K+M+B
Wracali z kościoła całą gromadką czując w sobie jakieś dziwne światło. Magda z podziwem patrzyła na brata, który w długim czerwonym płaszczu i z koroną na głowie szedł dumnie na przedzie trzymając nad głową złote berło. Przed chwilą po raz ostatni wystąpił w roli króla Kacpra w Bożonarodzeniowych Jasełkach. Piotrek był Melchiorem a Wiktor Baltazarem.
- Dobrze, ze ci królowie przyszli do Pana Jezusa z darami, prawda? - cieszył się Jasiek biegając wokół Kuby jak mały psiaczek
- No - potwierdziła Małgosia - bo Pan Jezus przedtem był taki biedny. Nic nie miał, dosłownie nic - Małgosia wyciągnęła przed sobą puste ręce - to pewnie się bardzo ucieszył.
-Pan Jezus bardziej się z tego ucieszył, ze do Niego przyszli, że uwierzyli, że klęknęli przed Nim jak przed królem - powiedział poważnie Tata - i że później rozgłosili całemu światu, że Pan Bóg zesłał na świat swojego Syna. Dzięki temu ta nowina dotarła wszędzie. I my teraz też tak możemy.
- Co możemy ?- zapytała Magda nie rozumiejąc o co Tacie chodzi.
- Możemy iść do Niego i mu się pokłonić - wtrąciła się do rozmowy Mama.
- Jak Kuba przed tym Jezuskiem z żłóbku? - Jasiek już nie biegł wokół brata tylko dreptał przy jego boku. Kuba dał mu do niesienia swoje berło a Małgosi skrzynkę ze złotą biżuterią zebraną na czas Jasełek od całej rodziny - ja też kiedyś będę takim królem i będę kłaniać się Panu Jezusowi.
-Ależ Jasiu, Pan Jezus codziennie czeka na swoich „królów” w Najświętszym Sakramencie - wyjaśniał dalej Tata - więc nie musisz czekać aż urośniesz.
- Ale my nie przynosimy takich darów jak Kacper , Melchior i Baltazar - posmutniała Małgosia
- Czy aby na pewno?- oczy Taty zajaśniały ciepło - a nasze czyste serca, nasze dobre uczynki. To jest jeszcze większy podarunek niż kadzidło, mirra czy nawet złoto, ot, co - roześmiał się Tata radośnie jak mały chłopiec. Zawsze jak mówił o Panu Jezusie jego twarz rozjaśniała się niczym słońce.
- Jasiek , co ty robisz! - nagle Mama złapała się za głowę. Wszyscy spojrzeli na Jaśka, który kawałkiem białej kredy rysował coś na murze- przecież ta kreda jest poświecona.
Jasiek popatrzyła na Mamę przerażonymi oczami. To prawda, widział jak ksiądz w kościele święcił mnóstwo takich białych kawałków, ale on chciał przecież narysować coś ładnego, na przykład taki duży samochód, który akurat przejeżdżał obok. Tu przed klatką schodową mogłyby go zobaczyć wszystkie dzieci z podwórka.
- Nic się nie martw synu- Tata wziął Jaśka na ręce i posadził sobie na ramionach. I tak wszedł z nim po schodach do góry. A później stojąc przy drzwiach powiedział
- No, teraz możesz pisać tą kredą. Będę ci dyktował. Najpierw napisz literkę „K” . Umiesz? - upewnił się Tata
Jasne, ze Jasiek umiał. Znał już wiele literek. A „K” to była przecież pierwsza literka imienia Kuby.
- Pięknie - zachwyciła się Mama dumna z umiejętności synka.
- A teraz taki mały krzyżyk i literkę „M”
Jasiek wysunął język na brodę. Tę literkę też znał doskonale, Tak się zaczynało imię Magdy i Małgosi i Mamy.
- A teraz „B”
Jasiek podrapał się po głowie. „B” to jak Bartek, jego kolega z Zerówki. Taka kreska i dwa brzuszki.
- Ślicznie - Mama klasnęła w ręce - i jeszcze 2012
- K+M+B 2012 - przeczytała wolno Małgosia. Ona też już znała cały alfabet i wszystkie cyferki - co to znaczy?
- Jak to co? - Kuba czuł się w obowiązku wyjaśnić młodszemu rodzeństwu znaczenia tych tajemniczych znaków - to znaczy Kacper, Melchior i Baltazar właśnie, to imiona Trzech Królów, którzy przyszli do Pana Jezusa z dalekich krajów. I rok, który właśnie mamy, 2012.
- To też - powiedział Tata - ale tak naprawdę to literki te oznaczają jeszcze coś innego, ważniejszego. To takie błogosławieństwo: Christus (ludzie to później zmienili na Kristos) Mansionem Benedicat -„ Niech Chrystus błogosławi temu domowi ”. Dlatego między literkami są takie krzyżyki.
- Już wiem- ucieszyła się Magda - ksiądz też robi taki znak krzyża, gdy nas błogosławi
Po tych Magdy słowach zrobiła się nagle wokół cisza, taka uroczysta, poważna, głęboka, a litery na drzwiach pojaśniały jakimś dziwnym blaskiem. Trudno było w tej ciszy wymówić nawet jedno słowo
- Pan Bóg nam błogosławi na cały rok - szepnęła pierwsza Mama i wszyscy spojrzeli na nią wdzięcznością. Oni też tak czuli, tylko nie umieli tego powiedzieć głośno.