Dlaczego pomagamy innym?
Zapewne wiele razy słyszeliśmy zdanie: „Ten człowiek to ma złote serce ,tyle robi dla innych i nie oczekuje niczego w zamian” Należałoby się jednak zastanowić czy tak faktycznie jest, czy rzeczywiście pomagamy innym całkiem bezinteresownie i w ogóle dlaczego to robimy, co decyduje o naszym zachowaniu. Jednak na wstępie mojej pracy ukaże, że nie zawsze mamy złote serce.
O tym aby pomagać innym uczymy się już od dziecka .Nasi rodzice , dziadkowie , nauczyciele starają się nam wpoić pewne wartości , wzbudzić w nas empatie do każdej żyjącej istoty. Jednak każdy z nas będąc dzieckiem na pewno słyszał od swoich rodziców nie interesuj się innymi ,patrz na siebie , pilnuj swoich spraw. Słysząc takie słowo nie ma się co dziwić ,że ktoś zachowuje się obojętnie wobec krzywdzenia innych i nie stara się mu pomóc. Pomaganie jest to umiejętność ,którą należy rozwijać , kształtować i ćwiczyć. Dość często rodzice sądzą ,że od samego tłumaczenia iż pomaganie jest bardzo ważne dzieci będą umiały to robić. Niestety rzeczywistość jest czasami zupełnie inna.
Telewizja „bombarduje nas” coraz to nowszymi informacjami na temat krzywdzenia drugiej osoby ,agresji nie tylko w szkołach. Nasuwa się pytanie dlaczego świadkowie krzywdzenia nie pomagają poszkodowanym? Dlaczego nie reagują na krzywdę? Telewizja emitowała kiedyś film o wypadku drogowym .Jadący ulica samochód wypadł z trasy ,zatrzymał się na słupie i zaczął płonąć . Kamera w tym czasie zarejestrowała reakcję ludzi. Przez kilka minut wiele osób patrzyło się na palący samochód, niektórzy mijali je ,inni zwalniali kroku , jeszcze inni się zatrzymywali .Nikt nie pobiegł z pomocą , nikt nie zadzwonił po straż pożarną czy pogotowie , nikt nie gasił ognia. W radiu również podjęto temat pomocy inny .Jedna z telefonujących kobiet powiedziała ,że gdy widzi na ulicy leżącą osobę to boi się podejść ,bo przecież nie wie czy to pijak czy ktoś zemdlał. Oznajmiła jednak, że: „gdyby ktoś podszedł pierwszy na pewno też by pomogła”.Kolejnym przykładem może być dzwoniąca na policję osoba, którzy słyszą za ścianą krzyki i płacz dziecka. Zawsze jest prośba o szybką interwencję. Jednak na propozycję , żeby chociaż ta osoba zapukała zanim przyjedzie policja jest szybka odmowa. Młodzi ludzie dość często deklarują się ,że „na miejscu innych” pomogli by osobie która jest krzywdzona i potrzebuje pomocy. Wydaje się dla nich oczywiste ,gdy komuś dzieje się krzywda to się pomaga. Niestety dość często ta pomoc jest tylko pustym słowem. Wstrząsające jest spotykanie w artykułach takich słów: „(…) To co się stało z ta gimnazjalistka jest tragedią .Ale gdy dowiedziałem się o zdarzeniu , nie przeżywałem wstrząsu. Codziennie ktoś zostaje zamordowany , zgwałcony czy ciężko pobity. Gdybym miał się przejmować tragedią każdej jednostki , już bym dawno oszalał. Chyba idealnie znajduje tu zastosowanie powiedzenie: prawdziwie bolą nas jedynie te tragedie , które dotykają nas bezpośrednio (…)”
Czy tak powinie się zachowywać dzisiejszy człowiek ?
Odpowiedź brzmi nie .Na szczęście wśród nas są i tacy ludzie , którzy nie pozostają obojętni na ludzką krzywdę.
