Mam wielką przyjemność przeprowadzić wywiad z twórcą jednej z największych stron o tematyce paleoastronautycznej www.uleszka.net . Dzień dobry
1. Panie Leszku proszę krótko wytłumaczyć czym zajmuje się paleoastronautyka.
Samo rozebranie wyrazu na „czynniki pierwsze” i wolne tego przetłumaczenie dałoby zdanie „prastara gwiezdna żegluga”, ale sens tego słowa należy rozumieć, jako wiedzę o czymś bardzo starym, wykraczającym nawet poza znaną nam starożytność. To jakby niby nauka (bo nie jest uznawana przez „jedynie słuszną” naukę, jako jej gałąź) o najstarszych cywilizacjach na Ziemi, a sam człon „astro” sugeruje wpływ kogoś z gwiazd, coś jak daenikenowska cywilizacja Bogów z gwiazd. Według mnie, nie ma jednoznacznej definicji i nie będzie, dopóki nie poznamy, przynajmniej w wystarczającej części, historii samej Ziemi i tego, co się na niej działo.
Do tego jednak potrzebna jest tzw. metanauka, coś stojącego najwyżej w hierarchii nauk i twór, który będzie skupiał wszystkie nauki jako całość, czego odpowiednikiem kiedyś byli filozofowie, którzy starali się ująć Człowieka, Ziemię i Wszechświat jako coś nierozłącznego, połączonego związkami przyczynowo-skutkowymi, nie wnikając jednocześnie w szczegóły. Ta nauka powinna być zaprzeczeniem dedukcji, winna skupić się na całości, poznaniu istoty zjawisk, procesów i opracowaniu procedur - zabronione i dozwolone. Szczegóły powinno się zostawić pozytywnie zakręconym. Klasycznym, negatywnym przykładem jest medycyna, która nie traktuje człowieka jako całości, a jako zbiór części zamiennych, bez zrozumienia ich współdziałania i współzależności. To dlatego lecząc nas na serce uszkadza się nam wątrobę i nerki i czasem nieodwracalnie.
Na dzień dzisiejszy paleoastronautyka zajmuje się cywilizacjami starożytności oraz cywilizacjami sięgającymi jeszcze dalej w głąb historii i jest szczypiącą solą w oku naukowych historyków, gdyż zadaje pytania, na które historycy nie potrafią odpowiedzieć.
2. Co spowodowało, że zaczął się pan interesować tą tematyką.
Prawdopodobnie jak u większości ludzi zadziałał impuls Daenikena i jego pierwsza książka „Wspomnienia z przyszłości”. Dalej poszło już normalnie. Było paliwo, nie było zapałki, aż znalazł się Daeniken i podpalił. Nie wszystko u Daenikena wydawało mi się prawdopodobne i dlatego zacząłem sam dociekać. Początkowo szło opornie, bo w latach 70-80 pozycje z tej serii rozchodziły się w bardzo małych nakładach, było ich bardzo mało, a jak już się pokazały, to jedynym sposobem na ich kupno był sposób „spod lady” - znajoma ekspedientka w księgarni albo kwiatek, czekolada i błagalny uśmiech. Za to w latach 90-tych nastąpił wysyp i to różnych autorów. Dopiero wtedy poznałem książki Sitchina i jemu podobnych. Pokazały się książki naszych autorów, choć nie wszystkie z „górnej półki”. Na temat paleoastronautyki było mało, gdyż wtedy wszyscy zajmowali się UFO. Większość naszych autorów pisała na kanwie Daenikena lub wręcz go przepisywała, czasem dodając swoje przemyślenia. Do dzisiaj za najlepiej napisaną polską książkę tego typu uważam „Atlantydę” prof. Zajdlera. Tak naprawdę wziąłem się za tą tematykę dopiero w roku 1992 po przejściu na emeryturę, a w Internecie zaistniałem dopiero w roku 2004.
3. W swoich teoriach opiera się pan głównie na starożytnych zapiskach oraz na mitach i legendach. Co mówią one o najstarszych dziejach Ziemi?
