Anton Pannekoek
Nowa klasa średnia (1909 r.)
Anton Pannekoek (1873-1960) - wybitny holenderski marksista i astronom. Czołowy teoretyk “komunizmu rad robotniczych”. Imię Pannekoeka nosi Instytut Astronomiczny na Uniwersytecie w Amsterdamie.
Na początku XX w. Pannekoek był jednym z najbardziej wyrazistych przedstawicieli holenderskich radykalnie lewicowych “trybunów” w socjaldemokracji Niderlandów. W 1909 r. został deportowany z kraju i do 1914 r. pracował jako wykładowca w szkole partyjnej SPD w Niemczech. W kwestii strajku powszechnego popierał Różę Luksemburg przeciwko Karlowi Kautskiemu. Jego praca z 1909 r. «Różnice taktyczne w ruchu robotniczym» zyskała wysoką ocenę Lenina. Podczas I wojny światowej zajmował stanowisko internacjonalistyczne. W 1918 r. brał udział w tworzeniu Komunistycznej Partii Holandii (KPH). W pracy «Dziecięca choroba “lewicowości” w komunizmie» Anton Pannekoek stał się obiektem ostrej krytyki ze strony Lenina i w 1921 r. został wykluczony z KPH. W końcu lat 20. odszedł od działalności praktycznej, kontynuując pracę teoretyczną. Główne prace Antona Pannekoeka: «Partia i klasa», «Lenin jako filozof», «Dlaczego ruchy robotnicze ponosiły w przeszłości klęski?», «Rady robotnicze».
* * *
Klasa średnia - to klasa, która znajduje się między najwyższymi a najniższymi warstwami społeczeństwa. Nad nią jest klasa wielkich kapitalistów, niżej - proletariat, klasa robotników najemnych. Jest zbiorowiskiem ludzi o średnich dochodach. Stąd też różnica między klasą średnią a pozostałymi klasami nie jest zbyt wyraźna. Różnica między wielkimi kapitalistami a drobnomieszczanami ma charakter tylko tylko ilościowy. Ci ostatni mają mniejszy kapitał i skromniejsze przedsiębiorstwa. Stąd też na pytanie, kto należy do klasy średniej, trudno odpowiedzieć. Każdy kapitalista, cierpiący na skutek konkurencji ze strony większych kapitalistów, uskarża się na nich i domaga się pomocy w imieniu klasy średniej.
Z kolei różnica między drobnomieszczaństwem a proletariatem - przeciwnie - ma charakter jakościowy, z racji funkcji ekonomicznej. Nawet gdyby jego przedsiębiorstwo było skrajnie małe - pozostaje niezależnym. Żyje dzięki posiadaniu środków produkcji, jak każdy inny kapitalista, a nie dzięki sprzedaży swojej siły roboczej, jak proletariusz. Należy on do klasy, która prowadzi interesy, co zakłada posiadanie pewnego kapitału, często też sam najmuje robotników. Tak więc bardzo wyraźnie różni się od klasy robotników najemnych.
Wczasach minionych drobnomieszczanie stanowili większość ludzi pracy. Rozwój społeczeństwa stopniowo jednak doprowadził do ich liczebnego zmniejszenia. Siłą napędową tego rozwoju była konkurencja. W walce o istnienie wielcy kapitaliści, bardziej finansowo i technicznie przystosowani do przetrwania w walce konkurencyjnej, wyparli biedniejszych i bardziej zacofanych. Proces ten doprowadził do tego, że dziś prawie cała produkcja ma charakter wielkoprzemysłowy. Drobna działalność gospodarcza zachowała się tylko w sferze remontu i szczególnych rodzajów działalności rzemieślniczej. Z tych, którzy należeli przedtem do klasy średniej, mniejszość zdołała wybić się na wielkich kapitalistów, a ogromna większość utraciła swoją niezależność i zasiliła szeregi proletariatu. Dla obecnego pokolenia produkcyjna klasa średnia przeszła do historii.
