Wspomnienia niebieskiego mundurka
Charakterystyka bohaterów
Uczniowie
Witold Sprężycki - główny bohater utworu. Początkowo był prymusem, ale pod wpływem intryg Ślimackiego został pozbawiony pełnionej funkcji. Był chłopcem z wyobraźnią. Tańczył na środku klasy polkę-ułanę, wzruszały go dzieła literackie, poezja czytana na lekcjach i poza szkołą. Pomysłowy - kiedy nie mógł nauczyć się nazw stanów Ameryki Północnej na pamięć, wpadł na pomysł z chrabąszczami - żadna z lekcji się nie odbyła. Uciekł z lekcji, ponieważ chciał zobaczyć poetę. Czekał kilka godzin, zmarzł, zmókł, ale w końcu udało się - zobaczył prawdziwego poetę. Jest pod wielkim wrażeniem Syrokomli. Przez długi czas chorował. Zwichnął kostkę i źle mu ją leczono. Istniała nawet groźba odcięcia stopy. Po powrocie do szkoły szybko nadrobił zaległości i dostał nawet na zakończenie roku nagrodę. Brzydził się kłamstwem, gdy wkradł się do ogrodu klasztornego i skłamał przeorowi, że jest bratem ogrodnika, później wyspowiadał się ze swego postępku. Zakradł się też do pustelni księdza Siennickiego. Był świetnym deklamatorem - odniósł sukces, recytując na zakończenie roku rosyjską odę. Był bardzo ambitny, chciał się dalej kształcić, marzył o studiach uniwersyteckich.
Bellon (Balonik) - chciał zostać bohaterem, więc wykonał niebezpieczny skok z huśtawki i zwichnął rękę.
Bronek Dembowski - przyjaciel Sprężyckiego, odwiedzał kolegę podczas jego choroby. Obiecał sobie, że jeśli Sprężyckiemu amputują nogę, on pójdzie na wojnę i też straci nogę. Troskliwy przyjaciel. Chłopcy mieli wspólny sekret - flakon z trucizną ukryty w ogrodzie. Rok wcześniej opuścił kolegów - przeniósł się do gimnazjum w Warszawie.
Hefajstos - jeden z artystów klasowych. Specjalizował się w temperowaniu piór. Za swoje usługi pobierał zapłatę w postaci bułki. Pracował podczas długiej przerwy. Był żarłokiem, a wyglądał jak głodomór. „Twarz ma szeroką, kościstą, policzki zapadnięte, usta rażąco szerokie, nie domykające się, z których wyzierają duże, ostre zęby”. Ponadto „woskował” pióra i „hamburyzował” je. Zmarł przed czwartą klasą.
Konopko - jeden z artystów klasowych, rysownik - potrafił narysować myśliwego, psa i zająca.
Kozłowski „Kozioł” - przyjaciel Piotrusia Mieszkowskiego. Honorowy - zawsze dotrzymywał słowa. Odważny, czasem do przesady - poszedł o północy na cmentarz. Lojalny przyjaciel - bez wahania rzucił się na ratunek topiącemu się Piotrusiowi, podczas nauki pływania. Chciał być leśniczym, a potem nadleśniczym.
Księżopolczyk „Zabacuł” - syn ubogiego szlachcica zagrodowego (pół-chłopa). Miał około trzynastu lat. Poszedł do szkoły później niż jego rówieśnicy, ponieważ musiał pomagać ojcu w pracach w polu i gospodarstwie. „Jest wprawdzie duży i gruby, ale brak mu zupełnie tej rześkości, jaką odznaczają się wiejskie wyrostki. Zgarbiony, kurczący się, z twarzą chorobliwą, żółtą, piegami osypaną, osowiałą, unika, ile tylko może, towarzystwa hałaśliwych kolegów, szuka miejsc samotnych, wciska się do najdalszych, pół-ciemnych ławek, gdzie w zupełnym spokoju może... zajadać pajdy chleba razowego, którymi ma wypchane wszystkie kieszenie”. Ma przezwisko „Zabacuł”, ponieważ zapytany przez nauczyciela języka niemieckiego zapomniał jak się nazywa i na pytanie o nazwisko odpowiedział: „Zabacułem” (zapomniałem). Pod koniec roku szkolnego musiał przerwać naukę z powodu choroby. Zmarł zanim zdążył się zaprzyjaźnić z kolegami z klasy.
