Dzieląc każdy oddech...
Autor: Kea
Typ: slash
Ostrzeżenie: NC-17, twincest, graphic sex
Pairings: Eomer / Elladan / Elrohir / Aragorn (w dużym skrócie...)
Od autora: wiem, wiem trochę mnie poniosło... ale pisząc "Demony..." gdzie przez całą pierwszą połowę nie ma ani krzty seksu (same uczucia i nieporozumienia) - po prostu musiałam gdzieś to sobie odbić. Jeśli to kogoś przerasta - niech lepiej nie czyta...
* * *
Elladan z każdą upływającą minutą stawał się coraz bardziej zdenerwowany. Czuł prawie, jak zimne macki niepokoju wnikają w jego ciało, zaciskając się nieubłaganie gdzieś w okolicy żołądka.
Po raz setny już chyba, zastanawiając się w myślach, jakie licho podkusiło go, by wziąść udział w tej 'zabawie' - westchnął ciężko i zrezygnowany wbił wzrok w okno.
Gra była pomysłem Aragorna. Z sobie tylko widocznych powodów doszedł do wniosku, iż 'zwykłe' rozrywki, jakim się oddawali od kilku dni - czyli od ponownego ich spotkania z Marchii - przestaną im szybko wystarczać, a nie chcąc by się nudzili - zaproponował bardziej... wyszukany sposób spędzania czasu.
Urozmaiceniem okazała się 'gra w pary'.
Jego brat oczywiście, zawsze chętny i otwarty na nowe doświadczenia przystał na ten pomysł z wielkim entuzjazmem, namawiając do zabawy pozostałych.
No... gwoli ścisłości, to tylko jego musiał namawiać, gdyż reszta towarzystwa jakoś nie miała żadnych obiekcji, co do proponowanej rozrywki. Ponieważ chwilowo jego kolej w wykładaniu kart minęła, pozwolił sobie na krótką obserwację pozostałych, zgromadzonych przy stole osób.
Legolas, siedzący po jego prawej stronie... a właściwie wpół-leżący na obejmującym go ściśle ramionami Haldirze - dawno przestał zwracać uwagę na to, co się wokół niego działo. Gdy stało się jasne, że on i piękny strażnik z Lórien również i tę noc spędzą razem - zupełnie odcieli się od otoczenia, bezwstydnie 'pożerając' nie tylko oczyma, ale także ustami i nienasyconymi wciąż rękoma. Z krzywym uśmiechem Elladan zaczął się zastanawiać, ile czasu potrzeba, by ta dwójka beż żadnych już oporów zaczęła kochać się tu i teraz, na oczach wszystkich...
Kierując jednakże wzrok dalej, na pozostałych graczy doszedł do wniosku, iż nie mieli by oni bynajmniej nic przeciwko.
Tak jak i bliscy przyjaciele pana domu, zaproszeni przez niego do zabawy, tak i nierozłączni wręcz bracia Haldira, Rumil i Orophin, zbyt pijani byli i rozochoceni, panującą w komnacie atmosferą ekstytacji i wesołości, by poczuć cokolwiek innego, poza podnieceniam.
No i może, co najwyżej lekką zazdrością, gdyż rozgrywająca się przed ich oczyma scena rozpalała zaiste zmysły.
Młody Peredhil jednakże nie poświęcił migdalącej się parze zbyt dużo uwagi. Może innym razem, w innej sytuacji również spodobałaby mu się rola obserwatora, ale dzisiaj zdecydowanie nie miał na to ochoty.
Obracając się więc w drugą stronę pozwolił oczom spocząć na inicjatorze całej zabawy i siedzącym bkisko niego ciemnowłosym elfie, a zarazem jedynym powodzie, dla którego brał w tym wszystkim udział.
Swoim bracie. I od jakiegoś czasu również - kochanku. Perspektywa gry i co za tym idzie spędzenia nocy z kimś zupełnie przypadkowym, właściwie - losowo wybranym, ani trochę nie napawała go radością.
To, że uległ w końcu namowom Elrohira - spowodowane było przekonaniem, iż to z nim spędzi tę noc. I że Elrohir nie pozwoli, by ktokolwiek stanął między nimi, rozdzielił ich. I tak jak w każdą poprzednią - odkąd byli 'razem' - noc - będą dzielić łoże wspólnie.
Tak naprawdę - co, jak się właśnie przekonał - było ogromną naiwnością z jego strony - żadnej innej możliwości wogóle nie brał pod uwagę. Dopiero, gdy stała się ona prawie faktem dokonanym, zdał sobie sprawę, jak bardzo się mylił.
Jego bliźniak - owszem, miał interesujące plany na najbliższą noc, ale - co stawało się dla niego coraz bardziej oczywiste - jego w nich nie uwzględniał... Gra, mimo iż w założeniu - losowo miała dobierać kochanków - dawała jednakże możliwośść ukierunkowania troszkę 'ślepego' wyboru, w sposób bardziej dla uczestników satysfakcjonujący.
Na to właśnie Elladan liczył - i jak sie okazało - głupio sie zawiódł.
Było już w tej chwili zupełnie jasne, iż to nie jego Elrohir ma zamiar dziś zaciągnąć do łożka, lecz Aragorna. Kleili się do siebie przez cały wieczór i chyba tylko resztka godności, jaka im pozostała powstrzymywała ich od podążenia w ślady obu złotowłosych elfów.
Elladan nie był zazdrosny. Naprawdę. Wiedział, iż jego młodszy brat miał już innych kochanków (co prawda, nie odkąd zaczęli ze sobą sypiać...) i nie przeskadzało mu to. Kochał go i ufał mu, wiedząc iż nigdy go nie zdradzi, ani świadomie nie zrani. To nie to więc go w tej chwili gnębiło.
Bardziej niepokoił go problem, przed jakim cała ta sytuacja go postawiła.
A mianowicie fakt - iż teraz to i on musi spędzić tę noc z kimś... innym.
Powoli odrywając wzrok od króla Gondoru i jego przyszłego kochanka, przeniósł go na siedzącego naprzeciw niego mężczyzną, skupisko całego swego strachu i rosnących z każdą chwilą obaw.
Eomer - odkąd tylko zobaczył go po raz pierwszy kilka lat temu - stanowił dla niego jedną, wielką niewiadomą. Uparty i namiętny, mężny w boju i nieznoszący sprzeciwu wśród swych politycznych przeciwników, a zarazem nieśmiały i jakby oderwany od rzeczywistości w obecności obcych - jawił mu się, jako osoba niezwykle tajemnicza, niezgłębiona wręcz.
Stanowił zagadkę, której - będąc szczerym przed samym sobą - nigdy dotąd nie starał się rozwikłać. To, że teraz nie miał innego wyjścia - nie stanowiło żadnego pocieszenia. Zastanawiając się, czego po tejże nocy król Marchii mógł oczekiwać, pozwolił sobie przyjrzeć mu się uważniej. Z niemałym zaskoczeniem spostrzegł, iż mężczyzna ma równie nieszczęśliwy wyraz twarzy, jaki zapewne i na jego buzi gościł. A podążając za jego wzrokiem z jeszcze większym zdziwieniem przyłapał go na nieśmiałym zerkaniu w kierunku Aragorna i smutnym zagryzaniu ust, jak u dziecka, któremu odebrano wymarzoną zabawkę.
Uśmiechnął się prawie, zdając sobie nagle sprawę, iż widocznie nie on jeden kogo innego 'upatrzył' sobie na towarzysza zabawy. Zanotował ten fakt z ledwo wyczuwalnym westchnieniem ulgi. Może to, iż Eomer skrycie 'wzdychał' do innego, pomoże im się jakoś dogadać odnośnie tego, co 'mogą', albo raczej, czego 'nie muszą' robić - w czasie, jaki mieli ze sobą spędzić...
Jak go przekonywał Elrohir to, co zrobią dobrane przez karty pary - tylko i wyłącznie od nich zależy.
Dana jest im jedynie możliwość (albo - konieczność...) bycia razem, a jak ją wykorzystają - to już od nich zależy. Mogą rozmawiać, spacerować, grać w szachy, wspólnie czytać... czyli robić to wszystko, co im tylko wyobraźnia podsunie.
No i mogą też oczywiście iść do łóżka... za obupólną zgodą, rzecz jasna...
Możliwości było teoretycznie bez liku, ale - o czym Elladan był całkowicie przekonany - żadna z par, innej prócz seksu, nie brała wogóle pod uwagę.
Super, po prostu super - westchnął ciężko, kręcąc zrezygnowany głową.
Wtem jednak jakiś dziwny dźwięk wyrwał go z zamyślenia. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, iż jest to odgłos odsuwanych krzeseł, że gra się właśnie skończyła i wśród wszechobecnego śmiechu i podniecenia dobrane już ostatecznie pary powoli zaczęły opuszczać komnatę.
Katem oka dostrzegł jeszcze Legolasa i Haldira, całujących się namiętnie i zdzierających prawie z siebie ubrania - kierujących sie do pokoju jednego z nich.
Nim zdał sobie sprawę - zostali w pomieszczeniu tylko w czwórkę. Aragorn, Eomer, jego brat i on sam.
Zadrżał lekko, patrząc nagle błagalnie na Elrohira.
Nie zdążył jednakże nic powiedzieć, gdyż ciemnowłosy król Gondoru chwycił młodego Peredhela za rękę i kierując się do drzwi odezwał tylko ze śmiechem.
- Cóż, życzę wam... miłej nocy - i pociągnął Elrohira za sobą.
Jedyne, co zdenerwowany Elladan zdążył zarejestrować - to ciepły uśmiech brata i jego oczy mówiące - 'Dasz sobie radę, tylko się nie bój...'. Zaraz potem zniknął pozostawiając go sam na sam z Eomerem, a cisza, jaka między nimi zapadła stała się wręcz przytłaczająca.
* * *
- Cóż... - odezwał się w końcu blondwłosy Rohirrim, przerywając przedłużające się w nieskończoność milczenie.
- Cóż... - Elladan spojrzał na niego z nikłym uśmiechem, a wyraz jego twarzy sprawił, iż Eomer doszedł do wniosku, iż młody elf wygląda na tak samo zakłopotanego i zawiedzionego, jak on sam się czuł.
- Jak widać, zostaliśmy sami... - zauważył wielce odkrywczo, patrząc mu nieśmiało w oczy.
- Na to wygląda - przytaknął elf z lekkim rumieńcem.
- Przykro mi, że tak wyszło...
- Jak?
- No, że... - zawachał się trochę - wiem, że z kim innym chciałeś spędzić te noc...
Była to oczywiście święta prawda i młody Peredhil już już chciał ją potwierdzić, gdy nagle zdał sobie sprawę, jak głupio by się wtedy Eomer poczuł. Nie zamierzał sprawiać mu więcej przykrości.
Wzruszył więc tylko ramionami, udając zobojętnienie.
- To nie ma już teraz znaczenia... - uśmiechnął się przyjaźnie - A... co Ty planowałeś na ten wieczór? - spytał lekko.
Widok nagłego rumieńca, wypełzającego na policzki błondwłosego Rohańczyka sprawił, iż zganił sie w duchu, przypominając sobie ukradkowe spojrzenia, jakimi obrzucał on wcześniej Aragorna.
No, tak - głupie pytanie.
- To znaczy... - zaczął się tłumaczyć, czerwieniejąc również - zastanawiałem się, co...
- Sam nie wiem - przerwał mu szybko Eomer - Właściwie to... nie musimy nic robić, ale...
Elladan milczał, czekając na jego dalsze słowa.
Patrząc na niego teraz, z bliska, w ciszy niezmąconej nieustannym przeszkadzaniem innych - zdał sobie sprawę, po raz pierwszy chyba - jakim pięknym i seksownym mężczyzną Eomer był. Ta nagła refleksja zupełnie go zaskoczyła, jako że na nikogo innego, poza swoim bratem nie zwrócił nigdy dotąd uwagi.
- ... tak sobie myślalem - ciągnął dalej Rohańczyk - ... co byś powiedział... na małą przejażdżkę w świetle księżyca...? - spojrzał na niego niepewnie - Nie jeździłem jeszcze dzisiaj, a zawsze, gdy jestem... - chciał powiedzieć 'rozgoryczony', ale w porę ugryzł się w język - ... w niespecjalnym humorze - 'wybrnął' z krzywym uśmiechem - to poprawia mi nastrój... Pewnie wyda Ci się to banalne... - zarumienił się - więc, jeśli nie chcesz - nie będę nalegał...
- Bardzo bym chciał - przerwał mu ciemnowłosy elf z szerokim uśmiechem.
- Tak? - Eomer zdziwiony nagłym błyskiem w jego oczach, przyjrzał mu się uważniej.
- Tak. Wymieniłeś bowiem jedną z naprawdę niewielu rzeczy, którym nie potrafię sie oprzeć.
- Doprawdy...? - oblicze blondwłosego Rohirrima rozjaśniło się nagle - Cieszę się - wyciągnął do niego rękę - Chodźmy więc.
* * *
Całą drogę do stajni przegadali i - co z zaskoczeniem skonstatował Elladan - nie była to wcale rozmowa wymuszona strachem przed krępującym milczeniem.
Po prostu nagle okazało się, iż mimo dzielących ich różnic - mają mnóstwo wspólnego i tematy napływały tak jakoś same z siebie.
Eomer rozluźnił się, jego zakłopotanie minęło, a że był doskonałym kompanem, inteligentnym, zabawnym i interesującym - ciemnowłosy elf poczuł się doskonale w jego towarzystwie. I to do tego stopnia, iż zaczął się nawet cieszyć, iż to nie brata ma teraz przy sobie, a właśnie jego.
* * *
Eomer również, z nie mniejszym zaskoczeniem doszedł do wniosku, iż naprawdę gorzej mógłby trafić w 'wyborze nocnego partnera'.
To prawda - 'planował' z kim innym spędzić ten wieczór, Elladan nie mylił się to Aragorn go interesował. Nie w żaden 'konkretny' sposób. Po prostu, spośród wszystkich innych, 'osiągalnych' graczy (zajętych soba elfów, jak dotad nie brał nawet pod uwagę...) był on jedyną wchodzącą w rachubą możliwością.
Myśl, iż to właśnie Elladan mógłby mu zostać 'przypisany' nawet nie powstała w jego głowie.
On i Elrohir byli parą, a ostatnią rzeczą, jaką by pragnął było wkroczenie między kochanków.
Teraz jednakże - kiedy byli razem, kiedy z nim rozmawiał, śmiał się, przekomarzał, gdy na niego patrzył i słuchał jego słodkiego, melodyjnego głosu - nie czuł ani trochę, by było to złe czy niestosowne. Nic nie miało znaczenia. Nie istaniały żadne inne okoliczności, poza chwilą obecną i tym, że czuł się w jego towarzystwie - po prostu - dobrze.
* * *
- Jest jedną z Mearasów, prawda? Czy mnie może wzrok myli?
Stali nad brzegiem niewielkiego strumienia, dając koniom odpocząć i pozwalając ugasić pragnienie.
- Elf wątpiący we własne zmysły? - zakpił Eomer z przekąsem - Ciekawy przypadek... - mrugnął do niego frywolnie. Elladan jedynie się roześmiał - Tak, nie mylisz się, jest jedną z Mearasów - poklepał klacz po szyji, która jakby wyczuwając, że jest tematem rozmowy przestała pić i unosząc głowę, spojrzała na nich ciekawie.
- Czy to prawda, że konie z tej linii tylko królom Rohanu i ich potomkom pozwalają się dosiąść? - spytał, pochylając się nad szyją własnego rumaka i lekko wichrząc mu grzywę.
- Teoretycznie... - Rohańczyk uśmiechnął się.
- Teoretycznie?
- W większości przypadków, tak rzeczywiście jest, ale ona... - ponownie poklepał siwą klacz - sama decyduje o tym, kto może na niej jeździć... - przeniósł wzrok na elfa - i niestety ma ogromną słabość do przystojnych mężczyzn...
Elladan odwzajemnił się kpiącym spojrzeniem.
- Aha... więc dlatego tylko Ty możesz na niej jeździć, tak...? - dokuczył mu ze złośliwym uśmiechem.
- Nie to miałem na myśli... - Eomer zarumienił się rozkosznie, kręcąc zabawnie głową. Gdy jednak przekonał się, iż tamten bezwstydnie sobie z niego żartuje. Przechylił się w siodle, wymierzając mu kuksańca - Złośliwiec! - mruknął zdegustowany, prowokujac Elladana do kolejnego wybuchu śmiechu.
- Sam się prosiłeś... - wyjaśnił słodko.
- Chodziło mi o to, iż nie tylko Eorlingom pozwala się dosiadać - spojrzał na niego wysoko unosząc brwi - Haldir odważył się na niej jechać, Legolas i Aragorn również...
Ciemnooki elf zmrużył powieki, przygryzając lekko dolną wargę.
- Dlaczego odnoszę wrażenie, że rzuciłeś mi właśnie wyzwanie? - spytał przekrzywiając komicznie głowę.
- Hm... - Eomer udał, że się zastanawia - Nie wiem. Pewnie dlatego, że rzeczywiście rzuciłem Ci właśnie wyzwanie... - uśmiechnął się i sugestywnie odsunął do tyłu w siodle - Więc, jak...?
Elladan, patrząc mu głęboko w oczy, wzruszył tylko ramionami i bez dalszej zwłoki przerzucił nogę nad szyją własnej klaczy, by było mu łatwiej przejść i usadowić się przed Eomerem. Ich konie stały na tyle blisko siebie, iż nie miał z tym żadnego problemu i sekundę później siedzieli już razem na siwej Mearasce.
Ona, czując na sobie ciężar dwóch jeźdźców poruszyła się nieznacznie, tak iż starając się złapać równowagę Elladan odchylił się do tyłu, opierając o siedzącego za nim człowieka.
Nagłe połączenie ich ciał, okrytych co prawda kilkoma warstwami odzieży - wywołało lekki dreszcz w jego sercu. Nawet przez gruby płaszcz mógł poczuć jego ciepło, twardość mięśni i nieznaczne drżenie, gdy obracając do tyłu głowę, napotkał jego spojrzenie.
Eomer uśmiechnął się łagodnie i obejmując go w pasie - podał mu do ręki wodze.
- Proszę Cię bardzo - szepnął prowokujaco - Gan'dien jest do Twojej dyspozycji... nie zawiedź jej oczekiwań - rzucił przewrotnie i czym predzej zeskoczył na ziemię.
- Hm... skoro Ciebie znosiła tak długo - mrugnął do niego bezczelnie - to, wierz mi i ze mną jakoś wytrzyma... - zapewnił go z kpiącym uśmiechem.
- Tak... - Eomer roześmiał się - Jestem tego pewien...
Dosiadł jego klaczy, ściągając lekko wodze.
- Będziesz tak stał, czekając aż Cię z niej zdejmę, czy też może zechcesz się w końcu ruszyć...? - uniósł prowokacyjnie brwi.
Elf spojrzał na niego, podejmując wyzwanie.
- Ścigamy się do stajni...?
- Nie masz szans...
- Zobaczymy...
Chwilę później nad brzegiem strumienia pozostał po nich tylko unoszący się wciąż w powietrzu kurz.
* * *
- Oszukiwałeś!
- Ja?! - Eomer udał oburzenie - A kto rzucał na swojego konia zaklęcia w 'sobie' tylko znanym języku, co?
- Zaklęcia? - Elladan zachichotał - Mówiłem jej tylko, by trochę zwolniła i nie przemęczała się za bardzo.
Rohańczyk ryknął śmiechem.
- Sam widzisz! Nastepnym razem Cię zaknebluję - zagroził.
- Nastepnym razem zawiążę Ci oczy! Nic mi nie powiedziałeś o tamtym zakręcie! Omal z siodła nie wyleciałem!
- Wiem! - Eomer znów się roześmiał - Doprawdy... niebywale pocieszny widok... - zakpił.
Zbliżali się właśnie do stajni, prowadząc lekko jeszcze spocone konie za sobą.
- Pocieszny?! - pacnął go otartą dłonią w ramię - Wiesz, co robiłem Elrohirowi za takie wariackie wygłupy?
- Nie... - spojrzał na niego wymownie - Ale chętnie posłucham... - rozsiodłali w końcu konie, pozostawiając je w boksach.
- Trudno, by opowiedzieć - Elladan, choć zarumienił się pod wpływem dwuznacznego wzroku Rohańczyka, roześmiał się, podchodząc do niego bliżej - Wolałbym Ci pokazać... - zagryzł dolną wargę, z satysfakcją notując fakt, iż tym razem to twarz Eomera okryła się zdradzieckim szkarłatem - Chcesz...?
- Nie mogę się doczekać... - blondwłosy Rohirrim wytrzymał jego przeszywajacy wzrok i kiwanął zabawnie głową, czekając na jakiś ruch.
Długo czekać nie musiał.
Młody Peredhal ruchem szybszym niż błyskawica znalazł się przy nim i nim tamten zdążył zareagować - podciął mu nogi, tak że razem opadli na ogromną stertę siana, ułożoną tuż za nimi.
Zaskoczony zupełnie Eomer śmiał się tak bardzo, iż nie miał nawet siły walczyć, pozwalając Elladanowi natrzeć sobie twarz, włosy i ubranie suchą, lekko szeleszcząca trawą.
Turlając się i przekomarzajac niczym para dzieciaków opadli w końcu bez tchu na plecy, dyszac ciężko.
- Dziwny z Ciebie elf - pokręcił głową Rohańczyk.
- Dziwny z Ciebie król - odwzajemnił mu się ze śmiechem Elladan, wstając powoli i otrzepując ubranie.
Wyciągając rękę do Eomera pomógł mu się podnieść i powyjmować siano... skąd tylko się dało. Gdy w końcu gotowi byli do wyjścia, blondwłosy Rohirrim spojrzał na niego trochę niepewnie.
- Pewnie pomyślisz, że oszalałem, ale... - ponieważ elf prychnął tylko rozbawiony, mrużąc kpiąco oczy, ciągnął dalej - tak się zastanawiałem... nie jesteś może...?
- Umieram z głodu! - jakby czytajac w jego myślach przerwał mu w pół słowa - Nic nie jadłem od obiadu... - choć w tej chwili zdawał sie tego nie pamiętać, wtedy był zbyt zdenerwowany, by cokolwiek przełknąć.
- Ja też! - Eomar oddetchnął prawie z ulgą - Cieszę sie, że nie tylko ja mam takie dziwne przyzwyczajenia - wzruszył ramionami - Uwielbiam jeść nocą.
- To tak, jak ja... - puścił mu oko - zwłaszcza po... - urwał nagle speszony, zdajac sobie sprawę, co o mały włos mu się nie wyrwało.
- Taak... - Eomer roześmiał się rozbawiony, widząc jego zarumienione z zażenowania policzki - z tym też jestem się w stanie zgodzić... Chodź! - pociągnął go za ramię - Musimy się jakoś wkraść do kuchni...
* * *
- Naprawdę nie rozumiem, po co wszyscy Ci kucharze tak się wysilają w przygotowywanui coraz to nowych potraw. Jak dla mnie mogłyby istnieć tylko i wyłącznie słodycze... - wymruczał Elladan, wpychając z wdziękiem do buzi kolejną porcję pozostałego z ich 'przyjęcia' tortu czekoladowego.
- Ah! Nareszcie coś nas różni... - roześmiał się Rohańczyk - Te same upodobania zaczynały mnie już trochę przerażać... - zmarszczył nos - Ja z kolei mógłbym jeść tylko słone rzeczy i za cukrem nie tęskniłbym ani przez chwilę.
Siedzieli obaj na stole w jadalni, opychając się ulubionymi przysmakami i popijając je winem prosto z butelki.
- Chyba nie wiesz, co mówisz - elf popatrzył na niego z politowaniem - nie ma nic pyszniejszego od rozpływających się w ustach mlecznych czekoladek... - oblizał wargi, mrucząc z zadowolenia.
- To Ty nie wiesz, o czym mówisz... ale ponieważ jesteś 'tylko' elfem jakoś Ci to wybaczę... - dokuczył mu szelmowsko.
- Hej! - Elladan zamachnął się łyżeczką, prowokując go do jeszcze głośniejszego śmiechu.
- Mhm... nic nie może równać się ze smakiem chrupiących, serowych zapiekanek... - Tak, tak... - zakpił elf, protekcjonalnym tonem.
- Śmiesz wątpić...? - Eomar uniósł wysoko jedną brwe, udając zagniewanie.
- Hm... na to chyba wygląda... - prowokacja w jego oczach była aż nazbyt oczywista.
Rohańczyk jednakże, udając że jej nie zauważa pochylił się nad nim z nagłym ciepłym uśmiechem i delikatnym ruchem ręki odgarnął mu z czoła niesforny kosmyk włosów.
Zupełnie zbity z tropu takim obrotem sprawy elf, aż rozdziawił usta ze zdziwienia i zamrugał niedowierzajaco powiekami. W taj samej chwili Eomar ruchem tak szybkim, że prawie nie zauważalnym wsunął mu do ust kawałek słonego pasztecika.
- Nie wybaczyłbym sobie, gdybyś go nie spróbował - wyjaśnił ze słodką miną, aż się skręcając ze śmiechu na widok wściekle machającego rękoma elfa i jego ciskających gromy oczu.
- No co? Myślałeś, że tylko Ty potrafisz odwrócić czyjąś uwagę i wykorzystać ją do swoich własnych, niecnych celów? - zakpił lekko.
- Barbarzyńca - odpowiedział mu Elladan, kiedy chcąc nie chcąc pogryzł i połknął 'oferowane' mu jedzenie.
- Co, nie smakowało? - spytał przewrotnie.
Młody Peredhal pokręcił jedynie głowa, ciężko wzdychając.
- Nigdy bym nie przypuszczał, że 'taki' właśnie jesteś...
- Nigdy bym nie przypuszczał, że usłyszę 'taki' komplemant z ust elfa...
Spojrzeli na siebie z uśmiechem.
Jednakże w tej chwili Eomar po raz pierwszy, odkąd ze sobą przebywali poczuł coś jeszcze poza zwykłą sympatią i wesołością. Coś głebszego i nie do końca zdefiniowanego obudziło się w jego sercu, reagując na kuszący obraz, siedzącego przed nim elfa. Jago niekwestionowana uroda, żywe poczucie humoru i całkowita naturalność wywołały drżenia w jego ciele i lekkie poruszenie w lędźwiach.
W tym właśnie momencie uświadomił sobie coś, co dotychczas pozostawało poza obszarem poznawczym jego umysłu. Uświadomił sobie mianowicie, jak bardzo pożąda młodego Peredhala i że gdyby istniała taka możliwość to bez chwili namysłu przygwoździłby go swoim ciałem do stołu i kochałby się z nim do utraty tchu...
Była to jednakże tylko i wyłącznie 'myśl' i przez głowę mu nawet nie przeszło, by choć spróbować wcielić ją w życie.
Uśmiechnął się więc tylko do nie mającego o niczym pojęcia Elladana i upił kolejny łyk wina.
- Powiedz mi - przerwał ciszę elf - czy rzeczywiście Legolas, Aragorn i Haldir jeździli na Twojej klaczy?
- Oszalałeś? - Rohańczyk pokręcił tylko głowa - Naprawdę uwierzyłeś, że pozwoliłbym tylu osobom dosiąść swojego ulubionego konia?
Elladan spojrzał na niego krzywo, gniewnie marszcząc nos.
- A więc zwyczajnie mnie podpuściłeś?
- Oczywiście - roześmiał się Eomer - Gan'dien ma jednakże rzeczywiście doskonały gust, jeśli chodzi o mężczyzn. Chciałem się przekonać, co sobie o Tobie pomyśli...
- A-ha - elf westchnął ciężko, zbliżajac swoją twarz do jego - A co 'Ty' o mnie myślisz...? - Jesteś... inny niż się spodziewałem - wbrew sobie Eomer zaczerwienił się.
- A czego, jeśli można wiedzieć się spodziewałeś...? - delikatnym, ledwo wyczuwalnym ruchem ręki dotknął wewnętrznej strony jego uda.
- Ja... - zupełnie już teraz speszony Rohirrim rozdziawił jedynie usta, rumieniąc się jeszcze bardziej.
Następne, co poczuł, to dotyk gładkich palcy Elladana na swoich wargach i coś słodkiego na języku, gdy ten z diabelskim błyskiem w oku - wepchnął mu do ust czekoladkę.
- Wet za wet, mój królu! - roześmiał się przewrotnie i zeskakując ze stołu, uciekł czym predzej na korytarz.
* * *
Eomer stał nieruchomo przy otwartym oknie, wsłuchując się w odgłosy nocy. Cisza, panująca wokół, przerywana jedynie pluskami wody, dochodzązcymi z łazienki, gdzie elf się kąpał - pełna była... wyczekiwania.
Ponieważ Elrohir i Aragorn 'zajęli' pokój bliźniaków i Elladan nie miał, gdzie spać - Rohańczyk zaproponował mu swoje własne łóżko. Jakkolwiek dziwnie by to nie wyglądało (zwłaszcza biorąc pod uwagę okoliczności) - wydało mu się zupełnie niegroźne, naturalne wręcz. To z jaką łatwością znaleźli wspólny język i jak doskonale się dogadywali, pozwoliło zapomnieć im o dzielących ich różnicach i po prostu cieszyć własnym towarzystwem.
Szum wody ustał i po kilku minutach wyłonił się z łazienki Elladan. Eomer obrócił się od okna i mrużąc oczy przyjrzał zarumienionej jeszcze po kąpieli postaci.
Młody Peredhal, w pożyczonych od niego, za dużym o kilka numerów ubraniu, wyglądał na o połowę młodszego. Dekolt koszuli zsunął mu się zawadiacko, odsłaniając piękne, alabastrowe ramię, a przydługie nogawki, które i tak musiał podwinąć - plątały mu się między bosymi stopami.
Skąpany w księżycowej poświacie i zagubiony, jakby w nadmiarze materiału - przedstawiał sobą widok, który blondwłosy Rohirrim uznał za najbardziej kuszący, jaki w całym swoim życiu dane było mu oglądać.
Odwrócił się szybko z powrotem do okna, posyłając mu tylko w przelocie blady uśmiech. Elf uśmiechnął się również, podchodząc do niego powoli, miękko klapiąc gołymi stopami.
- Zastanawiałeś się kiedyś, skąd się biorą gwiazdy? - spytał nagle Eomer.
- Całe swoje dzieciństwo - Elladan stanął przy parapecie - Kiedyś myślałem... że są... że były... cząstkami księżyca, takiego jak ten na niebie...
- ... który pewnej nocy rozprysł się na tysiące małych, błyszczących kawałków...
- Właśnie - popatrzył na niego zafascynowany - i ciągle czekałem, aż ten, który jeszcze jest - również się rozpadnie...
- Wstawałem co noc, by to sprawdzić... - przyznał Eomer, kręcąc głowa.
- Czekałeś na nowe gwiazdy...
- Tak, czekałem... - spojrzał mu niepewnie w oczy.
- Ja również... - uśmiechnął się lekko elf - Andromeda zawsze była moją ulubioną, ale... nigdy nie przestałem wypatrywać nowych... - odgarnął mokre jeszcze włosy z czoła i zapatrzył się w niebo.
- Andromeda? Która to?
- Tamta - wskazał na wprost - tuż obok gwiazdozbioru Kasjopeji...
- Piękna... - przyznał cicho, muskając oczami jego twarz.
- Tak, wiem - zarumienił się lekko - a Twoja?
- Moja?
- Twoja ulubiona gwiazda.
Rohańczyk speszył się nieznacznie.
- N... nie wiem, jak się nazywa... u nas, w Rohanie nie przywiązuje się wagi do takich spraw - wyjaśnił zakłopotany - Nikt mnie nigdy całej konstelacji nie nauczył... - zapatrzył się w noc.
- Pokaż mi ją... - poprosił miękko elf, przysuwając się bliżej i stając między nim i oknem. Chwycił jego prawą dłoń w swoją i uniósł do góry, w stronę gwiazd.
- To tamta - Eomar wskazał palcem, przysuwając twarz do jego włosów i wdychając głęboko jego zapach - Ta duża i błyszcząca...
- Jutrzenka... Gwiazda Poranna - uśmiechnął sie młody Peredhal. Ciepło, przylegającego do jego pleców ciała przyprawiało go o lekkie drżenie - Ulubiona gwiazda Elrohira...
- Widać mamy podobny gust... - odpowiedział cicho, wypuszczając jego dłoń i swoją opierając z powrotem o parapet. Teraz Elladan uwięziony był w jego 'objęciach'.
- Na to wygląda... - potwierdził szeptem elf, obracając się nagle, tak że ich twarze znalazły się w odległości zaledwie kilku centymetrów.
Speszony Eomer zarumienił się, usilnie starając uspokoić, bijące w szalonym tempie serce. Ich oczy spotkały się i choć napięcie zdało się być wrecz namacalne, żaden z nich wzroku nie odwrócił. Elladan, niższy od niego nieznacznie i dużo drobniejszy uśmiechnął się ufnie i wspinając lekko na palce - pocałował go delikatnie w usta.
Eomer, totalnie zaskoczony, zanieruchomiał cały i przez moment wogóle się nie poruszył. Ciepło, bijące od miękkich warg elfa było niczym w porównaniu z falą gorąca, jaka zalała jego ciało, wybuchając ostrym płomieniem gdzieś w okolicach lędźwi.
Wciąż nie do końca wierząc w to, co się dzieje - pozwolił swemu pobudzonemu nagle ciału przejąć kontrolę nad otumanionym umysłem.
Pochylił się nad młodym Peredhalem i oddając mu pocałunek łagodnie zaczął pieścić ustami jego uległe już teraz wargi. Elladan początkowo niepewny jego reakcji - jęknął cicho, z radością i poddał mu się całkowicie, pozwalając przejąć kontrolę.
Całowali się powoli i delikatnie, w zupełnej ciszy, przerywanej jedynie ciepłym odgłosem złączonych, wilgotnych ust, zapoznając z kształtem i smakiem drugiego.
Gdy po długiej chwili ich wargi rozłączyły się, a oni ciężko łapiąc oddechy przylgnęli do siebie czołami - Elladan ze zdziwieniem spostrzegł, iż zupełnie bezwiednie objął Eomera za szyję, wplatając palce w jego blond włosy. Ich oczy spotkały się ponownie. W obu parach ciemnobrązowych źrenic czaiło się wyczekiwanie.
- Nie musimy niczego robić... - zaczął Rohańczyk ledwo słyszalnym szeptem. Bez względu na to, jak bardzo by tego nie pragnął, nie chciał, by elf myślał, iż oczekuje tego po nim ze względu na sytuację, w której się znaleźli.
- Wiem... - Elladan pocałował go ponownie, słodko i czule... a dotyk jego warg był równie delikatny i ulotny, jak dotyk skrzydeł motyla - Ale ja bym chciał... - zarumienił się - Bardzo bym chciał - dodał, spuszczając nieśmiało oczy.
- Naprawdę? - Eomer wciąż nie mógł uwerzyć, że to wszystko się rzeczywiście dzieje.
- Naprawdę - kiwnął lekko głową. Chciał tego już wtedy, gdy tarzali się tak szaleńczo na sianie... - No chyba, że Ty nie chcesz... - zawachał sie nagle, a rumieńce na jego policzkach pogłębiły się.
- Chcę - odpowiedział szybko Rohańczyk, uśmiechając się - Bardziej, niż jesteś to sobie w stanie sobie wyobrazić...
Zdejmując w końcu dłonie z parapetu przełożył je w zamian na talię elfa i przyciągając go do siebie - pocałował. Tym razem z większą już pewnością, wygłodniale i zaborczo. Ich języki, również pragnąc włączyć się do zabawy, odnalazły się prawie równocześnie. Wpierw z wachaniem i lekkim niedowierzaniem, później już pewniej i namiętniej. Pocałunek szybko przerodził się w bardziej gwałtowny, niepohamowany, szalony wręcz. Mocno się do siebie przytulając, błądząc żarliwie rękoma jeden po ciele drugiego, mruczeli cicho z rozkoszy i rodzącego się szybko pożądania. Rohańczyk, przyciskając elfa do ściany pożerał go wręcz ustami, spijając każdy oddech, smakując każdy jęk, w zamian odwdzięczając się równie rozpalonym uniesieniem.
Jednakże, gdy poczuł palce Elladana rozpinające mu niecierpliwie koszulę - zdołał zapanować nad pragnącym zaspokojenia ciałem i ciężko dysząc odsunął go od siebie. Pocałunki to jedno... o seksie nie było mowy.
Jakimkolwiek facetem by nie był - nie zamierzał tak łatwo pozwolić ponieść się nieposkromionym zapędom i płytkim zachciankom. Nie w ich sytuacji, nie w okolicznościach, w jakich się znaleźli...
Sekundę później dłoń młodego Peredhala zaciskająca się przez spodnie na jego pobudzonej męskości - pozbawiła go jakichkolwiek obiekcji.
- Jesteś pewien...? - zdołał jedynie wychrypieć.
Elladan spojrzał mu w oczy, zacieśniając ucisk palcy.
- Bardziej, niż jesteś to sobie w stanie wyobrazić... - powtórzył jego własne słowa.
- Ale... dlaczego? - Eomer jęknął, gdy wilgotny język elfa zaczął znaczyć linię wzdłuż jego szyji i szczęk.
- Dlaczego...? - stanął na palcach, drażniąc goracym oddechem muszelkę jego ucha - Bo mi się podobasz...? Bo Cię pragnę...? Bo chcę, żebyś się ze mną kochał...? - całując go w policzek, spojrzał mu ponownie w oczy - Czy takie tłumaczenie Cię zadawala?
- W zupełności... - czując kolejną falę pożądania znów przycisnął go własnym ciałem do sciany, namiętnie całując.
Uśmiechając sie do jego ust elf nie przestawał delikatnie masować wypukłości w jego bryczesach, znaczącej teraz cienki materiał mokrą, ciepłą plamką.
O, tak - chciał go. Chciał i pragnął. Chciał by go posiadł, zaspokoił, zdominował... Chciał poczuć twardość jego nagich mięśni, siłę jego rozpalonego ciała, bezpieczeństwo jego kojących ramiona i wilgoć wygłodniałych ust.
I nie miało to żadnego, ale to żadnego związku z jego bratem, chęcią odegrania się na nim, dania mu nauczki za to, że pozostawił go samego.
Nie. Tu chodziło o niego... o jego czystą, niepohamowaną żądze... pragnienie... potrzebę doznać, jaką wzbudził w nim ten człowiek.
Chęć przeżycia tego właśnie z nim. Chęć oddania się, zapomnienia o czymkolwiek innym, poza nim samym... jego dotykiem na swojej skórze, włosach, ustach. Jego twardego ciała otaczającego go ze wszechstron, biorącego w posiadanie... głęboko wewnątrz... Jęknął głucho i bojąc się, że zaraz eksploduje odsunął go od siebie.
- Masz może coś... żeby... - zaczerwienił się, patrząc mu nieśmiało w oczy.
Eomer skinął tylko głową i wypuszczając go z objęć, zniknął w łazience. Chwilę później był już z powrotem, ściskając w ręce buteleczkę z przeźroczystą oliwką.
- Czy to wystarczy...?
- Oczywiście... - Elladan zarzucił mu na nowo ręce na szyję, całując z jeszcze większym zapamiętaniem.
Jego własna żądza wprawiała go w osłupienie. Przygniatała wręcz. Odrywając się w końcu od jego ust, ze zniecierpliwieniem wyswobodził go wreszcie z koszuli i odrzucając ją niedbale na stół, skupił całą uwagę na pozostałych partiach jego odsłoniętego, nagiego ciała. Gładząc i pieszcząc - najpierw samymi opuszkami palców, później także wargami i wilgotnym językiem - twarde mięśnie jego klatki piersiowej, barków i pleców - doprowadził Rohańczyka do takiego stanu, iż jedyne, co był w stanie zrobić - to stać nieruchomo, z wpółprzymkniętymi powiekami, głową odchyloną do tyłu i wzdychać ciężko z z trudem hamowanego pożądania.
Eomer miał piękne ciało. Twarde, napięte mięśnie pod delikatną, opaloną na złoty kolor skórą, pokrytą gdzieniegdzie miękkim meszkiem - tak elfa zafascynowały, iż gdyby nie ponaglające go jęki, poświęcił by całą noc na dokładne zapoznanie się z ich smakiem, zapachem i kształtem.
Gdy ponownie stanął do niego twarzą - uśmiechnął się na widok jego rozpalonej gorączką twarzy i pociemniałych z pożądania źrenic. Jego własna twarz również pokryła się rumieńcem, gdy powędrował wzrokiem w dół, skupiając się poniżej linii jego bioder, gdzie ciemnoszare bryczesy napięte były i rozciągnięte do granic możliwości.
Wsuwając palce pod cienki materiał, opuścił się powoli w dół, ciągnąc go za sobą.
Gdy wyswobodził go w końcu z krępującej ruchy odzieży i spojrzał w górę, aż wciągnął głośno powietrze z zachwytu.
Zaiste, Eomer był piękny w każdym calu...
Klękając przed nim i kładąc jedną dłoń na jego muskularnym udzie, drugą - lekko drżącą - zacisnął łagodnie na jego twardej, przekrwionej erekcji. Rohańczyk poruszył się i lekki jęk protestu wydobył się z jego rozchylonych warg. Elladan jednakże zbyt skupiony na innej części jego ciała nie zaprzątał sobie jego obiekcjami głowy.
Niczym dziecko z nową zabawką w objęciach - zaczął całować powoli jego członka, gładząc go opuszkami palców i drażniąc językiem. Mleczno-białe krople, jakie zacząły pojawiać się na jego czubku, lśniące perliście w świetle gwiazd były doskonałym dowodem, iż jego poczynania idą we właściwym kierunku.
