Cyprian Kamil Norwid Vade Mecum


Vade-Mecum

TYM, Z KTÓRYMI BŁOGO, POUFNIE I CZĘSTO ROZMAWIAŁEM, POŚWIĘCAM I POSYŁAM

C.N.

Za wstęp

(Ogólniki)

1

Gdy z wiosną życia duch Artysta

Poi się jej tchem jak motyle,

Wolno mu mówić tylko tyle:

"Z i e m i a j e s t k r ą g ł a j e s t k u l i s t a!"

2

Lecz gdy późniejszych chłodów dreszcze

Drzewem wzruszą - i kwiatki zlecą -

Wtedy dodawać trzeba jeszcze:

"U b i e g u n ó w - s p ł a s z c z o n a n i e c o..."

3

Ponad wszystkie wasze uroki -

Ty! poezjo, i ty wymowo -

Jeden wiecznie będzie wysoki:

* * * * * * * * *

O d p o w i e d n i e d a ć r z e c z y s ł o w o!

VADE - MECUM

Klaskaniem mając obrzękłe prawice,

Znudzony pieśnią, lud wołał o czyny;

Wzdychały jeszcze dorodne wawrzyny,

Konary swymi wietrząc błyskawice.

Było w Ojczyźnie laurowo i ciemno

I już ni miejsca dawano, ni godzin

Dla nieczekanych powić i narodzin,

Gdy Boży-palec zaświtał nade mną;

Nie zdając liczby z rzeczy, które czyni,

Żyć mi rozkazał w żywota pustyni!

*

Dlatego od was... o! laury, nie wziąłem

Listka jednego, ni ząbeczka w liściu,

prócz może cieniu chłodnego nad czołem

(Co nie należy wam, lecz - słońca przyściu...).

Nie wziąłem od was nic, o! wielkoludy,

Prócz dróg zarosłych w piołun, mech i szalej,

Prócz ziemi, klątwą spalonej, i nudy...

Samotny wszedłem i sam błądzę dalej.

*

Po-obracanych w przeszłość nie pojętę -

A uwielbionę - spotkałem niemało!

W ostrogi rdzawe utrafiałem piętę

W ścieżkach, gdzie zbitych kul sporo padało.

Nieraz Obyczaj stary zawadziłem,

Z wyszczérzonymi na jutrznię zębami,

Odziewający się na głowę pyłem,

By noc przedłużył, nie zerwał ze snami.

*

Niewiast, zaklętych w umarłe formuły,

Spotkałem tysiąc; i było mi smętno,

Że wdzięków tyle widziałem - nieczuły!

Źrenicą na nie patrząc bez-namiętną.

Tej, tamtej rękę tknąwszy marmurowę,

Wzruszyłem fałdy ubrania kamienne,

A motyl nocny wzleciał jej nad głowę,

Zadrżał i upadł... i odeszły - senne...

*

I nic... nie wziąłem od nich w serca wnętrze,

Stawszy się ku nim - jak one - bezwładny,

Tak samo grzeczny i zarówno ż a d n y,

Że aż mi coraz szczęście niepojętsze!

- Czemu? dlaczego? w przesytu-Niedzielę

Przyszedłem witać i żegnać... tak wiele?

Nic nie uniósłszy na sercu - prócz szaty -

Pytać was - nie chcę i nie raczę: KATY!...

*

Piszę - ot! czasem... piszę NA BABYLON

DO JERUZALEM! - i dochodzą listy -

To zaś mi mniejsza, czy bywam omylon

Albo nie?... piszę pamiętnik artysty,

Ogryzmolony i w sobie pochylon -

Obłędny!... ależ - wielce rzeczywisty!

. . . . . . .

*

Syn - minie pismo, lecz ty spomnisz, wnuku,

Co znika dzisiaj (iż czytane pędem)

Za panowania Panteizmu-druku,

Pod ołowianej litery urzędem;

I jak zdarzało się na rzymskim bruku,

Mając pod stopy katakomb korytarz,

Nad czołem słońce i jaw, ufny w błędzie -

Tak znów odczyta o n, co ty dziś czytasz,

Ale on spomni mnie... bo mnie nie będzie!

II. PRZESZŁOŚĆ

1

Nie Bóg stworzył p r z e s z ł o ś ć, i śmierć, i cierpienia,

Lecz ów, co prawa rwie;

Więc - nieznośne mu dnie;

Więc, czując złe, chciał odepchnąć s p o m n i e n i a !

2

Acz nie byłże jak dziecko, co wozem leci,

Powiadając: "O! dąb

Ucieka!... w lasu głąb..."

- Gdy dąb stoi, wóz z sobą unosi dzieci.

3

P r z e s z ł o ś ć jest i d z i ś, tylko cokolwiek daléj:

Za kołami to wieś,

Nie - jakieś tam... c ó ś, g d z i e ś,

G d z i e n i g d y l u d z i e n i e b y w a l i !...

III. SOCJALIZM

1

Ludzie - choć kształtem r a s napiętnowani,

Z wykrzywianymi r ó ż n ą m o w ą wargi -

Głoszą: że oto ź l i już i w y b r a n i,

Że już h o s a n n a tylko albo skargi...

- Że Pyton-stary zrzucon do otchłani:

Grosz? - że symbolem już; harmonią? - targi!

2

Och! nie skończona jeszcze? Dziejów praca -

Jak bryły w górę ciągnięcie ramieniem;

Umknij - a już ci znów na piersi wraca,

Przysiądź, a głowę zetrze ci brzemieniem...

- O! nie skończona jeszcze Dziejów praca,

Nie-prze-palony jeszcze glob - Sumieniem!

IV. POSĄG I OBUWIE

I

Ateński szewc mówił do rzeźbiarza -

Rozprawiającego jakby Plato -

"Myślenie nic przez się nie utwarza,

Zabija czas!..." Rzeźbiarz jemu na to:

II

"O wieczności ja dlatego mówię,

Że pod dłutem zwieczniają się chwile;

Posąg zwykle trwa lat dwakroć tyle,

Ile godzin trwa twoje obuwie!..."

V. HARMONIA

I

I nerwów gra, i współ-zachwycenie,

I tożsamość humoru

Łączą ludzi bez sporu -

Lecz b e z w a l k i nie łączy s u m i e n i e !

II

Trudne z łatwym w przeciwne dwie strony

Rozerwą wprzód człowieka,

Nim harmonii doczeka -

Odepchną wprzód, gdzie zmarłych miliony.

III

W gwiazd harmonię poglądać weseléj

Przez wiele lat samotnych,

Niż - w źrenicach błyskotnych -

Wyczytać raz co? serca rozdzieli!...

VI. W WERONIE

I

Nad Kapuletich i Montekich domem,

Spłukane dészczem, poruszone gromem,

Łagodne oko błękitu;

II

Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów,

Na rozwalone bramy do ogrodów -

I gwiazdę zrzuca ze szczytu;

III

Cyprysy mówią, że to dla Julietty,

Że dla Romea - ta łza znad planety

Spada... i groby przecieka;

IV

A ludzie mówią, i mówią uczenie,

Że to nie łzy są, ale że kamienie,

I - że nikt na nie... nie czeka!

VII. ADDIO!

I

"Jeśli ty mnie szukasz? - P r a w d a woła -

To z namiętnościami czasowémi

Węzeł swój roztargnij, synu ziemi!

Bo nie dojrzysz i cieniu mego zgoła..."

II

Silna na to zakrzyknie P o p u l a r n o ś ć :

"Chodź! z namiętnościami czasowémi

Złącz się, opieszały synu ziemi:

Ja? nazywam się c z y n n o ś ć, Prawda?... m a r n o ś ć!"

III

Bądźcież zdrowe, obiedwie - do widzenia!

Mnie wołają sny na mech cmentarny;

Ani widzieć chcę tej Prawdy marnéj,

Ni tej Popularności - bez sumienia.

VIII. LIRYKA I DRUK

I

Ty powiadasz: "Śpiewam miłosny rym..."

Myślisz? że mnie oszukasz:

Nie czuję strun, drżących pod palcem twym,

Jesteś poezji drukarz!

II

Liry nie zwij rzeczą w pieśni wtórą,

Do przygrawek!... nie - ona

Dlań jak żywemu orłu pióro -

Aż z krwią nierozłączona!

III

Treść wypowiész bez liry udziału;

Lecz dać duchowi ducha,

Myśli myśl - to tylko ciało ciału;

Cóż z tego? - martwość głucha!...

IV

Handlarz także odda grosz zwierzony,

Lecz nie odda wesela -

Nie uściśnie ręki zawściągnionéj;

Maszże w nim przyjaciela?

V

O! żar słowa i treści rozsądek,

I niech sumienia berło

W muzykalny łączą się porządek

Słowem każdym, jak perłą;

VI

Poznam wtedy - przez drżące powietrze

Pod gestem ręki próżnéj -

Że od widzialnych strun struny letsze

Są i lir... rodzaj różny.

IX. CIEMNOŚĆ

I

Ty skarżysz się na ciemność mojej mowy,

-- Czy też świécę zapalałeś s a m ?

Czy sługa ci zawsze niósł pokojowy

Światłość?... patrz - że ja cię lepiej znam.

II

Knot, gdy obejmiesz iskrą, wkoło płonie,

Grzeje wosk, a ten kulą wstawa

I w biegunie jej nagle tonie;

Światłość jego jest mdła - bladawa -

III

Już - już mniemasz, że zgaśnie, skoro z dołu

Ciecz rozgrzana światło pochłonie -

Wiary trzeba - nie dość skry i popiołu...

Wiarę dałeś?... patrz -- patrz, jak płonie!...

IV

Podobnie są i słowa me, o! człeku,

A Ty im skąpisz chwili marnéj,

Nim - rozgrzawszy pierwej zimnotę wieku -

Płomień w niebo rzucą - ofiarny.

X. CZYNOWNIKI

1

C z y n o w n i k ó w ! - o! czynowników

Naspotykałem w życiu dużo;

Nie pomnę liczby ich guzików

Ani ku czemu wszystkie służą? -

2

To wiem tylko: że świat się zmienia,

Wojen bronie i natarć szyki,

Chorągwie ludów i natchnienia -

A oni zawsze c z y n o w n i k i !

3

Zrywa się morze, jak słup solny,

I hurragan nim miota dziki,

I sądnych trąb zagrzmiał hymn wolny:

A oni?... jeszcze czynowniki!

4

Zielenią strojne dawniej góry

Zmienia nawałność w step Afryki,

Warownie nikną... i mundury!...

- Oni?... z d é m i s j ą - c z y n o w n i k i.

XI. PIELGRZYM

I

Nad stanami jest i s t a n ó w - s t a n,

Jako wierza nad płaskie domy

Stércząca w chmury...

II

Wy myślicie, że i ja nie Pan,

Dlatego że dom mój ruchomy

Z wielbłądziej skóry

III

Przecież ja aż w nieba łonie trwam,

Gdy ono duszę mą porywa,

Jak piramidę!

IV

Przecież i ja z i e m i t y l e m a m,

I l e j e j s t o p a m a p o k r y w a,

D o p o k ą d i d ę !...

XII. SZCZĘŚCIE

Szczęsny! kto, będąc mężem znakomitym,

Otrzyma order o późnej siwiźnie;

Lecz - szczęsny dwakroć, kto ma córki przy tym,

Bo na cóż? zdadzą się wstążki... mężczyźnie!

Dlatego byłby - nad wszystkie - zaszczytem

Order p o d w i ą z k i lub z ł o t e j - o s t r o g i,

Gdyby!... dawano oba... w liczbie mnogiéj.*

*Dekoracje zdają się być zawsze dowodem b r a k u a l b o f a ł s z u

j a w n o ś c i w s p o ł e c z e ń s t w i e; z tej to przyczyny

najmniej ich w Anglii widać, a najwięcej w Rosji. [Przyp. Norwida]

XIII. LARWA

1

Na śliskim bruku w Londynie,

W mgle - podksiężycowéj, białéj,

Niejedna postać cię minie,

Lecz ty ją wspomnisz, struchlały.

2

Czoło ma w cierniu? czy w brudzie?

Rozeznać tego nie można;

Poszepty z Niebem o cudzie

W wargach... czy? piana bezbożna!...

3

Rzekłbyś, że to Biblii księga

Zataczająca się w błocie -

Po którą nikt już nie sięga,

Iż nie czas myśleć... o cnocie!

4

R o z p a c z i p i e n i ą d z - dwa słowa -

Łyskają bielmem jej źrenic.

Skąd idzie?... sobie to chowa,

Gdzie idzie?... zapewne - gdzie n i c!

5

Takiej - to podobna jędzy

Ludzkość, co płacze dziś i drwi;

- Jak historia?... wie tylko: "k r w i!..."

Jak społeczność?... tylko - "p i e n i ę d z y!..."

XIV. LITOŚĆ

Gdy płyną ł z y, chustką je ocierają;

Gdy k r e w płynie, z gąbkami pospieszają -

Ale gdy d u c h sączy się pod uciskiem,

Nie nadbiegną piérwej z ręką szczérą,

Aż Bóg to otrze sam - piorunów błyskiem -

Wtenczas dopiéro!...

XV. SFINKS [II]

Zastąpił mi raz Sfinks u ciemnej skały,

Gdzie jak zbójca, celnik lub człowiek biedny

" P r a w d !" - wołając, wciąż prawd zgłodniały,

Nie dawa gościom tchu;

*

- "C z ł o w i e k ?... j e s t t o k a p ł a n b e z - w i e d n y

i n i e d o j r z a ł y..." --

Odpowiedziałem mu.

*

Alić - o! dziwy...

Sfinks się cofnął grzbietem do skały:

- Przemknąłem żywy!

XVI. NARCYZ

I

N a r c y z - w siebie wpatrzon przyjemnie -

"Zważ! - wyzywał - wszelki człowiecze:

Cóż? nad Grecję (bo cóż - nade mnie)."

- E c h o jemu przeto odrzecze:

II

"Te nimfea i to jezioro,

I safirowych głębie stoków,

Nie same się z twej Grecji biorą,

Lecz - ze światła, chmur i obłoków...

III

Postać twoja, zważ - ile? drżąca,

Lubo pozierasz w wody czyste -

- Źwierciadlanność idzie aż z s ł o ń c a !

Dno jedynie - stale-o j c z y s t e."

XVII. WIEŚ

I

O! wsi, biała - atłasem kwiatów jabłoni

Jako oblubienica,

U zwierciadeł księżyca,

Wy-marzająca cóś na ustroni

O jutrze tajemniczym,

O nieodgadnionym-niczym!...

II

Twoja p r z e s z ł o ś ć?... to wczora,

A p r z y s z ł o ś c i?... Ty nie łamiesz głową,

Zawsze - u ciebie p o r a:

W-czasów Królowo!...

III

Zawsze Ty u s i e b i e, jak umysł zdrów:

Czy w oliwnym kraju posuchy,

Czy w brzóz zieleni... złocie - mchów,

Jak gajowe rozkoszna duchy.

- Tobie! zda się, iż wieków wydąża praca,

Jak trzoda jałówce błędnéj,

Gdy ku Tobie i sam pasterz nawraca

Tłum nie-ogłędny...

IV

Alić oto strach milczkiem nadbiega blisko...

W górach kędyś prysnęły lody:

Stu chat zalane już ognisko,

Jeziorami - ogrody!

Brudne fale przez mur cmentarza

Przerzucają trumny ciężkiémi,

Pławią dęby wyrwane z ziemi...

Cisza - dwakroć przeraża.

V

Lecz o górnych tam!... kto? myślił lodach,

Modre przecierając szyby;

O czerwonych prędzej jagodach

Lub gdzie? węźlą się grzyby -

. . . . . . . . . . .

