Świat bez miłości jest światem martwym
Rozwiń myśl A. Camuse odwołując się do znanych utworów literackich i własnych przemyśleń.
Miłość niejedno ma oblicze, ponieważ można kochać przyjaciół, rodzinę, Boga czy samego siebie. Próbowano uchwycić jej istotę sięgając do różnych dziedzin życia: filozofii, mistycyzmu, nauki, teologii, malarstwa, rzeźby, kinematografii, bądź fotografii, ale nigdy nie powstała żadna przekonywująca definicja miłości bez odrobiny niedopowiedzenia i wahania. Dzieje się tak, ponieważ istnieją zjawiska o niewytłumaczalnym wpływie na człowieka, niezbadane fenomeny, na które można patrzeć z wielorakich perspektyw - na próżno.
Obecność miłości odnajdziemy prawie w każdej dziedzinie sztuki, ale najczęściej stan zakochania oraz każdy inny związek miłosny opiewa literatura, oczywiście w zależności od konwencji historycznej, osobowości i pomysłu autora, bądź szeregu zjawisk charakteryzujących daną epokę. Patrząc z perspektywy czasu, można jednak zauważyć pewną prawidłowość: otóż, częściej porusza się problem miłości niespełnionej, która pociąga za sobą cierpienie, a jak wiadomo, cierpienie uszlachetnia, pogłębia dojrzałość umysłu, wzbogaca mądrość życiową, czasem wycisza.
Tematem niniejszych rozważań staną się uczucia tych postaci literackich, które na drodze do szczęścia przeszkodził brak spełnienia, nieodwzajemniona, źle ulokowana miłość, ponieważ bez niej również „świat byłby martwy. O tym, jak silna jest więź łącząca matkę z dzieckiem wiadomo nie od dziś. Przepięknym utworem, opisującym taki rodzaj związku uczuciowego są „Żale Matki Boskiej pod krzyżem
pochodzącym z okresu średniowiecza. W monologu Najświętszej Marii Panny skupiły się wszystkie cierpienia i ból matek całego świata, które z różnych powodów utraciły dziecko. Po raz pierwszy w literaturze polskiej powstało dzieło ukazujące w tak wzruszający, pełen ekspresji sposób, żal i lament kobiety patrzącej bezsilnie na męczeńską śmierć syna. Rozpacz, jaką przeżywa Maryja nie może umniejszyć przekonanie o niezwykłej misji Jezusa. W takiej chwili jest tylko matką... Pieśń, mimo licznych archaizmów, przemawia silnie również do współczesnego odbiorcy, ponieważ w prosty, naturalny, prawdziwy sposób mówi o ludzkim cierpieniu. Człowiek na przestrzeni wieków zmienił się, ale jego serce się nie zmieniło.
Literatura zna wiele przykładów bólu rodzicielskiego po utracie najbliższego, najukochańszego dziecka. Po śmierci małej córeczki, Urszulki, J. Kochanowski stworzył w „Trenach
studium psychiki i przeżyć ojca.
W cyklu żałobnych liryków znajdziemy obraz zmiany nastrojów człowieka pogrążonego w szaleństwie, bezsilnym miotaniu się i wsłuchiwaniu w ciszę pustego domu, symbolizującego bezgraniczne osamotnienie duszy. Czytelnika nie dziwią ani bluźnierstwa skierowane do boga ani załamanie dotychczasowej stoickiej postawy. „Treny
znakomicie oddają myśli i uczucia rodzica wobec tragedii. Ojciec nie chce pozbyć się wspomnień, nie chce zatracić w pamięci widoku córki, pragnie natomiast wyrazić piórem, co czuje jego serce rozdarte widokiem malutkich ubranek nieżyjącej Urszulki. Myśli o przedwczesnym rozstaniu się z dzieckiem powodują, że ojca ogarnia tylko jedno pragnienie:
„Pociesz mnie, jako możesz,
a staw się przede mną
Lubo snem, lubo cieniem...
Niewiadomo, czy w myśl słynnego powiedzenia: „czas leczy rany
, czy wskutek przestrachu przed niedawnymi obelgami skierowanymi przeciwko Bogu - emocje opadły, dusza się wyciszyła i nastąpiło pogodzenie ojca z losem.
Dotychczasowe przykłady postaci literackich wskazują, że miłość bardzo często współistnieje z cierpieniami człowieka wywołanymi śmiercią bliskiej osoby. Niemniej jednak sprawia ból uczucie nieodwzajemnione lub dogasające, wiążące dwoje ludzi, kobietę i mężczyznę. Warto tu zwrócić uwagę na pewien nasuwający się problem bardzo częstego pojedynku Erosa z Tanatosem, w którym częściej wygrywa ten drugi. Następni przedstawieni przeze mnie bohaterowie są potwierdzeniem powyższej refleksji.