Spijając je łapczywie, zdołał się jedynie uśmiechnąć, czując ich smak na języku. Nic dziwnego, że Eomer ma taką słabość do słonych potraw...
Gdy doszedł do wniosku, że wystarczająco długo go już męczy - zupełnie bez ostrzeżenia - rozchylił szerzej usta, biorąc go całego do buzi. Jego ciepłe, wilgotne i miękkie wnętrze sprawiło, iż z warg Rohańczyka wydobył się głośny, pełen rozkoszy i zaskoczenia jęk.
Pochylił się bezładnie do przodu i opierając ręce o ścianę, zaczął ciężko wzdychać, starając się nad sobą zapanować.
Jednakże coraz szybsze ruchy, nie tylko ust elfa, ale także jego dłoni na jego rozpalonej męskości - zaczęły przekraczać granice jego wytrzymałości. Wyciągając prawą dłoń - pochwycił policzek Elladana i delikatnie odchylając jego głowę - zmusił do spojrzenia sobie w oczy.
'Nie wytrzymam tego...' - powiedział mu bez słow, kręcąc gwałtownie głową i z trudem łapiąc powietrze. Gdy jednak ten, zbyt zachwycony reakcjami, jakie w nim wyzwalał, nie przestał z zarumienionymi policzkami pompować dłonią jego członka, zataczając językiem kręgów wokół jego czubka - siłą podciągnął go do góry i przygwoździł do ściany. Nie zamierzał tak szybko skończyć.
- Pozwól, że teraz ja... - wymruczał zmysłowo, całując go namiętnie w rozchylone usta.
Wprawnym ruchem rąk, ani na chwilę nie przerywając kontaktu z jego wilgotnymi wargami - w mgnieniu oka pozbawił go ubrania i sięgnął po, stojącą na parapecie oliwkę.
- Rozsuń troszkę nogi... - poprosił cicho.
Elladan odsunął go od siebie, nagle jakby przestraszony.
- Ale... ale... najpierw... - chwycił jego dłoń, wymownie wskazując na jego długie, opalone palce.
- Oczywiście - Eomer pocałował go uspokajająco i uśmiechnął się rozbawiony - Nie denerwuj się.
- Ja nie... tylko... - zarumienił się, spuszczajac speszony oczy - Tylko, że... oprócz Elrohira... ja z nikim nie... - wydukał.
Rohańczyk pogładził go czule po policzku i delikatnie skłonił do spojrzenia sobie w oczy.
- Nie zrobię nic, na co nie będziesz miał ochoty... - zapewnił go ciepło, gładząc jego plecy i pośladki.
- Wiem... - pocałował go ufnie w usta - Jestem po prostu... - znów się zarumienił.
- ... cudowny - dokończył za niego Eomer - Cudowny... piękny i seksowny... działasz na mnie, jak narkotyk... i aż sie dziwię, że jeszcze nie eksplodowałem... - przytulił go mocniej, ocierajac się biodrami o jego krocze.
Elladan jęknął głośno i uśmiechnął się do niego z wdzięcznością.
- Ty też jesteś piekny... - wyszeptał - ... i sprawiasz, iż moje serce płonie... - polizał go lubieżnie po szyji.
Eomer roześmiał sie ochryple i chwytając jego pośladek, przesunął dłoń wzdłuż jego uda, unosząc jego nogę do góry i oplatając nią swoje biodro.
Elf, opierając się plecami o ścianę, sięgnął po oliwkę i odkorkowując buteleczkę - wylał jej niewielką ilość na wyciągniętą dłoń Eomera, wmasowując pachnący płyn w jego palce. Rozprowadzając go również na własnej dłoni, odstawił ją z powrotem i sięgnął po ocierającego się o jego udo członka Eomera. Wmasowując w niego oliwkę, zadrżał lekko, gdy jego palce powoli rozsuwając jego pośladki i natłuszczając je, zaczęły delikatnie pieścić znaleziony między nimi napięty, wrażliwy punkt.
Wciągając głęboko powietrze starał się uspokoić bijące w szalonym tempie serce i rozluźnić mięśnie, pozwalając mu na głębszą penetrację.
Gdy w końcu jeden z naoliwionych palcy Eomera wsunął się w niego - jęknął głośno zaciskając w zamian bezwiednie dłoń na członku Rohańczyka, który jęknął również, znacznie jednak głośniej i bardziej rozpaczliwie, modląc się w duchu o opanowanie.
Przylgnęli do siebie mocniej, dysząc ciężko, nie przestajac się jednakże łapczywie całować.
Gdy Eomer dodał drugi palec i wsuwając go i wysuwając zwiększył nieco tempo - elf nie wytrzymał i opadł na niego ciężko, opierając policzek na jego ramieniu.
- Saes... - wyszeptał błagalnie, unosząc się w górę i w dół w jego ramionach - Saes...
* * *
- Elrohirze... to nie jest dobry pomysł... jest środek nocy - Aragorn, idąc w ślad za młodym Peredhalem wzdłuż ciemnego korytarza, wciąż nie mógł pozbyć się wątpliwości.
- Ależ, tylko na chwilę - zapewnił go raz jeszcze - Chcę sie jedynie przekonać, czy u niego wszystko w porządku...
- Eomer to honorowy człowiek i jestem pewien, że...
- Tak, tak, wiem, ale... to mój brat i niepokoje się o niego. Widziałeś jego minę, gdy go zostawiliśmy...
Aragorn roześmiał się.
- Miny ich obu, chciałeś powiedzieć... Dwie dusze, idące na stracenie... jeden bardziej przerażony do drugiego.
Elrohir uśmiechnął się również. Pochwycił dłoń kochanka przyciągając go bliżej i objął.
- Elladan ma pewnie do mnie ogromny żal i nie zdziwię się, gdy mnie za to znienawidzi... - westchnął - ale...
- ... ale nie mogłeś mi się oprzeć - dokończył za niego człowiek, przygryzając prowokująco dolna wargę - Biedny, mały, bezbronny elf wystawiony na 'tak' wielką pokusą...
Młody Peredhal roześmiał się ponownie, przekornie ściśkając go za pośladek.
- Tak - to było silniejsze od mnie - przyznał kwaśno - Wątpię jednak, by taki powód rozgrzeszył mnie w oczach Elladana. Coś mi się ciężko wydaje, że jeszcze przez długi czas będzie mi wypominał tę noc...
- Oh, nie przesadzaj... Eomar to piękny i interesujący mężczyzna... wieczór w jego towarzystwie nie może być aż tak wielką 'męczarnią' - zakpił - nawet dla tego Twojego, nieśmiałego brata - pocałował go lekko - Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, iż oni bawili się równie dobrze, jak my... - przycisnął go mocniej do swoich bioder, oblizując zmysłowo usta.
Elladan zarumienił się i zmarszczył zdziwiony czoło.
- Myślisz, więc że... - zaskoczenie i lekka zazdrość w jego głosie rozbawiły Aragorna.
- Co... Tobie wolno, a jemu nie? - roześmiał się.
- To nie tak... - zmieszał się - Wiem, że zachowuję się samolubnie, ale...
- Wcale nie - objął go mocniej - Po prostu go kochasz... to naturalne. Chodź, może jak się upewnisz, że u niego wszystko w porządku, że śpi teraz jak na grzecznego elfa przystało, poczujesz się lepiej - pociągnął go za sobą w stronę drzwi prowadzących do komnaty króla Rohanu i wyciągnął rękę.
Elrohir zatrzymał go w pół gestu.
- Chyba nie zamierzasz pukać...? - pokręcił głową.
- Nie możemy tam tak po prostu wejść... Eomer nie jest pierwszym, lepszym człowiekiem... z resztą nawet, gdyby był... Oh, daj spokój - elf roześmiał się cicho - Nie chcesz mi chyba wmówić, że nigdy dotąd nie zdażyło Ci się nikogo podglądać... - spojrzał mu prowokująco w oczy.
- Ale...
- Poza tym, sam mnie przed chwilą zapewniłeś, że w 'niczym' im nie przeszkodzimy, więc o co chodzi?
Aragorn westchnął i zmrużył oczy.
- No, dobrze... - zgodził się w końcu, mając nadzieję, iż tamta dwójka rzeczywiście śpi i nie zauważy nawet ich wtargnięcia.
Nie pomylił się zbytnio. Elladan i Eomer rzeczywiście nie zwrócili uwagi na lekkie skrzypnięcie otwieranych powoli drzwi i pojawienie się w komnacie dwóch obserwatorów... z całą pewnością jednakże nie dlatego, iż spali.
Widok, jaki ukazał się ich oczom zatamował im oddechy na ładnych kilka sekund. Może, gdyby rzeczywiście brali pod uwagę możliwość 'nakrycia' ich w niedwuznacznej sytuacji, nie byli by tak zaskoczeni, ale tak...
Aragorn zupełnie oniemiały mógł sobie jedynie wyobrazić, co czuje Elrohir, widząc swego brata i kochanka, tak rozpalonego... tak... podnieconego... w ramionach innego. Jego samego ten wibrujący aż seksem wodok mógł jedynie pobudzić... to, jak odebrał go młody Peredhal było zapewnie niewspółmiernie głębsze.
Elrohir rzeczywiście, z rozszerzonymi powiekami i rozchylonymi zaskoczeniem ustami już już zamierzał zrobić krok do przodu - sam nie wiedząć jeszcze po co... ale w jakimś celu na pewno... - gdy Aragorn złapał go za ramiona i przyciągnął z powrotem, zmuszając do spojrzenia sobie w oczy.
- Nie rób tego... - pokręcił głową.
- Ale...
- Pozwól im być ze sobą, mają do tego prawo...
- Wiem, ale...
- Choźmy już... - przerwał mu przyciszonym głosem, usilnie starajac się nie patrzeć zbyt natarczywie na złączoną w miłosnym uścisku parę, wmawiając sobie, że widok ten nie jest wcale powodem jego nagłego przyśpieszonego pulsu i rozsnącej z każdą chwilą wypukłości między nogami.
Nawet z takiej odległości, stojąc po przeciwległej stronie pokoju widać było, jak zroszone potem ciało Elladana wije się w objęciach Rohańczyka, przylegając do niego ściśle i jęcząc z rozkoszy i pożądania.
- Saes... lle maba... si! - doszedł ich cichy, pełen błagania szept - Saes!
- Ale... ale... on nawet nie rozumie, co on do niego mówi... o co prosi...
- Myślę, że jego ciało nie pozostawia co do tego żadnych wątpliwości - Aragorn uśmiechnął się, wyciągając go w końcu za drzwi - Chodźmy... chciałbym i z Twoich ust usłyszeć podobne błaganie - wyszeptał mu do ucha - I... wierz mi... ja zrozumiem je równie dobrze, jak Eomer... - objął go i namiętnie pocałował.
- Słyszałeś je już dzisiaj nie raz... - Elrohir również się uśmiechnął i choć wciąż jeszcze mocno zszokowany pozwolił mu się zaprowadzić do ich komnaty. W końcu, nad zaistniałą sytuacją może zastanowić się jutro...
* * *
- Saes... - Elladan, czując się jak jeden, wielki kłębek pożądania, zdominowany tylko i wyłącznie przez niekiełznaną chęć zaspokojenia, nawet nie zdawał sobie sprawy, iż w kółko powtarza jedno i to samo słowo, przybierając coraz to bardziej błagalny ton głosu - Saes... - pragnła go tak bardzo, że to aż bolało - Lle maba...
Eomer choć mógł się jedynie domyślać, co elf do niego mówi (co prawda Haldir i Legolas uczyli go trochę elfickiego, ale do 'takich' sytuacji jeszcze nie doszli...) - tak jak i Aragorn przypuszczał - zrozumiał go bez problemu. Powoli wysunął palce z przygotowanego już wystarczająco na jego przyjęcie ciała i nakrywając jego małą, delikatną dłoń wciąż wmasowującą oliwkę w jego nabrzmiałego członka - swoją własną ręką - przeniósł ją sobie na szyję.
- Obejmij mnie... - szepnął, starając się uspokoić oddech.
Gdy Elladan zrobił, o co go prosił - położył obie dłonie na jego biodrach i ściskając mocno napięte pośladki uniósł go lekko do góry.
Elf jęknął głośno, ściśle do niego przylegając, gdy po chwili opuszczajac go w dół - wszedł w niego, powoli i ostrożnie, ale nieubłaganie i bez chwili przerwy, aż cały znalazł się wewnątrz jego gorącego, zaciskającego się cudownie wokół niego ciała.
Pozwalając mu na chwilę wytchnienia, nie poruszył się tak od razu, dajac mu czas na przyzwyczajenie się do tego, jak ściśle i zupełnie go wypełnia, jak głęboko są teraz ze sobą złączeni.
Elladan wzdychając cicho, skrzyżował nogi w kostkach z tyłu jego ud i zbliżył swoją twarz do jego. Przytulając się do jego policzka, odnalazł wygłodniałymi wargami jego usta i nieśmiało pocałował. Ich gorące oddechy zmieszały się w jeden wspólny jęk.
- Jesteś cudowny... - wyszeptał Rohańczyk, oddając mu delikatnie pocałunek - tak niebywale cudowny... - jego oczy, mimo iż tak ciemne z pożądania, że prawie czarne, spojrzały na niego czule i łagodnie.
Wciąż lekko ściskając jego pośladki uniósł go nieznacznie do góry, opuszczając zaraz w dół - cały czas obserwując jego zarumienioną twarz, doszukując się jakichkolwiek oznak bólu czy prośby by przestał. Gdy jednak nawet ślad tego nie przemknął przez twarz elfa, a jego usta rozchyliły się ponownie, bezgłośnie go błagając - zaczął się w nim poruszać z większą już pewnością.
Unosząc jego biodra w górę i wysuwając się z niego czasem nawet i do połowy, a następnie ściągając go z powrotem na dół i wchodząc w niego coraz głębiej - wprowadził ich ciała w tak zawrotne tempo, iż oboje byli w stanie jedynie głośno jęczeć z trudem łapiąc powietrze, ocierając się o siebie nawzajem.
- Ooh, Eomerze...! - ciało elfa zaciskające się za każdym opadnięciem coraz mocniej na jego członku, było tak rozpalone i zroszone potem, iż ślizgało się prawie w jego objęciach - Szybciej... - wychrypiał mu wprost do ucha, wbijając dłonie w jego barki.
Więc Eomer, choć wiedział, iż długo tak nie wytrzyma, nie mogąc jednak oprzeć się błagalnym ponaglaniom Elladana, jeszcze bardziej zwiększył tempo, ograniczając się do płytkich, ostrych pchnięć, które wibrowały nie tylko w jego ciele, ale także sercu i umyśle. Dając się ponieść bezgranicznej żądzy zaczął posuwać go tak szybko i gwałtownie, przyciskając jego plecy do sciany, iż stracił prawie poczucie rzeczywistości, a wzrok mu się zatarł przesłonięty mgiełką niewyobrażalnej rozkoszy.
Dopiero głośny, pełen ekstazy krzyk Elladana i jego ciepłe nasienie, wytryskujące na jego brzuch i klatkę piersiową - wyrwały go z transu i parę sekund później również doszedł, zalewając go od wewnątrz gorącą falą swojego zaspokojenia.
Opadł na niego bez sił, przylegając czołem do jego ramienia i dysząc tak ciężko, iż cudem chyba tylko nie wydzierając sobie płuc.
Elladan przytulił go do do siebie jeszcze mocniej, przymykając powieki i odchylając głowę do tyłu, oparł ją o ścianę, gładząc napięte mięśnie jego pleców i poplątaną masę włosów.
Nie ujmując nic a nic Elrohirowi, który przecież zaspokajał go równie namiętnie - musiał przyznać sam przed sobą, iż nigdy nie przeżył z nim tak gwałtownego, tak długiego i tak wstrząsająco cudownego orgazmu.
Dojście do siebie zajęło mu więc ładnych kilka minut.
Eomer nie wyglądał wcale lepiej...
Gdy w końcu uspokoili oddechy na tyle, by nie dyszeć, niczym para zdezelowanych lokomotyw, spojrzeli na siebie z głupawymi uśmiechami, poprzez zmętniałe źrenice.
- Chyba potrzebuję chwilę odpoczynku... - wyszeptał Rohańczyk, całując go delikatnie w usta.
- Ja chyba też... - zgodził się z nim elf, przesuwając językiem po jego zębach.
Eomar wysunął się więc z niego powoli i ostrożnie i nie pozwalając mu stanąć na własnych nogach - zaniósł go do swojego łóżka. Wytarłwszy jego i swoją skórę z resztek nasienia, oliwki i potu - ułożył się obok niego zepełnie bez sił.
- Wiem, że lubisz po seksie jeść - odezwał się sennie - ale, wierz mi... w tej chwili, nawet na czworakach nie byłbym w stanie dowlec się do kuchni...
Elladan wybuchnął śmiechem i obracając się, wtulił w jego bok.
- Bez obaw... zaoszczędzę Twoim podwładnym widoku ich króla, pełzającego na golasa po pałacu w poszukiwaniu jedzenia...
Rohańczyk objął go ramieniem i westchnął z ulgą.
- To miło z Twojej strony...
Chwilę później, oboje już spali.
* * *
Eomer obudził się kilka godzin później, gdy wpadające przez okna pierwsze promienie słońca połaskotały go w nos.
Przeciągnął się rozkosznie, rozprostowując ospałe mięśnie i z szerokim uśmiechem na twarzy przyjrzał śpiącej u jego boku postaci. Elladan, z wpół przymkniętymi powiekami i lekko rozchylonymi ustami wyglądał tak pięknie, niewinnie i seksownie, iż Rohańczyk musiał całą siłą woli zwalczyć nagły impuls obudzenia go i kochania się z nim, teraz zaraz, aż do utraty tchu. Przekonując siebie jednakże, iż należy mu się (jakże przecież zasłużony) odpoczynek, pogłaskał jedynie jego miękkie, machoniowe włosy i starając się nie robić zbytniego hałasu - wygramolił się z łóżka.
Miał zbyt wytrenowane jazdą konną ciało, by nawet po tak szalonej nocy poczuć ból zmęczonych mięśni... tylko więc lekkie mrowienie w lędźwiach było 'fizycznym' wspomnieniem ich intensywnego kochania się. O, tak - dawno już nie przeżył tak elektryzującego orgazmu. Dawno już nie doświadczył takiej gorączki, takiego pożądania, takiej namiętności.
Uśmiechając się głupawo sam do siebie, powoli 'zawlókł' swe rozanielone i zrelaksowane ciało do łazienki, by zimnym prysznicem pobudzić je na nowo do życia. Gdy kwadrans później, umyty już i odświeżony pojawił się ponownie w komnacie - Elladan właśnie się budził.
Orzucając na krzesło mokry, osłaniający mu biodra ręcznik, powoli wspiął się z powrotem na łóżko i kładąc koło kochanka, uśmiechnął do niego nieśmiało.
Elf, przeciągając się z rozbrajającą niewinnością również odpowiedział uśmiechem i wyciągając dłoń, czułym gestem starł mu kropelki wody z zarumienionego policzka. Rozbawiony jego słodkim zachowaniem Rohirrim pochylił się nad nim, przywierając swoimi wargami do jego ust.
Pocałunek, choć w zamierzeniu miał być zwykłym buziakiem na powitanie, już po chwili przerodził się w prawdziwie namiętną grę języków i warg.
Mrucząc z zadowolenia elf przyciągnął go do siebie bliżej, gładząc jego plecy i ramiona. Gdy w końcu z lekko przyśpieszonymi oddechami i pałającymi oczami zdołali się od siebie oderwać - Eomer z zaskoczeniem spostrzegł, iż leży prawie na nim, przygniatając go swoim ciałem i zmysłowo się o niego ocierając.
- Dzień dobry - szepnął z uśmiechem, delikatnym ruchem ręki odgarniając mu włosy z czoła.
- Dzień dobry - elf zarumienił się lekko, całując do ponownie.
- Dobrze się spało?
- Mhm... - wymruczał w odpowiedzi - Jesteś niebywale wygodny... - pchwalił go, wtulając na chwilę twarz w zgięcie jego szyji.
- Miło mi to słyszeć - Eomer potarł swoim nosem jego nos - A więc... wszystko w porządku...? - dłoń, którą dotąd gładził policzek elfa przesunął w dół, wzdłuż jego ramienia, talii i bioder, chwytając i masując lekko jeden z jego pośladków.
- Tak - Elladan zarumienił się trochę speszony - W jak najlepszym.
- To dobrze - dmuchnął mu z nos - Jesteś głodny...?
- Okropnie... - uśmiechnął się przewrotnie i przyciągając go bliżej za jeden z niesfornych kosmków - namiętnie pocałował, zsuwając dłonie z jego ramion w dół, na plecy, aż do pośladków.
- Nie 'taki' apetyt miałem na myśli... - roześmiał się Rohańczyk odsuwając od niego po dłuższej chwili.
- Trzeba to było lepiej sprecyzować... - dokuczył mu, oblizując zmysłowo wargi - Więc, jak? - obrzucił go taksującym spojrzeniem - 'Śniadanie' do łóżka?
