Teksty źródłowe do nauki historji* w szkole średniej
* - oznacza zachowanie pisowni i słownictwa oryginału (-) skryba.. 33.
Zeszyt nr 40.
Kraków 1924 rok.
Nakładem Krakowskiej Spółki Wydawniczej
Druk W. Ł. Anczyca i Spółki w Krakowie.
Polska w okresie wojen tureckich
w świetle źródeł przedstawił
Władysław Konopczyński
profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego
Spis treści:
I. Triumf gminowładztwa.
1. Elekcja Michała Korybuta.
(Pasek. „Pamiętniki”, wydanie 1898r. str. 315 - 321)
Wyszły od arcybiskupa(Prażmowskiego)innotoksencje1) do województw, i zagrzewając ordines Reipublice (stany Rzplitej) do elekcji prędkiej i życząc żeby się ten akt per deputatom (przez deputatów) mógł odprawić. Aleć województwa słowa na to nie dały rzec, ale żeby wszystkim wsiadać na koń tak jako na wojnę; wiedzieli co za ducha ma w sobie arcybiskup; wiedzieli, że on do śmierci praktyki francuskiej nie odstąpi, wiedzieli też i to, ze do tej, że wiele nowych dla tej oblubienice gotuje się konkurentów, jako to: książę Longueville, książę Najburskie, książę Lotaryńskie. Gromadzą się tedy województwa dobrym porządkiem każde u siebie w domu, a potem ruszyły się ku Warszawie. Ja żem się w Krakowskiem ożenił, jużem też tam, z nimi był pod chorągwią krakowskiego powiatu. Poszliśmy tedy pod Wyśmierzyce i tam staliśmy więcej niżeli tydzień, potem pod Warszawa primus diebus iulii (w pier- wszych dniach lipca) stanęliśmy, potem jako z rękawa wysypały się wojewódz-twa, wojska wielkie, poczty pańskie, piechoty, zgoła ludzi bardzo pięknych i wiele. Sam Radziwiłł Bogusław miał z sobą ludzi z ośm* tysięcy, bardzo pięknych. Wtenczas najpierwszy raz w Polsce muzyka, którą zowią pruską, słyszana była.
Opuścił tedy uszy arcybiskup, powątpiewając w swojej intencji, ale po staremu nie ustaje w dopinaniu i ma nadzieję. Aleć jak się kołowanie zaczęło, różnie, różni sądzą: ten będzie królem, ten będzie, a o tym nikt nie wspomnie*, którego sam Bóg przejrzał. Ci, co posłali po swoich posłów, starają się o to, mając nadzieję, że się według ich stanie intencyj*, a ten nie spodziewa się niczego, wiedząc, że do tego żadnego nie było i niemasz* podobieństwa. Francuskie subjekta* jako zhukane laborant (pracują) skrycie, ale najburskie* i lotaryńskie jawnie. O polskim zaś konkurencie i wzmianki żadnej mniemasz. Tam dają, darują, sypią, leją, częstują, obiecują; ten nikomu nic nie daje, ani obiecuje, ani o to prosi, a przecie odnosi.
Kiedy już po kilku sesjach i po odebranej od posłów cudzoziemskich legacji i po deklarowanej każdego posła za swego pana dla Rzplitej uczynności najbardziej nam przypadł do serca Lotaryńczyk ex ratione (dlatego), że to pan wojenny i młody, a jego też poseł w swojej powiedział perorze na końcu te słowa: „Quotquot sunt inimici vestri, cum omnibus in hac arena certabit” (ilu tylko macie nieprzyjaciół, ze wszystkimi na tej arenie walczyć będzie), soluta session ad cras (posiedzenie zawieszono do jutra). Nazajutrz pozjeżdżali się do szopy; okryły wojska pole; dopiero różni różne dawają* sentencje, ten tego, ten zaś innego chwaląc… Ozwie się jeden szlachcic z województwa łęczyckiego, którzy zaraz nad kołem stali na koniach: „Nie odzywajcie się Kondeuszowie2), bo tu będą kule koło łba latały”. Senator jeden mu odpowiedział coś crude (szorstko). Kiedy to poczną ognia dawać, senatorowie z miejsc w nogi, między karety, to pod krzesła: rozruch, tumult. Zaraz insze chorągwie skoczyły w drugą stronę piechotę potrącać, deptać; piechota w rozsypkę. Obstąpiono circumcirca (zewsząd) koło, kiedy to zaczęto egzorty prawić: „Zdrajcy, wytniemy was, nie wypuścimy was stąd; darmo mieszacie Rzplitą; inszych senatorów constituemus (ustanowimy); ex gremio (z naszego grona) sobie króla obierzemy, jakiego nam Pan Bóg poda do serca”; takci* skończyła się owa sesja tragicznym widowiskiem. Starszyzna przecie powyjmowali każdy swoich, obróciły się chorągwie w pole, a ponowie biskupowie*, senatorowie powyłazili z pod krzeseł, z pod karet, wpół ledwie żywi i pojechali do gospód, drudzy też, co w polu stali, do namiotów. Nazajutrz sesja nie była, bo się panowie po utrząśnieniu* smarowali i olejki, hiacynty pili po przestrachu. Województwa też w pole nie wychodziły, ale stały w obozie. Posyłają województwa 19 iunii (czerwca) do arcybiskupa, żeby wyjechał na sesją i zagaił według prawa continuationem operis (dalszy ciąg działań). Odpowiedział, że: „Nie wyjadę, bonie jestem securus (pewny) zdrowia, i insi panowie senatorowie nie wyjadą”. Posłano znowu, że już wojska pomykają się ku szopie: „Kto cnotliwy i senator i kto chce, nich z nami wyjedzie; obierzemy sobie pana. Kto nie wyjedzie będziemy go mieli za zdrajcę ojczyzny, jaka stąd będzie konsekwencja, niech się domyśli!”. Stanęły tedy województwa jak o pół ćwierci mile od szopy. Już tedy senatorowie nie do szopy zjeżdżali się, ale do nas. Nasz kasztelan krakowski, Warszycki, i insi senatorowie przyjechali do nas. Dopieroż o radę de praeteritis (o przeszłości), co się komu ten podoba postępek. Pan krakowski rzecze: „Imię Jego święte, (bo to jego przysłowie), chwalę ja ten postępek; w tem* ma się pokazać Polska generositas (szlachetność),że to króla powinna obierać wszystka nobilitas, non certus numerus personarum (szlachta, nie zaś nieliczna schadzka osób); nie mam ja o to urazy, lubo mi kule świstały nad głową, bo wiem, że to u każdego szlachcica haeret In pectore (tkwi w sercu) ta malevolentia (zła wola) ludzi, która się już wszystkiemu światu ogłosiła, i owszem, jeżeli pożyję, na tem* będę stał, aby sejmy odprawowały się na koniach, bo inaczej nie upilnują nam posłowie tych naszych wolności, których antecessorowie* nasi krwawo nabyli”. Dawał przykłady dawne, że póki Polscy tak czynili, póty floruit (kwitła) tez złota wolność, i teraz trzeba się nam koniecznie ze snu porwać, odstąpiwszy też pro tempore (dla czasowej potrzeby) wczasów domowych. Przysyłają wtem do nas Wielkopolacy: „Cóż z tym mamy czynić, ponieważ o nas nie dbają panowie senatorowie?”. Odpowiedzieliśmy i zaraz swoich posłaliśmy posłów: że „my mamy swoich senatorów, ruszamy się do szopy i będziemy osobie radzić”. Ad locum electionis (na miejsce obioru) ruszyły się i stanęły. O! Kiedy się to z Warszawy karety wysypią, jedni ryścią*, drudzy na cwał, do koła co żywo (bo się spodziewali, że ich województwa prosić będą i nic bez nich nie zaczną), a potem arcybiskup przyjechał, obaczywszy, że się nie kłaniają i przepraszać nie myślą za onegdajsze napsztykanie*. Zasiedli tedy ale już non tam numeroso (nie tak licznie), jako przedtem, bo kto bardzo tchórz, to ten uczynił się chorym, obawiając się takiego drugiego, albo gorszego huczku, w drudzy też prawdziwie w chorobę powpadali z przelęknienia albo i też brzuch tłusty utrząsnął się. O jednym powiedali*, że padł przez dyszel uciekając, ledwie szyję nie złamał i jego właśni hajducy ledwie go z ziemie podnieśli i na nogach postawili. Zasiadłszy w kole siedzą, jakoby z choroby powstali, nic nie mówiąc żaden do żadnego. Ozwie się ktoś tam z kupy: „Mości panowie nie na próżnowanieśmy* tu przyjechali, milcząc a patrząc na siebie, nic tu nie sprawimy. Ponieważ ksiądz Jmość* z Prażmowa funkcji urzędowi swemu należnej nie czyni dosyć, więc prosimy JMści* pana kasztelana krakowskiego, jako pierwszego in regno (w królestwie) senatora, aby nam był dyrektorem; wszak to nie papieża obierają, możemy obejść się bez księdza”. Dopiero się arcybiskup porwie: „A, moi mści panowie, pókom* ja żyw, w tych wszystkich okazjach, quae sunt mei muneris (co należą do mego urzędu), ojczyźnie i każdemu z wmm* panów specialiter (w szczególności) służyć non desinam (nie ustanę). I teraz zaczynajmy szczęśliwie, aże* Bóg pobłogosławi, o co dnia dzisiejszego cum toto clero (z całym klerem) Jego świętego prosiłem majestatu, ażeby łaską Ducha św. raczył nakłonić serce nas wszystkich, coby* mogło być z jego świętą chwałą, a z dobrem ojczyzny naszej, et similia (i tym podobnie). Wm*. panowie mianujcie, który z tak wielu zacnych podoba konkurentów, a ja starszy brat i sługa wm. panów do gotowego”. Brali inni głosy pro et contra (za i przeciw), my tez już zacinamy się rationibus (argumentami): „Ja tego”. - „Ja też tego życzę”. - „Mnie się podoba ten”. -„Mnie też ten”. Racja tego taka, tu też taka. To się agituje, a Wielkopolacy już krzyczą: „Vivat rex!” - Skoczy od nas kilku, na kogo wołają: przynieśli nowinę, że na Lotaryńczyka. W łęczyckim województwie i brzeskokujawskim* intulerunt (wnieśli) to, że „nam nie trzeba bogatego pana, bo on będzie bogatym, zostawszy królem polskim. Nie trzeba nam i inszymi kolligowanego* monarchami, bo to jest periculum libertatis (niebezpieczne dla wolności), ale nam trzeba virum fortem, virum bellicosum (męża walecznego, wojowniczego). Gdybyśmy mieli byli Czarnieckiego, pewnieby* był usiadł na tronie; że go nam Pan Bóg wziął, obierzemy jego ucznia, obierzemy Polanowskiego”. To się agituje, ja per curiositatem (przez ciekawość) skoczyłem do Sandomierzanów*, którzy najbliżej nas stali, aż tam trafiłem na tę materją*, że życzą sobie de sanquine gentis (ze krwi rodzinnej) i mówią: „Niewieleby* nam trzeba szukać króla, mamy go między sobą. Wspomniawszy na cnotę i poczciwość, przeciwko ojczyźnie wielkie merita (zasługi) księcia ś. p. Jeremiego Wiśniowieckiego, słuszna rzecz zawdzięczyć to jego posteritati (potomstwu). Owo jest książę jegomość Michał, czemuż go nie mamy mianować, alboż nie z dawnej wielkich książąt familii, alboż niegodzien korony?”. A on siedzi między szlachtą pokorniusieńki, skurczył się, nic nie mówi. Skoczę ja znowu do swoich i powiedam*: „Mści panowie, już w kilku województwach zanosi się na Piasta”. Spyta mię pan krakowski: „A na któregoż*?”. Powiedam*, że tu na Polanowskiego, a tu na Wiśniowieckiego”. A tymczasem hukną w sandomierskiem*: „Vivat Piast!”. Dębicki podkomorzy ciska czapkę do góry, wrzeszczy na wszystek głos: „Vivat Piast, vivat rex Michael!”. A tu tuż nasi krakowianie: „Vivat Piast!”. Rozbieżny się nas kilka miedzy województwa inne z munsztulukiem3) wołając: „Vivat Piast!”. Łęczycanie i Kujawianie, że na ich Polanowskiego, poczęli zaraz też wołać; insze województwa też. Wrócę się nazad do swoich, a tu już go biorą pod ręce i biorą go do koła. Starszyzna nasza krakowska negat, contradicit (przeczy, oponuje), (bo od inszych pieniędzy dużo nabrali i obietnice mieli wielkie), osobliwie Pisarski i Lipski, mówiąc: „Dla Boga! Co czynimy? Czy nas szaleństwo ogarnęło? Stójmy! Tak nie może to być”. Pan krakowski już od nas odstąpił, bo to jego był krewny, tam jest przy nominacji. Inszych senatorów idzie obviam (naprzeciw) wiele; jedni powtarzają, drudzy też milczą. Rzecze do mnie Pisarski (bo też on mię przecie miał w powadze): „Mości panie bracie, co o tym terminie rozumiesz?”. Odpowiem: „To rozumiem, co mi Bóg do serca podał: Vivat rex Michael!”. Potem zaraz wyjadę z szeregu, skocze za Sandomierzanami: co żywo, za mną, że i chorążowie z chorągwiami musieli, a Pisarski, czapką tylko o łeb uderzywszy, pojechał na stronę. Wprowadziliśmy go tedy do koła szczęśliwie.. Tam dopiero gratulationes, tam dopiero pociecha dobrych, a smutek złych. Czynił-ci arcybiskup tę ceremonję*, co do jego urzędu należały… ale z jakiem sercem, z jaka ochotą! Właśnie kiedy owo wilka zaprzęgną do pługa i każą mu gwałtem oprać.
1) ogłoszenia.
2) poplecznicy księcia Condé, głównie wśród senatu
3) dobrą nowiną
2. Konfederacja Gołąbska.
(Kochowski - „Dzieje Polski za króla Michała” str. 248)
Zjazd zaś gałąbski przypadał już na koniec lata; jesień się zbliżała, a szlachta, prawie zapomniawszy o nieprzyjacielu, zabierającym Kamieniec, w obozie pod Gołębiem nie radziła o wojnie, lecz sejmikować poczęła. Zrazu wysłano kilka podjazdów na wywiady; skoro zaś gruchnęła wieść, że nieprzyjaciel zamyśla o pokoju i odwrocie; tedy i oni pomyślna porę do bicia strawili na zwadach i rozprawach. Zanosiło się na konfederację generalną za króla i pokój, czyli domowe sprzysiężenie, do którego się wszyscy nie tylko przysięgą, ale i własnoręcznym podpisem zobowiązywali. Zebrało się… przeszło 80 000 zbrojnej szlachty; ustawicznie zwiększała się ta liczba, a i Litwa obiecała przybyć lada dzień. Obrali sobie prezesem obrad, czyli marszałkiem
Stefana Czarnieckiego, pisarza polnego, owego walecznego wojaka wojewody ruskiego Stefana Czarnieckiego synowca, rozsądnego obywatela, a który gminowi szlacheckiemu niczem* się nie narażał. Gromadnie słuchali dowódców, których albo prawo nad powszechna wyprawą przełożyło, albo sami sobie na wyjezdnem* jednomyślnem* głosem wybrali. Aby zaś powaga była przy prawach, ustanowili sąd wojskowy, w którym wszystkie zajścia miał rozstrzygać sędzia wojskowy… Od niego mogła iść apelacja do dowódców wojewódzkich, a od tych na ostatek do samego króla. Skrępowawszy się tedy wespół z królem okropnej przysięgi węzłem, godzili się na Turków, przeciwko którym byli wezwani, ale na malkontentów, jakby ci byli właściwą przyczyną wojny tureckiej.
