważ jednak był zbyt upalny, wiec niezadowoleni starali się zmienić siedziby i uzbroiwszy młodszych, wysłali ich na poszukiwanie kraju, w którymby* się mogli osiedlić. Ci w liczbie około 30.000 wpadli do Etrurji* i poczęli pustoszyć okolice miasta Klusjum. Wówczas naród rzymski wysłał posłów do Etrurji* dla zobaczenia wojska gallijskiego*. Posłowie ci przybyli do Klusjum i zobaczywszy przygotowane do walki szyki, kierując się więcej męstwem niż rozwagą, stanęli w szeregach Klusyjczyków do walki przeciw oblegającym. Kiedy zaś jeden z posłów począł się chełpić zabiciem jednego ze znaczniejszych naczelników, Gallowie dowiedziawszy się, co się stało, wysłali posłów do Rzymu z zadaniem wydania posła, który w niesprawiedliwy sposób wojnę rozpoczął. Senat usiłował najpierw skłonić posłów gallijski* choć do przyjęcia odszkodowania pieniężnego za krzywdę, ponieważ jednak ci nie chcieli się na to zgodzić, uchwalono wydanie winnego. Ale ojciec jego, który był wówczas jednym z trybunów, dzierżących władzę konsularną, odwołał się do ludu i dzięki swemu wpływowi, przeprowadził unieważnienie wyroku senatu.
Posłowie Gallów, przybywszy do swego obozu, obwieścili rzymską odpowiedź. Oburzeni z tego powodu Gallowie przyzwali posiłki od współplemieńców i w liczbie przeszło 70.000 ruszyli na sam Rzym. Trybunowie rzymscy o władzy konsularnej, na wieść o zbliżaniu się Gallów uzbroili wszystkich zdolnych do broni i ruszyli naprzeciw z całem*
wojskiem. Przeszedłszy za Tyber, poprowadzili swe siły 80 stadjów* wzdłuż rzeki, a gdy doniesiono, że Gallowie nadchodzą ustawili szyk bojowy. Najdzielniejszych w liczbie 24.000 uszykowali na przestrzeni od rzeki aż do wzgórz, na najwyższych zaś wzgórzach umieścili najsłabszych. Gallowie, którzy swa linje* bojową na wielką długość rozciągnęli,
czy to przypadkiem, czy celowo ustawili najsilniejszych na wzgórzach. Równocześnie odezwały się z obu stron trąby bojowe i wojska z wielkim krzykiem rzuciły się do walki.
Doborowe oddziały Gallów, ustawione naprzeciw najsłabszych z Rzymian, z łatwością spędziły ich ze wzgórz. Ci tłumnie uciekli w stronę Rzymian, stojących na równinie, skutkiem czego wywołali zamieszanie w szeregach a ponieważ Gallowie nacierali, także i ci, ogarnięci strachem, rzucili się do ucieczki. Największa część uchodziła wzdłuż rzeki, w zamieszaniu jedni wpadali na drugich, a Celtowie nie ustawali w pościgu, zabijając pozostających w tyle, tak że cała równina trupami została zasłana.
Większość Rzymian, którzy się uratowali z tej klęski, zajęła miasto Weje, niedawno przez nich zdobyte, obwarowali tę miejscowość, jak się dało i przyjmowali tam ocalałych z pogromu; Niewielu z tych którzy przepłynęli rzekę, bez broni uszło do Rzymu, gdzie oznajmili, że wszyscy inni zginęli. Wobec tak strasznego nieszczęścia, wszystkich,
którzy pozostali w mieście, ogarnęła rozpacz. Jednak władze miasta, dodając ,otuchy ludowi, poleciły szybko przenieść na Kapitol żywność i inne niezbędne rzeczy. Tak się też stało. Zamek i Kapitol był pełny nietylko* środków żywności, ale i złota i srebra i kosztownych szat, ponieważ na jednem* miejscu zgromadzono tu z całego miasta wszystko, co było cenne. Trzy dni czasu mieli na przeniesienie ruchomego mienia i obwarowanie wspomnianego miejsca. Gallowie bowiem spędzili pierwszy dzień według swego zwyczaju na .obcinaniu głów poległym, a dwa dni obozowali pod miastem. Widząc mury bez obrońców a słysząc wrzawę, jaka czynili przenoszący swe mienie na zamek, przypuszczali, że Rzymianie urządzają na nich zasadzkę. Czwartego dnia
pojąwszy prawdę, wyłamali bramy i zniszczyli miasto z wyjątkiem kilku domów na Palatynie. Potem zaś dzień po dniu przypuszczali szturmy do obwarowanego miejsca, lecz przeciwnikom nie wyrządzali znaczniejszej szkody, a sami wielkie ponieśli straty. Mimo to nie tracili otuchy, spodziewając się, że jeśli siłą nie przemogą oblężonych, to ich z czasem wygłodzą, gdy im całkiem zabraknie żywności.
(Po siedmiu miesiącach2) jednak), kiedy Rzymianie wysłali posłów z prośbą o układ pokojowy, zgodzili się za cenę 1.000 funtów złota opuścić miasto i usunąć się z kraju rzymskiego.
Ponieważ domy były poburzone a bardzo wielu obywateli zginęło, pozwolili Rzymianie każdemu zbudować sobie dom na miejscu, które sobie wybierze, a nawet na koszt państwa dostarczali cegły. Że zaś każdy budował Wedlu własnego upodobania, ulice miasta pozostały ciasne i kręte; to też i później, gdy się wzmogli w dobrobyt, nie
zdołali już ich wyprostować.
Niektórzy powiadają, że kobiety wówczas oddały dla ogólnego dobra swe złote ozdoby i za to, uzyskały od ludu ten zaszczyt, że wolno im było na wozie jeździć po mieście.
1) Historyk grecki. z II w. po Chr.
2) Polipjusz* II, 22, 5.
10. Parcie plemion samnickich ku wybrzeżom południowej Italji*.
Równocześnie za wzmożeniem się przewagi Rzymian w środkowej Italji* dokonywa się na południu ekspansja plemion samnickich. Miedzy obu szczepami musiało przyjść wkrótce do starcia o panowanie w Italji*.
a) Zdobycie miasta Cumae przez Kampańczyków w r. 421,
(Diodor XII. 76, ) ,
Około tego samego czasu w Italji* Kampanowie, wyprawiwszy się z wielkiemi* siłami na Cumae, zwyciężyli Kumejczyków w walce i większą część z wałczących wycieli. Z kolei przystąpili do oblężenia miasta i przypuściwszy wiele szturmów, wzięli je siłą. Miasto zostało zrabowane, mieszkańcy sprzedani do niewoli, a zwycięzcy sami i się tam
osiedlili.
b) Lukanowie przeciw miastom greckim na południu (IV w.)
(Strabo1) l, Geogr. VI)
Kiedy Grecy przybyli do południowej ltalji*, nie było tam wcale Lukanów lecz Chonowie i Enotrowie zajmowali te okolice. Kiedy jednak Samnici wzmogli się w siły, wyparli stamtąd Chonów i Enotrów i osiedlili w tej części kraju Lukanów; ponieważ zaś wybrzeża aż do cieśniny mesyńskiej zajmowali z obu stron Grecy, długi czas toczyła się między nimi a barbarzyńcami wojna... Lukanowie byli plemieniem samnickiem*. Pokonawszy mieszkańców miasta Posejdonji* i ich sprzymierzeńców, opanowali ich miasta. Resztę wybrzeża morskiego aż do cieśniny zajęli Brucjowie*. Oderwali się oni od Lukanów, którym przedtem służyli jako pasterze.
1) Historyk grecki. z II w. po Chr.
11. Cenzura Appjusza* Klaudjusza* w r. 310.
Równocześnie z wojnami na zewnątrz, toczyły się wewnątrz miasta walki o zrównanie w prawach politycznych warstw ludowych (plebei) ze szlachta (patricii). Ponadto wyłania się przeciwieństwo interesów miedzy ludnością miejską a wiejską. Cenzura Appjusza* Kladjusza* stanowi próbę zniweczenia przewagi elementów wiejskich na rzecz ludności miejskiej. (Diodor XX. 36).
W Rzymie w tym roku wybrano cenzorów; jeden z nich Appjusz* Klaudjusz*, nie znajdując sprzeciwu kolegi Lucjusza Plaucjusza, wiele zmian wprowadził do ojczystych urządzeń prawnych; działając bowiem po myśli życzeń ludu, zupełnie się na senat nie oglądał. Najpierw w odległości 80 stadjów*1) przeprowadził do Rzymu wodociąg, tzw.
„wodę Appijską” i na budowę jego wydal wielkie sumy ze skarbu państwowego bez uchwały, senatu. Potem większą część tzw. od niego „drogi Appijskiej” długości przeszło tysiąca stadjów*, od Rzymu aż do Kapuy wyłożył twardemi* kamieniami, kazawszy skopać wyniosłości terenu a wyrównać parowy lub zagłębienia przez potężne podbudowy.
Zużył na to wszystkie dochody państwowe, ale zabiegając o wdzięczność ogółu, pozostawił po sobie pomnik nieśmiertelny.
Pomieszał i senat, wciągając na listę nietylko* ludzi znakomitego rodu i górujących powagą, jak to było zwyczajem, lecz także wielu prostych obywateli a nawet kilku wyzwoleńców; z tego powodu bardzo się oburzali ludzie chełpiący się swem* urodzeniem. Zezwolił dalej obywatelom zapisać się, do której kto zechciał tribus i zgłaszać się do zgłaszać się oszacowania według swobodnego wyboru2). Wogóle* widząc, że ściągnął na siebie nienawiść ze strony najznakomitszych obywateli, unikał narażenia się komukolwiek z innych obywateli, starając się niechęci możnych przeciwstawić życzliwość mas ludowych. A wiec przy przeglądzie jazdy nikomu nie odebrał konia i przy układaniu listy senatorów nie usunął żadnego z senatorów, cieszących się złą sławą, jak
to było w zwyczaju cenzorów. Potem jednak konsulowie, kierując się nienawiścią do niego i chęcią przypodobania się możnym, zwołali senat nie ten, który on stworzył, ale ten, którego lista ułożona została przez poprzednich cenzorów. Lud zaś przeciwdziałając temu a sympatyzując z Appjuszem*, chcąc nadto utrwalić wyniesienie ludzi niskiego
rodu, wybrał na edyla i to kurulnego, syna wyzwoleńca, Gnejusza Flawjusza*, który pierwszy z Rzymian doszedł do takiej godności, mimo że ojciec jego był niegdyś niewolnikiem.
