"Baranek"
Ach ci ludzie, to brudne świnie A
Co napletli o mojej dziewczynie d
Jakieś bzdury ojej nałogach A
To po prostu litość i trwoga d
Tak to bywa, gdy ktoś zazdrości D
Kiedy brak mu własnej miłości g
Plotki płodzi, mnie nie zaszkodzi żadne obce zło A d
Na mój sposób widzieć ją A d
Ref.:
Na głowie kwietny ma wianek A d
W ręku zielony badylek A d
A przed nią bieży baranek g d
A nad nią lata motylek A d
Krzywdę robią mojej panience
Opluć chcą ją podli zboczeńcy
Utopić chcą ją w morzu zawiści
Paranoicy, podli sadyści
Utaplani w podłej rozpuście
A na gębach fałszywy uśmiech
Byle zagnać do swego bagna, ale wara wam
Jaja przecież lepiej znam
Ref.
Znów widzieli ją z jakimś chłopem
Znów wyjechała do St. Tropez
Znów męczyła się Boże drogi
Znów na jachtach myła podłogi
Tylko czemu ręce ma białe
Chciałem zapytać, zapomniałem
Ciało kłoniąc skinęła dłonią wsparła skroń o skroń
Znów zapadłem w nią jak w toń
Ref.
Ech dziewczyna pięknie się stara
Kosi pieniądz, ma Jaguara
Trudno pracę z miłością zgodzić
Rzadziej może do mnie przychodzić
Tylko pyta kryjąc rumieniec
Czemu patrzę jak potępieniec
Czemu zgrzytam, kiedy się pyta czy ma ładny biust
Czemu toczę pianę z ust
ORYGINAŁ
ORYGINAŁ
7 ORYGINAŁ
ORYGINAŁ
r w.
•< -t- n f-J
3 ^ -
Ni <t- O
~ •£ H 7" CD
■■J ~*i Ł/.'
> j .. k;
a 3 j x cl
cl "D c
x: -; r
N >-■■
0) n\
Gdy mi ciebie zabraknie
Cicha woda
Gdybyś wiedział, o czym myślę, kochany, Kiedy płyną łódki gwiezdnej flotylli... Nie, nie pytaj mnie, nie pytaj oczami, Bo nie powiem ci, że myślę o chwili,
Gdy mi ciebie zabraknie, Gdy zabraknie mi ciebie, Jak w godzinie ostatniej Śladu słońca na niebie, Jak snu w noce głębokie, Niby morza bez dna, Gdy podchodzą do okien Zimny księżyc i mgła.
Gdy mi ciebie zabraknie, Jak powietrza i światła, Co wybierze, któż zgadnie, Ma tęsknota niełatwa? Czy się odda wspomnieniom Zasuszonym jak kwiat, Czy czerwoną jesienią Pójdzie sobie przez świat?
Nawet myśleć o tej chwili nie warto, Przecież sam się nazywałeś mym cieniem. Niech zostanie niesprawdzoną już kartą, Co by było, gdybyś odszedł ode mnie.
Płynął strumyk przez zielony las |
aG F E |
A przy brzegu leżał stukilowy głaz |
a d a |
Płynął strumyk, minął jakiś czas |
daE7a |
Stukilowy głaz gdzieś zginął |
a d a |
Strumyk płynie tak jak płynął |
F7H7 |
Cicha woda brzegi rwie |
E |
Nie wiesz nawet jak i gdzie |
aE |
Nie zdążysz nawet zabezpieczyć się |
aA |
Bo nie zna nikt metody |
d |
By się ustrzec cichej wody |
F7 |
Cicha woda brzegi rwie |
H |
W jaki sposób kto to wie |
aE |
Ma rację że tak powiem to przysłowie |
E7aA7 |
Cicha woda brzegi rwie |
d |
Szła dziewczyna przez zielony las |
E7a |
PoDatrzvła na mnie tvlko ieden raz |
a G F E7 a G F E7 |
Popatrzyła minął jakiś czas Lecz widocznie jej uroda Była jak ta cicha woda
Płynie strumyk przez zielony las Skończył się już dla mnie kawalerski czas Dzisiaj tylko czasem proszę was Jeśli żonka mnie nie słyszy Śpiewam sobie jak najciszej
Rudv rvdz Zerwać się dał o Boże
Lecz na to rydz nie mówi nic Bo mówić wszak nie może Był sobie las, zielony las
A w lesie jakby nigdy nic O rudy, rudy, rudy, rydz
W zielonej chustce, na jednej nóżce Już go nie uproszę
Stał sobie rudy rydz Rudy, rudy, rudy, rydz
Chyba pójdę z koszem
Rudy, rudy, rudy, rydz Rudy, rudy, rudy, rydz
Jaka piękna sztuka Próżne z nim pogwarki
Rudy, rudy, rudy, rydz No to, no to, no to nic
A ja rydzów szukam Pójdę na pieczarki
O rudy, rudy, rudy, rydz Mam na rydza smaczek Rudy, rudy, rudy, rydz Lepszy niż maślaczek
0 gdyby chciał i gdyby tak
Zerwać się dał, o Boże
Lecz na to rydz nie mówi nic
Bo mówić wszak nie może
O rudy, rudy, rudy, rydz Tylko spuszcza oczy Rudy, rudy, rudy, rydz Gniewa się i boczy Rudy, rudy, rudy, rydz Boi się nożyka Rudy, rudy, rudy, rydz Nie chce do koszyka
Przez cały czas zielony las Coś plecie wiatrem trzy po trzy
I nawet nie wie, że gdzieś pod drzewem
Samotny rydzyk śpi
O rudy, rudy, rydz Jaka piękna sztuka Rudy, rudy, rudy, rydz A ja rydzów szukam O rudy, rudy, rudy, rydz Mam na rydza smaczek Rudy, rudy, rudy, rydz Lepszy niż maślaczek
O gdyby chciał i gdyby tak
O mnie się nie martw
Nie bądź taki szybki Bili
O mnie się nie martw, o mnie się nie martw
Ja sobie radę dam
Jesteś to jesteś, a jak cię nie ma
To też niewielki kram
Jeśli chcesz wiedzieć same zmartwienia
Tylko przez ciebie mam
O mnie zapomnij, o mnie się nie martw
Ja sobie radę dam
Kiedy ochotę miałam na kino
Tyś miał na lody nastrój
Chciałam, by razem czas nam upłynął
Aleś ty cenił czas twój
Zawsze lubiłam stare piosenki
A ty wolałeś big-beat
Wszystko się zmienia, teraz te dźwięki
Humor poprawią mi w mig
Pójdę do kina z Wackiem lub z Wiekiem Z Jackiem zatańczę twista Jurek ma także oczy niebrzydkie Skoczę więc z nim na przystań Maciek zaprosił mnie do teatru Wojtek na rurki z kremem Więc za mną oczu już nie wypatruj I mnie już dalej nie męcz
O mnie się nie martw, o mnie się nie martw
Ja sobie radę dam
Jesteś to jesteś, a jak cię nie ma
To też niewielki kram
Jeśli chcesz wiedzieć zmartwień bez liku
Ciągle bez ciebie mam
Jak sobie radę dasz niewdzięczniku
Kiedy zostaniesz sam
Tak mnie śmieszy niesłychanie daję słowo (daję słowo) Kiedy robisz się współczesnym Casanową (Casanową) Patrzysz w oczy moje piwne, ręce zbytnio masz aktywne I wyglądasz, jakbyś chciał mnie zjeść
Nie bądź taki szybki Bili, wstrzymaj się przez kilka chwil Przestań działać jednostajnie, porozmawiaj o Einsteinie Nie bądź taki szybki Bili
Weronikę, Małgorzatę i Irenę (i Irenę)
Tez przede mną podrywałeś tym systemem (tym systemem)
Czy naprawdę do tej pory w odpowiedzi na amory
Żadna ci nie powiedziała z nich:
Ani Zuzia, ani Józia, ani Lidka,
ani Zosia, ani Gosia, ani Kitka,
ani Mania, ani Hania, ani Tania,
ani Frania, ani siostra Frani - Ania.
Nie bądź taki szybki Bili...
Niecierpliwość to okropnie brzydka wada (brzydka wada) Przez tę wadę się niekiedy głupio wpada (głupio wpada) Zamiast wpadać tak od razu, lepiej odjąć trochę gazu O czym właśnie mówi refren ten:
Nie bądź taki szybki Bili...
Nie bądź taki szybki Bili (Casanowo)
Dobrze czasem zmienić styl (daję słowo)
Chcesz omotać mnie to powiedz, czemu lata odrzutowiec?
Nie bądź taki szybki Bili.
Nie bądź taki szybki Bili, nie bądź taki szybki Bili,
Bo wystarczy jedna szpila i nie będzie śladu z Billa
Nie bądź taki szybki Bili!