Przebaczano wprawdzie imieniu malkontentów, bo stronnictwo ogołocone
było ze znamienitszych głów, ale na całą rodzinę Prażmowskich burza ta wybuchła.
To, co się stało, wymawiał ktoś tam ze szlachty, prawiąc*: że to on i robili na wzór owego Floriana, wysławionego w dziejach, ten ci bowiem Florian Szary trema włóczniami przebity, aż wnętrzności mu wychodziły, rzekł: że bardziej go boli zły sąsiad niż te rany od nieprzyjaciela mu zadane. Wielkie stąd szemranie, szlachta wrzeszczy, że bardziej oburzona na prymasa, niż na Turczyna: bo ten, jak się należało wypowiedziawszy wojnę, otwarcie zbrojna ręką najechał Polskę; tamten z niewstrzymana zawziętością pod osłoną świętego stanu, ojczyźnie dokucza zgubnymi zamysłami. Oleju dolewał w ogień czytany w kole rycerskim list (jakoby przeciw Rzeczypospolitej pisany): że wyprawienie do ościennych,monarchów dawaj bracia prymasa; jednej z nich Samuel wojewoda płocki, udał się do Francji, aby na tron Polesi powołać księcia Longueville, hrabiego de Saint-Paul; drugi, sekretarz, posłany do Wiednia, aby myśli dworu austrjackiego* wybadał czyliby* się też nakłonił do rozwodu królowej Eleonory, a przecież prawa państwa wyraźnie wzbraniają senatorowi wydalać się za granicę bez pozwolenia Rzeczypospolitej. Zarzucono prymasowi, iż całe życie wichrzył, różne stronnictwa zawiązywał, że on podniecasz wojny domowej, że wolnego wyboru przeszkodziciel*, zgoła przyczyna wszystkich nieszczęść i zamieszek krajowych. Nadto przedłożono list Panajottego, urzędnika dworu tureckiego, do podkanclerzego koronnego pisany, w którym donosił, że Franciszek Wysocki, prywatne narzędzie prymasa, zesłany z tytułem internuncjusza do Porty otomańskiej, je starał się o uśmierzenie, lecz wzniecenie wojny. Do nich przyłączyli Kazimierza Grudzińskiego, wojewodę rawskiego, wielkiego gorączkę i głowę niespokojną, że ten tylko dlatego przeniósł się na Podole, aby powtórnie po nieprzyjacielsku wpadłszy do Wołoch, nastręczył powód do wojny tureckiej. Jego też po zerwaniu sejmu warszawskiego uprzejmie przyjmował prymas. Niektóre zarzutu pomijam (bo wstyd wymieniać je), które szlachta wielkopolska, najwięcej na niego zawzięta, publicznie mu czyniła, a każdy chciał żeby były czytane. Ani czwarty brat, Wojciech, starosta łomżyński, uszedł obwinień, bo on, przeczuwając burzę, zawczasu wymknął się do wojska koronnego i był chorążym nadwornym; więc wyrzucali mu na oczy, że on wcale nie stanął przy boku królewskim, w zamiarze niesienie orła koronnego. Omijam insze rzeczy, nie chcąc zbyt nieumiarkowanych zarzutów przez tę konferencję poczynionych rozgłaszać, boć sama wrodzona wstydliwość wzdraga się odsłaniać nagość ojczyzny, i sejm po onej* wyprawie gołąbskiej złożony nakazał uchwałą osobną takowe przedmioty wiecznym okryć milczeniem. W trybunale świeckim a nieważnym, nie wyznaczywszy mu dnia do stawienia się, sadzono prymasa i głowę Kościoła narodu, obwinionego nawet, skazali na karę zaboru dóbr kościelnych. Król się w to zamieszał, nie mogąc jednak powściągnąć zapędliwości konfederatów i gorliwości ich niesfornej, mądrem* pobłażaniem dał im czas do namysłu i niezbędnego rozważenia sprawy.
Ale też zdrowie króla było nadwątlone, nie mógł więc często bywać na publicznych posiedzeniach; a że choroba wcale nie była zmyślona, owszem widocznie wzmagała się, widać to było po zmieni e twarzy jego: oczy świeciły się, ciężki oddech i wiele innych oznak wyraźnie okazywały, że suchoty dobijają zdrowie jego. Trapiły go także te nieustanne niepowodzenia, nękało go, że rzeczy nie idą wedle życzenia; i stroskanym sercem patrzył na ojczyznę rozszarpaną przez wroga; ubolewał nad zawarciem haniebnego pokoju z warunkiem płacenia haraczu; utyskiwał na to, że miasta okupem zniszczone, pole ogołocone z uprawiaczy w niewolę uwiezionych, że cały kraj we wszystkie strony żelazem i ogniem spustoszony; nadto, na domiar nieszczęść przyszła tu szlachta, którą wezwał na wojnę, a ona, zaniechawszy nieprzyjaciela, w to godzi, izby jego samego na ostatku na mięsne wydać jatki, a nadużywając obecności majestatu, wydaje uchwały i wyroki, obalające sprawiedliwość i cały porządek Rzeczypospolitej. Temi* dniami zdarzył się tam smutny przypadek: Jan Broniowski, szlachcic z Rusi, w kole rycerskim gadał wiele nie do rzeczy, a gdy mu przerywano, zbyt ostro odpowiadał na zapytania - stąd krzyki, potem niezmierny hałas, nareszcie hurmem rzuciwszy się na niego, zabili go, a nie tłumiąc w sobie uczucia pogardy, ciało rozsiekanego, rzygające krwią i winem (tak się był upił), w środek koła wciągnęli, by wyrok sądu ludzkiego skarcił tego, który już stanął przed trybunałem Boskim. Prócz tego, wielu innych poginęło w swarach, kłótniach i pojedynkach; pijaństwo dnie przemieniało w noce, ciemności nocne, sprzyjające rozbojom, niejednego przyprawiły o śmierć, tak dalece, że Wisła, blisko obozu płynąca, więcej była napełniona trupami wrzuconymi w rzekę, niż statkami zapasy przekupniów przywożącymi.. W znaki także dała się drożyzna, gdy tyle ludu na jednym miejscu skupiło się, stąd coraz okrutniej doskwierał im głód, powstawały choroby, szczególniej jakaś okropna panowała zaraza, na ostatek chorym dokuczało nielitościwie zimno. Już sami twórcy konfederacji wstydzili się haniebnego obrotu, który wzięły rzeczy. Wezwani do boju, nie widzieli nieprzyjaciela; obóz, owo pole marsowe, przeinaczyło się we jakiś trybunał swarliwy, a co całkiem było poza obrębem powinności wyprawy rycerskiej, to to, że oni, nie dbając o czas do działania sposobny, bawili się tylko rozprawami, z niezmiernym teraz uszczerbkiem ojczyzny a nie mniejszym zgorszenie potomnych wieków. Zatem różnemi* podnietami spowodowani, prosili króla o odprawę. Zwinąwszy tedy chorągwie, odchodzą, każdy w swoją stronę; przekleństwy* okolicznych ludzi ścigani, bo domki ich rozbierali na opał, a ludzi wyganiając z własnych chat, okolicę obracali w pustynię; czegoby* się ledwo można obawiać od wroga.
II. Jan Sobieski: jego młodość i idea przewodnia.
3. Instrukcja Jakóba Sobieskiego do Orchowskiego
wychowawcy jego synów (1640).
(Kulczycki - „Pisma do wiekuj i spraw Jana Sobieskiego”. I, str. 11-29)
Punkt drugi: Zdrowie.
I - o To conservatur victus ranione (utrzymuje się przez odżywianie się); lub ja nie chciałbym, aby mnie papinkowato* i pieszczenie wychowywali, i owszem życzę, aby zawczasu żołądek ich przywykł grubszym potrawom, których się im da Bóg na wojnach zażywać przyda; i mnie to samemu zepsowało* żołądek, że mnie z młodu nazbyt, jako to jedynaka, bo się synowie ojcu memu nie chowali, pieszczenie zawsze chowali…
3 - o Ad conservandam valetudimen (dla zachowanie zdrowia) są exercita corporis (ćwiczenia dla ciała) bardzo potrzebne, których tak zażywać mają: lecie hora rectreationis (w godzinie wypoczynku) i zimie, niech sobie piły (tj. piłkami) grają, albo niech jaka grę wymyślą, co by choć po sieni motum corporis (ruch cielesny) mieli. W święta zaś i w niedzielę nich na rekreację chodzą za miasto i tam niech się zabawiają piłą, bieganiem, z łuków strzelaniem, które się im przysposobią na to; w zimie zaś niech sub tecto (pod dachem) odprawiają exercitum (ćwiczenia), niech się do dalszych kościołów, lubo to rano, lub POM obiedzie przechodzą.
Punkt trzeci: Obyczaje
2 - o Dawno powiedziano nie tylko o naukach, ale i o obyczajach: disce domi, dualis debeas essa foris (ucz się w kraju, jakim masz być zagranicą); doma tedy trzeba przestrzegać, żeby się nie murzali* (?), aby się pięknie kłaniali, żeby się u stołu nie zamyślali; skoro się to postrzeże zaraz napomnieć i strofować, i żadnej okazjej* do tego nie opuścić. A jeżeliby częstego napomnienia i strofowania nie słuchali, czego o nich nie rozumiem, niech mi da znać pan Orchowski, a ja będę wiedział, co o tym rzec; jest pręt od tego, pod którym młodzi rosną…
4 - o. Gdy ich na bankiet jaki prosić będą, albo na posiedzenie, kędy białogłowy będą, na miejsce poczciwe, i owszem, niech idą, niech zdrowi tańcują, castis omnia casta (dla czystych ludzi wszystko jest czyste). Nie chcę ja, żeby po łacinie tylko byli mądrymi, ale żeby i po polsku byli grzecznymi, wszak się nie do kaplicy tylko i do sutanny ćwiczyć będą; a jęliby też i do tego stanu którego z nich Pan Bóg powołał, to im wokacjej* Boskiej non impediet (nie przeszkodzi).
Jako ich wszelakimi* sposobami od pychy odwodzić trzeba, bo mniemasz* przed Panem Bogiem brzydszego nad to grzechu i u nas w Polszczże* brzydzą się takimi* ludźmi i miasto poszanowania w przysłowiu i w pośmiewisku u drugich bywają; tak zaś z drugiej strony życzę, aby przy ludzkości i przy układności przeciwko każdemu animusz swój szlachecki mieli według urodzenia i fortuny swojej, trzeba, aby stanu, w jakiem ich pan Bóg chciał mieć, dignitatem (dostojeństwa) przestrzegali, mianowicie kiedy ze swemi* kondyscypułami*, drugiemi* panięty* lub w kościele, lub w inszem* miejscu gdzie będą, żeby miejsce swe wiedzieli i posiadać się nie dawali nigdzie i prawej ręki sobie brać, jedno wyższym wojewodzicom niż oni. Teraz niemasz* tam w akademjej* wyższego wojewodzina i senatorskiego syna nad nie, jeno pan wojewodzic sieradzki; to go przed się puszczać mają. A że z domem ichmć* panów Sieniawskich taka jest moja miłość ścisła, niech więc kiedy z panem Sieniawskim będą, lubo* nie jest wojewodzic, tylko syn chorążego, niech mu Jaś przed sobą rękę i miejsce zawsze prawe puszcza wszędzie, ale Maraś nie, niech go więc biorą między siebie wpośródek*.
W gospodzie zaś swojej niech każdemu panięciu* i szlachcicowi, który ich nawiedzać będzie, prawą ręka i pierwsze miejsce dadzą, przeciwko każdemu aż do drzwi niechaj wychodzą, kiedy ich panięta* nawiedzać będą i każdego więc aż do drzwi niech wyprowadzą. W szkołach zaś, tam niemasz* primos accubitus (pierwszych siedzeń) według urodzenia i tytułów, ale według nauk; jak ich tam posadzą tak niech siedzą.
Punkt siódmy: Nauka.
On tej potrzeba wiele pisać, bo tam po to samo jadą, aby się uczyli, a głupimi szlachcie starożytnej, w jakiejkolwiek u ojczyzny swojej ekspektacjej1), szpetnie zgoła być. Nauka wszędzie człowieka zdobi: i na wojnie i u dworu i doma* i w Rzplitej widzimy to, że ludzie więcej sobie ważą chudego pachołka uczonego, aniżeli pana wielkiego a błazna, co go sobie wiec palcem ukazują.
A to też summum et praecipuum (główna i najważniejsza) i to ma być jako cynosura (konstelacja) zabaw ich i nauk: politior (wytworna) literatura, to jest stilus (styl) codzienny, oratiorius (krasomówczy), historici (pisarze historyczni), moralis philosophia (filozofia moralna); dialektyki życzę aby tylko tak słuchali, żeby im do retoryki pomocna była; także potym* i fizykę… W logiki, metafizyki, aby się nie wdawali, omnino (wogóle*) nie chcę; bo te nauki są nominum otiosorum (dla próżniaków), albo dla tych, co się do teologji* biorą, a ich trzeba ad capessendam Reipublicam (do zajmowania się sprawą publiczną) ćwiczyć. Potrzebna im potym* będzie i jurysprudencja, potrzebna i mathesis (matematyka), ale o tym się szersza instrukcja da, za ich laty i za ich progresem tegorocznym w naukach. Teraz ten rok niech mere in classibus (tylko w klasach szkolnych) strawią i tego się tylko niech uczą, co uczyć się będą in istis classibus (w tych klasach), w których będą.
1) powadze.
4. Instrukcja synom moim do Paryża.
(Tamże, I, 29 - 37)
… O konwersację z Francuzami przestrzegam jako ociec i proszę per omnia sacra (na wszystkie świętości), aby w niej sobie, jako z ogniem, jak ono mówią, postępowaliście, boć to naród letki, niestateczny, plerumque (przeważnie) nieuważny, w konwersacji gadatliwy nazbyt, na ofertach nie schodzi, kiedyby* w rzeczy samej; do tego nietrudno u nich w jednej minucie godziny i o laskę i o gniew; najmniejszą rzeczą urażą się, co za szeląg nie stoi, lada fraszkę maja sobie za dyshonor i zaraz o to umierać chcą i pojedynkować. A co większa, ze starzy i młodzi jednakichże* humorów.. Na pojedynek się mu nie stawić sromota kawalerowi, co szpadę u boku ma; stawić się zaś naprzód gardłem grać, bo tam srodze o to karzą, grac sumieniem, bo matka nasza Kościół święty takich pro excommunicatis (za wyklętych) ma; zabić w pojedynku to katowskich rąk nie ujść, albo w świat precz uciekać, strzeż Boże zaś nieszczęścia, cóż za sława taka śmierć, która nec supulturam (ani nawet na pogrzeb) według Kościoła Bożego meretur (nie zasługuje) we Francjej*?...