- No, nie wiem... - drażnił się z nim Eomer - ponoć nie powinno się jeść na leżąco... to niezdrowo...
- Ah... więc sugerujesz, że lepiej 'smakuje' w pozycji... stojącej - puścił do niego oko, unosząc ciekawie brwi.
Oboje jednocześnie obrócili głowy do tyłu, skupiając wzrok na ścianie, na której kochali się ubiegłej nocy.
- Hm... - Eomer udał, że się namyśla - tego nie wiem... jako że inaczej jak dotąd jeszcze nie próbowaliśmy...
- Ależ, to okropne niedopatrzenie... - wymruczał cicho elf, całując go delikatnie w szyję - Ładnie pachniesz... - wciągnął głęboko jego zapach, starając się nim okryć, niczym ciepłym kocem.
- To się nazywa mydło i woda - dokuczył mu Rohańczyk kpiąco - Też powinieneś czasem spróbować...
Elladan szturchnął go łokciem w bok, spychając na łóżko.
- Złośliwa bestia...
Eomer roześmiał się i podpierając głowę jedną ręką, drugą ułożył na klatce piersiowej elfa, lubieżnie mu się przyglądając. - Powiedz mi...
- Hm..?
- Wtedy, kiedy mówiłeś, że z nikim innym poza Elrohirem nie spałeś...
- Tak...?
- To... prawda?
- Mhm. Tak trudno w to uwierzyć? - spojrzał mu w oczy z uśmiechem.
- No... trochę to dziwne - ręka Rohańczyka zaczęłą powoli, bezwiednie prawie gładzić jego nagi tors - Jak długo jesteście razem?
- Od urodzenia... a właściwie to jeszcze i przed... - zakpił.
Eomer przewrócił oczami, posyłając mu kose spojrzenie.
- Wiesz, o co mi chodzi.
- Nie, nie wiem... - drażnił sie z nim, niewinnie przy tym uśmiechając.
- Chodzi mi o to... - wymruczał, schylając się nagle i całując go zupełnie niespodziewanie w miękkie zagłebienie tuż nad obojczykiem - ... od jak dawna ze sobą sypiacie.
- Od kilkudziesięciu lat - odpowiedział w końcu elf, rumieniąc się nieznacznie.
- A ile lat masz Ty sam? - spytał, suwając międzyczasie językiem wzdłuż linii jego mostka.
- Prawie trzy tysiące - zadrżał lekko, starając się nie roześmiać, gdy rozpuszczone włosy Eomera połaskotały mu skórę.
- Jasny gwint! - spojrzał na niego, unosząc głowę - I przez cały ten czas... z nikim...? - nie chciało mu się w to wierzyć.
- Nie - elf pokręcił głową z uśmiechem.
- Jestem pod wrażeniem - przyznał oniemiały Rohirrim, schylając się ponownie i całując go delikatnie w szyję.
- Raczej w ciężkim szoku - młody Peredhil prychnął rozbawiony, odchylając głowę do tyłu i wystawiając wrażliwe miejsca na tę cudowną pieszczotę.
- No... to też możliwe... - zgodził się, nie przestając drażnić językiem jego jedwabistej skóry, zadowolony z reakcji, jakie w nim wyzwalał. Elladan mrucząc zmysłowo objął jego plecy ramionami i gładząc jelekko, przycisnął go do siebie mocniej. - Dlaczego?
- Co - dlaczego?
- Dlaczego z nikim innym poza nim nie spałeś?
- Bo ja wiem... - głos mu się lekko załamał, gdy Eomer zaczął ssać wrażliwą skórę tuż obok jego ucha - ... chyba nikogo... odpowiedniego wcześniej nie spotkałem...
- A Elrohir był właśnie tym... odpowiednim?
Elladan zastanowił się przez chwilę, zupełnie zaskoczony własnym wachaniem.
- Chyba... chyba tak - odpowiedział w końcu, marszcząc brwi.
- Chyba? - Rohańczyk uniósł głowę i spojrzał mu łagodnie w twarz.
Ich oczy spotkały się.
- Tak... to znaczy... oczywiście, kocham go, ufam mu i wiem, że nie mógłbym bez niego żyć, ale...
- Ale...? - pocałował go lekko w usta.
- Ah... sam nie wiem... - jak miał mu wytłumaczyć coś, czego tak do końca nie rozumiał? Czego sam nie potrafił zgłębić? - Po prostu... - spojrzał na niego bezradnie.
- Po prostu pewnego dnia nie wytrzymałeś i wciągnąłeś go do sypialni - zakpił, unosząc prowakacyjnie brwi.
- Wcale nie! - elf, udając obrażonego zrzucił go z siebie - Wcale tak nie było.
- A jak było? - przybierając swoją poprzednią pozycję, tzn. na boku z głową podpartą na łokciu - spojrzał na niego nagle zaciekawiony - Opowiedz mi.
- Co mam Ci opowiedzieć?
- No, jak to się stało, że wy... no wiesz... że zostaliście kochankami... co, jak co, jesteście braćmi...
- Przeszkadza Ci to? - Elladan poczuł się nagle niepewnie, speszony wręcz.
- Ależ skąd! - położył mu ponownie dłoń na klatce piersiowej, drażniąc opuszkami palcy wrażliwe brodawki - Tylko...
- Znam go całe życie, lepiej niż kogokolwiek innego... każdy jego gest, każdą wadę, każdą zaletę... mogę przewidzieć, jak się zachowa, co powie, co odczuje... znam wszystkie jego humory, nastroje... a i tak z każdym dniem udaje mu się mnie zaskoczyć - westchnął - Wiem, jednakże że w każdym wypadku mogę na niego liczyć, że mnie nigdy nie zdradzi... że cokolwiek, by się nie stało - on zawsze będzie przy moim boku... on jest... jakby drugą połową mojej duszy, mojego serca... płynie w nas ta sama krew, te same emocje i wrażenia nas ukształtowały ... tyle nas łączy, tyle mamy ze sobą wspólnego - a i tak jesteśmy zupełnie odrębni... przy nim - czuję się naprawdę sobą... jakże bym mógł go nie kochać? - wzruszył ramionami, rumieniąc się ponownie.
- Tak, ale... dzielić życie, uczucia, myśli to jedno, ale także... łoże? To już chyba inna sprawa...
- To prawda - przyznał, gładząc go po umięśnionym ramieniu.
- Więc, jak do tego doszło? Przyznaj się - posłał mu dwuznaczny uśmiech - Kto kogo uwiódł?
Elladan zarumienił się, spuszczając nagle wzrok i przygryzając dolna wargę.
- Aaa... - Eomer uśmiechnął się szerzej, przesuwając dłonią w dół, wzdłuż jego płskiego brzucha i linii bioder - On Ciebie, tak?
Elf skinął jedynie nieśmiało głową, wciągając głęboko powietrze, gdy palce Rohańczyka niby przypadkiem musnęły czubek jego pobudzającego się powoli członka.
- Opowiedz mi, więc - poprosił - Chcę posłuchać - zachęcił go, biorąc go delikatnie do ręki.
Elladan jęknął cicho i z lekkim wachaniem zaczął mówić.
- To było... - zastanowił się - po jednym ze starć na granicy... mój koń... został zraniony jedną z zatrutych strzał... - urwał, gdy lekko zadrżały mu wargi - ... byłem do niego bardzo przywiązany, kochałem go... nawet Ada nie potrafił mu pomóc... gdy go straciłem... padł na moich oczach, z głową na moich kolanach i... - wciągnął głęboko powietrze, jak widać tamto przeżycie wciąż żywe w jego pamięci, nie przestało jeszcze boleć...
- Mój, Ty biedaku... - Eomer przestał go na chwilę pieścić, całując czule i pocieszająco w policzek.
- Strasznie za nim tęskniłem - ciągnął dalej - i przez kilka dni nikt ani nic nie potrafiło poprawić mi humoru, ani pocieszyć. Gdy któregoś już z kolei wieczoru, leżąc samotnie w ciemnej komnacie, pogrążałem się dalej w smutku - Elrohir... przyszedł do mnie z kolacją... - uśmiechnął się, a Eomer widząc to zaczął go dotykać na nowo - ... próbował mnie na siłe karmić... uszczęśliwianie innych wbrew ich woli, to jego cecha rozpoznawcza - mruknął z przekąsem - usiadł mi na kolanach i... gdy w końcu udało mu się mnie rozśmieszyć... pochylił się niżej i...
- I...?
- I mnie pocałował.
- W czółko? - spytał Rohańczyk z przekornym uśmiechem.
- Nie, nie w czółko - elf posłał mu kose spojrzenie - W usta... i to tak mocno i namiętnie, iż prawie oczy mi z głowy nie wyskoczyły ze zdziwienia...
Eomer pochylił się nad nim i obrysowując językiem kontur jego warg pocałował go również.
- Wcale mu się nie dziwię... Twoje usta kuszą bardziej, niż to przystoi...
Elladan uśmiechnął się, marszcząc nos.
- Zapamiętam to sobie... - obiecał kpiąco - W każdym razie - kontynuował - gdy w końcu przestaliśmy się całować...
- A więc oddałeś mu pocałunek? - spytał Rohirrim, unosząc jedna brew.
- Początkowo nie chciałem... - przyznał z lekkim rumieńcem - zbyt byłem zdziwiony i zaskoczony... ale potem - nie pozostawił mi wyboru...
Uśmiechnął się ponownie, gdy Eomer znów się nad nim pochylił, całując go tym razem mocniej, splatając ich języki w jedno.
- Potem... - wciągnął głębko powietrze, gdy usta Rohańczyka opuściły jego twarz i zacząły okrywać wilgotnymi całusami jego szyję i klatkę piersiową - ... powiedzaił, że... że mnie kocha i nie pozwoli nikomu mnie skrzywdzić... że nie chce bym był dalej taki smutny i... - urwał, gdy Eomer liznął jeden z jego naprężonych już sutków - ... i że mnie... pocieszy.
- Hm... - wymruczał dwuznacznie Rohirrim, ssąc teraz jego ciemną, wrażliwą brodawkę.
- Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi... dopóki nie zaczął mnie dotykać i całować... tak, jak Ty teraz... - położył mu dłoń na ramieniu - Nie chciałem, by to robił... chciałem, by przestał...
- Dlaczego? - Eomer zaczął teraz całować jego brzuch, drażniąc językiem cienką skórę wokół pępka, nie przerywając ani ma chwilę pobudzania jego, teraz już twardego i sztywnego członka.
- Bo... - jęknął cicho - bo to mi się wydawało niestosowne... nigdy dotąd nie myślałem o nim w ten sposób... jak o kochanku...
- Nigdy? - uniósł głowę, patrząc mu uważnie w oczy.
Elladan zarumienił się.
- No... może raz czy dwa... - przyznał lekko speszony - Ale...
Eomer uśmichnął się rozbawiony, przenosząc swoje wilgotne poczynania coraz niżej.
- Ale, to było co innego... to się działo naprawdę... i ja... ja nie wiedziałem, jak na to zareagować... - westchnął - Gdy jednak on... był bardziej doświadczony, niż ja... wiedział, co robić z rękami i ustami... i jak... - urwał, wciągając głęboko powietrze, gdy Rohańczyk docierając wreszcie do jego podbrzusza, przesunął gorącym językiem wzdłuż całej długości jego naprężonego ciała, całując delikatnie jego czubek i uśmiechając się przy tym szelmowsko.
- Mów dalej... - odezwał się cicho, przezwyciężając łagodnie opór jego ciała i rozsuwając mu powoli nogi. Serce biło mu tak mocno, iż bał się, że za chwilę wyskoczy mu z piersi.
- Gdy zaczął mnie pieścić...
- Ręką?
Skinął głową.
- I ustami... byłem bezsilny - jęknął głośno, gdy Eomer podążając za jego słowami, objął go całkowicie, kreśląc wokół wrażliwej skóry namiętne pętle językiem - I... i już nie chciałem, by przestał - przyznał, zagryzając mocno wargi - Nikt nigdy wcześniej mi tego nie robił... i... to mnie zupełnie pochłonęło... - odchylił głowę do tyłu, oczy pociemniałe, policzki rozpalone - położyłem mu dłonie na barkach, nie pozwalając się odsunąć... - wplótł palce w rozwichrzone włosy Rohańczyka, przyciskając go mocniej - To było takie... ah... cudowne... - pozwalając sobie przez chwilę cieszyć się dotykiem Eomera, który ssał go teraz mocno, namiętnie z zawrotną wręcz szybkością, ściskając twardo jego biodra i sprawiając, iż jego ciało wiło się z rozkoszy... - Podjął dopiero po kilkunastu sekundach, z cichym jękiem - Gdy już... już dochodziłem, krzycząc prawie... on... przestał - Rohańczyk, zmniejszając nieco tempo swoich ust, spojrzał na niego zdziwiony. Elf zazgrzytał rozpaczliwie zębami - Przestał mnie... dotykać, mówiąc iż nie ma zamiaru pozwolić mi tak łatwo skończyć - westchnął ponownie - Zszedł z łóżka i sięgając po oliwkę, zaczął sie rozbierać - Eomer cały czas delikatnie obejmując go ustami, uniósł nieco brwi, wzruszając rozbrajająco ramionami, jakby chciał powiedzieć : 'ja nie mam z czego...'.
Na ten mały dysonans w tej ich 'fantazji' elf o mały włos się nie roześmiał.
No, rzeczywiście - pochylający się między jego nogami Rohirrim był całkowicie nagi. A, że on sam miał bliżej do nocnej szafki, przechylił się lekko i sięgając po buteleczkę - podał mu olejek.
- Gdy w końcu do mnie wrócił... - ciągnął dalej - ... byłem naprawdę zły, że mnie tak zostawił i nie chciałem pozwolić, by mnie znów dotknął... - zamruczał zawiedziony, gdy jego członek 'wysunął' się z ust Rohańczyka, a on sam spojrzał na niego lubieżnie, czekając na dalsze 'instrukcje' - zacząłem na niego krzyczeć, że go nie chcę, że ma sobie iść, że już go nie potrzebuję... ale wogóle mnie nie słuchał... uklęknął tylko z powrotem między moimi nogami i chwytając je w kostkach, położył sobie na ramionach - zarumienił się, gdy Eomer z pałającymi pożądaniem oczyma, zrobił to samo - Powiedział... powiedział... - zadrżał lekko - żebym się nie bał, bo on nigdy by mnie zranił... i żebym z nim nie walczył, bo... jęknął gdy Rohańczyk, wciąż przytrzymując jego uda, jedną ręką odkorkował buteleczkę z olejkiem - ... bo i tak nie wygram z własnym ciałem... Nie miałem pojęcia, co chce zrobić... więc, gdy zaczął wmasowywać mi oliwkę... tam na dole... - rumieńce na jego policzkach jeszcze bardziej się pogłębiły - wystraszyłem się i chciałem go odepchnąć... ale mi nie pozwolił... - przymkął mocno powieki - Jego palce... ah... - jego głos zaczął sie łamać.
- Mów dalej... - wychrypiał Eomer, czując się tak rozpalony i podniecony, jak nigdy w życiu. Krew buzował mu w skroniach, a serce biło w tak szalonym tempie, iż bał sie, że jeszcze trochę a cały eksploduje.
- ... gdy je wsunął... - Elladan, cały zlany potem zmusił się, by kontynuować, nie myśląc o tym, iż w tej samej chwili naoliwiona ręką Eomera penetruje go, delikatnie rozsuwając i gładząc wrażliwe mięśnie - my... myślałem, że oszaleję, że się... rozpadnę na milion... kawałeczków. Chciałem... chciałem, żeby... - urwał nagle, zaciskając mocno stopy na ramionach Rohańczyka, gdy jeden z palcy musnął lekko wrażliwy nerw, głęboko wewnątrz jego rozpalonego ciał - Aaah! - teraz już prawie płakał z pożądania - Ale... ale on... - urwał ponownie.
- Co on? - Eomer dyszał tak ciężko, iż ledwo sam mógł rozpoznać swój głos.
- On... on... nie chciał - zagryzł mocno wargi, do krwi prawie - Powiedział... powiedział, że... że mam go o to... poprosić, że... wcześniej mnie nie weźmie... - potrząsnął głową, przyciskając rozpaczliwie swoje biodra do jego podbrzusza.
- Elladanie... - szepnął ponaglająco Rohańczyk.
- Więc... zacząłem go prosić... błagać, by...
- Jak...? Powiedz mi... - przymknął powieki, a jego palce wsunęły się w niego głębiej.
- Prosiłem go, żeby...
- Nie - przerwał mu - Błagaj mnie tak, jak błagałeś jego... - oddychał tak ciężko, iż świat przed jego oczyma zaczynał powoli wirować.
Elladan szlochajac prawie i wijąc się w bezsilnej niemocy, tak rozpaczliwie zaciskał dłonie na prześcieradle, gniotąc je niemiłosiernie i targając, aż zaczęły tworzyć jedna, wielką, rozkopaną masę.
- A'mael... saes...
- W moim języku, jeśli możesz.. - wymruczał chrapliwie, wciąż wsuwając i wysuwając z niego, teraz już trzy, naoliwione, śliskie palce.
- P... proszę... chcę... Cię poczuć w sobie... chcę Cię... tak mocno... tak głęboko, tak... aaah... proszę! weź mnie... tak bardzo Cię pragnę... - zupełnie już teraz bez cienia wstydu unosił biodra, odpowiadając na każdy jego dotyk - Saes!
Eomer, który omal nie doszedł, słysząc te rozpaczliwe, tamujące dech w piersiach błaganie, rozprowadził szybko oliwkę na swoim roniącym już teraz nieustannie srebrne krople członku i wysuwając powoli palce, wszedł niego tak gwałtownie i tak mocno, iż obaj krzyknęli na to cudowne złączenie ich rozpalonych, płonących wręcz z pożądania ciał. Wciąż zaciskając dłonie na nogach elfa, rozsunął je mocniej, zaczynając się w nim poruszać tak szybko i z tak namiętną pasją, iż ledwo miał czas na łapanie oddechu.
Elladan prawie nieświadomy głośnych jęków i westchnień, jakie opuszczały jego lekko rozchylone usta - mógł jedynie myśleć o ty, jak cudownie jest czuć go w sobie. Wypełniającego go tak całkowicie... tak gorącego, sztywnego i twardego... tak głęboko sięgającego jego wnętrza... podrażniającego każdy nerw, potęgującego każde doznanie...
Prawie krzyknął z rozkoszy, gdy jeszcze bardziej zwiększając tempo Eomer przesunął jedną dłoń wzdłuż jego uda, zaciskając palce na jego własnym, dopominającym się o uwagę członku, suwając nią w dół i w górę, w rytmie ich ciał. Nie przejmując się zupełnie hałasem, jaki robili - pozwolili, by ich głośne jęki i ciężkie oddechy splotły się z miarowym skrzypieniem łóżka i sporadycznym uderzaniem jego rzeźbionego wezgłowia o znajdującą się za nim ścianę.
Eomer czując jednakże, iż niedługo jeszcze zdoła w takim tempie wytrzymać, rozsunął nogi elfa szerzej i pozwalając im objąć się w pasie - opadł na niego, podpierając się na jednej ręce, drugą wciąż pocierając jego członka.
Ruchy jego bioder stały się płytsze... wchodził w niego szybkimi, ostrymi pchnięciami... a usta, z trudem łapiące powietrze przylgnęły łapczywie do jego rozchylonych warg.
Dwa rozszalałe serca, bijące tak blisko siebie. Dwa rozpalone ciała, tak ściśle do siebie przylegające. Dwie pary ciemnobrązowych źrenic, wpatrzone w siebie z taką intensywnością. Gorące oddechy, splatające się w jedno... i świadomość delikatnej, śliskiej od potu i oliwki skóry ocierającej się o jego własną... Gdy elf w jego ramionach doszedł, wytryskując perlistym nasieniem wprost na jego zaciskającą się spazmatycznie dłoń - Eomer resztką przytomności - uświadomił sobie, iż nigdy... przez całe swoje życie... z nikim innym nie czuł się tak ściśle związany.
Gdy kilka kolejnych, mocnych pchnięć rozżażonych bioder wynisło go wysoko na szczyt jakiejkolwiek świadomości - krzyknął imię kochanka tak głośno, iż jeszcze przez kilka minut wibrowało ono w jego głowie, doprowadzając go do takiego zatracenia, iż srebrna poświata orgazmu pochłonęła go całkowicie.
Leżeli tak spleceni jeszcze przez jakiś czas, ciężko łapiąc oddech, niezdolni do jakiegokolwiek gestu, słowa czy czynu. Objęci i przytuleni do siebie, chłonęli w ciszy, unoszący się wokół nich intymny, podniecajacy zapach.
W końcu Eomer zsunął się z niego i nie wypuszczajac go z ramion, zagarnął jego ciało na siebie.
- Jeśli kiedykolwiek jeszcze... przyjdzie mi do głowy ten głupi pomysł... by Cię zakneblować... - szepnął sennie - ... to zdziel mnie od razu w łeb... będę wiedział, że sobie na to zasłużyłem...
