Rudyard Kipling Kot ktory, zawsze chadzal wlasnymi drogami


Początek formularza

 

Rudyard Kipling
Kot, który zawsze chadzał własnymi drogami

[Tytuł oryginału: The Cat that Walked by Himself]
Tłumaczyła Maria Kreczkowska

 

 

0x01 graphic

Rysunek ten wyobraża Jaskinię, w której zrazu żył Mężczyzna z Kobietą. Była to istotnie bardzo miła Jaskinia, znacznie cieplejsza, niż na pozór się wydaje. Mężczyzna miał czółno. Znajduje się ono na wybrzeżu rzeki i jest na poły zanurzone w wodzie, żeby się nie zeschło. Szmat-ławo wyglądający przedmiot w poprzek rzeki to sieć, za pomocą której Mężczyzna łowił łososie. Ładne, czyste kamienie prowadzą od rzeki do wylotu Jaskini, żeby Mężczyzna i Kobieta, chodząc po wodę, nie potrzebowali brodzić w piasku. Przedmioty podobne do czarnych chrząszczy, hen daleko na piasku, to w rzeczywistości pnie obumarłych drzew, które uniosła rzeka z Wilgotnych, Dzikich Lasów i wyrzuciła na brzeg przeciwległy. Mężczyzna i Kobieta mieli zwyczaj przywlekać je, suszyć i rąbać na opał. Nie narysowałem zasłony ze skóry końskiej u wejścia do Jaskini, gdyż Kobieta właśnie zdjęła ją do trzepania. Drobne smużki na piasku między rzeką a Jaskinią to ślady stóp Mężczyzny i Kobiety.
Mężczyzna i Kobieta znajdują się wewnątrz Jaskini i zajadają właśnie obiad. Przenieśli się oni do innej, dogodniejszej Jaskini, gdy Dziecko przyszło na świat, bo miało ono zwyczaj pełzać do rzeki i wpadać w nią, a Pies musiał wyciągać je z wody.

Słuchaj, Kochanie, i dobrze uważaj, bo to, co ci chcę opowiedzieć, działo się przed bardzo dawnymi laty, kiedy zwierzęta obecnie oswojone żyły jeszcze w stanie dzikim. Dziki był Pies i dziki był Koń, i dzika była Krowa, i dzika była Owca, i dzika była Świnia - tak dzika, jak tylko zwierzę dzikim być potrafi. I wszystkie te dzikie zwierzęta chodziły po Wilgotnych, Dzikich Lasach, samotnymi, dzikimi ścieżynami. Ale najdzikszy ze wszystkich dzikich zwierząt był Kot. Sam zawsze chadzał własnymi drogami i było mu wszystko jedno kędy.

Naturalnie, że Człowiek był także dziki. Strasznie dziki. A zaczął się oswajać dopiero wówczas, gdy spotkał Kobietę, która mu powiedziała, że wcale nie ma ochoty prowadzić takiego dzikiego życia, jakie on dotąd prowadził. I zaraz wyszukała ładną, suchą Jaskinię i oświadczyła, że w niej będzie sypiać, a nie na kupie mokrych liści; następnie wysypała całe wnętrze Jaskini suchym, miękkim piaskiem, a w głębi roznieciła ogień; wnijście zaś do Jaskini zasłoniła skórą końską zawieszoną ogonem na dół i rzekła:

- Odtąd, mój Kochany, musisz sobie wycierać nogi wchodząc do mieszkania, bo zaczniemy prowadzić porządny dom.

Tego wieczora, Kochanie, jedli już na kolację pieczeń z dzikiego barana, upieczoną na gorących kamieniach i przyprawioną dzikim czosnkiem i dzikim pieprzem; i dziką kaczkę z dzikim ryżem i dzikim bożym zielem, i dzikim anyżem; i kości szpikowe z dzikiego wołu, i dzikie czereśnie, i dzikie owoce granatu.

