Kobierzycki Tadeusz Poza Miłością i Wolnością Syndrom uzaleznienia psycholog


TYTUL: Poza Miloscia i Wolnoscia. Syndrom uzaleznienia psychologicznego.

AUTOR: Tadeusz Kobierzycki

Pamieci

prof. Kazimierza Dabrowskiego (1902-1980)

filozofa, psychiatry i psychoterapeuty

Praca powstala w Studenckiej Szkole Higieny Psychicznej

Przedmowa.

Dzialalnosc i tworczosc dr Tadeusza Kobierzyckiego obejmuje filozofie,

pedagogike, psychologie i psychoterapie. Jego aktywnosc koncentruje sie

na higienie psychicznej, ktorej promotorem byl w Polsce prof.Kazimierz

Dabrowski (1902-1980). Po smierci tego wybitnego uczonego, dr

T.Kobierzycki od maja 1981 r. do czerwca 1984 r. byl przewodniczacym

Polskiego Towarzystwa Higieny Psychicznej i redaktorem kwartalnika

Zdrowie Psychiczne. Poprzez Konwersatorium Ja-Czlowiek,

(1981-1983) przygotowal program Studenckiej Szkoly Higieny Psychicznej,

ktora sie usamodzielnila w roku 1984. Do tej pory wzielo w niej udzial

kilkuset studentow.

Cecha charakterystyczna w diagnostyce i terapii proponowanej przez dr

T.Kobierzyckiego jest skoncentrowanie na poszukiwaniu i ksztaltowaniu

autonomii osobowej.

Dlugoletnia praca ze studentami, przezywajacymi trudnosci osobiste,

nerwice i psychonerwice, a takze reagujacymi psychopatycznie i

psychotycznie, sklonila dr T.Kobierzyckiego do zbadania tendencji

uzaleznieniowych w okresie szkolnym. Jako nauczyciel psychologii i

pedagogiki, bezposrednio obserwowal fenomeny uzaleznienia. Psychologia

szkolna jest aktualnie zorientowana patocentrycznie, jest zrodlem wielu

urazow i srodowiskiem potegujacym urazy wyniesione z domu. Nauczyciele

wzamacniaja porzadek Rodzica. Silna reprezentacja nauczycielek, ktore

stanowia okolo 70% kadry, uniemozliwia prawidlowe i zdrowe

roznicowanie sie i rozwoj osobowosci ucznia.

Na tle psychopatologii domowej i szkolnej zrozumiale sa zjawiska

nieposluszenstwa, buntu i kontestacji Dziecka, takze w skrajnych formach,

przybierajacych postac narkomanii, alkoholizmu czy samobojstwa. Na

skutek niedoboru meskiej reprezentacji w srodowisku wychowawczym,

tzw. patologiczne formy zachowania, staja sie nie tylko wyrazem zlego

rozwoju Dziecka, ale takze speczyficzna forma autoterapii. Takie

zachowanie jest zwierciadlem krzywej rodziny lub krzywej szkoly.

Waznym momentem w doswiadczeniach dr T.Kobierzyckiego bylo

prowadzenie treningow z Rodzicami narkomanow i mlodocianymi

narkomanami z okolic Lublina. Zwrocil wtedy uwage na reakcje

psychotyczne narkomanow i na silna potrzebe halucynacji. Te zjawiska nie

daly sie zinterpretowac na poziomie psychoanalizy Z.Freuda. Dlatego dr

T.Kobierzycki zwrocil sie do psychologii glebi C.G.Junga. Dr

T.Kobierzycki w duzym stopniu korzysta z projekcyjnych technik i metod

diagnozy. Autor prezentowanych tyekstow wykracza zarowno poza

twierdzenia Freuda jak i Junga, formulujac wlasne hipotezy, zorientowane

na rozwoj osobowy.

W swojej koncepcji uzaleznien, opisywanej jako syndrom uzaleznienia

psychologicznego, dr T.Kobierzycki wychodzi z zalozenia, ze egzystencja

ludzka sterowana jest przez zasadnicze wartosci: milosc, wolnosc i lek. Sa

to doswiadczenia zrodlowe, dziedziczone genetycznie. Zatem od tego typu

doswiadczen zalezy to, w jaki sposob zorientowany jest rozwoj osobowy, co

zdominuje integracje psychiczna i jaka wartosc stanie sie zrodlem kryzysu

osobowego. Wartosci te, ujawniaja sie w przezyciach, maja swoj aspekt

biologiczny, spoleczny, psychologiczny i osobowy (ontologiczny).

Wszystkie maja znaczenie dla diagnozy i prognozy rozwojowej. Musi ona

obejmowac calosc zycia jednostki, takze jej wymiar transcendentny.

Matka moze nie chciec urodzic Dziecka. Wtedy dokonuje intencjonalnej

aborcji czyli psychologicznie usmierca Dziecko. A wiec sam moment

urodzenia jest juz znaczacy dla zbudowania systemu uzaleznienia. Ma on

swoje odzwierciedlenie w stosunku matki do Dziecka. Nastepnie w fazie

oralnej, analnej i fallicznej (Z.Freud) nastepuje wzmacnianie zaleznosci od

matki lub uwalnianie Dziecka z tej zaleznosci. Na ogol jednak, zwlaszcza w

sytuacji deficytu, gdy matka zostaje sama, Dziecko spelnia role

reprezentanta meza matki i wlasnego ojca. Staje sie obiektem

przeniesienia urazu matki oraz obiektem jej kompensacyjnych

manipulacji. Ten kompensacyjny stosunek matki do Dziecka jest

dynamizmem uzaleznienia.

Wymiar psychologiczny uzaleznienia przybiera postac zaburzenia

psychotycznego (halucynacje). Mozna go dobrze opisac za pomoca

terminologii C.G.Junga. Efekt psychotyczny, to niemoznosc zintegrowania

i zroznicowania wlasnego ja z tresciami zakazow i nakazow czyli z

archetypem cienia: (wstyd, wina, grzech), animy-aminusa: (bycie

kobieta-mezczyna), wielkiej matki-starego medrca:

(macierzynstwo-ojcowstwo duchowe), jazni: (byecia soba - osoba).

Tendencja do rozszczepiania osobowosci moze osiagnac stan integracji i

syntezy wewnetrznej. Integracja ta pozwala wydostac sie z impasu osobie

uzaleznionej psychologicznie od rodzicow lub osob zastepczych.

T.Kobierzycki wychodzi z zalozenia, ze uzaleznienie jest syndromem

rodzinnego ukladu, w ktorym Dziecko odgrywa role stabilizatora. W

rodzinie syndromem uzaleznienia jest brak dynamiki rozwojowej,

pozwalajacej przeksztalcac uklad. Ten brak, to roznorodne deficyty

psychiczne, spoleczne, fizyczne. Dziecko kompletuje braki rodzicow lub

nawet je zastepuje, sluzy do wyrzeczenia ojca lub matki. Musi chorowac,

aby uklad sie nie zmienil. W ujeciu dr T.Kobierzyckiego istotne jest

zroznicowanie uzaleznien, wedlug sposobow radzenia sobie z nimi przez

Dziecko. Rozwiazania regresywne symbolizuja: niedorozwoj psychiczny,

autyzm, narcyzm, narkomania, alkoholizm. Rozwiazania transgresyne

symbolizuja: anorexia nervosa, pracoholizm, nerwice i psychonerwice. Zas

rozwiazania psychotyczne symbolizuja zachowania charakterystyczne dla

osobowosci typu borderline.

Klasyfikacja roznicujaca typy uzaleznien moze miec praktyczne

zastosowanie w roznicowaniu terapii osob uzaleznionych. Dr

T.Kobierzycki, na konferencji zorganizowanej w 1986 r. w Warszawie,

zaproponowal reorganizacje osrodkow terapii wedlug typu -

psychopatycznego, psychotycznego, psychoneurotycznego. Aktualnie

bowiem terapia dla narkomanow i alkoholikow jest skoncentrowana na

pracy z psychopatami. A osoby o typie psychoneurotycznym i

psychotycznym nie znajduja wlasciwej pomocy.

Dr T.Kobierzycki opisuje trzy typy wiezi Dziecka z Rodzicem,

wzmacniajace jego uzaleznienie. Pierwszy: symbiotyczny, w ktorym Rodzic

wzmacnia regresje, sklania do toksykomanii, choroby, niedorozwoju. Jego

cecha charakterystyczna jest praktykowanie rytualow kazirodczych. Ten

typ zaleznosci jest najtrudniejszy do przelamania w psychoterapii. Drugi:

separacyjny, oparty na wzajemnym wzmocnieniu, przybiera postac Gry w

porzucenie. Dziecko praktykuje kompulsywne powroty do domu, z

wyjazdow, ucieczek, rozstan na zawsze, spowodowanych przez

maltretowanie, awantury, itp. Trzeci: alienacyjny typ uzaleznien

charakteryzuje sie latwoscia opuszczania domu rodzinnego i Rodzicow.

Dziecko uznaje (lub halucynuje), ze jego Rodzice sa nieprawdziwe, ze

pochodzi z domu dziecka lub z innego, tajemnego (czesto nieprawego

zwiazku) ojca lub matki. Takie zaburzenie obrazu siebie ma swoje korzenie

w rodzinach schizmatycznych (podwojna lub wielokrotna rodzina).

Alienacja psychiczna rozwija sie w kierunku psychozy, ktora

systematyzuje tresci urazu w obrazy apokalipsy. Dziecko jest w niej ofiara,

osoba potepiona i podla, zdegradowana przez demonicznego Rodzica.

W zakonczeniu niniejszej ksiazki autor zamiescil wlasny model

diagnostyczny, dotyczacy ewolucji uzaleznienia - od strony Dziecka. W

swojej przedmowie przyjmuje wersje tego modelu - od strony Rodzica.

Siegam do tekstow opublikowanych poza tym zbiorem, do ktorego dostep

jest trudny.

Syndrom uzaleznienia psychologicznego w koncepcji dr T.Kobierzyckiego

wyglada nastepujaco:

1. Negatywny kontekst spolecznej pozycji kobiety:

nadmierne obciazenie praca (pracoholizm),

odrzucenie roli matki (ograniczenie potomstwa, realna i

intencjonalna aborcja),

maskulinizacja osobowosci (poczucie nizszosci, wstydu i krzywdy z

powodu bycia kobieta),

2. Negatywny kontekst spolecznej pozycji mezczyzny:

patogenna zaleznosc od miejsca pracy (nadumieralnosc),

zrzeczenie sie roli ojca na rzecz kobiety (nieodpowiedzialnosc),

infantylizacja lub feminizacja osobowosci (poczucie slbosci i

bezradnosci).

3. Socjopatyczny lub psychopatyczny uklad relacji mezczyzna-kobieta:

brak kontaktu emocjonalnego i pseudowzajemnosc,

anihilacja i masywna agresja jako wzajemne wzmacnianie,

konflikt skoncentrowany wokol seksu,

lek przed Dzieckiem, myslenie i dzialanie abortywne np.ograniczenie

liczby potomstwa,

tendencja do przeksztalcania ukladu diadycznego w monadyczny.

4. Rodzina z syndromem uzaleznienia:

podzial rodziny miedzy Rodzicow,

niezroznicowanie rol malzenskich i rodzicielskich,

diady emocjonalne i uklady kazirodcze,

konflikt i podporzadkowanie rodziny ojcu lub matce (monadyzacja),

zimna, irracjonalna, chaotyczna lub schizmatyczna struktura

(alienacja i psychotyzacja wiezi).

a. ojciec:

zdegradowany do roli pracownika i kasjera itp.,

bierny, wyautowany, ukryty, depresyjny (alkolholizm),

konfrontuje sie z zona i Dzieckiem przez agresje,

gra role nieobecnego, chorego, dzieciecego lub demonicznego.

b. matka:

awansowanie do roli superrodzica i superpracownika,

aktywna, centralna, zagarniajaca, manijna,

konfrontuje sie z mezem i Dzieckiem przez ponizanie ich lub

siebie,

gra role wszechmocnej, ale samotnej i opuszczonej lub

obojetnej.

c. dziecko:

uzaleznione od jednego z Rodzicow lub walczace,

konfrontujace sie z Rodzicami za pomoca choroby fizycznej lub

psychicznej,

zastepujace nieobecnego Rodzica, ratujac w ten sposob

malzenstwo i uklad rodzinny.

5. Struktura psychiczna osoby uzaleznionej:

lek przed nieistnieniem, smiercia, zyciem,

brak bezpieczenstwa ontologicznego,

wola samozniszczenia, samodreczenia, samobojstwa,

symbiotyczne, separacyjne i alienacyjne formy identyfikacji,

potrzeba bycia absorbowanym i zahamowanym,

lek przed rozwojem, brak autonomii,

przezywanie konfliktu miedzy ja i nie-ja, brak odgraniczenia sie od

innych osob,

somatyzacja leku, autoseksualizm, narkomania, alkoholizm i wstret

do wlasnego ciala,

poczucie pustki wewnetrznej i nacisku zewnetrznego,

rozbudowa systemu obrony wewnetrznej (ewolucja ku paranoi),

poczucie wdzierania sie swiata do wewnatrz (ewolucja ku psychozie),

alienacja psychiczna, swiat wyobrazony staje sie prawdziwy, swiat

fizyczny i spoleczny - falszywy.

6. Dynamika uzaleznienia i terapia narkotyczna:

ewolucja psychiczna odbywa sie miedzy stadium psychopatycznym a

psychotycznym, rzadko przekracza stadium psychozy ku

psychonerwicy,

Uzaleznieni jest forma autoterapii zapobiegajacej natychmiastowemu

samobojstwu - stad narkomania jest forma jego hamowania i

kontrolowania, na korzysc rozwiazania psychotyzacyjnego,

wejscie na sciezke narkomanii czy innych form uzaleznienia jest

wyrazem leku przed byciem soba, przed odpowiedzialnoscia, a

zwlaszcza przed brakiem milosci i wolnosci, jest forma terapii przez

lek,

narkomania celebruje lek, identyfikuje sie z nim, adaptuje sie do

niego, przyzwyczaja do jego wysokich i dotkliwych form, by moc

oderwac sie od Rodzicow.

Przedstawiony powyzej model diagnostyczny syndromu uzaleznienia

psychologicznego uwzglednia istotne elementy koncepcji dr

T.Kobierzyckiego. Jest to ujecie nowe, uzasadnione dlugoletnia praktyka

terapeutyczna, prowadzona w Studenckiej Szkole Higieny Psychicznej.

Ksiazka ta przeznaczona jest dla studentow psychologii, pedagogiki,

resocjalizacji i medycyny. Moze pomoc w nowym spojrzeniu na diagnoze i

terapie syndromu uzaleznienia psychologicznego

Cezary Zechowski

Sanatorium Neuropsychiatrii Dzieciecej

w Zagorzu k.Warszawy.

Wstep.

Od wielu lat psychologowie, pedagodzy, psychoterapeuci i lekarze probuja

sobie poradzic z problemem tzw. patologii spolecznej. Zalicza sie do niej

przestepstwa, narkomanie, alkoholizm, nikotyznizm, samobojstwa, itp.

Zachowania te zalicza sie do chorob spolecznych lub chorob z pogranicza

psycho-spolecznego. Leczeniu poddaje sie objawy, zachowania, ktore

burza estetyke i porzadek spoleczny. Alkoholizm i narkomania przybraly

takie rozmiary, ze mowi sie o walce z nimi. Ale efekty tej walki sa mierne.

Wydaje sie, ze zalozenia sa bledne i dlatego nie przynosza oczekiwanych

rezultatow.

Historycy zwrocili kiedys uwage, ze alkoholizm w Polsce byl szerzony w

okresie zaborow lub okupacji. A wiec zostal zwiazany z sytuacja niewoli.

Spostrzezenie to wymaga weryfikacji psychologicznej. Czy alkoholizm jest

rzeczywiscie choroba niewoli? Czy tzw. patologia spoleczna nie jest ta

sama choroba? Wspolczesna psychologia dowartosciowuje znaczenie

wolnosci i milosci w rozwoju osobowym czlowieka. Takie stanowisko

zajmuje psychologia egzystencjalna, personalistyczna i fenomenologiczna.

Tym samym tropem ida moje rozwazania i badania. Do tego celu

wykorzystuje psychoanalize, analize transakcyjna, psychologie glebi,

teorie dezintegracji pozytywnej. Niewatpliwie uzaleznienie wiaze sie z

utrata milosci lub wolnosci. A utrata sprzyja rozwojowi niepokoju,

pasywnosci i leku.

Modelem uzalenienia (zniewolenia psychologicznego) jest rodzina. Brak w

niej jest ojca (pracoholizm v.alkoholizm). A matka przejmuje przydzielane

mu dotychczas funkcje. Powstaje nierownowaga psychologiczna,

socjologiczna. Rodzina staje sie ukladem pozbawionym symetrii

(zwichrowanym). Niesymetryczna rodzina nazywana jest rodzina

hybrydalna, narcystyczna, krzywa, niepelna, patologiczna,

maternalistyczna, itp. Ta niesymetria stala sie przez wiele lat norma, ktora

sie utrwala i wywoluje zwiekszone efekty patologiczne. Dlatego sluszne

wydaje sie zidentyfikowanie deficytow, stojacych u podstaw uzalezniajacej

sie rodziny i uzaleznionej osobowosci.

Ksiazeczka ta sklada sie w swojej zasadniczej czesci z wykladu i analizy.

Uzupelniona jest przedmowa i wstepem oraz zakonczeniem i modelem

diagnostycznym syndromu uzaleznienia. Ostatni fragment tej ksiazki jest

zasadniczym jej celem. Ma pomoc w diagnozie syndromu wedlug calej

grupy czynnikow, wplywajacych na jego ksztaltowanie. Wyklad powstal na

kanwie wygloszonych i opublikowanych przez mnie referatow. Pierwszy

przedstawilem na Ogolnopolskiej Sesji Naukowej - Destrukcyjne

zachowania mlodziezy. Profilaktyka i terapia (15.04.1988 r. WSP Olsztyn)

pt. Toksykomania a rozwoj psychiczny czlowieka. Tekst ten zostal w

calosci zarejestrowany na tasmie magnetowidowej dla potrzeb WSP, a jego

obszerne fragmenty opublikowane w dwumiesieczniku Zagadnienia

Wychowawcze a Zdrowie Psychiczne 1989, nr 3-4, s.21-36., pt.

Toksykomania a psychoanalityczna koncepcja czlowieka. Referat drugi

przedstawilem na I Krajowym Sympozjum - Wychowanie a problem

patologii spolecznej mlodziezy (18.11.1988 r. TRiPDU "Powrot z U"

Warszawa) pt. Praca z rodzinami osob uzaleznionych. Cele i metody. Zostal

on zamieszczony w zbiorowym zeszycie poswieconym konferencji pod tym

samym tytulem (TRiPDU "Powrot z U" Warszawa 1989 r., s.208-224).

Tekst trzeci wyglosilem w Mokotowskim Uniwersytecie dla Doroslych

dnia 17.05.1989 r. w ramach cyklu wykladow na temat filozofii czlowieka.

Ostateczny ksztalt tej ksiazeczki jest owocem pracy wielu osob, ktore

braly udzial w badaniach, treningach, organizacji i szkoleniach,

prowadzonych pod moim kierunkiem w Studenckiej Szkole Higieny

Psychicznej od 1984 r. Chce im przy tej okazji podziekowac. Slowa te

odnosza sie zwlaszcza do Jacka Wasko, Dariusza Pereszko oraz Anny

Naklickiej i Violetty Swiderskiej. Dziekuje tez Mateuszowi Liwskiemu,

Wiktorowi Drozdzowi, Magdalenie Cygan i Robertowi Zaborowskiemu, za

ich starania organizacyjne i dbalosc o materialne zabezpieczenie treningow

i badan. Wdzieczny jestem Monice Pestce, Alinie Molskiej, Dorocie

Nasfeter, Annie Marczak, ktore wiele mnie nauczyly swoja obecnoscia i

wspolpraca. Nie zapomnialem tez wkladu i wysilku Piotra Wiejaka,

Roberta Kaszczyszyna oraz kompetencji Leszka Trzaski. Spotkanie

Barbary Rosiek, jej determinacja w odslanianiu dramatu uzaleznienia

("Kokaina. Zwierzenia narkomanki", 1992), rozmowy, korespondencja i

analizy dodaly mi odwagi do mowienia prawdy - publicznie. Jednakze

szczegolna wdziecznosc winien jestem Cezaremu Zechowskiemu - niegdys

studentowi SSHP, dzis - mojemu krytykowi, recenzentowi, zastepcy i

przyjacielowi. Dzieki niemu tekst jest mniej jednostronny. Dziekuje

osobom, ktore wspolpracowaly z SSHP i przyczynialy sie do jej rozwoju w

roznorodny sposob tak, jak: Teresa Blazejewska, Anna Arwaniti, Halina

Romanowska-Lakomy, Krystyna Osinska, Krystyna Danecka-Szopowa,

Barbara Blasinska, Jolanta Mroz, Ewa Kilar, Wanda A.Marczak, Ewa

Wieczorek, Maria Stelmach, Beata Halajko, Beata Borowska, Czeslaw

Cekiera, Tadeusz Daszkiewicz, Zenon W.Dudek, Miroslaw Harciarek,

Jerzy Pabian, Janusz Kowalski, Miroslaw Boleslawski, Grzegorz Hetman,

Witold Wolny, Dariusz Horyd, Stefan Stawski, Leszek Korporowicz,

Tomasz i Anna Mickiewiczowie, Tadeusz Galkowski, Andrzej Wybraniec,

Roman Orynik, Kazimierz Popielski, Cezary Maslanek, Czeslaw

Kozlowski, Janusz Iwaniuk, Krzysztof Kubica. O wielu innych osobach,

ktore otrzymaly pomoc w SSHP zawsze pamietam i ciesze sie ich

sukcesami.

Na zakonczenie dziekuje wydawnictwu za chec wydania tej malej ale jak

sadze, dobrej merytorycznie pracy.

Tadeusz Kobierzycki.

CZESC I

1. Syndrom uzaleznienia psychologicznego.

Syndrom uzaleznienia psychologicznego jest ukladem, polegajacym na

utrzymywaniu deficytowych wiezi, w diadzie Rodzic-Dziecko, bez

mozliwosci przeksztalcenia jej w uklad triadyczny, w ktorym Rodzic lub

Dziecko mogliby nawiazac satysfakcjonujace ich wiezi miedzy soba lub z

obcymi. Zakaz ujawniania deficytow, zakaz kontaktow z obcymi, zmusza

Rodzica i Dziecko do patologicznych przeksztalcen, symulujacych pelnie,

milosc i wolnosc rodzinna. Dziecko ma polecenie odgrywania roli osoby

nieobecnej lub jej zastepowania, w formie dla siebie dotkliwej. Moze wiec

przezywac poczucie winy z powodu rozejscia sie rodzicow, ich

schizmatycznych ukladow (podwojna lub wielokrotna rodzina), zdrady,

samotnosci. Glowna forma potwierdzania poczucia winy jest zaleznosc,

symbiotyczna pasywnosc, uleglosc i psychologiczna nieobecnosc, ktore

wspolgraja z zyczeniem Rodzica, aby Dziecko zniknelo z jego drogi

zyciowej.

Dziecko, zyjace w syndromie uzaleznienia psychologicznego, nie jest w

stanie wykonac wszystkich polecen Rodzica. Musi zatem chorowac, aby

sprostac wymaganiom i obronic sie przed kara. Choroba jest zaslona

gwaltu i agresji Rodzica, jego subtelnych zyczen lub przymusu fizycznego i

psychicznego, kazirodczych stosunkow usprawiedliwianych pijanstwem.

Jest wyrazem skrajnego opuszczenia, samotnosci i bezradnosci, czasem po

prostu glodu i poniewierki, ponizenia lub postawienia w drugiej kolejnosici

za zwierzetami domowymi. W takiej rzeczywistosci Dziecko musi sie bronic

Znieczuleniem, zamieraniem, znikaniem lub przeciwnie, agresja i buntem

wobec wszystkiego co dorosle i rodzicielskie.

Strozami syndromu uzaleznienia sa instytucje spoleczne, filozofia i

ideologia zaleznosci i zniewalania, praktykowana i teoretycznie poglebiana

w instytucjach zajmujacych sie wychowaniem lub leczeniem. Nic dziwnego,

ze Rodzic, ktorego Dziecko objawia bunt lub nieposluszenstwo wobec jego

przemocy, znajduje pomoc w instytucjach wyspecjalizowanych w

doprowadzaniu czlowieka do uleglosci. Dzieki filozofii i ideologii nadal

funkcjonuje zakaz rejestrowania w spisach i statystykach medycznych

zespolu maltretowanego dziecka. Lekarz, ktory takie dziecko leczy nie

ma prawa skierowac sprawy do sadu o gwalt, pobicie, okaleczenie,

zaglodzenie. W tym ukladzie kryterium granicznym dla wolnosci Dziecka

jest dopiero smierc, a najlagodniejszym wyjsciem jest szalenstwo,

narkomania lub zepchniecie Dziecka na margines spoleczny (wiezienie,

dom poprawczy, przymusowe leczenie w osrodkach resocjalizacji, szpital,

itd.).

Kryminalne podstawy zespolu uzaleznienia czekaja na odkrycie. Chodzi tu

zwlaszcza o gwalt lub wykorzystanie seksualne Dziecka przez Rodzica lub

osoby z najblizszej rodziny. Jest niemal regula, ze osoby, ktore trafiaja do

terapii po probie samobojczej lub z syndromem samobojczym, zwlaszcza

kobiety, maja w swojej historii tego typu dramatyczne przezycia. Nie moga

ich wyjawic, bo spotkalo by je jeszcze wieksze spoleczne ponizenie i

eksterminacja. Wola wiec przez cale lata ukrywac ten uraz, ktory z czasem

urasta do takiej skali, ze zmusza do samobojstwa lub obledu. Stosunkowo

lagodnym wyjsciem jest szukanie zapomnienia i ratunku w alkoholu czy

narkotykach, dla ukrycia w nich kazirodczego gwaltu lub przymusu

seksualnego Rodzica. Dziecko nie umie sobie inaczej poradzic z urazem.

Alkoholizm i narkomania sa rytualami autokastracyjnymi. Sa swoistego

rodzaju kara dla siebie za ten uraz, sprowokowany przez Rodzica. Jest dla

mnie niewatpliwe, po dziesieciu latach praktyki psychoterapeutycznej,

nastawionej na analize syndromu uzaleznienia, ze osoba uwiklana w ten

syndrom przezywa jednoczesnie jakas forme urazu seksualnego,

wywolanego przez Rodzica lub jego najbnlizszych. Dotyczy to zarowno

matek, ktore sypiaja ze swoimi synami, jak i ojcow, ktorzy pieszcza swoje

corki.

Dziecko nie chce pamietac tych urazow. Jego pamiec jest pod tym

wzgledem funkcjonalna. Mniej funkcjonalna jest inna sfera psychiki, ta,

ktora identyfikuje sie jako gleboka. Przetrzymywanie w niej obrazow i

glosow gwaltu z okresu dziecinstwa nie jest mozliwe przez dluzszy czas.

Powracaja w snach, halucynacjach, zamieniaja sie w wyobrazenia

demoniczne. I ostatecznie rozbijaja psychike na dwie lub wiecej czesci.

Jezeli istnieje pomiedzy nimi wzgledna rownowaga, Dziecko moze przezyc

jako zdrowe i normalne. Jezeli jednak ta rownowaga nie jest mozliwa do

utrzymania, urazy wydostaja sie na zewnatrz w formie wypowiedzi

niedokonczonych, dziwacznych, symbolicznych. Dziecko bowiem nadal, pod

straza leku i obledu, nie moze wypowiedziec tego, co grozi mu potepieniem

Rodzica lub przez Rodzica. Potrzebny jest terapeuta - Dorosly, ktory

zasloni Dziecko przed lekiem i obledem, przed przeklenstwem rzuconym

nan przez Rodzica, ktory obawia sie prawdy.

Przedstawione w niniejszej ksziazeczce spostrzezenia sa proba uchylenia

rabka tajemnicy, tej prawdy, ktora byla widoczna w mojej pracy

psychoterapeutycznej. Oczywiscie, nie jest to cala prawda. Wymagania dla

obserwacji klinicznej i terapeutycznej sa wysokie i potrzeba do tego

cierpliwosci. Ale juz i to, co udalo mi sie zobaczyc i przeanalizowac wraz z

moimi przyjaciolmi i kolegami ze Studenckiej Szkoly Higieny Psychicznej

jest zastanawiajace. Ilustracja tych spostrzezen jest zamieszczony na

koncu ksiazki krotki model diagnostyczny, ukazujacy wezlowe punkty

ewolucji uzaleznienia. Stanowi on sume moich dotychczasowych

doswiadczen.

2. Mezczyzna czy kobieta.

Wiele zagrozen rodziny bierze sie z niedorozwinietych, zaburzonych lub

niewyksztalconych relacji miedzy osobami je tworzacymi. Do waznych

problemow nalezy brak wzorcow integrujacych mezczyzne wokol wartosci

ojcowskich, a kobiete wokol wartosci macierzynskich. Emancypacja

kobiety z zadan rodzicielskich do zadan produkcyjnych uczynila z niej nie

tyle pelna osobowosc, ile postac psudomeska i pseudozenska. Odrzucenie

form samorealizacji przez bycie matka, przez rodzicielstwo i zastapienie ich

przez formy antymacierzynskie, zniszczylo podstawy zdrowej identyfikacji

kobiecej. Kobieta zrezygnowala z bycia Dobra Matka po to, aby objawic

sie jako Dobry Pracownik. Jednoczesnie mezczyzna utracil wizerunek

Dobrego Ojca, gdyz zostal zepchniety z pozycji meskich. Stal sie wiec

projektem Zlego Ojca. W ten projekt kobieta wpisuje sie jako ojciec

alternatywny, jako anty-ojciec. A mezczyzna wyparty z ukladu

ojcowsko-macierzynskiego chetnie przyjal i zawlaszczyl miejsce Dziecka.