A najbardziej tych rzeczy dwóch z nimi wystrzegać trzeba: grać w karty i szermować. Dla tegoż to exercitium corporis (ćwiczenia cielesne), szermowanie, radzę do Włoch odłożyć, ale i tam we Włoszech i wszędzie strzec się z niemi zbytecznej konwersacjej*…
Peregrynacji inter alios fructos (obok innych skutków) ten jest primarius (pierwszorzędny): uczenie się języków cudzoziemskich. To ozdoba każdego szlachcica polskiego i pochwała między przedniemi* ozdobami i pochwałami: umieć języki. A nie tylo* każdego szlachcica polskiego, ale kożdego* hominis politici (polityka); przyda się i na dworze pańskim, przyda et in Republica (i w Rzeczypospolitej) na różne legacje, na różne pańskie i Rzplitej usługi, a choćby nie było nic więcej nad to: między cudzoziemcami, których pełna Polska, siedzieć i nie być niemym, nie trącać drugiego, pytając się ustawicznie: Mci panie, co to ten człowiek mówi? Umieć zaś różne cudzoziemskie języki, a każdego dobrze nie umieć, lepiej żadnego się nie uczyć. A iż do Francji teraz jedziecie, wiedzcie o tym, ze jako arma gallica In Christianitate (oręż francuski w chrześcijaństwie) teraz praecedunt, et fortuna Gallorum (przoduje wraz ze szczęściem Francuzów), tak też gallica lingua (język francuski); we wszystkich wojskach cudzoziemskich i w obozach pełno tego języka; Niderland wszystek i hiszpański i holenderski mówi tymże językiem, dwory i brukselski i w Hadze tymże językiem mówią. Nawet w Rzeszy niemieckiej, u elektorów, u książąt niemieckich i civitatibus Anseaticis (w miastach hanzeatyckich) jest tak powszechny, że się go uczą w Niemczech tak co żywo, jako tu u nas w Polszcze* po łacinie, i rzadki szlachcic tam, coby* po francusku nie mówił. Nawet i swój język popsowali* już, farncuziznę* mieszając weń. Aleć za tą panią naszą przyszłą (Ludwika Marja*) i nasz dwór polski będzie wpół francuski.
O konwersacją nie trudno tam, a mianowicie w Paryżu, gdzie w jednym domu tak wiele dusz mieszka, jedno uczynić sobie necessitatem (konieczność) mówienia; milcząc się pewnie nie nauczycie żadnego języka. W Paryżu pospolicie w domu jednym siła ludzi mieszkowa, różnych nacje, jako to Niemców, Angielczyków*, Szkotów, Irlandczyków, Nederlandczyków*, z temi* nie mówić ani po łacinie, ani po niemiecku, jeno po francusku. Także z gospodarzem, obrawszy sobie człowieka poczciwego, konwersować, z gospodynią i poczciwemi* córkami jego, et cum familia eius (i z jego rodziną). To tak konwersując, ani się obaczycie, choć to język francuski zda się tak trudny zrazu, że go sobie łacno posmakujecie.
Wola moje i ta jest, abyście privatam lectionem (lektury prywatnej) nie omieszkiwali* i w niej się zakochali tota vita vestra (na całe wasze życie). Wspomnicie na mię swego czasu, żem wam, jako ojciec miłujący, po ojcowsku radził. Ta privata lectio Jana Zamoyskiego uczyniła wielkim i pradziada waszego Żółkiewskiego, i ja tego nie żałuję, jako jeno mam czas wolny, księgi z ręki nie wypuszczę. Abo* teraz naszych czasów patrzaliście*, jako dziad wasz, to jest wuj matki waszej, assiduus (pilny, wytrwały) był in lectione (w czytaniu), jako i wuj wasz, pan wojewodzic ruski; lecz ci obydwa, gdyby byli dłużej pożyli, wielkieby* byli lumina (światłami) ojczyźnie naszej. A pan kanclerz koronny, szwagier wasz, który ciotkę waszą tak bliską ma, abo* nie kradnie sobie czasu na czytanie?...
Których autorów czytać macie, tak wam ordynuję, abyście czytali Historiam Livii. Przeczytawszy Liwiusza, Vitas duodecym Imperatorum Romanorum (Żywoty 12 cesarzów rzymskich) Tranquilli Suetoni. A potym* będziecie się ze mną przez listy znosić, a ja będą wam naznaczał dalszą historicam lectionem privatam, którą porządnie możecie czytać zawsze sobie i wszędzie, choć i jeżdżąc po świecie, kiedy będziecie chcieli, a dobro wasze rozumieli. Tak tedy reasumując te nauki wasze paryskie: rano, jako i w Krakowie, godzinę obrócić ad stylum exercendum (ćwiczeń w stylu); drugą godzinę lekcjej* historycznej od profesora, pół godziny co wam będzie korygował stilum; to wszystko uczyni półtrzeciej godziny; pół godziny zaś rano ad lectionem historicam privatam wzwyż mianowaną, to uczyni wszystkiego trzy godziny. A po obiedzie zaś nastąpi mistrz języka francuskiego…
Z strony tańcowania, ponieważ to królowa francuska u nas będzie, życzę, abyście się tam uczuli galardy francuskiej i tych przedniejszych tańców u dworu, żeby i potym*, kiedy u dworu naszego będziecie mieszkać, zwróciwszy się, da Bóg, akkomodować* się jej w tym… Co się mnie tknie, ja o to nic nie dbam; bodajeście* na koniach, da Bóg, tańcowali, bijąc się z Turki, Tatary, tego wam życzę. I dlategoż i huius artis (tej sztuki) uczenie puszczam na wolę was samych. Światu się akomodując (przystosowując) i to nie wadzi umieć; także jeśliby który a was chciał się na lutni uczyć grać, albo na jakim instrumencie, to i to na wole waszą puszczam, jeśli który z was będzie miał do tego ingenium (talent); ale ja się przyznam, żebym żałował tego czasu, cobyście* na tem* błazeństwie strawili. Będziecie dali Bóg mieli sto substancjej* swojej1), że możecie muzykę chować; lepiej, że oni sami wam grać będą, niż wy sobie.
1) będziecie mili dość majątku swego
5. Miłość.
(Listy do Marji* Kazimiery d`Arquien. Wydaw. Helcla, 101, 184)
Jedyna duszy i serca pociecho, najśliczniejsza Marysieńku*, pierwsze moje i ostatnie na tym świecie kochanie! Rozjechawszy się z jedynym panem serca mego, rozstawszy się z dusza swoją, rozdzieliwszy la meilleure partie de moi mème (lepszą część mego ja), nie zostaje przy mnie, tylko cień i umbra (dusza) pełna melancholii, pełna żalu, frasunku, a imaginacja wszystkich, które kogą być, najokropniejszych rzeczy. Jeżeli tego można1) rzecz, nie brzydzić się sobą samym, snadno, moja najśliczniejsza panienko, uważyć*. Przydała jeszcze tego wszystkiego, na pożegnanie oddana mi z rąk Wci* mojej duszy kartka, której doczytać było niepodobna. Ja nie wiem, jak się Wć* zdobyć i odważyć na to mogła pisać takie rzeczy, widząc mnie w tak ciężkim utrapieniu i wiedząc, spróbowawszy dobrze i przypatrzywszy się, nie przez godzinę, nie przez jeden rok, żem ja nie żył, tylko dla Wci*, moja jedyna panno, że mi nic nie było miłego na tym świecie. Wszak moja intencja była wiadomą wprzód Panu Bogu, a potem Wci* moje serce, żem się nigdy żenić nie miał woli. Jedynaś ty, moja królewno, była celem moich fortun i szczęśliwości; czego mi dał był doczekać Pan Bóg. Jegom* to cudownej przypisywał predestynacji. Teraz dlaczego mnie rozłącza z Wcią* sercem Mojem, trudno się jego świętej badać woli. Mam jednak w Nim nadzieję, że widząc wszystkie skrytości serca mego, nie dopuści na mnie tego, czegobym* znieść nie mógł, bez obrazy podobno Jego samego. Nie zabijajże mię tem*, duszo moje jedyna, więcej: bo o tem* myśląc, przed czasem najokrutniejszą przyszłoby umierać śmiercią. Ja jeślim kiedy zgrzeszył przeciwko mojemu sercu, przepraszam uniżenie, całując milion razy w śliczne nóżki Wci* serce moje, abyś to cale w wieczną puściła niepamięć. Wszak dość mam kary żyć bez serca i duszy i umierać tysiąc razy przez godzinę, nie mając żadnej konsolacji2) przy tak ciężkich kłopotach i turbacjach moich, które mi dziesiątej i setnej części nie były tak przykre przy bytności serca mego, na które patrząc, o wszystkiem* się zapominało. Rekolliguj się3) moja duszo tylko, że wszystkie okazje poróżnienia naszego nie były insze, tylko zbytnie kochanie moje, które mi przed oczy tysiąc rzeczy, tysiąc przeszkód wystawiało, że się we mnie tak nie kochasz, jak zrazu. Wszystkie myśli Twoje, moja panno, wszystkie wejrzenia, wszystkie mowy z kimkolwiek, radbym był w siebie połknął, żeby się tego było nikomu nie dostało, tylko mnie samemu. Nie trzeba się dziwować, jeślim powieściom cokolwiek przyłożył wiary! Ale nie na złe, sam Pan Bóg lepiej wi*: bo to nigdy w mojej nie mogłoby się zmieścić imaginacji; co więc da Bóg, i na tamtym pokaże się świecie. Że jednak prawdziwa gorąca miłość jest pełna bojaźni i we mnie to, jako w człowieku, zmieścić się musiało; ile żem tak kochał i kocham, jako żaden nigdy na tym świecie. Wszak snadno poznać, gdy kto kocha zwyczajnym sposobem, jamko mąż w żonie kochać powinien, to tamte amory ani ćwierci roku nie trwają, ale się zaraz w przyjaźń obracają… Ja zaś tak kocham, jako od pierwszego dnia od poznania Wci* serca mego, i tak kochać, bo nie można bardziej, aż do samej będę śmierci. Owego żartu, com* więc żartował, nie bierz Wć* serce moje w głowę, żebym miał i pomyśleć o tym grzechu, który obraża Pana Boga, i czyniłby tort (krzywdę) Waszeci* sercu memu. Lubo* wprawdzie ciężka rzecz nie bardzo jeszcze staremu, ale dla Pana Boga i dla miłości Wci* najcięższe i najtrudniejsze trzeba czynić rzeczy. Trzeba jednaki być nam prędko z sobą w kupie, a tak, aby się nigdy i na jeden nie rozdzielić moment. Co jeśli nam Pan Bóg przejrzał i przyobiecał, imię Jego święte wielbić do skonu naszego obiecujemy. Raczże tedy być tego pewna, moje śliczna Marysieńku*, że Caladon4) umrze les plus amoureux et le plus fidel (najbardziej zakochanym i najwierniejszym) ze wszystkich, co byli i będą po nim na świecie.
1) można - tu znaczy możliwa.
2) pocieszenia
3) zastanów się
4) tak od bohatera sentymentalnych romansów francuskich nazywa się sam Sobieski
6. Program wojny z półksiężycem (z 6 marca 1673)
(Kluczycki. str. 1236)
Na sejm nieszczęśliwie roku przeszłego zerwany nie mogąc sam przybyć dla niesposobności* zdrowia mego, posłałem był votum moje ze Lwowa, w którym trzy poddawałem sposoby, jako sobie JKM i Rzplita in casu belli Turcici (w razie wojny tureckiej) postąpićby* mieli; które kiedyby* była akceptowała, sam to pokazał eventus (skutek), izby się którymkolwiek z tych sposobów, którem* na ten czas podał, salwować (ratować) mogła. Teraz tego non repeto (nie powtarzam), ani rationari (wywodzić) chcę, an expediat sic stantibus rebus nostris (czy korzystnie w obecnym stanie naszych spraw) zaczynać wojnę, nec ne (czy nie)? Z tak potężnym nieprzyjacielem; decidat to, et disponat de fatis suis tota Republica (niech rozstrzygnie (to) i postanowi o swoim losie Rzeczpospolita).Jeżeli się jednak na wojnę zgodzi, te są na tę tak wielką imprezę tak walną wojnę necessaria (konieczne rzeczy)/.Najprzód posłać jak najprędzej do panów chrześcijańskich o posiłki ludzi godnych i doświadczonych; a lubo niektóre późne i nierychliwe być mogą i te się jednak nam przydadzą, bo ta wojna non unius momenti pewnie nec unius anni labor (jest pracą nie chwilową i nie jednoroczną). Potym* cara jmci* moskiewskiego posiłków mieć pewność, która temi* sposobami być może; poprzysiężeniem spólnym* ligi belli offensivi quam deffensivi (wojny zaczepnej i odpornej); nadto niech car jmć* pośle do Porty cum declaratione (z wypowiedzeniem) wojny, jako i do króla perskiego z obwieszczeniem i wezwaniem do tejże ligi; inaczej wdawać się z nimi w jakie promissa (obietnice) nie życzę, bo byłby to inrreparabilis error, dicere: Non putaram! (błąd niepowetowany mówić: Nie wiedziałem!), ile mam, cośmy się już na takich zawiedli obietnicach i przysięgach.
Cesarza jmci* chrześcijańskiego w toż wciągnąć, aby per diversionem (przez dywersję) od Węgier chciał z nami też co zacząć; a że każdy chce quid pro quo (coś za coś), więc i cesarzowi jmci* i cesarzowi moskiewskiemu obwarować też do wspólnej defensji securitatem (bezpieczeństwo).
Z Doroszeńkiem* traktować i z Ukrainy mu w czas pozwolić, aby go od Porty oderwać. Toż uczynić z inszymi pułkownikami ukraińskimi, którzy się z tym dobrowolnie odzywać poczęli, o czym pewne mam wiadomości.
Tatarom, którzy zdradziecko poszli od nas, amnistję* i skuteczną obiecać łaskę, bo i ci juz tego żałują, że od nas poszli i odzywają się, że znaczna uczynią przysługę, byle mogli mieć securitatem (bezpieczeństwo) wrócenia się do nas.
Na Zaporoże jak najspieszniej wyprawić i posłać pieniędzy na czółna, a sukna na barwy, życzę, aby morzem i ziemią czynili temu nieprzyjacielowi dywersję; tamże ustawicznego życzę mieć rezydenta, jako go miewał car JM* moskiewski zawsze imieniem Kozaków: a do Kałmuków wyprawić już tam wiadomego pana Kowalkowskiego, zaciągając do złączenia się z Zaporożcami, (jako) już było nieraz practicatum*; i pewne z nimi uczynić postanowienie życzę, obiecując im na Zaporoże pewną wystawić sumę, na cara jmci* w tym się nie spuszczając, bo Kałmucy nie są jego poddanymi i nie chodzą z nim na wojnę, chyba kiedy im zapłaci.
Między Tatary starać się o rozróżnienie, do czego jest teraz sposobna okazja.