1) Stadjon*, miara długości = 19227 m.
2) Oznaczało to zniesienie różnicy między okręgami wiejskiemi* a miejskiemi*
12. Appjusz* Klaudjusz* przeciw pokojowi z Pyrrusem.
(Ineditum Vaticanum1) 2)
Appjusz* był już stary, kiedy Rzymianie prowadzili wojnę z Pyrrusem. Otóż król zwyciężywszy w pierwszej bitwie, wysłał posłów, pragnąc ułożyć się o pokój na następujących warunkach: "Wszyscy Grecy w Italji* mają otrzymać wolność i samorząd, Samnici, Lukanowie i wszyscy Brucjowie mają się rządzić własnemi* prawami, wchodząc równocześnie w przymierze z Pyrrusem, Rzymianie zaś mają zatrzymać panowanie tylko nad Latynami«. Na to jedni się sprzeciwiali, mówiąc, że to są haniebne warunki, a nadto szkodliwe dla miasta, inni obawiając się zupełnej zguby, sądzili, że nie należy przeciągać struny. Wtem któryś szanowany senator z pośredniej partji* rzekł: „Może lepszą radę znajdziemy, jeśli wezwiemy do współudziału w naradzie Appjusza”. Był on bowiem mężem rozumnym i gorącym patrjotą*. Wiec go wezwali, a kiedy przyszedł, powiedzieli mu, na jakich warunkach chce się król ułożyć o pokój. On zaś po długiem* milczeniu ozwał się wreszcie z trudnością: „Cierpiałem oddawna* z .powodu mojej ślepoty, ale teraz wdzięczny jestem losowi, że was nie widzę, jak się zastanawiacie nad takiemi* warunkami; obym był nadto jeszcze głuchym został, aby nie słyszeć haniebnych mów waszych”. Następnie wykazał niebezpieczne i haniebne strony układu
1) Jest to urywek z nieznanego greckiego historyka.
IV. PODBÓJ ŚWIATA STAROŻYTNEGO.
13. Pierwsza wojna punicka.
a) Bitwa pod Mylaer. (rok 260).
(Polibjusz* l. 23).
Kiedy Gajusz Duiljusz* dowiedział się, że nieprzyjaciele pustoszą okolice miasta Mylae, wypłynął przeciw nim z całą flotą. Zobaczywszy to Kartagińczycy, z radością i zapałem wyruszyli naprzeciw ze 130 okrętami. Tak dalece jednak lekceważyli sobie niedoświadczenie Rzymian, że nawet nie uważali za stosowne uszykować się do walki i z dziobami okrętów, zwróconemi* ku nieprzyjaciołom, płynęli jakby po jaką niewątpliwą zdobycz. Dowodził nimi Hannibal, jadąc na siedmiorzędowcu, który należał niegdyś do króla Pyrrusa. Kiedy się Kartagińczycy przybliżyli i zobaczyli na przodach wszystkich .rzymskich kretów wzniesione w górę pomosty, tzw. kruki, wahali się czas jakiś, zdumieni widokiem nieznanej dotąd machiny; wkrótce jednak płynący na czele, lekceważąc sobie zupełnie przeciwników, rzucili się na nich zuchwale. Lecz gdy się starli z okrętami nieprzyjacielskimi, spadły na nich statki ruchome pomosty, po których przechodzili rzymscy żołnierze i wszczynali walkę na pokładzie. Jedni Kartagińczycy ginęli, inni zaskoczeni tem*, co się działo, poddawali się; bitwa bowiem przybrała charakter walki pieszej. Tak wiec stracili 30 okrętów wraz z załogą, które się pierwsze starły; między niemi* ujęty został również i statek wodza. Hannibal sam nadspodziewanie, ważąc się na wszystko
w obliczu niebezpieczeństwa, zdołał się wymknąć w łódce. Tymczasem zaś nadpływała reszta okrętów kartagińskich, gotując się do walki; kiedy się jednak zbliżyli, widząc, jaki los spotkał płynące przed nimi okręty, poczęli zbaczać z drogi, aby się uchylić przed narzuceniem ruchomych pomostów. Ufni zaś w swą zwinność spodziewali się, że opływając okręty nieprzyjacielskie, to z boku, to z tyłu, zdołają na nie bezpiecznie uderzyć. Wszędzie jednak zarówno wysuwały się przeciw nim i zwisały nad nimi owe pomosty, tak, że ci, którzy zbliżyli się, zostali ujęci. Wreszcie Kartagińczycy zmieszani niezwykłością tego sposobu walki, wycofali się z bitwy, straciwszy 50 okrętów i rzucili się do
ucieczki... Z okrętami, które ocalały, wrócił Hannibal do Kartaginy.
b) Zakończenie I wojny punickiej.
(Polibjusz* 1.62--63).
Kartagińczycy, otrzymawszy niespodziewanie .wiadomość o tej klęsce (pod wyspami Egackiemi*)... wysłali szybko poselstwo do Hamilkara Barkasa i oddali mu zupełne pełnomocnictwo. Ten postąpił jak mąż dzielny i rozumny. Dopóki bowiem była jakaś nadzieja powodzenia nie uchylił się przed żadnem* przedsięwzięciem. Ponieważ jednak inny obrót wzięły sprawy i nie było żadnych widoków' zwycięstwa, mądrze i trzeźwo ustąpił wobec położenia i wysłał posłów w sprawie układu pokojowego... Ponieważ zaś i Lutacjusz chętnie przyjął wezwanie, zdając sobie z tego sprawę, że siły rzymskie są wyczerpane i panuje znużenie wojną, wiec zgodzili się, by położyć kres wojnie przez spisanie takiego mniej więcej układu: „Na następujących warunkach ma być przyjazne między Kartagińczykami i Rzymianami z zastrzeżeniem zgody ludu rzymskiego: Kartagińczycy maja się zupełnie usunąć z Sycylii i nie prowadzić wojny z Hieronem, ani też podejmować walki przeciw Syrakuzanom lub ich sprzymierzeńcom. Kartagińczycy mają
oddać Rzymianom bez okupu wszystkich jeńców. W gotówce mają Kartagińczycy zapłacić Rzymianom w przeciągu 20 lat 2.000 talentów1).
Kiedy te warunki zaniesiono do Rzymu, lud nie przyjął układu lecz wysłał 10 mężów dla zbadania sprawy na miejscu. Gdy ci przybyli, nie zmienili już nic w punktach istotnych, a tylko zaostrzyli nieco nałożone na Kartagińczyków warunki. Czas opłaty odszkodowania skrócili bowiem do polowy, a nadto podnieśli je o 1.000 talentów; oprócz tego kazali Kartagińczykom usunąć się z wysp leżących miedzy Italją* a Sycylja*.
1) Jeden talent = około 5.000 marek w srebrze (marek polskich w roku 1923 - skryba)).
14. Druga wojna punicka.
a) Bitwa pod Kannami 216 r.
(Polibjusz* III. 113 -117. w skróceniu.)
Kiedy Gajusz Terencjusz Wanon objął dnia następnego komendę, zaraz o świcie słońca wyprowadził wojska z obu równocześnie obozów. Jazdę rzymską ustawił na prawem* skrzydle tuż nad rzeka, obok niej w tej samej linji* uszykował piechotę w zwartych i głębokich szeregach, na lewem zaś skrzydle umieścił sprzymierzeńców. Przed całym zaś frontem, w pewnem* od niego oddaleniu, ustawił lekkozbrojnych. Siły rzymskie łącznie ze sprzymierzeńcami wynosiły 80.000 piechoty i nieco ponad 6.000 jazdy. Hannibal równocześnie wysunął naprzód Balearczyków i włóczników, i wyprowadziwszy resztę wojska z obozu, ustawił je w szyku bojowym naprzeciw nieprzyjaciela. Na lewem* skrzydle tuż nad rzeka umieścił naprzeciw jazdy rzymskiej jazdę iberyjska i celtycka, obok niej połowę ciężko zbrojnej piechoty libijskiej, z kolei Iberów i Celtów, a obok nich resztę piechoty libijskiej; na prawem* skrzydle ustawił jazdę numidyjska. Wyciągnąwszy całe wojsko w jedna prosta linje*, wysunął naprzód stojące w środku oddziały lberów i Celtów a sąsiednim oddziałom kazał się z nimi odpowiednio łączyć, tak że zmniejszając głębokość ich szeregów, stworzył wypukłość na froncie kształtu sierpa. Chciał przez to wysunąć na pierwsze niebezpieczeństwo lberów i Celtów, Libijczyków zaś podczas walki
tamtych zachować w rezerwie.
Libijczycy posiadali rzymskie uzbrojenie, które Hannibal wziął w łupie w poprzednich walkach. Liczba jazdy kartagińskiej wynosiła ogółem 10.000, piechoty zaś niewiele więcej nad 40.000, licząc w to i Celtów. Na prawem* skrzydle rzymskiem* dowodził konsul Lucjusz Emiljusz*, na lewem* Gajusz Terencjusz, w centrum Marek AtiIjusz* i Gnejusz Serwiljusz*, którzy w ubiegłym roku byli konsulami. U Kartagińczyków lewem* skrzydłem dowodził Hasdrubal, prawem Hanno, w centrum sam Hannibal, mając koło siebie brata Magona.
