Your whole life is changed


Your whole life is changed..

By Rosette (Rositta)

" leć Józefino, latającą machiną..

Prolog

Minął rok, a ona wciąż go pamiętała. Był jednym z tych, co każdego wieczora zaliczają po kilka dziewczyn, co nie pamiętają ich imion, numerów telefonów, nawet ich wyglądu.

Spotkali się w zeszłe święta w Alpach. Ich rozmowa była krótka. Potem poszli do niego. Od drzwi do łóżka dzielił ich mały kawałek. Zdążyli nawzajem się rozebrać, następnie znaleźli się w łóżku. To była najlepsza chwila, jaka ją spotkała podczas tamtego wyjazdu. Nie, raczej najlepsza chwila w jej życiu!

Obudziła się rano wtulona w niego. Nie chciała by porzucił ją tak jak inne, więc delikatnie odsunęła się od niego, wyszła z łóżka i włożyła ciuchy, Przed wyjściem jeszcze raz na niego spojrzała. Blondyn, o dobrze wyrzeźbionej klatce, wojskowy - z tego, co pamiętała; i te jego błękitne oczy..

Wyszła. Jeszcze tego samego ranka po powrocie do swojego apartamentu wzięła prysznic i wraz z przyjaciółmi wróciła do Francji.

Więcej, go nie widziała, ale nie potrafiła zapomnieć jego oczu i pocałunków, które składał na jej ciele.

Rozdział 1:

„Nie zawsze `nowe' oznacza nowe..”

Lotnisko LaGuardia było strasznie zatłoczone. Brunetka by dojść do wielkich, oszklonych drzwi, nad którymi widniał zielony, elektroniczny napis „EXIT” musiała z tysiąc razy użyć słowa „przepraszam, a także uśmiechu.

Kiedy już wyszła przed budynek lotniska z nikąd stanął przed nią młody mężczyzna:

-Zawołać taksówkę? - spytał. Monee była tak oszołomiona, że tylko tępo na niego spojrzała.

-Taxi! - zawołał i podjechał mały, żółty samochodzik. Mężczyzna, a może bardziej chłopak, wziął jej dwie wielkie walizki Louisa Vitton i wsadził je do bagażnika pojazdu. Następnie otwarł przed nią tylnie drzwi i wyciągnął ku nie swoją dłoń. Ona ułożyła swoją dłoń na jego i z jego pomocą wsiadła do taksówki.

-Dziękuję-rzekła obdarzając go ciepłym uśmiechem i odjechała.

-Gdzie konkretnie panią zawieźć? - spytał kierowca.

-Ech.. a tak, na Upper East Side, konkretnie Madison Ave.. - stwierdziła.

-Bogata dzielnica, tak? -Facet??-zdziwiła się Monee - „z takimi ciuchami”- pomyślała.

-Nie, bardziej: przepracowana siostra wspinająca się na kolejny szczebel kariery..

-No to w takim razie życzę pani swobody w nowych miejscu i kariery w najwyższych kręgach, oczywiście..

-Dziękuję.. - uśmiechnęła się do starszego kierowcy i dopiero teraz, tak naprawdę, zobaczyła tłumy ludzi, a także przeciskające się między nimi taksówki i inne pojazdy. Cartier, Chanel, Vitton - to tylko niektóre marki przewijające się w szykownie ozdobionych witrynach oraz na gustownych bilbordach.

W końcu znalazła się na miejscu, to znaczy prawie..:

-Pod, który budynek podjechać?

-Yyy.. No ten.. Pod najwyższy.. - stwierdziła, gdyż tylko tyle zrozumiała przez telefon.

Taksówka się zatrzymała. Monee wysiadła, kierowca wyciągnął jej torby z bagażnika, a ona w zamian podała mu odpowiednią kwotę wraz z napiwkiem.

Została sama. Wyciągnęła telefon i wybrała numer siostry. Jeden sygnał, drugi,..trzynasty i nic. Spróbowała ponownie. Na szczęście się udało:

-Gdzie jesteś? - usłyszała ciepły, zachwycony głos siostry.

-Stoję z walizami przed najwyższym budynkiem na Madison Ave, a ciebie oczywiście nie ma! - rzekła z nutką udawanej rozpaczy i zmęczenia.

-Już do ciebie zjadę.

Monee schowała telefon do wielkiej, pomarańczowej torby wiszącej na jej przedramieniu. W wkrótce potem w drzwiach pojawiła się Lili ubrana w gigantyczny dres, niezbyt gustowny, mogłaby przysiąc, że gdy w Lyon przechodziła prze targ staroci widziała taki sam, ale zamiast w kolorze cappuccino, był w kolorze bakłażana.