To temat na książkę i to dość pokaźnych rozmiarów. To, co dzisiaj można odnaleźć ze starych zapisów, to kropla tego, co było. Większość, jak sądzę, zapisów starożytnych nie została jeszcze odnaleziona albo nie została przetłumaczona, a te co ujrzały światło dzienne, to tylko niektóre, które zdołano przetłumaczyć na tzw. „cywilizowane” języki, które z kolei przetłumaczono na nasz język. Dzisiejsza nauka przeogromną większość dokumentów starożytnych zakwalifikowała jako klechdy i podania ludowe i odłożyła na półkę z bajkami. Jest to po części pycha i zarozumiałość dzisiejszych uczonych, a po części niezrozumienie kim byli narratorzy. Dopiero od niedawna dociera do świadomości niektórych, że są to opisy ludzi, których jedyną techniką była dzida i socha. To tak, jak dzisiaj poprosić mieszkańca z głuchej wsi, by opisał nam cyklotron. Usłyszymy tylko -„to jest coś jakby…”. I tylko to. Brak technicznego języka nie odda opisu urządzenia, a zasady działania w ogóle. Tak według mnie należy traktować wszelkie starożytne opisy. Nawet wykształceni ludzie mogą mieć trudności z wytłu-maczeniem tych opisów, bo nie zrozumiemy nic z opisu, jeżeli nie jest to nam znane z autopsji.
Starożytne opisy zawierają prawdę i trzeba tylko umieć dotrzeć do sensu opisu, zrozumieć to, co opisują i przetłumaczyć na nasz język. Przykładowo w tekstach egipskich spotykamy Horusa, syna Izydy i Ozyrysa. Egiptolodzy widzą w nim boga i tylko boga, ale niektóre teksty opisują Horusa wręcz jako element techniczny. Raz jest latającym dyskiem, który spod niebios spada na zaskoczonych nieprzyjaciół, a raz pojazdem kosmicznym z Bogami startującym w kosmos. Nikt takiej wersji nie uzna, bo przecież dopiero my, jako cywilizacja, dokonujemy podboju kosmosu. Najbardziej chyba rozpowszechnionym po świecie jest opis potopu, co może wskazywać na jeden powszechny kataklizm, ale też dobrze może opisywać, różne w czasie, podobne zjawisko. Ponieważ nie jesteśmy w stanie ustalić źródła informacji, więc twierdzimy, że opis dotyczy tylko jednego takiego kataklizmu, co może być prawdą, ale nie musi.
Inny rodzaj zapisów starożytnych zakwalifikowano jako przepowiednie. Te znowu wstawiono do działu „fantazja”, bo dzisiaj człowiek nie potrafi przewidzieć nawet „głupiego” trzęsienia Ziemi. Też byłbym tu ostrożny. Konkluzją wszystkich przepowiedni jest światowy kataklizm, co też wskazuje na jakąś informację źródłową, rozpowszechnioną po całym świecie. Czy dzisiaj nie mamy nic takiego? Owszem mamy. Sejsmolodzy ostrzegają przecież przed trzęsieniem Ziemi, które zmiecie z powierzchni Ziemi San Francisko. Kiedy? A tego nie wiadomo, ale wiadomo na pewno, że będzie. Jeśli ktoś, kiedyś był świadkiem takiego zdarzenia, to przekazał jego opis i zwiastuny tego zdarzenia. Kto to mógł być? A tu odpowiedzi mogą być różne…
Mity, legendy czy jak je nazwiemy opisują świat, jaki był kiedyś i nie muszą być pisane przez naocznego świadka. Podobnie jak my swoich pradziadków znamy przeważnie z opowieści babci czy mamy. To oczywiście przykład na mgnienie historycznego oka. Przekazy starożytnych obejmują tysiące i więcej lat. Mitologia hinduska życie człowieka na Ziemi dzieli na cztery „juga”, które w sumie trwają ponad 4 miliony lat. Według Azteków epoki Ziemi to „Słońca”, my żyjemy w czwartej, a trzy po-przednie trwały „tylko” bez mała 13 tysięcy lat. Hopi zagładę Kaskary lokują na 70 tysięcy lat temu. Grecy natomiast okresy ludzkości dzielą na cztery, nie podając jednak żadnego czasu, chociaż Hero-dot, czasy Heraklesa, a więc herosów (na styku okresu spiżowego i żelaznego), datuje na 17 tysięcy lat wstecz od jemu współczesnych. Jak widać rozpiętość ogromna, ale to nie znaczy, że wszyscy kłamią. Dzisiejsza historia, podobnie jak reszta nauk, znajduje się w kajdankach teorii Darwina i ateizmu, dlatego nie może wyjść poza gorset, który sama sobie nałożyła, a to jest powodem nieporozumień. Piramidy buduje się w epoce późnego neolitu, gdzie podstawowe narzędzia były z kamienia. Maszyna z Antykhitery okazuje się być ręcznym „komputerem”, określającym dokładne położenia gwiazd, z epoki brązu. Teoria postępu technicznego, czyli ewolucji techniki, ma się tu nijak do znanych artefaktów.