Klasa, o której pisałem w pierwszym akapicie, to handlowa klasa średnia. Widzieliśmy i widzimy dotąd rozkład tej warstwy społecznej. Składa się ona z drobnych handlarzy, właścicieli sklepów itp. Dopiero w ostatnich dziesięcioleciach wielcy kapitaliści zajęli się handlem detalicznym i dopiero od niedawna zaczęli organizować wielkie sieci handlowe i kompanie, realizujące zamówienia kupujących przez pocztę, wypychając z rynku drobne firmy bądź zmuszają je do jednoczenia się. Jeśli w ostatnim czasie rozlega się wielki płacz nad zniknięciem klasy średniej, to musimy pamiętać, że chodzi wyłącznie o tę handlową klasę średnią. Wytwórcza klasa średnia zniknęła już dawno, a rolnicza dawno już stała się zależna od kapitalizmu - bez utraty niezależności zewnętrznej.
W tej opowieści o zanikaniu klasy średniej mamy też teorię socjalizmu w pigułce. Rozwój społeczny, którego wynikiem jest ten fenomen, czyni socjalizm możliwym i niezbędnym. Dotąd, dopóki ogromne rzesze ludzi pozostawały niezależnymi wytwórcami, socjalizm mógł zaistnieć tylko jako utopia poszczególnych myślicieli czy drobnych grup entuzjastów, i nie mógł być realnym programem całej klasy. Niezależnym wytwórcom socjalizm nie jest potrzebny, nie chcą nawet o nim słyszeć. Posiadają środki produkcji, które zapewniają im źródło utrzymania. Nawet katastrofa, która dosięga ich w wyniku konkurencji z wielkimi kapitalistami, nie zbliża ich do socjalizmu. Chcą wtedy jeszcze bardziej zostać wielkimi kapitalistami. Okresowo mogą chcieć ograniczenia konkurencji, może nawet pod hasłem socjalizmu, nie chcą jednak utracić własnej niezależności. Dlatego też dotąd, dokąd istnieje silna klasa średnia, stanowi ona dla kapitalistów tarczę w obliczu ataku robotników. Gdy robotnicy żądają uspołecznienia środków produkcji, napotykają w klasie średniej takiego samego wroga, jak sami kapitaliści.
Rozkład klasy średniej znamionuje koncentrację kapitału i wzrost proletariatu. Kapitał spotyka się więc z tym, że armia jego wrogów rośnie, a liczba jego obrońców maleje. Dla proletariatu socjalizm - to konieczność, jest on jedynym środkiem broniącym pracę przed grabieżą hord zbędnych pasożytów, jedynym ratunkiem przed niedostatkiem i biedą. W miarę tego, jak coraz większa część ludności przemienia się w proletariuszy, socjalizm staje się nie tylko niezbędny, lecz coraz bardziej możliwy. Oobrońcy własności prywatnej słabną i stają się coraz bardziej bezsilni w obliczu stale rosnącego proletariatu.
Dlatego, rzecz zrozumiała, że burżuazja z niepokojem śledzi zanikanie klasy średniej. Współczesny rozwój, który daje proletariatowi nadzieję i pewność, wywołuje w klasie panującej strach o swą własną przyszłość. Im szybciej proletariat, jej wróg, rośnie, tym szybciej maleje klasa posiadaczy, i tym wyraźniej burżuazja widzi nadciągający własny upadek. Cóż począć?
Klasa panująca nie może dobrowolnie zrezygnować z własnego panowania, jako że panowanie to uważa za jedyną podstawą światowego ładu. Musi bronić swego panowania, a robić to może jedynie wtedy, gdy zachowuje nadzieję i pewność siebie. Ale współczesne warunki nie dają jej takiej pewności, dlatego stwarza sobie nadzieję, która nie ma realnych podstaw. Gdyby klasa ta mogłaby dostrzec prawidłowości społecznego rozwoju, utraciłaby wszelką nadzieję pokładaną we własnych możliwościach. Ujrzałaby w sobie starzejącego się despotę, prześladowanego przez miliony jego ofiar, wykrzykujących mu o jego zbrodniach, gdzie tylko się pojawi. Ze strachu sam krzyczy, zasłania oczy, by nie widzieć rzeczywistości, i rozkazuje swoim najmitom wymyślać łgarstwo, które rozcieńczyłoby gorzką prawdę. Piękne bajki, które by sławiły jego wielkość, które dawałyby mu nadzieję na życie wieczne i rozwiewały jego lęki i nocne koszmary. Koncentracja kapitału? Kapitał staje się coraz bardziej demokratyczny dzięki rozpowszechnieniu akcji i obligacji. Wzrost proletariatu? Proletariat staje się przez to spokojniejszy i uległy. Rozkład klasy średniej? Nonsens, nowa klasa średnia rośnie i zajmuje miejsce starej.
Tę właśnie teorię o nowej klasie średniej chciałbym przedyskutować w niniejszej pracy. Do nowej klasy średniej należy, przede wszystkim, profesura. Jej funkcja polega na tym, by podtrzymywać komfort burżuazji swoimi teoriami na temat przyszłości i właśnie w jej środowisku zrodziła się owa bajka o nowej klasie średniej. W Niemczech Schmoller, Wagner, Masargh i tłumy innych autorów podjęli się trudu stworzenia nowej teorii. Twierdzą oni, że socjalistyczna teoria o zanikaniu klasy średniej nie posiada większej wartości. Statystyka pokazuje, że ludzie o średnich dochodach są równie liczni, jak przedtem. Miejsce znikających niezależnych wytwórców zajmują inne grupy ludności. Wielkoprzemysłowe przedsiębiorstwo potrzebuje wielkiej liczby funkcjonariuszy średniego szczebla: mistrzów, wykwalifikowanych robotników, inżynierów, menadżerów, kierowników itp. Oni to tworzą prawdziwą hierarchię zarządczą. Są to starsi i młodsi oficerowie przemysłowej armii, armii, w której najwięksi kapitaliści to generałowie, a robotnicy są prostymi żołnierzami. Wykonujący tak zwane “wolne zawody”: lekarze, adwokaci, pisarze i inni także należą do tej klasy. Twierdzi się też, że nowa klasa stale rośnie liczebnie i zajmuje miejsce starej klasy średniej.
Spostrzeżenia te są w zasadzie słuszne, chociaż nie całkiem nowe. Cała ich nowość polega na próbie obalenia za ich pomocą socjalistycznej teorii klas. Było to szczególnie jasno powiedziane na przekład przez Schmollera na Kongresie Ewangelicko-Społecznym w Lipsku w 1897 r. Dobre nowiny wprawiły audytorium w zachwyt i w rezolucji oświadczono: “Kongres z zadowoleniem odnotowuje optymistyczne i naukowo uzasadnione przekonanie referenta o tym, że współczesny rozwój nie prowadzi nieuchronnie do likwidacji klasy tak pożytecznej dla społecznej pomyślności, jak klasa średnia”. A inny profesor oświadczył: “On tchnął w nas optymizm względem przyszłości. Jeśli nie jest to prawdą, że klasa średnia i drobnomieszczaństwo znikną, to nie ma konieczności analizowania fundamentalnych zasad społeczeństwa kapitalistycznego”.
Nie sposób lepiej, niż takimi wypowiedziami, przekazać fakt, że nauka jest po prostu posługaczką kapitalizmu. Czemu twierdzenie, że klasa średnia nie zanika ogłasza się optymistycznym? Czemu budzi ono zadowolenie i optymizm? Czyżby dlatego, że dzięki temu robotnicy uzyskają lepsze warunki lub będą mniej wyzyskiwani? Nie. Wręcz odwrotnie. Jeśli twierdzenie to jest prawdziwe, to robotnik na zawsze pozostanie w niewoli stałej armii swoich wrogów. To, co służy powstrzymaniu go przed wyzwoleniem się, uznane zostało za optymistyczne. Nie odkrycie prawdy, lecz dodawanie optymizmu zbędnej klasie pasożytów - oto cel tej nauki. Nic dziwnego, że przeczy ona prawdzie. Ponosi ona porażkę nie tylko w swej próbie obalenia socjalistycznej nauki, lecz także w próbie przyniesienia nadziei klasie kapitalistów. Komfort, jaki daje, to nie więcej niż samooszustwo.
Socjalistyczna nauka o koncentracji kapitału nie oznacza zniknięcia średnich dochodów. Nie ma ona nic wspólnego ze względną wielkością dochodu. Przeciwnie, bada ona klasy społeczne i ich funkcje gospodarcze. Z naszego punktu widzenia, społeczeństwo nie składa się z biednych, zamożnych i bogatych, z tych, którzy nie nic nie posiadają, którzy posiadają niewiele bądź wiele, lecz z klas, z których każda pełni określoną rolę w procesie produkcji. Powierzchowna klasyfikacja na podstawie dochodów zawsze była środkiem, za pomocą którego burżuazyjni autorzy gmatwali stosunki społeczne, wnosząc niejasność w miejsce jasności. Socjalistyczna teoria przywraca jasność i dokładność, skupiając uwagę na prawdziwym podziale społeczeństwa. Metoda ta pozwoliła sformułować prawo społecznego rozwoju; produkcja masowa stopniowo wypiera tę drobną. Socjaliści twierdzą, że zanikają nie średnie dochody, lecz coraz szybciej znikają drobni, niezależni wytwórcy. Tego ogólnego stwierdzenia profesura nie atakuje. Każdy zaznajomiony z sytuacją w społeczeństwie, każdy dziennikarz, każdy urzędnik, każdy drobnomieszczanin, każdy kapitalista wie, że tak jest. W samym twierdzeniu, że klasa średnia jest uratowana przez nową, rosnącą klasę, jest przyznanie, że poprzednia klasa zanika.
Jednak ta nowa klasa średnia ma charakter całkiem inny, niż poprzednia. Tylko to, że znajduje się ona między kapitalistami a robotnikami i ma średnie dochody, jest jedynym podobieństwem z drobnomieszczaństwem czasów minionych. Była to jednak najmniej znacząca ze wszystkich cech drobnomieszczaństwa jako klasy. Cecha ważniejsza, funkcja gospodarcza nowej klasy średniej, całkowicie różni ją od poprzedniej.
Członkowie nowej klasy średniej nie są samodzielnymi, niezależnymi wytwórcami - są na służbie tych, którzy dysponują kapitałem do prowadzenia własnego interesu. Z ekonomicznego punktu widzenia, stara klasa średnia składała się z kapitalistów, nawet jeśli byli oni drobnymi kapitalistami; nowa zaś składa się z proletariuszy, nawet jeśli są to proletariusze o wysokich zarobkach. Stara klasa średnia żyła dzięki posiadaniu środków produkcji, a nowa żyje kosztem sprzedaży swojej siły roboczej. Ekonomiczny charakter tej ostatniej nie zmienił się od tego, że jego siła robocza jest bardziej wykwalifikowana i dlatego wyżej płatna. Nie zmienia się on również z powodu bardziej intelektualnego charakteru pracy, od tego, że bardziej pracuje mózgiem, niż muskułami. We współczesnym przemyśle chemika czy inżyniera traktuje się tak samo, jak robotnika najemnego, ich zdolności intelektualne wykorzystuje się do granic, tak jak możliwości fizyczne prostego robotnika.
Wszystko to pokazuje, że gadanina profesury o nowej klasie średniej - to nie więcej, niż bzdura, baśń, próba samooszustwa. Nowa klasa średnia nigdy nie zajmie miejsca poprzedniej, broniącej własności prywatnej w obliczu dążeń proletariatu do wywłaszczenia. Niezależni drobni kapitaliści czasów minionych czuli własny interes w obronie własności prywatnej środków produkcji, dlatego że sami było właścicielami środków produkcji. Nowa klasa średnia nie ma najmniejszego interesu w zachowaniu przez innych przywilejów, które jej nie dotyczą. Jest dla niej obojętne, czy służą one indywidualnemu przedsiębiorcy, spółce akcyjnej, organizacji społecznej, wspólnocie czy państwu. Jej członkowie nie marzą o stworzeniu własnego przedsiębiorstwa, wiedzą, że przez całe życie pozostaną wykonawcami. Uspołecznienie środków produkcji tylko poprawi ich sytuację, uwalniając ich od kaprysów indywidualnego kapitalisty.
Burżuazyjni autorzy niejednokrotnie podkreślają, że nowa klasa średnia zajmuje znacznie pewniejsze pozycje w społeczeństwie, niż dawna, i dlatego ma mniej powodów do niezadowolenia. Fakt, że spółka akcyjna zniszczyła przedsiębiorstwo drobnomieszczanina, jest ceną, której nie sposób porównać do zysków, jakie ma ów były posiadacz. Znajduje przecież miejsce w jakiejś firmie, gdzie z reguły jego życie jest znacznie bardziej wolne od trosk, jakie miał przedtem. Dziwne, że tak długo walczyli o przetrwanie, pragnąc zachować swe przedsiębiorstwa, pracując na straty, podczas gdy mieli tak kuszące miejsca w charakterze alternatywy! Apologeci systemu kapitalistycznego ostrożnie pomijają w tym opisie ogromną różnicę między dzisiejszą pozycją zależną i minioną niezależnością. Dawna klasa średnia bez jakichkolwiek wątpliwości odczuwała presję niedostatku czy konkurencji, jednak przedstawiciel nowej klasy średniej zmuszony jest do podporządkowania się zarozumiałemu właścicielowi, który może zwolnić go w chwili, kiedy mu to przyjdzie do głowy.