Nigdy więcej
Cała sala śpiewa
Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem F#7 H7 e E7
Nigdy więcej nie mów do mnie, że nie kochasz F#7 H7 e E7
Nigdy więcej nie zatruwaj słów goryczą d6 E7 a a/F#
Nigdy więcej mnie już nie karz martwą ciszą eF#7 H7
Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem F#7 H7 e E7
Nigdy więcej nie miej takich zimnych oczu d6 E7 a a/F#
Miłość jeszcze żyje w nas, jeszcze się nie zamknął czas F# F7 e B
Nigdy więcej nie patrz na mnie tak jak dziś F#7 H7 eH7
Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem Nigdy więcej już nie podnoś na mnie głosu Nigdy więcej nie ryzykuj, jednym słowem Mogę później nie zapomnieć co mi powiesz
Był raz bal na sto par
Pan wodzirej wprost szalał po sali
Koszyk raz kółko dwa
A pod oknem samotnie bez pani
Siedział pan smętny pan
Taki co to nie pije nie pali
A tłum szalał hiszpański walc
Cud ten wyprawił i wszyscy śpiewali go tak
Cała sala śpiewa z nami,
Tańcząc walca walczyka parami,
Na tym balu nad balami
Takim co się pamięta latami
Gdzieś Hiszpania za górami
A tu zima karnawał jest z nami
Raz się żyje zatańczmy walczyka ten raz
Hiszpański walczyk w sam raz
Więc ten pan smętny pan
Zdenerwował się wtedy okropnie
Pojął że właśnie on
Może życie przesiedzieć przy oknie
Nagle wstał ruszył w tan
Walc hiszpański mu dodał odwagi
Z tłumem szalał
Hiszpański walc cud ten wyprawił
I wszyscy śpiewali go tak
Kochać
Do zakochania jeden krok
Kochać - jak to łatwo powiedzieć
Kochać - to nie pytać o nic
Bo miłość jest niepokojem
Nie zna dnia, który da się powtórzyć
Nagle świat się mieści w Twoich oczach Już nie wiem, czy Ciebie znam Chwile, kolorowe przeźrocza Jedno, szybko zmienia je czas
Kochać - jak to łatwo powiedzieć Kochać - tylko to więcej nic W tym słowie jest kolor nieba Ale także rdzawy pył gorzkich dni
Jeszcze obok ciebie moje ramię A jednak szukamy się Może nie pójdziemy już razem Słowa z wolna tracą swój sens
Kochać - jak to łatwo powiedzieć
Kochać - to nie pytać o nic
Bo miłość jest niewiadomą
Lecz chcę wiedzieć, czy wiary starczy mi
Mijają dni, miesiące, mija rok, prawdziwe życie mija nas o krok
I z tym nam dobrze jest i nie jest, i niby nic nie dzieje się
Świat nam nie wadzi, lecz przez cały czas
Coś się gromadzi, coś dojrzewa w nas
Co było ledwie nutką rzewną zmienia się w pewność że
Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej Do zakochania jeden krok, trzeba go zrobić jak najprędzej Dopóki się zapala wzrok, dopóki się splatają ręce Dopóki kusi nocy mrok do zakochania jeden krok Do zakochania jeden krok
A potem znowu codzienności kurz i zakochanie też za tobą już
I znów to jedno masz ze świata
Niezmienną pewność własnych wad
A potem braku zdarzeń masz już dość
I znów się zamiast marzeń zjawia ktoś
Ma imię, adres, kolor włosów, i już nie sposób oprzeć się
Deszcz, jesienny deszcz
Nie płacz kiedy odjadę
Deszcz, jesienny deszcz smutne pieśni gra Mokną na nim karabiny, hełmy kryje rdza
Nieś po błocie w dal w zapłakany świat Przemoczone pod plecakiem osiemnaście lat
Gdzieś daleko stąd mrok zapada znów, Ciemna główka twej dziewczyny chyli się do snu
Może właśnie dziś patrzy w nocną mgłę I modlitwą prosi Boga, by zachował cię
Deszcz, jesienny deszcz bębni w hełmów stal Idziesz młody żołnierzyku gdzieś w nieznaną dal
Może dobry Bóg da, że wrócisz znów Będziesz tulił ciemną główkę miłej swej do snu
"Pomiędzy mych ust stronicami e D7
Warszawskich dni wspomnienie a H7
Róża, którą z uśmiechem e G a
Dostałem miła od ciebie" C D7
Nie płacz, kiedy odjadę G e
Sercem będę przy tobie a D G G7
Nie płacz, kiedy odjadę C D G e
Zostawię ci te melodie a C D D7
Piosenkę, która przypomni G e
Niepowtarzalne te chwile a D G G7
I słowa cicho szeptane C D G e
Tylko tobie jedynej a D G D
Tie Amo to znaczy kocham Tivatio całuję ciebie Gdy jestem z tobą, dziewczyno Tak dobrze mi jest jak w niebie
Chociaż będę daleko Wrócę miłości śladem Więc zanuć naszą melodię I nie płacz, kiedy odjadę
I nie płacz, i nie płacz C D7 C D7
I nie płacz, kiedy odjadę C D7 G
Wiosna
Medytacje wiejskiego listonosza"
Wiosna - cieplejszy wieje wiatr Wiosna - znów nam ubyło lat Wiosna, wiosna w koło, rozkwitły bzy Śpiewa skowronek nad nami Drzewa strzeliły pąkami Wszystko kwitnie w koło, i ja, i Ty
Ktoś na niebie owce wypasa, hej Popatrz zakwitł już Twój parasol, hej Nawet w bramie pan Walenty stróż Puszcza wiosną pierwsze pędy już
Portret dziadzia rankiem wyszedł z ram I na spacer poszedł sobie sam Nie przeszkadza tytuł, wiek i płeć By zieloną wiosnę w głowie mieć
Świat ma co najmniej tysiąc wiosek i miast List w życiu człowiek pisze co najmniej raz
Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie Zamknij gaz. To co, że za granicą wujka masz Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie Hamuj, bo rower ten każdy tutaj dobrze zna Dostaniesz od wujka list
Ja wiem kto w życiu myśli - nie pisze nic Kto bardzo kocha, pisze długi list
Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie Ciężka jest od listów torba listonosza dziś Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie Może ktoś na ten list czeka kilka długich lat Dostanie go może dziś
Ludzie listy piszą, zwykłe, polecone Piszą, że kochają, nie śpią, klną, całują cię Ludzie listy piszą nawet w małej wiosce Listy szare, białe, kolorowe Kapelusz przed pocztą zdejm
Dozwolone od lat osiemnastu
Takie ładne oczy
Nie możemy iść dzisiaj do kina, Dozwolone od lat osiemnastu, Mówić "chłopiec mój, moja dziewczyna", Dozwolone od lat osiemnastu. Czy mi wolno zakochać się w tobie, W twym uśmiechu i w twych oczu blasku, Czy ktoś głosem surowym nie powie Dozwolone od lat osiemnastu.
Taki refren powtarza starszy brat Dozwolone od osiemnastu lat Już po nocach się śni, już każdy zgadł Dozwolone od osiemnastu lat.
Lecz możemy umówić się z wiosną, Dozwolone do lat osiemnastu. Śmiać się, śpiewać piosenki zbyt głośno, Dozwolone do lat osiemnastu. W śnieżną bitwę zabawić się zimą, Dozwolone do lat osiemnastu. Mówić serwus do swojej dziewczyny, Dozwolone do lat osiemnastu
Nowy refren powtarza wszystkim wiatr, Dozwolone do osiemnastu lat. Już po nocach się śni, już każdy zgadł, Dozwolone do osiemnastu lat.
Czas ucieka, choć nikt go nie prosi, Wkrótce drogę wybierzesz już własną. I niedługo przestanie ci grozić Dozwolone od lat osiemnastu. Ale choćbyś przekroczył trzydziestkę, Gdy pewnego dnia kiepski masz nastrój, To rób wszystko, co tylko na świecie Dozwolone do lat osiemnastu...
CFEa
FGC
CFEa
FGC
CFEa
FGC
CFEa
FGC
F G F G
Ładne oczy masz, komu je dasz
Takie ładne oczy, takie ładne oczy
Wśród wysokich traw, głęboki staw
Jak mnie nie pokochasz to się w nim utopię
W stawie zimna woda Trochę będzie szkoda Trochę będzie szkoda, gdy Utopię się w nim
Powiedzże mi jak odgadnąć mam
Czy mnie będziesz chciała, czy mnie będziesz chciała,
Przez zielony staw łabędzie dwa,
Grzecznie sobie płyną, czy mnie chcesz dziewczyno?
Inne oczy masz każdego dnia
Diabeł nie odgadnie, co w nich chowasz na dnie
Przez zielony staw przeleciał wiatr
Po rozległej toni fala falę goni
W stawie zimna woda Trochę będzie szkoda Komu będzie szkoda, gdy Utopię się w nim
Ładne oczy masz, komu je dasz?
Takie ładne oczy, takie ładne oczy
Ładne oczy masz, komu je dasz?
Takie ładne oczy, takie ładne oczy, takie ładne oczy...
Anna Maria
Nie zadzieraj nosa
Smutne oczy, piękne oczy, Smutne usta bez uśmiechu. Widzę ciągle ją z daleka, Stoi w oknie aż do zmierzchu.
Anna Maria smutną ma twarz. Anna Maria wciąż patrzy w dal.
Tylko o niej ciągle myślę
I jednego tylko pragnę,
Żeby chciała, choć z daleka,
Choć przez chwilę, spojrzeć na mnie.
Jakże chciałbym ujrzeć kiedyś Swe odbicie w smutnych oczach, pięknych? Jakże chciałbym móc uwierzyć W to, że kiedyś mnie pokocha.
Lat minionych, dni minionych Żadne modły już nie cofną. Ten na kogo ciągle czeka Już nie przyjdzie pod jej okno.
Dfis h EA
D fis h E A
Nie zadzieraj nosa, nie rób takiej miny Nie udawaj Greka, zmień się lepiej, zmień Już za parę minut będziesz przyjacielem Sia, la, la, la, sia, la, la, la Całej naszej piątki, tylko rozchmurz się
Baw się razem z nami, jeśli masz ochotę
Na wspólną zabawę daj namówić się
To najlepszy sposób jeśli chcesz zapomnieć
Sia, la, la, la, sia, la, la, la
O swoich kłopotach i zmartwieniach też
Jeśli chcesz zaśpiewać Śpiewaj razem z nami Teraz masz okazję Bo dla Ciebie gramy
Baw się razem z nami jeśli masz ochotę Jutro odjeżdżamy ty zostaniesz tu Lecz nasze piosenki łatwo zapamiętasz Sia, la, la, la, sia, la, la, la Gdy zanucisz refren to wrócimy znów
Jeśli chcesz zaśpiewać Śpiewaj razem z nami Teraz masz okazję Jeśli chcesz zaśpiewać Bo dla Ciebie gramy.