Nie można też pominąć innego rodzaju zapisów jakimi są wszelkiego rodzaju glify. Zapewne wszyscy znają kamienie z Ica. Okrzyknięto je fałszerstwem, ale tylko na podstawie pobieżnych oględzin oraz faktu, że na nich wyraźnie widać istotę jadącą na triceratopsie, co nie jest w zgodzie z teorią istnienia i wyginięcia dinozaurów. Jeśli nie fałsz, to albo człowiek zamieszkuje Ziemię od setek milionów lat, albo teoria o czasie istnienia dinozaurów jest fałszywa. Moim jednak zdaniem sztuczny podział na ery, przypisanie Ziemi wieku 4,5 miliarda lat oraz tabela stratygraficzna są obarczone bardzo dużym błędem. Dotyczy to zarówno wieku jak i logiki.
4. Jakie mamy dowody na istnienie „Cywilizacji Bogów”, co osiągnęła jak się rozwijała i dlaczego na miejsce rozwoju wybrała Ziemię?
„Cywilizacja Bogów” to pojecie umowne. Bóg, jak sobie wyobrażamy, jest czymś nieosiągalnym i niezrozumiałym dla zwykłego człowieka. Ja porównuję to do dzisiejszego spotkania Papuasa z doskonale wyposażonym komandosem amerykańskim i można się domyśleć, czym w oczach Papuasa będzie żołnierz. Będzie miał „widzenie” Boga, który spuścił się na ziemię z latającego ptaka. Będzie „widział rzeczy niewidoczne” na jego laptopie itd. Oczywiście jest to uproszczenie i przez niektórych nie do przyjęcia, ale ja to tak rozumiem. Mój przyjaciel zza oceanu mówi w ten sposób - „zmieńcie definicje Boga, a wszyscy w Niego uwierzą”. Życie na Ziemi nie powstało samorzutnie, mozolnie ewoluując od jakiejś inteligentnej bakterii, która z kolei powstała w wyniku potraktowania prądem legendarnej prazupy. To są mrzonki ateistów, bo nawet sam Darwin tego tak nie sformułował. Nasze pochodzenie od małpy, to wynik nadinterpretacji teorii Darwina przez Engelsa i tak już zostało. Jeśli nawet przyjąć, że Ziemia miała rodzime, wysokie cywilizacje, to jednak pierwszy impuls musiał przyjść z zewnątrz, a jeśli z zewnątrz, to… Ktoś lub coś musiało być tym pierwszym impulsem.
Człowiek stworzony na wzór i podobieństwo, który otrzymał rozum i wolna wolę rozpoczął samodzielna egzystencję, być może najpierw pod czujnym okiem i nadzorem Boga, ale potem już samodzielnie. Proszę się zastanowić ile czasu potrzeba na skok cywilizacyjny? Na dobrą sprawę naszej cywilizacji potrzeba było 200 lat, by stworzyć stosunkowo wysoką technikę. Ile więc takich cywilizacji mogło już być na Ziemi? Dziesiątki, setki, tysiące, dziesiątki tysięcy? Według mnie, nie jest aż tak ważne ile cywilizacji przewinęło się przez świat, ale jak i dlaczego upadały. Mając porównanie w dzisiejszym świecie można przypuścić, że jedną z przyczyn mogła być samozagłada, która jest już możliwa przy naszej, stosunkowo prymitywnej technice. Ale nasza technika ma się nijak do techniki opisywanej w Wedach, więc można się tylko domyślać skutków tamtych wojen prowadzonych i na Ziemi i w kosmosie. Ciągłość cywilizacji w pewnych warunkach mogła zostać zachowana, bo przecież i dzisiaj nikt nie atakowałby plemion w dzikiej dżungli. O wiele większe niebezpieczeństwo niosły kataklizmy naturalne i to na skalę światową, a z nich tzw. „wielki uskok skorupy ziemskiej”.
