Władysław Reymont - Ziemia obiecana Info. wstępne :
- powieść składająca się z dwóch tomów : I (296str. XVI rozdziałów), II ( 280str XXIII rozdziały).
- narracja 3 - osobowa
Początek powieści tak dla pobudzenia wyobraźni:
I
Łódź się budziła.
Pierwszy wrzaskliwy świst fabryczny rozdarł ciszę wczesnego po-
ranku, a za nim we wszystkich stronach miasta zaczęły się zrywać co-
raz zgiełkliwiej inne i darły się chrapliwymi, niesfornymi głosami niby
chór potwornych kogutów, piejących metalowymi gardzielami hasło do
pracy.
Olbrzymie fabryki, których długie, czarne cielska i wysmukłe szy-
je-kominy majaczyły w nocy, w mgle i w deszczu - budziły się z wol-
na, buchały płomieniami ognisk, oddychały kłębami dymów, zaczynały
żyć i poruszać się w ciemnościach, jakie jeszcze zalegały ziemię.
Deszcz drobny, marcowy deszcz pomieszany ześniegiem, padał
wciąż i rozwłóczył nad Łodzią ciężki, lepki tuman; bębnił w blaszane
dachy i spływał z nich prosto na trotuary, na ulice czarne i pełne grzę-
skiego błota, na nagie drzewa, przytulone do długich murów, drżące z
zimna, targane wiatrem, co zrywał się gdzieś z pól przemiękłych i
przewalał się ciężko błotnistymi ulicami miasta, wstrząsał parkanami,
próbował dachów i opadał w błoto, i szumiał między gałęziami drzew,
i bił nimi w szyby niskiego, parterowego domu, w którym nagle zabły-
sło światło.
Borowiecki się obudził, zapaliłświecę i równocześnie budzik za-
czął dzwonić gwałtownie, wskazując piątą.
- Mateusz, herbata! - krzyknął do wchodzącego lokaja.
- Wszystko gotowe.
- Panowie śpią jeszcze?
- Zaraz będę budził, jeśli pan dyrektor każe, bo pan Moryc mówił
wieczorem, że chce dzisiaj spać dłużej.
- Idź, obudź.
- Klucze już brali?
- Sam Szwarc wstępował.
- Telefonował kto w nocy?
- Kunke był na dyżurze, ale odchodząc nic mi nie mówił.
- Co słychać na mieście? - pytał prędko, prędzej jeszcze się ubiera-
jąc.
- A nic, ino zaś na Gajerowskim Rynku zażgali robotnika.
(…)
BN I 286 wstęp: Magdalena Popiel
1. REYMONT W ŁODZI
Na wiosnę 1886 r. Reymont wyjeżdża do łodzi, żeby zbierać materiały do powieści o mieście przemysłowym. Podpisał wcześniej umowę z wydawcą. Był już dość znanym pisarzem, ale chciał napisać dzieło wielkie. Przez kilka miesięcy z wielkim entuzjazmem i przenikliwie badał miasto, pracował nawet w fabryce przez kilka chwil. Później wyjechał do Francji pisać. Pierwsza część ukazała się w 2 I 1897 w „Kurierze Nowym”. Wywołało to skandal w środowiskach finansistów łódzkich. Reymontowi grożono. Istnieje mit, że cenzorzy opłaceni przez przedsiębiorców okroili powieść o ok. 100 stron.
2. TEMAT MIASTA PRZEMYSŁOWEGO
W literaturze europejskiej jest to temat żywy w okresie rozwoju przemysłu. Do Polski docierał dość długo i był rzadki. Powieści o mieście pisali: A. Gruszeczki Hutnik, Krety, Dla miliona, Żeromski w Ludziach bezdomnych, I. Maciejewski- Sewera, Nafta. Zaskakiwał ten temat także u Reymonta, wcześniej pisał głównie o wsi z wyjątkiem noweli Pewnego dnia (windziarz z fabryki oszołomiony słońcem postanawia ruszyć na wieś, syreny fabryki szybko przywracają go do rzeczywistości). Łódź była fenomenem w Polsce, zawdzięczało rozwój niemal wyłącznie przemysłowi. Wpływ na powieść Reymonta miały wcześniejsze: Kosikiewicza Bawełna, Wśród kąkolu W. Marrene-Morzkowskiej, z którą łączy Ziemię postać głównego bohatera, lekarza Jana Krzesławskiego, który bardzo przypomina Wysokiego z powieści Reymonta.
MIEJSCE, CZAS AKCJI. REALNY OBIEKTYWIZM I REALNE UROJENIA:
Powieść o Łodzi miała być wiernym i rzetelnym obrazem miasta. Długi proces poznawania przez pisarza polskiej metropolii służył zebraniu maksymalnej porcji wiedzy. Jest to obraz Łodzi z końca XIX wieku. Reymont poprzez autentyczne nazwy ulic i budynków przywołuje konkretną przestrzeń geograficzną. Jednak nazwy te nie posiadają realistycznej otoczki szczegółów, które pozwoliłyby na powiązanie z łódzkimi realiami. Zdarzenia powieści zamykają się w przedziale od marca do jesieni następnego roku, a epilog przenosi nas w wiosnę cztery lata później. „Ziemia obiecana” jest powieścią realistyczną.