Romans Anny Kareniny z Aleksandrem Wrońskim to jedna z najpiękniejszych historii miłosnych, jakie kiedykolwiek zrodziła literatura. Lew Tołstoj, opisując ją, stopniowo zmieniał zamiar skrytykowania swojej bohaterki, doszedłszy do wniosku, że tak wielka miłość przyćmi wszelkie konwenanse towarzyskie, nawet, jeśli miałaby być wielkim skandalem. Tak też się stało. Anna utraciła wszystko: najdroższego synka, poważanie otoczenia, przyjaciół, choćby fałszywych. Co zatem zyskała? Pogardę męża, opinię lekko prowadzącej się kobiety i...silną namiętność. Zakochana, zdecydowana na wszystko Anna, nie żałowała swojego kroku, - ogromnego przełomu w życiu. Była szczęśliwa. Właściwie w tym momencie powieść mogłaby się zakończyć happy endem. Niestety, w związek dwojga kochanków zaczęła wkradać się zazdrość, niedomówienia, milczenie w chwilach najmniej odpowiednich a niepotrzebne raniące słowa powoli zabijały dogasającą miłość. Nagle Anna z Wrońskim oddalili się od siebie zarówno fizycznie jak i psychicznie i wówczas stało się wiadome, że to już koniec wszystkiego, nawet życia. Tanatos znowu wygrał z Erosem.
Tołstoj, znakomity pisarz stworzył przepiękny, psychologiczny, obraz zakochanej kobiety, która potrafi poświęcić się dla namiętności. Należy zauważyć jeszcze jeden ważny aspekt. Otóż, Anna wybrała między dwiema miłościami jej życia: kochankiem, odrzucając w rezultacie uczucie, trwalsze: miłość do dziecka.
Czy miłość jest ślepa, czy zawsze prowadzi do zniszczenia, czy zawsze przegrywa ze śmiercią? Przyglądając się bohaterce „Granicy
Zofii Nałkowskiej, Justynie, prostej córce kucharki i temu, jak kończy się powieść, można by twierdząco odpowiedzieć na powyższe pytania. Oceniając jej postać, nie należy krytykować dziewczyny za to, w jaki sposób kierowała swoim życiem, a właśnie - pozwalała nim sterować komuś, kogo kochała. Wystarczy przyjrzeć się sytuacji Justyny, aby zrozumieć jej położenie: naiwnie zapatrzona w Ziembiewicza nie zauważała prawdziwego oblicza kochanka: obłudnego, dwulicowego człowieka wykorzystującego słabą psychikę młodej dziewczyny. Kiedy zagubiona i osamotniona szuka schronienia i bezpieczeństwa w ramionach mężczyzny, którego kocha - ten spotyka się z nią tylko dla zaspokojenia seksualnych potrzeb. Z takiej matni, miłosnego trójkąta, ludzi uwikłanych w skomplikowane związki uczuciowe, wyjściem jest tylko śmierć, w tym przypadku - Justyny.
Przykłady odzwierciedlające różne oblicza miłości można by mnożyć, ponieważ literatura nigdy nie pozostała obojętna wobec tej Wielkiej Niewiadomej wpływającej na życie destrukcyjnie bądź budująco. Częściej poruszana tematyka tragizmu i niespełnienia w miłości, o czym wspomniałem wcześniej, wydaje się być znakomitym pomysłem na romans, ale nie tylko dlatego autorzy chętniej sięgają do nieszczęśliwych związków miłosnych. Historie większości bohaterów są historiami pisanymi przez samo życie. Ponadto poruszane tematyki źle kończących się namiętności pozwala czytelnikowi wgłębić się w psychikę postaci postawionej w obliczu, śmierci dziecka, rozpaczy, bólu i dylematu dotyczącego wyboru między dwiema największymi miłościami. W końcu, czy można zgłębić naturę Niezbadanej Tajemnicy opisując ten wielki fenomen bez otoczki aury niedomówień, niepewności, wielu znaków zapytania? Nie, Ponieważ wówczas ni przybliżylibyśmy się do istoty zjawiska miłości, o czym marzy człowiek od początków swego istnienia.
Człowiek wobec Boga. Różne ujęcia tego problemu w wybranych dziełach literackich.
Człowiek posiada taką naturę, że musi w coś wierzyć. Jaki byłby świat, gdyby nagle zanegowano istnienie Boga posługując się niezbitymi dowodami? Jak zaczęliby postępować ludzie pozbawieni przekonania, że za wszelkie grzechy bądź ciężkie przewinienia, nie czeka ich kara boska? Jakie stałoby się życie bez nadziei na lepszy, idealny byt w innym wymiarze? Odpowiedź nasuwa się sama: zapanowałby chaos i anarchia, a zło święciłoby tryumfy. Dlatego wiara w Boga, kimkolwiek on jest - Najwyższym Stwórcą nieba i ziemio, sędziwym staruszkiem z biblijnych ilustracji, czy idealna, nieskończoną, potężną energią promieniującą ogólnie pojętym dobrem - stanowi fundament systemu wartości każdego człowieka.
