Na pograniczu światów
Maciej Kuczyński
Czy można wyjść z siebie? Można. Przy czym nie chodzi tu o stan silnego wzburzenia emocjonalnego, ale prawdziwe uwolnienie się z własnego ciała. Dla szamanów i joginów to nic niezwykłego. A kto mógłby dostarczyć dowodów na istnienie podróży astralnych przeciętnemu Europejczykowi? Wszystko wskazuje na to, że... fizycy. |
Dusza na srebrnej linie
Siedzieliśmy z Luisem Eduardem Luną w cieniu rozłożystego drzewa nad jeziorem Atitlan w Gwatemali, patrząc na stożek wulkanu Fuego. On uczestniczył w sympozjum poświęconym szamańskim praktykom, ja wędrowałem szlakiem zrujnowanych miast Majów, gromadząc dowody dla mojej hipotezy, że w transie szamańskim Indianie zdobywali wiedzę biologiczną wyprzedzającą epokę. Luna, znany antropolog, badacz szamanizmu w Amazonii, potwierdził kiedyś moje przypuszczenia, że uzdrowiciel w zmienionym stanie świadomości ma „wgląd” do własnych tkanek i organów, tak jakby je widział w encefalogramie.
Tym razem zapytałem go, czy doświadczenia szamańskie potwierdzają to, co my, biali, nazywamy „wyjściem z ciała”, czyli z angielska out of body experience (OBE). Byłem jeszcze pod wrażeniem przeżycia, jakiego doznał mój znajomy w Warszawie. Zatruty spalinami z piecyka gazowego, został przewieziony do szpitala w stanie bliskim śmierci klinicznej, jednak po kilkunastu godzinach odzyskał świadomość. Gdy go odwiedziłem, zignorował moje pytanie o samopoczucie i wyrzucił z siebie: „Byłem na Księżycu!”. Wszystko, co potem opowiedział, zgadzało się z opisami OBE, łącznie ze srebrnym sznurem wiążącym jego pływającego pod sufitem ducha z leżącym na łóżku ciałem.
Zrozumiałem, że nie ma ważniejszych pytań niż to, czy moja dusza jest niezależna od ciała, a więc zdolna do istnienia po śmierci fizycznej. Spotkanie z Eduardem Luną dawało okazję do „naświetlenia” problemu z jeszcze innej strony. Amazońscy szamani w swoich leczniczych praktykach na co dzień odbywają „podróże” do innego wymiaru i, jak twierdzą, spotykają się z duchami zmarłych ludzi, co by oznaczało, że istotnie mamy nieśmiertelną duszę. Bo mimo wszystko czym innym jest czytać o tym w Ewangelii, a innym dowiedzieć się od naocznego świadka lub sprawdzić na „własnej skórze”. Na dodatek zbliżała się Wielkanoc i myśli o wiecznym życiu i zmartwychwstaniu narzucały się same.
Biała chmura
Badaniami OBE zajmuje się obecnie wiele uniwersytetów. Interesujące wyniki uzyskał wydział medycyny uniwersytetu w Wirginii. 14 procent dorosłej populacji tego stanu USA twierdzi, że doświadczyło tego przeżycia, a w środowisku studenckim nawet 25 procent. W sumie 34 procent pytanych potwierdziło, że co najmniej osiem razy „było na zewnątrz” ciała fizycznego! Według wielu z nich to drugie ciało jest dokładną, choć przezroczystą, kopią ciała fizycznego. Porównują je do mgły lub białej chmury o jajowatym lub sferycznym kształcie, mającej pole magnetyczne, świecącej własnym światłem i połączonej z ciałem fizycznym niezwykle rozciągliwym świetlistym sznurem.
W końcu 2002 roku prestiżowe pismo naukowe „Nature” opublikowało badania Olafa Blankego, neurologa ze szpitala uniwersyteckiego w Genewie. Na ciele pacjentki cierpiącej na epilepsję umieszczono około stu elektrod w celu zlokalizowania neurologicznego ośrodka choroby. Po stymulacji elektrycznej w prawej części kory mózgowej doznawała ona wrażeń podobnych do tych towarzyszących podróży astralnej. Doświadczenie ich nie objaśnia, ale lokalizuje okolicę mózgu, gdzie się wyzwalają. Wyniki są zbieżne z tymi uzyskanymi przez Charlesa Tarta, pioniera badań podróży astralnych, który dowiódł z pomocą elektroencefalografu, że osoba odbywająca „podróż” wykazuje anormalną działalność elektryczną w tej samej okolicy mózgu. Publikacja w „Nature”, piśmie z zasady nie wykraczającym poza granice obowiązującego dogmatu, jest jednak sygnałem, że świat naukowy uznał istnienie zjawiska i zabiera się do jego wyjaśnienia.
Na razie wciąż jeszcze jesteśmy zdani na subiektywne opisy.
Najstarszą książką, która opisuje teorię i praktykę podróży astralnej, jest opublikowana w Londynie w 1929 roku „Projekcja ciała astralnego”, napisana przez Herewarda Carringtona i Sylvana Josepha Muldoona. Rozdwojenie astralne wskazuje, że świadomość, która niewątpliwie opuszcza ciało, może być prawdziwym, chociaż eterycznym „ja”, zdolnym do działania niezależnie od tej solidnej struktury, jaką stanowi ciało.