Ziemia nie jest jedynym miejscem Układu Słonecznego, na którym Bogowie „zasiali” życie i bynajmniej nie chodzi mi o życie w najprostszej formie. Planety, na których jeszcze mogą istnieć inteligentne istoty, to Uran i Neptun, pokryte płaszczem wody. Życie, w wodnej formie, może istnieć na księżycu Jowisza - Europie. Nie jest to wykluczone, choć naukowcy podchodzą do tego sceptycznie, a winna temu jest teoria budowy naszej Ziemi. Bardzo możliwe, że już niedługo przebije się w nauce hipoteza o „atomowym” jądrze Ziemi. Każda planeta posiada lub posiadała w swoim wnętrzu naturalny i pracujący reaktor jądrowy, który ogrzewa je od wewnątrz. Słońce ogrzewając Ziemię jest zdolne rozgrzać tylko niewielką grubość jej powierzchni, co można sprawdzić samemu wkładając rękę pod mech w upalny dzień. Co więc powoduje wzrost temperatury ze wzrostem głębokości? Bez ciepła dochodzącego z wnętrza Ziemi, życie umierałoby każdego wieczora. Biorąc to pod uwagę, możemy stwierdzić, że na Jowiszu czy Saturnie nie ma życia, ponieważ wielkość reaktora i ilości ciepła, które one wypromieniowują, nie pozwalają na zestalenie się powierzchni w twardą skorupę, którą najprawdopodobniej tworzy powierzchnia kipiącej lawy, a parujące gazy trującą i nieprzezroczystą atmosferę. Taka hipoteza, to jednak śpiew przyszłości. Odmienność Ziemi, to wina jej katastroficznej przeszłości, ale o tym proszę poczytać na mojej stronie.
5. Bogów dzieli pan na cztery główne grupy. Skąd ten podział?
Jest to raczej podział „roboczy” uwzględniający widoczne lub opisywane zewnętrzne, fizyczne cechy, zakładając oczywiście „jednorodność” każdej ekipy Bogów. Nie można jednak ustalić, kto i w jakim okresie przebywał na Ziemi. Historia, wszystkich Bogów wrzuciła do jednego worka i może się wydawać, że wszyscy powinni działać na Ziemi jednocześnie. Tak prawdopodobnie nie było, ale nie ma możliwości ustalenia czasu ich działania. Mogło też być zupełnie inaczej. Bogowie mogli być naszą, rodzimą cywilizacją i różnili się od siebie, jak dzisiejsze rasy. Historycy uważają, że cywilizacje na Ziemi „wybuchały” coraz to w innych miejscach. Ja uważam, że Ziemia jak i dzisiaj, tak i w przeszłości była zaludniona przez ludzi i rasy na różnych poziomach rozwoju intelektualnego i technicznego. Mieli swoją Amerykę i mieli też swój Bangladesz. Takiego podziału proszę nie traktować jako pewnik.
6. Podobno Bogowie o długich uszach mogli istnieć jeszcze w XVIII wieku na Wyspie Wielkanocnej. Co się z nimi stało?
Cywilizacja długouchych na Wyspie Wielkanocnej być może istniała jeszcze w XVIII wieku, gdyż istnieją wykonane rysunki ludzi o bardzo długich uszach. W tych latach nikt raczej nie zajmował się badaniami, bo cele były inne, życie ludzkie nic nie kosztowało, szczególnie w zdobywanych terytoriach. Traktowano to raczej jako ciekawostkę niż fakt o naukowym znaczeniu. Jeśli byli na wyspie, mogli podzielić los mieszkańców albo w bratobójczej rzezi, albo jako siła robocza wywieziona do innego kraju. Jedyny ślad jaki pozostał, to długie uszy posągów Moai. I tu jest pewien szkopuł. Ludzie na rysunkach maja uszy jakby wyciągnięte sztucznie, z długim otworem, podczas gdy posągi z wyspy konchy uszne mają całe. Gdyby nawet Moai nosili ciężkie kolczyki, otwór nie byłby tak długi jak osób na rysunkach. Istnieje więc prawdopodobieństwo, że nie należeli do tej samej rasy, a możliwe, że chcieli się tylko do nich upodobnić. Sądząc po pozostałościach (rzeźby, reliefy), rasa długouchych zamieszkiwała przede wszystkim Azję (wschodnią i południową), Oceanię i Amerykę Południową
7. Czym jest teoria Wielkiego uskoku?
Bombą z zapalnikiem czasowym, która będąc kiedyś zaaprobowaną przez naukę, zmieni całkowicie historię i nasze spojrzenie na przeszłość i przyszłość naszej cywilizacji. Jest to hipoteza, która tłumaczy upadki cywilizacji, a także i zagładę dinozaurów. Teoria uderzenia meteorytu ma przynajmniej jedną słabą stronę. Pokazywanie pożaru i palenia się dinozaurów to tworzenie filmowego faktu, który jednak głęboko zapada w pamięci. Jeśli nawet tak było, to jaka kość pozostawiona na wierzchu przetrwa, zanim coś ją przysypie? Dlaczego na szkieletach brak śladów spalenia czy zwęglenia? Skąd taka jednorazowa ilość pyłu do przysypania szkieletu? Czy naprawdę potrzeba milionów lat, by kości uległy fosylizacji? Wydaje się to być, oględnie mówiąc, naciąganiem teorii do faktów.