Nie zadzieraj nosa, nie rób takiej miny Nie udawaj Greka, zmień się lepiej, zmień Już za parę minut będziesz przyjacielem Sia, la, la, la, sia, la, la, la Całej naszej piątki, tylko rozchmurz się
Nie zadzieraj nosa Śpiewaj razem z nami Nie zadzieraj nosa Baw się razem z nami
Wspomnienie
Sen o Warszawie
Mimozami jesień się zaczyna Złotawa krucha i miła To ty jesteś ta dziewczyna Która do mnie na ulicę wychodziła Od twoich listów pachniało w sieni Gdym wracał zdyszany ze szkoły A po ulicach pełnej zieleni Fruwały za mną jasne anioły
Mimozami senność przypomina Nieśmiertelnik żółty październik To ty, to ty moja jedyna Przychodziłaś wieczorem do cukierni Z przeomdlenia, z przeomdlenia senny W parku płakałem szeptanymi słowy Młodzik z chmurek prześwitywał wiosenny Od mimozy złotej majowy
Ach z czułymi przemiłymi snami Zasypiałem z nim gasnącym o poranku W snach dawnymi bawiąc się wiosnami Jak tą złotą, jak tą wonną wiązanką
CaDG
Mam tak samo jak ty miasto moje, a w nim Najpiękniejszy mój świat - najpiękniejsze dni Zostawiłem tam kolorowe dni
Kiedyś zatrzymam czas i na skrzydłach jak ptak Będę leciał co sił tam, gdzie moje sny I warszawskie kolorowe dni
Gdybyś ujrzeć chciał nadwiślański świat
Już dziś wyruszaj ze mną tam
Zobaczysz, jak przywita pięknie nas warszawski
dzień
Zobaczysz, jak przywita pięknie nas warszawski
dzień
Warszawski dzień, warszawski dzień, warszawski
dzień
dCdCdCF
BcFBC
dCdC
Fgd
B A7 d F7 B F B A7 d F7 B F B F B F B F Dis F
Sing sing
Małe tęsknoty
Sing Sing nazywają go Bo ma w oczach coś takiego sam zło Nie hoduje zbóż, ma w kieszeni nóż A ja nie wiem po co
Sing Sing pokochałam go Popłynęłam jak za lordem aż na dno Cały dzień by spał, nocą w karty grał A ja nie wiem o co
Czyja nie jestem lepsza niż Cała reszta pań cały babski wyż Gdy nie widzisz czemu wołasz S.O.S Na mój widok S.O.S. ,S.O.S
Sing Sing ma koleżków trzech Takich spotkać na ulicy to jest pech Zbyt nerwowi są grzeszą kiedy śpią A ja nie wiem po co
Sing Sing czasem prosi mnie Bym schowała toczy tamto gdzieś na dnie Wezmę grosze dwa on pretensje ma A ja nie wiem o co
Czyja nie ...
Sing Sing nagle w oczach schudł I wyczuwam w jego głosie jakiś chłód Słabo w karty gra, może kogoś ma A ja nie wiem po co
Sing Sing skowroneczku mój Gdzie się podział nienaganny urok twój Co też ci się śni, o co chodzi ci Powiedz, powiedz o co
a
CGDa CG D a
Ga
Da
Jak dzwon, który zaledwie tylko tknąć a już śpiewa Jak zabłąkanych ptaków głos
Jak liść przez chwilę piękny, nim go wiatr strąci z drzewa Tak w nas głęboko skryte śpią
Małe tęsknoty, krótkie tęsknoty Znaczące prawie tyle co nic Nagłe i szybkie serca kłopoty Kto by nie znał ich
Nie wiadomo skąd zjawiają się zakatarzone Wyproszą łzę i żalu łut Posiedzą, podumają i jak gość nieproszony Nim się rozwidni, zniknąjuż
Małe tęsknoty...
Małe tęsknoty, ciche marzenia, Zwiewne jak obłok, kruche jak dym Nieodgadnione w duszy westchnienia Kto by tam nie znał ich.
Remedium
Niech żyje bal
Światem zaczęła rządzić jesień Gx Cx Gx
Topi go w żółci i czerwieni Ceaa7
A ja tak pragnę czemu nie wiem D7 Gx C
Uciec pociągiem od jesieni a7 D7
Uciec pociągiem od przyjaciół Wrogów, rachunków, telefonów Nie trzeba długo się namyślać Wystarczy tylko wybiec z domu
Wsiąść do pociągu byle jakiego G e h e
Nie dbać o bagaż, G e
Nie dbać o bilet h e
Ściskając w ręku kamyk zielony a D7 H7 e
Patrzeć jak wszystko zostaje w tyle a D7
W taką podróż chcę wyruszyć Gdy podły nastrój i pogoda Zostawić łóżko, Ciebie, szafę Niczego mi nie będzie szkoda
Zegary staną niepotrzebne Pogubię wszystkie kalendarze W taką podróż chcę wyruszyć Tylko czy kiedyś się odważę
e
H
H7
e
G
D
C
H7
Życie, kochanie, trwa tyle co taniec
Fandango, bolero, bi-bop
Manna, hosanna, różaniec i szaniec
I jazda i basta i stop
Bal to najdłuższy, na jaki nas proszą
Innego kochani nie będzie
Zanim więc serca upadłość ogłoszę
Na bal, marsz na bal
Niech żyje bal, bo to życie to bal jest nad bale e H
Niech, żyje bal, drugi raz nie zaproszą nas wcale H7 e
Orkiestra gra jeszcze tańczą i drzwi są otwarte H
Dzień wart jest dnia i to życie zachodu jest warte a H H7 e
Szalejcie aorty gdy idę na korty Roboto ty w rękach się pal Miasta nieczułe mijajcie jak porty Bo życie, bo życie to bal Bufet, jak bufet zaopatrzony Zależy czy tu czy gdzieś tam Żyj, póki żyjesz i śmiej się do żony I pij zdrowie dam
Chłoporobotnik i boa grzechotnik Z niebytu wynurza się fal Widzi swa mamę, i tatę, i żonkę I rusza wyrusza na bal Sucha kostucha, ta miss wykidajło Wyłączy nam prąd w środku dnia Pchajmy więc taczki obłędu jak Byron Bo raz mamy bal
Małgośka, szkoda łez
Kolorowe jarmarki
To był maj pachniała Saska Kępa |
a |
Szalonym zielonym bzem |
|
To był maj gotowa była sukienka |
LJ_ |
1 noc stawała się dniem |
a |
Już zapisani byliśmy w urzędzie |
E |
Białe koszule na sznurze schły |
a |
Nie wiedziałam co ze mną będzie |
Fa |
Gdy tamtą dziewczynę pod rękę ujrzałam z nim |
D7 G d7 G G7 |
Małgośka mówią mi |
C |
On nie wart jednej łzy, on nie jest wart jednej łzy |
G |
Małgośka wróżą z kart |
a |
On nie jest grosza wart |
u_ |
Ach weź go czart, weź go czart |
aD7 |
Małgośka tańcz i pij |
|
A z niego sobie kpij |
|
Jak wróci powiedz nie |
|
Niech zginie gdzieś na dnie |
|
Ej, głupia ty, głupia ty, głupia ty. |
a D7 a |
Jesień już, już pachną chwasty w sadach
I pachnie zielony dym
Jesień już, gdy zajrzę do sąsiada
Pytają mnie czy jestem z nim
Widziałam biały ślub idą święta
Nie słyszałam z daleka słów
Może rosną im już pisklęta
A suknia tej młodej uszyta jest z moich snów
Kiedy patrzę hen za siebie |
a |
W tamte lata co minęły |
d |
Czasem myślę co przegrałem |
G |
Ile diabli wzięli |
CE7 |
Co straciłem z własnej woli |
dG |
Ile przeciw sobie |
Ca |
Co wyliczę to wyliczę |
E |
Ale zawsze wtedy powiem, że najbardziej mi żal: |
E7a |
Kolorowych jarmarków, blaszanych zegarków |
A7dGC |
Pierzastych kogucików, baloników na druciku |
a d E7 a A7 |
Motyli drewnianych, koników bujanych |
dGC |
Cukrowej waty i z piernika chaty |
a d E7 a (A7) |
Gdy w dzieciństwa wracam strony
Dobre chwile przypominam
Mego miasta słyszę dzwony
Czy ktoś czas zatrzymał
I gdy pytam cicho siebie
Czego żal dziś tobie
Co wyliczę to wyliczę
Ale zawsze wtedy powiem, że najbardziej mi żal:
Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma
Rozmowa przez ocean
Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma, Bo czy warto po świecie się tłuc? Pełna miska i radio "Poemat" Zamiast płaczu, co zrywał się z płuc...
Dawne życie poszło w dal, Dziś na zimę ciepły szal. Tylko koni, tylko koni, tylko koni, Tylko koni żal.
Dawne życie poszło w dal, Dziś pierogi, dzisiaj bal. Tylko koni, tylko koni, tylko koni, Tylko koni żal.
Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma, Cztery kąty i okna ze szkła. Egzaminy i szkoła, i trema, I do taktu harmonia nam gra.
Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma I do szczęścia niewiele już brak. Pojaśniało to życie jak scena, Tylko w butach przechadza się ptak.
cG7c |
|
C7 |
f B7Es |
G7 |
cC7f |
fc |
D7G7 |
C7 |
fC7f |
B7 |
Es B7 Es |
f6c |
;D7 |
D7 |
G7 |
C7 |
fC7f |
B7 |
Es B7 Es |
f6c |
;D7 |
D7 |
G7c |
Jest sobota za oknem świt C
I Warszawa kaszle miarowo d G
Wczoraj przyszedł od Ciebie list C a
Miłe słowo. G
Jesień u nas koronę ma Tego roku jakby cierniową A ty piszesz, że u was szał I Punk-rockowo.
Są dwa światy i nas jest dwoje C
Do swych miejsc przypiętych, jak rzepy d G
Ty masz pewnie więcej spokoju C F
Ja mam dzieci d G
Są dwa światy i jedno słońce,
Które u nas słabiej coś grzeje
Ty masz pewnie duże pieniądze
Ja nadzieję
Ja nadzieję C
Jest sobota, za oknem świat I Warszawa kaszle miarowo Wczoraj przyszedł od Ciebie list Czułe słowo.
Tamten wieczór, gdy ja i Ty Tak to była wspaniała chwila Ale dzisiaj obeschły łzy Więc pozdrawiam Cię Maryla.
Ale to już było
Dwa serca, dwa smutki
Z wielu pieców się jadło chleb Bo od lat przyglądam się światu Czasem rano zabolał łeb I mówili zmiana klimatu
Czasem trafił się wielki raut Albo feta proletariatu Czasem podróż w najlepszym z aut Częściej szare drogi powiatu
Ale to już było i nie wróci więcej I choć tyle się zdarzyło to do przodu Wciąż wyrywa głupie serce
Ale to już było, znikło gdzieś za nami Choć w papierach lat przybyło to naprawdę Wciąż jesteśmy tacy sami
Na regale kolekcja płyt I wywiadów pełne gazety A oknami kolejny świt I w sypialni dzieci
One lecą droga do gwiazd Przez niebieski ocean nieba Ale przecież za jakiś czas Będą mogły same zaśpiewać
C FG
eF dG
CFGC
eF
FC
Rośniesz jak młody buk na moich ramionach a F
Jak drzewo, którego nikt, nikt nie pokona a F
Dałam ci wolę istnienia, dałam ci siłę tworzenia G E a G E a
Nowy nieznany ślad nad twoją głową
Może jest tylko snem a może koroną
Zostań więc bogiem i drzewem, między mną, ziemią i niebem
Więc teraz serca mam dwa i smutki dwa C a
I miłość po kres i radość do łez F G
Wieczory długie i złe, krótkie dnie C a
Więc całuj mnie częściej, bo nie wiem jak będzie gdy F G E
odejdziesz
Ojciec twój pędziwiatr uwieść mnie zdołał Tulił jak cenny skarb w swoich ramionach Dałam mu wolę istnienia, dałam mu siłę tworzenia
Nie ma wody na pustyni
O Magdaleno
Nie ma, nie ma wody na pustyni A wielbłądy nie chcą dalej iść Czołgać się już dłużej nie mam siły
0 jak bardzo, bardzo chce się pić
Nasza karawana w piach się wciska Tonie w nim jak stutonowa łódź Nasz kapelmistrz patrzy na nas z bliska Brudne włosy stoją mu jak drut
Nasz kapelmistrz pije stare wino W oczach jego widzę dziki blask Spił się już dokładnie tak jak świnia
1 po tyłkach batem bije nas
La la la...
