Singlem być
Czasem lepiej samemu
Kiedyś były stare panny i kawalerowie. Dziś samotni w okolicach trzydziestki to single. A singiel to takie stworzenie, któremu nie tylko nie wstyd, że jest sam, ale jeszcze robi z tego swój atut.
Staropanieństwo czy starokawalerstwo były jeszcze niedawno w oczywisty sposób nacechowane społecznie. Samotni traktowani byli jako nieudacznicy, których po prostu nikt nie chciał. Nie było do pomyślenia, że w wieku trzydziestu lat można jeszcze nie mieć obrączki.
A przecież można nie tylko nie mieć obrączki, ale też stałego partnera i wytłumaczyć to wcale nietrudno. Choć nie zrozumieją tego zwolennicy tradycyjnego modelu życia typu "dom, drzewo, dziecko", bycie w pojedynkę można po prostu lubić.
Przede wszystkim jest ono pozbawione wszystkich wad bycia w związku - od sporów o to, z której strony łóżka ona woli spać, po dzielenie na dwoje całego wspólnego majątku, kiedy okaże się, że jednak nie jesteście dla siebie stworzeni. Faceci w stałych związkach mogą tylko z zazdrością spoglądać na singla, który robi, co mu się żywnie podoba, z kim tylko zechce i kiedy dusza zapragnie.
A że człowiek czasem potrzebuje bliskości? Jest przecież grono dobrych znajomych, najczęściej też singli, z którymi można miło spędzić czas, wygadać się, pobawić. Zaś co do przyjemności, których znajomi zapewnić nie mogą, to przecież bycie singlem nie wyklucza bynajmniej mniej lub bardziej epizodycznych partnerów, którzy nie mają nic przeciwko seksowi bez niepotrzebnego gadania o miłości.
Krótko mówiąc, dziś już bycie panną czy kawalerem w okolicach trzydziestki już nie tylko nie jest dla nikogo zaskoczeniem i powodem do zgrozy, ale wręcz przeciwnie, staje się swoistym sposobem na życie. Single mają więc już swoje kultowe książki, filmy czy seriale (patrz opowieści o Bridget Jones czy "Seks w wielkim mieście"), knajpy, w których się spotykają, a w supermarkecie coraz częściej znajdą produkty pakowane w porcjach "dla jednego".
Usidleni kręcą nosem i mówią, że takie programowe życie w pojedynkę to niedojrzałość i strach przed odpowiedzialnością. Ale nie ma co upraszczać. Owszem, są donżuani i wieczni chłopcy, którzy stawiają na zabawę i wszelkie wiązanie się ich po prostu przeraża, jednak częściej chyba strach przez wiązaniem się wynika z traumatycznych przeżyć w przeszłości. A tacy single, mimo deklaracji typu "lepiej mi samemu", najczęściej marzą o tym, żeby w końcu znaleźć tę wielką miłość...