Teraz jest jasne, że wszystkie te troski, jakie ciążyły na drobnomieszczaństwie w przeszłości, są obojętne dla wykwalifikowanych robotników i urzędników biurowych, pracujących na współczesnego kapitalistę. Do tego ich dochody są nawet większe. Jednak dla podtrzymywania systemu kapitalistycznego są oni nieprzydatni. Nie indywidualne niezadowolenie, lecz interes klasowy jest siłą napędową społecznej rewolucji. Dziś sytuacja przemysłowego robotnika najemnego jest często lepsza, niż niezależnego drobnego farmera. Tym nie mniej, farmerzy posiadający niewielki kawałek ziemi, zainteresowani są zachowaniem systemu własności prywatnej, podczas gdy robotnik najemny domaga się zburzenia go. Dotyczy to również klasy średniej - uciskani, niezadowoleni drobni kapitaliści, nie bacząc na mankamenty swej sytuacji, byli oparciem dla kapitalizmu, którym nigdy nie staną się lepiej urządzeni, pozbawieni trosk pracownicy współczesnego trustu. Wszystko to oznacza, że profesorskie przemowy, mające na celu uspokojenie burżuazji i ukrycie przed nią zachodzącej transformacji klasy średniej, okazują się zwykłym oszustwem, pozbawionym nawet dalekiego podobieństwa do nauki. Twierdzenie, że ta nowa klasa zajmuje to samo miejsce w walce klasowej, co drobna burżuazja w przeszłości, okazuje się nic nie wartym wybiegiem. Ale o realnym miejscu tej nowej klasy, o jej rzeczywistej funkcji w społeczeństwie jeszcze nie wspomniałem [1].
Ta nowa intelektualna klasa średnia ma jeszcze jedną cechę wspólną z pozostałym proletariatem - także składa się z tych, którzy pozbawieni są własności, tych, którzy sprzedają swoją siłę roboczą i dlatego nie są zainteresowani w popieraniu kapitalizmu. Łączy ją również z proletariatem to, że jest nowoczesna i postępowa, że staje się silniejsza i liczniejsza, że rośnie jej znaczenie w społeczeństwie. Dlatego nie jest to klasa reakcyjna, jak stara niemiecka burżuazja. Nie tęskni za starymi dobrymi czasami przedkapitalistycznymi. Spogląda w przyszłość, a nie w przeszłość.
Nie znaczy to jednak, że pracowników umysłowych należy stawiać ramię w ramię z robotnikami najemnymi, czy też że tak samo jak proletariat przemysłowy skłaniają się oni ku socjalizmowi. Wyjaśnijmy, że w sensie ekonomicznym są oni proletariuszami, stanowią jednak bardzo specyficzną grupę robotników najemnych, grupę, która w sposób tak oczywisty różni się od prawdziwych proletariuszy, że stanowi ona odrębną klasę, zajmującą szczególne miejsce w walce klasowej.
Po pierwsze, mają znaczenie ich wyższe dochody. Nic nie wiedzą o prawdziwej biedzie, cierpieniach, głodzie. Oczywiście, ich potrzeby mogą przewyższać ich dochody, dając im poczucie dyskomfortu. Jest to jednak dyskomfort tego rodzaju, który napełnia realną treścią pojęcie “pozłocona bieda” (”gilded poverty”). Tak więc, bieda bezpośrednio nie zmusza ich, w odróżnieniu od prawdziwych proletariuszy, do atakowania systemu kapitalistycznego. O ile ich sytuacja może wywoływać niezadowolenie, to sytuacja robotników jest wręcz nie do zniesienia. Dla nich socjalizm ma wiele plusów, dla robotników jest on absolutną koniecznością.