Przyjęcie tej teorii zmieni pogląd na tzw. epoki lodowcowe. Nie trzeba będzie Ziemi raz wkładać do zamrażalnika, a raz do piekarnika. Strefy klimatyczne Ziemi zależą tylko i wyłącznie od położenia danego obszaru w danej strefie klimatycznej, z kolei strefy klimatyczne są uwarunkowane od położenia względem osi obrotu kuli ziemskiej, która z kolei pozostaje w niezmienionym położeniu od chwili, gdy Ziemia zaczęła się obracać wokół własnej osi. Jeśli na Antarktydzie odkryto pokłady węgla kamiennego, to nie znaczy, że Ziemia była w okresie sauny, a tylko to, że Antarktyda znajdowała się w tym okresie w równikowej strefie klimatycznej. Istniejące ślady zlodowaceń odkryte na subkontynencie indyjskim nie muszą oznaczać, że Ziemia w tym okresie uległa całkowitemu zlodowaceniu, a tylko to, że kontynent mógł się kiedyś znajdować w biegunowej lub podbiegunowej strefie zimna.
8. Czy Biblijny potop to legenda oparta na prawdziwych zdarzeniach, które miały miejsce blisko 12 tys. lat temu?
Biblijny potop nie jest legendą, ale prawdziwym wydarzeniem, które wydarzyło się naprawdę choć nie wiemy dokładnie kiedy. Nie wiemy także, ile takich potopów przeżyła nasza planeta. Z historią życia na naszej planecie jest tak, jak z pisaniem historii na luźnych kartkach w pokoju bez ścian, gdzie okresowo przechodzi huragan i za każdym razem należy odtwarzać wszystko od nowa. Należy także przestać rozumieć potop, jako nagłe przybranie wód na naszej planecie, bo na całej Ziemi nie ma takiej ilości wody, by przykryć najwyższe góry. Potop na całej Ziemi może wywołać tylko „wielki uskok…” . Proszę przypomnieć sobie, w jaki sposób Bóg ostrzega Henocha - „Albowiem zagłada spotka cały świat i przyjdzie wielka fala, i zaleje całą Ziemię, i wszystko, co się na niej znajduje ulegnie zagładzie”. Nie ma mowy o długotrwałym deszczu, jaki występuje w naszej wersji Starego Testamentu, a jest mowa o wielkiej fali. 12 tysięcy lat temu prawdopodobnie doszło do „wielkiego uskoku…”, który nie tylko zatopił Atlantydę, ale zmiótł z powierzchni Ziemi dużo więcej ówczesnych „cywilizacji”.
Jeśli popatrzymy na globus, łatwo zrozumiemy dlaczego. Dzisiejsza cywilizacja, podobnie jak wszystkie poprzednie, zamieszkuje w ogromnej części obszary wybrzeży, a to głównie ze względu na morską komunikację, która rozwinęła się jako pierwsza. Mega czy giga tsunami w ataku na wybrzeża niszczy w zasadzie całość populacji oraz jej bazę socjalną i produkcyjną. Skutek możemy sobie wyobrazić. Nikt nikomu nie jest w stanie udzielić pomocy, nikt nie jest w stanie nic odbudować (brak sprzętu i bazy budowlanej). Ci, co przeżyją są skazani tylko na samych siebie i na wiedzę, której zdołali się nauczyć. Posiadane gadżety (zapalniczki, zapałki) zużywają się w krótkim czasie. Czy teraz możemy dać sobie odpowiedź na pytanie dlaczego kiedyś ludzie mieszkali w jaskiniach i używali hubki i krzesiwa? Czy możemy zrozumieć, skąd pierwotny „jaskiniowiec” miał tak wielki dar do realistycz-nego malowania w jaskiniach?. To byli ludzie bardzo inteligentni, o dużym zasobie wiedzy, ale z dnia na dzień pozbawieni wszystkiego, co stanowiło ich dorobek cywilizacyjny.
