II WOJNA ŚWIATOWA WYBUCHŁA 1 WRZEŚNIA 1939 R.
GUGAŁA Jarosław, Westerplatte broni się nadal, “Newsweek Polska” (Warszawa) Nr 33 z 2009-08-16, s.11. Prawie tylko Polacy uważają datę 1 IX 1939 r. za początek wybuchu II wojny światowej. Dla Rosjan 1 IX 1939 r. to tylko wkroczenie Niemiec do Polski, a pakt Ribbentrop-Molotow z 23 VIII 1939 r. - [ tak tłumaczą wykrętnie Rosjanie ]- miał im dać czas na przygotowanie obrony przed wojną, która rozpoczęła się 22 VI 1941 r. [ Szkoda, że JG nie zauważył, że Rosja weszła do wojny jednak 17 IX 1939 r. ]. Francja i Anglia widzą wedle JG datę 3 IX 1939 r., ale to była tylko „dziwna wojna” [ i znowu JG nie dostrzega, że nie byłoby 3 IX 1939 r. bez 1 IX 1939 r., a więc nie tylko my tak to widzimy ]. Dla Zachodu jest jeszcze inna data - V 1940 - gdy Niemcy wkroczyli do Francji. Dla USA wojna zaczęła się od Pearl Harbor 7 XII 1941. Dla Niemców 1 IX 1939 r. to tylko cd. „zajmowania” [ Lebensraum ] po Austrii, Czechosłowacji [ i Nadrenii]. Konkluduje autor: „mnożą się historyczne partykularyzmy. My, Polacy, nie mamy wyjścia. Westerplatte musi się bronić dalej…”. [ Relatywizm zaprezentowany jest raczej pochodną wygodnictwa historycznego, czy też tabloidyzacji myślenia, gdzie poszczególne fakty są jakby od siebie niezależne, normalny wykład historyczny przypisuje jednak 1 IX 1939 r. rolę zdecydowanie większą. Wśród koncepcji relatywistycznych zabrakło spojrzenia jednego z hinduskich historyków, który zauważył, że II wojna światowa bynajmniej nie była światową, bo nie obejmowała wielu krajów ].
AUSCHWITZ POWINNO BYĆ ZBOMBARDOWANE
Znane są pretensje pewnych kół żydowskich, że nie zrobiono tego. Dosyć to ciekawe. Gdyby to zrobiono, byłyby trzy pieczenie na jednym przysłowiowym ogniu. Dodałoby to jedno więcej oskarżenie chrześcijan o ludobójstwo Żydow. Liczba podawana do wierzenia zabitych Żydów byłaby nie 6 milionów, lecz pewnie 7 milionów. (to tak do historii świecznika) Pozbyto by się resztki niechcianych Żydow w Palestynie i w ogóle. Nic więc dziwnego, że takie pretensje ukazują się w ich prasie. Liczba 7 milionów i tak już ukazuje się coraz częściej w tak zwanych „naukowych” rozważaniach.
Wojciech Włażliński
NN, Symposium: Failure to bomb Auschwitz could affect current U.S. Policy, „The Jewish Press - America's Largest Independent Jewish Weekly” (Brooklyn) 2009-08-21. p.10. ABS - jp 2009-08-24. Odmowa zbombardowania obozu w Auschwitz ciągle ma swoje reperkusje w polityce amerykańskiej. Czy administracja Obamy nie powinna użyć siły militarnej by powstrzymać ludobójstwo w Darfur czy też groźby wymazania Izraela z mapy przez Iran? [ Ludobójstwo w Darfur już się dzieje, a więc tu argument jest słuszny, natomiast odniesienie do Iranu wymagałoby rozwinięcia chyba innych argumentów ].
Sympozjum na ten temat zorganizował David S. Wyman Institute for Holocaust Studies w Orthodox Union's Israel Center w Jerozolimie. Według prawnika Shimona Shetreeta z Hebrew University, ministra sprawiedliwości w rządzie Y. Rabina, zgodnie z ówczesnym prawem międzynarodowym alianci powinni zbombardować Auschwitz i linie kolejowe doń prowadzące, gdyż prawo międzynarodowe jasno powiada, że inne państwa nie powinny mieszać się w sprawy wewnętrzne danego państwa, ale gdy zachodzi przypadek ludobójstwa, to inne państwa nie tylko mają prawo, ale i są zobowiązane dla legalnego powstrzymania. Podobna konferencja zorganizowana przez Wyman Institute odbędzie się wkrótce w Fordham University School of Law na Manhattanie 13 IX 2009 r. (tel. 202.434.8994 - trzeba się zarejestrować). Prof. Shetreet uważał, że zbombardowanie Auschwitz było racjonalne i zmniejszyłoby skalę ludobójstwa. Podobną opinię wyrażał E. Wiesel. Prof. Shetreet rozważał także przypadki orzeczeń konstytucjonalistów z Niemiec i z Polski, którzy zakazują zestrzelenia porwanego samolotu nawet gdy zachodzi groźba ataku tymże samolotem na jakiś budynek i nie zgadzając się z takim orzeczeniem powiada, że zawsze trzeba dążyć do minimalizacji możliwych szkód.
LUDOBÓJSTWO NIEPOWSTRZYMANE
DAVIES Norman, To mogło się udać …, „Zgoda” (Chicago) 128:16 z 15-31.08.2009, s.14-15, 7 ils. rozm. przepr. Alina Petrowa-Wasilewicz z Katolickiej Agencji Informacyjnej. Przedruk z 2004 r. Na Zachodzie często nie rozumie się, że nie było dwóch stron, lecz trzy strony podczas II wojny światowej: Niemcy, ZSRS i mocarstwa demokratyczne. Doktryny upraszczające jak marksizm, purytanizm, manicheizm widzą tylko dobro i zło i każdy kto walczył z Hitlerem automatycznie stawał się dobrym, a więc i Stalin stał się dobry. Konsekwencją takiego uproszenia było, że kto jest przeciwko Stalinowi musi być za Hitlerem i w ten sposób nie można zrozumieć ani Polski, ani regionu od Finlandii przez Ukrainę do Bałkanów. Manichejska wizja historii odpowiada Rosji, bo wtedy Rosja wyzwalała te kraje, gdy faktycznie znowu je zniewalała. Davies powiada, że w swojej książce „Powstanie `44” ukazywał, że było ono racjonalne, ze było dobrze obmyślaną operacją wojskową, była długa lista błędów, które przedstawił, nie zmieniają one jednak kluczowej tezy, że powstanie było racjonalne. Polacy w 1944 r. nie byli w sytuacji takiej jak w 1831 czy w 1864 r. gdy nie mieli sojuszników, w 1944 r. mieli sojuszników, mogli mieć nadzieję, że sojusznicy pomogą. To, że koalicja nie pomogła to nie było tylko klęską Polski, ale to była klęska koalicji. Nieprzewidywalna dla Churchilla i dla Roosevelta była odmowa Stalina udzielenia pomocy Powstaniu i wstrzymanie ofensywy na Zachód. Gen. Bór-Komorowski przewidywał, że po tygodniu powstania wejdą Sowieci i on znajdzie się w ich więzieniu. Walka powstańców zaskoczyła wszystkich, gdyż powstańcy mający tylko karabiny i granaty walczyli aż 63 dni z przeciwnikiem, który miał lotnictwo, artylerię i czołgi. Czy to była zdrada aliantów? Zdradą byłoby gdyby to były działania celowe i świadome, tu raczej był brak zrozumienia, chociaż w recenzjach z pracy Daviesa podkreślano bardziej, ze to była zdrada. [ Ten fragment o zdradzie jest u Daviesa wart chyba przemyślenia ].