Elladan uśmiechnął się jedynie, nie mając jeszcze siły odpowiedzieć.
Gdy jednak Rohańczyk uniósł swoją prawą dłoń, wciąż jeszcze zwilżoną jego srebrzystym, lepkim nasieniem - zarumienił się i chowajac pałającą twarz na jego ramieniu, wyszeptał:
- Przepraszam...
Eomer jednakże zupełnie nie zrażony jego zakłopotaniem, zbliżył dłoń do swoich ust i tak zmysłowym, iż wywołującym drżenie w delikatnym ciele elfa gestem - oblizał po kolei każdy z nich, bawiąc się nimi lubieżnie i ssąc je z cichym zadowoleniem.
- Myślałem... - wymruczał - że nie ma nic słodszego od Twoich ust... - pocałował go lekko w czoło - ... jak się właśnie przekonałem, byłem w błędzie...
* * *
Eomer umyty już i ubrany, z rozmarzonym uśmiechem na twarzy, pchnął lekko drzwi do skąpanej w słońcu jadalni.
Choć zbliżało się prawie południe - była ona pusta, a jakiekolwiek ślady, odbytego tu wcześniej śniadania - suszyły się teraz nad piecem.
Lekkim krokiem podszedł do spiżarni i chwytając w przelocie tacę, zaczął napełniać ją wybranymi smakołykami. Był w tak doskonałym humorze, iż wybierając ze znastwem swoje i Elladana ulubione potrawy zaczął cicho nucić pod nosem. Kiedy indziej, podobne zachowanie speszyłoby go i zakłopotało, ale ponieważ całe jego ciało śpiewało, pozwolił sobie na to bez oporów.
Gdy jednak od strony dużego, przestronnego okna, doszedł go czyjiś rozbawiony śmiech, przerwał zamierając z zaskoczenia.
Obracając się powoli, kątem oka dostrzegł, podchodzącego bliżej Aragorna.
- Aż tak dobrze się... spało...? - spytał wysoko unosząc brwi.
- To aż tak... widoczne...? - zarumienił się.
- Ależ skąd! Tak tylko zgadłem... patrząc na ten... Twój... - zerknął dwuznacznie na jego pogniecione ubranie, lekko potargane włosy i ewidentnie 'miękkie' kolana - ... uśmiech... - zakpił rozbawiony, gdy godny król Marchii oblał się czerwienią aż po czubki uszu.
Gdy ich oczy spotkały się, po chwili ciszy obaj wybuchnęli śmiechem.
- Widzę, że nie myliłem się, życząc wam 'miłej' nocy? - zakpił lekko.
Speszony na nowo Rohańczyk, uciekł spojrzeniem w bok.
- To nie tak... nie planowaliśmy tego... - wyjaśnił pokrętnie.
- Zdążyłem zauważyć... gdy was wtedy zostawiliśmy, wyglądaliście na zbyt przerażonych, by coś 'takiego' wogóle przemknęło wam przez myśl.
- Aż tak...? - skrzywił się komicznie.
- Hm... - uśmiechnął się szerzej - Elrohir bał się, że gdy tu dzisiaj rano wejdziemy, nadal będziecie tak stać, wrośnięci w ziemię.
- 'Aż' tak źle nie było... - zaśmiał się ponownie, podchodząc do patery z owocami.
- No... nie trudno zauważyć... - dokuczył mu rozbawiony.
- Myślisz, że... że Elrohir będzie miał coś przeciwko... - spojrzał na niego z nagłą obawą.
- Nie... - pokręcił głową - Był trochę zszokowany, to prawda... ale...
- Jak to... to on wie?
- No... tak... bo widzisz... - tym razem to Aragorn wyglądał na speszonego - Wczoraj w nocy... miał lekkie wyrzuty sumienia, że go tak zostawił i ... - uciekł wzrokiem w bok - ... i namówił mnie, byśmy sprawdzili, czy u was na pewno wszystko w porządku.
Eomer poczuł, jak serce zaczyna mu bić w szalonym tempie, a gardło zamienia się w bezkresna pustynię.
- Więc wy... - wychrypiał.
- Wybacz mi... - próbowałem mu to wyperswadować, ale...
- Co widzieliście...? - spytał, czując jak powoli ogarnia go panika.
- Was... ekhm... was obu... na ścianie... - odpowiedział, rumieniąc się na samo wspomnienie tamtego podniecającego widoku.
- Je-zu! - Rohańczyk odstawił tacę i przyłożył dłonie do pałającej ogniem twarzy.
- Przepraszam Cię... - zaczął się tłumaczyć ciemnowłosy człowiek, lecz urwał gdy od zakrytych ręką ust Rohirrima dobiegł go dziwny dźwięk.
Trochę czasu zajęło mu uświadomienie sobie, iż Eomer się śmieje.
I to nie jakimś tam histerycznym chichotem, ale prawdziwym, głośnym śmiechem... i to tak szczerym i niepochamowanym, iż łzy zaczęły ciec mu po policzkach. Jego nagła wesołość była tak rozbrajająca i zaraźliwa, iż król Gondoru po chwili dezorientacji również do niego dołączył.
Gdy się w końcu opanowali, siadając przy stole i uspokajając jeden drugiego, spojrzał na niego uważnie.
- Więc... nie jesteś zły? - upewnił się, marszcząc lekko nos.
- Nie, nie jestem zły. Tylko... - znów się roześmiał - ... Elrohir nie ma zamiaru pozbawić mnie pewnych części ciała, mam nadzieję...?
- Nie - Aragorn uśmiechnął się na nowo rozbawiony - Był, co prawda trochę zazdrosny - przyznał - ale... szybko mu przejdzie... bez obaw.
- To dobrze - odetchnął z ulgą, komicznie kiwajac głową.
Na chwilę zapanowała między nimi cisza.
- Elladan wciąż śpi? - spytał nagle, zmieniając temat.
- Tak... tzn. jest jeszcze w mojej komnacie... jak wychodziłem po jedzenie - brał właśnie prysznic.
- Ah... jak wychodziłeś po jedzenie? A więc nie zamierzacie jeszcze opuszczać łóżka...? - spojrzał na niego dwuznacznie.
- Nie... ekhm... to znaczy... - znów się zarumienił, gdy Aragorn zaczął się domyślnie uśmiechać - Ja... nie wiem... my... nie rozmawialiśmy jeszcze o tym...
- No tak... - poklepał go przyjaźnie po ramieniu.
- Czy... - urwał, marszcząc brwi - czy myślisz, że Elrohir będzie go szukał?
- Nie zdziwiłbym się - odpowiedział szczerze - Ale, nie przejmuj się... zajmę go jeszcze na jakiś czas - posłał mu wymowny uśmiech - Nie będzie wam przeszkadzał...
Eomer skinął z wdzięcznościa głową.
- Pójdę już - wskazał na zastawioną smakołykami tacę.
- Tak... Elladan zapewne zgłodniał... - przygryzł kpiąco dolną wargę - Mają niezaspokojony apatyt, prawda?
- Mhm... - wymruczał Rohańczyk, starając się głośno nie roześmiać, przypominając sobie iście wilczy 'apetyt' swojego nowego kochanka.
- Eomerze? - zawachał się, stojąc już przy drzwiach, zatrzymany pytaniem Aragorna. - Czy, jak już się sobą... nacieszycie... tak sobie pomyślałem... może zrobilibyśmy coś razem... tak, tylko we czwórkę? - spojrzał na niego z wachaniem.
- Bardzo chętnie - uśmiechnął się serdecznie - Naprawdę, bardzo chętnie.
* * *
- Śniadanie podano - zaanonsował Eomer, wchodząc do swojej komnaty i balansując na jednej nodze, drugą kopnął lekko drzwi.
- Mmm... umieram z głodu! - Elladan, także już wykąpany, odziany ponownie w za duże spodnie Rohańczyka, podszedł do niego na bosaka i obejmując w pasie, pocałował mocno w usta.
- Ej! Powoli - taca z wiktuami zachybotała się niebezpiecznie w jego dłoniach - Chyba, że chcesz jeść to wszystko z podłogi...
- Nie miałbym nic przeciwko... - wymruczał, całując go ponownie - Na podłodze jeszcze nie próbowaliśmy...
Eomer zarumienił się i odstawiajac tacę na stół, objął go również.
- Przyniosłem Twoje ulubione czekoladki... - szepnął, pocierając nosem jego wilgotne jeszcze czoło.
- Jesteś aż nazbyt cudowny... - elf wtulił się w niego, szukając ustami jego warg. Całując go długo i namiętnie, smakując łapczywie, jakby się nie widzieli lata całe, a nie tylko kilka minut, zaczął powoli zsuwać z jego torsu, rozpiętą do połowy koszulę.
- Myślałem, że jesteś głodny... - Rohirrim odsunął go łagodnie od siebie, kpiąco unosząc brwi.
- Zawsze... - wyznał, pozbawiając go górnej części odzieży i odrzucając ją na łóżko - Nakarmisz mnie? - spytał ze słodką minką, małego niewinnego dziecka.
* * *
- Żałuję, że przegapiliśmy wschód słońca... uwielbiam patrzeć, jak gwiazdy powoli gasną na niebie i wstaje nowy dzień... - Elladan, opierając dłonie na jego udach, wystawił twarz na miękkie pocałunki słońca.
- A ja myślałem, że to Haldir jest patetyczny... - dokuczył mu Rohańczyk wzdychając ostentacyjnie i odsuwając się ze śmiechem, gdy elf zamierzył się na niego trzymaną w palcach truskawką.
Siedzieli razem na niskim parapecie okna w komnacie Eomera, karmiąc się nawzajem przyniesionymi przez Rohańczyka specjałami.
A właściwie, to tylko on sam siedział. Elf stał przy nim, zamknięty w 'objęciach' jego nóg.
- Czy wszyscy ludzie są tacy złośliwi? - spytał, posyłając mu kose spojrzenie.
- Nie wiem - wzruszył rozbrajająco ramionami - Czy wszystkie elfy są takie... piękne? - pochylił się do przodu, całując zaskoczonego Elladana w rozchylone usta - Możesz sobie być tak patetyczny, jak Ci się tylko podoba... - ścisnął mocniej jego pośladki, przyciągając go jeszcze bliżej.
- Wcale nie jestem pate... - żachnął się, lecz nie dane mu było dokończyć, gdyż Eomer zamknął mu szybko usta pocałunkiem.
Odsuwając się od niego po chwili i widząc na jego twarzy zamiar ciągnięcia tej 'dyskusji' dalej - pocałował go znowu. Tym razem mocniej i dłużej, głęboko sięgając językiem w wilgotne wnętrze jego warg.
Po kilku minutach, czując że w końcu 'zmiękł' pod wpływem jego dotyku, pozwolił mu zaczerpnąć powietrza i... gadać dalej.
- Chodziło mi tylko o to... - uspokoiwszy w końcu oddech rzucił mu karcące spojrzenie - ... że chciałbym taki wschód słońca obejrzeć... razem z Tobą... - jego głos zmiękł, a palce powędrowały w górę, gładząc nagą klatkę piersiową Rohirrima.
- Kiedy tylko zechcesz... - zapewnił go z uśmiechem, czując jak fala dziwnego ciepła zalewa jego ciało.
- ... jak sobie oczywiscei zasłużysz... - dokuczył mu złośliwie elf.
- Ha! I kto tu teraz jest... - tym razem to jego komentarz został urwany w półsłowa, gdy wilgotny język kochanka rozpoczął wędrówkę wzdłuż jego warg.
- Naprawdę uważasz, że moje usta są słodkie...? - spytał nagle, kusząco unosząc brwi.
- Nie tylko usta... - wymruczał, sunąc otwartą dłonią po jego klatce piersiowej, brzuchu, docierając aż do linii bioder i gładząc delikatnie przez spodnie jego pobudzone ciało.
Elf zarumienił się, a jego nagle przyśpieszony puls był aż nadto wyczuwalny, gdy przytulił swoją skroń do czoła Eomera.
- Ale... przecież Ty... nie lubisz słodyczy... - wyszeptał przekornie.
- Coś mi się wydaje, że pod Twoim wpływem moje... upodobania zmienią się diametralnie - szepnął.
- Taak...? - uśmiechnął się zadowolony - Chętnie sprowadzę Cię na 'właściwą' drogę... Lubisz miód? - spytał, omiatając wzrokiem tacę z jedzeniem.
- Nie znoszę! - Rohańczyk aż się wzdrygnął.
- Konfitury?
- Tylko kwaskowe powidła.
- No, dobrze... - Elladan westchnął ciężko - Spróbujemy więc z czymś prostszym - chwycił w palce lekko już rozpuszczoną na słońcu czekoladkę - Otwórz buzię - poprosił.
- 'Buzię'? - prychnął rozbawiony Rohańczyk.
- Otwieraj i nie dyskutuj - skarcił go z uśmiechem.
Gdy posłusznie rozchylił usta - przyłożył mleczną słodycz do jego warg, obrysowując ich kontur. Reszte włożył sobie do ust, oblizując najpierw palce. Następnie, zbliżając swoją twarz do jego - zaczął powoli scałowywać czekoladę, a potem łącząc ich języki. Wmasowywać mu ją, aż do rozpuszczenia.
Gdy skończył i odsunął się od mruczącego z zadowolenia Eomera, spojrzał na niego unosząc wysoko brwi.
- I co... smakowało? - spytał prowokująco.
Rohańczyk otworzył powoli powieki i uśmiechnął się również.
- Nie - odpowiedział przekornie po chwili zastanowienia.
Elf spojrzał na niego, marszcząc czoło, niczym małe, zawiedzione dziecko.
- Spróbujmy jeszcze raz... - poprosił, mrużąc bezczelnie oczy i dotykając dłonią jego policzka.
Elladan pokręcił głową zdegustowany i ostentacyjnie przewrócił oczami.
- Chwilami sam już nie wiem... czy mam Twoim ludziom współczuć takiego króla... - musnął palcami jego stwardniałą brodawkę - ... czy też może zazdrościć... - schylił się, pozwalając ustom pójść w ślad za dłonią.
Eomer uśmiechnął się, przymykając oczy z rozkoszy.
- Oni nie znają mnie od 'takiej' strony... - wymruczał - a i Ty nie wiesz jeszcze o mnie wszystkiego... - pocałował go w czubek głowy.
- To, co zdążyłem poznać... wystarczy w zupełności... by się przynajmniej zacząć o nich... hmm... niepokoić - zakpił, podnosząc głowę.
Rohańczyk wybuchnął śmiechem.
- Niepokoić? Ty złośliwy elfie - dmuchnął mu zawadiacko w nos - Jakoś sobie nie przypominam, bym usłyszał z Twoich ust, jakikolwiek sprzeciw, czy jęk 'niepokoju'... a jęków, jeśli mnie pamięć nie myli, było dość sporo...
Elf zaczerwienił się, a jego dłoń ponownie zawędrowała w okolice jego bioder.
- Słuchanie jęków tak Cię kręci...? - spytał kusząco, drażniąc palcami jego pobudzonego członka. Dotykanie go, nawet przez materiał... tak gorącego i sztywnego, sprawiło iż krew zacząła mu szybciej krążyć.
- Mhm... - wymruczał, nie spuszczając z niego wzroku.
- To dobrze... bo potrafię sprawić, iż będziesz tak głośno jęczał, iż nawet skrzypienie Twego łóżka nie będzie mogło się z tym równać... - zapewnił go, pocierając jego krocze troszeczkę mocniej.
- Nie o moich jękach mówiliśmy... - Rohańczyk przygryzając dolną wargę z trudem wciągnął powietrze.
- Nie? - elf udał zdziwienie - A o czyich?
- O Twoich... - wychrypiał.
- Tak? Ależ... to nie ja w tej chwili jęczę... - zabrał nagle rękę, przestając go dotykać i odsunął się do tyłu - ... ale Ty.
Uśmiechnął się usatysfakcjonowany, gdy rzeczywiście z ust Rohańczyka wydobyło się pełne rozpaczy westchnienie.
Otwierając powieki Eomer spojrzał na niego z drapieżnym błyskiem w oczach. Powoli zsuwając się z parapetu, oblizał zmysłowo usta.
- Chcesz się założyć...? - spytał cicho, prowokująco unosząc brwi.
Elladan roześmiał się i kręcąc głową zrobił jeszcze jeden krok w tył.
- Nie ośmielisz się...
- O... czyżby? - szybciej, niż Elladan by go o to podejrzewał złapał go za nadgarstek i przyciągnął do siebie, cisano obejmując - O czym to rozmawialiśmy? - spytał kpiąco - O 'Twoich' jękach w moich ramionach...? - uniósł go do góry i gdy ten zarzucił mu ręce na szyję i oplótł nogami w pasie, przycisnął mocno do siebie.
- Tak - zgodził się ulegle elf, kładąc mu jedną dłoń na policzku i schylajac głowę, pocałował go namiętnie w usta - O moich jękach w 'Twoich' ramionach... - wyszeptał - Zanieś mnie do łóżka, to 'porozmawiamy' o tym... dokładniej... - obiecał mu cicho.
Eomer uśmiechnął się i już miał zrobić krok do przodu, gdy niespodziewane pukanie do drzwi zatrzymało go w miejscu. Spojrzeli na siebie zaskoczeni. Nawet nie tyle tym, iż ktoś ośmielił się im przeszkadzać, ale samym przypomnieniem, że oprócz nich samych ktoś jeszcze na tym świecie istnieje. Jak dotąd, natrętną tę świadomość odsuwali daleko od siebie, ciesząc się jedynie chwilą obecną. Przyłapani więc na 'gorącym uczynku', niczym dzieci z buziami pełnymi karmelków, wymienili niepewne spojrzenia.
- Proszę - odezwał się Rohańczyk po chwili wachania, stawiając elfa z powrotem na ziemię.
Nim drzwi otworzyły się i ukazał się w nich ich niespodziewany gość - on już wiedział, kto to taki i jego uśmiech nieco zbladł. To po prostu, nie mógł być nikt inny, jako że żaden z jego podwładnych, włączając w to zaufanych doradców, nie ośmieliłby się zakłócać jego spokoju, przychodząc z jakąkolwiek sprawą do jego prywatnych komnat. Wszystkie 'interesy' załatwiał bowiem w gabinecie, lub 'oficjalnym' biurze.
Nie zdziwił się więc, gdy zamykając za sobą drzwi, młodszy z bliźniaków, uśmiechnął się do nich łagodnie, podchodząc bliżej.
Elladan jednakże... jego - widok brata zaskoczył niewspółmiernie. Drgnął lekko, stojąc wciąż w jego ramionach, z dłońmi na jego klatce piersiowej i zarumienił nieznacznie. W tej samej chwili Eomer zdał sobie sprawę, iż on nic nie wie o tym, co 'jeszcze' wydarzyło się ubiegłej nocy, kiedy to tak zajęci sobą nie zauważyli dwójki, pewnie nieźle zszokowanych obserwatorów.
Jednakże, mimo to - nie odsunął od niego... nie starał się udawać, że nic między nimi nie zaszło. Nie wyglądał też na zawstydzonego... nie miał miny winowajcy - po prostu się uśmiechnął.
Elrohir, przywitawszy się z Rohańczykiem lekkim skinieniem głowy, stanął na środku komnaty, wbijając wzrok w swego brata. Elladan więc, pocałowawszy uprzednio swego nowego kochanka w nagą klatkę piersiową - wyswobodził się delikatnie z jego objęć i podszedł do niego powoli.
- Cześć - szepnął cicho.
- Cześć - odpowiedział mu, dotykając lekko wargami jego policzka.
Eomer pozostawiony sam sobie, stojąc wciąż przy oknie, nie bardzo wiedział jak się zachować. Wbrew zapewnieniom Aragorna poczuł się trochę niepewnie, patrząc na tych dwoje razem.
Stali tak blisko siebie, tak do siebie podobni, tak ze sobą... związani. Nie odezwali się więcej do siebie, ale ze sposobu, w jaki patrzyli sobie w oczy, wywnioskował, że porozumiewają się w inny spodób. Mimo iż wyrazy ich twarzy nie zmieniły się, ich spojrzenia były tak intensywne i tak skupione, iż nawet nie zdziwił się, gdy Elladan nagle pokręcił głową, jakby w odpowiedzi na jakąś myśl drugiego elfa.
- Wszystko w porządku... - zapewnił go w końcu na głos Elrohir, obejmując w pasie.
- Ale...
- Nie obawiaj się - uspokoił go cicho.
Elladan westchnął i nie patrząc na Rohańczyka, wyciągnął do niego rękę. Eomer podszedł trochę niepewnie, zaciskając palce na jego dłoni.
- Chciałbym się z nim kochać - odezwał się nagle do niego Elrohir, patrząc mu uważnie w oczy.
Blondwłosy człowiek, zupełnie zaskoczony - poczuł (poza oczywiście lekkim wytrzeszczem oczu...) ostre ukłucie w sercu... Po chwili wachania jednakże przytaknął, kiwając powoli głową. Jakie miał wszakże prawo, by tego nie zrobić?