Na dodatek, należy pamiętać, że środowisko tych intelektualistów i wysokopłatnych robotników przemysłowych jest ogromnie rozwarstwione. Rozwarstwienie to wynika przede wszystkim z różnic w dochodach i stanowiskach. Na górze znajdują się wyżsi kierownicy, dyrektorzy, menadżerowie itp., niżej mistrzowie i urzędnicy biurowi. Jeszcze niżej wysokopłatni robotnicy. Tak więc biorąc pod uwagę ich dochody i stanowiska, mamy stopniowe przechodzenie od kapitalisty do proletariusza. Warstwa górna ma zdecydowanie kapitalistyczny charakter, warstwy niższe bardziej proletariacki, nie ma jednak wyraźnej linii dzielącej. Z tej przyczyny członkowie nowej klasy średniej nie mają owej duchowej jedności, jakie daje proletariatowi współdziałanie.
To utrudnia im walkę o poprawę własnej sytuacji. Są oni, tak jak inni pracownicy, zainteresowani w sprzedaży własnej siły roboczej za możliwie maksymalną cenę. Robotnicy łączą się w tym celu w związki zawodowe, jako że w pojedynkę są bezbronni wobec kapitalistów. Bez wątpienia, ta najwyższa warstwa pracowników najemnych mogłaby wywalczyć u kapitalistów więcej, gdyby utworzyła duży związek zawodowy. Jest to jednak dla niej nieskończenie trudniejsze, niż dla robotników. Po pierwsze, podzieleni są na ogromną liczbę funkcji wznoszących się jedna nad drugą, co przeszkadza rozwojowi stosunków jak między towarzyszami i poczucia solidarności. Przedstawiciele tej klasy dążą przede wszystkim do uzyskania wyższego stanowiska indywidualnie, niż poprawy sytuacji własnej klasy w całości. Dlatego też nie są skłonni stanąć po stronie proletariatu w walce klasowej, nie chcąc wywołać niezadowolenia klasy panującej. Jako że wzajemna zawiść stoi na przeszkodzie wspólnym działaniom przedstawicieli nowej klasy średniej, o rozwoju jakiejś trwałej solidarności nie może być nawet mowy. Prowadzi to do tego, że że działają w pojedynkę, bądź w niewielkich grupach, a nie w wielkich związkach. To zmienia ich w tchórzy. Nie czują oni tej siły, jaką daje robotnikom świadomość ich liczebności. Prócz tego, znacznie bardziej obawiają się niezadowolenia własnego pana, jako że zwolnienie jest dla nich znacznie większym problemem. Robotnikowi zawsze grozi głód, dlatego też bezrobocie jest dla niego mniej straszne. Wysokopłatny pracownik najemny - przeciwnie, ma życie całkiem znośne, a nową pracę nie jest mu łatwo znaleźć.
Powyższe stoi na przeszkodzie organizacji walki związkowej tej klasy intelektualistów i wysokopłatnych pracowników najemnych. Jedynie w warstwach niższych tej klasy, gdzie znaczna liczba ludzi żyje w podobnych warunkach a wspinaczka po drabinie kariery jest trudniejsze, widzimy przejawy ruchu związkowego. W Niemczech dwie grupy przedstawicieli tej nowej klasy średniej dały niedawno pierwszy przykład. Pierwsza grupa składa się z brygadzistów z kopalń węgla. Mimo pełnienia funkcji kierowniczych, nadzorują oni przestrzeganie przepisów sanitarnych i techniki bezpieczeństwa. Szczególne uwarunkowania zmusiły ich do zorganizowania się. Co, którzy dysponowali milionami, w swej pogoni za zyskiem lekceważyli niezbędne środki bezpieczeństwa, sprawiając, że katastrofy w kopalniach stały się nieuniknione. Coś trzeba było zrobić. Póki co organizacja jest słaba i skromna liczebnie, ale to dopiero początek. Inna grupa składa się z maszynistów i inżynierów. Ich związek rozprzestrzenił się na całe Niemcy i stał się na tyle znaczący, że stał się obiektem napaści kapitalistów. Część pracodawców zażądała od swoich pracowników wystąpienia ze związku zawodowego, i w ślad za odmową - zwolniła ich. Do chwili obecnej związek zawodowy nie zdołał niczego dla nich zrobić, prócz udzielenia pomocy. Mimo tego, zdołali oni jednak wystąpić przeciwko klasie kapitalistów.
