Crolard Jean Francis Odrodzić się po śmierci (fragmenty) 2


Fragmenty książki Jean-Francis Crolard „Odrodzić się po śmierci”

Trzy ciała i ja

Wszystko wychodzi od podstawowego prawa życia: od ewolucji. To ten sam życiowy ciągły prąd przechodzi od minerału do rośliny, potem od zwierzęcia do człowieka. Ewolucja trwa wewnątrz każdego królestwa: węgiel staje się diamentem, jedna roślina czy jedno zwierzę stopniowo przeobraża się w inne, w trakcie trwania dziejów rasa ludzka widzi, jak się zmieniają jej cechy… Jest nawet pewna łączność między każdym królestwem: między roślinnym i zwierzęcym, na przykład, spotykamy mięsożerne rośliny i zwierzęta z bezbarwną krwią roślinną, nie mówiąc o koralu, czy gąbce lub rozgwieździe, bo czyż nie ma ona pięciu ramion, jak płatki kwiatu? Między zwierzęciem i człowiekiem, są przecież człekokształtne i można się zastanawiać, czy niektóre inteligentne zwierzęta nie są na wyższym poziomie od zdegenerowanego człowieka? Dla "wtajemniczonych" są nawet światy inframineralne i ultraludzkie, wymykające się percepcji naszego ciała fizycznego.

Człowiek, który reprezentuje pewien etap w drabinie ciągłej ewolucji, przeszedł trzy poprzednie stadia. Odnajduje się je w nim pod trzema postaciami: ciała fizycznego odpowiadającego królestwu mineralnemu, ciała żywotnego odpowiadającego królestwu roślinnemu i ciała umysłowego odpowiadającego królestwu zwierzęcemu. Sprawę tu upraszczamy dla większej jasności, Hindusi bowiem rozróżniają co najmniej siedem "powłok", a Tybetańczycy dwadzieścia!

Ciało fizyczne

Jest dostatecznie znane, abyśmy musieli się przy nim zatrzymywać. Człowiek posiada je tak jak minerał. Składa się ono z cząstek stałych, płynnych i lotnych. Po śmierci rozkłada się, a jego elementy przechodzą pod trzema postaciami do królestwa mineralnego, z którego wyszły. Odpowiada ono dziedzinie doznań, pozostających w bezpośrednim związku z zewnętrznym światem mineralnym i ze światem Formy.

Ciało życiowe

Porozmawiamy o nim dłużej, bo jest ono bardzo mało znane. Zwane czasami ciałem astralnym lub eterycznym, odpowiada królestwu roślin i jest utworzone z siły witalnej, odpowiedzialnej za życie zwane wegetatywnym, utrzymującym spójność ciała fizycznego i naprawiającym jego zniszczenia (proces zdrowienia). Przesyca każdą część ciała tak, jak siła magnetyczna w magnesie łączy się z żelazem. Jest budowniczym ciała fizycznego, które tworzy się wokół jego silnych linii tak, jak linie wzdłuż których tworzą się w wodzie kryształy lodu czy paprocie, jakie mróz rysuje na szybach.

Każdy narząd pozostaje w związku ze swoim odpowiednikiem w ciele życiowym: jest życiowe serce, życiowa wątroba, itp. To wyjaśnia zresztą niektóre zjawiska odrzucenia przeszczepu narządów: życiowe ciało biorcy nie jest w harmonii z ciałem dawcy. Tak samo każdy splot ciała fizycznego powstaje w związku ze splotem prądów ciała życiowego, zwanym w joga czakra: jest czakra splotu krtani, czakra splotu sercowego, czakra splotu słonecznego. Rozwój tych czakra, odpowiadających organom postrzegania ciała życiowego, leży u podstaw zdolności parapsychologicznych: percepcji pozazmysłowej, telepatii, jasnowidztwa...

Wewnątrz ciała życiowego krąży energia, którą czerpiemy z "jakości" tego, co wchłaniamy: czystego powietrza i wody, świeżości pożywienia (podczas gdy nasze ciało fizyczne jest odżywiane "ilością" tlenu i pożywienia, a nasze ciało umysłowe pozytywnymi myślami). Hindusi nazywają to prana a Chińczycy chi (to właśnie ofiarują swoim zmarłym składając pożywienie na grobie). Ta energia utrzymuje nas w dobrym zdrowiu. Zmęczenie ją rozprasza, a odpoczynek i odprężenie skupia. Kiedy jesteśmy napięci fizycznie, rozstrojeni nerwowo czy moralnie, krążenie życiowej energii blokuje się, energia się zanieczyszcza, zupełnie jak stojąca woda. Kiedy ten stan trwa za długo, chorujemy. Oto dlaczego wiele chorób ma psychosomatyczny początek.

Akupunktura odblokowuje energię i przywraca równowagę jej krążenia. Leczący magnetyzmem, i wielu uzdrawiaczy robi to samo, a często ponadto dodają nowy ładunek naszemu ciału życiowemu, przekazując mu energię, którą przechwycili z promieniowania natury. Homeopatia działa zarówno na nasze ciało życiowe (niskie rozcieńczenie), jak na nasze ciało umysłowe (wysokie rozcieńczenie). Co się zaś tyczy wpływu planet, którymi zajmuje się astrologia, działają one w różnym stopniu na nasze ciało życiowe i umysłowe. W przeciwieństwie do "białej magii" adepci "czarnej magii" (wróżbici i niektórzy czarownicy) mogą wysyłać złowróżbne fale szkodzące ciału życiowemu i przyciągające choroby ciała fizycznego. Niezależnie od tego czy idzie o dobre, czy złe wibracje, można oddziaływać na odległość za pomocą przedmiotów intymnych, włosów lub fotografii napromieniowanych naszym ciałem życiowym. Tym tłumaczy się również moce przypisywane relikwiom świętych. Zaznaczymy wreszcie, że ponieważ nasze ciała życiowe łączą się z ciałami ludzi otaczających nas, załamanie nerwowe jest prawie równie zaraźliwe jak grypa!

W przypadku chorób nieuleczalnych (rak, paraliż) dotknięte jest ciało życiowe, z tej przyczyny medycyna ciała fizycznego nie może go wyleczyć: co najwyżej może złagodzić skutki, nie lecząc przyczyn. Z braku stosownych środków badawczych, rzadkie przypadki uleczenia są dla niej niewyjaśnione.

A przecież ciało życiowe, związane z dziedziną uczuć i pragnień oraz ze światem Koloru, jest prawie uchwytne: promieniuje wokół nas, otacza nas ochronną "bańką", tym większą, im lepszy jest stan zdrowia. Ludzie Wschodu nazywają to aurą, jej ślad znajduje się w aureoli, jaką niegdyś artyści malowali wokół głów świętych.

Jest to rodzaj pola magnetycznego, otaczającego ciało ludzkie, którego kolorowe wibracje, zmieniające się zgodnie z naszymi stanami fizycznymi i umysłowymi, są zbyt szybkie, aby oko mogło je uchwycić.

Potoczny język w ciekawy sposób zdaje się to oddawać. Kiedy mówimy: "Zrobiło mu się czerwono przed oczami, mam czarny humor" odpowiada to kolorom naszej aury, która zmienia się w zależności od stanu duszy. To wyjaśnia również sympatię lub odrazę do pewnych kolorów w zależności od tego czy są, czy nie są w harmonii z naszą aurą. Zresztą, choć w niewielkim stopniu, postrzegamy to promieniowanie: zarówno wzrokiem - u dziecka "tryskającego zdrowiem", jak przez skórę, kiedy ktoś zbliża się do nas bardzo blisko (ale nie dotyka nas) nasze "bańki" przenikają się wzajemnie, dając nam przyjemność lub niemiłe uczucie! Nie trzeba dodawać, że w zbiorowych środkach komunikacji do minimum ograniczamy promieniowanie "chowając się do skorupy!" Mówi się również, że alergie na materiały ze sztucznego włókna wynikają z faktu, że przeszkadza ono promieniowaniu ciała życiowego.

Może się zdarzyć, że nasze ciało życiowe opuszcza ciało fizyczne, kiedy to ostatnie jest szczególnie zagrożone: omdlenia w przypadku wstrząsu psychicznego czy moralnego, stan komatyczny (co wyjaśnia, jak później zobaczymy, pewne doświadczenia jednostek "klinicznie zmarłych", opisane przez dr Raymonda Moody'ego w jego książce Życie po życiu).

Chwilowe wyjście ciała życiowego może być spowodowane sztucznie za pomocą narkotyku, co jest szczególnie niebezpieczne, bo nie kontrolowane (nawet w przypadku anestezji zbyt silna dawka może pociągnąć ostateczne, a więc śmiertelne "wyjście").

Znamy przypadek medium, które, po operacji przy pełnym uśpieniu, po przebudzeniu się opisało szczegółowo i ściśle chirurgowi to, co działo się w sąsiednich salach operacyjnych, po których przechadzało się jego ciało życiowe. To się zdarza w sposób naturalny również niektórym świętym lub joginom w czasie ekstazy.

Po śmierci ciało życiowe stopniowo opuszcza ciało fizyczne, z którym jest związane rodzajem pępowiny przepływu życiowego, zwanej "srebrnym sznurkiem". Nazwa przywodzi obraz materialny, podczas gdy faktycznie jest to ciągły prąd fal pozwalający czasami ciału życiowemu oddalić się znacznie od ciała fizycznego przy zachowaniu z nim związku (jak zobaczymy w przypadku opisanym przez Carla Junga). Dopiero kiedy zwłoki zaczynają się rozkładać, "srebrny sznurek" ostatecznie się odczepia. Biblia też do tego nawiązuje: "Póki się nie przerwie sznurek srebrny", mówi Eklezjasta (XII, 6)

Oto dlaczego nie powinno się grzebać lub spalać ciała wcześniej niż trzy, cztery dni po zgonie, w przeciwnym razie, mówią ludzie Wschodu, zmarły może się czuć grzebany lub palony żywcem. Z tego samego powodu Tybetańczycy potępiają pobieranie organów, ponieważ robi się to natychmiast po śmierci. Może się to wydać zaskakujące, a przecież powinniśmy się zastanowić: dlaczego w 50 procentach amputacji chory przez jakiś czas odczuwa ból w odciętej ręce czy nodze? Są też odwrotne przypadki, kiedy szczególnie rozwinięte ciało życiowe tak przesyca ciało fizyczne, że nie dopuszcza latami do jego rozkładu: niedawno było tak z ciałem jogina Yoganandy z Kalifornii i pustelnika Charbela. Makloufa w Libanie, nie mówiąc o świętej Teresie z Awili, której ciało ekshumowane w 1760 (czyli w 178 lat po śmierci) "było elastyczne i pachnące".

Ciało umysłowe

Odpowiada królestwu zwierząt i pobudza ciało życiowe. Bez niego człowiek żyłby w stanie komatycznym - w stanie śpiączki, życiem czysto wegetatywnym jak rośliny.

Dzięki niemu człowiek, tak jak zwierzę, ma świadomość odczuwanych wrażeń: przyjemności, bólu, głodu, pragnienia, itp. Ta świadomość wypracowuje myśli, działające na ciało życiowe (określona myśl wywołuje określone uczucie) lub odrywa się od niego, aby działać na inne osoby: tak na poziomie ich ciała życiowego: hipnotyzm, jak na poziomie ciała umysłowego: przekazywanie myśli.

Ciało umysłowe pozostaje w związku ze Światem Dźwięku (to tłumaczy, dlaczego muzyka spośród wszystkich sztuk dotyka najgłębszych warstw ludzkiej istoty).

Każde z naszych trzech ciał, kiedy pozostaje w związku z innymi, wchodzi w kontakt z odpowiednim ciałem innego człowieka. Na każdym poziomie - i niezależnie od dwóch innych - można odczuwać przyciąganie, obojętność lub odrazę, z tego wynika tak wielka różnorodność możliwych sytuacji: przyciąganie (lub obojętność czy odraza) całkowicie fizyczna, uczuciowa i umysłowa, przyciąganie czysto fizyczne z obojętnością lub wręcz odrazą w dwóch innych płaszczyznach, przyciąganie (lub obojętność czy odraza) czysto uczuciowa lub umysłowa.

Ja

Dochodzimy do stadium, które odróżnia człowieka od zwierzęcia: życia jako bytu jednostkowego (nie w charakterze tylko członka stada). To stadium jest wynikiem ciągłości stanów świadomości wspomaganej pamięcią.

