ŚLUB KOŚCIELNY- MIŁOŚĆ POWIERZONA BOGU.
Napisał Z o. Kazimierzem Lubowickim OMI rozmowy o małżeństwie
- Ojcze, wiele razy, zwłaszcza przy okazji zawierania sakramentu małżeństwa, małżonkowie mogą usłyszeć jak Kościół mówi o głębszym rozumieniu jedności i nierozerwalności małżeństwa. Co to znaczy?
- Głębsze rozumienie... To stwierdzenie uświadamia nam, że można żyć jednością i nierozerwalnością małżeństwa w sposób dość powierzchowny. Tymczasem chrześcijanin jest powołany, by głębiej rozumieć i przeżywać jedność i nierozerwalność małżeństwa. Jedność sprawia, że jedno z małżonków podejmuje za drugie odpowiedzialność, a równocześnie, że jedno z małżonków nie tylko pozwala, ale szczerze i głęboko pragnie, aby drugie wzięło odpowiedzialność za jego duszę i aby tę odpowiedzialność realizowało w codziennym życiu. Pragnąć zaś, aby współmałżonek czuł się odpowiedzialny (a raczej razem ze mną współodpowiedzialny) nie tylko za moje ciało, ale i za moją duszę, to dać mu prawo (a zarazem obarczyć obowiązkiem), by przymuszał mnie do pewnych rzeczy. To prawo jest jedną z praktycznych konsekwencji miłości. Jeśli miłość zakłada odpowiedzialność, to wobec tego daje też prawo do tej odpowiedzialności, a wręcz nakłada na nas obowiązek odpowiedzialności za kochaną osobę. Tak oto powracamy do tego podstawowego pytania, na które odpowiedź wpisuje się do protokołu przedślubnego: Czy jesteś świadomy, że twoja żona będzie odpowiadała nie tylko za swoje, ale również za twoje zbawienie? Czy jesteś świadoma, że twój mąż będzie odpowiadał nie tylko za swoje, ale również za twoje zbawienie? Wydaje się, że w naszych małżeństwach to pytanie dotyczy nie tylko życia wewnętrznego. Czasami chcielibyśmy żyć niby razem i razem mieszkać, ale obrażamy się, słysząc: „Nie zakładaj tego krawatu”, czy „Nie ubieraj tamtej spódnicy”… Jak byśmy nie znali tej radości, że ktoś o nas się troszczy, że komuś zależy na tym, abyśmy dobrze wyglądali i zachowywali się odpowiednio.
- Ale małżonkowie tak często mówią o wolności, samodzielności, czasem nawet o niezależności od swego współmałżonka...
- Jest w tym coś ogromnie dziwnego: chcielibyśmy żyć razem, ale właśnie samodzielni, niezależni. Trzeba by powrócić do słów Karola Wojtyły: miłość jest wyzwoleniem z wolności. Bo jeżeli kochasz, to już nie możesz chcieć nie licząc się z tym, kogo kochasz. Jedną z najgłębszych potrzeb Miłości jest złożyć kochanej osobie swą wolność w darze. Oddać całego siebie, znaczy między innymi oddać swoją wolność. Na tym polega jedność woli i pragnień. Oczywiście, nie chodzi o to, aby jedno z małżonków podporządkowało swą wolę i pragnienie drugiemu, lecz aby wspólnie realizowali to, czego Bóg od nich pragnie i co dla nich wymarzył. To przecież Bóg postawił nas jedno drugiemu na drodze i wyznaczył nam konkretne powołanie. My zaś wspólnie musimy to powołanie w naszym małżeństwie nieustannie rozeznawać, gdyż jest to droga naszego życia. Musimy nieustannie rozeznawać, jak żyć konkretnie ogólnymi prawdami o miłości, jedności i wzajemnym oddaniu. Wszystko, co mówi się ogólnie o wielkości małżeństwa czy o powołaniu każdego człowieka do zjednoczenia z Bogiem, małżonkowie muszą przekładać na język swego małżeństwa, swoich wymagań, swojej sytuacji życiowej, możliwości i niemożliwości. Droga do Boga w małżeństwie zaczyna się od uznania Boga Bogiem. Uznania, że ma On całkowite prawo do naszego życia. Zawierając związek małżeński w Kościele, dajemy wyraz naszemu pragnieniu, aby nasze życie małżeńskie uczynić sakramentem. Przez sam fakt ślubu kościelnego, powiedzieliśmy Bogu: „Powierzamy tobie naszą miłość, nasze ciała i nasze dusze, wszystko czym jesteśmy i co posiadamy. Ty realizuj w nas, w naszej miłości, w naszym codziennym życiu Twój plan. Chcemy z naszego małżeństwa uczynić czytelny obraz Twojej miłości”.
- Czy ślub kościelny zawiera się właśnie po to, aby ten obraz budować?
- W uproszczeniu można tak powiedzieć. W każdym razie ślub kościelny bierzemy nie dlatego, że mamy jakieś plany wobec siebie i chcemy, żeby Bóg pomógł nam je zrealizować. To nie Bóg ma realizować nasze plany, ale my plany Boga! Gdy decydujemy się wziąć ślub kościelny, postanawiamy nasze życie małżeńskie uczynić sakramentem, mówimy niejako Bogu: „Spotkaliśmy się, zakochaliśmy się, czujemy, że życie chcemy przeżyć razem, jedno drugie wspomagając. Jednak i ja i on, i ja i ona wiemy, że Ty jesteś Panem naszego życia i masz do niego prawo. Dlatego chcemy nasze małżeństwo uczynić ecclesiola - Kościołem w miniaturze, domowym Kościołem, który będzie chodził Twoimi drogami, żył ku Twojej chwale i który pośród codzienności będzie jak ołtarz, na którym będziemy składali nasze życie, pracę i miłość, wszystko, czym jesteśmy i co posiadamy”. Oto religijny sens zawierania sakramentu małżeństwa. Nie jest to tylko przyjście do kościoła po błogosławieństwo na nasze plany i na nasze drogi, ale podarowanie Bogu swojego ciała, swojej miłości i swojego życia. Na wyłączność.
Rozmawiała Agnieszka Bugała
Niedziela na Dolnym Śląsku, nr 45 z 2005 roku