PAN TADEUSZ
Narrator zwraca się do Litwy, a następnie do Matki Boskiej. Wspominając ojczyznę prosi Bożą Rodzicielkę o opiekę i cudowne „powrócenie na ojczyzny łono”. Tymczasem jednak przenosi się wspomnieniami do kraju dzieciństwa, charakteryzując specyfikę przyrody nadniemeńskiej. Następnie zaprezentowany zostaje typowo polski dworek szlachecki. Po tym opisowym wstępie rozpoczyna się akcja utworu. (Szczegółową analizę i interpretację „Inwokacji” znajdziesz tutaj.)
Do dworku powraca po 10 latach nauki młody panicz - Tadeusz Soplica. Ze wzruszeniem przebiega wszystkie pomieszczenia, wspominając, jak wyglądały w czasach jego dzieciństwa. Gdy dociera do pokoju, w którym mieszkał, ze zdziwieniem spostrzega, że naleć on musi do jakiejś młodej panienki. Zastanawiając się, kto też może tu mieszkać, podchodzi do okna i spostrzega nieznane sobie dziewczę, które w rannej białej halce stoi pośród ogrodu. Nagle dostrzegłszy kogoś, kogo zapewne wypatrywała, szybko wbiegła do pokoju. Gdy dostrzegła młodzieńca niezmiernie przestraszona i zmieszana szybko umknęła, nie zważając na jego zmieszanie i przeprosiny.
Tymczasem zawiadomiony o pojawieniu się gościa Wojski - daleki krewny i przyjaciel domu, wyszedł go powitać. Opowiada Tadeuszowi, że trafił z datą przyjazdu idealnie, gdyż mają dużo gości, a stryj pragnąłby znaleźć mu żonę. Następnie obaj panowie wychodzą razem na spotkanie Sędziemu (stryjowi Tadeusza i gospodarzowi dworku) i jego gościom, którzy bawili w pobliskim lesie. Niedługo potem spotykają całe towarzystwo i po krótkich powitaniach wszyscy wracają do dworu. Pod nieobecność Sędziego i Wojskiego woźny Protazy nakazał podać kolację w nieodległym zamku, dawnym dziedzictwie rodziny Horeszków. O zamek ten Sędzia toczy spór z Hrabim, dalekim krewnym Horeszków.
Następnie wszyscy zasiadają do wieczerzy zgodnie z licznymi obyczajami litewskimi, m.in. przestrzegając kolejności zasiadania przy stole czy usługując damom. Sędzia, widząc, że zamyślony Tadeusz nie zabawia swoich sąsiadek, wygłasza nawet przemowę na temat grzeczności. Myśl jego podejmuje Podkomorzy, który z kolei skupia się na potrzebie pielęgnowania polskości, we wszystkich modach, a zwłaszcza w modzie na francuszczyznę upatrując wpływów degeneracyjnych, które w ostateczności doprowadziły do utraty niepodległości. Następnie dochodzi do krótkiej rozmowy między Podkomorzym, Księdzem Robakiem i kapitanem wojsk rosyjskich Rykowem na temat polityki, a w szczególności postaci Bonapartego.
Wymianę zdań przerywa pojawienie się wykwintnie ubranej i niezwykle urodziwej kobiety - jest to Telimena. Ona tymczasem przywitawszy się ze wszystkimi zajmuje miejsce obok Tadeusza. Młodzieńcowi zdawało się, że rozpoznaje w niej spotkaną rano mieszkankę jego dawnego pokoju. Patrzył więc z tym większym zainteresowaniem, a i ona nie pozostawała na te spojrzenia obojętną. W końcu zaczęła z nim rozmowę.
Tymczasem w drugim końcu stołu rozgorzał na dobre spór Asesora z Rejentem o to, czyj chart upolował zająca. Towarzystwo podzieliło się na stronników Sokoła (pies Asesora) i Kusego (pies Rejenta). Spór stara się załagodzić Podkomorzy, proponując urządzenie polowania na zająca pod wodzą Wojskiego. Ten jednak odmawia przewodnictwa, wykładając zgromadzonym, że zając nie jest zwierzęciem godnym organizowania takiej wyprawy. Tym samym wyśmiewa spór Asesora i Rejenta.
Wszyscy rozweseleni odchodzą od stołów. Tadeusz prowadzi Telimenę, o której już wie od Asesora, że jest jego ciotką. Wiadomość ta zasmuciła i rozdrażniła młodzieńca. Chciałby dowiedzieć się czegoś więcej, nie było jednak kogo zapytać, gdyż goście udali się na spoczynek.
W końcowej partii księgi przeciwstawia narrator śpiący, a więc spokojny dworek szlachecki niepewnemu losowi żołnierzy, walczących u boku Napoleona. Dowiadujemy się, że wielu z nich pozostawia domy rodzinne i przedziera się do Księstwa Warszawskiego, aby móc wstąpić do armii lub zostać emisariuszem. W Panu Tadeuszu takim emisariuszem jest ksiądz Robak. Istotnie pojawia się on teraz o tak późnej porze i budzi Sędziego, aby poinformować go o czymś. Narrator nie ujawnia jednak treści rozmowy.
Księga II: Zamek
Następnego dnia od rana wszyscy zjeżdżają się na polowanie. Rozpoczyna się pogoń za zającem, która ma ostatecznie rozstrzygnąć spór o Kusego i Sokoła. W chwilę potem przy zamku pojawia się spóźniony Hrabia. Spotykając po drodze Gerwazego, starego klucznika Horeszków, zostaje przez niego zagadnięty o sprawę sporu z Sędzią. Hrabia zmęczony przedłużającym się procesem gotów jest sprzedać zamek. Wieść ta jest nie do przyjęcia dla wiernego sługi. Postanawia on odwieść Hrabiego od tego pomysłu, pokazując mu zamek i opowiadając o czasach świetności budowli, jak też rodu Horeszków. Opowiada także historię rodu, wydarzeniami z niej motywując niezgodę między Soplicami (ród Sędziego) a Horeszkami.
Stolnik Horeszko - pan zamku, początkowo przyjaźnił się z jednym z Sopliców - Jackiem, zwanym „Wojewodą”. Gdy jednak zauważył, że zamierza on starać się o rękę jego córki, stanowczo zerwał stosunki. Kilka dni później na zamek najechali Moskale, ale choć ich napaść udało się powstrzymać, Stolnik zginął - jak relacjonuje Gerwazy - z ręki Jacka Soplicy. Wtedy to też sługa powziął postanowienie zemsty za śmierć pana. Udało mu się nawet wprowadzić swój plan w życie - wymordował większość członków znienawidzonego rodu. Płomienna przemowa Gerwazego zadziałała na romantyczną i skorą do fascynacji nastrojem grozy i nieszczęścia wyobraźnię Hrabiego. Poprzysiągł on nie oddawać zamku Soplicom. Była to jednak reakcja chwilowa, gdyż usłyszawszy odgłosy polowania zapragnął czym prędzej dołączyć do myśliwych.
