EDWARD REDLIŃSKI
Urodził się w w 1940 pod Białymstokiem w rodzinie chłopskiej, absolwent Politechniki Warszawskiej i Studium Dziennikarskiego, publicysta i prozaik związany uczuciowo i artystycznie z miejscem urodzenia.
Wsi białostockiej poświęcił najlepsze ze swych dzieł: opowiadania LISTY Z RABARBARU, uhonorowane nagrodą im. S. Piętaka; powieść KONOPIELKĘ, fenomenalny zapis wiejskiej mentalności skonfrontowanej z cywilizacją miasta; mówiącą mniej więcej na ten sam temat powieść AWANS (także wersja sceniczna), dramat CZWOROKĄT. W latach 1981-1991 przebywał w Nowym Jorku. Nie umiał odnaleźć się w amerykańskiej kulturze. Gorzkie doświadczenia emigranta opisał w powieściach DOLORADO i SZCZUROPOLACY (na podstawie książki powstał film Janusza Zaorskiego SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO JORKU).
Siłą pisarstwa Redlińskiego jest znakomity słuch językowy, zdolności stylizacyjne, poczucie humoru, bezpruderyjny erotyzm, "chłopskość" rozumiana także jako "męskość", prostolinijność, uczciwość.
Wybrana bibliografia:
LISTY Z RABARBARU, 1967.
KONOPIELKA, 1973.
AWANS, 1973.
CZWOROKĄT (DRAMAT), 1976.
DOLORADO, 1994.
SZCZUROPOLACY, Warszawa: "BGW", 1994.
KRFOTOK, Warszawa: Muza, 1998.
NIKIFORMY, Warszawa: Muza, 2000.
O tym jak biedny Kaziuk skwarkę pod presją ganiał w jednej misce z innymi biesiadnikami i jak ziemia płaska była...
Wybaczcie, ale nie chce mi się o tym pisać (chociaż dzieło przeczytałam). Posługuję się więc metodą ctrl+c; ctrl+v Mniej więcej wiadomo o co chodzi.
Akcja dzieje się po wojnie we wsi Taplary. Głównym bohaterem jest chłop o imieniu Kaziuk. Wieś jest odcięta od świata bagnami i żyje bardzo prostym życiem. Nie ma tutaj prądu. Czytać potrafi tylko jeden człowiek. Pewnego dnia we wsi pojawia się nauczycielka ("uczycielka"), która zaczyna prowadzić lekcje dla dzieci. Jest to zapowiedź dalszych zmian. Wieś zostaje zelektryfikowana, bagna osuszone. Kaziuk początkowo sprzeciwia się nowościom. Nauczycielka wzbudza jednak w nim pociąg seksualny. W końcu Kaziuk sam wprowadza innowacje - zaczyna ścinać żyto kosą, łamiąc w ten sposób odwieczną tradycję Taplar, która nakazuje żyto ścinać sierpem.
A to z recenzji filmu Leszczyńskiego
Akcja filmu toczy się w zapadłej wsi Taplary, gdzieś na Białostocczyźnie. Młody chłop - Kaziuk wyjeżdża rankiem do lasu po chrust na opał. Po powrocie zastaje w chałupie istną rewolucję. Przedwcześnie ocielona (co wskazuje na siły nieczyste) krowa, wędrowny dziad, nauczycielka i prelegent z miasta, który w dodatku wytyka jego rodzinie brak higieny, zabobonność i zacofanie. Nawołuje też do organizowania szkoły i budowy linii elektrycznej. Kaziuk niewiele z tego rozumie, ale pozostaje pod wrażeniem. Zwłaszcza apetycznej nauczycielki, która w nocy śni mu się w stroju Ewy. Ku zdziwieniu chłopa sen materializuje się nazajutrz, gdy przybyszka zostaje jego lokatorką. Od tej pory w spokojnej chałupie Kaziuków nic już nie będzie tak jak dawniej.
Dla zainteresowanych fragment dzieła o jedzeniu jajeczniczki:
'Usiadła przy obrusie, chleba ukroiła sobie nie skibke, ale listek i trzyma w dwóch palcach przed sobo, jakby pokazywała co trzyma. I widelec ściska leciutko i zgrabnie i robi tak: skosem ucina trochu jajeczni, nabiera, niesie widelcem i pac! ni to wrzuca do środka, ni zgarnia językiem, prędziuśko, leciuśko. Teraz łypy zacisnąwszy, żuje, a przeżuje, to chlebem zakąsi. Chleb żuwszy opuszcza widelec do miski, ale jeszcze nim nie dziobie: dożuwa, a widelec sobie czeka w misce, ona w tymczasie popatruje po ścianie, po szlaczku, co leci pod sufitem, kogutki tam namalowane i różyczki. Potem znowuś jajeczni łyknie, żuje, przeżuwszy popatruje to na Matkeboske, to na makatke z gołombkami. Jadła tak, jadła, wtem na nas spojrzała i jak nie buchnie śmiechem! No to i my się z nio śmiejem, bo ładnie się roześmiała, wesoło. Wyśmiawszy się, patrzymy sobie dalej, ona już nie rozgląda sie, tylko w miske patrzy. Nareszcie kładzie widelec, powiada dziękuję, wstaje. Zaraz podchodzi Handzia po miske: A co, dziwi sie, nie smakowało? Smakowało, bardzo smakowało, ale najadłam sie, mówi ona. Handzia niesie miske zapiec, my za no, patrzym: z pół jajka niezjedzone! I czemu? Czy kto widział kiedy takiego, co by wszystkiej jajeczni nie zjad! Kartofli, bywa, nie zje sie do końca, kapusty bywa, zostanie, czasem i żuru nagotuje sie za dużo. Ale jajeczni, ludkowie, czy komu kiedy było za dużo jajeczni!
A może ona uczycielka, jaka chora? Może sie za co obraziła? Może jakiego robaka znalazła zapieczonego i zbrzydziło jo? Obraca Handzia jajecznie na druge strone: nie, nic hadkiego nie widać. A może przesolona? pytajo sie cicho Dunaicha. Próbujem: dzie tam, dobra, tylko jeść i z palcow zlizywać!'