Życzliwych nam Wołochów i innych chrześcijan, którzy wyglądają i oczekują wybawienia od nas z niewoli pogańskiej, przestrzec quam secretissime (jak najpoufalej) o tej naszej imprezie, aby się mieli na pogotowiu; a to może być przez biskupów Lataniae Ecclesiae (Kościoła łacińskiego), jak się oni tam zowią, przez których i król Władysław, gdy się na te wybrał wojnę, swoje tam stabiliebat consilia (stanowił rady) i dotąd extant (są) jeszcze po kościołach obrazy jego w ziemiach serbskich, bułgarskich, bośniackich pod tytułem św. Jerzego; widziałem ja to sam, przejeżdżając te tam kraje, na oko i w domu moim byli ci biskupi po dwakroć, którzy za panowania sławnej pamięci króla Kazimierza z ofiarowaniem swej usługi Rzplitej do mnie przyjeżdżali.
Na te wszystkie pomienione* imprezy życzyłbym ex tunc (zaraz) zażyć pieniędzy od Ojca św. ofiarowanych… A że te rzeczy i obrady specyfikowane są tylko ad melius esse (aby było lepiej), i niektóre mogą się udać albo zdarzyć, albo nie: z siebie samych tedy pewniejsze i skuteczniejsze potrzeba nam parare (sposobić) siły.
A te maja być z wojska dobrze umoderowanego* i do dzieła rycerskiego sposobnego.. Na tę tedy tak wielką imprezę z Korony rozumiem stawić potrzeba przynajmniej 60 tysięcy; ponieważ pod Chocimem* było go trzecią częścią więcej, czego z starych komputów dojść i informować się tak możemy: wojska zaciężnego było tak z Korony jak Litwy 35 000; pruskich, kurlandzkich nie specyfikowano; Kozaków zaporoskich rachowało się na 50 000; nadto poczty Ruckich paniąt i ordynatów; nadto jeszcze król jmć* pod Lwowem ze wszystkim stanął pospolitym ruszeniem, a przed nami w pierwszej straży Tomasz Zamoyski pod Tarnopolem w kilka tysięcy swych własnych ludzi. A co większa, że Ukraina natenczas była nasza, jak i Podole, Kamieniec i Chocim, Tatarów nie taka wielkość i turecka daleko mniejsza w wojnie i w dziele rycerskim eksperiencja*. Racje zaś, dlaczego tak licznego i potężnego potrzeba wojska, prócz wielkości i potęgi nieprzyjacielskiej, są te: Najprzód każde wojsko małe nie może wojować tylko modo ofensivo (zaczepnie); namby* zaś wojować defensive (odpornie) byłoby z naszą ostatnią zgubą i ruiną. Bo gdyby nazad do polski na chleb powrócić przyszło, nietylkoby* duchowne i królewskie, ale już i ziemskie ledwoby* temu sprostać mogły dobra. Potym*, że to wojsko najmniej na troje rozdzielić będzie potrzeba: jedno aby Kamieńca dobywało, drugie aby we Wołochach, a przynajmniej u Dniestru przeprawy broniło, trzecie aby na Ukrainie Tatarom wstręt czyniło; a niemniejszy jeszcze respekt na osadzenie Lwowa i inszych mieć potrzeba fortec, dla których-to* ludzi wcześnie aby wszelaka sposobiona była żywność, najmniejby* na spiżowanie i zaciąganie prowiantów rocznie odłożyć potrzeba. Miejsce temu najsposobniejsze Lwów miasto być sadzę; tam przydawszy ex ordine equestri (ze szlachty) komisarzów, zlecić magistratowi, aby ta zawiadował sumą, pilnych i wiernych obrawszy szafarzów, któryby za dozorem magistratu i skupywali i szafowali. Wszakże się w zasługi tymże może się potrącić ludziom, cokolwiek tam komu z tychże dano będzie prowiantów.
Jakie to zaś ma być wojsko i sposób zaciągnienia jego, taki podaję:
W cudzych krajach zwyczaj jest dwie części mieć infanterji*, a podczas i trzy, a czwartą tylko kawalerji*; ale że tu w tych krajach i tego nieprzyjaciela, z którym mam do czynienia największa jest w kawalerji* forsa* wiec przynajmniej stawmy* trzydzieści tysięcy jazdy, a drugie 30 000 infanterji* . W jeździe husarzów najmniej 6 000, a imby* mogło być najwięcej, temby* lepiej było. Lekkich chorągwi trzydzieści. Ostatek mają być pancerne, ponieważ na rajtarów nie pozwalamy. Wszystkie jednak pancerne mają być z dzidami, dlaczego im koniecznie trzeba podwyższać cokolwiek żołdu. Piechoty zaś samej 24 000, a dragonów 6 000. A że w takiej okazji na armacie siła należy, ile gdy Kamieniec odbierać potrzeba, któren* w inakszym* się pewnie, niżeli był u nas, zostanie porządku, wiec przynajmniej wyprowadzić dział w pole z 80 życzę; lubo ad proportionem wojska i potrzeby wojennej zdałoby się nad sto. Aparat zaś do tej artylerii*, jaki ma być i wiele na miesiąc kosztować może, poda osobnym regestrem jmp*. generał artylerii*, bo to jest jego officium (urząd). Że jednak inżynierów,. minjerów*, fajerwerków i innych w tej nauce wyćwiczonych z cudzych krajów zaciągać potrzeba w krótkim czasie mistrzów; i na to jak najprędszą i najpewniejsza naznaczyć sumę, ile że z kwarty żadnego prawie nie odbiera suplementu.
Piechoty łanowe wszystkie, jak antyquitus (z dawna) bywały, aby wcześnie na naznaczone sobie stawały miejsce, bez wszelkiej ekscerpcji*; bo ci przy artylerii* bardzo będą potrzebni dla naprawienia przepraw i budowania mostów.
Zaciąg zaś wojska tego najskuteczniejszy i najprędszy rozumiem być per auctionem (przez powiększenie) chorągwi i regimentów starych, w służbie zostających, co wyniesie 24 000. A że regimenty nie w większej i teraz pozostawały ciżbie, tylko po półtrzecia sta, albo po trzysta, to te nietylko* duplikowane, ale triplikowane być mogą; i takby* to stare wojsko wyniosło na 30 000.
Ostatek zaś wojska ma być z wypraw od województw, dawszy im optionem (wybór) sposobów tak wypraw jak i kontrybucyj*, jaka się któremu województwu zdać będzie. Tobym* jednak rozumiał, aby te województwa, które są oddalone od szląskich*, pomorskich i pruskich granic, nie zaciągały piechot; bo gdzieżby to podobna w tak krótkim czasie z grubego i niezwyczajnego Rusina albo Mazura uczynić, a daleko bardziej dobrego i ćwiczonego żołnierza; gdyż te wszystkie piechoty życzę, aby maniera niemiecką, nie węgierską, były zaciągnione. .Oficerowie zaś tak do kawalerji* jak do infanterii* za zaleceniem hetmanów, dobrze w dziele rycerskim wyćwiczeni, nie z żadnego interesu obwencyj1) prywatnych, po województwach aby przyjmowani byli, życzę. Podatki na te 30 000 aukcjonalnego* wojska miałyby być z czopowego generalnego, z akcyz, pogłównego, otwarcia mennic srebrnych, ceł generalnych, albo cokolwiek ad gustum (do smaku) Reipublicae przypadnie. A że ten podatek zda się być nierychły, dlatego to go na stare obracać wojsko i aukcję tegoż wojska; bo jako mówią, łacno do gotowej kłody ognia przyłożyć. Druga, że tacy znaleźćby* mogli za staraniem jmći* p. podskarbiego, którzyby* jaką sumę na tak pewny podatek złożyć mogli, albo też plus offerentes (dający więcej) arendować pomieniony* mogliby podatek. W ostatku na te i inne wyżej położone ekspensa, przedać* obicie „Potop”2) i część klejnotów życzę…
Wojsko W. Ks. L. panowie ex amore patriae et vinculo unionis (z miłości ojczyzny i według zobowiązania się w unji*) maja miedzy sobą umówione. Nadto jeszcze pospolite ruszenie; osobliwie powinne ichmć* panów starostów, dworów, pod nadworne znaki JKMci poczty. Nie wspominam subsidium charitativum ichmć* panów duchownych, nie chcąc się naprzykrzać ichmciom*, widząc w ich dobrach tantam ruinam ac disclocationem (taką ruinę i spustoszenie); nie bez tego, aby ichmć* panowie z ochoty swej i miłości chrześcijańskiej nie mieli cokolwiek contribuere ad publicam defensionem (przyłożyć się do wspólnej obrony)…
Takim tedy wojskiem i do wojny preparamentem3) każdy wódz będzie się mógł podjąć komenderować salva gloria et reputatione sua (bez ujmy dla swej sławy i reputacji).
1) dochodów
2) sławne arrasy, obecnie przywrócone Wawelowi
3) gotowością
III. Sobieski królem.
7. Charakter Jana III i Marysieńki.
(O'Connor. „History of Poland”. Londyn 1690)
Był to monarcha dużego wzrostu i wielkiej tuszy, o szerokiej twarzy i pełnym oku; strój nosił zawsze taki sam, jak jego poddani… Nader rozmowny, dostępny, nadzwyczaj uprzejmy, łączył w sobie przeważną część przymiotów, jakich się wymaga od szlachcica. Nie tylko był obyty z wszelkimi sprawami wojennemi*, ale również biegły we wszelkich wytwornych naukach szkolnych. Oprócz swego języka słowiańskiego rozumiał łacinę oraz język francuski, włoski, niemiecki i turecki. Lubował się w historji* naturalnej, w różnych działach fizyki, wymawiał nieraz duchowieństwu, że nie dopuszcza do uniwersytetów i szkół filozofji* nowoczesnej. Lubił słuchać rozpraw o takich przedmiotach i z szczególnym talentem wyzywał uczonych na dysputy (tu opowiada autor treść sporu, jaki sam prowadził przy królu z jezuita O. Votą i paru biskupami na temat: w jakiej części ciała mieści się dusza ludzka i na czem* polega (śmierć).
…Z całą możliwa pilnością starał się wzbogacić swe dzieci na wypadek, gdyby żadne z nich nie zostało wybrane na tron po jego śmierci. Obliczano w rozmowie ze mną, że co roku odkładał od dwudziesty lat z górą po 100 000 funtów szterlingów, które po części umieszczał w bankach w Gdańsku, Hamburgu i Amsterdamie, po części w rękach żydów, bardzo licznych w tem* królestwie, pozwalając im używać tych pieniędzy na handel. Skupował też wbrew konstytucji wielkie dobra, skutkiem czego trzej jego synowie, Jakób*, Aleksander i Konstanty, przy dobrej gospodarce mieliby każdy powyżej 50 000 funtów szterlingów rocznie.
Królowa ma teraz około 54 lat, chociaż wygląda jakby nie miała i 40: nosi się po francusku, jak wszystkie wielkie damy w Polsce; mówi po polsku prawie jak rodowita Polka, co razem z jej łagodnym usposobieniem, subtelnym zmysłem i majestatycznym wyglądem zjednało jej taka miłość u Polaków, taki wpływ na króla i taką powagę zawsze na sejmie, ze z wielką roztropnością rządziła wszystkimi… Umiała zręcznie dysponować wszystkimi urzędami królestwa za pieniądze, król bowiem, który według konstytucji nie powinien sprzedawać posad, poufnie dawał do zrozumienia, że wszyscy powinni najpierw udawać się z prośbami do niej, aby się mogła w sekrecie ułożyć o cenę każdego awansu. Ona robiła to nader umiejętnie, przy czym zobowiązywała kandydatów pod przysięgą do wiernego popierania po śmierci męża partji* jednego z królewiczów.
(Dupont. „Memoires”, 217 - 218)
W ciągu zimy (1686 - 1687) król prawie ciągle słabował, jak tego zresztą należało się spodziewać po nadmiernych trudach ostatniej kampanji*. W młodych latach poniósł był niebezpieczną ranę w głowę pod Beresteczkiem… Rana ta dawała się odczuć od czasu do czasu… W ciągu ostatnie zimy miał gwałtowne ataki kamienia, jakich przedtem nie odczuwał zupełnie… Prze te lata osłabł bardzo, opadał na siłach, a jednak nie folgował sobie ani na chwile w sprawach wojennych i rządowych… Żaden też król polski nie spełniał swych obowiązków monarszych lepiej, lub choćby tylko równie dobrze, jak on. Lekarze często go przestrzegali, ze ta choroba kamienia może mieć najgorsze skutki dla jego życia i że dlatego powinien się nadal wystrzegać od dowodzenia armją*… oraz pomiarkować swa bezgraniczną namiętność do polowania… Jednak ani nalegania królowej, ani przełożenia lekarzy, ani prośby poddanych nie mogły na nim wymóc, by mniej doglądał osobiście granic.
(Ksiądz Polignac - relacja z dnia 4 października 1693 roku. Archiwum Spraw Zagranicznych w Paryżu)
…Co mnie martwi do najwyższego stopnia, Najj*. Panie, to że nie można się po królu polskim spodziewać żadnej pilności ani konsekwencji w robocie politycznej; zniewagi odczuwa żywiej niż ktokolwiek inny, ale lubi spokój i życie domowe, a ustrój państwa, którem* rządzi, przy którym niczego nie można przedsięwziąć z własnej
mocy, a na każdym kroku napotyka przeciwności, zniechęca go do wszelkich projektów, chociażby uznawał ich konieczność. Nie ma też ani prawidłowej rady ani ministrów specjalnie powołanych do pełnego rządu spraw.
(Dwór Jana III w latach 1688 -1689 według opisu księdza F. de S. Dodatek do „Czasu”, XIII, 1859, 447, 460, 470)
Pan ten liczy się do najpiękniejszych mężczyzn, jakich znałem: słuszny wzrostem, silnej budowy i otyły; otyłość jest właściwa wielu Polakom. Cery na twarzy białej, okraszonej rumieńcem; oczy w ślicznej oprawie, nos orli, usta wdzięczne, zęby zdrowe, przytem* wielce uprzejmy, wspaniały, sprawiedliwość lubiący, pełen roztropności i gorącego nabożeństwa. Dowcipu niepospolitego, zawołany teolog, filozof, matematyk i historyk. Anielską posiada pamięć, mówi wybornie po łacinie, po polsku, francusku, woskuj, niemiecku, po turecku i tatarsku; zresztą prędko rozstrzygający drobne sprawy, lecz w ważnych bardzo rozważny. Kocha się w pieniądzach i z tego powodu maja go za skąpego. Można powiedzieć, ze król na najlepsza głowę w Rzplitej, brakuje mu tylko powagi. Temperament jego silny i wytrzymały na trudy. Dzisiaj jest tak ciężki, że nie może już dosiąść konia. Lubi przestawać z osobami uczonemi* i dowcipnemi*, sam wiele czyta,. z natury jest wesoły i żartobliwy… Wiele je i pije, a śpi krótko; zazwyczaj wstaje miedzy szóstą a siódmą, chociaż późno spać idzie.
8. Francuszczyzna na dworze Marji Kazimiery.
(Według księdza F. de S. Dodatek do „Czasu” j. w.)