Ojciec w tych warunkach stal sie autoerotyczny, narcystyczny, deficytowy.

Bycie negatywnym Dzieckiem nie pozwala byc pozytywnym ojcem

mezczyznie, ktory przyjal gre w bycie Ojcem-Mezem-Dzieckiem.

Pozytywny Ojciec jest przede wszystkim Doroslym. Bycie Doroslym nie

moze dojsc do skutku w ukladzie malzenskim, w ktorym kobieta chce byc

mezczyzna.

Wyparcie z ukladu malzenskiego mezczyzny, nadaje kobiecie specjalne

przywileje panowania i zniewalania. W teh dynamice mezczyzna staje sie

negatywnym panem, a wiec niewolnikiem ukladu. Taka marginalizacja

wywoluje zachowania nasladowcze, mimetyczne, maskujace. Podtrzymuje

je i rozwija w rozbudowany system panowania i - niewoli. Ofiara tego

systemu jest kobieta jako zona i matka. Mimo, ze przywlaszcza sobie

prerogatywy mezczyzny jako meza i ojca, nie moze ich wykorzystac inaczej

jak przez konflikt, przemoc czy dyktat spowity w milosna frazeologie.

Dziecko ma zadanie podwojne: potwierdzic matke w jej macierzynstwie i

zakwestionowac ojca w jego ojcowstwie. Rezultatem jest rezygnacja i

ucieczka ojca na margines ukladu rodzinnego, przyjecie pozycji Dziecka i

wejscie w konflikt z Dzieckiem, ktore jest reprezentantem matki. W tym

konflikcie ambiwalencja Dziecka musi zostac przesadzona. Dziecko

dostaje polecenie bycia z matka, przeciw ojcu. W skrajnych przypadkach,

Dziecko uczy sie od matki, jak byc bez ojca. Rewindykacja matki da sie

zdefiniowac jako odrzucenie praw ojca, i eo ipso mezczyzny, do Dziecka.

Ojciec wiec musi negatywnie identyfikowac sie z wlasnym Dzieckiem, aby

moc byc zaakceptowanym przez matke.

3. Wielka matka.

Mezczyzna, realizujacy transakcje malzenska, musi walczyc z kobieta o

swa meska pozycje i role w Rodzinie, jezeli nie chce pozostac

symbolicznym Dzieckiem wlasnej Zony. W innym przypadku, staje sie

kobiecy. Bo Dorosly moze byc Dzieckiem tylko na sposob kobiecy.

Sfeminizowany mezczyzna jest odwrotna strona zmaskulinizowanej

kobiety. Procesy defeminizacji kobiety i demaskulinizacji mezczyzny

owocuja zaburzeniami psychicznymi, brakiem poczucia tozsamosci. W tej

sytuacji ojcowstwo i macierzynstwo nie znajduja ugruntowania w

osobowosci. Warto przy okazji zwrocic uwage na fenomen deficytu

mezczyzn (wojny, nadumieralnosc, samobojstwa) w psychologicznej

dynamice spoleczenstwa. Feminizacja zawodow, zwiazanych z pielegnacja i

wychowaniem, poglebia nierownowage nie tylko fizyczna, ale i

psychologiczna. I nadaje temu deficytowi ogromna sile w regulowaniu

postaw nieswiadomych, negatywnie skoncentrowanych na kobiecie i

mezczyznie, ojcu i matce.

Mezczyzna, z deficytowym poczuciem tozsamosci, niechetnie podejmuje sie

roli ojcowskiej. Woli byc Dzieckiem, zdajac sie na inicjatywe kobiety. W

takim ukladzie, kobiety niechetnie podejmuja sie zadan rodzicielskich. I

wola usunac plod lub ograniczyc potomstwo do poziomu, ktory

psychologicznie nie zagraza utrzymaniu mezczyzny w pozycji Dziecka.

Mezczyzna jest wiec wychowywany do bycia Narcyzem lub sluga kobiety

boskiej i kosmicznej, wielkiej matki, ktora ma moc samorodztwa i

wykluczania mezczyzny z rodziny.

Dominujaca postawa kobiety przemienia sie latwo w samouwiezienie.

Wypaczaja sie relacje wewnetrzne nie tylko w rodzinie, ale i w osobowosci

kobiety. A jezeli mezczyzna zostanie dopuszczony do splodzenia Dziecka,

to i ono zostaje uwiezione w transakcjach matki. Takie Dziecko czuje sie

samotnie nawet wtedy, gdy ojciec jest fizycznie obecny przy nim. Rodzina z

dominanta matki zamienia sie w uklad konkurencji, w ktorym Dziecko

wspolzawodniczy z ojcem, a ojciec z Dzieckiem o profity, plynace ze swojej

pozycji. Ten konflikt wzmacnia tendencje do uzalezniania Dziecka od

matki lub do odrzucenia ojca, w czym emancypujaca sie matka wyraznie

mu sprzyja.

Rodzina jest rozwinieciem kontraktu, transakcji lub wyboru malzenskiego.

Samo malzenstwo powiazane jest deklaracjami, obietnicami, a czasem

przymusem. Poddane jest sankcjom spolecznym, prawnym, religijnym. W

ramach tego ukladu rozwija sie (lub nie) milosc i wolnosc osob, ktore je

stanowia. Sensem malzenstwa jest milosc i wolnosc, ktore reinteguja diade

w nowa calosc. Osobowym przejawem tej calosci jest Dziecko. Uklad

diadyczny przeksztalca sie w uklad triadyczny. Nastepuje jakosciowy

przeskok z poziomu zadan malzenskich, do poziomu zadan rodzicielskich.

Osiagniecie statusu Rodzica wiaze malzenstwo w prawdziwy uklad

egzystencjalny, ktorego znakiem i symbolem jest Dziecko.

4. Ktos trzeci.

Dziecko staje sie trzecia osoba, zagarniajaca czesc dobr, ktore

skoncentrowane byly wokol malzenstwa. To motywuje do wiekszego

wysilku. Ale bywa tez dezintegrujace. Pojawia sie bowiem ktos trzeci, kto

wymusza zmiane tylko przez swa obecnosc, dodajac obowiazkow i trudow.

Dziecko jest znakiem transcendencji malzenskiej, ale bardzo czesto staje

sie przyczyna wzrostu malzenskiej lub rodzinnej immanencji, stymulatorem

zamkniecia sie w sobie, a nie otwarcia. Dziecko zjawia sie bowiem z

roznych powodow: chciane i niechciane, przypadkowe i planowane,

uwalniajace i zniewalajace, wiazace i rozwiazujace, narzucajace i

odrzucajace.

Dziecko wprowadza Rodzica w klopoty. Sa to klopoty z wlasnym

istnieniem i z istnieniem jego Rodzicow. Nastepuje rozsadzanie

dotychczasowych ukladow, transakcji, zaleznosci i wolnosci. Rodzi sie

kryzys. Dziecko jest kryzysogenne. Nie zawsze jest to kryzys pozytywny

dla Rodzicow i Dziecka, ktore stoi ponad tym ukladem, przed nim i w nim

jednoczesnie. Ta niezalezna pozycja Dziecka wymaga wysilku, do ktorego

Rodzice nie sa czesto przygotowani. Niezaleznosc wkrotce przeksztalcana

jest w uklad zaleznosci, oplatany aktywnoscia lub biernoscia Rodzicow.

Kazde z nich stara sie zjednac Dziecko lub (w przeczuciu porazki) odrzucic

je poza uklad malzenski czy rodzinny.

Dorosly staje sie Rodzicem, ojcem lub matka tylko przez Dziecko.

Dziecko jest prawdziwym tworca ojca i matki, ich nauczycielem i

kaplanem. Dziecko wywyzsza mezczyzne i kobiete do poziomu ojca i matki,

gdy rozpoznaja oni siebie samych jako ojciec i matka. Jednakze, gdy

takiego rozpoznania brak, Rodzice zostaja ponizeni przez Dziecko.

Nastepuje ich kompromitacja, do ktorej przyczynia sie Dziecko,

odslaniajac ich deficyty, slabosc i pustke. Wtedy Rodzice moga nie wybrac

swojego Dziecka. Nie moga go zabic fizycznie, ale zaczynaja je zabijac

psychologicznie.

Dziecko, ktore nie jest wybrane przez Rodzicow, zyje na marginesie

nieprzeksztalconego ukladu malzenskiego. Stanowi tylko dodatek do

diadycznego ukladu. Samo staje sie kims niepotrzebnym, rzecza.

Urzeczowione Dziecko zachowuje sie w sposob narzucony mu przez

Rodzicow. Adaptuje sie do reifikacji narzuconej mu z zewnatrz, badz

buntuje sie, chorujac, halucynujac, walczac o jasne zdefiniowanie

tozsamosci Rodzicow i relacji Rodzic-Dziecko. Gdy mu sie to nie udaje,

przywiera do matki i trwa w symbiotycznym zwiazku, az do chwili, gdy

bedzie moglo ten uklad zdestabilizowac. Pierwsza oznaka destabilizacji

ukladu Dziecko-matka jest choroba, zaburzenie fizyczne i psychiczne

Dziecka.

Zaburzenia w rodzinie, ktora wyklucza ze swojego ukladu Dziecko,

przenosza sie z czasem na matke i ojca. I oni zostaja wykluczeni ze

wspolnoty, na mocy koalicji, jakie moga byc budowane w triadzie, ktora

chce utrzymac diadyczny styl zaleznosci. Taki styl wzmacnia relacje

symbiotyczne i narcystyczne. A transakcje rodzinne sa trudne do

przeprowadzenia, gdyz poszczegolne osoby dramatu uzupelniaja w ten

sposob swoje deficyty psychiczne, spoleczne lub fizyczne. Deficytowe

uklady rodzinne buduja system kompensacji i zaleznosci za pomoca

poczucia winy i zamaskowania. Utajniaja swoje rzeczywiste interesy,

zagarniaja co sie da, dla siebie. I odplacaja pieknym za nadobne

(pseudowzajemnosc). Przedmiotem gry i przetargu jest Dziecko.

5. Gra o dziecko.

Sytuacja dziecka w rodzinie, gdzie kazdy pracuje dla siebie i traktuje

innego jako element budowanego przez siebie ukladu podlega ciaglej

fluktuacji. Nie moze ono zorientowac sie we wlasnej pozycji. I nie moze

okreslic pozycji ojca czy matki. A wiec wplatane jest w trening

irracjonalnosci. Rodzina taka jest zimna i chaotyczna. Jej czlonkowie zyja

w niepewnosci, oscylujac miedzy lekiem a poddaniem. Uzyskanie

dominacji dla narzucenia porzadku w ukladzie rodziny nie jest mozliwe bez

zaangazowania w taka przewage Dziecka. Stad gra o Dziecko jest

zasadniczym motywem rodziny. Dziecko staje sie symbolem racji

etycznych i erotycznych osoby, ktora ma je przy sobie. Zaspakaja

tendencje kazirodcze Rodzica. A przejawiaja sie one w nadopiekunczych

zabiegach i manipulacjach. Przewage ma tu Matka, ktora komunikuje sie z

Dzieckiem, karmiac je lub pielegnujac, podejmujac zabiegi czystosciowe

lub zaniedbujac je.

Dziecko, ktore nie chce poddac sie manipulacji konsumpcyjnej i

pielegnacyjnej, odmawia jedzenia i mycia. Przywiera do wlasnego glodu i

brudu. Brudzi sie kalem i moczem. Wymiotuje lub przeciwnie objada sie,

aby zasygnalizowac swoj stosunek do Rodzicow. Przewleklosc treningu i

transakcji, zaburzajacych normalny rytm odzywiania i utrzymywania

osobistej czystosci, przeksztalca standardy psychologiczne Dziecka.

Identyfikuje sie ono ze zdeformowanymi sposobami i tresciami

komunikowanymi mu przez Rodzicow. I pragnie je naprawic, odwrocic.

Dziecko, bedace na marginesie ukladu malzenskiego, pragnie sie

przedostac do jego centrum. Staje pomiedzy matka a ojcem, bez zwracania

uwagi na konflikt, podczas ktorego moze zostac fizycznie lub

psychologicznie zmiazdzone.

Malzenstwo rozpada sie, gdy pojawia sie Dziecko. Odtad meza i zone laczy

konflikt zwiazany z Dzieckiem. Totez Dziecko jest jednoczesnie

wyniesione i ponizone przez ojca lub matke, w zaleznosci od aktualnej

konfiguracji konfliktu. Identyfikacja Dziecka z wyniesieniem, ktore

zostaje mu narzucone i zaraz potem ponizenie, zaburza psychike.

Rozbudowane reakcje paranoidalne potrzebne sa do wyjscia z depresji.

Dziecko funkcjonuje tu pomiedzy deprersja i paranoja. To, jaki biegun

identyfikacji zdominuje zachowania Dziecka, nie ma wiekszego znaczenia.

W obu przypadkach staje sie zalezne od emocji ojca i matki, ktore

rzutowane sa na ustawione w centrum konfliktu Dziecko. A jednak w tej

dramatycznej sytuacji Dziecko podejmuje wysilki w celu zrownowazenia

ukladu ojciec-matka. Chce byc terapeuta narcystycznie zorientowanych

Rodzicow.

Akcja ratunkowa podejmowana jest przez Dziecko dlatego, ze potrzebuje

ono dla uksztaltowania wlasnej tozsamosci Rodzicow - ojca i matki. Nie

wystarcza mu dla skompletowania siebie tylko jedno z nich. Potrzebuje ich,

bez wzgledu na to, czy sa zdrowi czy chorzy, psychopatyczni czy

psychoneurotyczni, bogaci czy biedni, madrzy czy glupi. Wtedy, gdy nie

daje sie ich utrzymac razem, Dziecko popada w rozpacz, w psychotyczne

rozdwojenie. Zaczyna funkcjonowac jako nietozsame. I w okolicznosciach

beznadziejnych rozbudowuje zachowania, ktore czynia te nietozsamosc

coraz bardziej wyrazna, dotkliwa i nieodwracalana. Dziecko zatrzymuje sie

w rozwoju, cofa sie w swoich reakcjach tak daleko, jak tylko mozna.

Popada w regresje i trwa w regresywnym impasie, jakby chcialo stac sie

na powrot embrionem. Aby zniknac w lonie matki i powrocic do

nieistnienia.

Defensywa Dziecka jest odwrotna strona jego ofensywy ratunkowej. Nie

chce ono, w najtrudniejszch nawet warunkach materialnych i

psychologicznych, zdecydowac sie na samobojstwo. Zyje jednak po to, aby

uzyc tej broni przeciw Rodzicowi. W tej akcji stosuje tez strategie

konsumpcyjna i pielegnacyjna. Uwalnia sie od zaleznosci konsumpcyjnej z

matka czy ojcem i szuka alternatywnych zrodel pozywienia, ukrytych

sposobow zabezpieczjacych trwanie. Jednoczesnie, zgodnie z symbolicznym

nakazem Rodzicow, stara sie zmniejszyc dystans miedzy nimi. Staje sie

coraz mniejsze i coraz bardziej bezradne. Po to, aby obnizyc agresje,

zneutralizowac konflikt i zintegrowac ze soba Rodzica. Regresywne

sposoby ratowania siebie i rodziny wpedzaja Dziecko w depresje. Znajduje

wiec sposoby wydostania sie z niej. Do tego wystarcza cokolwiek, duza

ilosc zabawek, prezentow, rzeczy i dzialan, ktore podniecaja. Nie pozwalaja

one popasc w letarg psychiczny, chronia przed poczuciem samotnosci,

choroby o smierci. Dziecko zawsze jest bohaterem i ofiara konfliktu w

narcystycznym malzenstwie.

Ofiarnosc Dziecka widoczna jest, gdy Rodzice rozchodza sie. Bohaterstwo

ujawnia sie wtedy, gdy Dziecko potrafi przetrwac rozejscie sie Rodzicow,

bez wiekszego szwanku, bez utraty swiadomosci i tozsamosci. Gdy

pozostaje integralne w swoim bolu i opuszczeniu. Przetrwanie wymaga

jednak zbyt czesto specjalnej stymulacji - alkoholu, narkotykow,

alternatywnych zrodel milosci i wolnosci. Takich, ktore pozwolilyby

przezwyciezyc smutek istnienia. Alternatywne formu istnienia, gdy staja

sie jawne, musza byc potepione. Bo kompromituja Rodzicow. Ta

kompromitacja jest paradoksalnym usprawiedliwieniem konfliktu

malzenskiego. I argumentem na jego rzecz. Dramat Dziecka, jeszcze raz,

moze byc wykorzystany przez jedna ze stron, w rozgrywce przeciw sobie.

Dziecko chore, przeznaczone do tej roli od urodzenia, maskuje chorobe

Rodzicow, narcystyczna patologie malzenstwa.

Uzaleznienie Dziecka przez wymuszanie na nim choroby psychicznej,

zaburzenia wewnetrznego systemu rownowagi emocjonalnej, degraduje

cele, ktore to uzaleznienie mialo zrealizowac. Widac to w dramacie,

ktorego delegowanym aktorem jest czlonek rodzinnego kolektywu,

zaburzony psychicznie. Identyfikacja z uzalezniajacymi poleceniami

Rodzicow ustaje wraz z chwila, gdy Dziecko podejmuje dzialania

autodestruktywne, samouzaleznieniowe. Sa to procedury obronne, ktore

stanowia w takiej sytuacji jedyna mozliwosc oderwania sie od ukladu

uzaleznienia. Dziecko czesto ginie w tej obronie.

6.Relacje kazirodcze.

Konflikt malzenski wraz z urodzeniem Dziecka, przeksztalca sie w konflikt

Rodzinny. Moderatorem konfliktu jest Dziecko. Ono choruje, zawiera

kontrakty, wymusza akcje, reakcje i transakcje miedzy Rodzicami.

Czasem zmusza do rozwodu, do zerwania ukladu malzenskiego. Rozwod

ujawnia destruktywna roleDziecka. Czuje sie ono odpowiedzailne za ta

destrukcje. Podejmuje role terapeuty, utozsamia sie z ojcem lub matka, ze

strona, ktora wywoluje deficyt, odchodzi lub staje sie slabsza z powodu

rozerwania malzenstwa. Zatem potrzeba rekompensaty czyni z Dziecka

meza wlasnej matki lub zone wlasnego ojca. Tak tworzy sie kazirodczy

system powiazan Dziecka z Rodzicem.

Rodzic rozbudowuje relacje kazirodcze, i jednoczesnie za konflikt czyni

odpowiedzialnym Dziecko. Wtedy ono podejmuje gre kazirodcza,

uzalezniajac Rodzica, aby dac mu szanse akceptacji nowych relacji. I aby

nie byc wyrzuconym z domu. Wzmocnienie ukladu kazirodczego ma swoja

sankcje w oslabianiu swiadomosci roznic, konfliktow i samotnosci, ktora

powstaje w momencie rozdarcia malzenstwa. Obnizeniu i zawezeniu

swiadomosci sprzyja alkohol, narkotyki, regresja, zatrzymujaca Dziecko w

rozwoju, blokujaca dojrzewanie i dostep do Doroslego.

Proces uzalezniania rozdwaja Dziecko, jego osobowosc, na biegun

identyfikowany i nieidentyfikowany: macierzynski lub ojcowski. Przymus

bycia z matka zmusza tez do bycia kobiecym, w przypadku przyjecia

kontraktu od matki lub do bycia meskim, gdy kontrakt przejety jest od

ojca. Wtedy Dziecko halucynuje, ze jest kobieta, gdy w rzeczywistosci jest

meskie lub ze jest mezczyzna, gdy jest zenskie. Halucynacja uzupelnia

deficyt lub wyraza agresje wobec strony, ktora zrywa uklad malzenski.

Zrownowazony uklad Rodzic-Dziecko wyraza sie w znanej od starozytnosci

identyfikacji: kto widzi Syna widzi Ojca. Fakt ten uzyskal range

religijna. Maternalizacja i feminizacja tego ukladu zmienia identyfikacje

tak, ze dzis, kto widzi Syna widzi Matke lub inaczej: kto widzi Syna nie

widzi Ojca. Idac jeszcze dalej w analizie zaburzen identyfikacyjnych trzeba

powiedziec: kto widzi Dziecko nie widzi Rodzica lub kto widzi Rodzica nie

widzi Dziecka. Nie moze tego zobaczyc, bo w rodzinie pominieta jest faza

identyfikacji Doroslego., ktora nie moze byc zauwazona i spelniona przez

Dziecko. A przez Rodzica jest zbyt szybko przekroczona lub pominieta. Te

same uwagi moga byc odniesione do corki i jej identyfikacji z matka. W

przypadku deficytu ojca jej identyfikacja jest niezroznicowana, ani zenska

ani meska lub negatywnie zenska i negatywnie meska.

W kazdym razie, poprzez przyjmowanie kontraktow uzalezniajacych,

Dziecko spelnia polecenia Rodzica, aby nie opuszczac domu. To raczej,

ktores z Rodzicow musi go opuscic. Dziecko, przez swoje narodziny,

doprowadza do kryzysu, ktory gdy nie zostanie pozytywnie przekroczony,

musi prowadzic albo do zerwania wiezi przez jednego z Rodzicow, albo do

degradacji Dziecka. Postawa degradacyjna Rodzicow jest realizowana, az

do momentu, gdy Dziecko nie opusci domu. Zatem Dziecko, ktore

spostrzega ten nacisk ucieka z domu, kryje sie w nim, niknie psychicznie i

fizycznie, podejmujac psychologiczna gre o przetrwanie, bez naruszania

ukladu maz-zona. Wszystko po to, aby mogl sie utworzyc uklad

ojciec-matka.

Niechec do posiadania Dzieci, ich wiekszej liczby, wynika nie tyle z

przyczyn ekonomicznych czy spolecznych ile psychologicznych. Wyraza sie

w nich obawa o dezintegracje ukladu malzenskiego i brak wzorow jego

przemiany w wiez Rodzic-Dziecko. Jak istotna jest dynamika

dezintegracyjna Dziecka, pokazuje liczba rozwodow, porzucen, samotnych

matek wychowujacych Dzieci.

Rozwiazania kulturowe i religijne nakazuja pielegnacje identyfikacji

ojcowskiej, jako prymarnej dla zdrowia psychicznego. W sfeminizowanej i

zmatriarchalizowanej rodzinie ten prymat nie jest realizowany, jest on

odwrocony i zaprzeczony. Nie moze byc wiec mowy o zachowaniu

warunkow dla uksztaltowania sie zdrowej osobowosci. Rodzic jawi sie jako

jej zaprzeczenie. Dotyczy to zarowno ojca jak i matki. Gdy ich rola jest

zaprzeczona, schodza w sfere cienia, jako anty-ja Dziecka, jako jego

anty-persona. Rodzic identyfikowany jest wtedy jako zrodlo wstydu, winy i

grzechu, jako Demon, ktory swoje sily kieruje przeciw Dziecku. Tak wiec

Rodzic, powolujac do zycia Dziecko, powoluje zlo. Dziecko identyfikuje sie

w sobie ze zlem Rodzica. Silna introjekcja tego przezycia prowadzi do

psychotycznej identyfikacji, w ktorej Dziecko halucynuje, ze jest splodzone

przez Demona.

7. Bez ojca.

W kontekscie demonopatycznej identyfikacji Dziecka istotne sa uwagi

R.Lainga, ktory podkresla, ze dlugotrwale doswiadczenie nierealnosci

siebie, w rzeczywistosci, zmusza do odnalezienia siebie w halucynacjach

wyobrazeniowych i grach emocjonalnych. Dziecko woli byc kims w swoim

wyobrazeniu, niz nikim w rzeczywistosci. Ostatecznie identyfikacja

demonopatyczna jest lepsza od niemoznosci jakiejkolwiek identyfikacji.

Dziecko doswiadcza piekla w sobie i w rodzinie. Moze je opuscic tylko

wtedy, gdy odnajdzie ojca. Zidentyfikowanie Dobrego Ojca, czy jak to

okresla Biblia, Milosiernego Ojca, jest lecznicze, wyzwalajace i zbawcze

dla psychiki Dziecka. Potrzebny jest nie tylko kontakt z ojcem. potrzebna

jest mu konfrontacja z jego moca. Ma ona charakter inicjacyjny i

terapeutyczny. Unikanie kontaktu i konfrontacji, odwlekanie go, daje

skutki dla psychiki niepozadane lub nawet tragiczne. Ze stanu

ontologicznego niebzepieczenstwa Dziecko moze byc wydobyte przez

integralnego Rodzica, ktorego nie ma bez ojca.

Dziecko skazane na demonopatyczna identyfikacje, ratuje sie za pomoca

paranoi. Halucynuje, ze jest Anty-Ojcem i Anty-Matka. Aby przekroczyc

lek psychotyczny wciela sie w te postacie, wyolbrzymione na skale

kosmiczna. W ten sposob doznaje ulgi i wyraza sprzeciw Rodzicowi, ktory

zawlaszczyl sobie wladze nad jego zyciem i smiercia. Niewinne Dziecko

walczy z mocami winy i kary, reprezentowanymi przez Rodzicow. Przezywa

doswiadczenie walki Aniola z Diablem, wciela sie w Demona, ktory walczy

s Kosmosem. Ta apokaliptyczna autoterapia prowadzi do psychologicznej

zaglady.

Dziecko niezidentyfikowane z Rodzicem nie zawsze musi popasc w

psychotyczna implozje. Minimalnym warunkiem zdrowia psychicznego jest

tu zdolnosc do zroznicowania w sobie strony meskiej i zenskiej. Reguly

takiej identyfikacji opisal C.G.Jung, wskazujac na istotne znaczenie

roznicowania i integrowania w jednostce tego, co w niej meskie i zenskie

(Animus-Anima). Przekaz tego uczonego ma szczegolne znaczenie, gdyz

sam wyzwolil sie z rozmaitych uzaleznien, przezywajac dramat

psychotycznego rozbicia. Brak roznicowania uniewaznia meski lub kobiecy

aspekt osobowej calosci. Przymus identyfikacyjny jest jednak tak duzy, ze

grozi dezintegracja, ktora moze sie wyrazic jako indywiduacja

niepsychotyczna lub jako indywiduacja psychotyczna. To odkrycie jest o

tyle wazne, ze moze sluzyc terapii Dziecka, ktore nie moze byc jeszcze ani

Doroslym, ani Rodzicem, ale od poczatku ma dynamizmy, ktore moze i

musi rozwinac, aby nie popasc w chorobe niebycia soba.

Dziecko, ktore ma zakaz identyfikowania w sobie tylko ojca lub tylko

matki, jest niezdolne do identyfikowania tego, co meskie i zenskie. Totez

w najlepszym razie ogranicza sie do realizacji swoich potrzeb

indywiduacyjnych na poziomie Niemowlecia. A wiec, tylko w formach

oralnych - picie, palenie, plucie itd. albo w formach analnych - brudzenie,

wachanie itd. czy w formach fallicznych, czyli w zahamowaniu seksualnym,

niezroznicowanym biseksualizmie itd. Zakaz rozwoju cielesnego i

roznicowania w sobie relacji: meskie-zenskie, pobudza do rozwiazan

inewersyjnych i perwersyjnych. (Nierzadko stwierdza sie tez

hipogenitalizm czy zaburzenia w dzialaniu ukladu moczowo-plciowego itd).

Dziecko ma nieraz zakaz identyfikowania w sobie chlopca lub dziewczynki.

Juz A.Adler zauwazyl, ze dziewczynka, ktora rodzi sie pierwsza ma

polecenie Rodzica, aby byc chlopcem, tak jest wychowana. Podobnie, gdy

chlopiec rodzi sie jako drugi, a jest juz Syn Pierworodny, wychowywany

jest jako dziewczynka. Ma polecenie nia byc, aby zadowolic Rodzica. Te

polecenia, swiadome lub czesciej nieswiadome, traca swa moc dopiero

wtedy, gdy Dziecko ma wiele braci i siostr. A to jest dzis sytuacja rzadka,

nawet na wsi. Przymus identyfikacji jest tak duzy, ze stymuluje

przyjmowanie rol komplementarnych w przypadku ostro wyrazonego przez

Rodzica deficytu np. chec posiadania corki lub syna. Dziecko spelnia tu

role podwojna, podobnie do Rodzica, ktory podejmuje podwojna gre.

Rodzic, wymuszajacy kompensacyjna identyfikacje np. syna z corka,

objawia deficytowa identyfikacje z samym soba. Matka wystepuje wtedy

jako Anty-Ojciec, kobieta jako Anty-Mezczyzna, zona jako Anty-Maz.

Podobne zachowania objawia ojciec, ktory pochlania matke, neutralizujac

jej relacje z Dzieckiem. Antyojcowskie nakazy identyfikacyjne wyzwalaja

po przeciwnej stronie psychiki nakazy antymacierzynskie. Zaleanosc

nakazana przez Matke, w planie swiadomym, zamienia sie w zaleznosc od

ojca w planie nieswiadomym. Procedura wyzwalajaca ma wiec dla matki

szczegolnie dotkliwy wyraz. A dla Dziecka jest druzgocaca. Chyba, ze

wyrwie sie ono z ukladu uzaleznienia przez adaptacje i rezygnacje z

okreslania wlasnej tozsamosci lub przez kontestacje, ktora laczy sie z

Exodusem.