- Na Twoich oczach... - dokończył młodszy bliźniak, nie spuszczając z niego wzroku.
Dreszcz, jaki przebiegł mu po plecach na te słowa, zdziwił nawet jego samego. Jednakże, zagłębiając się w ciemnobrązowe źrenice Elrohira, coś jeszcze dotarło do jego otumanionego umysłu. Choć to, co powiedział mogłoby być odebrane, jako wyzwanie, chęć pokazania mu do kogo prawowicie 'należy' Elladan - nie miało z tym nic wspólnego.
W jego oczach zobaczył jedynie zrozumienie i... tak - pragnienie podzielenia sie z nim, nie tyle może ciałem starszego elfa, ale wrażeniami i doznaniami, jakie mógłby czerpać z obcowania z nimi oboma. Elrohir oferował mu miłość, czułość i piękno swojego brata, a także swoje na to przyzwolenie.
Uśmiechnął się więc lekko, ponownie kiwając głową.
- Jeśli tylko Elladan tego chce... - wyszeptał, dotykając delikatnie jego ramienia.
Jego kochanek obrócił się do niego, słysząc te słowa i z wyrazu jego twarzy Eomer wyczytał, iż ten nie odmówi bratu niczego, jeśli tylko i jego to uszczęśliwi.
- Dobrze więc... - Elrohir wypuścił swego bliźniaka z objęć i mrużąc oczy stanął za Eomerem.
Jasnowłosy Rohirrim drgnął nieznacznie, gdy poczuł jego ciepłe dłonie na swoich ramionach. A gdy sunąc w dół dotarły one do jego spodni, powoli je zdejmując, spojrzał na elfa przestraszony prawie.
- Nie chcesz być chyba tylko biernym obserwatorem, prawda...? - uśmiechnął się, unosząc wysoko brwi i klękając pocałował go w nagi pośladek.
Pomagając zaskoczonemu człowiekowi wyswobodzić nogi, które zaczęły już nieznacznie drżeć, z ciasnych bryczesów, odrzucił je po chwili za siebie.
Wstając, objął go w talii i zbliżając usta do jego ucha, wyszeptał:
- Olejek...?
Eomer speszony i zaczerwieniony zmusił się do skupienia na czymś wzroku.
- Na... - odkaszlnął - ... na szafce - kiwnął głową w stronę łóżka.
Kocim krokiem Elrohir oddalił się we wskazanym kierunku, zostawiając ich na chwilę samych. Elladan równie zakłopotany, jak i on, spojrzał mu głęboko w oczy.
- Nie musimy tego robić, jeśli nie chcesz... - szepnął, odgarniając mu włosy z twarzy.
- Chcę - zapewnił go cicho - Tylko, czy Ty... przecież my dopiero co... - zaniepokoił się, masując dłonią jego pośladki i wewnętrzną część uda.
- Wszystko w porządku - uspokoił go i rozsuwając nogi szerzej, by poczuć jego dotyk głębiej, pocałował go delikatnie w usta.
Jego ciepłe, miękkie wargi były czymś, co znał, na czym mógł się oprzeć, więc raz ich dotkąwszy - nie zamierzał tak szybko przerywać. Gdy Elrohir z olejkiem w dłoni zbliżył się do nich ponownie, z uśmiechem na twarzy zobaczył, że się całują. Powoli, namiętnie, głęboko... ciesząc nawzajem jeden dotykiem drugiego.
Jego uśmiech jeszcze się pogłębił, a oczy rozbłysły z samej radości, iż widzi brata tak szczęśliwego. Stanął za nim i równie łagodnym ruchem zsunął mu przydługie spodnie. Elladan, czując jego ręce na swoim ciele przerwał pocałunek i obrócił się w ramionach kochanka, stając do niego twarzą.
Opierając plecy na klatce piersiowej Eomera, pochwycił jego dłonie, kładąc je na koszuli Elrohira, by pomógł mu go rozebrać. Gdy, wciąż drżące, ale teraz już z rosnącego podniecenia, palce zacząły mocować się z zapinkami tuniki, on sam osunął się w dół, ciągnąc za sobą ciemnoszafirowe bryczesy.
Gdy po chwili podniósł się z powrotem, cała trójka była już zupełnie naga, a ich pobudzone ciała nie pozostawiały żadnych wątpliwości, co do tego, czy chcą kontynuować 'zabawę', czy też nie.
Elrohir, zupełnie nieskrępowany ani sytuacją ani swoją nagością, wciąż ściskając w jednej ręce olejek, drugą ułożył powoli na ramieniu Rohirrima. Nachylając się do przodu i przytulając swój tors do Elladana pocałował go. Delikatnie pieszcząc jego miękkie wargi, wsunął w nie powoli wilgotny język, odnajdując się w tak sobie znanym i kochanym ciepłym wnętrzu jego ust.
Czując smak i zapach Rohańczyka na wargach starszego brata, uśmiechnął się, cały czas gładząc jego ramiona i barki, świadomy jego świdrującego, gorącego spojrzenia. Gdy powoli otworzył powieki, całując wciąż, mięknącego w ich objęciach Elladana - zobaczył w nich dziką, niekłamaną żądzę, równą jego własnej... oraz coś jeszcze. Czułość... wrażliwość... opiekuńczość... cechy, którym wiedział, że może zaufać, nie narażając żadnego z nich na zranienie.
Przerywając w końcu kontakt z ustami brata, spojrzał z miłością na jego błyszczące policzki i na z trudem łapiące oddech wilgotne wargi.
- Im mela lle, bain-nîn... - szepnął i opuszczając się powoli w dół, zaczął obsypywać delikatnymi pocałunkami jego szyję, nagą klatkę piersiową, brzuch i biodra, docierając aż do sztywnego, drgającego lekko członka.
Gdy Elladan poczuł jego język na wewnętrznej stronie ud i ciepły oddech, drażniący wrażliwą skórę - jęknął głośno, próbując się odsunąć, uciec od tych zbyt intensywnych doznań - jednakże silne ramiona Rohańczyka przytrzymały go w miejscu.
- Już dobrze... - uspokoił go cicho, całując w czubek głowy - Jesteś taki piękny... chcę... chcę na Ciebie patrzeć... pozwól mi... - przycisnął jego pośladki mocniej do swoich bioder, ocierając się o nie sugestywnie.
Elladan jęknął ponownie i opierając kark na jego ramieniu, wtulił twarz w zgięcie jego szyji.
- Ale... ale Ty też... - wciągnął głeboko powietrze, gdy usta Elrohira objęły go całkowicie, ssąc drapieżnie i smakując językiem.
- Szsz... pocałuj mnie - poprosił z uśmiechem, gładząc nieśpiesznie palcami jego stwardniałe brodawki.
Świadom więc wciąż zapierających dech w piersiach poczynań brata, młody Peredhal odchylił głowę w bok i kładąc mu dłoń na szyji, przyciągnął jego twarz do swojej.
Całując go... namiętnie, mocno... ale zarazem z niebywałą słodyczą - powoli zaczynał tracić kontrolę nad własnym ciałem i gdyby nie doskonałe wyczucie Elrohira - skończyłby szybciej, niż którykolwiek z nich by sobie tego życzył.
Dysząc ciężko, oderwał się od Rohańczyka i spojrzał na brata z niemym protestem w rozszerzonych pożądaniem źrenicach, gdy ten zaprzestając wibrującej pieszczoty, wyprostował się, stając przed nim ponownie.
- Mymm... - wymruczał zawiedziony, wykrzywiając zabawnie twarz.
- Cierpliwości... - uśmiechnął się, widząc jego minę młodszy bliźniak - Cierpliwości, mój piękny... - pochylił się nad nim, zbliżając wargi do jego wrażliwego ucha - Jeszcze będziesz mnie błagał, bym przestał... - zapewnił go cicho, liżąc lubieżnie kuszący, różowy płatek.
Elladan zadrżał lekko, unosząc jednakże wyzywająco brwi.
Widząc to, Elrohir uśmiechnął się ponownie, tym razem jednakże z drapieżnym, dzikim wręcz błyskiem w oku. Błyskiem, który nie pozostawiał wątpliwości, co do tego, iż jego słowa nie były bynajmniej pustym tylko komentarzem.
Wtulając się mocniej w bezpieczne ramiona Rohirrima i starając się nie myśleć zbyt intensywnie o swoim roniącym srebrne łzy i proszącym o zaspokojenie członku - Elladan pozwolił zaprowadzić się w stronę okna.
Elrohir, podnosząc w międzyczasie gruby koc ze stojącej przy łóżku skrzyni, ułożył go na niskim parapecie, kiwając głową na Rohańczyka, by na nim usiadł.
- Tak będzie Ci wygodniej... - wymruczał, patrząc z ... zaciekawieniem na jego przekrwioną, sztywna erekcję.
'Wygodniej...?' - spytał sam siebie Eomer, sadowiąc się wprawnie na wskazanym miejscu - 'Wygodniej w czym...?'
Przekonał się już po chwili, gdy kładąc obie ręce na biodrach Elladana, młodszy elf przysunął go bliżej jego rozsuniętych nóg.
- Teraz 'ja' chcę popatrzeć... - szepnął bratu na ucho, nie pozostawiając żadnych wątpliwości, co do tego, czym ma zamiar sycić oczy...
Młody Peredhal nie mając więc żadnego wyboru... 'nie chąc' mieć żadnego wyboru, ułożył powoli dłonie na umięśnionych udach Rohańczyka, suwając nimi nieśpiesznie w górę i w dół.
Parapet okna, specjalnie obniżony, by można było, siedząc na nim obserwować wszystko, co działo się na zewnątrz, znajdował się mniej więcej na wysokości linii jego bioder. Tak więc musiał się nieco pochylić, by móc zrobić to, o co go 'proszono'.
Eomer, kiedy się w końcu połapał, o co chodzi - jęknął cicho, starając się skupić myśli na czymś innym, niż tylko szumie krążącej w jego ciele, w oszlałym tempie krwi.
Elladan, widząc jego błyszczące z pożądania oczy i słysząc jego ciężki, chrapliwy oddech - postanowił dać mu trochę czasu na 'oswojenie' się z sytuacją, nie spiesząc wogóle z tym, co zamierzał zrobić. Kładąc mu dłoń na policzku, zaczął gładzić jego twarz samymi opuszkami palców, zapoznając się na nowo z kształtem jego kości policzkowych, łukiem brwi i konturem ust.
Eomer, ciesząc się tym prostym, czułym dotykiem, przymknął powoli powieki i mrucząc z zadowolenia, rozchylił nieco wargi.
Gdy jeden ze swawolnych palcy wsunął się nieśpiesznie w ich ciepłe i wilgotne wnętrze, musnął go figlarnie językiem, bawiąc się i delikatnie drażniąc.
Rozbawiony jego zachowaniem Elladan, uśmiechnął się czule i przenosząc dłoń na jego włosy, przyciągnął go do siebie, namiętnie całując.
O, tak... tu było jego miejsce... tu i nigdzie indziej...
Świadom jednakże panującej wokół nich napiętej, elektryzującej zmysły atmosfery, swojej własnej żądzy oraz sztywnego członka kochanka, którego wilgotny czubek uderzał go lekko o podbrzusze... z cichym westchnieniem oderwał się od jego ust, znacząc gorącymi wargami pozostałe partie jego ciała.
Pochylając się znowu, bardzo powoli i zmysłowo, sunąc językiem wzdłuż jego uda, w między czasie zerknął w przelocie na stojącego obok niego brata.
Elrohir, z oczami rozszerzonymi pożądaniem i wygłodniałym uśmiechem, śledził każdy jego ruch, każdy gest, każdą pieszczotę... chłonąc je, jakby to jego ciało było dotykane. Widać było, iż rola obserwatora podnieca go niesamowicie, o czym świadczyły chociażby jego zarumienione policzki oraz pobudzony do granic możliwości, sztywny, ocierający się o jego biodra członek.
Widząc w jakim jest stanie i jak usilnie walczy z sobą, by sam siebie nie zacząć dotykać, Elladan z przekornym uśmiechem zrobił to za niego.
Sięgając po niego nieśmiało, wziął go do ręki, pocierając i lekko ściskając.
Gdy z ust brata wydobyło się ciche westchnienie, ni to protestu, ni to ulgi - skierował wzrok z powrotem na ciało Rohańczyka.
Pobudzając Elrohira bardzo powoli, z drażniącą zmysły delikatnością, z nikczemnym uśmiechem na ustach, postanowił pomęczyć Eomera w ten sam sposób. Nie śpiesząc się wogóle, zbliżył twarz do jego jeszcze rozpaczliwiej błagającego o uwagę członka, całując go na całej długości lekko rozchylonymi wargami, ledwo właściwie dotykając.
Następnie, nie mając dla niego żadnej litości, wysunął kusząco język i jego gorącym czubkiem zaczął lizać i ssać wrażliwą skórę, lubując się cichymi jękami rozkoszy, jakie opuszczały usta kochanka.
Eomer, wbijając aż do bólu pięści w koc, całą siłą woli walczył z przemożonym pragnieniem zakończenia tych słodkich męczarni, pochwyceniem włosów elfa i zmuszenia go, by uczynił wreszcie należyty pożytek z tych swoich cudownych, wilgotnych, doprowadzających go do szaleństwa ust...!
Wystarczyłoby tylko kilka szybszych, mocnych pchnięć i...
Jęknął głośno, gdy nie kwapiąc się wogóle ze zmianą tempa, Elladan zaczął 'bawić' się czubkiem jego erekcji, ssąc ją i lekko przygryzając zębami.
Elbereth! Dłużej tego nie wytrzyma...!
Elrohir równie ciężko dysząc, wyczuwając chyba jego desperacką walkę z samym sobą (co jak co - wiedział dokładnie przez co w tej chwili przechodzi...) - zsunął dłoń brata ze swojego rozognionego ciała i stając za nim, objął go w pasie.
- Miej nad nim litość, Lirimaer... - sięgnął powoli po stojącą na parapecie oliwkę - I nie męcz go aż tak bardzo... - uśmiechnął się odkorkowując buteleczkę i rozprowadzając niewielką jej zawartość na swoich długich palcach, rozsunął szerzej nogi Elladana, zmuszając go tym samym do pochylenia się niżej.
Czując jego śliski dotyk między pośladkami - młody Peredhal jęknął cicho i podążając za jego słowami, posłusznie objął ustami nabrzmiałą erekcję Eomera, ssąc ją mocno i to w tak zawrotnym tempie, iż Rohańczyk omal z parapetu nie spadł.
Jego pełen zaskoczenia i wdzięczności okrzyk poniósł się głośnym echem po przesiąkniętej ich zapachami komnacie, podniecając dwójkę ciemnowłosych elfów jeszcze bardziej. Zadowolony z siebie Elladan, zmniejszył nieco tempo, nie chcąc by kochanek za szybko skończył i mając teraz obie dłonie wolne - ułożył je na jego kolanach, rozsuwając jeszcze szerzej.
Powoli dochodzący do siebie - tzn do stanu trudnej do opisania ekstazy - po tym nagłym 'zwrocie akcji' Rohańczyk otworzył powoli ociążałe powieki, starając się usilnie skupić na czymś wzrok.
Gdy jego spojrzenie skrzyżowało się z roześmianymi oczami młodszego z bliźniaków - coś jakby iskra zrozumienia przeskoczyła z jednych rozszerzonych źrenic na drugie.
- Połóż mu dłonie na głowę... - szepnął cicho elf - ... bardzo to lubi.
Idąc za jego 'radą' - kładąc lekko drżace ręce na aksamitnych włosach Elladana i słysząc trochę przytłumiony pomruk zadowolenia z jego ust - Eomer po raz kolejny już doświadczył tego dziwnego uczucia związania z nimi oboma.
Wiedział, iż Elrohir, z całkowitym zaufaniem dzielił się z nim 'wiedzą' o upodobaniach swego brata, chcąc by czerpali z tych przeżyć jak najwięcej. Nie chodziło tu wcale o ukazanie swej nad nim wyższości... i przewagi, wynikającej z tego, iż tak ściśle są ze sobą związani, tak dobrze się znają. Nie... młody Peredhal po prostu pozwolił wkroczyć mu w ten, zamknięty świat ich ciał, ich wrażeń, uczuć i doznań. Dzielił się z nim Elladanem... i Eomer całym sercem zapragnął okazać się tego daru godnym, odwdzięczając tym, co miał.
Nie bardzo wiedząc, jak mógłby to przekazać, jak ubrać w słowa - po prostu uśmiechnął się do niego ciepło i delikatnie gładzac miękkie kosmki, zaspokajającego go kochanka, skinął z wdzięcznością głowa. Elrohir odwzajemnił mu sie tym samym i nie mogąc już dalej być głuchym na rozpaczliwe wołanie swego rozpalonego ciała - całą uwagę skupił na 'trzymanych' w dłoniach naprężonych pośladkach brata.
Eomer z kolei nie chcąc tracić niczego z oferowanej mu przez Elladana w zawrotnym tempie przyjemności - pozwolił sobie zerknąć na niego, kierując wzrok w dół.
To, co zobaczył przyprawiło go prawie o apopleksję.
Czerwone, lekko nabrzmiałe od pocałunków wargi elfa - sunące namiętnie wzdłuż jego ciała i jego wilgotny, przekrwiony członek, pojawiajający sie i znikający w tym cudownym wnętrzu jego ust - przedstawiał sobą widok, który na ładnych parę sekund zatamował mu dech w piersiach.
Dochodząc do wniosku, iż zmysły wzroku i dotyku, wspólnie odbierające wrażenia - to dużo za dużo, jak na jego rozdygotane już teraz nerwy - zacisnął mocno powieki, odchylając głowę do tyłu i wplatając rozpaczliwie palce w rozwichrzoną masę włosów Elladana.
Nie mniej od niego podniecony Elrohir, widząc z jaką łatwością ciało brata ulega jego naoliwionym palcom i jak chętnie pozwala mu na tak głęboką penetrację - wysunął je z niego, sięgając ponownie po oliwkę.
Rozprowadzając ją na swoim drgającym konwulsyjnie członku - pochwycił mocniej biodra Elladana i nie mogąc już dłużej czekać - rozsunął mu łagodnie pośladki - wchodząc w niego jednym, ostrym pchnięciem.
Ciało starszego z bliźniaków, mimo iż zrelaksowane i należycie przygotowane wprawnymi palcami Elrohira i tak zaprotestowało na to nagłe wtargnięcie krzykiem bólu, a on sam, uwięziony z dwóch stron w silnych objęciach ramion - wciągnął jedynie mocno powietrze w płuca, starając się uspokoić bijące w rozszalałym tempie serce.
Eomer, który omal nie doszedł na tę nagła sensację, mocniej zacisnął dłonie na jego włosach, nie pozwalając się odsunąć.
- Proszę... - wychrypiał -... nie przestawaj...
Elladan jęknął tylko, obejmując go ponownie ustami, notując w pamięci, by dokopać bratu za ten niespodziewany 'wyczyn'.
- Przepraszam... - jakby czytając w jego myślach, Elrohir pochylił się do przodu, kładąc dłoń na kolanie Rohańczyka - Powinienem był Cię uprzedzić... - szepnął.
Eomer skinął tylko głową, nie mając siły nawet na niego spojrzeć.
I dobrze. Jeden rzut oka na wykrzywioną w przewrotnym uśmiechu twarz młodszego bliźniaka wystarczyłby by pozbawić go złudzeń, co do prawdziwości jego 'żalu'.
Elladan, znając lepiej jego charakter, westchnął tylko, nie przejmując się niczym innym poza świadomością tego, jak cudownie jest czuć gorące i twarde ciała swoich kochanków, tak namiętnie podporządkowujących sobie jego wolę.
Nie przestając pobudzać członka Eomera i odpowiadając na każdy powolny (oh, jakże powolny!) ruch bioder brata - pozwolił by doznania te pochłonęły go całkowicie. Ani więc on, ani doprowadzony już prawie do krawędzi świadomości Rohańczyk, nie zwrócili uwagi na ciche skrzypnięcie otwieranych drzwi, ani na kolejną postać, przekraczająca niepewnie próg 'ich' komnaty.
Tylko Elrohir, mimo iż zatracony zupełnie na poruszaniu wewnątrz tego ciasnego, gorącego kręgu - wyczuł czyjąś obecność. Nie zaprzestając nieśpiesznego wsuwania i wysuwania swego członka z zaciskającego się wokół niego ciała brata - obrócił nieznacznie głowę, wbijając troszkę już zamglony wzrok w pełne niedowierzania oczy króla Gondoru.
Aragorn - spędziwszy ostatnią godzinę ma bezowocnym szukaniu młodego Peredhala, poddał się w końcu i ze zrezygnowanym wyrazem twarzy skierował swe kroki do pomieszczenia, które - wiedział to - powinien sprawdzić w pierwszej kolejności. Mimo iż uporczywie i wytrwale odsuwał od siebie tę myśl - wiedział, gdzie Elrohir przepadł i tylko głupia, nikła nadzieja kazała mu błąkać się bez sensu po pałacu. Chciał wierzyć, iż ciemnowłosy elf nie pogna zaraz do komnaty nowego kochanka swego brata, ale jak widać - okazał się to od niego silniejsze...