Ach!... czy nie ma już miejsca na świecie

Dla n i e w i n n o ś c i?

I kiedyż?... zapomną o p o w i e c i e

P l a g i l u d z k o ś c i!

XVIII. NATURALIA

I

Jeśli ogrodowych roślin życie

Ma, sobie właściwą, republikę -

To s y m p a t i e tam są za krytykę,

N o s t a l g i a - za pieśń i lirykę,

A kuchcika nóż lub gradobicie

Całą reformują politykę!

II

Wszystko się więc dzieje n a t u r a l n i e

I chemicznie wszystko się odbywa -

I rzeczpospolita jest szczęśliwa:

Ni ościennych w pomoc sił przyzywa.

- Radość tam niewielka... lecz i żal - nie:

Co dziś dojrzy?... jutro kuchcik zrywa!

XIX. STOLICA

I

O! ulico, ulico...

Miast, nad którymi k r z y ż;

Szyby twoje skrzą się i świécą

Jak źrenice kota, łowiąc mysz.

II

Przechodniów tłum, ożałobionych czarno

(W b a r w i e s t o i k ó w),

Ale wydąża każdy, że aż parno

Wśród omijań i krzyków.

III

Ruchy dwa i gesty - dwa tylko:

Fabrykantów, ścigających c ó ś z rozpaczą,

I pokwitowanych z prac, przed chwilką,

Co tryumfem się raczą...

IV

Konwulsje dwie i dwa obrazy:

Zakupionego - z góry n i e b a ,

Lub fabrycznej e k s t a z y -

O... kęs chleba.

V

- Idzie Arab, z kapłańskim ruszeniem głowy,

Wśród chmurnego promieniejąc tłoku;

Biały, jak statua z kości słoniowej -

Pojrzę nań... wytchnę o k u !

VI

Idzie pogrzeb, w ulice spływa boczne

Nie-pogwałconym krokiem;

W ślad mu pójdę, g e s t e m wypocznę,

Wypocznę -- o k i e m !'

VII

Lub - nie patrząc na niedobliźnionych bliźnich lica -

Utonę myślą wzwyż;

- Na lazurze balon się rozświéca;

W obłokach?... k r z y ż !

XX. SPECJALNOŚCI

I

Czemu? ten świat nie - jako Eden;

Czemu nie - Ideałem?

- Słuchaj, d w ó c h ludzi znałem:

Ach! z tych dwóch... cóż byłby za j e d e n !

II

Bo pierwszy z nich - choć zabił dziécię

Niegodnym wychowaniem:

Pił, kłął, żył w kości graniem -

"N a j l e p s z e s e r c e m i a ł n a ś w i e c i e !"

III

Bo drugi znów dobrego słowa

Nie był wart, lecz mówiono -

Jak o pierwszym: "t o, p o n o,

N a j l e p s z a w ś w i e c i e g ł o w a !"

IV

Więc stąd to świat nie jest jak Eden!

Ale będzie... gdy głowy

Wnijdą na swe tułowy.

- Choć nie zawsze z dwóch byłby choć jeden!...

[XXI, XXII, XXIII]

[W autografie brak tych trzech utworów]

XXIV. SIEROCTWO

I

Mówią, że postęp nas bogaci co wiek

- Bardzo mi to jest miło i przyjemnie -

Niestety! co dnia mniej cieszę się ze mnie,

Śmiertelny człowiek!

II

Cywilizacji dwie widzę ustawnie:

Jedna, chce wszystko o d k r y w a ć na serio,

Druga, chce wszystko p o k r y w a ć zabawnie,

Świetną liberią!...

III

Odkrywająca?... wciąż idzie do słońca,

"C z e k a j c i e ! - mówiąc pokoleniom - b o w i e m,

G d y s z e r e g o d k r y ć m y c h s p e ł n i ę d o k o ń c a,

C o ś - i w a m p o w i e m !...

IV

Zakrywająca?... cieszy znów inaczéj -

Pokaż jej łez zdrój?... ona odpowiada:

"n i e t r z e b a z w a ż a ć n a t o... c o ? t o z n a c z y !...

M o ż e... d e s z c z p a d a."

V

Dwie takie błogie mając opiekunki,

Ludzkość w sieroctwie znikłaby głębokiém,

Gdyby glob nie był ramieniem piastunki;

Słońce?... jej okiem!...

XXV. WAKACJE

Spotykam Wodza -- pytam: "Jakie nowiny? -

I co? się dzieje..."

On mi na to: "E p o k a... z a m k n i ę ł a c z y n y

W - c z a s ó w k o l e j e;

N i e r o b i s i ę n i c..." To usłyszawszy, zboczę

(Szemrząc nieśmiele):

Że, cóś, widać są Wodze na d n i r o b o c z e

I - na n i e d z i e l e!

XXVI. CZEMU NIE W CHÓRZE?

I

Śpiewają wciąż wybrani,

U żłobu, gdzie jest B ó g;

Lecz milczą zadyszani,

Wbiegając w próg...

II

A cóż dopiéro? owi,

Co ledwo wbiegli w wieś?

Gdzie jeszcze ucho łowi

N i e w i n n i ą t r z e ź !...

III

Śpiewajcież, o! wybrani,

U żłobu, gdzie jest Bóg;

Mnie jeszcze ucho rani

Pogoni róg...

IV

Śpiewajcież, w chór zebrani -

Ja? zmięszać mógłbym śpiew

Tryumfującej litanii;

Jam widział k r e w !...

XXVII. MISTYCYZM

I

Mistyk? jest błędnym - pewno!

Więc i m i s t y c y z m nie istnieje?

Tylko jest próżnią rzewną,

Snem - nim roz-dnieje!...

II

Góral? na Alpów szczycie

Jeżeli się zabłąka w chmurę -

Czy wątpi o jej bycie

* * * * * * *

Błądząc - po wtóre?

XXVIII. SATURNALIA

Na filozofię moralność się gniewa,

A na moralność - filozofia, niemniej

Swarliwa, ognie i dymy wyziewa;

Te - coraz jaśniej, owe - coraz ciemniej.

*

"- Ja? (filozofia mówi) jestem, która

Bez moralności-praktyk się obchodzę."

"- Jak ja?... bez ciebie!..." - jej odwrzaśnie wtóra.

*

"Milczcie! - zawoła któś - kijem was zgodzę,

Przeto iż wczora syn mi się narodził:

Gdyby więc swar ów potrwać miał tak długo,

Jak długo syn mój by do szkoły chodził,

To minąłby się i z jedną,i z drugą!"

*

Tu mąż (nazwany mężem poświęcenia)

Zrobił uwagę: że p o s t ę p przed wszystkiem,

Że więc nie ma co szczędzić pokolenia,

Lub - w braku z a s a d - wyprawić je z świstkiem!!

XXIX. OBOJĘTNOŚĆ

I

Jeśliś zdradzony w życiu k i l k a razy,

Och! jakiż to wielki ból...

Współczuję skargę twą ponad wyrazy:

Łez moich tyś Pan! tyś król!

II

Lecz skoro w roku zdradzili cię ludzie

T r z y s t a - s z e ś ć d z i e s i ą t y - r a z ?...

Serca mi nie stać i byłbym w obłudzie,

Nie będąc głuchym, jak głaz.

III

I m m n i e j k t o z d r a d z a n , t y m s r o ż e j

z d r a d z o n y !-

Lecz kto nie doznał - jak zdrad:

Męczeńskich nie dość mu palm i korony,

Nad które cóż? dawa świat...

XXX. FATUM

I

Jak dziki zwierz przyszło N i e s z c z ę ś c i e do człowieka

I zatopiło weń fatalne oczy -

- Czeka - -

Czy człowiek zboczy?

II

Lecz on odejrzał mu - jak gdy artysta

Mierzy swojego kształt modelu -

I spostrzegło, że on patrzy - c o ? skorzysta

na swym nieprzyjacielu:

I zachwiało się całą postaci wagą

- - I nie ma go!

XXXI. "RUSZAJ Z BOGIEM"

I

Przyszedł ktoś kiedyś i stanął pod progiem,

Mówiąc: "bez chleba dziś jestem!..."

- Lecz odrzeczono mu słowem i giestem:

"R u s z a j ż e z B o g i e m !..."

II

Więc dalej ruszył po takiej nauce,

Westchnąwszy w sobie:

"Zaprawdę, nie wiem, co teraz już zrobię,

Tu zaś nie wrócę..."

III

I lata przeszły; chleb znowu był tanim --

Raz księdza w drodze spotyka,

Który szedł z B o g i e m do paralityka;

R u s z a on za nim:

IV

Idzie - z drogę wskazują im wprawni

Ludzie (bo duża parafia) -

Aż oto patrzy, że w miejsce utrafia,

Gdzie żebrał dawniéj...

V

Więc nie wszedł w dom ów, tylko kląkł na progu,

Wołając: "Wszechmocny Panie!

Zmiłuj się nad nim, może nie był w stanie;

Któż równy Bogu?...

VI

Nie powiem dalej, bo może przelęknę -

To nadmienię tylko jeszcze:

Że nie zmyślili sobie tego wieszcze...

Bo zbyt jest piękne!

XXXII. WIERNY-PORTRET

Malarz, skończywszy Tassa wizerunek

Owinionego w aksamitnej szubie,

Pyta - co? w dziele oceniam i lubię...

*

"Lubię - s p ł a c o n y r z e t e l n i e r a c h u n e k

I d e l i k a t n o ś ć A b r a h a m a s ł a w i ę ,

Ż e n i e t k n ą ł s z u b y , g d y j ą m i a ł w

z a s t a w i e ..."*

* Objaśnienie do powyższego wiersza (według autografu Torquata): "Io

sottoscritto dichiaro d'aver debito col signor Abraham Levy, di

venticinque lire per quali ritiene in pegno una giuba di mio padre,

sei camice, quattro lenzoli e due tovaglie.

A di 2 di marzo del 1570. Torquato Tasso" [Przyp. Norwida]

XXXIII

[W autografie brak tytułu i tekstu]

XXXIV VANITAS

 Francuzom minister-oświecenia,
 Że są najmędrsi, co rok głosi;
 Anglik nie mniej sam się się ocenia,
 Choć Włoch porównań nie znosi! -
 
 Żydzi jako wśród sosen cedry
 Celnymi są - ale Niemcowi
 Wykłada to doktór z katedry,
 Co zwietrzył i Moskal nim się dowié!
 
 Grek ma więcej świetnych w dziejach kart
 Niż łez... w mogile -
 U Polaka tyle Węgrów wart,
 Tyle!... co Termopile...
 
 Temu gwoli Chińczyk się być mniema
 Za utwierdzonego w środku globu;
 I sposobu wyraźnie na to nie ma,
 I wyraźnie nie ma już sposobu
 
 Rozeznać, co? prawdą, co? zwyczajem,
 Pókąd zdania nie będą nieco szczersze -
 I przestaną pomiatać się nawzajem
 Wszystkie ludy - nad wszystkie... pierwsze!

XXXV. IRONIA

I

Żeby to można arcydzieło

Dłutem wyprowadzić z grubych brył

I żeby dłuto nie zgrzytnęło

Ni młot je ustawnie bił a bił!...

II

Żeby to tchem samym harmonii

Można było kręcić wozów oś;

I bez s-krzypnięcia wstecz ironii,

Żeby się udało zrobić coś...

III

Och! jakże s p a ł b y s o b i e c z ł o w i e k

W y ż s z y nad skargi ustawiczne;

Lecz cóż? gdy jeszcze i u powiek

Roz-siędą się sny ironiczne!!...

IV

Uczucie zwiedza bez ironii

Szlaki b i t e c u d z y m c i e r p i e n i e m;

Lecz kto był pierwej tam, wié o niéj,

Że jest - koniecznym bytu cieniem.

V

Ty myślisz może, że wiek złoty,

Bez walk, sam przyjdzie do ludzkości? -

A gdzież?... powiodą piérw t e c n o t y,

O d k t ó r y c h c o f a s t r a c h ś m i e s z n o ś c i!...

XXXVI. POWIEŚĆ

1

Opiszę najprzód mego bohatera,

Jak wchodzi do szkół i chłostę pobiera:

Z zadowoleniem wielkim czytelników,

Przeczuwających p o w i e ś ć - n a r o d o w ą,

Pełną cybuchów, facecyj i krzyków...

(Nie dokończoną wciąż, więc zawsze nową!)

2

Gdzieniegdzie f a r s ę dwuznaczną, francuską,

Przebiorę w kontusz; indziej p r z y p o w i a s t k ę

G b u r n ą osłonię wełnianą krakuską:

Rozegżę starców i spłonę niewiastkę;

Tymczasem h e r o s wnijdzie w armię ruską

I już dobiegnie rangi oficera...

(Gdy młodszy jego brat chłostę pobiera!)

3

Tu zrobię małe - lecz rzewne - zboczenie,

Wracając na wieś mego bohatera;

Opiszę kuchnię: sosy i korzenie,

I jak się złoty hydromel podbiera;

Pannę ośpiewam, gdy swe łzy ociera,

Potem znów ucztę i znów rozrzewienie!

4

Końca takowej nie ma odysei,

Przeprowadzonej krwią przez pokolenia;

Wiersz każdy z wierszem, jak krańce alei,

W perspektywiczne z-wieją się odcienia,

Lipowym z góry osypując kwiatem

Przechadzające tam i sam... istnienia -

Cichość... gdzieniegdzie śmiech... lub groźba batem.

5

I - jako w Danta piekle narodowym

(Więcej toskańskim niż sama Florencja!) -

Tak - w mojej pieśni - zamiotem wirowym

Zbierze się cała poezji esencja:

Czytelnik kichnie?... niechaj będzie zdrowym!

(Z tego jest respekt starszych i atencja...)

6

Lecz! pod stopami drżą mi sarkofagi,

Wzdryga się Niebo i piorun rozlega:

Że pióro więcej miałoby powagi,

Bielejąc martwo gdzieś u stawu brzega!

Tam - podjąłby je d z i k i c h ł o p i e c n a g i,

Nie-u k s z t a ł c o n y l i t e r a t ... kolega!...

XXXVII. SYBERIE

1

Pod-biegunowi! na dziejów-odłogu,

Gdzie całe dnie

Niebo się zdaje przypominać Bogu:

"Z i m n o i m n i e!..."

2

- Wrócicież kiedy? i którzy? i jacy?

Z śmiertelnych prób:

W drugą Syberię - pieniędzy i pracy -

Gdzie wolnym-grób!

3

Lub pierw, czy? obie takowe Syberie

- Newoli dwóch -

Odepchnie nogą, jak stare liberie,

Wielki-Pan... Duch!

* * * * * *

XXXVIII. ZAWODY

1

Bydło zjada kwiatów pąk młody,

Nie myśląc o owocu stracie...

- Uskarżacie się na zawody:

Na bydło się nie uskarżacie!...

2

Zawodów treść w naturze leży;

Serce dotrzymać lubi... więcej,

Więcej zawsze niż się należy -

Niżli przyrzekło najgoręcej!...

3

Uszanujcież ten kwiat sercowy,

Tę - szlachetność, co chce być zbytkiem;

Lub obietnic przyjmjcie połowy -

A zawód sam będzie nabytkiem!

4

Tego ja nie zwę ogrodnikiem,

Co w pośpiechu otrząsnął kwiaty,

By z jesienią stał się nędznikiem

I klął ogród, że niebogaty.

5

Tego zowię ja rozpustnikiem,

Choćby w progu ubogiej chaty

Nie podzielał się ucztą z nikim -

- Bo i j a b ł o ń - c n ó t ma swe kwiaty!

XXXIX. CENTAURY

Dla cnót, dla zasług, dla czynów powszednich

Niebo ma nagród mnóstwo odpowiednich,

A innym każda dyjademem świéci;

Nawet i cacka różne są dla dzieci!