ECHOLETTE Andrzej (opr.), Wara od Polski!, „Nasza Polska” Nr 35 (462) z 31.08.2004, s.1, 10-11. ABS - jp 2009-08-25. Uwaga 1: w dalszym tekście: milion - 1.000.000, miliard - 1.000.000.000, bilion = 1.000.000.000.000. Uwaga 2: Wiele danych szczegółowych zostało tu pominiętych, niektóre zsumaryzowane lub uzupełnione, co zaznaczono w [ ]. Pierwszy plan eksterminacji „zapowietrzonej zbiorowości polskiej” (pestifera universitas Polonorum”, której jest obowiązek wytępić (extinguere) przedstawił w 1414 r. dominikanin Jaonnes Falkenberg na soborze w Konstancji. Niemieckie plany eksterminacyjne z czasów III Rzeszy A. Hitlera nie zostały jeszcze rozliczone, a już powstaje nowy rewanżyzm niemiecki (Pavelek, Steinbach, Związek Wypędzonych, Powiernictwo Pruskie), a gdy Sejm RP próbował 29 VIII 2005 r. podjąć uchwałę w sprawie reparacji Niemiec na rzecz Polski - posłowie SLD i Platformy Obywatelskiej skutecznie go zablokowali. Artykuł próbuje oszacować polskie straty. Pierwszą podstawową tezą jest iż „najwięcej zginęło Polaków”, gdyż Polska straciła 22% ludności = 6,03 mln. swych obywateli (Encyklopedia II wojny światowej, Warszawa 1975), [ ale już „Słownik historii Polski” pod red. T. Łepkowskiego, Warszawa 1969, s.538 powiada o ubytku 30%; ale gdy weźmiemy pod uwagę, że w 1939 r. liczba ludności RP wynosiła ok.35 mln., a wedle spisu z 14 II 1946 r. - 23,9 mln., to Polska straciła 11,1 mln. obywateli = 31,7% ], zamordowanych było 6,03 mln., straciliśmy 39% lekarzy, 33% nauczycieli szkół zawodowych, średnich i podstawowych, 30% naukowców, 28% księży, 26% prawników. Strat ludzkich nie sposób oszacować, oszacować można straty materialne, które oblicza się na 258,4 mld. zł. sprzed 1939 r. = 50 mld. $ wedle kursu z 1938 r. Ubytek majątku [ materialnego ] narodowego szacuje się na 39%, natomiast dochód narodowy w 1945 r. wynosił jedynie 38,2% stanu z 1938 r., [ czyli zniszczone zostało 72,8% mocy produkcyjnej państwa ]. Dzisiaj straty gospodarcze szacuje się na 590 mld. $ plus straty indywidualne 13 mln. osób oceniane na 285 mld. $, czyli razem 875 mld.$ - to jest druga podstawowa teza. Straty w poszczególnych dziedzinach gospodarki: budynki - 30% (zniszczonych zostało 162.190 budynków w miastach i 353.887 na wsiach, czyli razem 516.077 budynków), rolnictwo - 35%, kultura i sztuka - 43%, służba zdrowia - 55%, transport i łączność - 56% (w tym długość torów kolejowych zmniejszyła się o 33%, parowozów - o 81%, wagonów - 84%), nauka i szkolnictwo - 60%, administracja - 60%, handel - 65%, sprzęt wojskowy - 100%.
Wskutek pracy przymusowej Polacy zostali ograbieni na ok. 10 mld. marek. Warszawa została zniszczona w 13% w 1939 r., w 90% w 1944 r. Niemcy wywieźli z Warszawy 45 tys. wagonów dobytku. Z przeglądu z 2003 r. udowodnionych strat materialnych jest na 40 mld. $.
Łódź - Zmniejszenie liczby ludności z 672 tys. do 300 tys., miasto zniszczone w 45%.
Poznań - Liczba ludności 272 tys., 120 tys. wymordowanych przez Niemców i Sowietów, miasto zniszczone w 55%.
Bydgoszcz - Liczba ludności 141 tys., zamordowanych 45 tys., miasto zniszczone w 45%.
Częstochowa - Liczba ludności 138 tys., zamordowanych 65 tys., miasto zniszczone w 35%.
Gdynia - Liczba ludności 120 tys., zamordowanych 35 tys. przez Niemców i Sowiety, miasto zniszczone w 50%, port w 90%.
Naród ludzi kulturalnych. Niemcy zrabowali 70% ze 175 muzeów, 314 towarzystw, 25 tys. bibliotek. Archiwum Akt Dawnych zniszczone w 70%, w 100% - biblioteka Ordynacji Krasińskich, zbiory Bibliotek Rapperswilskiej, Biblioteki Zamoyskich, Przeździeckich,
[ Bardzo trudne jest to podliczenie szczególnie, gdy Polacy nie mieli swobody badań naukowych aby ustalić straty, wyjątkiem było oszacowanie strat Warszawy przez zespół prof. W. Fałkowskiego podjęte z inicjatywy ówczesnego prezydenta m. st. Warszawy L. Kaczyńskiego. Przyblokowanie badan na ten temat wewnątrz Kraju i nacisk różnych środowisk na olbrzymie odszkodowania czy to osobom prywatnym (reprywatyzacja), czy też na odszkodowania etniczne (Niemcy, Żydzi) wydaje się, że ma na celu odwleczenie w czasie reparacji jakie Niemcy powinny zapłacić Polsce, o Rosji nie wspominając ].
Komentarz jaki się ukazał na blogu Pawła Lisieckiego „Przeklęta polska pamięć” (dwie zmiany zostały wprowadzone):
Kto ma poplątaną pamięć, a kto nie chce odpowiadać na istotne pytania, których nie zlikwidowała cenzura sowiecka, nie zlikwiduje cenzura europejska tworząca historia dopiero od 1945 r., nie zlikwiduje jakakolwiek inna. Kto mam poplątaną pamięć, a kto nie chce pamiętać, by kilka pytań rzucić:
Jaka spotkała kara tych, którzy masowo niszczyli pamięć polską po 1939 r? Dla których sztampa o Lenino i o dywizji kościuszkowskiej miała być osią wykładu pt. wyzwolenie Polski przez Związek Radziecki (słowo "sowiecki" było zakazane) plus AL i GL i PPR i pomoc radziecka w odbudowie państwa, a pamięć o Monte Cassino, 17 września, AK, NSZ, wywózkach na Sybir, Katyniu, grabieży własności polskiej z początku na Kresach, później w całej Polsce? Czy rozgrabienie majątku polskiego po 1989 r. czasem nie miało zakryć wcześniejszej grabieży i dlaczego do tej pory nie ma podsumowania polskich strat podczas II wojny światowej i w okresie 1945-1989? Czy obywatele państwa polskiego otrzymali takie samo odszkodowanie od Niemiec jak np. Żydzi? Może tak propagandowo sprawni Niemcy i inni spróbowaliby sami odpowiedzieć na to pytanie? O odszkodowaniach od Rosji upominają sie Estończycy, Węgrzy, a Europa milczy, Ameryka milczy i zajmuje sie tylko tym, co teraz jest poprawne politycznie, a rządy w Polsce udają że nie ma problemu, świętować mają w cieniu pamięci czy raczej niepamięci? Świętować mają w cieniu pojednania bez godności, bo godność wymagałaby fundamentu pamięci, a tu ma być albo pamięć poplątana, albo przeklęta, tak chcą nasi wrogowie ...
Czy czasem nie jest tak, że Polacy powinni przeklinać pamięć, by o tym wszystkim nie pamiętać, by nie pamiętać o zamordowanych, rannych, torturowanych, okaleczonych, poniżonych, by nie pamiętać, że nawet dzieci narodzone długo po 1945 r. bawiły się tylko w cieniu ruin, rozrzuconych kości, mdlej spalenizny, mnóstwa łusek i porzuconej amunicji, bo taki by krajobraz po okupacji niemieckiej i sowieckiej, który to obraz miała przesłonić karuzela Miłosza czy rzekome wyzwolenie Warszawy przez Sowietów w styczniu 1945. Wyzwolenie umarłego miasta, zniszczonego w ponad 90%, z ludnością wymordowaną przez Niemców, wysiedloną przez Niemców, dobijaną do stycznia 1945 r. przez bierność Moskwy i aliantów, a po styczniu przez nadgorliwość NKWD.