A po tej kolacji Mężczyzna położył się w pobliżu ogniska, ogromnie zadowolony i szczęśliwy; Kobieta natomiast zaczęła rozczesywać długie włosy. I wzięła kość z pieczeni baraniej, płaską kość łopatkową, i długo wpatrywała się w wyryte na niej znaki, następnie dorzuciła drew do ogniska i uczyniła Czar. Pierwszy Czar na świecie - Czar Śpiewu.

A z Wilgotnych, Dzikich Lasów wybiegły wszystkie dzikie zwierzęta i zgromadziły się w miejscu, skąd mogły widzieć światło ogniska, i dziwiły się, nie wiedząc, co to ma znaczyć.

A Dziki Koń tupnął dzikim kopytem i rzekł:

- O Przyjaciele moi i Nieprzyjaciele! Powiedzcie, dlaczego Człowiek i Żona jego rozłożyli tak wielki ogień w tej wielkiej Jaskini i jaką on nam wyrządzi szkodę?

A Dziki Pies począł węszyć dzikim nosem i poczuł woń pieczonej baraniny, i rzekł:

- Muszę tam pójść i zobaczyć, i dowiedzieć się, bo zdaje mi się, że jest tam coś dobrego. Chodź, Kocie, pójdziemy razem!

- Nie! Nie! Jestem Kotem, który zawsze sam chadza własnymi drogami, i wszystko mi jedno kędy! Nie pójdę z tobą!

- Nigdy już więc nie będziemy przyjaciółmi - rzekł Dziki Pies i sam ruszył w stronę Jaskini. Ale zaledwie uszedł kilka kroków, Kot mruknął do siebie:

- Wszystko mi jedno, kędy chodzę. Dlaczego nie miałbym pójść także do Jaskini i zobaczyć, i oglądać, i powrócić, kiedy mi się spodoba? - I cichutko, na palcach, pomknął za Psem i ukrył się w pobliżu Jaskini, skąd mógł wszystko i słyszeć, i widzieć.

I zobaczył, jak Dziki Pies, doszedłszy do Jaskini, podniósł głową skórę końską, wiszącą u wnijścia ogonem na dół, i począł węszyć przyjemną woń pieczonej baraniny; a Kobieta, przyglądająca się właśnie łopatce z barana, na widok Psa zaśmiała się i rzekła:

Oto pierwszy! Dzika Istoto z Dzikich Lasów, czego potrzebujesz?

A Dziki Pies rzekł:

- O moja Nieprzyjaciółko i Żono mego Nieprzyjaciela, powiedz, jaka to woń rozkoszna rozchodzi się po lasach?

Wówczas Kobieta wzięła kość z pieczeni baraniej, rzuciła ją Dzikiemu Psu i rzekła:

- Dzika Istoto z Dzikich Lasów, spróbuj i pokosztuj!

Pies ogryzł kość, która była smaczniejsza od wszystkiego, co kiedykolwiek był jadł, i rzekł:

- O moja Nieprzyjaciółko i Żono mego Nieprzyjaciela, daj mi jeszcze jedną!

A kobieta odparła:

- Dzika Istoto z Dzikich Lasów, pomagaj memu Mężowi polować w ciągu dnia, a w nocy strzeż Jaskini, a będziesz miała tyle kości z pieczeni, ile sama zechcesz!

- Ach! - szepnął Kot, który podsłuchiwał. - Ta Kobieta jest bardzo mądra, ale nie taka mądra, jak ja.

Dziki zaś Pies wsunął się do wnętrza Jaskini i kładąc łeb na kolanach Kobiety, rzekł:

- O moja Przyjaciółko i Żono mego Przyjaciela, będę z Mężem twym polował w ciągu dnia, a w nocy będę strzegł waszej Jaskini.