Nie mogła okazać siostrze wielkiego zawodu jakiego doznała widząc ją w pospolitych łachach, a nie jak ją zapamiętała w szykownych żakietach Chanel, więc żwawo ruszyła ku niej, by pierwszy raz od trzech lat móc znów ją uścisnąć.

-Świetnie wyglądasz!!-rzekła Lili

-Ty też moja droga-Monee nie potrafiła oznajmić siostrze czegoś w stylu „A ty wręcz przeciwnie..”, bądź „Wiem, ale ty wyglądasz okropnie”.

-Musze ci o kimś opowiedzieć..-szepnęła starsza z nich kiedy wchodziły przez główne drzwi i kierowały się do wielkiej windy.

-Przyznam się, że jest ich nawet trzech..

Co?? Trzech??!! A ja nie mam żadnego???

-Gratuluje..-wydobyła z siebie i wysiliła się na niemrawy uśmiech.

-Jak już ich poznasz, to pomożesz mi wybrać tego właściwego.. Zgadzasz się??

-Zobaczymy, zobaczymy..

Dlaczego Lili była, aż tak bezczelna??!! Jak ona śmiała mówić, że ma trzech facetów??! W czym ta dresiara była lepsza od porywającej Monee??!- myślała brunetka.

Znalazła się w małym przedpokoju klitki zwanej mieszkaniem. Dwa nie za duże pokoje, kuchnia i dość duża łazienka. Wszędzie w małych posążkach Buddy i słoni poustawiane były kadzidełka. Ich zapachy mieszały się dając ohydny słodkawy zapach od którego aż mdliło.

-A jak tam twoje życie??-Lili zajęła się wypytywaniem siostry.

-Wiesz.. dobrze, jakoś się układa..-stwierdziła wymijająco Monee, gdyż nie miała ochoty opowiadać siostrze o tym, jak co chwila zmienia facetów.

-Masz faceta??

-Aktualnie nie..

-Aktualnie­? A nie aktualnie?

-Zerwaliśmy niedawno.. Nieważne..

-Ach.. Zmieniając temat.. Co z twoją przyjaciółką??

-Star?? Dobrze.. Zamieszka z nami, jeśli nie będziesz miała nic przeciwko, za jakieś 4-5 dni, podzielę się z nią pokojem.

-Nie no coś ty..-rzekła Lili, choć nie była pewna czy ta szalona dziewczyna nie pozostawi po sobie tak wielu zniszczeń, jak 10 lat temu.

-To świetnie! A zapomniałabym: Matt zaprosił mnie na obiad, będzie młody i reszta; chcesz z nami pójść??

-Nie dzięki..-Lili chciała coś dodać, ale zadzwonił dzwonek do drzwi-Twój pokój jest tam na prawo.

Monee nacisnęła klamkę i znalazła się w pokoju 4,5/4,5 metra, w którym ściany miały kolor kości słoniowej, a wszystkie dodatki były w stylu indyjskim. Z jednej strony pokój był piękny, ale z drugiej nie. Brunetka kochała bogactwo, które można było pokazać w wystroju pokoju, więc jej sypialnia w rodzinnej posiadłości aż kipiała drogimi meblami, dodatkami, wielkim, starym łożem z ciemnego drewna oraz bielizną i odzieżą najbardziej znanych projektantów.

Położyła torby i zamknęła drzwi. Pierwszą rzeczą jaką zrobiła, było wyciągniecie się na pomarańczowym łożu, włączenie telewizji oraz laptopa. Musiała porozmawiać z przyjaciółką inaczej mogłaby dostać zapaści patrząc jedynie na kolorowe okrycia i firanki.

-Wychodzę!!-krzyknęła Monee ubrana w ciemne rurki i tunikę porywając z szafy w przedpokoju czarną, dobrze dopasowaną marynarkę.

-Może wieczorem zabiorę cię ze sobą do klubu, poznasz moich znajomych? -spytała Lili wychodząc z kuchni.

-Tak, jasne. Pogadamy potem!!

Była spóźniona. Nie wiedziała, gdzie ma pojechać. Co miała zrobić?

Wyszła szybkim krokiem popychając na schodach młodego mężczyznę pachnącego najnowszą nutą zapachową Playboy. Na szczęście on już na nią czekał. Ubrany w ciemne jeansy, czarną skórę i biały podkoszulek opierał się o granatowy samochód wyścigowy. Jego słodki uśmiech powalał wszystkie, ale nie ją i Agnes, ich nic nie powalało.