Przyjemność ostateczna
Jednak wciąż najlepszym wskazaniem istnienia sobowtóra eterycznego, który podobno waży 64 gramy, są archetypiczne wierzenia istniejące od zarania dziejów. Są zapisane w tekstach hinduskich, tybetańskich, egipskich, greckich, a także w Biblii. Starożytni Egipcjanie nazywali go ba i przedstawiali jako ptaka z ludzką głową. Hebrajczycy znali go jako ruac, starożytni Grecy eidolon, a Rzymianie larva. W kulturach wschodnich taoiści nazywali go tank, Tybetańczycy zaś, do dzisiaj, bardo, podczas gdy buddyści rupa i wreszcie starożytni Hindusi pranamayakosha lub lingasharira. Na północy Europy, w Norwegii, duszę znano jako vardogr lub fylgia. W Niemczech jako jüdel lub doppelgänger, w Szkocji jako talach.
Zjawisko podróży astralnej znano i praktykowano w Indiach. Tamtejsi asceci byli i są w stanie z łatwością oddzielać ciało astralne od fizycznego. Wystarczy, że się położą, zrelaksują ciało i opróżnią umysł, a wówczas sama myśl sprawia, że duch wznosi się, opuszczając ciało.
Także w świecie zachodnim mistycy byli zdolni do rozdwojenia, a nawet bilokacji - równoczesnej obecności w dwóch miejscach. Jeden z najbardziej znanych przykładów dotyczy kardynała Alfonsa de Liguoriego, który przez kilka dni pozostawał w swojej komnacie w diecezji Arieto, a w tym samym czasie był widziany przez wielu prałatów u łoża śmierci papieża Klemensa XIV. Podobne zdolności przejawiali wielki pisarz niemiecki Johann Wolfgang Goethe, angielski poeta George Byron, a także caryca rosyjska Elżbieta Romanowa.
Ja i ja
Niezliczone opisy przeżyć podczas opuszczania ciała pozwoliły na opracowanie powtarzających się wzorów.
Często na wstępie odczuwane jest przerażające wrażenie paraliżu i odrętwienia. Niektórzy słyszą gwizd lub trzaski połączone z łaskotaniem w piersi i w głowie. U innych pojawia się fala skurczów mięśni przebiegająca od kolan do głowy. Wszystko to szybko mija. Samemu „wyjściu” z ciała często towarzyszy ciemność i widok mrocznego tunelu. Następnie „ja” uświadamia sobie rozdwojenie, gdy obserwuje od zewnątrz własne ciało, zazwyczaj od góry. Niektórzy doznają uczucia wolności i uspokojenia. Wielu odczuwa obecność innej bezcielesnej istoty, spieszącej z pomocą.
Podróż astralna dostarcza przyjemnego uczucia pływania w przestrzeni, wolności od więzów i ograniczeń stanu materialnego. Możliwe jest utrzymywanie się w pobliżu ciała fizycznego lub podróżowania na wielkie odległości bez ograniczeń czasu i przestrzeni, idąc lub latając, a także przenikanie z łatwością przez ściany czy skały. Jednak niezwykle rzadka jest możliwość dotykania czy przesuwania przedmiotów. Podróżowanie odbywa się w świecie normalnym, chociaż może prowadzić także w „inny wymiar”.
Wybitny badacz tego zjawiska Robert Monroe odkrył, że możliwe jest podróżowanie w trzech wymiarach. Pierwszym jest świat fizyczny, w którym żyjemy, drugim - przestrzeń niematerialna, w której znane nam prawa fizyczne nie istnieją. Otwierają się wymiary i głębie niepojęte dla nas na jawie, związane z tym, co nazywamy niebem i piekłem, gdzie jest możliwe kontaktowanie się z wyższymi bezcielesnymi istotami. Tam możemy się spotkać z ciałami astralnymi innych żyjących ludzi, ze zmarłymi krewnymi i innymi bezcielesnymi istotami, a także duchami opiekuńczymi.
Trzecim wymiarem, według niego, jest przestrzeń fizyczna, bardzo podobna do naszego świata, jakby równoległa do niego, gdzie znajdujemy się w postaci naszych sobowtórów.
Badania wykazały, że „podróż” może trwać od kilku minut do kilku godzin, ale w subiektywnym odczuciu „podróżnika” jest to zawsze czas o wiele dłuższy. Ludzie wracają z uczuciem, że doświadczyli ostatecznej przyjemności i szczęścia, przeżyć podniecających i cudownych, które pragną powtórzyć. Podróż wywołuje głęboką zmianę w podejściu do śmierci, uwalniając od lęku przed nią.
Tyle amazońscy szamani, hinduscy jogowie, greccy myśliciele, święci, ewangeliści, ezoterycy, Goethe, Monroe. Lecz tymi, którzy dostarczą żywym ostatecznego dowodu, będą - jestem przekonany - fizycy. To oni wykluczą możliwość powstawania wizji wewnątrz kory mózgowej i określą jej rolę jako biologicznej anteny, zdolnej odbierać obrazy nadawane z innego wymiaru.
Maciej Kuczyński
Podróż poza ciałem może trwać od kilku minut do paru godzin, ale w subiektywnym odczuciu zawsze jest o wiele dłuższa. Ludzie wracają z niej z uczuciem, że doznali ostatecznej przyjemności, którą pragną powtórzyć.