Bez słów
Ballada bez tytułu
Chodzą ulicami ludzie Maj przechodzą, lipiec, grudzień Zagubieni wśród ulic bram Przemarznięte grzeją dłonie Dokądś pędzą, za czymś gonią I budują wciąż domki z kart
A tam w mech odziany kamień Tam zaduma w wiatru graniu Tam powietrze ma inny smak Porzuć kroków rytm na bruku Spróbuj - znajdziesz jeśli szukać Zechcesz nowy świat, własny świat
Płyną ludzie miastem szarzy Pozbawieni złudzeń, marzeń Omijają wciąż główny nurt Kryją się w swych norach krecich I śnić nawet o karecie Co lśni złotem nie potrafią już
A tam w mech odziany kamień...
Żyją ludzie, asfalt depczą Nikt nie krzyknie - każdy szepce Drzwi zamknięte, zaklepany krąg Tylko czasem kropla z oczu Po policzku w dół się stoczy I to dziwne drżenie rąk
A tam w mech odziany kamień...
G D eh CG D
CG CGD
Popatrz, niebo się kłania, niebo różowe, Wiatrem pisane w kolorze. Słońce przychodzi jak gość najlepszy, Wiatr się umila na wietrzyk.
Jeszcze się tyle stanie, Jeszcze się tyle zmieni Rosną nam nowe twarze Do słońca.
Popatrz, drzewo się czesze, drzewo olbrzymie, Po niebie gałęźmi wiatr pisze. Drzewo się śmieje dobrą nowina, Wszystkie żale odpłyną.
Popatrz, świat się wciąż zmienia, świat bez koloru.
Człowiek sie rodzi, umiera.
Wszystko przemija, wszystko odchodzi,
Lecz pozostają wspomnienia.
eGaH7 CGH7 eGaH7 CGH7
H7e H7e CG H7
Sielanka o domu
sł. W.Juszczyszyn
Rzeka
A jeśli dom będę miał to będzie bukowy koniecznie
Pachnący i słoneczny wieczorem usiądę wiatr gra
A zegar na ścianie gwarzy
Dobrze się idzie panie zegarze
Tik tak tik tak tik tak
Świeca skwierczy i mruga przewrotnie
Więc puszczam oko do niej dobry humor dziś pani
ma
dobry humor dziś pani ma
Szukam szukania mi trzeba Domu gitarą i piórem A góry nade mnąjak niebo A niebo nade mnąjak góry.
Gdy głosy usłyszę u drzwi czyjekolwiek wejdźcie
poproszę
Jestem zbieraczem głosów a dom mój bardzo lubi
Śmiech ściany mu rozjaśnia
I gędźby lubi i pieśni
Wpadnijcie na parę chwil
Kiedy los was zawiedzie w te strony
Bo dom mój otworem stoi dla takich jak wy
dla takich jak wy
Zaproszę dzień i noc zaproszę cztery wiatry
Dla wszystkich dni otwarte ktoś poda pierwszy ton
Zagramy na góry koncert
Buków porą pachnącą
Nasiąkną ściany grą
A zmęczonym wędrownikom
Odpocząć dozwala muzyka bo taki będzie mój
dom
bo taki będzie mój dom
AAA4A
A h7 cis7 A7 D E9 A A7+
h7 E9 cis7 A74 D E4 E
AA7DE
A h7 cis7 aO
h7 E7 cis7 A74
D E74 E7
A h7 cis7 aO h7 E7 cis7 aO
h7 E7 A A4 A
AE
GDA
AE
G D d A A4 A
Wsłuchany w twą cichą piosenkę Wyszedłem na brzeg pierwszy raz Wiedziałem już rzeko, że kocham cię rzeko Że odtąd pójdę z tobą
O dobra rzeko, o mądra wodo
Wiedziałaś gdzie stopy znużone
prowadzić
Gdy sił już było brak.
Brak.
Wieże miast, łuny świateł
Ich oczy zszarzałe nie raz
Witały mnie pustką, żegnały milczeniem
Gdym stał się twoim nurtem
Po dziś dzień z tobą rzeko
Gdzież począł, gdzie kres dał ci Bóg?
