spiewnik czesc 8


Bez słów

Ballada bez tytułu



0x08 graphic
0x08 graphic
Chodzą ulicami ludzie Maj przechodzą, lipiec, grudzień Zagubieni wśród ulic bram Przemarznięte grzeją dłonie Dokądś pędzą, za czymś gonią I budują wciąż domki z kart

A tam w mech odziany kamień Tam zaduma w wiatru graniu Tam powietrze ma inny smak Porzuć kroków rytm na bruku Spróbuj - znajdziesz jeśli szukać Zechcesz nowy świat, własny świat

Płyną ludzie miastem szarzy Pozbawieni złudzeń, marzeń Omijają wciąż główny nurt Kryją się w swych norach krecich I śnić nawet o karecie Co lśni złotem nie potrafią już

A tam w mech odziany kamień...

Żyją ludzie, asfalt depczą Nikt nie krzyknie - każdy szepce Drzwi zamknięte, zaklepany krąg Tylko czasem kropla z oczu Po policzku w dół się stoczy I to dziwne drżenie rąk

A tam w mech odziany kamień...

G D eh CG D

CG CGD

Popatrz, niebo się kłania, niebo różowe, Wiatrem pisane w kolorze. Słońce przychodzi jak gość najlepszy, Wiatr się umila na wietrzyk.

Jeszcze się tyle stanie, Jeszcze się tyle zmieni Rosną nam nowe twarze Do słońca.

Popatrz, drzewo się czesze, drzewo olbrzymie, Po niebie gałęźmi wiatr pisze. Drzewo się śmieje dobrą nowina, Wszystkie żale odpłyną.

Popatrz, świat się wciąż zmienia, świat bez koloru.

Człowiek sie rodzi, umiera.

Wszystko przemija, wszystko odchodzi,

Lecz pozostają wspomnienia.

eGaH7 CGH7 eGaH7 CGH7

H7e H7e CG H7


Sielanka o domu

sł. W.Juszczyszyn

Rzeka



0x08 graphic
A jeśli dom będę miał to będzie bukowy koniecznie

Pachnący i słoneczny wieczorem usiądę wiatr gra

A zegar na ścianie gwarzy

Dobrze się idzie panie zegarze

Tik tak tik tak tik tak

Świeca skwierczy i mruga przewrotnie

Więc puszczam oko do niej dobry humor dziś pani

ma

dobry humor dziś pani ma

Szukam szukania mi trzeba Domu gitarą i piórem A góry nade mnąjak niebo A niebo nade mnąjak góry.

Gdy głosy usłyszę u drzwi czyjekolwiek wejdźcie

poproszę

Jestem zbieraczem głosów a dom mój bardzo lubi

Śmiech ściany mu rozjaśnia

I gędźby lubi i pieśni

Wpadnijcie na parę chwil

Kiedy los was zawiedzie w te strony

Bo dom mój otworem stoi dla takich jak wy

dla takich jak wy

Zaproszę dzień i noc zaproszę cztery wiatry

Dla wszystkich dni otwarte ktoś poda pierwszy ton

Zagramy na góry koncert

Buków porą pachnącą

Nasiąkną ściany grą

A zmęczonym wędrownikom

Odpocząć dozwala muzyka bo taki będzie mój

dom

bo taki będzie mój dom

AAA4A

A h7 cis7 A7 D E9 A A7+

h7 E9 cis7 A74 D E4 E

AA7DE

A h7 cis7 aO

h7 E7 cis7 A74

D E74 E7

A h7 cis7 aO h7 E7 cis7 aO

h7 E7 A A4 A

AE

GDA

AE

G D d A A4 A

Wsłuchany w twą cichą piosenkę Wyszedłem na brzeg pierwszy raz Wiedziałem już rzeko, że kocham cię rzeko Że odtąd pójdę z tobą

O dobra rzeko, o mądra wodo

Wiedziałaś gdzie stopy znużone

prowadzić

Gdy sił już było brak.

Brak.

Wieże miast, łuny świateł

Ich oczy zszarzałe nie raz

Witały mnie pustką, żegnały milczeniem

Gdym stał się twoim nurtem

Po dziś dzień z tobą rzeko

Gdzież począł, gdzie kres dał ci Bóg?

Ach, życia mi braknie, by szlak twój przemierzyć

By poznać twą melodię

E A2 E A2 E A2 gis gis7 A gis7 cis A gis fis7 H7

E A2 E A2 E gis cis E7

A gis cis

A gis fis7 H7

E A2 E A2 E A2 E A2


D G fis e A D

DG

DG A

DA

fish

A G fis e

AD G fis e A D

Nuta z Ponidzia

a F7+ G C7+ d7 G C h7 E7/4 a G6 F7+ G6 a G6 e E

Polami polami po miedzach po miedzach a F G C7+

Po błocku skisłym w mgłę i wiatr d7 G C7+

Nie za szybko kroki drobiąc h7 E7

Idzie wiosna idzie nam a G6 F7+ G

Idzie wiosna - idzie nam aGeEaFEaFE

Rozłożyła wiosna spódnicę zieloną Przykryła błota bury łan Pachnie ziemia ciałem młodym Póki wiosna póki trwa Póki wiosna póki trwa