To, co ujrzał jednakże, przekraczając próg królewskich 'apartamentów' przerosło po stokroć jego najśmielsze podejrzenia... Spodziewał się, iż może będzie potrzebny w rozładowaniu napięcia, w przerwaniu niewygodnej rozmowy... ale TO!
'To' go omal z nóg nie powaliło.
Już sam widok rozpalonej twarzy Eomeram który ledwo powstrzymywał się przed głośnym krzykiem i Elladana, z głową pochyloną między jego nogami - mógłby zatamować mu dech w piersiach na najbliższy tydzień, a to nie była nawet połowa... Całości obrazka dopełniał postać 'zguby', którą tak uporczywie próbował znaleźć - jego nowego kochanka.
Elrohir z równie rozognionymi policzkami i pałającymi żądzą oczami, poruszający sie powoli i namiętnie, wchodząc coraz głębiej w wijącego się z rozkoszy Elladana, gładząc jego plecy oraz klatkę piersiowa - wzbudził w nim tak nagłą i silną chęć przyłączenia się do 'zabawy', iż przednia część jego bryczesów zacząła się niepokojąco unosić.
Gdy młody Peredhal obrócił się do niego i uśmiechnął zachęcająco, zupełnie nie speszony czy zawstydzony - Aragorn poczuł, jak uginają się pod nim kolana.
Podchodząc bliżej, na tyle cicho, by pozostała dwójka go nie usłyszała, objął szczupłą talię elfa, zbliżając usta do jego ucha.
- Zostawiłem Cię tylko na godzinę... - szepnął z niedowierzaniem w głosie - kiedyś będziesz musiał mi to wytłumaczyć... - przesunął dłoń wyżej i nie mogąc się oprzeć pokusie, zaczął bawić delikatnie jego naprężonymi brodawkami.
Elrohir jęknął tylko w odpowiedzi, odchylając się do tyłu i opierając głowę na jego ramieniu.
Jego pośladki uderzające przy każdym pchnięciu bioder o jego krocze... jego chrapliwy oddech, ogrzewający skórę jego szyji i dłonie spazmatycznie zaciskające się na talii, poruszającego się przed nim w rytmie ruchu jego ciała brata - byłyby dla Aragorna wystarczającym powodem, by dojść nawet bez dotykania któregokolwiek z nich, gdyby muskularna postać blondwłosego człowieka na parapecie - nie pochłonęła całkowicie jego wyobraźni.
Jego potargane włosy, zroszona potem twarz i klatka piersiowa oraz lekkie drgania napiętych mięśni - emanowały takim seksapilem, iż Aragorn oczu nie mógł od niego oderwać.
Jego głośne, pełne rozkoszy jęki i dłonie, tak rozpaczliwie zaciskające się na głowie, doprowadzającego go do obłędu elfa - sprawiły, iż w pewnej chwili król Gondoru z całego serca pożałował, iż to nie on sam znajduje się na miejscu Elladana...
Chcąc poczuć tę siłe... tę delikatną, choć nie pozostawiającą miejsca na sprzeciw dominację - przesunął dłonie z brzucha Elrohira na plecy jego brata, jego biodra, docierając aż do sztywnego, nabrzmiałego członka i chwytając go mocno, zaczął posuwać dłonią szybkimi i pewnymi ruchami.
Zaskoczony zupełnie młody Peredhal jęknął głośno, wzdychając głeboko i tym razem Eomer nie wytrzymał... krzycząc namiętnie - wytrysnął ciepłym nasieniem wprost w jego usta.
Spijając każdą kroplę jego zaspokojenia, Elladan wysunął go ze swych wilgotnych warg, pozwalając przyciągnąć się bliżej. Dopiero jakby teraz zdając sobie sprawę z tego, co się tak naprawdę dzieje - wcześniej skupiony na zaspokajaniu Rohańczyka - odbierał wszystkie wrażenia z lekkim otumanieniem... - zaczął zmysłowo jęczeć i wzdychać, gdy obie pary rąk tak cudownie doprowadzając go do szleństwa - niemal równocześnie zwiększyły tempo, nie pozostawiając mu prawie czasu na myślenie.
Ledwie świadomy delikatnego dotyku gładzących jego tors i plecy rąk Eomera i jego, wypowiadanych przyciszonym głosem słodkich słów admiracji i... miłości, przytulił policzek do jego barku, oplatając ramionami jego szyję.
- Już dobrze, mój piękny... już dobrze... - wyszeptał Rohańczyk, gdy jego ciemnowłosy kochanek doszedł w końcu drgając spazmatycznie z ciepłym okrzykiem na ustach.
Chwilę czasu zajęło mu uświadomienie sobie faktu, iż to nie imię swego brata Elladan wykrzyknął - ale jego własne... Dysząc ciężko, przytulił jeszcze mocniej, łkającego cicho elfa, muskając jego włosy i plecy, gdy z ostatnim mocnym pchnięciem Elrohir również doszedł, z nietypowym dla siebie jedynie cichym jękiem, zalewając go od wewnątrz gorącą falą swojego orgazmu.
- Szsz... już dobrze... byłeś cudowny... - zapewnił go czule, podnosząc głowę i zsuwając się powoli z parapetu.
Omal z niego nie zleciał z zaskoczenia, gdy wzrok jego padł w końcu na postać, której jak dotąd jakoś nie zdążył zauważyć. Aragorn - którego szerokie ramiona opiekuńczym gestem obejmowały, ledwo trzymającego się na nogach Elrohira, pomagając mu dojść do siebie - nie odrywał od niego wzroku. W jego spojrzeniu było coś... tajemniczego... trudnego do zdefiniowania... coś, co wywołało lekkie drżenia w okolicy jego lędźwi.
Gdy oba elfy uspokoiły się na tyle, by móc normalnie mówić, młodszy bliźniak obrócił brata twarzą do siebie, całując delikatnie w policzek.
- Wszystko w porządku...? - spytał niepewnie, widząc drżeni jego mięśni i czując słony smak łez na jego skórze.
Młody Peredhal kiwnął tylko twierdząco głową, uśmiechając się blado i nie mając już siły stać na własnych nogach, pozwolił Eomerowi wziąśc się na ręce, obejmując go ramionami za szyję.
- Jest tylko trochę zmęczony... - wyjaśnił za niego Rohańczyk
- Myślę, że przyda mu się chwila odpoczynku - odezwał się po raz pierwszy Aragorn - Tobie, Elrohirze również.
- Nic mi nie jest - zapewnił go młodszy elf, kierując się w strone łazienki.
- Będzie Ci, jak się z Tobą policzę... - pogroził mu sennie Elladan, wtulając w ramiona kochanka.
Eomer położył go ostrożnie na łóżko i całując łagodnie w usta przykrył miękkim kocem.
Widząc, iż umyty już Elrohir kładzie się obok niego i obejmuje go uspokajającym gestem, postanowił zostawić ich na jakiś czas samych. Wciągając powoli spodnie, niepewnym trochę krokiem podszedł do okna i stojącego przy nim wciąż Aragorna.
* * *
- Mówiłem Ci już, jak bardzo jesteś stuknięty...? - z ciężkim westchnieniem Elladan przysunął się bliżej brata, kładąc głowę na jego ramieniu.
- Jakieś... tysiąc razy - westchnął ostentacyjnie - Mówiłem Ci już... jak bardzo Cię kocham...? - z niewinnym uśmiechem wycisnął soczystego całusa na jego policzku.
- Nie podlizuj się... - Elladan odsunłą się, udając zagniewanie, w kąciku jego oczu jednakże czaił się uśmiech - ... i tak Ci się za to oberwie...
- Oj, nie mów, że Ci się nie podobało... - pochwycił jeden z kosmków jego włosów i zaczął się nim bawić, łaskocząc go w nos - ... bo i tak Ci nie uwierzę... - dokończył kpiąco.
- Przestań, bo zacznę kichać - starszy elf odsunął jego rękę - I wiesz, że nie o to chodzi...
- A o co, mój piękny...? - Elrohir uniósł niewinnie brwi.
- O to, że wymknęło Ci się to spod kontroli... - klepnął go w ramię - No, ale... powinienem był się już do tego przyzwyczaić... - przewrócił sugestywnie oczami - Twoje pomysły mają taką tendencję...
- Jaką? - młody Peredhal, podpierając głowę na łokciu, spojrzał mu lubieżnie w twarz - Do 'wymykania się spod kontroli'...? - pochylił się nad nim nisko - ... czy też może do sprawiania, że krzyczysz z pożądania...?
Elladan pokręcił głową zdegustowany i czerwieniąc się aż po same czubki uszu, zrzucił go z siebie na bok.
- Ha! Więc jednak Ci się podobało... - Elrohir roześmiał się, wyczutując odpowiedź w jego oczach.
- Oh, daj spokój...
- Ja? - ułożył sie wygodnie na plecach - Ja zdaję sobie sprawę, że 'trochę' mnie poniosło - przyznał rozbawiony - ale, w przeciwieństwie do Ciebie, nie staram się udawać takiej cnotki...
- Cnotki?! - Elladan strzelił go łokciem między żebra - Ty, zdeprawowany...
Głośny śmiech brata przerwał mu w półsłowa.
- Oh, Elladanie... gdybyś tylko mógł siebie wtedy zobaczyć... wyglądałeś tak słodko... tak kusząco... tak seksownie... - wymruczał - nie mogłem się oprzeć... - przytulił się do niego ponownie - ... dziwię się, że Aragorn dał radę...
- Z tego, co pamiętam - nie był wcale taki 'bierny' - rzucił z przekąsem, ciemnowłosy elf, przypominając sobie dotyk jego dłoni na swoim rozpalonym ciele... - Coś mi mówi, że 'ten' widok będzie go prześladował przez lata całe... - roześmiał się cicho.
- Widok, jak widok - Elrohir uśmiechnął się również - Pomyśl sobie, co musiał przeżyć Eomer... będzie dochodził do siebie przez tydzień... - zakpił wesoło.
- Bez obaw... nie dam mu na to, aż tyle czasu... - rzucił lekko Elladan i dopiero nagłe, uważne spojrzenie brata dało mu do zrozumienia, co właśnie powiedział.
Zarumienił się bardziej.
- Bardzo się polubiliście, prawda? - spytał Elrohir, poważniejąc nagle.
- Tak... tak myślę.
- Zakochałeś się w nim? - spytał otwarcie po chwili milczenia, patrząc mu głęboko w oczy.
Nigdy nie mieli przed sobą żadnych tajemnic i wątpliwym byłoby, żeby jedna noc zdołała to zmienić.
- Nie wiem - odpowiedział więc szczerze młody Peredhal - Ale jeśli... jeśli by się tak stało... bardzo byś się gniewał? - spojrzał na niego z obawą.
- Gniewał? - Elrohir pokręcił głową - Elladanie, ja Cię kocham - uśmiechnął się czule - i na niczym nie zależy mi bardziej, niż na tym byś był szczęśliwy - pocałował go w nos - 'my' zawsze będziemy razem... zawsze byliśmy i całą wieczność mamy na to, by się sobą cieszyć... nie łudź się, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz... - puścił do niego oko - Zawsze będę przy Tobie i moje uczucia 'nigdy' się nie zmienią... a jeśli zdarzy się tak, że pokochasz kogoś jeszcze i postanowisz oddać mu cząstkę swego serca... i będzie to ktoś tak dobry i szlachetny, jak np. Eomer - będę mógł tylko cieszyć się Twoim szczęściem - dotknął dłonią jego policzka - wierząc, że i Ty byłbyś w stanie 'podzielić' się mną...
Elladan milczał przez chwilę, czując łzy pod powiekami i nie bardzo ufając swojemu głosowi.
- Nie zasługuję na Ciebie... - odezwał się w końcu, całując go w czoło.
- To prawda... - przyznał Elrohir, unosząc kpiąco brwi i wybuchając śmiechem, gdy starszy brat pokręcił tylko głową, uderzając go w ramię.
- Głupek... - dociął mu, wtulając się jednakże po chwili w jego ramiona - Ktoś powinien nauczyć Cię respektu dla starszych...
- Tak, jak Ty nauczyłeś, tego swojego Rohirrima? - zmrużył kpiaco powieki - Z tego, co widziałem to nie Ty jego przyciskałeś do ściany, lecz wprost przeciwnie... - wymsknęło mu się.
- Słucham? - Elladan spojrzał na niego, marszcząc brwi - Z tego, co... widziałeś?
- E... ja... - młodszy bliźniak uciekł wzrokiem w bok, zdając sobie sprawę z tego, jak głupio się wygadał.
- Elrohirze...
- Ja... tzn... my... - urwał speszony, grając na zwłokę.
- Elrohirze!
- Yy... czy już Ci mówiłem... jak bardzo Cię kocham...?
* * *
- Może chcesz wyjść zapalić? Albo napić się czegoś mocnijeszego? - Aragorn spojrzał na roztrzęsionego wciąż Rohańczyka z szerokim uśmiechem.
- Wyglądam aż tak źle...? - skrzywił się rozbawiony.
- Nie - tym razem to już roześmiał się otwarcie - Ale coś mi mówi, że to by Ci dobrze zrobiło... - puścił mu oko, obrzucając go raz jeszcze taksującym spojrzeniem.
Źle? O, nie - nie wyglądał 'źle'... Wyglądał... pięknie... seksownie... i tak podniecająco, iż wciąż pobudzony Aragorn poczuł ponowne drganie w lędźwiach.
Zaiste, gdyby miał iść teraz za głosem serca... no, może niekoniecznie - serca... popchnąłby go bez chwili wachania na kolana i wziął... ostro i szybko, bez słowa wyjaśnienia. Jako, że taka ewentualność nie wchodziła raczej w rachubę, odwrócił się w kierunku okna, wystawiając na ciepłe pocałunki słońca i tak już rozpaloną kuszącymi myślami twarz.
- Więc, jak...? - spytał, unosząc brwi.
Eomer westchnął, podchodząc do wiszącej na tylnej ścianie komnaty aksamitnej kotary.
- Masz racje... to chyba niegłupi pomysł... - odsuwając na bok gruby materiał, odkluczył ukryte za nimi, dębowe drzwi - Idziesz? - spytał, patrząc na niego wyczekująco.
- A jestem zaproszony? - zrobił komiczną minę.
- Jasne. Chodź.
- Tajne przejście? - Aragorn spojrzał na niego nieodgadnionym wzrokiem - Ukryty pokój schadzek?
- Bardziej prozaicznie - Rohańczyk, mocując się z kotarami, wpuścił go do drugiego pomieszczenia - Zwyczajne połączenie z gabinetem. Bardzo przydatne, gdy chce się popracować w spokoju.
- Twoje biuro? - zdziwił się król Gondoru - Nie wiedziałem o tym przejściu - spojrzał na ukryte ponownie za bliźniaczą zasłona drzwi.
- Tak... mało kto o nim wie - machnął niedbale ręką, podchodząc do stojącego w rogu barku - Napijesz się czegoś? - spytał, kucając obok małych, drewnianych drzwiczek.
- Nie, dziękuję - Aragorn zostawił w końcu w spokoju aksamitne kotary i podszedł do stojącego na środku pokoju biurka, opierając się o nie pośladkami - Mogę zapalić?
- Oczywiście - Rohańczyk nalał sobie pełen puchar mocnego, jasno-bursztynowego likieru i biorąc od razu spory łyk, stanął koło niego.
- Rum? - ciemnowłosy człowiek pociągnął nosem.
- Burbon - odpowiedział, krzywiąc się lekko przy drugim łyku.
- Zapalisz? - spytał, wyciągając z kieszeni długie, misternie zrobione skręty.
Eomer tylko potrząsnął głową i podając mu popielniczkę, otworzył szeroko okno.
- Przepraszam - odezwał się z westchnieniem Aragorn, gdy młodszy mężczyzna stanął ponownie obok niego.
- Za co?
- No... to już drugi raz, kiedy... przeszkadzam Ci w... 'takiej' sytuacji - zaciągnął się mocno - Naprawdę strasznie mi głupio.
- W porządku... - Eomer pociągnął kolejny łyk alkoholu, starając się ukryć nagły rumieniec zażenowania - Wiem, jak to musiało wyglądać, ale... - zaczął się tłumaczyć.
- O, nie! - przerwał mu ze śmiechem - Wierz mi, nie masz pojęcia 'jak' to wyglądało - samo wspomnienie rozpalonej twarzy i pełnych rozkoszy westchnień, siedzącego teraz tuż obok niego mężczyzny sprawiło, iż zrobiło mu się gorąco.
Jego silne ramiona i twarde mięśnie, które obecnie miał bliżej niż na wyciągnięcie ręki... wciąż lekko zroszone potem... jego długie nogi i płaski brzuch... Aragorn odwrócił wzrok.
- Próbowałem znaleźć Elrohira... - wyznał - ... i jak już nic innego mi nie pozostało, poza Twoją komnatą... - uśmiechnął się, zagryzając dolną wargę - Elbereth! ... sam sobie się dziwię, że zawału nie dostałem, widząc was przy tym oknie... a myślałem dotad, że nic nie jest mnie już w stanie zaskoczyć...
Eomer roześmiał się, odstawiając pusty już puchar na blat biurka.
- To teraz sobie wyobraź, co 'ja' czułem, będąc z drugiej strony!
- Domyślam się - Aragorn obrócił głowę i spojrzał mu nagle w oczy - choć sądzę, że to 'ja' miałem lepszy widok... mogłem widzieć... Ciebie - nie spuszczając z niego wzroku, zaciągnął się po raz ostatni i zgasił niedopałek.
- Mnie? - Rohańczyk speszył się, spuszczając wzrok w dół.
Jeszcze w jego sypialni, prowadząc Aragorna w stronę ukrytych drzwi zdążył zauważyć, iż ciemnowłosy mężczyzna nadal jest pobudzony, a jego naprężone ciało aż prosi się o zaspokojenie. Ponieważ jednak on sam zdawał się tego nie zauważać - nie pozostało mu nic innego, jak zwyczajnie fakt ten ignorować.
Co innego miał wszakże niby zrobić?
Teraz jednak, widząc iż wypukłość między jego nogami zaczyna się z każdą chwilą powiększać, poczuł dziwną falę gorąca zalewającą jego własne, dopiero przecież co zaspokojone ciało. Nie bardzo wiedząc, jak na to zareagować - speszył się jeszcze bardziej, wbijając wzrok w podłogę.
- Tak Ciebie... - ciągnął Aragorn zupełnie nie świadomy wrażenia, jakie wywiera na blondwłosym Rohańczyku - Gdybyś mógł siebie widzieć... taki piękny... taki seksowny... - uśmiechnął się, potrząsając głowa - w pewnej chwili poczułem, iż dałbym wszystko, żeby tylko znaleźć się na miejscu Elladana... - wyznał, odwracając nagle wzrok i wzdychając cicho.
Eomer z kolei, niczym podcięty biczem, rozwarł szeroko powieki i głowa, jak na sprężynie podskoczyła mu do góry.
Hmm... nie tylko głowa... jak sobie zdał po chwili sprawę.
Z głupawo rozdziawionymi ustami zagapił się na stojącego obok niego mężczyznę, nie mogąc wprost uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszał z jego ust.
Aragorn pożądał... jego?
Nie, to niemożliwe... Ale... nie mówiłby tego przecież, gdyby tak nie myślał...? Tylko, że...
Zrobiło mu się słabo z wrażenia.
On sam nigdy w życiu nie ośmieliłby się wyznać czegoś takiego... powiedzieć, ot tak, że... że... Podziw, jaki poczuł w tej chwili do tego osławionego w boju, otaczanego czcią i szacunkiem, wielbionego mężczyzny - był niczym w porównaniu z nagłym, niewyobrażalnie silnym pragnieniem, by dać mu to, czego chciał... zaspokoić go... dotknąć... pozwolić mu by...
Fala pożądania, ogromnego, czysto-cielesnego pożądania załała jego serce, pozbawiając wszelkich obaw i zachamowań. Chciał go... chciał go teraz... tak samo, jak on chciał go wtedy... tak samo, jak - wiedział to - zechce go za chwilę.
Wyciągając do niego dłoń, powoli ale niezachwianie, dotknął jego biodra i bez dalszych ceregieli przesunął ją na jego krocze, pocierając przez cienki materiał spodni jego pobudzonego członka.
Aragorn drgnął zaskoczony, kierując z powrotem na niego wzrok.
Rohańczyk mimo, iż jeszcze trochę onieśmielony - nie odwrócił tym razem oczu, odwzajemniając mu się równie intensywnym spojrzeniem.
- Ale ja... nie mówiłem tego, żeby... - zaczął.
- Wiem.
- Nie chcę... żebyś robił to, bo... bo myślisz, że...
- Robię to, bo tego pragnę... - przerwał mu, a jego dłoń powędrowała w górę, do zapięcia jego spodni, wsuwając się do środka - Dosyć już się chyba napatrzyłeś, prawda? - uniósł wysoko brwi, sam zaskoczony własną brawurą.