Ach, życia mi braknie, by szlak twój przemierzyć
By poznać twą melodię
E A2 E A2 E A2 gis gis7 A gis7 cis A gis fis7 H7
E A2 E A2 E gis cis E7
A gis cis
A gis fis7 H7
E A2 E A2 E A2 E A2
D G fis e A D
DG
DG A
DA
fish
A G fis e
AD G fis e A D
Nuta z Ponidzia
a F7+ G C7+ d7 G C h7 E7/4 a G6 F7+ G6 a G6 e E
Polami polami po miedzach po miedzach a F G C7+
Po błocku skisłym w mgłę i wiatr d7 G C7+
Nie za szybko kroki drobiąc h7 E7
Idzie wiosna idzie nam a G6 F7+ G
Idzie wiosna - idzie nam aGeEaFEaFE
Rozłożyła wiosna spódnicę zieloną Przykryła błota bury łan Pachnie ziemia ciałem młodym Póki wiosna póki trwa Póki wiosna póki trwa
Rozpuściła wiosna warkocze kwieciste Zbarwniały łąki niczym kram Będzie odpust pod Wiślicą Póki wiosna póki trwa Póki wiosna póki trwa
Ponidzie wiosenne Ponidzie leniwe Prężysz się jak do słońca kot Rozciągnięte na tych polach Lichych lasach pstrych łozinach Skałkach słońcem rozognionych Nidą w łąkach roziskrzoną Na Ponidziu wiosna trwa Na Ponidziu wiosna trwa Na Ponidziu
Majster Bieda
sł. i muz. W.Bellon
Skąd przychodził, kto go znał Kto mu rękę podał kiedy Nad rowem siadał, wyciągał chleb Serem przekładał i dzielił się z psem Tyle wszystkiego co z sobą miał Majster Bieda
Czapkę z głowy ściągał, gdy
Wiatr gałęzie chylił drzewom
Śmiał się do słońca, śpiewał do gwiazd
Drogę bez końca, co przed nim szła
Znał jak pięć palców, jak szeląg zły
Majster Bieda
Nikt nie pytał, skąd się wziął Gdy do ognia się przysiadał Wtulał się w krąg ciepła jak w kożuch Znużony drogą wędrowiec Boży Zasypiał długo gapiąc się w noc Majster Bieda
DG
DD7G A
DA
fish
AG
AG
AG
AG
AG
Aż nastąpił taki rok
Smutny rok jak widać trzeba
Nie przyszedł Bieda zieloną wiosną
Miejsce gdzie siadał zielskiem zarosło
I choć niejeden wytężał wzrok
Choć lato pustym gościńcem przeszło
Rudymi liśćmi, jesieni schedą
Wiatrem niesiony odpłynął w przeszłość,
Wiatrem niesiony odpłynął w przeszłość,
Wiatrem niesiony odpłynął w przeszłość... AGA
Majster Bieda D G fis e A D
Wczoraj wieczorem
sł. i muz. W.Jarociński
Wczoraj wieczorem serwus rzekł mi Pan E A E
Wczoraj wieczorem serwus rzekł mi Pan A E
Rzuciła mnie robota ot i cały kram H7 B7 A7 E H7
W kieszeni dolar, dolar może dwa W kieszeni dolar, dolar może dwa Wypije ze mną drinka biega siostra zła
Dał mi siwe kłaki i niepewny los Dał mi siwe kłaki i niepewny los Jak szczur żarcie kiedy pusty trzos
Wczoraj wieczorem serwus rzekł mi Pan Wczoraj wieczorem serwus rzekł mi Pan Rzuciła mnie robota ot i cały kram
Bar na Stawach
Jeszcze się w nocy kołysze miasto 8,15 na Stawach Bar Bramę otwiera wchodzimy tedy Ja i Hnatowicz Jan
Co tu zostało z wierszy Mistrza Klasa robotnicza fasolka z bufetu A smak poranny piwa łapczywie Poznają poematy w beretach
Wszedł dzielnicowy krokiem szeryfa Tępo spod dacha popatrzył Nie mieści mu się w głowie służbowej Że można wypić na czczo
Co tu zostało z wierszy Mistrza Kiedy wyjść trzeba na papierosa A bufetowa grozi gliną Gdy ktoś coś powie głośniej
Pod ścianą zaraz przy wejściu Paląc sporty z rękawa Siedli goście wprost z wierszy Mistrza Bubu Makino wypisz wymaluj
Słuchaliśmy ich z Hnatowiczem Jak żywy poemat Stawów Poezją był brzęk ich kufli Kosmiczny wymiar miały słowa
Lecz chłopakom od sąsiedniego stolika Chyba z zawodówki pobliskiej Nagle się dziwnie zachciało Żeby te zgredy wyszli
Co tu zostało z wierszy Mistrza Chłodem powiało od drzwi niedomkniętych I wyszliśmy z Hnatowiczem Gdzie indziej szukać poezji
F96 C95 G
F96 C95
G
F96 C95
G F96 C95 G F96 C95 G
Ballada o nocy czerwcowej
sł. K. I. Gałczyński muz. M. Ochimowska
Kiedy noc się w powietrzu zaczyna Wtedy noc jest jak młoda dziewczyna Wszystko cieszy ją i wszystko śmieszy Wszystko chciałaby w ręce brać Diabeł dużo jej daje w podarku Gwiazd fałszywych z gwiezdnego jarmarku Noc te gwiazdy do uszu przymierza I z gwiazdami chciałaby spać
Ja jestem noc czerwcowa Królowa jaśminowa Zapatrzcie się w moje ręce Wsłuchajcie się w śpiewny ton