Pustynia wciąga nas od głowy do pięt Wypala oczy, suszy ciało i krew I tylko trach, trach, trach zgrzyta w zębach piach Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy
La la la....
Tylko piach, suchy piach
Tylko piach, suchy, suchy, suchy
Nie ma, nie ma wody na pustyni A przed nami jeszcze drogi szmat Czyja to jest kara, kogo wina Że czołgamy się już tyle lat
Nasz kapelmistrz pije... ...la la la
D
CD
D
Przyjaciół masz cały krąg obok siebie I ciągle ktoś przy tobie jest, jak żart Zamykasz wciąż swoją twarz , swoją rolę Dopóki jesteś pośród nas
Wieczorem sama w domu Zamknięta w pusty spokój
Przed sobą widzisz jakiś cień Dlaczego schylasz głowę Zamykasz nagle oczy W milczeniu znowu cofasz się
O Magdaleno, Magdaleno
Choć dla wszystkich jesteś nie ma ciebie nikt
O Magdaleno, Magdaleno
Jaka drzazga w twoim pustym sercu tkwi
Zabiorę cię z tamtych ścian wezmę z sobą Nie będziesz już musiała grać, wciąż grać Zaczną się znów zwykłe dni, zwykłe noce To wszystko, czego dziś brak ci
Nie będziesz sama w domu Zamknięta w pusty spokój
Już nie powróci żaden sen Dlaczego schylasz głowę Zamykasz nagle oczy W milczeniu znowu cofasz się
CGaC FedG
FC FC
FCG
FGFC aed G
Windą do nieba
Dmuchawce, latawce, wiatr
Mój piękny panie raz zobaczony w technicolorze Piszę do pana ostatni list
Już mi lusterko z tym pana zdjęcie też nie pomoże Pora mi dzisiaj do ślubu iść
Mój piękny panie ja go nie kocham, taka jest prawda Pan główną rolę gra w każdym śnie Ale dziewczyna przez świat nie może iść całkiem sama Życie jest życiem pan przecież wie
Już mi niosą suknię z welonem Już Cyganie czekają z muzyką Koń do taktu zamiata ogonem Mendellsohnem stukają kopyta Jeszcze ryżem sypną na szczęście Gości tłum coś fałszywie odśpiewa Złoty krążek mi wcisną na rękę I powiozą mnie windą do nieba
Mój piękny panie z tego wszystkiego nie mogłam zasnąć Więc nie mógł mi się pan przyśnić dziś I tak odchodzę bez pożegnania jakby znienacka Ktoś między nami zatrzasnął drzwi
Obudzimy się wtuleni w południe lata Na końcu świata, na wielkiej łące Ciepłej i drżącej.
Wszystko będzie takie nowe i takie pierwsze Krew taka gęsta, tobie tak wdzięczna Z tobą bezpieczna nad nami
Dmuchawce, latawce, wiatr
Daleko z betonu świat
Jak porażeni, bosko zmęczeni, posłuchaj
Muzyka na smykach gra
Do ciebie po niebie szłam,
Tobą oddycham, płonę i znikam, chodź ze mną.
Cgd B g d Bae C aeC5 D
GCG GCG a e C a e C5 D
Konik na biegunach
Gdzie się podziały tamte prywatki
Za rok może dwa schodami na strych Odejdą z ołowiu żołnierze Przeminie jak wiatr uśmiechów twych świat Kolory marzeniom odbierze
Za rok może dwa schodami na strych Za misiem kudłatym poczłapią Beztroskie te dni I zobaczysz Że jednak wspaniały był on...
Konik - z drzewa koń na biegunach Zwykła zabawka mała huśtawka A roz kołysze rozbawi
Konik - z drzewa koń na biegunach Przyjaciel wiosny uśmiech radosny Każdy powinien go mieć
Kłopotów masz sto i zmartwień masz sto Bez przerwy to trwa karuzela Nie lalka co łka ni piłka co gra Bez reszty twój czas dziś zabiera
Ulica szeroka wystawa - to tu Na chwilę przystajesz zdumiony Uśmiechnij się więc iI zawołaj Jak wtedy gdy na grzbiecie cię niósł
Konik...
Radosny to dzień wspaniały to dzień Wracają z ołowiu żołnierze Ze strychu znów w dół schodami aż tu Wracają lecz już nie do ciebie
By ktoś tak jak ty beztroskie miał dni Powrócił przyjaciel ten z wiosny Dlaczego to każdy już powie Na plecach przyniosłeś go tu...
Gdzie się podziały tamte prywatki niezapomniane
Elvis, Sedaca, Speedy Gonzales albo Diana
Pod paltem wino a w ręku kwiaty wieczór, Bambino i Ty
Same przeboje Czerwonych Gitar tak bardzo chciało się żyć
Gdzie się podziały tamte prywatki Gdzie te dziewczyny, gdzie tamten świat Gdzie się podziały nasze wspomnienia Tamtych szalonych wspaniałych lat
Rodzina w kinie na drugim seansie już z nudów ziewa Tutaj Paul Anka, Stonesi, Beatlesi, Cliff Richard śpiewa Tuż przed maturą kwitły kasztany, żyło się tak jak we śnie Gdzie te prywatki nie zapomniane, czy jeszcze pamiętasz mnie
Serduszko puka
California mon amour
Jak to nigdy, jak to nigdy nie wiadomo Czego trzeba by niemądry przemóc wstyd Czasem słowik albo księżyc komuś pomógł Albo pomógł ten gorący rytm
Serduszko puka w rytmie cza cza
Miłości szuka w rytmie cza cza
Wiruje wszystko w rytmie cza cza
Gdy jesteś blisko i gdy patrzę w oczy twe
Migoce płomień w rytmie cza cza
Pulsują skronie w rytmie cza cza
Pocałuj miły w rytmie cza cza
Już nie mam siły przed kochaniem bronić się
Księżyc nie pomógł wcale
Słowik tak samo nie
Nagle tu na tej sali
Ta jedna cza cza cza cza cza cza cza cza odmieniła mnie
Serduszko puka w rytmie cza cza
Miłości szuka w rytmie cza cza
Pocałuj miły w rytmie cza cza
Już nie mam siły przed kochaniem bronić się
Bywa, że spełnia się najdziwniejszy z przedziwnych sen, G F
Wariat traf nagle wskaże ci, weźmie cię w ramiona Jumbo Jet. C G C G
California mon amour - śmieszne niebo, co nie zna chmur. G D C G
California mon amour - kodakowy sen filmowych róż. G D C G
W Chinatown kręcą film, gwiazda piękna jak świt gra w nim, Roman party wydaje dziś, u twych stóp gwiazda będzie się wić. Dumnyś był niby paw, gdyś ją w pościel błękitną kładł I o jedno tylko modlił się, by z nienacka się nie skończył sen.
Gdzieś znikł, słodki? kto dziś gra San Francisco blues? Hollywood utonął w morzu mgieł, a na palmy wolno pada śnieg.
California mon amour...
California mon amour - śmieszne niebo, co nie zna chmur. G D a D G
Zwierzenia Ryśka - czyli jedzie pociąg
Jak się masz kochanie
Nic nie robić, nie mieć zmartwień, G C
Chłodne piwko w cieniu pić, G D DC
Leżeć w trawie, liczyć chmury, G C
Gołym i wesołym być. G D G DC
Nic nie robić, mieć nałogi, Bumelować gdzie się da, Leniuchować, świat całować, Dobry Panie pozwól nam.
Jedzie pociąg z daleka, na nikogo nie czeka G C C G
Konduktorze łaskawy, byle nie do Warszawy. G C CGDG (e C D) Niee, nie nie nie nie nie, byle nie do Warszawy.
Nic nie robić, nie mieć zmartwień, Chłodne piwko w cieniu pić, Leżeć w trawie, liczyć chmury, Gołym i wesołym być. A prywatnie być blondynem, Mieć na głowie włosów las I na łóżku z baldachimem Robić coś niejeden raz.
Być ponadto co nas boli, C D
Co ośmiesza tylko nas, e C
Wypić z wrogiem beczkę soli - C D
Dobry Panie pozwól nam. e C D
Nie oglądać wiadomości, Paru gościom krzyknąć "pas!", Złotej rybce ogryźć kości, Za to co przyniosła nam.
Piszę list na niebie północ. Miasto śpi. Już bardzo późno a
Cicho tu i słyszę tylko bicie twego serca G a E7
Piszę list a to niełatwe. Ale ty, ty umiesz zawsze
Z paru słów wyczytać więcej, to co tylko zechcesz
Jak się masz kochanie, jak się masz A h
Powiedz mi, kiedy znowu cię zobaczę E A E
Jak się masz kochanie, jak się masz A h
Powiedz mi, co zostało z naszych marzeń E A E
Jak się masz kochanie, jak się masz A h
Życzę ci, abyśmy byli razem już E A
Piszę list. Na niebie jasno. Blady świt, już gwiazdy gasną Cicho tu i słyszę tylko bicie twego serca Blady świt jak twoje ręce. Uwierz mi, napiszę więcej Kiedy znów do ciebie wrócą wszystkie moje myśli
Jak się masz kochanie, jak się masz B c
Powiedz mi, kiedy znowu cię zobaczę F B F
Jak się masz kochanie, jak się masz B c
Powiedz mi, co zostało z naszych marzeń F B F#
Jak się masz kochanie, jak się masz H c#
Życzę ci, abyśmy byli razem już F# H
Abyśmy byli razem już F# H
Szczęśliwej drogi, już czas
Chodź, pomaluj mój świat
Los cię w drogę pchnął a
I ukradkiem drwiąc się śmiał, E
Bo nadzieję dając ci, a F
Fałszywy klejnot dał. E
A ty, idąc w świat, Patrzysz w klejnot ten co dnia, Chociaż rozpacz już od lat Wyziera z jego dna
Uuu... Gda
Na rozstaju dróg,
Gdzie przydrożny Chrystus stał,
Zapytałeś dokąd iść,
Frasobliwą minę miał.
