Droga do zdrowia
Wieloletnie choroby - a szczególnie schorzenie kręgosłupa - skłoniły mnie do tego, by zacząć korzystać z pomocy bioenergoterapeutów. Uczestniczyłam w seansach psychotronicznych, stosowałam akupresurę, dietę wegetariańską i polecałam swemu otoczeniu te „odkrycia”. Fascynacja tymi praktykami pogłębiała się - a ja nawet nie zauważyłam, że otwiera się w moim ciele coraz więcej centrów energetycznych. Zaczęłam wyczuwać energie i to nawet najdelikatniejsze jej wibracje pochodzące z otoczenia (tak to przynajmniej określały podręczniki). Zaczynało to być bardzo męczące. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że stałam się medium, którego umiejętności były wykorzystywane także w miejscu mojej pracy. Zaczęłam czuć się coraz gorzej. Szczególnie jeden z „bioenergoterapeutów” skutecznie mi w tym „pomógł”. Weszłam do jednej z sekt paraterapeutycznych. Wystarczyło niewiele wizyt, by jeszcze wzrosło moje zniewolenie, które przecież trwało już od kilku lat. Nawet nie zwróciłam uwagi, jak bardzo w przeciągu tego całego czasu oddaliłam się od Boga. Sekta roztoczyła nade mną - już na dobre - swe macki, ale ja o tym nie wiedziałam. Nawet po moim nawróceniu nie chcieli mnie zostawić w spokoju. Przełomem w mym życiu stało się spotkanie z Aleksandrem Posackim SJ i z grupą osób z nim związanych. Tak naprawdę moje „przebudzenie” rozpoczęło się od momentu, gdy dzięki rozmowie z o. Aleksandrem zrozumiałam, że uzyskując zdolności medialne, zaczęłam tracić dusze. Wyrywanie się z tych praktyk było ogromnie trudne i bez modlitwy, mojej i wielu innych osób, żywego uczestnictwa we Mszy św. byłoby chyba niemożliwe. Od tego momentu minęło prawie sześć miesięcy. Doznaję cudu uzdrowienia nie tylko ciała, ale także duszy i serca. Chwała Panu!
Danuta
Copyright by Dominikański Ośrodek Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach