ELIASZ U KOBIETY W OBCEJ KRAINIE
Długo przebywał Eliasz w górach nad strumieniem, w dobrej kryjówce, gdzie żołnierze nie mogli go odnaleźć, a kruki znosiły mu mięso i chleb.
W końcu jednak musiał stamtąd odejść, gdyż strumień całkiem wysechł: woda przestała płynąć.
Bóg polecił mu, by udał się do odległego kraju, i obiecał, że tam również będzie się nim opiekował.
Eliasz ruszył w drogę. Po długiej wędrówce przybył do dalekiego kraju i stanął u bram miasta. Dręczyło go pragnienie i głód. W pewnej chwili spostrzegł kobietę, która wyszła z miasta i pod drzewami szukała suchych gałęzi na opał. Niosła już sporą wiązkę chrustu.
Eliasz poprosił: - Czy zechciałabyś przynieść mi wody? Chce mi
się bardzo pić!
Kobieta zgodziła się.
Oleju ani mąki nie zabraknie
Wtedy Eliasz powiedział:
- Poproszę cię jeszcze o. kawałek chleba, bo umieram z głodu!
Teraz kobieta odmownie pokręciła głową i rzekła ze smutkiem:
- Nie mam, panie, nawet okruszyny chleba. Pozostała mi jedynie miarka mąki i trochę oliwy w bańce. To wszystko, co posiadam! Zbieram teraz chrust na ogień, bo chcę jeszcze z tych resztek, które zostały, upiec placek dla mego syna i dla mnie. Potem przyjdzie nam chyba umrzeć z głodu! Te słowa zabrzmiały tragicznie, a jednak Eliasz nie wyglądał na zmartwionego.
- Wróć do domu - powiedział do kobiety - i przygotuj placek, jak zamierzałaś. Potem daj mi jeść. Tego, co zostanie, wystarczy jeszcze dla ciebie i dla twego dziecka. Zostanie wszystkiego dość, bo Pan Bóg powiedział:
- Nie zabraknie mąki w tej miarce ani oliwy w tej bańce! Będziemy mieli mąkę i oliwę do czasu, aż spadnie deszcz i znów dla wszystkich będzie jedzenia pod dostatkiem.
Co za dziwne słowa! A jednak kobieta uwierzyła Eliaszowi - wróciła do domu, rozpaliła ogień, a potem wysypała całą mąkę, wylała ostatnie krople oliwy i upiekła placek. Siedzący obok synek spoglądał na nią ze zdumieniem.
Lecz oto nagle Miała ochotę śpiewać z radości! Wyobraź sobie, że w miarce znowu pojawiła się mąka, a w bańce oliwa!
Kto je napełnił?
Bóg czyni wielki cud
Kobieta wiedziała, że tylko Bóg mógł to uczynić; To był cud! Matka upiekła więc:
pierwszy placek dla Eliasza, drugi placek dla syna, trzeci placek dla siebie.
Mogła teraz stale piec ciasto, dzień po dniu.
Eliasz zamieszkał w jej domu. A Pan Bóg czuwał nad nimi.
Aż pewnego dnia wydarzyło się coś niedobrego. Zachorował chłopiec. Dyszał ciężko, aż w końcu przestał w ogóle oddychać. Umarł. Matka wpadła w rozpacz. Chwyciła dziecko na ręce, wołała je po imieniu, lecz ono już jej nie słyszało. Dziecko nie żyło! Wkrótce zostanie pochowane i będą musieli się rozstać.
Eliaszowi zrobiło się bardzo żal tej kobiety, więc powiedział do niej:
- Podaj mi dziecko! Wziął zmarłego chłopca z kolan mat- ki, zaniósł go do pokoju i położył na łóżku.
- Bóg zesłał śmierć temu dziecku pomyślał Eliasz - i tylko On sam może przywrócić mu życie!
Potem zaczął się gorąco modlić: - O Boże mój i Panie, spraw, aby to dziecko ożyło!
Powtarzał tak wiele razy. I Bóg wysłuchał modlitwy swego sługi. W pewnym momencie chłopiec zaczął oddychać, potem otworzył oczy i uniósł głowę. Uradowany Eliasz wziął go na ręce i odniósł matce.
- Oto twój syn - powiedział. Kobieta nie mogła uwierzyć w to, co widzi! Dziecko wyciągało do niej ręce. Zostało wyrwane śmierci! Rozpłakała się z ogromnej radości i powiedziała do Eliasza:
- Teraz widzę, że jesteś wielkim prorokiem, sługą Boga Żywego!
Nigdy dotąd nie czuła się jeszcze tak szczęśliwa...