Przystanąłeś więc,
Z płaczem brzóz sprzymierzyć się
I uronić pierwszy raz
W czerwone wino - łzę.
Uuu...
Szczęśliwej drogi - już czas, a C
Mapę życia w ręku masz, G
Jesteś jak młody ptak. d a
Wytrwale głuchy jest los, a C
Nadaremnie wzywasz go, G
Bo twój głos... głos... głos... d
Idziesz wiecznie sam I już nic nie zmieni się, Poza tym, że raz jest za, Raz przed tobą twój cień. Los cię w drogę pchnął I ukradkiem drwiąc się śmiał, Bo nadzieję dając ci, Fałszywy klejnot dał.
Na, na, na... C d a C d a
Piszesz mi w liście, że kiedy pada, a d
Kiedy nasturcje na deszczu mokną, G a
Siadasz przy stole, wyjmujesz farby C G
I kolorowe otwierasz okno. d E7 a
Trawy i drzewa są takie szare, Barwę popiołu przybrały nieba. W ciszy tak cicho, szepce zegarek O czasie, co mi go nie potrzeba.
Więc chodź, pomaluj mój świat C d
Na żółto i na niebiesko, F C
Niech na niebie stanie tęcza C d
Malowana twoją kredką. F G
Więc chodź, pomaluj mi życie, Niech świat mój się zarumieni, Niech mi zalśni w pełnym słońcu, Kolorami całej ziemi.
Za siódmą górą, za siódmą rzeką, Swoje sny zamieniasz na na pejzaże. Kiedy się wlecze wyblakłe słońce, Oświetla ludzkie wybladłe twarze.
Szczęśliwej drogi -już czas..
Kiedy byłem małym chłopcem
Gdybyś kochał, hej
Kiedy byłem, kiedy byłem małym chłopcem, hej! Wziął mnie ojciec, wziął mnie ojciec i tak do mnie rzekł: "Najważniejsze, co się czuje, słuchaj zawsze głosu serca, hej"!
Kiedy byłem, kiedy byłem dużym chłopcem, hej! Wziął mnie ojciec, wziął mnie ojciec i tak do mnie rzekł: "Głosem serca się nie kieruj, tylko forsa ważna w życiu jest".
Wicher wieje, wicher słabe drzewa łamie, hej! Wicher wieje, wicher silne drzewa głaszcze, hej! Najważniejsze, to być silnym, wicher silne drzewa głaszcze, hej!
Gdybyś kochał mnie choć trochę - hej
n £7 Gdybyś kochał, jak nie kochasz mnie
E7 n £7 Gdybyś nie był, jaki jesteś
fis7 E7 h E7 Zechciał tak, jak nie chcesz mnie
Byłbyś wiatrem, a ja polem - hej Byłbyś niebem, ja topolą- hej Byłbyś słońcem, a ja cieniem Gdybyś tylko zmienił się
Gdybyś nie śnił mi się w nocy - hej Gdybyś dał mi wreszcie spokój - hej Może bym ci darowała Może zapomniała - hej
DAE DAE DA DAE
Kiedy będę starą kobietą
Kiedy będę starą kobietą I nie zostanie mi nic oprócz wspomnień Wszystkie chwile życia stracone Powrócą raz jeszcze do mnie
Kiedy będę starą kobietą Czasem będę słowika słuchała O straconej wolności pomyślę
0 mężczyznach, których kiedyś kochałam
Jedni ludzie gromadzą fortuny
Inni co dzień się bronią przed głodem
Strzeż ich Boże i miej ich w opiece
1 daj umrzeć póki serce mam młode
Kiedy będę starą kobietą
Czasem będę słowika słuchała
O straconej wolności pomyślę
O mężczyznach, których kiedyś kochałam
Mam jeszcze wina łyk I chowam go już dziś Dla tych, którzy muszą żyć Jak strumienie pod lodem Jak słońce za mgłą
Mam jeszcze wina łyk Chcę wypić go już dziś Za tych, którzy muszą żyć Jak strumienie pod lodem Jak słońce za mgłą
A |
G |
D |
A |
A |
G |
D |
A |
A |
G |
D |
F |
A |
G |
D |
FGA |
EDA
EDA
D E fis E D
AE
G D A G D A
W domach z betonu
sł. M. Jakubowicz
Obudziłam się później niż zwykle fis A
Wstałam z łóżka, w radiu była muzyka cis H fis D A
Najpierw zdjęłam koszulę, potem trochę tańczyłam I przez chwilę się czułam jak dziewczyna ze świerszczyka
W domach z betonu D A cis H
Nie ma wolnej miłości fis
Są stosunki małżeńskie oraz akty nierządne D A
Casanovą tu u nas nie gości cis H
Ten z przeciwka co ma kota i rower Stał przy oknie nieruchomo jak skała Pomyślałam "to dla ciebie ta rewia, Rusz się, przecież nie będę tak stała"
Po południu zobaczyłam go w sklepie Patrzył we mnie jak w jakiś obrazek Ruchem głowy pokazał mi okno Więc ten wieczór spędzimy znów razem
Śpiewnik : Drukowanie
Czerwony jak cegła
Śpiewnik : Drukowanie
Whisky
A
DEAE H C Cis A EAH
Nie wiem, jak mam to zrobić, ona zawstydza mnie E A E H
Strach ma tak wielkie oczy, wokół ciemno jest E A E H
Czuję się jak Beniamin i udaję, że śpię E A E H
Może walnę kilka drinków i one nakręcą mnie E fis A E E7
Czerwony jak cegła, rozgrzany jak piec Muszę mieć, muszę ją mieć Nie mogę tak odejść, gdy kusi mnie grzech Muszę mieć, muszę ją mieć
Nie wiem, jak mam to zrobić, by mężczyzną się stać I nie wypaść ze swej roli, tego, co pierwszy raz Gładzę czule jej ciało, skradam się do jej ust Wiem, że to jeszcze za mało, aby ciebie mieć
Nie wiem, jak to się stało, ona chyba już śpi Leżę obok pełen wstydu, krótki to był zryw Będzie lepiej, gdy pójdę, nie chcę patrzeć jej w twarz Może kiedyś da mi szansę spróbować jeszcze raz
Mówią o mnie w mieście: co z niego za typ Wciąż chodzi pijany, pewno nie wie co to wstyd Brudny niedomyty, w stajni ciągle śpi Czego szuka w naszym mieście Idź do diabła mówią ludzie Ludzie pełni cnót, ludzie pełni cnót
Chciałem się raz zmienić i po ich stronie być
Spać w czystej pościeli, świeże mleko pić
Naprawdę chciałem zmądrzeć i po ich stronie być
Pomyślałem więc o żonie
Aby stać się jednym z nich
Stać się jednym z nich, stać się jednym z nich
Miałem na oku hacjendę wspaniałą mówię wam
Lecz nie chciała w niej zamieszkać żadna z pięknych
dam
Wszystkie śmiały się wołając, wołając za mną wciąż
Bardzo ładny frak masz Billy
Ale kiepski byłby z ciebie
Kiepski byłby mąż, kiepski byłby mąż
Whisky moja żono, jednak tyś najlepszą z dam
Już mnie nie opuścisz, nie, nie będę sam
Mówią whisky to nie wszystko, można bez niej żyć
Lecz nie wiedzą o tym ludzie
Że najgorsze w życiu to
To samotnym być, to samotnym być
G* C* G* C* G* C* G* C*
Da
CGa
CGa
D G* C* G* C*
of 1
ofl
Wehikuł czasu
Sen o dolinie
Pamiętam dobrze ideał swój, Marzeniami żyłem jak król. Siódma rano to dla mnie noc, Pracować nie chciałem, włóczyłem się. Za to do "puszki" zamykano mnie, Za to zwykle zamykano mnie. Po knajpach grałem za piwko i chleb, Na "szyciu" bluesa tak mijał mi dzień.
Tylko nocą do klubu "PULS",
Jam session do rana, tam królował blues.
To już minęło, ten klimat, ten luz,
Wspaniali ludzie nie powrócą, nie powrócąjuż.
Lecz we mnie zostało coś z tamtych lat, Mój mały intymny muzyczny świat. Gdy tak wspominam ten miniony czas, Wiem jedno, że to nie poszło w las. Dużo bym dał, by przeżyć to znów, Wehikuł czasu, to byłby cud. Mam jeszcze wiarę, odmieni się los, Znów kwiatek do lufy wetknie im ktoś.
Tylko nocą do klubu "PULS",
Jam session do rana, tam królował blues.
To już minęło, te czasy, ten luz,
Wspaniali ludzie nie powrócą, nie powrócąjuż, o!
Tylko nocą do klubu "PULS",
Jam session do rana, tam królował blues.
To już minęło, te czasy, ten luz,
Wspaniali ludzie nie powrócą, nie powrócąjuż, nie!
A E fis D AEDA
E fis D A E fis D A E fis D A EfisD
Znowu w życiu mi nie wyszło a e G a
Uciec pragnę w wielki sen a e C a
Na dno tamtej mej doliny a e
Gdzie sprzed dni doganiam dzień d
W tamten czas lub jego cień a e G a
Znowu obłok ten różowy Pod nim dom i tamta sień Wszystko w białej tej dolinie Gdzie sprzed dni doganiam dzień Jeszcze głębiej zapaść w sen
Późno, późno, ... późno jest a
Sam wiem, że zbyt późno jest a e a
By zaczynać wszystko znów a e G a
Znowu szarych dni pagóry Znów codziennych rzeczy las Wolę swoją snów dolinę Obok której płynie czas Szuka jej kto był tu raz.