Nie istnieje kultura ani kraj, które bez względu na wyznanie, nie wierzyłyby w cokolwiek. Nie miejsce tu na wymienianie poszczególnych wiar, ale jedno można zauważyć: żadna religia nie jest tak silna szeroko oddziałująca, jak chrześcijaństwo. Przekonanie o tym, że Bóg istnieje pozwalało przetrwać najtrudniejsze momenty życia ludzkiego, począwszy od trudnych chwil historycznych a skończywszy na osobistych tragediach każdego człowieka.Tak więc topos wiary w Boga, obok miłości i śmierci, cierpienia oraz szczęścia, jest najczęstszym motywem literackim.
Podejście do spraw religii zależy od wielu czynników, a przede wszystkim od okresu historycznego, toteż niniejsze rozważania o relacji: człowiek - Bóg, dotyczyć będą trzech epok: średniowiecza, Młodej Polski oraz literatury powojennej.
Po przyjęciu chrztu, kiedy zaczęła się rozpowszechniać się wiara i postawa chrześcijańska tworzono utwory o tematyce religijnej, poruszając sferę nieba oraz piekła. Nie sposób wszystkich pieśni, kazań i modlitw, dzieło problematyce boskiej, ale w tym miejscu wyjaśnia się, dlaczego dla potrzeb tego tematu, wybrałem literaturę średniowieczną. Otóż, cała epoka oscylowała wokół spraw religijnych opiewając albo życie świętych, albo rycerzy walczących w imię Boga w wyprawach krzyżowych, albo ascetów i pustelników poświęcających własny żywot Najwyższemu. Utworów świeckich było niewiele, a te, które pozostały, często anonimowi twórcy w inwokacji poświęcali Bogu lub powoływali się na jego przykazania, prosząc jednocześnie o błogosławieństwo.
Wizerunek Stwórcy, jaki panował w okresie średniowiecza, miał swoje źródło w ówczesnej filozofii. Uważano, ze życie doczesne, ziemskie to tylko krótki etap w dziejach człowieka, który powinien przygotować się do wieczności po śmierci, przestrzegać kościelnych przykazań i modlitw. A Bóg wymagał wyrzeczeń, postów, umartwień, zakazywał zaś uciech, przyjemności. Ciało stało się czymś niewartościowym, traktowanym pogardliwie, niechętnie.
„Legenda o św. Aleksym
to utwór o ideale ascety odrzucającego wszelkie doczesne dobra i szczęście osobiste w imię Boga okrutnego, bezwzględnego wobec dzieci, karząc je za popełnione grzechy czy jakąkolwiek myśl o ziemskiej wartości. Podobnie kreuje się Najwyższego w eposach rycerskich, jako surowego wodza armii wypraw krzyżowych, który żąda mordów, przemocy i braku litości wobec innowierców. Takie przekonanie, oparte na strachu przed Bogiem wszechpotężnym, wszechmocnym Ojcu wiązało się z wiarą, iż jego potęga przenika myśli człowiecze, zna grzechy i słabości ludzkie. Toteż bardzo istotnym elementem stała się pokora, poddanie się woli boskiej, a wobec niej nie należy się buntować i przeciwstawiać, ponieważ każdy stanie się tancerzem dance macabre.
Przełomem w sposobie myślenia w imię powiedzenia „memento mori”, stała się filozofia św. Franciszka, twórcy wizerunku boga miłującego, łagodnego i wybaczającego. Skoro dał on nam ciało - twierdził autor postulatu miłości do świata - człowiek nie powinien tak pięknego daru niszczyć czy nienawidzić. Asceza powinna być życiem w ubóstwie, bez żądz materialnych, bez wykorzystywania bliźnich, ale bez umartwień, głodu i narzuconego sobie cierpienia. W „Kwiatkach św. Franciszka” mamy, więc diametralnie odmienny obraz Boga - dobrego, rozumiejącego potrzeby ludzkości, stwórcy harmonii, pełnego ojcowskich uczuć.
Takie ujęcie problemu wiary i stosunku do stworzyciela świata, diametralnie kontrastuje z ujęciem Boga w epoce Młodej Polski. Warto by porównać światopoglądy tych dwóch fascynujących okresów literackich, tak różnych a jednocześnie bliskich sobie, ponieważ, jak wiadomo wielu twórców modernistycznych było oczarowanych czasami średniowiecznymi. Aby zrozumieć kreację Boga w twórczości młodopolskiej, należy przybliżyć nieco sytuację końca XIX wieku, kiedy panowały nastroje milenijne, rozpowszechniał się dekadentyzm, a filozofia Schopenhauera pogłębiała pesymizm. „My, późno urodzeni przestaliśmy wierzyć w prawdę” - twierdził S. Przybyszewski, autor „Dzieci szatana” i do jego głosu dołączały się następne. W takiej sytuacji topos Boga ale również w Lucyfera stały się szczególnie popularnymi motywami np. w poezji T. Micińskiego, A. Lange czy twórczości wspomnianego Przbyszewskiego.
Wyjątkowo niesamowitym utworem o tematyce religijnej jest hymn J. Kasprowicza pt. „Dies irac”, czyli „dzień gniewu” przedstawiającym wizję Sądu ostatecznego podobną do obrazów średniowiecznych.