Jednak kiedy mijał pobliski sad, dostrzegł w nim piękne i młode dziewczę zbierające owoce. Hrabia obserwował dziewczynę zachwycony jej widokiem, ale kontemplację tę przerwał mu dość brutalnie Ksiądz Robak. Kiedy Bernardyn się oddalił, znikła już również dziewczyna.
Za chwilę wszyscy przybywają do dworu na śniadanie. Zebrani podzielili się na dwie grupy: starszyzna w jednej izbie rozprawiała o polityce, a młodzież w drugiej zajmowała się lżejszymi tematami, m.in. nierozstrzygniętym sporem Asesora z Rejentem (żaden z chartów nie wrócił z zającem). W czasie posiłku Tadeusz rozmawia z Telimeną i dowiaduje się, że tylko przez względy przyjaźni nazywana jest ona jego „ciocią”, bowiem naprawdę nie są spokrewnieni. Następnie Telimena opowiada, już wszystkim, anegdotę z czasu jej pobytu w Rosji. Zdarzyła się ona podczas letniej bytności w daczy (wiosce) w okolicy Petersburga. Otóż charty sąsiada zagryzły suczkę Telimeny, która była podarkiem od księcia Sukina. Telimenę sytuacja ta doprowadziła to do ostrego ataku nerwów. Na szczęście w tym momencie nadjechał Wielki Łowczy Dworu - Kiryłow i usłyszawszy, co się stało szybko przeprowadził „dochodzenie”, oskarżając sąsiada Telimeny o nielegalne upolowanie kotnej łani. Mimo zapewnień zdezorientowanego urzędnika, że zdobycz wydaje mu się być psem, Łowczy znalazł nawet świadka (policmajster), który potwierdził, iż jest to łania. Ostatecznie charty zostały zabite, a urzędnik (przyznawszy się do winy) po wstawiennictwie Kiryłowa trafił na cztery tygodnie do aresztu. Opowieść ta, mająca stanowić przykład potwierdzający tezę o czujności i surowości carskich urzędów, rozbawia gości i dzieli ich na małe grupki, w których porusza się najróżniejsze sprawy. Telimena tymczasem coraz serdeczniej rozmawia z Tadeuszem. Umizgi ich przerywa jednak Wojski uganiający się z packą za muchami, których jest „wybitnym znawcą”, ale i wrogiem. Za chwilę jednak musi zająć się czymś innym, gdyż spór Asesora z Rejentem wybucha na nowo i blisko już w nim do rękoczynów. Na szczęście w ostatniej chwili Kwestarz Robak łapie ich za ramiona i odrzuca w przeciwne kąty sali.
Znudzona tymi ciągłymi kłótniami Telimena proponuje grzybobranie. Sędziemu pomysł ten się bardzo spodobał, tak że ze swej strony zaproponował zawody - kto zbierze najwięcej grzybów wybierze sobie partnera lub partnerkę na wieczór.
Księga III: Umizgi
Hrabia wracając do domu znów dostrzega tajemnicze dziewczę bawiące dzieci w ogrodzie. Zakrada się tam czym prędzej. Dostrzegłszy go panienka chce początkowo umknąć, ale nie może zostawić dzieci. Między Hrabim o dziewczyną wywiązuje się krótka rozmowa. W trakcie jej trwania rozwiewają się marzenia Hrabiego, który obserwując młodą panienkę myślał o niej jak o bogini, rusałce, heroinie. Ona także czym prędzej go pożegnała i odeszła z dziećmi. Hrabia, który w rozmowie powiedział jej, że udaje się na śniadanie do dworku, postanowił wcielić pomysł w życie. Jednak gdy dociera do siedziby Sopliców, dostrzega całe towarzystwo w pobliskim gaju. Nie wiedząc, co oni tam robią, postanawia do nich szybko dołączyć.
Tymczasem w gaiku trwa grzybobranie. Jedynie Telimena zdaje się nie być nim zainteresowana i powoli oddala się na polanę na pobliskim wzgórzu. Miejsce to nazywa Świątynią Dumania. Kobietę spostrzega tam Tadeusz i skrada się powoli. Jego zamiary przejrzał jednak Sędzia i ubiegł go, gdyż miał także sprawę do Telimeny - chciał porozmawiać o planach wydania Tadeusza za Zosię, której opiekunką była Telimena. Pomysł ten niezmiernie wzburza ciotkę. Ochłonąwszy trochę zgadza się ostatecznie na możliwość zaistnienia tego związku, ale zastrzega, że nikomu nie wolno ich celowo i natrętnie swatać.
Scenę tę ogląda i szkicuje w swoim kajecie Hrabia. Po odejściu Sędziego podchodzi on do odpoczywającej pokazując jej swoje dzieła. Tak nawiązuje się między nimi rozmowa o sztuce
, której według nich przysłużyć się może tylko zagraniczny klimat, nie zaś zamknięcie na polskiej prowincji. Ich zdaniu przeciwstawia narrator swój opis piękna litewskich lasów.
Teraz z kolei do rozmowy włącza się Tadeusz, do tej pory jedynie przysłuchujący się. Zgodnie z jego zmysłami polski krajobraz jest równie piękny, jeśli nie piękniejszy niż włoski. Gdy wymiana zdań zaczęła nabierać tempa, nagle zadzwoniono we dworze na obiad. Towarzystwo zbierało się do powrotu. Telimena zagadując Hrabiego ukradkiem podała Tadeuszowi kartkę i klucz.
Obiad przebiegał w serdecznej, ale i spokojnej atmosferze. Nagle przybiegł gajowy z informacją o niedźwiedziu widzianym w lesie. Wszyscy jednomyślnie uznali, że należy zapolować i na następny dzień umówiono się na łowy, którym przewodzić miał Wojski.
Księga IV: Dyplomatyka i łowy
Księgę rozpoczynają wspomnienia narratora o pięknie lasów litewskich i zwyczajów z nimi związanych, w tym polowania. Następnie przenosimy się na podwórze Sopliców, gdzie wyrusza wyprawa na niedźwiedzia. Wszyscy byli tak zajęci sobą, że nikt nie obudził smacznie śpiącego Tadeusza. Robi to dopiero tajemnicza nieznajoma i zaraz znów znika. Tadeusz zaś udaje się na zebranie do karczmy Jankiela.