Pierwsze starcie nastąpiło między wysuniętymi naprzód lekkozbrojnymi, ale walka ich była początkowo nierozstrzygnięta; kiedy jednak jazda iberyjska i celtycka z lewego skrzydła starła się z Rzymianami, powstała zacięta i barbarzyńska bitwa. Nie cofali się bowiem, jak to bywa z reguły, by ponownie uderzyć, ale kiedy raz się starli, walczyli, zsiadając z koni, zwarci mąż z mężem:. Wreszcie jeźdźcy kartagińscy wzięli górę i wybili większa część Rzymian w walce, ponieważ ci zacieńcie i mężnie walczyli; pozostałych pędzili wzdłuż rzeki i zabijali, nikogo nie oszczędzając. Wśród tego starły się ze sobą wojska piesze, wchodząc w miejsce lekkozbrojnych. Szeregi Iberów i Celtów wytrzymały
jakiś czas natarcie i mężnie wałczyły z Rzymianami; jednak przegnieceni ciężarem, uginając się, poczęli ustępować w tył zmieniając dotychczasowy szyk na kształt półksiężyca. Kohorty rzymskie z zapałem idące za nimi, przełamały z łatwością linje* przeciwników. Szeregi bowiem Celtów niewielką posiadały głębokość, oni zaś ze skrzydeł skupiali się ku centrum, na miejsce, gdzie się walka toczyła. Tak I wiec idący za nimi Rzymianie, ściągając się ku środkowi w miejsce, gdzie nieprzyjaciel ustępował, tak daleko się posunęli, że Libijczycy w cieżkiem* uzbrojeniu znaleźli się na ich boku z obu stron. Z tych ci,
którzy stali na prawem skrzydle, zrobili zwrot w lewo, przesuwając się równocześnie ku prawej stronie, tak, że stanęli z boku nieprzyjaciół, stojący zaś na lewem* skrzydle, robiąc zwrot w prawo; przesuwali się w lewą stronę; sytuacja zresztą sama wskazywała, co robić należy. Stało się zatem to, co Hannibal przewidywał, że Rzymianie prący za
.Celtami, zostali ujęci w środek Libijczyków. Nie walczyli wiec już teraz na właściwej linji* bojowej, ale pojedynczo lub kohortami zwracali się przeciw nieprzyjaciołom z boku nacierającym.
Lucjusz Emiljusz, chociaż od początku stał na prawem* skrzydle i brał udział w bitwie konnej, mimo to dotąd jeszcze zachował się przy życiu... Widząc, że rozstrzygniecie walki spoczywa na wojskach pieszych, popędził konno ku centrum linji bojowej, i wziął udział w. bitwie, wałcząc osobiście, zagrzewając i zachęcając równocześnie żołnierzy po swej stronie. Podobnie robił i Hannibal, który od początku w tej części linji* bojowej dowodził siłami. Tymczasem Numidowie z prawego skrzydła kartagińskiego, uderzając na jazdę rzymską, stojąca na lewem skrzydle, nie odnieśli wprawdzie żadnego sukcesu, ani też nie ponieśli szkody ze względu na właściwy im rodzaj walki, ale napierając i napadając zewsząd na nieprzyjaciół, nie pozwolili im pośpieszyć swoim z pomocą. Kiedy jednak jeźdźcy Hasdrubala wyciąwszy jazdę rzymską nad rzeką prócz bardzo niewielu, pospieszyli Numidyjczykom z pomocą z lewego skrzydła, wówczas jazda sprzymierzeńców rzymskich, zobaczywszy z daleka ich atak, uchyliła się od walki i rzuciła się do ucieczki. W tej sytuacji Hasdrubal postąpił trzeźwo i rozumnie. Widząc bowiem, ze Numidowie są silni liczebnie i najwłaściwsi, oraz najgroźniejsi dla tych, którzy raz poszli w rozsypkę, pozostawił uciekających Numidom, a sam skierował się ku walce piechoty, dążąc z pomocą Libijczykom. Napadłszy na rzymskie legjony* z tyłu i uderzając szwadronami raz po raz na wielu równocześnie miejscach, podniósł na duchu Libijczyków a Rzymian przygnębił i rzucił, na nich postrach. W tej sytuacji poległ w walce, otrzymawszy ciężkie rany Lucjusz Emiljusz*, mąż, który w całem* swem* życiu jak i w ostatniej chwili zasłużył się ojczyźnie, jak mało który. Rzymianie mężnie stawiali opór, dopóki w walce mogli się zwraca w rozmaite strony przeciw tym, którzy ich otoczyli. Stojący jednak na obwodzie ginęli ustawicznie; a inni byli zamykani na coraz mniejszej przestrzeni, tak, że wkońcu* wszyscy tam padli. Zginęli między innymi także M. Atyljusz*
i Gn. Serwiljusz*, którzy w roku poprzednim byli, konsulami, mężowie dzielni i godni Rzymu w chwili niebezpieczeństwa. W czasie tych walk i rzezi, Numidowie, ścigający uciekającą jazdę, największą część ich zabili, innych z koni strącili. Niewielu tylko uszło do Wenusji, między nimi był również Gajusz Terencjusz, konsul rzymski, człowiek marny, który swój urząd piastował z największą szkoda dla Rzeczypospolitej.
Ogółem z 6.000 jeźdźców rzymskich 70 uszło do Wenusji .z Gajuszem, a około 300 z jazdy sprzymierzeńców rozproszyło się po sąsiednich miastach. Z piechoty około 10.000 dostało się do niewoli. Z pola bitwy jedynie jakieś 3.000 uszły do miast pobliskich, wszyscy inni w liczbie około 70.000 ponieśli śmierć zaszczytną.
Z wojsk Hannibala zginęło około 4.000 Celtów i około 1.600 Iberów i Libijczyków, nadto 200 jeźdźców.
b) Następstwa bitwy pod Kannami.
(Liwjusz* XXII, 61)
O ile cięższą była ta klęska od poprzednich, najlepiej wskazuje ta okoliczność, że niewzruszona dotąd wierność sprzymierzeńców, teraz chwiać się poczęła z żadnej w istocie innej przyczyny, jak tylko dlatego, że zwątpili o utrzymaniu państwa rzymskiego. Na stronę Punijczyków przeszły następujące ludy: mieszkańcy miast Atella i Kalacja,
Hirpinowie, część Apulów, Samnici z wyjątkiem Pentrów, wszyscy Brucjowie, Lukanowie, a nadto mieszkańcy miasta Uzentum i całe prawie wybrzeże greckie: Tarent, Metapont, Kroton i Lokri, wreszcie wszyscy Gallowie z tej strony Alp.
A przecież klęski te i odstępstwo sprzymierzeńców nie skłoniło Rzymian, by się by się kiedy u nich wzmianka o pokoju zjawiła, ani przed przybyciem konsula, ani po jego powrocie, gdy się odświeżyła pamięć doznanej klęski. Przeciwnie, właśnie w tym czasie tak podniosłym duchem byli obywatele ożywieni, że naprzeciw konsula powracającego po tak wielkiej klęsce, która on sam przedewszystkiem* zawinił, wyszły tłumnie wszystkie stany i podziękowanie mu składały, że o ocaleniu Rzeczy pospolitej* nie zwątpił. Gdyby był wodzem Kartagińczyków z pewnością nie byłby uszedł kary śmierci.
c) Pokój miedzy Rzymem a Kartagina w r. 201.
(Polibjusz*, Hist. XV. 18) .
Główne punkty przedstawionych Kartagińczykom warunków pokojowych były następujące: „Mieli zachować wszystkie miasta w Libji*, które posiadali, zanim wydali ostatnią wojnę Rzymianom, jak również obszar, który z dawien dawna był w ich posiadaniu, bydło, niewolników i inne mienie. Od owego dnia miały ustać kroki nieprzyjacielskie przeciw Kartagińczykom, mieli rządzić się własnemi* prawami i zwyczajami i wolni być od obcej załogi”. To były łagodne postanowienia, twarde natomiast były następujące: „Kartagińczycy mają naprawić Rzymianom wszystkie szkody, wyrządzone w czasie zawieszenia broni, oddać jeńców i zbiegów z całego okresu wojny, wydać wszystkie okręty, z wyjątkiem 10 trójrzędowców, podobnie jak i słonie. Nie wolno wydawać im wojny nikomu poza granicami Afryki, a w Afryce tylko za zezwoleniem Rzymian. Domy, ziemia i miasta i cokolwiek zresztą w obrębie granic, mających być im wyznaczonych, należało do króla Masynissy lub jego przodków, mają oddać Masynissie. Wojsko rzymskie mają zaopatrzyć w żywność na 3 miesiące i płacić mu żołd, aż z Rzymu przyjdzie odpowiedź co do warunków pokoju. W przeciągu 50 lat maja złożyć 10.000 talentów, plącąc co rok po 200 talentów eubejskich. Dla poręczenia wierności mają dać 100 zakładników, których wódz rzymski wyznaczy z pośród młodzieży, mających nie mniej niż lat 14 a nie więcej niż lat 30.
15. Podbój wschodu greckiego.
a) Pokój miedzy Rzymem a królem macedońskim Filipem V w r. 197.
(Polibjusz XVIII. 44)
W tym samym czasie przybyło z Rzymu 10 posłów dla uporządkowania stosunków w Grecji, niosąc ze sobą uchwałę senatu co do pokoju z Filipem. Główne jego warunki były następujące: Wszyscy Grecy zarówno w Azji jak Europie maja być wolni i rządzić się własnemi* prawami. Obszary greckie, podlegające dotąd Filipowi, jak i miasta przezeń obsadzone, ma Filip wydać Rzymianom przed igrzyskami istmijskiemi*... Jeńców i zbiegów wszystkich ma wrócić Filip Rzymianom w przeciągu tego samego czasu, podobnie również i wszystkie okręty kryte, z wyjątkiem 5 otwartych łodzi i jednego statku o 16 - tu wiosłach. Nadto ma zapłacić 1.000 talentów, z tego połowę natychmiast, połowę zaś na spłatę w przeciągu lat 10.
b) Proklamacja niepodległości Grecji w r. 196
(Polibjusz*, Hist. XVIII, 46)
Na nadchodzące igrzyska istmijskie niemal z całego świata zebrali się najwybitniejsi mężowie w oczekiwaniu wyniku toczących się układów. W czasie całej uroczystości prowadzano wiele i rozmaitych rozmów. Jedni powiadali, że jest niemożliwą rzeczą, żeby Rzymianie opuścili pewne miejsca i miasta, inni zapewniali, że się usuną z miejscowości wydających się ważnemi*, ale obsadzą inne, mniejsze napozór* mające znaczenie, ale mogące im oddać te same usługi. Kiedy się tłum zgromadził w stadjonie* na igrzyska. wystąpił herold i trąbą nakazawszy masom milczenie, obwieścił, co następuje: Senat rzymski i prokonsul Tytus Kwinkcjusz (Flamininus) pokonawszy w wojnie króla
Filipa i Macedończyków ogłaszają za wolnych, tak iż nie będą przyjmowali żadnych załóg i danin płacić nie będą, lecz rządzić się będą według praw ojczystych, Koryntyjczyków, Focyjczyków, Lokrów, Eubejczyków, Achajów ftyjockich, Magnetów, Tessalów i Perrebów. Zaraz z początku zerwał się huragan oklasków, tak ze niektórzy nawet nie
słyszeli obwieszczenia; inni chcieli je słyszeć powtórnie. Wielka zaś część ludzi ze względu na niezwykłość wieści niedowierzała swym uszom i miała wrażenie, że we śnie słyszą te słowa. To tez wszyscy wołać poczęli, by herold ponownie wyszedł z trąbą na środek areny i powtórzył obwieszczenie. A kiedy herold wyszedłszy na środek, powtórzył to samo, zerwały się takie oklaski, że niełatwo może to sobie wyobrazić kto teraz o tem* słyszy. Kiedy wreszcie ustały oklaski, nikt już nie zwracał uwagi na zapasy atletów, wszyscy rozprawiali to z drugimi, to nawet z sobą, jakby w stanie oszołomienia pogrążeni. Po ukończeniu igrzysk z nadmiaru radości omal nie udusili Tytusa przy dziękczynieniach. Jedni bowiem cisnęli się do niego, chcąc go zbliska* zobaczyć i nazwać zbawicielem, inni zarzucali go wieńcami i wstęgami, tak że niewiele brakowało, by ducha wyzionął.
c) Pokój z Antjochem* III w r. 188.