Niezwykła symbolika biblijna, a szczególnie apokaliptyczna, podkreślająca grozę kresu świata: „Głowa owinięta cierniową koroną”, „Dwujęzyczny smok, Szatan o trzech grzbietach”. Te obrazy zwiastują nadchodzącą katastrofę i koniec ludzkości. Podmiot liryczny, który przemawia w imieniu ludzkości, usiłuje odpowiedzieć na pytanie, czy człowiek może być współwinny za zło, które stworzył Bóg? ON to właśnie ponosi odpowiedzialność za grzech - nieodłączny element naszej egzystencji na „ziemskim padole płaczu”. Na tle bardzo sugestywnych obrazów katastroficznych widać odrzuconą od bram niebios grzeszną ludzkość podążającą na stracenie. Zrozpaczony p. liryczny pyta znowu Boga, jak może patrzeć na własne dzieci skazane na zagładę? Ale Stwórca jest surowy i spogląda spokojnym, niewzruszonym spojrzeniem.
Kasprowicz to nie pierwszy poeta oskarżający Boga, buntujący się przeciwko niemu, ponieważ wcześniej uczynił to Konrad - Prometeusz w „Wielkiej Improwizacji” z III części „Dziadów”. W „Hymnach” także człowiek walczy z Najwyższym, który stworzył świat, by w ogóle nie interesować się swoim dziełem. Owy bunt wywołany został współczuciem dla stworzeń ziemskich. Podmiot liryczny posunął się nawet do podważenia wiary w istnienie Boga.
W podobnym nastroju J. Kasprowicz utrzymał hymn pt. „Święty Boże, Święty mocny”, jaskrawy przykład pesymizmu towarzyszącemu pokoleniu Fin de siecl
u. Utwór zapełniają błagania o zmiłowanie boże nad biednym, słabym i uciemiężonym przez panujące na świecie zło, człowiekiem. Mamy tu wizerunek Boga jako nieczułego, obojętnego Stwórcę, który „na niedostępnym tronie” siedzi „między gwiazdami” i zajęty ważnymi sprawami związanymi z utrzymaniem odwiecznego porządku na niebiańskim firmamencie nie spojrzy nawet na „poddanych sług”, gdzie zło wyciska swoje piętno. W końcu p. liryczny dochodzi do wniosku, że bóg nie jest w stanie przeciwstawić się Szatanowi, więc pozostaje zwrócić się tylko do samego Lucyfera, co też czyni poprzez sarkastyczna apostrofę do Wszechmogącego, który przegrał walkę ze złem.
Po bluźnierczym buncie wobec Boga, wyrażonym w „Hymnach”, nastąpiła zmiana w postawie ideowej i poezji J. Kasprowicza: wyciszenie, pogodzenie z otaczającym światem. W takiej atmosferze powstał „Hymn św. Franciszka z Asyżu”, chwalący Boga i jego miłość do całego świata. Poeta wielbi piękno i doskonałość boskiego stworzenia, godzi się ze zmiennym losem, wierzy również, że dobry Bóg oddali dzień sądu i będzie miłosierny dla słabych, grzesznych ludzi.
Przyglądając się twórczości powstałej współcześnie, na wpływ której miała wojna i doświadczenie komunistycznego totalitaryzmu od razu wiadomo, iż po takich przeżyciach musiał zmienić się światopogląd ludzi, bowiem nastąpił zanik wszelkich wartości moralnych. Mimo to, a może właśnie z tego powodu, temat Boga nadal funkcjonował w literaturze.
Wierszem podejmującym problem końca świata jest utwór Z. Herberta pt. „U wrót doliny” z tomu: „Hermes, pies i gwiazda”. Tytułowa dolina miejsce Sądu Ostatecznego, czyli miejsce podziału na potępionych i zbawionych. Uwagę poety przykuwają zachowania, reakcje ludzi stojących przed obliczem Boga. Wówczas każdy ujawnia swoje najistotniejsze cechy: panikują, krzyczą, rozpaczają i nie chcą rozstania z ukochaną osobą. Nie mogą pogodzić się z nowym porządkiem narzuconym przez Boga, Którego sprawiedliwość okazuje się nieludzka. Boskość to doskonałość bezwzględna, okrutna, wynikająca z braku uczuć. Człowiek w obronie swoich uczuć i przywiązań będzie występował nawet przeciwko Stwórcy, ale to on w wierszach Herberta ma przewagę nad ludźmi.
Dość osobliwy stosunek do Boga prezentuje bohater reportażu H. Krall pt. „Zdążyć przed panem Bogiem”. Właściwie o Najwyższym mówi się w książce niewiele, lecz znacząco. Pojawia się On jako przeciwnik człowieka. Doktor Edelman wyniósł z wojny przeświadczenie, że Bóg nie jest za bardzo sprawiedliwy. Przynosi śmierć, ponieważ zezwala na takie zbrodnie, jak wymordowanie 400 tyś. Ludzi. Bohater - świadek tej zbrodni - nie może zgodzić się na świat, w którym nie istnieją już granice do nie przekroczenia. Dlatego podejmuje wyścig ze śmiercią, czyli z samym P. Bogiem. W ten sposób wyraża swój protest, swoją niezgodę, zatem „Zdążyć przed panem Bogiem” - to przedłużyć życie pacjentowi, choćby na moment. Tylko z tego sprzeciwu wobec planów Stwórcy można czerpać satysfakcję, tylko to posiada jakiś sens. W tej walce, w buncie przeciw śmierci i niesprawiedliwości Boga człowiek niewiele może, ale nie należy rezygnować: Każdy sukces jest potwierdzeniem humanistycznych wartości, które umacnia międzyludzka solidarność.