Tu toczy się dyskusja na różnorakie tematy polityczne: o Napoleonie, o zbrojeniach Polaków, o dawnych czasach wolności szlacheckiej. Bernardyn Ksiądz Robak postanawia wykorzystać to zebranie i opowiedzieć o sukcesach Napoleona, a także przybliżyć wspomnienia wielkich polskich wodzów, np. gen. Dąbrowskiego, który to podobno zażywał tej tabaki, którą Robak zebranych w karczmie częstował. Jest to zresztą tabaka specyficzna, gdyż na jej przykładzie nawiązuje Ksiądz do ważnych dla Rzeczpospolitej wydarzeń. Sama zawartość pochodzi spod Jasnej Góry, gdzie mistrzowsko wyrabiają ją bracia paulini. Zaś na dnie tabakiery znajduje się scena przedstawiająca Napoleona na czele armii. Tak od tabaki przechodzi Ksiądz płynnie do postaci cesarza, przywołując jego rzekomy zwyczaj zażywania tabaki przed każdą ważniejszą bitwą. Bernardyn chce w ten sposób pozyskać nowych ludzi do sprawy - wykłada zgromadzonym, iż nie wystarczy biernie na Napoleona czekać, trzeba się przygotowywać i zbroić. Niestety rozmowa zostaje przerwana, gdyż Ksiądz dostrzega za oknem Tadeusz i podąża za nim.
Następnie narrator daje opis niebezpiecznego i nieprzebytego fragmentu lasu, zwanego matecznikiem, w którym zwierzęta mogą czuć się bezpiecznie, gdyż żaden człowiek tam się nie zapuści. Jeśli jednak zwierzę wyjdzie z matecznika, tak jak niedźwiedź, na którego polowano, ma niewielkie szanse.
Rozpoczynają się łowy. Po wytropieniu zwierza przez ogary strzelcy, mimo zakazów Wojskiego, czym prędzej rzucają się naprzód. Zastraszony niedźwiedź broni się usilnie. W końcu rzuca się do ataku na dwóch ostatnich z obławy - Hrabiego i Tadeusza. Zaatakowani równocześnie oddają dwa strzały, niestety niecelne. Na szczęście poprawiają ich Rejent, Asesor i Gerwazy tak, że niedźwiedź pada martwy tuż przed Hrabią. Na zakończenie łowów Wojski odgrywa pieśń na rogu.
Tymczasem na nowo wybuch spór Asesora z Rejentem, tym razem o to, kto ustrzelił zwierzę. Wojski zaczyna opowiadać o podobnym zdarzeniu, które przytrafiło się jego znajomym Domejce i Dowejce. Jednak przerywa mu i spór szybko rozsądza Gerwazy, wyjmując kulę z mózgu niedźwiedzia. Okazuje się, że wyszła ona z jego strzelby, ale strzelił Ksiądz Robak, gdyż Gerwazy spanikował bojąc się zranić przy okazji Hrabiego. Wszyscy wznoszą więc toast za zdrowie Bernardyna, mimo ze go z nimi nie ma, gdyż oddalił się równie szybko i niespodziewanie, jak przybył.
Po skończonym posiłku jeźdźcy wracają do domu. Wojski kończy historię o dwóch sąsiadach, tłumacząc, że wszystkie ich niezgody wynikały z podobieństwa nazwisk. Raz na przykład Dowejko, pomylony z Domejką, oberwał od wroga tego ostatniego. W końcu, będąc w takiej sytuacji, jak Asesor i Rejent, zdecydowali się strzelać do siebie z odległości niedźwiedziej skóry. Wojski miał być sędzią pojedynku. Dzięki jego konceptowi udało się przyjaciół zachować przy życiu, a nawet pogodzić. Rozciął on bowiem skórę niedźwiedzią na cienki, ale bardzo długi pas, na którego końcach ustawił strzelców. Ostatecznie wrogowie nie tylko się pogodzili, ale poślubili wzajemnie swoje siostry, podzielili majątek na pół, a na pamiątkę sporu zbudowali karczmę, którą nazwali „Niedźwiadek”.
Opowieść Wojskiego wzbudziła ogólną wesołość, zwłaszcza ze w jej trakcie dostrzeżona zająca i spuszczona nań Kusego i Sokoła. Rezultatem tego przedsięwzięcia był powrót obydwu psów bez upolowanego zająca, który umknął im w las. Zgromadzeni zaczęli więc śmiać się i dowcipkować zarówno z Asesora, jak i z Rejenta.
Księga V: Kłótnia
Po zakończeniu uczty Telimena zastanawia się nad przyszłością jej ewentualnego związku: z Hrabią lub z Tadeuszem. Ostatecznie postanawia podsunąć Hrabiemu Zosię. W tym celu woła do siebie dziewczynę zajętą karmieniem ptactwa i informuje ją, że czas już wydorośleć i zyskać ogładę towarzyską. W tym celu postanawiają, że Zosia zostanie przedstawiona gościom bawiącym w Soplicowie na wieczerzy po polowaniu.
Telimena pełniąc obowiązki pani domu zapoznaje Zosię kolejno ze wszystkimi. Jednym z pierwszych powracających z łowów jest Tadeusz. Spotkanie z Zosią wywołuje zmieszanie młodzieńca, poznaje on w niej bowiem mieszkankę dawnego swojego pokoju i osobę, która zbudziła go rano na polowanie. Dostrzega swój błąd, tzn. fakt, że za tajemniczą nieznajomą uznał Telimenę. Uczucia młodzieńca nie uchodzą uwadze ciotki. Dlatego też w trakcie przygotowań do posiłku zagaduje go o powody zachmurzenia i zdenerwowania. Zignorowana przez niego w rozdrażnieniu zaczyna mu czynić wyrzuty. Tadeusz poirytowany jej zachowaniem oddala się i krążąc wokół dworu trafia do Świątyni Dumania.
Tam zastaje załamaną Telimenę, która w pewnym momencie zaczyna biec, padać i miotać się. Tadeusz myśląc, że z rozpaczy popadła w obłęd śpieszy na ratunek. Zachowanie jej jest jednak spowodowane dużo bardziej prozaicznym faktem - siedzącą na kamieniu obeszły mrówki i zaczęły kąsać. Wspólne zabiegi w celu usunięcia owadów zbliżyły kochanków do siebie, tak że znów zapanowała między nimi zgoda. Intymny nastrój przerwał dzwonek wzywający na wieczerzę. Tadeusz i Telimena powrócili więc do dworu z dwu różnych stron, aby nie wzbudzać podejrzeń.