Przykładem może być akt jedzenia, zwierzę na ogół je wówczas, kiedy jest głodne (aktualna świadomość wrażenia), podczas gdy człowiek może z powodzeniem jeść, kiedy nie jest głodny (wspomnienie przyjemności, jaką dało pożywienie podczas minionego doświadczenia). Ten etap odpowiada tworzeniu się "ja", czasami zwanym ciałem przyczynowym lub ośrodkiem psychicznym. Reprezentuje ono dziedzinę woli. Jak mówi Katha Upanishad "istota świadoma jest w centrum »ja«, rządzi przeszłością i przyszłością i jest jak ogień bez dymu".

"Ja" pozostaje w związku z wyższym ośrodkiem kosmicznym, zwanym czasami ciałem duchowym, które je uduchawia i jednoczy z niższym ośrodkiem umysłowym, intelektualizującym i rozpraszającym. Zwyczajny człowiek jest na ogół powiązany z tym ostatnim, podczas gdy człowiek "obudzony", mędrzec, "zrealizowany" nieustannie pławi swoje "ja" w przypływie kosmicznym.

Stany naszej świadomości

Stan jawy odpowiada równoczesnemu działaniu trzech ciał: fizycznego, życiowego i umysłowego. We śnie podczas marzeń sennych ciało fizyczne odpoczywa, podczas gdy ciało życiowe i umysłowe nadal działają, a w głębokim śnie (bez marzeń sennych) wszystko jest jak w omdleniu, ciało umysłowe opuszcza ciało życiowe. Po obudzeniu włącza się w ciało życiowe i ciało fizyczne, ale potrzebuje czasu, żeby się ponownie przystosować, z tego bierze się wrażenie, że jeszcze "nie jesteśmy we własnej skórze", jakie czasami odczuwamy po wstaniu.

Zerwanie więzi z ciałem umysłowym powoduje powstanie zjawiska zapomnienia, niezbędnego do tego, byśmy mogli działać: "Jakże moglibyśmy pisać, gdyby za każdym razem, kiedy ujmujemy pióro, pojawiało się w naszym umyśle wspomnienie wszystkich doświadczeń, przez które trzeba przejść, aby się nauczyć to robić?"! Z tego samego powodu nie przypominamy sobie naszych poprzednich istnień, bo mogłoby to wywołać w nas - w zależności od przypadku, uczucie winy, lub pychy, szkodliwej dla dobrego dopełnienia naszego obecnego życia. Mogą do tego dojść jedynie ci, którym udaje się, przy pomocy innych osób lub samym z siebie, odtworzyć więź między swoim "Ja" i ośrodkiem kosmicznym…

Śmierć natomiast wynika z zerwania powiązania między ciałem fizycznym i ciałem życiowym (czyż nie mówi się "stracić życie"?). Jak mówi Ehphas Levi: "natura przyzwyczaja nas do śmierci przez sen i ostrzega nas przez marzenie senne, ze istnieje inne życie”.

Ale jakie jest prawdziwe życie? Kto może odpowiedzieć na zapytanie zadane dwa i pół tysiąca lat temu przez Lao-Tse: "Niegdyś w nocy byłem latającym, radosnym motylem. Później obudziłem się i byłem Lao-Tse. Kim zatem jestem? Lao-Tse śniącym, że jest motylem, czy motylem, który śni, ze jest Lao-Tse?"

Powiązania między trzema ciałami i własnym "Ja"

Strukturalnie te cztery elementy nie nakładają się na siebie, ale się wzajemnie przenikają. Można to porównać do gąbki (ciało fizyczne) natartej piaskiem (ciało życiowe) zanurzonej w wodzie (ciało umysłowe), która to gąbka sama przez się zawiera rozcieńczone powietrze (ja). Ten obraz pozwala nam również zrozumieć, że każdy z nich jest w kontakcie z odpowiednim światem, jak przypomina Satprem:

"Umysłowość to nie my, bo wszystkie nasze myśli pochodzą od szerszej niż nasza Umysłowości, od umysłowości powszechnej. Życie to nie my, ponieważ nasze impulsy pochodzą z szerszego, powszechnego życia. To ciało to też nie my, bo jego składniki pochodzą z materii i są podporządkowane większym niż nasze, powszechnym prawom".

Zresztą w miarę jak nowoczesna fizyka zaczęła uważać materię za efekt kondensacji energii, łatwiej nam zrozumieć podobieństwa między ciałem fizycznym a ciałem życiowym i ciałem umysłowym, które różnią się jedynie poziomami coraz wyższych wibracji. Jeżeli nie możemy oglądać dwóch ostatnich, to - według klasycznego porównania - z tej samej przyczyny, dla której nie widzimy śmigła obracającego się z wielką szybkością.

Według nauczania ezoterycznego wibracja mineralna ma podobno wynosić do 5000 wibracji na sekundę, roślinna 10 000, zwierzęca 20 000, u człowieka 35 000. Ciało życiowe miałoby wibrować z szybkością 49 000 wibracji na sekundę; co odpowiadałoby częstotliwości potrzebnej do zdematerializowania ciała fizycznego. Po śmierci ciało witalne opuszcza ciało fizyczne, ponieważ nie może znieść obniżenia wibracji tego ostatniego.

Jest także pewne wzajemne powiązanie między trzema ciałami, a budową naszego mózgu: w mózgu wyższym (półkule mózgowe) szara materia jest powiązana ze świadomą myślą ciała umysłowego, materia biała z nieświadomymi uczuciami ciała życiowego, podczas gdy mózg średni (diencephale) odnotowuje wrażenie ciała fizycznego.

Obcowanie świętych

Według chrześcijańskiego dogmatu dusze w Niebie, w Czyśćcu i na Ziemi obcują z sobą. Kościół przyznaje zatem, że żywi pozostają w duchowym związku ze zmarłymi, zważywszy jednak wszystko, co podaliśmy poprzednio, nauka Rudolfa Steinera idzie znacznie dalej. A oto główne myśli:

W zależności od ich i naszego stopnia rozwoju, zmarli mogą działać na nas na płaszczyźnie fizycznej (wrażenia), życiowej (uczucia), umysłowej (myśli) czy na poziomie "ja" (wola). Ci, którzy inspirują mistyków, myślicieli i artystów są na poziomie znacznie wyższym niż ci, którzy krążąc w niskich sferach zaświatów, zabawiają się chociażby obracaniem stolików. Śmierć nie jest patentem na wrodzoną naukę i znajomość przyszłości, jest to bowiem zastrzeżone dla bardziej rozwiniętych duchów!

Nie trzeba zatem podejmować prób kontaktu ze zmarłymi zaraz po ich śmierci, ale trzeba im zostawić czas na obudzenie się i wzniesienie wzwyż. Im ich poziom duchowy jest wyższy, tym szybciej i wyżej się wznoszą, aby jak balon wyłaniający się z chmur, dotrzeć do świetlanej strefy odpowiadającej ich własnej "gęstości". Natomiast duch materialistyczny może długo pozostawać w niższej strefie, gdzie panuje cień i mgła niskich, ziemskich wibracji. Gdyby się chciał wznieść wyżej, zniszczyłyby go wyższe wibracje, jak żarówkę 110-woltową podłączoną do 220 woltów.

Zmarli są znacznie bliżej nas niż żywi, ponieważ działają na nas od wewnątrz, na różne wspomniane wyżej poziomy bez zewnętrznej bariery ciała fizycznego. Widzą nasz stan fizyczny i umysłowy. Na im wyższym są poziomie, tym ich działanie na nas jest delikatniejsze, tak że trudno je uchwycić, a obcowanie staje się tym trudniejsze, im mniej nasze wibracje są zgrane z ich wibracjami. Jeżeli nasz duch ma niskie wibracje, będzie przyciągał niskie duchy!

Miłość jest jedyną naprawdę głęboką więzią między żywymi i zmarłymi. Obojętność lub zapomnienie oddalają ich od nas. Zmarły lub żywy, zamknięty w piekle swojego egoizmu lub nienawiści nie może wejść w kontakt z osobą ani z tego ani z tamtego świata. "O zmarłych trzeba mówić tylko dobrze", mówi stare powiedzenie (proszę zauważyć odcień: dobrze, a nie "coś dobrego": nie idzie o to, żeby kłamać, przypisując im cechy, których nie mieli lecz o to, by mówić o ich zaletach), bowiem dusze zmarłych są jedynymi "oknami", jakie im zostają na ziemski świat.

Jeżeli nasza dusza jest w stosunku do nich pełna niechęci, żaluzje zostaną zamknięte. Negatywne uczucia, nawet w stosunku do innych osób, czynią nas dla nich nieprzeniknionymi. Jeżeli chce się być z nimi w kontakcie "trzeba zatrzeć naszą istotę i oddać się im" - mówi Rudolf Steiner. Odnajdujemy tu dobrze znane warunki medytacji i modlitwy. Trzeba także odnotować, że wszystko, co nas zbliża do śmierci: doświadczenia, choroby, starzenie się, zbliża nas również do nich. Istnieje ponadto stała wymiana wiadomości między dwoma światami przez rodzące się dzieci i umierających ludzi.

Może się zdarzyć, że zmarły, bardzo przywiązany do jakiegoś żywego, stara się go do siebie przyciągnąć, działając na jego życiowe ciało. Jeżeli przywiązanie jest wzajemne, będzie to tym łatwiejsze. Żywy jest coraz smutniejszy, nie ma apetytu, zacznie podupadać na zdrowiu, tak się zdarza w parach małżeńskich, które szybko po sobie umierają. Jeżeli przywiązanie nie jest bardzo silne, żywy dozna zaburzeń nerwowych, uczucia niewyjaśnionego przygnębienia, tym silniejszych, im zmarły jest bardziej zaborczy, a żywy słabszy z natury. Czasem chorzy wołają w malignie: "Widzę go (ją); woła mnie". Czy może to mieć początek w pewnych obsesjach umysłowych? W każdym razie ze zdziwieniem dowiadujemy się, że w Brazylii, gdzie istnieją stowarzyszenia lekarzy i mediów, pewna liczba szpitali psychiatrycznych jest uzależniona od ruchów spirytystycznych i skutecznie z nimi współpracuje w leczeniu niektórych chorób.

Nasze ciało umysłowe, jeżeli nawet na jawie kontaktuje się z trudem z ciałem umysłowym zmarłych, ponieważ jest owładnięte ciałem fizycznym, w pełni z nimi obcuje podczas głębokiego snu (innymi słowy, w naszych stosunkach nasza noc odpowiada ich dniowi i odwrotnie). Tam czerpiemy - często za ich pośrednictwem - odradzające siły, które ciało duchowe po obudzeniu przekaże ciału życiowemu i fizycznemu. Tylko że nie mamy świadomości tego, chyba że nasze ciało życiowe pozostanie powiązane z ciałem umysłowym, wówczas zachowamy ślad w postaci obrazów (przy braku wrażeń, ponieważ nasze ciało fizyczne jest w stanie odpoczynku). Powiemy wówczas, że "śnił się" nam taki zmarły, jakby nie chodziło wcale o prawdziwy kontakt. Ten rodzaj snów, na ogół bardzo spójnych, zostawia nam intensywnie rzeczywiste wrażenie. Jeżeli natomiast przebiegał w najniższych warstwach świata życiowego, jest koszmarem.

Musimy wiedzieć, że zmarli, których znaliśmy, nie są ciągle do naszej dyspozycji. Mają w zaświatach rozliczne zajęcia dotyczące zarówno swojej własnej ewolucji, jak przyjmowania i pomagania innym zmarłym czy opieki nad innymi, potrzebującymi jej żywymi. Stracili oni całkiem poczucie czasu, czas jest bowiem związany z ziemskimi odniesieniami, chyba że decydują się wrócić na Ziemię i skupiają się na przechwyceniu myśli kochanej istoty. Ta ostatnia też może ich prosić o pomoc wzywając ich po imieniu, zdaje się jednak, że lepiej pozwolić im przychodzić z własnej woli niż żądać ich obecności. "Przeczżeś mi nie dał spokoju, iżbych był wskrzeszony?" - mówi Samuel do Saula, kiedy ten wezwał go przez kobietę spirytystkę (I Samuel 28, 15). Zamiast ściągać duchy zmarłych do naszego poziomu, lepiej starać się wspiąć do ich poziomu!

Zresztą praktycznie zejście jest trudne, bo wiele negatywnych wibracji, wynikających również ze stanu naszej duszy, jak skażenia materialnego i moralnego wielkich miast na przykład, często przeszkadza zmarłym kontaktować się z nami. Z tej przyczyny czasami łączy się kilka duchów, koncentrując swe wibracje, aby przeniknąć wrogie warstwy ziemskie. Wiadomo natomiast, że cisza, ciemność, nieskażone środowisko, duchowa muzyka, zdjęcia zmarłego, nie mówiąc o modlitwie i miłości, zwiększone, jeżeli wspólne dla grupy ludzi, sprzyjają kontaktom.