To nie jest żaden pełen rejestr pytań, tych pytań, wobec grozy których ... siwieje włos
MOSKWA ZAPOWIADA UJAWNIENIE WŁASNEJ WERSJI HISTORII - NIECH BĘDZIE KONSEKWENTNA I OTWORZY SWOJE ARCHIWA
Przed obchodami 70-rocznicy wybuchu II wojny światowej Moskwa zapowiada ujawnienie wielu rewelacji, że nie łamała prawa międzynarodowego, że to Polska była stroną agresywną i wręcz wywołała wojnę światową. W 70 lat później rozpoczyna się kolejna wielka batalia o historię. W manipulacje moskiewskie wprzęgnięto główne instytucje państwowe łącznie z wywiadem i z autorytetami Premiera i Prezydenta. Test na Moskwę jest prosty, jak są tacy niewinni - niech otworzą swoje archiwa dla badaczy. Dokumenty obecnie jest dość prosto fałszować, ale całych archiwów jeszcze nie. Zobaczymy czy Moskwa jest taka odważna, a jeśli ciągle kłamie, to widocznie są to tak fundamentalne kłamstwa, że może się od nich imperium rozpaść, o ile nie jest w trakcie. Wkrótce może się okazać, ze kłamstwo katyńskie to było coś małego wobec ogromu zbliżającego się kłamstwa. Streszczenie moskiewskich fantazji historycznych czy też historii wirtualnej można znaleźć pod następującymi adresami: Rosyjski wywiad ujawni tajemnice polskiej polityki zagranicznej,
http://www.startowy.com/showurl/http://wiadomosci.onet.pl/2031287,12,1,1,,item.html
Djukow o "tajnym protokole" wymierzonym w ZSSR, http://www.startowy.com/showurl/http://wiadomosci.onet.pl/2031287,12,1,1,,item.html
Także http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,6963972,W_Moskwie_o_tajnym_protokole_do_polsko_niemieckiego.html
Jędrusiowi żołnierze.
Pośród wielu partyzanckich formacji II wojny światowej wyróżnił się jeden z pierwszych, niezwykle dzielny i ruchliwy oddział „Jędrusiów”, działający od wiosny 1941 r. do stycznia 1945 r. w Tarnobrzeskiem, Sandomierskiem i Górach Świętokrzyskich. Jego twórcą i dowódcą był działający w Tarnobrzegu Władysław Jasiński ps. Jędruś (nazwa pochodzi od zdrobniałego imienia 4-letniego syna Andrzeja), absolwent gimnazjum w Mielcu, magister prawa Uniwersytetu Warszawskiego, nauczyciel, instruktor harcerski, uczestnik wielu obozów i II Zlotu Narodowego Harcerstwa Polskiego w Poznaniu (1929), także przedwojenny komendant Związku Młodej Polski, przywódca Związku Strzeleckiego, oficer przysposobienia wojskowego, przeszkolony w zakresie tzw. dywersji pozafrontowej do zadań specjalnych na tyłach wroga.
Od miana tej konspiracyjnej grupy wszystkie leśne oddziały zaczęto nazywać „Jędrusiami”, co przetrwało do chwili obecnej, o czym śpiewamy w popularnej piosence „Jędrusiowa dola” (słowa Czesława Kałkusińskiego ps. Czechura, muzyka Henryka Fajta ps. Garda, 1942).
Już w październiku 1939 r. Jasiński założył tajne pismo „Odwet” (wychodzące do późnej wiosny 1944 r.). Przekazywano w nim co tydzień w liczbie kilkuset egzemplarzy wiadomości radiowe z nasłuchu, informacje o sytuacji w kraju, w Europie, na świecie i na wszystkich wojennych frontach. „Odwet” docierał do całej Polski południowej, a także dalej. Apelowano do rodaków o samokształcenie, patriotyczną postawę, pielęgnowanie grobów żołnierzy Września, o uroczyste przeżywanie świąt narodowych, jak 3 Maja, 15 Sierpnia czy 11 Listopada. Tę wydawniczą pracę ofiarnie prowadziło bardzo wiele osób - redaktorów, maszynistek, tajnych powielaczy, łączników i kolporterów. Nie przerwano działań pomimo aresztowań i represji. Pełen inicjatywy, pomysłowy „Jędruś” założył jednocześnie Specjalny Fundusz Prasy oraz Fundusz Pomocy, gromadząc w ten sposób datki w gotówce i naturze, przeznaczone dla wdów po żołnierzach konspiracji, dla wysiedlonych z Wielkopolski i Pomorza, potrzebne dla osób aresztowanych, ukrywających się i ich rodzin pozbawionych środków do życia.
Późniejsze zbrojne akcje zasilały kasę pieniędzmi, dzięki czemu wysyłano setki paczek żywnościowych i artykułów pierwszej potrzeby polskim jeńcom wojennym, uwięzionym w obozach położonych na terenie III Rzeszy. Tajne punkty wysyłkowe współpracowały z instytucjami legalnymi, jak PCK, RGO i Caritas. Źródła podają, że ogółem przekazano ponad 1200 przesyłek, zawierających 6 ton żywności.
Struktura oddziału oparta była na systemie kilkuosobowych zastępów harcerskich, nierzucających się w oczy, łatwych do ukrycia i trudnych do identyfikacji ze strony Niemców. Grupę łączyła wierność rozkazom, przyjaźń, koleżeństwo wpojone w harcerstwie, a nade wszystko postawa SŁUŻBY oraz absolutne oddanie sprawie. Podobnie jak dowódca, większość uczestników nie paliła papierosów i nie piła alkoholu. W poszczególnych ogniwach tej stale wzrastającej organizacji ofiarnie pracowali chłopcy i dziewczęta, małżeństwa, całe rodziny i środowiska. Dzielni i heroiczni wobec aresztowań, gehenny śledztwa, więzień i zbrojnej walki. Wielu zginęło w KL Auschwitz i innych miejscach zagłady.
Z powodu aresztowań i narastającego terroru ze strony Niemców dla wielu działaczy „Odwetu” las stał się jedynym miejscem schronienia i szansą na przeżycie. Podjęto wtedy dwa kierunki działania. Jedna część grupy prowadziła nadal pracę wydawniczą, druga - z konieczności, w celu zdobycia środków utrzymania dla coraz większej liczby partyzantów i ich podopiecznych - jako zbrojni „Jędrusie” - podejmowała akcje dywersji gospodarczej, rekwizycje transportów kolejowych i towarów w magazynach niemieckich, dokonywała konfiskaty pieniędzy w bankach, atakowała posterunki żandarmerii dla zdobycia broni i amunicji. Ścigano i likwidowano konfidentów, publicznie karano chłostą osoby nadgorliwie służące okupantowi czy brutalnie ściągające kontyngenty. Rozbijano bandy rabunkowe napadające na ludność wiejską, ubezpieczano i przyjmowano zrzuty.
