Z Bożą pomocą
Na przyjazd Dziadka Tadeusza Janielscy przygotowywali się kilka dni. Mieszkanie było wysprzątane, ciasta upieczone, a nauczyciele i uczniowie w szkole przygotowani. To miało być wydarzenie! Aż tu z samego rana w niedzielę telefon. Dziadek nie przyjedzie, bo złamał nogę. Będzie musiał przez kilka tygodni leżeć w szpitalu. Dobrze, że w swoim mieście, a nie gdzieś na Madagaskarze, skąd właśnie niedawno przyjechał.
- To jest po prostu tragedia - rozpłakała się Magda - a ja już wszystkim w klasie tyle o dziadku naopowiadałam! Wszyscy czekają…
- No wiesz! - oburzył się Kuba. - To dziadek tam cierpi a ty rozpaczasz, bo nie będziesz mogła się dziadkiem popisać.
- Rzeczywiście, szkoda, że dziadek nie będzie mógł opowiedzieć wam o Madagaskarze, o budowie szkoły i szpitala dla głodujących dzieci - powiedziała Mama - ale teraz musimy go odwiedzić i jakoś pocieszyć. Dziadek przecież nie umie żyć bez pracy i pomagania innym.
- To prawda- przytaknął Tata - dziadek pewnie liczył na jakąś składkę od waszych kolegów i koleżanek, albo choć na waszą modlitwę a tu ten nieszczęśliwy wypadek. Musimy jak najszybciej go odwiedzić.
- Ale chyba nie dziś? - wykrzywiła się Magda.
- Myślę, że jednak dziś. W niedziele mamy więcej czasu. Oczywiście na razie bez Mamy, Dominika i Bliźniaków - postanowił Tata.
Kuba sprawdził rozkład jazdy w Internecie. Pociąg mieli już za godzinę. Musieli się pośpieszyć. W ostatniej chwili wsiedli do wagonu, Podczas podróży Magda prawie się nie odzywała, bo Tata z Kubą całą drogę rozmawiali o Madagaskarze, jego mieszkańcach i przyrodzie, ale i o dziadku
Idąc przez szpitalny korytarz trochę się obawiali, że dziadek przywita ich z cierpiącą i smutną miną. Ale nie! Dziadek uśmiechał się i wyciągnął do nich ręce, by mocno ich uściskać.
- Z nieba mi Magda i Kuba spadliście! - prawie wykrzyknął. -A już się martwiłem, kto to spotkanie u was w szkole poprowadzi!
- Jak kto? Przecież ty dziadku nie możesz! - zdziwiła się Magda.
- No właśnie! Ja nie mogę, ale wy możecie! Czyż to nie jest dobry pomysł? Dam wam swoje filmiki, które tam nagrałem, zdjęcia, o wszystkim opowiem. Możecie mnie nagrać.
- Ale my Dziadku nie umiemy, nie potrafimy! - Magda zrobiła okrągłe oczy.
- Dacie radę. To naprawdę nic strasznego! - Dziadek uśmiechnął się filuternie - a ja tu przez te kilka tygodni zamiast się nudzić napiszę książkę o dzieciach z Madagaskaru i wtedy obiecuję, że osobiście ją na spotkaniu w waszej szkole zaprezentuję.
- A Mama mówiła, że trzeba cię pocieszyć, a ty Dziadku masz takie wielkie plany - zdumiała się Magda.
- A po co biadolić, gdy można tak wiele zrobić, nawet leżąc w łóżku. Ja już rano przyjąłem do serca Pana Jezusa, a później poprosiłem księdza, by przywiózł te małe madagaskarskie maskotki. Mój Tata mówił „Jeśli czegoś sam nie możesz, poproś o pomoc innych”. Kuba, proszę cię, podaj to pudełko i je otwórz. Tam są właśnie te maskotki.
- Lemurki? Jakie mięciutkie i śliczne ! - zachwyciła się Magda biorąc jedną maskotkę i przytulając ją do policzka.
-Zrobiły je samodzielnie nasze chore dzieci. W ten sposób chcą pomóc w zdobywaniu pieniędzy na leki i jedzenie. Mam nadzieję, że i wy mi w tym sprzedawaniu pomożecie! Na tym spotkaniu w szkole, które poprowadzicie…
- Nie damy rady ! - znów przestraszyła się Magda. Dziadek za dużo od nich wymagał.
- Jak to nie damy! - obruszył się Kuba. - Skoro dziadek tak wiele tam zrobił, to my tak niewiele nie możemy?
- Zuch chłopak! - ucieszył się Dziadek. - Z Bożą pomocą wszystko się udaje, trzeba tylko w to wierzyć. Nie bój się Magdusiu, już ja będę się za was i za to spotkanie w szkole modlić. I jestem pewien, że twoi rodzice i Anioł Stróż też!
Magda skinęła niepewnie głową. Nie była całkiem przekonana, że się jej uda pokonać strach przed wystąpieniem przed całą szkołą. Pomyślała jednak o tamtych potrzebujących dzieciach i ich maskotkach. No i skoro Pan Bóg, rodzice i Anioł się w to włączą to może się jednak udać, nieprawdaż?