Wieczerza, znów odbywająca się w zamku za sprawą Protazego, przebiegała w wyjątkowo pochmurnej i milczącej atmosferze. Myśliwi obawiali się ośmieszenia, gdyż nie żaden z nich, ale ksiądz ustrzelił niedźwiedzia. Asesor z Rejentem żywo w pamięci mieli także ostatnią porażkę ich chartów. Hrabia, który był być może świadkiem sceny między Tadeuszem i Telimeną celowo nadskakuje we wszystkim Zosi, aby wzbudzić zazdrość w Telimenie. Ta zaś kokietuje Tadeusza, co jemu wydaje się obecnie nazbyt obcesowe. Zaczyna też krytyczniej na nią patrzeć - dostrzega niedostatki urody i próby ich tuszowania makijażem.
Wojski niezadowolony z ogólnego milczenia zabiera głos w kwestii zasad wspólnych posiłków, m.in. mówiąc o konieczności konwersacji. Następnie Sędzia wznosi toast za Bernardyna, przeznaczając mięso niedźwiedzie dla klasztoru. Skóra zaś decyzją Podkomorzego trafia się Hrabiemu. Jednak zamiast spodziewanej radości przypomina to Hrabiemu o dziejach rodowych, a więc także i o sporze dotyczącym zamku. W tym momencie w komnacie pojawia się Gerwazy, który wieczorem miał zwyczaj nakręcania zegarów i teraz również nie zamierzał z niego zrezygnować. Jego niezwykle hałaśliwe zabiegi poirytowały Podkomorzego, który nakazał słudze Horeszków oddalić się. Ostatecznie wywiązał się spór między Gerwazym a Protazym; kłótnia o mało co nie przerodziła się w bójkę. Hrabia wyzwany przez Tadeusza na pojedynek oddala się wraz ze sługą. Rozeźleni goście nie pozwalają im jednak na to - ostatecznie wywiązuje się bójka. Gerwazy osłaniając siebie i pana wielką ławą uchodzi z „pola boju”. Wkrótce też wychodzą goście.
Nocą urażony Hrabia wraz ze swoim sługą snując plan zajazdu na dwór Sopliców, który ma położyć kres sporowi o zamek. Z pomocą ma przyjść pobliska szlachta z zaścianka Dobrzyńskiego. Po wstępnych ustaleniach Hrabia udaje się na spoczynek, a klucznik na czaty, ale wkrótce także zasypia.
Następnego dnia rano ekonom Sopliców obserwuje wzmożony ruch na drodze do zaścianków. Postanawia udać się do dworu, aby się czegoś więcej dowiedzieć. Tymczasem tam Sędzia tworzy właśnie pozew sądowy przeciw Hrabiemu i Gerwazemu, oskarżający ich o zniesławienie i napaść na uczestników wczorajszej biesiady. Woźny Protazy czym prędzej udaje się z pozwem do zamku .
W dworku zaś pojawia się Ks. Robak, który wskazuje na niewłaściwe zachowanie Telimeny, mającej w końcu stanowić wzór dla Zosi. Ostro krytykuje także wczorajszą kłótnię i nakłania Sędziego do zmiany stanowiska i zgody. Motywuje to m.in. prośbą brata Sędziego, ojca Tadeusza, który poprzez małżeństwo syna z Zosią chciałby zgodzić zwaśnione rody. Wskazuje także na „ogólnonarodową” potrzebę spokoju, gdyż wojna o wyzwolenie Polski jest już blisko. Wiadomość ta niezwykle ucieszyła Sędziego. Rozmawiają dalej o planach wzniecenia pod wodzą Sopliców powstania, które pomogłoby zbliżającym się wojskom Napoleona. Konieczna jest jednak zgoda z Hrabią, gdyż za nim pójdzie do powstania większość szlachty. Ostatecznie gospodarz zgadza się na współpracę, ale pod warunkiem, że to Hrabia pierwszy przyjdzie go przeprosić. Robak nieco uspokojony opuszcza dwór.
W tym samym czasie Protazy zakrada się z lekkim przestrachem do zamku. Ostatecznie nie zastaje tam nikogo poza przybyłym właśnie Księdzem. Widząc ślady zbrojenia udają się na poszukiwanie służby, aby dowiedzieć się czegoś o zamiarach Hrabiego. Wiadomo jednak tylko tyle, że udał się on zbrojnie do zaścianku Dobrzyńskiego.
Następnie daje narrator opis zaścianka: wyglądu, imion i zwyczajów jego mieszkańców. Dobrzyn zamieszkuje zubożała szlachta, która musi pracować na swoje utrzymanie. Głową rodziny jest Matyjasz Dobrzyński. Mieszka w domu, który dawniej był dworem obronnym. Sam Maciek to doświadczony i znakomity żołnierz, który niemało wroga położył Rózeczką, jak nazywał swoją karabelę. Obecnie uznawany jest przez mieszkańców za osobę najlepiej znającą się na wszystkim i potrafiącą trafnie doradzić, choć porad udzielał rzadko.
Do niego też udało się poselstwo Horeszków. Podczas gdy obrady trwały, pod dom Maćka ściągnęła niemal cała okoliczna szlachta ciekawa wyniku rozmów.
Księga VII: Rada
W domu Maćka trwa narada. Głos zabiera Bartek, zwany Prusakiem. Opowiada on jak w 1806 r. wraz z wojskami francuskimi przepędzali Niemców z Wielkopolski. Proponuje tak również teraz dołączyć z powstaniem do wojsk Napoleona przeciw Rosji. Czeka jednak na opinię Maćka. Ten próbuje ostudzić zapały - pyta, jak daleko są wojska, ile ich jest itp. Zebrani nie wiedzą nic na ten temat, ale jeden przez drugiego rwą się do walki. Bartek Prusak stara się zracjonalizować ich zapędy, tłumacząc, że muszą znać więcej konkretów, bo inaczej nikt się do nich nie przyłączy. Następnie swoje poglądy wykłada Buchman, który wskazuje na ideologię rewolucji, tzn. w prostych słowach wykłada założenia Rousseau o władzy, która pochodzi z mocy ludu, a nie Boga. Przerywają mu jednak żywo zwolennicy szybkiego ataku. Rada zaczyna dzielić się na dwa stronnictwa..
Głos zabiera szlachcic ze Skułoby. Wskazuje on, że klucznik Gerwazy zebrał tu nie tylko samych Dobrzyńskich, ale i okoliczną szlachtę: Terajewiczów, Mickiewiczów, Stupułkowskich, itp. Chcą oni również wziąć głos w naradzie. Wybucha spór o to, kto ma być marszałkiem powstania - Dobrzyńscy chcą nim uczynić Maćka, ale okoliczna szlachta się nie zgadza.