9 stycznia 1943 r. w Trzciance k. Połańca, na skutek zdrady, zginął w 34. roku życia w potyczce z niemiecką żandarmerią Władysław Jasiński. Polegli również jego dwaj młodzi żołnierze: Marian Gorycki ps. Polikier i Antoni Toś ps. Antek. W portfelu „Jędrusia” koledzy znaleźli podarowany przez matkę, stale przez niego noszony, metalowy ryngraf św. Teresy od Dzieciątka Jezus, a w kieszeni strzaskany kulą zegarek wraz ze spłaszczonym pociskiem. 11 stycznia w nocy pochowano poległych w zbiorowej mogile na cmentarzu parafialnym w Sulisławicach (pow. sandomierski). Mimo wielkiej żałoby „Jędrusie” nadal działali. Rozbili więzienie w Opatowie i Mielcu - tu uwolnili 250 osób, w tym dowództwo Komendy Obwodu AK w Tarnobrzegu. Rozbroili granatowych policjantów w Wiśniowej, czasowo opanowali Szczucin, walczyli z żandarmerią w Niekraszowie, rozpędzili sztab niemieckiej dywizji na drodze koło Osieka. Pod koniec 1943 r. podporządkowano oddział Komendzie Okręgu Armii Krajowej. Kilka miesięcy później kompanię „Jedrusiów” skierowano do akcji „Burza” z odsieczą dla powstańczej Warszawy. Jednak wobec niemożności przekroczenia linii frontu pod koniec sierpnia rozkaz odwołano. Zacięte walki z okupantem prowadzono do końca listopada 1944 r., m.in. w Radoszycach, Grodzisku i Radkowie. Na waleczną jednostkę, liczącą wtedy ok. 350 ludzi, Niemcy rozpoczęli obławę z użyciem artylerii, co zmusiło partyzantów do przebijania się w kierunku lasów iłżeckich. Wskutek nadejścia frontu wschodniego istnienie zbrojnej formacji stało się zbyt niebezpieczne, a osoby podejrzane o przynależność do podziemia były prześladowane ze strony „ludowej” władzy i NKWD. 15 grudnia 1944 r. nastąpiło rozwiązanie oddziału.
Wielką rolę w życiu „Jędrusia” odegrała miłość, trwająca od mieleckich lat gimnazjalnych, między nim a koleżanką i harcerką Stefanią Antoszówną, zwaną Stenią, z którą pobrali się w 1936 r. w kościele parafialnym w miejscowości Dalekie (pow. Brasław). Pracowali wspólnie jako nauczyciele na Wileńszczyźnie. W początkowym okresie okupacji pani Jasińska wraz z synem Andrzejem mieszkała w Tarnobrzegu, potem wielokrotnie zmieniała miejsce pobytu, dzieląc losy męża, pomagając mu i przemieszczając się z jego oddziałem. Z pewnością okupacyjna tułaczka, wycieńczenie i złe warunki bytowe także przyczyniły się do tego, że zachorowała na stwardnienie rozsiane. Władze komunistyczne nie przyznały jej uprawnień kombatanckich, orzekając brak dostatecznych dowodów przynależności zmarłego męża i jej samej do organizacji podziemnej w okresie okupacji (!). Sparaliżowana przez prawie 50 lat, bez skargi znosiła swoje kalectwo. Odeszła „na wieczną wartę” 28 kwietnia 1983 r. Zgodnie z wyrażoną wcześniej wolą, spoczęła na partyzanckim cmentarzu w Sulisławicach obok grobu męża i członków oddziału „Jędrusiów”. Syn Andrzej, inżynier chemik, absolwent Politechniki Krakowskiej, jest obecnie na emeryturze.
Zarówno „Odwet”, jak i „Jędrusie” mają niezwykle obszerną bibliografię. O postaci inicjatora i przywódcy obydwu organizacji pisano bardzo wiele. Wśród autorów publikacji znaleźli się: Zbigniew Kabata ps. Bobo - członek oddziału, żyjący od lat w Kanadzie światowej sławy uczony, podróżnik i poeta, autor licznych wspomnień i wierszy partyzanckich, a nade wszystko nieoficjalnego hymnu AK „Byłaś naszą radością i dumą”; Tadeusz Szewera ps. Tadek Łebek - po wojnie pisarz, twórca antologii pieśni i piosenek z lat wojny i okupacji „Niech wiatr ją poniesie…”; Eugeniusz Dąbrowski ps. Genek - przyjaciel i powiernik komendanta; Janusz Krężel - pisarz i historyk harcerstwa, autor m.in. książki „Śladami dzieciństwa i młodości W. Jasińskiego «Jędrusia»”; Eugeniusz Hull - autor pracy „«Odwet» - «Jędrusie» w pamięci historycznej”; Tadeusz Zych - doktor nauk historycznych, publicysta, prezes Tarnobrzeskiego Towarzystwa Historycznego, twórca „Tarnobrzeskiego Słownika Bibliograficznego” (400 biogramów) oraz wydanego w 2009 r., w 70. rocznicę powstania omawianych formacji, pięknego albumu pt. „«Odwet» - «Jędrusie» 1939-1944”, opisującego dzieje oddziału, z załączeniem cennego kalendarium i ponad dwustu unikatowych zdjęć, w większości fotografii leśnych dziewcząt i chłopców. Niezwykle ważny jest fakt, że historia i legenda bohaterstwa „Jędrusiów” oraz wielu osób im podobnych pozostaje w pamięci pokoleń.
Maria Żmigrodzka
Od Westerplatte do Kocka.
Kolejna rocznica tragicznego dla nas września 1939 r. skłania do refleksji z perspektywy XXI wieku, z zupełnie innej epoki. Wtedy na Polskę, i tylko na Polskę, napadło dwóch wrogów
Oto dwa najpopularniejsze hasła polityczne Francji z września 1939 r.: „Polacy będą walczyć do ostatniej kropli krwi, a my będziemy walczyć do ostatniego Polaka” oraz „Nie będziemy umierać za Gdańsk”. Nie minie rok i okaże się, że ci sami Francuzi nie będą chcieli umierać nie tylko za Gdańsk, ale nawet za Paryż. Drugi nasz sojusznik - Wielka Brytania ograniczyła pomoc dla walczącej Polski do zrzucania ulotek propagandowych nad Niemcami, dokładnie w tym samym czasie, kiedy bombowce Luftwaffe obracały w gruzy bezbronną Warszawę i inne polskie miasta. Charakterystyczny angielski dowcip z początku II wojny światowej: Samolot RAF-u wraca do Londynu po wykonaniu misji ulotkowo-propagandowej nad Berlinem. Na lotnisku generał pyta pilota, jak było. - OK - melduje pilot. Tylko ulotki się nie rozwinęły i paczki spadły w całości. Generał pełen niepokoju: - O Boże, a nie zabiliście jakiegoś Niemca?
Agresorzy i sojusznicy
Kolejna rocznica tragicznego dla nas września 1939 r. skłania do refleksji z perspektywy XXI wieku, z zupełnie innej epoki. Wtedy na Polskę, i tylko na Polskę, napadło dwóch wrogów. Podczas II wojny światowej na żadne inne państwo Europy nie dokonało agresji jednocześnie aż dwóch wrogów, a na Polskę tak! Hitler uzasadniał napad pretekstami, jakimi był Gdańsk, korytarz pomorski oraz prowokacja w Gliwicach. Stalin i sowiecka Rosja nie potrzebowali nawet pretekstu - napadli zdradziecko, bez wypowiedzenia wojny, zadając cios nożem w plecy. Heroiczna obrona Polski w 1939 r. przed dwoma wrogami trwała dokładnie tyle samo, co mocarstwowej Francji - 5 tygodni. Polsce nie pomógł nikt. Francji w maju 1940 r. przed jednym tylko agresorem pomagała Wielka Brytania oraz Wojsko Polskie.
Bezpośrednia i ostateczna przyczyna wybuchu II wojny światowej miała miejsce w Moskwie 23 sierpnia 1939 r., gdzie został podpisany oficjalny niemiecko-rosyjski traktat międzynarodowy, zawarty przez dwa totalitarne mocarstwa: Niemcy, zwane III Rzeszą, oraz Rosję, zwaną Związkiem Sowieckim. Sygnatariuszami tego traktatu byli premier rządu sowieckiego i zarazem jego minister spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow oraz minister spraw zagranicznych Niemiec Joachim von Ribbentrop. Ale faktycznymi autorami traktatu z 23 sierpnia byli, oczywiście, dwaj dyktatorzy ludobójcy - Hitler i Stalin. Traktat był wymierzony w pierwszej kolejności w Polskę, a następnie w Europę. Dwaj polityczni bandyci Hitler i Stalin postanowili dokonać wspólnej agresji na Polskę, a następnie podzielić ją między siebie. W dalszej kolejności podzielili całą Europę na dwie strefy wpływów - sowiecką i niemiecką, aby po kolei podbić lub uzależnić wybrane przez siebie ofiary. Taka właśnie jest geneza wybuchu II wojny światowej. Zbrodniczą współwinę - nie współodpowiedzialność, ale współwinę (!) - za jej rozpętanie ponoszą Niemcy i Rosja.