8. Rodzic czy dziecko.

Wychowanie, uwzgledniajace tendencje do wolnosci i milosci, zaklada

procedury uwalniania Dziecka z blokady rodzicielskiej. Przygotowuje je

odpoczecia - do wyjscia z domu, do opuszczenia ojca i matki, aby mogla sie

w tym akcie wyrazic integracja tego, co w nim meskie i zenskie, ojcowskie

i macierzynskie. Zbytnie zatrzymywanie Dziecka w Domu rozbija te

integracje. Lek przed Dzieckiem wzmaga lek Rodzica przed samym soba,

przed jego Rodzicem. Stad konflikt rozlewa sie w glab, w strukture rodziny

meza i zony oddzielnie. I wtedy ozywaja ich Dzieciece leki, wzmacniajac

lek przed Rodzicem zewnetrznym i wewnetrznym. Ozywienie wzorow

wyniesionych z domu ojca czy matki, wplywa na formulowanie ich wobec

wlasnego Dziecka. Jego widok poteguje nieprzezyte do konca urazy,

niespelnione nadzieje, niewykonane polecenia. Dziecko w trzeciej

generacji musi zamknac te figure przezyc, ktore dynamizuja uklad

rodzinny po stronie meskiej i zenskiej. Nic dziwnego, ze nieraz identyfikuje

sie samo lub jest identyfikowane przez Rodzica z Dziadkiem i Babcia. Z

punktu widzenia Rodzica jest to terapia regresywna. W niej przestaje byc

Rodzicem, pozostaje nadal Dzieckiem. Mozna powiedziec, ze ponownie

staje sie Dzieckiem przy swoim Dziecku, wobec Rodzicow, ktorzy go

wczesniej pozbawili dziecinstwa.

Gra z Rodzicami - Dziadkami, czyni z Dziecka - Wnuka, czyli jeszcze

kogos mniej niz Dziecko. Wtedy Rodzic moze odreagowac swoje urazy

wyniesione z Dziecinstwa, przywlaszczajac sobie status wlasnego Dziecka,

ktore symbolicznie cofa w strone wlasnego ojca lub matki. Regresywna

identyfikacja Rodzica z wlasnym Dzieckiem poprzez nadanie mu statusu

Wnuka uzaleznia je w sposob nieraz trudny do przekroczenia. Opoznia

bycie Doroslym, obniza szczebel samorealizacji, wytracajac z drabiny

rozwoju ten, ktory potrzebny jest dla doswiadczenia w byciu Doroslym.

Wtedy osiagniecie poziomu Dziecka jest wyczynem, a czasem

niezrealizowana juz tylko mozliwoscia.

Dziecko zepchniete w ramiona Dziadkow (Rodzic-Rodzica) ma status

embriona. Jest totalnie uzaleznione, zyje z zakazem, aby nie stawac sie

Doroslym, a tym bardziej Rodzicem. Jego granica jest bycie Dzieckiem.

Wyjscie poza nia grozi mu katastrofa. Zakaz wyjscia poza status Dziecka

widac w nadopiekunczosci, obsypywaniu rzeczami (tzw.prezenty) lub

przeciwnie - w konflikcie i karze, ktorej Rodzic uzywa, gdy chce utrzymac

Dziecko w istniejacym ukladzie. Osoby tak wychowane pozno dorosleja,

przeciagaja ponad wiek biologiczny realizacje zakazanych uprzednio

Dziecku jego praw.

9. Patologiczna identyfikacja.

Dziecko przeciazone zakazmi zyje na granicy wytrzymalosci psychicznej. I

gdy poddaje sie naciskowi, reaguje w sposob umiarkowanie implozywny

np. przez samodreczenie, samobojstwo, autyzm. Patologiczna adaptacja do

nacisku przebiega rownolegle do wywolywanych przez nia najpierw

delikatnych, a potem ostrych procesow dezintegracji psychicznej.

Rozwijaja sie one od zaburzen osobowosci, carakteropatii czy socjopatii ku

psychozie. Implozja psychotyczna przejawia sie nagle, jako niespodziewany

wybuch energetyczny i komunikacyjny. Motoryczny chaos uzupelnia ten

obraz. Swiat wdziera sie do wewnatrz. Obrona przed atakiem z zewnatrz

wymaga wzmocnienia w lekach, narkotykach, alkoholu lub pracy.

Lekomania, narkomania, alkoholizm czy pracoholizm maskuje depresje i

chroni przed definitywna, zbyt szybka dezintegracja negatywna. Adaptacja

do srodkow antydepresyjnych prowadzi do uzaleznienia nie tylko od nich,

ale od depresji. Ona staje sie trescia komunikacji i dzialan.

Osobowosc osob uzaleznionych wyraza sie poprzez wszystkie wyroznione

syndromy patologiczne np.paranoidalne, maniaakalno-depresyjne,

psychotyczne, itd. Moga byc one leczone standardowo, tak, jak inne

jednostki zaburzen, zidentyfikowane w nomenklaturze psychologicznej czy

psychiatrycznej. Taka terapia nie moze przyniesc oczekiwanych efektow

bez uwzglednienia wymiarow milosci i wolnosci, ktorych deficytu nie da sie

zastapic tabletkami i zastrzykami. Dziecko opuszczone przez ojca lub

znienawidzone przez matke ratuje sie samo. Ono ma takze w swoich

rekach nic wyzwolenia. Ta nic moze byc zerwana. Trzeba wtedy odnalez jej

nowy poczatek, ktory wiaze Dziecko z ojcem i matka. Sprawa zasadnicza

jest czas. Trzeba zdazyc przed czasem, w ktorym spelnia sie absurd

egzystencji osoby uzaleznionej. Ten absurd polega na przyjeciu polecenia,

aby nie bylo soba i w poslusznym polswiadomym realizowaniu go az do

konca.

Samozaglada jest sposobem rozliczenia Dziecka z Rodzicami i Rodzica z

Dzieckiem. Bo od Rodzica plyna pierwsze wzory, co do zycia i smierci.

Rodzic, ktorego Dziecko podjelo procedury samounicestwienia, ma swoj

wklad w ich realizacje. Ten wklad swiadomy lub nie, wyraza lek przed

zyciem. Moze sie on wykrystalizowac jako lek przed Rodzicem, Doroslym

lub Dzieckiem. W takiej stylistyce, nakaz Dziadkow wobec wlasnych

Dzieci realizuje sie w ich Wnukach. Terapia musi wiec obejmowac uklad

trojpokoleniowy. A nie jest w ogole mozliwa bez udzialu Rodzica. To on

jest glownym aktorem i rezysrem dramatu uzaleznienia, ktorego ofiara jest

Dziecko. Zbyt czesto Rodzic popada w chorobe, gdy Dziecko zostalo

wyleczone, zbyt czesto Dziecko choruje, gdy Rodzic nie doswiadczyl sam

prawa do bycia Dzieckiem.

10. Zly duch.

Ojciec czy matka boja sie konfrontacji seksualnej swoich Dzieci. Bo nie

chca lub nie moga konfrontowac wlasnych problemow seksualnych. Strach

przed niepozadana ciaza Dziecka jest odbiciem fobii Rodzica. System

zastraszania Dziecka, ktore chce zainteresowac sie wlasna plciowoscia jest

bardzo rozbudowany. Nie ma natomiast systemu promujacego

pielegnacyjne i rozwojowe walory seksualnosci. Rodzic, ktory sam ma

klopoty seksualne chetnie podlacza sie do gry w straszenie Dziecka

seksem. Jednoczesnie przedluza rytualy pielegnacyjne i konsumpcyjne.

Tak wiec tabu seksualne jest podtrzymywane, a jednoczesnie

przekraczane. Podtrzymujaca jest kontrola Rodzica, ktory nie chce

dopuscic do syna czy corki innego Dziecka lub Doroslego.

Rodzic, z potrzeba uzalezniania, nie chce dopuscic, aby w jego domu

pojawil sie ktos obcy. Jezeli jednak sie pojawia chce go usynowic lub

ucorczyc. Gdy obcy nie daje sie wlaczyc w emocjonalna diade lub triade

jest traktowany jak cien, jak zly, ktory narusza pierwotna integracje

ukladu Rodzic-Dziecko. Obcy jest zazwyczaj kolega lub kolezanka,

przyjacielem lub przyjaciolka Dziecka. Wzmaga lek Rodzica wiec musi byc

przepedzony. Wypedzenie obcego jest symbolicznym aktem wypedzenia

cienia wlasnego Dziecka, jest magicznym odpedzeniem Zlego Ducha. Jest

tez symbolem wypedzenia wlasnego Dziecka.

Zatrzymanie Dziecka zdrowo rozwijajacego wlasne poczucie tozsamosci nie

jest mozliwe. Musi ono opuscic Rodzica dla wlasnego dobra. Wiec jesli go

nie opuszcza realizuje dobro Rodzica. Sobie gotujac zniewolenie, specjalna

niewole milosci. Niknie w niej wolnosc Dziecka i wzmaga sie niewola

Rodzica. Rozroznienie wolnosci i milosci ma swoj aspekt erotyczny,

cielesny i uczuciowy. Zatem w tym, co erotyczne Dziecko musi sie nauczyc

odkrywac milosc i wolnosc, kobiecosc i meskosc, samodzielnosc i

zaleznosc. Realizacja identyfikacji Rodzica grozi Dziecku zaburzeniem

tozsamosci - nietozsamoscia. Nie moze ono stac sie Doroslym, ani

nastepnie Rodzicem. Pozostaje zawsze wykonawca polecen

uzalezniajacych.

Psychologia starozytna, zwlaszcza psychologia Platona doskonale analizuje

strategie uzalezniania, swoista retoryke milosci i wolnosci. Ta psychologia,

tak wrazliwa na ukazywanie wszelkich aspektow zniewalajacych czlowieka,

dostrzega ja takze w milosci. Zajrzyjmy do Platona:

I to zwaz, ze gdybys chcial wybrac najlepszego sposrod tych,

ktorzy cie kochaja, to niewielki mialbys wybor - pisze Lizjasz

w mowie, ktora Fajdros odczytuje Sokratesowi - przeciwnie,

gdybys sposrod innych ludzi szukal tego, ktory by ci

najwiecej odpowiadal, wybor masz ogromny. Przez to

znacznie wieksze jest prawdopodobienstwo, ze wlasnie

gdzies miedzy tymi wieloma bedzie czlowiek godny twej

przyjazni.

Zatem milosc ze wzgledu na waski zasieg jej oddzialywania i dzialanie

wiazace, moze byc pulapka uzaleznienia. Widac to w rytualach

erotyzacyjnych Rodzica. Wyjsciem z tej pulapki jest przyjazn,

oddeterminowana od przymusu, oddzielona od niego wyborem,

zidentyfikowana z szerokim zasiegiem wolnosci.

11. Niby milosc.

Rodzic, ktory praktykuje uzaleznienie Dziecka boi sie przyjazni i

przyjaciol, bo sam ich najczesciej nie ma. Walczy o milosc Dziecka,

ukazujac mu przyjazn jako przelotny kaprys, jako niewiazaca zabawe, jako

Niby-Milosc. Tymczasem zadna milosc nie wytrzyma proby, gdy nie jest

wsparta z drugiej strony przyjaznia, czyli milujaca wolnoscia. Kto

przepedaz przyjaciela czy przyjaciolke, traktuje ich jak Cienie Milosci,

przepedza tez Milosc Wyzwalajaca. Buduje niewole zaledwie milosna,

pozbawiona wolnosci.

Autonomia pragnien Dziecka zderza sie z heteronomicznymi naciskami

Rodzica. Negatywny obraz heteronomii i autonomii nie pozwala zakonczyc

konfliktu, jaki Rodzic funduje Dziecku w fazie identyfikacji. Dziecko

zmuszone jest do zerwania ukladu z Rodzicem juz w okresie dojrzewania.

Jest to potrzeba zdrowa i uzdrawiajaca proces ksztaltowania tozsamosci

Dziecka. Gdy pozytywne zerwanie nie jest mozliwe dochodzi czesto do

zalamania psychicznego, do samobojstwa fizycznego lub psychicznego (np.

narkotycznego). Przymus bycia takim, jaki jest Rodzic, nie jest do

wytrzymania bez zaburzen psychicznych, bez wyzwolenia procesow

autodestrukcyjnych.

Na nie zakonczony proces identyfikacji naklada sie wiele zakazow z

nakazow Rodzica, rozszerzajacych sie na caloksztalt zachowan

spolecznych. Motyw erotyczny, jaki jest w nie wpisany, powoduje, ze sa

one przyjmowane lepiej, mocniej niz inne nakazy i zakazy spoleczne.

Trening erotyczno-moralny staje sie w Rodzinie syndromem uzaleznienia,

treningiem dezerotyzacji i demoralizacji, gdyz oparty jest na poufnym

praktykowaniu stosunkow kazirodczych. W takim ukladzie Dziecko

identyfikuje sie sie nieswiadomie z ukrytym przekazem Rodzica.

Wykonuje jego zyczenie bycia zdemoralizowanym i zdeseksualizowanym

jednoczesnie. Takie rozbicie wyzwala procesy rozszczepienne w

osobowosci. Wola milosci jest tu zmieszana z wola smierci lub z wola

choroby. Ta choroba jest wynikiem introjekcji poufnych polecen Rodzica.

Gdy Dziecko nie zgadza sie z nimi, choruje lub popelnia samobojstwo,

zrywa uklad, ucieka z domu. A nawet zabija Rodzica psychicznie lub

fizycznie. W licznych przypadkach Dziecko podejmuje dzialania

autodestrukcyjne po to, by moc ukryc podwojne zycie. To, co ukryte,

eksploduje pod postacia patologicznego poczucia winy.

Ukrywanie prawdy o sobie i Rodzicu wzmacnia uklad Rodzic-Dziecko.

Domaga sie on fikcji, klamstw na wlasny temat i na temat Rodzica. Zycie

fikcja, fantasmagoriami, snem, halucynacjami i wizjami zrazu ukryte, z

czasem staje sie jawne. Usystematyzowane klamstwo jest drugim Ja

Dziecka, integruje, zapobiega psychotycznemu rozpadowi. Zycie w

paranoidalnym systemie integracji wiaze sie jednak z konfliktami. Rodzic,

aby im przeciwdzialac, silnie nagradza i jeszcze silniej karze Dziecko. Ma

ono do wyboru tylko chorobe, ktora usprawiedliwia przekazywanie

niezbornych, sprzecznych lub kompromitujacych Rodzica komunikatow.

Wtedy jest leczone. Ale przede wszystkim moze opowiadac glupstwa na

wlasny temat i na temat Rodzica. Te Glupstwa sa identyfikowane jako

nieprawdopodobne, niewiarygodne. Rodzic jest uratowany. A prawda

ujawniona przez Dziecko odrzucona.

12. Wolnosc negatywna.

Dramat Dziecka uzaleznionego polega na tym, ze nie moze ono wybrac

tego, co chce lecz to, czego nie chce. Jest to akt wolnosci negatywnej,

skompromitowanej przez prymat Rodzica, za ktorym stoi system przymusu

spolecznego. Ubrany w biale fartuchy personel medyczny, poprawia

personalizacje Dziecka. Ale czyni to pod dyktando Rodzica, ktory jest jego

reprezentantem, prowadzacym po cichu walke z Dzieckiem. Na strazy

zniewolenia przez Rodzica stoi zbyt czesto lekarz, terapeuta, wychowawca,

policjant czy duchowny. Nie chca oni sluchac glupstw Dziecka, ktore

oskarza system zniewolenia, przygotowany przez Rodzica. Ma on sluzyc

jego zabezpieczeniu i porzadkowi Rodzica.

Dziecko uzaleznione przez Rodzica nie moze byc Doroslym. Wiec, aby

zrealizowac swoje potrzeby musi stosowac metody Dziecka. Wszystkie

potrzeby sa zapokajane na sposob regresywny. Nastepuje oralizacja

bodzcow analnych, uretalnych czy fallicznych. Dziecko - pije, ssie, pluje,

wymiotuje, polyka, lize nie tylko po to, aby zaspokoic glod pokarmowy,

lecz takze po to, aby wyrazic tu glod milosci i wolnosci. Oraz lek przed

Doroslym i przed Rodzicem. Erotyzacja leku jest zabiegiem

autoterapeutycznym. Dziecko moze byc wiec - erotomanem, lekomanem,

alkoholikiem, narkomanem, pracoholikiem, byle moglo zaspokoic swoj

glod. I byle nie oderwalo sie od Rodzica, od jego wplywow fizycznych,

ekonomicznych, psychologicznych.

Rodzic trzyma w potrzasku swoje Dziecko. Musi sie ono od niego oderwac.

Jak to jest mozliwe pokazuje ogromna liczba alkoholikow, ktorzy

odplywaja psychicznie od Rodzica tylko w stanie upojenia. Ale zaraz

potem, gdy wytrzezwieja integruja sie z paranoja Rodzica - sztywnieja. Az

do nastepnego cyklu alkoholowego wyzwolenia. Narkomania i alkoholizm

pokazuja terapeucie, co moze zrobic, aby pomoc Dziecku wyrwac sie z

kleszczy uzaleznienia. Musi on spowodowac wydostanie sie Dziecka z

psychopatycznej integracji. Ale to z kolei grozi popadnieciem w

psychotyczna dezintegracje.

Toksykomania jest forma autoterapii, proba uwolnienia sie od dreczacych

przymusow. Jest to forma bezpieczna w przypadku, gdy nie dochodzi do

uzaleznienia od narkotykow, alkoholu, lekow. Ostatecznie doprowadzaja

one do zalamania psychopatycznej ingerencji i ewolucji ku psychozie.

Bolesny sposob uwalniania sie od ingerencji nastepuje bez wzgledu na jego

oplakane skutki psychologiczne. Totez terapia nie moze polegac na

blokowaniu tych procesow po to tylko, aby dochodzilo do wybuchu

psychotycznego. Musi ona wyprzedzic ten wybuch, doprowadzajac do

dezintegracji psychopatyczna wiez Rodzic-Dziecko.

Z punktu widzenia psychoanalizy konieczne jest uzdrowienie procedur

karmienia i pielegnowania; jawnosc zachowan seksualnych, w takim

stopniu, ze nie staja sie one grozne i czarne; uznanie autonomii Dziecka i

jego prawa do milosci i wolnosci, bez wzgledu na upodobania czy sytuacje

Rodzica; rezygnacja z przemocy, zmuszanie do usamodzielniania sie

Dziecka, gdy tylko osiaga wiek doroslego; przede wszystkim zas

rekompewnsowanie prawa do przyjazni rowiesniczej i do konfrontacji

wlasnych uczuc z Rodzicem - obecnym i nieobecnym, Ojcem i Matka, bez

wzgledu na ich relacje i wiezi osobiste.

Psychopatyczna integracja Rodzica i Dziecka musi zostac zlamana w

procesie terapii. W innym razie przybiera postac demonopatii, w ktorej

symbolem zla jest Rodzic. On w wizjach psychotycznych,

prepsychotycznych czy narkotycznych objawia sie jako Bog Zla (Szatan,

Demon, Cien). Mieszka on w ciele Dziecka. A jego cialo jest prawdziwym

pieklem. Cialo Dziecka uzaleznionego jest scena, w ktorej rozgrywa sie

dramat uzaleznienia. Wymaga ono rehabilitacji, odrodzenia, uzdrowienia.

Totez konieczn jest terapia ciala. Kompensacja i sublimacja urazu

cielesnego moze prowadzic do uwolnienia zycia duchowego. Dziecko

wkraczajace na te droge, znajduje sobie Rodzica transcendentnego. Jest to

wazna wskazowka dla terapii Dziecka, ktore jest uwiklane w zycie z

Rodzicem immanentnym, identyfikowanym jako Demon. Terapia poza

cialem uwzglednia dezintegracje zaleznosci od ubostwienia Rodzica. Totez

wiele procedur terapeutycznych osob uzaleznionych przyjmuje postac

rytualow parareligijnych, doprowadzajacych do odnalezienia Rodzica

transcendentnego (Boga - milosci i wolnosci).

13. Blona podlosci.

Dziecko przenosi na terapeute identyfikacje Rodzica. On staje sie

zastepczym bostwem, guru, mistrzem i nauczycielem. Bardzo latwo wtedy o

kult terapeutyczny. Trzeba zatem wyraznie wskazac na wartosc najwyzsza,

absolut, aby nie zajac boskiego miejsca. Terapeuta moze przyjac pozycje

Doroslego, ktorego Dziecku i Rodzicowi brak. Konieczne jest nastepnie

wycofanie demonopatycznej identyfikacji z Dziecka. Przezywa ono bol z

powodu niemoznosci bycia zdrowym Dzieckiem i przekonanie, ze jest

Dzieckiem chorym.

Kluczowym problemem, na ktory zwraca uwage psychoterapia jest kwestia

introspekcji, czyli przyjmowania za swoje tresci i polecen Rodzica. Dziecko

uzaleznione przepelnione jest introjekcjami. Trzeba go od tego uwolnic.

Metoda uwalniania od introjekcji jest procedura, polegajaca na

odtwarzaniu i ponownm przezywaniu urazow z najwczesniejszego

dziecinstwa.

Jak powtarzal prof. K.Dabrowski (za St. Zeromskim): trzeba rozrywac

rany zarosle blona podlosci.

Odszukanie momentow i miejsc bolesnych, pierwotnych urazow pozwala

dotrzec do tych impulsow, ktore ukierunkowaly integracje psychiczna

Dziecka. Jeszcze wazniejsze jest odszukanie momentow i miejsc zdrowych,

chocby byly mikroskopijnie male. Maja one istotne znaczenie dla

uksztaltowania sie nowej strukturalizacji psychicznej. Odnalezienie w

pamieci emocjonalnej przepelnionej bolem, chocby jednje sekundy milosci

i wolnosci daje szanse na rozwiniecie pozytywnej determinacji bytowej i

psychologicznej.

Pomoca w terapii osob uzaleznionych jest medytacja. Musi byc ona

stosowana po regresji, po to, aby zapelnic puste miejsca introjekcjami

pozytywnymi. Medytacja jest sposobem wiazania psychiki z integrujacymi

ja symbolami sakralnymi. Istotne jest wiec, jaka orientacje religijna ma

Dziecko czy jego Rodzic. Od tego zalezy pomoc terapeuty. Nie moze on

narzucac wlasnego swiatopogladu, wyznania, religii. Musi uszanowac

wolnosc Dziecka i Rodzica. Zatem terapeuta musi miec wiedze

religioznawcza, aby nie redukowac terapii do wlasnych tylko przekonan,

chocby uznawal je za najsluszniejsze i najswietsze. Doktrynerstwu

zapobiega postawa ekumeniczna, pluralistyczna i ponadwyznawcza.

Osoby uzaleznione chetnie wybieraja takie sposoby integracji religijnej,

ktore nie sa orientowane na osobe lecz raczej na kosmos, swiatlo, nature.

Dzieje sie tal dlatego, ze same przeszly przez pieklo depersonalizacji. Nie

moga wiec, przynajmniej w poczatkowej fazie dlugo trwajacej terapii,

przyjac personalizacyjnych wzorow integracji psychicznej. Stad taka

atrakcyjnosc filozofii, psychologii i religii Wschodu, ktore nie domagaja sie

rekonstrukcji osobowosci, ale ulatwiaja zatrzymanie rozplywania sie

psychicznego. Poza tym wielosc postaci bohaterow, bostw, bodhiatwow

ulatwia zmalezienie czegos dla siebie, wlasnego Bostwa Integracyjnego.

W kulturze Zachodniej role swietych Ksiag regulujacych przemiane

psychiczna podejmuja terapeuci i lekarze. Ci jednak boja sie plynacej

psychiki, psychotycznej ekspresji. Terapii dokonuja w szpitalach

psychiatrycznych, ktore maja zastapic Aszramy i Swiatynie. Malo jest

niestety w nich znawcow duszy. Sa znawcy ciala, ktorzy na sposob cielesny

lecza dusze. Psychoanaliza odslonila ten fakt, czyniac z dramatu

uzaleznienia skandal czlowieka Zachodu. Ujawnila tajniki tych uzaleznien,

w sposob kwestionujacy status quo medycyny naukowej, ktora w

uzaleznieniu widzi glownie procesy molekularne, zapominajac o duchowych

i osobowych.

14. Gra psychotyczna.

Gdy Dziecko zamiast miloasci i wolnosci dostaje od Rodzica nakaz

choroby lub smierci, zwraca go Rodzicowi w formie gry psychotycznej. Z ta

gra Rodzic nie moze sobie poradzic, staje bezradny, bo jest skutecznie

ukarany. Dziecko nie moze dac sie eksterminowac w nieskonczonosc.

Granica takiej eksterminacji jest zawsze choroba lub bunt, agresja lub

autoagresja. Dosyc interesujace jest polaczenie tych dwu stylow radzenia

sobie z poczuciem odrzucenia. Dziecko, schodzac z pola widzenia Rodzica,

stara sie nie powrocic w sposob, jakiego Rodzic najbardziej sie obawia.

Teraz Dziecko zyczy Rodzicowi choroby i smierci. To zyczenie sie spelnia.

Rodzic jeszcze nie przeczuwa, ze to zyczenie zagarnia i jego, ze sam bedzie

musial chorowac i umierac, wraz z wlasnym Dzieckiem. Nic tak nie wciaga

Rodzica do gry, jak choroba, samobojstwo i smierc. I te atuty Dziecko

nieraz wykorzystuje do konca.

Proces uzalezniania ma swoje granice, staje sie psychologicznym

syndromem, ustrukturalizowana forma walki Dziecka Rodzicem. Zaczyna

sie od aktow samodreczenia, konczy zas aktami samobojstwa i smiercia.

Objawy zaburzen fizycznych, cielesnych, psychicznych wiaza sie ze

znieruchomieniem, sztywnieniem, oziebieniem. Wycofanie sie Dziecka z

identyfikacji zewnetrznych, wejscie we wlasne cialo, zamkniecie w nim,

zduszenie, owocuje po jakims czasie utrata czucia, czesciowym lub

calkowitym znieczuleniem (anestezja) na bodzce zewnetrzne, a czasem i

wewnetrzne. Takie znieczulenie wywoluje niepokoj, domaga sie

sprawdzania wlasnego istnienia poprzez stymulacje ciala: drapanie, klucie,

przebijanie, rozcinanie, itp. Blokada ruchowa, niemoznosc realizowania

licznych pobudzen ruchowych zmienia sie w odruchy natretne, w tiki,

reakcje zastepcze dajace ulge i poczucie uwolnienia psychicznego.

Ostatecznie Dziecko zaczyna odczuwac obcosc wobec wlasnego ciala lub

jego czesci np. rak, nog, piersi, narzadow plciowych, uszu, itd. Dla

odzyskania pelnego czucia podejmuje akcje odczulajace np. wkladanie reki

do ognia, polewanie ciala wrzatkiem, obciecie palca - wszystko po to, aby

odzyskac poczucie samego siebie (P.Janet). Anestezja jest symbolem

zaburzen, ktore moga byc wstepem do charakteropatii, socjopatii czy

nawet psychozy.

15. Zle przeczucia.

Relacje miedzy Dzieckiem znieczulonym w akcie samoobrony a Rodzicem,

ktory go do tego zmusil przybieraja forme niepelnej, chorej, wadliwej

komunikacji. Zamienia sie ona w rodzaj gry oscylujacej miedzy tyrania a

poddaniem. W formach lekkich strukturalizuje sie jako

charakteropatyczna histeria, ktorej zadaniem jest ochrona ja Dziecka,

majacego poczucie znikania cielesnego, fizycznego, psychicznego. Tu

znajduje swoj grunt uksztaltowanie sie chorobliwego egocentryzmu, czyli

identyfikacja Dziecka z choroba. Zatem jest to konwersyjna forma

potwierdzania siebie, w sytuacji totalnej negacji, jaka stosuje wobec niego

Rodzic.

Identyfikacja Dziecka z choroba przejawia sie w postaci samodreczenia.

Przyjmuje ono kare i przyjmuje wine za to, ze nie jest kochane, z wlasnej

niejako inicjatywy. W ten sposob zbawia sie od poczucia winy. Rytual

pokutny wzmacniany jest przez poczucie nizszosci i poczucie, ze jest sie

nikim. Rytual samodreczeniowy ma charakter zabobonno-profilaktyczny

(K.Dabrowski). Dziecko czuje sie przez to zabezpieczone przed choroba i

smiercia. Dodatkowym motywem, ktory utrudnia wydobycie sie z kleszczy

choroby identyfikacyjnej sa tzw. zle przeczucia, czyli projekcje stlumionych

uczuc do Rodzica, ktore nie moga byc ujawnione w sposob bezposredni i

swiadomy.

Dziecko przyjmujace na siebie wine Rodzica, nie przyjmuje kary za nia.

Chce przynajmniej w czesci ukarac sprawce wlasnych, rzeczywistych lub

urojonych nieszczesc. Doznaje przy tym ulgi, oslabia nienawisc do Rodzica,

gdyz wie, ze jego dzialanie czesciowo krzywdzi takze Rodzica. Rachunki sa

wiec wyrownywane. W miare, gdy poczucie krzywdy rosnie, Dziecko stara

sie zrzucic wine i zastosowac kare wobec Rodzica w pelnym zakresie.

(Bedzie nia choroba psychiczna lub samobojstwo).

Samobojstwo jest finalna postacia procesow samodreczeniowych,

zwiazanych nakazem do zycia bez milosci i wolnosci, czyli bez Doroslego i

Rodzica. Dziecko obnaza dramat samobojczy, ujawniajac w nim, kim jest

jego Rodzic i kim jest Ono. Wystepuje wiec jako sedzia i ofiara. Rodzic

jest oskarzony. Formy cierpien, na jakie skazane jest Dziecko przez

Rodzica to np.: agresja, psychopatia, poczucie malej wartosci,

hipochondria, fobie i tiki, anestezja, poczucie winy, natrectwa, kompleks

Edypa i Elektry, praktyki kazirodcze, marzenia homoseksualne, onanizm,

charakteropatyczna histeria itd. To wszystko dostaje w prezencie od

Rodzica Dziecko jako jego wyposazenie i zagrozenie, jako nakaz i zakaz

jednoczesnie. Ten przekaz jest ukryty przed oczami i uszami Doroslego,

obcego i nieznajomego. Dziecko uzaleznione przez taka zawartosc

przekazu, uwalnia sie od niego, ujawniajac wszystko, wywlekajac na

zewnatrz i demonstrujac tyranie Rodzica. Staje sie sedzia Rodzica i

jednoczesnie poddaje pod osad siebie. Przybiera postac narkomana, pijaka

lub samobojcy aby oslabic wine Rodzica i uniknac kary.