Ale zanim mur gwiezdny ją oplótł Idzie krokiem tanecznym przez ogród Do ogrodu przez senną ulicę Dzwonią nocy ciężkie zausznice. I przy każdym tanecznym obrocie Szmaragdami błyszczą kołki w płocie. Wreszcie do nas pod same okna I tak tańczy i śpiewa tak
De GD
Lato z ptakami odchodzi
Lato z ptakami odchodzi Wiatr skręca liście w warkocze Dywanem pokrywa szlaki Szkarłaty wiesza na zboczach Przyoblekam myśli w kolory Liści złoto, buków purpurę Palę w ogniu letnie wspomnienia Idę wymachując kosturem
Idę w góry cieszyć się życiem Oddać dłoniom halnego włosy W szelest liści wsłuchać się pragnę W odlatujących ptaków głosy
Słony pot czuję w ustach Dzień spracowany ucieka Anioł zapala gwiazdy Oświetla drogę człowieka Już niedługo rozpalę ogień Na rozległej górskiej polanie Już niedługo szałas zielony Wśród dostojnych buków powstanie
Lato odchodzi z ptakami Lecz nie odejdzie tak szybko Póki jestem tu z wami Póki ktoś mówi mi "rybko" Potem może przyjść sobie jesień Zabrać słońce, radość, pogodę Mnie nie będzie smucić już wrzesień Ja się z wami w góry wybiorę
aCGC GCEa aCGC GCEa GdG Ad A GdA Ad A
dG Ca dG a E a
Modlitwa wędrownego grajka
Zaproście mnie do stołu
Przy małej wiejskiej kapliczce Stojącej wedle drogi Ukląkł rzępoląc na skrzypkach Wędrowny grajek ubogi Od czasu do czasu grający Bezzębne otwierał wargi To przekomarzał się z Bogiem To znowu korzył bez skargi
Hej, Panie Boże coś wielkim Gazdą nad gazdami Czemuś mi dał taką skrzypkę Co jeno tumani i mami
Spraw to, ażebym na zawsze Umiał dziękować Ci, Panie Że sobie rzępolę, jak mogę Że daję Ci, na co mnie stanie A jeszcze bardziej chroń mnie I od najmniejszej zawiści Że są na świecie grajkowie Pełni szumniejszych myśli
I niechaj pomnę w mym życiu Czy bliskim, czy też dalekim Żem człekiem jest przede wszystkim I niczym więcej - jak człekiem Spraw w końcu, by przy tej kapliczce Obok tej wiejskiej drogi Klękał i grywał na skrzypcach Wędrowny grajek ubogi.
dC A7d
9 d C d A7d
Zaproście mnie do stołu Zróbcie mi miejsce między wami Wspominjcie sobie trudne lata Powiedzcie otwarcie, co serdecznie boli
Może znajdzie się między wami wojażer Znajdzie się między wami wojażer Znajdzie się między wami wojażer Opowie o pięknych krajach Egzotycznych krajach
Ileż to razy będziemy wstawać Wznosząc uroczyste toasty Po ilekroć wspólnie zaśpiewamy pieśni A potem
Usadowieni wygodnie w fotelach Usadowieni wygodnie w fotelach Usadowieni wygodnie w fotelach Zasłuchamy się w fortepianowe pasaże
Zaproście mnie do stołu
Tu za drzewami chmurno i samotnie
Zaproście mnie do stołu
Powiedzcie otwarcie, serdecznie co boli
Może znajdzie się między wami wojażer Znajdzie się między wami wojażer Znajdzie się między wami wojażer Opowie o barwnych krajach Egzotycznych krajach
Zaproście mnie do stołu Do stołu...
Bardzo smutna piosenka retro
Ballada o walizce
Lato było jakieś szare, I słowikom brakło tchu. Smutnych wierszy parę, Ktoś napisał znów. Smutnych wierszy nigdy dosyć, I zranionych ciężko serc, Nieprzespanych nocy, Które trawi lęk.
Kap, kap, płyną łzy.
W łez kałużach ja i ty.
Wypłakane oczy i przekwitłe bzy.
Płacze z nami deszcz,
I fontanna szlocha też,
Trochę zadziwiona skąd ma tyle łez.
Nad dachami muza leci, Muza czyli weny znak. Czemuż wam poeci Miodu w sercach brak. Muza ma sukienkę krótką, Muza skrzydła ma u rąk. Lecz wam ciągle smutno, A mnie boli ząb.
CG7 CG7 E7a DG7
CG7 CG7 CAdGCG
Pewnego razu rozstać się przyszło Na jakimś dworcu, może nad Wisłą Komuś kto w życiu widział już wszystko Z własną walizką
Zjechali razem chyba pół świata Siekły ich mrozy, grzały ich lata On na walizce rany wciąż łatał Za łatą łata
Nosił w niej rady jeszcze od matki Były tam wiersze i polne kwiatki Lecz nie pojadą w swój rejs ostatni Takie manatki
Bo przyszedł pociąg prosto do nieba Powiedział stary kochana przebacz Po co mam w niebie chodzić z walizką Tam mają wszystko
d GC
Gdy mnie kochać przestaniesz
Jak
Gdy mnie kochać przestaniesz, to powiedz, Powiedz, kiedy mnie kochać przestaniesz, To się człowiek wypłacze jak człowiek, W białym łóżku nad ranem.