(Polibjusz*, XXI, 45)
Szczegółowe brzmienie układu było następujące: Miedzy Antjochem* a Rzymianami ma panować przyjaźń, jeśli będzie przestrzegał warunków pokoju. Nie wolno królowi Antjochowi* i jego poddanym przepuszczać przez swój kraj żadnych nieprzyjaciół na Rzymian i ich sprzymierzeńców, ani też w jakikolwiek sposób ich wspierać. Nie wolno Antjochowi* prowadzić wojny z mieszkańcami wysp jak i Europy.
Ustąpić ma z miast i całego obszaru Azji z tej strony Tauru. Nie wolno mu stąd zabrać nic prócz broni, którą noszą żołnierze; jeżeli zaś już coś zabrali, maja to zwrócić z powrotem do tych samych miast...
Niewolników Rzymian i ich sprzymierzeńców winien jest wydać Antjoch* i jego poddani, toż samo jeńców, zbiegów i wszelkich ludzi gdziekolwiek wziętych w niewolę. Winien też wydać Antjoch*, o ile to będzie w jego mocy Kartagińczyka Hannibala, syna Hamilkara...
Winien dalej wydać wszystkie słonie, jakie posiada w. Apamei, a innych nie będzie mu wolno nadal utrzymywać. Wydać ma także wszystkie okręty z całym sprzętem i zbrojeniem i nie będzie mu wolno trzymać więcej jak 10 krytych okrętów i statków o mniej niż 30 - stu wiosłach... Nie wolno. mu wypływać poza przylądek Kalikadnu1),
chyba, że okręt wiezie daninę, posłów, albo zakładników. Nie wolno dalej Antjochowi ani zaciągać najemników z obszaru podlegającego Rzymianom, ani przyjmować uciekających...
Pozatem* ma Antjoch zapłacić Rzymianom 12.000 talentów najlepszego srebra w przeciągu 12 lat, płacąc corocznie 1.000 talentów a nadto dostarczyć 450.000 miar pszenicy.
Zakładników winien dać Antjoch* 20 - stu i co 3 lata innych .wysyłać, nie młodszych niż 18 - letnich i nie starszych niż 45 - letnich.
Jeśliby które z miast lub ludów, z któremi* według tego układu nie wolno wojować Antjochowi*, same z nim wojnę wszczęły, wolno Antjochowi* z niemi* wojować, ale żadnego z tych miast i ludów nie wolno mu zatrzymać w swej władzy, ani przyjaźni z niemi* zawierać...
Jeśliby obie strony na podstawie wspólnego porozumienia zechciały coś dodać lub usunąć z tego układu, będzie wolno.
1) Rzeka w Cylicji
d) Bitwa pod Pydną 168 r.
(Liwjusz*. XLIV. 40 - 42. w skróceniu)
Naprzeciw nadchodzących szeregów macedońskich ruszył tymczasem i Emiljusz*. Kiedy zobaczył, jak Macedończycy ustawieni w falangę, zdjąwszy z bark tarczę i pochyliwszy na jeden znak kopje*, przyjmują rzymski atak, zdumienie go ogarnęło i przerażenie wobec owej potęgi głęboko ustawionych szeregów, wyglądających jak wał najeżony wyciągniętemi* kopjami*; nigdy bowiem dotąd nie oglądał tak groźnego widoku. I potem jeszcze często zwykł był to wspominać. Wówczas jednak ukrywając starannie niepokój, z pogodą i spokojem w obliczu szyki swoje ustawiał. Już Pelignowie walczyli z wysuniętemi* naprzód oddziałami lżej uzbrojonych, lecz mimo długich i gorących wysiłków nie mogli przełamać zwartego szyku nieprzyjaciół.. Niesłychanie długie kopje* Macedończyków usiłowali mieczem przecinać, albo tarczą odbijać, lub nawet niekiedy gołemi* rękami odchylać. Ci jednak silnie obiema rekami ująwszy swe kopje*, z taką siłą napierali na nierozważnie i z ślepą zapalczywością nacierających, że przebiwszy tarcze i pancerze nawet, ludzi na kopje* nabitych wyrzucali ponad głowy. W ten sposób rozbite zostały pierwsze szeregi Pelignów, z kolei padać poczęli i ci, co stali za nimi; to też choć jeszcze nie zaczęli zdecydowanie uciekać, cofali się przecież ku wzgórzom. .
Na widok tego ból ogarnął Emiljusza*. Widział bowiem, że i w innych miejscach wahają się jego żołnierze i trwożnie podchodzą pod owo jakby żelazne zagrodzenie, którem* wszędzie był najeżony front macedoński. Zauważył jednak wódz doświadczony, że ta masa nieprzyjaciół nie wszędzie jest zwarta, że przeciwnie raz po raz w pewnych odstępach tworzą się przerwy, czy to, z powodu nierówności terenu czy z powodu samej długości frontu wyciągniętego na wielkiej przestrzeni. Ci bowiem, którzy usiłowali zając wyżej położone miejsca, wbrew swej woli, .przecież z konieczności odłączali się od tych, którzy niżej stali, podobnie powolniejsi od szybszych, nacierający od przystających, ścigający wreszcie nieprzyjaciół od ty.ch, którzy wytrzymywali atak. Aby wiec wogóle* przełamać front nieprzyjacielski i ową niezmożoną, jak długo stanowiła całość, siłę falangi rozszarpać na wiele drobnych walk, wydaje rozkaz swoim, by bacznie śledzili, gdzie
się pojawią szczeliny w froncie nieprzyjacielskim, tam nacierali i walczyli wciskając się klinem choćby w nieznacznie roztwierające się otwory frontu. Wydawszy ten rozkaz, sam jeden legjon* poprowadził do walki. Legjon* ten wtargnął w przerwę, jaka się wytworzyła miedzy dwu oddziałami i przerwał front nieprzyjacielski. Równocześnie drugi legjon, który uderzył na centrum, rozbił falangę nieprzyjaciół. Zwycięstwo tem* zostało spowodowane, że w wielu miejscach wiele walk stoczono, które najpierw wprowadziły zamęt w falangę nieprzyjaciół a następnie ją rozbiły. Jeżeli bowiem falanga pozostaje zwarta, najeżona wyciągniętemi* kopjami*, posiada niezmożoną siłę. Jeśli jednak skutkiem dorywczych ataków zmusisz ich do manewrowania kopja*, wobec jej długości i ciężaru trudna do poruszania w gęstej masie, zamieszanie się wszczyna i wikłać się poczynają; jeśli zaś zostaną zaczepieni z boku albo z tylu, zamęt staje się katastrofalny. Tak i wtedy przeciw Rzymianom nacierającym grupami byli zmuszeni wysunąć się naprzód, a Rzymianie, gdziekolwiek otwarła się przerwa, wciskali swoje szeregi. Gdyby ci byli na całym swym froncie uderzyli na ustawiony front falangi, byłoby się im stało to, co Pelignom na początku bitwy, byliby się nadziali na kopje* macedońskie i nie wytrzymaliby ataku zwartej falangi.
Teraz piechota wszędzie kładła się pokotem, prócz tych, którzy porzuciwszy broń uszli: konnica jednak prawie nietknięta uciekła z pola walki, król Perseusz sam pierwszy uszedł. Zginęło w tej walce do 20.000 nieprzyjaciół, około 6.000, którzy uciekli z pola walki do Pydny, żywcem dostało się do niewoli; nadto ujęto około 5.000 ludzi błąkających się po bitwie. Zwycięzcy nie stracili więcej jak 100 ludzi i to w przeważnej części Pelignów; rannych było nieco więcej.
16. Trzecia wojna punicka.
a) Początek wojny (149 r.).
(Appjan*, Pun. 76-94, w skróceniu)
(Rzymianie, wyzyskując jako powód do wojny fakt, że Kartagińczycy bez ich zezwolenia porwali się do wojny przeciw Masynissie, wypowiedzieli im wojnę, mimo gotowości z ich strony do zadośćuczynienia i natychmiast wysłali przeciw nim wojska pod wodza obu konsulów).
Kartagińczyków doszła wiadomość o wypowiedzeniu i rozpoczęciu wojny równocześnie. Ten sam bowiem poseł, który przywiózł wieść o uchwale w sprawie wojny, zwiastował, że flota wypłynęła już przeciw nim. Przerażenie wiec i rozpacz ich ogarnęła... Wysłali znowu posłów do Rzymu z zupełnem* pełnomocnictwem zażegnania wojny,
w jakikolwiek sposób zdołają. Tym senat odpowiedział: Jeżeli Kartagińczycy do dni 30 -tu dostawią konsulom znajdującym się jeszcze na Sycylji* 300 zakładników z pośród synów najwybitniejszych rodzin i wysłuchają innych rozkazów, Kartagina zachowa wolność, niezależność i ziemie, jaka do niej w Afryce należy. Taką uchwalę powzięto na publicznem* posiedzeniu i kazano posłom zanieść ją do Kartaginy; w tajemnicy zaś polecono konsulom, aby się trzymali tajnych w mieście otrzymanych zleceń.
Kartagińczycy niedowierzali wprawdzie uchwale senatu ... ale wobec tak wielkiego niebezpieczeństwa, pokładając nadzieje na bezwzględnem* posłuszeństwie, jeszcze przed wymienionym terminem odwieźli chłopców na Sycylję*, mimo łez rodziców i krewnych, a zwłaszcza matek, które z obłędnem* zawodzeniem czepiały się swych dzieci
i wodzów, którzy je mieli zabrać, okrętów, które je miały odwieźć i usiłowały przeszkodzić. w odpłynięciu, chwytając się kotwic, przecinając liny i ścierając się z żeglarzami... Konsulowe przydawszy zakładników w Sycylji*, odesłali ich do Rzymu, a Kartagińczykom oświadczyli, że resztę warunków, dotyczących zakończenia wojny, podadzą im w Utyce.