Potrzeba zaleznosci miedzy Rodzicem i Dzieckiem zamienia sie w ofiare,

jaka sklada z siebie Dziecko. Jest to ofiara bycia nieprzytomnym,

nieodpowiedzialnym, zaburzonym, kims, kogo sady i komunikaty mozna

odrzucic, zakwestionowac, uniewaznic. Dziecko lojalne wobec Rodzica

moze pragnac dla siebie tylko choroby lub smierci. To pragnienie staje sie

chroniczne, gdy nic sie w ukladzie Rodzic-Dziecko nie zmienia na lepsze.

Wytwarza sie nie tylko chroniczny stan pozadania choroby, ale takze

chroniczny stan pozadania smierci (K.Dabrowski). Przybiera on forme

usystematyzowanej procedury samobojczej.

16. Ja i nie-ja.

Wstepem do zabicia siebie jest rozbicie percepcji swiata na dwie,

przeciwstawne sobie czesci, na ja i nie-ja, ktore jest utozsamiane z

Cieniem, Grzechem, Wina, Diablem, Doroslym, Rodzicem, Bogiem.

Dziecko zabijajac siebie, zabija jednoczesnie Doroslego i Rodzica, zabija

sprawcow bolu i cierpienia, zabija Demona i Boga. Odratowane podejmuje

ponowna decyzje o smierci. Az do skutku, az do wyzwolenia sie spod

wladzy Rodzica lub zapanowania nad nim.

Stawanie sie nieprzytomnym polega na rozmywaniu granic tozsamosci za

pomoca narkotykow, lekow, alkoholu, ktore traktowane sa jako srodki

przeciw znieczuleniu, odzmyslowieniu ciala, przeciw bladosci uczuc. przeciw

martwocie fizycznej i psychicznej. Srodki chemiczne wyzwalaja wizje

wolnosci, ale nie daja odczuc milosci. Pozwalaja przeniesc sie w sfere

halucynacji, w ktorych obrazy wolnosci zastepuja milosc, identyfikuja sie z

nia w wyobrazni, nic nie dajac Dziecku, oprocz pieknych zludzen. Te

zludzenia sa potrzebne po to, zeby przezyc troche dluzej, niz pozwala na to

udreka dnia codziennego. Stymulacje chemiczne nie poprawiaja jednak

dynamiki uczuciowej Dziecka, nie powiekszaja jej, gdyz sa projekcjami

milosci i wolnosci, odwroconymi od realnych przezyc. A doswiadczenia,

odczucia, wizje nie przezyte szybko ulegaja zapomnieniu. Nie daja one

szans na emocjonalna czy intelektualna odnowe, bez stalego draznienia

siebie. To zas przy slabych potencjalach psychicznych, prowadzi do

rozbicia funkcji pamieciowych, intelektualnych i emocjonalnych.

Srodki euforyzujace, podniecajace, stymulujace cialo bardzo czesto

zamrazaja, usmierzaja i znieczulaja uczucia. Dlatego dawki tych srodkow

musza byc coraz wieksze i coraz czesciej stosowane, gdyz staja sie coraz

mniej skuteczne. Wycofanie sie z uzywania chemicznych stymulatorow

emocjonalnych i wyobrazeniowych jest trudne. Szansa wycofania zmniejsza

sie z kazdym dniem ich stosowania. Bardzo trudno jest wrocic do

bezposredniego kontaktu ze swiatem, do samego siebie, do wlasnej

cielesnosci, gdy percepcje sa sztucznie odcielesnione, gdy nie funkcjonuja

uczucia i pamiec. Uczucia utrzymuja pamiec w aktywnosci. Niszczac

struktury pamieci Dziecko dokonuje oczyszczenia jazni ze wspomnien

nieprzyjemnych. Ale nie jest w stanie zatrzymac tez wspomnien

przyjemnych, zdobytych naturalnie lub za pomoca sztucznych

stymulatorow. Zaczyna zywot bytu kosmicznego, roslinnego lub

zwierzecego, plynacego w bezgranicznosci wlasnego ja, ktore rozlewa sie w

kosmosie. Jego ja miesza sie z nie-ja. Samopoczucie staje sie na moment

lepsze. Potem znowu pojawia sie lek i trwoga przed niebytem, i potrzeba

leczniczych urojen.

Dziecko za pomoca narkotykow odwiazuje sie od zaleznosci od Rodzica,

ucieka psychicznie, bierze kosmos za wlasny dom, zatraca sie w smierci

wlasnego ja. Oderwanie uczuc od ciala i intelektu jest rzeczywiscie

zabiegiem samobojczym. Prowadzi do psychotycznej dezintegracji, w ktorej

funkcje scalajace przejmuja procesy paleologiczne. Osobowosc Dziecka

miesza sie z wyobrazeniami zbiorowymi, archetypami psychicznymi, ktore

chronia przed ostatecznym rozpadem psychicznym i smiercia. Ich

pojawienie sie w rozbitej psychice zmniejsza polaryzacje psychotyczna i

pozwala odbudowac integracje z nieswiadomymi wzorcami zycia,

obowiazujacymi zawsze i wszedzie. Rozbicie psychotyczne utrzymuje

Dziecko w stanie nieswiadomym i nie pozwala na rekonstrukcje

osobowosci. Ogranicza zachowania do reakcji na impulsy nieswiadome,

ktore stymuluja do poszukiwania twardych sprawdzianow wlasnego

istnienia. Sfera nieswiadoma, jako bardziej aktywna, niz sfera swiadoma

odgrywa u Dziecka uzaleznionego role wazniejsza. Tyle, ze nie stymuluje

ona do zycia, a do smierci.

17. Bogaty wiezien.

Rytualy nekroidalne sa praktykowane nie tylko przez Dziecko, ktore

doznalo szczegolnej krzywdy od Rodzica. Alkoholizm, narkomania czy

samobojstwo maja swoich adeptow w rodzinach, w ktorych Rodzic stara sie

byc dobrym dla Dziecka. Przestrzega nakazow psychologii, medycyny czy

socjologii, zabezpiecza materialnie Dziecko, karmi je i pielegnuje, pozwala

na kontakt z rowiesnikami, zapewnia swobodny dostep do siebie, jednym

slowem stara sie byc dobrym Rodzicem. A jednak Dziecko w pewnym

momencie zdradza tendencje do wybierania rytualow smierci, wchodzac na

sciezke degradacji. Dlaczego tak sie dzieje? Choc na to pytanie trudno jest

dac ostateczna odpowiedz, mozliwe jest czastkowe wyjasnienie, oparte na

obserwacji rytualow pielegnacyjnych Rodzica. Sa one oparte na

schematach naukowych, a nie na przezyciach Dziecka i Rodzica. W takich

standardach, gdzie wszystko jest z gory ustalone, gdzie nie ma miejsca na

spontanicznosc, niespodzianke, pomylke, slabosc czy nieszczescie Dziecko

czuje sie zamrozone, ograniczone, uwiezione, zablokowane. Tam, gdzie nie

moze przejawic zadnej inicjatywy, musi popasc w bezruch, w depresje.

Zatem chorowanie, rytualy zalobne sa takze sposobem wylamywania sie ze

schematu, ktory zmusza do zycia wedlug wskazan psychologii bogatego

wieznia. Psychologia ta nakazuje zabezpieczenie wszystkiego tak, aby

Dziecko nie moglo juz czegos wiecej chciec. Jest to odwrotna strona zycia

wedlug psychologii biednego wieznia, ktorego zycie nastawione jest na

zadaniu wszystkiego, oprocz tego, co jest. I w jednym i w drugim

przypadku brak jest sensu zycia.

Jedna z trudnosci, jakie przezywa Dziecko uzaleznione jest zakaz

wypowiadania sie we lwasnej sprawie, wlasnym jezykiem. Aby ominac

zakaz i jednoczesnie zachowac lojalnosc, Dziecko szuka innego jezyka dla

wyrazenia wlasnych bolow i potrzeb. Odwoluje sie wiec do subjezykow,

gwar, slangow, ksyw, ktore funkcjonuja w podkulturach np. w wiezieniu lub

do nadjezykow, ktore funkcjonuja w tworczosci lub w mitologiach,

rytualach, poezji, malarstwie czy muzyce. Charakterystyczne jest sieganie

do do jezykow nauki dla usprawiedliwienia swoich dolegliwosci i wyrazenia

ich w sposob neutralizujacy atak na Rodzica. Takim jezykiem jest np.

jezyk psychiatrii, jezyk psychoanalizy, psychologii glebi, teorii

dezintegracji pozytywnej, itp.

18. Ukryte intencje.

W jezyku psychologii i psychiatrii latwiej mozna ujawnic ukryte intencje.

Bardzo czesto Rodzic siega do twierdzen naukowych, aby usprawiedliwic

swoj brak Milosci do Dziecka. Podobnie Dziecko, siega do nauki, aby

usprawiedliwic swoja Nienawisc do Rodzica. Korzysta z tego typu zabiego,

aby zrzucic czesc odpowiedzialnosci. Latwiej wyraza wine Rodzica. Ponadto

wcielajac wlasne mysli w trudny, niezrozumialy dla Rodzica jezyk, moze sie

z nim zidentyfikowac i symbolicznie doznac wyzwolenia. Taki jezyk mowi

prawde, ale nie zdradza mowcy. Dziecko pozostaje bezpieczne. A

niebezpiecznie czuje sie Rodzic, ktory boi sie jezyka nauki, diagnoz i

prognoz, dotyczacych osobowosci, zycia, rozwoju czy psychiki.

Potrzeba odtwarzania urazu przejawia sie w pasji zapisywania krzywd,

nieszczesc, chorob. Powracania po wiele razy do tego samego przykrego

zdarzenia wiaze sie ze slaba uczuciowoscia Dziecka, ktore nie moze

przeksztalcic urazu w budujace go doswiadczenie. Mamy do czynienia z

przezuwaniem psychicznym, zamiast z przezywaniem, rozwijajacym

uczuciowosc i osobowosc. Zatrzymywanie przezyc negatywnych, wcielanie

ich w jezyk, laczy sie z wyolbrzymianiem lub pomniejszaniem niektorych

faktow. Zalezy to od tla przezyciowego, od relacji z Rodzicem i od wlasnych

mozliwosci rozwojowych. Dziecko inteligentne posluguje sie tekstami,

esejami, wierszami jako sposobami mowy, ktora ujawnia to, co zakazane.

Taka tworczosc jest ekspresja zakazanej rzeczywistosci. Miesza jawne z

ukrytym, jasne z ciemnym, prawdziwe z nieprawdziwym, chore ze zdrowym,

racjonalne z nieracjonalnym, bez obaw ataku ze strony Rodzica lub

Doroslego. Ta mowa pozwala na utrzymanie rownowagi miedzy sfera

wewnetrzna i zewnetrzna tozsamosci Dziecka. Ale zbytnie pomieszanie

jezykow, w tym identyfikacja z polprawdami, zaokragleniami, dorobkami

jezykowymi, daje efekt sprzeczny z zamierzonym. Okreslic go mozna, jako

puchniecie maski jezykowej. Zerwanie komunikacji dziala tak, jak

pekniecie psychiczne maski jezykowej Dziecka. Utrudnia to opowiesc o

swoim nieszczesciu. Do tego potrzebna jest specjalna fantazja, ostre

podniety lub nowe fakty, ktore pozwola dac Dziecku nowe swiadectwo.

Gra z samym soba, z jezykiem prowadzona jest po to, aby fakty, ktorych

doswiadcza mogly byc uzyte przeciw Rodzicowi. Tylko choroba, obled, albo

samobojstwo moga miec moc niezaprzeczalnego swiadectwa, ze Dziecko

jest ofiara Rodzica.

19. Maska konfliktu.

Uzaleznienie w formie lekomanii, narkomanii czy alkoholizmu jest w

przypadkach ostrego konfliktu Dziecka z Rodzicem maska, oslaniajaca

jego przyczyne, przebieg i tresc. Jest to pierwsza zaslona tego konfliktu.

Druga jest choroba psychiczna i samobojstwo. Te graniczne efekty

uzaleznienia - nie sa niczym innym, jak rozgrywka, rozprawa i karta

przeznaczenia dla Rodzica. W przypadku, gdy Rodzic tej gry nie

podejmuje, Dziecko wlacza do niej terapeute (lekarza, wychowawce,

duchownego). Cel agresji z Rodzica zostaje przesuniety na jego

reprezentanta lub zastepce. Paradoks polega na tym, ze to oni chca pomoc

Dziecku w przezwyciezeniu uzaleznienia. Ale poniewaz zaslaniaja Rodzica,

zdejmujac z niego odpowiedzialnosc, chroniac od dotkliwej kary, sami sa

ukarani. Istnieje wiele przykladow tego typu zastepczej agresji, ktora

mozna uznac za typologiczna.

Oto student, ktory znajduje sie w konflikcie z Rodzicami. Atakowany jest

ojciec, a matka jest usprawiedliwiana. Szuka on pomocy po calej Polsce, u

roznych terapeutow (psychologow, psychiatrow, duchownych). Opowiada

im te sama historie o swoim nieszczesciu, czyli o zlym ojcu. Skarzy sie na

to, ze poprzedni terapeuta, u ktorego szukal pomocy, nie jest dosc dobry,

niczym jego ojciec. Musi wiec szukac pomocy gdzie indziej. A slyszal, ze

istnieje ktos tak wybitny jak osoba, u ktorej wlasnie jest. Dobry terapeuta

przyjmuje z wdziecznoscia slowa pozytywnej oceny, stara sie pomoc

choremu. Po pewnym czasie stwierdza, ze Dziecko prowadzi z nim gre.

Terapeuta identyfikuje te gre. Wtedy Dziecko zmienia terapeute,

powtarzajac nieustannie swoja gre z Rodzicem. Pewna przewaga Dziecka

polega na tym, ze przybiera ono maske psychotyka. Umie za jej pomoca

straszyc przede wszystkim Rodzica. Warto wiedziec, ze owym Dzieckiem

moze byc kazdy np. student filozofii. Ale przychodzi moment, w ktorym nie

mozna zaakceptowac jego gry. Musi sie dowiedziec, ze jest zdrowy, skoro

jest agresywny. Gra w psychotyka musi byc zdemaskowana, uniewazniona,

zerwana. Zdemaskowany jako zdrowy bo agresywny wypada z terapii. Nie

moze jednak zaakceptowac prawdy. Wtedy wraca do domu, w ktorym

moze nadal grac role chorego psychicznie.

20. Diagnoza psychiatryczna.

Diagnoza psychiatryczna moze ulatwic przewlekla gre z Rodzicem.

Naznaczanie jest forma uzalezniania nie tylko chorego Dziecka, ile przede

wszystkim chorego Rodzica. Lepiej jest ujawnic te odpowiedzialnosc po

obu stronach. Tym bardziej, ze Dziecko ma klopot w wyegzekwowaniu

chocby czesciowej odpowiedzialnosci od Rodzica. Musi go wiec postraszyc.

Ale strategia, jaka podejmuje jest dla niego samego zabojcza. W

omawianym przypadku psychotyczna gra zostala przedefiniowana i

nazwana gra charakteropatyczna. Diagnoza zostala przesunieta w dol, na

poziom zachowan agresywnych. Przez co stala sie zbyt trywialna,

nieoplacalna, pozbawiona mocy. Nie mozna za pomoca takiej diagnozy

walczyc z Rodzicem. Gra zdefiniowana nie na poziomie Dziecka, a na

poziomie Doroslego, czyli na poziomie odpowiedzialnosci za siebie nie

pozwala na to.

Walka z Rodzicem, ktora w zastepstwie prowadzi terapeuta moze isc

jeszcze dalej. Oto corka postanowia ukarac ojca za to, ze bardziej kocha

brata. Motyw zazdrosci jest tu o tyle wazny, ze Dziecko jest kobieta, ktora

nie chce nia byc. Ubiera sie po mesku, cwiczy meskie sporty, przygotowuje

sie psychologicznie do walki z mezczyzna. Silna tendencja paranoidalna

pozwala jej wyobrazac sobie, ze jest terapeuta wszystkich kobiet, ktore nie

chca nimi byc. Swoja gre z Rodzicem, o bycie mezczyzna, zaczyna od

manipulacji cialem: naciecia skory, wyciecia migdalkow, przebicia blony

dziewiczej, az do zabiegow zwiazanych z wycieciem jajnikow. To wszystko

miesza z cwiczeniami karate, narkotyzowaniem, piciem alkoholu i

uwodzeniem mezczyzn. Aby ich nastepnie porzucic i ponizyc. Inicjacja w

rytuale walki z Rodzicem, zwlaszcza ojcem, jest gwalt przez nieznanego

mezczyzne.

Rytualy walki z ojcem (mezczyzna) sa oslaniane przez narkomanie.

Oslaniaja nie tylko kazirodczy gwalt, ale i kazirodcze kolizje z kobietami

uwiedzionymi (przez ojca lub dziadka, stryja, wujka, sasiada, itd.).

Zgwalcone Dziecko - kobieta, uwodzi teraz psychicznie i fizycznie inne

kobiety, zapadajac nastepnie w amnezje. Twierdzi, ze sama zostala

uwiedziona i zgwalcona. Nie ma nikogo, kto by w jej opowiesciach odegral

role pozytywna. Pochlebstwa latwo zmienia w oskarzenia. Ma potrzebe

agresywnego gryzienia i kasania psychologicznego. Podobnie postepuje z

terapeutami, traktujac ich jako reprezentantow Rodzica.

W szczytowym okresie gry z ojcem, odwiedza osrodki terapeyutyczne,

rozpoznaje i gdy zna metode, opuszcza je. Rozdziela swoje ja i nie-ja na to,

co wzniosle i czyste i na reszte, ktora jest brudna i godna pogardy. Ten

brud jest argumentem na jej czystosc, toczy gre czystego Dziecka z

nieczystym Rodzicem. Gdy brak juz osrodkow i terapeutow, ktorych

mozna szantazowac usiluje popelnic samobojstwo. Bierze leki, ktore

miesza ze srodkami znieczulajacymi, zaaplikowanymi podczas zabiegu

chirurgicznego. Po kilku dniach ostrego zagrozenia zycia i wielu dniach

rekonwalescencji wraca do domu. Szantazuje, zaraza psychicznie swoja

nienawiscia kazdego, kto chce jej pomoc. Spisuje historie swego

uzaleznienia. Sa to teksty pelne oskarzen swiata i rownie pelne uwielbienia

dla siebie, swojej wyjatkowosci.

Dziecko, ktore podejmuje gre psychotyczna, zachowuje patologiczna

rownowage miedzy wlasna slaboscia i niezdolnoscia do konfrontacji z

Rodzicem. Konfrontuje sie z nim posrednio za pomoca zabiego

upokarzajacych go i karzacych, za rzeczywiste lub urojone krzywdy. W

patologicznej konfrontacji wzmaga nacisk na Rodzica lub na osobe, ktora

go zastepuje. Ostatecznie podejmuje walke z zamiarem zniszczenia, nie

tyle siebie, ile Rodzica. Rodzic natomiast ma tendencje do zrzucania

odpowiedzialnosci za relacje z Dzieckiem na instytucje spoleczne,

medyczne, wychowawcze, ktore definiuja sie jako leczace. Aby zniszczyc

Rodzica trzeba uderzyc w samo centrum, w instytucje leczaca, w

mistyfikacje i przemoc. Pokonanie Rodzica staje sie wiec centrum

dlugotrwalej i uporczywej walki Dziecka.

21. Wielka choroba.

Jedna z form tej walki jest mieszanie Rodzica z soba, wciagniecie go we

wlasne urojenia. Jest to odplata Dziecka za to, ze zostalo pomieszane z

innymi. Deformacja Rodzica jest kara za brak bezposredniej komunikacji,

za brak milosci i wolnosci. Choroba Dziecka zmusza Rodzica do znizenia

sie do jego poziomu, do stania sie sluga wielkiej choroby malego

zdegenerowanego psychicznie Dziecka. Pasja, z jaka Dziecko identyfikuje

sie z choroba i chce utrzymac status chorego, zbiega sie z pasja Rodzica,

ktory pragnie czegos wrecz przeciwnego. Dziecko czuje sie w ten sposob

emocjonalnie dowartosciowane, czuje, ze zyje, mimo, ze wlasnie umiera.

Ten uklad zaleznosci emocjonalnej jest czesto tak silny, ze gdy udaje sie

wyleczenie Dziecka, chorowanie podejmuje Rodzic, po to, aby zachowac

patologiczna rownowage w rodzinie. Rodzic nieswiadomie kontynuuje

przymus chorowania, ktory poprzednio narzucil Dziecku. Od Dziecka

przyjmuje ja, jako znak tozsamosci, bez ktorego traci swoja waznosc i

godnosc.

Siegniecie po bron ostateczna, jaka jest samobojstwo, wiaze sie z proba

okreslenia odpowiedzialnosci Rodzica za los Dziecka. Dziecko pragnie

uderzyc w Cos lub Kogos, kto stoi poza lub ponad Rodzicem. Przeniesienie

identyfikacji zla ponad wlasnego Rodzica polega na wciagnieciu w gre

psychotyczna - Boga. Mieszanie wlasnego Rodzica z Bogiem przybiera

postac bluzniercza lub pokutna. Dziecko ma pretensje o to, ze Rodzic nie

spelnia swoich zadan, nie jest na miare jego potrzeb, zadan i wyobrazni.

Podejmujac licytacje z soba o cierpienie przekracza wszystkie cierpienia

swiata. Nawet cierpienia katowanych wiezniow w obozach

koncentracyjnych.

Nadanie sobie kosmicznej skali w cierpieniu nie musi byc negatywne. Ale

jest tak wtedy, gdy cierpienie osobiste jest zintegrowane z cierpieniem

Rodzica. Dziecko uzaleznione, grajace w psychoze, pragnie rozlac swoje

cierpienie w kosmosie, pragnie nim zranic innych, aby ukarac i tych,

ktorzy nie sa krzywdzeni, nie tylko tych, ktorzy krzywdza, czyli Rodzica i

Doroslego. Siegaja takze do innego Dziecka, ktore musi ginac razem z

paranoicznym gestem Dziecka chorego. Dzieje sie tak w mysl zasady, ze:

krzywda rodzi czesto nienawisc do niekrzywdzonych (K.Dabrowski). Ta

nienawisc rozlewa sie takze na Boga.

22. Kres konfrontacji.

Przeksztalcanie gry z Rodzicem w gre z Bogiem jest wskazowka, ze zbliza

sie kres konfrontacji Dziecka z Rodzicem, ze musi ono totalnie

zakwestionowac jego wplyw na siebie. Uznanie swojej rownosci z Bogiem w

cierpieniu daje Dziecku chwilowa ulge. Poczucie mocy miesza sie bowiem z

odczuciem niemocy, w tym takze niemocy Boga. Nastepuje rozerwanie

integracyjnych wiezow psychicznych. Rozpad psychiczny wyzwala tlumione

dotychczas wrogie uczucia do Rodzica. W tresciach, obrazach i wizjach

jako moc wiodaca pojawia sie szatan, bestia, z ktora Dziecko chetnie sie

utozsamia w walce z Rodzicem. Po paranoicznej eksplozji nastepuje

uspokojenie, cofniecie sie myslenia na poziom procesow paleologicznych.

Dziecko, ktore wkroczylo w swiat urojen, halucynacji i projekcji, z powodu

rozbicia psychiki na czastki elementarne, zyje targane lekiem i

uwielbieniem dla siebie. Oglada siebie i swiat tak, jak wyglada on w

bajkach, mitach, basniach, wizjach. To rozbicie ma charakter dajacy

poczucie wolnosci i milosci zamiast rzeczywistej wolnosci i milosci. Dziecko

w tym swiecie czuje, ze jego los zostal zaklety w kamien, rosline, drzewo

albo w zwierze np. ropuche, weza, czy konia itd. Musi znalezc sie ktos, kto

wyzwoli Dziecko z tych strachow. Dostep do gry psychotycznej moze sie

dokonywac tylko przez symbole. Tu przewage ma terapia oparta na

psychologii glebi, psychologia teologiczna i filozoficzna, a takze

psychologia tworczosci.

Model zycia, choroby, i smierci, odbiera Dziecko od Rodzica. W tym

modelu moc daje Dziecku choroba. Ale gra w chorobe, z czasem zmienia

sie w chorobe rzeczywista. Dziecko paranoiczne zabija siebie, zabijajac

przy tym Rodzica w sobie. Dziecko wycofane i przestraszone zmierza

samotnie ku chorobie i smierci.

23. Jezyk choroby.

Chory jezyk osob uzaleznionych nie jest taki chory, na jaki wyglada. Jest

to jezyk opozycji psychologicznej Dziecka wobec Rodzica. Jest to wiec

jezyk zdrowienia i zdrowia, ktore moze byc utrzymane na najnizszym

poziomie, na pograniczu jawnosci. Zbadanie jezyka Rodzica, ktory

uzaleznia, jest trudniejsze, jezeli nie jest to jezyk inwektyw i

patologicznego zargonu. Jezeli jest to jezyk wyrafinowany, naukowy, pelen

odwolan do wiedzy psychologicznej, a nawet religijnej. Ale jest to jeyzk

przemocy. Rodzic komunikuje w nim Dziecku swoja wyzszosc

intelektualna, spoleczna i fizyczna. Podkresla, ze jest nad - celebruje

pozycje pionowa. Dla Dziecka ma natomiast pozycje pod - rytualizuje jego

pozycje pozioma , nizszosc.

Jezyk Rodzica, ktory zglasza sie o pomoc dla swojego Dziecka jest

jezykiem pana, ktory opisuje Dziecko jako swoja wlasnosc, jako

niewolnika. Rodzic, ktory uzaleznia Dziecko nie chce pomocy dla siebie,

ale dla Dziecka. Sam czuje sie dobrze i wyniosle. Najczesciej zna juz

diagnoze, ktora odnalazl w podreczniku psychiatrii lub pedagogiki. W

przypadku uzaleznienia wzmacnianego i maskowanego narkotykami lub

alkoholem, czy nawey zaburzeniami psychicznymi, jako przyczyne

uzaleznienia, Rodzic podaje objaw. Przy czym jest to objaw definiowany

wedlug specyficznej psychologii i psychiatrii, ktora innym razem ten sam

Rodzic odrzuca, jako zwierzeca, powierzchowna, zbyt biologiczna. W

kazdym razie czyni tak wtedy, gdy sam jest diagnozowany. Chetnie

natomiast przyjmuje wszelkie etykiety chorobogenne, nadawane jego

Dziecku przez lekarza czy terapeute.

Jezyk choroby, wypracowany przez psychiatrie i psychologie biologiczna i

behawioralna jest dobry dla Rodzica, bo pozwala wylaczyc jego

odpowiedzialnosc za uzaleznienie i zrzucic ja na objaw. Rodzic zrzuca te

odpowiedzialnosc na lekarza i terapeute, zadajac od nich szybkich wynikow

w leczeniu Dziecka. Pod warunkiem, ze sam nie bedzie poddawany terapii

lub leczeniu. Wielki opor Rodzica przed przyjeciem odpowiedzialnosci za

uzaleznienie daje sie takze zauwazyc takze w wybieranym rodzaju terapii,

ktora Rodzic akceptuje lub uznaje za skuteczna. Najchetniej wybiera

osrodki zamkniete, miejsca o silnym rezymie, ktore odpowiadaja jego

osobistej mentalnosci i wzmacniaja poczucie mocy. Mania kontroli jest w

tych osrodkach gratyfikowana, gdyz zajmuja sie one osobami, ktore

takiego rezymu potrzebuja. Trafiaja tam bowiem dzieci w wieku

mlodzienczym, znajdujace sie w stanie definitywnego zagrozenia. Rodzic o

mentalnosci policyjnej nie znajduje wczesniej ani ochoty, ani czasu na

profilaktyke, na wolnosciowe formy terapii dla wlasnych Dzieci.

Istnieje w polskich warunkach swego rodzaju unia Rodzicow i terapeutow o

mentalnosci autorytarnej. Przejawia sie ona w celebracji wieziennych i

paramilitarnych form terapii. A takze w swoistym leku przed jezykiem

psychologii i psychiatrii, ktore analizuja glebokie lub wysokie warstwy

swiadomosci, jej poziomy przed, pod, czy nadswiadome. Lek przed

psychoanaliza, psychologia glebi, teoria dezintegracji pozytywnej jest

dowodem na to, ze ani autorytarni Rodzice, ani terapeuci, ktorych

wybieraja, nie moga sie wyzwolic z potrzeby patologicznej kontroli. Jezyk

tych psychologii jest dla Dziecka jezykiem zdrowia i wyzwolenia. W

totalitarnych lub autorytarnych spoleczenstwach psychologie te nie sa

stosowane w praktyce instytucji leczniczych. Sa tepione i zakazywane. A

osoby, ktore sie nimi posluguja - przesladowane. Tak uksztaltowana

mentalnosc lekarzy i terapeutow, przyzwyczajonych do umyslowego

niewolnictwa nie latwo ulega zmianie. Swiadczy o tym ukryty opor przed

zmianami w nauce o czlowieku. Katedry psychologii, pedagogiki i

psychiatrii nadal so formowane i sterowane przez osoby o mentalnosci

nadzorcow.