Aragorn jęknął jedynie w odpowiedzi, gdy jego palce objęły go i zacząły mocno i szybko pobudzać. Rozchylił nogi bardziej, dając mu większe 'pole manewru' i przymykając powieki, odchylił głowę do tyłu. Eomer, ośmielony wyrazem rozkoszy na jego twarzy - już po chwili doszedł do wniosku, iż sam dotyk mu nie wystarczy - że chce również poznać jego zapach i smak. Bez chwili wachania, nie myśląc wogóle, co robi, czując jedynie, że tego właśnie pragnie - uklęknął przed nim, ściągając mu spodnie w dół, aż zrolowane spoczęły w okolicy kostek. Z przesłoniętymi mgiełką pożądania źrenicami i pałającymi ogniem policzkami - zbliżył usta do jego bioder, chłonąc intensywny zapach jego pobudzonego ciała i dotykając go z drapieżną zachłannością.
Gdy ułożył mu obie dłonie na pośladkach i przyciągając do siebie - objął całkowicie wargami - Aragorn omal nie przewrócił się z wrażenia.
Krzyknął głośno, zupełnie zaskoczony oszałamiającym doznaniem i wplatając palce w jego blond włosy - nie mógł powstrzymać konwulsyjnych pchnięć, wypełniając całkowicie gorące wnętrze jego ust. Eomer jęknął z zadowoleniem, pozwalając mu przejąć kontrolę i poprowadzić się tak, by dawać mu jak najwięcej przyjemności. Poczuł, jak jego własny członek na nowo zaczyna się pobudzać, boleśnie wręcz sztywniejąc - ocierając niecierpliwie o więżący go materiał spodni.
Chcąc sobie choć trochę ulżyć, przełożył jedną ze spoczywających na biodrach Aragorna dłoni na własne podbrzusze. Ssąc go mocno i owijając język wokół jego wilgotnej, gorącej kolumny, zaczął w tym samym czasie sam siebie dotykać, ograniczajac całą swoją świadomość do tych tylko dwóch czynności.
Był tak pochłonięty dawanymi i odbieranymi doznaniami, iż prawie nie zauważył, iż Aragorn nagle wyplątał palce z jego włosów i odsuwając go od siebie, próbuje wyartykuować jakieś słowa.
- Chcę... chcę Ciebie... - wychrypiał, a ogień w jego oczach omal nie pozbawił Eomera tchu - Chcę być w Tobie... - podciągnął go za ramiona w górę - ... chcę, byś krzyczał moje imię... - objął go mocno - ... gdy Cię... będę ujeżdżał... - wciągnął głęboko powietrze na samą myśl, patrząc mu wygłodniale w oczy i czekając na przyzwolenie.
Zupełnie otumaniony jego prośbą Rohańczyk zachwiał się, czujac jak dreszcz podniecenia przebiega jego ciało.
'Że co?!' - krzyknąła w jego głowie resztka przytomności, ale było już za późno na odwrót. Nie do końca zdając sobie zprawę z tego, co robi - skinął głową, mocno zagryzając wargi.
Zupełnie zatracony we własnej fantazji Aragorn - jęknął głośno... z dziką radością... w odpowiedzi na jego niemą zgodę. Całując go szybko w usta, odwrócił do siebie tyłem, zmuszając do lekkiego pochylenia nad biurkiem.
Rozsuwając mu kolanem nogi, pociągnął jego spodnie w dół, śliniąc w tym samym czasie dwa środkowe palce. Eomer jęknął chrapliwie, czujac jego nacisk między pośladkami. Nie robił tego wystarczająco długo, by zapomnieć czym może brak przygotowania grozić.
Aragorn jęknął również. Mimi iż ciało Rohirrima zrelaksowane po niedawno przeżytym orgaźmie chętne było do współpracy, stawiając tylko nikły opór - zdał sobie sprawę, iż w ten sposób zrobić tego nie mogli.
Domyślił się, iż Eomer rzadko kiedy pozwala na takie 'odwrócenie ról' i choćby i jego palce wchodziły w niego bez większego problemu - biorąc go tak po prostu, bez śladu choćby oliwki - sprawi mu ból.
A tego nie chciał.
Starając się pohamować własne pożądanie - pochylił się nad nim nisko.
- Zaraz wrócę - szepnął i klepiąc go otwartą dłonią w pośladek skierował się szybko w stronę drzwi.
Wciągnięcie z powrotem spodni, szamotanie się z kotarami i znalezienie olejku zajęło mu kilka minut. Będąc w sypialni - rzucił okiem na leżące w łóżku elf, które na szcząście zbytbyły zajęte rozmową, by zwrócić na niego uwagę.
Oddychając z ulgą - wrócił do gabinetu króla Marchii.
Eomer nie zmienił pozycji, stojąc wciąż z rękoma opartymi na biurku, podciągając jedynie w górę spodnie. Twarz go paliła, oczy błyszczały, a w głowie szumiało. Nie wiedział czy to ze strachu, zażenowania, czy po prostu niewyobrżalnie silnego pożądania...
Chciał... chciał po prostu... żeby...
Głuchy odgłos zamykanych drzwi przerwał jego rozważania, a gdy Aragorn z powrotem stanął za jego plecami, wszystkie inne myśli odpłynęły w nicość.
- Już jestem - odezwał się cicho i rozprowadzając oliwkę na własnym członku, bez chwili zwłoki zsunął mu z powrotem spodnie, odsłaniając jedynie pośladki, nawet nie kwapiąc się, by zdjąć je całkowicie.
Nie starczyło mu na to cierpliwości.
Na dalszą 'grę wstępną' również...
Nie dając Rohańczykowi czasu na jakiekolwiek wątpliwości - jedną dłoń ułożył na jego ustach, by w razie czego zagłuszyć jego krzyk, drugą na jego lewym biodrze i pozwalając swemu pobudzonemu, sztywnemu ciału wsunąć się między jego pośladki - wszedł w niego mocno i pewnie.
'Tłumik' nie okazał się potrzebny. Eomer zupełnie nieświadomie zacisnął usta tak mocno, iż nawet 'przypadkowo' żaden dźwięk nie mógłby się z nich wydobyć.
Czujac jednakże członka kochanka tak nagle i szybko wsuwającego się w jego ciało - szarpnął się mimowolnie do przodu, próbując uciec, nie tyle przed bólem, ale przed tym dziwnym, trochę już zapomnianym uczuciem wypełnienia.
Aragorn nie zamierzał mu na to pozwolić. Przeniósł więc szybko drugą dłoń z zaciśniętych ust na jego biodro i chwytając mocno, przyciągnął do siebie, wchodząc w niego do końca.
- Już dobrze... - wyszeptał, ciężko łapiąc oddech i pochylając lekko do przodu, przycisnął swoją klatkę piersiowa do jego błyszczących od potu pleców - Już dobrze... - pocałował go soczyście w szyję - Nawet nie wiesz, jak długo marzyłem, by móc... posiąść Cię w ten sposób... - liznął powoli linię jego żuchwy, dając mu czas na uspokojenie - ... by 'ujarzmić' tę Twoją ognistą naturę... - poruszył lekko biodrami, wysuwając się z niego nieznacznie - ... by sprawić, byś krzyczał z rozkoszy... - pchnął delikatnie z powrotem, kołysząc nim delikatnie - ... byś błagał o więcej... - szepnął, uśmiechając się, gdy Rohańczyk jęknął głośno, ochryple i ze zniecierpliwieniem - ... właśnie tak.
Przeniósł dłonie z jego bioder na zaciskające się spazmatycznie na krawędzi biurka ręce i splatając swoje palce z jego - zaczął poruszać się w nim, powoli i namiętnie, lubując każdym jego westchnieniem, każdym mimowolnym pomrukiem zadowolenia, każdym cichym jękiem...
Eomer, przystosowawszy się w końcu do zaistniałej 'sytuacji' rozluźnił się trochę i zasłuchany w jego ciche słowa i gorący, przyśpieszony oddech na swojej szyji - zaczął powli odpowiadać na każde pchnięcie jego bioder, wyginając plecy i napierając na niego jędrnymi pośladkami.
'Co jak co - myślał - seks jest bardzo podobny do jazdy konnej - pewnych rzeczy się po prostu nie zapomina... bez względu na to, po której stronie się znajduje... Zwłaszcza jeśli...'
Potok tych pogmatwanych myśli został nagle przerwany jego własnym krzykiem - gdy Aragorn zmienił lekko kąt, uderzając tym razem dużo mocniej w ten jakże wrażliwy punkt wewnątrz jego, sprawiając iż całe jego ciało zapłonęło z pożądania.
- Tak... - ledwo mógł złapać oddech - ... właśnie tak... - rozsunął szerzej nogi, chcąc poczuć go w sobie jeszcze głebiej - Weź mnie... ostro - pchnął biodra mocno do tyłu, nie zdając sobie nawet sprawy z tego co, ani jakim głosem mówi - Proszę... jeszcze...
Aragorn, równie rozpalony jak i on, dając się ponieść fali pożądania, zacisnął mocno zęby, starając się choć po części nad sobą zapanować. Słowa, krzyczącego prawie Rohirrima paliły jego zmysły żywym ogniem i bał się, iż skończy prędzej niż by chciał.
Wyprostował się więc szybko i przenosząc dłonie z jego rąk na napięte, zroszone potem barki, zaczął posuwać się w nim tak szybko i z takim zapamiętaniem, jak nigdy dotąd nie zdażyło mu się to z jakimkolwiek innym kochankiem. Wchodząc w niego mocno i pulsując w nim przy każdym ostrym pchnięciu bioder, wprowadził ich w rytm tak spójny i szaleńczy, iż obaj zacząli głośno krzyczeć... nie mogąc... nie chcąc nigdy przestać...
Eomer doszedł pierwszy, nie zdając sobie nawet z tego sprawy, gdyż fala orgazmu pochłonęła go tak całkowicie, iż wszystko inne przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
Gdy krzyk szczytującego również, zaraz po nim Aragorna dotarł w końcu do jego świadomości, obaj leżeli już bez sił na podłodze, nie mając pojęcia, jak i kiedy ich nogi odmówiły posłuszeństwa.
* * *
- 'Może chcesz wyjść zapalić? Albo napić się czegoś mocniejszego...?' - przedrzeźniał go ze śmiechem Eomer - Cholera, myślałem że chcesz pomóc mi dojść do siebie po 'tamtym', a nie pozbawić całkowicie zmysłów...
Aragorn roześmiał się również.
- Wybacz... - westchnął - Jeśli chcesz, mogę obiecać, że więcej tego nie zrobię, ale... nie wiem, czy byłaby to szczera obietnica...
- Więc lepiej tego 'nie' obiecuj... - spojrzeli na siebie z ogniem w oczach, wymieniając porozumiewawcze uśmiechy.
Siedzieli na ziemii, przy biurku, każdy oparty o jedną jego rzeźbioną nogę, paląc i powoli się uspakajając.
- Wiesz... wydaje mi się, iż gdyby polityka naszych państw zawsze opierała się na tak... pozytywnych stosunkach - roześmiał się - to nie mielibyśmy żadnych problemów z porozumieniem się.
- Też tak myśle - zgodził się król Rohanu, próbując znaleźć jak najdogodniejszą pozycję - Trzeba to jakoś uprawomocnić... zrobić tradycją narodową, czy co... - zaciągnął się mocno dymem - żadnych konfliktów...
- ... czysta przyjemność - dokończył za niego Aragorn, śmiejąc się na głos.
- Postawiliby nam za to pomniki... - kpił dalej Eomer.
- Taa... ciekawe w jakiej pozycji? - prychnął dwuznacznie król Gondoru, wywołując w nich kolejny napad wesołości.
Przez chwilę palili w milczeniu, zagłębiając się każdy w swoje własne myśli i rozważania.
- Chyba powinniśmy wrócić do sypialni - wescthnął Aragorn - Choć nie wiem, czy zdołam się tam dowlec...
- Dowlec?! Ty mnie jeszcze zaniesiesz! - roześmiał się - Nie zapominaj, jak intensywne przeżycia mam za sobą...
- Otóż to! Wyczerpałeś limit przyjemności na ten dzień...
- A kto mówi, że bycie niesionym na Twoich plecach to przyjemność? - dociął mu ze śmiechem.
- Masz rację - zgodził się przewrotnie - Bardziej Ci się spodoba, jak zaciągnę Cię tam za nogi...
Blondwłosy Rohirrim ryknął śmiechem.
- Elladan spytał mnie dzisiaj rano, czy wszyscy ludzie są tacy złośliwi, jak ja - przypomniał sobie z czułym uśmiechem - Teraz już wiem, że może nie wszyscy... ale jeszcze jeden z nich na pewno... - puścił mu oko.
Samo wspomnienie ciemnowłosego elfa sprawiło, iż fala ciepła zalała jego serce. To, co tutaj... zdarzyło się między nim i Aragornem, było tylko i wyłącznie cielesne; żadnych - poza przyjacielskimi - uczuć w to nie mieszał. Czysty seks. Czysta przyjemnośc - jak sam to określił. To, co zaczynał czuć do Elladana było inne. Głąbsze. Silniejsze. Pełne piękna.
- Wiesz... - odezwał się nagle czując, iż musi to komuś powiedzieć - Chyba zaczynam się w nim zakochiwać... - wyznał, sam siebie zaskakując.
- Tak, wiem - Aragorn spojrzał na niego z uśmiechem.
- Wiesz? - zdziwił się, marszcząc czoło.
- To widać - wyjaśnił - ... sposób, w jaki na siebie patrzycie... jak się dotykacie... uśmiechacie, mówiąc jeden o drugim...
- Więc... więc myślisz, że i on...? - zerknął na niego z nadzieją w głosie.
- Tak. Tak właśnie myślę - poklepał go po ramieniu - I cieszę się z tego. Naprawdę. Oboje zasługujecie na wszystko, co najlepsze...
- Dobry z Ciebie przyjaciel - głos Eomera załamał się lekko, więc starajac się ukryć zmieszanie - podniósł się ciężko, wyciągając do niego rękę - Chodź... stęskniłem się już za swoim łóżkiem.
* * *
Gdy ubrani już, z przygładzonymi włosami i uspkojonymi oddechami - wrócili do sypialni - dwójka roześmianych, leżących wciąż pod kocem elfów - spojrzała na nich ciekawie.
Podchodząc do łóżka, każdy z przeciwnej jego strony, z tak samo niewinnymi uśmiechami - wyglądali niczym para urwisów, nieudolnie starająca się ukryć fakt, iż coś przeskrobała.
- Jak się czujesz? - spytał cicho Eomer i siadając na miękkim materacu, pochylił się nad leżącym Elladanem.
- Teraz... - młody Peredhal uniósł się trochę, podpierając na zgiętych łokciach - ... teraz już... doskonale... - szepnął, całując go słodko w usta.
Rohańczyk uśmiechnął się i opierając ręce nad jego głowa, złączył ich ciała, oddając mu łagodnie pocałunek. Tak jak i wcześniej - szybko przerodził się on w bardziej namiętną 'wymianę czułości', gdy ciemnowłosy elf opadając z powrotem płasko na pościel, zarzucił mu ramiona na szyję, smakując stęsknionym językiem jego równie stęsknione usta.
Podczas, gdy oni całowali się po jednej stronie łóżka - Aragorn, stojąc w przeciwległym jego końcu rozebrał się nieśpiesznie i wślizgnął pod koc, tuż obok drugiego z bliźniaków.
- Gdzie byliście? - spytał z uśmiechem Elrohir, całując go na przywitanie i opierając głowę na jego wyciągniętym ramieniu.
- Na... papierosie - wyjaśnił, zagryzajac mocno zęby, by się nie roześmiać.
- A-ha... - elf spojrzał na niego kpiąco - Ale... następnym razem pozwolicie nam popatrzeć, prawda? - uniósł prowokująco brwi, lubieżnym gestem dotykając wewnętrznej strony jego uda.
Aragorn spojrzał na niego zaskoczony, czując jak zdradzieckie ciepło zalewa mu policzki. Jednak gdy ich oczy spotkały się - jakakolwiek chęć zaprzeczenia szybko ulotniła się z jego myśli.
Młody Peredhal nie tylko kpił sobie z niego w żywe oczy, ale... oprócz przewrotnego uśmiechu zobaczył także w jego ciemnobrązowych źrenicach - ogromne... nieprzysłonięte rozbawieniem, dzikie pożądanie. Prowokujące wręcz do... do... - ale na to nie miał już w tej chwili siły.
Westchnął komicznie, zaglądając mu ciekawie w twarz.
- Podglądanie innych kręci Cię, prawda? - spytał, przyciskając go mocniej i nakrywając własnym ciałem.
- Mhm... - wymruczał nie speszony elf - Tak, jak i Ciebie... - liznął lubieżnie czubek jego nosa - Więc, jak...? - uniósł pytająco brwi.
Aragorn roześmiał się, kładąc z powrotem na plecach i obejmując go ramieniem.
- Jak sobie zasłużycie... - odpowiedział 'łaskawym' tonem, zagryzając kpiąco dolną wargę - To może wtedy... ewentualnie...
Elrohir prychnął rozbawiony.
- 'Zasłużycie'...? Ha! jeszcze zobaczymy... - wtulił się w niego mocniej - Ekhm... Elladanie...? - zwrócił się do leżącego na drugim brzegu łóżka brata - Elladanie... - powtórzył na brak jakiejkolwiek reakcji ze strony starszego elfa.
- Słucham? - odezwał się w końcu, ciężko łapiac oddech i z czułością spoglądając na Eomera - Coś się stało?
- Nie - roześmiał się - Ale stanie się... jeśli zaraz nie przestaniecie - spojrzał wymownie na ich ocierające się o siebie wciąż wygłodniale ciała - Niektórzy tu... chcieliby w końcu odpocząć...
- Ależ... nie przeszkadzajcie sobie... - rzucił bratu szybkie, lekko kpiące spojrzenie - Niektórzy tu... wolą się całować... - przeniósł wzrok z powrotem na pochylającego się nad nim Rohańczyka - Na czym to skończyliśmy...? - spytał, zbliżając wargi do jego kusząco rozchylonych ust.
Eomer roześmiał się cicho, wpatrując w niego maślanym wzrokiem.
- Elrohir ma rację... powinieneś odpocząć... - podniósł się, zdejmując powoli spodnie.
- Hm... - młodszy bliźniak posłał mu niedwuznaczne spojrzenie - Właściwie to... mówiłem o Tobie... - uśmiechnął się przewrotnie - Z tego, co... słyszałem - 'palenie papierosów'... zwłaszcza z Aragornem... bywa czasem bardzo... wyczerpujące.
Blondwłosy Rohirrim zamarł na chwilę ze ściągniętymi do połowy spodniami i zaczerwienił się rozkosznie.
- Oh, Ty złośliwy małpiszonie...! - roześmiał się ciemnowłosy człowiek, szczypiąc go lekko w pośladek - Przestań go peszyć...
- Właśnie! Pomyślałby kto, że jesteś zazdrosny... - dociął mu Elladan z zapierającym dech w piersiach błyskiem w oku.
- Zazdrosny? Hm... oczywiście, że jestem zazdrosny - przyznał niezrażony, patrząc po kolei na każdego z nich - Tylko... jeszcze nie wiem, o kogo...
Wymienili gorące spojrzenia, rozumiejąc się nagle bez słów. Eomer, wyswobodziwszy się w końcu z resztek ubrania, wśliznął pod koc i przytulając do pleców kochanka, położył jedną dłoń na jego klatce piersiowej.
- Wiedziałeś? - spytał szeptem, muskając językiem czubek jego ucha.
Elladan skinął tylko głową, zaciskając palce na jego dłoni.
- I... i nie masz nic przeciwko...? - spytał z wachaniem.
- Nie - uśmiechnął się czule, całując jego nagie ramię - Nic a nic... Tylko... bądź przy mnie, dobrze...? - wtulił się w niego, wzdychając z zadowoleniem.
- Będę - zapewnił go, przymykając powoli ciążące mu powieki - Śpij... - wymruczał sennie - Meleth-nîn...
Elladan uśmiechnął się wzruszony, z sercem tak przepełnionym szczęściem, iż zaczął się obawiać, iż nigdy nie uda mu się zasnąć... Gdy jednak Rohańczyk, wtulając twarz w jego miękkie włosy odpłynął już po chwili w tę cudowną krainę snu i leżacy niedaleko niego Elrohir wyciągnął dłoń, splatając ich palce ze sobą - poczuł, jak powieki same mu się zamykają, a myśli odpływają daleko, daleko stąd...
Połączeni - tym delikatnym dotykiem rąk i uczuciami, które już na zawsze miały pozostać niezmienione - zasnęli w końcu, niemal równocześnie, wtulając się z radością w bezpieczne ramiona snu.
* * *
* a'mael - mój ukochany
* bain-nîn - mój piękny
* Im mela lle - Kocham Cię
* lirimaer - mój cudowny
* lle maba, si - weź mnie, teraz!
* meleth-nîn - kochany mój
* saes - proszę!
KONIEC