Przesyłamy Państwu nasz najnowszy Biuletyn PRP nr 264.
Poniżej, z okazji beatyfikacji Papieża Polaka Jana Pawla II, zamieszczamy kilka kontrowersyjnych refleksji
pt. Czy Polacy są "Narodem Wybranym nr 2"?
REDACJA
Tragedią naszego narodu jest ciągłe zastępowanie racjonalnego myślenia politycznego mistycyzmem. Dzisiaj czekamy z entuzjazmem na beatyfikacje Jana Pawła II, walczymy o krzyż przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie oraz mamy stronnictwo polityczne, które chce obwołać Jezusa Chrystusa Królem Polski. Można byłoby to zrozumieć w czasach Mickiewicza, kiedy nikt rozsądnie myślący nie mógł się spodziewać, ze upadną nagle trzy mocarstwa, które podzieliły się Polską (niestety, nie bez znacznego udziału ówczesnych polskich warstw uprzywilejowanych) i powstanie wolna Polska. Wówczas, ucieczka w mistycyzm mogła mieć swoje uzasadnienie. Chociaż, takie idee jak "Polska Chrystusem Narodów" zapowiadały nieobliczalne skutki dla Polski. Rozumiał to znienawidzony przez wielu pseudo-patriotów margrabia Wielopolski, który chciał zrobić dla Polaków tyle, ile wówczas było to możliwe. Polacy woleli jednak rzucać się w boj z przeważającymi silami wroga, tracąc po każdym powstaniu dotychczasowy stan posiadania. Jednym z powodów takiego postępowania był niewątpliwie kac moralny jaki miała polska szlachta po utracie Rzeczpospolitej.
Nie zapominajmy jednak o tym, ze poza szlachta, na ziemiach Polskich żyły masy chłopskie
sprowadzone przez ustrój pańszczyźniany do stanu na wpół niewolniczego. Sytuacja chłopów znacznie się pogorszyła w rezultacie uchwalenia przez Sejm arendy, która praktycznie oddawała w żydowskie ręce zarządzanie młynami, tartakami, karczmami, gorzelniami, itp. a nawet majątkami ziemskimi. Nie można zrozumieć historii Polski bez rozpatrzenia sytuacji tej licznej grupy etnicznej jaka byli w Polsce szlacheckiej Żydzi, którzy otrzymali od króla i Sejmu wiele przywilejów, rządzili się własnymi prawami (mieli nawet swój Sejm) i stanowili obok szlachty druga uprzywilejowana grupę społeczna. Chyba nie popełnię dużego błędu, jeżeli powiem ze ówczesna Rzeczpospolita była faktycznie Judeopolonia. Niestety, po rozbiorach Żydzi nie mieli problemu z uznaniem władzy monarchów państw, które podzieliły się Polska a wręcz przeciwnie, umiejętnie korzystali z sytuacji popowstaniowej kiedy przejmowali (wykupywali) majątki szlacheckie, skonfiskowane prze cara. Paradoksem naszej historii było to, ze to właśnie dopiero obcy monarchowie brali w opiekę polski lud, polepszając nieco jego los. Pamiętam z opowiadań mojego dziadka, ze w czasach jego młodości żyli jeszcze starsi ludzie, którzy pamiętali pańszczyznę i panicznie bali się powrotu do władzy polskiej szlachty, co oznaczałoby przywrócenie tych ciężarów. Chłopscy synowie dzielnie walczyli za cara, który uwłaszczył masy polskiego chłopstwa. Żydzi, którzy w czasach Rzeczpospolitej korzystali z uchwalonych przez Sejm szlachecki lub nadanych im przez króla przywilejów, łatwo zapomnieli o solidarności z polska szlachta. Np. w Galicji drobna szlachta stała się groźnym konkurentem dla Żydów kiedy nie mogąc się utrzymać z małych majątków, zaczęła z sukcesem zajmować się handlem, zarządzaniem młynami, tartakami, olejarniami itd, stając się groźna konkurencja dla Żydów. Żydowscy karczmarze mieli swój niemały udział w podburzaniu galicyjskich chłopów do buntu przeciwko lokalnej szlachcie, zwanego rzezią galicyjska.
