RYSZARD KRYNICKI
Urodził się w 1943 r. w Sankt Valentin (Dolna Austria), poeta, tłumacz, wydawca, jeden z najważniejszych twórców współczesnej polskiej poezji. We wczesnych latach 70. pracował w redakcji dwutygodnika „Student", pisma wokół którego w dużej mierze formowała się generacja Nowej Fali. W roku 1975 został sygnatariuszem „Memoriału 59", protestującego przeciwko projektowanym zmianom w Konstytucji PRL, w wyniku czego w latach 1976-80 objęty był oficjalnym zakazem druku. Członek opozycji, związany z działalnością podziemną. W 1976 roku otrzymał Nagrodę Fundacji im. Kościelskich. W 1988 założył Wydawnictwo a5, publikujące przede wszystkim współczesną polską poezję. Autor przekładów z języka niemieckiego - m.in. Brechta, Gotfrieda Benna, Paula Celana, Reinera Kunze. Większość życia spędził w Poznaniu, obecnie mieszka w Krakowie.
Pęd pogoni, pęd ucieczki, 1968
Akt urodzenia, 1969
Drugi projekt organizmu zbiorowego, 1973
Organizm zbiorowy, 1975
Nasze życie rośnie, 1978
Niewiele więcej. Wiersze z notatnika 78-79, 1981
Jeżeli w jakimś kraju, 1982
Ocalenie z nicości, 1983
Wiersze, głosy, 1985
Niepodlegli nicości, 1988
Magnetyczny punkt, 1996
Kamień, szron, 2005s
*********************************************
Nic nie zapowiadało, że droga artystycznego rozwoju zawiedzie Ryszarda Krynickiego do granic języka, tam, gdzie mowa języka stykała się z ciszą, milczeniem, gdzie jednak - poezja nie musi już być wierszem, kształtem głosu, samym głosem, gdzie żyje ona pod postacią wibracji wyobraźni, ciężaru milczenia, ruchu wrażliwości, w stanie czystym, przedsłownym. Chociaż dość wcześnie objawiła się odmienność jego sposobu poezjomania w porównaniu np. z twórczością Barańczaka, a także nieco inny rodzaj zainteresowań i podniet filozoficznych, silniejsze związki z Peiperem i Przybosiem, inny skład intelektualny jego poetyckich kontradykcji, to jednak sięgając po Organizm zbiorowy czytelnik nie ma wątpliwości,
że obcuje z poezją nowofalową. Znajdzie tam przecież charakterystyczne problemy poety żyjącego i mówiącego w Polsce lat siedemdziesiątych oraz te sama moralne rozterki, które dręczyły jego pokoleniowych przyjaciół. Na przykład Barańczak w wierszu Co będzie świadectwem (dedykowanym Krystynie i Ryszardowi Krynickim) pisał w pierwszej osobie liczby mnogiej, w imieniu ludzi podobnie doświadczonych, z goryczą i nadzieją człowieka skazanego na unieważnienie. A jeszcze w innym utworze z tego tomu (dedykowanym Adamowi Michnikowi) tłumaczył się z motywów swojej postawy, wcale nie bohaterskich, raczej podświadomych, irracjonalnych. Niemal w tym samym czasie Krynicki opublikował wiersz I naprawdę nie wiedzieliśmy, ofiarowany Michnikowi, w pierwszej osobie liczby mnogiej, i bagatelizujący (przynajmniej z pozoru) źródła, z których trysnęła pomarcowa kontestacja:
paliliśmy papierosy i kłamliwe gazety
paliliśmy papierosy, choć zatruwały nasze ciała,
paliliśmy gazety, bo zatruwały nasze umysły,
czytaliśmy konstytucję i deklarację praw;
i naprawdę nie wiedzieliśmy, że prawa człowieka
mogą okazać się sprzeczne
z prawami obywatela
(z tomu Organizm zbiorowy)
Znaki tożsamości, dowody generacyjnej identyfikacji, zadziwiające dialogi toczone
w wierszach różnych autorów można byłoby mnożyć, sięgając po utwory należące do wczesnej fazy twórczości oraz po późniejsze. Obraz ułożony z nich byłby jednak nieprawdziwy, gdyż zarówno wczesny, jak i tym bardziej, późniejszy Krynicki to poeta obdarzony nietuzinkową indywidualnością. Choć wyrósł z tej samej tradycji i podłoże lingwistyczne jego wierszy było niewątpliwie silne jak u Barańczaka, to metoda i efekt artystyczny są u Krynickiego inne. Koncept jego polegał na enumeracyjnym, sumującym wyczerpywaniu języka, nie zaś na operacjach analitycznych, jak u Barańczaka, ani też na pseudonimowaniu uczuć osamotnienia i grozy. Z instrumentów poetyckich wynalezionych przez Peipera najbliższy był mu układ rozkwitania (przekształcony przez niego w układ wyliczenia) oraz ideał pięknego (tektonicznego) zdania.