Natomiast kontakt za pośrednictwem medium jest równie męczący dla medium, jak i dla zmarłego i powszechnym błędem jest wiara, że byle jakie medium może nas skontaktować z każdym zmarłym. Nie każdy może to zrobić, chyba że z tymi, którzy są na takim samym poziomie wibracji, dlatego tak ważny jest właściwy wybór. Medium na niskim poziomie duchowym może nas skontaktować jedynie z prostackimi duchami. Jeszcze bardziej niż na Ziemi w zaświatach jest prawdziwe powiedzenie "swój ciągnie do swego". Tam, w odróżnieniu od rodzin fizycznych, duchy utworzyły rodziny duchowe o takich samych jakościach wibracji. Oto dlaczego po naszej śmierci odnajdujemy istoty, z którymi łączyła nas miłość. W każdym razie wszystko, co podnosi naszą wiedzę o zaświatach, może jedynie ułatwić stosunki ze zmarłymi.

Reinkarnacja

Dlaczego człowiek przeżywa reinkarnację? Wielu ludzi, zwłaszcza kiedy nie byli szczęśliwi na tej ziemi, twierdzi, że nie ma najmniejszej chęci tu wracać.

I ostatecznie, jeżeli jest tak dobrze w zaświatach, to po co ludzie ponownie się wcielają? Jeżeli chcecie to zrozumieć, zróbcie następujące ćwiczenie: poleżcie chwilę w ciszy i spokoju... po czym powtarzajcie w myśli: "Rezygnuję z tego pragnienia, rezygnuję z tej nadziei, z tego projektu, z tego zadowolenia, z tego, z tamtego", wymieniając wszystko, co wam leży na sercu. Po jakimś czasie uczucie odrzucenia i buntu zacznie w nas narastać. Nie posuwajcie się dalej. Jeżeli nawet zaspokoiliście wiele pragnień podczas swojego życia, a jednocześnie zostają wam jakieś niezaspokojone w godzinie śmierci, sprowadzą was one niewątpliwie na tę ziemię. Pragnienia, które zabraliśmy z sobą na tamten świat, prowadzą do reinkarnacji.

Bardzo dobrze zanalizowała to Denise Desjardins: "Jeżeli pozostanie z minionego istnienia bardzo mocna emocjonalna resztka przeżytych cierpień i niespełnionych pragnień, ta przeszłość jest obecna w aktualnym życiu i podświadomie skłania nas do działania, bo czas nie istnieje (wystarczy zobaczyć, jak w psychoanalizie przedstawiają się pewne sceny z dzieciństwa - nawet bardzo ważne - kiedy je przeżywamy). Według tradycji hindu, to właśnie nie zrealizowane pragnienia pchają duszę do powrotu na Ziemię w celu ich zaspokojenia. Przesycenie poprzednimi istnieniami niejasno skłaniają nas do odtworzenia tych samych doświadczeń (każda nieprzekroczona przeszkoda znów się znajduje na naszej drodze). Strach przyciąga z taką samą siłą, jak pragnienie przeżyć i tworzy ten sam rodzaj sytuacji".

Swami Prajnanpad mówił: "Waszymi pragnieniami przyciągacie życie. Wokół was istnieje magnetyzm, umysłowa atmosfera przyciągająca ściśle określone rzeczy. Ta atmosfera umysłowa jest złożona z waszych pragnień i waszych lęków, które są ujemną stroną waszych pragnień. Są to dwie strony tej samej monety: czasami możecie nawet myśleć: »Ależ ja nie pożądałem tego«. Poza waszymi świadomymi pragnieniami, istnieją pragnienia i lęki podświadome. Tak zatem przyciągacie osoby, wydarzenia i wątek waszego życia. Działanie jest tylko skrzepniętym pragnieniem...

Możemy się uwolnić jedynie za pomocą rozwiązania uczuciowych więzów między istnieniami minionymi i obecnym życiem... Samo nasze istnienie jest następstwem śmierci i narodzin... i tak dziecię umiera, aby się urodziło dziecko, które z kolei umrze, aby zostawić miejsce młodej osobie, która umrze jako człowiek dojrzały. Człowiek dojrzały umrze, aby się narodził starzec. Śmierć starca może i zatrzyma to następstwo ciągłych przejść od urodzin do śmierci?...

Człowiek dojrzały jest całkowicie odmienny od niemowlęcia, ale pewne elementy niemowlęcia nadal tworzą część budowy człowieka dojrzałego. W taki sam sposób elementy pochodzące od jednostki poprzedniej mogą przetrwać i wejść w skład naszego obecnego stanu. Ale obecna istota nie jest taka sama. Jest odmienna od poprzedzającego osobnika. Nagromadzenie minionych wrażeń, które przetrwały w nowej jednostce, jest tylko częścią jej składu. Nie ma ona nic wspólnego ze swoim minionym przeznaczeniem".

Ale skąd te wszystkie pragnienia? Jest bowiem pewne prawo kosmiczne zmuszające nas do rozwijania się, a nie może się rozwijać bez doświadczeń. Jak "urzeczywistnić" to, aby płonął ogień, jeżeli choć raz go nie zapaliliśmy? Oto dlaczego natura włączyła w naszą głębię niezaspokojone pragnienie robienia doświadczeń, żebyśmy się nauczyli poznawać skutki, które następują po czynach. Ewolucja może następować jedynie za pośrednictwem doświadczeń, a celem życia jest doświadczenie, a nie szczęście, jak postanowiła większość z nas.

Szczęście - zupełnie tak jak cierpienie - nie jest celem, ale następstwem. Bo albo prowadzimy doświadczenia zgodne z porządkiem natury, a wynikająca z tego zazwyczaj radość wskazuje nam, że jesteśmy na drodze prowadzącej do ewolucji, albo robimy doświadczenia naruszające ten porządek, a cierpienie fizyczne lub moralne prędzej czy później wynikną z tego i zasygnalizują nam, że jesteśmy na schodzącym w dół zboczu tej samej ewolucji. Działanie przeciwstawiające się prawom kosmicznym jest jak pływanie pod prąd. Jeżeli się przy nim upierać, wyczerpuje się i tonie.

Przytoczmy doskonałe porównanie Maxa Heinndela: człowiek jest podobny do dziecka, które idzie do szkoły. Każde jego istnienie jest jednym rozdziałem przedmiotu, które się ma nauczyć. Jeżeli się nie nauczył, będzie musiał powtarzać ponownie. Jeżeli to się powtarza, będzie musiał powtórzyć klasę, co oznacza, że w innym życiu napotka te same trudności, których nie mógł przezwyciężyć w życiu obecnym. Stopniowo, przy dłuższym wysiłku i po nałożeniu kar przez nauczyciela, innymi słowy, przez doświadczenia życiowe (dla dobra ucznia, mówią wychowawcy), będzie przechodził z klasy do klasy, aż osiągnie poziom wyższych studiów. I jak uczeń ma prawo do odpoczynku w nocy, co mu ułatwia przyswojenie wiedzy za dnia, człowiek ma prawo przebywać w zaświatach, aby się zastanowić nad każdym ze swoich istnień.

Jaki uczeń chciałby przyswoić w jeden dzień program całego roku? Jaki człowiek mógłby w ciągu jednego istnienia przeprowadzić wszystkie doświadczenia niezbędne do ewolucji? Jaki uczeń, kończąc szkołę podstawową, mógłby cokolwiek zrozumieć z wykładów uniwersyteckich? Co mógłby zrobić w najwyższych sferach Zaświata człowiek, który nie nauczył się poprzednio rzeczy zasadniczych w "podstawowej szkole Ziemi"?

Podczas całej ewolucji przez stadia mineralne, roślinne i zwierzęce, człowiek musiał działać zgodnie z prawami kosmicznymi.

Dopóki człowiek nie nauczy się przezwyciężać swoich pragnień i nie rozszerzać ich (nie hamować miłości i stawać się niewrażliwym, lecz szerzyć ją, aż się stanie powszechna, idąc za przykładem buddyjskiego współczucia i chrześcijańskiego miłosierdzia, dopóki nie uda mu się pomnożyć swoich czynów (a nie żyć w bezczynności), spełniając je bez oglądania się na nagrodę czy na natychmiastowe zyski ("mamy prawo do działania, lecz nigdy do jego owoców", mówi mądrość hinduska), dopóty będzie się wcielać z istnienia w istnienie, bo musi dopełnić ziemskie studia, przechodząc stopniowo od najniższych pragnień do coraz wyższych i coraz szlachetniejszych...

Można sobie jednak zadać pytanie, jak się skończy cykl reinkarnacji? Pytanie niezbadane, na które odpowiedzi może nam udzielić Swami Yogananda, który w tej sprawie cytuje swojego mistrza Sri Yukteswara: "Tak długo jak (ja) jest uwięzione w jednym, dwóch, trzech spowiciach tworzonych przez niewiedzę i pragnienia, nie może zanurzyć się w oceanie ducha. Kiedy śmierć rozbije zasobnik fizyczny, dwie inne powłoki (życiowa) i (umysłowa) jeszcze przetrwają, przeszkadzając (ja) urzeczywistnić ostateczne, świadome obcowanie z boskością. Jak długo człowiek nie zdobył końcowego uwolnienia, przechodzi przez niezliczone wcielenia ziemskie (życiowe lub umysłowe), aby stopniowo pozbywać się potrójnej otoczki trzech ciał. Karma fizyczna pragnień ludzkich powinna być całkowicie wyczerpana, aby człowiekowi wolno było zamieszkać ostatecznie w świecie (życiowym). W tym świecie czas trwania życia jest znacznie dłuższy niż u nas: przeliczony na czas ziemski trwałby od pięciuset do tysiąca lat. Stałymi mieszkańcami świata (życiowego) są ci, którzy uwolnieni od dążeń materialnych, nie potrzebują już poopadać znów w kształt fizyczny. Tym istotom pozostaje jedynie ich karma (życiowa lub umysłowa). Po śmierci (życiowej) emigrują do świata (umysłowego), nieskończenie subtelniejszego i wyrafinowanego.

Wiele jest istot świata (życiowego), które podczas przejścia do sfer świata (duchowego) wskutek normalnej dezintegracji swojej powłoki (życiowej) pozostaje nieświadomych na wyższe radości duchowe, a zepsute mniej wyrafinowanym szczęściem, dążą do osiągnięcia raju (życiowego) przed zostaniem na stałe w świecie (umysłowym) utkanym z wibracji myśli, jak zasłona trzymana oddzielnie przez Stwórcę.

Tylko istota, której już nie będą kusić radości (życiowe), może na zawsze zostać we wszechświecie (umysłowym). Wiele istot przez miliony lat nawiedza świat (umysłowy). Odkupiwszy swoją karmę (umysłowość) lub zalążki przyszłych pragnień (ja) odrzucają ostatnią zasłonę niewiedzy i wychylając się z pojemnika (umysłowość) zlewają się na zawsze w Wiecznym, który - jak mówi Eric Butterworth - nie ma nieskończonej długości, lecz nieskończoną głębię!"

Można dodać, że, według wielu wtajemniczonych, jest jak najbardziej prawdopodobne, że ta bardzo długa ewolucja w czasie odbywa się równolegle w odniesieniu do przestrzeni w innych wymiarach niezmierzonego wszechświata, co mogłoby otworzyć szerokie perspektywy dla form życia pozaziemskiego znacznie bardziej rozwiniętych w dziedzinie duchowej i naukowej! Edgar Cayce w każdym razie twierdzi, że trzeba najpierw skończyć cykl wcieleń w systemie słonecznym, nim się przejdzie do innych systemów.

Po co się wszelako wcielać?

Jest to wciąż to samo indywidualne "Ja", ponieważ zachowało spójność po śmierci, choć przybrało nowe ciało umysłowe i nowe ciało życiowe, które zamieszkało nowe ciało fizyczne (nie można zatem mówić o reinkarnacji zwierzęcia, ponieważ nie osiągnęło ono stadium indywidualnego ciągłego "ja").

Ale każde ciało umysłowe i życiowe posiada, włączony w siebie, wyciąg ciała umysłowego i życiowego swoich poprzednich istnień, wyciąg utworzony z kwintesencji doświadczeń z poprzednich istnień.