Lecz pokolenia na wyspach zdziczałe,

Gdzie umysł twardym skamieniał odłogiem,

Wszystko, co nie jest - jak poziom ich - małe,

Umieją tylko zwać P a n e m! zwać B o g i e m!

Różniec tam nie ma... zaś ludzi się ceni,

Czy d o ś c i g n i e n i ? ? albo p r z e ś c i g n i e n i ? ?

XL. CENZOR-KRYTYK

I

Noszą pióra na głowach dzicy -

Takie téż jest i twoje pióro,

Skoro nie wiész nawet różnicy

Między k r y t y k ą a c e n z u r ą.

II

Drugiej niwa - czy złą, czy żyzną -

Nigdy własną!... lecz pierwszej siły

Są jej własne, są jej spuścizną

Po tych, co dzieła ich przeżyły!

III

Skądże zaś? moc twoja się wzięła,

Rajco! efemerycznych sporów:

A u t o r ó w s ą d z ą i c h d z i e ł a,

Nie - a u t o r z y a u t o r ó w!

IV

Bo i różnica by zginęła:

Co? gościnny druh, a co? szynkarz;

Pamfletami byłyby dzieła,

Krytykiem?... byłby pojedynkarz!

XLI. KRÓLESTWO

1

Na probierczy kamień dość przeszłości;

Było jej dość, by sprawdzić, co? boli -

Więc nie słuchaj, co dziś o w o l n o ś c i

Mówią - co dziś mówią o n i e w o l i;

2

Kto czyniłby to przez całe życie,

Co sam tylko dla siebie uchwalał,

Nie dopiąłby on nic należycie,

Lecz gryzłby się, jak Neron, i szalał.

3

Kto zaś nigdy nic po woli własnéj

Nie spełniłby, nic - o własnym skrzydle,

W widnokrężek coraz więcej ciasny

Zakląłby się i spętał, jak bydlę!

4

Lecz ten z wszystkich nieudolny lekarz,

Kto, nie wiedząc, z chorób leczyć którą?

Pomięsza dwie - nie: m ę d r z e c ! - a p t e k a r z !

- Prawda? nie jest p r z e c i w i e ń s t w m i k s t u r ą...

5

Orzeł? nie jest pół-żółwiem, pół-gromem,

Słońce? nie jest pół-dniem, a pół-nocą,

Spokój? nie jest pół-trumną, pół-domem,

Łzy? nie dészcz są, choć jak dészcz wilgocą.

6

Nie niewola ni wolność - są w stanie

Uszczęśliwić cię... nie! - tyś osobą:

Udziałem twym więcej!... p a n o w a n i e

N a d w s z y s t k i m n a ś w i e c i e - i n a d s o b ą.

XLII. IDEE I PRAWDA

I

Na wysokościach myślenia jest sfera,

Skąd widok stromy -

Mąci się w głowie i na zawrót zbiera;

W chmurach - na gromy.

- Płakałbyś może, lecz łzę wiatr ociera

Piérw, nim błysnęła -

Po cóż się wdzierać, gdzie światy są zera,

Pył - arcydzieła?!...

II

Zły anioł jednak uniósł ECCE-HOMO

Na opok szczyty,

Gdzie - stojąc jeden i patrzając stromo -

Człek... gardzi byty.

- Jakoby wyrwał się z jawu, kryjomo,

Skrzydły nikłémi,

I mierzyć chciał się sam - z swoją widomą

Wagą... na ziemi.

III

I ściągałby go magnetyzm globowy

W sfery dotkliwe,

Gdzie nie doświadcza nic zawrotów głowy -

Nic!... co - szczęśliwe.

- Aż wielki smętek lub kamień grobowy

Z tych sfer, bezpiecznych,

Wypchnie znów na szczyt myślenia budowy

W obłęd dróg mlecznych.

IV

Bo w górze g r ó b j e s t i d e o m człowieka,

W dole - g r ó b - c i a ł u;

I nieraz s z c z y t n e wczorajszego wieka,

Dziś tyczé kału...

* * * * * * * * *

Prawda się r a z e m d o c h o d z i i c z e k a !

XLII. PURYTANIZM

(Z LISTU DO M. S. )

Na p u r y t a n i z m, jak na rzecz obrzydłą,

Czemu? się gniéwam (pytasz); primo: wcale

Że się nie gniewam na najczystsze mydło -

Którego p i a n ę, to jest w a r t o ś ć, chwalę -

Pozwól mi tylko gęsiém skréślić piórem

(Które pluskało się przez żywot cały),

Że mydło nie jest rzeziebnym marmurem;

Dobre na bańki, nie - na i d e a ł y!

*

Zaś ideały są wryte, jak czyny -

Cokolwiek o nich trzyma gmin obecny,

Robiąc swych w i e l k i c h m ę ż ó w z s t e a r y n y *

( S p o s ó b d o ś ć t a n i , a l e b a r d z i e j n i e - c n y).

*

Słowem - że w mydło wierzę niezachwianie;

Lecz gdyby kto chciał, abym przez to samo

Wziął się do pracy: stawić z nim mieszkanie

Bogów - gościnne tryumfalną bramą -

Z tak niesłychanie przeczystej materii -

Jak p u r y t a n i z m - to... zrobiłbym może

Nie kościół, ale... utrapienie Boże -

Alabastrowe, jak śniegi Syberii!

*

I byłbym biały, jak owa dziewica

Biała, w szelestnéj sukni atłasowéj,

Mająca perły i jaźmin u lica -

Bez przyganienia - od stopy do głowy.

Lecz skąd? te perły... d l a n i e j t a j e m n i c a

(B o j e s t n i e w i n n ą, i o tym - ni mowy!),

Pókąd się perły nie rozpłaczą gradem,

Pozostawując cierniowy dyjadem. -

*

Ergo: uważam za istne prawidło

(W którego kole się zaklętym kręcę),

Że marmur - marmur, zaś mydło jest mydło:

Że r o b i ć z m y d ł a - t o u m y w a ć r ę c e!

*

Lubo gdy wspomnę praczki polskie, które

Ponad stawami cóś klepią, jak chmurę

Ociężałego wilgocią i mrokiem -

Aż poprawują fartucha pod bokiem -

I amazonne ręce swoje błocą...

(Z czego któś piękny zrobiłby obrazek,

Ile że stawy te się słońcem złocą) --

Dwakroć oceniam m y d ł a - w y n a l a z e k !

* Popiersia sławnych mężów odlewają dziś z czyszczonego łoju, zwanego s t e a r y n ą. [Przyp. Norwida]

XLIV. COŚ

1

Z intencji rodzi się wszelki uczynek -

Ty! - będąc c z y n u - c z ł o w i e k i e m -

Gardzisz intencją? - uwielb pojedynek

I głoś: żeś na równi z wiekiem!

2

Mniejsza - czy senat pobłądził? czy rynek?

Bo czyjakolwiek bądź wina,

Najlepszym sędzią zawsze pojedynek:

Garść prochu - butelka wina!

3

Ani kłopoczmy się... cedr? czy barwinek?

Na grobie urośnie?... po co?...

Wszelaką trudność kończy pojedynek

(Zwłaszcza nie w Dziejach i nocą!)

4

W Azji częstokroć lichy mandarynek,

Gdy okradł kasę, podpala -

Pożar się szerzy!... on wpada na rynek -

Wołają: "m i a s t o o c a l a!..."

5

Tak hałas strzałów, tak gorzałki kminek,

Kroków odmierzania żwawsze

Czynią, że - końcem końców - pojedynek

Jest to C o ś... i o c ó ś zawsze.

XLV. CNÓT-OBLICZE

I

Cnoty spotkałem trzy różne oblicza

Jak ś w i a t ł o, c i e ń i z ł u d z e n i e;

Lecz głosić nie chcę, która? z nich zwodnicza

Strona. - Całość trzech ocenię.

II

C n o t ę - t r a g i c z n ą widziałem, od wieków

Jako zwyciężała opór:

od hardych mieczów - do krzyżowych ćwieków;

Od więzień - pod sznur i topór.

III

Od łez połkniętych - do pogody czoła

Wszech-królującej wielmożnie:

- Jako gdy posąg w-wodzą są kościoła,

Nie chyla się on ostrożnie;

IV

Lecz owszem- w górne świątyni sklepienia

Poglądać zda się, jak w domu,

Lub twarde członki na łoże z kamienia

Idzie wyciągnąć bez sromu...

V

T r a g i c z n e j cnoty widziałem to jiście

W Kościół Tryumfu wysoki;

A wieńce za nią podały jak liście,

A drżały przed nią obłoki.

VI

Widziałem potem D r a m a t y c z n ą cnotę,

Pełną-giętkości - jak fala,

Co łan użyźnia po pszenice złote -

Skały przybrzeżne obala...

VII

Przez jej zawistnych im samym zakryta,

Jak w masce nie obmyślonej -

Dzieł dokonywa, których hipokryta

Sam nie dociekłby zasłony!...

VIII

[Reszta utworu nie dochowała się]

[XLVI, XLVII, XLVIII]

[W autografie brak tych trzech utworów]

[XLIX. WTEDY TY, MATKO!]

I

Wtedy Ty, Matko! prze zrządzenie Boże

Uprzedzasz wszystkich, d r o g ę z n a j ą c d r u g ą:

I stajesz cicho, gdzie drobne jest łoże -

A świecy jasność okrywszy prawicą,

Cień-ręki rzucasz wielki jak komnata,

Którego palce szyte błyskawicą

Drżą - i baldakin stąd nad dzieckiem lata...

- Niemowlę śni cóś, a gwiazdy się świecą.

II

Kiedy zaś uśnie jakie społeczeństwo

Organem, k t ó r y c a ł o ś ć u c z u ć d a w a,

I niewidzialne męczeństwo

T e g o, co czuwa, lub co raniej wstawa,

I oziębi się wszelkie pokrewieństwo;

Choć w okna jasność już zamży bladawa -

Sen jeszcze radzi stare bezpieczeństwo

I szepta jeszcze, że płonną obawa;

Choć czujność? stanie się rzemiosłem stróżów,

Pieczołowitość? nadzorców urzędem,

Pewność? trwałością niepewnych przedmurzów,

Ciepło ogniska? gościnności względem...

I jednak - choć już słońce na trzy chłopy

Wstawszy, odeszło w safirowe stropy -

Sen, niesłychanie podobny do j a w u,

Trwa, sprzeciwiając się Bożemu prawu;

Ty! wtedy znowu, d r o g ę z n a j ą c d r u g ą,

Nie czekasz, aż się rozmówi gość z sługą,

Lecz za dom cały czuwasz niewidzialnie -

Ty! społeczeństwa stawszy się za-sługą,

Kryjesz znów światłość o k r u t n ą - r e a l n i e!

III

Niechże Ci będzie "cześć", jak jest rzeczono;

Nie tylko k o c h a j - więc miej dla Rodziców

Układność wdzięku i mowę pieszczoną

Lub przyrodzone uśmiechnięcie liców

(Które do łani ma też sarnię młode,

Z wymion jej pijąc - jako dzbanu wodę);

Owszem - jak słowa nieodmienne stoją:

"Będziesz c z c i ł Ojca i c z c i ł Matkę twoją!"

L. BLISCY

I

Tu - gdzie im krótszy czas, tym lepiej skrywa

Szybkość swą, ważność i miarę,

A człowiek ledwo rzec może, że bywa

Zdrowych lat kilka... lub parę -

II

Ludzie? znikomość tę? czy mieli siły

Wziąść za cóś więcej niż plagę...

Choć krzyż sam, waląc się na grobie - zgniły -

Razem traci kształt i wagę!

III

Jakby się nieme rzeczy też siliły

Nieustannymi jękami

Przedłużać nicość swą i zlepiać pyły

Łzą - aż i łza się wyplami.

IV

Więc gdy na chustki ostatniej już brzegu

Łzy ślad spełźnie swym ostatkiem,

Więc gdy ostatni z przyjaciół szeregu

Wspomni Cię j u ż, j u ż... przypadkiem -

V

Wtedy - o! wtedy - myśl i życia wątek,

I ślad dramatyczny bytu

Twego - swój wtóry wnikłszy o d - p o c z ą t e k -

Zbudzi się T o b ą do sytu.

VI

Bo teraz wszędzie jeszcze Twoje n i e j a

Obejmać musisz sumieniem;

I nie Twój jesteś rozum i nadzieja,

I jesteś Twoim zwątpieniem!

VII

Lecz i tu ludzi trzy widziałem sfery -

Trzy obcowania ich strony:

J e d n i, co znają Cię - jak się litery

Zna - pókiś ku nim zwrócony...

VIII

I póki twarzą w twarz przestajesz z niémi,

Zaś - ani chwilę już potém:

Tak kły pszeniczne ruszają się z ziemi,

Wyzieleniając - za grzmotem...

IX

D r u d z y - mniej żądni oblicza i giestu,

Mniej - osobistej poręki,

Bo całe życie pamiętni, jak Chrzestu,

Tych, których dotknęli ręki.

X

I t r z e c i wreszcie - - rzadcy niesłychanie,

Co - choćbyś umarł od wieku -

Weszli w poufne z Tobą obcowanie,

Jak siedzący człek przy człeku.

XI

- - A którzy znikną z elektrą Twej siły

Lub znajdą się w życia składni;

A których czekać u swojej mogiły

Będziesz - -

- ja? nie chcę... s a m z g a d n i j...

LI. MORALNOŚCI

I

Kochający - koniecznie bywa artystą,

Choćby nago jak Herkules stał;

I m o r a l n o ś ć nie tylko jest osobistą:

Jest i wtóra - m o r a l n o ś ć - z b i o r o w y c h - c i a ł.

II

Dwie było tablic - dwie! - prawowitego cudu:

Jedna - władnie do dziś wszech-sumieniem,

Druga - całym pękła kamieniem

O twardość ludu.

III

Z pierwszej?... mamy zarys i siłę mamy

Odniesienia rąk w dzieło zaczęte,

Ale d r u g i e j odłamy

Między Ludów Ludami

Jak menhiry* stérczą rozpierzchnięte!

IV

Wobec pierwszej?... każdy - a każdy - r z e s z ą !

Lecz - by d r u g ą od-calić -

Czoła się nam mojżeszą

I zaczynają się lica blaskiem palić.

- Wiatr ogromny, jak na Synai szczycie,

Tętnią echa i gromy z błyskawicami;

Dłonią czujesz, że tknąłeś ż y c i e...

Podejmując Prawa... odłamy.

V

Aż przyjdzie dzień... gdy g n i é w , c o z b i ł t a b l i c e,

Stanie się z a p a ł e m , k t ó r y t w o r z y :

Rozniepodziane złoży

I pogodne odkryje lice.

* M e n h i r - wysoki głaz druidyczny. [Przyp. Norwida]

LII. TAJEMNICA

" T a j e m n i c a !... wielka to tajemnica!...

C h ó r

- Czego? durzyć szlachcica..."

* * *

Jak umysł chciwy wiedzy wyższej od polemik,

Przechadzał się, przez cichy laurów bujnych szpaler,

Słynny pisarz (niejakich orderów kawaler,

Portretowany, ile zwykł być Akademik)

I dumał: "Skąd? pochodzi, że za dni Augusta,

Gdy retoryka kwitła tak prozą, jak rymem,

Gdy więc szukano prawdy tak rymem, jak prozą,

Nikt nie widział i nie znał niczego za Rzymem -

Co? Judea głosiła światu złotousta?

Co? śpiewał Dawid z chwałą lub Jeremias - z zgrozą?

Co? - Ezechiel... było im nie znane tak bardzo,

Tak bezbrzmiące - dla uszów w swej zatyłych dumie..."