KOMPOZYCJA
Struktura utworu, zgodnie z zasadami naturalizmu, koncentruje się wokół fabuły (brak pierwszoplanowej postaci), lecz wokół bohatera jakim jest metropolia przemysłowa. Główną cechą budowy utworu jest ekstensywność konstrukcji powieściowej, a nie zepchnięcie w nurt wielkiej akcji. Reymont tworzy obraz miasta i zamieszkującej go społeczności z mnogością scen obyczajowych rozgrywających się w różnych wnętrzach, z różnymi postaciami i o zmiennej tonacji nastrojowej. Jednym ze źródeł takiego wyboru kompozycji są małe formy narracyjne jak: obrazki, szkice, quasi-reportaże. Wzorem był francuski „Szkic filozoficzny” przynoszący wizerunki charakterystycznych typów - reprezentantów określonej profesji, osobliwości społeczno-obyczajowe, scenki z życia codziennego. Obrazki literackie stały się dogodną formą, służącą „oswajaniu” tematyki urbanistycznej i ukazaniu bohaterów wywodzących się z dzielnic nędzy, proletariatu, środowisk przestępczych. Niektóre sceny przypominają „obrazki” Konopnickiej - sentymentalne sceny w piwnicznej izbie rodziny Jaskólski. Tendencję wywodzące się z poetyki prozy naturalistycznej - rozluźnienie kompozycji, rozbicie powieści na szereg scen, u Reymonta są w odmiennej tonacji od poprzedzającej i następującej - każda scena to nowa przestrzeń. Bohaterowie są najczęściej nierozerwalnie związani z pewnym miejscem (np. Grosglik z kantorem). Występuje tu przenoszenie czytelnika z przestrzeni jednej do drugiej - czytelnik postępuje krok w krok za wskazanym bohaterem-przewodnikiem, jego zatrzymanie równoznaczne jest z przekazaniem pałeczki przewodnika w ręce następnego bohatera - zasada linearnej ciągłości. Metoda łączenia obrazów powoduje, iż całość nabiera dynamiczności. Technika ta przywołuje skojarzenia z ujęciami filmowymi; metoda rejestrowania rzeczywistości.
BOHATEROWIE
Panorama społeczna - wprowadzenie bohatera zbiorowego, współistnienie trzech żywiołów - polskiego, żydowskiego i niemieckiego. Przemiana chłopa w miejskiego robotnika - rodzina Sochów. Reymont ukazuje mechanizm awansów społecznych. W rysunkach poszczególnych bohaterów uwidacznia się silne zabarwienie narodowościowe, niekiedy posunięte aż do granic karykatury, w szczególności w odniesieniu do postaci Żydów. Robotnicy istnieją w powieści jako tłum. Reymont nie pisze o buntach i strajkach, jakie miały miejsce w Łodzi w latach 80. i 90. naczelne prawo świata powieści wypowiada Moryc Welt: „My wszyscy razem jesteśmy tu po to tu w Łodzi, żeby zrobić geszeft, żeby zrobić dobrze.” - wszyscy przybyli w pogoni za pieniądzem.
Powieść europejska XIX wieku, a w szczególności „Komedia ludzka” Balzaka stworzyła typ bohatera - zdobywcy, którego głównym celem jest podbicie miasta, w „Ziemi obiecanej” mamy takiego bohatera. Metropolia została wyposażona w takie cechy, które sprawiają, że staję się obiektem namiętności bohaterów. Łódź to „ziemia obiecana” - jest celem samym w sobie, mitycznym przedmiotem pożądania, wieczną pokusą. Powieść pokazuje tych, którym się powiodło, a także tych, którym się nie udało i tych, którzy dopiero szukają szczęścia. „Ziemia obiecana” to powieść o ludziach, którzy rzucają wyzwanie miastu (Borowiecki, Welt, Baum) - ich przymierze jest owocem marzeń o zdobyciu Łodzi, bogactwa, niezależności. Grupa bohaterów najbardziej zdeterminowana w walce o swoją pozycję majątkową (Wilczek, Kaczmarek) wywodzą się ze wsi, a miasto jest dla nich źródłem korzystnej odmiany losu. Milionerzy i fabrykanci - Herman Buchol, Szaja Mendelson. Żądza posiadania podsycana jest nienawiścią społeczną i szowinizmem narodowym.
Powieść realistyczna chętnie umieszcza bohaterów w przestrzeniach z nimi harmonizującymi. Reymont często stosuje analogię między postacią a przypisywanym mu miejscem, ale świat przedstawiony budowany jest zazwyczaj z kontrastów, dysonansów; operuje „przestrzenią cudzą” - miejscem obcym, nieprzystającym do cech danej postaci, takim miejscem jest już dla samych bohaterów Łódź. Niektórzy bohaterowie nie potrafią się odnaleźć. Pojawia się motyw salonu, a wraz z nim motyw wprowadzenia bohatera w nowy świat, w nowy system reguł. Proces ten sterowany jest zwykle przez jednego bohatera - mistrza lub przez grupę bohaterów. W salonie dochodzi do polaryzacji - tworzenia się grup towarzyskich.