Powyższe rozważania oparte zostały na podstawie trzech epok i taki wybór nie jest przypadkowy, bowiem sposób ukazania Boga w tych okresach historyczno - literackich uzależniony był od czynników zewnętrznych, stąd wydaje się jeszcze bardziej interesujący. Dzisiejsze wizerunki stwórcy są powieleniem myśli teologicznych, bluźnierstw, czasem negacji Boga, bowiem współczesne kreacje nie wiele różnią się od poprzednich. Ujęcie średniowieczne, modernistyczne i powojenne wciąż tkwią w umyśle człowieka, w literaturze, sztuce, dając dowód na to, że wpływ chrześcijaństwa nadal oddziaływuje, choć w mniejszym stopniu. Szerzące się sekty, grupy satanistyczne i coraz większa przestępczość przeważa, zasmuca oraz nasuwa błaganie zbliżone do wołań modernistycznych: Boże czyżbyś przegrywał w walce ze złem?
Celem życia ludzkiego jest szczęście, tylko jak je osiągnąć. Rozwiń w oparciu o dowolnie wybrane postacie różnych epok.
Czym jest szczęście, że stawiamy je jako najważniejszą sprawę w naszym życiu? Według jednych jest to wyzbycie się wszelkich trosk - gdzie nie ma nieszczęścia, tam musi być szczęście. Nie ma stanów pośrednich. Inni zaś twierdzą, że aby być szczęśliwym należy korzystać z uroków życia do granic możliwości - trafne będzie przytoczenie w tym miejscu sloganu reklamowego "żyj na max". Lecz która z tych postaw jest bardziej prawidłowa, jeśli chodzi o osiągnięcie szczęścia? A może należy uwzględnić tu jeszcze inny przejaw szczęścia - to po śmierci? W niniejszej pracy spróbuję pokrótce omówić te postawy i podać moją teorię szczęścia.
W pierwszej kolejności należy przedstawić myślicieli starożytnych, bo od nich wszystko wzięło początek. I tak oto mamy Heraklita z Efezu, który to stwierdził, że świat cały czas się zmienia, nic nie jest stałe. Panta rhei - czas niczym rzeka zabiera ze sobą wszystko, nie pozwalając niczemu pozostać w miejscu. Skrajnym przejawem tej postawy możemy zauważyć w wierszu Szymborskiej "Rzeka Heraklita", w którym autorka twierdzi, że nawet Bóg nie jest najwyższą wartością, lecz że został stworzony przez ludzi. Ale wracając do Heraklita - uważał on, że należy rozkoszować się każdą chwilą, czerpać życie całymi garściami, aby nic z niego nie stracić. Podobną postawę prezentował Epikur - choć uważał, że należy zachować rozsądek w wyborze, żeby nie popadać w skrajności. Mógłbym go określić jako stosującego zasadę złotego środka, ale z tendencją do szczęścia. Natomiast jego następcy z czasem odrzucali umiarkowane życie i w ten sposób powstała postawa zwana ?hedonizmem. Według mnie jest ona zdecydowanie niepoprawna; zresztą większość współczesnych filozofów krytykuje ją jako półśrodek - szczęście chwilowe jest bardzo ulotne, więc gdy ustanie jego źródło, możemy popaść w wielkie nieszczęście. Nie twierdzę, że należy całkowicie odrzucić te postawę, ale nie można traktować uzyskania tego rodzaju szczęścia jako celu naszego życia. Trzeba szukać czegoś bardziej stabilnego, "długodystansowego" - można by powiedzieć.
Wydaje mi się, że można tu także przedstawić jako częściowego przedstawiciela św. Franciszka, który uznał, że dobra materialne są przyczyna wszelkiego zła, że ich posiadanie powoduje spory i konflikty międzyludzkie, dlatego właśnie należy się ich pozbawić i żyć w zgodzie z naturą, ze wszystkimi ludźmi. Znany jest moment przełomowy w jego życiu, kiedy to publicznie na rynku wyrzekł się swego majątku po rodzicach, zrzucił nawet całe swe odzienie i przywdział skromny strój. Kochał wszystkich i wszystko, przez to wypełniał Boże przykazanie miłości. Gdy sobie pomyślę o nim, to przed oczyma wyobraźni staje mi małe, wesołe i ufne dziecko, cieszące się wszystkim i ze wszystkiego, wszystkiemu zawierzające. Nie mówię tego bynajmniej z cynizmem czy też z ironią - po prostu podoba mi się ta - właściwie najprostsza postawa. Cieszyć się z czego tylko można, choćby tym, że żyjemy i że jesteśmy zdrowi. Nie należy szukać negatywnych tron życia czy też rozczulać się nad sobą. Jeszcze wracając do mojego wyobrażenia - widzę św. Franciszka biegającego wesoło po łące, zdumionego wspaniałością świata, jego doskonałością; przyglądającego się choćby źdźbłu trawy czy biedronce. On umiał cieszyć się tym, co miał dane, umiał to wykorzystać.