9. Platon twierdził, że nie jesteśmy pierwszą cywilizacją ludzką. Czy są jakieś dowody na potwierdzenie jego tez?
Platon mówi to, co usłyszał lub przeczytał w dostępnych jemu materiałach. Dowody na to istnieją i każdy, kto umie patrzeć i wie czego szuka, na pewno je zauważy. Nasz problem polega na interpretacji dowodów. Proszę tylko zauważyć. Mamy budowle z bloków kamiennych, których nie podniosą dzisiejsze dźwigi, mamy budowle wykute w litej skale, mamy też średniowieczne kamienne zamki, których z pewnością nie zbudowano w średniowieczu z braku odpowiedniej techniki i mamy w końcu bu-dowle ceglane z cegieł, jakich dziś nikt nie wytwarza. Jedno co się daje zauważyć, to systematycznie malejące elementy budowlane. Trzeba więc logicznie wywnioskować, że albo technika pozwalała na coraz mniej, albo elementy dostosowywano do ludzkich możliwości. Można też wyciągnąć wniosek, że „coś” przerywało ciągłość technicznych możliwości i to „coś” nie pozwalało powrócić do poprzednich możliwości technicznych.
Grecki podział ludzkości na cztery wielkie okresy, może sugerować cztery wielki cywilizacje, które zasadniczo różniły się jedna od drugiej. Nie wyczytamy wprawdzie nic o wielkiej technice, bo rzecz dotyczy tylko ludzi (techniką władali tylko Bogowie), ale może zastanowić fakt, że ludzie złotego wieku nie jadali mięsa, a żywili się tylko tym, co wydała Ziemia. Drugim faktem jest stopniowa „degeneracja” rodzaju ludzkiego i każdą kolejną erę zamieszkują ludzie o coraz niższych walorach fizycznych i duchowych. Jeśli zatem opisywane są cztery cywilizacje, to warto postawić pytanie, co było podstawą takiego ich podziału, czyli co powodowało zakończenie jednej i powstanie kolejnej. Jak sądzę, pomiędzy cywilizacjami można by wstawić ogólnoświatowe kataklizmy, które kończyły każdą z nich (na razie oprócz naszej). Co zatem dawało impuls powstania następnej? Pozostali z poprzedniej czy kolejne stworzenie? Niewykluczone.
10. Według najnowszych badań 21.XII.2012 roku ma nastąpić cykliczne przebiegunowanie Ziemi i tak jak ok. 11,5 tys. lat temu ma nastąpić zagłada cywilizacji i jeżeli przetrwają ją ludzie będą musieli ponownie odbudować dorobek ludzkości niemal od zera. Na czym opierają się naukowcy wysuwając tezę, że globalny kataklizm ma nastąpić właśnie 21.XII.2012 roku?
To jest takie naukowe gdybanie. Ziemia działa w systemie słonecznym a system słoneczny w systemie naszej galaktyki. Galaktyka jest częścią jeszcze większej całości zwanej wszechświatem. Co jest dalej wie tylko przedwieczny. Dlaczego mówi się o przebiegunowaniu, jeśli nie zna się nawet genezy ziemskiego pola magnetycznego. Ziemia będąc składową większego systemu nie może samodzielnie wykonywać dowolnych „fikołków”. Dopóki nie poznamy mechanizmów rządzących Ziemią (szczególnie geomagnetyzmu), potem układem słonecznym i dalej, nie powinniśmy wyciągać tak daleko idących wniosków. Druga sprawa to data. Datę zinterpretowano na podstawie hieroglifów Majów, a wieść o katastrofie dołożono z przekazu Olmeków. Na jakiej podstawie, skoro obie cywilizacje dzieli według nauki co najmniej 100 wieków? Nic, po prawdzie, nie można wykluczyć, ale w tym wypadku mam wątpliwości. Inna wątpliwość dotyczy naszego kalendarza. Wszyscy są zgodni, że korelacja najstarszych wydarzeń z naszym kalendarzem jest niemożliwa. Daty zerowej kalendarza Majów nie zdołano ustalić jednoznacznie, a różnice są znaczne. Jeśli jest prawdą, że naszej historii „ukradziono” 300 lat (o tym mówi też Islam), to sprawa daty jeszcze bardziej się komplikuje. Rok „2012” mógł już być albo dopiero będzie w dalekiej przyszłości. Jeśli jednak sprawdzą się te katastroficzne przepowiednie, to już nie my będziemy zaczynali od zera. Od zera będzie zaczynał ktoś inny.
11. Przypuszcza się, że podczas przebiegunowania mają wystąpić ogromne masy wody zalewając wyspy i dużą część lądów.
W Nowym Testamencie możemy odnaleźć fragment: (Łk 21,25-28.34-36) Jezus powiedział do swoich uczniów: Będą znaki na Słońcu, księżycu i gwiazdach, a na Ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających Ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie. Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka, jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej Ziemi. Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym. Czyżby wszystkie znaki na niebie i Ziemi wskazywały to samo? Chyba powrót wielkiego potopu jest nieunikniony.