- Ach! - szepnął Kot, który podsłuchiwał. - Ten Pies jest bardzo głupi. - I pomknął w stronę Wilgotnych, Dzikich Lasów, i przechadzał się po dzikich ścieżynach, wywijając dzikim ogonem. Ale nikomu o wszystkim tym nie rzekł ani słowa.

A Mężczyzna zbudziwszy się zapytał:

- Co tu robi Dziki Pies?

Lecz Kobieta odpowiedziała:

- Nie jest to już Dziki Pies, lecz Pierwszy Przyjaciel, ponieważ Przyjacielem naszym będzie po wiek wieków. Zabierz go z sobą, gdy pójdziesz na polowanie!

Nazajutrz Kobieta nazbierała na łące sporo trawy, wysuszyła ją przy ogniu, że pachniała jak świeże siano, i położyła tuż u wnijścia Jaskini. Następnie sporządziła skórzane chomąto, przez chwilę przyglądała się płaskiej kości baraniej, po czym uczyniła Czar. Drugi Czar na świecie - Czar Śpiewu.

A w Dzikich Lasach wszystkie dzikie zwierzęta dziwiły się, co się stało z Dzikim Psem; wreszcie Dziki Koń tupnął dzikim kopytem i rzekł:

- Pójdę i zobaczę, i powiem wam, co się stało z Dzikim Psem. Chodź, Kocie, pójdziemy rażeni!

- Nie, nie! Jestem Kotem, który zawsze chadza własnymi drogami, i wszystko mi jedno kędy. Nie pójdę!

Mimo to cichutko, na palcach, poszedł za Koniem i ukrył się w pobliżu Jaskini, skąd mógł wszystko i widzieć, i słyszeć.

A Kobieta usłyszawszy, że Dziki Koń podchodzi do Jaskini, potykając się o długą, aż do ziemi sięgającą grzywę, zaśmiała się i rzekła:

- Oto i drugi. Dzika Istoto z Dzikich Lasów, czego potrzebujesz?

A Dziki Koń rzekł:

- O moja Nieprzyjaciółko i Żono mego Nieprzyjaciela, gdzie jest Dziki Pies?

Kobieta się zaśmiała i podniosła kość baranią, i przyglądając się jej, rzekła:

- Dzika Istoto z Dzikich Lasów, nie przyszłaś ty tu dla Dzikiego Psa, lecz dla tej dobrej, pachnącej trawy.

A Dziki Koń podchodząc bliżej i potykając się o długą, do ziemi sięgającą grzywę, rzekł:

- To prawda; daj mi trochę tej dobrej, pachnącej trawy.

A Kobieta rzekła:

- Dzika Istoto z Dzikich Lasów, pochyl łeb, abym ci założyła chomąto, a za to będziesz trzy razy dziennie jadła tę pachnącą trawę.

- Ach! - szepnął Kot, który podsłuchiwał. - Ta Kobieta jest bardzo przebiegła, ale nie tak przebiegła, jak ja.

Dziki Koń pochylił dziki łeb, na który Kobieta założyła skórzane chomąto; a wówczas Dziki Koń parsknął i rzekł:

- O moja Pani i Żono mego Pana, będę wam służył za tę dobrą, pachnącą trawę.

- Ach! - szepnął Kot, który podsłuchiwał. - Ten Koń jest bardzo głupi. - I pomknął w stronę Wilgotnych, Dzikich Lasów i przechadzał się po dzikich ścieżynach, wywijając dzikim ogonem. Ale nikomu o tym wszystkim nie powiedział ani słowa.

A Mężczyzna, wróciwszy z Psem z polowania, zapytał:

- Co tu robi Dziki Koń? A Kobieta odrzekła:

- Nie jest to już Dziki Koń, lecz Pierwszy Sługa, gdyż będzie nas przenosił i przewoził z miejsca na miejsce, po wiek wieków. Siądź na jego grzbiecie, gdy będziesz miał ruszyć na polowanie.