Przeciwnym - wydawołoby się - przejawem rozumienia szczęścia jest osoba św. Aleksego. Miał on charakterystyczny sposób rozumienia szczęścia (powt.) - nikomu sposobu owego nie polecam, a tym bardziej sam nie zamierzam go stosować.
Św. Aleksy urodził się jako szlachcic, a więc dostatek życia miał zapewniony. Pomimo tego w noc poślubną oświadczył swej żonie, że nie jest to życie dla niego i że opuszcza ją. Przywdział strój pokutny i przez całe swe życie umartwiał się. Uważał, że skoro Bóg poświęcił swego syna; poddał go wielkim cierpieniom, to należy odpłacić Bogu za jego wielką miłość i miłosierdzie, a w tedy będziemy mieli zapewnione szczęście w życiu wiecznym. Według Aleksego na tym świecie należy żyć skromnie i pokutnie, wyrzekać się wszelkich rozkoszy tym bardziej rozpusty - za cel życia postawić sobie osiągnięcie ogrodów Edenu. Była to zresztą dosyć popularna postawa w Średniowieczu.
Jako ostatni przykład przytoczę tu postawę trochę bliższą naszym czasom, która jednak zdążyła odcisnąć swój ślad w historii. Chodzi mi mianowicie o Artura Schopenchauera.
Ten niemiecki filozof miał wspaniałą młodość (i dzieciństwo), które ukształtowały całą dalszą jego twórczość. Ojciec jego uważał, że nauka w wydaniu szkolnym nie może dać prawdziwego wykształcenia i mądrości, dlatego też młodego Artura uczyli prywatni korepetytorzy, a jako młodzieniec przez kilka lat jeździł po Europie i poznawał ludzi, ich obyczaje, sposoby myślenia. Jest to niewątpliwie bardzo owocna metoda nauki.
Otóż Schopenchauer uważał, że należy żyć rozsądnie, zachowując umiar we wszystkim (zasada złotego środka) i raczej należy unikać błahych powodów do radości, żyć umiarkowanie, a szczęści samo przyjdzie (na początku pracy już o tym pisałem) - szczęście i nieszczęście dopełniają się nawzajem.
Według tego filozofa najprostszym przepisem na szczęście jest unikanie wszelkich nieszczęść i smutków. Osobiście jest to dla mnie zbyt monotonny i do pewnego stopnia nudny sposób, ale być może wynika to z mojego wieku i jego cech charakterystycznych - chęć zmieniania wszystkiego, kiedy wszystko, co trwa długo, staje się nudne. Ale trzeba zauważyć, że poglądy te wyraził już jako kilkudziesięcioletni starzec, a więc na pewno doświadczył życia.
Na zakończenie pragnę dodać, że w niniejszej pracy nie przedstawiłem paru interesujących postaci i ich poglądów (jak choćby Kant czy też inni filozofowie lub pisarze), ale byłoby to omówienie powierzchowne i płytkie, a wolałem skupić się na mniejszej liczbie osób i przedstawić je dokładniej.
W tym miejscu powinienem dokonać przedstawienia mojej teorii i dokonać wyboru. Nie wydaje mi się, aby poprawne było zamykać się na jeden określony kierunek i żyć tylko według niego, nie uznając innych sposobów. Jeśli chodzi o mnie, to dokonałbym syntezy tych najbardziej odpowiadającyh mi teorii. Połączyłbym razem umiarkowanie z tendencją do unikania problemów (choć nie można tego uogólnić - czasem potrzebne nawet lub niezbędne jest przyjęcie cierpienia) oraz z przejawem do używania życia, lecz także stosując tu zasadę złotego środka. Jednak ciężko mówić jest o ogóle, wszystko trzeba dostosować do sytuacji.
"Tryumf, czy kleska? Moje rozwazania nad losami bohaterów romantycznych i pozytywistycznych".
Epoka romantyzmu wyksztalcila wiele postaw bohaterów, którzy dzialali z róznych pobudek. Kierowali sie miloscia do ojczyzny czy ukochanej kobiety, honorem. Dla swych idei zaryzykuja skaza na sumieniu, utrata rodziny, poswieca swoje dobro osobiste. Takie postawy to wallenrodyzm wywodzacy sie z utworu Mickiewicza, byronizm stworzony przez George'a Byrona, wertetyzm przez J.W. Goethego. Znamy takze prometeizm Konrada z III czesci "Dziadów". Równiez pozytywizm ksztaltuje nowy typ bohatera. Znamy Andrzeja Kmicica, który jest typem bohatera dynamicznego. Stanislaw Wokulski to zarówno romantyk, jak i pozytywista. Rodion Raskolnikow, ze "Zbrodni i kary" uwaza, ze jako czlowiek niezwyczajny moze popelnic kazda zbrodnie, motywujac ja szczesciem innych osób.