„Świadomość realizuje się w języku - oto geneza lingwistyki Krynickiego. Podobnym sądem legitymuje się poezja Barańczaka, realizacje są jednak różne; liryka autora JEDNYM TCHEM wywodzi się z dialektyki przeciwieństw, liryka Krynickiego - z unaocznień chaosu. Owo unaocznienie ma szczególny charakter etycznej terapii: rola poety to rola obserwatora
i opowiadacza; komentarz powinien należeć już do odbiorcy.”
Jego „świat wyliczony” nie stanowił wszakże prostej sumy składników czy imion, lecz skomplikowaną, pełną opozycji, dysonansów, nieprzewidzianych zdarzeń, czasami wstrząsaną wewnętrznymi sprzecznościami - rozstrojoną strukturę. Po prostu: czytając wcześniejsze wiersze Krynickiego nie wiemy, czy poeta je składa czy rozkłada, buduje czy burzy. Ich słowna „obfitość” jest zagadkowa, a precyzja trudna do zdefiniowania i daleka
od schematyzmu, że aż nieistotna. Jeśli dodać do tego występowanie - obok siebie,
w przeplocie - nadzwyczajnej czułości, eteryczności oraz pewnej dozy ostrego seksualizmu, to rzecz objawi się w całym powikłaniu. Pisanie, posługiwanie się językiem, tym „dzikim mięsem, które rośnie w ranie”, jawi się jako egzystencjalny gwałt na samym sobie, udręka, ból, rozpacz, uwikłanie się w mimowolnie wytwarzaną fikcję, w „to rozdwojenie, co otacza, to / które mami”. Ale mamy tylko język, tylko z jego pomocą możemy pojąć świat.
Gra z językiem u Krynickiego służy nie tyle opisaniu świata, który należy zmieniać, ile jednostki i jej dramatycznych uwikłań w historię, politykę i cywilizację. Podmiot liryczny był u Barańczaka „głosem publicznym”, krył się za przywołaniami cudzej, urzędowej bądź potocznej mowy, był kimś, kto utracił swą odrębność, stał się anonimową cząstką tłumu. Krynicki odbudowuje znaczenie osobowości ludzkiej, w wypowiedzi poetyckiej zaś - znaczenie podmiotu lirycznego. Każdej próbie zbliżenia się do innych ludzi towarzyszy uprzytomnienie sobie własnej odrębności. Między „innymi” właśnie i podmiotem lirycznym dochodzi do skomplikowanych interakcji, eksponujących niemożliwość pełnego porozumienia i jako właściwość podstawową egzystencji - samotność. Krynicki jest nie tylko kontestatorem, co człowiekiem osaczonym przez układy zewnętrzne, wytrwale broniącym swych prawd, poszukujący ładu moralnego w świecie, jednakże w rozpoznaniach - sceptycznym, przede wszystkim wiernym samemu sobie. Wyznaczanie granic ludzkiej osobności i samotności łączy wczesne jego tomiki z utworami późniejszymi, publikowanymi w „drugim obiegu”, w wydaniach zagranicznych bądź krajowych. W nowych wierszach dochodzi jednak do głębokiego przeobrażenia języka: retoryczna ozdobność ustępuje miejsca aforystycznej zwięzłości, celem staje się precyzja sformułowania. Przywołajmy,
dla porównania, dwa wiersze: Biorąc udział z tomiku Nasze życie rośnie
„Biorąc udział w wielkiej loterii
Centrum Zdrowia Dziecka
czcisz pamięć 2.000.000. dzieci
poległych w walce i bestialsko
pomordowanych podczas II wojny światowej.
Niesiesz pomoc i ulgę
w cierpieniu tysiącom dzieci
dotkniętym kalectwem i chorobą.
Spełniasz swój szlachetny i zaszczytny
obowiązek obywatelski.
Uzyskujesz możliwość wygrania
wielu cennych nagród, takich jak
samochód Fiat-125p i 126p,
ciągnik C-330, telewizory,
radioaparaty, lodówki, maszyny do szycia,
pralki
i szereg innych atrakcyjnych przedmiotów.”
i Choćbyście unicestwili z tomiku Niepodlegli nicości:
Choćbyście unicestwili
wszystkie nasze świadectwa,
to nawet nieme słoje drzew,
to nawet nasze nieme kości powiedzą
w jakich żyliśmy czasach
Tekst pierwszy, ujęty w cudzysłów, jest „cytatem”, mową obcą: może pochodzić
z ogłoszenia gazetowego lub z ulotki reklamowej. „Akt tworzenia” wiersza polega na podziale wypowiedzi ciągłej na wersy, wydobyciu okrucieństwa i głupoty z bełkotu propagandowego: „szlachetny obowiązek obywatelski” miesza się z „cennymi nagrodami”, „dzieci poległe w walce” z „loterią”, chęć zdobycia „pralki” utożsamiona zostaje
z „zaszczytnym obowiązkiem obywatelskim”. W języku oficjalnym utrwalają się więc cechy czasu - totalnej dehumanizacji. Wiersz drugi mówi to samo, ale w innym już języku.