Pod Papugami
Pod Papugami jest szeroko niklowany bar Nad szklaneczkami chorągiewką żółtą świeci skwar Tu przed dziewczętami kolorowa słodycz stoi w szkle Wraz a papużkami chcą szczebiotać i kołysać się
Na powietrznych swych huśtawkach Na parkietach i na mostach Według kolorów włosów, sukien I według wzrostu
Pod Papugami wisi lustro, w którym każdy ma Most z lampionami, promenadę do białego dnia
A na powietrznych swych huśtawkach Na parkietach i na mostach Według kolorów włosów, sukien I według wzrostu
Pod Papugami nawet wtedy gdy muzyki brak Pod Papugami w kolorowe muszle gwiżdże wiatr W kolorowe muszle gwiżdże wiatr W kolorowe muszle gwiżdże, gwiżdże wiatr
Śpiewnik : Drukowanie
Jest taki samotny dom
sł. A.Sikorski, muz. R.Lipko, K.Cugowski
Uderzył deszcz, wybuchła noc, przy drodze pusty dwór, g d c Dsus4 D
W katedrach drzew, w przyłbicach gór, wagnerowski ton. g d c D
Za witraża dziwnym szkłem, pustych komnat chłód, g d c Dsus4 D
W szary pył rozbity czas, martwy, pusty dwór. g d c Dsus4 D
Dorzucam drew, bo ogień zgasł, ciągle burza trwa, gFcD
Nagle feria barw i mnóstwo świec, ktoś na skrzypcach gra, Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle.
Zawirował z nami dwór, rudych włosów płomień, g F c D
Nad górami lecę, lecę z nią, różę trzyma w dłoni. gFc Dsus4
A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój, g
Nagle ptaki budzą mnie, tłukąc się do okien A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój, Nagle ptaki budzą mnie tłukąc się do okien
Znowu szary, pusty dom, gdzie schroniłem się I najmilsza z wszystkich, z wszystkich mi na witraża szkle, Znowu w drogę, w drogę trzeba iść, w życie się zanurzyć, Chociaż w ręce jeszcze tkwi lekko zwiędła róża...
Lecz po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój, g F g F C
Nagle ptaki budzą mnie, tłukąc się do okien
1 of 1
Nie wierz nigdy kobiecie
Śpiewnik : Drukowanie
Jolka, Jolka
Człowiek ten miał niepewny dość wzrok Prosił o żar wpatrzony gdzieś w mrok Wciągał dym i nim skryła go noc tak powiedział:
Nie wierz nigdy kobiecie, dobrą radę ci
dam
Nic gorszego na świecie nie przytrafia
się nam
Nie wierz nigdy kobiecie, nie ustępuj na
krok
Bo przepadłeś z kretesem, nim
zrozumiesz swój błąd
Ledwo nim dobrze pojmiesz swój błąd
już po tobie
Dookoła miasto całe właśnie kładło się spać Tyle z tego zrozumiałem, że coś z nim jest nie tak
Ulice dwie dalej był mój blok
Chciałem już spać lecz opornie to szło
Było coś, co sprawiło, ze głos wciąż słyszałem
Nie wierz nigdy kobiecie ...
Światła wtedy było mało i pewności mi brak Czy w dzienniku dziś widziałem jego, czy inną twarz?
Nie wierz nigdy kobiecie, nie wierz nigdy kobiecie
DGd D DGd D d F C F CFCB d GDGD dCdC
dCdC
d C d C dCdC
dCdc
dCdC
d BCFCFCBd
D A fis7 h7 A D A fis7 h7 A
dBCFdBCF
Jolka, Jolka pamiętasz lato ze snu,
Gdy pisałaś: Tak mi źle,
Urwij się choćby zaraz, coś ze mną zrób,
Nie zostawiaj mnie samej, o nie.
Żebrząc wciąż o benzynę gnałem przez noc.
Silnik rzęził ostatkiem sił,
Aby być znowu w Tobie, śmiać się i kląć,
Wszystko było tak proste w te dni.
Dziecko spało za ścianą, czujne jak ptak.
Niechaj Bóg wyprostuje mu sny.
Powiedziałaś, że nigdy, że nigdy aż tak,
Słodkie były jak krew Twoje łzy.
Emigrowałem z ramion Twych nad ranem Dzień mnie wyganiał, nocą znów wracałem. Dane nam było słońca zaćmienie, Następne będzie może za sto lat.
Plażą szły zakonnice, a słońce w dół
Wciąż spadało nie mogąc spaść.
Mąż tam w świecie za funtem odkładał funt,
Na toyotę przepiękną, aż strach.
Mąż Twój wielbił porządek i pełne szkło,
Narzeczoną miał kiedyś jak sen,
Z autobusem Arabów zdradziła go,
Nigdy już nie był sobą, o nie.
W wielkiej żyliśmy wannie i rzadko tak,
Wypełzaliśmy na suchy ląd.
Czarodziejka gorzałka tańczyła w nas,
Meta była o dwa kroki stąd.
Nie wiem ciągle dlaczego zaczęło się tak,
Czemu zgasło, też nie wie nikt.
Są wciąż różne koło mnie, nie budzę się sam,
Ale nic nie jest proste w te dni.
CGa
Cgd a CGF
d FCd FC d FCd FG
of 1
Autobiografia
Miałem dziesięć lat, gdy usłyszał o mnie świat a
W mej piwnicy był nasz klub C G
Kumpel radio zniósł, usłyszałem "Blue Suede Shoes"
I nie mogłem w nocy spać
Wiatr odnowy wiał, darowano reszty kar
Znów się można było śmiać
W kawiarniany gwar jak tornado jazz się wkradł
I ja też chciałem grać
Ojciec, Bóg wie gdzie, Martenowski stawiał piec
Mnie paznokieć z palca zszedł
Z gryfu został wiór, grałem milion różnych bzdur
I poznałem co to seks
Pocztówkowy szał, każdy z nas ich pięćset miał
Zamiast nowej pary jeans
A w sobotnią noc był Luksemburg, chata, szkło
Jakże się chciało żyć
Było nas trzech, w każdym z nas inna krew F G
Ale jeden przyświecał nam cel C a
Za kilka lat mieć u stóp cały świat d B
Wszystkiego w bród F
Alpagi łyk i dyskusje po świt Niecierpliwy w nas ciskał się duch Ktoś dostał w nos, to popłakał się w głos Coś działo się
Poróżniła nas, za jej Poły Raksy twarz
Każdy by się zabić dał
W pewną letnią noc gdzieś na dach wyniosłem koc
I dostałem to, com chciał
Powiedziała mi, że kłopoty mogą być
Ja jej, że egzamin mam
Odkręciła gaz, nie zapukał nikt na czas
Znów jak pies byłem sam
Stu różnych ról, czym ugasić mój ból
Nauczyło mnie życie jak nikt
W wyrku na wznak przechlapałem swój czas
Najlepszy czas
W knajpie dla braw klezmer kazał mi grać
Takie rzeczy, że jeszcze mi wstyd
Pewnego dnia zrozumiałem, że ja
Nie umiem nic
Słuchaj mnie tam, pokonałem się sam Oto wyśnił się wielki mój sen Tysięczny tłum spija słowa z mych ust Kochają mnie
W hotelu fan mówi, na taśmie mam To jak w gardłach im rodzi się śpiew Otwieram drzwi i nie mówię już nic Do czterech ścian
Chcemy być sobą
Przeżyj to sam
Chciałbym być sobą D
Chciałbym być sobą wreszcie fis G A
Chciałbym być sobą Chciałbym być sobą jeszcze
Jak codzień rano, bułkę maślaną D fis
Popijam kawą, nad gazety plamą G A
Nikt mi nie powie, wiem co mam robić
Szklanką o ścianę rzucam, chcę wychodzić
Na klatce stoi cięć, co się boi
Nawet odsłonić, miotłę ściska w dłoni
Ortalion szary chwytam za bary
I przerażonej twarzy krzyczę prosto w nos!
Chciałbym być... C e F G
Trzymam się ściany, niczym pijany C e
Tłum wkoło tańczy tangiem opętany F G
Stopy zmęczone depczą koronę Król balu zwleka, oczy ma szalone Magda w podzięce, chwyta me ręce I nie ma sprawy, ślicznie jej w sukience Po co się spieszysz, po co się spieszysz Przecież do końca życia mamy na to czas!
Aby być... Chciałbym być...
Na życie patrzysz bez emocji Na przekór czasom i ludziom wbrew Gdziekolwiek jesteś, w dzień czy w nocy Oczyma widza oglądasz grę
Ktoś inny zmienia świat za ciebie Nadstawia głowę, podnosi krzyk A ty z daleka, bo tak lepiej I w razie czego nie tracisz nic
Przeżyj to sam, przeżyj to sam Nie zamieniaj serca w twardy głaz Póki jeszcze serce masz
Widziałeś wczoraj znów w dzienniku Zmęczonych ludzi wzburzony tłum I jeden szczegół wzrok twój przykuł Ogromne morze ludzkich głów
A spiker cedził ostre słowa Od których nagła wzbierała złość I począł w tobie gniew kiełkować Aż pomyślałeś milczenia dość
CEa d G
Chcemy być...