A więc czy odradza się ta sama jednostka? Dla buddystów nie jest "ani ta sama, ani inna". Jeżeli świeczka pali się całą noc, mówią, to czy ten sam płomień płonie wieczorem co rano? "W ten sam sposób - mówi nam Narada Thera - jak istnieje ciągłość życia, każdy kolejny stan jest uzależniony od poprzedniego... Weźmy na przykład motyla. Najpierw był jajkiem, potem stał się gąsienicą. Wreszcie gąsienica przeobraziła się w poczwarkę, z której rozwinął się motyl. Cały ten proces przebiegł w ciągu jednego życia. Motyl nie jest identyczny z gąsienicą, ani całkiem od niej odmienny. Tu też jest przepływ życia, czyli ciągłość... Nasz obecny proces »stawania się« jest wynikiem pragnienia »stania się« w życiu poprzednim, a obecne pragnienie »stania się« uwarunkuje nasze życie po przyszłych narodzinach...”

Posłużmy się przykładem obrazowym, jaki nam daje Annie Desant:

"William Johnson nie może patrzeć wstecz ani przypomnieć sobie »swoich« odrodzeń, bo osobiście »nigdy poprzednio nie istniał«, a »jego« oczy nigdy nie widziały światła. Ale wrodzony charakter, z jakim przyszedł na świat, został wypracowany i wykuty uderzeniami młota przez Johannę Wirther w Niemczech, przez Caiusa Glabrio w Rzymie, przez Sashitala Deva w Hindustanie i przez jego wielu ziemskich poprzedników w wielu krajach i wśród różnorodnych cywilizacji. W swoim własnym, codziennym życiu dodaje nowe poprawki do wielowiecznego dzieła tak, iż zostawi je w spadku odmienne niż było - niższe lub szlachetniejsze - swojemu spadkobiercy i następcy na scenie życia, który w ten sposób stanie się, mimo zewnętrznych pozorów, kontynuacją".

"Komedia się skończyła", miał powiedzieć cesarz August umierając. Tak "ja", jak aktor wracający do garderoby, zdejmuje potrójny strój trzech ciał i zaczyna medytować nad interpretacją swojej osobowości, nim podejmie nową rolę. "Jeżeli nasza psychika (nasze »ja«) - mówi nam Satprem - była schowana całe życie pod naszą działalnością umysłową, życiową i fizyczną, nie ma wspomnień do zabrania ze sobą. Wraca, ciągle wraca właśnie po to, żeby wypłynąć na powierzchnię naszej ery i stać się otwarcie świadoma... można z trudem mówić o reinkarnacji poniżej pewnego stopnia rozwoju, bo po co mówić, że psychika (» ja«) odradza się, skoro nie jest tego świadoma? Uświadomienie jest właśnie sensem ewolucji. Kiedy cały zewnętrzny amalgamat roztapia się, psychika (»ja«) zabiera tylko esencję wszystkich swoich doświadczeń, niektóre ślady minionego życia, które wyrażą się w innym życiu przez specjalne predyspozycje, szczególne trudności, niewyjaśnione urzeczenia, nieodparty pociąg...

Każde życie reprezentuje zatem pewien typ doświadczenia i przez nagromadzenie niezliczonych typów doświadczeń powoli psychika (»ja«) zdobywa indywidualność coraz silniejszą i coraz bardziej świadomą. Odnajdziemy pewne zbiegi okoliczności, które nas nagle zaskoczą wyglądem »już granej sztuki«. Czego nie przezwyciężyliśmy w przeszłości, wraca, jeszcze i jeszcze, pod innymi postaciami za każdym razem, aż nareszcie stawimy temu czoło i rozwiążemy ostatni węzeł. To jest prawo wewnętrznego postępu.

Na ogół jednak znika konkretne wspomnienie okoliczności, bo w gruncie rzeczy wspomnienia mają niewielkie znaczenie, jest olbrzymie sortowanie, już w naszym obecnym życiu jest tyle zbędnych wspomnień, które jak mur przeciwstawiają się naszemu postępowi, bo utrwalają nas w takiej samej postawie wewnętrznej, w takim samym skurczu, w takim samym odrzuceniu, takim samym buncie, na tym samym zboczu. Musimy zapomnieć, żeby urosnąć. Jeżeli pamiętalibyśmy na przykład, że niegdyś byliśmy cnotliwym bankierem i odnaleźli się nagle w skórze żebraka, nic byśmy już nie rozumieli, bo jesteśmy jeszcze za młodzi, być może, żeby zrozumieć, że nasza dusza musiała nauczyć się odmiennej cnoty, a raczej pozwoliła przekłuć wrzód, jaki ukrywała jej cnota.

Ewolucja nie polega na tym, żeby się stawać coraz świętszym lub coraz inteligentniejszym, ale coraz bardziej świadomym. Trzeba wieków nim owoc prawdy zmiecie stare istnienia. Im bardziej istota psychiczna (»ja«) rośnie, im bardziej stają się jasne wspomnienia umysłowe, życiowe i fizyczne, im się stają konkretniejsze, bardziej wiążące, jedno życie z drugim - im bardziej zaczynamy rozumieć, co to jest nieśmiertelność - tym bardziej narodziny staną się utrafione, chciane, skuteczne.

Śmierć już nie jest wykrzywioną maską, przypominającą, że się nie odnaleźliśmy, lecz jest spokojnym przejściem z jednego sposobu doświadczenia do drugiego... aż do dnia, kiedy może, jak zapowiada Sri Aurobindo, dostatecznie urośniemy, aby wlać dostatecznie dużo świadomości w ciało, aby wreszcie i ono uczestniczyło w psychicznej nieśmiertelności »ja«".

Proces reinkarnacji

Czas pobytu "ja" w zaświatach jest bardzo zmienny: lata lub stulecia. Odpowiada on czasowi potrzebnemu do wyciągnięcia nauki z całości nagromadzonych doświadczeń w czasie ostatniego życia. Jeżeli doda się wszystkiego jego istnienia, "ja" spędza znacznie więcej czasu w zaświatach niż na Ziemi; aby dać pojęcie, jaki to rząd wielkości, średnio 250 lat między każdą reinkarnacją. Okres, jaki upływa między jednym życiem i drugim dla każdej jednostki, zależy także od dwóch czynników: jej większego lub mniejszego pragnienia reinkarnacji (jest ono tym silniejsze, im jednostka jest mniej rozwinięta) i możliwości znalezienia sprzyjającej okazji w takiej czy innej rodzinie (w związku z tym pigułka antykoncepcyjna, znacznie ograniczająca możliwości, zakłóca ewolucję wielu dusz). Mogą występować reinkarnacje kompromisowe: mało intensywne pragnienie, ale bardzo sprzyjająca okazja (na przykład samobójcy bardzo szybko się wcielają).

Im bardziej duch jest wymagający, tym dłużej musi czekać, aby spotkać ludzką parę dającą mu najlepsze możliwości współżycia między jego ciałami umysłowym i życiowym oraz fizycznym. Mogą występować bardzo rzadkie przypadki natychmiastowej reinkarnacji. Czasami dwie osoby, które mają się spotkać w następnym życiu, nie mają takiego samego zapasu energii do wyczerpania; w takim przypadku osoba ze słabszym zapasem wciela się przed drugą i przedwcześnie umiera, co tworzy jej nową energię do wyczerpania. Może następnie wcielić się kilka lat po drugiej. Umierające wcześnie dzieci mając słabą energię do wyczerpania, bardzo szybko się wcielają i z tego powodu w życiu następnym częściej przypominają sobie swoje poprzednie życie niż osoby, które umarły w podeszłym wieku.

Kiedy duch opuścił ciało fizyczne, staje się całkowitą sumą poprzednich wcieleń, a zło wyrządzone w ostatnim wcieleniu jest kompensowane dobrem poprzednich wcieleń. W tym momencie jego przyszłe istnienia są już zapisane w "Księdze życia" (o czym, rzecz ciekawa, mówią nam zarazem religie i media, a ludzie Wschodu nazywają "Archiwami Akashika"). Można ją porównać z powszechną pamięcią przyrody (słynna "zbiorowa podświadomość" Junga) przesyconą wszystkimi wibracjami od początku czasów. W tej księdze są zapisane czyny i myśli istnień minionych i przyszłe istnienia potrzebne do wyczerpania karmy. Duch ma jedynie swobodę wyboru przyszłej reinkarnacji: "Wybieram uregulowanie długów, jakie zaciągnąłem w życiu przeżytym w XII wieku raczej, niż w moim ostatnim życiu". To tłumaczy, dlaczego niektóre sytuacje z naszego obecnego życia mogą wynikać z dawniejszych niż ostatnie istnień i to, że nie ma pozornie związku między wieloma kolejnymi istnieniami. Jak mówi Denys Kelsey: "Po życiu nicponia nie musi matematycznie następować nędzna reinkarnacja... „

W dokonaniu wyboru duchowi doradzają przewodnicy duchowi, nie musi on jednak stosować się do ich opinii. Przeżywa wówczas coś, co się nazywa "umową reinkarnacji" i widzi w chwili tworzenia swojego ciała życiowego panoramę głównych wydarzeń swojego przyszłego życia od kolebki do grobu. Jak podróżnemu, który nabył bilet ważny na czas nieograniczony do określonego miejsca przeznaczenia, pozostaje mu jedynie wybór miejsca i czas trwania postojów. W tym momencie, mimo oparcia na przewodnikach, często przeżywa głęboki niepokój, że będzie musiał przeżyć wielkie doświadczenia: ubóstwo, chorobę, niepowodzenie w małżeństwie, utratę dzieci... wszystko, o czym zapomni wcielając się, aby oszczędzić sobie w niektórych przypadkach pokusy popełnienia samobójstwa.

Przyczyny mogące dyktować wybór życia są niesłychanie różnorodne: jeżeli jedno dobre życie może odkupić cztery czy pięć złych istnień, jeżeli joga praktykowana w pełnym znaczeniu uchodzi za środek przyśpieszenia procesu wznoszenia się, może się stać i tak, że duch, mimo rad przewodników, wybiera, dla przyśpieszenia etapów odkupienia swoich poprzednich wcieleń, życie zbyt ciężkie, którego nie może przyjąć, bo prowadziłoby do szaleństwa, do samobójstwa lub do bandytyzmu... Może także, aby naprawić błędy poprzednich egzystencji, skierować się na życie pełne nieodpłaconych miłości i oddania lub na życie ascety, nie tylko po to, by mógł się rozwijać sam, ale aby służyć ewolucji swoich, dawnych ofiar. Czasami może mu być zaproponowane" ziemskie życie odpoczynku". Zbyt duża różnorodność przypadków, aby móc je tu rozważać.

Zadziwiające jest, że to wszystko (przewodnicy, ograniczony wybór istnień...) potwierdziła amerykańska psycholog Helen Wambach, która w stanie relaksu auto-hipnotycznego cofnęła 750 pacjentów do okresu sprzed urodzenia, do ich poczęcia: 26 procent oświadczyło, że bardzo chcieli się odrodzić, 48 procent uczyniło to bardziej z obowiązku niż z przyjemności, 19 procent było prawie zmuszonych, a 7 procent odrodziło się wbrew opinii swoich przewodników. Po co się odradzali? 18 procent aby odnaleźć pewne osoby, 25 procent w celu nowych doświadczeń niezbędnych dla ewolucji, 27 procent, aby dać miłość, ponadto różne specjalne przypadki objęły 12 procent. 87 procent w poprzednich istnieniach znało krewnych i przyjaciół z obecnego życia. Według ankiety prof. Stevensona, 90 procent badanych przez niego reinkarnacji nastąpiło w tym samym kraju, a tylko 10 procent było międzynarodowych lub międzyrasowych, jak garstka birmańskich dzieci, które twierdziły, iż były pilotami angielskimi i amerykańskimi poległymi podczas drugiej wojny światowej!

Nadeszła teraz chwila, żeby wybrać rasę, kraj, rodzinę. Normalnie "ja" pociągają środowiska, z którymi czuje się spowinowacone. "Swój do swego" mówi przysłowie. "Weźmy przypadek - mówi nam Annie Besant - egoisty nieustannie prowadzący do narodzin form-myśli egoizmu: pragnienia dla siebie, nadzieje dla siebie, projekty dla siebie... umiera, a jego charakter utwierdzony w egoizmie przetrwał. Naturalnym następstwem jest, że odpowiednia forma eteryczna (czyli ciało życiowe) tworzy wzorzec jego przyszłego ciała fizycznego. Pociąga go rodzina podobnego typu, rodzice zdolni fizycznie dostarczyć materiału o tych samych cechach, ciało fizyczne jest zbudowane w tym wzorcu eterycznym (życiowym) a mózg przybiera formę fizyczną dostosowaną do przejawów brutalnych tendencji i zadowolenia z siebie... Skrajny egoizm, pozbawiony skrupułów jest przyczyną budowy typu "mózgowo-kryminalnego" w przyszłym wcieleniu...