Nie przysyłaj mi listów ostatnich Nie owijaj w bawełnę słów paru Tylko siądźmy do wspólnej kolacji Pod okapem wieczoru
Na talerzach świecy blask, dymi waza pełna gwiazd. A pod stołem kot się łasi, coś stuknęło na tarasie Może wiatr.
Piętro wyżej ćwiczą Lista, a zawiane towarzystwo Gdzieś pod bramą wykrzykuje, stróż im tego nie daruje Stróż artysta.
Posiedzimy tak sobie we dwoje, Pośród spraw, których nigdy nie było. Potem w starym zacisznym pokoju Znowu wyznasz mi miłość.
Gdy mnie kochać przestaniesz bez racji Powiedz o tym od razu kochany, Wtedy zjemy kolejną kolację Na wieczoru dywanie.
d CG CFC
CFC
dG FC
CFC
dG C FC
G FCG FC eFCeFC GC FC
sł. E.Stachura, muz. K.Myszkowski
Jak po nocnym niebie sunące białe obłoki nad lasem D A G D
Jak na szyi wędrowca apaszka szamotana wiatrem e G D
Jak wyciągnięte tam powyżej gwieździste ramiona wasze A tu są nasze, a tu są nasze
Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc Jak winny - li - niewinny sumienia wyrzut, Że się żyje, gdy umarło tylu, tylu, tylu
Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
Jak lizać rany celnie zadane
Jak lepić serce w proch potrzaskane
Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc Pudowy kamień, pudowy kamień Ja na nim stanę, on na mnie stanie On na mnie stanie, spod niego wstanę
Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
Jak złota kula nad wodami
Jak świt pod spuchniętymi powiekami
Jak zorze miłe, śliczne polany
Jak słońca pierś, jak garb swój nieść
Jak do was, siostry mgławicowe, ten zawodzący śpiew
Jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz Cudne manowce, cudne manowca, cudne, cudne manowce
Kim właściwie była ta piękna pani...
Z nim będziesz szczęśliwsza
Nikt nie zna ścieżek gwiazd, a G
Wybrańcem kto wśród nas? e a
Zapukał ktoś - to do mnie gość!? d C G
Włóczyłem się jak cień, a G
Czekałem na ten dzień e a
Już stoisz w drzwiach jak dziwny ptak. d C G
Więc bardzo proszę wejdź, F G
Tu siadaj, rozgość się e a
I zdrać mi, kim tyś jest, Madame? F G
Albo nie zdradzaj mi, e a
Lepiej nie mówmy nic. G F C
Nieśmiało sunie brzask, Zatrzymać chciałbym czas; Inaczej jest - czas musi biec. Gdzieś w dali zapiał kur, Niemodny wdziewasz strój Już stoisz w drzwiach jak dziwny ptak.
Więc jednak musisz pójść FG
Posyłasz mi przez próg e a
Ulotny uśmiech twój, Madame F G
Lecz będę czekać, przyjdź! e a
Gdy tylko zechcesz, przyjdź G
Będziemy razem żyć F a
Ja będę czekać, przyjdź e a
Gdy tylko zechcesz, przyjdź G
Będziemy razem żyć. F C
Zrozum to, co powiem e H7
Spróbuj to zrozumieć dobrze G D
Jak życzenia najlepsze, te urodzinowe C G
Albo noworoczne, jeszcze lepsze może a H7
0 północy gdy składane C G
Drżącym głosem, niekłamane. H7
Z nim będziesz szczęśliwsza, C G
Dużo szczęśliwsza będziesz z nim. a H7
Ja, cóż- C
Włóczęga, niespokojny duch, G
Ze mną można tylko a
Pójść na wrzosowisko D7
I zapomnieć wszystko e
Jaka epoka, jaki wiek, C G a
Jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień G a C G
I jaka godzina a
Kończy się, C
A jaka zaczyna. e
Nie myśl, że nie kocham
Lub, że tylko trochę,
Jak cię kocham, nie powiem, no bo niewypowiem-
Tak ogromnie bardzo, jeszcze więcej może
1 dlatego właśnie żegnaj
Zrozum dobrze, żegnaj.
Z nim będziesz szczęśliwsza...
Ze mną można tylko w dali znikać cicho.
Jest już za późno, nie jest za późno
sł. E.Stachura, muz. K.Myszkowski
Jeszcze zdążymy w dżungli ludzkości siebie odnaleźć, Tęskność zawrotna przybliża nas. Zbiegną się wreszcie tory sieroce naszych dwóch planet, Cudnie spokrewnią się ciała nam.
Jest już za późno! Nie jest za późno! Jest już za późno! Nie jest za późno!
Jeszcze zdążymy tanio wynająć małą mansardę
Z oknem na rzekę lub też na park;
Złożem szerokim, piecem wysokim, ściennym zegarem;
Schodzić będziemy codziennie w świat.
