CZŁOWIEK, KTÓRY SZUKAŁ SZCZĘŚCIA
Żył kiedyś człowiek, który myślał tylko o jednym: znalezieniu szczęścia. Już od dzieciństwa Jan Chrzciciel i o tym myślał. Gdy go pytano:
Co będziesz robił w przyszłości? - odpowiadał: będę piłkarzem albo śpiewakiem, albo słynnym aktorem. Wydawało mu się, że te zawody zapewnią mu szczęście gdyż aktorzy i śpiewacy uśmiechali się zawsze? Czy ktoś może wątpić o ich szczęściu?
Gdy dorósł, Jan Chrzciciel zrozumiał, że sprawą najmniejszą w uzyskaniu szczęścia są pieniądze. Wszedł w świat interesów i pracując w dzień i w nocy jak jeniec, stał się człowiekiem bogatym. Wszyscy nazywali go "dyrektorem" i odnosili się do niego z wielkim szacunkiem. Ale on wcale nie czuł się szczęśliwy. Żył w ciągłej obawie, by ktoś sprytniejszy od niego, nie pozbawił go majątku, lub by interesy czasem nie zaczęły iść źle.
Przyszło mu wówczas na myśl, że może odnajdzie szczęście podróżując. Wszyscy ludzie, którzy podróżują są szczęśliwi.
Natychmiast wycofał wszystkie pieniądze i zaczął podróżować po całym świecie. Przemierzył go 36 razy. W końcu poczuł się niebywale zmęczony ale wcale nie był szczęśliwy.
Powiedział wówczas do siebie: Muszę stać się poczytnym pisarzem, to daje na pewno szczęście. Zaczął pisać tysiąc stronnicowe powieści i eseje. W przeciągu kilku lat jego książki sprzedawano na całym świecie a on sam stał się sławny. Jego fotografię zamieścił nawet Time na okładce. Ale on sam czuł się tylko zmęczony, rozczarowany i głęboko nieszczęśliwy. Ludzie czytali jego książki, ale nikomu w rzeczywistości nie zależało na istnieniu Jana Chrzciciela Torri.
- Życie nie ma najmniejszego sensu. Szczęście nie istnieje! - szeptał do siebie ogarnięty przez coraz to bardziej ponure myśli. Wreszcie powziął desperacką decyzję. Postanowił rzucić się pod pociąg.
Przekonany o konieczności skończenia z życiem pozbawionym szczęścia poszedł na dworzec, aby urzeczywistnić swoje postanowienie.
Był tam już parę minut, gdy przyjechał długi pociąg, wypełniony robotnikami. Właśnie obok niego zatrzymała się pewna młoda kobieta, która trzymała na ręku małego chłopczyka. Młody robotnik, który wysiadł z pociągu z bardzo zniszczoną torbą, gdy tylko zobaczył kobietę i dziecko, uśmiechnął się i skierował ku nim. Dziecko z radością rzuciło mu się na szyję i wszyscy troje ucałowali się z wielką radością. Trochę z niej przedostało się nawet pana Torri. Wsiedli potem do małego samochodu, który oddalił się, prychając, wśród ogromnego ruchu. Tak Jan Chrzciciel Torri odkrył, że istnieje szczęście. Niestety on sam szukał je zawsze w nieodpowiednim miejscu.