Odwolywanie sie do psychologii, opisujacych czlowieka w jezyku wolnosci i

wyzwolenia, milosci i rozwoju, ma znaczenie dla depatologizacji postaw

osob uzaleznionych. Dopuszczenie egzystencjalnego, fenomenologicznego,

czy humanistycznego jezyka w psychoterapii, jako alternatywa dla

mechanistycznego, statystycznego, lub zwierzecego paradygmatu, pozwala

wyzwolic wieksza liczbe osob uzaleznionych. Pojawienie sie nowego jezyka,

wyrazajacego dramat uzaleznienia, pozwala uformowac sie swego rodzaju

psychologii wyzwolenia. W jezyku tym nie ma nakazu wyrazania wlasnego

dramatu w jeden obowiazujacy wszystkich sposob. Psychologia ta nie

zmusza do odgrywania roli alkoholika, narkomana czy samobojcy dla

przekazania prawdy o sobie. Mowienie przykrej prawdy o Rodzicu nie jest

zabronione norma dnia, norma totalitarnie zorganizowanej rodziny i

spoleczenstwa, autokratycznie zorganizowanej terapii czy leczenia. Im

wiecej jest takich zakazow i nakazow zabraniajacych wypowiadanie prawdy

o sobie, tym wiecej jest osob uzaleznionych nie tylko psychologicznie ale

takze spolecznie, a nawet religijnie. Struktura uzaleznien zbudowana w

Polsce zbiera swoje zniwo w masowej regresji, w obronie przed zmianami,

w poszukiwaniu ideologii uzaleznienia. Pozwala ona kultywowac nadal

mentalnosc niewolnicza i celebrowac postawy zlodziejsko-Zzebracze,

zamiast wzmacniac potrzebe zmiany, rozwoju osobistego i spolecznego.

24. Budowanie autonomii.

Psychoterapia nastawiona na rozwoj stara sie uchwycic w zjawiskach

patologicznych jadro zdrowia,ktore zostalo zasloniete przez gre

zniewalanego Dziecka ze zniewalajacym Rodzicem. Zanim jednak dojdzie

do przeksztalcenia patologicznie rozbudowanego systemu obrony w system

rozwoju, konieczne jest zidentyfikowanie gier obronnych, ktore osoby

uzaleznione podejmuja. Pragna one utrzymac poczucie tozsamosci w

patologicznym ukladzie z Rodzicem. Przeciaganie tej gry prowadzi do

utozsamienia patologicznych wymagan Rodzica z norma, ktore Dziecko

przyjmuje jako wlasne - dla dalszego zycia.

Dla zilustrowania syndromu uzaleznienia przedstawiam trzy przypadki,

zarejestrowane w Studenckiej Szkole Higieny Psychicznej. Osoby cierpia z

powodu niemoznosci wyzwolenia sie z dotychczasowych ukladow, silnie

integrowanych poprzez poczucie winy wobec Rodzica. Za tym poczuciem

winy kryja sie sprawy glebsze i wazniejsze: reakcje psychopatyczne,

psychotyczne, alkoholizm, narkomania czy tendencje i usilowania

samobojcze. Trzy przypadki, ktore tu przedstawiam, odnosza sie do osob,

ktore podejmowaly proby samobojcze, przezywaly epizody psychotyczne i

byly leczone w tym kierunku w osrodkach panstwowych.

W diagnostyce obowiazujacej w psychiatrii, osoby uzaleznione

diagnozowane sa jako psychopatyczne lub psychotyczne. Albo jako

osobowosci typu borderline, ktore okreslic mozna inaczej, jako

charakteropatie. Osoby takie zachowuja sie podobnie do tych, ktore maja

urazy mozgowe, choc ich faktycznie nie maja. Poddaja sie one nieraz

licznym badaniom, aby wykazac, ze zrodlem ich klopotow jest ich mozg, nie

zas uczucia i problemy rodzinne. Mam nieraz wrazenie, ze osoby te bylyby

szczesliwe, gdyby defekt mozgu zostal wykryty. A czasem nawet daza do

takiego defektu, zazywajac duza ilosc lekow, alkoholu, czy narkotykow.

Przedawkowanie tych specyfikow niszczy caly uklad nerwowy, uszkadza

takze mozg. Choroba somatyczna moze nieraz zaslonic psychiczny bol i

problem, ktorego nie mozna ujawnic.

Terapia biologiczna pomija podmiotowy aspekt choroby. Pomaga znieczulic

bol somatyczny. Ale nie moze doprowadzic do zdrowia psychicznego.

Stosuje bowiem srodki, ktore uzalezniaja organizm i niszcza osobowosc

pacjenta. Zatrzymywanie sie na leczeniu objawow jest pomoca pozorna.

Ukrywa przyczyna i zrodla zaburzen i gratyfikuje wytwarzanie objawow.

Skoncentrowanie uwagi na rodzaju terapii, zmusza do przeformulowania jej

zadan w kierunku uwalniania i wyzwalania osobowosci od zagrozen jej

zniewolenia. Syndrom uzaleznienia obejmuje zespol objawow, ktory

wyleczyc lekami sie nie da. Trzeba je poznac. zidentyfikowac, przezyc,

przewartosciowac i przeksztalcic w dynamizm wewnetrznego rozwoju.

Casus 1. - student K. (Kamil)

Student K zglosil sie telefonicznie do mnie, aby uzyskac porade. Od kilku

lat leczyl sie w placowkach psychiatrycznej sluzby zdrowia. A takze

uczestniczyl w roznych programach terapeutycznych.Zdiagnozowany jako

schizofrenik paranoidalny, niemal przyrosl do swojej diagnozy.

Inteligentny, znal rozne opisy i wymagania, jakie lekarze i terapeuci maja

wobec tego typu osob. Zglosil sie, gdyz namowil go do tego kolega ze

studiow, ktory uzyskal kilka lat temu pomoc w podobnej sytuacji, biorac

udzial w programie SSHP.

Po dosyc dlugiej rozmowie K. zostal poproszony o przygotowanie

odpowiedzi na test bodzcow slownych i test autobiograficzny. Jako student

zostal wlaczony do grupy szkoleniowo-terapeutycznej w ramach

dwutygodniowego treningu. Jego cecha charakterystyczna jest

nastawienie profilaktyczne i autoterapeutyczne. Osoby biorace w nim

udzial nie moga liczyc na gratyfikacje z tego powodu, ze kiedys przezyly

epizod psychotyczny lub zostaly zdiagnozowane za pomoca etykiety

psychiatrycznej. Wrecz przeciwnie - caly wysilek skierowany jest na

zdjecie etykiety psychopatologicznej, przedefiniowanie problemu na jezyk

zdrowia psychicznego i rozwoju osobowego. W tym celu stosowany jest

jezyk teorii dezintegracji pozytywnej K.Dabrowskiego, ktory definiuje

zaburzenia psychiczne, zwlaszcza psychonerwice, ale takze i pewne

fenomeny psychotyczne jako zjawiska kryzysowe, pjawiajace sie na drodze

rozwoju osobowego.

Osoby, ktore zglaszaja sie do SSHP, w tym takze K., znaja teorie

dezintegracji pozytywnej tylko haslowo. I zapamietuja z niej tylko to, ze

zaburzenie psychiczne to nic zlego. Niestety, osoby te dokonuja

utozsamienia zaburzenia psychicznego z rozwojem, tylko po to, aby

potwierdzic diagnoze, ktora otrzymaly od innego terapeuty lub lekarza. I

aby zneutralizowac napiecie rozwojowe. Ich celem staje sie obsesyjna

potrzeba potwierdzenia diagnozy, aby przekonac sie, ze nic sie nie zmienilo

w stanie zdrowia. Bo wtedy nie trzeba podejmowac zadnych wysilkow

osobistych w celu przekroczenia diagnozy. Ona bowiem ulatwia zycie, daje

poczucie bezpieczenstwa, uwalnia od odpowiedzialnosci za wlasny los. I

pozwla oskarzac lekarzy lub terapeutow za to, co sie z jednostka dzieje.

Argumentem jest wlasnie negatywna diagnoza, ktora pacjent traktuje jako

argument obronny. Mozna nieraz odniesc wrazenie, ze etykieta jest

dodatkowym mechanizmem obronnym, ktory niszczy jedne, a wzmacnia

inne mechanizmy obronne.

Student K. jest przykladem gracza, ktory uznal, ze najlepsza bronia, czyli

obrona, jest atak za pomoca wlasnej etykiety psychiatrycznej. Dzieki tej

etykietce, ktora otrzymal w niejednym szpitalu i od niejednego autorytetu,

czul sie mocny w walce z otoczeniem. Zwlaszcza z Rodzicami i terapeutami,

ktorych chetnie zmienial, gdy okazywalo sie, ze latwo daja sie pokonac i

zastraszyc tak ciezka diagnoza. Z tak dobrze opracowana gra trafil do

SSHP. Byl przekonany, ze i tym razem zostanie zwyciezca.

System pracy w SSHP respektuje zalozenia psychologii analitycznej i

psychologii glebi, dotyczace funkcjonowania mechanizmow obronnych.

Zwlaszcza zas tlumienia, przeniesienia i percepcji. Miedzy innymi dlatego,

grupe skladajaca sie w miare mozliwosci z rownej liczby mezczyzn i kobiet

prowadzi dwoje terapeutow. Ulatwia to rozlozenie projekcji, ich lepsza

asymilacje, a takze rownomierny, diagnostyczny rozklad przeniesien z

Rodzicow na terapeutow. A wiec K. mogl sobie wybrac terapeute zlego i

dobrego. Zlym zostal terapeuta, dobra - terapeutka. Ten wybor mial

znaczenie dla odczytania powiazan jakie K. mial z Rodzicami.

K. traktowal mezczyzn z unizeniem, poddanczo, lekowo, kobiety natomiast

wyniosle. Chetnie wydawal im polecenia. Nawet wtedy, gdy prosil o

przysluge np. o herbate. Jednoczesnie mial potrzebe codziennego kontaktu

telefonicznego z matka, ktorej opowiadal, co robi podczas zajec oraz jaka

jest wlasnie pogoda. Po takiej rozmowie wracal podniecony. Coraz bardziej

wzmagal konfrontacje z terapeutka, az do czasum gdy powiedziala mu, ze

nie musi byc synkiem mamusi i opowiadac jej to, co moglby powiedziec

podczas terapii w grupie. K. zareagowal natychmiast - podniosl glos i

wykrzyknal: - niech pan uwaza! Zrobil to tak, jakby chcial mnie uderzyc.

To wywolalo emocjonalna eksplozje. Byla ona rozladowywana podczas

zajec grupowych.

K. byl niewatpliwie silnie zwiazany z matka. Odgrywal role mediatora w

konflikcie matki z ojcem, ktorego szczerze nie lubil. I ktoremu szczerze

zazdroscil pozycji materialnej, spolecznej i psychologicznej. K. przedstawial

sie niemal jako straznik matki, wlasciwiej byloby powiedziec - straznik

zony swojego ojca. Pogarda, jaka okazywal zenskiej czesci grupy

wskazywala jednak, ze problemem byla dla K. pozycja meska. Nie mogl

tego problemu wyrazic inaczej, jak tylko przez konflikt z terapeuta.

Konflikt ten zostal mu przypadkowo narzucony. Poniewaz zrobil to ktos,

kto pelnil role superwizora, nie bylo wyjscia. Gra musiala zostac

rozegrana.

Podczas kolejnych zajec K. zaatakowal terapeute, oskarzajac go o

niekompetencje wtedy, gdy zwrocil uwage jednej ze studentek, ze nie jest

szczera. K. wlaczyl sie wtedy, broniac postawy kolezanki z grupy i

wzmacniajac ja w sporze wobec prowadzacego. W ten sposob K. skupil

uwage grupy na swoim problemie. Wyrazal go, powtarzajac zarzut o

niekompetencji trenera. Dyskusja w grupie potoczyla sie w sposob

oczekiwany i spotykany w tego typu sytuacjach. Cwiczacy przerazeni

oskarzeniami K. skonsolidowali sie przeciw niemu, starajac sie

wytlumaczyc terapeute. Sytuacja stala sie trudna do rozwiazania. Nie

chcial ustapic terapeuta, racjonalizujac swoje zachowania i zarzuty K. A K.

byl wyspecjalizowany w nieustepowaniu w takim momencie, gdyz

dotychczas byl gratyfikowany za tego typu gre. Nadarzyla sie okazja do

interwencji.

Po krotkiej naradzie z terapeutami i wysluchaniu trzech stron wlaczylem

sie do treningu, dokonujac szybkiej zmiany w interpretacji zarzutow K.

Uznalem, ze sa one uzasadnione i maja glebszy sens psychologiczny.

Zarzuty wedlug mnie wskazuja zawsze na droge, jaka trzeba obrac w

terapii. Totez stwierdzilem, ze K. sie nie myli w ocenie kompetencji

terapeuty. Ale, skoro tak, to myli sie w graniu roli pacjenta. Podwazona

zostala wiec pozycja K. jako pacjenta. W tym momencie bystry,

wyksztalcony filozoficznie K. zatrzymal swoj atak i rozpoczal obrone. byla

to jedna z najciekawszych gier obronnych, jaka udalo mi sie obserwowac.

Nadarzyla sie, nie pierwsza okazja, aby zerwac etykiete pacjenta i

chorego, ktora K. otaczal niemal kultem. Uprawial swego rodzaju liturgie

choroby psychicznej. celebrowal ja w sobie i siebie wobec niej. Dlatego

pozbawienie go przedmiotu kultu musialo byc bolesne. K. nie chcial

zrezygnowac z pozycji chorego. A jednak ostatecznie wymowilem mu

kontrakt, ktorego byl pewny. Stwierdzilem, ze jest zupelnie zdrowy i majac

wyksztalcenie filozoficzne powinien raczej odgrywac role terapeuty; co

zreszta mu sie tak swietnie udalo, gdy wlaczyl sie do obrony kolezanki z

grupy. K. byl zdumiony i wystraszony. Nie chcial przyjac nowej definicji

samego siebie. Wolal byc pacjentem.

Moja interwencja nie mogla miec charakteru gry. Musiala byc

definitywne, rzeklbym ontologiczna. Dlatego, po dluzszej dyskusji i

wyjasnieniu mojego odkrycia, postanowilem sklonic K. do opuszczenia

zajec terapeutycznych. Poradzilem mu, aby zajal sie nauka. Mial to byc

dodatkowy argument do rezygnacji z roli pacjenta. K. dlugo i ostro sie

jednak opieral. Zrozumial, ze rola pacjenta zostala mu definitywnie

wymowiona. Mimo to nie chcial opuscic zajec. Chcial grac dalej. Ale wtedy

podjalem decyzje o calkowitym zwolnieniu go z zajec i oglosilem przerwe.

Powrot do poprzeniej pozycji nie byl juz mozliwy. Reakcja K. byla ostra.

Nie mogl zniesc takiego obrotu rzeczy. Probowal innych gier poza

zajeciami grupowymi. Interweniowal przez kolege, ktory sklonil go do

przyjazdu, przez terapeutke, itd. Ostatecznie sam zrezygnowal i przed

zakonczeniem obozu wyjechal do domu zlorzeczac przy tym i przeklinajac

osoby, ktore wyrzadzily mu taka krzywde.

K. naprawde nie chcial byc zdrowy. Chcial byc uzalezniony od etykiety

psychiatrycznej. Ta dawala mu profity: zwolnienia lekarskie z zajec, ulgi w

studiowaniu, wolnosc od pracy, wolnosc od odpowiedzialnosci za wlasny los

i los najblizszych. Pozwalala jednoczesnie zakrywac wlasciwy problem -

walke jaka prowadzil z ojcem w przymierzu z matka, zaleznosc od niej.

Uzaleznienie od choroby jest uzaleznieniem wtornym wobec zaleznosci od

Rodzica. Dziecko, nawet w wieku doroslym, sklada jednemu z nich hold, by

drugiego ponizyc. Ta gra, byla przez K. powtarzana przez wiele lat.

Odwiedzil wielu terapeutow i lekarzy; poznal ich mieszkania i upodobania.

Zawsze wychodzil gora. I w istocie zywil do nich pogarde, gdyz powtarzali

tylko ot, co on im swoim zachowaniem podyktowal. Teraz ta gra zostala

zerwana. K. to zerwanie nazwal faszyzmem. Jego uczucia byly tak bardzo

stlumione i niszczace, ze analogia pojeciowa do faszyzmu wydala mu sie na

miejscu. Reakcja K. wskazala w formie odwroconej i zaprzeczonej, czego

potrzebowal najbardziej. Niewatpliwie przezywal on deficyt wolnosci. Ale

gdy ja otrzymywal, blokowal swoj wybor lekiem przed byciem wolnym,

ucieczka od wolnosci. Identyfikowal ja z czyms nie do zniesienia, ze

zniewoleniem, ktore znal z ukladow rodzinnych, znajdujac dla niego pojecie

faszyzmu.

Terapia K., rzecz jasna nie zostala w chwili tego odkrycia zakonczona. Ona

sie dopiero wtedy naprawde zaczela. Ale, aby mogla byc skuteczna,

powinna objac jego relacje z rodzicami. Oni jednak woleli miec chorego

syna, ktory stabilizowal separacyjny uklad malzenski, niz syna zdrowego.

Jego odejscie spowodowaloby rozpad rodziny i malzenstwa. Dlatego K.

dalej gratyfikowany jest z powodu gry w chorego. Dlej bierze leki i szuka

coraz to nowych terapeutow. Jego zaleznosc psychiczna podtrzymywana

jest przez granie rownoleglej roli studenta. Nalezy sie spodziewac, ze gdy

wypadnie z tej gry, nastapi kolejny kryzys.

Oderwanie sie doroslego syna od Rodzicow wydaje sie rzecza prosta. Ale

uwiklanie w syndrom uzaleznienia komplikuje zaleznosc i oslabia poczucie

tozsamosci. Tymczasem jest ono utrzymywane przez komponente

paranoidalna. Co stanie sie jednak wtedy, gdy zabraknie Rodzicow, i gdy

nie bedzie mozna grac roli Dziecka lub gdy trzeba ja bedzie grac dla

nikogo? Bycie kims we wlasnej wyobrazni jest teraz stabilizujace, Ale

ostatecznie trzeba byc kims dla kogos. Takie bycie realizuje sie przez

milosc, przyjazn i empatie. Aby do nich dojsc potrzebne jest doswiadczenie

i przezycie osobistej wolnosci. Bez niej lub zamiast niej trzeba trzeba

doswiadczac pustki i leku przed niebytek. Wtedy lepiej jest chorowac i

zdac sie na instytucjonalizacje poczucia pustki i leku. To pozwala

prowadzic gre w uzaleznienie, w aureoli uznanego nieszczescia.

Casus 2. - absolwentka C. (Cecylia).

Cecylia zglosila sie na zajecia SSHP listownie. Zastanowilo mnie, ze zrobila

to, mimo iz poznala wczesniej rozne style i szkoly terapeutyczne. Jako

dyplomowany psycholog, zajmowala sie praca z pacjentami. Pisywala tez

poezje, szkice naukowe i pamietniki. Miala za soba trudne epizody

narkotyczne. To byl punkt w jej zyciorysie nie zamkniety.

Jako dziecko rozwijala sie dobrze. Czula sie kochana przez ojca i matke.

Ale idylla trwala do piatego roku zycia. Wtedy zaczely sie klopoty. C.

Zaczela inaczej postrzegac ojca, ktory byl alkoholikiem. I brata, ktory byl

od niej lepszy i ktorego pragnela zdystansowac intelektualnie. A potem

takze fizycznie. Z czasem upodabniala sie do niego przybierajac postawe

meska. Gdy weszla w okres dojrzewania, poznala srodwisko narkomanow.

Wlaczyla sie do grup, kontestujacych swoje polozenie w domu. Wtedy tez

zostala zgwalcona. Ale nie pamieta do dzis przez kogo. Ten epizod stanowil

dla niej centralny fakt doswiadczenia wlasnej wolnosci. To doswiadczenie

okazalo sie dla niej katastrofalne. Probowala je przez wiele lat maskowac,

biorac narkotyki. Podejmowala tez wiele razy proby samobojcze.

Studia psychologiczne pozwolily C. zapoznac sie z teoriami i metodami

terapii i autoterapii. Nie umiala z nich skorzystac. Pracowala intensywnie

nad cialem. Uczyla sie sportow walki, aby moc pokonac mezczyzn. Mimo,

ze zostala zgwalcona, prowokujac do dokonania gwaltu, nie wyciagnela dla

siebie pozotywnych wnioskow. Postanowila sama gwalcic mezczyzn. A

poniewaz jej sie to nie udawalo, uwodzila kobiety, twierdzac, ze to one ja

uwodza. Jednoczesnie, w sposob ukryty prowadzila gre w pacjenta.

Wymyslala sobie choroby (padaczka, defekt serca, psychoza).

Potrzeba choroby somatycznej zwiazana byla z terapia bolu psychicznego.

Somatyzacja tego bolu miala na usmierzemie bolu prawdziwego. Zwrocila

moja uwage wytrzymalosc fizyczna C. podczas wykonywania bardzo

trudnych cwiczen fizycznych. Gdy zdrowi fizycznie studenci ledwo dawali

sobie z nimi rade, C. wykonywala je lekko i z pasja zawodnika. W tym

samym czasie odgrywala chora na serce (wrodzona wada). C. leczyla sie

takze przeciw padaczce. Byla to choroba rzekoma. C. umiala inscenizowac

objawy. Dzieki temu byhla gratyfikowana zwolnieniami i oslaniala

przeszlosc narkotyczno-erotyczna.

Na zajecia SSHP C. zglosila sie w nastroju depresyjnym. Chciala znalezc

scene, na ktorej dokona samobojstwa. Postanowila sie utopic albo skoczyc

z okna. Czekala na dobra okazje. Liczyla bowiem na to, ze zajecia beda

mialy charakter treningu interpersonalnego, na ktorym dostanie ostre

uwagi na swoj temat. I wtedy mialaby pretekst do gry. Tymczasem trening

oparty byl na analizie projekcji. I to powstrzymalo C. przed akcja

samobojcza. Podjela ja po dwu latach. W miedzyczasie powstrzymywala

sie, znajdujac ulge w chorowaniu.

Szczegolnym przedmiotem gry C. bylo jej cialo. Miala potrzebe je

wzmacniac i kaleczyc, na zmiane. Pragnela uciac sobie jezyk, w chwilach

kryzysu scinala sobie wlosy do golej skory. Wreszcie postanowila zabrac

sie za narzady rodne. Chorowala na zapalenie przydatkow. Nastapily

komplikacje. Potrzebny byl zabieg ginekologiczny. C. wykorzystala te

okazje do ukarania rodzicow, zwlaszcza ojca. Oskarzala go o wszystkie

nieszczescia. O to, ze nie jest mezczyzna, a kobieta. Czula sie w swoim

ciele ponizona i gorsza. Zwiazek jej chorob z ojcem moze wydawac sie

dziwny. Ale tylko do momentu, gdy sie odkryje, ze on byl gwalcicielem.

Jednoczesnie C. byla wsciekla na matke, ktora nie chciala jej adorowac.

Poniewaz mijaly lata, ktore dla doroslej kobiety oznaczaja wyjscie z domu i

zalozenie rodziny, C. postanowila wykonac ruch zastepczy. Chciala wyniesc

sie z domu i ukarac rodzicow. Zaplanowala samobojstwo. Mialo ono

polegac na upozorowaniu bledu medycznego, podczas ginekologicznego

zabiegu. C. wymyslila swego rodzaju autoaborcje. Tyle, ze wykonana

rekami lekarki. Ostrzegla ja bowiem, aby nie uzywala okreslonych lekow

usypiajacych i znieczulajacych, gdyz jest na nie uczulona. Wiedziala, ze

odpowiednie interakcje lekowe moga byc szkodliwe a nawet zabojcze.

Szczesliwy splot okolicznosci sprawil, ze C. zostala odratowana.

Postanowila wtedy nawiazac ze mna ponowny kontakt. Byl to kontakt

listowny. Autoanaliza jaka zaproponowalem C., trwala niemal rok. Z niej

dowiedzialem sie o ukrytych zaleznosciach, maskowancych narkomania,

autoagresja, gra psychotyczna. Byl to kazirodczy uklad, gwalt seksualny

kogos, kogo C. nie miala prawa sobie przypomniec. Pomagala sobie w ten

sposob, ze opiekowala sie dziewczetami zgwalconymi przez ojca, stryja,

dziadka, itd. To jej nie leczylo. Od czasu do czasu odtwarzala uraz,

systematyzowala go w sobie, stajac sie raz osoba gwalcona, a innym razem

gwalcaca. Z analizy, jaka przeprowadzila na samej sobie, wybierajac mnie

na audytora, wynikalo jasno jej uzaleznienie od ukladu rodzinnego i od

seksualnego urazu. Logiczne wiec sie okazalo poradzenie C. opuszczenie

rodzinnego domu, rezygnacji z gry seksualnej z ojcem. Dostala propozycje

pracy. Odrzucala je pod pretekstem, ze nie ma mieszkania. Ten pretekst

byl wmontowany w rzeczywisty uraz, wzmocniony lekiem przed

bezdomnoscia. Lek przed brakiem mieszkania ma swoj gleboki sens.

Unieruchamia psychicznie i fizycznie, zmusza do zaprzestania aktywnosci.

Czyni powolnym i uleglym, az do kolejnego kryzysu, ktory objawia sie

agresja lub autoagresja.

C. wykorzystala do gry w chora jezyk psychologii. Musiala odgrywac te

role, aby nie byc wyrzucona z domu i aby nie oskarzyc rodzica. Zaplacila za

to rozbiciem psychicznym. Stabilizowala sie przez produkcje urojen,

paranoidalne identyfikacje, psychoze, lub od strony ciala: - przez chorby

mozgu, serca, narzadow rodnych. Mogla byc soba tylko wtedy, gdy

integrowala sie z zaburzeniem fizycznym lub psychicznym. W ten sposob

obnizala lek przed prawda o sobie i o swoich rodzicach, przed faktem,

ktory zostal ukryty w glebinach pamieci.

W fazie glebokiego kryzysu miala halucynacje. Widziala Diabla, ktory sie

z niej nasmiewal i podobny byl do ojca badz terapeuty. Przybieral postac

mezczyzny, ktory czeka na swoja ofiare. C. widywala w fazie uspokojenia,

w terapeucie - Chrystusa, a w terapeutkach: - Matke Boska. Postacie te

przenosila na ojca i matke. Systematyzowala w swoich urojeniach relacje

dziecieco-macierzynska. Lokujac w mezczyznie pierwiastek zla, ze strachu

wolala go uwielbiac, zaklinac lub przeklinac, niz poznawac. Demon pociagal

ja ku sobie tak mocno, ze sama zapragnela nim byc. Chciala byc porwana

przez kogos, kogo nie umiala rozpoznac tak, jak nie umiala rozpoznac

gwalciciela.

Bezowocna walka z rodzicami, lek przed samotnoscia i bezdomnoscia,

negatywny obraz mezczyzny, gratyfikacje z powodu grania roli chorej itd.

wytworzyly w C. zachowania zebracze i zlodziejskie. Nie chciala

podejmowac pracy poza miejscem zamieszkania, mimo tego, ze to wlasnie

pomogloby jej wyrwac sie z zakletego kregu zaleznosci. Co wiecej,

postarala sie o rente inwalidzka, aby w wieku trzydziestu lat ukarac

rodzicow. Aby wymusic na nich troske i milosc. Utrata wolnosci byla dla

niej niczym w porownaniu z obsesja milosci ojca i matki.

A jednak terapeuta zajmujacy sie problemem uzaleznienia, nie moze

zrezygnowac z przekonania pacjenta o potrzebie samodzielnosci.

Opuszczenie domu rodzinnego jest wtedy konieczne. Rezygnacja z

samodzielnosci, mentalnosc rentierska i postawa zlodziejsko-zebracza nie

daje szans na zmiane postawy. C. mimo wszystko podjela probe znalezienia

sobie pracy poza miejscem zamieszkania. Wierzyla w to, ze w razie czego

bedzie mogla sie usprawiedliwic duzymi kosztami mieszkania i malymi

zarobkami, aby sie wycofac. Ale stalo sie inaczej. Dostala propozycje

pracy wraz ze sluzbowym mieszkaniem. Czlowiek wolny doznalby ulgi i z

radoscia przyjal te propozycje. C. postapila inaczej.

Pomyslny bieg spraw byl dla C. nie do przyjecia. Gdy mogla podpisac

umowe o prace z zamieszkaniem, z duzym polem samodzielnosci, nie

wytrzymala. Najadla sie uspokajajacych pastylek. Odwieziono ja do

szpitala, potem do osrodka psychiatrycznego, z ktorego zadzwonila do

kogo sie dalo, aby rozpowiadac, co zrobila. Czekala, jak dawniej, na slowa

pocieszenia i gratyfikacje. Nie otrzymala ich. Zmusila jednak rodzicow do

tego, by przyjechali po nia i zabrali do domu. Kiedy zadzwonila,

opowiadajac o tym, ze chce popelnic znowu samobojstwo, ze ma urojenia

itd., powiedzialem jej, ze ja na jej miejscu tez mialbym urojenia i

popelnilbym samobojstwo. Zamilkla. Opowiedzialem, dlaczego tak bym

postapil.

Moja mowa byla krotka i nieprzyjemna. Powiedzialem C., ze nie jest

chora, a wyrachowana i leniwa. I, ze powinna wykonac swoj zamiar z

innego powodu. Dlatego, bo ponizyla i skompromitowala osoby, ktore

zaangazowaly swoj autorytet, aby jej pomoc. Nazwalem takie zachowanie

wyjatkowo bezczelnym. Po czym zyczylem C. milych wakacji w szpitalu.

Tak zakonczylem rozmowe. Dodalem jeszcze zdanie na tematr milosci.

Zauwazylem, ze sposob, w jaki ja niszczy i degraduje jest przemyslny i

cyniczny. I, ze za gre, ktora cynicznie prowadzi musi kiedys zaplacic. Nie

moze wiec odgrywac bohaterki i samobojczyni. W ten sposob pozegnalem

sie z C. Po dwu miesiacach dostalem wiadomosc, ze podjela prace z

dziecmi. Ale z domu sie nie wyniosla.

Ocena zachowania C. w ciagu trzech lat naszej znajomosci nie jest latwa.

Zdumiewa mnie nadal zacieklosc i lek przed opuszczeniem domu. Woli

chorowac, halucynowac, psychotyzowac swoje zycie niz wydostac sie z

ukladow kazirodczych. Zachowuje sie tak, jakby czekala na smierc ojca,

jakby chciala go zabic, w jakis magiczny sposob. Odgrywa role rencistki,

chorej psychicznmie, wariatki, samobojczyni. W tej patologicznej grze C.,

czuje sie wyrozniona i wyniesiona do roli bohaterki.