Powracając do historii sprzed kilku wieków. Czy możemy się dziwić powstańcom Chmielnickiego, ze tak rozpaczliwie bronili się przed narzuceniem im polskiego, pańszczyźnianego porządku? Szczególnie, ze wielu z nich było uciekinierami, byłymi polskimi pańszczyźnianymi chłopami. Powstańcy Chmielnickiego pomścili wtedy również polskich chłopów, wyrzynając w okrutny sposób pól miliona polskiej szlachty i polskich Żydów. Dzisiaj w polskich podręcznikach historii można przeczytać o nieludzkim okrucieństwie powstańców na Ukrainie, którzy w podobny sposób traktowali i mordowali zarówno polską szlachtę jak i polskich Żydów. Ignorując historyczne okoliczności, mówi się o ukraińskim barbarzyństwie, polskim bohaterstwie oraz żydowskim męczeństwie.
Konieczność uznania wielkiej roli chłopstwa w życiu narodu polskiego świetnie rozumiał nasz wielki polityk Roman Dmowski, którego endecja wykonała olbrzymią pracę "od podstaw," ucząc chłopów patriotyzmu i demokracji. To przecież synowie chłopscy bronili Warszawy przed nawała bolszewicką w 1920/21r. oraz dzielnie walczyli we wrześniu 1939 roku. Wobec ogromnej liczby Żydów na ziemiach polskich, którzy praktycznie tworzyli polski stan trzeci, trudno dziwić się nastrojom antysemickim w Polsce, które miały swoje źródło nie w uprzedzeniach rasowych lub religijnych, ale w konkretnej sytuacji gospodarczej. Jakże inaczej potoczyłaby się historia Polski, gdyby zwyciężył u nas protestantyzm, który na Zachodzie Europy stal się ideologia lokalnego mieszczaństwa, mającego na ogol miejscowe, ludowe pochodzenie. Tam warstwa trzecia była podstawą tworzenia nowoczesnych państw narodowych, z których wyrosła współczesna zachodnia demokracja.
Historia powraca dzisiaj do nas jak bumerang, przy okazji nasilającej się antypolskiej kampanii propagandowej, zarzucającej nam "wyssany z mlekiem matek" antysemityzm i udział Polaków w Holocauście oraz w związku z wielomiliardowymi roszczeniami przemysłu holocaustycznego wobec Polski. Słyszy się już negatywne opinie o polskich chłopach, ignorujące fakt, ze przytłaczająca większość Żydów uratowanych przez Polaków w czasie II wojny światowej była przechowana na polskiej wsi. Oskarża się wręcz polskich chłopów (rzekomo z natury antysemickich), ze to oni wydawali, rabowali i mordowali Żydów. Natomiast, podobno Żydów ratowała polska inteligencja pochodzenia szlacheckiego. Musimy tutaj zadać sobie pytanie kiedy Polacy zaczną wreszcie zdawać sobie sprawę z grożącego nam niebezpieczeństwa. Tymczasem, rozmodlony polski naród, którego czujność została uśpiona prze media i Kościół, zachodzą od tylu drapieżniki, które dokonają dalszego i już końcowego rabunku Polski.