Wilanów jest tom wioska o 3 mile francuskie od Warszawy, a należy do dzisiejszego króla, który tam wystawił pałac. Zazwyczaj rezyduje w tym sowim Wersalu, pięknym jak małe cacko. Pokoje są ładne i bardzo bogato umeblowane. Jest tam mnóstwo drogich osobliwości, które otrzymał z różnych darów. Zewnętrznie gmach ten ustrojony posagami i płaskorzeźbami gipsowymi, ma tylko sam dół bez pietra… Ogrody są niewielkie i nieozdobne i pełno w nich tarasów i sadzawek; nie ma krytych szpalerów… Pani ta (królowa) mająca teraz lat około pięćdziesięciu, wcale jeszcze pięknie wygląda, wzrosty średniego, nie otyła, nie szczupła, cery białej i rumianej, oczy czarnych w ślicznej oprawie, nosa orlego, ust małych świeżych… bardzo rozumna, cnotliwa, dobra, hojna, wspaniała, miłosierna aż do zbytku, szczególniej dla klasztorów, szpitalów* i ubogich. Jest tak przyciągająca, ze dość kiedy na kogo spojrzy przychylnie, top już trudno oprzeć się jej wejrzeniu, lecz z drugiej strony, kiedy się postawi przeciw komu, najśmielszego z tonu zbije… Zazwyczaj budzi się około 10 zrana*, przez pół godziny w łóżku odmawia pacierze, poczem*, nie wstając, przyjmuje odwiedziny swoich domowników i dworzan… Wieczorem królowa była na komedji*, która możnaby* nazwać krotochwilą w guście Judoleta. Komedianci są Włosi…
Orszak jej składa się z dwunastu panien honorowych, będących córkami pierwszych dygnitarzów* Rzplitej. Podlegają ochmistrzyni, która ma dozór nad niemi. Panienki te są wzorem cnoty. Oprócz tego jest dwanaście pokojówek i w tej liczbie jedenaście Francuzek a jedna Polka. Królowa ma także damę honorową, która jest księżną, podkomorzego, podskarbiego, marszałka dworu, sześciu paziów, tyluż lokajów, dwudziestu gwardzistów i kucharza Francuza gotującego dla niej, a drugiego Polaka dla pań dworskich… Większa część dworskich… składa się z Francuzów, wyjąwszy panien honorowych, paziów, lokajów i gwardzistów, złożonych z Polaków i Niemców. Stajnie i powozy królowej bardzo są liczne…
Wszystkie kobiety czy szlachcianki czy z miejskiego stanu ubierają się na sposób francuski, a nawet chłopki. Kochają się w bogatych strojach i przepadają za najnowszą modą francuską. Kiedy pani jaka ma się udać do kościoła, choćby ten był o kilkanaście kroków, jedzie zawsze karetą sześciokonną. Panowie robią toż samo… Damy wyższego towarzystwa bardzo dobrze się prowadzą, nie nadużywają wolności danej im przez małżonków, która to wolność większa nierównie niż we Francji.
9. Pierwotna polityka Sobieskiego przeciwko Brandenburgii i Austrii.
(Traktat jaworowski z Ludwikiem XIV, 11 czerwca 1675 r., Waliszewski-„Archiwum Spraw Zagr. Francji”, I, 210)
Gdy najjaśniejszy król polski zawiadomił j. kr. Mośc Arcychrześcijańską przez biskupa marsylskiego, swego nadzwyczajnego posła u siebie, o słusznych racjach i powodach, jakie ma do wydobycia z rąk elektora brandenburskiego Księstwa Pruskiego, które jest dawnem* lennem Polski, a którego niezależność ten wasal wymusił pod panowaniem zmarłego króla Kazimierza, gdy tenże monarcha był w wojnie ze Szwecją i z Moskwą, gdy zaś jego kr. mość arcychrześcijańska na również powód skarżyć się na postępowanie wspomnianego elektora brandenburskiego, a jest zawiadomionym równocześnie o potrzebie pomocy tegoż króla w wykonaniu i następstwach tegoż zamiaru, AK ważnego dla utwierdzenia spokoju Polski; ponieważ dalej mnie chce ubliżyć w niczem* przyjaźni dla wspomnianego króla i dać mu dowód tem* większy, iż się interesuje równie szczerze sławą jago panowania jak trwałemi* korzyściami jego królestwa, posłała j. mość arcychrześcijańska natychmiast pełnomocnictwo swemu ambasadorowi do ofiarowania i przyrzeczenia Księstwa Pruskiego, bezzwłocznej pomocy i rękojmi niżej wspomnianej, skoro będzie w stanie do rzeczy przystąpić… W tym celu wspomniany pan ambasador, na podstawie upoważnieni a odebranego od j. k. mości arcychrześcijańskiej, przyrzeka wspomnianemu królowi i obowiązuje się względem niego ratyfikować po podpisaniu obecnego traktatu, w cztery miesiące, następujące artykuły:
1) że j. k. mość arcychrześcijańska każe wypłacić wspomnianemu królowi w ciągu jednego roku, począwszy od dnia wstąpienia w akcję, sumę 200 000 talarów w dobrej monecie, w mieście Gdańsku, w czterech równych ratach, t. j. po 50 000 talarów w dwa tygodnie rozpoczęciu akcji, a następnie w ten sposób od czterech do trzech miesięcy resztę wypłaty 200 000 talarów w przeciągu jednego roku…
O uwzględnieniu tych to posiłków, które j. k. mość arcychrześcijańska kazała ofiarować i przyrzec przez swego ambasadora pomienionemu królowi, krój tenże aby dać dowód swej wdzięczności j. k. mości arcychrześcijańskiemu, zobowiązuje się że swej strony obecnym traktatem do wykonania artykułów następnych:
1) wypowiedzieć otwarcie wojnę elektorowi brandenburskiemu, skoro tylko zawrze pokój z Portą., a nie zawrzeć z nim żadnego układu bez przyzwolenie j. k. mości arcychrześcijańskiej.
2) Pozwalać i popierać w swych krajach rekrutowanie i wyprowadzenie żołnierza na usługi j. k. mości arcychrześcijańskiej, a nie pozwalać ani pośrednio, ani bezpośrednio żadnemu z nieprzyjaciół jej.
IV. Obrona chrześcijaństwa.
10. Potrzeba żórawińska.
(„Listy do Marysieńki”. Helcel, 282 i następne)
(24 września). Nie mogąc mieć żadnym żywym sposobem języka, gdzie się obraca nieprzyjaciel i jeśli puścił zagony , z samych dorozumiewałem się ogniów*, które popod wszystkiemi* niecił górami. Ruszyłem się tedy stąd o północy wczora* pod Wojniłów z samym tylko komunikiem, mil, dwie od obozu tureckiego, a milę prawie tylko od kosza hańskiego. Naprzód skoro świt, potkawszy się z róznemi* partjami* Tatarów, poznosiliśmy ich. Potem zastawszy kilka tysięcy Turków dobywających zameczku w Wojniłowie, gdzie się tylko samo zaparli chłopi, i tych na głowę wyścinaliśmy, których się kilka tysięcy rachowało, i za któremi* nasi zaganiali się aż pod same obozy tureckie i hańskie. Czem* nas ledwo nie zgubili, bo czekając na nich z wojskiem, powinniśmy się doczekać wszystkiej potęgi. Bóg jednak dał z łaski swej, że ordy w różne tropy porozbiegały się były, które zwabiając i znak albo hasło im dając, kilkadziesiąt ha wsi zapalić kazał, że to gorzało wkoło nas, jako Etna jaka albo Mont Gibel. A tymczasem wyprawił synów swych dwóch ze wszystką ordą, którą miał przy sobie, i część Turków; a drudzy Turcy w wielkiej konfuzji i strachu w swoim zostawali obozie. Ci tedy synowie na naszych zagnanych mocno byli wsiedli aż pod wojsko i już nas niejeden za zgubionych wszystkich sadził. Wytrzymawszy im jednak ich impet, długo tylko samemiśmy* ich bawili harcami. Ale widząc, że nazad nie powracają i że owszem coraz więcej ich przybywa, a że jeszcze z groźba nam odpowiadali, że za przyjściem Hańskiem*, mieliśmy u nich być wszyscy na wieczerzy (co gdy nam i języcy* zgodnie obiecywali) skoczyliśmy na nich i tak przy łasce Bożej rozgromili, nasiekli i moc niemałą żywcem zabrali. Chorągwi kilka i murzów znacznych barzo* wzięto. Już zamiana (zakładników) dana i komisarze nasi w tureckim obozie; ale na armistitium (rozejm) żadne pozwolić nie chcieli. Trupa było z półtora tysiąca, ale więcej tureckiego, niż tatarskiego.
Nazajutrz (29 września) przystąpił sam Imbrahim pasza i tymże procesjonalnym szykiem wyszedł i tąż* drogą z hanem i że wszystkiemi* swemi* potęgami. Muzyki, wielbłądów niezmierna rzecz. Witaliśmy go tedy wychodzącego z dział, sprawiwszy też szyk nasz, w kworum czekaliśmy też go dzień prawie cały. Z południa jakoś zatoczył przeciwko na dwie sztuce swej armaty, z której dwa razy tylko strzeliwszy, coprędzej* one nazad retyrowac* kazał, a to, że nasi puszkarze zaraz ich puszkarza i paszę jednego przy nim zabili. Nic tedy nie bawiąc, z hukiem wielkim muzyk począł z pola nazad schodzić. Za którym ruszyłem znowu wojska i działa, z których był niesłychanie cononné (ostrzeliwany). Wtem orda z lasów, w których była zasadzona, z wielkim impetem wypadła, nie mogąc się doczekać, aby nam była za postąpieniem się naszem* dalszem* za turecki szyk, tył wziąć mogła. Z tej tedy okazji i już samym wieczorem, mocnośmy* się z niemi hałasowali, osobliwie na lewej skrzydle, gdzie litewskie wojsko było. Ale się tylko jednej części potykać przyszło. Turków się też niemało obróciło w posiłek Tatarom i tak niemała była igraszka. W naszych bardzo mała szkoda, z łaski Bożej… W nieprzyjacielu zaś szkoda znaczna i z pola spędzeni zostali.
W nocy i dziś zbliżył się ich obóz do nas, że nie stoimy dalej od siebie jako zamek warszawski z Ujazdowem; tylko, że jest kilka przeprawek miedzy niemi a nami. Obóz ich widać nam bardzo dobrze; bo na kilku stoi górach; i niziną nad rzeką Świecą. Imbrahim pasza trzyma prawe skrzydło od Dniestru, a han lewe od gór węgierskich. Il n`y a rien au monde de si superbe, que leur camp. Un million de tantes, et il faut avouer, que c`est une très grande armèe et très belle, et très leste (Niemasz* nic na świecie równie wspaniałego, jak ich obóz; milion namiotów, i trzeba przyznać, że to jest bardzo wielka armia*, bardzo piękna i bardzo sprawna).Dziś cały dzień kosze na baterje* sobie gotowalnia tej stronie rzeki. Jutro co zechcą uczynić, obaczymy, mając mocną w Panu Bogu naszym nadzieję, że oni ze wszystkim swym aparatem albo z konfuzja odejdą, albo na dobry i uczciwy pozwolą pokój. Nie wątpimy też, że książę Radziwiłł, zebrawszy tamte wojska po zadzie idące, przyjdzie nam prędko na odsiecz i posiłek; jako i pospolite ruszenie.
(16 października). Jedyna (itd.) Teraz odnajmuję, że już kończymy traktat… Ukrainy większą nam zwracają część i póki zasiągły prezydja* (załogi) nasze. O Podole, że nie miał zezwolenia pasza traktować, do Porty posyłamy gońca, za którym gdy pójdzie poseł wielki od nas, obiecują i na się biorą, że wszystko sprawi u cesarza. Jasyr pobrany wszystek zwracają. Tatarowie żadnych zagonów puszczać nie mają. Wojska tureckie i tatarskie na każda usługę Rzeczypospolitej mają iść, gdzie tylko będzie potrzeba i na każdego nieprzyjaciela. I teraz stad napierali się iść za Dniepr, aby tam wojsko zimowało i ich i nasze; ale się to bez pozwolenia Rzplitej rezolwować nie mogło. Zastawę lwowską wracają. Grób święty w Jeruzalem odjęty katolikom nazad oddają. Un libere exercice (wolne praktykowanie) wiary katolickiej w miejscach, które trzymać będą i innych kilka punktów z awantażem Rzplitej. Ostatek opowie Krogulecki ustnie, czemu się tu przypatrzył, że dłuższa ulica ogrodu jaworowskiego, niźli pole, albo miejsce miedzy naszymi i ich wałem i obozem.
W drogę racz być Wć m. gotową, aby zaraz ruszyć za drugim posłańcem do Jaworowa. Ja się starać będę, abym mógł gdzie jeszcze za Jaworowem zabieżeć drogę, jeśli mię stąd wypuścić zechcą pp. hetmani przed kołem generalnym… Niech Pan Bóg będzie za wszystko pochwalon.
I tego jeszcze w traktatach dokładają, że od inkursyj* wojsk tureckich na Węgrzech będących, teraz i na potem pogranicze nasze maja być wolne i bezpieczne. Pomorzańską także zastawę przed kilką lat daną wracają.
11. Ratyfikacja rozejmu żórawińskiego przez Mahometa IV
w Stambule 6 - 7 kwietnia 1678 roku.