Następnego dnia ruszyła ku Jaskini Dzika Krowa wysoko podnosząc dziką głowę, by dzikimi rogami nie zawadzić o dzikie gałęzie. A za nią cichutko, na palcach, poszedł Kot i ukrył się, jak zwykle, i podsłuchiwał; i stało się to samo, co dni poprzednich, a kiedy Krowa przyrzekła dawać Kobiecie mleko w zamian za świeżą trawę, Kot pomknął w stronę Wilgotnych, Dzikich Lasów i przechadzał się po dzikich ścieżynach, wywijając dzikim ogonem zupełnie tak samo, jak za dni poprzednich. Ale nikomu o wszystkim tym nie powiedział ani słowa.

A Mężczyzna, wróciwszy z polowania z Psem i Koniem, zadał Kobiecie to samo pytanie, co dni poprzednich, a ona odpowiedziała:

- Nie jest to już Dzika Krowa, lecz dawczyni dobrego pożywienia. Ona nam po wiek wieków będzie dawała białe, ciepłe mleko, a ja będę miała o nią staranie, gdy ty ze swym Pierwszym Przyjacielem i Pierwszym Sługą będziesz na polowaniu.

Nazajutrz Kot ukrył się, jak zwykle, i czekał, czy znów jakieś dzikie zwierzę nie pójdzie do Jaskini; nikt się jednak nie ruszył z Wilgotnych, Dzikich Lasów. Wówczas Kot sam się udał do Jaskini i zobaczył, jak Kobieta doiła Krowę, i poczuł przyjemne ciepło bijące od ogniska i zapach ciepłego mleka.

I spytał:

- O moja Nieprzyjaciółko i Żono mego Nieprzyjaciela, powiedz, dokąd poszła Dzika Krowa?

A Kobieta zaśmiała się i rzekła:

- Dzika Istoto z Dzikich Lasów, wracaj, skąd przyszłaś, bo zaplotłam już warkocze i odrzuciłam kość czarnoksięską, i nie potrzeba już więcej przyjaciół ni sług w naszej Jaskini!

A Kot rzekł:

- Nie jestem ani przyjacielem, ani sługą, lecz Kotem, który zawsze chadza własnymi drogami, a teraz chciałby wejść do waszej Jaskini.

Lecz Kobieta spytała:

- Dlaczego więc nie przyszedłeś pierwszego wieczora, z Pierwszym Naszym Przyjacielem?

Kot rozgniewał się i spytał:

- Czy Pies opowiadał może o mnie jakie historie?

Kobieta zaśmiała się i rzekła:

- Jesteś Kotem, który zawsze chadza własnymi drogami, i wszystko ci jedno kędy.

Wówczas Kot począł udawać, jakoby był szczerze zmartwiony, i rzekł:

- Więc nigdy nie będzie mi wolno przyjść do waszej Jaskini? I nigdy nie będzie mi wolno siedzieć przy ciepłym ognisku? I nigdy nie będę pił białego, ciepłego mleka? Jesteś taka mądra i piękna, że nie powinnaś być okrutną nawet dla Kota.

 A Kobieta odparła:

- Wiedziałam, że jestem mądra, ale nie wiedziałam, że jestem piękna. A za to, żeś mi o tym powiedział, zrobię z tobą układ następujący: Jeśli kiedykolwiek powiem chociażby jedno słowo na twoją pochwałę, w tej samej chwili będzie ci wolno wejść do tej Jaskini.

- A jeśli powiesz dwa słowa? - spytał.

- Nigdy - odparła Kobieta. - Ale gdybym to uczyniła, natenczas wolno ci będzie usiąść przy ognisku.

- A jeśli powiesz trzy słowa? - spytał Kot.

- Przenigdy - odparła Kobieta. - Ale gdyby się to kiedy stało, natenczas po wiek wieków będziesz mógł trzy razy dziennie pić białe, ciepłe mleko.