-Wyrosłaś siostrzyczko-stwierdził, gdy Sisi znalazła się w małej odległości od niego-stęskniłem się za tobą..

-Matt znam te teksty. Ten pierwszy słyszę zawsze jak się widzimy, ten drugi zaś jak coś ode mnie chcesz. Razem słyszałam to tylko raz, później okazało się, że przegrałeś moje auto. A więc co dzisiaj przygotowałeś dla mnie??-kochała go, byli tacy sami, więc nie potrafili sobie nigdy odmówić.

-Nasza stara paczka chce cie znowu zobaczyć, więc nici z obiadu w restauracji.. Nie jesteś zła??

-Wiesz, to nawet bardzo dobrze, musze trochę dojść do siebie po hinduskim pokoju w mieszkaniu Lili.. Mówię ci, koszmar to mało powiedziane..

Wyjechali z bogatej dzielnicy. Przejechali obok nieczynnej Garncarni i znaleźli się w centrum dzielnicy, którą Matt nazywał Bogotą. Skąpo ubrane dziewczyny, półnadzy faceci, podrasowane auta - wszystko o czym opowiadał jej brat tu było.

Wjechali w którąś z uliczek i podjechali na podjazd jednego z kilku domów. Matt wysiadł pierwszy. Podszedł i otworzył drzwi siostrze. Monee była dumna, że brat traktuje ją jak gwiazdę filmową. Wyszła. Matt zatrzasnął drzwi i razem ruszyli na tyły domu.

-Monee!!-brunetka usłyszała miły, dźwięczny głos.

-Agnes, piersi ci urosły! -Monee zaśmiała się, gdyż blondynka naprawdę wyglądała jak po operacji powiększenia biustu.

-Hahaha, nie nabijaj się ze mnie!! Zazdrościsz, bo sama nie masz prawie nic pod bluzką..-rzekła dźwięcznie wprawiając w ruch swój boski uśmiech.

-Błagam, przestań! Ja skończyłam studia kotku, a ty masz duży biust - Bóg już nam rozdał nasze atuty!!-Monee kochała przekomarzać się z Agnes, gdyż żadna nie brała słów drugiej dosłownie, lecz ze śmiechem.

-A no racja, poza tym ja mam jeszcze twojego brata..-rzekła Agnes.

-Ale mi to atut!!-roześmiała się Monee i wspólnie z Agnes ruszyły do innych.

Przy wielkim stole siedziała cała grupa przyjaciół Matta, a także J.P. Kiedy ją zobaczył od razu ruszył w jej kierunku.

-Świetnie wyglądasz siostrzyczko-rzekł przytulając się mocno do niej.

-Ja? A ty, coś ty z włosami zrobił??-spytała spoglądając na irokez na głowie młodszego brata.

-Przegiąłem?? Ojcu się nawet podobało. Powiedział, że jakby był parę lat młodszy to nosilibyśmy takie same fryzury..

-Nie no.. Fajnie ci.. Masz dziewczynę?

-Nie, staram się o jedną, ale raczej nic z tego nie wyjdzie.. A ty dalej jesteś z Simonem??

-Tak jasne, jutro mu idę dziecko rodzić.. Ehh wiesz, że był nudny i za bogaty. Już wolałam telenowele wenezuelskie oglądać! I oglądałam..

-Dobra, co za koszmar.. Chodź, wszyscy już cię oczekują -J.P. wskazał na ludzi przy stole.

-W końcu..-uśmiechnęła się do brata i wspólnie zawędrowali na dwa wolne miejsca.

-Może już czas na założenie rodziny Sisi? Może to czas byśmy były nie tylko odpowiedzialne za siebie, ale także za jakąś małą istotkę? Co sądzisz??-Agnes dziwnie się zachowywała. Monee nie wiedziała do czego prowadzą te pytania, ale czuła, że koleżanka potrzebuje, by odpowiedź padła z ust brunetki.

-Jakbym miała kogoś takiego jak Matt, kogoś kogo tak strasznie bym kochała, kto też by mnie tak kochał, to na pewno bym myślała o dziecku słońce. Każdy bogaty facet myśli o swoim statusie społecznym i o tym jak zarobić więcej, więc z kim miałabym się związać? -Monee zatraciła się w swojej wypowiedzi, więc po prostu się zamknęła.

-Jestem..-zaczęła Agnes-Chyba jestem w ciąży..

