I TO JUŻ NIE JEST TO CO BYŁO
I to już nie jest to co było coś jakoś dziwnie się zmieniło.
Zmienia się moda, zmienia linia, zmienia się model i opinia.
Ilość się zmienia, zmienia jakość, wszystko się w koło zmienia psia kość.
Bo zważcie ten banalny fakt, ja palto już dwa lata mam.
No więc oddaję je do pralni, by wywabili kilka plam.
Mówią za miesiąc, ja nie gderam, Ja się melduję, ja odbieram.
Ale to nie jest to co było, coś jakoś dziwnie się zmieniło.
Bo tu się strzępi, tu się pruje Tu jest za długie, tu brakuje.
Gdzie była patka, nie ma patki z pod pachy wyszedł kawał łatki.
Guzików zgnietli mi połowę i tylko plamy są jak nowe.
I choć mnie przekonują siłą, To, to już nie jest to co było.
Przez cały rok zbieram gotówkę, żeby nareszcie mieć lodówkę.
Wchodzę do sklepu, demonstrują model, nic dodać ani ująć.
Więc ja ją biorę i przynoszę, na piętro wtaczam ją bez tchu.
Zbiega się cała okolica, podziwiać ten techniki cud.
W domu się robi wieża Babel, ja mówię cisza, włączam kabel:
Ale to nie jest to co było, coś jakoś dziwnie się zmieniło.
Coś zawarczało, po czym zaraz z wnętrza wybuchła jakaś para.
I ja się nagle orientuje, że się nie mrozi, lecz gotuje.
I wstyd mi jakoś się zrobiło, bo to już nie jest to co było.
Poznałem dziewczę, cud, poemat drugiej na świecie takiej nie ma.
Była mi żabką, była rybką, kafelkiem z pieca oraz szybką.
Zaś co się tyczy innych gierek wprost erotyczny uniwerek.
Mogłem całować raz po raz, i imię szeptać jej przez sen.
Ach jakem nie śnił, jakem płonął, dziśPani ta jest moją żoną.
I to już nie jest to co było, coś jakoś dziwnie się zmieniło.
Bo ciągle wrzeszczy, wciąż się pruje, wciąż jej za mało, wciąż brakuje.
To już nie Wenus, już nie Ewa, już mi się życia odechciewa.
I chociaż się przymuszam siłą, to, to już nie jest to co było.