Wówczas Kot wygiął grzbiet i rzekł:

- Dobrze! Niechaj ta zasłona wisząca u wnijścia Jaskini i to ciepłe ognisko, i te garnki z mlekiem zapamiętają, co mi przyrzekła moja Nieprzyjaciółka i Żona mego Nieprzyjaciela.

I rzekłszy to, pomknął w stronę Wilgotnych, Dzikich Lasów i przechadzał się po dzikich ścieżynach, wywijając dzikim ogonem.

Kiedy Mężczyzna powrócił wieczorem z polowania, z Psem i Koniem, Kobieta nie opowiedziała im o układzie z Kotem, domyślając się, że nie będą z tego zadowoleni.

A Kot poszedł daleko i tak długo ukrywał się w Wilgotnych, Dzikich Lasach, po dzikich, samotnych ścieżynach, że Kobieta zupełnie o nim zapomniała. Tylko Nietoperz, przebywający w ciemnym kącie Jaskini, wiedział, gdzie Kot się ukrywa, i co noc leciał do niego z wiadomościami.

 Pewnego wieczora Nietoperz doniósł Kotu:

- W Jaskini jest małe Dziecko; zupełnie nowiutkie, tłuściutkie i różowe, a Kobieta bardzo je lubi.

- Ach! - wykrzyknął Kot, uważnie wysłuchawszy nowiny. - A czy nie wiesz, co to małe Dziecko lubi?

- Ono lubi wszystko, co jest miękkie i łaskocze - opowiadał Nietoperz. - I lubi trzymać w rączkach coś ciepłego, kiedy zasypia. I lubi, żeby się z nim bawiono. To wszystko lubi ogromnie.

- Ach! - mruknął Kot do siebie. - Teraz nadszedł mój czas.

Nazajutrz Kot ukrył się w pobliżu Jaskini i czekał, aż Mężczyzna z Psem i Koniem wyjdą na polowanie. Kobieta gotowała obiad, lecz Dziecko wciąż płakało i przeszkadzało jej w robocie. Wyniosła je więc na trawnik przed Jaskinię i ułożywszy wygodnie, dała mu kamyczków do zabawy. Ale Dziecko nie przestawało płakać.

Wówczas zbliżył się Kot, wyciągnął miękką łapkę i pogłaskał Dziecko po policzku. I Dziecko uspokoiło się w jednej chwili. A Kot począł się ocierać o jego tłuste kolanka i ogonem łaskotać je w szyjkę, aż Dziecko poczęło się śmiać tak głośno, że Kobieta w Jaskini usłyszała jego śmiech i uśmiechnęła się z zadowolenia.

A wówczas Nietoperz, wiszący u pułapu Jaskini, rzekł:

- O moja Gospodyni i Żono mego Gospodarza, i Matko Syna mego Gospodarza, jakaś Dzika Istota z Dzikich Lasów prześlicznie się bawi z twym Synkiem.

- Błogosławieństwo na tę Dziką Istotę, kimkolwiek ona jest! - rzekła Kobieta. - Byłam dziś bardzo zajęta, a ona mi oddała przysługę.

I wiesz, Kochanie, zaledwie Kobieta wyrzekła te słowa, gdy skóra u wnijścia Jaskini, wisząca ogonem na dół, spadła z szelestem, przypomniawszy sobie o układzie zawartym z Kotem. A gdy Kobieta poszła ją zawiesić, Kot jednym susem skoczył do Jaskini i wygodnie usiadł w jednym z kątów.

- O moja Nieprzyjaciółko i Żono mego Nieprzyjaciela, i Matko mego Nieprzyjaciela - ozwał się Kot - oto jestem; bo powiedziałaś słowo na moją pochwałę i odtąd po wiek wieków wolno mi przebywać w tej Jaskini. Ale ciągle jeszcze jestem Kotem, który zawsze chadza własnymi drogami, i wszystko mi jedno kędy.