- Jak gdy się czyje zmysły umyślnie zatwardzą

Lub... jak kiedy s i ę k o c h a ć l u d z k o ś c i n i e u m i e !

LIII. ZAGADKA

Z wszelakich kajdan, czy? te są -

Powrozowe, złote czy stalne?...

Przesiąkłymi najbardziej krwią i łzą...

N i e w i d z i a l n e !...

. . . . . . .

LIV. JAK...

Jak gdy kto ciśnie w oczy człowiekowi
 Garścią fijołków i nic mu nie powie...
 
 Jak gdy akacją z wolna zakołysze,
 By woń, podobna jutrzennemu ranu,
 Z kwiaty białymi na białe klawisze
 Otworzonego padła fortepianu...
 
 Jak gdy osobie stojącej na ganku
 Daleki księżyc wpląta się we włosy,
 Na pałającym układając wianku
 Czoło - lub w srebrne ubiera je kłosy...
 
 Jak z nią rozmowa, gdy nic nie znacząca,
 Bywa podobną do jaskółek lotu,
 Który ma cel swój, acz o wszystko trąca,
 Przyjście letniego prorokując grzmotu,
 Nim błyskawica uprzedziła tętno -
 Tak...
 ... lecz nie rzeknę nic - bo mi jest smętno.

LV. KÓŁKO

Jak niewielu jest ludzi, i jak nie ma prawie

Pragnących się o b j a w i ć !... - przechodzą - przechodzą -

Odpychają się, tańcząc z sobą, lub w zabawie

Poufnej: kłamią płynnie, serdecznie się zwodzą -

Ni w s p ó ł c z e ś n i, ni bliscy, ani sobie znani;

Ręce imając, śliniąc się szczelnym uściskiem -

Głebia pomiędzy nimi wre i oceani,

A na jej pianach - oni; bliscy czym?... - nazwiskiem!

Świat zaś mówi: "T o - s w o i, t o - k ó ł k o d o m o w e,

T o - n a s i !" - szczerzej Niebo łączy lazurowe

Tysiąc ludów, co rżną się przez wieki, bo szczerzéj

Z każdego aby jeden w spólne Niebo wierzy.

Oni zaś tańczą: łonem zbliżeni do łona,

Polarnie nieświadomi siebie i osobni,

Dość, że nad nimi jedna lampa zapalona

I moda jedna wszystkich wzajemnie podobni.

"T o n a s i !" - m a p ę - ż y c i a gdyby kto z wysoka

Kreślił jak m a p ę - g l o b u ?... góry i pustynie

Przeniosłyby się w krótkie jedno mgnienie oka;

Ocean by zaś przepadał, gdzie łza drobna płynie!

LVI. CZUŁOŚĆ

Czułość bywa - jak pełny wojen krzyk;

I jak szemrzących źródeł prąd,

I jako wtór pogrzebny...

*

I jak plecionka długa z włosów blond,

Na której wdowiec nosić zwykł

Zégarek srébny - - -

LVII. NIEBO I ZIEMIA

"Rzeczywistym bądź! co? ci się wciąż o n i e b i e troi,

Podczas gdy grób, prądami nieustannémi,

Kości twoich, prochów twych porząda!"

*

- Och! tak, wszelako gdziekolwiek człowiek stoi,

O w i e l o k r o ć w i ę c e j n i e b i o s o g l ą d a -

N i ż e l i z i e m i ...

[LVIII]

[W autografie brak utworu]

[LIX. NOWY SIĘ WIEK PO ŚCIANACH ROZPROMIENIŁ ŚWITEM]

[Brak tytułu i początku utworu; zachowały się jedynie dwa wersety końcowe.]

Nowy się wiek po ścianach rozpromienił świtem,

A w kątach zawisł pająk - kazuista!...

LX. JĘZYK-OJCZYSTY

"Gromem bądźmy pierw - niżli grzmotem;

Oto tętnią i rżą konie stepowe;

Górą c z y n y !...

a słowa? a myśli?...

- potem!...

Wróg pokalał już i Ojców mowę -"

Energumen tak krzyczał do Lirnika

I uderzał w tarcz, aż się wygięła;

Lirnik na to . . . . . . .

. . . "Nie miecz, nie tarcz bronią Języka

Lecz - arcydzieła!"

LXI. BOGOWIE I CZŁOWIEK

I

Dziś autorowie są jak Bóg:

Dość już, że tchną, wnet arcydzieło wstawa;

W skrzydlany lot posuwa ciężki pług -

Trud jest jakoby zabawa!

II

Nie samo już słońce rzuca cień

Wawrzynów - skłania je i wiatr życzliwy,

Dwadzieścia lat sławy za jeden dzień

Dając - za dzień jeden szczęśliwy!

III

I od Wirgiliusza kształtnych pień

Zalatują jeszcze l u d z k i e natchnienia...

On! dwadzieścia lat pracy dał za dzień -

Za jeden dzień stworzenia!

LXII. ZAPAŁ

Powiadają - że piękne były one wieki,

Gdy o g i e ń - ś w i ę t y wznosił się złotym filarem,

A Rzym od białych dziewic wyglądał opieki,

Dziewic zasiadających, jak Senat - z Cezarem.

Wtedy i Drujd, i horda Litwy tajemnicza

Klęła kozła swojego pod grzechów ciężarem,

A czoła jej ozłacał żywy płomień Z n i c z a.

Lecz z świętym-ogniem stało się jak z niebios darem:

Po legendowych wiekach przyszły historyczne;

Ogień-boski za-przestał być dziejów skazówką

(Natomiast tanie mamy z a p a ł k i - c h e m i c z n e -

Które gdy zręcznie ujmiesz, obrócisz w dół, główką,

I o obuwie potrzesz?... płomyk wraz wybucha,

A Turki palą fajkę z długiego cybucha...)

LXIII. PRAC-CZOŁO

"P r a c o w a ć m u s i s z" - głos ogromny woła -

Nie z potem dłoni lub twojego grzbietu

(I ż p r a c - p o c z ą t e k, doprawdy, że nie tu),

Pracować musisz z potem twego czoła!

Bądź sobie, jak tam chcesz?... r e a l n y m c z ł e k i e m,

Nic nie poradzisz!... każde twoje dzieło,

Choćby się z trudów herkulejskich wszczęło,

Niedopełnioném będzie i kalekiém...

Pokąd pojęcia-pracy korzeń jeden

Nie trwa? - dopóty wszystkie tracą zgoła;

Głos grzmi nad tobą: "P o s t r a d a ł e ś E d e n !"

Grzmi dookoła: "P r a c u j! z p o t e m c z o ł a!"

*

Najprostszy cieśla, co robi toporem,

Choćby on nie wiem jak był pracowity

I choćby cieśli tyryjskich był wzorem -

Jeżeli w duszy smutem ma ukryty

Lub trumnę ciosze, gdy dławi go żałość,

Łzy własne widząc w żelaza połysku -

Wyrobić musi piérw: u m y s ł u - s t a ł o ś ć,

Bez której nie ma sił, ciągu ni zysku.

Więc prac początek, pierwsza prac litera

Nie tam, gdzie wasza dziś r e a l n a - s z k o ł a

Uczy - zarówno płytka, jak nieszczera -

Pracować musisz zawsze z p o t e m-CZOŁA!

*

Reformatorów zbierz wszystkich i nagle

Spytaj ich: co jest pracy abecadłem?

Zacząć mam z czego? gdy na skały wpadłem

Lub wiatr ustąpił, zerwawszy piérw żagle -

Od czego zacząć? czy - od d ł o n i - p o t u?

Lub r a m i o n - p o t u ?... gdy brak i narzędzi.

Gdy wkoło otchłań, a ty - na krawędzi:

Zacznij... b y w g ł o w i e n i e b y ł o z a w r o t u -

Więc głos ogromny znów jak pierwej woła:

Musisz pracować z p o t e m t w e g o c z o ł a!

*

Spustoszałemu powiedz Narodowi:

Niech się zbogaci jak może najprędzéj,

A mając p o s a g, resztę postanowi,

Do-rychtowawszy

[końca brak]

[LXIV, LXV, LXVI, LXVII]

[W autografie brak tych czterech utworów]

[LXVIII. NIEWIASTA IGŁĄ KRZYŻ NA PIERSIACH KOLE]

[Brak części tytułowej oraz początku wiersza]

Niewiasta igłą k r z y ż na piersiach kole,

Co gdy uczynią?... im starczy!

IV

Lecz nikt nie pomni, k t o? k i e d y? l u b p o c o?

Z n a k ó w s p r o w a d z i ł... a krzyże

Sterczą na skałach i zorzach się złocą,

I morze im stopy liże.

LXIX. POCZĄTEK BROSZURY POLITYCZNEJ...

Nie trzeba robić z pokoleń ofiary,

Iż one nie są tylko d a l s z y m c i ą g i e m;

Strona jest, z której człek rodzi się stary,

Choć kształtowanym urasta posągiem.

Przenosić w drugich swą własną zawziętość

Godzi się t y l e... ile czcisz ich świętość.

Lecz jeśli mniemasz, że T y t w o r z y s z c z ł e k a,

J a k B ó g, n a o b r a z T w ó j ?... to rad bym wiedział,

Czemu jest czasów i pokoleń przedział?...

Skąd postęp? czemu? się go w dali czeka...

*

Nie trzeba robić się karykaturą

Twórcy - mniemając o naszym planecie,

Że on wszech-świata środkiem albo górą;

Gród zaś ojczysty, że - najpierwszym w świecie,

A w grodzie jeszcze - że nad geniusz wszelki -

Sąsiad, z którym się wypienia butelki.

*

Nie trzeba s i e b i e, wciąż s i e b i e mieć środkiem,

By mimowiednie się nie stać wyrodkiem;

Nie trzeba myśleć, że jest podobieństwo

Być demokratą... bez Boga i wiary

(Czego, jak świat ten - nie bywało - stary!)

Ni - bez wyznania że bywa męczeństwo.

*

- Nie trzeba kłaniać się okolicznościom,

A prawdom kazać, by za drzwiami stały;

Przedawać laury starym znajomościom,

Myśląc, że dziejów-rytm zgłuszą tymbały!

*

Nie trzeba s t y l u nastrajać ulicznie

Ni Ewangelii brać przez rękawiczkę;

Być zacnym - ckliwo, być podłym - praktycznie;

Zapełniać p r ó ż n i ę - s e n s u... przez p o t y c z k ę -

I rejterować... lubo - heroicznie!...

LXX. LAUR DOJRZAŁY

1

Nikt nie zna dróg do potomności,

Jedno po samodzielnych bojach;

Wszakże w Świątyni jej nie gości

W tych, które on wybrał, pokojach.

2

Ni swoimi wstępuje drzwiami,

Lecz które jemu odemknięto;

A co? w życiu było s k r z y d ł a m i,

Nieraz w dziejach jest ledwo p i ę t ą !...

3

Rozwrzaskliwe czasów przechwałki

- Co, mniemałbyś, że są trąb graniem? -

To padające w urnę gałki...

Gdy cisza jest g ł o s ó w - z b i e r a n i e m.

LXXI. CZAS I PRAWDA

Iluż? ja świeżych książek widziałem skonanie -

W samej wiośnie ich życia!... a nie były tanie...

I kiedy je składano, czekał świat, by wyszły,

Przewidując wzruszenie albo oklask przyszły.

I kiedy je sznurówką zejmano w poszyty,

Świat szeptał, jak w alkowach - przed balem - kobiéty.

A gdy wyszły?... zostały porwane - a potém

Chwila cieniu i ciszy, jak bywa przed grzmotem;

Lecz czułeś, że znienacka światło się rozpostrze,

I wiew kart, i jak po nich biegło noża ostrze

Czułeś - - a w dni niewiele słyszałeś, co chwila,

W rozmowach sąd i - w którą się stronę przechyla,

I jak przerwany bywa wniesieniem herbaty;

N a w s i ?... przejażdżką, w m i e ś c i e ?... kupnem nowej szaty;

A w tydzień już się same okładki tych książek

Odchylają, jak krańce używanych wstążek;

Gdzieniegdzie i pył leci, jak w p o p i e l n ą - ś r o d ę,

Na niebotyczny u s t ę p, na skrzydlatą o d ę;

I słychać, że któś chyłkiem wzmiankował niechcący

O pewnéj innéj książce, wyjść wkrótce mającéj.

- Tak jest dziś tu i owdzie... lecz u n a s ?... wychodzą

K s i ą ż k i ?... za późno! - c z y n y ?... za wcześnie się rodzą.

Co jeśli potrwa?... Męże będą mieli s i ł y

Nienarodzonych wnuków, a rozum?... mogiły!

*

Towarzystwo-uczonych niebawem w tej mierze

Gdzieś - kiedyś - się zgromadzi, skoro s k ł a d k i zbierze;

I dnia tego feuilleton zaświta w Poznaniu,

P o ś w i ę c o n y onemu rzeczy sprawozdaniu,

A który czytać będzie dobry Obywatel

Także przez... p o ś w i ę c e n i e (nie dla czczych bagatel!)

Wtedy - sam Długosz wyjdzie; "Kurierek" zamieści:

"Z B e r l i n a - Słychać... krążą niewątpliwe wieści,

Jakkolwiek owym wieściom męże-zaufania

Przeczą - i rozdzielone są krążące zdania"

- Lecz nie śpi korespondent-"Czasu"... ten wymaca

Grunt prawdy i firmament przekréśli jak raca;

Po o b ł o k a c h-t ł u m a c z e ń pozłoci rzęsisto,

By wszystkimi orzeknąć języki-myśl czystą!

*

W każdym kraju inaczej Prawda się udziela,

Lubo wszędzie jednego ma nieprzyjaciela,

A tym jest k ł a m s t w o; tudzież l e n i s t w o i p y c h a,

I n e r w ó w - w s t r ę t, co - aby mieć pokój - ucicha,

Mało dbając (choć prawie to wiedzy - zarodkiem),

Że bywa Słowo pierwej c e l e m niżli ś r o d k i e m;

I że dziś - Język kształcąc - nie zgadujem wcale,

Jakie? głosić nim będą wesela lub żale

Za lat sto... że więc r a d o ś ć, że b o l e ś ć, że m o d ł a

Dlatego się w lakonizm zawrzeć nie umieją,

Iż wzdychają za p r z y s z ł y c h, łkając jako źródła,

Do których inni przyjdą, w dzbany swe naleją

I będą pić, ochłodę wyczerpując z dzbana:

Lub - nie znalazłszy źródeł - pójdzie im z ust... piana!

LXXII. SZLACHCIC

Z y g m u n t* (nieboszczyk) raz mówił mi żartem,

Nie pół-uśmiechu, lecz s t i l u s a wartym,

Twierdząc, że - mimo opóźnionej pieczy-

Kto dziś się jeszcze w dzieje

[Dalej luka w autografie.]

Gdy czar słów jego i wzięcie urzeka

Nie znawstwem ludzi, jakby ziarna w plewie,

Nie znajomością s i e b i e... i c z ł o w i e k a!

LXXIII. GRZECZNOŚĆ

I

Znalazłem się był raz w wielkim chrześcijan natłoku,

Gdzie jest biuro lasek, płaszczów, i m a r e k:

- Każdy za swój chwytał się zégarek,

Nie ufając... bliźniej ręce i oku!

II

Jeden tylko Mąż zwrócił moję uwagę:

Z przezornością albowiem szczególniejszą

Łączył wdzięk i względność, i powagę

W niczym od chrześcijańskiej nie zimniejszą -

III

"Któż jest? - pytam - tyle uprzejmy dla gości,

Śród podejrzewających się bliźnich owych? -"

* * * * * * * *

(Był to strażnik f i g u r - w o s k o w y c h

Z pobliskiego m u z e u m - c i e k a w o ś c i !...)