Jeszcze zdążymy naszą miłością siebie zachwycić,
Siebie zachwycić i wszystko w krąg.
Wojna to będzie straszna, bo czas nas będzie chciał
zniszczyć,
Lecz nam się uda zachwycić go.
GaG CGaD7
h C h CaD
Życie to nie teatr
Życie to jest teatr, mówisz ciągle, opowiadasz Maski coraz inne, coraz mylne się nakłada Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra Przy otwartych i zamkniętych drzwiach. To jest gra
Życie to nie teatr, ja ci na to odpowiadam
Życie to nie tylko kolorowa maskarada
Życie jest straszniejsze i piękniejsze jeszcze jest
Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama śmierć!
Ty i ja - teatry to są dwa. Ty i ja!
Ty - ty prawdziwej nie uronisz łzy.
Ty najwyżej w górę wnosisz brwi.
Nawet kiedy źle ci jest, to nie jest źle. Bo ty grasz!
Ja - duszę na ramieniu wiecznie mam.
Cały jestem zbudowany z ran.
Lecz kaleką nie ja jestem, tylko ty!
Dzisiaj bankiet u artystów, ty się tam wybierasz Gości będzie dużo, niedostępna tyraliera Flirt i alkohole, może tańce będą też Drzwi otwarte potem zamkną się. No i cześć!
Wpadnę tam na chwilę, zanim spuchnie atmosfera, Wódki dwie wypiję, potem cicho się pozbieram, Wyjdę na ulicę, przy fontannie zmoczę łeb, Wyjdę na przestworza, przecudowny stworzę wiersz.
Ty i ja - teatry to są dwa. Ty i ja!
Ty - ty prawdziwej nie uronisz łzy.
Ty najwyżej w górę wnosisz brwi.
I nie zaraźliwy wcale jest twój śmiech. Bo ty grasz!
Ja - duszę na ramieniu wiecznie mam.
Cały jestem zbudowany z ran.
Lecz gdy śmieję się, to w krąg śmieje się świat!
aE E7a FC GCE7
FGCG
CE7a
C7F
GCG
CE7a
C7F
GCG
Nie brookliński most
Opadły mgły, wstaje nowy dzień
Rozdzierający d
Jak tygrysa pazur C
Antylopy plecy d
Jest smutek człowieczy C d
Nie brookliński most C d
Ale przemienić C
W jasny, nowy dzień d
Najsmutniejszą noc- C d
To jest dopiero coś! C d
Przerażający Jak ozdoba świata Co w malignie bredzi Jest obłęd człowieczy
Nie brookliński most Lecz na drugą stronę Głową przebić się Przez obłędu los-To jest dopiero coś!
Będziemy smucić się starannie! C d
Będziemy szaleć nienagannie! C d
Będziemy naprzód niesłychanie! C d
Ku polanie! C d
Opadły mgły i miasto ze snu się budzi,
Górą czmycha już noc
Ktoś tam cicho czeka, by ktoś powrócił
Do gwiazd jest bliżej niż krok!
Pies się włóczy popod murami - bezdomny
Niesie się tęsknota czyjaś na świata cztery strony!
A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy Toczy, toczy się los! A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy Toczy, toczy się los!
Ty, co płaczesz, ażeby śmiać mógł się ktoś
- Już dość! Już dość! Już dość!
Odpędź czarne myśli, dość już twoich łez!
Niech to wszystko przepadnie we mgle!
Bo nowy dzień wstaje, bo nowy dzień wstaje, Nowy dzień!
Z dusznego snu już miasto tu się wynurza,
Słońce wschodzi gdzieś tam
Tramwaj na przystanku zakwitł jak róża
Uchodzą cienie do bram!
Ciągną swoje wózki-dwukółki mleczarze
Nad dachami snują się sny podlotków pełne marzeń!
A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy, Toczy, toczy się los! A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy, Toczy, toczy się los!
Ty.co płaczesz, ażeby śmiać mógł się ktoś
- Już dość ! Już dość ! Już dość !
Odpędź czarne myśli, porzuć błędny wzrok!
Niech to wszystko zabierze już noc!
Bo nowy dzień wstaje, bo nowy dzień wstaje. Nowy dzień!
GC
GD
GC
G DD7
GC
GDG
GC G D
Piosenka dla Rafała Urbana
Pieśń na wyjście
Założę z każdym się, Ojcze Rafale,
0 piwo, wódkę, krew, życie zuchwałe:
Że sobie jesteś teraz w Śląskim raju
Doradcą ogrodnika w boskim gaju.
Usynowiłeś mnie, włóczęgę, Niech ci tam więc przestrzennie będzie; Tu, w tym Meksyku, w Monterrey Nostalgia mi za Tobą wykrzywiła gębę; Płaczę jak bóbr, lecz Ty się śmiej. Lecz ty się śmiej!