Jeśli zaś mowa o socjalizmie, możemy liczyć na tę nową klasę jeszcze mniej, niż w wypadku walki związkowej. Po pierwsze, stoją oni nad robotnikami, zajmując stanowiska kierowników, nadzorców, szefów itd. W tych warunkach ich funkcja sprowadza się do wyciskania z robotników maksimum. Tak więc bronią oni interesu kapitału przeciwko pracy. Obiektywnie zajmują stanowisko wrogie proletariatowi i to sprawia, że praktycznie niemożliwa jest sytuacja, w której stanęliby ramię w ramię z robotnikami do walki o wspólny cel.
Na dodatek, szereg panujących wśród nich idei, zwłaszcza o na temat ich własnej pozycji, sprzyja ich zbliżeniu z kapitalistami. Większość z nich wywodzi się z burżuazji bądź drobnej burżuazji i ma właściwe dla tych klas uprzedzenia i negatywny stosunek do socjalizmu.
Sama sytuacja robotników sprzyja zanikaniu tych przesądów, ale wśród najwyżej opłacanych pracowników najemnych podobne przesądy mogą się nawet nasilać. Drobni wytwórcy wierzą, na przykład, przede wszystkim w to, że każdy może piąć się w górę dzięki własnym wysiłkom, a to oznacza, że socjalizm zabije wszelką indywidualną inicjatywę. Jak już mówiłem, ta indywidualistyczna koncepcja wśród intelektualistów może się nawet nasilać. Niektórzy, najbardziej przebiegli z tych wysoko wykwalifikowanych i zajmujących często wysokie stanowiska pracowników najemnych mogą niekiedy zdobyć stanowiska najwyższe.
Wszystkie tradycyjne przesądy burżuazyjne zapuszczają głębokie korzenie wśród przedstawicieli tej klasy, jako że posiłkują się nienaukowymi teoriami. W charakterze prawd naukowych przyjmują subiektywne, nieuzasadnione poglądy, panujące wśród drobnej burżuazji. Powszechne jest wśród nich przekonanie o własnym wykształceniu i inteligencji, poczucie przewagi nad masami. Nawet nie mogą sobie wyobrazić, że idee tych mas mogą być naukowo prawdziwe, a “nauka” szanowanych przez nich profesorów - łgarstwem. Jako teoretycy, postrzegający świat jako sumę abstrakcji, zajmując się tylko pracą umysłową i nic nie wiedząc o produkcji materialnej, szczerze wierzą, że to idee rządzą światem. Takie przekonanie wyklucza możliwość zrozumienia teorii socjalistycznej. Kiedy widzą masy pracujące i słyszą o socjalizmie, widzi im się prymitywna “urawniłowka”, która położy kres ich własnym społeczno-gospodarczym przywilejom. W odróżnieniu od robotników, uważają się za ludzi, którzy mają wiele do stracenia, zapominając przy tym, że sami są wyzyskiwani przez kapitalistów.
Jeśli wszystko to weźmiemy pod uwagę, to znajdziemy setki przyczyn, by oddzielić tę klasę od socjalizmu. Jego przedstawiciele nie mają własnego interesu, który zmuszałby ich do obrony ze wszystkich sił kapitalizmu. Ale ich zainteresowanie socjalizmem również nie jest znaczące. Tworzą oni klasę pośrednią, bez jasnych ideałów klasowych. i dlatego wnoszą do walki politycznej element niestabilny i nieprzewidywalny.
Podczas wielkich wstrząsów społecznych, na przykład strajków powszechnych, mogą oni niekiedy stawać po stronie robotników, a przez to wzmacniając ich. Jest to prawdopodobne zwłaszcza w tych wypadkach, kiedy walka kieruje się przeciwko reakcji. W innych okolicznościach mogą stanąć po stronie kapitalistów. Przedstawiciele niższych warstw tej klasy będą walczyć o socjalizm “rozsądny”, w takim kształcie, jak go widzą rewizjoniści. Jednak siłą, która zniszczy kapitalizm, nigdy nie może stać się nikt inny, prócz ogromnej masy proletariatu.
International Socialist Review, październik 1909 r.
Przypisy
1. Jako że miejsce intelektualistów w ruchu socjalistycznym było niedawno przedmiotem sporów, uważam za konieczne wyjaśnienie, że mówimy tu o całkiem innym procesie. W dyskusji partyjnej chodziło o to, jaką rolę mogą odgrywać poszczególni intelektualiści w ruchu socjalistycznym. Tu zaś rozpatrujemy kwestię, jaka jest rola klasy intelektualistów w walce klasowej. (przyp. autora)