Zbiór wypowiedzi premiera i dyktatora Rosji, znany jako „Testament Lenina”, głosił: „Przeciwko Polsce możemy zawsze zjednoczyć cały naród rosyjski, a nawet sprzymierzyć się z Niemcami (...). Wszędzie Niemcy są naszymi pomocnikami i sprzymierzeńcami. Chwilowo nasze interesy są wspólne. Rozdzielą się one i Niemcy staną się naszymi wrogami w dniu, kiedy zechcemy się przekonać, czy na zgliszczach starej Europy powstanie nowa hegemonia germańska, czy też komunistyczny związek europejski”.
Marszałek Józef Piłsudski - ojciec polskiej wolności i wielki polityczny wizjoner przestrzegał wielokrotnie, że Niemcy i Rosja mogą się ponownie dogadać między sobą przeciwko Polsce, tak jak bywało to już wielokrotnie w przeszłości, przewidywał wręcz możliwość IV rozbioru Polski. Mówił m.in. tak: „Marzeniem Niemiec jest doprowadzenie do kooperacji z Rosją. Dojście do takiej kooperacji byłoby naszą zgubą. Do tego dopuścić nie można! Mimo ogromnych różnic w systemach i kulturze Niemiec i Rosji, trzeba stale pilnować tej sprawy. Na świecie powstały już dziwaczniejsze sojusze. Jak przeciwdziałać? Gra będzie trudna przy paraliżu woli oraz krótkowzroczności Zachodu”.
Jest takie przysłowie: „Uchowaj nas, Boże, od fałszywych przyjaciół, a z wrogami sami sobie poradzimy”. Pamięć tamtego września pokazuje, że jak każde przysłowie, również i to nie zawsze się sprawdza, zwłaszcza jeżeli dotyczy państw, narodów, sojuszy i sojuszników. W naszej sytuacji bywało to nazbyt częste i dlatego bacznie musimy przyglądać się zarówno tym, którzy deklarują wrogość i niechęć, jak i tym, którzy formalnie są naszymi sojusznikami, a nawet deklarują przyjaźń.
Świadectwo Jana Pawła II
„l września 1939 r. Rzeczpospolita szukała wówczas sprzymierzeńców na Zachodzie, zdając sobie sprawę z tego, że sama nie sprosta inwazji hitlerowskich Niemiec. Ale chyba nie tylko dlatego. Polacy zdawali sobie sprawę, że walka, jaką byli zmuszeni podjąć, była nie tylko imperatywem patriotycznym w obronie niedawno odzyskanej niepodległości państwowej, ale miała także szersze znaczenie: chodziło o całą Europę. Europa musiała się bronić przed tym samym zagrożeniem, przed którym broniła się Polska. (...) Decyzja podjęta przez Rzeczpospolitą w roku 1939 była słuszna. Stało się bowiem oczywiste, że nie da się obronić Europy, nie decydując się na tę wojnę obronną, której pierwszym ogniwem była właśnie Polska w 1939 r. (…) Trzeba jeszcze wprowadzić do naszych rozważań inną datę z przeszłości, a mianowicie 17 września 1939 r. W tym dniu Polska, broniąca się rozpaczliwie przeciwko inwazji z Zachodu, została zaatakowana od Wschodu. I to musiało przesądzić o losach polskiego września. To dało także początek dwoistej okupacji, z obozami koncentracyjnymi: hitlerowskimi na Zachodzie, a sowieckimi na Wschodzie. Na Wschodzie też pozostał dramat katyński, który do dzisiaj stanowi szczególne świadectwo walki, jaka wówczas została podjęta”.
To przesłanie Jana Pawła II jest jedną z najważniejszych wypowiedzi Ojca Świętego na temat II wojny światowej, to są podstawowe fakty historyczne, których nie można pomijać i których nie da się zmanipulować najbardziej nawet cyniczną grą polityczną, prowadzoną zarówno przez naszych przyjaciół, jak też wrogów.
Prawda jest niepodzielna
Sprawiedliwość dziejowa wymaga prawdy, a prawda jest niepodzielna, chociaż dla niektórych niewygodna. Prawdą o wrześniu 1939 r. jest nasza, polska, a nie żadna inna wersja wydarzeń: bohaterstwo, honor, chwała pokonanych i osamotnionych, napadniętych ze wszystkich stron. Chociaż Polska nigdy nie skapitulowała, to obaj nasi śmiertelni wrogowie ogłosili likwidację raz na zawsze Rzeczypospolitej jako państwa - pokracznego bękarta, jak nas określił Mołotow, premier Rosji Sowieckiej. Sprawiedliwość i prawda wymagają, aby przypomnieć naszym sojusznikom ich cyniczne politycznie stanowisko z września 1939, ale również z konferencji w Jałcie w 1945 r.
Bitwa o historię, jaka toczy się już od dłuższego czasu w całej Europie, a zwłaszcza w Polsce, w Rosji, w Niemczech, m.in. na temat genezy i okoliczności rozpętania II wojny światowej przez Niemcy i Rosję, wywołuje i nadal będzie wywoływać liczne spory i dyskusje. Te spory są szczególnie dramatyczne dla Polaków, kiedy nie tylko fałszowane są oczywiste fakty, ale gdy podejmowane są próby wręcz okradania nas z historii!
Sowiecka agresja
O świcie 17 września 1939 r. odwieczny wróg napadł na Polskę. Agresja sowieckiej Rosji była skoordynowana z agresją Niemiec, które napadły na nas 1 września. Już od 1 września trwała współpraca Niemców i Rosjan przeciwko Polsce: Sowieckie stacje radiolokacyjne naprowadzały naloty bombowców Luftwaffe na jednostki Wojska Polskiego na wschód od Wisły. Napad rosyjski był zdradziecki, wiarołomny, bez wypowiedzenia wojny, był dla Polski zbójeckim ciosem w plecy. Dlatego historycznym fałszerstwem jest używanie takich eufemizmów, jak: „Armia Radziecka przekroczyła granicę polską” albo „Armia Radziecka wkroczyła”, albo „Armia Radziecka dokonała inwazji”. Nie - nie mówimy przecież, że Wehrmacht wkroczył do Polski, tylko że to Niemcy napadły na Polskę. Tak samo należy określać atak z 17 września: Rosja napadła na Polskę! I nie „radziecka” tylko „sowiecka”, bo taka była nazwa tego zbrodniczego, totalitarnego i ludobójczego państwa. Dyktator tego imperium zła - Stalin planował likwidację państwa polskiego wspólnie z Leninem jeszcze w listopadzie 1918 r.! Autorem planu agresji z 17 września 1939 r. był marszałek Borys Szaposznikow - szef sowieckiego sztabu generalnego, całością sił dowodził marszałek Woroszyłow, a na Polskę ruszyli najwybitniejsi sowieccy generałowie: Timoszenko, Czujkow, Batow, Kowaliow, Tieliegin. W dwóch rzutach strategicznych uderzyło na Polskę w sumie półtora miliona sołdatów.
Pierwsze uderzenie spadło o trzeciej nad ranem na Podwołoczyska, Czortków, Skałę i Husiatyń. Pułk Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP Czortków) był najdalej na wschód wysuniętą placówką obronną Rzeczypospolitej. Nieliczni i słabo uzbrojeni polscy żołnierze, dowodzeni przez ppłk. Marcelego Kotarbę, podjęli natychmiast pełną determinacji walkę w obronie napadniętej Ojczyzny. Stawili czoło całemu korpusowi sowieckiemu złożonemu z czołgów i kawalerii. Bohaterstwo tych kilkuset żołnierzy KOP ppłk. Kotarby porównywalne jest z bohaterstwem żołnierzy mjr. Sucharskiego broniących Westerplatte. Podczas gdy o Westerplatte napisano tysiące publikacji, książek i filmów, to o żołnierzach KOP Czortków nadal trwa zmowa milczenia. Wojsko Polskie podjęło nierówną walkę z Armią Czerwoną m.in. w obronie Grodna, Wilna, Podola. Bitwy z rosyjskim najeźdźcą stoczono pod Tomaszowem Lubelskim, pod Szackiem i Wytycznem. Lwów i Brześć oblegali wspólnie Rosjanie i Niemcy: Armia Czerwona i Wehrmacht!