Terapia nie jest zakonczona, trwa jako gra Dziecka z Rodzicami.

Mediatorami sa rozni tertapeuci i duchowni. Jest to dla mnie lekcja

ponizania Rodzica przez Dziecko i Dziecka przez Rodzica. Jest to lekcja

pelna kamuflazy, doswiadczen ohydnych i zaskakujacych. Warto odczytac

w niej prawde o niszczacej sile uzaleznienia, zamaskowanej narkomania i

samobojstwem.

Casus 3. - studentka N. (Nina)

Nina zostala zgloszona na zajecia SSHP przez najstarszego brata, ktory

korzystal wczesniej z treningow, przeznaczonych dla studentow medycyny.

N. Jest trzecim dzieckiem w rodzinie, skladajacej sie z dwojga rodzicow i

czworga rodzenstwa: dwoch starszych od niej braci, N. i mlodszej od niej o

10 lat siostry. Gdy zglosila sie, byla studentka trzeciego roku,

otrzymujacego nagrody za wyniki w nauce. Miala sukcesy towarzyskie,

gdyz byla aktywna czlonkinia rozlicznych kol i organizacji koscielnych.

Odnosila i tam sukcesy, z powodu duzej wiedzy i gratyfikujacej innych

osobowosci.

N. zjawila sie na wakacyjny trening w stanie depresji, z planami

samobojczymi, ktore ujawnila dopiero na zakonczenie trwajacej trzy

tygodnie pracy w grupie. N. na poczatku zachowywala sie tak, jakby zyla w

podwojnym swiecie: patrzyla albo w dol, gdy byla zazenowana i smutna,

albo w gore, gdy chciala zakomunikowac jakas wazna dla siebie sprawe.

Gdy kontaktowala sie bezposrednio z jakas osoba, w trakcie zajec lub w

czasie zwyklej rozmowy uporczywie krecila oczami w bok.

Jezyk N. byl podzielony. Jako Dziecko wyrazala sie za pomoca

westchnien, pojekiwan, zajaknien, pomrukow i echolalii, jako Dorosly - za

pomoca pomylek, przerywanych wyrazow i zdan, zas jako Rodzic - za

pomoca ogolnikow, teorii, wyrazen zamykajacych i pelnych wykrzyknikow!

Mowila raczej do siebie, niz do osoby przy ktorej wydobywala dzwieki i

mysli. W momentach konfliktu machala rekami i wypowiadala zdanie: to ja

juz nic nie wiem. Czynila to zwlaszcza wtedy, gdy doznawala rozczarowan z

powodu rozpadania sie pseudoteorii, ktorymi byla naszpikowana i z

ktorymi byla niemal zrosnieta.

Podwojone bylo tez cialo N. Raz zachowywala sie jak przejedzone

niemowle, przybierajac raczej pozycje lezaca niz stojaca. Innym razem, jak

masywna, wsciekla matka, gotowa porzucic niekochane dziecko. N. zyla

wiec w podwojnym swiecie i w podwojonej przez siebie osobowosci, ktora

prezentowala jako delikatne, malo swiadome i zranione dziecko lub jako

psychicznie sztywna, twarda i raniaca matke. Struktura cielesna N., jej

wyglad zewnetrzny, ruchy, zachowania i pozy jakie przyjmowala stwarzalo

wrazenie, ze nie jest soba, osoba pojedyncza. Ale, ze jest powiekszona o

matke i siostre, ktora musiala nianczyc z powodu depresji pourodzeniowej

matki.

N., ktora nie mogla byc Dzieckiem, a musiala zbyt szybko podjac funkcje i

role Rodzica, nie swojego dziecka (siostra), nie chciala byc tez Dorosla.

Szukala okazji do tego, aby znalezc miejsce opieki nad soba. Bylo jej to

bardzo potrzebne, gdyz sama zostala jej pozbawiona. W wieku 10 lat

musiala sie zaopiekowac nie tylko siostra, ale cala rodzina. Wsparcie

otrzymala w Kosciele. Tu leczyla swa cicha, ukryta depresje, uczeszczajac

na zajecia grupowe polaczone z modlitwa i spowiedzia. Tu czula sie wazna i

potrzebna. A jednoczesnie rowna - w nieszczesciu, depresji i poczuciu winy.

Tu tez doznawala religijnej gratyfikacji z powodu depresji i poczucia winy, i

z powodu agresji , ktorej nie mogla okazac matce i ojcu.

Terapia koscielna nie okazala sie skuteczna. N. nie mogla przezyc, ze

rodzice pozbawili ja dziecinstwa. Nie mogla byc Dzieckiem nigdy, gdyz

zanim matka wyszla z depresji, ojciec zaczynal chorowac. I tak w

nieskonczonosc. Ojciec, takze szukal ratunku w Kosciele, przyjmujac role

lektora. Kosciol mial sie stac glownym domem N. A tego nie chciala

akceptowac, mimo iz przez jakis czas myslala o stanie zakonnym.

Depresja jest cierpieniem opartym na niewyrazonej agresji Dziecka wobec

Rodzica. Sama mysl o takiej agresji, zyczenie smierci lub chec ukarania

Rodzica, musi wywolac silne poczucie winy. Takze z powodu tego, ze jest to

zakaz religijny i moralny. Utrata Rodzica wywoluje uczucie leku. A tak

musialoby sie stac, gdyby nieswiadome impulsy N. mogly byc

zrealizowane. Silna kontrola i cenzura moralna przemienia te zyczenia w

nakaz samobojczy. N. nie mogla sobie poradzic ze sprzecznumi uczuciami

wobec rodzicow. Wolala je skierowac przeciw sobie, myslala o

samobojstwie.

Podczas jednej z sesji N. wspominala, ze jako Dziecko chciala byc w

szpitalu, bo wtedy cieszyla sie wieksza uwaga i troska rodzicow.

Przypomniala sobie wtedy, ze takze przy jej porodzie, matka przezywala

depresje. N. czula sie odrzucona, niekochana, zbyt wczesnie odstawiona od

ciala matki. Po odtworzeniu urazu w wieku 10 lat (urodzenie siostry), N.

nigdy wiecej nie poczuala sie w obecnosci rodzicow jako Dziecko.

Probowala wymusic reakcje rodzicielskie uciekajac sie do choroby. Ten

zabieg, polegajacy na identyfikacji z choroba dla odzyskania tozsamosci,

nigdy nie byl udany. Matka nigdy nie zrozumiala tego komunikatu. N.

zamienila agresje w regresje. Postepowala tak, jak matka.

Niepowodzenia identyfikacyjne N. z rodzicami byly oslabiane przez

podejmowane przez nia proby autoterpaeutyczne. Polegaly one na

systematyzacji psychologicznej urazu. N., po skonczeniu szkoly

podstawowej poszla do liceum dla opiekunek dzieciecych. Uzyskala w ten

sposob dodatkowy punkt w identyfikacji z matka. Mogla byc bardziej

kompetentna w graniu roli Rodzica. Po skonczeniu tej szkoly doszla jednak

do wniosku, ze nie moglaby zaakceptowac siebie w roli opiekunki. I, ze

musi wyrazic swoje potrzeby w bardziej naturalny sposob. Podjela wiec

probe systematyzacji swoich uczuciowych potrzeb na wydzial psychologii,

specjalizujac sie w psychologii wychowawczej. Poszukiwala wiedzy na

temat tego, co robic z Dzieckiem, aby je dobrze wychowac i rozwinac. Ta

wiedza okazala sie dla niej niewystarczajaca i malo pomocna. Nie mogla

bowiem oderwac sie od kryzysu jakiego doznala po urodzeniu. Chodzila

wiec od czasu do czasu do szpitali, sanatoriow, domow dziecka, aby

spotykac tam siebie, w dzieciach opuszczonych, chorych, niekochanych.

Odtwarzanie urazu daje ulge tylko na pewien moment. Wiec N.

zachowywala sie tak jak jej porzucajaca matka. Nagle, pod jakimkolwiek

pretekstem, przestawala przychodzic do dzieci, ktorymi sie przedtem czule

opiekowala. Przestawala pracowac z dziecmi, by udac sie w depresyjna

podroz, w rozpamietywanie wlasnych krzywd i niepowodzen. Zatem N. to,

co w niej dzieciece, wyrazala zawsze jako opozycje do tego, co w niej

rodzicielskie i na odwrot, to, co w niej rodzicielskie wyrazala jako

antydzieciece. Taki uklad reakcji psychologicznych doprowadzil ja do

stanu niemoznosci bycia soba.

N. nie mogla przekroczyc uzaleznienia od negatywnej matki. Trzymala ja w

sobie, w swoich myslach, wyobrazeniach, uczuciach i w ciele. Nieraz

stwarzala wrazenie jakby byla w ciazy, jakby chciala stac sie swoja wlasna

matka, aby odrzucic te, ktora ja urodzila i wrzucila w rozpacz. To wrazeneie

N. potwierdzala w autoanalizach werbalnych, w projektach, w ktorych byla

dobra matka. Ale z tym wyobrazeniem mieszala obraz zlej matki, wiazac je

razem. Jedna byla warunkiem istnienia drugiej.

Zintegrowanie konfliktu wewnetrznego, skoncentrowanego wokol matki,

siostry i samej siebie stalo sie dla N. niemozliwe. Zatem wolala

przesladowac sama siebie, jako Dziecko, przez odwolywanie sie do

zachowan odrzucajacej matki. Samoprzesladowanie dawalo jej

przyjemnosc, gdyz mogla cofac sie do poziomu przezyc pelnych konfliktu,

spontanicznych i nieodpowiedzialnych. N. starala sie zintegrowac swoj

konflikt przez dzialanie grupowe, nieswiadome i kobiece. Byly one

wzmacniane religijnoscia, sterowana przez kaplana, zastepczego ojca. Bylo

to przeniesienie i z czasem przemienilo sie w seksualne marzenia o

poslubieniu ksiedza.

Oderwanie sie od nieswiadomych identyfikacji z rodzicami i osobami

przeniesienia nie bylo latwe. Gdyz N. traktowala ich religijnie, z bojaznia i

czcia. Pozadania seksualne zostaly wiec zablokowane wysoka sankcja

psychologiczna i moralna. N. do tej pory nie moze sie od tej sankcji

uwolnic. Nie nawiazala wiec blizszych kontaktow z mezczyznami. Miala

bowiem za wzor bojazliwego, wycofujacego sie, religijnego ojca lub osoby

duchowne. Znalazla sie w kryzysie, gdy jej rowiesnicy podejmowali

aktywnosc seksualna, wchodzili w zwiazki malzenskie itp.

N. realizowala zakaz bycia Rodzicem i nakaz bycia opiekunka dzieci

porzuconych, opuszczonych i chorych. Wzmacniala w sobie biegun krzywd,

dzieciecosc i eliminowala mozliwosc doswiadczania siebie, jako osoby

rodzacej, tworczej i Doroslej. Rodzeniei seksualnosc identyfikowala z

depresja i ostatecznie z samobojstwem. W czasie zajec terapeutycznych

uswiadomila sobie, ze dokonuje autoaborcji psychologicznej. Zatrzymala

sie w rozwoju, dazac do restryktywnego respektowania zakazow i nakazow

rodzicow, ktorzy ja odrzucili. Jej glownym celem stala sie eliminacja

potrzeb erotycznych.

Innym problemem N. okazala sie niemoznosc nawiazania bliskich

kontaktow z kobietami. Nie miala przyjaciolki. A te, ktore przyjaciolkami

nazywala byly osobami pokrzywdzonymi, czasem jeszcze bardziej niz N. N.

realizowala potrzebe przyjazni bez przyjaciolki, na korzysc opieki, ktora N.

uszczesliwiala do czasu chore dzieci, sama nie doznajac opieki. Zatem N.

przezywala lek przed brakiem wiezi i jednoczesnie pilnowala, by nie byly

one zbyt bliskie.

Klopoty z byciem soba N. przejawiala i w tym, ze dwukrotnie przedluzala

studia. Bala sie utracic status uczennicy, afiliacje, rodzinny dom. A

jednoczesnie chciala byc super-niezalezna. Trzeba bylo wielu spotkan,

treningow, rozmow, aby N. pojela jak bardzo odtwarza pierwotny uraz,

wzorujac sie na matce. Brak przyjaciolki, milosc adresowana do

wszystkich, a nie do konkretnej osoby, niemoznosc pozytywnego

przeniesienia i przetworzenia wiezi uczuciowych bylo i jest u N. efektem

dlugoletniego treningu nie wybierania tego, czego pragnie i przymusowego

brania tego, czego nie chce.

CZESC II - PROJEKCJE WERBALNE OSOB

1.Projekcje werbalne osob uzaleznionych.

Syndrom uzaleznienia mozna opisac jako relacje Dziecka i Rodzica, ktora

nie pozwala stawac sie doroslym. Rodzic nie jest w stanie odnalezc w sobie

Doroslego, jako wrtosci przezytych, utrwalonych i czynnych, integrujacych

psychike i osobowosc. Dziecko nie moze oderwac sie od symbiotycznego

ukladu z Rodzicem. Nie moze stawac sie Doroslym i Rodzicem. Popada

wiec w klopoty, separuje sie, a wiec - choruje, buntuje sie, ucieka z domu.

Potem alienuje sie z siebie i staje sie autystyczne, narkotyczne, pijane.

W syndromie uzaleznienia naczelna wartoscia jest lek, ktory zastepuje

milosc i wolnosc. Zajmuje ich przestrzen i czas, integruje przezycia Dziecka

i Rodzica. Staje sie ukrytym symbolem Doroslego.

Lek identyfikowany z Doroslym przybiera postac demona, cienia, zlego,

grzechu. Funkcjonuja one jako znaki zakazu, ktorych nie wolno

przekroczyc. Patologiczna identyfikacja prowadzi do eliminacji nie tylko

postaci Doroslego i procesow rozwoju integracji psychicznej Dziecka, ale

takze do eliminacji milosci i wolnosci z zycia codziennego. Rodzic stara sie

zastapic Doroslego, ktorego brak w jego Rodzinie, a przez to nie

dopuszcza do zdrowego rozwoju Dziecka.

Utrzymanie Dziecka w stanie nieswiadomosci co do mozliwosci bycia

Doroslym, jak tez co do pozytywnych i negatywnych doswiadczen,

powoduje rozrastanie sie patologicznych form racjonalizacji i zachowan

destrukcyjnych, ulatwiajacych uzaleznienie. Tresc przezyc, zwiazanych z

zakazem, odslania analiza projekcji Rodzica i Dziecka, np. projekcje

malarskie, tematyzujace podstawowe sytuacje egzystencjalne: - drzewo,

droga, dom czlowiek, zwierze i projekcje werbalne, stematyzowane w

szesnastu slowach, ujawniajace ukryte tresci swiadomosci, np.:

1.najwieksza radosc,

2.milosc,

3.przyjazn,

4.seks,

5.piekno,

6.najwiekszy smutek,

7.konflikt wewnetrzny,

8.samotnosc,

9.samobojstwo,

10.smierc,

11.sukces,

12.praca,

13.tworczosc,

14.ideal,

15.Najwyzsza wartosc (Bog).

W analizie tu przedstawionej polaczono punkt 15 i 16, bo taka wersje

tekstu otrzymali uczestnicy terapii. Przedstawione opisy oparte sa na

wypowiedziach chlopcow i dziewczat, w wieku od 16 do 19 lat. Oznakowane

one zostaly symbolem D (Dziecko). Wypowiedzi oznaczone symbolem R

(Rodzic) sa synteza wypowiedzi osob w wieku od 30 do 60 lat, glownie

kobiet. Opisy te maja charakter fenomenologiczny, anie statystyczny,

siegaja w glab, a nie wszerz. Wypowiedzi osob bioracych udzial w terapii

zaznaczono cudzyslowiem. Osoby te wywodzily sie z kregow rodzin

sredniozamoznych, (administracji panstwowej sredniego lub wyzszego

szczebla) z miasta wojewodzkiego. Wszystkie uwiklane byly w syndrom

uzaleznienia, ktory znalazl swoj wyraz w narkomanii Dziecka. Czasami w

polaczeniu z alkoholizmem Rodzica, z rozbiciem rodziny lub

pracoholizmem.

Dla przedstawienia tresci projekcyjnych okreslone zostaly scisle ramy - po

jednej stronie dla wypowiedzi Dziecka i Rodzica. Brak jest w tych

wypowiedziach miejsca dla Doroslego. Stalo sie tak dlatego, gdyz w

zasadzie karta taka musialaby pozostac pusta. Nieliczne odniesienia do

Doroslego zostaly zamieszczone badz na stronach przeznaczonych dla

Dziecka, badz dla Rodzica, w zaleznosci od tego, kto je wypowiada. Ten

brak mozna zinterpretowac w rozmaity sposob. Jest jednak niewatpliwe, ze

brak mediatora miedzy Rodzicem aDzieckiem wytwarza uklad

uzaleznienia, blokujacy mozliwosc zdrowej ekspresji psychicznej. Terapia

polega na wprowadzeniu do ukladu uzaleznienia, do symbiotycznej,

separacyjnej lub alienacyjnej diady, trzeciej osoby: terapeuty

(wychowawcy, lekarza, duchownego). Psychologiczna triada rozrywa

diadyczny uklad uzaleznienia i ulatwia odkrycie relacji transcendentnej,

ktor utrzymuje psychike w wolnosci od potrzeby uzaleznienia fizycznego,

spolecznego i psychicznego.

W procesie dochodzenia do triadycznego ukladu integracji dokonuje sie

dezintegracja diady. Proces ten przybiera rozne formy: gry, kontraktu,

transakcji, transgresji. Ale ostatecznie chodzi o wyzwolenie i uaktywnienie

procesow roznicujacych Dziecko, Doroslego i Rodzica.

Terapia osob, zamknietych w syndromir uzaleznienia, wymaga odwolania

sie do tych momentow w ich zyciu, ktore sa przyczyna negatywnej

integracji psychicznej. A wiec do urazow cielesnych, spolecznych,

emocjonalnych, ktore integruja psychike wedlug znieksztalconego wzoru

aksjologicznego. Wpisany jest on w te urazy i potwierdzony przez flaszywa

racjonalizacje cierpienia.

Najwieksza radosc (R).

Rodzic identyfikuje najwieksza radosc, nie tyle z przezyciem, ile z idealem:

szczescie i zdrowie.

Aby go osiagnac musi uruchomic moce rodzicielskie. Dowodem tego, ze

zadanie zostalo spelnione jest: urodzenie dwojga zdrowych dzieci.

Chore dziecko jest zaprzeczeniem, destrukcja radosci.

Potrzebny jest nastepny dowod: urodzenie wnuczka bylo radoscia.

Rodzica potwierdza Dziecko Dziecka.

Aby tak byc moglo, zapatrzony w przyszlosc, terazniejszosc przezywa jako

negatywna.

Dobre jest to, co bedzie mozna zobaczyc: w przyszlosci, ze wychowalam

dobrego, inteligentnego i uczciwego czlowieka.

Potwierdzeniem radosci moze byc: pozytywny egzamin na studia corki i

ukonczenie ich.

Sukces Rodzica, ktory do tej pory nie mial szczescia, przezywany jest

posrednio: zawsze sukcesy corki i meza. Maz jest juz traktowany tak jak

Dziecko, ktore nie moze byc Doroslym.

Dziecko, syn, maz niszcza najwieksza radosc Rodzica. Zyja w otchlani

choroby, ktorej na imie: zakaz bycia Doroslym. Radosc jest zmieszana z

tym zakazem.

A widac to gdy: udaje mi sie przy pomocy najblizszych i samego syna

wyrwanie go z otchlani okropnej choroby. Rodzic traci wtedy rownowage

emocjonalna.

Zatem wazniejszy jest: dzien, w ktorym odkrylem, ze moge panowac nad

swoimi emocjami, osiagajac jakby stan odwrotny.

Uzyskanie prawa do bycia soba, to prawo do wzajemnosci: zakochalem sie

z odwzajemnieniem.

Bycie Doroslym umozliwia: zaspokojenie sumienia.

Uzyskanie samodzielnosci Dziecka stawia Rodzica w sytuacji

zdegradowanego, osamotnionego. Zatem szuka on najwiekszej radosci

poza Dzieckiem, obok niego, w przyrodzie, zwierzeciu. Symbolizuja je: pies

merdajacy ogonem i mglisty poranek letni.

Najwieksza radosc (D).

Radosc Dziecka to pamiec lat, kiedy ojciec i matka ucielesniali jednosc:

kiedy mialem od 1 do 4 lat.

Aktualna swiadomosc rozdarcia zaprzecza marzeniom Dziecka by: nie

miec problemow.

Najlepsze byloby: zapomnienie o klopotach.

Podjecie samoobrony jest mozliwe na dwu drogach: przez nieswiadomosc,

braterstwo i szalenstwo, np.: picie alkoholu z kumplami, koncerty

punkowe, lub przez stanie sie Doroslym: ukonczenie szkoly zawodowej i

wyplate. A wiec przez akcje, w ktorej Dziecko staje sie niezalezne od

Rodzica.

Najwieksza radosc Dziecka jest przeciwienstwem leku przed zejsciem na

samo dno. Totez jest nia: wyjscie z dna przepasci, w ktora staczalam sie,

kiedy grzalam.

Zejsciu na dno pomaga: duza ilosc alkoholu i kobieta.

Dopiero takie doswiadczenie Dziecko afirmuje jako: spotkanie z

ukochana, choc jest to spotkanie cofajace, regresywne, nieswiadome. Daje

ono poczucie jednosci tego, co w psychice Dziecka zostalo rozdwojone.

Pasja Dziecka jest polaczenie ojca i matki.

A skoro nie jest to mozliwe, powrot do chwili, gdy istniala jednosc Rodzica.

W tej jednosci radosc Dziecka realizuje sie na poziomie jego wczesnej

Dzieciecosci, do ktorej obsesyjnie wraca. Tym powrotom pomaga alkohol i

narkotyk, infantylny seks. Niemoznosc powrotu wywoluje rozpacz, ktorej

nie mozna zaakceptowac.

Dziecko identyfikuje swoja rozpacz z aktem psychologicznej aborcji,

dokonywanej przez Rodzica, jezeli nie w momencie poczecia, to kilka lat

pozniej. Aby je przezyc musi sie jakos znieczulic. I to znieczulenie staje sie

symbolem i pragnieniem Dziecka, ktore jest odrzucone i poprzez to

uzaleznione od leku. Za pomoca leku Rodzic uzaleznia Dziecko, wyrabiajac

w nim posluszenstwo albo zmuszajac do szalenczego sprzeciwu.

Milosc (R).

Milosc jest w doswiadczeniu Rodzica czyms zakazanym, ukrytym i

niemozliwym do wypowiedzenia slowem: szkoda, ze jest (ono) tak

powszechnie wstydliwie skrywane, ze tak rzadko mozna je uslyszec i

wypowiedziec do innych osob, a zwlaszcza do Dziecka.

Istnieja dwie milosci, jedna macierzynska, druga, nie wiem jak ja nazwac -

milosc wzajemna ze wszystkimi ludzmi.

Niezdolnosc do wypowiadania i wysluchiwania slow milosci bierze sie z

braku i rozczarowania: nigdy nikt mnie nie kochal tak naprawde, a moze to

ja zbyt wiele oczekiwalem od milosci.

Wiedza Rodzica o milosci ukierunkowuje doswiadczenie, nadaje mu ramy i

stopniuje. Istnieje wielka milosc do dzieci i meza oraz calej rodziny i (do)

wszystkich ludzi.

Milosc Rodzica jest czesto miloscia jak gdyby: gdybysmy czesciej

wypowiadali slowo kocham, gdy czujemy taka potrzebe i gdybysmy

czesciej szli za glosem serca, zycie dokola byloby o wiele latwiejsze,

piekniejsze. Dlaczego Rodzic nie realizuje tego co wie?

Rodzic wie, ze sa rozne rodzaje milosci - do Dziecka i do Doroslego: obie

to tkliwosc, radosci wiecej niz smutku, cieplo, piekno i oddanie.

Te druga trzeba: troszke inaczej traktowac, ogrzewac, pielegnowac, dbac o

nia.

Rodzic wie, ze: milosc jest najwieksza wartoscia czlowieka, i ze kto jej nie

posiada, nie ma poczucia czlowieczenstwa (i) jest spaczony.

Ta tragiczna wiedza nie jest jednak przeksztalcana w skuteczna milosc do

Dziecka. Czesto sprzyja atrofii uczuciowej, ktora skryta jest pod atrofia

zycia Dziecka, karmiacego sie narkotykami zamiast uczuciami milosci.

Wypaczona milosc Rodzica wypacza milosc Dziecka i spycha je w objecia

antymilosci.

Milosc (D).

Zdrowe Dziecko ma intuicje milosci. Nie gubi jej tez Dziecko chore i

uzaleznione, gdy ma chocby krotkie doswiadczenie milosci.

Zatem milosc, to: szczescie, ktore istnieje albo trwa krotko.

W kazdym razie jest to: piekna sprawa, ktora trzyma przy zyciu i daje

nadzieje, ze nie wszystko stracone.

Milosc ta zwiazana jest z niepewnym oczekiwaniem: chcialbym kogos

naprawde kochac, zeby ktos mnie kochal, ale nie wiem czy cos takiego

wydarzy sie w moim zyciu.

Nie wystarczy tylko: bliska osoba, czy uczucie do innej osoby.

Chodzi o to, zeby milosc byla prawdziwa i zeby byla w kazdym razie czyms

delikatnym. Nie tylko marzeniem i wspomnieniem.

Zdrowa intuicja Dziecka podlega destrukcji, gdy nie moze byc

potwierdzona w milosci Rodzica. Wtedy pojawia sie nacisk na: milosc bez

schematow, na oderwanie sie od antymilosci Rodzica.

Dziecko dojrzewajace identyfikuje milosc: z teatrem i poezja. Odkrywa

znaczenie ciala i seksu w sobie i w swoim zyciu.

Milosc Dziecka uzaleznionego jest wyrazem tesknoty do czystosci. Mimo

dramatycznych, pelnych cieni doswiadczen potrafi powiedziec, ze seks bez

milosci nie ma sensu.

Identyfikacja seksu, milosci i sensu jest zastanawiajaca i wskazuje na

zdrowie Dziecka uzaleznionego. Stanowi on dynamizm rozwoju i punkt

wyjscia wszelkiego rodzaju terapii.

Dramatyczna jest ocena pierwszych wlasnych doswiadczen: dziewczyny

zwracaja uwage na ubranie i pieniadze bardziej niz na uczucia.

Dziecko zwraca wieksza uwage na to, co byc powinno. A nie na to, co jest

na co dzien. Woli nie miec pieniedzy i ubrania niz nie miec milosci. Bo bez

niej nie mozna zyc.

Przyjazn (R).

Rodzic traktuje przyjazn jako wiez z innymi, jako system powiazan i

przywiazan. Istnieje wiec dla niego: serdeczna przyjazn z dziecmi, mezem

oraz przyjaciolmi.

Przyjazn zdefiniowana jest jako uklad z rodzina lub innymi ludzmi, budzi

rozczarowania.

Chodzi tu raczej o poczucie bezpieczenstwa i o przekonanie, ze: miec

wiecej przyjaciol to lepiej zyc.

Zatem jest dla Rodzica przyjazn zaworem bezpieczenstwa, gdy czuje sie

zagrozony w swojej milosci.

W rzeczywistosci Rodzic nie zna przyjazni i pozbawiony jest przyjaciela. .

Ten brak jest tak dotkliwy, ze w chwili zalamania wyznaje: Szukam

przyjaciela. Zawsze byly same rozczarowania. A mysle, ze potrafilbym byc

prawdziwym przyjacielem.

Rodzic nie potrafi byc przyjacielem. Nie moze nim byc, bo jest Rodzicem.

Totez jest prawdziwa kleska, gdy przepedza przyjaciol Dziecka, starajac

sie zastapic mu przyjaciela. Tym bardziej, ze wczesniej, za jego sprawa

odszedl juz przepedzony z domu, inny Rodzic.

Rodzic srogo doswiadczony w milosci boi sie przyjazni. Stac go czasem na

definicje przyjazni: jest to wiez miedzy dwoma osobami, mogacymi zawsze

na siebie liczyc, gdy przyjdzie potrzeba (takze miedzy mezczyzna i kobieta).

Ta podrecznikowa wypowiedz ma powtarzana nieswiadomie wade, ktora

Rodzic uznaje za zalete. Przyjazn jest w niej widziana jako warunkowa,

transakcyjna relacja miedzy osobami. Ma charakter zaworu

bezpieczenstwa. Przydaje sie wtedy, gdy wszystko sie rozsypuje, wali,

niknie.

Przyjazn nie wytrzymuje nacisku i warunkow nie do spelnienia.

Eksperyment z nieudana miloscia grozi przyjazni. W rezultacie glownym

przyjacielem Rodzica jest nie Dziecko lub Dorosly, a tylko pies.

Przyjazn (D).

Dziecko niezbyt latwo znajduje przyjaciela. Z pewnoscia nie jest nim jego

Rodzic.

Poki nie jest Doroslym, poki sie z nim nie spotkalo, twierdzi: ze przyjazn

nie istnieje.

W tym twierdzeniu Dziecko jest ostrozne, mowi: dla mnie przyjazn nie

istnieje.

Wie ono, ze jest to cos, co laczy ludzi, cos, co wiaze lub ze jest to:

zrozumienie innej osoby. Ale dlugo nie zna przyjazni, choc do niej teskni.

Dziecko wyczuwa, ze przyjazn jest czyms innym niz ukladem, milosnym

zwiazkiem. W kazdym razie jest na pewno czyms: wiecej niz dziewczyna.

A wiec czyms wiecej niz inne Dziecko.

Przyjazn jest tesknota do Doroslego.

Przyjazn jest dla Dziecka symbolem tego wszystkiego, co bezwarunkowe,

intymne.