Rozpuściła wiosna warkocze kwieciste Zbarwniały łąki niczym kram Będzie odpust pod Wiślicą Póki wiosna póki trwa Póki wiosna póki trwa

Ponidzie wiosenne Ponidzie leniwe Prężysz się jak do słońca kot Rozciągnięte na tych polach Lichych lasach pstrych łozinach Skałkach słońcem rozognionych Nidą w łąkach roziskrzoną Na Ponidziu wiosna trwa Na Ponidziu wiosna trwa Na Ponidziu

Majster Bieda

sł. i muz. W.Bellon

Skąd przychodził, kto go znał Kto mu rękę podał kiedy Nad rowem siadał, wyciągał chleb Serem przekładał i dzielił się z psem Tyle wszystkiego co z sobą miał Majster Bieda

Czapkę z głowy ściągał, gdy

Wiatr gałęzie chylił drzewom

Śmiał się do słońca, śpiewał do gwiazd

Drogę bez końca, co przed nim szła

Znał jak pięć palców, jak szeląg zły

Majster Bieda

Nikt nie pytał, skąd się wziął Gdy do ognia się przysiadał Wtulał się w krąg ciepła jak w kożuch Znużony drogą wędrowiec Boży Zasypiał długo gapiąc się w noc Majster Bieda

DG

DD7G A

DA

fish

AG

AG

AG

AG

AG

Aż nastąpił taki rok

Smutny rok jak widać trzeba

Nie przyszedł Bieda zieloną wiosną

Miejsce gdzie siadał zielskiem zarosło

I choć niejeden wytężał wzrok

Choć lato pustym gościńcem przeszło

0x08 graphic
Rudymi liśćmi, jesieni schedą

Wiatrem niesiony odpłynął w przeszłość,

Wiatrem niesiony odpłynął w przeszłość,

Wiatrem niesiony odpłynął w przeszłość... AGA
Majster Bieda D G fis e A D


Wczoraj wieczorem

sł. i muz. W.Jarociński

Wczoraj wieczorem serwus rzekł mi Pan E A E

Wczoraj wieczorem serwus rzekł mi Pan A E

Rzuciła mnie robota ot i cały kram H7 B7 A7 E H7

W kieszeni dolar, dolar może dwa W kieszeni dolar, dolar może dwa Wypije ze mną drinka biega siostra zła

Dał mi siwe kłaki i niepewny los Dał mi siwe kłaki i niepewny los Jak szczur żarcie kiedy pusty trzos

Wczoraj wieczorem serwus rzekł mi Pan Wczoraj wieczorem serwus rzekł mi Pan Rzuciła mnie robota ot i cały kram

Bar na Stawach

Jeszcze się w nocy kołysze miasto 8,15 na Stawach Bar Bramę otwiera wchodzimy tedy Ja i Hnatowicz Jan

Co tu zostało z wierszy Mistrza Klasa robotnicza fasolka z bufetu A smak poranny piwa łapczywie Poznają poematy w beretach

Wszedł dzielnicowy krokiem szeryfa Tępo spod dacha popatrzył Nie mieści mu się w głowie służbowej Że można wypić na czczo

Co tu zostało z wierszy Mistrza Kiedy wyjść trzeba na papierosa A bufetowa grozi gliną Gdy ktoś coś powie głośniej

Pod ścianą zaraz przy wejściu Paląc sporty z rękawa Siedli goście wprost z wierszy Mistrza Bubu Makino wypisz wymaluj

Słuchaliśmy ich z Hnatowiczem Jak żywy poemat Stawów Poezją był brzęk ich kufli Kosmiczny wymiar miały słowa

Lecz chłopakom od sąsiedniego stolika Chyba z zawodówki pobliskiej Nagle się dziwnie zachciało Żeby te zgredy wyszli

Co tu zostało z wierszy Mistrza Chłodem powiało od drzwi niedomkniętych I wyszliśmy z Hnatowiczem Gdzie indziej szukać poezji

F96 C95 G

F96 C95

G

F96 C95

G F96 C95 G F96 C95 G


Ballada o nocy czerwcowej

sł. K. I. Gałczyński muz. M. Ochimowska

0x08 graphic
0x08 graphic
Kiedy noc się w powietrzu zaczyna Wtedy noc jest jak młoda dziewczyna Wszystko cieszy ją i wszystko śmieszy Wszystko chciałaby w ręce brać Diabeł dużo jej daje w podarku Gwiazd fałszywych z gwiezdnego jarmarku Noc te gwiazdy do uszu przymierza I z gwiazdami chciałaby spać

Ja jestem noc czerwcowa Królowa jaśminowa Zapatrzcie się w moje ręce Wsłuchajcie się w śpiewny ton

Ale zanim mur gwiezdny ją oplótł Idzie krokiem tanecznym przez ogród Do ogrodu przez senną ulicę Dzwonią nocy ciężkie zausznice. I przy każdym tanecznym obrocie Szmaragdami błyszczą kołki w płocie. Wreszcie do nas pod same okna I tak tańczy i śpiewa tak

