Trzeci cios boli najmocniej. Ręce nabierają śmiałości po dwóch pierwszych. Powierzchnia twarzy dotyka knykci ściskając mocniej pięść. Raz. Dwa. Trzy. Trzecie uderzenie boli tak, jak powinno zamieniając miejsce na twojej twarzy w śliwkę. Dotykam językiem rozciętej wargi, która pęka na tysiąc mikroskopijnych kawałków wzdłuż bordowego rozcięcia. Krew smakuje metalem i czuję się jakbym lizał stalowy słup. Potem znów czuję ten smak wkładając do ust kran próbując zwilżyć krwawiące dziąsła. Lustro patrzy na mnie w tonacji „obudź się”. Budzi mnie alarm w telefonie. Mam ustawione nagranie jakiejś reklamy pasty do zębów. W reklamach past i samochodów zawsze jest chwytliwa melodia. O ile w ogóle jakaś jest. Staram się z zamkniętymi oczami wyłączyć budzik, kiedy dzwonek dochodzi do momentu „polecane przez dentystów”. Otwieranie oczu jest raczej denerwującą czynnością szczególnie jeżeli jest się w posiadaniu dwóch zniszczonych nerwów co powoduje uruchomienie niezliczonej ilości tików rzucających się po twarzy raz po raz sprężając się i rozprężając. Jakby pod skórą chodziły mi gąsienice. Powoli zsuwam się z materaca i machinalnie włączam program informacyjny w starym telewizorze z napędem w standardzie VHS. Prezenterka obcego pochodzenia z białym uśmiechem oznajmia mi, że dzisiaj będzie padać. Wtorek. Dlaczego w telewizji pracuje więcej imigrantów. Kraj chce pokazać, jak bardzo jest tolerancyjny i zatrudnia te mieszanki ? Nie jestem rasistą, ale co druga osoba ma teraz nazwisko, którego nie potrafię wymówić co utrudnia mi pracę. Jestem dziennikarzem. Pracuję w Hill Top Paper. Mam stałą rubrykę w której zamieszczam artykuły o różnych punktach miasta. Ciekawostki, listę fajnych restauracji i klubów fitness. Kiedyś byłem modny. Mam koszulę od Gucciego, którą dostałem od żony szefa na obiedzie świątecznym. Zaraz po tym spałem w niej. W żonie szefa w koszuli. Spodnie Levis'a i skarpetki Calvina Kleina. Buty od Armaniego. Co czwartek chodziłem do fryzjera na przycinanie końcówek i stylizację brody. Teraz chodzę w kurtce z Reserved, trampkach z Diserve i majtkach z H&M. Tych reklamowanych przez chłopaka Madonny. Każda z tych nazw chodzi razem ze mną wszędzie jakbym miał setki imion. Nazywam się Calvin Reserved Diserve Armani Gucci Klein i jestem BigStar na niebie firm odzieżowych. Jem w sieciach restauracji, które konkurują o klientów na zasadzie - kto teraz sprzeda więcej tego samego ? Dzisiaj sprzedaje mi to McDonald. Biorę na wynos. Śpieszę się. Sucha bułka z której ser wrzyna mi się w zęby powodując ból spowodowany szokiem termicznym. Popijanie zimną colą wywołuje podobny efekt. Spluwam jedzeniem na ziemie i wyrzucam resztę do śmietnika. Ostatnio niezbyt mogę cokolwiek zjeść. Moja twarz wygląda, jak nieszczęśliwe skrzyżowanie ofiary, która uległa pocięciu i osoby chorej na hemofilie. Cztery duże rozcięcia, dwa nad lewym okiem i dwa na prawym policzku nie goją się od miesiąca. Rusza mi się lewa strona zębów, mam przestawioną szczękę i złamany nos. Pęknięty łuk brwiowy. Poszarpane ucho. Wybite palce. Ale to już nie twarz. Jeżeli chodzi o resztę ciała mam w brzuchu miazgę, potłuczone ręce. Wyglądam, jak bohater filmów Johna Romero, ten nieżywy bohater. Tak jakby moje życie reżyserował Rob Zombie, albo ktoś o równie czarującym nazwisku. Marlon Brando wsadzał sobie watę w policzki, żeby lepiej zagrać Vita Corleone. Ja mam tak spuchnięte policzki, że mógłbym zagrać w jego wielkim powrocie. Może dlatego lubię chomiki. Przez podobieństwo. Przez uporządkowanie. Zawsze srają w równe kulki w równych odstępach. Chomiki to pedantyczne metroseksualne kulki.