Bitwa pod Kockiem
Podobnie pod Kockiem w dniach 4-6 października grupa operacyjna „Polesie” gen. Franciszka Kleeberga stoczyła ostatni bój w obronie Polski, otoczona przez dywizje sowieckie i niemieckie. Podobnie jak bój o Westerplatte, gdzie padły pierwsze strzały i rozpoczęła się II wojna, tak samo bitwa pod Kockiem, stoczona już w październiku 1939 r., stała się symbolem i legendą polskiego września. To właśnie pod Kockiem był ostatni kawałek wolnej Rzeczypospolitej, broniony bohatersko przez żołnierzy Wojska Polskiego. To właśnie tutaj po rozpaczliwej walce, po wystrzelaniu ostatnich pocisków, po rozbiciu ostatnich polskich dział - dopiero wtedy żołnierze grupy „Polesie” poddali się wrogowi 6 października1939 r.
W zdobytych polskich miastach, m.in. w Białymstoku, Brześciu, Przemyślu, oddziały Armii Czerwonej i Wehrmachtu odbywały wspólne defilady. W Krakowie tuż obok siedziby gubernatora Hansa Franka utworzony został konsulat generalny Związku Sowieckiego. To właśnie tutaj NKWD i gestapo wspólnie ustalały szczegóły ludobójstwa niemieckiego i sowieckiego, w tym eksterminację elit polskiej inteligencji. Do niewoli sowieckiej dostało się około ćwierć miliona podoficerów, oficerów i generałów Wojska Polskiego. Oprócz nich Rosjanie zagarnęli ponad 120 tys. funkcjonariuszy KOP, policji, straży więziennej, straży leśnej, a także urzędników państwowych, bankowych oraz księży. Spośród nich nad dołami śmierci w Katyniu NKWD zamordowało „tylko” 4600 bezbronnych jeńców - oficerów WP. Prawdziwą liczbę ofiar zbrodni sowieckiego ludobójstwa po 17 września 1939 r. kryją moskiewskie archiwa. I właśnie dlatego Rosjanie konsekwentnie odmawiają nam do nich dostępu. Bowiem prawda o sowieckich zbrodniach jest zapewne jeszcze dużo bardziej straszliwa, niż wiemy o nich dotąd, a kłamstwa rosyjskiej propagandy - tradycyjnie mroczne i oszczercze.
Stalin chciał podbić całą Europę, a Polska miała być i była jego pierwszą ofiarą. Taka jest prawda, a prawda nie powinna podlegać zgniłym kompromisom politycznym w obawie przed gniewem Kremla. Prawda jest niepodzielna! Rosja Sowiecka była państwem ludobójczym, które wymordowało kilkadziesiąt milionów ludzi. To państwo nie bez przyczyny było znane jako „imperium zła”, „inny świat”, „nieludzka ziemia”. To państwo napadło na Polskę 17 września 1939 r., mając z góry przygotowane i sprecyzowane plany totalitarnego ludobójstwa.
Obaj ludobójcy - Hitler i Stalin nie żyją. Po Hitlerze nie ma nawet śladu. Natomiast monumentalny sarkofag-grób Stalina znajduje się w najbardziej honorowym i prestiżowym miejscu Rosji - pod murem Kremla na placu Czerwonym w Moskwie. Tysiące Rosjan codziennie oddają krwawemu tyranowi cześć i składają kwiaty na jego grobie nawet teraz, w 2010 r., po ujawnieniu jego zbrodni! Hołd Stalinowi oddawał też wielokrotnie, już w XXI wieku!, Władimir Putin - prezydent, premier i generał KGB w jednej osobie. To powinno nie tylko Polakom dawać wiele do myślenia. W szczególności prezydentowi Komorowskiemu i premierowi Tuskowi, którzy od 10 kwietnia 2010 r. intensywnie szermują osławionym pojęciem „pojednania z Rosją”. Pojednanie z Rosją jest rzeczą dobrą i pożyteczną, ale pojednanie nie może być celem samym w sobie. Celem samym w sobie jest bezpieczeństwo i polska racja stanu.
JÓZEF SZANIAWSKI - doktor historii, politolog, publicysta, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Autor monografii m.in. „Reduta - Polska między historią a geopolityką”, „Pułkownik Kukliński - tajna misja”, „Victoria polska - Marszałek Piłsudski w obronie Europy”, „Grunwald - pole chwały”. W latach 1973-85 konspiracyjnie współpracował z Radiem Wolna Europa. Wykryty przez bezpiekę, został skazany na 10 lat więzienia. Wypuszczony na wolność i uniewinniony przez Sąd Najwyższy w 1990 r., jako ostatni więzień polityczny PRL. W latach 1993-2004 był pełnomocnikiem i przyjacielem płk. Ryszarda Kuklińskiego.
„Amerykański" stosunek rządu RP do Polaków na Białorusi.
Poniżej przesyłam dwa ostatnie teksty pana Wiktora Dmuchowskiego z Częstochowy, który ma swą bliską rodzinę w Mińsku oraz Grodnie, bral na początku lat 1990 w organizowaniu na Bialorusi ZPB i wciąż często odwiedza naszych "umeczonych przez dyktatora łukaszenkę" słowiańskich sąsiadów. Jeśli chodzi o mą prywatną opinię, to po trzech mych podróżach na Białoruś w latach 2005-2007, jest dla mnie ewidentnym, że "z zewnątrz (głównie przez USA) sterowane" rządy III/IV RP za wszelką cenę chcą przerobić Polaków na Białorusi na kolejną V kolumnę US-Raka. W imię oczywiście wyzwolenia której to "polskiej kliki" pań Borys (ZPB-bis) oraz Romaszewskiej (TV Biełsat) NATO zamierza albo rzucać swe bomby ("anioły milosierdzia" ks. Jacka Salija) na ten sympatyczny kraj, albo zrobić z rzeczonej, filo-kryminalnej, sponsorowanej przez rząd RP babskiej kliki "nadrządcę" kolonizowanej przez MFW, BŚ, UE i USA Bialorusi. Patrz mój tekst sprzed 3 lat "Solidarność kłamstwa wobec Mińska oraz Grodna" w załączeniu - M.G.
Jaka jest cena polskości?
„Tylko pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską , a Polak Polakiem” .