Dla przyjaciela dramat nigdy nie jest smieszny, zwlaszcza, gdy jest

ponizajacy: Przyjacielowi mozna wszystko powiedziec i on tego nie

wysmieje, to zostanie miedzy nami.

Przyjazn jest wiec wszystkim. Jest powazna i definitywnie oslania relacje

ja-ty.

Zabezpiecza przed samotnoscia, rozwija Dziecko pozbawione Rodzica.

Dziecko wie, ze przyjazn wymaga odwagi i wysilku. Ale: jezeli ktos jest

naprawde moim kumplem, to potrafie zrobic dla niego wszystko.

Przyjazn rehabilituje to, co podzielone: laczy ludzi, zwlaszcza bliskie osoby.

W tej wiezi Dziecko odzyskuje to, co utracic musialo w kontakcie z

Rodzicem. Dlatego Rodzic tak czesto boi sie przyjaciol Dziecka. Izoluje

go, zakazuje, kontroluje wszystko, co dotyczy jego przyjazni.

Celem tych dzialan ma byc dobro Dziecka. Zbyt czesto jest jednak

potwierdzeniem zla, ktore zamienia sie w rozpacz samotnosci i uwiezienia.

Do tego nadaja sie tylko narkotyki, alkohol i samoojstwo.

Seks (R).

Zdrowy seks Rodzica jest bogaty: to intymnosc, radosc, cierpienie, piekno

w sztuce, malarstwie, rzezbie, fotografii.

Seks projekcyjny jest odwrotna strona praktyki seksualnej, jest raczej

cierpieniem niz radoscia, choroba niz zdrowiem.

Seks, to zespol cech plciowych, ktore powoduja niezdrowe emocje. O tyle

niezdrowy, ze przeslaniaja nam one czyjas prawdziwa osobowosc. Chyba,

ze pokonamy te emocje.

Rodzic odrywa emocje od osobowosci, nadaje im negatywna wartosc,

demonizuje. Jego seks jest bezemocjonalny, przymusowy, nakazany, nie

wybrany. I jest to w zasadzie seks pomylkowy.

Oderwanie seksu od uczuc i osobowosci prowadzi do katastrofy

malzenskiej.

Trzeba wiec uprawiac: seks umiarkowany z kochanym mezem lub

kochanym i kochajacym mezczyzna.

Rodzic, ktory doznaje porazek z powodu seksu wie, ze jest wspaniale, gdy

w gre wchodzi milosc, (a) odrazajaco bez niej.

Wie tez, ze seks jest podpora zycia, i ze dobrze jest jesli malzenstwo sie

dobierze, (a) gorzej jesli nie.

Coz z tego, ze Rodzic to wie, skoro wariant gorszy jest znacznie czesciej

przez niego praktykowany. Zle dobrani malzonkowie szukaja potem innych

wrazen i czesto dochodzi do rozbicia rodziny, z czego jedna strona cierpi.

W to cierpienie wlaczone jest Dziecko. Rodzic, ktory cierpi z powodu

seksu, czyni za to odpowiedzialnym Dziecko. Oskarza je i karze. Pozbywa

sie go psychicznie lub uzaleznia. Buduje z Dzieckiem zwiazek seksualny,

wciagajac je w uklad kazirodczy lub katuje i zneca sie nad nim fizycznie.

Fizyczna przemoc jest wyrazem zemsty za niepowodzenia seksualne

Rodzica. Dokonuje on w ten sposob rytualnego gwaltu na Dziecku.

Seks (D).

Seks Dziecka rozwija sie w kontakcie z Rodzicem.

Zamkniety jest w granicach ciala i zakazany.

Jednakze funkcjonuje jako: przyjemnosc i potrzeba.

Oderwanie doswiadczenia seksualnego od Rodzica laczy sie z przezyciem

porazki: jest to dla mnie wstydliwy temat.

Ale wstyd nie zamyka dostepu do seksu. Dziecko szuka wiadomosci o nim,

poza Rodzicem: znam go z filmow i piosenek.

Seksualne zycie idoli muzycznych wyzwala identyfikacje seksualne

Dziecka spod kontroli Rodzica, ogarnietego konfliktem seksualnym. Stad

przekonanie, ze seks Rodzica jest chory i wstydliwy, a seks Dziecka i

Doroslego zdrowy i bezwstydny.

Taki seks to: normalna sprawa, wsrod zdrowych ludzi.

Dziecko z latwoscia zauwaza, ze seks to: uzupelnienie milosci dwojga ludzi.

A nie odwrotnie, jak sie zwyklo sadzic.

Co wazne, widzi to Dziecko Rodzica uzalezniajacego, ktorego seks jest

represywny, agresywny, naznaczony wstretem i odraza lub nigdy nie

zrealizowanym pozadaniem.

Seks Dziecka identyfikowany jest z wolnoscia. Jezeli trzeba go uprawiac,

to zalezy z kim?

Seks jest domena wyboru, a nie przymusu.

Chlopiec, ktory staje sie Doroslym, z naciskiem podkresla, ze seks jest

mozliwy: tylko z kobietami.

Chlopiec, ktory nie staje sie Doroslym praktykuje seks narcystyczny,

dzieciecy. Zyje jako byt zaseksualny, niedorozwiniety. Praktyke

uzyskiwania przyjemnosci seksualnych poprzez sfere ust (oralizm) i sfere

wydalania (analizm) tak, jak male, 3-letnie Dziecko.

Zakaz bycia Doroslym jest tez zakazem seksualnym. Rodzic nie godzi sie

aby dziewczynak stala sie kobieta, a chlopiec - mezczyzna. Wtedy stracilby

nad nim kontrole.

Uzalezniona sfera seksu daje uzaleznienie najbardziej efektywne. Dziecko

seksualnie niesprawne nie porzuca Rodzica.

Piekno (R).

Rodzic rozpoznaje swoje piekno w szale zmyslow i odczuc. A wiec: piekno

emocjonalnie odbierane (i) sugestywne wrazenia zmyslowe (sa) bardzo

pozytywne.

Wzmacnia je: chwila, nastroj, prostota, swiatlo i radosc.

To wszystko jest piekne, co budzi uznanie i podziw, co buduje piekno zycia.

Piekno Rodzica niewiele rozni sie od piekna Dziecka. To ich laczy i zbliza:

piekna muzyka, piekny zachod slonca i piekna kobieta.

Placz z powodu odejscia ojca i zachwyt dla piekna matki jest taki sam.

Brak Rodzica zastapiony jest przez spokoj: piekno przyrody, wszelkie

piekno co uspokaja, jest moim pieknem.

Piekno wyraznie sie rozdwaja pomiedzy zal i spokoj, pomiedzy to, co sie

rozpada i to, co pozostaje jako idea. Pozostaje : podziw dla piekna

zabytkow, zachwyt dla piekna ludzkiego. Piekno zniknelo, jest zabytkiem,

ktory utrzymuje zachwyt.

Rodzic, ktory stracil Rodzica i jego piekno, przyznaje, ze nie musi ono byc

zawsze takie samo, ze jest: niekoniecznie konwencjonalne.

Symbolizuje je moze odrapany, walacy sie dom, najlepiej na Starowce i

najlepiej z zaswieconym swiatlem.

Swiadomosc piekna, ktore przemija, laczy sie z nieswiadomoscia piekna,

ktore jest nieprzemijajace, jak boskie Dziecko.

Ostatecznie: Kazdy ma inne piekno w sobie i dla siebie.

Odkrycie tego faktu znosi konflikt pomiedzy pieknem Dziecka i Rodzica.

Wyzwala je i pozwala mu sie wyrazic.

Piekno (D).

Dziecko znajduje piekno w Rodzicu. Ale, gdy jest on anty-Rodzicem,

wyznaje: nie lubie go.

Gdy boi sie tego powiedziec, oznajmia: piekno, to pojecie wzgledne. Zatem

piekno jest tylko pojeciem. I to w dodatku wzglednym.

Dziecko bez Rodzica jest Dzieckiem bez piekna. Ma jednak wzor piekna w

pamieci emocjonalnej, z czasu, gdy bylo embrionem w lonie Matki.

Zatem piekno, to: lono natury, to przyroda i kobieta i po prostu: wszystko,

co nas otacza, otaczajacy swiat.

Piekno Dziecka jest kobiece, jak: przyroda, naturalna przyroda.

Dziecko jest natura. Czyms, co otacza jego swiadomosc jest cialo,

zmysly,popedy.

Gdy odrywa sie od Rodzica, od jego ciala i zmyslow, piekno znajduje we

wlasnym ciele i zmyslach.

To piekno ma forme placzu i zalu wyrazonego w muzyce i tekstach,

modlitwach i protestach.

Mowi o tym: muzyka i teksty punkowych grup.

Dziecko pozbawione Rodzica jest pozbawione osobistej miary piekna.

Szuka jej w grupie. W niej rozkwita jak kwiat.

Zyje barwnie i ulotnie, niknac pod ciosami Rodzica.

Muzyka jest oplakiwaniem Dziecka.

We wspolnym placzu oczyszcza sie zbrukane piekno.

Po nim przychodzi depresja brzydoty. W pierwszej ukryte jest Dziecko, w

drugiej Rodzic.

Ten uklad dobrze charakteryzuje symbiotyczny zwiazek piekna i brzydoty,

Dziecka i Rodzica.

W tym kontrascie sie podtrzymuja i wzmacniaja.

Az do konfliktu, ktory wybucha brzydota choroby i smierci Dziecka, jego

alienacja i odrzuceniem.

Najwiekszy smutek (R).

Rodzic latwo wyraza to, czego nie moze uczynic jego Dziecko.

Przyczyna najwiekszego smutku jest: niemoznosc bycia soba.

Ta niemoznosc dotyczy nie tylko Rodzica, ale i Doroslego, i Dziecka.

Rzecz ciekawa, ze Rodzic nie dostrzega przyczyn smutku w sobie, ale na

zewnatrz.

Okresla go w sposob magiczny jako: uporczywy pech, nagle przykre

wypadki, niepowodzenia zyciowe, czy niespelnione cele.

One ksztaltuja poczucie, ze zycie to: najczesciej cos mglistego.

Towarzyszy temu: szarpanina wielka dookola, ktora wywoluje: totalne

niepowodzenie.

Rodzic traktuje najwiekszy smutek, jako efekt zlego losu, przeklenstwa,

zdrady.

Nie moze zrobic nic: aby osiagnac jakis cel i nie popasc w depresje.

Identyfikacja z urazami smutku jest przekazywana dalej Dziecku. Ono

staje sie ofiara losu, ktory Rodzic wczesniej uznal za nieunikniony i

konieczny.

Synonimami przezyc najwiekszego smutku sa dla Rodzica krzywda,

choroba i Dziecko.

Melancholia, czeste: mgly smutku zaslaniaja lub odslaniaja: choroby.

Najczesciej jest to: choroba syna (narkomania).

Choroba jest zadaniem, ktore Rodzic przekazuje wtedy, gdy sam nie moze

wypowiedziec swojego nieszczescia.

Zadanie to ma spelnic Dziecko.

Musi samo zlagodzic: krzywde moja.

Krzywda obejmuje takze: innych ludzi.

Musi objac jak najwieksza ich liczbe. Wtedy jest usprawiedliwiona,

powetowana.

Krzywde musi odchorowac Dziecko. Tylko choroba moze byc jego odplata.

Dziecko jest symbolem najwiekszego smutku. Z nim zidentyfikowana jest

ofiara Rodzica.

Jezeli Dziecko odrzuci nakaz choroby, Rodzic zatopiony we wlasnej

krzywdzie zapada na zdrowiu. Zywi sie depresja i nia zywi swoje Dziecko.

Najwiekszy smutek (D).

Najwiekszy smutek Dziecka pojawia sie juz: od 5 (roku zycia) wzwyz.

Zwiazany jest z: odejsciem kogos bliskiego.

Odchodzi Rodzic, jego postac staje sie nieobecna, daleka. Ale nie niknie

jego wartosc.

Jest to grozna nieobecnosc, niszczy calosc Dziecka.

Najwiekszy smutek oznacza deficyt obecnosci istoty waznej dla

osobowosci Dziecka.

Nieobecnosc zmusza do milczenia.

Wzmacnia udreke Dziecka i zdradza Rodzica: klotnia z mama.

Klotnia dotyczy ojca i wzmacnia tozsamosc Dziecka, sprzeciwem wobec

narzuconej przez matke roli.

Dziecko ucieka z domu.

Ale potem musi do niego powrocic: poranione, rozbite, przestepcze. A

powrot do domu po kilkudniowej nieobecnosci, to nie jest najwieksza

radosc, lecz najwiekszy smutek.

Dom Rodzica jest dla Dziecka dziecincem, sierocincem.

Brak w nim wolnosci i milosci Rodzica. I wsparcia, ktore pozwoliloby sie

usamodzielnic: brak pieniedzy.

Dziecko czeka na zdarzenia zwiazane z Rodzicem przerazone.

Z domu, w ktorym jest uzaleznione, wyzwala je tylko: pobor do wojska.

Zmienia sie zaleznosc na inna, zbiorowa.

Nie mozna byc doroslym wedlug zbiorowego wzoru, gdy brak jest wzoru

osobistego. Gdy nie wiadomo, jak zyc?

Rola wojska jest kwestionowana. Bo wiaze sie z lekiem i obawa przed

utrata resztek tozsamosci osobowej.

Kandydat do treningu Doroslosci, siega po narkotyki, majac pewnosc, ze

nie dokona sie jego dalsze zniewolenie. Smutek Dziecka ma charakter

nawrotowy, przewlekly, obsesyjny.

Dla jego przemiany potrzebne sa nie tyle leki i dyscyplina, ile milosc,

wolnosc i wiara, ze zycie ma sens.

Konflikt wewnetrzny (R).

Konflikt wewnetrzny Rodzica jest zageszczony, pelen sprzecznych

motywow. Glowny dotyczy tego , jak byc w zgodzie z soba i z innymi?

Stad istotnym problemem jest: pozbycie sie egoizmu, wyparcie sie

wlasnego ja, stlumienie.

Oznacza to: samoudreczenie, niezdecydowanie, ktore wiaza sie z pytaniem:

czy deptac innych, czy byc deptana?

Ostatecznie chodzi tu o: wybranie lepszego zla.

Ale wlasnie zla, ktore dzieli Rodzica od innych i dzieli jego osobowosc.

Niezdolnosc wyjscia z tego podzialu jest dotkliwa i wymaga znieczulenia na

cierpienie i bol.

Rodzic, ktory sobie z tym poradzil wyznaje: jak dobrze, ze nie czuje

potrzeby walki z konfliktem wewnetrznym.

Rodzic wie, ze konflikt wewnetrzny to: zmaganie sie ze swoim sumieniem,

gdy trzeba robic wybor miedzy dobrem a zlem.

]Wiedza ta nie daje spokoju i nie jest skuteczna. Pozwala racjonalizowac

konflikt, a przez to go utwierdzac i wzmacniac.

Rodzic nie przezywa konfliktu wewnetrznego. On go racjonalizuje. I w ten

sposob stara sie usprawiedliwic to, ze sam jest jego tworca u Siebie i u

Dziecka.

Madrze brzmia definicje konfliktu wewnetrznego Rodzica: to

niezaakceptowanie sytuacji bez drogi wyjscia, czy ze: trzeba go

przelamywac, zachowujac dobre i poprawne cechy.

Rodzic zna psychologiczna tajemnice konfliktu, ktory powoduje to, ze:

kazdy czlowiek ma dwie lub wiecej osobowosci i, ze ta na zewnatrz czesto

odbiega od zewnetrznej.

Gleboka wiedza nie wplywa na zmniejszenie konfliktu wewnetrznego.

Raczej go demonizuje, budzi poploch. Byc moze pozwala uznac go za stan

normalny i nie wymagajacy zmian.

Taki konflikt jest wyrazem psychopatii Rodzica i zrodlem psychozy

Dziecka.

Konflikt wewnetrzny (D).

Dziecko uzaleznione nie roznicuje wlasnego wnetrza.

Nie potrafi okreslic konfliktu wewnetrznego inaczej, niz przez identyfikacje

zewnetrzna.

Srodowisko wewnetrzne jest dla niego niczym innym, jak tylko odbiciem

srodowiska rodziny i Rodzica.

Zatem introjekcja przykazan Rodzica, ich ukrycie jest glownym motywem

konfliktu wewnetrznego Dziecka. Na haslo to reaguje rezonansem, echem

psychicznym, jakby pozbawione wlasnego ja.

Konflikt wewnetrzny to: konflikt rodzinny lub po prostu: rodzice i rodzina.

Wnetrze Dziecka jest opanowane przez Rodzica. Nie ma w nim miejsca na

przezycia wlasne, autonomie lub wyrazna odrebnosc, ktore gwarantuja

uksztaltowanie sie zdrowej tozsamosci.

Uwewnetrznienie konfliktu Rodzica, utozsamienie sie z nim i wycofanie z

prawa do bycia soba blokuje rozwoj Dziecka.

Druga forma identyfikacji konfliktu wewnetrznego jest odrzucenie

Rodzica. Wtedy Dziecko okresla go jako: moj wlasny problem lub jako:

wlasne sprawy.

W sytuacjach skrajnych, konflikt wewnetrzny okreslany jest jako starcie

wewnetrzne, jako forma autodestrukcji. Jego definicja jest wyrazna, jest to

juz ostre starcie z moim wlasnym ja.

Uwewnetrznienie konfliktu Rodzica i zamkniecie go wewnatrz siebie,

rozbija psychike Dziecka, prowadzi do eksplozji i choroby, do dlugotrwalej

niezmoznosci okreslenia granic wlasnej osobowosci.

Wyjsciem z konfliktu wewnetrznego jest jego ujawnienie.

Ale to jest przez Rodzica zakazane.

Integracja z tym zakazem jest tak silna, ze Dziecko chetniej poddaje sie

procedurom autodestrukcji, niz mozliwosciom destrukcji patologicznego

ukladu z Rodzicem.

Patologiczny Rodzic w jazni Dziecka to jego obraz, wylaniajacy sie z

urazow, lekow, agresji i samotnosci.

Ten splot musi byc zlamany i przekroczony.

W przeciwnym razie lamie i rozbija Dziecko, i uzaleznia go od nieswoich

konfliktow.

Samotnosc (R).

Nie mozna zyc bez milosci i nie mozna zyc w wolnosci dla nikogo. Wtedy

bowiem pojawia sie roznoraki lek o zycie. Jego innym imieniem jest

samotnosc, ktora wywoluje: ciagly strach, ze nie podolam zyc bez pomocy

bliskich.

Samotny Rodzic przezywa: ciagly strach, uczucie zagubienia, uczucie braku

kontaktow z najblizszym otoczeniem.

W skrajnych sytuacjach samotnosc przejawia sie jako: obled, rozpacz,

nuda, ogrom czasu, zimno, zal, brak jakiejkolwiek checi, pajacowanie,

niewyspanie, zmeczenie, lzy.

Rodzica dopada: nieszczescie, jest mu: ciezko i przykro.

Dziecko, ktoremu te samotnosc przekazuje do kontynuacji, powtarza: nie

lubie samotnosci.

I jak ono wyznaje: w najwiekszym tlumie niby-przyjaciol czuje sie samotna.

Pozytywnym motywem tego dramatycznego doswiadczenia jest odkrycie

zasady altruizmu: zycie polega na tym, zeby niesc pomoc innym i otrzymac

ja w miare potrzeby.

Samotnosc ma swoja filozofie i ascetyke. Te Rodzic zna, ale uwaza, ze

dobra jest: na krotka mete, zwlaszcza ludziom, ktorzy lubia samotnosc, bo

bywaja charaktery ludzi, co lubia samotnosc, bo im daje spokoj

wewnetrzny.

Doroslosc Rodzica jest nia na krotko, zbyt krotko aby odkryc cala prawde

o samotnosci, zwlaszcza prawde o samotnosci Dziecka. Lepiej zatem ja

eliminowac, grajac role Rodzica pokrzywdzonego i domagac sie

rekompensaty od Dziecka, karzac go przy tym zbyt wczesnymi przezyciami

samotnosci.

Doroslosc Rodzica naznaczona jest posiadaniem, a nie byciem.

Nastawienie na posiadanie nie pozwala bardziej byc.

Totez pozytywny obraz Rodzica uzalezniejacego miesci sie w nastepujacym

wyznaniu: nie jestem samotna, mam rodzine, meza, dzieci, dom i prace,

mam przyjaciol, jestem lubiana.

Obok tej deklaracji trzeba postawic pytanie: czy Dziecko, ktore Rodzic ma

Dziecko, ma Rodzica? Gdyby byla to prawda, to nie musialaby ona byc

ukryta w narkotykach, alkoholu czy samobojstwie.

Samotnosc (D).

Samotnosc, odrebnosc, pojedynczosc Dziecko odkrywa powoli i bolesnie.

Kazda kultura zna rytualy inicjacyjne, wprowadzajace w Doroslosc,

odrywajace Dziecko od Rodzica.

W rodzinach deficytowych doswiadczenie samotnosci wyprzedza rytm

psychologicznego rozwoju. Wiaze sie z poczuciem porzucenia, zdrady i

ponizenia.

Dziecko przezywa lek przed samotnoscia na pograniczu agonii: tego nie da

sie wyrazic w slowach, to trzeba przezyc, jest to: straszna sprawa.

Trudno zrozumiec przymus: codziennej samotnosci, trudno usprawiedliwic

brak Rodzica, czy brak przyjaciol.

Zeby to zrozumiec potrzebne jest: wielkie myslenie i rozmyslanie.

Mimo to bardzo dokucza: brak kontaktow.

Dziecko ma prawo powiedziec: nie lubie samotnosci.

Przymus samotnosci jest nieznosny. Ale trzeba sie do niego przyzwyczaic.

Adaptacja Dziecka do samotnosci przybiera rozne formy: od potrzeby

chorowania, samobojstwa czy autyzmu do racjonalizacji i reakcji

agresywnych.

Samotnosc jest czasem bardzo przyjemna, czasem niepokojaca, drazniaca,

szczegolnie w nocy.

Samotnosc jest nie tylko psychiczna ale i nieraz fizyczna bezdomnoscia,

wiezieniem Dziecka pozbawionego milosci, skazanego na wolnosc od niej.

Jego domem staje sie ulica: gdy ide ulica sam, czuje sie samotny, wszyscy

ludzie na mnie patrza, ale ja ich wtedy (....) i ide do kumpli.

Samotnosc jest przeklenstwem dla Dziecka.

Aby sie z tego przeklenstwa wyzwolic Dziecko samotne idzie do innego

samotnego Dziecka, aby oplakac swoj bol i usnac.

Samobojstwo (R).

Samobojstwo Rodzica jest nierozwiazanym problemem Dziecka.

Symbolizuje go: wielka walka wewnetrzna, w ktorej zwyciezyla slabsza

strona (i) postanowienie - skonczyc z trudnosciami zycia.

Zwyciestwo slabszej strony Rodzic ocenia jako: przegrana w walce z soba.

Jezyk agresji i wojny, despotyzm wobec siebie i Dziecka sa odpowiedzia na

psychiczne rozdwojenie Rodzica.

Pojawia sie ono: w chwili zalamania nerwowego, z ktorym wspolgra

glebokie zalamanie (i) czesto pochopnosc.

Rodzic celebruje swoja sile i boi sie slabosci, z ktora kojarzy:

ostatecznosc, paniczny strach, brak jakiegos wyjscia.

Slaboscia Rodzica jest niezdolnosc do rozrozniania w sobie Dziecka i

Doroslego.

Dziecko jest strona slabsza.

Przymus bycia z Rodzicem konczy sie dla Dziecka katastrofa.

Akcje samobojcza wykonuje spontanicznie z Rodzicem.

Splot syntroniczny jest syndromem samobojczym: gdy syn zaczal brac

narkotyki myslalam o samobojstwie. Nie widzialam sensu zycia. Nie

umialam mu pomoc. Gdy cierpial ja rowniez cierpialam.

Dziecko uzaleznia sie od odrzucajacego Rodzica. Wtedy u Rodzica pojawia

sie mysl i uczucia samobojcze. Dziecko je wyzwala.

Problem samobojstwa Rodzic przezywa wtedy, gdy zostaje opuszczony

przez innego Rodzica.

Moze nim byc ojciec lub matka.

Gdy przezyje to rozstanie, doznaje olsnienia: Od chwili rozjasnienia umyslu

od Boga, postanowilam nigdy o tym nie myslec. Nie mam prawa myslec o

samobojstwie. Pan Bog dal czlowiekowi zycie i tylko Pan Bog moze je

zabrac.

Zycie moze dac Rodzicowi Dziecko: Czesto nachodzily mnie mysli

samobojcze. Ale w ostatniej chwili zrezygnowalam. Skonczyly sie z

przyjsciem dziecka na swiat. Choc niezupelnie. Z tym, ze teraz sa tylko

takie przelotne, natychmiast wypierane przez inne mysli.

Samobojstwo (D).

Samobojstwo Dziecka, czyli odwrocenie sie od Rodzica, pojawia sie: w

chwilach depresji.

Ale wtedy, gdy tych chwil jest za duzo objawia sie jako: pomoc i szczescie.

Dziecko uzaleznione wyrabia w sobie specjalna zdolnosc

samounicestwienia: jestem do tego zdolny.

Depresja zamienia sie w manie smierci.

Ta zas wyzwala projekcje wszechmocy.

Dziecko halucynuje, ze jest moca Rodzica.

Zabija sie: po to, aby narodzic sie na nowo.

W samobojstwie nie chodzi mu o to, aby zginac. Ale o to, aby sie na nowo

narodzic, z wlasnej woli - byc dla siebie.

Samobojstwo wybawia Dziecko od bolu istnienia i od Rodzica.

Jego celem jest symboliczne zabicie Rodzica, ukaranie go.

Jest to proba wyjscia na zewnatrz z bolem i cierpieniem.

Dziecko, ktore zyje w stanie uzaleznienia wyznaje: samobojstwo kojarzy mi

sie z ciemnoscia, z noca, z jakims widzeniem i krzykiem.

Alternatywa jest jasnosc i dzien, zobaczenie siebie.

Dziecko, ktore podejmuje akcje samobojcza ma poczucie, ze nie jest

narodzone, ze zycie jest dramatycznym zludzeniem i szalbierstwem

Rodzica.

Zycie jest dla niego przymusem i kara za nie swoje grzechy,

przeklenstwem, ktore Rodzic zrzuca na nie, aby wybawic sie od poczucia

winy.

Samobojstwo Dziecka jest takze sposobem ratowania Rodzica, proba

uniewaznienia jego pomyslki zyciowej.

Dziecko staje sie ofiarnikiem i ofiara.

W ten sposob wybawia samo siebie i Rodzica z udreki uzaleznienia.

Niknie i pozwala Rodzicowi byc soba.

Smierc (R).

Rodzic jest przerazony mozliwoscia smierci.

Probuje uniewaznic ja za pomoca racjonalizacji: kto sie urodzil musi

umrzec, nie boje sie smierci, mysle, ze uwalnia ona od trosk i niepowodzen

zycia doczesnego, wszystkich nas to czeka, byleby miec przyszykowanie do

niej, pogodzic sie z tym, ze tyle mi przeznaczono na tym swiecie, lub musze

zostawic miejsce innym.

Rodzic uwiklany w racjonalizacje bolu i cierpienia, wskazuje na

autoterapeutyczny motyw znieczulania i zobojetnienia sie na smierc:

dotychczas nie cierpialem duchowo z powodu smierci bliskiej osoby,

chociaz od 16 roku (zycia) jestem sierota.

I jeszcze jedna wypowiedz tego typu: nie cierpialem tak bardzo w zyciu, ale

jesli cierpienie i bol jest ponad wytrzymalosc wtedy smierc nie jest

straszna.

Obrona swiadomosci przed dezintegracja wyraza sie tez w filozofii

sceptycznej, ktora okresla smierc jako: doswiadczenie mozliwe do

wyjasnienia po jej przezyciu.

Strategia znieczulenia, jaka stosuje Rodzic, zawodzi w chwilach kryzysu.

Smierc jawi mu sie wtedy jako sprzecznosc, ktora niszczy to, co jest.

Daje tez jakas szanse, miesza straty i zyski: lzy, zal, korzysci materialne,

zlosc, nerwy, pustke, brak podpory moralnej, materialnej, strach (a)

czasem (i) ulge.

Kryzys smierci, a nawet pasja smierci przekazywana jest Dziecku, gdy

zaloba Rodzica nie jest przezyta do konca i gdy nie jest on w stanie

oddzielic sie od wlasnego Rodzica.

Wlacza wiec Dziecko do wlasnego dramatu i nakazuje mu kontynuacje

rozpaczy: zbyt bolesnie przezylam smierc mamy, ktora bardzo kochalam;

mieszkala ze mna, wychowala mi 3 synow, byla wspaniala kochana

kobieta, do dzis cierpie z utraty ukochanej mamy; smierc taty przezylam

mniej bolesnie, poniewaz mialam wtedy 16 lat, ale smierc najblizszych

napawa mnie wielka rozpacza.

Smierc (D).

Identyfikacja smierci, ktorej dokonuje Dziecko, jest odwrotnoscia zycia

pozbawionego sensu.

Smierc to: bezsens taki sam jak zycie.

Dziecko definiuje ja jako: uwolnienie sie od zycia.

Tak, jakby przywiazanie do zycia bylo niewola.

Nadawanie sensu smierci przybiera postac pozytywna.

To jest po prostu: milosc i wyzwolenie, czyli zycie wyzwolone z braku

milosci i braku wolnosci.

Chodzi o to, aby (smierc) byla lekka, muzyczna, jak death before

Distonour.

W muzyce ukrywa sie placz i smierc.

Rodzic nie slyszy Dziecka, choc go nieraz intensywnie slucha.

Tak, jak nie slyszy siebie, swojego motywu zycia, jego sensu i wartosci.

Dziecko symbiotycznie zrosniete z Rodzicem czuje, slyszy i widzi jego

nieszczescie: placz, odejscie kogos oraz cisze, lzy i bolesc.