LXXIV. BOHATER

I

Czy już nie wróci czas siły-zupełnéj

Ani ma jeszcze zasłynąć

Wiek, gdy po r u n o ważono się płynąć

Ze z ł o t e j u w i t e w e ł n y ?...

II

Lec na kolchidzkiej tkaniny kobierce

Nikt-że już więcej nie pragnie? -

Lub bohaterów czulsi spadkobierce,=

Woląż się u j ą ć z a j a g n i ę ?...

III

Smoka czy wielki łeb dziś wyzwie kogo

Rykiem - otrębując turniej;

Lub jest-że kto-by rad go potrzeć nogą

I wynieść się nadeń górniej?...

IV

Czy ramion marmur - czy muszkułów granie

I cało-strojność budowy

Nie ma już więcej nic za powołanie

Nad strawność dobrą? byt zdrowy? -

V

Bohaterowie wszak od wieków w wieki

Kraj zdobywają z a k l ę t y -

I od Achilla mniej bywa kaleki,

Kto nie wyzuł z ostróg pięty!...

VI

Miałażby Słodycz chrześcijańska, nowa,

Zawistnym być Męstwa druhem? -

Gdy ona raczej - jako białogłowa

Wierna - współ-zwycięża duchem!

VII

Miałażby włosów srébrność księżycowa

Wyzwalać z d z i e j ó w-z a c i ą g u ? -

Lecz starość, w czas swój, bywa więcej zdrowa

Od bark greckiego posągu.

VIII

Mojżesz - wiek blisko przeżywszy - powstawa

Wyswobodzicielem ludu;

Heroizm czysty wcześnie nie dostawa,

I nie dostawa - bez c u d u!

IX

Owszem - śmierć sama i jej piekieł-krater

Cóż są?... rzecz wielka - lub licha -

W miarę do tego, jak? jaki bohater?

Dopełnił swego kielicha -

X

Niechże więc Kolchów wiek sobie nie wraca;

Współczesność w równej mam cenie:

H e r o i z m będzie trwał - dopóki p r a c a,

Praca? - dopóki stworzenie!...

LXXV. IDEAŁ I REFORMY

I

Słynny Monarcha, nieco Mędrzec przy tem

- Jako był Trajan lub Marek Aureli -

W swojej warowni i w kraju pobitym

Tak się użalał na obywateli:

II

- "Czemuż? ich sama nie prowadzi Cnota,

Sama Wzajemność nie administruje;

Gdy ten ma p r a w d y więcej, owy - z ł o t a,

W i e d z y lub p r a c y... gdy wszystkim brakuje!

III

O! jak potężne wzrosłoby stąd ciało -

(Monarcha mówił) - gdyby w każdej chwili

I z ł o się zbytkiem d o b r a prostowało;

Wszyscy słuchaliby, wszyscy

[Pozostała część wiersz zaginęła]

[LXXVI]

[W autografie brak tekstu]

[LXXVII. LAPOŃCY WZIĘLI KSIĘDZA W SWE OBROTY]

[Brak części tytułowej i początku wiersza]

L a p o ń c y wzięli księdza w swe obroty -

Że łzę narodu zniżył do w i l g o c i,

Kładąc pomiędzy stanu-kwestie - p o t y!

*

Trwał taki zamęt sto lat... Lecz znów wróci,

Nim w chrześcijaństwie zaświta w i e k-z ł o t y

I ponad d r o b i a z g h e r b ó w - n a r o d o w y c h

Herb-Portugalii w obłokach umieści...

(To jest: n a t a r c z y - p i ę ć r a n C h r y s t u s o w y c h

I r o z r z u c o n e s r e b r n i k ó w t r z y d z i e ś c i...)

LXXVIII. STYL NIJAKI

S z k o ł a-s t y l u kłóciła się z s z k o ł ą-n a t c h n i e n i a,

Zarzucając jej dziką niepoprawność. - Ale!...

P o t o m n i nie są tylko grobami z kamienia,

Ciosanymi cierpliwym dłutem doskonale:

Są oni piérw w s p ó ł c z e ś n i, których przeznaczenia

Od d o-r a ź n e g o w chwili że zależą słowa -

Przestawa być wymową s p ó ź n i o n a W y m o w a!

LXXIX. RÓŻNOŚĆ-ZDAŃ

(POD WIZERUNKIEM ALFREDA DE MUSSET)

Jedni twierdzą, że M u s s e t mistrza nié ma,

Nowe wniósłszy sztuki prawidło;

Drudzy - że naśladowcą jest B e r g h e m a

(Który malował ślicznie... bydło!...).

LXXX. WIELKIE SŁOWA

I

Czy téż o jedną rzecz zapytaliście,

O jedną tylko, jakkolwiek nienowa!

To jest: g d z i e p a p i e r p r z e p a d a j a k l i ś c i e,

Pozostawując same w i e l k i e s ł o w a...

II

Gdzie? tych słów wielkich jest wspólna kraina,

Jedna dla ludzi wszystkich i taż sama;

Która nie kończy się, lecz wciąż zaczyna -

Dla nas Ojczyzna dziś, jak dla Adama!

III

Sfera s ł ó w - w i e l k i c h, jakich nieraz parę

Przez zgasły wieków przelata dziesiątek

I wpierw uderza Cię, niż dajesz wiarę,

Godząc, jak strzały ordzewionej szczątek -

IV

Któś je lat temu wypowiedział tysiąc,

Lecz one dzisiaj grzmią - - i Ty, za stosem

Ksiąg drukowanych, gotów byłbyś przysiądz,

Że bliższe ciebie są myślą i głosem!

V

Czy wy spytaliście tylko o tyle -

Tylko o jedną tę ksiąg tajemnicę -

Z trupimi głowy na skrzydłach - motyle,

Którym w ruiny stawię żółtą świécę...

VI

Czy zapytaliście, czemu C i c e r o ?

P a w e ł ? lub S o k r a t ? - tych słów rzekłszy parę -

Żyją... do dzisiaj Cię za piersi bierą...

A ty, choć im nierad, dawasz wiarę.

VII

Księgi zaś Twoje, mimo złote wargi

Kart z pergaminu, i Twoje dzienniczki

Z elektrycznymi okrzyki lub skargi

Gasną, jak ckliwe o południu świéczki.

VIII

I wrzeszczysz: " d z i s i a j !" - ty, gdy twa korona

Dzisiaj jest w rękach, co z dawna umarły;

Jak gałąź, włosy wziąwszy Absalona,

Skrzypiąca jemu i hufcowi: "k a r ł y !"

LXXXI. KOLÉBKA-PIEŚNI

(DO SPÓŁCZESNYCH LUDOWYCH PIEŚNIARZY)

*

Gdzie t o n i m i a r a równe są przedmiotowi,

Gdzie przedmiot się harmonią dostraja,

Tam jest i pieśń, i rym - jak kto je powié -

Tam z-s i e d m i a się brzmienie i tam się z-t r a j a,

I spadkuje się same ku końcowi...

*

- Umiej słowom wrócić ich w y g ł o s-p i é r w s z y -

To jest całą wrażeń tajemnicą:

Rym?... we wnętrzu leży, nie w końcach wierszy,

Jak i gwiazdy nie tam są, gdzie świecą!

*

Podobnież i pieśń gminna, to nie jest t o,

Co wy dziś zrobiliście z niéj -

Płynność słów? - to oko błysłe łzą,

To - ciepły dech, nie zawołanie: "Tchnij!..."

Tak wywęźla się kwiatu pąk i tak ptaszę

Coraz bystrzej i pełniej widzi dzień,

Nim nad rozpękłą wzleci czaszę -

Wrażenia pierw mając przez s w ó j-r d z e ń !

*

Stąd to nie są n a s z e - p i e ś n i n a s z e -

Lecz Boskiego cóś bierą w się;

Stąd - choć ja śpię... nie ja to śnię - c o śnię,

Ludzkości-pół na globie współ-śni ze mną;

Dopomaga mnie i c i c h o, i g ł ę b o k o,

I u r o c z y ś c i e, i c i e m n o:

Jak - wszech-oko!...

*

Tam to wszczęła się pieśń gminna - jakby z dna

Uspokojonej na skróś głębi

Czerpiąc tok swój i jęk gołębi -

- A Bóg ją sam zna!...

LXXXII. ŚMIERĆ

I

Skoro usłyszysz, jak czerw gałąź wierci,

Piosenkę zanuć lub zadzwoń w tymbały;

Nie myśl, że formy gdzieś podojrzewały;

Nie myśl - o śmierci...

II

Przed-chrześcijański to i błogi sposób

Tworzenia sobie l e k k i c h rekreacji,

Lecz c i ę ż k i e j wiary, że śmierć - t y k a o s ó b,

N i e s y t u a c j i - -

III

A jednak ona, gdziekolwiek dotknęła,

T ł o - nie istotę, c o n a t l e - rozdarłszy,

Prócz chwili, w której wzięła, nic nie wzięła -

- Człek od niej starszy!

LXXXIII. SENS-ŚWIATA

I

Do uczty gdy z gwarem siadano za stół,

Mnie jednemu zbrakło siedzenia -

Tłumaczy to zwyczaj, bym za złe nie wziął,

Wróżąc: iż traf taki o ż e n i a !

II

Więc toast podniosłem, lecz stało się znów,

Że wlano mi ostatek wina

(Co zwyczaj wykłada z f a w o r u wdów...

Lub - że możesz mieć wkrótce syna!...)

III

Płynąłem za morze... skąd puścił któś wieść,

Że się rozbił okręt w podróży - -

Wiele stąd tłomaczeń, lecz spólna ich treść

Długi i błogi żywot wróży.

IV

Sens z tego - że dziwnie przewrotnym jest świat:

Bo gdy nie masz miejsca - to cię żenią,

A skoro pogrzebią - dodają sto lat,

A gdy zapominają - cenią!

LXXXIV. CZEMU

Próżno się będziesz przeklinał i zwodził,

I wiarołomił zawzięciu własnemu -

Powrócisz do niej - będziesz w progi wchodził

I drżał... że może nie zastaniesz?...

c z e m u!...

*

Sam sobie będziesz słówkiem jedném szkodził,

Nie powierzoném, prócz tobie jednemu;

Będziesz się b e z n i e j z n i ą kłócił - i godził,

I wrócisz, wątpiąc, czy zastaniesz?...

c z e m u!

*

Szczęśliwi przyjdą, jak na domiar złemu:

Kołem osiędą ją - chwilki nie będzie,

By westchnąć szczerze...ach! czemu i czemu

Przyszli szczęśliwi? rozparli się wszędzie,

Wszędzie usiedli z czołem rozjaśnioném -

Dom napełnili - stali się Legionem!...

*

Przeczekasz wszystkich?... to d w ó c h ci zostanie,

A j e d e n w progu jeszcze ma pytanie

I choć - na zégar pojrzawszy - się sroży,

Ty nawyknąłeś już nie ufać jemu -

Wróci, i znowu kapelusz położy,

I rękawiczki zdejmie jeszcze --

c z e m u?

*

Aż chwila przyjdzie, gdy w y j ś ć ? lepiej znaczy,

Niżeli zostać po obojętnemu;

Wstaniesz - i pójdziesz, kamienny z rozpaczy,

I nie zatrzymasz się, precz idąc --

c z e m u?

*

A księżyc będzie - jak od wieków - niemy,

Gwiazda się żadna z miejsca nie poruszy,

Patrząc na ciebie oczyma szklistemi,

Jakby nie było w Niebie żywej duszy:

Jakby nie mówił nikt N i e w i d z i a l n e m u,

Że - trochę niżej - tak wiele katuszy!

I nikt - przed Bogiem - nie pomyślił:

c z e m u?

LXXXV. DO ZESZŁEJ...

(NA GROBOWYM GŁAZIE)

Sieni tej drzwi - otworem - poza sobą

Zostaw - - wzlećmy już dalej!...

Tam, gdzie jest N i k t, i jest O s o b ą:

- Podzielni wszyscy, a cali!...

*

Tam - milion rzęs, choć jedną łzą pokryte,

Kroć serc - łkających: "g d z i e T y?"

Tam stopy dwie - gwoździami przebite -

Uciekające z planety...

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Tam - milion moich słów; tam - lecą i te.

LXXXVI. PAMIĘCI

ALBERTA SZELIGI HRABI POTOCKIEGO -

PUŁKOWNIKA - ZMARŁEGO NA KAUKAZIE

Mówiłeś: "w s p o m n i j!..." - gdy żegnałem Cię -

Niechże Ci będzie lekką ziemia wschodnia:

Ziemia Kaukazu, gdzie lud w błogim śnie;

Gdzie imię "b r a t a" - "g o ś c i a" - lub "p r z e c h o d n i a"

Oznacza jednę myśl... nie trzy... nie dwie!...

*

Wieluż? umarło - od spomnianych chwil -

A wielu? Ciebie i nie zapomniało;

Gdy między grobem Twym, a mną?... świat-mil*

Legł - i umarł głos mój, jak Twe ciało:

Choć - ból to równy (jeżeli: Człek jest styl**)

*

Lecz ja nuciłem zawdy strojem tym,

Co mało-baczyć śmie na ludzkie głosy -

To staż mię jeszcze i dla Cię na rym,

Którego w ziemię - c i e ń, Tam - milion moich słów; tam - lecą i te.ś w i a t ł o ś ć Tam - milion moich słów; tam - lecą i te.w niebiosy

Przeszła - - cześć Tobie!... przebaczenie im....

* Świat-mil - między Kaukazem a Północną Ameryką. [Przyp. Norwida]

** L'homme c'est le style - reszta objaśnień w "Pamiętnikach" kasztelana Kajetana Koźmiana - w rozdziale pod nazwą Potockiego. [Przyp. Norwida]

LXXXVII. OMYŁKA

S u k c e s Tam - milion moich słów; tam - lecą i te.bożkiem jest dziś - on czarnoksięstwo

Swe rozwinął, jak globu kartę;

Ustąpiło mu nawet i Tam - milion moich słów; tam - lecą i te.z w y c i ę s t w o

Starożytne - wiecznie cóś warte!

*

Aż spostrzeże ten tłum - u swej mogiły -

Aż obłędna to spostrzeże zgraja:

Że z w y c i ę s t w o w y t r z e ź w i a l u d z k i e s i ł y,

G d y s u k c e s - i o w s z e m - r o z p a j a!...

LXXXVIII. DZIENNIK I EPOS

Treści cudne smakiem a ciemne czasy

I ciągle postępu zdobycze

Uczyniły - że są dziś m e c e n a s y...

Ależ są i m e c e n a s o w i c z e!...

*

Gdzie na pięćset umie czytać pięciu,

Gdzie na pięciu czterech zapał kłamie -

Dedykować tam konieczna k s i ę c i u,

K a n c l e r z o w i ub dowcipnej d a m i e...

*

Horacego misterny, acz drobny, rym

Gdyby się nie perlił a złotym sygnecie,

Minąłby go Cezar, z Cezarem - Rzym,

Z Rzymem wiek... i pokolenie trzecie!

*

Lecz są formy - co nad falą czasów

Jeżli s a m e, jak słońce, nie jaśnieją?

N i e w y z ł o c i i c h p i e r ś c i e ń M e c e n a s ó w...

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Tak - z d z i e n n i k i e m, tak - z e p o p e j ą!

LXXXIX. GADKI

Pytasz: "Czemu?... gdziekolwiek są Amerykanie,

Choćby ich było tylko stu lub - ani tyle,

Mają d z i e n n i k, który się rozwinąć jest w stanie?"

*

Czemu?? - bo wyżej z ł o t a cenią oni c h w i l e -

Lecz gdyby mieli zazwyczaj przez całe godziny

O polityce gadać - - - byłby dziennik wszędzie

I n i g d z i e... byłoby c ó ś, z czego nic nie będzie...