De GD

Lato z ptakami odchodzi

0x08 graphic
Lato z ptakami odchodzi Wiatr skręca liście w warkocze Dywanem pokrywa szlaki Szkarłaty wiesza na zboczach Przyoblekam myśli w kolory Liści złoto, buków purpurę Palę w ogniu letnie wspomnienia Idę wymachując kosturem

Idę w góry cieszyć się życiem Oddać dłoniom halnego włosy W szelest liści wsłuchać się pragnę W odlatujących ptaków głosy

Słony pot czuję w ustach Dzień spracowany ucieka Anioł zapala gwiazdy Oświetla drogę człowieka Już niedługo rozpalę ogień Na rozległej górskiej polanie Już niedługo szałas zielony Wśród dostojnych buków powstanie

Lato odchodzi z ptakami Lecz nie odejdzie tak szybko Póki jestem tu z wami Póki ktoś mówi mi "rybko" Potem może przyjść sobie jesień Zabrać słońce, radość, pogodę Mnie nie będzie smucić już wrzesień Ja się z wami w góry wybiorę

aCGC GCEa aCGC GCEa GdG Ad A GdA Ad A

dG Ca dG a E a


Modlitwa wędrownego grajka

Zaproście mnie do stołu



0x08 graphic
0x08 graphic
Przy małej wiejskiej kapliczce Stojącej wedle drogi Ukląkł rzępoląc na skrzypkach Wędrowny grajek ubogi Od czasu do czasu grający Bezzębne otwierał wargi To przekomarzał się z Bogiem To znowu korzył bez skargi

Hej, Panie Boże coś wielkim Gazdą nad gazdami Czemuś mi dał taką skrzypkę Co jeno tumani i mami

Spraw to, ażebym na zawsze Umiał dziękować Ci, Panie Że sobie rzępolę, jak mogę Że daję Ci, na co mnie stanie A jeszcze bardziej chroń mnie I od najmniejszej zawiści Że są na świecie grajkowie Pełni szumniejszych myśli

I niechaj pomnę w mym życiu Czy bliskim, czy też dalekim Żem człekiem jest przede wszystkim I niczym więcej - jak człekiem Spraw w końcu, by przy tej kapliczce Obok tej wiejskiej drogi Klękał i grywał na skrzypcach Wędrowny grajek ubogi.

dC A7d

9 d C d A7d

Zaproście mnie do stołu Zróbcie mi miejsce między wami Wspominjcie sobie trudne lata Powiedzcie otwarcie, co serdecznie boli

Może znajdzie się między wami wojażer Znajdzie się między wami wojażer Znajdzie się między wami wojażer Opowie o pięknych krajach Egzotycznych krajach

Ileż to razy będziemy wstawać Wznosząc uroczyste toasty Po ilekroć wspólnie zaśpiewamy pieśni A potem

Usadowieni wygodnie w fotelach Usadowieni wygodnie w fotelach Usadowieni wygodnie w fotelach Zasłuchamy się w fortepianowe pasaże

Zaproście mnie do stołu

Tu za drzewami chmurno i samotnie

Zaproście mnie do stołu

Powiedzcie otwarcie, serdecznie co boli

Może znajdzie się między wami wojażer Znajdzie się między wami wojażer Znajdzie się między wami wojażer Opowie o barwnych krajach Egzotycznych krajach


Zaproście mnie do stołu Do stołu...


Bardzo smutna piosenka retro

Ballada o walizce



0x08 graphic
0x08 graphic
Lato było jakieś szare, I słowikom brakło tchu. Smutnych wierszy parę, Ktoś napisał znów. Smutnych wierszy nigdy dosyć, I zranionych ciężko serc, Nieprzespanych nocy, Które trawi lęk.

Kap, kap, płyną łzy.

W łez kałużach ja i ty.

Wypłakane oczy i przekwitłe bzy.

Płacze z nami deszcz,

I fontanna szlocha też,

Trochę zadziwiona skąd ma tyle łez.

Nad dachami muza leci, Muza czyli weny znak. Czemuż wam poeci Miodu w sercach brak. Muza ma sukienkę krótką, Muza skrzydła ma u rąk. Lecz wam ciągle smutno, A mnie boli ząb.

CG7 CG7 E7a DG7

CG7 CG7 CAdGCG

Pewnego razu rozstać się przyszło Na jakimś dworcu, może nad Wisłą Komuś kto w życiu widział już wszystko Z własną walizką

Zjechali razem chyba pół świata Siekły ich mrozy, grzały ich lata On na walizce rany wciąż łatał Za łatą łata

Nosił w niej rady jeszcze od matki Były tam wiersze i polne kwiatki Lecz nie pojadą w swój rejs ostatni Takie manatki

Bo przyszedł pociąg prosto do nieba Powiedział stary kochana przebacz Po co mam w niebie chodzić z walizką Tam mają wszystko

d GC


Gdy mnie kochać przestaniesz

Jak



0x08 graphic
Gdy mnie kochać przestaniesz, to powiedz, Powiedz, kiedy mnie kochać przestaniesz, To się człowiek wypłacze jak człowiek, W białym łóżku nad ranem.