Na odwrotnym biegunie osoba miłosierna tworzy formy-myśli bezinteresowne, pragnie pomagać innym, a kiedy umiera, jej bezinteresowny charakter utrwala się. Wracając do życia ziemskiego czuje się przyciągana do rodziny mogącej dostarczyć materiału do budowy mózgu życzliwego i dobroczynnego.

"Cecha wrodzona", z jaką rodzi się dziecko, jest niezbitym dowodem przeszłych walk, triumfów i porażek... Jak mówi Edward Carpenter: "A troski, jakie przecierpiało moje ciało, stały się siłami, nad którymi następnie panowałem... bój się jednak, aby się nie stały twoim grobem i twoim więzieniem... Ideał i cel jednego życia stają się rzeczywistością w życiu następnym.

Człowiek wyposażony w silną wolę, którą z uporem stosował do nabywania bogactw, który bezustannie i bez skrupułów trwał w tym postanowieniu przez całe życie, w następnym wcieleniu będzie jednym z tych przysłowiowo szczęśliwych ludzi, o których mawia się, że "wszystko, czego dotkną, zamienia się w złoto"... Jednak dzięki doświadczeniu dowie się, że władza, bogactwo i luksus są owocami pełnymi goryczy... i ten silny człowiek, który zużył siłę na opanowanie innych, po wielu istnieniach może wreszcie wykorzysta ją do opanowania własnego "ja"...

Co się tyczy płci, nie ma żadnej określonej reguły, "ja" nie ma płci, ponieważ jednak przemienność płci wydaje się niezbędna do maksymalnego rozwoju cech uzupełniających w odpowiednim ciele fizycznym, wybór odbędzie się na tej zasadzie. Jeżeli wyrządził krzywdę płci przeciwnej, ta płeć będzie go pociągać, aby mógł zadośćuczynić".

Czy jednak tego wszystkiego nie można wyjaśnić prawami dziedziczenia? "Gdyby geniusz można było wytłumaczyć dziedziczeniem - zauważa Max Heindel - to dlaczego nie znajdujemy długiej linii inżynierów wyprzedzających Tomasza Edisona, a każdy następny powinien być zręczniejszy od poprzedniego? Dlaczego geniuszu się nie przekazuje? Dlaczego Zygfryd, syn, nie był większy od Richarda Wagnera, ojca? W okresie dwustu pięćdziesięciu lat w rodzinie Bachów urodziło się dwudziestu dziewięciu mniej lub więcej genialnych muzyków, ale wyjątkowe znaczenie Jana Sebastiana lokuje go w pierwszym rzędzie tej rodziny, a jego geniusz przekracza zalety zarówno przodków, jak i potomków, co nie miałoby miejsca, gdyby geniusz wynikał z dziedzictwa, a nie był zaletą duszy.

Można rozpatrzyć zasadę przeciwieństw, jakie istnieją często w tej samej rodzinie, w której ludzie mają zamiłowania skrajnie odmienne lub wydają się nieprzejednanymi wrogami. Jak to się dzieje, że te duchy przyciąga takie samo środowisko? Żeby wyjaśnić tego rodzaju przypadki, trzeba sobie przypomnieć, że podczas ziemskich istnień, "ja" nawiązuje stosunki z różnymi osobami. Te stosunki, przyjemne lub nie, pociągają zobowiązania, które, być może, nie zostały od razu dopełnione, lub przykrości (moralne czy fizyczne) powodujące żywe uczucie nienawiści między ofiarą i jej wrogiem. Prawo następstw wymaga dokładnego zapłacenia rachunku. Śmierć "nie likwiduje wszystkich długów", tak jak zmiana miejsca zamieszkania nie likwiduje długu pieniężnego. Nadejdzie chwila, kiedy dwaj wrogowie znów się spotkają.

Dawna nienawiść połączyła ich w tej samej rodzinie, bo jest zamierzeniem Boga, abyśmy się wzajemnie kochali. W związku z tym nienawiść musi się przeobrazić w miłość i chociaż dwaj wrogowie mogą być zobowiązani do spędzenia razem wielu istnień nim zapanuje między nimi harmonia, nadejdzie chwila, kiedy nauczą się lekcji, kiedy staną się przyjaciółmi i zaczną sobie oddawać wzajemnie przysługi. W tego rodzaju przypadkach wzajemne zainteresowanie sobą tych osób wprawia w ruch siłę przyciągania, i ta siła właśnie ich łączy. Gdyby były względem siebie obojętne, nie zostałyby połączone".

Teraz staje przed nami ostatnie pytanie o kapitalnym znaczeniu: czy człowiek, wcielając się ponownie, może się cofnąć do stanu zwierzęcego? Nie warto nawet dodawać, że taka perspektywa budzi w wielu ludziach bardzo zrozumiały refleks odrzucenia absolutnego i a priori wszelkiej myśli o reinkarnacji (czasami niesłusznie zwanej metempsychozą lub wędrówką dusz).

Najpierw trzeba przypomnieć, że zgodnie z nauką buddyjską, człowiek i sam Budda przeszli przez stadium zwierzęce wspinając się po drabinie ewolucji. "Często, powiedział Budda, ciekła wasza krew, kiedy byliście wołem, bawołem, baranem, kozą, a rzeźnik ucinał wam głowę". Dlatego właśnie buddyzm uczy współczucia (to znaczy miłości) także do zwierząt, które pewnego dnia osiągną ludzkie stadium.

Czy to z tego powodu tak wielu ludzi wykazuje tak wyraźne podobieństwo czy powinowactwo z niektórymi zwierzętami? Któż nie spotkał człowieka, którego cechy fizyczne, jeżeli nie moralne, przypominały cechy lwa, tygrysa, wilka, lisa, konia, psa, małpy, wołu, świni, węża, ryby czy ptaka, a kto nie odnotował dziwnej czasami namiętności do pewnej kategorii zwierząt? A czy człowiek zdegenerowany nie jest pod wieloma względami na niższym poziomie od najbardziej rozwiniętego zwierzęcia? Cofnąć się do stanu zwierzęcego, oznaczałoby jedynie zejście w dół po drabinie, na którą człowiek się wdrapał i tej hipotezy, odrzucanej przez wielu zwolenników reinkarnacji, nie wykluczają doktryny hinduistyczne i buddyjskie. Nawet chrześcijanin święty Justyn uczy, że dusze, które "stały się niegodne oglądać Boga wskutek swoich czynów podczas wcielenia ziemskiego, znów przejdą do ciała niższych zwierząt". Byłoby to możliwe między dwoma ludzkimi wcieleniami, kiedy człowiek doświadczywszy w życiu gwałtownej zwierzęcej namiętności, nie zaspokoiłby jej. Jest nawet dopuszczalne cofnięcie się do stanu roślinnego. Isola Pisani w książce, o której będziemy mówić dalej, cytuje przykład człowieka przypominającego sobie, że był drzewem i lwicą. "Kształt ludzki z trudem się zdobywa i łatwo go utracić", mówi pewien tybetański mędrzec. Różne stany, jakie człowiek przeszedł podczas swojej ewolucji, drzemią w nim i mogą się czasami brutalnie obudzić. Obłęd (podczas którego człowiekowi wydaje się, że jest wilkiem) jest uczonym terminem określającym chorobę umysłową człowieka wierzącego, że przeobraża się w wilka (słynny wilkołak). A czyż reportaże filmowe nie pokazały nam, w jaki sposób czarownicy wprowadzając w trans ludzi, którzy się na to zgodzili, cofali ich do stanu zwierzęcego, na przykład ten film nakręcony w Indonezji, pokazujący nam człowieka utożsamiającego się z dzikiem, wyrywającego korzenie zębami i wydającego odgłosy chrumkania? A na innej płaszczyźnie czyż nie ma katów porównywanych przez ofiary do zwierząt i nazwanych psami, hienami, żmijami! Czy morderca, który całe życie zachowywał się jak prawdziwy wampir, spragniony krwi, nie pojawia się po odrodzeniu w tej formie? Aby tak przypuszczać, trzeba by przyznać, że jego indywidualne "ja" - dzielące go od zwierzęcia - było tak przytłumione przez jego zwierzęcy sposób życia, że nie może po śmierci zachować samodzielnego istnienia. Ale taka ewentualność wydaje się niesłychanie rzadka i nie grozi, mam nadzieję, żadnemu z czytelników tej książki.

Teraz zaczął się proces nowych narodzin: "ja", ciało umysłowe i ciało życiowe wcielą się w ciało fizyczne utworzone przez embrion. Według Helen Wambachl w 11 procentach badanych przypadków następuje to między poczęciem a szóstym miesiącem ciąży, w 56 procentach między szóstym miesiącem a narodzinami, a w 33 procentach przypadków dokładnie w chwili narodzin.

Dla nich przystosowanie do świata całkowicie innego jest rodzajem śmierci w odwrotnym kierunku, jak często dowodzą opowiadania ludzi, którzy przeżyli swoje urodzenie w procesie psychoanalizy (rodzenie wydaje się nawet przykrzejsze od śmierci!). Wszystkie ich siły mobilizują się do przystosowania się do nowego sposobu istnienia: oto dlaczego nie zachowujemy świadomych wspomnień z okresu, jaki upływa między narodzinami, a naszym pierwszym gaworzeniem.

Bieg życia ludzkiego potoczy się "podzielony na trzy okresy: pierwszy, kiedy rozwijają się ciało eteryczne (życiowe) i fizyczne, drugi, kiedy rozwija się ciało astralne (umysłowe) oraz "ja", i trzeci wreszcie, kiedy ciała eteryczne (życiowe) i fizyczne podupadają".

Dlaczego nie pamiętamy o naszych poprzednich istnieniach? Przede wszystkim w płaszczyźnie materialnej dlatego, że nasze "ja" nie jest dostatecznie rozwinięte duchowo, aby zachować świadomą więź z ośrodkiem kosmicznym, gdzie są one zarejestrowane. Dla porównania, nasza osobowość jest jak cebula utworzona z kolejnych warstw (ciało fizyczne, życiowe, umysłowe, "ja") coraz to głębszych, a my mamy świadomość tylko warstw zewnętrznych. Jest też możliwe, że wstrząs doświadczony podczas rodzenia się powoduje, iż zapominamy, ponieważ pewne osoby stosujące metodę rebirth (odrodzenie, technika oddychania polegająca na cofaniu się aż do pierwszego oddechu, aby go przeżyć bez strachu i bólu) widzą często w umyśle sceny z poprzednich istnień.

Wielcy Mistrzowie, Mędrcy przypominają sobie swoje poprzednie życia tak, jak niektóre osoby wyposażone w szczególne uzdolnienia. Co się tyczy dzieci - przed ósmym rokiem życia i zwłaszcza w przypadku gwałtownej śmierci w poprzednim życiu - czasami zachowują pamięć, ale bierze się to za wymysł. Wreszcie na płaszczyźnie moralnej, natura dobrze postąpiła: nasze obecne istnienie jest dostatecznie trudne, aby je jeszcze dodatkowo miały przygnębiać troski, porażki i tragedie naszych poprzednich istnień. W zależności od przypadku jeden mógłby dawać dowody bezmiernej pychy, inny paraliżującego poczucia winy, inny jeszcze chciałby się mścić na poprzednich wrogach odnalezionych w obecnym życiu, a czwarty popełniłby samobójstwo bojąc się ciężkich długów do zapłacenia.

Jeżeli teraz zbadamy zastrzeżenia wobec reinkarnacji w płaszczyźnie moralnej, musimy przyznać, że są one nader poważne. To wierzenie rozpowszechnione przez wtajemniczonych, może być niebezpieczne dla ludzi mało rozwiniętych i dlatego Budda mówi o tym niewiele, Chrystus wyraźnie nie sformułował, a Kościół potępił.