Kobieta, rozgniewana, zacięła usta, siadła do kądzieli i zaczęła prząść.

Ale równocześnie Dziecko poczęło kopać nóżkami i płakać za Kotem, aż cała twarzyczka mu posiniała, a Kobieta w żaden sposób nie mogła go uspokoić.

- O moja Nieprzyjaciółko i Żono mego Nieprzyjaciela, i Matko mego Nieprzyjaciela, weź nić, którą uprzędłaś, i wraz z wrzecionem rzuć ją na podłogę, a ja uczynię taki Czar, że Dziecko twoje zacznie się śmiać tak samo głośno, jak teraz płacze.

- Dobrze - rzekła Kobieta - posłucham twej rady, bo nie wiem już, co począć z tym Dzieckiem, ale z góry ci mówię, że nie będę ci dziękowała.

I rzuciła na podłogę wrzeciono, a Kot, biegając za nim, chwytał je w łapki i podrzucał do góry, i udawał, że je zgubił, by je za chwilę znów pochwycić i podrzucić; aż Dziecko, rozbawione, zaczęło śmiać się równie głośno, jak przedtem płakało.

I wyciągnęło rączki do Kota, i wydawało okrzyki radości, rozlegające się po całej Jaskini, aż wreszcie, umęczone długą zabawą, zasnęło, obejmując Kota tłustymi ramionkami.

- Teraz - ozwał się Kot - zaśpiewam Dziecku piosenkę, przy której będzie spało całą godzinę. - I zaczął mruczeć głośno i przeciągle, a Dziecko spało tak mocno i spokojnie, jak nigdy przedtem. Kobieta, widząc to, uśmiechnęła się z zadowoleniem i rzekła:

- Doskonale się spisałeś. Jesteś istotnie bardzo przebiegłym stworzeniem.

I wiesz, Kochanie, zaledwie Kobieta wyrzekła te słowa, gdy z ogniska dym buchnął na izbę gęstymi kłębami, gdyż przypomniał sobie o układzie zawartym z Kotem. A zanim Kobieta odsunęła skórę u wnijścia Jaskini, by dym prędzej uleciał, Kot najwygodniej rozsiadł się już w pobliżu ogniska.

- O moja Nieprzyjaciółko i Żono mego Nieprzyjaciela, i Matko mego Nieprzyjaciela - ozwał się Kot - oto jestem: bo powiedziałaś drugie słowo na moją pochwałę; wolno mi zatem po wiek wieków pozostać tu przy ciepłym ognisku. Ale ciągle jeszcze jestem Kotem, który zawsze chadza własnymi drogami, i wszystko mi jedno kędy.

Wówczas Kobieta mocno się rozgniewała i rozpuściła włosy, i dorzuciła drew do ogniska, i pochwyciła dużą, płaską kość z barana, i uczyniła Czar, aby się zabezpieczyć przed powiedzeniem trzeciego słowa na pochwałę Kota. Nie był to już Czar Śpiewu, lecz czar Milczenia, i niebawem zapanowało w Jaskini milczenie tak głębokie, że z dziurki wybiegła mała mysz i poczęła tańczyć.

- O moja Nieprzyjaciółko i Żono mego Nieprzyjaciela, i Matko mego Nieprzyjaciela, czy to ty Czarem swym wywołałaś tę mysz?

- Ach nie! Nie! Przenigdy! - krzyknęła Kobieta i od rzuciwszy kość baranią, skoczyła na ławę i szybko poczęła zaplatać włosy, z obawy, aby się w nie nie zaplątała mysz.


- Ach! - rzekł Kot, bacznie śledząc każdy ruch Kobiety. - Więc nie uczynisz mi nic złego, jeśli mysz tę pożrę?

- Nie! Nie! - zapewniła Kobieta. - Pożryj ją czym prędzej, a wdzięczna ci będę na zawsze.