- Skutki to wielkie!... lubo niewielkie przyczyny.

M ó w i s z: - "G d y b y ś m y b y l i j a k A m e r y k a n i e,

K t ó r y m t o j e s t w ł a ś c i w e m..." -

- ...przerywam Co, Panie -

Bo w żagle dmiesz, a nie chcesz dobywać kotwicy:

A m e r y k a n i e... któż są? - E u r o p e j c z y c y!

XC. DWA GUZIKI

(Z TYŁU)

Kmieć mówi jak mu łatwiej - zaś człowiek uczony,

Jak się w szkole nasłuchał - gdy umysł natchniony,

Mówiąc, tworzy... i w i e l e p i e r w p r z e d g r a m a t y k ą

J e s t H o m e r!... lecz profesor m ó w i t a k, j a k p i s z e,

I porywać by się gotów na słońce z motyką -

A muzyk mówi, jak mu lgną w palce klawisze.

I gdyby kto zagnańca postawił dzikiego

Przed świątynią w Atenach, na której frontonie

Są te a te zarysy - - rzekłby on: "d l a c z e g o?...

D l a c z e g o? p l a n p r z e z i e r a z g ł ę b i, n i e z a ś t o n i e

W p o s a d a c h g m a c h u? C z e m u? t e w e w n ę t r z n e-p r a w a

Sterczą? jako mamuta grzbiet - z wyżyn mogiły...

A owy rozstęp linii nie spotęża siły..."

*

Pytania te - i takie byłoby zdziwienie

Dzikiego Scyty. - Dzikość bowiem stąd pochodzi,

Że się jest j e d n o s t r o n n y m, jak kwiatów korzenie,

I że się p r z e c i w-w r o t n y c h połowic nie godzi.

*

Kwiat śpiewa: "j a d o s ł o ń c a p r o s t o d r g a m!" - a korzeń:

Że kwiat mu jest korzeniem... że różność?... z położeń

Idzie - lecz nie z natury - i że on w ciemności,

G d z i e d ą ż y? czując, kwiatów podeptał próżności!

*

Lecz m o w a-p i ę k n a zawsze i wszędzie polega

N a w y g ł o s z e n i u s ł o w a z a r a z e m p o n ę t n i e

I t a k z a r a z e m, ż e s i ę p i s o w n i ę p o s t r z e g a;

Po taj to zgodzie, jak po nieomylnym piętnie,

Poznasz: p o j e d y ń c z o ś c i obcowanie z p r a w e m,

D u c h a? z l i t e r ą, nocnej głębokości - z jawem!

*

Dodam tu, że Chińczykom - skoro nas obaczą -

Najdziwniejszą się rzeczą wydają g u z i k i

D w a, z t y ł u! te - pytają Chińczyki - "c o? z n a c z ą...

K'c z e m u? są..."

- Użyteczność... ocenia człek dziki,

Lecz harmonii ogólnej pojąć on nie może,

Jak chory wstać i swoje na plecy wziąć łoże;

On ani dostrzec zdolny ... że gdyby - jak g r o b y

Lub jak s z l a f r o k i - ludzie zatyli?... to może

G u z i k ó w-d w ó c h na krzyżu wcale nie byłoby!

XCI. SPOWIEDŹ

GLADIATOR

"Ojcze Janie!..." odmówiłem danin

Bogom rzymskim - jak Wy nas uczycie:

Przesz słowa Twe jestem chrześcijanin,

Choć gladiator - przez całe me życie!

*

Cóż? uczynię, skoro na zabawę

W cyrk mię rzucą... życia?... nie wybieram -

Tylko, Ojcze! mam od dziecka wprawę,

Że (bywało) lwy głodne rozdzieram.

*

Cóż? mi każesz, bym począł - gdy może

Bez-umyślnie - gdy może z nałogu

Wcisnę ręce lwu, jak dwie obróże,

I poklasną m n i e!... nieczuli Bogu!..."

OJCIEC

"Synu! ufaj - nie na śmierć Pan woła,

L e c z n a ś w i a d k i i gody wieczyste -

Samson nie był wyrzutkiem Kościoła!"

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

GLADIATOR

"Alleluja!... Te salutant, Christe..."

XCII. CACKA

Myśliłem ja, że l i r a i ż e s t y l -

Choć fala ja nosi jak łabędzia,

Nie obliczającego dróg i chwil,

Choć c e l mają w s o b i e - są... n a r z ę d z i a!

*

Myśliłem - że gdy Lud nie ma bytu,

Że słowu jeżeli brak powietrza -

Dotyka wieszcz kluczem u zenitu,

Skąd aura na świat płynie letsza.

*

Ja - myśliłem, że każda ze strun wie,

W jaką porę? wyzwolić co ? i gdzie?...

I myśliłem - że przez ich balsamy

Upowinowacone różności

Czynią, iż s p ó ź n i o n y c h p r a w d nie mamy -

Spóźnionych - dla mięk[k]iej drażliwości!

*

Myśliłem! że wieszczów było tyle,

Ile jest dotkliwych? - a które

Przez f o r m-c z a r y - przez s t o s o w n ą c h w i l ę -

Opatrują się i leczą w porę - - -

*

Oh!... ja - byłem błędny i sam chory;

Ponętniejsze jest lir przeznaczenie:

Są one dla prawd... czym w oknach s z t o r y,

Na których wstrzymują się promienie,

Wyświecając płótno malowane,

Z malakitowymi krajobrazy:

Ze źródłami ametystowymi,

Pasterkami owianymi w gazy...

Z ziemią tą - co... nie dotknęła ziemi!

*

- One śnią, że szyba?... to - posadzka!

One nucą: "stąpaj... bez poręczy

W objęcia fantazji, co się wdzięczy..."

- - - - cacka - cacka!!

XCIII. ŹRÓDŁO

Kiedym błądził w Piekle, o którym nie śpiewam

Dlatego, że mi klątwy się pierw w usta kleją,

Jak muchy brzydkie, które ze skwarów szaleją -

I nie śpiewam dlatego, że - nim pocznę - ziewam;

Kiedy błądząc przeszedłem k o l u m n a d ę-n u d ó w

Długą i prostą - tudzież k a p r y s ó w-p r z e d s i e n i a

I niedogasłych w piasku c m e n t a r z-w i e l k o l u d ó w,

Ruszających się sennie... pod brukiem z kamienia;

Gdy pomierzyłem kroki memi przedpokoje

N e r w ó w-g ł u p i c h , co ciągle przemierzają stroje,

A nie są nigdy na czas ubrane weselny!...

- Gdy przestąpiłem n ę d z y-p r ó g - k ł a m s t w a-p o d w o j e

I mijałem już z b r o d n i l a b i r y n t bezczelny,

Po-oklejany zewsząd wyrokami prawa - -

Znalazłem się na miejscu , gdzie pod stopą lawa

Stygła - i szedłem dalej w powietrzu i porze,

I świetle - które były rzetelnie b e z-B o ż e!...

- Na podobieństwo łanów zwęglonych wulkanem

Lub morza, co zatęchło postępem wstrzymanym

Morza fal, które stojąc poglądały wzajem -

Zadziwione niezwykłym głębi obyczajem -

Jak Sfinksy - - zaś nad niemi pelikanów nieco

Z otwartymi gardłami, co zeschły od pragnienia,

I gwiazd parę czerwonych, które w otchłań lecą,

Gasnąc...

... tam szedłem - (spomnieć trudno, bez wytchnienia!...) -

Szedłem tam - - kędy?... wątpiąc... gdy roślinka drobna,

Blada i do niewprawnie wyszytej podobna

Szepnęła im: "... j e s t ź r ó d ł o..." - a dalej, w parowie,

Poczułem coś ... jak wilgoć.

Z tejże samej strony

Śmiech mię doleciał gorzki i szmer przytłumiony

I obaczyłem męża z rękoma na głowie,

Jak kiedy kto przenosi całą swoją siłę

W stopy własne - - ten deptał mordą ź r ó d ł a żyłę -

Jakoby wstęgę, która mu sandał oplotła

Lub szargała się w prochu , gdzie ją stopa wgniotła -

Śmiech człowieka był wściekły, wymowa obłędna:

Cóś jak tętno za trumną noszonego bębna,

Którym wybrzmiewał sarkazm, chrypiąc z nienawiści:

"P a t r z c i e!... j a k D u c h-s t w o r z e n i a o b u w i e m i c z y ś c i!..."

XCIV. HISTORYK

Wiele jest - gdy kto pomierzył stary cmentarz

Albo i genealogiczny-dąb:

Wiele - jeżeli i n w e n t a r z

Skreślił, zajrzał epokom w głąb

I upostaciował opis...

*

Ale... jeżeli on w starca, w męża, w kobietę

Powrócił strach ów, z jakim dziad ich drżał,

Patrząc na p i e r w s z e g o k o m e t ę -

Gdy po pierwszy raz nad globem stał:

. . . . . to - d z i e j o p i s!

XCV. NERWY

Byłem wczora w miejscu, gdzie mrą z głodu -

Trumienne izb oglądałem wnętrze:

Noga powinęła mi się u schodu,

Na nie obrachowanym piętrze!

*

Musiał to być cud - cud to był,

Że chwyciłem się belki spróchniałej...

(A gwóźdź w niej tkwił

Jak w ramionach k r z y ż a!...) - uszedłem cały! -

*

Lecz uniosłem .. . pół serca - nie więcej -

Wesołości?... zaledwo ślad!

Pominąłem tłum, jak targ bydlęcy;

Obmierzł mi świat...

*

Muszę dziś pójść do Pani Baronowej,

Która przyjmuje bardzo pięknie,

Siedząc na kanapce atłasowej -

Cóż? powiem jej...

... Zwierciadło pęknie.

*

Kandelabry się skrzywią na r e a l i z m

I wymalowane papugi

Na platformie - jak długi -

Z dzioba w dziób zawołają: "S o c j a l i z m!"

*

Dlatego usiędę z kapeluszem

W ręku - - a potem go postawię

I wrócę milczącym faryzeuszem

- Po zabawie.

XCVI. OSTATNI-DESPOTYZM

"Cóż nowego?" - "Despotyzm runął!... wraz opowiem:

Oto depesza ..."

"...jakże? Pan cieszy się zdrowiem;

Niech pan siądzie - d e p e s z a? m ó w i?... spocząć proszę -

Lecz co? słyszę: w przedsionku chrzęszczą mekintosze;

Któś nadchodzi! - to Baron - jakże? cenne zdrowie...

Niech siądzie - - cóż? nowego nam Baron opowie...

*

D e p e s z a ta... co? mówi... może pomarańczę?...

Lub może wody z cukrem?" - - "upadły szarańcze

W Grecji - - na Cyprze brzeg się w otchłanie usunął -

W Cyruliku sewilskim występuje P i t t a -

- Pomarańcza, jak widzę, z Malty - wyśmienita!"

"Może drugą?..."

*

"... i jakże Despotyzm ów runął??"

*

Lecz właśnie anonsują eks-szambelanowę

Z synem przybranym - - "cóż Pan mówisz na n e p o t y z m?

Chłopiec starszy od matki o rok i o głowę...

Właśnie nadchodzą..."

"... jakże? runął ów Despotyzm."

XCVII. FINIS

...Pod sobą samym wykopawszy zdradę,

Cóś z życia kończę, kończąc mecum-vade,

Złożone ze s t u perełek nawlekłych

Logicznie w siebie - jak we łzę łza - wciekłych;

Wstrzymują pióro... niżeli... niżeli

Zniecierpliwiony się wstrzyma czytelnik:

Poszyt zamykam cicho, jak drzwi celi - -

*

Tak f l o r y-b a d a c z, dopełniwszy z i e l n i k,

Gdy z poziomego mchu najmniejszym liściem

Szeptał o śmieciach tworów - chce nad wnijściem

Księgi podpisać się... pisze... ś m i e r t e l n i k!

XCVIII. KRYTYKA

(WYJĘTA Z CZASOPISMU)

VW - złożone ze stu rzeczy drobnych -

Wyszło - - Kolega nasz (n i e s p r a c o w a n y

Krytyk) źle wróży z utworów podobnych!...

- Takowej wszakże dalecy odmiany,

W n i e s p r a c o w a n y m czasopiśmie naszym,

Zapowiedzianą przyszłością nie straszym.

*

Literatura kwitnie - mamy dużo

Poetów - lubo są umysły pewne,

Które - zboczywszy - zboczeniem też wróżą.

*

Wiersz - kwitnie u nas; kwitną rymy śpiewne

Woni rodzimej - jak zielona fletnia;

I czują u nas z dala wiew trucizny. -

- Satyra wtedy muzę uszlachetnia,

Skoro się głównie rzuca na obczyzny

Naleciałości chore z krajów owych,

Gdzie naszych wiosen brak konwalijowych!

*

Od jadu nawiań tych ogół bronimy

I c h r z e ś c i j a ń s k i e o b u r z e n i e m a m y

D l a s e n s u... zdradnie odzianego w rymy -

Kwilisz? poeto?... kwilże nad c z a s a m i,

Nad f a t a l n o ś c i ą... nad z b i e g i e m w y p a d k ó w:

Łzę nawet kanąć możesz, jak łzę rosy,

Łzę safirową na safir bławatków,

Zefirem chyląc ku ziemi niebiosy - -

- Płacz!!... lecz jeżeli ból jest gorzki?... niemniej

W książce on może brzmieć lżej i przyjemniej,

Rytm powodując dla słuchaczów miły

(Skąd nazwy w i e s z c z ó w-k r z y ż a lub - m o g i ł y,

Co w nawałności lśnią nam z wierzchu Cyklad),

Tych niechaj Autor używa za przykład!...

*

Jak na Leandra czekająca Hero,

Zapala światłość i nuci jej: "p r o w a d ź!" -

Tak my: surowość, lecz i światłość szczerą

Zwykliśmy dla piór obłędnych szafować -

Autor nie wie: że jedną literą

Zatracić można i można zachować!...

*

Poeta?... jeżli poetą prawdziwie...

Żyć pierwej musi w tym samym żywiole,

Który rozlewa potem w swoim śpiewie.

- Nie mają tętna wymarzone bole

Ni burz opisy przy biurowym stole...

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

PS: Chwalić możemy niejedną końcówkę,

Zaciętą kształtnie - - bruk broszury ditto...

Można ją nabyć oprawną lub zszytą -

Owdzie i owdzie - - jedna - za złotówkę.

XCIX. FORTEPIAN CHOPINA

Do Antoniego C. . . . . . . . . . . . .

La musique est une chose etrange!

B y r o n

L'art?... c'est l'art - et puis, voila tout.

B e r a n g e r

I

Byłem u Ciebie w te dni przedostatnie

Nie docieczonego wątku

Pełne, jak Mit,

Blade - jak świt...

- Gdy życia koniec szepce do początku :

"N i e s t a r g a m C i ę j a - n i e! - J a... u-w y d a t n i ę!..."

II

Byłem u Ciebie w dni te, przedostatnie,

Gdy podobniałeś... co chwila - co chwila -

Do opuszczonej przez Orfeja liry,

W której się rzutu-moc z pieśnią przesila,

I rozmawiają z sobą struny cztery,

Trącając się,

Po dwie - po dwie -

I szemrząc z cicha:

"Z a c z ą ł ż e o n

U d e r z a ć w t o n?

C z y t a k i M i s t r z!... ż e g r a... c h o ć - o d p y c h a?"

III

Byłem u Ciebie w te dni, Fryderyku!

Którego ręka - dla swojej białości

Alabastrowej... i wzięcia, i szyku,

I chwiejnych dotknięć -jak strusiowe pióro -

Mięszała mi się w oczach z klawiaturą

Z słoniowej kości...