(Źródła do poselstwa J. Gnińskiego. Bibl. Ordyn. Kasińskich. XX - XXII, 309)
Ja, który jestem sługa dwóch miast świętych, burzycielem układów wiary bluźnierskiej i herezji, monarcha monarchów i zaszczyt monarchii* oraz cień Boga na ziemi, który rządzę państwami i prowincjami Grecji, Albanji*, Persji i najjaśniejszy książę Chaldei i Turcji i Dylimu, cesarz i rozdawca koron królewskich na południu, którego państwo rozciąga się pomiędzy dwoma tropikami, który jestem królem i głową koronowaną, ja, który poruszam wojska, zwycięzca Mekki, Medyny i świętego Jeruzalem, Konstantynopola, morza Śródziemnego, Archipelagu i Czarnego morza, Romelji*, Natolji*, Grecji, Karamalji*, Erzerumu, Diarbekiru i kraju Kurdów, Mezopotamii*, Georgji*, Armenji*, Cylicji, Kairu stolicy Egiptu, Damaszku, Sajdy, Bejrutu, Trypolisy, Syrii*, Alepu i w powszechności całej Arabji*, Bagdadu, Bessory, Afryki i wysp Tartarów perekopskich i prowincji Wołoch, Multan i Transylwanji* i wszystkich powiatów do niej należących i nakoniec* tyla* innych krajów i państw przez nas nabytych prawem oręża i z pałaszem w ręku; ja mówię, który jestem królem i ojcem zwycięstwa i zdobyczy, sułtan Mehemet Han*, syn sułtana Ibrahima Hana*, a wnuk sułtana Ahmet Hana*, który za łaską i pomocą boską posiadam niewątpliwie wszystkie te państwa, kraje i miasta pod moim samowładztwem, należące mi prawem zwycięstwa, zdobyte mojem* cesarskiem* i bohaterskiem* ramieniem i poddane mojej mocy, którą mam wiązać i rozwiązywać wszystkie interesa*, tyczące się bezpieczeństwa, wolności i spokojności mieszkańców świata na mocy mojej powagi cesarskiej, która jest: wspierać, urządzać i godzić interesa*, stosując się do dawnych zwyczajów, używanych przez dzielnych książąt, moich ojców, dziadów i przodków, oraz do łask i względów, których udzielali dawniej mieszkańcom prowincji i królestw poddanych ich panowaniu, mając baczność na ich straż i bezpieczeństwo i opiekując się ubogimi poddanym i i niewolnikami, oddając im sprawiedliwość, litość i łaskawość, stosownie do obowiązków, przywiązanych do godności królewskiej i cesarskiej, na ten koniec wysławszy wprzód na wojnę z Polską Saraskiera albo generała komendanta, szefa wojsk moich zwycięskich, mego ministra pełnomocnego i tajnego szlachetnego konsyliarza, rządzącego interesami publicznemi*, najszanowniejszego i zwycięskiego Ibrahima paszę (którego Bóg unieśmiertelni chwałą) i wielmożnych gubernatorów i oficerów i resztę moich wojsk zwycięskich wraz z jaśnie oświeconym, wspaniałym i chwalebnym księciem nieboszczykiem (!) hanem* Krymu Selim-Geraj hanem* (którego wielkość niech będzie wieczna), którzy wszyscy przykładali się do tego, czego wymagała od nich moja usługa, na początku miesiąca Chaban roku Hedży 1087 - a w tych okolicznościach najchwalebniejszy z pomiędzy wielkich książąt religji* Jezusa,. wybrany nad mocarzami panującemi* narodowi Mesjasza, rozsądzający kłótnie publiczne między narodami chrześcijańskimi i ten, który nosi płaszcz majestatu i okazałości, posiadacz blasku, towarzyszącego chwale i uszanowaniu, Jan III, król i monarcha królestwa polskiego, którego niech koniec będzie szczęśliwy, - posławszy ze swej strony i od swych hetmanów i pierwszych panów i w powszechności od wszystkich obywatelów królestwa i Rzplitej wojska siedm* osób na komisarzów na równiny w okolicach Żórawina; z któremi* miawszy* konferencję do ugodzenia i ułatwienia wszystkich powodów, przyczyn o okazyj* wzruszającymi fundamenta pokoju, a które były przyczyną nieprzyjaźni i wojny, - my zezwalamy chętnie na powrócenie i oddanie bezpieczeństwa, spokojności i spoczynku mieszkańcom ubogim poddanym wzmiankowanych krajów, odnawiając traktat pokoju, dawna szczerą przyjaźń i dobre sąsiedztwo, oraz na potwierdzenie według ich praw i żądania tego, co nam w tej mierze pokazali…
Mając więc wzgląd na prośby wzmiankowanego posła wielkiego (Gnińskiego), wydaliśmy na ten koniec to teraźniejsze dyploma* i chcemy, żeby jego treść była wykonywana wszędzie we wszystkich punktach i zachowana tak, jak tu następuje:
Art. 1. Będzie wolno przez rok jeden Tatarom nazwanym Lipki, znajdującym się w Królestwie Polskiem*, którzyby chcieli dobrowolnie, przejść do cesarstwa Ottomańskiego i nikt że strony Polaków żadnej im do tego przeszkody czynić nie ma, lecz mogą wychodzić że swemi* familjami*, dziećmi i całym majątkiem, ani nikt za to krzywdzić i uszkadzać ich nie ma prawa.
Art. 2. Że w spisywaniu prowincji Podola ci szlachta polscy (nie wyłączając zakonników), którzy dawniej będąc właścicielami forteczek, chcieliby kontynuować swoje mieszkanie, mają być taksowaniu podług tych zameczków i wsi, które dawniej posiadali, do opłacenia podatku, haraczu i dziesięciu przyzwoitych jako też i innych podatków, które to wszystkie razem będą wymagane na wzmiankowanej szlachcie, zawsze im zostawując* co będą potrzebowali na wyżywienie się, lecz co się tycze* ich osób i ich dzieci, zostaną wolnymi od powinności cielesnej (która jest na dzieci). I dopóki będą wiernymi i nie staną się winni jakiejś zdrady, nie będziemy wymagać ani od nich, ani od ich dzieci żadnych podatków, nie będą mogli być złożeni że swych urzędów, ani przeciwnie prawom boskim ich osoby w niczem obrażane nie będą. A jeżeli wypadnie jaki rozkaz względem podatków wybierania, wolni będą od ich płacenia, jako też ich poddani.
Art. 5. Kościoły zaś w fortecach, nie obrócone dotąd na meczety lub na oratorja*, zostawione im, żeby mogli odprawiać swoje nabożeństwa, podług swojej wiary fałszywej i zabobonnej, jako to się praktykuje w innych prowincjach pogranicznych,. będą wolne o wszystkich szyderstw i zostawione w spokojności.
Art. 6. Ukraina wzięta w dawnych swych granicach stosownie doi wyrazów świętej ugody, ma być ustąpiona Kozakom, poddanym mojej najwyższej Porcie, bez żadnej sprzeczki w tej mierze, wyjąwszy dwie forteczki: Białą Cerkiew i Pawołocz, które lubo znajdują się w granicach Ukrainy, lecz mając wzgląd, że były dotąd w rękach polskich, moje najwyższa Porta chce przez szczególną łaskę pozwolić, żeby zo- stały pod ich panowaniem z okolica do nich należącą. Lecz żeby pod tym pozorem ani na cal jeden nie rozszerzali się za granice oznaczone tym dwom forteczkom i ich okolicy -= na ten koniec moja najwyższa Porta wyznaczy i pośle komisarzów dla oznaczenia i odnowienia dawnych granic Podola, równie jak dla uregulowania terytorjum*, należącego do tych dwóch forteczek nazwanych Biała Cerkiew i Pawołocz,. które, jako to już powiedziało się, zostaną, lubo w granicach Ukrainy, pod panowaniem polskim.
Art. 7. Kupcy polscy, handlujący w krajach mego cesarstwa, przywożący towary kraju swego, zapłaciwszy zupełnie cło od towarów według dawnego zwyczaju, niech nie mają żadnej krzywdy, przeciwnie prawom Bożym i dawnym zwyczajom, lecz jak inne wolne narody, które są wyjęte od haraczu, niech i kupcy polscy zostaną w tym stanie.
Art. 9. Rozkazujemy naszym wojsko zwycięskim i Tatarom krymskim, budziackim i nogajskim, równie Kozakom i Transylwaniom, wstrzymać się odtąd na zawsze od wpadania do Polski bez naszych rozkazów i wyraźnego zalecenia z naszej strony i zabraniamy im robić jakiekolwiek napady i tam podobne łupieże, a za dowiedzeniem i okazaniem porwania jakich fantów, zupełny powrót ma nastąpić.
Art. 11. Mając wzgląd na prośby najjaśniejszego i najwyższego hana* krymskiego, świadczymy łaskę naszą Polakom, darując im haracz 22 000 czerwonych złotych, który obowiązali się corocznie przynosić do naszych strzemion cesarskich pod imieniem podarunku. Wreszcie wyjąwszy artykuł płacenia daru 22 000 czerwonych złotych, które im darujemy, oraz artykuł zapewniający im posiadanie forteczek Białej Cerkwi i Pawołoczy, którecheśmy* im ustąpili z dobrej naszej woli, chcemy żeby kapitulacje cesarskie, pozwolone traktatem buczackim były świątobliwie zachowane we wszystkich punktach tam znajdujących się.
Art. 16. Okręty gdańskie mogą żeglować po morzy Śródziemnym i Białem* że wszystkiem* bezpieczeństwem i bez żadnej od nikogo napaści, zapłaciwszy tylko cło według zwyczaju ustanowionego, a nikt nie ma się ważyć ani ich chwytać, ani im krzywdy jakiej czynić, przeciwko wyrazom prawa Bożego i dzisiejszego traktatu pokoju..
Art. 17. Niewolnicy zabrani podczas wojny będą z obu stron zamienieni. Jeden tylko gubernator będzie Podola a insi oficjaliści nie będą wybierani z Tatarów Lipków, lub innych Tatarów.
Art. 19. Gdy przy odnowieniu traktatu pokoju mieści się także coroczny podarunek od Polski najjaśniejszemu hanowi* krymskiemu na mocy obowiązków temu księciu przyrzeczonych. ma być przysłany według czasu wyznaczonego, a jak skoro będzie wypłacony i oddany jego ludziom, han* krymski będzie także obowiązany ze swej strony, według dawnego zwyczaju i zaciągnionych* obowiązków, zachować umowy przyjacielskie i odtąd nie mają ponosić żadnej szkody ani krzywdy, ani najmniejszego obrażenia kraje polskie ani od hana*, ani od sułtana Gałgi, ani od jego murzów.
Art. 20. Jeżeli jednak nieprzyjaciel mocniejszy od króla polskiego wypowie mu wojnę, han będzie obowiązany przyjść mu na pomoc że swemi* Tatarami. Chcemy nadto, jeżeli w okoliczności jakiej wojny potrzebować będziemy Tatarów do naszej usługi, wzmiankowany han*, albo sułtan Gałga. lub który z murzów, żeby nie przechodził że swym wojskiem przez kraje polskie, ale przechodzić mają rzez miejsce, gdzie mili zwyczaj dawniej przechodzić.
12. Odsiecz Wiednia.
(List króla do Marysieńki. Helcel. 385)
W namiotach wezyrskich 13 septembra w nocy. Jedyna (itd.) Bóg nasz i Pan nasz na wieki błogosławiony dal zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały. Działa wszystkie, obóz wszystek, dostatki nieoszacowane dostały się w ręce nasze. Nieprzyjaciel, zasławszy trupem aprosze1), pola i obóz, ucieka w konfuzji. Wielbłądy, muły, bydło, owce, które to miał po bokach, dopiero dziś wojska nasze brać poczynają, przy których Turków trzodami tu przed sobą pędzą, drudzy zaś, osobliwie des renégats na dobrych koniach i pięknie ubrani od nich tu do nas uciekają. Taka się to rzecz niepodobna stała, że dziś już między pospólstwem tu w mieście i u nas w obozie była trwoga, rozumiejąc i nie umiejąc inaczej sobie perswadować, jeno że nieprzyjaciel nazad się wróci. Prochów samych i amunicji porzucił więcej, niżeli na milion. Widziałem tu nocy przeszłej rzecz tę, którejm* sobie zawsze widzieć pragnął. Kanalia nasza w kilku miejscach zapaliła te prochy, które cale* sądny dzień reprezentowały, bez szkody cale* ludzkiej: pokazały na niebie jako się obłoki rodzą. Ale to nieszczęście wielkie, bo pewnie na milion w nich uczyniło szkody.
Wezyr tak uciekał od wszystkiego, że ledwo na jednym koniu i w jednej sukni. Jam został jego sukcesorem, bo po wielkiej części wszystkie po nim zostały mi splendory; a to tym trafunkiem, że będąc w obozie w samym przedzie i tuż za wezyrem postępując, przedał* się jeden pokojowy jego i pokazał namioty jego, tak obszerne jako Warszawa albo Lwów w murach. Mam wszystkie znaki jego wezyrskie, które nad nim noszą; chorągiew mahometańską, która mu dał cesarz jego na wojnę i którą dziś jeszcze posłałem do Rzymu Ojcu świętemu przez Talentego pocztą. Namioty, wozy wszystkie dostały mi się et mille d`autres galanterie fort jolies et fort riches (i tysiące innych wykwintności bardzo ładnych i bardzo, ale to bardzo bogatych) lubo się siła jeszcze nie widziało. N`y a point de comparaison avec ces de Chocim (żadnego nie ma porównania z łupem chocimskim).Kilka samych sajdaków rubinami i szafirami sadzonych, stoją się kilku tysięcy czerwonych złotych. Nie rzekniesz mi tak, moja duszo, jako wiec tatarskie żony zwykły mężom bez zdobyczy wracającym, żeś „ty nie junak, kiedyś się bez zdobyczy powrócił”, bo ten, co zdobywa, w przedzie być musi. Mam i konia wezyrskiego że wszystkiem* siedzeniem i samego (wezyra) mocno dojeżdżano, ale się przecie salwował. Kihaję jego, tj. pierwszego człowieka po nim, zabito i paszów niemało. Złotych szabel pełno po wojsku i innych wojennych rynsztunków. Noc nam ostatka przeszkodziła i to, że uchodząc, okrutnie się bronią, et font la plus belle retirade du monde (robią odwrót najpiękniej na świecie).Janczarów swoich odbiegli w aproszach, których w nocy wyścinano; bo to była taka hardość i pycha tych ludzi, że kiedy się jedni z nami bili w polu, drudzy szturmowali do miasta; jakoż mieli czem* co począć. Ja ich rachuję, prócz Tatarów, na trzykroć sto tysięcy i biorą proporcją trzech do jednego namiotu, co by to wynosiło niesłychaną liczbę. Ja jednak rachuje namiotów sto tysięcy najmniej, bo kilka obozów stali. Dwie noce i dzień rozbierają ich, kto chce już; i z miasta wyszli ludzie; ale wiem , że i tydzień tego nie rozbiorą. Ludzi niewinnych tutejszych austrjaków*, osobliwie białychgłów* i ludzi siła porzucili; ale zabijali kogo tylko mogli. Siła barzo* zabitych leży białychgłow*, ale i siła rannych, które żyć mogą. Wczora* widziałem dzieciątko jedno we trzech leciech*, chłopczyka bardzo najmilszego, któremu zdrajca przeciął gębę bardzo szkaradnie i głowę. Ale to trefna, że wezyr wziął tu gdzieś i którymści* cesarskim pałacu strusia żywego, dziwnie ślicznego, tedy i tego, aby się nam żywcem nie dostał, kazał ściąć. Co zaś za delicje miał przy swych namiotach, wypisać niepodobna. Miał łaźnie, miał ogródek i fontanny, króliki, koty i nawet papuga była, ale że latała, nie mogliśmy jej pojmać.
Dziś byłem w mieście, któryby* już nie mogło trzymać dłużej nad pięć dni. Oko ludzkie nie widziało nigdy takich rzeczy, co to tam miny porobiły. Z beluardów podmurowanych, okrutnie wielkich i wysokich, porobiły skały straszliwe i tak je zrujnowali, że więcej trzymać nie mogły. Pałac cesarski w niwecz od kul zepsowany.