W momencie zaogniania się sporu pojawia się Gerwazy i zaczyna przemowę, w której tłumaczy, po co zgromadził ich w Dobrzynie. Na początku wskazuje na zbliżającą się wojnę z Rosją i na konieczność walki w niej. Za chwilę przytacza również słowa Robaka, mówiące o tym, że trzeba wpierw oczyścić ojczyznę ze śmieci, jednak interpretuje je opacznie, wskazując na Sędziego jako przykład takiego „śmiecia”. Od razu zyskuje niemal powszechną aprobatę. Obrony Sędziego podejmuje się jedynie Bartek Prusak. W podobnym tonie wypowiada się także Jankiel, który proponuje odłożyć przygotowania do wiosny, bo nie wcześniej wybuchnie wojna i zaprasza wszystkich do swojej karczmy, aby świętowali z nim, gdyż urodziło mu się kolejne dziecko. Wszyscy ochoczo podchodzą do tych planów, ale Gerwazy zamierza się Scyzorykiem na Jankiela i wypędza go z obrad. Kontynuując swoją płomienną przemowę sprytnie akcentuje utarczki, jakie miały miejsce między Sędzią a zebranymi. Tak grając na uczuciach ludzkiej nienawiści, gniewu i zazdrości przekonuje szlachtę do projektu zajazdu.
W tym momencie milczący dotychczas Maciek ostro wyrzuca szlachcie takie postępowanie, nazywa ich nawet głupcami i wypędza ze swojego domu. Słowa te studzą ogólny entuzjazm, ale właśnie w tej chwili Hrabia wjeżdża do zaścianka, więc wszyscy wychodzą go powitać. W atmosferze ogólnego pijaństwa zapada decyzja o napaści na Soplicowo..
Księga VIII: Zajazd
Tymczasem w Soplicowie goście po wieczerzy wychodzą na ganek oglądać osobliwe zjawisko, jakim jest ukazanie się komety. Wojski i Podkomorzy opowiadają o wcześniejszych widzianych kometach i o wydarzeniach (Targowica, odsiecz wiedeńska), które zwiastowały. Wierzono bowiem, że kometa wróży zawsze albo wojnę, albo kłótnię. Dlatego też Wojski nie jest zadowolony, że ukazała się nad Soplicowem, zwłaszcza że po wczorajszej bójce mają poważnych wrogów. Mówi także, iż być może udałoby się rozwiązać spór między Tadeuszem a Hrabią, ale mu przerwano. Zaczyna opowiadać historię o tym, jak w podobnej sytuacji znajdował się kiedyś Rejtan. Opowieść pozostaje jednak nieskończona, dlatego że Sędzia żegna się z zebranymi, gdyż ktoś bardzo serdecznie prosi o możliwość widzenia się z nim. Goście rozchodzą się do miejsc noclegu.
Tadeusz nie idzie od razu spać, ale udaje się do komnaty Sędziego, gdyż chce jeszcze dziś z nim pomówić. Czekając aż stryj skończy poprzednią rozmowę zerka przez dziurkę od klucza. Widzi jak Sędzia wraz z Robakiem płaczą i ściskają się jak bracia. Okazuje się bowiem (tego Tadeusz nie słyszy), że Bernardyn postanowił ujawnić swoja tożsamość - jest to Jacek Soplica, brat Sędziego i ojciec Tadeusza. Opat klasztorny pozwolił mu ujawnić się, gdyż jego misja w każdej chwili może skończyć się śmiercią. Udaje się on do Dobrzyna, aby stłumić rozruchy wywołane przez Gerwazego. Po tym krótkim wyznaniu znika, wyskoczywszy przez okno.
Za chwilę do komnaty Sędziego wchodzi Tadeusz. Mówi o swoich zamiarach udania się na granice Księstwa Warszawskiego, gdyż wyzwał Hrabiego na pojedynek, a zwyczaj ten jest zabroniony na Litwie. Zaczyna żegnać się, gdyż postanawia prosto stamtąd przyłączyć się do wojsk Napoleona, m.in. dlatego, że taka była pierwotna wola jego ojca. Stryj odgaduje jednak, że nie to jest prawdziwym powodem wyjazdu, a przede wszystkim pośpiech - Tadeusz postanawia bowiem wyjechać już jutro rano. Zaczyna uspokajać młodzieńca obiecując podjąć się próby zeswatania go z Zosią. Tadeusz jest jednak przekonany, że Telimena nie odda mu jej ręki. Upór synowca zaczyna drażnić Sędziego tak, że nakazuje mu małżeństwo z Zosią i kończy rozmowę.
Wyszedłszy z komnaty stryja Tadeusz spotyka Telimenę. Kobieta zaczyna mu robić wyrzuty za to, że jej unika, że nią gardzi. Mimo zapewnień, że tak nie jest, Telimena żąda dowodu miłości. Tadeusz nie jest zaś przekonany, czy może powiedzieć, że ja kocha. Ostatecznie Telimena zaczyna mu się narzucać, m.in. chce jechać za nim do Księstwa. Dochodzi do kłótni, w rezultacie której wszelkie związki między nimi zostają zerwane.
Tadeusz mimo zagniewania wiedział, że skrzywdził Telimenę, a sobie odebrał drogę do szczęścia, czyli do Zosi. W rozpaczy myśli nawet o samobójstwie - w tym celu biegnie nad staw. Widząc to Telimena, mimo szczerego gniewu, biegnie, aby mu przeszkodzić. Tymczasem brzegiem tegoż stawu przejeżdża Hrabia. Dostrzega Tadeusza i daje rozkaz do ataku - wiążą młodzieńca [kto?] i prowadzą do dworu. W tym momencie rozpoczyna się zajazd.
Na spotkanie Hrabiego wybiegają wszyscy ze dworu. Damy przerażone perspektywą rozlewu krwi przerażone piszczą i mdleją. Zaskoczony tym Hrabia obiecuje im, że do rozlewu krwi nie dojdzie i czyni Sopliców swoimi więźniami, każąc zamknąć ich we dworze. Po chwili dociera szlachta po wodzą Gerwazego, ale nie mogąc dostać się do dworu inaczej przypuszcza szturm przez kuchnię. Tam gotujące się potrawy studzą zapał przybyłych, a zaostrzają apetyt. Gerwazy widząc, że nie dostanie się do Sędziego postanawia choć zmusić Protazego, aby uznał aktem Hrabiego za właściciela zamku. Ten pozornie zgadza się na to, aby wzbudzić zaufanie, po czym umyka obławie. Tymczasem szlachta skora do użycia swej broni „morduje” po kolei zwierzęta na ucztę wieczorną w zamku. Ostatecznie w końcowej scenie wszyscy zapadają w głęboki, pogłębiony alkoholem, sen.