W stolicy, w Mińsku tymi oto słowami Polacy na Białorusi dawno temu dali znać światu, iż chcą się łączyć ze sobą polskością, rozwijać ją i wspólnie pielęgnować. Imperium Związku Radzieckiego trwało. Na białej tkaninie jednak widniał ten napis uwieńczony dużym krzyżem i orłem w koronie. Tuż obok wypisane były słowa proste i jakże głębokie: „Polak Białorusinowi bratem” oraz „Polska - naszą Macierzą, Białoruś - Ojczyzną”. Jakie to były trudne, ale czyste i piękne czasy... Całym społeczeństwem - Polakami na Białorusi, Białorusinami polskiego pochodzenia też, owładnęła euforia ludzkiej solidarności, braterstwa i odrodzenia własnej tożsamości. Nie przypadkowo wspominam o tym na tle szalejących dzisiaj w ZPB burz, insynuacji, nieporozumień i różnego rodzaju pomówień, w które to nawet zostały wciągnięte władze naszej wolnej demokratycznej Rzeczypospolitej Polskiej. Okazało się, że to, nad czym pracowało wiele pokoleń, od naszych dziadków, rodziców, poprzez nas, łatwo jest w nieodpowiedzialny sposób pomniejszyć lub nawet zniszczyć. Przykro dziś stwierdzić, iż w niszczeniu tej polskości biorą udział najwyżej stojący urzędnicy państwowi RP. Odbywa się to poprzez stworzony przez nich swoisty sposób wyselekcjonowania jakiejś „odrębnej rasy” Polaka i próba dostosowania jej do potrzeb odpowiadających ich interesom. Ze społeczności polskiej na Białorusi tworzy się swoistą partię polityczną, mało tego, finansuje się z kieszeni polskich podatników, sposobami nie do końca klarownymi i trudnymi do prześledzenia i udowodnienia nieczystości. Celem jest przyniesienie drugiej stronie ostatecznego fiaska. Nikt się nie zastanawia, że tą drugą stroną są również Polacy. Wynik tak często używanego stwierdzenia „polska polityka wschodnia” jest szokujący: cztery lata pełnej stagnacji i braku rozwoju organizacji polonijnych na Białorusi, brak finansowania ze strony polskiej pism polonijnych i tychże organizacji, zamknięcie i opustoszenie szkół polskich, pozostawienie pracy w szkolnictwie przez polskich intelektualistów oraz odejście od organizacji tak jednej jak i drugiej, kiedyś działającej kadry. Co na to Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” w Warszawie? Tak naprawdę nie obchodzi jej los Polaków mieszkających na Wschodzie, ich poziom nauczania języka polskiego /do dziś nawet podręczników właściwych do tego nie ma/. Owszem wybudowano kilka domów polskich i dwie szkoły, jednak i tych nie udało się utrzymać na odpowiednim poziomie do dziś. Czyżby ta organizacja była zainteresowana wyłącznie interesami i korzyściami finansowymi, płynącymi ze współpracy z Polonią ?
Dzisiejsza „wschodnia polityka polska” jest skierowana jedynie w stronę określonej grupy społeczno-politycznej, dążącej do zmian ustrojowych na Białorusi. Do tych celów służą partie polityczne i opozycja białoruska, nie zaś ZPB. Czy to tak trudno Prezydentowi RP i Premierowi niepodległej Polski zrozumieć? Grupa wybrańców, których się hołubi i finansowo podtrzymuje nie ma dziś żadnej racji bytu, ani prawnej ani społecznej na Białorusi. Jedynie pięknie się ubierają, jeżdżą dobrymi samochodami, budują sobie zamki, obrastają w dobra materialne. Dodatkowo zaś szydzą i wyśmiewają drugą stronę nazywając ją KGB-mi. Próba trwania w tym martwym punkcie na przestrzeni czterech lat pokazuje rozsądnym ludziom, iż należy szukać innego, bardziej korzystnego rozwiązania, tak dla Polaków na Białorusi jak i w celu unormowania polsko-białoruskich stosunków między sąsiadami. Wciąż próbuje się nam wmówić, że Polacy na Białorusi są prześladowani przez „reżim Łukaszenki”. Polskie środki masowego przekazu, zaślepione i jakby opętane, wciąż, prawda coraz rzadziej, nam o tym propagandowo przypominają. W rzeczy samej, na płaszczyźnie solidnej, rzetelnej i uczciwej pracy w odrodzeniu polskości, rozwoju polskiej myśli, nauki i sztuki na Białorusi, żadnych przeszkód ze strony władz białoruskich nie ma. Brakuje jedynie wsparcia finansowego ze strony polskiej. Jeśli się dąży wyłącznie w kierunku konsolidacji, a nie dzielenia polskiego potencjału społecznego poza granicami naszego kraju- o prześladowaniu nie ma mowy. Finansując przez rząd polski opcję na dzień dzisiejszy nierealną i prawnie nie uznawaną na Białorusi, przynosi się więcej krzywdy Polakom, którzy nie należą do żadnej z tych opcji /takich jest większość/. Tworzenie dodatkowo „czarnej listy” osób, które nie mają wstępu na teren RP z powodu ich „szkodliwości”/nie wspomnę o niemożności otrzymania przez nich Karty Polaka/, władze polskie uciskają prawa Polaków zamieszkałych na Białorusi. Nie jest to tajemnicą, iż do kraju nie mogą przyjechać nawet ci kombatanci, którzy przelewali za Polskę swoją krew. Czym to jest, jak nie szkodliwą „polityką wschodnią” państwa polskiego?
Tak się jakoś niezdrowo przyjęło w demokratycznej Polsce, że „dobre kontakty”, żeby nie powiedzieć przyjaźń „elity polonijnej”/byłych działaczy ZPB nie uznawanych dziś przez żadne prawodawstwo białoruskie/ ze znanymi, polskimi czołowymi politykami i osobami pełniącymi ważne funkcje publiczne w państwie polskim, dają tym pierwszym tzw. „zielone światło” na dokonanie oszustw finansowych tak na terenie RP, jak i Białorusi. Wystarczy kogoś poznać „na górze” i wejść z nim w kontakt, później kilka razy się pokazać publicznie i masz gwarancję wiarygodności, bezpieczeństwa i zaufania. Nikt się nie zastanawia nad tym, że takie pokazywanie się z prezydentem czy premierem w TV jest niczym innym jak gwałtem na opinii publicznej Polaków na Białorusi. Dokonuje się manipulacji na umysłach, zdolnych jeszcze do myślenia i zmusza się je do wybrania i zaakceptowania tej jedynie słusznej opcji. Gdzie tu jest obecna druga strona konfliktu? Gdzie w tym wypadku jest miejsce na demokrację, na swobodne rozważenie racji „za” i „przeciw”, niezależne myślenie i swobodę wyboru?? Cały czas zastanawiam się nad faktem wspierania jednej jedynej opcji przez rząd RP i szukam elementów - spoiwa tych dwóch nierozerwalnych części. Czy mogą być to pieniądze lub współzależność finansowa jednej opcji od drugiej? Polacy na Kresach twierdzą że tak! A może z tego właśnie względu nie zostają wpuszczani na teren RP, żeby nie móc zaświadczać prawdy i rozwiewać wątpliwości natury finansowej?
Osobiście przypominam sobie fakt, który miał miejsce w czerwcu 1990 roku /nie zaś 1988 jak twierdzą niewiarygodne źródła/ podczas Założycielskiego Zjazdu Związku Polaków na Białorusi w Grodnie. Przy ZPB istniało stanowisko wiceprezesa do spraw gospodarczych, które w tamtych czasach /podejrzewam że i do dziś w organizacji p.Borys/ pełnił p.Stanisław Bujnicki, początkujący biznesmen białoruski polskiego pochodzenia /teraz również obywatel RP/. W obecności p.Stelmachowskiego, p.Gawina i p.Bujnickiego oraz kilku innych osób z Polski pojechaliśmy w teren, aby obejrzeć stare tytoniowe fabryki grodzieńskie, które w tamtym czasie były do wykupienia. Pamiętam rozmowę, że w przypadku wykupienia tych fabryk, byłaby możliwość zorganizowania tam życia polonijnego przez ZPB oraz uzyskania dodatkowych dochodów na rozwój tejże organizacji. Podejrzewam, że chodziło o przejęcie części tych budynków przez polskie firmy prywatne i niby nic w tym złego by nie było, jakby dziś nie mieścił się tam Konsulat RP. To jest jedyna poczyniona inwestycja, na której miałby skorzystać ZPB. W jakim stopniu skorzystał i kto na tym zarobił lub stracił??... Mam nadzieję, że nikt nie zajmował się praniem brudnych pieniędzy ? Czyżby do dziś MSZ RP wynajmował te tereny i komuś płacił za wydzierżawienie? Pytanie - komu ? A jeśli nie, to komu konkretnie z polskich firm na początku lat 90-tych te tereny zostały sprzedane? I jeśli środki finansowe za wykupienie tych terenów miały należeć do wiceprezesa ZPB p.Bujnickiego /czyli do ZPB/, który był prawa ręką p.Prezesa Gawina , to gdzie są te środki i na jakie cele poszły?