Pierwszym niebezpieczeństwem jest całkowity fatalizm, który może tłumaczyć bierną postawę części ludzi Wschodu w obliczu postępu. Nasze przeznaczenie jest z góry zapisane, nie możemy nic w nim zmienić, co może jedynie sprzyjać tendencjom do lenistwa. Trzeba by jeszcze, dla przeprowadzenia takiego rozumowania, być zdolnym do rozróżnienia w naszym przeznaczeniu tego, co nieuniknione i tego, czego uniknąć można. To możliwe, że porażka małżeństwa czy wypadek samolotowy jest częścią naszej karmy, ale rada uniknięcia tego małżeństwa lub przeczucie odłożenia w ostatniej chwili podróży, też może być jej częścią! Kto to wie? "Uciekaj!" - woła kornak do świętego człowieka siedzącego spokojnie, kiedy sunie na niego rozgniewany słoń. "Bóg jest w tym słoniu", odpowiada święty człowiek, nie rusza się i zostaje ranny. "Bóg jest także we mnie, a ja ci kazałem uciekać", replikuje kornak. Czasami porównywano wolność i karmę do dwóch współśrodkowych kół loterii kręcących się z różną szybkością; koło naszej wolności ulokowane wewnątrz, może się zatrzymać jedynie tylko naprzeciw przegródek koła karmy, które od niego nie zależą. W poprzednim przypadku jeżeli rozzłoszczony słoń jest częścią karmy, wola ucieczki zależy od wolności, lecz możliwość zrobienia tego znów zależy od karmy... czy, stosując inne porównanie, po urodzeniu wsiedliśmy do pociągu i wysiądziemy z niego dopiero w chwili śmierci. Nie możemy go ani zatrzymać, ani przyśpieszyć, ani zwolnić, ani zmienić stacji, przez które przejeżdża. Wewnątrz natomiast wolno nam spać, czytać, oglądać krajobraz, spacerować albo rozmawiać z innymi pasażerami...

Drugim niebezpieczeństwem jest postawa fatalistyczna w stosunku do innych: egoizm. Nie posuwając się nawet do myślenia: "Jeżeli są nieszczęśliwi, to dobrze im tak", można mieć skłonność do powiedzenia sobie: "Skoro nie mogą się wyzwolić ze swojej karmy, my nic dla nich nie możemy zrobić, a w każdym razie gdybyśmy nawet pozwolili im uniknąć ciężkich prób, odnajdą je w następnym życiu". Skoro jednak już trudno zgłębić własną karmę, to jak można pretendować do zgłębiania cudzej? Ich cierpienia fizyczne i moralne są na pewno następstwem, ale do jakiego punktu? Nie licząc już, że wśród nich znikoma mniejszość zgodziła się płacić za innych! A co dowodzi, że nasza obecność na ich drodze i pomoc, jakiej możemy im udzielić, nie jest także częścią tego?

I tu włącza się "współczucie", istotny element buddyzmu. Każde cierpienie napotkane u innych jest częścią naszej karmy: jeżeli odmówimy ulżenia, kiedy moglibyśmy to zrobić, odnajdziemy je na naszej drodze, ale tym razem my będziemy jego ofiarą. Przeciwnie, musimy pomagać innym przezwyciężyć ich karmę i pomóc im uniknąć obciążenia.

Innym zastrzeżeniem, rzędu moralnego, w stosunku do reinkarnacji jest poniższe rozumowanie: "ostatecznie mam wszystkie istnienia przed sobą, a zatem to nie ma wielkiego znaczenia. Po co wysilać się już teraz? Po co robić dziś to, co można odłożyć na później?" Ten rodzaj rozumowania, usprawiedliwiający lenistwo ludzi zmaterializowanych, może mieć bardzo poważny wpływ na ich zachowanie i prowadzić do "zmarnowania życia". Jest tym niebezpieczniejsze, że jest całkowicie błędne. Bo przecież właśnie dlatego w nieskończoność w następnych wcieleniach napotykamy trudności, że nie potrafiliśmy ich przezwyciężyć w tym wcieleniu i tak długo, jak długo nad nimi nie zatriumfujemy, będą się powtarzać, "nie trzeba zatem odkładać do następnego istnienia tego, co można zrobić w obecnym". Każde wcielenie jest testem, który trzeba przejść: albo się powiedzie i uwolni się od karmy, która go spowodowała, albo się nie powiedzie i umocni...

Ale pozostaje ostatnia pokusa, najbardziej urzekająca, pokusa wyrachowanego cynizmu. "Skoro w następnym życiu nie będę pamiętać poprzedniego, wszystko odbędzie się tak, jakby "inny" zbierał owoce. Po co zatem wysilać się albo pozbawiać przyjemności w tym istnieniu?" Zastrzeżenie nie bez podstaw! Całe zagadnienie sprowadza się do tego, żeby wiedzieć, kim będzie ten "inny": inny "ja" czy moje "ja" w innej formie? Jeżeli odwołamy się do wszystkiego, co dotychczas wyłożyliśmy, trzeba przyjąć drugą hipotezę.

Tak, a zatem czy będę jeszcze odpowiedzialny za moje poprzednie istnienia? "A czy tożsamość lub pamięć są absolutnie istotne dla ustalenia moralnej odpowiedzialności?" - mówi nam Narada Thera. Przypuśćmy, że ktoś popełnia zbrodnię, a wskutek nagłej utraty pamięci całkowicie zapomina o tym incydencie, czy to znaczy, że nie będzie odpowiedzialny za swój czyn? Jego zapomnienie nie będzie oczywiście wchodzić w rachubę przy zastosowaniu praw jego kraju. Ale na co przyda się karanie, skoro ten ktoś nie wie, że został ukarany za złe prowadzenie?

Na zakończenie powiemy, że zastrzeżenia moralne w stosunku do doktryny reinkarnacji są przekonujące, jeżeli odnieść się do epoki, kiedy wierzenia religijne odgrywały dużą rolę w mentalności narodów. Źle interpretowana przez niezbyt rozwiniętych ludzi, jak widzieliśmy, może mieć zgubne skutki na zachowanie, jak to stwierdzamy w niektórych krajach Wschodu. Ale na Zachodzie, gdzie wpływ religii znacznie spadł, czy nadal trwa jeszcze dziś to samo zagrożenie? Czy trzeba pozbawiać szerokich perspektyw otwartych przez doktrynę reinkarnacji tych, których może ona zainteresować, pod pretekstem, że może zakłócić spokój innych, absolutnie obojętnych, na których nie będzie miała większego wpływu niż każda inna forma nauczania religijnego?

Wiedz, że żaden wysiłek, nawet najmniejszy w kierunku dobra lub zła, nie może rozpłynąć się w świecie przyczyn. Nawet rozproszony dym nie pozostaje bez śladu. Dziś możesz stworzyć swoje szanse na jutro.

Akceptować swoje przeznaczenie

To znaczy wszystko, co w naszym życiu nie zależy od nas: wygląd fizyczny, charakter, poziom inteligencji, rodzinę, osobowość dzieci, środowisko społeczne, nieuniknione wydarzenia. "Pogoda jest niedobra, tym gorzej dla niej... " - mówi mędrzec. Faktycznie nic nie zostało nam narzucone, ponieważ przed urodzeniem zgodziliśmy się na to, ale już o tym nie pamiętamy. Tak samo jak nasze życie jest ciągiem snów i przebudzeń, nasze istnienie jest następowaniem po sobie śmierci i narodzin.

Jakiś dzień, oderwany od dni go poprzedzających, może się wydać w ogóle bez sensu. Tak samo jedno życie oddzielone od poprzednich. To co w skali jednego życia może się wydać absurdalne lub niesprawiedliwe, niekoniecznie jest takie w skali wielu istnień. Nasze istnienie jest podobne do naszyjnika składającego się z brzydszych i ładniejszych pereł, które razem reprezentują nasze życie.

Arnaud Desjardins przytacza na ten temat dość pouczającą historię wschodnią: "Pewien ubogi wieśniak zastaje pewnego poranka w ogrodzie wspaniałą klacz skubiącą trawę. Dowiaduje się, że nikt nie zgubił klaczy, nikt się o nią nie upomina, a więc zatrzymuje ją. Wszyscy sąsiedzi zazdroszczą mu szczęścia. W tydzień później, pewnego pięknego poranka, klaczy nie ma: uciekła w nocy. Nie można jej znaleźć i wszyscy, mniej lub bardziej szczerze, ubolewają nad niefortunnym właścicielem. Ale w tydzień później klacz wraca ze wspaniałym źrebięciem. I całe otoczenie cieszy się tym niespodziewanym powrotem. Tylko że w tydzień później źrebię kopytkiem rani ciężko w nogę syna wieśniaka. I wszyscy dobrzy przyjaciele znów ubolewają: "Lepiej by było dla ciebie, gdybyś nigdy nie miał klaczy, nie miałbyś wtedy kulawego na całe życie syna" Ale oto oficerowie werbunkowi miejscowego pana zabierają wszystkich zdolnych młodych ludzi do walki, podczas której mogą zostać zabici lub okaleczeni. Jedynym zwolnionym jest niesprawny chłopak. I wszyscy wieśniacy znów zazdroszczą szczęśliwemu ojcu: "Nasi synowie mogą być zabici. Lepszy chłopak kulawy niż w ogóle brak chłopaka". Ta historia mogłaby trwać przez "istnienia", my się na tym zatrzymamy.

Czy jesteśmy bogaci, czy biedni, piękni, czy brzydcy, szczęśliwi, czy nieszczęśliwi, biali, czy czarni, jedno jest pewne: jesteśmy inni niż byliśmy w naszym poprzednim życiu i niż będziemy w następnym. Jakaś kobieta jest bardzo piękna: zarobiła sobie tę urodę w poprzednich istnieniach, ale pytanie, co z nią zrobi? Jeżeli zrobi z niej zły użytek, może być następnym razem odrażająca. Triumfujący złoczyńca: zapłaci w następnym życiu. Cierpi niewinny: zadośćuczyni za minione błędy i zostanie wyzwolony w najbliższym istnieniu.

Oto wróciliśmy do wschodniego fatalizmu lub do religii "opium dla ludu", pomyślą niektórzy. Wcale nie. Akceptować sytuację nie oznacza zostać biernym. Przeciwnie. Jeżeli wpadamy w wir, grozi nam utonięcie, możemy bezsensownie, na oślep, walczyć, co będzie najlepszym sposobem pójścia na dno, albo rozumnie poddać się prądowi i wypłynąć na spokojną wodę. Czy to samo nie dotyczy naszego przeznaczenia, to znaczy całej części naszego obecnego życia, które od nas nie zależy? Czy trzeba opierać się nurtowi aż do wyczerpania, czy też wykorzystać go dla tego życia i następnego?

Nie mamy wyboru: jesteśmy "skazani na ewolucję", jeżeli chcemy pewnego dnia rozbić błędne koło niekończącego się korowodu śmierci i odrodzeń, które Hindusi nazywają kołem samsara. Jak mówi Satprem: "To życie ma sens: to nie jest czyściec lub będzie takie samo. Istnienia, w których mamy władzę i bogactwo, są jakby testami naszej ewolucji. Jeżeli potrafimy je dobrze wykorzystać i nie wpaść w zasadzki, tym bardziej się rozwiniemy. Natomiast jeżeli się nam nie powiedzie, co się najczęściej zdarza, cofniemy się i znów zaznamy istnień skromnych i trudnych, aby wznieść się po zboczu - wreszcie zawahamy się przed szkodzeniem innym czy mszczeniem się na nich, wiedząc, że odpokutujemy zło, jakie wyrządziliśmy. Płacić złem za zło, to popadać w piekielny krąg. Zło, jakie nas spotyka, jest złem, które w poprzednich istnieniach wyrządziliśmy innym. Nie jest ono absurdalne, jest czynnikiem ewolucji. Jeżeli zaś tak, jak uczą religie, odpowiemy dobrem, ograniczymy - lub zlikwidujemy - złe skutki dawnej karmy: nienawiść umacnia nienawiść, podczas gdy miłość ją rozbija. Potworne dramaty, nędza i niesprawiedliwość, jakie przeżywają niektórzy ludzie w obecnym świecie, nie są skutkiem absurdalnego fatalizmu. Są to bezlitosne i nieuchronne następstwa zbrodni popełnionych w poprzednich istnieniach, tak jak obecni prześladowcy odczują własne zło w następnych istnieniach (z tym, że jeżeli zmasakrowani, z wyjątkiem wyjątkowej karmy, byli masakrującymi, masakrujący nie muszą być masakrowanymi). Jak mówi Biblia: "ściągają na swoje głowy płonące węgle". Czy pewnego dnia zrozumiemy, że aby zahamować potworne tryby przemocy, trzeba zaatakować przyczyny, a nie tylko skutki, to znaczy nie odpłacać złem za zło (takie jest znaczenie nie uciekania się do przemocy, czyli proste postanowienie życia w nas i w innych)? Czy nie czas by było potraktować zła, jakie nosimy, jako dobrą nauczkę zadaną nam i pomóc sobie wzajemnie zło przezwyciężyć?