Wojska wszystkie, które barzo* dobrze czyniły swą powinność, przyznały Panu Bogu a nam tę wygraną potrzebę. Kiedy już nieprzyjaciel począł uchodzić i dał się przełamać (bo mnie się przyszło z wezyrem łamać), który wszystkie a wszystkie wojska na moje skrzydło prawe sprowadził, tak że już nasz środek albo korpus, jako i lewe skrzydło nie miały nic do czynienia i dlatego wszystkie swoje niemieckie posiłki do mnie obróciły), - przybiegały tedy do mnie książęta, jako to elektor bawarski, Waldeck, ściskając mnie za szyję, a całując w gębę, generałowie zaś w ręce i nogi; cóż dopiero żołnierz, oficjerowie* i regimenty wszystkie kawalerji* i infanterii*, wolały: „Ach, unzer brawe kenik!”. Słuchały mnie tak, że nigdy tak nasi. Cóż dopiero, i to dziś rano, że lotaryński i saski; bo się wczora* widzieć z nimi nie przyszło, bo byli na samym końcu lewego skrzydła, którym do pana marszałka nadwornego przydałem był usarskich* kilka chorągwi: cóż komendant Staremberg tuteczny*! Wszystko to całowało, obłapiało, swym salwatorem zwało. Byłem potem we dwóch kościołach. Sam lud wszystek pospolity całował mi ręce i nogi, suknie, drudzy się tylko dotykali, wołając: „ach niech tę rękę tak waleczna całujemy!”/.Chcieli byli wołać: „Vivat!”, ale to było widać po nich, że się bali oficjerów* i starszych swoich. Kupa jedna nie wytrwała i zawołała ”Vivat” pod strachem, na co widziałem, że krzywo patrzano. Dlatego zjadłszy tylko obiad u komendanta (Starhemberga), wyjechałem z miasta tu do obozu, a pospólstwo, ręce wznosząc, prowadziło mnie aż do bramy. Widzę, że i pan komendant krzywo tu patrzą na się z magistratem miejskim; bo kiedy mnie witali, to ich nawet mi nie prezentował. Książęta się zjechali i cesarz daje znać o sobie, że jest za milę; a ten list nie kończy się, aż teraźniejszym rankiem; nie dają mi tedy dopisować* i dłużej się cieszyć z Wcią* sercem mojem*.
Naszych niemało zginęło w tej potrzebie; osobliwie tych dwóch żal się Boże, o których już tam opowiedział Dupont. Z wojsk cudzoziemskich książę de Croy zabity, brat postrzelony i kilku znacznych zabitych. Padre d`Aniano, który mię się nacałować nie mógł, powieda*, że widział gołębicę białą nad wojskami się naszemi* przelatującą.
My dziś za nieprzyjacielem się ruszamy na Węgry. Elektorowie odstąpić mnie nie chcą. o takie nad nami błogosławieństwo Boże; za co Mu niech będzie na wieki cześć, sława i chwała! Kiedy już postrzegł wezyr, że wytrzymać nie może, zawoławszy synów do siebie, płakał jako dziecię./Potem rzekł do hana*: „ty mnie ratuj, jeśli możesz”. Odpowiedział mu han*: „my znamy króla; nie damy mu rady i sami o sobie myśleć musimy, abyśmy się salwować mogli”. Gorąca tu mamy tak srogie, że prawie nie żyjemy, tylko piciem. Teraz dopiero znaleziono okrutna jeszcze moc wozowi z prochami i ołowiem. Ja nie wiem czem* już oni będą strzelali. W ten moment dają nam znać, że ostatnie kilkanaście działek małych letkich porzucił nieprzyjaciel. Już tedy wsiadamy na koń ku węgierskiej stronie prosto za nieprzyjacielem; i jako dawnom* wspominał, że się, da Pan Bóg, w Stryju aż z sobą przywitamy, gdzie pan Wyszyński niech każe kończyć kominy i stare poprawiać budynki. List ten najlepsza gazeta, z którego na cały świat zrobić gazetę, napisawszy, que c`est la Littre du Roi á la Reine (że to list króla do królowej).Książę saski i bawarski dali mi słowo i na kraj świata iść ze mną. Musimy iść dwie mili wielkim pośpiechem, dla wielkich smrodów od trupów, koni, bydeł*, wielbłądów. Do króla francuskiego napisałem kilka słów, że jako Au Roi Très Chretien (królowi Arcychrześcijańskiemu) oznajmując de la bataille gagnée et du salut de la chrétienté (o wygranej bitwie i ocaleniu chrześcijaństwa). Cesarz już tu tylko o mil półtorej; płynie Dunajem. Ale widzę, że się nieszczerze chce widzieć że mną, dla swej podobno pompy. Życzyłbym zaś być sobie jako najprędzej w mieście, pour chanter (aby śpiewać) le Te Deum i dlatego ja mu stąd ustępuję, mając sobie za największe szczęście ujść tych ceremonij*, nad które niceśmy* tu jeszcze nie doznali. Fanfanik brave au denier point (królewicz Jakób* dzielny do najwyższego stopnia) , na piędź mnie jeszcze nie odstąpił. Il se porte a merveille (doskonale się czuje) w takich fatygach, jakie większe być nie mogą et se fait fort joli (i robi się bardzo ładnym).Z księciem bawarskim (który lezie wszędzie do nas i wczora* przyjechał do nas do komendanta, dowiedziawszy się o mnie), jako brat z bratem.. Zdobyczy mu swoje Fanfani rozdaje ostatnie. Książę de Hesse von Kassel, którego tylko nie dostawało, przybył tu do nas. C`est une armie veritablemant ressamblante, que le grand Godfried menait a la Terre Saite (jest to armja* naprawdę podobna do tej, którą wielki Gotfryd prowadził do Ziemi Świętej).
Jużże tedy kończyć muszę, całując i ściskając ze wszystkiego serca i duszy najśliczniejszą moją Marysieńkę. A Mr. le Marquis et a ma soer mes baisemains (panu markizowi d`Arquien i mojej siostrze całuje rączki).Niech się wszyscy cieszą, a panu Bogu dziękują, że pogaństwu nie pozwolił pytać się: „gdzie was Bóg?”. Dzieci całuję i obłapiam.
Minionek (królewicz Aleksander) ma się z czego cieszyć, bo jego chorągiew wezyra złamała i sławę u wszystkiego utrzymała wojska. Mr le Comte (pan hrabia, tj.
Maligny, brat królowej) zdrów dobrze, nie odstąpił mię i na piędź. Do Litwy piszę, tj. do dwóch hetmanów, aby już nie tu, ale prosto szli do Węgier. Kozacy zdrajcy niechaj za mną idą. Te listy do hetmanów litewskich odsyłać jako najpilniej. Którędy będą mieli iść Litwa, oznajmi się drugą okazją.
1) aprosze - przykopy, rowy.
13. Liga chrześcijańska.
(Streszczenie traktatu w Linz 5 marca 1684 roku. Rykaczewski „Relacje Nuncjuszów Apostolskich”. Tom I, str. 485)
1. Przymierze zaczepne między cesarzem, Polska i Rzplitą Wenecką trwać będzie aż do ukończenia wojny, odporne zawsze.
2. Protektorem i gwarantem Onego jest papież i jego następcy.
3. Strony obowiązują się pod przysięgą dotrzymać to przymierze we wszystkich punktach i artykułach za siebie o swych następców.
4. Kardynał Pius za cesarza, kardynał Berberio za króla polskiego, kardynał Ottobono za Rzplitą Wenecką zaprzysiąc je mają przed papieżem w przeciągu dwóch miesięcy.
5. Przez czas trwania Onego żadna strona nie będzie mogła zawrzeć oddzielnego z nieprzyjacielem pokoju, choćby jej podawano najkorzystniejsze warunki.
6. Cesarz, wchodząc do tego przymierza, jako król czesko-węgierski i arcyksiążę austjacki*, obowiązuje do niego te królestwa i dziedziczne państwa. Podobnież król polski z Koroną i W. Księstwem Litewskim, Rzplita Wenecka ze wszystkimi swemi* posiadłościami do niego przystępują.
7. To przymierze zawarte jest tylko końcem prowadzenia wojny przeciw Turcji i do żadnej innej pod jakimkolwiek pozorem rozciągniętym być nie może.
8. Cesarz i król polski obiecują działać na lądzie potężnymi wojskami, Rzplita Wenecka liczną flotą na morzu, tudzież wojskiem w Dalmacji, o ile ich siły dozwolą, aż do zawarcia chwalebnego z pomocą Bożą pokoju.
9. Gdyby jeden że sprzymierzeńców znajdował się w takiem* niebezpieczeństwie, izby go połączonemi* siłami ratować potrzeba było, dwaj drudzy przyrzekają poslać mu w pomoc swe wojska.
10. Łączyć także będą w części lub całości swe siły, ile razy rada wojenna, złożona z wyznaczonych na ten koniec przez każdego sprzymierzeńca zdolnych osób, uzna to za rzecz potrzebną.
11. Zresztą wojna prowadzona będzie w różnych stronach dla rozerwania sił nieprzyjacielskich. Cesarz zdobywać będzie twierdze węgierskie, król polski Kamieniec, Podole i Ukrainę, Rzplita Wenecka odzyskiwać będzie swe straty. Co będzie zdobytem*, pozostanie przy tym, do którego wprzód należało.
12. Plan ogólny wojny ułoży się zaraz po zatwierdzeniu przymierza i co roku stosownie do okoliczności odmieniać będzie.
13. Zaproszeni będą do tego przymierza inni panowie chrześcijańscy mianowicie w. książę moskiewski, ale tylko za wspólną zgodą przyjęci być mogą.
14. To przymierze nie znosi bynajmniej innych mogących zachodzić między stronami, w szczególności zawartego w roku przeszłym miedzy Polską i cesarzem, ale je utrzymuje i potwierdza.
15. Niniejszy traktat będzie ratyfikowany i ratyfikacje zamienione będą w przeciągu miesiąca.
14. Utrata Kijowa i Smoleńska.
Traktat Grzymułtowskiego w Moskwie 3 maja 1686 roku
(Volumina Legum, VI, 146)
… Także umówiliśmy I postanowili, iż wszystkim zamkom i ziemiom w przeszłą wojnę od Korony polskiej i W. Ks. L. zawojowanym, to jest Smoleńskowi z horodami i z ujazdami, które do tego kraju od Witebskiego, Połockiego i od Lucyńskiego ujazdów do Smoleńska należą, Dorohobużowi, Białej, Krasnemu z swojemu miastami i ujazdami i z przynależnościami, jako one znajdują się do tego czasu podług przymiernego* traktatu, być w stronie Ich Cesar. Wieliczestwa. A z drugiego kraju Rosławowi i kędy są siewierskie zamki, Czernichowowi, Starodubowi, Nowohorodkowi Siewierskiemu, Poczepowowi i innym także i wszystkiej Małej Rusi tej strony Dniepra*, horodom: Niżynu, Perejasławiu, Baturynu, Połtawie, Perewołocznie i wszystkim tego małorosyjskiego* kraju zamkom, ziemiom i miastom, jakiemikolwiek* przezwiskami i uroczyszczami* nazwanem*, że wszystkiemi* swemi* ujazdami, siołami i derewniami* i w nich mieszkającymi wszelkich stanów ludźmi i przynależnościami., jakom one według przymiernego* dohoworu* zostawały w stronie Cesar. Wieliczestwa, tak i teraz zostawać mają w stronie Ich Cesar. Wieliczestwa na wieczne czasy. A J. K. Wieliczestwu od Dniepra przez ten wszystek pomieniony* małorosyjski kraj żadnego zamku i miastu ani włości aż do Putywlskiego rubieża we władzy i dzierżeniu od teraźniejszego czasu i dnia wiecznego miru nie ma należeć wiecznie i mieć nie będzie. A za Dnieprem rzeką Kijów na też zostawać, także w stronie Ich Cesar. Wlstwa.
… A w niż rzeki Dniepra co się mianują Zaporohy, mieszkający w Siczy i w Kodaku i w innych miastach po Zadnieprzu, znajdujący się Kozacy, w jakich oni tam ostrogach i siedliskach swoich od Siczy w wierzch Dniepru, po ujście rzeki Taśminy, która wpada w Dniepr, mają być podług tego wiecznego traktatu we władzy i dzierżeniu w. hospodarów Ich Cesar. Wlstwa także wiecznie, że wszelkimi przy nich będącymi starodawnymi wolnościami i miejscami, gdzie oni zaporożcy* wszelkie ukontentowanie jak w lasach, tak w zwierzynnych* i rybnych łowach i polnych przemysłach dobytek zdawna* sobie przysposabiali.
… A co u nas zaszła trudność o tych zrujnowanych horodach i miastach, które od miasteczka Stajek w niż Dniepra po rzekę Taśminę są, tedy my J. K. Wlstwa wielcy i pełnomocni posłowie i ich Cesar. Wlstwa bliźni bojarowie i dumni ludzie zgodnie ten punkt takim sposobem umówili i postanowili, że to miejsca zostawać maja puste tak, jako teraz są.
… Także umówiliśmy i postanowiliśmy, że wielki hosudar Jego Królewskie .Wieliczestwo cerkwiom bożym i episkopom: łuckiemu, halickiemu, przemyskiemu, lwowskiemu, białoruskiemu i przy nich monastyrom, archimandriom*: wileńskiej, mińskiej, połockiej, orszańskiej i inszym inhumeństwom, bractwom, w których znajdowało się i teraz znajduje się zażywanie błahoczestywej grecko-ruskiej religji*, i wszystkim tam mieszkającym ludziom w Koronie Polskiej i W. Ks. Lit. w tejże wierze zostającym żadnego uciśnienia nie czyni i uczynić nie każe do wiary rzymskiej i do unji* przymuszenia i być to nie ma, ale według dawnych praw we wszystkich swobodach i wolnościach cerkiewnych będzie zachowywał. A gdy i za teraźniejszym Kijowa w stronę Ich Car. Wlstwa odejściem episkopom wyżej wymienionym w Koronie polskiej
i w W. Ks. Lit. przebywającym podług duchowego ich obrzędu i zwyczaju przyjąć błogosławieństwo albo poświęcenie od metropolity kijowskiego przyszło; tedy to nikomu z nich na łasce J. K. Wieliczeństwa szkodzić nie ma, wzajem Ich Car. Wlstwa ludziom i religji* rzymskiej w państwach Ich Car. Wieliczeństwa, zwłaszcza w teraźniejszych odeszłych stronach od wielkich hospodarów Ich Car. Wlstwa w żadnej kierze
nie ma być bezprawnie czynione i do inszej wiary przymuszanie, i owszem będą mieć wszelką wolność, tej wiary trzymając się i w dobrach swych żadnej przeszkody i uszczerbku nie ponosząc na łasce Ich Car. Wlstwa, to im szkodzić nie ma i religji swojej wolne zażywanie w domach swoich mieć wolno, i ten naszego dohoworu punkt (przy inszych) J. K. Wlstwa I Rzeczypospolitej na sejmie walnym potwierdzić i w sejmowa konstytucję nadrukować.