Nie przysyłaj mi listów ostatnich Nie owijaj w bawełnę słów paru Tylko siądźmy do wspólnej kolacji Pod okapem wieczoru

Na talerzach świecy blask, dymi waza pełna gwiazd. A pod stołem kot się łasi, coś stuknęło na tarasie Może wiatr.

Piętro wyżej ćwiczą Lista, a zawiane towarzystwo Gdzieś pod bramą wykrzykuje, stróż im tego nie daruje Stróż artysta.

Posiedzimy tak sobie we dwoje, Pośród spraw, których nigdy nie było. Potem w starym zacisznym pokoju Znowu wyznasz mi miłość.

Gdy mnie kochać przestaniesz bez racji Powiedz o tym od razu kochany, Wtedy zjemy kolejną kolację Na wieczoru dywanie.

d CG CFC

CFC

dG FC

CFC

dG C FC

G FCG FC eFCeFC GC FC

sł. E.Stachura, muz. K.Myszkowski

Jak po nocnym niebie sunące białe obłoki nad lasem D A G D

Jak na szyi wędrowca apaszka szamotana wiatrem e G D

Jak wyciągnięte tam powyżej gwieździste ramiona wasze A tu są nasze, a tu są nasze

Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc Jak winny - li - niewinny sumienia wyrzut, Że się żyje, gdy umarło tylu, tylu, tylu

Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc

Jak lizać rany celnie zadane

Jak lepić serce w proch potrzaskane

Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc Pudowy kamień, pudowy kamień Ja na nim stanę, on na mnie stanie On na mnie stanie, spod niego wstanę

Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc

Jak złota kula nad wodami

Jak świt pod spuchniętymi powiekami

Jak zorze miłe, śliczne polany

Jak słońca pierś, jak garb swój nieść

Jak do was, siostry mgławicowe, ten zawodzący śpiew

Jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz Cudne manowce, cudne manowca, cudne, cudne manowce


Kim właściwie była ta piękna pani...

Z nim będziesz szczęśliwsza



0x08 graphic
Nikt nie zna ścieżek gwiazd, a G

Wybrańcem kto wśród nas? e a

Zapukał ktoś - to do mnie gość!? d C G

Włóczyłem się jak cień, a G

Czekałem na ten dzień e a

Już stoisz w drzwiach jak dziwny ptak. d C G

Więc bardzo proszę wejdź, F G

Tu siadaj, rozgość się e a

I zdrać mi, kim tyś jest, Madame? F G

Albo nie zdradzaj mi, e a

Lepiej nie mówmy nic. G F C

Nieśmiało sunie brzask, Zatrzymać chciałbym czas; Inaczej jest - czas musi biec. Gdzieś w dali zapiał kur, Niemodny wdziewasz strój Już stoisz w drzwiach jak dziwny ptak.

Więc jednak musisz pójść FG

Posyłasz mi przez próg e a

Ulotny uśmiech twój, Madame F G

Lecz będę czekać, przyjdź! e a

Gdy tylko zechcesz, przyjdź G

Będziemy razem żyć F a

Ja będę czekać, przyjdź e a

Gdy tylko zechcesz, przyjdź G

Będziemy razem żyć. F C

Zrozum to, co powiem e H7

Spróbuj to zrozumieć dobrze G D

Jak życzenia najlepsze, te urodzinowe C G

Albo noworoczne, jeszcze lepsze może a H7

0 północy gdy składane C G
Drżącym głosem, niekłamane. H7

Z nim będziesz szczęśliwsza, C G

Dużo szczęśliwsza będziesz z nim. a H7

Ja, cóż- C

Włóczęga, niespokojny duch, G

Ze mną można tylko a

Pójść na wrzosowisko D7

I zapomnieć wszystko e

Jaka epoka, jaki wiek, C G a

0x08 graphic
Jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień G a C G

I jaka godzina a

Kończy się, C

A jaka zaczyna. e

Nie myśl, że nie kocham

Lub, że tylko trochę,

Jak cię kocham, nie powiem, no bo niewypowiem-

Tak ogromnie bardzo, jeszcze więcej może

1 dlatego właśnie żegnaj
Zrozum dobrze,
żegnaj.

Z nim będziesz szczęśliwsza...

Ze mną można tylko w dali znikać cicho.


Jest już za późno, nie jest za późno

sł. E.Stachura, muz. K.Myszkowski

0x08 graphic
Jeszcze zdążymy w dżungli ludzkości siebie odnaleźć, Tęskność zawrotna przybliża nas. Zbiegną się wreszcie tory sieroce naszych dwóch planet, Cudnie spokrewnią się ciała nam.

Jest już za późno! Nie jest za późno! Jest już za późno! Nie jest za późno!

Jeszcze zdążymy tanio wynająć małą mansardę

Z oknem na rzekę lub też na park;

Złożem szerokim, piecem wysokim, ściennym zegarem;

Schodzić będziemy codziennie w świat.

Jeszcze zdążymy naszą miłością siebie zachwycić,

Siebie zachwycić i wszystko w krąg.