Księga IX: Bitwa
Następnego dnia rano wszyscy agresorzy budzą się związani i obezwładnieni przez żołnierzy rosyjskich, wezwanych zapewne przez Asesora lub Jankiela. To na pomoc Sędziemu przybyła okoliczna szlachta: Podhajscy, Birbaszowie, Hreczechy, Biergele. Związanych buntowników każe major Płut zakuć w dyby i pozostawić na deszczu. Tymczasem Sędzia próbuje ułożyć się z Rosjanami, aby całą sprawę załatwić polubownie - bez angażowania sądu i władz. Ostatecznie Major żąda tysiąca rubli za głowę, aby zgodził się puścić Dobrzyńskich. Sędzia próbuje się targować i przekonać Płuta, że niewiele zyska aresztując napastników. Tamten zirytowany powołuje się na nowe prawa, które pozwolą być może nawet na karę w postaci zesłania do pracy na Syberii. Zaczyna nawet grozić Sędziemu, że i na niego znajdzie haka, co wywołuje kłótnię.
Spór przerywa pojawienie się Robaka, Maćka Dobrzyńskiego przebranego za chłopa, Bartka Prusaka, Mickiewicza i Zana. Zwykle ponury Bernardyn tym razem aż promienieje radością - gratuluje Majorowi złapania szlachty i proponuje zorganizowanie uczty z tej okazji. Zadowolony i rozochocony Major proponuje po posiłku tańce, na co przyklaskuje Ksiądz Robak. Zakonnik sugeruje też, że warto by dać trochę wódki także wojskom pilnującym więźniów, na co z kolei przystaje Płut. Sam Major udaje się na poszukiwanie tancerki, ale gdy staje się zbyt natarczywy i bez pozwolenia całuje Telimenę w rękę zostaje spoliczkowany przez Tadeusza. W tym czasie Robak podaje młodzieńcowi broń i karze strzelać, co też Tadeusz robi. Strzał okazuje się niecelny, ale wśród Rosjan wybucha panika.
Wywiązuje się regularna walka między szlachtą (w tym uwolnieni Dobrzyńscy) a Moskalami. Jest to bitwa bezładna i niedowodzona - próżno bowiem kapitan Rykow pobiegł do stodoły, aby stamtąd dowodzić. Szlachta tymczasem dobywszy broni ukrytej na wozie Księdza Robaka ostro stawia opór wojsku rosyjskiemu. Stary Maciek, niezdolny do otwartej walki jeden na jednego, postanawia usunąć się z placu boju, ale mocno atakowany przez Gifrejtera stacza z nim zwycięski pojedynek. Niestety jest przez to jeszcze bardziej atakowany tak, że z pomocą musi mu przyjść Kropiciel. Sam jednak omal nie przypłacił tej pomocy życiem, gdyż stracił broń. Wtedy z pomocą obydwu przychodzi Gerwazy. Ostatecznie zwycięstwo należy do szlachty. Wesela nie podziela jednak Robak, który wie, że trzeba jeszcze rozbić oddział zgromadzony wokół Rykowa. Nie jest to zadanie łatwe - Rosjanie posiadają broń, zaś szlachta w większości tylko miecze, dlatego też nie może się zbliżyć do wroga. Rykow odniósłby niewątpliwie zwycięstwo, gdyby nie Konewka Dobrzyński, który zaczaiwszy się w pokrzywach wprowadził zamieszanie i rozbił zwarte szeregi oddziału. Resztę dokończyła szlachta.
Rykow ze zmniejszonymi siłami ucieka do ogrodu, gdzie od strony zamku zostaje zaatakowany przez oddział Hrabiego. Niestety Moskale są jeszcze dość silni - powalają kilku ludzi Hrabiego i zamierzają się na niego samego. Widząc to przerażony Klucznik pędzi na ratunek, ale uprzedza go Robak, który zostaje postrzelony kulą przeznaczona dla ostatniego z Horeszków. Ksiądz ranny oddala się instruując walczących. Jego plan doskonale zrozumiał Tadeusz i z daleka, zza drzewa strzela do Rosjan. Widząc to Rykow sugeruje Majorowi, aby stanął do pojedynku z młodzieńcem, bo inaczej ich wszystkich wybije. Ostatecznie Płut wysyła do walki Rykowa, a Tadeusza zastępuje Hrabia, mający do kapitana osobistą zniewagę, gdyż to właśnie Rykow napadł rano na zamek i podstępnie obezwładnił jego ludzi. Do pojedynku jednak nie dochodzi, gdyż Płut nakazuje jednemu ze swoich żołnierzy zastrzelić Tadeusza i mimo że tamten chybia, szlachta traktuje to jako zdradę i naciera na Moskali.
Znów wywiązuje się regularna walka. Tymczasem Wojski i Protazy wymyślają fortel, dzięki któremu ostatecznie udaje się przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Litwinów. Przewracają oni bowiem na Rosjan wielką wieżę drewnianą służącą do wyrabiania serów, tzw. sernicę, pod którą bronił się oddział Rykowa. Większość żołnierzy pada lub zostaje ranna. Resztę dobija Gerwazy, któremu życie ratuje Robak - widząc, że zamierza się na Klucznika siedmiu strzelców naraz w momencie strzału przewraca go na ziemię. Ostatecznie rozbitemu niemal całkowicie Kapitanowi proponuje Podkomorzy poddanie się, co też za chwilę ma miejsce i „taki miał koniec zajazd ostatni na Litwie.”
Księga X: Emigracja. Jacek
Tuż po skończonej bitwie nad Soplicowo nadciągają burzowe chmury. Jest to dobry znak dla szlachty, gdyż ostra nawałnica pozrywała mosty i dzięki temu nikt dziś się nie dowie o bitwie we dworze. Tymczasem w komnacie Sędziego trwają narady. Kapitan Rykow zgadza się nie oskarżać nikogo sądownie i zeznać, że przybyli do Soplicowa przypadkiem. Proponuje jednak przekupić Płuta, aby ten nic nie wygadał, jednak Gerwazy zapewnia, że on nic już nikomu nie powie. Na dociekania Rykowa przyznaje się, choć nie wprost, do zabicia Majora. Od Księdza Robaka dostaje rozgrzeszenie, gdyż czyn ten popełnił dla dobra społecznego. Chwilę potem Podkomorzy ogłasza szlachcie, że najbardziej aktywni uczestnicy walk musza udać się na emigrację do Księstwa Warszawskiego. Tym ocalą pozostałych, którzy przed obliczem władzy obarczą winą za bójkę ich i Majora Płuta.