Jeśli wnikliwie prześledzimy informację w internecie dotyczącą zorganizowania ostatniej nielegalnej farsy w marcu 2009 roku w Grodnie pod dowództwem p.A.Borys, to będziemy dokładnie wiedzieli gdzie i kto udostępnił miejsce spotkania. Odpowiedź brzmi : w starych fabrykach tytoniowych w Grodnie, Stanisław Bujnicki - bisnesmen z Grodna. A może ten sam Stanisław Bujnicki z Białegostoku jako Prezes Fundacji „Patria”, niby działającej na rzecz pomocy repatriantom ze Wschodu , a będącej w chwili obecnej w sytuacji wielkich niejasności finansowych /z ostatnich doniesień Krajowego Rejestru Sądowego w Białymstoku/? Fakt jest jeden - środki finansowe zarobione na tytoniowych fabrykach, jak i środki finansowe polskich podatników kierowane na Fundację „Patria” nie zostały zagospodarowane rozsądnie i uczciwie, no i na pewno nie na rzecz jedności Polaków na Białorusi. Stawia to pod wielkim znakiem zapytania czystość, rzetelność i bezinteresowność stosunków obecnych władz RP z byłymi działaczami ZPB - dzisiaj organizacji p.Borys, nie zarejestrowanej, finansowanej takimi oto nie do końca jasnymi metodami. Jaki udział w wykupieniu fabryk tytoniowych w Grodnie miało Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” na Krakowskim Przedmieściu? Czy i w jakiej zależności finansowej z byłymi członkami ZPB nadal pozostaje ? Czy wszystkie wykazane nakłady finansowe przez powyższe Stowarzyszenie, odpowiadają konkretnym inwestycjom i czy nie są zawyżone? Takie głosy wśród kresowiaków mają miejsce. Ciekawe, kto na tym zarobił dodatkowo i ile? Kto pośredniczył? Kto wygrywał przetargi?... W tym kontekście warto wspomnieć również działającą na Białorusi firmę „Polonica” która także karmi się pieniędzmi polskich podatników.
Wszystkie te pytania pozostają nadal na razie bez odpowiedzi, dopóki nie przeprowadzi się niezależnego najpierw dziennikarskiego, potem zaś prokuratorskiego śledztwa i nie upubliczni się jego wyników. Jestem pewien, że po wyjaśnieniu tych kwestii można będzie spokojnie zacząć pracę na rzecz jedynej, mocnej organizacji polskiej na Białorusi.
Wiktor Dmuchowski
Drugi list-el od pana Wiktora Dmuchowskiego otrzymany 22 maja 2009 roku.
(patrz także http://by.blox.pl/html , bardzo intersujący życiorys - oraz zdjęcie - Apolinarego Wolińskiego można znaleźć na http://by.blox.pl/html/1310721,262146,21.html?156970 . Interesująco w kontekście życiorysu tego ponad 85 letniego działacza polonijnego, któremu władze RP od kilku lat odmawialy prawa wjazdu do Polski, brzmi zacytowana przez Dubikowskiego wypowiedź "polskiego" ministra Rotfelda "Rzecz w tym, że to, co się dzieje na Białorusi, jest bardzo niepokojące, bo przywykliśmy do tego, że jest to kraj rządzony autorytarnie, natomiast mam wrażenie, że przekroczono tam pewne granice również autorytaryzmu i bezprawie staje się normą." )
Oto treść listu przyslanego mi przez W.D., z prośbą o jego szersze rozpowszechnienie, napisanego w związku z niedawnym pogrzebem w Grodnie polskiego kombatanta II Wojny Światowej, Apolinarego Wolińskiego:
Ostatnio w portalu iskry.pl /jest to znakomity, moim zdaniem, polski Niezależny Serwis Informacyjny/ przeczytałem ciekawy tekst z 22-05-2009 08:25 nieznanego mi autora, podpisującego się „IAR” /cytuję/:
„...Ministerstwo spraw zagranicznych nie będzie na razie interweniować w sprawie artykułu w tygodniku Der Spiegel. Niemiecka gazeta napisała, że w hitlerowcy mogli w czasie II wojny światowej przeprowadzić Holokaust, bo pomogły im w tym inne kraje. Tygodnik wymienia m.in. ukraińskich żandarmów, litewskich policjantów i polskich rolników...”
„...Szef polskiego MSZ Radosław Sikorski powiedział dziennikarzom, że resort nie będzie w tej sprawie zabierać oficjalnego stanowiska. Sikorski zachęca natomiast do działania Instytut Pamięci Narodowej. Szef MSZ podkreśla, że to właśnie IPN zajmuje się takimi kwestiami od strony edukacyjnej i od strony promocji polskiego punktu widzenia
Jako przykład współpracy z hitlerowcami tygodnik Der Spiegel przytacza postać ukraińskiego esesmana Johna Demianiuka, który obecnie czeka na proces w Monachium. Postawiono mu zarzut współudziału w zamordowaniu 29 tysięcy osób. /koniec cytatu/...”
Ponieważ jestem świeżo po podróży po Kresach i różnego rodzaju rozmowach przy kawie z rodakami na Białorusi, przyszło mi do głowy napisać coś w rodzaju krótkiej, bolesnej reminiscencji z mojego wyjazdu. Tym razem będę bombardował polskie MSZ i polskich dyplomatów, za których jest mi /i nie tylko mnie/ wstyd. Mój stryj zginął w polskim V Pułku Lotniczym w Lidzie roku 1939, ale czuję, że - gdyby żył - też by głośno zareagował.
MSZ potrafi ingerować jedynie w "sprawach" Polaków poza granicami RP, niszcząc polskość na Kresach i wyrażając obojętność, pogardę w stosunku do Polaków na Białorusi poprzez odmowę finansowania działalności polonijnej oraz wprowadzenie zakazu wjazdu dla polskich kombatantów i działaczy polonijnych !! Myślałem naiwnie, że są zdolni tylko do tego - pomyliłem się:
kilka miesięcy temu jeden z kombatantów - Apolinary Woliński z Grodna - wcześniej obłożony zakazem wjazdu do Polski /do kraju, za który przelewał swoją krew/, właśnie dokonał żywota tak i nie otrzymując zezwolenia polskiego MSZ-tu na wjazd do RP /przeprosin też/. Na pogrzebie był prezes legalnie działającego ZPB p. Józef Łucznik i członkowie Komitetu Pojednania z Białegostoku. Prasa jednak kłamliwie poinformowała o obecności na pogrzebie p. Borys, co jest absolutną nieprawdą. Ani jej, ani -dyplomatów polskich na pogrzebie nie było! Nie o to jednak chodzi...
Wstydliwe i upokarzające, delikatnie mówiąc, jest to, iż wojskowe honory przy grobie byłemu kombatantowi zostały oddane przez żołnierzy białoruskich, nie polskich. Żadnej Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego konsul generalny w Grodnie nie sprowadził do Grodna. Orkiestra też była z białoruskiej jednostki wojskowej, za co my Polacy chylimy przed nimi czoło w podzięce.
W myśl niegodziwych wystąpień -gospodarza portalu Kresy24.pl p. Marka Bućki i jemu podobnych oszołomów-publicystów-pseudodemokratów, rozwijając ich zgniły sposób rozumowania - polski żołnierz został pochowany jako ZDRAJCA polskich interesów!?
Proszę posłuchać 7. minuty dyskusji w TV : http://www.tvp.pl/publicystyka/serwisy/polityka/kwadrans-po-osmej/wideo/polacy-na-bialorusi
Jednak ś.p. pan Apolinary Woliński był prawdziwym patriotą i Polakiem. Cześć Jego Pamięci! Obecna polska władza zamknęła mu usta i związała ręce. Pozostał jednak wolny na zawsze, bo myślą przekraczał ciasne granice czasu i dążenia tępych głów do fałszowania historii. Pisałem już kiedyś i powtarzam raz jeszcze, że groby naszych przodków zsyłają przekleństwo na tych nikczemników. Ciężko ich nazwać ludźmi!
Wiktor Dmuchowski