Między powszechnym a jednostkowym kryje się tajemnica życia, między mówieniem
a milczeniem - tajemnica poezji. Tych antynomii dotyczą wiersze z tomu Niepodlegli nicości,
W których ton osobisty modyfikuje wcześniejsze retoryczne struktury, językowe paradoksy, parodie „mowy oficjalnej”. Przywołajmy tu, na prawach przykładu, piękny erotyk Do…:
tkliwość dotkliwa jak pożegnanie
ty - nawet nie mówisz przez sen
ja - nawet we śnie nie przestaję milczeć
między nami nie miecz leży ale krew - poczęta
między nami leży lęk
gruchanie gołębi jedyne echo naszych rozmów
(czy uniesie ten ciężar biały gołąb szeptu?)
jakbyś i żoną była i moim jedynym dzieckiem
krwią z mojej krwi
śmiertelną chorobą
wierszem białym
rozmowa z tobą przybliża mi świat
rozmowa z tobą świat oddala
bliski jest świt
Elementem nowym w tym tomie wierszy staje się dialog z innymi poetami, nie tylko
z twórcami tekstów użytkowych. Na prawach aluzji literackiej przywołane zostają nie całe wiersze, ale szczególnie piękne metafory czy obrazy poetyckie. W cytowanym erotyku
od Słowackiego pochodzi „biały gołąb szeptu” („biały gołąb smutku”), od Herberta - „między nami leży lęk” („między nami miecz leży”), od Wisławy Szymborskiej cały wiersz Będę o tym pamiętał, itd. Krąg tych przywołań rozszerzają dedykacje, nie tylko dla przyjaciół, lecz także dla „umarłych” poetów (m.in. Brunona Jasieńskiego, Juliana Przybosia). Rozszerzają one samo rozumienie poezji, jej przestrzeń uniwersalną, ponad generacyjnymi buntami i odmiennościami. Poezja Ryszarda Krynickiego jest z jednej strony wierna paradygmatom poetyki „nowofalowej”, jej wersji lingwistycznej, a z drugiej - stale przekracza jej ograniczenia. Gra z językiem mass mediów (np. w wierszu Nasz specjalny wysłannik donosi) nie zatrzymuje się na poziomie parodii i wynikających z niej negacji politycznych. Znane z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych hasło opozycji: „telewizja kłamie”, „prasa kłamie” uzyskuje inną wykładnię w wierszu - odezwie Obywatele świata:
Obywatele świata, nie czytajcie gazet,
nie tylko dlatego, że gazety kłamią
i nie warto porównywać ich kłamstw.
Nie czytajcie gazet dla zabicia czasu,
bo to nas niepostrzeżenie czas zabija,
skraca nasze życie dając w zamian ochłapy
urojonego życia innych ludzi
W wierszu tym istotne jest przesunięcie refleksji z płaszczyzny politycznej na filozoficzną, egzystencjalną. Poezji przystoi gra nie tle z polityką, co z całym modelem współczesnej cywilizacji, z jego społeczno-moralnymi konsekwencjami. Tom Niepodlegli nicości, który ukazał się równocześnie w obiegu oficjalnym (z zaznaczonymi ingerencjami cenzury)
i nieoficjalnym, zawierał przeredagowania wierszy dawnych i wiersze nowe. Można więc śledzić w nim zachodzącą przemianę i światopoglądu poetyckiego, i poetyki. Zmiany wydają się o tyle ważne, że w sumie przynoszą znaczącą próbę przekroczenia ograniczeń poetyki „nowofalowej”. Przemianę tę można określić jako coraz głębsze przychodzenie w języku od struktur retorycznych, społeczno-politycznych, do refleksyjno-filozoficznych - od monologowego „przemówienia” do aforystycznego skrótu, operowania paradoksem i ironią, Ograniczeniu ulega dawna gra znaczeniami, parodystyczna zabawa w polisemię. W jej miejsce wchodzi precyzyjne formułowanie jakiejś myśli, wyraziste jej pointowanie. Zmienia się także temat czy przedmiot refleksji - coraz częstsze stają się pytania o sens samej poezji. Zwątpienia przyjmują postać pytań retorycznych, wypowiedzi nabierają cech liryki gnomicznej.
6