Wojna to będzie straszna, bo czas nas będzie chciał

zniszczyć,

Lecz nam się uda zachwycić go.

GaG CGaD7

h C h CaD

Życie to nie teatr

0x08 graphic
Życie to jest teatr, mówisz ciągle, opowiadasz Maski coraz inne, coraz mylne się nakłada Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra Przy otwartych i zamkniętych drzwiach. To jest gra

Życie to nie teatr, ja ci na to odpowiadam

Życie to nie tylko kolorowa maskarada

Życie jest straszniejsze i piękniejsze jeszcze jest

Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama śmierć!

Ty i ja - teatry to są dwa. Ty i ja!

Ty - ty prawdziwej nie uronisz łzy.

Ty najwyżej w górę wnosisz brwi.

Nawet kiedy źle ci jest, to nie jest źle. Bo ty grasz!

Ja - duszę na ramieniu wiecznie mam.

Cały jestem zbudowany z ran.

Lecz kaleką nie ja jestem, tylko ty!

Dzisiaj bankiet u artystów, ty się tam wybierasz Gości będzie dużo, niedostępna tyraliera Flirt i alkohole, może tańce będą też Drzwi otwarte potem zamkną się. No i cześć!

Wpadnę tam na chwilę, zanim spuchnie atmosfera, Wódki dwie wypiję, potem cicho się pozbieram, Wyjdę na ulicę, przy fontannie zmoczę łeb, Wyjdę na przestworza, przecudowny stworzę wiersz.

Ty i ja - teatry to są dwa. Ty i ja!

Ty - ty prawdziwej nie uronisz łzy.

Ty najwyżej w górę wnosisz brwi.

I nie zaraźliwy wcale jest twój śmiech. Bo ty grasz!

Ja - duszę na ramieniu wiecznie mam.

Cały jestem zbudowany z ran.

Lecz gdy śmieję się, to w krąg śmieje się świat!

aE E7a FC GCE7

FGCG

CE7a

C7F

GCG

CE7a

C7F

GCG


Nie brookliński most

Opadły mgły, wstaje nowy dzień



0x08 graphic
0x08 graphic
Rozdzierający d

Jak tygrysa pazur C

Antylopy plecy d

Jest smutek człowieczy C d

Nie brookliński most C d

Ale przemienić C

W jasny, nowy dzień d

Najsmutniejszą noc- C d

To jest dopiero coś! C d

Przerażający Jak ozdoba świata Co w malignie bredzi Jest obłęd człowieczy

Nie brookliński most Lecz na drugą stronę Głową przebić się Przez obłędu los-To jest dopiero coś!

Będziemy smucić się starannie! C d

Będziemy szaleć nienagannie! C d

Będziemy naprzód niesłychanie! C d

Ku polanie! C d

Opadły mgły i miasto ze snu się budzi,

Górą czmycha już noc

Ktoś tam cicho czeka, by ktoś powrócił

Do gwiazd jest bliżej niż krok!

Pies się włóczy popod murami - bezdomny

Niesie się tęsknota czyjaś na świata cztery strony!

A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy Toczy, toczy się los! A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy Toczy, toczy się los!

Ty, co płaczesz, ażeby śmiać mógł się ktoś

- Już dość! Już dość! Już dość!
Odpędź czarne myśli, dość już twoich łez!
Niech to wszystko przepadnie we mgle!

Bo nowy dzień wstaje, bo nowy dzień wstaje, Nowy dzień!

Z dusznego snu już miasto tu się wynurza,

Słońce wschodzi gdzieś tam

Tramwaj na przystanku zakwitł jak róża

Uchodzą cienie do bram!

Ciągną swoje wózki-dwukółki mleczarze

Nad dachami snują się sny podlotków pełne marzeń!

A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy, Toczy, toczy się los! A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy, Toczy, toczy się los!

Ty.co płaczesz, ażeby śmiać mógł się ktoś

- Już dość ! Już dość ! Już dość !
Odpędź czarne myśli, porzuć błędny wzrok!
Niech to wszystko zabierze już noc!

Bo nowy dzień wstaje, bo nowy dzień wstaje. Nowy dzień!

GC

GD

GC

G DD7

GC

GDG

GC G D


Piosenka dla Rafała Urbana

Pieśń na wyjście



0x08 graphic
0x08 graphic
Założę z każdym się, Ojcze Rafale,

0 piwo, wódkę, krew, życie zuchwałe:
Że sobie jesteś teraz w Śląskim raju
Doradc
ą ogrodnika w boskim gaju.

Usynowiłeś mnie, włóczęgę, Niech ci tam więc przestrzennie będzie; Tu, w tym Meksyku, w Monterrey Nostalgia mi za Tobą wykrzywiła gębę; Płaczę jak bóbr, lecz Ty się śmiej. Lecz ty się śmiej!

Wspominam nasze dni, Ojcze Rafale, Etymologię, śpiew i bumstararę,

1 liczną a prześliczną kompaniję,
Herbatę z rumem oraz potiszilem.

Mówiłeś do mnie: Ed, kiedy ja umrę, To ty już dobrze wiesz, jaką mi trumnę, I rakiem zajechała tratwo-sanna, Powiozła tam Cię, gdzie się kłania ściana.