Wkrótce sami także tam popłynęli i piechota rozłożyła się obozem na miejscu, gdzie niegdyś obozował Scypion, okręty zaś w porcie Utyki. Kiedy zaś przybyli tam posłowie z Kartaginy... oświadczył im konsul Censorinus: „Za szybkie dostawienie zakładników i trafny ich wybór wyrażamy wam pochwałę. Jeżeli jednak szczerze pragniecie
pokoju, to na cóż wam bron potrzebna:? Wydajcie więc nam wszystkie pociski i katapulty1) będące własnością państwa jak i poszczególnych osób". Na to oświadczyli posłowie, że są gotowi i tego zadania usłuchać. Razem z nimi zostali wiec wysłani do Kartaginy dwaj oficerowie, którzy odebrali 200.000 pełnych rynsztunków wojennych, wielką
ilość pocisków i oszczepów i do 2.000 katapult. Ogromna liczba wozów prowadzonych
przez samych nieprzyjaciół przedstawiał wspaniały i niezwykły widok. Za wozami zaś szli posłowie, najwybitniejsi z senatorów i innych obywateli, kapłani i inni znaczni ludzie, w nadziei, że wzbudza u konsulów szacunek lub litość. Kiedy stanęli przed konsulami,
powstał Censorinus, długo patrzył ponuro przed siebie i wkoncu* tak się ozwał:
„Za posłuszeństwo dotychczasowe, Kartagińczycy, i skwapliwość w wydaniu zakładników i broni uznanie wam wyrażamy; lecz co się zmieni nie da, krótko trzeba powiedzieć. Wypełnijcie mężnie i dalszy rozkaz senatu: Odstąpcie nam Kartaginę, a sami osiedlajcie się na dowolnem* miejscu waszego kraju, jednak w odległości 80 stadjonów* od morza.
Miasto bowiem wasze postanowiliśmy zburzyć”. Mówił jeszcze, gdy oni z krzykiem ręce podnieśli ku niebu i bogów na świadków wzywali, jak ich oszukano, a potem ciężkie obelgi miotać poczęli na Rzymian, czy śmierci szukając, czy zmysłów pozbawieni, czy też chcąc popchnąć Rzymian do znieważenia posłów. Na ziemie się rzucili i bili w nią rękami i głowami, niektórzy szaty na sobie rozdarli i jakby szaleństwem ogarnięci, ciała swe ranili. A kiedy pierwszy szał minął, głuche nastało milczenie, w bezgranicznem* zgnębieniu jak martwi leżeli...(Na wszelkie przedstawienia posłów konsulowe pozostali głusi,
z nieszczęsną wieścią wybrali się zatem z powrotem do miasta).
W miesicie tymczasem jedni z murów wyglądali powrotu posłów, oburzali się na opóźnienie i włosy sobie rwali; inni, nie czekając, wyszli naprzeciw wracających, pragnąc się czegoś dowiedzieć. Widząc ich posępnych, zwracali się z zapytaniami to do wszystkich, to do poszczególnych posłów. Kiedy zaś nikt nie dawał odpowiedzi, zawodzić poczęli, przeczuwając oczywista zgubę, a stojący na murze słysząc to, zawtórowali im, choć nic jeszcze nie wiedzieli. Koło bram o mało nie udusili posłów, tłumnie się ku nim rzuciwszy i byliby ich rozszarpali, gdyby nie byli powiedzieli chociaż tyle, że trzeba wpierw zdać sprawę senatowi. Kiedy przybyli do ratusza i obwieścili rozkaz konsulów, natychmiast krzyk zerwał się w senacie, a lud zewnątrz stojący wtórował mu również wrzawą....
Tłum szałem i wściekłością ogarnięty wtargnął do senatu. Jedni lżyli i szarpali senatorów, którzy przemawiali za daniem zakładników, drudzy tych, którzy doradzali wydanie broni, inni rzucali kamienie na posłów, jako zwiastunów nieszczęścia. Miasto rozbrzmiewało od jęków, okrzyków wściekłości i strachu, gróźb wreszcie; jedni nawoływali po drogach swoich najdroższych, inni chronili się do świątyń, inni na bogów nawet miotali obelgi, że nie zdołali nawet siebie ochronić.
Tegoż samego dnia senat kartagiński uchwalił wojnę i ogłosił wolność niewolnikom. Dowódca wojny w polu wybrali Hasdrubala, którego poprzednio skazali byli na śmierć (chcąc zadośćuczynić Rzymianom za wojnę z Masynissa). Miał on juz 20.000 ludzi zgromadzonych pod swoja wodzą... Wewnątrz miasta miał dowodzić wybrany wodzem drugi Hasdrubal, wnuk Masynissy po jego córce. Gaje święte, wszystkie świątynie
i inne obszerne miejsca zamienili na pracownie, w których równocześnie mężczyźni i kobiety dniami i nocami pracowali, odpoczywając i przyjmując posiłek grupami według określonego porządku. Dziennie sporządzano 100 tarcz, 300 mieczów, 1.000 pocisków do katapult, 500 dzid i oszczepów a katapult ile zdołali. By katapulty można napinać, kobiety włosy sobie obcięły, ponieważ brak był innego materjału*.
Podczas gdy Kartagińczycy z takim zapałem robili przygotowania, konsulowe zwlekali ciągle jeszcze, czyto* może i z niechęci do wykonania tak niezwykłego zadania, czy w przekonaniu, że rozbrojone miasto wezmą siłą, gdy tylko zechcą. Sądzili zresztą, że Kartagińczycy z konieczności dobrowolnie się poddadzą... Wreszcie obaj konsulowe
przygotowani do walki podeszli pod miasto, aby je zaczepić.
b) Zniszczenie Kartaginy (w r. 146).
(Appjan*, Pun. 127-135. w skróceniu)
Z początkiem wiosny uderzył Scypjon* na zamek miejski zw. Byrsa, była to bowiem najobronniejsza część miasta i najwięcej ludzi tam się schroniło. Z rynku prowadziły do niej trzy drogi zabudowane po obu stronach gęsto 6 - piętrowemi* domami. Rzymianie, których z tych domów razili obrońcy, zajęli pierwsze domy i stąd wypierali tych, którzy stali na sąsiednich. Kiedy je opanowali, przerzuciwszy belki i deski poprzez wąskie uliczki, przechodzili na drugą stronę jakby po mostach.
Podczas tej walki na dachach toczyła się druga na dole w wąskich uliczkach. Wszystko rozbrzmiewało od jęków, zawodzeń, wrzasku i różnych żałosnych okrzyków; jedni ginęli w starciu wręcz na dole, innych strącano żyjących z dachów na ulice, przyczem* niektórzy spadali na wyciągnięte w górę włócznie lub miecze. Nikt jednak dotąd
nigdzie nie podkładał ognia ze względu na wałczących na dachach, dopóki Scypjon nie doszedł do Byrsy. Wtedy dopiero kazał podpalić równocześnie wszystkie trzy ulice i przez spalone domy torował zaraz drogę, aby zmieniające się oddziały łatwo mogły przechodzić.
Spowodowało to nowe straszne widowisko. Podczas gdy rozszerzający się ogień wszystko pożerał, starali się żołnierze obalać domy nie pojedynczo, ale całemi* grupami. Tem* większy łoskot powstawał, a wraz z kamieniami spadały na ulice całe stosy trupów. Niektórzy byli jeszcze żywi, zwłaszcza starcy, dzieci i kobiety, ukrywające się w zakątkach domów; ci ranami okryci lub na pól spaleni nieludzkie wydawali głosy. Innych zaś, którzy spadali z takiej wysokości, lecące razem z nimi kamienie i belki płonące rozszarpywały, albo przywalały. Żołnierze bowiem uprzątający gruzy i torujący drogę przy pomocy toporów, siekier i osek, wrzucali do zagłębień trupy i żyjących jeszcze, wlokąc ich i rozdzierając żelaznemi* narzędziami jak drzewo i kamienie. Ludzie służyli do zapełniania zagłębień. Jedni wpadali głowami na dół i członki ich wystające ponad ziemią długi czas jeszcze się poruszały, inni spadali nogami na dół tak, że przejeżdżające konie tratowały ich twarze lub czaszki..
Wśród takiej pracy upłynęło sześć dni i sześć nocy, a wojsko zmieniało się w tym czasie, aby się nie wyczerpało skutkiem bezsenności, znużenia, rzezi i strasznych widoków. Tylko Scypjon* bez spoczynku i bez snu stał na stanowisku lub przebiegał pole walki a nawet posilał się przy pracy, aż zmieniony i wyczerpany usiadł na wyniosłem* miejscu i stamtąd prac doglądał. Siódmego dnia zbiegło do niego kilku Kartagińczyków z wieńcami na, głowach ze świątyni Eskulapa (była to najwspanialsza i najbogatsza świątynia na zamku). Z gałązkami oliwnemi* w reku błagali Scypjona*, by tym, którzy chcą Byrse opuścić, poręczył zachowanie życia. Ten zgodził się, robiąc zastrzeżenie tylko co do zbiegów. Jakoż zaraz wyszło 50.000 ludzi - mężczyzn i kobiet - przez wąską bramę w murze, którą im otwarto; wszyscy zostali oddani pod straż. Zrozpaczeni zbiegowie rzymscy w liczbie najwyżej około 900 razem z Hasdrubalem, jego żoną i dwoma synami schronili się da świątyni Eskulapa. Ponieważ świątynia wysoko i na miejscu stromem*
była położona, tak że nawet w czasie pokoju 60 schodów do niej prowadziło, więc mimo nieznacznej liczby z łatwością stąd odpierali ataki. Kiedy jednak zmorzył ich głód, bezsenność, strach i trudy i bliską była zguba, opuścili dziedziniec i cofnęli się do świątyni samej i na jej dach.