„Przebiegunowanie” Ziemi jest możliwe tylko poprzez zaistnienie „wielkiego uskoku…”, czyli mówiąc prościej, bieguny jako miejsca przecięcia się osi obrotu z powierzchnią skorupy ziemskiej będą zawsze w tym samym miejscu, a tylko inne miejsca naszej skorupy mogą zająć miejsca w okolicach biegunów. Podczas „wielkiego uskoku…” następuje tylko przemieszczenie się całej skorupy Ziemskiej. Co to oznacza? To samo co poruszenie wanną pełną wody. Bezwładność wody popchnie ją w jednym kierunku tworząc giga tsunami o niewyobrażalnej sile i wysokości. W zależności od wiel-kości przesunięcia skorupy, wody oceanów mogą dosłownie obmyć całą powierzchnię Ziemi. Takiej sile nic w stanie nie będzie się oprzeć. To będzie taki efekt, jak my zdmuchujemy pył z książki, To wła-śnie mówi Łukasz - „trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy”.
Inne źródła też raczej nie pozostawiają złudzeń: Aztekowie - „Piąte Słońce. Jego znakiem jest 4-Ruch. Zwie się Słońcem Ruchu, bo się porusza, bo kroczy swoją drogą. I jak powiadają starcy, pod-czas tego Słońca nastąpi wstrząs, będzie głód i tak zginiemy.”. Kronika z Akakor - „Opisuje rozwój i upadek wybranego przez Bogów ludu aż do końca świata, kiedy to Bogowie powrócą po trzeciej wielkiej katastrofie, która zniszczy ludzi”.
Czy jakieś znaki można zaobserwować? Sądzę, że tak. Wszelkie przepowiednie mówią, że Mesjasz, Zbawiciel czy Syn Człowieczy nadejdzie ze wschodu. Wszystkie oczy, od razu jak na komendę, zwróciły się na Bliski Wschód. No, jeżeli tak będziemy interpretować przekazy, to niczego nie ujrzymy, bo niczego nie zrozumieliśmy. Ta przepowiednia jest dla całego świata i przepowiednie wszystkich ludów mówią - „ze wschodu”. Gdzie ma szukać w takim razie Bliski Wschód? W Indiach? A Indie? W Ameryce? Nie. Kierunek wschodu jest uniwersalny dla wszystkich, a więc zinterpretujmy to jako - od Słońca. Dla każdego na Ziemi, Słońce zawsze wschodzi na wschodzie. A więc obserwujmy Słońce i jego okolice. Kto obserwuje? Jak na razie tylko amerykański satelita SOHO i są to nader interesujące informacje. Sporo zdjęć pokazywanych w Internecie ma ślady ingerencji „cenzora”, ale na wielu można zauważyć obiekty nie należące do firmamentu. Nie chciałbym być złym prorokiem, ale to, co się dzieje między SOHO a Słońcem, przypomina jakąś kosmiczna bitwę. Wszystkie gwiazdy i planety poruszają się w płaszczyźnie poziomej, stosunkowo wolno i znajdują się na każdym zdjęciu dopóki nie znikną z pola widzenia satelity. Jak zatem zinterpretować obiekt wyglądający jak Saturn, który pojawia się tylko na jednym zdjęciu, które są wykonywane mniej więcej co godzinę? Co sądzić o obiekcie, który porusza się pionowo w kierunku Słońca i po zbliżeniu się do niego, na Słońcu obserwuje się potężny rozbłysk? Wszystko wskazuje na to, że nie jesteśmy sami w tej części wszechświata i kto wie czy nie jest to zapowiedź przepowiedni.
12. W środowiskach ezoteryków i numerologów panuje przekonanie, że tego dnia ma nastąpić odnowa moralna mieszkańców Ziemi i nastanie złotego okresu dla ludzkości. Sami ludzie mają natomiast wejść w niejaką czwartą gęstość, czyli krótko mówiąc rozwój duchowy bez globalnego kataklizmu. Czy to przypadkiem nie są naiwne, pobożne życzenia? Przecież gdyby miało się tak stać to cały ten rozwój powstałby 12 tys. lat temu.
