Jo z radości...
Po skończonym obiedzie mama wstała od stołu i zaczęła zbierać naczynia. Ela poderwała się natychmiast, żeby jej pomóc.
- Gdyby był tato - rzekł Kazik - poszlibyśmy na długi spacer do parku.
Idź z Elą - odrzekła mama. -Ja pozmywam.
O, nie! - zaoponowała dziewczynka. - Pozmywamy razem. Obiecałam tacie, że będę ci pomagać, mamusiu. Potem mogę iść na spacer, jeżeli Kazik ma ochotę.
- Przypomniałem sobie, że
mam zadanie domowe z polskiego.
Odrobię teraz, a potem może obej
rzę coś w telewizji.
Powiedziawszy to, chłopiec wyszedł.
- Tęskni biedak za tatą - wes
tchnęła mama. - Pocieszaj go, có
reczko, jak potrafisz. Jesteś starsza,
mądrzejsza...
- Ja też tęsknię, mamusiu,
i też się boję o tatę. Tak samo jak
mój brat. Czasem jest mi tak smut
no, że z trudem powstrzymuję się
od płaczu.
- Wiem, Elżuniu. Wszystkim nam jest ciężko, ale musimy jakoś się trzymać i wspomagać wzajemnie. Przede wszystkim zaś modlić się, modlić nieustannie - gorąco
i szczerze.
* * *
Minęło wiele tygodni. Ela, Kazik i ich mama często rozmawiali o tacie, który przebywał w dalekim, niebezpiecznym Iraku. Cieszyli się dobrymi wiadomościami od niego. Codziennie, z całego serca dziękowali Panu Bogu i Matce Najświętszej za opiekę nad tatą, prosząc równocześnie o jego szczęśliwy powrót do domu.
- To już cztery miesiące - po
wiedziała Ela któregoś dnia wieczo
rem.
- Wiem, ja też odliczam -
uśmiechnęła się mama. - Pamięta
cie, jak ciężko nam było, kiedy że
gnaliśmy się z tatą? Wszyscyśmy
płakali.
Uściskał mnie bardzo mocno - szepnął Kazik. - Miał mokre policzki...
Kiedy tatuś wróci, znów bę-
dziemy płakać - oświadczyła Ela. -Z radości.
Ucieszy się, jeżeli będziecie nadal mieć takie dobre stopnie. I że tak dzielnie mi pomagacie. A teraz już pora na wieczorny pacierz...
I modlitwę za tatusia - wtrącił chłopiec. A potem dodał: - Ja sobie ułożyłem taką dodatkową, króciutką. Posłuchajcie:
Aniele Boży, Stróżu naszego tatusia, proszę Cię bardzo gorąco, bądź zawsze blisko przy nim i pilnuj, żeby mu się nie stało nic złego.
- Bardzo piękna modlitwa - po
wiedziała wzruszona mama. - Bę
dziemy ją odmawiali wspólnie.
* * *
Kazik biegł do domu najszybciej, jak potrafił. Pani Władzia, która sprzątała w szkole, powiedziała mu, że coś złego stało się w Bagdadzie. Jakiś wybuch, czy strzelanina? Nie wie dokładnie, bo za późno wyłączyła odkurzacz. Ale coś mówiono o Polakach...
- Boże Miłosierny, Boże Miło
sierny! Zlituj się! - szeptał chłopiec,
biegnąc przez park. Przy bramie
wpadł na Julka, kolegę ze starszej
klasy.
Przepraszam! - bąknął zdyszany. - Słyszałeś może, co się stało w Iraku?
Coś tam ostrzelano - odrzekł tamten. - Ale dokładnie nie wiem.
Jakiś ty szczęśliwy! - westchnął Kazik. - Wasz tato jest z wami.
Trzymaj się stary! - rzekł Julek ze współczuciem.
* * *
Mama otworzyła drzwi. Uśmiechnęła się do przerażonego chłopca.
- Uspokój się, synku. Dzięki
Bogu! Tatusiowi nic się nie stało.
Żadnemu z Polaków. Co za ulga!
Kazik podniósł ku górze zalaną łzami twarz. Dygotał cały.
Nie płacz, kochanie! - mama przytuliła go do siebie.
To z radości - szepnął chłopiec. - Z radości. Dzięki Ci, Boże!
Zofia Śliwowa