Obawiam się, że nasze polskie przekonanie, jakobyśmy byli ulubieńcami Pan Boga, a możne nawet narodem wybranym "numer 2," może kiedyś doprowadzić nas do niemiłego rozczarowania a i uwielbiany obecnie powszechnie "polski Papież" Jan Paweł II może być (co nie daj Boże!) znienawidzony przez własny naród. Czyż mogą bowiem być aż dwa "narody wybrane"? My już wielokrotnie w historii uwierzyliśmy, ze znajdujemy się pod szczególnym boskim protektoratem. Wybraliśmy Matkę Boską na Królową Polski a obecnie mamy stronnictwo polityczne, które nawet Jezusa chce mianować Królem Polski. Jakaż to byłaby ulga oddać sprawy polskie w boskie ręce i nie zawracać sobie głowy myśleniem i działaniem na rzecz kraju. Jakież to polskie i szlacheckie zarazem ("Polska nierządem stoi"), ale również po chłopsku sprytne. Przecież nawet sam Lech Wałęsa, który musiał sobie przecież doskonale zdawać sprawę z tego jakie siły sterowały przemianami w Polsce po oficjalnym upadku komunizmu, (http://www.polpatriot.com/html/sluzby_specjalne.html#komunistycznesluzby) uwierzył chyba, że podobnie jak Jan Paweł II, również on był zesłanym przez Pana Boga "mężem opatrznościowym," który zapewni Polsce świetlaną przyszłość. Pamiętamy wszyscy jak będąc Prezydentem podniecał się odkrytymi pod Słupskiem złożami ropy naftowej. Czyż nie mógł to być widomy znak z nieba, ze to sam Pan Bóg czuwa nad Polska, która wkrótce stanie się drugą Arabią Saudyjską. Kiedy to nie wypaliło, Lechu wmawiał nam, że wkrótce pewnie znowu "z pomocą boską" staniemy się "drugą Japonią"
Kiedy polska "wybrana" warstwa, czyli szlachta, doprowadziła stopniowo swój kraj do stanu z końca XVIII wieku, kiedy to stał się on pośmiewiskiem całej Europy a w końcu do rozbiorów, które sama zresztą uchwaliła, znów szukaliśmy ratunku w Panu Bogu. W XIX wieku modny stał się mesjanizm, którego wiernym wyznawcą był nasz największy poeta Adam Mickiewicz. Okazuje się, ze również Jan Paweł II szukał oparcia swoich poglądów na sprawy polskie w ideologii mesjanistycznej Adama Mickiewicza oraz w koncepcjach religijnych polskich frankistów - żydowskich przechrztów na katolicyzm. Nie możemy jednak zapominać, ze mimo nazywania Jana Pawła II "polskim Papieżem," był on przede wszystkim głową kościoła katolickiego i zachodnim przywódcą, którego jednym z celów było obalenie bezbożnego komunizmu, a nie królem Polski. Nie możemy do niego mieć pretensji o to, ze po jego słowach "Niech zstąpi Duch Twój i odmieni oblicze ziemi. Tej Ziemi," na naszą ziemię, zstąpił w istocie duch komercji, jak to określił prof. Marek Głogoczowski http://www.marek.glogoczowski.zaprasza.net/a_y.php?mid=648&. Z kolei, znany brytyjski tygodnik The ECONOMIST pisał, że komunizm w krajach byłego bloku sowieckiego został zastąpiony korupcją.
Czyż możemy np. oskarżać Papieża Innocentego XI, że wybłagał u króla Polski Jana III Sobieskiego pomoc dla Austrii przeciwko Turcji, kierując się przede wszystkim dobrem chrześcijańskiej Europy i nie przewidział, że osłabienie Turcji spowoduje w następnym wieku wzrost potęgi Rosji i Austrii, które razem z Prusami podzielą się katolicką i wierną Watykanowi Polską? Przecież o tym powinny pomyśleć ówczesne polskie elity rządzce. Przed opłakanymi skutkami takich decyzji ostrzegała wtedy Polaków dyplomacja francuska. My jednak zamiast rozsądku politycznego mieliśmy ubraną w pióra szlachecką husarię, która wyobrażała sobie, ze jest zastępem skrzydlatych aniołów broniących chrześcijaństwa.
