W pierwszych latach po drugiej wojnie światowej w Japonii panowała bieda i głód. Państwo poniosło klęskę. Żołnierze wracali smutni do domów, często zniszczonych przez bomby.
Wrócił też 17-letni chłopiec, imieniem Shirieda, który jako kamikadze, to jest pilot śmierci, przygotowywał się wraz z innymi do samobójczych lotów na amerykańskie okręty. Swój dom zastał doszczętnie zniszczony. Ponieważ jego ojciec zginął podczas wojny, więc on - jako najstarszy w rodzinie - zabrał się do budowania jakiegoś skromnego domku. Znalazł trochę drewna, ale nigdzie nie mógł dostać gwoździ. Nagle przyszedł mu do głowy taki pomysł: w pobliżu misjonarze salezjańscy budują kościół i mają dużo gwoździ: a więc najprostszą rzeczą będzie pójść i po kryjomu im zabrać. Nie uważał tego za coś złego: przecież był Japończykiem i buddystą, a to byli Europejczycy i chrześcijanie - a więc wrogowie. Wśliznął się po cichu do składu materiałami budowlanymi, obładował gwoźdźmi i już miał wejść; gdy spostrzegł go włoski misjonarz, ks. Roncato. Zaczął uciekać. Misjonarze okazał się jednak szybszy i schwytał go. Jak myślicie - co mu zrobił... Ukarał? Zaprowadził go na milicję? Bynajmniej. Spokojnie wysłuchał jego tłumaczenia, a potem zaprowadził do składu i dorzucił jeszcze garść gwoździ, każąc wracać do swoich i budować dom (wg Bolletino Salesiano 1964)
Jak się wam wydaje, dlaczego misjonarz tak postąpił z tym młodym Japończykiem?... Był bowiem chrześcijaninem i kapłanem, a więc chciał postępować tak samo, jak postępował Pan Jezus. Pan Jezus - jak czytamy często w Ewangelii - był dobry dla tych, co błądzą i grzeszą.
Ks. J. S. K. Ewangelia w życiu dziecka Rok A Wyd. Księży Marianów Warszawa 1986