Wśród tego Hasdrubal uszedł niepostrzeżenie do Scypjona z gałązką oliwną w ręce. Scypjon kazał mu usiąść u swoich stóp i pokazał go zbiegom. Kiedy ci go zobaczyli, prosili o chwile ciszy, a gdy się uciszyło, obrzucili Hasdrubala wieloma i rozmaitemi* wyzwiskami, poczem* podpalili świątynię i sami się w niej spalili. Powiadają, że gdy już
ogień ogarnął świątynię, żona Hasdrubala wyszła naprzeciw Scypjona, przystrojona, o ile ta było możliwe w tych ciężkich warunkach, z dziećmi u boku, i zawołała tak głośno, że Scypjon* mógł ją słyszeć: „Nie wzywam zemsty bogów przeciw lobie, Rzymianinie; prowadziłeś bowiem wojnę z krajem nieprzyjacielskim, ale Hasdrubala tego, który zdradził .ojczyznę i jej świątynie, mnie i dzieci własne, bodaj bogowie kartagińscy skarali i ty razem z bogami!” Następnie zwróciwszy się do Hasdrubala, rzekła: "Podły, wiarołomny i najtchórzliwszy z mężów, mnie i dzieci moje ogień tu pogrzebie, a ty, wódz wielkiej Kartaginy, jakiż triumf zdobić będziesz? jakaż kara nie czeka cię ze strony męża tego, u którego stóp siedzisz?” Tak go zelżywszy, zamordowała swe dzieci, wrzuciła je do ognia i sama weń wskoczyła...
A Scypjon patrząc na miasto, które przez lat 700 od swego założenia wielkim się cieszyło rozkwitem, panowało nad wielkiemi* obszarami lądu, wielu wyspami i morzem, co z największemi* państwami równać się mogło co do broni, okrętów, słoni i bogactwa, a górowało nad niemi* przedsiębiorczością i ruchliwością. a nawet pozbawione zupełnie okrętów i broni, przecież przez trzy lata wytrzymywało grozę wojny i głodu, i widząc teraz to miasto ginące, w zupełnej pogrążone ruinie, łzami miał się zalać, otwarcie plącząc nad losem nieprzyjaciół. A potem podpal w długie zamyślenie, dumając nad tem*, że los miast, ludów i państw wszystkich zmienny jest jak los ludzi; toż takim był los Ilionu, potężnego niegdyś miasta, takim los państwa asyryjskiego i medyjskiego, a po nich tak wielkiego państwa perskiego i niedawno jeszcze tak świetnego państwa macedońskiego; i z ust jego czy to z rozmysłu, czy też nieświadomie; wyrwały się słowa:
Wiem ja, że przyjdzie ów dzień, kiedy Troja padnie,
Kiedy wielki wielkiego ludu król polęże.
A z nim zginą trojańscy, straszni dzidą męże2)
Kiedy go Polibjusz*, nauczyciel jego, zapytał śmiało, co znaczą te słowa, miał otwarcie powiedzieć, że miał na myśli ojczyznę o której los się obawiał, patrząc na niestałość rzeczy ludzkich. Pisze o tem* sam Polibjusz*; który go słyszał.
Senat wysłał 10 najwybitniejszych mężów ze swego grona dla uporządkowania spraw libijskich wspólnie ze Scypjonem* w sposób dla Rzymu korzystny. Ci zarządzili, by Scypjon* zburzył doszczętnie, jeżeli coś ocalało jeszcze z Kartaginy i zabronili bezwzględnie osiedlać się na jej miejscu, rzucając przekleństwo na tych, którzyby się chcieli osiedlić, zwłaszcza na Byrsie lub t. zw. Megarze3).
1) Machina do wyrzucania pocisków.
2) Iljada* Homera, ks. VI. 393 itd. w tlum. Dmochowskiego.
3) Wysoko położona dzielnica Kartaginy.
V. PODSTAWY WIELKOŚCI RZYMU.
17. Wojsko rzymskie.
a) Organizacja wojskowa. .
(Józef Flawjusz*. Wojna żydowska. III, 5, 1-7, tłumaczył. Niemojewski)
Kto badawcze spojrzenie zapuści w ich całą wojskowość, ten dopiero zrozumie, że nie ślepemu szczęściu zawdzięczają utworzenie tak rozległego państwa, ale jedynie własnej dzielności. Nie na wojnie uczą się władać bronią i nie w potrzebie dopiero rękę do czynu wyciągają, czasu pokoju u innych leniwą; ale jak gdyby w uzbrojeniu już na świat przyszli, całe życie się ćwiczą, nie czekając chwili stanowczej. A do tych ćwiczeń biorą się tak poważnie i każdy żołnierz obowiązki swe spełnia tak gorliwie, jak gdyby to już prawdziwa toczyła się wojna. Dlatego z taką łatwością wygrywają bitwy, dlatego nie wkradnie się zamieszanie w ich szyki zaprawne, ani trwoga ich stropi, ni powali zmęczenie, a nad każdym wezmą górę, kto się nie postarał dorównać im w tem* wszystkiem*. Słusznie całkiem można by nazwać ich ćwiczenia bezkrwawemi* wojnami, a ich wojny krwawemi* ćwiczeniami. .Ani też nagłym napadem nic wróg przeciw nim nie wskóra; albowiem gdy stapia na ziemię nieprzyjacielską, nie przyjmą pierwej bitwy, dopóki nie
rozbiją obozu i nie obwarują go. Miejsce na obóz przeznaczone nie jest obrane dowolnie, nie jest pogarbione, bezładnej pracy tam nie ujrzysz; przeciwnie, usuwają wszelkie nierówności przestrzeni, wytykają obóz w czworobok, a gdy się to stanie, cały zastęp rękodzielny, w narzędzia stosowne wyposażony bierze się do dzieła.
Wewnątrz obozu stają namioty a cale obwiedzenie ma pozór warowni, najeżonej wieżycami w równych od siebie odstępach. Miedzy wieżycami ustawiają szeregiem machiny szybkostrzelne, katapulty, balisty i tym podobne wyrzutnie, z których każda zawsze jest gotowa do miotnięcia pocisku. Cztery budują bramy, jedna po każdej stronie
obozowego czworoboku, któremi* i tabor przejść może i w razie danym wycieczka rzucić się zdoła na nieprzyjaciela. Wewnątrz cały obóz na równe rozpada się działki, w środku znajdują się namioty a miedzy niemi* niby świątynia wznosi się namiot wodza, czyli pretorium. Rzekłbyś, że patrzysz na miasto zbudowane nagle, z rynkiem, rękodzielniami
i sądem, w którym naczelnicy rozstrzygają spory. Oszańcowaniem obozu i całem* wewnętrznem* urządzeniem zajmują się liczni a zręczni rzemieślnicy, którzy pracują szybko jak myśl. W razie potrzeby kopią przed szańcami jeszcze fosy na głębokość czterech łokci i na szerokość tej samej miary.
Po ukończeniu oszańcowania żołnierze oddziałami udają się do namiotów na spoczynek w wielkim ładzie i składzie. Wszystkie ich czynności ten sam cechuje porządek, ta sama sprawność, każdy oddział kolejno zajmuje się znoszeniem drzewa, żywności niezbędnej i wody. Nikt nie może spożywać posiłku obiadowego, czy wieczerzy, w porze dowolnej, ale czynią to razem, na znak trąbki kładą się na spoczynek i zrywaj się z legowisk, nic tam wogóle* nie dzieje się bez komendy. O świcie oddziały witają swych centurjonów*; ci znowu trybunów, a potem wszyscy oficerowie udają się do głównego wodza, który obwieszcza im hasło i dzienne wydaje rozkazy, ażby je dalej podwładnym
swoim ponieśli. Taki sam ład panuje w czasie bitwy i dlatego to tak sprawnie zwartemi* postępując szeregami, umieją nacierać, lub też w miarę potrzeby, dokonywać odwrotu.
Kiedy maja opuszczać obóz, trąbka daje znak i wtedy każdy przerywa spoczynek, wszyscy zwijają namioty, czyniąc wszelkie przygotowania do wymarszu. Powtórnie odzywa się trąbka; żołnierz szybko stara się objuczyć zwierzęta i już każdy jest gotów, niby ów biegun, co to stanął u linki wyścigowej. Następnie puszczają z dymem obozowe zabudowania najpierw dlatego, że w razie potrzeby łatwo im wznieść nowe, powtóre* i z tej przyczyny, aby z nich wróg nie mógł korzystać. Po raz trzeci rozlega się trąbka, dając znak do wymarszu i tych, co się z jakiegoś powodu opóźnili, nagli, by spieszyli do szeregów. Wtedy stojący po prawej wodza naczelnego herold pyta trzykrotnem* wołaniem
w ojczystej mowie żołnierza, czy wszystko jest w pogotowiu do bitwy. Jakimże trzykrotnym okrzykiem donośnym a raźnym wojsko przytwierdza, uprzedzając niekiedy herolda przez wzniesienie prawicy i okrzyk, pełen wojennego zapału.
Tedy wojsko rusza w pochód i dąży spokojnie, a składnie, każdy w pokoju i wojnie pilnie trzymając się szeregu.. Piechota nosi pancerz i hełm a z obu boków ma przypasaną broń sieczną, dłuższy miecz po lewej i króciutki na jedną piędź po prawej. Piechota doborowa, otaczającą wodza, ma lance i tarcze okrągłe, inna jest uzbrojona w dzidy i miecze podłużne, a oprócz tego ma przy sobie piłę, koszyk, rydel, siekierę, wiązkę rzemieni, sierp, łańcuch i żywność na trzy dni. Tym sposobem każdy piechur jest niemal tak obładowany, jak zwierze juczne. Jeźdźcy noszą po prawej duży miecz, a w reku dzierżą długą włócznię; u boku rumaka zwiesza się podłużna tarcza, w kołczanie zatknięte trzy dziryty, lub więcej, długości lancy, o ostrzu płaskiem*. Hełmy i pancerze są takie jak u piechoty. Jazda wyborowa, tworząca straż dokoła wodza, odrębnego uzbrojenia nie posiada. Na czoło wojska jako straż przednia wysuwa się zawsze legja*, która na to los wyciągnęła.
Taki jest ład u Rzymian w pochodzie, spoczynku i uzbrojeniu. Bitwą nie kieruje przypadek, we wszystkich ich działaniach jest myśl, a po każdem* postanowieniu następuje bezpośrednio czyn. Dla tego tak rzadko błądzą, a zbłądziwszy, tak łatwo pomyłki naprawiają. Nad przypadkową wygraną milsza im niemal porażka, byle wszystko, co
się stało, było owocem rozwagi. Bo według nich ślepe szczęście tylko do lekkomyślności usposabia, a rozmysł, choćby go powodzenie nie uwieńczyło, uczy jak działać i jak strzec się porażki. Dlatego też przypadkowego powodzenia nie poczytują sobie za zasługę, gdy tymczasem w razie klęski, choć ich zawiodły rachuby, powstaje im ta pociecha, ze przynajmniej działali rozważnie.