Nie jestem ani ezoterykiem ani numerologiem. Po prostu na tym się nie znam. Próbuję szukać wyjaśnień na bazie zwykłej logiki i łączyć fakty, których historyk nie chce połączyć. Otoczenie jest skomplikowane ale jednocześnie logicznie proste. Każdy skutek ma swoją przyczynę i przeważnie nie tylko jedną, a przyczyny tworzą określone skutki. Nie neguję także ani zjawisk niewyjaśnionych. One istnieją, ale ja nie potrafię ich odczytać czy zrozumieć. Należy mieć odwagę powiedzieć nie wiem, a nie silić się na wytłumaczenie czy negowanie. Czy istnieją różne gęstości, tego nie wiem. Jak mam zrozumieć pojęcie gęstość? Czy to pojęcie fizyczne czy duchowe? Czy wyższym poziomem od ciała jest dusza? Jeśli tak, to może się okazać, że przejście w wyższą gęstość będzie oznaczać ni mniej ni więcej tylko pozbycie się ciała na rzecz „gołej” duszy. To jednak dla ludzi oznacza już fizyczną śmierć.
Jestem skłonny przychylić się do przemiany duchowej, bo to już widać gołym okiem. Coraz więcej ludzi poświęca czasu na rozmyślania i medytacje. Coraz więcej ludzi zaczyna interesować się swoim zdrowiem i zdrowym odżywianiem. To też jest przemiana duchowa, która człowieka skłania do wielu pytań, a wśród do najważniejszego - skąd przyszedłem i dokąd idę. Czy przejdziemy bezboleśnie do wyższości ducha nad ciałem? Prawie wszystkie przepowiednie taką zmianę poprzedzają wielkim rozlewem krwi. Być może rok 2012 to kolejny etap naszej drogi. Inna sprawa, to samo określenie „przejście do złotego wieku”. Dzisiaj człowiek znajduje się w wieku żelaznym, kończącym czteroeta-powy cykl. Jeśli Fortuna ma się toczyć kołem, to logicznym jest, że musimy przejść do kolejnego „złotego wieku”, tylko za jaką cenę?
Człowiek został stworzony dla wąskiego zakresu widma widzialnego i wszystko, co poza nim jest dla niego niewidoczne, niezrozumiałe, a być może i niebezpieczne. Wyjście poza ten zakres jest być może możliwe dopiero po pozbyciu się „opakowania”, które jest domem nieśmiertelnej duszy, tego boskiego programu komputerowego, który po uzupełnieniu go życiowym doświadczeniem, dołącza do boskiej bazy danych wszechświata. Tam, być może, boski „firewall” oddziela złe programy od dobrych, kierując dobre do raju, a złe do zniszczenia, do piekła.
13. Jakie zdanie ma środowisko paleoastronautyczne na temat pracy dzisiejszych naukowców i badaczy typu Zahiego Hawassa uważanego za największy autorytet w dziedzinie piramid i starożytnego Egiptu?
Mogę odpowiedzieć za siebie. Dzisiejsza nauka, to manowce nauki i to w prawie wszystkich dziedzinach. Historia Ziemi i ludzi, to chronologicznie poukładane kłamstwa. Fakty nagina się do teorii i odwrotnie, przeczy się najzwyklejszej logice, a wszystko to pokrywa się dziwacznym „naukowym” ję-zykiem zupełnie niezrozumiałym przez tych, do których nauka jest kierowana, bo taki winien być sens nauki. Najważniejsza rzecz - możliwość światowego kataklizmu została przed ludźmi ukryta. W ten sposób ukradziono jej sens istnienia i pozbawiono możliwości przygotowań do przetrwania. Środowisko paleoastronautyczne ma zadanie uświadomić zwykłym ludziom kłamstwa wielkich tego świata, ale na dziś jest rozdrobnione zarówno brakiem wiadomości o sobie jak i barierami językowymi. Cóż, nie od razu Kraków zbudowano.
Hawass? Klasyczny przykład uderzenia wody sodowej do głowy. Typ naukowego egoisty, pyszałka i aroganta, który tak naprawdę ma mgliste pojęcie o piramidach, a jego obszar widzenia ograniczają klapki jak u konia dorożkarskiego. Kurczowo trzyma się swojej, wyklepanej „na blachę”, jedynie słusznej wersji, nie dopuszczając jednocześnie innych badaczy. Nie potrafiąc zaatakować idei, atakuje głoszącego. O archeologicznej mafii pod piramidami i rozkradaniu cywilizacyjnego, światowe-go dorobku przemilczę.
To wszystkie przygotowane przeze mnie pytania, które miały dać obraz zakresu działań paleoastronautyków.
W imieniu wszystkich fanów poruszonych przez nas tematów dziękuję za wywiad i życzę powodzenia w dalszej pracy.
Tekst ma charakter edukacyjny. Można go rozpowszechniać bez ograniczeń.
1