Zresztą, mówi Edgard Cayce, czy to wszystko nie łączy się z nauką Chrystusa? "Uczyń bliźniemu to, co chciałbyś, aby on tobie uczynił" - "Zbierzecie to, coście zasiali" - "Będziecie mierzeni taką miarą, jaką wyście mierzyli" - "Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie" Zauważmy, że nauka i religia łączą się, bo światem moralnym rządzą prawa przyczyny i skutku równie dokładne jak w świecie fizycznym.

"Życie - mówi nam Gina Cerminara - jest ciągłe, nie ma przerw: rozwijamy się lub cofamy... Wszystko, co się zdarza, służy naszemu rozwojowi, jeżeli stawimy temu czoło. Cierpliwością posiądziecie duszę. Nie przeżyta wiedza jest grzechem. Problemy są okazją, nie ucieka się przed nimi. Stopniowo, cegła po cegle, wznosi się gmach". Czy Chrystus nie nakazał nam dążyć do tego, aby nasze talenty owocowały?

I dodaje, że to głęboka przyczyna karmiczna (na przykład nadużycie władzy lub pieniędzy) ustawia nas w obecnej sytuacji, w której pozornie rządzi przypadek (na przykład, kiedy jesteśmy ofiarami niesprawiedliwości społecznej). Sprzeczności naszej osobowości wynikają z różnych doświadczeń poczynionych w naszych poprzednich istnieniach. Każdy dobry czy zły czyn wraca do nas. Żaden wysiłek w obecnym życiu nie będzie zmarnowany dla życia przyszłego, oto dlaczego trzeba rozwijać się aż do późnej starości. Zaniedbanie działania nie tworzy już karmy, a zastąpienie nienawiści miłością odkupuje". Oczywiście, będzie nas ograniczał w ewolucji ciężar naszych minionych istnień, warunkujący nasz obecny potencjał miłości do bliźnich, ale będziemy też wiedzieli, że ostatni rozdział, jaki przygotowujemy naszemu przyszłemu istnieniu, jest "tu i teraz". W wielkiej mierze nasze przeznaczenie jest w naszych rękach, ponieważ nasze zachowanie w obecnym życiu odegra decydującą rolę w naszych przyszłych istnieniach!

Zrozumieć niewyjaśnione zjawiska

Wiara w reinkarnację pozwala nam pewną ich liczbę wyjaśnić:

- wrażenie poprzedniego przeżywania jakiegoś momentu naszego życia lub spotkania już kiedyś nieznanej osoby czy wcześniejszego pobytu w wydawałoby się nieznanym miejscu;

- sympatię lub natychmiastową i niezrozumiałą odrazę do danej osoby, danego kraju, danej cywilizacji, które są nam całkowicie nieznane;

- to co nazywamy kaprysami losu, "wypadkami losu";

- powołanie: doskonalenia lub odpokutowania;

- rozziew istniejący między naszymi dążeniami, a zdolnościami ich urzeczywistnienia: następstwo zaniedbanych skłonności lub straconych okazji w poprzednich istnieniach;

- cechy wrodzone, których genetycznie nie można wytłumaczyć: świętość lub "duch zła", geniusz lub obciążenia dziedziczne, zdolności artystyczne, matematyczne czy okultystyczne... Wszystkie te zalety - lub wszystkie wady - rozwinęły się w poprzednich istnieniach i ujawniają się w obecnym. Jak wytłumaczyć zwłaszcza zdolności do języków, nadzwyczajnie uzdolnione osoby, cudowne dzieci (Mozart komponował w piątym roku życia), jeżeli nie założy się, jak Platon, że "nauczyć się, to znów sobie przypomnieć"?

Moglibyśmy wyliczać jeszcze długo... Za każdym razem kiedy na płaszczyźnie ludzkiej spotkacie niewytłumaczalne zjawisko, zadajcie sobie pytanie, czy nie można go wyjaśnić hipotezą reinkarnacji. Będziecie zdziwieni szerokością takiej perspektywy.

Kilka konkretnych sytuacji... Czasami absurdalnych, czasami oburzających

Przypadki, które przejrzymy, pochodzą tak z dzieł cytowanych w tej książce, jak z relacji mediów interesujących się poprzednimi istnieniami. Relacjonujemy je schematycznie tytułem zasygnalizowania w celu podkreślenia konkretnych następstw prawa reinkarnacji, często uważanego za niesprawdzoną teorię. Ale bez tej teorii nie potrafilibyśmy uzasadnić poszczególnych przeznaczeń.

Dotyczące rodziny

Wybór rodziny: duch wybiera rodzinę, w której się urodzi zgodnie z rodzajem istnienia, jakie wybrał. Jednakże najbardziej duchowo rozwinięci rodzice przyciągają wyższe umysły, najbardziej oddalone od Ziemi, podczas gdy mniej rozwinięte rodziny przyciągają bliskie sobie: duchy prostackie lub dusze samobójców. Jest to kwestia bliskości wibracji: dlatego ważny jest stan ducha kobiet w ciąży.

Często następuje wcielenie w tej samej rodzinie (wybór rodziców, których będziemy rozumieć, duchy związane z nami w poprzednim istnieniu), a są nawet rody zawodowe lub artystyczne (na przykład rodzina Bachów). Czasami jednak umysł opóźniony może wybrać bardzo rozwiniętą rodzinę, żeby się samemu rozwinąć, a zarazem służyć jako próba dla tej rodziny. Duch rozwinięty może wybrać środowisko, które takie nie jest lub kalekie ciało, aby przezwyciężyć trudność i mieć okazję do rozwinięcia zalet, jakich mu brakuje. Często duchy decydują się urodzić w tej samej rodzinie. Niektórym pigułka przeszkadza zejść do upragnionej rodziny: będą musieli długo czekać - żyć pośrednimi wcieleniami, pozwalającymi im oczyścić się z takiego czy innego karmicznego rozliczenia - nim odnajdą okoliczności i rodziców pierwotnie przewidzianych. W każdym razie prawa dziedziczności są podporządkowane prawom karmy i, jak mówi Edgar Cayce: "Rodzina jest jedynie rzeką, w której pływa dusza".

Więzi rodzinne: ludzie, których odnajdujemy jako członków naszej rodziny, są często tymi, których swobodnie wybraliśmy w poprzednim życiu: i tak mąż lub żona albo bardzo bliscy przyjaciele stają się często naszym ojcem, matką, bratem, siostrą czy dzieckiem w naszym następnym życiu. Na przykład ojciec i syn mogli być poprzednio starszym i młodszym bratem; ojciec i córka mężem i żoną; matka i córka siostrami rywalkami; źle dobrana matka zazdrosną małżonką... W rzadkich przypadkach, kiedy nie było żadnej karmicznej więzi z jednym z rodziców, odczuwa się na ogół obojętność wobec niego. Przeciwnie można w naszych przyszłych istnieniach odnaleźć członków rodziny po prostu jako przyjaciół.

Dane dziecko mogło być waszym krewnym w innym życiu, dany krewny, bardzo stary lub niepełnosprawny, nad którym musicie przejąć trudną opiekę, mógł być dzieckiem, któreście porzucili...

Dawne ofiary mogą wrócić jako małżonka, małżonek czy dziecko (czasami jako przyjaciel lub kolega w pracy), bo jest to najlepszy sposób na ustanowienie wzajemnego nurtu miłości. Mogą być skrzyżowane powinności i napięcia wynikłe z wzajemnych długów, a każdy będzie czynnikiem ewolucji dla drugiego.

Płeć dziecka: jest wynikiem wybranego przeznaczenia. Można wielokrotnie przyjmować tę samą płeć, chociaż zasadą jest przemienność. Homoseksualiści (mężczyzna czy kobieta) mogą być duchami, które wybrały za wiele istnień w tej samej płci, a podczas istnienia odczuwają chęć przyjęcia płci odmiennej.

Kobiety bezpłodne lub przeżywające wiele operacji brzucha: często w poprzednich istnieniach przerywały ciążę.

Poronienia: osoby, które wywoływały przerywanie ciąży, mogą się także wcielać w embriony, które nigdy nie dojrzeją do właściwego czasu. Może też chodzić o "próbę ciał", które się nie powiodły.

Aborcje: zakłócają porządek karmiczny przeszkadzając duchowi wcielić się w warunki, jakie wybrał. Będzie musiał czekać na inne analogiczne okazje.

Dzieci urodzone martwo: są to duchy, które zmieniły zdanie dostrzegając, że wybrana para nie pozwoliłaby im osiągnąć zamierzonego celu podczas wcielenia. To może mieć także na celu ewolucję rodziców (karmiczny związek z nimi).

Dzieci niedorozwinięte umysłowo: nastąpił ruch cofnięcia się ciała umysłowego i ciała życiowego, które nie w pełni objęły ciało fizyczne, wskutek odmowy lub wahania się przed wcieleniem w ostatniej chwili.

Dzieci porzucone: mogą być porzucone przez obecnych rodziców, podczas gdy ci ostatni byli ich dziećmi w poprzednim życiu.

Dzieci niepełnosprawne: są to często dawni samobójcy wracający z ułomnością organu, który zranili (powieszeni rodzą się często garbaci lub zdeformowani), lub ludzie, którzy okaleczyli innych.

Znaki na skórze przy urodzeniu: plamy i wielkie pieprzyki są często śladami ran w poprzednich istnieniach.

Dzieci mongoidalne: kobiety, które uszkodziły embrion, aby przerwać ciążę, mogą się odrodzić z kalectwem, jakie spowodowały.

Bliźnięta: są to istoty, które wybrały wspólne narodziny, aby przeżyć wielką miłość, której przeszkodzono lub która przerwała się w minionych istnieniach.

Źli rodzice: rodzic może odczuwać nieświadomą wrogość dla określonego ducha, który wybrał jego rodzinę. Zły ojciec lub zła matka mogą być na przykład byłą unieszczęśliwioną małżonką...

Dzieci męczennicy: jak wytłumaczyć tak oburzający skandal? Gdyby nie było Boga, życie byłoby odrażającym absurdem. Jeżeli jest Bóg, nie mógłby z założenia być sadystą, czyżby był bezsilny tolerując tortury niewinnych? Chyba że idzie o katów dzieci, którzy musieli zgodzić się doświadczyć tego, co robili innym w poprzednich istnieniach.

Sieroty: mogły zabić rodziców w poprzednim życiu lub popełnić samobójstwa osierocając dzieci.

Samotni: często wybrali ten stan poniósłszy porażkę w życiu małżeńskim w minionych istnieniach lub porzucili współmałżonka i dzieci. Może chodzić również o zmianę płci, która pozostawiła nadmiar cech płci przeciwnej z życia poprzedniego (zniewieściali mężczyźni - męskie kobiety), co nie sprzyja małżeństwu.

Niewierność: są to na ogół osoby, które w poprzednich istnieniach rozbiły inne rodziny. Jeżeli istoty, które miały się spotkać na określony czas, na przykład na dwadzieścia pięć lat, rozwodzą się po dwunastu latach, pozostanie im około trzynastu lat do wspólnego przeżycia w następnym istnieniu, bo nie można wymknąć się swojej karmie (chyba że duch wyciągnął naukę).

Dotyczące cierpienia i śmierci:

Karma: jest to przeniesienie na nasze obecne życie myśli i czynów z naszych przeszłych istnień. Przed urodzeniem wybieramy sytuacje, które zmuszają nas do zadośćuczynienia, pozwalają nam działać tam, gdzie cofnęliśmy się, a my nieświadomie szukamy tych sytuacji przez całe nasze obecne życie.

Wypadki: ciężkie wypadki są pochodzenia karmicznego, zgodnie z tym, cośmy wyłożyli. Kiedy udaje się nam uniknąć ich w ostatniej chwili, oznacza to często ostrzeżenie, żeby zmienić postępowanie w pewnych dziedzinach naszego istnienia.

Choroby: ciężkie choroby mają takie samo pochodzenie karmiczne jak wypadki (trzeba podkreślić ścisłą więź istniejącą między naszą karmą i naszym systemem węzłów chłonnych). Równolegle do prowadzonego leczenia, to karma decyduje o wyzdrowieniu w kontekście wybranego przed urodzeniem przeznaczenia i stopnia ewolucji osiągniętego przez chorobę (cierpliwość, pokora, odwaga pozwalająca przezwyciężyć egoizm, duma i utożsamienie się z ciałem). Oczywiście, medycyna powinna maksymalnie pomagać siłom leczniczym, które działają w ludzkim ciele, ale ostateczny wynik nie zawsze zależy od lekarza.