-Żartujesz?? Boże, gratuluje!!-brunetka była rozpromieniona tą wiadomością, gdyż zawsze chciała zobaczyć jak Matt zajmuje się czterokilowym bobasem-Matt jest pewnie przeszczęśliwy..!

-Nie powiedziałam mu jeszcze..

-Czemu??

-Nie wiem..

-Powiedz mu.

-Monee odwieźć cię??-J.P siedział w swoim samochodzie czekając na odpowiedź siostry.

-Wiesz-Monee zerknęła na zegarek-Musze spadać, umówiłam się z Lili.

-No jasne. Do zobaczenia.

-No pa.

-Myślałam, że już mnie wystawiłaś-rzekła Lili, gdy jej siostra gorączkowo przygotowywała się do ich wspólnego wyjścia.

-No coś ty, miałabym się nie zabawić z siostrą po trzech latach rozłąki??-rzekła Monee tapirując włosy.

-Spodobają ci się, są tacy cudowni..

-O kim mówisz??

-O moich facetach, tzn. nie moich, tylko moich kolegach.. Wiesz oni naprawdę są fajni!

-Się okaże..-skwitowała Monee.

-To jest moja młodsza siostra Sisi-Lili przedstawiła brunetkę, która na machanie głową porozumiewała się z barmanem.

-Śliczna, mądra i samotna.. Miło mi-przystojny szatyn ujął jej dłoń i pocałował jej wierzch.

-Nawzajem-rzekła.

-To był Pete Reisner, a ten obok to Gregory Akerman-rzekła Lili rozglądając się pospiesznie po wielkiej, zatłoczonej Sali-A gdzie James??-skierowała pytanie do mężczyzn.

-Za tobą-rzekł Gregory obdarowując Monee ciepłym uśmiechem.

Obie równocześnie przekręciły głowy i zobaczyły przystojniaka otoczonego dziewczynami. Ze wszystkimi całował się na przywitanie. Kiedy zobaczył siostry od razu do nich podszedł. Monee przestała oddychać.

-Cześć Lili-przywitał starszą-A któż to? -odwrócił się do Monee.

Spojrzeli na siebie niepewnie.

-To moja młodsza siostra Monee, poznajcie się.

Mężczyzna sięgnął po rękę brunetki, następnie lekko ucałował jej wierzch.

-James Atkins. Miło mi cię poznać-rzekł.

-Nawzajem.

Usiedli wspólnie wokół stolika na skórzanych kanapach. Monee, kiedy tylko mogła spoglądała na Jamesa. Wyglądał dokładnie jak rok temu, no może prócz tego, że był ubrany.

Po wypiciu kolejnego łyka swojego drinka Monee spojrzała na siostrę. Jej zachowanie ją rozzłościło. Każdy w klubie mógł zobaczyć jak Liliann Dashwood podrywała oraz siadała na kolanach Jamesa.

Zrobiło jej się słabo.

-Coś się stało? -spytał Gregory łapiąc dziewczynę za rękę.

-Nie. Musze was przeprosić, wstąpię do łazienki na chwile-powiedziała wymijająco i szybko zebrała się razem ze swoją torebki w stronę ubikacji.

Kiedy Monee opuściła łazienkę usiadła na jednym z wolnych stołków barowych. Nie musiała nic mówić, barman z ciepłym uśmiechem na twarzy postawił przed nią drinka. Spojrzała na śmiejących się facetów u boku Lili. Była zazdrosna, że to nie ona jest na miejscu siostry, w końcu to ona była oblegana przez facetów we Francji.

Spojrzenie jej i Jamesa spotkało się. Odwróciła głowę wgapiając się w dno szklanki stojącej przed nią. Kiedy znowu spojrzała w bok zobaczyła, że on idzie w jej kierunku. Wiedziała, że bliższa konfrontacja była nieunikniona..

10



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
On Trusting Tor Not If Your Life Is At Stake
Start your different life
life is brutal
LIFE IS LIVE
Change Your Mind How to Change Your Thought Patterns to Change Your Reality
151 life is life opus
Change Your Mind How to Change Your Thought Patterns to Change Your Reality
Life Is Brutal
ACE OF BASE Life is a flower
zycie nie jest bajka czyli Life is brutal
Life is Strange Dark Room poradnik do gry
Life is Strange Chaos Theory poradnik do gry
Life is Strange Out of Time poradnik do gry
Life Is Life
Life is in The Stars Thomas A Easton
Bleach 1ED Life is like a boat full (Rie fu)
Life is Strange Polarized poradnik do gry
Life Is a Soap Bubble Osho, Osho International Founda
bleach life is like a boat

więcej podobnych podstron