Ktoś musiał przecież poświęcać się za innych a skoro mądrzejsze narody europejskie nie chciały tego robić, wypadło na nas. My broniliśmy w historii nie tylko chrześcijaństwa, ale w bardziej nam współczesnych czasach, również demokracji. Nasz sanacyjny rząd odrzucił ofertę rządu niemieckiego, aby Polska przystąpiła do Paktu Antykominternowskiego, celem wspólnego z Japonią zaatakowania sowietów, którzy nie mieliby szansy w walce na dwa fronty. Polskie "nie" praktycznie wykoleiło plany Hitlera, który zostal zmuszony zawrzeć pakt Ribbentrop-Molotow, w rezultacie którego doszło do kolejnego rozbioru Polski. Oczywiście, Hitler okrutnie mścił się za to na Polakach, nie zapominajmy jednak, ze sami go do tego sprowokowaliśmy, licząc naiwnie na pomoc zachodnich państw demokratycznych, które zdradziły nas dwukrotnie raz we wrześniu 1939 roku i drugi raz pod koniec wojny w 1944 roku, kiedy to sojusznicy bez wahania sprzedali nas krwawemu komunistycznemu reżimowi. Ile jeszcze razy w histrorii mamy spełniać role Chrystusa narodów, ponoszącego ofiary, które mogą zagrozić biologicznemu istnieniu polskiego narodu?
Chyba nikt nie może mieć wątpliwości po której stronie stanie Jahwe, nawet gdybyśmy usiłowali go przekupić, powołując Jego Syna na Króla Polski lub uważając się za jego naród wybrany nr2?
Stanisław Sas
P.S.
Zachęcam Państwa do przeczytania świetnego, fascynującego eseju ks. Francisco Ricotty, pt. Karol, Adam, Jakub, który znajduje źródła myśli politycznej Karola Wojtyły w mistycyzmie Mickiewicza oraz w filozofii polskich frankistów, czyli Żydów, którzy przeszli na katolicyzm. Warto przy okazji zaznaczyć, ze Karol Wojtyła przez długi czas znajdował się pod dużym wpływem krakowskiego środowiska katolickich intelektualistow o frankistowskich korzeniach, skupionych wokół czasopism katolickich ZNAK i Tygodnik Powszechny. Ostatnio, srodowiska te pokazały swoje prawdziwe antypolskie oblicze, włączając się w prowokacyjną akcje propagandową, szkalującą Polskę, po wydaniu kolejnego paszkwilu Jana Grossa pt. Złote żniwa. Być może, wówczas będziemy mogli łatwiej zrozumieć nasza obecna sytuacje:
"Ze względu na ograniczoność czasu i miejsca, niniejszy numer Sodalitium nie zawiera stałej rubryki z serii L'Osservatore Romano, w której analizowane są niektóre oficjalne dokumenty Jana Pawła II bądź jego kongregacji. W zamian za to prezentujemy naszym czytelnikom analizę, która być może właśnie rzuci nieco światła na myśl Jana Pawła II, a w szczególności na zainteresowania i sympatie okazywane społeczności żydowskiej, które to przywiodły go do owego historycznego spotkania dnia 13 kwietnia 1986 roku z wielkim rabinem Toaffem w rzymskiej synagodze. W tym celu proponujemy czytelnikowi, aby prześledził wraz z nami myśli przewodnie łączące Karola Wojtyłę z Adamem Mickiewiczem, a tego ostatniego z Jakubem Frankiem, przyjmując za punkt wyjścia naszych badań opinie dwóch osób, będących poza wszelkimi podejrzeniami o stronniczość wobec Jana Pawła II: ojca de Lubaca - teologa, mianowanego na "kardynała" przez samego Jana Pawła II oraz Rocco Buttiglione - filozofa i polityka chrześcijańskiej demokracji. (Red. Sodalitium)."
http://www.ultramontes.pl/ricossa_karol_adam_jakub.htm