Obracam w palcach złoty pieniądz
Objazdowe nieme kino
Za fioletową słoną rzeką Rozpinam purpurowy most Powietrze eksploduje tęczą I dźwięczą ostrza srebrnych kos Z ciemności dzieci do mnie biegną Wabi je gitar słodki dźwięk Obracam w palcach złoty pieniądz I pokazuje czołgom cel
Wchodzę bezbronnie rozebrany Do klatki, w której tygrys śpi Na ścianach jarzą się ekrany I widzę, o czym bestia śni Oto mój krzyk i strach przed śmiercią Przecina błysk tygrysich kłów Obracam w palcach złoty pieniądz Kopniakiem budząc go ze snu
Wiążę jedwabne sznurowadła I diamentowy wkładam frak Te krwią znaczone prześcieradła Na naszej hańby wieszam znak Niechże wam szybko wiosny lecą Moja prześliczna bando hien Obracam w palcach złoty pieniądz I przeraźliwie nudzę się
CGFGa
Nie pytaj mnie, wiem tyle co i ty Poganiam dzień i nie śni mi się nic Już siebie znam, znam z bliska słowo lęk Wiem, że ja sam chcę dać oszukać się
Piekący ból rozwierca każdą myśl Ja będę zdrów z pewnością lecz nie dziś Skurczony świat, nie większy niż ta pięść Na piersiach siadł i oddech mi się rwie
Zamykam strach na niewidzialny klucz I moja twarz jest niewidzialna już Gdy wchodzę w tłum, pułapka szczerzy kły I z ust do ust nie frunie żaden krzyk
Śmiertelny mur skutecznie dzieli nas Ja mam swój mózg, ty też swój rozum masz Nie pytaj mnie, wiem tyle co i ty Poganiam dzień i nie śni mi się nic
Zostańmy tak, ja tutaj a ty tam Tak długo jak to nieme kino trwa Nie proście nas by wam do tańca grać Już czas, już czas myć zęby i iść spać
e C D e
Nie mogę ci wiele dać
Nie płacz Ewka
Sto gorących słów, gdy na dworze mróz C a C
W niewyspaną noc, jeden koc d F C F C
Solo moich ust, gitarowy blues C a C
Kilka dróg na skrót, parę stów d F C F G
Nie mogę ci wiele dać F
Nie mogę ci wiele dać d G
Bo sam niewiele mam C A A7
Nie mogę dać wiele ci F
Nie mogę dać wiele ci d G
Przykro mi CFC
Osiem znanych nut, McCartneya but Kilka niezłych płyt, jeden kicz Siedem chudych lat, talię zgranych kart Południowy głód, kurz i brud
Nadgryziony wdzięk, pustej szklanki brzęk Niespełniony sen, itp. Podzielony świat, myśli warte krat Zaleczony lęk, weź co chcesz
Nie płacz Ewka, bo tu miejsca brak na twe babskie łzy Po ulicy miłość hula wiatr wśród rozbitych szyb Patrz poeci śliczni prawdy sens roztrwonili w grach W półlitrówkach pustych SOS wysyłają w świat
Żegnam was, już wiem
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw
Idę sam, właśnie tam
Gdzie czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam od lat
Dla nich zawsze śpiewam, dla nich gram
Jeszcze raz żegnam was
Nie spotkamy się
Proza życia to przyjaźni kat, pęka cienka nić
Telewizor, meble, mały fiat, oto marzeń szczyt
Hej prorocy moi z gniewnych lat obrastacie w tłuszcz
Już was w swoje szpony dopadł szmal, zdrada płynie z ust
CaG
dF CGa dF C
Szklana pogoda
Skóra
Nad ogromną betonową wsią Z wolna gaśnie słoneczna żarówka Pod ogromną betonową wieś Kocim krokiem podchodzi szarówka
Już z ogonków wycofały się Frasobliwie kolejek madonny Do kapliczek powracają gdzie Telewizor z prognozą pogody
Szklana pogoda
Szyby niebieskie od telewizorów
Szklana pogoda
Szklanka naciąga bez humoru
Szklana pogoda
Rygle, zamki zabezpieczą drzwi Szklany judasz gości skontroluje Noc nie straszna kiedy kłódki trzy Na złodzieja bracie narychtujesz
Windy szumią śpiewankę do snu Sąsiad pacierz klepie na kolanach Może jeszcze raz się uda znów Przetrwać noc i doczołgać do rana
aCG aCFG
aG
FG Ca
Stoję na ulicy z nią, stoję twarzą w twarz CFC
Ktoś przechodzi trąca łokciem, wzrokiem pluje w twarz CFC
Szeptem mówię Mała patrz, cywilizowany świat a C G a C G
Potem obejmuję ją, odpływamy w dal Nie dochodzi obcy głos, wolno płynie czas Odpływamy w otchłań gwiazd, Mała nuci to co ja:
FGCF FGCG
Tam tam tam tam tara tara tam Tam tam tam tam tara tara tam
Stoję na ulicy z nią, śmiechy wkoło nas Ktoś przechodzi, trąca łokciem, pluje Małej w twarz Głośno mówię Mała patrz: cywilizowany świat Potem mu przestawiam nos, upadł ale wstał Dookoła głosów sto: Ten w skórze to drań! Padam dzisiaj byłem sam, Mała nuci to co ja
Tam tam tam...
Wtedy obejmuję ją odpływamy w dal
Nie dochodzi obcy głos, wolno płynie czas
Odpływamy w otchłań gwiazd, Mała nuci to co ja
O, Ela
Lato
Byłaś naprawdę fajną dziewczyną C e
I było na razem naprawdę miło, C7 a
Lecz tamten to chłopak był bombowy, d F
Bo trafiał w dziesiątkę w strzelnicy sportowej. d F G
Gdy rękę trzymałem na twoim kolanie, To miałem o tobie wysokie mniemanie, Lecz kiedy z nim w bramie piłaś wino, Coś we mnie drgnęło, coś się zmieniło.
O, Ela, straciłaś przyjaciela, d G C a
Musisz się wreszcie nauczyć, d G
Że miłości nie wolno odrzucić, C a
Że miłości nie wolno odrzucić. F G C
Pytałem, błagałem, ty nic nie mówiłaś, Nie byłaś dla mnie już taka miła, Patrzyłaś tylko z niewinną miną I zrozumiałem, że coś się skończyło.
Aż wreszcie poszedłem po rozum do głowy, Kupiłem na targu nóż sprężynowy, Po tamtym zostało tylko wspomnienie, Czarne lakierki, co jeszcze nie wiem.
Rzecz między nami była cicha
Westchnąłem do ciebie tak jak się wzdycha
I było nam ciasno - miło
Dużo się spało i często piło
No i czego, czego jeszcze chcesz
Lato, lato wszędzie,
Zwariowało oszalało moje serce
Lato, lato wszędzie,
A ty dziewczę zaraz wpadniesz w moje ręce
Piszę i wymyślam słowa piosenki Żebyś pomyślała jak jestem wielki I nie wiesz że to właśnie ja Chcę dać ci wielki wina balon No i czego, czego jeszcze chcesz
Ptaki zaryczały świtem na niebie Zaśpiewałem parę dźwięków tylko dla ciebie I w oczy twoje zamglone spoglądam Krzyczę do ucha "ciebie pożądam" Tylko ciebie, ciebie jeszcze chcę
ADA
ADA
GA
GA
CGA
ADA EA ADA EA
ADA ADA
Arahia
Kochać inaczej
Mój dom murem podzielony, Podzielone murem strony, Po lewej stronie łazienka, Po prawej stronie kuchenka.
Moje ciało murem podzielone, Dziesięć palców na lewą stronę, Drugie dziesięć na prawą stronę, Głowy równa część na każdą stronę.
Moja ulica murem podzielona, Świeci neonami prawa strona, Lewa strona cała wygaszona, Zza zasłony obserwuję obie strony.
Lewa strona nigdy się nie budzi, Prawa strona nigdy nie zasypia. Lewa strona nigdy się nie budzi, Prawa strona nigdy nie zasypia.
d a E a A7
Kochać to nie znaczy zawsze to samo a D a
Można kochać tak lekko, można kochać bez granic Kochać, żeby zawsze i wszędzie być razem Wierzyć, że jest dobrze, gdy jesteśmy sami
Kochać to nie znaczy zawsze to samo Kiedy jesteś daleko kochasz przecież inaczej A kiedy pragniesz tak mocno, żebyś nie żałował Kiedy jesteś daleko możesz wszystko stracić
A kiedy przyjdzie na ciebie czas C G F
A przyjdzie czas na ciebie F
Porwie cię wtedy wysoko tak Do góry cię uniesie
A kiedy przyjdzie na ciebie czas A przyjdzie czas na ciebie Porwie cię wtedy do góry tak Wysoko cię uniesie
Lecz nagle możesz zacząć spadać w dół a D
To już nie to samo aDaD
Kochać to nie znaczy zawsze to samo Trzeba stale uważać, żeby kogoś nie zranić Nie tak łatwo jest kochać, nie tak łatwo być razem Kiedy wszystko najlepsze dawno już za nami
Statki na niebie
Przewróciło się
Tak się nagle zachmurzyło a e d
Szaro sine ciężkie niebo
Zobaczyłem cię za oknem
Wejdź do domu, to nie zmokniesz C G
Może ciebie tam nie było Tylko ze mną coś się stało Znów mnie oszukała miłość Tak pragnąłem twego ciała
I widzę tylko twoje kapelusze G a F G
Jak statki na niebie C F
Jak statki na niebie C F
Jak statki na niebie t C F e d
Ciemne chmury wiatr przegonił Kiedy chciałem je dogonić I zmieniła się pogoda Wiem, że jutro cię tu spotkam
Teraz sobie przypominam Dzisiaj tutaj być nie mogłaś Przecież jeszcze nie wróciłaś Może lepiej, bo nie zmokłaś
Przewróciło się niech leży
Cały luksus polega na tym
Że nie muszę go podnosić
Będę się potykał czasem
Będę się czasem potykał ale nie muszę sprzątać
Zapuściłem się to zdrowo
Coraz wyżej piętrzą się graty
Kiedyś wszystko poukładam
Teraz się położę na tym
To mi się wreszcie należy więc się położę na tym
Coś wylało się nie szkodzi
Zanim stęchnie to długo jeszcze
Ja w tym czasie trochę pośpię
Tym bezruchem się napieszczę
Napieszczę się tym bezruchem potem otworzę
okna
W kątach miejsce dla odpadków
Bo w te kąty nikt nie zagląda
Łatwiej tak i całkiem znośnie
Może czasem coś wyrośnie
Może ktoś zwróci uwagę ale kiedyś się wezmę
Zapuściłem się to zdrowo
Cały luksus polega na tym
Łatwiej tak i całkiem słusznie
Może czasem coś wybuchnie
Będę się czasem potykał ale kiedyś się wezmę
G e C G CGDG
CeaGDG
Człowiek z liściem na głowie
Andzia
Wsiadł do autobusu człowiek z liściem na głowie Nikt go nie poratuje, nikt mu nic nie powie Tylko się każdy gapi, tylko się każdy gapi i nic Siedzi w autobusie człowiek z liściem na głowie
0 liściu w swych rzadkich włosach nieprędko się dowie
Tylko się w okno gapi, tylko się w okno gapi i nic
Uważaj, to nie chmury, to Pałac Kultury Liście lecą z drzew, liście lecą z drzew
1 tak siedzi w autobusie człowiek z liściem na głowie
Nikt go nie poratuje, nikt mu nic nie powie
Tylko się każdy gapi i nic, tylko się każdy gapi i nic Wsiadł drugi, podobny, nad człowiekiem się zlitował Tamten się pogłaskał w główkę, liścia sobie schował Bo ja, mówi, jestem z lasu, bo ja, mówi, jestem z lasu i już
GFCFCFCE7
a e
GD
F G C F C CE
a e
G D
FGCFC
dGCFC
GF CFCE
Przyszła do mnie nie wiem skąd, Zawróciła w głowie tak dokładnie. Teraz rozumiem to jest to, Jedna z nią noc i już przepadłem.
Andzia, o Andzia....