Wspominam nasze dni, Ojcze Rafale, Etymologię, śpiew i bumstararę,
1 liczną a prześliczną kompaniję,
Herbatę z rumem oraz potiszilem.
Mówiłeś do mnie: Ed, kiedy ja umrę, To ty już dobrze wiesz, jaką mi trumnę, I rakiem zajechała tratwo-sanna, Powiozła tam Cię, gdzie się kłania ściana.
Usynowiłeś mnie...
Założę z każdym się, Ojcze Rafale, O piwo, wódkę, krew, życie zuchwałe: Że hucznie z Potęgową tam balujesz, Pośrodku sadów tam, w niebieskiej tancbudzie.
Usynowiłeś mnie...
Lecz ty się śmiej! Lecz ty się śmiej!
DCOe GeD DCOe GeDD9
G
DCO eG DD7 GDDO eGD eG D
Idź człowieku, idź rozpowiedz a
Idźcie wszystkie stany d
Kolorowi, biali, czarni E
Idźcie zwłaszcza wy, ludkowie F G
Przez na oścież bramy a e
Dla wszystkich starczy miejsca C G a e
Pod wielkim dachem nieba C G a e
Rozejdźcie się po drogach C e
Po łąkach, po rozłogach a e
Po polach, błoniach i wygonach C e
W blasku słońca, w cieniu chmur a e
Rozejdźcie się po niżu F G
Rozejdźcie się po wyżu F G
Rozejdźcie się po płaskowyżu F G
W blasku słońca, w cieniu chmur a e
Dla wszystkich starczy miejsca C e a e
Pod wielkim dachem nieba C e a e
Na ziemi, której ja i ty C e a e
Nie zamienimy w bagno krwi C e a e
Nie rozdziobią nas kruki
Nie rozdziobią nas kruki Ni wrony, ani nic! Nie rozszarpią na sztuki Poezji wściekłe kły!
Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo; Niechybnie brakuje tam nas! Od stania w miejscu niejeden już zginął, Niejeden zginął już kwiat!
Nie omami nas forsa Ni sławy pusty dźwięk! Inną ścigamy postać: Realnej zjawy tren!
Nie zdechniemy tak szybko, Jak sobie roi śmierć! Ziemia dla nas za płytka, Fruniemy w góry gdzieś!
DGOhG Fis e A74 DGOhG DAG
Fish GDA Fish GD AD
Mokro (Ślimak)
sł. B.Sobolewska, muz. L.Matecki
Napadał deszcz do szklanki, napadał w rów
W deszczówce moczą nogi zmęczone cienie chudych psów
Z sufitu kapią krople w dziurawy dzban
Zagapił się przez szybę na mokrą panią mokry pan
W przemoczonej trawie chrapie ślimak zły Ślimaku pokaż rogi, dam Ci sera na pierogi Nie pokażę rogów bo nakapie mi na lewy róg I prawy. Nie, nie wyjdę z mojej trawy
Kałuże tyją strasznie, pękają w szwach
Wyleją na chodniki i będzie powódź, że aż strach
W kaloszach masz dwie dziury, w płaszczu też
I będziesz siedział u mnie aż wyschną dachy, wyschnie deszcz
Wycinanki
Wawele
Będzie mało chmur i dużo ptaków Nad tym dniem, co się nigdy nie zdarzy Nad tym dniem, co mi spływa po twarzy Jak niepomyślna myśl
Będzie mało słów i dużo szczęścia A wszystko sprawy moich marzeń Taki świat moich wyobrażeń Dziecinnych nożyczek świat
Jeszcze wytnę kogutka, kogutka By mi wesoło piał skoro świt I ogródek, a koło ogródka Złoty słonecznik będzie kwitł
To nie takie trudne, to takie łatwe Każde dziecko to potrafi Będzie domek jak na fotografii Tylko trzeba chcieć
To nie takie trudne, to takie łatwe Trzeba się tylko o to postarać Wziąć nożyczki, papier i zaraz Wyciąć własne sny
Biały latawiec
Białym latawcem dzień wypłynął Nad wzgórzami biała sukienka Sen się skończył ale nie miłość Stoi w oknie stoi panienka.
Popłyniemy białym latawcem
On przyrzeka ona mu wierzy
Wiatr na wzgórzach zbiera dmuchawce
Ktoś na alarm w górę uderzył.
Płynął, płynął, płynął nad ciszą Pewnie siebie już nie usłyszą On ją woła ona nie słyszy Sen bezsenny sen ją kołysze On latawcem białym na niebie Ona płynie dokoła siebie Płoną chmury w pijanej bieli Rozpłynęli się rozpłynęli się
Białym latawcem dzień wypłynął Białe wino w jeziorach szklance Przyjechało ruchome kino Świat się kręci w szalonym tańcu.
Popłyniemy białym latawcem On przyrzeka ona mu wierzy Będę twoim nadwornym krawcem Centymetrem miłość wymierzę.