Odchodzi ktos, kogo imienia wymowic nie mozna, aby sie nie zdradzic i nie

wyrazic wlasnego bolu.

Lek przed opuszczeniem i smiercia Dziecko musi jakos pokonac. Mierzy

sie z tym lekiem albo przez zerwanie z Rodzicem, albo przez poddanie sie

mu w stanie, ktory to zerwanie przygotowuje w sposob negatywny,

patologiczny.

Smierc to takze: przedawkowanie narkotykow, halucynogenow, zludzen co

do wartosci Rodzica i siebie.

Dziecko odkrywa dramat zludzen, ale nie moze bez nich zyc. Produkuje je

sztucznie, gdyz jego nieswiadomosc przesycona jest rozpacza, wizjami

piekla i zla.

Mimo tej tragicznej wiedzy, Dziecko chce uratowac swoja godnosc. Ona

jest wazniejsza niz smierc: umre, zgnije i koniec, ale panem zostane do

smierci, i nigdy nie bede skurwysynem.

Smierc oddziela od ponizenia, przywraca nadzieje, ze godnosc Dziecka nie

zalezy od niegodnosci Rodzica.

Sukces (R).

Rodzic wie, czym moze byc sukces i od czego zalezy.

Moze nim byc: poznanie sensu zycia i swiadomosc niepopelnienia

powaznych bledow lub cos tak ogolnego jak: osiagniecie celu, do ktorego

dazylismy.

Spoza tych wznioslych deklaracji przenika proza konkretow: sukces w

pracy, zdrowie lub tesknota za tym, aby zasluzyc na uznanie.

Najczesciej jednak sa to pragnienia niezrealizowane, nieudane sukcesy

Rodzica.

Nastawienie na sukces jest calosciowe.

Stad potrzeba bycia doceniana przez przelozonych i wspolpracownikow.

Tu odslania sie symboliczna potrzeba aprobaty Rodzica przez nad-Rodzica.

Ten model potwierzenia jest przenoszony na stosunek do wlasnego

Dziecka.

Rodzic uzalezniony i uzalezniajacy jest przyrosniety do wlasnego Dziecka i

Doroslego wspolmalzonka. J

ego mysli nikna w tym przywiazaniu, gubiac dynamike tozsamosci.

Rodzic wyznaje: moj sukces, to zdrowe dzieci i dobre oraz dobry maz.

To jest tez: sukces wpojenia w dzieci pracy i nauki.

Sukces Rodzica polega na wejsciu w jazn Dziecka.

Taka potrzeba ma charakter agresywny i poniekad demoniczny.

Zrozpaczony Rodzic za sukces chcialby uznac to, ze potrafi: przestawic

cudze mysli o 180 i to tak, zeby ten ktos myslal sam, ze jest taki cacy i na

to wpadl.

Rzadko pojawia sie mysl skromna, ale ukierunkowana altruistycznie, ze

sukcesem jest po prostu to: ze uda mi sie komus pomoc.

Najlepiej byloby, gdyby tym kims bylo Dziecko. A trescia pomocy jego

prawo do bycia Doroslym, bez przymusu kopiowania uczuc i mysli swojego

Rodzica.

Pomoc przemienia sie czesto w antypomoc, w kleske Rodzica, a potem w

kleske Dziecka.

Sukces (D).

Jedna z form potwierdzenia sie Dziecka jest sukces jaki odnosi w zyciu.

Brak sukcesu zalamuje, degraduje Dziecko.

Wycofuje je psychologicznie do poziomu niemowlecia.

W tym wycofaniu czuje sie ono bezpieczniej, ale rezygnuje z bycia

Doroslym.

Przestaje mowic we wlasnym imieniu, staje sie autystyczne, nieme.

A nawet pragnie umrzec.

Nic dziwnego, ze w takim stanie wyznaje, iz sukcesem jest juz to, ze do tej

pory jeszcze zyje.

Sukces nie musi byc wielki, wystarczy: jesli cos sie uda lub pozbycie sie

problemu, jakies zwyciestwo.

Dziecko traktuje sukces negatywnie, jako oderwanie sie od cierpienia.

Lub pozytywnie, jako zwyciestwo w walce o to, by byc Doroslym.

Znakiem tego zwyciestwa jest: ukonczenie szkoly.

A wiec wdrozenie sie w przymus bycia Doroslym.

Dziecko bez sukcesu, czujac sie niegodnie, stwierdza: nie mam zadnego

sukcesu lub bardziej dosadnie: gowno, nic nie osiagnalem.

Stala niemoznosc potwierdzenia siebie przeksztalca sie w potrzebe

niepotwierdzania siebie, w przymus bycia nikim.

Mechanizmem pozwalajacym jakos przetrwac, mimo braku sukcesu, jest

halucynacja. W niej Dziecko moze byc wszystkim, nawet tym kim nie jest.

Wystarczy tylko: zalozyc kapele punkowa i wygrac Jarocin, aby zbawic sie

od braku sukcesu i zasypac przepasc pomiedzy tym, kim sie jest a tym,

kim chcialoby sie byc.

W potrzebie sukcesu przejawia sie tez nieswiadoma potrzeba bycia

doroslym.

Praca (R).

Rodzic celebruje polecenie, ktore dostal jako Dziecko: pamietam jeden z

zapisow, (ktorego dokonalam) bedac 10-letnia dziewczynka, w pamietniku

szkolnym: praca i nauka, to potegi klucz. I to sa swiete slowa. Zeby

mlodziez trudna trzymala sie tego, byloby duzo lepiej.

Rodzic traktuje prace totalnie.

Daje ona: stysfakcje, uznanie, zadowolenie dla siebie i innych.

Oznacza: korzysc, obowiazek, przyjemnosc.

Praca Rodzica jest sposobem konfrontacji ze zlem w zyciu.

Jest to, co prawda: obowiazek, przyjemnosc (ale i) nerwy, a takze: intrygi,

czasem zadowolenie.

Nie da sie ukryc, ze praca jest jednym z podstawowych czynnikow

stanowiacych o wartosci czlowieka, i ze jest podstawa zycia.

Sprzecznosc i rozdwojenie pracy, rozbija spoistosc Rodzica.

Jest on przez nia podzielony i ten podzial przekazuje Dziecku.

Rodzic definiuje swoja prace jako profilaktyke dla Dziecka i jako zlo

Doroslego.

Przedtem jednak jego Dziecko jest zle. Unika pracy, boi sie jej, traktuje ja

jak symbol rozdwojenia Rodzica. Nie chce pracowac, by nie byc tym, kim

jest Rodzic.

On zas chce zmusic Dziecko do bycia tym kim jest tak, aby ono tego nie

dostrzeglo.

Sluzy temu praca w szkole, praca nad Dzieckiem.

Nie jest to praca z Dzieckiem, ale nad nim, ponad nim, bez niego.

I nierzadko wbrew niemu.

Rodzic traktuje prace magicznie, niemal religijnie. Identyfikuje z nia

sznase przetrwania i odnajduje samoswiadomosc.

Praca usprawiedliwia dramat Dziecka.

Racjonalizuje alienacje Rodzica: lubie byc pochlonieta praca.

W otchlaniach pracy ginie Rodzic.

A wraz z nim Dziecko.

Praca (D).

Praca jest dla Dziecka symbolem okupu za zycie: istnieje tylko po to, aby

przezyc.

Trzeba go zlozyc Rodzicowi, zaplacic za zycie pieniedzmi. One sa

prawdziwa wartoscia.

Praca zatem, to: rzecz, bez ktorej nie ma pieniedzy.

Trzeba je zdobyc: bo przeciez pieniadze potrzebne sa aby zyc.

Zycie jest w rzeczywistosci tylko transakcja Dziecka i Rodzica, w ktorej

Dziecko jest platnikiem.

Rodzic zrzuca na Dziecko prace jako: obowiazek.

A jest to: obowiazek kazdego prawdziwego obywatela PRL, obowiazek

kazdego Dziecka w systemie, ktory z Rodzica czyni handlarza.

Dziecko, ktore staje sie Doroslym odrzuca te transakcje, ucieka z domu,

chce wyrwac sie z niewolniczego systemu: nie bede pracowal na

komunistow, moge pojsc do roboty u prywaciarza.

Skomunizowana psychika moze byc uleczona przez jej sprywatyzowanie.

Podobnie praca moze byc uzdrawiajaca, gdy jest sprywatyzowana. Latwiej

wtedy wywiazac sie z transakcji narzuconej przez Rodzica.

Praca nie moze byc tylko: potrzeba zarobku dla wyzwolenia spod niewoli

Rodzica, ale: uzupelnieniem zycia.

Tymczasem Dziecko racjonalizuje przemoc Rodzica, wyznajac: lubie ja

(prace) ale nie ciezka i dobrze platna.

Dziecko obciazone przez Rodzica praca, choruje.

Musi znieczulac sie na bol, przeklina przemoc Rodzica.

I stara sie zdefiniowac warunki zdrowej pracy: Prawdziwa praca, to dla

mnie praca na polu. Trzeba o to, co jest zasadzone, dbac i wtedy powoli

ukladac efekty.

Praca nad wzrostem jest uzdrawiajaca. Poucza, jak powinna wygladac

praca Rodzica z Dzieckiem, aby nie stalo sie ofiara pracy dla Rodzica.

Tworczosc (R).

Rodzic tworczy siega do przezyc Dziecka.

Wtedy nabieraja wartosci: naiwne opowiadania czternastolatek i

szesnastolatek.

Podstawa tworczosci sa uczucia, ktorych teraz brak.

Nie ma tez potrzeby tworczosci.

Ta jest tylko: potrzeba ludzi, ktorzy czuja.

Ci zas, ktorzy nie czuja, musza dowartosciowac: zdolnosci manualne lub

cudze wielkie umiejetnosci i ogromna wrazliwosc, jako potrzebe tworcy.

Idzie za tym: uznanie dla czlowieka tworczego.

Zastanawia dystansowanie sie Rodzica od wlasnych umiejetnosci i

tworczosci, ktore identyfikuja go z Dzieckiem.

Potrzeba kogos wielkiego ujawnia regresywny motyw tesknoty Rodzica,

potrzebe unizania lub nawet ponizania siebie wobec Dziecka.

Rodzic zna tworczosc z literatuiry. I wie, ze jest to: przekazanie tresci w

roznych formach - malarstwo, muzyka, pisarstwo przez ludzi, ktorzy czuja

potrzebe wypowiedzenia sie.

Tworczosc kojarzy mu sie z wolnoscia i marzeniem, zaprzeczajacym to, w

czym musi aktualnie uczestniczyc

Tak wiec Rodzic zazdrosci Dziecku.

A swoje zainteresowania tworcze tak definiuje: Moje odczucia wartosci sa

rozne. Moj wolny czas daje mi odebrac wartosci tworczosci literackiej.

Zycie Rodzica jest nieliterackie, niemalarskie, niemuzyczne.

Jest tez niewypowiedziane.

Kryje sie za tym poczucie niekompletnosci, upokorzenia, gorszosci.

W konflikcie, ktory wywoluje tworczosc, Rodzic zwraca sie do Dziecka.

Ale wobec niego czuje sie pomniejszony i marginalny.

Podejmuje wiec akcje kompensacyjne, ktore degraduja tworczosc Dziecka.

Tworczosc (D).

Dziecko rozwija sie przez tworczosc. Jego swiadomosc i intuicja roznicuja

ja od tego, co nie jest ja.

Tworczosc Dziecka jest raczej nieswiadoma.

A zatem to, co wytwarza, przedluza jego ja.

Tak, jak uzalezniajacy Rodzic, przedluza swoje ja w Dziecku.

Przeciwstawia sie tej ciaglosci trening, gra, zabawa, ktore pozwalaja

zerwac scisla identyfikacje z przedmiotami.

Dziecko definiuje tworczosc, jako: tworzenie lub wytwarzanie. A wiec jako

proces podmiotowy, roznicujacy go od przedmiotu.

Gdy jest ono oddzielone od Rodzica roznicuje siebie od otoczenia.

Gdy jest inaczej, tworczoscia jest: skora M... i jego spodnie pomalowane w

magiczne wzory.

Proces tworzenia siebie przez Dziecko jest dlugotrwaly.

Powinien zakonczyc sie w okresie kryzysu osobowosci, w tzw. okresie

dojrzewania.

Wtedy pojawia sie tworczosc nie jako gra, ale jako zadanie: gdy ktos robi

cos pozytecznego i dobrego, i to ma sens.

Dziecko ma intuicje przemiany, ktorej przyczyna i nastepstwem jest:

rozwoj czlowieka, czyli tworczosc wewnetrzna.

Jej symbolem jest dzwiek, melodia, ruch, taniec - aktywnosc roznicujaca

Dziecko od Rodzica.

Symbolem tej roznicy jest muzyka typu: punk rock czy skin rock.

Tworczosc Dziecka jest forma istnienia, ktora zrywa z istnieniem Rodzica,

kontestuje tworczosc Doroslego.

Z tej kontestacji wyrasta odrebnosc.

A z niej dopiero tworczosc, ktora szuka sensu, uzytecznosci i dobra.

Ideal (R).

Zycie wedlug wzoru jest latwiejsze od zycia bez wzoru.

Ale musi to byc wzor prosty, jasny, pociagajacy, mogacy byc idealem:

kazdy powinien sie wzorowac na jakims ideale, np.: moim idealem jest

dobroc, poczucie pomocy w potrzebie.

Rodzic negatywnie doswiadczony gotow jest zakwestionowac istnienie

idealow, kierujacych zyciem: nie wierze w idealy, one nie istnieja.

Przeciez ideal to tylko: wzor, z ktorego mozemy brac pewne wartosci, ale

go nie nasladowac.

Intuicja tego, ze ideal jest wskazowka, jak zyc dobrze, miesza sie z

przekonaniem, ze dobro jest czyms innym niz ideal zycia dobrego.

Za takimi intencjami Rodzic ukrywa dramat Dziecka.

Bo jego idealy demaskuja Rodzica.

Coz z tego, ze Rodzic wie, ze ideal to: czlowiek wartosciowy, szczesliwy, nie

czyniacy nikomu krzywdy, pomagajacy blizniemu we wszystkim.

Skoro jego Dziecko takiej pomocy nie otrzymuje.

Zbyt wysokie lokowanie idealu przez Rodzica powoduje to, ze jego

zachowanie wobec wlasnego Dziecka zaprzecza mu.

Obniza i poniza samego Rodzica.

Woli on wiec ideal calkiem odrzucic lub recytowac prawdy, ktorych nie

praktykuje.

Blad polega na tym, ze Rodzic przyjmuje na siebie obowiazek bycia

idealem, a wiec jakims nad-Rodzicem, niemal Bogiem: moim idealem jest

Pan Bog lub duzy diament bez skazy.

Identyfikacja z Bogiem lub diamentem bez skazy, jest godna

praktykowania w samotnosci lub wobec siebie, ale jest nieodpowiednia,

gdy dotyczy Dziecka.

Bo wtedy stymuluje para-noje, niezdrowe poczucie mocy, blokujace

identyfikacje wewnetrzna z wlasnym ja.

Wymusza bycie nikim wobec Rodzica, ktory zastepuje Dziecku - Boga.

Rodzic tworzy wiec rodzaj kultu wlasnej osoby.

Ideal (D).

Zycie Dziecka ma odniesienie nie tylko do samego siebie, Doroslego lub

Rodzica, jako wzorow do nasladowania, ale takze do wartosci i wzorow

idealnych, wyrastajacych z nieswiadomych i swiadomych projektow zycia.

Gdy zycie Dziecka znajduje sie w impasie, gdy brak mu wewnetrznej

dynamiki, nie jest mozliwe zidentyfikowanie idealu: moj ideal nie istnieje,

nie ma idealu.

Jest to po prostu: rzecz zbedna.

Zatemnjako pozytywne nalezy traktowac idealizacje rowiesnicze,

alternatywne lub wyrazajace kontestacje wobec Rodzica, ktory usmierca

dynamike zyciowa Dziecka. W tym wyrazaja sie ukryte, stlumione

potrzeby skonkretyzowane w drugim ja, takim ja np.: Hedfield J. z

Metallicu, Wattic, vokalista Exploited, czy Sid Vicious, gitarzysta basowy

punkowej grupy Sexpistols, ktory w 21 swoje urodziny dal sobie zloty

strzal.

W tych idolach, w integracji psychologicznej z nimi Dziecko odnajduje moc,

ktora traci w kontakcie z toksycznym Rodzicem.

Za zdrowe trzeba uznac tesknoty Dziecka uzaleznionego od Rodzica do

tego, by: byc anarchista, by nie podporzadkowac sie brakowi milosci czy

wolnosci.

To nieswiadome dazenie zderza sie z doswiadczeniem swiadomym Dziecka,

ktore zbyt szybko musi byc Dorosle: prawdziwy ideal nie istnieje, wszyscy

maja jakies wady.

Ludzie nie sa idealami, nawet kobiety: przedtem moimi idealami byly

piosenkarki ale tera mi przeszlo.

Trzezwosc jest zaprzeczeniem uzaleznienia, nietrzezwosci, nieswiadomosci.

Zeby ja uzyskac trzeba przekroczyc konflikt z Rodzicem, trzeba go przezyc

w buncie, ktory moze byc przeksztalcony w aktywnosc Doroslego.

Zakaz kontestacji, jawnego i uzdrawiajacego buntu, zmusza Dziecko do

zejscia w podziemie, do pozostania w nim.

I do rozswietlenia mrokow sztucznymi swiatlami narkotycznych zlotych

strzalow.

Najwyzsza wartosc (Bog) (R).

Rodzic miesza Boga ze swoim Rodzicem. On: uczy, uczy mnie i wychowuje,

jak zyc przykladnie, widziec dobro w kazdym czlowieku.

Rodzic wierzy w Boga, gdy mysli o wlasnej krzywdzie: Pan Bog dopomogl

mi wyjsc z zalamania wtedy, gdy nie widzialam sensu zycia, gdy syn zaczal

uzywac narkotyki, gdy bylam bezsilna, bezradna, myslaca o samobojstwie.

Koalicja Rodzica z Bogiem nawiazuje sie przeciw Dziecku, gdy nie moze

sie inaczej usprawiedliwic przed otoczeniem z gwaltu, jakiemu poddaje

Dziecko.

Rodzic wyznaje: Wierze w Boga w chwulach strachu, mocnych pragnien.

Wierze, bo mi to pomaga. Nie wierze, myslac o II Wojnie Swiatowej, o

niesprawiedliwosci na jaka pozwala.

Zatem nie istnieje dla Rodzica Bog milosci, ale Bog kary.

Identyfikacja z Bogiem daje ulge.

Pomagaja w tym malo praktykowane, ale czesto powtarzane przykazania:

Bog stworzyl czlowieka i dal mu swiat, ktory jest jego domem, dal mu

przykazania by byl szczesliwy, pragnie by ludzie byli sprawiedliwi i weszli

jego krolestwa, poniewaz ich kocha.

Rodzic zna przykazania ale nie odnosi ich do siebie.

Uwaza, ze przydadza sie innym: wiec gdy ktos go (rozum) traci, trzeba

wszczepic mu wiare w Boga. Kto wen nie wierzy, upada, staje sie zrodlem

przygnebienia, bo niszczy przy tym siebie.

Rodzic recytuje przykazania, odnoszace sie do Boga z duza latwoscia.

Uzywa ich jak miecza, jak narzedzia gwaltu wobec Dziecka, ktorego nie

chce sluchac.

Kryje sie za tym nienawisc do Dziecka i falszywe uwielbienie dla Rodzica:

Bog jest moja opatrznoscia. Nie umialabym zyc inaczej. Moj rozum ludzki

jest znikomy (wobec) madrosci i dobroci Boga. A gdy mam wiez z nim przez

modlitwe, slowo Boze, pokore, czuje sie wtedy bezpieczna.

Bo wiara w Boga i czesta spowiedz, i czesta Komunia dala mi sille, ze

zmienilam mysli i zaufalam Bogu.

To wszystko jest puste bez zaufania do siebie i do Dziecka.

Najwyzsza wartosc (Bog) (D).

Najwyzsza wartoscia dla wolnego Dziecka jest Bog.

Dla Dziecka uzaleznionego Rodzic, ktory przywlaszczyl sobie atrybuty

Boga.

Zatem Dziecko, ktore chce byc wolne, a ma uzaleznionego Rodzica, wola:

jestem ateista, jestem ateista!

Przyznanie sie do ateizmu jest przez Rodzica zakazane.

Dziecko jest podzielone miedzy Boga i Szatana. W jednym i w drugim

ukladzie nie znajduje siebie a jedynie atrape.

Broni sie zatem i wyznaje: nie wierze w Boga, ani Szatana. Gdyby Bog

istnial, to np. hitlerowcy nie wymordowaliby tylu niewinnych bezbronnych

ludzi, ludzie trzeciego swiata nie umieraliby z glodu.

Wyznanie niewiary jest lecznicze, bo Dziecko nie chce powiedziec

Rodzicowi, ze czuje sie mordowane przez niego i glodzone.

Nie moze usprawiedliwic mordowania Dzieci i ich glodzenia.

Lepiej wiec nie wierzyc niz wierzyc w Boga i Szatana. Tym bardziej, ze zbyt

czesto przypominaja oni Rodzica.

Dziecko woli wierzyc, ze: Boga wymyslil czlowiek, ktory nudzil sie w

niedziele, niz wierzyc w religijna sankcje przemocy Rodzica.

A: jezeli Bog istnieje, to jest niesprawiedliwy.

Dziecko poranione przez Rodzica znajduje wyjscie przez odciecie sie od

niego i od Boga.

Odwoluje sie do autonomii wewnetrznej, aby uratowac sie od obledu: dla

mnie Bog nie istnieje, czlowiek ma swoj rozum i postepuje jak chce.

Oprocz Rozumu, ktory jest symbolem Doroslego jest tez: Dobroc. One

lecz Dziecko i pozwalaja wydostac sie spod nacisku Rodzica, wyrwac go z

leku przed Bogiem.

Wyzwolone Dziecko potrafi przyznac, ze Bog jest tez Bogiem Dziecka, a

nie tylko Bogiem Rodzica, i ze: dzieki niemu istniejemy.

To odkrycie jest pierwsza oznaka odzyskania wiary w siebie.

Zakonczenie.

Syndrom uzaleznienia psychologicznego to sposob myslenia, przezywania i

reagowania, ktore uniemozliwiaja przekroczenie, skompensowanie lub

sublimacje deficytow biologicznych, spolecznych lub psychologicznych,

przekazywanych dziecku przez rodzicow, juz od momentu poczecia.

Dziecko identyfikowane z przedmiotem lub podmiotem deficytu staje sie

jego symbolem lub substytutem. W reakcjach samoobrony podejmuje ono

zachowania destruktywne lub autodestruktywne. Naleza do nich

zaburzenia psychiczne, chorowanie, zachowania antysocjalne, alkoholizm,

narkomania, a takze samobojstwo.

Z tej grupy zachowan charakterystycznych dla syndromu uzaleznienia,

najczesciej identyfikowane sa zachowania antysocjalne dziecka, bez

uwzglednienia zachowan antysocjalnych rodzica lub jego zachowan

kryminalnych. Na ukrywanie roli rodzica w budowaniu struktury

psychologicznej i spolecznej uzaleznienia, wplywa jego uprzywilejowana

pozycja w rodzinie z syndromem uzaleznienia. Rodzina ta ma taki sam

system wiezi wewnetrznych, jaki charakterystyczny jest dla spolecznych

ukladow totalitarnych. Przykladem demaskujacym ten uklad jest np. brak

w systemie diagnostycznym w Polsce zespolu maltretowanego dziecka.

Z tego tylko wzgledu wiele osob musi znalezc sie w ukladzie

diagnostycznym i terapeutycznym, przeznaczonym dla syndromu

uzaleznienia. Wczesniej czy pozniej, trafiaja one do domow poprawczych,

osrodkow resocjalizacji, wiezien, szpitali lub na ulice, aby chronic wlasna

tozsamosc.

Dziecko, ktore pozostaje w domu rodzinnym z deficytami milosci i

wolnosci, przyjmuje przemoc rodzica jako norme. Stara sie zaakceptowac

nacisk fizyczny, psychologiczny, agresywne i destruktywne praktyki. Jego

osobowosc ksztaltuje sie wtedy w oparciu o relacje symbiotyczne,

separacyjne lub alienacyjne. Ich silna dominanta jest lek i tendencja do

autyzmu. Spojnosc rodziny modelowana jest przez urazy, wokol ktorych jej

czlonkowie organizuja swoja aktywnosc zyciowa. Urazy i reakcje lekowe sa

przenoszone przez rodzicow z ich dawnych ukladow. Moga byc one

przeksztalcone lub rozwiazane przez Dziecko. W innym przypadku rodzina

ulega rozpadowi.

Role rodzicow w peocesach uzalezniania sa podzielone i zroznicowane

wedlug sily i rozmiaru deficytu, ktory ich integruje. W rodzinie polskiej

obok deficytow materialnych trzeba mowic o deficycie duchowym lub

psychologicznym. Polega on na nieobecnosci psychologicznej ojca,

mezczyzny (pracoholizm, alkoholizm, nadumieralnosc, rozwod, porzucenie

itd.). Kobieta natomiast przejmuje role meska, ojcowska, rezygnujac z

funkcji macierzynskiej na rzecz wyzwolenia ekonomicznego i niezaleznosci

materialnej. Powoduje to zaburzenia w identyfikacji psychicznej osob,

podejmujacych funkcje rodzicielskie oraz w osobowosci dziecka, ktore nie

roznicuje siebie w rolach meskiej i zenskiej. Nie odroznia granic miedzy

Dzieckiem, Doroslym i Rodzicem, traci poczucie roznicy miedzy ja i nie-ja.

Badania uzaleznienia i potrzeba terapii rozwojowej zmusila mnie do

syntezy psychoterapii i psychologii rozwoju. Nazwalem ja analiza

kontrastywna. Polega ona na odtworzeniu pozytywnego kontekstu dla

zjawisk negatywnych i negatywnego kontekstu dla zachowan uchodzacych

za pozytywne, maskujacych prawde. W tym celu wykorzystalem

psychoanalize dla opisu zachowan antysocjalnych i psychopatycznych,

psychopatologie i psychologie glebi, dla diagnozy fenomenow typu

borderline i reakcji psychotycznych. Oraz teorie dezintegracji pozytywnej

dla diagnozy psychonerwic i wielopoziomowej strukturalizacji rozwoju.

Zachowania antysocjalne, alkoholizm, narkomania czy samobojstwa sa

sposobami rozwiazywania problemow wlasnej egzystencji, ktora uplywa

poza miloscia i wolnoscia. Ukrytym lub jawnym dynamizmem integracji

tych symptomow jest lek przed zyciem i lek przed smiercia, ktory wynika z

obawy, ze nie wypelnia sie zyczen i polecen Rodzica.

Dziecko, ktore nie wykonuje nakazow Rodzica jest karane. Jedyna

nagroda moze byc dla niego tylko znikniecie, unikniecie ciosu lub

przynajmniej jego oslabienie. Utrzymanie zdrowia psychicznego, zdrowego

poczucia tozsamosci jest w tych warunkach niemozliwe. Dlatego Dziecko

choruje, narkotyzuje sie, pije alkohol, popada w obled lub popelnia

samobojstwo. Z badan moich wynika, ze za decyzja samobojcza kryje sie

czesto uklad kazirodczy, znecanie sie fizyczne i psychiczne lub gwalt

dokonany na Dziecku przez Rodzica.

Przedstawione tu skrotowo twierdzenia znajduja oparcie w dlugoletnich

(1980-1990) badaniach studentow, w Studenckiej Szkole Higieny

Psychicznej. Dla potrzeb niniejszej analizy przedstawiam tylko niewielki

ich wycinek, odnoszacy sie do osob, ktore byly diagnozowane jako -

psychopaci, alkoholicy czy narkomani. Te etykiety okazaly sie

symptomami szerszego i bardziej wielopoziomowego zjawiska uzaleznienia

psychologicznego, ktore siega od glebin do szczytow osobowosci.

W badaniach uzywane byly testy: bodzcow slownych, autobiograficzny,

psychoneurologiczny K.Dabrowskiego i wiele testow projekcyjnych

interpretowanych wedlug regul analizy kontrastywnej. Moj model

diagnostyczny uzaleznienia psychologicznego obejmuje zjawiska opisywane

dotychczas w przedziale od psychopatii do psychozy, jako charakteropatie

lub osobowosci typu borderline.

To, co uchodzi za istote uzaleznienia tzn. narkomania, alkoholizm, lub

samobojstwo to tylko najbardziej usankcjoowane spolecznie sposoby

maskowania rzeczywistych problemow wewnetrznych lub patologii rodziny.

-------------------------------------------------------------------

K O N I E C K O N I E C K O N I E C K O N I E C K O N I E C

-------------------------------------------------------------------



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kobierzycki Tadeusz Poza Miłością… i Wolnością… Syndrom uzależnienia psychologicznego
Kobierzycki Tadeusz Poza Miłością i Wolnością Syndrom uzależnienia 2
Kobierzycki Tadeusz Poza Miloscia i Wolnoscia Syndrom uzaleznienia
T Kobierzycki Poza Miłością i Wolnością Syndrom uzależnienia psychologicznego
Kobierzycki Tadeusz Poza Miłością i Wolnością uzaleznieni(1)
Tadeusz Kobierzycki Poza Miłością i Wolnością uzaleznienia psychologicznego
T Kobierzycki Poza Miłością i Wolnością Uzależnienie psychologiczne
Kobierzycki T Poza Miłością i Wolnością
Kobierzycki T. - Poza Miloscia i Wolnoscia, parapsychologia
Kobierzycki T Poza Miłością i Wolnością
Kobierzycki T Poza Miloscia i Wolnoscia
Kobierzycki T Poza Miloscia i Wolnoscia
Kobierzycki T Poza Miloscia i Wolnoscia
Sugier?rek Miłość I Wolność Poza Ciałem

więcej podobnych podstron