Usynowiłeś mnie...

Założę z każdym się, Ojcze Rafale, O piwo, wódkę, krew, życie zuchwałe: Że hucznie z Potęgową tam balujesz, Pośrodku sadów tam, w niebieskiej tancbudzie.

Usynowiłeś mnie...

Lecz ty się śmiej! Lecz ty się śmiej!

DCOe GeD DCOe GeDD9

G

DCO eG DD7 GDDO eGD eG D

Idź człowieku, idź rozpowiedz a

Idźcie wszystkie stany d

Kolorowi, biali, czarni E

Idźcie zwłaszcza wy, ludkowie F G

Przez na oścież bramy a e

Dla wszystkich starczy miejsca C G a e

Pod wielkim dachem nieba C G a e

Rozejdźcie się po drogach C e

Po łąkach, po rozłogach a e

Po polach, błoniach i wygonach C e

W blasku słońca, w cieniu chmur a e

Rozejdźcie się po niżu F G

Rozejdźcie się po wyżu F G

Rozejdźcie się po płaskowyżu F G

W blasku słońca, w cieniu chmur a e

Dla wszystkich starczy miejsca C e a e

Pod wielkim dachem nieba C e a e

Na ziemi, której ja i ty C e a e

Nie zamienimy w bagno krwi C e a e


Nie rozdziobią nas kruki

0x08 graphic
Nie rozdziobią nas kruki Ni wrony, ani nic! Nie rozszarpią na sztuki Poezji wściekłe kły!

Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo; Niechybnie brakuje tam nas! Od stania w miejscu niejeden już zginął, Niejeden zginął już kwiat!

Nie omami nas forsa Ni sławy pusty dźwięk! Inną ścigamy postać: Realnej zjawy tren!

Nie zdechniemy tak szybko, Jak sobie roi śmierć! Ziemia dla nas za płytka, Fruniemy w góry gdzieś!

DGOhG Fis e A74 DGOhG DAG

Fish GDA Fish GD AD

Mokro (Ślimak)

sł. B.Sobolewska, muz. L.Matecki

0x08 graphic
0x08 graphic
Napadał deszcz do szklanki, napadał w rów

W deszczówce moczą nogi zmęczone cienie chudych psów

Z sufitu kapią krople w dziurawy dzban

Zagapił się przez szybę na mokrą panią mokry pan

W przemoczonej trawie chrapie ślimak zły Ślimaku pokaż rogi, dam Ci sera na pierogi Nie pokażę rogów bo nakapie mi na lewy róg I prawy. Nie, nie wyjdę z mojej trawy

Kałuże tyją strasznie, pękają w szwach

Wyleją na chodniki i będzie powódź, że aż strach

W kaloszach masz dwie dziury, w płaszczu też

I będziesz siedział u mnie aż wyschną dachy, wyschnie deszcz


Wycinanki

Wawele

Będzie mało chmur i dużo ptaków Nad tym dniem, co się nigdy nie zdarzy Nad tym dniem, co mi spływa po twarzy Jak niepomyślna myśl

Będzie mało słów i dużo szczęścia A wszystko sprawy moich marzeń Taki świat moich wyobrażeń Dziecinnych nożyczek świat

Jeszcze wytnę kogutka, kogutka By mi wesoło piał skoro świt I ogródek, a koło ogródka Złoty słonecznik będzie kwitł

To nie takie trudne, to takie łatwe Każde dziecko to potrafi Będzie domek jak na fotografii Tylko trzeba chcieć

To nie takie trudne, to takie łatwe Trzeba się tylko o to postarać Wziąć nożyczki, papier i zaraz Wyciąć własne sny

Biały latawiec

0x08 graphic
Białym latawcem dzień wypłynął Nad wzgórzami biała sukienka Sen się skończył ale nie miłość Stoi w oknie stoi panienka.

Popłyniemy białym latawcem

On przyrzeka ona mu wierzy

Wiatr na wzgórzach zbiera dmuchawce

Ktoś na alarm w górę uderzył.

Płynął, płynął, płynął nad ciszą Pewnie siebie już nie usłyszą On ją woła ona nie słyszy Sen bezsenny sen ją kołysze On latawcem białym na niebie Ona płynie dokoła siebie Płoną chmury w pijanej bieli Rozpłynęli się rozpłynęli się

Białym latawcem dzień wypłynął Białe wino w jeziorach szklance Przyjechało ruchome kino Świat się kręci w szalonym tańcu.

Popłyniemy białym latawcem On przyrzeka ona mu wierzy Będę twoim nadwornym krawcem Centymetrem miłość wymierzę.