Teraz z kolei Sędzia zajmuje się Tadeuszem. Przed obliczem rannego Księdza oznajmia, że Telimena zgodziła się oddać młodzieńcowi Zosię, która również jest z tego faktu bardzo zadowolona. Jednak Tadeusz nie chce pętać woli Zosi, gdyż nie wie, na jak długo przychodzi mu opuszczać rodzinne strony. Postanawia prosić ją o rękę dopiero po swoim powrocie, jeśli nadal sędziego chciała. Słysząc to Zosia wręcza mu na drogę obrazek św. Genowefy z relikwią (fragmentem płaszcza) św. Józefa, patrona zaręczonych. Widząc tak smutne dla obojga pożegnanie również Hrabia rozczula się i po pierwsze godzi się z Tadeuszem, a po drugie wyznaje swe uczucia Telimenie. Biorąc jednak przykład z Tadeusza postanawia wyjechać i poświecić miłość dla ojczyzny. W chwilę później w wielkim pośpiechu emigranci opuszczają Soplicowo.
Nie może z nimi udać się Robak, gdyż jest zbyt ciężko ranny. Prosi Sędziego, żeby wezwał plebana i Gerwazego i sprowadził do niego. Gdy wszyscy są już w pokoju Robaka zaczyna się jego spowiedź - bernardyn wyznaje przed klucznikiem, że jest Jackiem Soplicą słowami
„Jam jest Jacek Soplica.” |
Prosi o wysłuchanie jego spowiedzi i być może o przebaczenie. Opowiada następnie dobrze znane Gerwazemu dzieje miłości Jacka i Ewy, sprzeciwu Stolnika i jego zabójstwa. Przekazuje tę relację jednak trochę inaczej niż funkcjonowała ona w pamięci Klucznika - akcentując swoje krzywdy, nieuczciwe zachowanie się Stolnika wobec niego - np. udawanie, że o miłości dwojga nie wiedział, aby nie zrazić Jacka do siebie, gdyż jego popularność okazywała się m.in. przy głosowaniu na sejmikach. Wskazuje także na nieudane próby zapomnienia, wyjechania gdzieś. Podczas jednej z takich prób postanowił pożegnać się, licząc, że może w chwili wzruszenia pozwoli on na małżeństwo. Tymczasem on zaczął rozmawiać o małżeństwie Ewy ale z kasztelanem witebskim. Przepełniło to czarę goryczy i uraziło dumę szlachecką Jacka tak, że poprzysiągł zemstę. Bernardyn przysięga jednak Gerwazemu, że nie był w zmowie z Moskalami, którzy napadli na Stolnika, a jedynie przejeżdżał tamtędy. Niestety widząc z jaką butą Stolnik stanął na progu po odparciu ataku ożyły w nim dawne urazy i bez zastanowienia wypalił z broni zabijając głowę rodu Horeszków.
Wysłuchawszy tych zwierzeń Gerwazy przebacza, choć zaznacza, że ręki nie może mu uścisnąć. Ksiądz prosi jeszcze, aby zechciał wysłuchać go do końca, gdyż dziś umrze, bo choć rana niewielka, to poruszyła dawniejszą i wdała się gangrena. Opowiada wiec swoje losy dalej. Uznany za zdrajcę przez Polaków, zaś za sojusznika przez Rosjan uciekł z ojczyzny, aby nie dać się zrusyfikować. Chcąc odkupić swe winy wobec Horeszków zaopiekował się córką Ewy - Zosią, gdy matka jej zmarła na Syberii. Zaś aby zmazać opinię zdrajców z rodu Sopliców pracował dla kraju, jako żołnierz a następnie emisariusz, od wielu lat planując powstanie, które przyśpieszył i skazał na niepowodzenie Gerwazy. Nie ma on jednak żalu do Klucznika. Gerwazy wzruszony taką postawa opowiada, że również Stolnik umierając zrobił znak krzyża w kierunku Jacka, co znaczyło, że mu przebacza, ale w gniewie stary sługa nigdy nikomu o tym nie powiedział. Uradowany tą wiadomości Jacek czeka w spokoju na księdza, gdy przybywa posłaniec z wiadomością, że Napoleon wyrusza na Rosję. W chwilę później Robak umiera.
Księga XI: Rok 1812
Księga rozpoczyna się apostrofą sławiącą ów tytułowy 1812 rok. Wiosną tego roku wkraczają do Rosji wojska Napoleona. Oddziały polskie stacjonują m.in. w Soplicowie. Po gościnnym przyjęciu i krótkich rozmowach wszyscy zmęczeni udają się na spoczynek. Jedynie Wojski wciela się w rolę kuchmistrza i przygotowuje uroczysty obiad dla gen. Dąbrowskiego oraz potrójne zaręczyny.
Następnego dnia uroczystości rozpoczynają się od obchodów święta Najświętszej Panny Kwietniowej. W kaplicy gromadzi się wiele ludności, gdyż poza chęcią modlitwy chcą oni również zobaczyć sławnych wojskowych goszczących w Soplicowie.
Po mszy Podkomorzy przemawia do zgromadzonych. Mówi o wyzwoleniu Księstwa i Korony przez Napoleona, ale także o losach Jacka Soplicy. Dokonuje on pełnej, bo również urzędowej ekspiacji i nobilitacji bohatera, gdyż informuje publicznie o przyznaniu Jackowi orderu kawalera Legii Honorowej. Odznaczenie zostaje zawieszone na grobie zmarłego. Następnie Sędzia zaprasza wszystkich na ucztę do dworu.
Tymczasem na progu dworu siedzą, rozmawiając i popijając miód, dwaj byli wrogowie - Gerwazy i Protazy. Patrząc na Tadeusza i Zosię snują refleksje o tym, jak dziwnie zakończył się spór o zamek. Natomiast między młodymi niejako ponawiane są zaręczyny. Tadeusz chcąc być pewnym miłości Zosi, pyta ją, czy nadal chce zostać jego żoną. Oczywiście otrzymuje odpowiedź twierdzącą, po czym oboje udają się w stronę dworu, gdzie Rejent z kolei swojej narzeczonej pomaga w toalecie.