Kot skoczył i jednym susem pochwycił mysz, a Kobieta rzekła:

- Stokrotne dzięki! Nawet Pierwszy Przyjaciel nie jest tak zręczny, by mógł chwytać małe myszki. Doprawdy, Kocie, musisz być chyba mądrym stworzeniem.

I wiesz, Kochanie, zaledwie Kobieta wyrzekła te słowa, gdy garnek z mlekiem stojący na ognisku rozprysł się na drobne skorupki, gdyż przypomniał sobie o układzie z Kotem. A zanim Kobieta zdołała uprzątnąć skorupki, Kot przyskoczył i począł chłeptać białe, ciepłe mleko.

- O moja Nieprzyjaciółko i Żono mego Nieprzyjaciela - ozwał się Kot - oto jestem: bo powiedziałaś trzecie słowo na moją pochwałę, przeto wolno mi po wiek wieków pić trzy razy dziennie ciepłe, białe mleko. Ale ciągle jeszcze jestem Kotem, który zawsze chadza własnymi drogami, i wszystko mi jedno kędy.

Wówczas Kobieta się zaśmiała i stawiając przed Kotem miskę ciepłego mleka, rzekła:

- O Kocie! Jesteś mądry i przebiegły jak człowiek, ale nie zapominaj, że układ zawarłeś ze mną, i nie wiem, co na to powie Mąż, gdy wróci z polowania, a także Pies.

- A co mnie to obchodzi? - odparł Kot. - Skoro mi wolno siedzieć w Jaskini i wygrzewać się przy ogniu, i trzy razy dziennie pić ciepłe, białe mleko, to nic mnie nie obchodzi, co na to powie twój Mąż albo też Pies.

Kiedy wieczorem Mężczyzna z Psem powrócił z polowania, Kobieta opowiedziała im o swym układzie, a Kot, siedząc przy ognisku, przysłuchiwał się z uśmiechem. A Mężczyzna, wysłuchawszy opowiadania Kobiety, rzekł:

- Tak, ze mną nie zawierał on układu ani też z żadnym prawdziwym Mężczyzną, jaki kiedykolwiek będzie żył na świecie!

To rzekłszy, zdjął z nóg ciężkie buty skórzane i postawił je obok kamiennego toporka (razem trzy przedmioty) i przyniósł kawał drewna i siekierę (razem pięć przedmiotów), i ustawiwszy wszystkie w jednym rzędzie, rzekł:

- A teraz ja z tobą zrobię taki układ: Jeśli po wiek wieków nie będziesz łowił myszy, to tymi pięciu przedmiotami będę rzucał za tobą, gdziekolwiek cię spotkam, a to samo będzie czynił każdy prawdziwy Mężczyzna, jaki kiedykolwiek będzie żył na świecie.

- Ach! - rzekła Kobieta, wysłuchawszy tego układu. - Kot jest istotnie bardzo przebiegły, a jednak nie jest tak przebiegły, jak mój Mąż.

Kot przeliczył wszystkie przedmioty ustawione jednym rzędem (a istotnie było ich pięć i wyglądały bardzo groźnie) i rzekł:

- Będę łowił myszy po wiek wieków; ale niemniej jestem Kotem, który zawsze chadza własnymi drogami, i wszystko mi jedno kędy.

- Ale nie w mojej obecności - odparł na to Mężczyzna. - Gdyby nie ostatnie twe słowa, byłbym raz na zawsze odstawił te przedmioty; ale za te ostatnie słowa zapowiadam ci, że ilekroć cię spotkam, zawsze będę rzucał za tobą butami i toporkiem, a tak samo będzie postępował każdy prawdziwy Mężczyzna, jaki kiedykolwiek będzie żył na świecie.

Wówczas ozwał się Pies:

- Poczekaj chwilę, bo nie zawarł on jeszcze układu ze mną ani z żadnym prawdziwym Psem, jaki kiedykolwiek będzie żył na świecie.