Jest to szczególnie wyraźne w przypadku chorób nieuleczalnych, w których szczególnie ciąży ciężar karmiczny: widziano chorych uleczonych w sposób niepojęty dzięki "sile moralnej" czy też duchowe uleczenia niewytłumaczalne z punktu widzenia medycznego. Chrystus lecząc jednocześnie dusze i ciała, czyż nie uprawiał medycyny psychosomatycznej na najwyższym poziomie, a co roku w Lourdes naukowe "biuro uzdrowień" stwierdza podobne przypadki.

Choroby umysłowe: dotykają one często duchy, które wyposażone w wielką inteligencję w poprzednich istnieniach, wykorzystały ją do czynienia zła.

Kalectwa: czy są wrodzone, czy nabyte wskutek wypadku podczas życia, są również pochodzenia karmicznego.

Śmierć: godzina i rodzaj - stopniowa lub nagła z lub bez cierpień - są ustalone z góry w "umowie o wcielenie". Długi stan komatyczny wynika z nadmiernego przywiązania do ciała fizycznego, którego się nie chce opuścić (chyba że idzie, oczywiście o "zajadłość terapeutyczną" lekarzy).

Gwałtowna śmierć: duch zaskoczony może czasami dni, miesiące lub lata krążyć wokół miejsca, w którym umarł lub "nawiedzać" swoją rodzinę, dopóki nie "uświadomi sobie", że ostatecznie opuścił ciało fizyczne. Modlitwa lub działanie rozwiniętych mediów może mu pomóc szybciej się oderwać.

Śmierć okrutna: płaci się za minione zbrodnie.

Ludzie, którzy świadomie pozwolili zginąć innym w ogniu, mogą umrzeć paląc się żywcem w pożarze, czasami podpalonym celowo lub wywołanym nieświadomie przez dawną ofiarę. Tak samo mordowanymi są często dawni mordercy.

Przedwczesna śmierć: w przypadku dzieci są to często istoty, które w poprzednim życiu przyśpieszyły śmierć (eutanazja) albo starcy, którzy popełnili samobójstwo: przychodzą dokończyć parę dni, miesięcy lub lat tego istnienia, które skrócili.

Dziecko zmarłe przed ukończeniem czternastego roku życia wciela się w rok do dwudziestu lat później. Zdarza się czasami, że robi to w tej samej rodzinie i ma bardzo podobne rysy.

Z naszego punktu widzenia każda śmierć jest faktem przedwczesnym. Ale w odniesieniu do wybranego przeznaczenia podczas umowy o wcielenie, żadna nią nie jest: można zrealizować swoje życie umierając młodo i ponieść porażkę umierając staro. Są istnienia tak w płaszczyźnie materialnej, jak moralnej, które zaczynają się błyskawicznymi osiągnięciami, a kończą późno żałosnymi porażkami. Gdyby ich karma przewidziała przedwczesną śmierć, odnieśliby sukces. "Ci, którzy popełnili ciężki błąd, ci, którzy bardzo się moralnie rozwinęli, ci, którzy się w pełni zrealizowali, często umierają nagle, bo wypełnili swój czas", mówi nam Edgar Cayce.

W każdym razie przyczyny przedwczesnych śmierci są zbyt zróżnicowane i złożone, żeby je tu omawiać. Każdy przypadek jest szczególny.

Śmierci zbiorowe: niektóre duchy wcielając się wybrały ten sam rodzaj śmierci, zatem są zgromadzone w danym samochodzie, pociągu, na statku, w samolocie, który ma ulec katastrofie, lub w regionie, gdzie staje się ofiarą kataklizmu albo epidemii. Czasami same postanowiły umrzeć razem.

Zbiorowa śmierć, chciana czy nie, tworzy między nimi mocną solidarność skłaniającą ich do podjęcia wspólnego dzieła w nowym życiu (często na płaszczyźnie duchowej, bo nauczyły się brutalnie odrywać się od materii).

Podczas wojen wszystkie niewykorzystane siły w związku z przedwczesnymi zbiorowymi zgonami, będą twórczo czerpane w innym istnieniu, na ogół krótkim, stanowiącym dokończenie czasu trwania poprzednio skróconego życia. Tymczasem zmarli będą wywierać z zaświatów intensywny wpływ na żywych, na jednych w sensie ludzkiej miłości i zrozumienia (jak często stwierdza się po każdej wojnie), na innych w sensie zemsty.

Samobójstwo: Jest to "błąd karmiczny" w całym tego słowa znaczeniu, bo ten, kto świadomie je popełnia, usiłuje wymknąć się prawu karmy, jest to zarazem regres w skali istnień. Zresztą Natura postanowiła nam pomóc unikać takiej śmierci, wyposażając nas w strach przed śmiercią.

Duch odrodzi się dość szybko do życia mniej lub bardziej krótkiego, odpowiadającego czasowi trwania poprzedniego życia świadomie skróconego, znów poczuje pokusę samobójstwa tak długo, aż ją ostatecznie przezwycięży. Można popełniać samobójstwo w wielu kolejnych istnieniach. I można się wreszcie odrodzić z ułomnością lub zaburzeniem funkcjonowania narządu zranionego w czasie samobójstwa: z ciężkim zakłóceniem umysłowym, jeżeli "palnęli sobie w głowę", lub gastrycznym, jeżeli się truli.

Kara śmierci: obciąża karmę tych, którzy ją orzekli i wykonali.

Edgar Cayce sygnalizuje, że następstwa karmiczne objawiają się często dopiero po wielu istnieniach, ponieważ musimy odnaleźć miejsce i czas stosowne do spłacenia długów i zahartować się w pośrednich istnieniach, nim staniemy się zdolni podjąć to, co nas czeka.

Nasze wrodzone zaburzenia gastryczne mogą wynikać z nadużycia pożywienia w minionych istnieniach, a obecne uczulenia na niektóre substancje mogą wynikać z ich stosowania poprzednio w celu szkodzenia innym. Lęk przed wodą może być skutkiem dawnego topienia się, a pociąg (lub odraza) do jakiegoś regionu lub kraju może wynikać z faktu, że żyliśmy tam szczęśliwi (lub nieszczęśliwi) w poprzednich istnieniach. Nasze skłonności do introwersji lub ekstrawersji też wynikają z poprzednich doświadczeń.

Zawód, jaki wykonujemy, jest lekcją, której musimy się nauczyć. Nasze zdolności zawodowe wynikają często z faktu, że wykonywaliśmy ten sam lub podobne zawody w minionych istnieniach, a jeżeli nie jesteśmy zbyt uzdolnieni, to dlatego, że wykonujemy dany zawód pierwszy lub drugi raz. Zajęcie wykonywane raz lub dwa razy w dawnych istnieniach, może być hobby w naszym obecnym życiu. Nasze wahania przed wyborem zawodu często wynikają z przejścia od poprzednich sytuacji.

Edgard Cayce podkreśla jeszcze inne aspekty: równość duchową między rodzicami i dziećmi, święty i boski charakter seksu: "Miłość czystego ciała i pragnienie posiadania go jest doświadczeniem najświętszym, jakie się może przydarzyć podczas ziemskiego pobytu". Dla niego obsesje umysłowe są skutkiem przejęcia władzy nad naszym duchem przez jednostki bezcielesne, a wynika to z faktu, że w naszych poprzednich istnieniach wykorzystywaliśmy przeciw innym tajemne środki. (Wypowiada się także za leczeniem elektrycznością, bo - mówi - "te jednostki zewnętrzne nie mogą znieść wysokich wibracji"). Twierdzi, że znosimy braki, jakie zadaliśmy innym, wymuszenie pieniędzy może pociągnąć ubogie życie, nadużycie władzy istnienie w podporządkowaniu". A przede wszystkim - mówi - to, co krytykujemy lub czym pogardzamy u innych, pewnego dnia nam samym się przytrafi, abyśmy tego doświadczyli. Dlatego nietolerancja może być w przyszłym życiu źródłem upadku fizycznego lub załamania nerwowego, skłonność do krytykowania nieśmiałością lub nieprzystosowaniem społecznym. Geniusz zapoznany w obecnym życiu, uwalnia się od pychy i egoizmu, jakie się w nim rozwinęły wskutek złego wykorzystania wielkiej sławy w poprzednim życiu"!

Na zakończenie znów podkreślamy, że nikt nie może pretendować do znajomości wyniku działania fantastycznego "komputera" używanego przez siły kosmiczne do rozdzielania prawa karmy na każdą jednostkę.

Tym bardziej, że trzeba uwzględnić współzależności własnej karmy z karmą otaczających ludzi, co można stwierdzić, kiedy się analizuje nakładanie się terminów astrologicznych dwóch osób w tej samej rodzinie. W naszej skali każdy przypadek, nawet interpretowany zgodnie z faktami, które wyłożyliśmy w tej książce, pozostaje szczególnym przypadkiem z własną częścią tajemnicy.

Są to po prostu podstawowe zasady "przetwarzania danych", które chcieliśmy tu przypomnieć.

Dlaczego? Po prostu dlatego, że nie mamy wyboru. Jak już mówiliśmy, jesteśmy "skazani na rozwijanie się"· Każda nieprzekroczona przeszkoda w tym istnieniu odnajdzie się na naszej drodze w następnym, a zatem na nic się nie zda ukrywać trudności. Jeżeli oszukujemy, unikając teraźniejszości, nawet kilka sekund, bo nam się ona nie podoba, bo musimy stawić czoło trudności, tracimy okazję przeprowadzenia doświadczenia, które powinno pozwolić się nam rozwijać, i jeszcze raz staniemy przed tą samą zaporą· Jest bardzo ważne zrozumienie faktu, iż nasze cierpienia nie są karą zadaną nam za naruszenie zasad, lecz po prostu długami, które dziś czy jutro musimy przecież spłacić.

Jak mówi "Matka", która była współpracownicą Sri Aurobindo: "Trzeba się śpieszyć, żeby tu zrobić swoją pracę, bo tu można ją naprawdę wykonać. Nie oczekujcie niczego od śmierci, waszym ocaleniem jest życie. To w życiu trzeba się przeobrażać, na Ziemi robi się postępy, na Ziemi człowiek się urzeczywistnia. To we własnym ciele odnosi się zwycięstwo"!

"Nic się nie marnuje z tego, co się zdobyło na Ziemi: nasza ewolucja w zaświatach jest jedynie przedłużeniem rozmachu nadanego przez naszą ziemską ewolucję: "Stań się tym, kim jesteś". Nie poczyna się karmy między śmiercią a odrodzeniem. Musimy się rozwijać przez materię, jedyną rzeczywistość dla ludzkiego kształtu, przeżywając bieżącą chwilę tu i teraz.

"Tak jak złotnik oczyszcza rudę srebra, tak człowiek mądry stopniowo z chwili na chwilę, oczyszcza się ze swoich brudów", mówi Budda.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jak można łączyć święto odrodzenia Polski po 123 latach niewoli z katastrofą smoleńską, PRASA, Gazet
Wykszta écenie coraz mniej po ¦ůdane
Niewydolno Ť¦ç mi¦Ösnia sercowego
Jak można łączyć święto odrodzenia Polski po 123 latach niewoli z katastrofą smoleńską, PRASA, Gazet
Po cóż mi mocne przeciwieństwa świata
Budowa uk éau kostno stawowego, wp éyw aktywno Ťci ruchowej na uk éad kostno stawowy, wytrzyma éo Ť¦
Czy Franciszek przejdzie kwarantannę po spotkaniu z zainfekowanymi francuskimi prałatami
Panie Piotrze, po co mi strategia
I po cholerę mi to było! Marta 0sa ebook
Po co mi mówisz
Po prostu żyj fragment
Ambiwalencja postaw interpersonalnych w sytuacji stałego kontaktu i po jego zakończeniu fragment
Zwolenkiewicz Karolina W otchłani śmierci, czyli jak poradzić sobie po stracie dziecka (fragmenty)
J─Ödrzej Giertych Polski Ob├│z Narodowy (fragmenty)
Po prostu zyj fragment
Chrzanowska Alla Alicja Zdejmowanie klÄ…tw i urokĂłw [fragmenty]
Ambiwalencja postaw interpersonalnych w sytuacji stałego kontaktu i po jego zakończeniu fragment
16 Bezpo Ťredni i po Ťredni monolog wewn¦Ötrzny w prozie mi¦Ödzywojennej (Kuncewiczowa; Joyce)

więcej podobnych podstron