Nagle Rejent zostaje wezwany przez Wojskiego, który dostrzegł w ogrodzie zająca. Pojawia się tym samym kolejna sposobność do rozstrzygnięcia sporu z Asesorem. Kusy i Sokół poddani zostają próbie, dzięki której udaje się zakończyć sprawę. Zwycięstwo odnoszą oba charty, co jest dodatkowo okolicznością miłą i satysfakcjonującą obie strony. Następuje długo oczekiwane pojednanie, do którego, jak informuje narrator, miał się przyczynić sam Wojski hodując specjalnie na tę okazję zająca, aby stanowił łatwą zdobycz. Fakt ten pozostaje jednak tajemnicą i pozwala zachować przyjaźń między dawnymi wrogami.
Natomiast w sali jadalnej zgromadzeni goście witają wchodzących Tadeusza i Zosię, podziwiając urodę młodej panny, która rozkwita w pełni dzięki połączeniu z prostotą tradycyjnego litewskiego stroju. Jeden z pułkowników nawet wyjmuje szkicownik i zaczyna rysować Zosię. W tym momencie Sędzia rozpoznaje w nim Hrabiego i wita go serdecznie. Za chwilę pojawia się druga para narzeczonych: Tekla Hreczeszanka i Asesor, który już dość dawno odkochał się w Telimenie. Ostatniej pary nie mogą się wszyscy doczekać, gdyż Rejent poszukuje pierścionka, który zgubił w czasie szczucia zająca, a jego narzeczona nadal nie ukończyła toalety.
Księga XII: Kochajmy się
Wojski pełni obecnie obowiązki marszałka dworu, dbając, aby gościom nie uchybiono w żaden sposób. Dlatego też m.in. odpowiednio rozsadza gości przy stole. W tym czasie Tadeusz i Zosia według zwyczaju usługują włościanom, dla których stoły zastawiono przed dworem
We dworze tymczasem zebrani goście zachwycają się serwisem obiadowym Wojskiego, pytając jednocześnie, cóż za sceny on przedstawia. Wojski czuje się tym samym zobligowany do opowiedzenia całej historii sejmików polskich, gdyż sceny z takich obrad umieszczone są na sprzętach. Po skończonej opowieści serwis zostaje wreszcie wykorzystany - pojawia się w nim całe mnóstwo potraw, podanych w niezwykle kunsztowny sposób - układają się one w krajobraz różnych pór roku. Zachwyca to niezmiernie gen. Dąbrowskiego, który gratuluje Wojskiemu talentu.
W trakcie posiłku pojawiają się kolejni goście. Najpierw Sędzia przyprowadza Maćka Dobrzyńskiego, który rad jest, że może zobaczyć najprzedniejszych wodzów polskich. Sam Dąbrowski i inni poznają Maćka i wspominają jego „poczynania” z Rózeczką. Zebrani opowiadają o innych Dobrzyńskich, przebywających w Królestwie Polskim. Chwilę potem pojawia się Gerwazy ze swym Scyzorykiem, którego rozmiarami wszyscy się zachwycają. Jedynie gen. Kniaziewicz jest w stanie dobrze nim władać. Toteż jemu Gerwazy ofiarowuje swoja broń. Przez cały ten czas Maciek pozostaje milczący i markotny, a gdy wreszcie decyduje się odezwać, krytykuje naiwną wiarę w pomoc Napoleona. Wskazuje, że Polsce potrzebny jest wódz-Polak. Wywołuje to nerwowe szepty wśród zebranych.
W tym momencie pojawia się ubrany z francuska Rejent wraz z narzeczoną - Telimeną. Dostrzegłszy go Maciek rzuca nań ostre, karcące spojrzenie oraz określa go mianem głupca. Chwilę potem, bez pożegnania, wraca do swojego zaścianka. Tymczasem Hrabia robi wyrzuty Telimenie i gotów jest pojedynkować się z Rejentem. Jednak kobieta odciąga go na stronę i każe się decydować: jeśli weźmie z nią dziś ślub, to porzuci dla niego Rejenta. Hrabia dostrzega, jak bardzo się pomylił oceniając Telimenę. Nie chce się z nią żenić, ale obiecuje też nie przeszkodzić jej w poślubieniu Rejenta. Aby jednak ukarać Telimenę zaczyna zalecać się do Podkomorzanki. Goście bawią jeszcze chwilę we dworze, a następnie wychodzą na dziedziniec.
Tymczasem Tadeusz radzi się Zosi w kwestii uczynienia wolnymi ich przyszłych poddanych. Decyzja ta wpłynie bowiem na ich położenie materialne - będą zmuszeni prowadzić żywot ziemiański. Zosia zapewnia, że jest z tego powodu bardzo rada. Słysząc to Gerwazy proponuje, aby chłopów uszlachcić, czym nie narazi się ich na nałożenie ogromnych podatków. Przy czym zauważa, że sytuacja materialna nie pogorszy im się znacznie, gdyż pilnował on ostatnich skarbów rodu Horeszków i że teraz należą one do Zosi. Toteż Tadeusz czym prędzej ogłasza poddanym decyzję, za co otrzymuje ich dozgonną wdzięczność. Wszyscy wpadają w radosny nastrój, współweseląc się z narzeczonymi.
Za chwilę jednak uwaga wszystkich skupia się na muzykantach, a przede wszystkim na Jankielu, który jest powszechnie uznany za najlepszego cymbalistę. Zawstydzony Żyd nie chce jednak początkowo zagrać, ale ulega prośbie Zosi i rozpoczyna swój niezwykły koncert. Spod pałeczek wydobywają się dźwięki Poloneza Trzeciego Maja. W pewnym momencie rytm zostaje zmącony jakąś fałszywą nutą, którą jako Targowicę rozpoznaje Gerwazy. Dalej już zgodnym rytmem wygrywa Jankiel znaną wojsku piosenkę o niedoli żołnierskiej, aby zakończyć dźwiękami „Mazurka Dąbrowskiego”.
Po koncercie Jankiela Podkomorzy daje sygnał, że
„Poloneza czas zacząć”. |
Podkomorzy z Zosią prowadzą w sposób mistrzowski pierwszą parę. Przyszłą panna młoda jest jednak rozchwytywana także przez innych tancerzy i kończy tańce dopiero, kiedy złączy się w parę z Tadeuszem. Powszechna wesołość nie dotyczy tylko jednej osoby - Saka Dobrzyńskiego, dawnego konkurenta Zosi, na śmierć w niej zakochanego. Utwór wybrzmiewa atmosferą radości, wesela i ucztowania. Zaś ostatnie słowa narratora niejako uatentyczniają relację, czyniąc z podmiotu mówiącego świadka opisanych wydarzeń.
12