G

H7

e

E7

a

D

G

aD

G

H

e

E

a

D

G

H

a

D

G

e

a

D

G

H7

a

D

G

e

a

D

G

D

G

H7

e

E7

a

D

G

aD

G

H

e

E

a

D

G

H


Jesienna zaduma

sł. J.Harasymowicz, muz. E.Adamiak

Nic nie mam

Zdmuchnęła mnie ta jesień całkiem

Nawet nie wiem

Jak tam sprawy za lasem

Rano wstaję, poemat chwalę

Biorę się za słowa jak za chleb

Rzeczywiście tak jak księżyc Ludzie znają mnie tylko z jednej Jesiennej strony

Nic nie mam

Tylko z daszkiem nieba zamyślony kaszkiet

Nie zważam

Na mody byle jakie

Piszę wyłącznie, piszę wyłącznie

Uczuć starym drapakiem

e

Fe

e

Fe

G Fis h e

e C D H7 e

eG

a e Dae

Czas twojego życia

0x08 graphic
Gdzie się spieszysz, dokąd pędzisz wciąż D DO e7 A7

Czy nie widzisz świateł, które e7

Dłońmi kryjesz tak jak murem A7

By nastała noc D B A7

Gdzie są chwile twoich wolnych dni Gdzie marzenie długie, senne Nierealne, tak jak pewne Co zrobiłeś, co zrobiłeś z nim?

Dookoła ciebie tyko samochody i czas D7+ D7

Czas na przejście przez ulicę G

Czas na całe twoje życie AO e

Spójrz - twój zegar już zmarł A7 D

Gdzie to życie? Miałeś przecież żyć Zamieniłeś krew w sekundy Jesteś nawet z tego dumny Czas cię zmienia w nic


Śni się lasom las

Połoniny niebieskie



0x08 graphic
0x08 graphic
Śni się lasom las, śnią się deszcze Jawią się raz wraz znikłe maje I mijają znów i raz jeszcze

I mijają znów i raz jeszcze

A ja własnych snów nie poznaję

A ja własnych snów nie poznaję

Dłonie zanurzasz w śnie, w zagrobowym cieniu Nie poznajesz mnie, wołasz po imieniu A ja jestem tu, gdzie ma być nas dwoje Brak mi tylko tchu - oto ciało moje

Śni się lasom las...

FCGd FCGd FCG

FCG FCG FCG

da da Fe Fe

Gdy nie zostanie po mnie nic Oprócz pożółkłych fotografii Błękitny mnie poniesie świt W miejscu co nie ma go na mapie

I kiedy sypną na mnie piach Gdy mnie okryją cztery deski To pójdę tam, gdzie wiedzie szlak Na połoniny, na niebieskie

Powiedzie mnie błękitny wóz Ciągnięty przez błękitne konie Przez świat błękitny będzie wiózł Aż zaniebieszczy w dali błonie

Od zmartwień wolny i od trosk Pójdę wygrzewać się na trawie A czasem gdy mi przyjdzie chęć Z góry na ziemię się pogapię

Popatrzę jak wśród smukłych malw Wiatr w przedwieczornej ciszy kona Trochę mi tylko będzie żal Że trawa u was tak zielona

CFC FC CFCG eFCG CFC FC


Prosty jak zegarek świat

Czyści jak łza



0x08 graphic
0x08 graphic

c

g

D7

g

Powinien być prosty jak zegarek świat Po każdym tik - byłoby - tak

Żeby wszystko jak w zegarku Od jedynki do dwójeczki Później trójka, czwórka, piątka To by człowiek się nie plątał W myślach czynach no i w mowie Żeby wszystko jak w zegarku Sześć i siedem, potem osiem To nie traciłby tych wiosen I zachował dłużej zdrowie

Żeby wszystko jak w zegarku Od dziewiątki do dziesiątki Jedenastki i dwunastki To by człowiek nosił maski Zamiast niszczyć twarz na wichrze Żeby wszystko jak w zegarku Po trzynastej jest czternasta To by sercem tak nie szastał To by miał sumienie czystsze

Żeby wszystko jak w zegarku Jest piętnasta i szesnasta Siedemnasta, szósta wieczór To by wiele rzeczy przeczuł Zamiast krętą ścieżką chodzić Żeby wszystko jak w zegarku Dziewiętnasta i dwudziesta To by często w miejscu nie stał Kiedy krok wystarczyło zrobić

Żeby wszystko jak w zegarku Po dwudziestej pierwszej druga I dwudziesta trzecia zaraz A jak bardzo się postarasz Przed dwunastą zdążysz wszystko Żeby wszystko jak w zegarku Bo przed tobą nowa doba Od początku całkiem nowa Dzień zaczynasz z tarczą czystą

CGC GCG

dG

CA7

dG

CA7

dG

CA7

d

G

CGCG

Nie kłam - kochany nie kłam

Że wszystko piekłem, niedobrym snem

Uwierz, są tu i ówdzie

Zwyczajni ludzie - i ja to wiem

Może na bulwarze w Salonikach Szczęścia wypatruje tęskny wzrok Może gdzieś w kolejce u rzeźnika A my - tuż, tuż - o krok

Czyści jak łza radości Czyści jak łza miłości Bez żadne zawiłości Czyści jak łza

Czyści jak łzy płyniemy Po policzkach ziemi Nim kiedyś w niej znikniemy Czyści jak łza

Nie kłam - kochany - nie kłam Nie kłam - kochany - nie kłam Że wkoło wściekła panuje złość