I byłeś jako owa postać - którą

Z marmurów łona,

Niżli je kuto,

Odejma dłuto -

Geniuszu... wiecznego Pigmaliona!

IV

A w tem... coś grał - i co? zmówił ton - i co? powie -

Choć inaczej się echa ustroją,

Niż gdy błogosławiłeś sam ręką Swoją

Wszelkiemu akordowi -

A w tem... coś grał - taka była prostota

Doskonałości Peryklejskiej,

Jakby starożytna która Cnota

W dom modrzewiowy wiejski

Wchodząc, rzekła do siebie:

"O d r o d z i ł a m s i ę w N i e b i e

I s t a ł y m i s i ę A r f ą - w r o t a,

W s t ę g ą - ś c i e ż k a...

H o s t i ę - p r z e z b l a d e w i d z ę z b o ż e...

E m a n u e l j u ż m i e s z k a

N a T a b o r z e!"

V

I była w tem Polska - od zenitu

Wszechdoskonałości dziejów

Wzięta tęczą zachwytu -

- Polska - p r z e m i e n i o n y c h k o ł o d z i e j ó w!

Taż sama - zgoła

Złoto-pszczoła...

(Poznał-ć-że bym ja - na krańcach bytu!...)

VI

I - oto - pieśń skończyłeś - - i już więcej

Nie oglądam Cię - - jedno - słyszę:

Cóś?... jakby spór dziecięcy -

- A to jeszcze kłócą się klawisze

O nie dośpiewają chęć:

I trącając się z cicha

Po ośm - po pięć -

Szemrzą: "p o c z ą ł ż e g r a ć? c z y n a s o d p y c h a??..."

VII

O Ty! - co jesteś Miłości-profilem,

Któremu na imię D o p e ł n i e n i e;

Te - co w sztuce mianują S t y l e m,

Iż przenika pieśń, kształci kamienie...

O! Ty - co się w dziejach zowiesz E r ą,

Gdzie zaś ani historii zenit jest,

Zwiesz się razem: D u c h e m i L i t e r ą,

I consummatum est...

O! Ty... D o s k o n a ł e-w y p e ł n i e n i e,

Jakikolwiek jest Twój i gdzie?... znak...

Czy w F i d i a s u? D a w i d z i e? czy w S z o p e n i e?

Czy w E s c h y l o s o w e j scenie?...

Zawsze - zemści się na tobie... BRAK!

- Piętnem globu tego - niedostatek:

D o p e ł n i e n i e?... go boli!..

On - r o z p o c z y n a ć woli

I woli wyrzucać wciąż przed się - zadatek!

- Kłos?... gdy dojrzał - jak złoty kometa -

Ledwo że go wiew ruszy -

Deszcz pszenicznych ziarn prószy,

Sama go doskonałość rozmieta...

VIII

Oto patrz- Fryd[e]ryku!... to - Warszawa:

Pod rozpromienioną gwiazdą

Dziwnie jaskrawa - -

- Patrz, organy u Fary; patrz! Twoje gniazdo -

Owdzie - patrycjalne domy stare,

Jak P o s p o l i t a-r z e c z,

Bruki placów głuche i szare

I Zygmuntowy w chmurze miecz.

IX

Patrz!... z zaułków w zaułki

Kaukaskie się konie rwą -

Jak przed burzą jaskółki,

Wyśmiewając przed pułki:

Po s t o - po s t o - -

- Gmach - zajął się ogniem, przygasł znów,

Zapłonął znów - - i oto - pod ścianę -

Widzę czoła ożałobionych wdów

Kolbami pchane - -

I znów widzę, acz dymem oślepian,

Jak pod ganku kolumny

Sprzęt podobny do trumny

Wydźwigają... runął... runął - Twój f o r t e p i a n!

X

Ten!.. co Polskę głosił - od zenitu

Wszechdoskonałości dziejów

Wziętą hymnem zachwytu -

Polskę - przemienionych kołodziejów:

Ten sam - runął - na bruki - z granitu!

I oto - jak zacna myśl człowieka -

Poterany jest gniewami ludzi;

Lub - jak od w i e k a

W i e k ó w - w s z y s t k o, c o z b u d z i!

I oto - jak ciało Orfeja -

Tysiąc pasji rozdziera go w części;

A każda wyje: "n i e j a!..."

"N i e j a!" - zębami chrzęści -

*

Lecz Ty? - lecz ja? - uderzmy w sądne pienie,

Nawołując: "C i e s z s i ę p ó ź n y w n u k u!...

J ę k ł y g ł u c h e k a m i e n i e -

I d e a ł s i ę g n ą ł b r u k u - - "

C. NA ZGON

ŚP. JÓŻEFA Z., OFICERA WIELKIEJ-ARMII,

RANNEGO POD PARYŻEM,

JEDNEGO Z NACZELNIKÓW POWSTANIA

W POLSCE

Przedwieczny - którego nam odkrył Syn,

I o którym więc możemy mówić bezpiecznie,

Chociaż nigdy go nie widzieliśmy -

Przedwieczny - nie pragnie boleści tej,

Która osłupia serce ludzkie

W wytrwały je zmieniając głaz.

Przenosi On o w ą raczej, która zwycięża

Siebie samą - - i z pociechami graniczy.

Ucho Jego pełne jest Miłosierdzia -

Ani rade słuchać jęków człowieczych;

Lecz skoro się gdzie nadłamie trawa polna,

Upuszcza On na nią kroplę rosy,

Która - z tak ogromnego Nieba -

Utrafia - na drobne miejsce swoje.

Dlatego to w epoce, w której jest więcej

R o z ł a m a ń niżli - d o k o ń c z e ń...

Dlatego to w czasie tym, gdy więcej

Jest r o z t r z a s k a ń niżeli - z a m k n i ę ć -

Dlatego to na teraz, gdy więcej jest daleko

Ś m i e r c i niżeli - bedziez g o n ó w:

Twoja śmierć, Szanowny Mężu Józefie,

Doprawdy, że ma podobieństwo

Błogosławionego jakby bedzieu c z y n k u!

Może byśmy już na śmierć zapomnieli

O chrześcijańskim skonu pogodnego tonie

I o całości żywota dojrzałego...

Może byśmy już zapomnieli, doprawdy!...

Widząc - jak wszystko nagle rozbiega się

I jak zatrzaskuje drzwiami przeraźliwie;

Lecz mało kto je zamknął z tym królewskim wczasem i pogodą,

Z jakimi zamyka Hostię w ołtarzu.

KONIEC "VADE-MECUM"

EPILOG

EPILOG

Na wstępie do Vade-mecum skreśliwszy zarówno nierozwlekłe, jak rzekomo, pojęcie nasze o o b e c n y m s t a n i e p o e z j i, nie wahamy się dać tu miejsce

l i s t o w i następującemu, którego treść, lubo poufna, tym więcej jednakże należy do niniejszego zbioru, iż d z i e n n i k a r s t w o nasze nie zatrzymuje i nie obejmuje nigdy bieżących wrażeń, a przeto znane są nam tylko a p o t e o z y p o ś m i e r t n e i monumentalne o w a c j e. Ukształcać zaś współczesnego sądu nie jesteśmy w możliwości; owszem - takowego unikamy przez drażliwość zrazu o g l ę d n ą, potem

s y s t e m a t y c z n ą, a nareszcie n i e s z c z e r ą.

DO WALENTEGO POMIANA Z.

ZWIERZAJĄC MU RĘKOPISMA NASTĘPNIE WYSZŁE

W XXI TOMIE BIBLIOTEKI P[ISARZY] P[OLSKICH]

ABSURDITE - toute chose avancee

par nos antagonistes, contraire a notre

routine ou au-dessus de notre intelligence.

Dictionnaire contemporain

I

Zaledwo się myśl tego wydawnictwa wszczęła,

Pytasz mię, jak? je nazwać - PISMA albo DZIEŁA?

Jakbyś do obu nazwisk tajemne miał wstręty -

Pojmuję to, i wraz Ci powiem, Walenty!

A naprzód: gdyby na myśl przyszło księgarzowi

Zebrać r e g e s t r a, l i s t y, n o t a t k i i k w i t y,

Którymi Voltaire (lubo pisarz znamienity)

Zaszczepić usiłował swemu powiatowi

Rękodzielnię-zegarków* - o! powiem Ci szczerze,

Iż książkę stąd powstałą, że taką AGENDĘ

Zwałbym DZIEŁEM i więcej: że jest dziełem, wierzę -

Niż mnóstwo innych, których i zwać tu nie będę.

Tak samo: nie tragedie rozwlekłe Byrona

Dziełami jego nazwałbym, lecz te namiętne

Powiastki greckie, których nić u jego łona

Snowała się, a strofy ulatały smętne,

Jak duchy, którym wcieleń czas odmówił chyży;

I płaczą, że nie były armii-biuletynem;

Kochankiem, bohaterem, męczennikiem - c z y n e m;

Że czas skąpił im gwoździ i drzewa do krzyży...

Jakkolwiek co innego z tragedią Shakespeare'a:

D r a m y j e g o s ą d z i e ł a; i u Danta niemniej

P i e ś ń d z i e ł e m j e s t na pozór calej i przyjemniej

Zamknięta i dzwoniąca rytmem w krąg jak sfera.

Owszem: im większy sztukmistrz, tym s ł o w o a d z i e ł o

Bliżej się (nie w bliźnięcy) w trzeźwy uścisk wzięło

I jedno znasza drugie, posiłkując wzajem,

Jak p r a w o - gdy przekwitnie ludu o b y c z a j e m.

Zwij więc, jak chcesz? - Współczesność minie niestateczna,

Lecz nie ominie przyszłość: KOREKTORKA-WIECZNA!...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

*

Powiem Ci tylko, ani ukryć się poważę,

Co myślą, gdy wyrzecze kto słowo: p o e t a!

Im zdaje się, że dziewięć panien kałamarze

Noszą mu, a warkocze każdej jak kometa,

A wzrok? jak nieba lazur lub noc południowa -

Szaty? jak obłok, poszept? jak mgła porankowa.

Że j a w, że jawu złoty wół i lew miedziany

I że niedoperz-dziejów, którego wciąż głowa

Dysze, a tułów bywa co wiek wypychany,

Że płowy lampart, tudzież innych bestyj stado

Mijają go! - że łacno do stóp mu kładą...

Więc czoło wieszcza - taką otoczone szczwalnią -

Są, którzy chłodzić radzi słowem przyzwoitym,

I myślą, że sprostują Cię i u-realnią,

A Ty - przy o w e m cierpiąc - cierpisz jeszcze przy tem.

Jakoż gdyby Mickiewicz po owych już wstrętach

Za-panowawszy, gdyby nie zostawił wieści

O k r y t y k a c h w a r s z a w s k i c h i o r e c e n z e n t a c h**,

Niejeden dziś z obojętnych w pisma tegoż treści,

Niejeden z onych, którzy żółć mu nieśli zgniłą,

Przeczytałby: "j a k o ż y w o! (mówiąc) t a k n i e b y ł o,

W c a l e n i e! - uczciliśmy poetę, aż miło!

I ż a d e n w i e r s z A d a m a, b o l e ś c i ą w y p a r t y,

N i e s p o t w o r z y ł s i ę, prawdę zapisując w karty;

Ni gdzie w p o e t y szale ulgi szukał c z ł o w i e k;

Czytelnik to połyka, odkupuje to... wiek.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . .

Nie! - wcale grzechu tego nie mamy na sobie;

S k ł a d k a j e s t - j e s t i p o s ą g - i k w i a t y n a g r o b i e."

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Podobnie Juliusz, gdyby w Beniowskim lub w owych

Feuilles-volantes*** nie zostawił o współczesnych śladu,

Że nie on, owi raczej przy zmysłach niezdrowych

Będąc, nadziei jednej szukali - z nieładu!

Aż po niemałej trudów i bolów kolei

Przypomnieli nareszcie... p o t r z e b ę-i d e i! -

Czy mniemasz? że ciż sami dziś by nie głosili:

"J a k o ż y w o!! - m n i e j w i ę c e j J u l i u s z a ś m y c z c i l i!"

Również - gdy mam już prawdę mówić tym ichmościom -

Zgon Zygmunta toż winien Polskim Wiadomościom****;

Inaczej bowiem: "O w s z e m! - r z e k l i b y - p r z y z g o n i e

C z u l i ś m y b l a s k, c o j e g o u s ł o n e c z n i a ł s k r o n i e,

R o k ż a ł o b y, j a k G r e c j a - n o s z ą c - p o B y r o n i e!

A kto by śmiał zaprzeczyć, byłby to już istny

Makiawel i demagog, i człowiek zawistny!"

Więc z tego - wniosek, ile? rzeczą jest poczciwą

Różę zwać różą, tudzież pokrzywę - pokrzywą.

Ani że głosić zdrajcą godzi się człowieka,

Który mówi: iż gwóźdź jest podobien do ćwieka,

I - w Chrystusowe wierząc szczerze człowieczeństwo -

Wielbi g w ó ź d ź, wcale drugim nie rając męczeństwo;

Głosząc przy tym, iż śmierci zniknie z czasem skaza

Przez zwycięstwo, wszelako - że gwoździe... z ż e l a z a!

Otoż - tych rzeczy wcale ubarwiać nieskory -

Marzyłem o powieści bynajmniej okaźnej,

A która działaby się prozaicznej pory,

Nie czasu fantastycznej doby, niewyraźnej,

Nie czasu świtów mgławych, czerwonych zachodów,

Co dziwne tła dla ludzi mają i narodów.

I chciałem właśnie owąże wykazać prozę,

Której się pisarz dotknąć uważa za zgrozę!

W pałace z tęcz, w tęcz szlaki wabiąc czytelnika,

Bo mu się świat tam zamknął, gdzie książkę zamyka...

Owszem, więc mój bohater: i jeden, i drugi

Wielkich nie czynią rzeczy, to zaś ich spotyka,

Co ludzi miernych albo małoznaczne sługi.

H o m o-Q u i d a m z wejrzenia c o ś d o o g r o d n i k a

P o d o b n y... (acz... przez łzawe oczy Magdaleny...

I Chrystus Pan nie większej wydawał się ceny

Ani się jej J o w i s z nagle stawił S t a t o r,

Ani jak mąż wielmożny i rzymski senator).

To więc w nawiasie kładąc, dodać mam niewiele,

Jedno - iż d o d z i ś j e s z c z e m ą d r o ś ć n a s z a c a ł a

S k ł a d a s i ę z g r e c k i e j, r z y m s k i e j i t e j c o w K o ś c i e l e

(A która przez żydowski ród nam się dostała);

Zaś A r t e m i d o r Grek jest i Z o f i a - z Hellady,

M a g - z Izraela; młodzian? co upada blady

Pomiędzy tłumem - wszystko miał na bohatera!

Lecz prawdy chciał i - idąc za mistrzami w ślady -

Tuła się - i fatalność jakaś go odziera.

Trud-współczucia zawodów nastręcza obficie:

Ten i ów, nim mu prawdę da, zabierze życie;

I - pięknym będąc - nie jest ukochana od onej,

M i ę k k o ś c i ą popsowanej, a r y t m e m natchnionej,

Która ma wiele z Grecji, kecz Perska tkanina,

Azjacki płaszcz - jak wężów obwija ją ślina.

- I, jakby nie czas już było na miłość, mój młodzian

Wywróconego kosza kwiatami przyodzian

P r z y p a d k i e m więc pogrzebion, jak zabit p r z y p a d k i e m

W miejscu, gdzie go sprzeczności zawiodły p r z y p a d k i;

Prawdy nie znając (lubo może jej był świadkiem),

Bohater! a za pole bitw cóż z n a l a z ł?... jatki!