Kucharzewski - „olbrzym klasowy, z szeroką piersią, grubym karkiem, ciężki i niezgrabny, lecz wyjątkowo mocny”. Wszyscy koledzy podziwiali jego siłę. Był słabym uczniem, ale dzięki pomocy Wrońskiego na zakończenie roku szkolnego otrzymał list pochwalny. Wykonywał skok śmierci z koła młyńskiego. Bohater - uratował życie Piotrusiowi i Kozłowskiemu. Skromny- nie chciał przyjąć odznaczenia, zgodził się na medal tylko dlatego, żeby sprawić przyjemność matce. Swoje bohaterskie zachowanie uważał za zupełnie naturalne. Miał dojrzały głos. Tylko on swoją deklamacją poezji zadowalał profesora Skowrońskikego.
Mosakowski - imponował kolegom swoją siłą. Nie był najlepszym uczniem, nie dostał promocji do drugiej klasy, pomimo ciągłej nauki. Był wysoki, barczysty, miał głos prawdziwego mężczyzny. Po Bożym Narodzeniu nie wrócił do szkoły. Okazało się, że jego ojciec ożenił go. Jego „smutny” los był wykorzystywany przez nauczyciela języka francuskiego jako przestroga dla niechętnych do nauki uczniów.
Olszewski - Kataryniarz - jeden z klasowych artystów, był „piłkarzem” - wykonywał piłki. „Ten rudy, piegowaty chłopiec, z dużym zakrzywionym nosem, prowadzi jakby fabrykę piłek, którymi handluje z całą szkołą. Rzec można, że zmonopolizował w swych rękach cały handel piłkowy. Mówią też, że zarabia na tym dużo pieniędzy, które wydaje następnie na jedyną namiętność swoją: hodowlę gołębi.”. Wyrabiał także gumy strzelające. Potrzebował sześciu lat, aby przejść przez dwie pierwsze klasy. Opuścił trzecią klasę, ponieważ „Przyszedł do przekonania, że szkoła jest areną zbyt szczupłą dla jego wielkich przemysłowo-handlowych zdolności”.
Piotruś Mieszkowski - mieszkał na stancji u Wojcieszkowej, na Starym Mieście. Już pierwszego dnia zaprzyjaźnił się z Karolem Kozłowskim. „Rumiany tłuścioszek”. Nie umiał pływać, bał się wody. Podczas nauki pływania o mało nie utonął.
Sitkiewicz - Miał słabość do przysłów, które często przytaczał. Planował zostać geometrą.
Smoliński - „Jest to „poczciwości” chłopiec, tłusty, szerokopleczysty wieśniak, mówiący przez nos. Posiada szczególną skłonność do przeciągania ostatnich wyrazów w zdaniu tonem śpiewającym. Nazywają go koledzy: „Bonuś” albo „Omega”. Ostatnie przezwisko dostał już później z powodu przeciągłego wymawiania ostatniej litery alfabetu greckiego. Bonusiem był od początku, i to przezwisko z dziwną trafnością przystawało do jego poczciwej, nieco ciężkiej figury.” Chciał zostać weterynarzem.
Ślimacki - był synem urzędnika sądowego. Zazdrościł Sprężyckiego funkcji prymusa. Chciał zająć jego miejsce. Donosił na kolegę, dopóki nie został prymusem. Nie był lubiany przez kolegów, donosił na nich. Po zakończeniu roku szkolnego koledzy ukarali go za niewłaściwe zachowanie. Został dotkliwie obity witkami znad rzeki. Wymógł na ojcu przeniesienie do gimnazjum gubernialnego. „Ślimacki dopiął swego: skończył gimnazjum, potem uniwersytet i - „zrobił karierę”. Dobrze mu się dzieje, humor ma zawsze pogodny - i tylko na wspomnienie o szkole w Pułtusku i o którym z tamtejszych kolegów zachmurza się i rozmowę czym prędzej na inny przedmiot skierowywa...”
Welinowicz - jeden z klasowych artystów, pięknie kaligrafował. Chętnie podpisywał kolegom zeszyty.