Walter Alf poswiecil najwieksza wartosc, ceniona przez ówczesne spoleczenstwo - honor rycerski. Dla ratowania swojej ojczyzny uzywa podstepu, wystepujac pod nazwiskiem Konrad Wallenrod. (wbrew swojej etyce rycerskiej). Poswieca swoje szczescie osobiste, rozstajac sie z ukochana zona Aldona, która z wlasnego wyboru zostaje pustelnica. Wie, ze tylko podstepem moze uratowac ojczyzne przed atakiem Krzyzaków.
"Macie bowiem wiedziec, ze sa dwa
sposoby walczenia - trzeba byc lisem i lwem."
Jako Wielki Mistrz Zakonu specjalnie wybiera zla taktyke walki z Litwa. Odniósl sukces. Ocalil ojczyzna, lecz zbrukal swój honor. Samobójstwo Konrada to rozpaczliwa próba ocalenia resztek honoru, smierc byla dla niego jedynym wybawieniem. Odniósl tryumf, jesli chodzi o uratowanie Litwy, lecz poswiecil swoje szczescie osobiste, dzialal wbrew swemu sumieniu, a tego nie mozna nazwac sukcesem. Konrad byl przeciez rycerzem, który:
"Szczescia w domu nie znalazl,
bo go nie bylo w ojczyznie."
Milosna pobudka kierowal sie Giaur. Kochal sie z wzajemnoscia w Leili, która byla jedna z zon Hassana. Hassan skazuje Leile za niewiernosc na smierc. Giaur buntuje sie przeciwko otaczajacej go rzeczywistosci. Przeciwstawia sie prawom spolecznym i normom obyczajowym - naród turecki wlasnie w ten sposób karal za cudzolództwo. Giaur zabija morderce swej ukochanej, wybierajac potem samotne zycie w klasztorze. Juz nigdy nie zazna szczescia i milosci u innych ludzi, bedzie cierpial. Niestety, jego zbrodnia nic nie zmienia. Bohater nie zmienil poganskich praw - kar smierci za niewiernosc, nie przywrócil swoim czynem zycia Leili, a sam pograza sie w bólu i jedynie smierc moze przyniesc koniec jego cierpien. Bunt Giaura niewatpliwie okazal sie kleska. Byc moze bohater mógl choc przez chwile zaznac smaku zwyciestwa, zabijajac tego, który skrzywdzil jego ukochana.
Smiertelnie zakochany Werter takze oczekuje smierci. Przyspiesza jej nadejscie popelniajac dokladnie zaplanowane samobójstwo. Nie pomogla mu próba usuniecia sie z zycie tej jedynej. Wraca z powrotem, z placówki dyplomatycznej do Waldheim, by móc zyc blisko Loty (Lotty?). Jednak ona wyszla juz za Alberta. Milosc Wertera do Lotty jest uczuciem destrukcyjnym, niszczy jego psychike i prowadzi do samozaglady. Werter umiera po dlugich cierpieniach, zabila go milosc. Skrzywdzil tym samym swa ukochana, która na wiesc o jego samobójstwie ciezko sie rozchorowala. Bohater poniósl kleske, bowiem nie wycofal sie w pore z zycia ukochanej. Jego milosc doprowadzila go do obledu, a Lotta miala juz wybranka. W pewnym sensie odniósl zwyciestwo, gdyz wygral z cierpieniem, ale swoim czynem nic dla siebie wiecej nie zrobil. Na jego pogrzebie nie bylo zadnego duchowego. Nie zjawila sie takze Lotta.