Patrzę w okno i jest mi źle, Coraz więcej widzę i jeszcze więcej. Muszę więc szybko z nią spotkać się, Z Andzia życie będzie łatwiejsze.
Teraz już nie mogę bez niej żyć. Wszystko poza niąjest nieważne. Świat w kolorach daje mi, Ja i ona już na zawsze.
GCD
Uważaj, to nie chmury, to Pałac Kultury Liście lecą z drzew, liście lecą z drzew
Ogrodu serce
Och, Ziuta
W moim ogrodzie gdzie czas leniwy Powolną strugą płynął wytrwale W moim ogrodzie, gdzie jeszcze nigdy Tak dawno słów przyjaznych parę
W moim ogrodzie gdzie smutek gości Gdzie gorzkie dni i gorzkie noce W moi ogrodzie, gdzie samotności Nikt nie rozjaśniał, gdzie nigdy dosyć
W moim ogrodzie gdzie długa zima Zmroziła wszystkie ciepłe uczucia W moim ogrodzie, gdzie strumień źródła Zastygł w bezruchu a czas umyka
Aż pewnej nocy puściły lody Ogrodu serce mocniej zabiło Przyszłaś nabrałaś źródlanej wody I napoiłaś a wszystko ożyło
Byłaś tak śliczna niczym poranek Niczym wiosenny kwiat jabłoni i nie zapomnę nigdy tej chwili Gdy dłoń dotknęła twojej dłoni
I nie zapomnę tych chwil radosnych Kiedy nie mogąc wydobyć słowa Z zapartym tchem patrzyłem ci w oczy Tak trwała nasza bez słów rozmowa
Ja twoje włosy dotykałem ukradkiem Gdy zamyślona z pochyloną głową Byłaś mi jak prześliczna nimfa Co się przegląda nad tafli wodą
I choć tak blisko byłaś przy mnie
Choć twoje oczy śmiały się do mnie
Doprawdy niczego nie jestem pewien
Co czułaś wtedy, czy wart jestem wspomnień
a e
a e a
Och, Ziuta, dziś życie me przegrane jest Przegrane jest przez jedną noc Och, Ziuta, naprawdę nie wiem jak się pozbyć Jak się pozbyć ciebie stąd
Urodę świnki Piggy masz Wagą przewyższasz nawet ją We śnie mnie straszy twoja twarz A wszystko to przez jedną noc
Och, Ziuta, ja wiem, że nie ma brzydkich kobiet Tylko czasem wina brak Lecz Ziuta, gdy wytrzeźwieje człowiek Wtedy inny gust ma, inny smak
Pokazać się gdzieś z tobą wstyd Dwie klasy podstawówki masz Swym krzykiem nerwy psujesz mi A wszystko to przez jedną noc
Och, Ziuta, pijany byłem gdy przed ołtarz Zaciągnęłaś mnie
Och, Ziuta, dlaczego, dlaczego się zgodziłem Tak żałuję, tak żałuję dziś
Za byle co ty bijesz mnie Pieniędzy żadnych nie chcesz dać Szepczesz koteczku; kochaj mnie A wszystko to przez jedną noc
Och, Ziuta, dlaczego mą dziewczyną Pierwszą stałaś się tej nocy złej Och, Ziuta, kobiet dotąd nie znałem Nie wiedziałem jak to robi się
Hrabiowski tytuł przecież mam A ty gosposią byłaś mi Podniosłaś swój społeczny stan A wszystko to przez jedną noc
hGAh G A
DG F
DG A
Klub wesołego szampana
Jestem kobietą
a F a
d B d
A gdybym miał cię zjeść To co byś powiedziała A ugryźć gdybym chciał Czy coś byś przeciw miała
Chciałabym, chciała, chciała, chciała C F C E
A gdybym był krogulcem To co byś powiedziała I gdybym przyszedł z teczką Do łóżka i twego ciała
A gdybym był młotkowym W fabryce z młotkiem szalał To co byś powiedziała Czy coś byś przeciw miała
Drżałabym, drżała, drżała, drżała
A gdybym musiał odejść Z teczką od twego ciała Uciekać do robala To co byś powiedziała
Nie wyobrażam sobie miły a C a
Abyś na wojnę kiedyś szedł F C G
Życia nie wolno tracić miły d G d
Życie jest po to, by kochać się d F G
Mam w domu szafę bardzo starą Z podwójnym dnem, z lustrami dwoma Gdy zaczną strzelać za oknami Będziemy w szafie żyć
Starczy nam ubrań na wszystkie pory C G C G a
Szalone bale, dzikie kolory a G F C
I u znajomych jest tyle szaf Będzie co zwiedzać przez parę lat
Żałowałabym...
Kocham Cię, kochanie moje
Krakowski spleen
Kocham cię, kochanie moje
Kocham cię, o kochanie moje
To polana, w leśnym gąszczu schowana
Kocham cię, kochanie moje
Kocham cię, o kochanie moje
To sad wiosenny, rozgrzany i senny
Kocham cię, o kochanie moje
Te rozstania i powroty
I nagle dzwony dzwonią
I ciało mi płonie
Kocham cię, tak, tak, tak, tak
Kocham cię, kochanie moje Kocham cię, o kochanie moje To tęsknota nieskończona Kocham cię, kochanie moje Kocham cię, o kochanie moje To oczy Twoje we mnie wpatrzone
Kocham cię, kochanie moje
Kocham cię, o kochanie moje
To przypominanie pierwszej pieszczoty
Kocham cię, kochanie moje
Kocham cię, o kochanie moje
To noce z miłości bezsenne
hfis h fis ehDAG
DAs
G D h fis
DA
G
D E Fis G A
Chmury wiszą na miastem, ciemno i wstać nie mogę Naciągam głębiej kołdrę, znikam, kulę się w sobie Powietrze lepkie i gęste, wilgoć osiada na twarzach Ptak smętnie siedzi na drzewie, leniwie pióra wygładza
Poranek przechodzi w południe, bezwładnie mijają godziny Czasami zabrzęczy mucha w sidłach pajęczyny A słońce wysoko, wysoko świeci pilotom w oczy Ogrzewa niestrudzenie zimne niebieskie przestrzenie
Czekam na wiatr co rozgoni Ciemne skłębione zasłony Stanę wtedy na raz Ze słońcem twarzą w twarz
Ulice mgłami spowite, toną w ślepych kałużach Przez okno patrzę znużona, z tęsknotą myślę o burzy A słońce wysoko, wysoko świeci pilotom w oczy Ogrzewa niestrudzenie zimne niebieskie przestrzenie
dF FC Cg gdC
Mniej niż zero
Tańcz, głupia, tańcz
Myślisz może, że więcej coś znaczysz e D C D
Bo masz rozum dwie ręce i chęć
Twoje miejsce na ziemi tłumaczy
Zaliczona matura na pięć
Są tacy to nie żart dla których jesteś wart C D C D
Mniej niż zero, mniej niż zero... e D e D
Zawodowi macherzy od losu
Specjaliści od śpiewu i mas
Choćbyś nie chciał i tak znajdą sposób
Na twej wadze położą nie raz
Choć to fizyce wbrew wskazówka cofa się
U "Maxima" w Gdyni znów cię widział ktoś, a F G a F G
Sypał zielonymi mahoniowy gość. Boney M zagrało, kelner zgiął się w pół, Potem odjechało złote BMW
Tańcz głupia, tańcz, swoim życiem się baw, C G a F
Wprost na spotkanie ognia leć. C G a
Tańcz głupia, tańcz, wielki bal sobie spraw, C G a F
To wszystko co dziś możesz mieć. C G a
Sama tego chciałaś, pewnie coś był wart Zapłacony ciałem kolorowy slajd.
Czasem tak dla hecy, lubię patrzeć jak Coraz bliżej świecy ruda krąży ćma.
Zawsze tam, gdzie Ty
Zamienię każdy oddech w niespokojny wiatr C a G
By zabrał mnie z powrotem tam gdzie masz swój świat Poskładam wszystkie szepty w jeden ciepły krzyk Żeby znalazł się aż tam gdzie pochowałaś sny
Już teraz wiem że dni są tylko po to F G
By do Ciebie wracać każdą nocą złotą C a
Nie znam słów co mają jakiś większy sens Jeśli jedno tylko, jedno tylko wiem Być tam zawsze tam gdzie Ty
Nie pytaj mnie o jutro to za tysiąc lat Płyniemy białą łódką w niezbadany czas Poskładam nasze szepty w jeden ciepły krzyk By nie uciekły nam by wysuszyły łzy
Już teraz...
Budzić się i chodzić spać we własnym niebie C a
Być tam zawsze tam gdzie ty F G
Żegnać się co świt i wracać znów do Ciebie
Być tam zawsze tam gdzie ty
Budzić się i chodzić spać we własnym niebie C a
Być tam zawsze tam gdzie ty. F G C
No łomen no kraj No łomen no kraj No łomen no kraj No łomen no kraj
(Sejd Sejd ) Sejd Aj rimember łen łi just to sit
In da gawerment jard in Trencztałn
(Oba)obaserwing de hipokrids
(Aj sej wud) Minge Hf de gud pipul łi mit
Gud frenc łi haw, Oh gud frenc łiw lost
Ałong de łej
In dis grejt fjuczer
Ju kent forget jor pest
So draj jor tirs, Aj sej
End... No łomen no kraj No łomen no kraj
Hir Lityl darlin dont szed no tirs No łomen no kraj
(Sejd Sejd) Sejd Aj rimember łen łi just to sit In da gawerment jard in Trencztałn And den Dżordzi łud mejk de fajer lajts As it łoz, łog łud bernin tru de najt Den łi łud kuk kom mil poridż Of łicz Ajł szer łit Ju Maj fit is maj onii karidż So Ajw gat tu pusz on tru Bat łail Am gon Am min de
Ewryfings gona bi olrajt Ewryfings gona bi olrajt.... No łomen no kraj O maj lityl sistcr dont szed no tirs No łomen no kraj
No woman no ery No woman no ery No woman no ery No woman no ery
Said I remember when łn a government yard Observing the hypocri Mingle with the good | Good friends we have, Along the way In this great future, You can't forget your ] So dry your tears, I sel
No woman no ery No woman no ery
Little darling, don't sh No woman no ery Said I remember wher In the government yar And then Georgie won I sen, log would burnii Then we would cook o Of which 1*11 share witl My feet is my only car And so i've got to pusł Oh, while i'm gone
Everything 's gonna bi Everything 's gonna bi No woman no ery No woman no ery [ seh little darlin' Don't shed no tears No woman no ery.