Wojtek Krystek - „Był to poczciwy, nieco rozlazły wyrostek, z dużą głową i kędzierzawymi włosami, w których tkwiło zawsze pełno drobnych wiórków stolarskich”. Jego ojciec był stolarzem. Wojtek nie miał zdolności do nauki, ale był bardzo zawzięty. Zachwycał kolegów swoją wiedzą dotyczącą wyrobu szaf, krzeseł, ław. Spał w stojącej w warsztacie trumnie, ponieważ w domu nie było miejsca na wstawienie łóżka dla chłopca.
Wroński - „istne kurczątko”. Pomaga Kucharzewskiemu w nauce, dzięki temu kolega kończy rok szkolny z listem pochwalnym.
Nauczyciele
inspektor „Madej” - „Sama postać zwierzchnika i wyraz jego twarzy wzbudzają lęk. Niezbyt wysoki, ale gruby, z wielkim wystającym brzuchem, z dolną wargą wysuniętą, z wiecznym „marsem” na czole, przemawia krótko, głosem basowym, gniewnym.”. Chętnie karał uczniów, tylko z przymusu udzielał nagród i promocji. Popierał donosicielstwo wśród uczniów. Podczas pożegnania nikt się nie wzruszył jego słowami.
inspektor Wiśnicki - przybył z Radomia. Wspaniały pedagog, stawiający na pierwszym miejscu wzajemną miłość i szacunek uczniów i nauczycieli. Od razu wzbudził sympatię uczniów. „Nigdy nie krzyczał na uczniów, nie gromił ich, karami nie straszył”. Zniósł kary cielesne. Znalazł sposób na palaczy i donosicieli. Pod wpływem jego zachowania zmienili się także inni nauczyciele.
profesor Chabrowski - nowy nauczyciel języka polskiego. Był młody, piękny, uprzejmy. „Jego wpływ na uczniów jest tego rodzaju, że wstydziliby się okazywać mu nieposłuszeństwo, zuchwałość, gburowatość. Nawet Kozłowski przy nowym profesorze zapomniał o psich figlach; nawet wrodzona żywość Sprężyckiego ustąpiła miejsca poważnej zadumie; nawet Bonuś Smoliński nauczył się lekkich, zgrabnych ruchów; nawet Kucharzewski wysubtelniał i zdrobniał, a Kataryniarz Olszewski zrozumiał po raz pierwszy w życiu, że prócz piłek i gołębi są na tej ziemi inne jeszcze uwagi godne rzeczy”. Przyniósł uczniom do czytania Pana Tadeusza.
profesor Izdebski - „poważny, zatabaczony, w granatowym fałdzistym, szeroko rozpostartym płaszczu z peleryną, z podciągniętymi wysoko, dla oszczędności, nogawicami, sunie środkiem korytarza, między dwoma rzędami mundurków, kołysząc się lekko na dużych, płaskich stopach, w obuwiu z grubej, juchtowej skóry, ze startymi doszczętnie napiętkami”. Często powtarza „Baczność!...Uwaga!”
profesor Jastrebow - uczył języka rosyjskiego. Nie lubili go uczniowie ani nauczyciele. Ciągle pił mleko. Usypiał na lekcjach. Wszystkim uczniom stawiał trójki. Gdy Sprężycki przyszedł go odwiedzić, był kompletnie pijany i miał straszny wyraz twarzy.
profesor Luceński - nauczyciel języka francuskiego, żartował odczytując nazwiska uczniów z listy.
profesor Salamonowicz - „ruchliwy, nerwowy, biega szybko w prawo i lewo, na górę i na dół, do wszystkich klas zaglądając, do pośpiechu nagląc”. Wizytował stancję pani Pórzyckiej, był bezlitosny.
profesor Skowroński - nauczyciel języka polskiego, „stary, gruby, z białymi włosami naczesanymi na czoło i skronie, a z tyłu spadającymi w długich pasmach na plecy. Twarz ma zawsze wygoloną, szyję owiązaną kilkakrotnie białą chustką; olbrzymie, wysunięte spod chustki kołnierzyki, w których tłuste jego policzki - zwłaszcza gdy głowę pochyli - do połowy się kryją. W całości przypomina owe szanowne postacie z początku stulecia, których wizerunki przechowały się na starych litografiach”. Wzruszał się podczas wygłaszania wierszy elegijnych. Kochał swych uczniów, często pożyczał im książki. Był wielbicielem Krasickiego, Naruszewicza, Kniaźnina, Karpińskiego, Osińskiego i Dmochowskiego. Zmarł, a jego następcą został profesor Chabrowski.