Ćwicząc się w władaniu bronią, rozwijają nietylko* dzielność ciała, ale i ducha. Postrach jest u nich także środkiem skutecznym. Prawo ich karze śmiercią nietylko* za zbiegostwa z szeregów, ale także za drobniejsze przekroczenia; lecz władza ich naczelnego wodza jest nad wszelkie prawa straszniejsza. Władzę tę możnaby* względem winnych nazwać srogą, gdyby jej nie równoważyły zaszczytne odznaczenia, jakiemi* wynagradza zasługę. Posłuszeństwo żołnierzy względem wodzów jest tak wielkie, że w czasie pokoju wszystko ma pozór popisu, a w zamęcie bojowym wojsko jest tak sprawne, jak członki jednego ciała. Szeregi zwarte, poruszenia ich lotne, ucho chwyta rozkazy, oko wszelkie skinienie, a ręka w mig ima się czynu. I oto przyczyny, że działają tak szybko, że nie łatwo ulęgną, bo nie strapi ich szeregów ani liczba nieprzyjaciela, ani podstęp, ani przeszkody naturalne, ani przypadek, ba bardziej niż w los wierzą w zwycięstwo swoje. Jakże się tedy dziwić, że naród, który pierwej coś rozważy, nim przedsięweźmie i który w swych wojskach takich woli swej posiada wykonawców, utworzył
państwo, sięgające na wschód Eufratu, na zachód Oceanu; na południe żyznych Libji* przestrzeni, na północ zaś Istru i Renu? Możnaby raczej powiedzieć, że dzielność ich wcale jeszcze do tych ziemnych nie dotarła kręgów, za które sprawność ich sięgnąćby* już dalej nie mogła.
2) Żyd z pochodzenia, pisał po grecku historję* żydowską, żył w I w. po Chr.
b) Dyscyplina wojskowa.
1. Manljusz Torkwatus.
(Liwjusz* III. 7). ,
(Syn konsula w r. 337 przed Chr. T. Manljusza* Torkwatusa wbrew zakazowi ojca stoczył walkę z wodzem nieprzyjacielskim). Zdarłszy z zabitego zbroję, wrócił z radością do domu i pośpieszył da namiotu naczelnego wodza, a swojego ojca. „Aby wszyscy, ojcze, powiedzieli - mówił - że prawdziwie z krwi twojej pochodzę, przynoszę o to tę zbroję zdobyta na zabitym nieprzyjacielu, przez którego wyzwany zostałem do walki”. Kiedy to konsul posłyszał, kazał natychmiast, odwróciwszy się, od syna, zwołać żołnierzy. A gdy ci się tłumnie zgromadzili, rzekł: »Ponieważ ty, T. Manljuszu*, nie bacząc ani na władzę konsula, ani powagę ojca, wbrew zakazowi mojemu stoczyłeś walkę z nieprzyjacielem
poza szeregami i naruszyłeś karność wojskową, która do tego dnia stało państwo rzymskie, a mnie postawiłeś w tak cieżkiem* położeniu, że musze zapomnieć, albo o rzeczy pospolitej, albo o sobie i swoich, więc raczej my poniesiemy karę za nasze przewinienie, aniżeli żeby rzecz pospolita z tak wielką szkoda dla siebie miała płacić za nasze błędy. Będziemy na przyszłość smutnym, ale zbawiennym przykładem dla młodzieży. Wzrusza mnie wprawdzie wrodzona miłość da dzieci, a nawet obecny dowód twego męstwa, lecz ponieważ trzeba alba przez śmierć twoja uświęcić rozkazy konsulów, albo przez bezkarność na zawsze je zniweczyć, sądzę, że nawet ty nie uchylisz się od tego, aby karą swoją podnieść podkopaną z twej winy karność wojskową. Liktorze! idź, przywiąż go do pala”. .
(Jakoż istotnie według podania młody Manljusz* został ścięty).
2. Traktowanie zbiegów. (Wal. Maks. II 7).
Kwintus Fabjusz* Maksymus* w czasie walk w Hiszpanji* wszystkim, którzy z wojska rzymskiego uciekli do nieprzyjaciół i zostali ujęci ręce obciąć kazał, by chodząc z odciętemi* ramionami, budzili u innych postrach przed zdradą... Scypjon* starszy... po zwyciężeniu Kartagińczyków, dostawszy w swoje ręce żołnierzy, którzy przeszli na stronę Punijczyków, surowiej ukarał zbiegów Rzymian niż Latynów; tych pierwszych bowiem, jako zdrajców ojczyzny, kazał ukrzyżować, drugich, jako wiarołomnych sprzymierzeńców, ściąć toporem.
1) Konsul w r. 145.
3. Postępowanie wobec jeńców. .
(Wal. Maks. II 7. 15).
Kiedy w czasie wojny Tarentyńskiej król Pyrrus zwrócił dobrowolnie Rzymianom wielką liczbę obywateli wziętych do niewoli, postanowili, aby ci którzy służyli w jeździe, odbywali służbę w szeregach piechoty, a ci, którzy byli piechurami, zostali przeniesieni
do posiłkowych oddziałów procarzy; nie wolno im było obozować w obrębie obozu, ani też wyznaczonego poza obozem miejsca otaczać wałem lub rowem, ani używać skórzanego namiotu.
Kiedy zaś Hannibal zaproponował wykupienie 6 tysięcy Rzymian, których wziął do niewoli, odrzucił senat propozycje, kierując się zapatrywaniem, ze tak wielu uzbrojonych młodych ludzi, gdyby byli zechcieli zaszczytnie zginąć, nie byliby się dostali w haniebną niewolę.
c) Triumf rzymski. (Appjan. Hist. Pun.. 66)
Odbywa się triumf po dzień dzisiejszy w sposób następujący: wszyscy przystrajają się wieńcami. Na czele idą trębacze i wozy z łupami; przed widzami niosą też wieże, odtwarzające zdobyte miasta i obrazy przedstawiające wypadki wojenne, dalej złoto i srebro zarówno w kruszcu, jak bit, i inne tego rodzaju kosztowności; za tem* wieńce, któremi* obdarzają wodzów za ich męstwo miasta sprzymierzeńcy, lub też własne wojska. Z kolei idę woły białe, a za niemi* słonie i wodzowie nieprzyjacielscy, którzy zostali wzięci do niewoli. Przed samym wodzem idą liktorowie odziani w purpurowe szaty i grupa lutnistów podkasanych z wieńcami złotemi* na głowach; idą w szeregach wśród śpiewów i tańców, a jeden z nich w środku, odziany w purpurową do stóp sięgającą szatę, przyozdobimy naramiennicami i naszyjnikami, wykonywa różne śmieszne ruchy dla wyszydzenia nieprzyjaciół. Dalej Idzie tlum ludzi z kadzielnicami i wreszcie wśród dymu kadzideł wódz na wozie barwnie pomalowanym z wieńcem na głowie ze złota i drogich kamieni, przybrany według obyczaju przodków w szatę purpurową z wyszytemi* na niej złotemi gwiazdami. W ręce trzyma berło z kości słoniowej i gałązkę wawrzynu, który Rzymianie uważają za odznakę zwycięstwa. Razem z nim jadą na wozie synowie i córki, a po obu stronach wozu. na luźnych koniach spokrewnieni z nim młodzieńcy. Towarzyszą mu ludzie, którzy mu usługiwali w wojnie, pisarze, służba i straż przyboczna. Za nimi idzie wojsko oddziałami jazdy i piechoty, wszyscy uwieńczeni i z gałązkami wawrzynu,
najwaleczniejsi także z otrzymanemi* odznakami. Jednych ze swych wodzów chwalą, innych wyszydzają, a niektórych nawet ganią. Szczerość bowiem panuje w czasie triumfu i żołnierzom wolno mówić, co zechcą. Pochód kończy się, gdy wódz przybędzie na Kapitol, poczem* według zwyczaju przyjmuje swych przyjaciół na uczcie w świątyni.
18. Dyscyplina w życiu prywatnem* i publicznem*.
(Walerjusz* Maksymus II. 9)
Jak potęga narodu rzymskiego doszła do takich rozmiarów dzięki męstwu wodzów, tak i prawość i wstrzemięźliwość, pod nadzór cenzorów poddana, była dziełem co do wyników równem* chwale wojennej. Bo na cóż przyda się być walecznym na wojnie, jeśli się w domu źle żyje? Choćby się zdobywało miasta, podbijało ludy, opanowywało królestwa, to przecież, jeśli lud i senat nie będzie przestrzegał swoich obowiązków i karności, to i tak stos ów zdobytych rzeczy, choćby nieba sięgał, trwale się nie utrzyma. Nie od rzeczy wiec będzie poznać i przypomnieć sobie akty władzy cenzorskiej.
Cenzorowie Kamillus i Postumjusz1) karą pieniężną obłożyli tych, którzy w stanie bezżennym doszli do starości.
Cenzor Porcjusz Kato* skreślił z listy senatorów L. Flaminina, ponieważ w prowincji swojej kazał ściąć pewnego skazańca, wyznaczywszy czas stracenia według upodobania swojej przyjaciółki, robiąc z tego dla niej widowisko.
A cóż mówić o cenzurze Fabrycjusza Luscyna*? Toż usunął ze stanu senatorskiego Korneljusza* Rufina, który świetnie piastował dwa konsulaty i dyktaturę, za to, że nabył 10 funtów srebrnych naczyń, co uważano za zły przykład zbytku.
1) W r. 403 przed Chr. 2) W r. 184 przed Chr. 3) W 275 przed Chr.
(Sallustjusz*. O spisku Katyliny. 9. II. Fr. Habura)
Przeto w pokoju i na wojnie dobrych obyczajów przestrzegano, jedność panowała jak największa, chciwości nie było najmniejszej; sprawiedliwość, i prawość miała u nich znaczenie nie na mocy ustaw, ale z praw przyrodzenia. Kłótnie, niesnaski, i spory z nieprzyjaciółmi ojczyzny wszczynali, obywatele z obywatelami o cnotę tylko walczyli; w nabożeństwach do bogów wystawni, w domu oszczędni, względem przyjaciół wierni byli. Dwiema temi* cnotami, odwagą we wojnie, sprawiedliwością w pokoju kierowali się wobec siebie i rzeczy pospolitej. Na to mam te niemałe* dowody, że w wojnie częściej karano tych, którzy wbrew rozkazowi wodza przeciw nieprzyjacielowi walczyli i tych, którzy mimo danego do odwrotu hasła z pola bitwy nie zeszli, niż tych, co chorągiew opuścić lub przed narwalem nieprzyjaciół pierzchnąć z placu boju się odważyli; a dalej, że w pokoju raczej dobrodziejstwami niż szerzeniem bojaźni rządy swe sprawowali, a doznawszy krzywdy, przebaczyć niż dochodzić praw swych woleli.