W kolejnej części mojej pracy postaram się ukazać : dlaczego dzieje się tak ,że czasami ludzie dokonują czynów pełnych poświęcenia i heroizmu ,a innym razem zachowują się w sposób obojętny i bezduszny ,lekceważąc błagania o ratunek. Istnieją pewne teorie, które w różny sposób wyjaśniają dlaczego ludzie pomagają innym. Psychologowie badający rozwój człowieka odkryli, że zachowanie prospołeczne pojawia się we wczesnym okresie rozwoju. Jak już wcześniej wspomniałam rodzice mogą zachęcać dzieci do zachowań prospołecznych w stosunku do siebie i innych, nagradzając je pochwałami, uśmiechem i przytuleniem. Jednak nie można przywiązywać zbyt dużej wagi do nagradzania. Jeżeli dzieci decydują się na udzielenie innym pomocy jedynie, aby zadowolić swoich rodziców, to nie będą spostrzegały siebie jako osób altruistycznych spieszących innym z pomocą. Wręcz przeciwnie, dojdą do przekonania, że warto innym pomagać jedynie wtedy, kiedy można coś w zamian uzyskać. Przywiązywanie zbyt dużej wagi do nagradzania ludzi za prezentowane zachowania powoduje, że uzyskują oni przekonanie, iż czynią tak a nie inaczej, aby uzyskać jakąś rekompensatę. Jednym ze sposobów rozwijania altruizmu w dzieciach jest prezentowanie własnych zachowań prospołecznych. Dziecko często naśladuje zachowania zaobserwowane u innych, co dotyczy także aktów altruistycznych .Dzieci, oprócz swoich rodziców, naśladują także innych dorosłych. Niektóre osoby w większym stopniu niż inni nauczyły się altruizmu. Wszyscy na pewno znamy osoby niezmiennie gotowe spieszyć z pomocą. Jednak nie oznacza to, że na podstawie tego, jak dalece altruistyczna osobowością jednostka dysponuje, potrafimy przewidzieć jej gotowość przyjścia komuś z pomocą. Gdyby cała tajemnica sprowadzała się do altruistycznej osobowości, moglibyśmy podzielić ludzi na dwa typy: typ pomagający, regularnie wspierający innych bez względu na sytuację oraz typ egoistyczny, który ma zwyczaj chować głowę w piasek, gdy inni potrzebują pomocy. Jednak osobowość nie stanowi jedynej determinanty ludzkich zachowań. Jednak aby zrozumieć ludzkie postępowanie, musimy uwzględnić presję sytuacyjną, której ludzie podlegają. Wtedy możemy przewidywać, na ile w określonych sytuacjach będą skłonni zachowywać się altruistycznie. Ewentualne udzielenie pomocy drugiej osobie zależy także od aktualnego nastroju jednostki. Zdarza się, że jesteśmy we wspaniałym humorze, ale zdarza się również, że bywamy i w paskudnym. Nastrój, w jakim aktualnie znajdują się ludzie, może wywierać znaczny wpływ na ich zachowanie, a w tym przypadku na ich gotowość przyjścia z pomocą. Różnorodne są formy udzielania pomocy, w które angażują się ludzie, gdy się dobrze czują. Co takiego wiąże się z dobrym nastrojem, że pod jego wpływem ludzie stają się bardziej altruistyczni? Okazało się, że dobre samopoczucie sprzyja przychodzeniu z pomocą z trzech względów. Po pierwsze, sprawia ono, że zaczynamy dostrzegać radosne strony życia. Kiedy jesteśmy w dobrym nastroju, wykazujemy tendencję do spostrzegania pozytywnych cech innych osób i interpretowania wszelkich wątpliwości na ich korzyść. Pechowiec, który normalnie wydałby się nam niezdarny i denerwujący, w momencie gdy jesteśmy radośni, nagle okazuje się nieszczęśnikiem potrzebującym naszej pomocy. Po drugie, pomagając innym w chwili, gdy jesteśmy w świetnym nastroju, przedłużamy trwanie tego miłego stanu ducha. Gdy w zetknięciu z kimś potrzebującym pomocy okażemy się dobrymi samarytanami, doświadczamy napływu pozytywnych uczuć. Po prostu zaczynamy czuć się świetnie. Nieudzielenie natomiast pomocy drugiej osobie, podczas gdy mamy poczucie, że powinniśmy to zrobić, oznacza zburzenie naszego wspaniałego nastroju. Dobry nastrój skupia naszą uwagę na własnej osobie. Istnieje określony rodzaj negatywnego stanu psychicznego, który prowadzi do wzrostu liczby zachowań altruistycznych. Wiąże się on z poczuciem winy. Ludzie często kierują się zasadą, że dobre uczynki rekompensują złe uczynki. Kiedy zrobią coś, co wzbudzi w nich poczucie winy, udzielenie pomocy drugiej osobie może być sposobem na poradzenie sobie z tym nieprzyjemnym stanem. Skoro poczucie szczęścia zwiększa naszą gotowość do pomocy, to można by przypuszczać, że uczucie smutku tę gotowość obniża. Ponieważ pomaganie ma znaczenie nagradzające to może ono być metodą walki z chandrą.
Wartość pomagania innym silnie podkreślana jest również w religii:
„Bóg dał nam w obecnym trudnym okresie dziejów Papieża, który przypomina współczesnemu światu wielką godność każdego człowieka i obowiązek przychodzenia z pomocą poszczególnym ludziom, rodzinom i całym biednym narodom.”