I wyszczerzywszy zęby, rzekł do Kota:

- Jeśli po wiek wieków nie będziesz dobry dla Dziecka, przynajmniej w mojej obecności, to zapowiadam ci, że będę cię gonił i prześladował, dopóki cię nie schwycę i nie pokąsam, a tak samo będą postępowały wszystkie prawdziwe Psy, jakie kiedykolwiek będą żyły na świecie.

- Ach! - rzekła Kobieta, wysłuchawszy tego układu. -Ten kot jest bardzo przebiegły, a jednak nie jest tak przebiegły, jak Pies.

Kot przeliczył zęby Psa (a były bardzo ostre) i rzekł:

- Będę po wiek wieków dobry dla każdego Dziecka, o ile nie będzie mnie targać za ogon. Niemniej jednak jestem ciągle Kotem, który zawsze chadza własnymi drogami, i wszystko mi jedno kędy.

- Nie w mojej obecności! - krzyknął Pies. - Gdyby nie ostatnie twe słowa, byłbym raz na zawsze zaprzestał szczerzyć zęby na twój widok, ale za te ostatnie słowa zapowiadam ci, ze będę cię gonił i prześladował po wiek wieków, aż będziesz zmuszony chronić się przede mną po drzewach i dachach. I tak samo będą postępowały wszystkie prawdziwe Psy, jakie kiedykolwiek będą żyły na świecie.

Wówczas Mężczyzna rzucił za kotem butami i kamiennym toporkiem (razem trzema przedmiotami), a Kot wybiegł z Jaskini i ścigany przez Psa, wdrapał się na drzewo. A od tej chwili, Kochanie, na pięciu prawdziwych Mężczyzn trzech z pewnością rzuca za Kotem butami, a wszystkie prawdziwe Psy gonią go i prześladują. Ale Kot także dotrzymuje warunków układu. Łowi myszy i dobry jest dla Dziecka, dopóki go nie targa za ogon. Ale spełniwszy swe obowiązki, od czasu do czasu urządza sobie wycieczki, a zwłaszcza podczas jasnych nocy księżycowych staje się znów Kotem, który zawsze chadza własnymi drogami, i wszystko mu jedno kędy.

I wówczas pędzi do Wilgotnych, Dzikich Lasów lub wdrapuje się na Wilgotne, Dzikie Drzewa i Wilgotne, Dzikie Dachy i wywijając dzikim ogonem, biega po Dzikich, Wilgotnych Ścieżynach.

0x01 graphic

Obrazek ten przedstawia Kota, który chadza własnymi drogami po Wilgotnych, Dzikich Lasach, wymachując swym dzikim ogonem i przechadzając się po swych dzikich drogach. Na obrazku nie ma nic nadto prócz kilku trujących grzybów. Strzępek na pochyłej gałązce nie jest ptaszkiem. Jest to mech, który tam wyrosi dlatego, że te Dzikie Lasy byty ogromnie wilgotne.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rudyard Kipling Kot który zawsze chadzał własnymi drogami
Rudyard Kipling Ksiega Dzungli
Rudyard Kipling
18 Kot, który lubił sery
Opis dżungli „Księga dżungli” Rudyard Kipling
Biszkopt , który zawsze się udaje
L J Braun [Kot, ktory ] Kot, ktory jadal welne
Rudyard Kipling Druga ksiega dzungli
Biszkopt do tortĂłw ktĂłry zawsze wychodzi, różne
Braun Lilian Jackson Kot ktory sie wlaczal i wylaczal
Braun Lilian Jackson Kot ktory wachal klej
Jackson Braun Lilian Kot, ktory mial 60 wasow t 29
Lilian Jackson Braun 06 Kot ktory bawil sie w listonosza
Braun Lilian Jackson 21 Kot, który patrzył w gwiazdy
12 L J Braun Kot, który znał kardynała

więcej podobnych podstron