G |
H7 |
e |
E7 |
a |
D |
G |
aD |
G |
H |
e |
E |
a |
D |
G |
H |
a |
D |
G |
e |
a |
D |
G |
H7 |
a |
D |
G |
e |
a |
D |
G |
D |
G |
H7 |
e |
E7 |
a |
D |
G |
aD |
G |
H |
e |
E |
a |
D |
G |
H |
Jesienna zaduma
sł. J.Harasymowicz, muz. E.Adamiak
Nic nie mam
Zdmuchnęła mnie ta jesień całkiem
Nawet nie wiem
Jak tam sprawy za lasem
Rano wstaję, poemat chwalę
Biorę się za słowa jak za chleb
Rzeczywiście tak jak księżyc Ludzie znają mnie tylko z jednej Jesiennej strony
Nic nie mam
Tylko z daszkiem nieba zamyślony kaszkiet
Nie zważam
Na mody byle jakie
Piszę wyłącznie, piszę wyłącznie
Uczuć starym drapakiem
e
Fe
e
Fe
G Fis h e
e C D H7 e
eG
a e Dae
Czas twojego życia
Gdzie się spieszysz, dokąd pędzisz wciąż D DO e7 A7
Czy nie widzisz świateł, które e7
Dłońmi kryjesz tak jak murem A7
By nastała noc D B A7
Gdzie są chwile twoich wolnych dni Gdzie marzenie długie, senne Nierealne, tak jak pewne Co zrobiłeś, co zrobiłeś z nim?
Dookoła ciebie tyko samochody i czas D7+ D7
Czas na przejście przez ulicę G
Czas na całe twoje życie AO e
Spójrz - twój zegar już zmarł A7 D
Gdzie to życie? Miałeś przecież żyć Zamieniłeś krew w sekundy Jesteś nawet z tego dumny Czas cię zmienia w nic
Śni się lasom las
Połoniny niebieskie
Śni się lasom las, śnią się deszcze Jawią się raz wraz znikłe maje I mijają znów i raz jeszcze
I mijają znów i raz jeszcze
A ja własnych snów nie poznaję
A ja własnych snów nie poznaję
Dłonie zanurzasz w śnie, w zagrobowym cieniu Nie poznajesz mnie, wołasz po imieniu A ja jestem tu, gdzie ma być nas dwoje Brak mi tylko tchu - oto ciało moje
Śni się lasom las...
FCGd FCGd FCG
FCG FCG FCG
da da Fe Fe
Gdy nie zostanie po mnie nic Oprócz pożółkłych fotografii Błękitny mnie poniesie świt W miejscu co nie ma go na mapie
I kiedy sypną na mnie piach Gdy mnie okryją cztery deski To pójdę tam, gdzie wiedzie szlak Na połoniny, na niebieskie
Powiedzie mnie błękitny wóz Ciągnięty przez błękitne konie Przez świat błękitny będzie wiózł Aż zaniebieszczy w dali błonie
Od zmartwień wolny i od trosk Pójdę wygrzewać się na trawie A czasem gdy mi przyjdzie chęć Z góry na ziemię się pogapię
Popatrzę jak wśród smukłych malw Wiatr w przedwieczornej ciszy kona Trochę mi tylko będzie żal Że trawa u was tak zielona
CFC FC CFCG eFCG CFC FC
Prosty jak zegarek świat
Czyści jak łza
c
g
D7
g
Powinien być prosty jak zegarek świat Po każdym tik - byłoby - tak
Żeby wszystko jak w zegarku Od jedynki do dwójeczki Później trójka, czwórka, piątka To by człowiek się nie plątał W myślach czynach no i w mowie Żeby wszystko jak w zegarku Sześć i siedem, potem osiem To nie traciłby tych wiosen I zachował dłużej zdrowie
Żeby wszystko jak w zegarku Od dziewiątki do dziesiątki Jedenastki i dwunastki To by człowiek nosił maski Zamiast niszczyć twarz na wichrze Żeby wszystko jak w zegarku Po trzynastej jest czternasta To by sercem tak nie szastał To by miał sumienie czystsze
Żeby wszystko jak w zegarku Jest piętnasta i szesnasta Siedemnasta, szósta wieczór To by wiele rzeczy przeczuł Zamiast krętą ścieżką chodzić Żeby wszystko jak w zegarku Dziewiętnasta i dwudziesta To by często w miejscu nie stał Kiedy krok wystarczyło zrobić
Żeby wszystko jak w zegarku Po dwudziestej pierwszej druga I dwudziesta trzecia zaraz A jak bardzo się postarasz Przed dwunastą zdążysz wszystko Żeby wszystko jak w zegarku Bo przed tobą nowa doba Od początku całkiem nowa Dzień zaczynasz z tarczą czystą
CGC GCG
dG
CA7
dG
CA7
dG
CA7
d
G
CGCG
Nie kłam - kochany nie kłam
Że wszystko piekłem, niedobrym snem
Uwierz, są tu i ówdzie
Zwyczajni ludzie - i ja to wiem