M i a ł ż e b y t o b y ć p r z e t o o b r a z p o k o l e n i a,

C o w w i l i ę c h r z e ś c i j a ń s k i e j p r a w d y o b j a w i e n i a

M i ę d z y z a c h o d e m g r e c k i e j i ż y d o w s k i e j w i e d z y

D z i k o r o ś n i e i ginie jako zioło na miedzy,

A za patronów jeżli w niebiosach ma kogo,

To chyba rzezi ciosem duszki wypędzone

Z ciał, które żołdak rzymski popychał ostrogą

- Przed-męczeńskie i w wieków wieki uwielbione.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

II

Tego, coś dotąd czytał, pisać miałem wstręty,

Przeto iż chemią trąci - trąci alembikiem;

I jest jakoby w bajce handlował bydlęty,

Wołając: zapęd głupi nazywam tu d z i k i e m,

W ó ł? z rogi złoconymi jest bursowy cielec,

Ż o ł ą d e k? jest p u b l i c z o ś ć, doktryner? - w i d e l e c.

Któż by chciał tak wycinać w pień gaje majowe,

By widz leniwy, w stronę pozierając owę,

Coraz to nowszy przedmiot odbitym czuł w oku;

Nie domyślił się ruszyć - i umarł... w szlafroku.

Ale widziałeś! - ale dotknąłeś rękoma

P u b l i c z n o ś c i-p r y w a t n e j, ile? nieruchoma!...

I jako - z autorem gdyby który raczył

Współ nieco się u-trudzić - pierwej by z-rozpaczył.

Aż przyjdzie czas - nie bardzo i wiele czekany -

Gdy jako za Shakespeare'a dni, iż był nieznany,

Wołano, z koni ciężkich zsiadając o mroku:

"W i l i a m! p o t r z y m a j s t r z e m i ę!" - "A! z k t ó r e g o b o k u?"

"C ó ż? b ę d ę z l e w e j s t r o n y z s i a d a ł - c z y ś o s z a l a ł?

N i e r o z g a r n i ę t y c h ł o p i e c! l u b w ó d k ą s i ę z a l a ł..."

I Shakespeare - stąd gdy stylu jasnego kryształy

Przejmie - Falstaffów lepsze poda ideały!

I będzie postęp wielki w grubijaństwa stronę,

Jakkolwiek by je cudza słodziła ogłada,

Kupiony p o l o r wdzięczył guziczki złocone;

T o n obcy, który zawsze - czyj jest? - się wygada.

A skoro przez lat wiele cichości i nocy

Pisarz jaki zacniejsze poczucia rozbudzi:

I poczną drgać nasiona czy kamienie w procy?

Czy serca? ku wskrzeszeniu poruszonych ludzi;

I on, od niwy własnej wezwany poszeptem

Żywiołów: "j e s t e m!" - rzecze, nazwą to konceptem.

A choćby rzekł: "m ę c z e ń s t w o p r a w d y j e s t ś w i a d e c t w e m,

Bez względu, czy toporem? krwią? czy jakim śledztwem?

Znaczone - czy? obelgi pogodnym prze-życiem" -

Katechistyczną n o c j ę tę nazwą: o d k r y c i e m!

Jest bowiem męczennika palmy nadużyciem

Nie być wymalowanym z suchotnicza twarzą,

Na węglach, które - iż są gorejące - patrzą!

(I n d y j s k i e to - o ile boli; ile łudzi?

F r a n c u s k i e; a o ile ułomne? - to l u d z i!)

I koniec jest: że marność ta, pod dni ostatnie

Zygmunta - gdy rozrywał skrzydłami tę matnię,

Na wpół ulatując - że ta p o w i a t o w o ś ć

W imię k a p u s t y (rzeczy skądinąd wybornej)

Pozwie go, iż pominął swoją narodowość,

C z ł e k i e m? że był zanadto, że minął grunt orny,

Brzozy płaczące, bydła wracające trzody.

A szukał Polski kędyś pomiędzy narody,

Gdzieś - u Świętego Piotra grobu lub w n o w i n i e

A p o k a l i p s k i e j... perły że rzucał . . . . . . . . . . . . .

III

O! tak, o! tak, mój drogi... czas idzie... śmierć goni,

A któż zapłacze po nas - kto? - oprócz I r o n i i.

Jedyna postać, którą wcale znałem żywą,

Pani wielka - i zawsze w coś ubrana krzywo -

Popioły ciche stopą lekką ruszająca,

Z warkoczem rudym, twarzą czerwoną miesiąca.

Ta jedna!... A cóż więcej Ci powiem na wstępie?

O t o, ż e w ś w i a t w c h o d z i ł e m, g d y w n a j w i ę k s z e j s i l e

P o e t ó w t r z e c h (co właśnie zasnęli w mogile)

Ś p i e w a ł o! - że milczałem - i znów pióro strzępię,

Jak kłos o sierpu ostrze; a powiedz mi, proszę,

Kto przy mnie jest i fałsze wyrzuca macosze?

Owszem: quantumque reges delirant, Achivi

Plectuntur... i jest w błędzie, kto się temu dziwi.

Jako więc w świata tego którejkolwiek stronie

Na mchu jeżli w odludnym przylegniesz parowie,

Planeta Ci się zaraz pod Twe małe skronie

Zbiega - i czujesz globu kulę za wezgłowie -

Tak, mówię Ci, że skoro istota poety

Zebrać u piersi swoich nie umie z planety

Całego chóru ludzkich współ-łez i współ-jęków

Od ziemi do macicy tej najwyższych sęków,

Od karła do olbrzyma, od tego, co kona,

Do tego, co zawisnąć ma jutro u łona:

Zaiste - niech mię taki nie uczy , c o? j a s n e,

A c o c i e m n e? - on ledwo że wie, co przyjemne!

A jam nie deptał wszystkich mędrców i proroków...

Ale mię huśtał wicher, ssałem u obłoków

I czułem prochów atom na twarzy upadłej;

Sfinksy znam, czerwieniły się skąd? czemu bladły...

Boga? - ż e z n i k a j ą c y n a m p r z e z d o s k o n a ł o ś ć -

Nie widziałem, zaprawdę - jak widzi się całość -

Alem był na przedmieściach w J e g o J e r o z a l e m,

W wodzie obłoków krzyżem pławiąc się czerwonym,

Źwierzo-krzewowe psalmy mówiłem z koralem,

Z delfinem-pacierz, z orłem? - g l o r i ę - uskrzydlonym...

I właśnie gdy rzecz wszczynam poziomego toru,

To nie przeto, ażebym sługą był wyboru,

Lecz że mię wciąż dolata trumny zatrzask nowej:

Dziennik donosi: "t e n s i ę s t r u ł, z a b i ł s i ę o w y -

Pracował w Ossolińskich księgozbiorze sporo,

Zbyt czuwał - konstytucję nie dość krzepił chorą..."*****

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Prawda! prawda! lecz jakżeż może być inaczej??

Skoro na grobie każdym, rozwartym z rozpaczy,

Porzucawszy gałązki - zasłonicie przepaść,

Mówiąc: "i d ź... u s z c z k n i j l i s t e k!" - ale... któż ci powie,

Że się załamie ziemia - i nie możesz nie paść

Nogą na obróconej ku niebiosom głowie -

Owszem - tę prawdy stronę uważając za rdzę -

Nogą na obróconej ku niebiosom głowie -

Owszem- tę prawdy stronę uważając za rdzę -

Malowany samotrzask zastawią ci w rowie...

Na korzyść serca...

... sercem tym - szkołą tą - gardzę!

* 1. Promethidion: dialogi o sztuce. 2. Pisemko O sztuce. W pierwszej z tych dwóch książeczek zapowiedziane było w formie dialogu to, co drugiej stało się powodem!... - Dziś nastąpiły już f a k t a i pokryły polemikę. [Przyp. Norwida]

** O krytykach i recenzentach warszawskich - pismo śp. Adama Mickiewicz, zakończone tymi słowy: "... s z c z ę ś l i w i! Pisałem w Petersburgu etc." [Przyp. Norwida]

*** O potrzebie-idei - proza Juliusza Słowackiego, tudzież inne feuilles-volantes, w których powiada: że rodacy tak dalece ideę lekce-ważą, iż życzyliby sobie, ażeby L o r d

P a l m e r s t o n s a m, w ł a s n y m i r ę k o m a, b o m b y r z u c a ł n a m u r y c h i ń s k i e, nie zaś myślą stanu wojnę czynił. [Przyp. Norwida]

**** Wiadomości-Polskie - numer pisma, w którym jest doniesienie, j a k? była uszanowaną chwila zgonu świętej i coraz wielkopomiejszej pamięci największego poety czasu swego, Zygmunta Krasińskiego - co wszelako następnie wraz się zatarło i pokryło. [Przyp. Norwida]

***** Felicjan Lobeski [Łobeski] (pisarz-malarz), a n a s t ę p n i e i t e n, d o k t ó r e g o n i n i e j s z y l i s t b y ł p i s a n y m!... Przyczyna tragiczna , dla której wiersza tego nie położyło się na wstępie do przypowieści Quidam: raz, że zalegał list ten w papierach zgasłego; drugi raz - że boleśnie było przesz długi czas do rękopisu tej treści, i

t r e ś c i n a p r z ó d o k r e ś l o n e j, zbliżać się. - C. N. [Przyp. Norwida]

ANEKS

ANEKS

TYMCZASEM

I

Pokolenia przechodzą,

Mając gdzie stawić nogę;

Jeżli łany ogrodzą,

Zostawują choć drogę!

II

Przechodzą i epoki,

A czas liczy się na nie -

Lecz moje dni - odwłoki,

Lata moje - czekanie..

III

Cóż się już nie wracało,

Odką na ten świat patrzę? -

Rzeczywistością całą

Jestże entracte w teatrze?...

IV

Życie? - czy zgonu chwilką!

Młodość - czy dniem siwizny?...

A Ojczyzna - czy tylko

Jest t r a g e d i ą-o j c z y z n y...

PRACA

I

"Pracować musisz" - głos ogromny woła -

Nie z p o t e m d ł o n i t w e j l u b t w e g o g r z b i e t u

(Bo prac początek, doprawdy, jest nie tu):

"Pracować musisz z potem twego CZOŁA!"

Bądź sobie, jak tam chcesz, r e a l n y m człekiem,

Nic nie poradzisz! twoje każde dzieło,

Choćby się z trudów herkulejskich wszczęło,

Niedopełnionem będzie i kalekiem;

Pokąd pojęcia pracy korzeń jeden

Nie trwa, dopóty wszystkie tracą zgoła;

Głos brzmi w twej piersi: "p o s t r a d a ł e m E d e n!"

Głos brzmi nad tobą: "p r a c u j z p o t e m c z o ł a."

Ekonomistów zbierz wszystkich i nagle

Spytaj ich, co jest pracy abecadłem?

Zacząć mam z czego? gdy na skałę wpadłem

Lub wiatr mię zdradził, zerwawszy pierw żagle,

Od czegóż zacząć? czy od d ł o n i p o t u?

Od r a m i o n p o t u?... gdy brak i narzędzi!...

Gdy otchłań wokoło, a ty - na krawędzi...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Zacznij ... by w g ł o w i e n i e b y ł o z a w r o t u;

Więc głos ogromny znów jak pierwej woła:

"Pracować musisz z potem twego CZOŁA!"

II

Najprostszy cieśla, co robi toporem,

Choćby on nie wiem jak był pracowity,

Chociażby cieśli tyryjskich był wzorem,

Jeżeli w duszy smutek ma ukryty

Lub trumnę robi, gdy dławi go żałość,

Łzy własne widząc w żelaza połysku,

W y r o b i ć m u s i p i e r w u m y s ł u s t a ł o ś ć,

Bez której nie ma siły - - nawet zysku!

- Więc prac początek, prac pierwsza litera

Nie to, co wasza dziś realna szkoła

Uczy - zarówno płytka, jak nieszczera -

"Pracować musisz zawsze z potem CZOŁA."

Spustoszonemu mów ty narodowi,

Niech się zbogaci jak można najprędzej,

A mając posag, resztę postanowi

D o-r y c h t o w a w s z y do onych pieniędzy;

Naucz, by jednym krokiem się przerzucał

Z h i s t o r i i-j a t e k krwawych do warsztatów;

N a u c z y s z, b y s i ę t a k ś m i a ł, j a k z a s m u c a ł -

Wybawisz naród... lecz automatów!

Będą tam, zamiast rozwinięcia rzeczy,

Takie, owakie fazy gorączkowe -

Po tej, c o t w i e r d z i, ta druga, c o p r z e c z y:

Obiedwie warte tyle, ile nowe!

I wszystkie razem w tym tylko zdradliwe,

Ze każdej naprzód zmierzona jest trwałość,

I wszystkim zawsze w końcu nieszczęśliwe:

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Nie! - pracą pierwszą jest: u m y s ł u-s t a ł o ś ć!

III

Widziałem Indian dzikich w Ameryce

I wiem, w ojczyźnie własnej, wyszli na co,

Gdy pogardzili rzemiosłem i pracą;

Językiem mówiąc p o k o l e ń n i e ż y w y c h,

Mową, c o w w ł a s n e j s i ę s p ę t a ł a d u m i e,

P o d s t ę p n i e m i l c z ą c o p r a w d a c h d r a ź l i w y c h.

Dlatego że ich wyrażać nie umie;

Wiem, c z e m u j ę z y k s t r a c i l i i c z e m u

Rzucają włócznie do chmur ci nikczemni,

Ci heroiczni, a służący złemu,

Życiem obmierźli, uśmiechem przyjemni.

- Widziałem mężów z piórami na głowie,

Noszących tarcze ze skóry żubrowej,

I wiem, że po nich nie spalą się wdowy,

Że marnie zginą ci wielko-ludowie -

Zupełni pychą, energią i ciałem...

- Lecz nie tu koniec tego, co widziałem!

IV

Jest tam i plemię, co inaczej żyło:

Porozkiełznanych spuścizną warsztatów,

K t ó r e s i ę w i ę c e j n i ż k t o z b o g a c i ł o!

Najrealniejszych pełne demokratów -

Ideałowi nie podległe w niczem -

Wolne jak pieniądz, co się toczy krągło;

I wiem, że smaga je tatarskim biczem

Los ów, darzący pierwej ciszą ciągłą...

Wiem, że już milion blisko w pień wycięto

Tych zbogaconych i tych zapłaconych,

Doganiających się ofiarą świętą,

A kapitanów żądzą wyścignionych:

Ci - z Indian śmieją się... lecz ci i owi

Na pastwę idą historii-orłowi,

Co - nad ludzkością przelatując - woła:

"P r a c o w a ć b ę d z i e s z z p o t e m t w e g o C Z O Ł A!"



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Cyprian Kamil Norwid Vade mecum
Cyprian Kamil Norwid, Vade Mecum wstęp Józef Fert
Cyprian Kamil Norwid Vade mecum
Cyprian Kamil Norwid Vade Mecum [tekst]
Vade Mecum Cyprian Kamil Norwid
Cyprian Norwid Vade Mecum
NORWID Vade Mecum Opr ?rt
23 postacie historyczne, Cyprian Kamil Norwid - urodził się 24 września 1821 roku we wsi niedaleko W
Norwid C K , Vade mecum (opracowanie)
Norwid Vade mecum
Norwid C K , Vade mecum (opracowanie)
Norwid Vade mecum doc
Cyprian Kamil Norwid Quidam
Cyprian Kamil Norwid Miłość czysta u kąpieli morskich 2
Cyprian Kamil Norwid Bransoletka Legenda dziewiętnastego wieku
Cyprian Kamil Norwid Słodycz
CYPRIAN KAMIL NORWID pierścień wielkiej damy

więcej podobnych podstron