„...Przypominając tradycję miłosierdzia, która „w minionych dwóch tysiącleciach wyraziła się na wiele różnych sposobów”, Ojciec Święty dostrzega dziś potrzebę „nowej wyobraźni miłosierdzia”, „której przejawem będzie nie tyle i nie tylko skuteczność pomocy, ale zdolność bycia bliźnim dla cierpiącego człowieka, solidaryzowania się z nim, tak aby gest pomocy nie był odczuwany jako poniżająca jałmużna, ale jako świadectwo braterskiej wspólnoty dóbr Tak więc nadrzędnym motywem zaangażowania się po stronie ubogich winna być miłość Boga, która przynagla nas do obdarowywania innych tym, co sami otrzymaliśmy. Chrystus dający nam Siebie jako pokarm, utożsamia się z głodnymi, spragnionymi, przybyszami, chorymi, więźniami. Dlatego też świadomie przeżywana Msza święta i komunia z Chrystusem winna budzić w nas ducha wolontariatu, pragnienie bezinteresownej służby braciom.”
Wiele jest w tych słowach powinności i przymusu dla tych, którzy utrzymują, że są wyznawcami wiary katolickiej. Okazywanie współczucia i dobroci słabszym staje się obowiązkiem, umową społeczną. Do większej pomocy skłania również strach przed piekłem i gniewem bożym, wpojony przez księży. Najlepiej więc postępować w zgodzie z własnymi uczuciami i emocjami, a nie pod przymusem czy dlatego, że tak mówią zwyczajowe normy czy moralne stereotypy, gdyż postępowanie niezgodne z własnym „JA”, kumuluje się w organizmie, co powoduje frustracje. Doprowadza do wewnętrznego konfliktu z samym sobą. Czyny, które wymagają ogromnego wysiłku i wyrzeczeń, strat własnych dla cudzego dobra - pewnego dnia zrodzą pytanie: i co ja z tego mam? Nie uwierzę w to, że jeśli ktoś odpowie, że: „nic”, to następnego dnia będzie się nadal poświęcał dla innych, nie oczekując nic w zamian.
Czy warto jest pomagać innym? Myślę, że pięknie jest dawać innym nie tylko "z nadmiaru" - jak wtedy, gdy dajemy komuś jabłka, które obrodziły i mogą się zmarnować, ale "z niedostatku", jak wtedy, gdy sami jesteśmy głodni i dzielimy się ostatnim okruchem.
Pięknie jest dawać tak, jakbyśmy przekładali coś z ręki do ręki. Dawca i biorca są jednią, nikt nie ma poczucia utraty, a zyskują oboje. Kiedyś Jan Paweł II powiedział: „Człowiek jest wielki nie przez to, co ma, nie przez to kim jest, lecz przez to, czym dzieli się z innymi”. Uważam, ż są to piękne słowa, którymi powinniśmy się kierować w życiu. Pomoc ludziom, a szczególnie tym nieznanym mnoży dobro i siły w naszym sercu, aby robić więcej dobrych uczynków. Na świecie jest wielu ludzi potrzebujących naszej pomocy. Oprócz ubrania, ciepłego posiłku czy pieniędzy oczekują od nas uśmiechu, życzliwości, dobrego słowa a nawet podania dłoni, gdy przewrócą się na drodze życia. Czy my, żyjący na początku XXI w zdolni jesteśmy na jakiekolwiek gesty i słowa pomagające bezdomnym bądź osobom chorym odnaleźć się w tym świecie? Moja odpowiedź brzmi tak! Spójrzmy na postać Matki Teresy z Kalkuty, Jana Pawła II. Wymienione osoby nie bały się podać ręki cierpiącym, odwiedzić ich w szpitalu, porozmawiać z nimi, pomodlić się w ich intencj. Chęć pomocy bardziej potrzebującym od nas kształtuje się w naszych sercach. Jeżeli jesteśmy wrażliwi na cudzą krzywdę chętnie podzielimy się nawet ostatnią kromką chleba. W Piśmie Świętym jest piękna przypowieść o ludziach, którzy dzielili się tym, co im zbywało. Natomiast biedna kobieta podzieliła się ostatnimi pieniędzmi, które miała. To właśnie ona zasłużyła na życie w niebie. Pomoc innym daje nam satysfakcję i nagrodę w postaci uśmiechu obdarowanego. To jest znacznie przyjemniejsze niż wyrzuty sumienia, że nic nie zrobiliśmy. Zwykłe „dziękuję” stanie się niezwykłym słowem. "Traktuj człowieka tak, jakim jest, a pozostanie takim. Traktuj człowieka tak, jakim być może, a będzie się stawał takim, jakim może i powinien być." (Goethe)
Rzeczpospolita 10/2006
List pasterski Biskupa Legnickiego 2001
List pasterski biskupów polskich