Może na bulwarze w Salonikach Szczęścia wypatruje tęskny wzrok Może gdzieś w kolejce u rzeźnika A my - tuż, tuż - o krok
Czyści jak łza radości Czyści jak łza miłości Bez żadne zawiłości Czyści jak łza
Czyści jak łzy płyniemy Po policzkach ziemi Nim kiedyś w niej znikniemy Czyści jak łza
Nie kłam - kochany - nie kłam Nie kłam - kochany - nie kłam Że wkoło wściekła panuje złość
Ufaj melodii słuchaj Melodii serca słuchaj Melodii serca nigdy dość
W tajemniczym kwiatu medalionie Rzewne nutki graweruje czas Ty i ja samotni na balkonie Słuchamy jak dźwięczą w nas
Czyści jak łza radości Czyści jak łza miłości Bez żadne zawiłości Czyści jak łza
Czyści jak łzy płyniemy Po policzkach ziemi Nim kiedyś w niej znikniemy Czyści jak łza
a FO a FO a FO E E7 d EO d EO d EOA
d Ad GO A
gd
Dis Ad
A d C
F
D
g c
F c
g
D7g c
g
D7g
GO Dis DD7g GO Dis DD7g
c
g
D7
g
Dis D g D g Dis D g
Sekret kardynała Richelieu
Niegdyś przyjaciel dobry mój e7
Dziś długów nie oddaje a7
Nic złego nie zrobiłem mu e7 H7 a7
A on mnie nie poznaje e H7 e H7
Innego znów za uszy
Ciągnąłem do matury
On w dyrektory ruszył
I patrzy na mnie z góry e H7 e
Kardynała Richelieu e
Sekret wam dziś zdradzę A
Od przyjaciół Boże strzeż e
Z wrogami sobie poradzę H7 a
Raz kumpel brał na raty Adapter, radio, daczę A ja będąc żyrantem Do dziś te raty płacę
Przyjaciel miał trudności Postawiłem go na nogi On teraz mi z wdzięczności Przyprawić pragnie rogi
Kardynała Richelieu...
Bo z przyjaciółmi często Podobne są układy Przyjaciel cię roluje Nic na to nie poradzisz
Zjawisko dziś powszechne Nie warto się tym smucić Najlepiej się uśmiechnąć I tak sobie zanucić
Jedyne co mam
Wilk
Jedyne co mam to złudzenia h
Że mogę mieć własne pragnienia A h
Jedyne co mam to złudzenia e fis h
Że mogę je mieć fis h
Miałem siebie na własność, ktoś zabrał mi prywatność h A h Co mam zrobić, bez siebie jak żyć, bez siebie jak żyć e h fis h Miałem słowa własne, ktoś stwierdził, że zbyt ciasne Co mam zrobić, bez słów jak żyć, bez słów jak żyć
Miałem serce dla wszystkich, ktoś klucz do niego obmyślił Co mam zrobić, bez serca jak żyć, bez serca jak żyć Miałem myśli spokojne, lecz ktoś wywołał w nich wojnę Co mam zrobić, teraz jak żyć, jak teraz żyć
Tamtą zimę wciąż pamiętam, już nie ważne który rok, Tak jak złapał mróz na święta, trzymał aż po Wielką Noc. Śnieg zasypał okolicę, wiatr przeszywał dom na wskroś, Głodnych wilków smętne wycie słychać było dzień i noc.
Wyjeżdżałem gdzieś o świcie, zimny silnik ciągle gasł, Przeklinałem świat i życie, żeby grata trafił szlag. Wtedy z zaspy gdzieś wyskoczył, prosto mi pod koła wpadł, Patrząc śmierci prosto w oczy, wilk, co dość już życia miał.
Każdy z nas pisany ma ten dzień, Gdy kończy się już czas, gdy trzeba odejść w cień, Trzeba iść przez życie twardo, nie żałować własnych sił, Śmierci w oczy spojrzeć hardo, ze spokojem, jak ten wilk.
Stary Janek nas opuścił, ciężko było kopać grób, Dom zostawił całkiem pusty, nie dla niego taki mróz. Janek życie miał nielekkie, przeżył wojny wszystkie trzy, Odszedł cicho i bez lęku, odszedł z dumąjak ten wilk.
Tamtą zimę wciąż pamiętam, zasypało cały las, Głodne wilki wyły smętnie, ktoś nie wracał raz po raz, Ale często śnię po nocach, jak przed maską dumnie stał, Patrząc śmierci prosto w oczy, wilk co dość już życia miał.
Każdy z nas pisany ma ten dzień, Gdy kończy się już czas, gdy trzeba odejść w cień. Trzeba iść przez życie twardo, nie żałować własnych sił, Śmierci w oczy spojrzeć hardo, ze spokojem, jak ten wilk.
Z głową dumnie podniesioną, jednym krokiem przejść przez
próg,
Z drugiej strony, za zasłoną, czeka na nas Dobry Bóg.
DGD DGA G ADD7 GAGA
GAD GADD7 GADD7 GAGA