V. Rozkład wewnętrzny.
15. Szlachta podejrzewa króla o zamachy absolutystyczne.
(Pamflet spółczesny, streszczony przez St. Tarnowskiego. Rocznik Akad. Um. 1883, str. 123)
Od dawna w tajemnicy chowa się na dworze ta myśl sukcesji tronu. Plan wykonania uknuł przed laty zmarły ksiądz podkanclerzy Gniński. On to, osor lberatis (nienawidzący wolności) i powtarzający zawsze, że wolność polska sama siebie zgubić musi, wiedząc dobrze, że na żadnym sejmie zamiar ten prawnie wykonać się nie da, radził królowi, aby go dokonać na sejmie konnym, zwołać pospolite ruszenie jak pod Wolą na elekcję, zawiązać konfederację przy królu, a przez nią zrobić, co się chce. Sale do zwołania pospolitego ruszenia i zawiązania konfederacji potrzeba pozoru. Wynajduje go szatańska intryga księdza podkanclerzego i uczy króla , że jeśli chce szlachtę do konfederacjo na swoja korzyść doprowadzić, to musi udać i rozpuścić wieść, jakoby senatorowie, prawdziwi obrońcy wolności, knuli spiski jakieś przeciwko niemu. Szlachta uwierzy, oburzy się i da się uwieść i przywieść do wszystkiego. W tym celu przed pięcioma laty udano jakieś niby niebezpieczne konszachty podskarbiego Morsztyna z Francja i mówiono o jakichś cyfrowanych listach, których wszakże nie pokazano nikomu. Plan gotowy byłby doszedł do wykonania, gdyby wyprawa wiedeńska nie stanęła mu na przeszkodzie. Po powrocie nie można było o tym myśleć, bo król stracił powagę i sławę sromotną pod Parkanami ucieczką, strącił miłość narodu i wojska i wojsko samo w niepotrzebnej i nieszczęsnej włóczędze po Węgrzech; umarł też i wynalazca planu podkanclerzy, okoliczności nie składały się pomyślne. Ale teraz myśl odżyła na nowo; krzesło dla królewicza przy tronie, wieści o jakichś przeciw królowi spiskach., posądzenia, że marszałek wielki koronny w podróży swej znosił się z zagranicznymi panami, wszystko to dowodzi, że zamiar się spełnia, a zmierza do wyznaczenia następcy za życia króla, zatem do zamachu na wolna elekcję, zatem do absolutum dominium. Gdy zaś król po zerwanym sejmie oświadczy się, że jeśli dalej tak posądzać i oskarżać będą, to zwoła pospolite ruszenie i zlozy mu diploma electionios (dyplom elekcyjna na króla); król się sam z zamiarem swoim zdradził. Bo któżby był dość ślepym i łatwowiernym, by ufał, że on naprawdę chce ten dyplom złożyć? Gdyby chciał złożyć koronę, składałby ja poprostu* na sejmie., jak Jan Kazimierz. Ale pospolite ruszenie, ale król przed nim składający diploma, cóż to znaczy i do czego prowadzi? Oto, że jedni się rozczulą, drudzy przelękną, inni dadzą się namówić i przekonać i wszyscy obrócą się przeciw gorliwym obrońcom wolności, a wykrzykną chorem: Vivat królowi, który wtedy potwierdzenia swej władzy, tej powtórnej niejako elekcji bezwarunkowo już nie przyjmie, ale przez stronników i zauszników swoich rzuci zręcznie myśl wyznaczenia następcy, a uwiedzione i oszukane, zahukane województwa wykrzykną: Vivat succesior!
16. Wichrzenie możnowładców na sejmach (1689)
(Załuski - „Epistole hist. familiares” I, 1130 - 1132)
Wezwał król do siebie mnie i wojewodę bełzkiego* (Matczyńskiego) i pokazał najpierw list marszałka (Stanisława Lubomirskiego) do kanclerza Strattmanna, stwierdzający autentyczność innego, cyfrowanego listu, który pisał w cyfrach. Pokazał też umowę, gdzie poseł neuburski obiecuje 60 000 złotych reńskich Sapiehom,. aby bronili, choćby nawet orężem, prawy nauburczyka…
Król wyznaczył deputację, przed która sekretarz marszałka miał zaraz wytłumaczyć cyfry; ale kiedyśmy nazajutrz chcieli zacząć badanie marszałek mówił, że nie może bez pozwolenie nuncjusza sprowadzić oskarżonego, gdyż jest on naprawdę księdzem. Wreszcie biskup poznański, jako miejscowy rządca diecezji poszedł do niego sam i przyprowadził. To sekretarz od razu oświadczył, że spalił klucz do tych cyfr…
Nareszcie po wielu sporach 31 marca Szołkowski wyszedł z protestem, ale wrócił z oświadczeniem, że pozwala tylko następnego dnia pożegnać króla. Pierwszego kwietnia zaczęła się sesja o godzinie pierwszej popołudniu a trwała do drugiej po północy. Nic się tam nie działo, tylko wciąż słano poselstwa do Szołkowskiego, aby wracał, n ikt jednak nie umiał go znaleźć. Posłał król do wojewody wileńskiego (Kazimierza Sapiehy) zaklinając go na wszystkie świętości, by namówił owego Szołtykowskiego do powrotu i przywrócenia czynności sejmu. Wojewoda odrzekł, że zgoła nie wie, gdzie jest Szołtykowski i nie widział go od trzech dni. Wiedziano jednak na pewno, że ów poseł był u wojewody w nocy, więc ten ostatni jest przyczyną zerwania sejmu… Wreszcie podskarbi litewski (Benedykt Sapieha) obiecał przyprowadzić posła; poszedł i więcej nie wrócił. Nadeszła późna pora; kasztelan żmudzki (Grothus) podszedł do Dąbrowskiego podkomorzego wileńskiego, perswadując, aby skłaniał do zgody innych kolegów. Podkomorzy nazwał go posłem królewskim, co susząc biskup wileński (Brzostowski) rzekł: „Waćpan zawsze jesteś przeciwko królowi”. Ów dotknięty temi* obraźliwemi* słowy wściekle uderzył na biskupa… od słów doszło do rękoczynów i stal się wielki rozruch w senacie. Nazajutrz ogłoszono interdykt we wszystkich kościołach; uspokojono jednak ten zatarg przez wzgląd na dostojeństwo obu stron. A ponieważ Szołkowskiego nie udało się znaleźć, więc odłożono żegnanie publiczne do jutra. Dnia 2 kwietnia pokazał nam król notatkę zrobioną przez Wicherta, posła brandenburskiego, która następnie doręczono królowi: pisze tam Brandenburczyk, że Sapiehowie doskonale prowadzą rzecz i że już im wypłacił pewną sumę pieniężną… Tego dnia marszałek poselski pożegnał króla patetyczną mową; proszono króla, by nie dawał Dąbrowskiemu reki do pocałowania. Wielu posłów po skończonym sejmie zaniosło protest przeciwko podskarbiemu litewskiemu.
17. Obłędne majaczenie wolności szlacheckiej.
(„Komparacja wolności polskiej, litewskiej z wolnością postronnych książąt etc. …” - pamflet polityczny z roku 1697. Rps*. Biblioteki Czartoryskich, str. 191)
1 - o. Pierwsze regale (prawa królewskie) książąt udzielnych jest, że superiorem non agnoscunt (nie uznają prawa nikogo wyższego nad sobą) oprócz cesarza JMci. Tąż prerogatywą gaudet (cieszy się) stan szlachecki w Polszcze i W. Ks. Litewskim, bo… nie zna superiorem oprócz króla JMci, którego wolnemi* obiera głosami.
2 - o. Że mają jus glandi (prawo miecza)… nad poddanymi swemi*… W Polszcze i Litwie… każdy szlachcic nad poddanymi swemi* ma… jurisdictionem (juryzdykcję*) i może sądzić i karać aż na gardle sine nulla appelatione (bez apelacji).
3 - o. Że maja jus cudendae monetae (prawo bicia monety)… W Polszcze i Litwie ta prerogatywa z dawna należała królom polskim aż do króla JMci Zygmunta III na którym to wymogli ordines regni (stany królestwa), że przez konstytucją rezygnował in sinum Reipublicae (na łono Rzplitej)…; mennica otwarta i moneta być nie może, aż accedente consensu totus nobilitas (za dodatkową zgodą całej szlachty) wprzód na sejmikach, a potem na sejmie.
4 - o. Że… mogą mieć w swych i poddanych swych gruntach… aurifodinas (kopalnie złota)… To jus servit (to prawo służy) stanowi szlacheckiemu, świadkiem mnóstwo żup na Pokuciu, świadkiem i inne różne miejsca, jeżeli nie w kruszce,. to w mineralna* żyzne.
5 - o. Że a tributis et vectigalibus (od danin i ceł) są wolnemi* oni i poddani ich i nie dają tylko te, które albo ex veteri lege et consuetudine (z mocy dawnej ustawy lub zwyczaju) są in usu (praktykowane) , albo na które na sejmach dobrowolnie pozwalają…
6 - o. Na sejmach nic nie może stawać na nich bez nich, aż na co zezwolą przez swoich ablegatów*… i w tym punkcie porównała się wolność narodu polskiego i litewskiego, owszem… przewyższa, bo tam na sejmie pluratitate votorum (większością głosów) stawają* rzeczy, tu zaś tak na sejmikach, jako i na sejmach aż accedente votorum (większością głosów) stawają* rzeczy, tu zaś tak na sejmikach jako i na sejmach aż accedente assensu omnium (za zgoda wszystkich)…
7 - o. Że im wolno ludzi służebnych wojennych… zaciągać i chować, ile substancja wystarczy… świadkiem tego… liczne poczty panięce*, które do obozu na zaszczyt (obronę) ojczyzny z różnych zaciągane narodów, jako z Niemców, Węgrów, Wołoszy, także usarskie* i pancerne chorągwie, wiec z własnych postronnych ukrainnych włości, kozackie, tatarskie i wybranieckie poczty stawali, tudzież na elekcjach, sejmach prezentowali…
8 - o. Że im wolno w państwach swoich… miasta i zamki fortyfikować, praesidia (załogi) na nich tak czasu pokoju, jako i wojny chować, arsenały zakładać… w polskim i litewskim narodzie zawsze to wolno było…
9 - o. Że im wolno u postronnych monarchów w wojsku zarabiać na sławę, akceptować wysokie urzędy, oberszterstwa*, generalstwa, admiralstwa… szlachty polskiej i litewskiej była to zawsze zabawa i niby szkoła rycerska w cudzych krajach nabywać sławy i reputacji…
10 - o. Że im wolno u postronnych monarchów nabywać feuda, ducatus, domina (lenna, księstwa, włości) lubo pro meritis )za zasługi), lubo per connubia (przez małżeństwo), lubo za pieniądze… szlachcie polskiej że to było wolno zawsze szukać i trensferre (przenosić) fortuny w sąsiedzkie cudzoziemskie państwa, przewertować tylko praeteritorium saeculorum (ubiegłych wieków) czeskie, śląskie i węgierskie akta, znajdzie dowodów dość, że tam nabywali posesje…
11 - o. Że się im per connubia (przez związki małżeńskie) z postronnymi narodami powinowacić… wolno, nietylko* z równymi sobie w urodzeniu, ale też i z wyższymi stanami… panowie polscy i litewscy ab aevo (od wieków) szukali connubia u postronnych, jeśli nie u monarchów, tedy u potentatów i książąt udzielnych…
12 - o. Że są capaces sceptrorum (zdolni do piastowania berła) u postronnych narodów i byli na nie wokowani*… domus palatina (dom palatyński) na królestwo czeskie, szwedzkie…: stan szlachecki jeszcze tak daleko nie postąpił, jedno tylko extat exemplum (istnieje przykład) księcia Korybuta, który był na króla czeskiego… Wielkie w ojczyźnie domy Wiszniowieckich, Koreckich, Potockich, Sieniawskich, Jazłowieckich, Buczackich,… ex sorte nascendi ( z losu urodzenia) mogli być capaces externoprum etami sceptrorum (zdolni do piastowania berła nawet zagranicą) …
13 - o. Że są capaces samej nawet dostojności cesarskiej… szlachta polska i litewska, że są domi (w domu) capaces sceptrorum, nie tylko anteacta secula (minione wieki) Piasta i następców jego świadczą… nostra zaś aetas (nasz wiek) jako to cum gloria gentis (ze sławą plemienia) w osobie ś.p. króla Michała asseruit (stwierdził), tak w osobie szczęśliwie panującego króla JMci Jana III odbiera fructum protectionis (owoc opieki).
14 - o. Że maja jus electionis imperatorum (prawo wyboru cesarza)…: stan szlachecki w Polszcze I Litwie że są… w swoim państwie elektorowie królów i wielkich książąt litewskich, nie tylko to wszystkiemu wiadomo światu, ale i owszem in admiratione repit (wprawia w podziw) wszystkie narody postronne, jako in tanta multitudine eligentium (wśród takiego mnóstwa wyborców) dotychczas z łaski Bożej… evitaverunt tot naufragia (wyszli cało z tylu burz)
(Jedyna różnica miedzy szlachtą Polską a książętami Rzeszy polega zdaniem bezimiennego autora, na tem, że posiadłości szlacheckie uległy rozdrobieniu w drodze działów spadkowych.
18. Nietolerancja.
Spalenie ateusza Łyszczyńskiego.
(Załuski - „Egist. hist. fam. I, 1059, 1130, 1137)
Około tegoż czasu zaczęła się sprawa dotąd niesłychana w Polsce, (która nigdy jeszcze podobnego potwora nie zrodziła). Łyszczyński, niegdyś uczeń jezuicki, potem wydalony ze szkoły, doszedł; przez różne zbrodnie do takiego upadku, że bezbożnie mówił: „Boga nie ma”. Pisma jego naszpikowane samem bluźnierstwem, przedstawił jmp. Brzóska…
Osądzona została bezbożność Łyszczyńskiego i skazano go na śmierć, skoro zasłużył na tysiąc śmierci, a że przy tej okazji sąd świecki domagał się sądzenia tej sprawy, nuncjusz Cantelmi… odbył naradę w swoim pałacu i na niej ze łzami zaklinał
w imieniu papieża zgromadzonych ojców, abyśmy nie narażali na zgubę naszych przywilejów, pozwalając sądom świeckim rozpoznawać sprawy religijne… Postanowiono, że ten wróg Boga i natury ma być przekonany sposobem kryminalnym, i tak się stało. Arcybiskup lwowski (Konstanty Lipski) dodał, że chociaż bezbożnik zastrzegł sobie w testamencie, iż będzie pochowany przy drodze publicznej, jednak godzi się go spalić na drodze publicznej i pozbawić wszelkiego pogrzebu.
Odbyła się w kościele św. Jana publiczna suplikacja, podczas której błagano Majestat Boski o przebaczenie tak ciężkiego grzechu Łyszczyńskiego; ja tam mówiłem kazanie, a potem mówiłem o tym owym Łyszczyńskim, widzę jednak, że ten człowiek więcej kocha swoje ciało niż duszę, i zacząłem się mocno bać o niego… 10 kwietnia w kościele św. Jana czynił Łyszczyński publiczną rewokację na rusztowaniu…: w przytomności siedzącego biskupa poznańskiego odczytał wyznanie wiary, potem uderzony kilkakrotnie dyscypliną przez biskupa, otrzymał rozgrzeszenie, schodząc z rusztowania publicznie błagał miłosierdzia Boga, a do ludu powiedział:
„Nie wierzcie djabłu*, bo on was i mnie oszukuje. W dziełach Boskich nie bądźmy ciekawi; nie potrzebujemy koniecznie widzieć na własne oczy rzeczy utajonych i nie szukajmy ich, ale wierzmy, ale wierzmy w prawdy niedostępne…
Oddano go potem na kaźń i najpierw ukarano jego język i usta, któremi* okrutnie znieważył Boga; potem pieczono rękę, narzędzie najszpetniejszego płodu, spalono karty bluźnierstwa, poczem* sam potwór tego wieku, bogobójca i prawołomca został pochłonięty przez pokutne płomienie, choin nie wiadomo czy i one mogły zgładzić takie bezeceństwo. Taki był koniec zbrodniarza - oby zarazem i koniec zbrodni, która, jak mówiono, głębokie korzenie zapuściła w niektórych duszach.
===============================================================
30
30