Ufaj melodii słuchaj Melodii serca słuchaj Melodii serca nigdy dość

W tajemniczym kwiatu medalionie Rzewne nutki graweruje czas Ty i ja samotni na balkonie Słuchamy jak dźwięczą w nas

Czyści jak łza radości Czyści jak łza miłości Bez żadne zawiłości Czyści jak łza

Czyści jak łzy płyniemy Po policzkach ziemi Nim kiedyś w niej znikniemy Czyści jak łza

a FO a FO a FO E E7 d EO d EO d EOA

d Ad GO A

gd

Dis Ad

A d C

F

D

g c

F c

g

D7g c

g

D7g

GO Dis DD7g GO Dis DD7g

c

g

D7

g

Dis D g D g Dis D g


Sekret kardynała Richelieu

0x08 graphic
Niegdyś przyjaciel dobry mój e7

Dziś długów nie oddaje a7

Nic złego nie zrobiłem mu e7 H7 a7

A on mnie nie poznaje e H7 e H7

Innego znów za uszy
Ciągnąłem do matury
On w dyrektory ruszył
I patrzy na mnie z góry e H7 e

Kardynała Richelieu e

Sekret wam dziś zdradzę A

Od przyjaciół Boże strzeż e

Z wrogami sobie poradzę H7 a

Raz kumpel brał na raty Adapter, radio, daczę A ja będąc żyrantem Do dziś te raty płacę

Przyjaciel miał trudności Postawiłem go na nogi On teraz mi z wdzięczności Przyprawić pragnie rogi

Kardynała Richelieu...

Bo z przyjaciółmi często Podobne są układy Przyjaciel cię roluje Nic na to nie poradzisz

Zjawisko dziś powszechne Nie warto się tym smucić Najlepiej się uśmiechnąć I tak sobie zanucić


Jedyne co mam

Wilk



0x08 graphic
Jedyne co mam to złudzenia h

Że mogę mieć własne pragnienia A h

Jedyne co mam to złudzenia e fis h

Że mogę je mieć fis h

Miałem siebie na własność, ktoś zabrał mi prywatność h A h Co mam zrobić, bez siebie jak żyć, bez siebie jak żyć e h fis h Miałem słowa własne, ktoś stwierdził, że zbyt ciasne Co mam zrobić, bez słów jak żyć, bez słów jak żyć

Miałem serce dla wszystkich, ktoś klucz do niego obmyślił Co mam zrobić, bez serca jak żyć, bez serca jak żyć Miałem myśli spokojne, lecz ktoś wywołał w nich wojnę Co mam zrobić, teraz jak żyć, jak teraz żyć

Tamtą zimę wciąż pamiętam, już nie ważne który rok, Tak jak złapał mróz na święta, trzymał aż po Wielką Noc. Śnieg zasypał okolicę, wiatr przeszywał dom na wskroś, Głodnych wilków smętne wycie słychać było dzień i noc.

Wyjeżdżałem gdzieś o świcie, zimny silnik ciągle gasł, Przeklinałem świat i życie, żeby grata trafił szlag. Wtedy z zaspy gdzieś wyskoczył, prosto mi pod koła wpadł, Patrząc śmierci prosto w oczy, wilk, co dość już życia miał.

Każdy z nas pisany ma ten dzień, Gdy kończy się już czas, gdy trzeba odejść w cień, Trzeba iść przez życie twardo, nie żałować własnych sił, Śmierci w oczy spojrzeć hardo, ze spokojem, jak ten wilk.

Stary Janek nas opuścił, ciężko było kopać grób, Dom zostawił całkiem pusty, nie dla niego taki mróz. Janek życie miał nielekkie, przeżył wojny wszystkie trzy, Odszedł cicho i bez lęku, odszedł z dumąjak ten wilk.

Tamtą zimę wciąż pamiętam, zasypało cały las, Głodne wilki wyły smętnie, ktoś nie wracał raz po raz, Ale często śnię po nocach, jak przed maską dumnie stał, Patrząc śmierci prosto w oczy, wilk co dość już życia miał.

Każdy z nas pisany ma ten dzień, Gdy kończy się już czas, gdy trzeba odejść w cień. Trzeba iść przez życie twardo, nie żałować własnych sił, Śmierci w oczy spojrzeć hardo, ze spokojem, jak ten wilk.

Z głową dumnie podniesioną, jednym krokiem przejść przez

próg,

Z drugiej strony, za zasłoną, czeka na nas Dobry Bóg.

DGD DGA G ADD7 GAGA

GAD GADD7 GADD7 GAGA



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Spiewnik czesc 7
Śpiewnik część 2, różności
Śpiewnik część VIII INNE ( )
Śpiewnik część V PIOSENKI KABARETOWE
Śpiewnik część IV PIOSENKI BIESIADNE
spiewnik czesc 7
spiewnik czesc 4
Śpiewnik część VII SZANTY
spiewnik czesc 1
Śpiewnik część X SPIS TREŚCI
Śpiewnik część VI TUNINGI
spiewnik czesc 3
spiewnik czesc 9
spiewnik czesc 5
Śpiewnik część III ZAGRANICZNI WYKONAWCY
spiewnik czesc 6
spiewnik czesc 2

więcej podobnych podstron