19. Poświecenie się dla ojczyzny.
a) (Cyceron, Rozm. tusk. l 37; tłumaczył Rykaczewski).
Ileż to razy nietylko* nasi wodzowie, ale zwykli żołnierze biegli na śmierć niewątpliwą? Poległ w bitwie L. Brutus, opierając się powrotowi tyrana, którego był wypędził. Rzucili się na pociski nieprzyjacielskie trzej Decjusze, ojciec walcząc z Latynami1), syn z Etruskami2), wnuk z Pyrrusem3). W jednej wojnie4) zginęli za ojczyznę Scypjonowie* w Hiszpanji*, Emiljusz* Paulus i Geminus pod Kannami, Marcellus pod Wenuzją, Albinus w kraju Latynów, Grakchus w Lukanji*. Miłość bowiem ojczyzny jest tak wielka, że ją nie trwaniem naszego czucia, ale troskliwością o całość ojczyzny mierzymy..
b) (Katon Cenzor u Gell. N. A. III 7).
Wódz punicki w Sycylji* w czasie I-ej wojny punickiej wyszedł naprzeciw wojska rzymskiego i pierwszy zajął wzgórza i dogodnie miejsca. Żołnierze rzymscy weszli w miejsce, gdzie na nich zasadzka i zguba czekała. Wówczas przybył do konsula trybun wojskowy, wskazał na pewna zgubę, grożącą im wobec niedogodności miejsca i osaczenia przez nieprzyjaciół. „Sadze, mówił, że jeśli chcesz sprawę ratować, to musisz wysłać jakichś 400 żołnierzy na te górę i każesz im ją zająć; skoro to nieprzyjaciele zobaczą, co najdzielniejsi i najochotniejsi pospieszą, by im drogę zastąpić i walkę z nimi stoczyć, tak że wszyscy ci 400 bez wątpienia: zginą. Podczas gdy nieprzyjaciele zajęci będą tą walką, ty będziesz miał czas do wyprowadzenia wojska z tego miejsca. Innej drogi do ocalenia niema”. Konsul odpowiedział trybunowi, że mu się ta rada rozważna i trafna wydaje, lecz spytał: „Któż tych 400 żołnierzy poprowadzi na to miejsce przeciw szeregom nieprzyjaciół?”. "Jeśli nikogo innego nie znajdziesz, to zechciej mnie użyć do tego niebezpiecznego przedsięwzięcia; poświęcę życie dla ciebie i rzeczy pospolitej”. Konsul podziękował trybunowi i pochwalił go, poczem trybun z 400 żołnierzami wyruszył na śmierć. Nieprzyjaciele dziwią się ich zuchwalstwu, patrzą dokąd dążą. Ale gdy się okazało, że droga zmierza do zajęcia tej góry, wysyła przeciw nim wódz kartagiński piechotę i jazdę, ludzi najdzielniejszych, jakich miał w wojsku. Żołnierze rzymscy zostali otoczeni, mimo to stawili opór; długo toczyła się niezdecydowana walka, wreszcie przewaga liczebna zwyciężyła. Wszyscy 400 do jednego polegli mieczem przebici lub pociskami zarzuceni. Konsul tymczasem cofnął się na miejsce bezpieczne i wyniosłe5).
1) P. Decjusz Mus, konsul w r. 340, zginął w wojnie z Latynami. .
2) Zginął w r. 295 w bitwie pod Sentinum, w której rozbita została koalicja ludów italskich przeciw Rzymowi.
3) Konsul w r. 279, zginął w bitwie pod Askulum.
4) W II-ej wojnie punickiej.
5) Charakterystyczne dla sposobu myślenia Katona, że nazwiska osób działających nie są wymienione; ów trybun miał się nazywać Kwintus Cecydjusz*. Według innych Labrjusz*. Wypadek zaszedł w r. 258.
VI. WPŁYWY GRECKIE W RZYMIE I WALKA Z NIEMI*.
20. Wpływ greckiej literatury.
(Horacjusz. Listy II, I, 156 -164. tłumaczył Józef Zawirowski)
Podbita Grecja dzikich zwycięzców podbiła
I wieśniaczemu Lacjum przyniosła nauki.
Tak zniknął saturnijski wiersz pozbawion sztuki1).
A polor starł prostactwo; długi czas" atoli
Były i dzisiaj są wsi ślady... Boć powoli
Rzymianin, - z Punijczykiem ukończywszy wojny,
Zwrócił umysł na greckie pisma i spokojny
Jął myśleć, na co zdadzą się Sofokla dzieła
Tespisa i Ajschyla - i chętka go wzięła
Spróbować, czy je godnie przełoży.
1) Rodzima forma wiersza, używana w najstarszych poematach łacińskich.
21. Sceptycyzm religijny w II w. przed Chr.
a) Bogowie.
(Ennjusz*1). Scen. rag. w. 316 nn.).
Twierdziłem zawsze i twierdzić zawsze będę, że istnieje pokolenie bogów i niebian, lecz jestem zdania, że nie troszczą się oni o to, co się dzieje z rodzajem ludzkim. Gdyby się bowiem troszczyli, dobrzeby* się dobrym powodziło, a źle złym, co się jednak nie dzieje.
b) Jowisz
(Ennjusz* Epicharmus 7. wyd. Vahlena).
Jowisz; którego Grecy zwią* powietrzem, wiatrem jest i chmurami; z tych potem deszcz powstaje, a z deszczu zimno; z tego z kolei wiatr i znów powietrze. Wszystko to, o czem* ci mówię, jest Jowiszem, ponieważ wspiera ludzi, miasta i zwierzęta.
c) Wróżbiarze
(Ennjusz*. Scen. rag. w. 310 nn).
Zabobonni wieszcze i bezwstydni wróżbici albo są próżniakami, albo szaleńcami, albo ludźmi, których nędza trapi. Sami dla siebie ścieżyny nie znają, a drugiemu drogę wskazują; od tych, którym bogactwo obiecują, sami zapłaty żądają. Niechże sobie z tych bogactw zabiorą drachmę, a resztę oddadzą. .
(Cyceron. O wróżbiarstwie. II 24).
Znany jest oddawna* żart Katona, który mawiał, iż mu dziwno, że jeden wieszczbiarz, ujrzawszy drugiego, mógł się powstrzymać od śmiechu.
1) Poeta rzymski z II w. przed Chr.
22. Sad Katona Cenzora o Grekach.
(Katon u Plinjusza* Natur. Hist. XXIX, 7, 14)
Powiem ja ci, mój synu Marku, we własciwem* miejscu o tych Grekach, co się o nich dowiedziałem w Atenach i wykażę, że dobrze jest zaglądać do ich książek, ale ich nie zgłębiać. Wysoce niegodziwy to i niemoralny naród; wierzaj mi, bo święte to słowa; gdy nas ten lud naukami swemi* obdarzy, wszystkich popsuje; gorzej jeszcze, jeśli tu
swoich lekarzy przyśle. Sprzysięgli się oni, by wszystkich barbarzyńców lekami swojemu* uśmiercić, i jeszcze za to zapłacić sobie każą, by sobie zaufanie zdobyć i tem* łatwiej ich wytrącić. Nas też barbarzyńcami zowią i jeszcze obrzydliwej aniżeli innych przezywają : „Opikami1)” . Zabraniam ci, synu, zwracać się do lekarzy.
1) Grecka nazwa italskich Osków.
23. Wypędzenie filozofów i retorów z Rzymu.
(Swetonjusz*1), O sławnych mówcach 1).
Także i retoryka, podobnie jak i gramatyka, późna u nas została przyjęta i to nawet nieco trudniej, ponieważ - jak wiadomo - wychodziły zakazy jej uprawiania. Na dowód tego przytoczę starą uchwalę senatu, jak również edykt cenzorów: „Za konsulatu Gajusza Fannjusza* i Marka Walerjusza* MessaIli2), Marek Pomponjusz* pretor zwrócił się do senatu o radę. Mówiona o filozofach i retorach, poczem* w sprawie tej .powzięto uchwalę, aby pretor M. Pamponjusz* baczył i starał się w sposób, jaki będzie uważał za zgodny z interesem Rzeczy pospolitej i własnem* przekonaniem, by ludzie ci nie bawili w Rzymie”. W tej samej sprawie po upływie pewnego czasu cenzorowie Gnejusz Domicjusz Ahenobarbus i Lucjusz Licynjusz* Krassus, wydali następujący edykt: „Doniesiono nam, że pewni ludzie, którzy nazwali się retorami łacińskimi, zaprowadzili nowy rodzaj nauki i młodzież schodzi się do ich szkoły. Przodkowie nasi oznaczyli, czego się mają uczyć ich dzieci i do jakich szkól uczęszczać. Te zaś nowości, które się wprowadza wbrew przyzwyczajeniu i obyczajowi przodków, nie budzą zaufania i nie wydają się odpowiednie. Dlatego i tym, którzy te szkoły utrzymują i tym, którzy do nich zwykli uczęszczać, zmuszeni jesteśmy objawi nasze zdanie, że nam się to niepodoba”.
A przecież nauka ta okazała się użyteczną i godziwą i wielu się jej poświęciło i dla osobistej korzyści i dla sławy.
1) Historyk rzymski z początków II w. po Chr. 2) t. j. w r. 161 przed Chr.
24. Rola dziejowa Greków a Rzymian.
(Wergiljusz*, Eneida VI, w. 878-885. w przekładzie L. Dmochowskiego).
Drudzy miedź czuciem natchną wyborni rzeźbiarze
I marmurom potrafią dać żyjące twarze;
Wytworniej mówić będą, i pod cyrkla władzą,
Wschody gwiazd i niebieskie obroty poddadzą:
Ty pomnij Rzymianinie w twój rząd zając ludy,
Taki twój kunszt, te będą godne ciebie trudy,
Pokój świata mądremi* prawami utworzyć.
Przebaczać ukorzonym, a zuchwałych korzyć.