Konrad z III cz. "Dziadów" objawia sie jako Prometeusz. Dla dobra ojczyzny buntuje sie przeciwko zle ulozonemu swiatu. Oskarza Boga o zle rzadzenie swiatem i ludzkoscia. Bunt przeradza sie nawet w bluznierstwo. Konrad dla milosci do ludzi gotów jest zrobic wszystko. W drodze do dobra swiata stoi mu na przeszkodzie kruk, który symbolizuje cara. Chce miec wladze równa Bogu, czuje sie tak dumny, ze moze deptac po ludziach. Chce rzadzic swiatem i naprawic krzywdy wyrzadzone przez Stwórce, gdyz ludzi na ziemi spotyka tylko niesprawiedliwosc. Wyzywa Boga na walke, na rozumy. Konrad zostaje ukarany, pojawia mu sie plama na czole. Po klesce ma jednak szanse odzyskania wolnosci (Konrad jako ojczyzna). W widzeniu ks. Piotra Polska uszla z rzezi niewiniatek, jest mesjaszem narodów europejskich, tak jak Jezus Chrystus,
Kordian z dziela Juliusza Slowackiego z mlodego chlopca przeradza sie w dojrzalego dzialacza patriotycznego. Bohater po licznych podrózach odnajduje cel w zyciu, który w koncu okaze sie bezsensowny. Jest uczestnikiem spisku na zycie cara. Prezes spisku - stary Niemcewicz, specjalnie zbiera wszystkich uczestników na grobach królów polskich w katedrze. Chce ostudzic ich zapal, przypominajac, ze Polak nigdy w historii nie zabil swego króla, a car przeciez koronowal sie na króla Polski. Osiaga swój cel, ale Kordian rozbudza na nowo spiskowców, chce porwac wszystkich do walki. Roztacza wizje nowej Polski rozciagnietej od morza do morza. Jednak okazuje sie, ze wsród nich jest zdrajca, spiskowcy wpadaja w poploch. Zarzadzono glosowanie, które wypada niekorzystnie dla Kordiana. Postanawia dokonac zamachu sam. Ma wspaniala okazje, stoi na strazy przed sypialnia cara, nie wykorzystuje jednak sprzyjajacej okolicznosci. Mdleje, poniewaz Polacy zawsze mieli skrupuly przed dokonaniem zbrodni. W czasie pobytu w szpitalu dla wariatów doktor, który jest szatanem, uswiadamia Kordianowi bezsens jego czynu. Na tronie po zabiciu cara zasiadzie nastepny. Uwazam, ze mimo iz dzialalnosc patriotyczna Kordiana nie zakonczyla sie sukcesem, to odniósl tryumf. Mial sluszne idee, zawinila tylko nieudolnosc przywódców powstania. Ich stary wiek, tchórzostwo i strach przed buntem wobec Rosji. Gdyby bylo wiecej ludzi takich jak Kordian, losy powstania potoczylyby sie z pewnoscia inaczej.
Stanislaw Wokulski, bohater Lalki, mial dusze romantyka, lecz równiez promowal hasla pozytywistyczne. Dzieki pozytywistycznym ideom zalozyl spólke, bank pieniezny i zbozowy, zyskal majatek. Zdobycie majatku umozliwialo mu otwarcie drogi do szerszych kregów, gdzie mógl poznac ukochana - Izabelle Lecka. Byla to milosc romantyczna, która doprowadzila Wokulskiego do nieudanej próby samobójstwa, a sam pózniej przepadl bez wiesci. W duszy jako romantyk poniósl kleske, ale jako pozytywista zyskal duzy majatek i uszczesliwil wielu ludzi, odniósl zwyciestwo.
Andrzej Kmicic ma równiez cechy bohatera romantycznego. Z lobuza i awanturnika zamienia sie w goracego patriote. Staje przed romantycznym wyborem: honor a milosc, wybiera honor. Przez swój tragiczny wybór przezywa wiele perypetii i trafia pod opieke Janusza Radziwilla. Przysiega mu sluzyc, nie wiedzac jeszcze o jego zdradzie. Pozostaje wierny danemu slowu i omal nie przyplaca tego zyciem. W koncu Kmicic zostaje oczyszczony z win i poslubia ukochana Olenke. Zwycieza, okazuje sie czlowiekiem honoru, zyskuje milosc i slawe.
Dla Rodiona Raskolnikowa popelnienie zbrodni nie bylo wielkim przestepstwem, jesli robilo sie to dla jakiejs idei. Uwazal czlowieka niezwyklego, który ma prawo popelnic zbrodnie. Tlumaczy, ze majatek lichwiarki moze przyniesc szczescie innym osobom, nawet gdy ta mialaby przyplacic próbe ocalenia pieniedzy wlasnym zyciem (?). Jego siostra, Dunia gotowa byla poswiecic sie dla brata i wyjsc za czlowieka, którego nie kochala tylko po to, by Rodia mógl kontynuowac nauke. (?) Nie chce tez, by matka zapewniala mu finansowa pomoc. Jego celem bylo zdobycie majatku starej lichwiarki i zrzucenie z siebie winy, popelnienie zbrodni doskonalej. Prawie mu sie to udaje, jednak jego sumienie nie pozwala dluzej ukrywac faktu morderstwa przed przyjaciólmi, znajomymi, rodzina. Tutaj ponosi kleske, zostaje zdemaskowany, trafia do wiezienia, a pózniej zeslany na Sybir. Ale czeka na niego ta jedyna, ukochana. Dzieki niej Rodion znów bedzie mial cel w zyciu, lepiej zniesie wyrok. Moze jednak zbrodnia okazala sie tryumfem ?, bo wlasnie przez nia poznal Sonie, poruszyl jej serce i zakochal sie. Moze milosc potrafi przykryc te wielka plame na jego honorze.
Trudno jest jednoznacznie ocenic wygrana bohatera. Niektórzy osiagneli zwyciestwo w jeden sposób, tracac za chwile co innego. We wszystkich przytoczonych przeze mnie przykladach pojawia sie milosc. Milosc potrafi dokonywac cudów, sprawiac, ze czlowiek sie zmienia, odkrywa w sobie dobre cechy, uleczyc rany, a nawet zabic. Bohaterowie zmuszeni bylo wybierac pomiedzy dwoma bliskimi im wartosciami, a kazdy wybór konczy sie porazka. Nie wszyscy osiagneli zakladane wartosci, lecz mimo to zwyciezyli. Czlowiek chyba nie moze zdobyc wszystkiego.