Na pierwszy plan spośród bohaterów wysuwa się Karol Borowiecki. Jest to postać kontrowersyjna - niezdecydowany, zmienny; w powieści ukazany jako donżuan - jego sukcesy towarzyskie i erotyczne mają dwuznaczny charakter. Rozdźwięk pomiędzy bezpośrednim przedstawieniem postaci a sądami innych bohaterów o nim samym. Demaskacja związków Karola - z Lucy Zukerową, Madą Müller i Anką. Odruchy namiętności czy sentymentu zostają szybko przytłumione przez znudzenie i chłodne wyrachowanie. Zajmuje niejasne stanowiska w sytuacjach moralnych. Jedyną przekonywującą motywacją decyzji moralnych Borowieckiego jest wiążąca zależność od tradycji szlacheckiej. Wielokrotnie w analizach krytycznych nadawano rozdarciu wewnętrznemu bohatera wydźwięk tragiczny. Jest to typ bohatera poszukującego swego miejsca na ziemi. W całości poświęca się zdobyciu własnej fabryki, która dla niego jest tytułową ziemią obiecaną. Największą tragedią będzie pożar fabryki, który każe mu zaczynać od zera, od tego momentu staje się postacią, która minęła swoją ziemię obiecaną.
PSEUDOKULTURA, CZYLI ŁÓDZKIE TEATRUM
Reymont chciał ukazać narodziny nowej mieszczańsko-przemysłowej kultury, czy raczej pseudokultury. Za jej symboliczny portret można uznać architekturę Łodzi - łączącą wszystkie możliwe style - od renesansu po secesję (swoisty elektyzm). Ukazuje opozycję prawda-fałsz, to, co sztuczne jest odrażające. Naśladownicze cechy łódzkiej rzeczywistości zostają potraktowane jako element teatralizacji świata. „Hipokryzji” świata mateii odpowiada gra ludzkich zachowań: polscy arystokraci zamieniają się w urzędników (Starzewski), żydowscy przedsiębiorcy w polskich arystokratów (Mendelsohn). Podział na wielkie działające jednostki i bierny patrzący tłum - jest typowy dla teatru. Odwaga mówienia prawdy nie istnieje w tym świecie.
W NURCIE ANTYCYWILIZACYJNYM
Powieściowy obraz przesycony jest nie tylko fałszem, lecz także brzydotą (błoto ulic, brud). Brzydota znamionuje otoczenie bogaczy - przepych, brak smaku w urządzaniu domu czy w ubiorze. Odrażające domostwa biedoty. Reymont wykazał się niechęcią do cywilizacji zamieniającej wszystko w śmierć, chorobę. W czasopiśmie „Głos” (z którym był Reymont związany) propagowano ideologię, która przeciwstawiała kulturę miejską tradycji wiejskiej/ludowej - idea miłości do ziemi. Krytyczne analizy skutków rozwoju przemysłu stanowiły jeden z ważnych kierunków ówczesnej refleksji socjologicznej i filozoficznej.
ŁÓDŹ - MIASTO KONTRASTÓW
Reymont pokazuje jak narodziny przemysłu wyostrzają dysproporcje i ekonomiczne nierówności. Kontrast wynika z współegzystowania różnych form przemysłu, sytuując obok siebie „umierającą dzielnicę” warsztatów ręcznych i nowoczesną fabrykę Müllera. Relacja Europa-Łódź widziana na zasadzie opozycji - prawa dżungli, jakie rządzą bawełnianą metropolią, nie są dyktowane przez cywilizacje Zachodu, lecz są swoistym produktem Lodzermenschów. Kontrasty społeczne.
„POTWÓR-MIASTO”
Takie określenie Łodzi w powieści jest sygnałem grozy, jaką ma emanować obraz miasta. Poetyzacja i mityzacja cywilizacji miejskiej. Elementy powieści kryminalnej, romansu grozy, modernistycznego mitu miasta-molochu
Model powieściowy, jaki stworzył Eugeniusz Sue w „Tajemnicach Paryża” dał początek wyobrażeniu miasta zdominowanego przez nastrój niepokoju, lęku przed niespodziewaną katastrofą, obawę przed szukającym zemsty przeciwnikiem. Obraz ten dopełniony zostaje aurą cudowności, powodującą, iż losami bohaterów rządzą przypadki. Reymont czerpie ze zdobyczy naturalizmu, realizmu, sięga także po motywy zbliżone do tych, z jakich czerpie powieść kryminalna. W „Ziemi obiecanej” całe miasto skażone jest oszustwem i zbrodnią. Główny szkielet powieści narasta wokół intrygi romansowo-kryminalnej. Nawiązanie do mitu Paryża.
Geneza romantycznej powieści grozy. Rolę zamku, jako miejsca przeklętego i pełnego grozy pełni miasto, tworzące scenerię oparów dymu, deszczu, mgły, błota, łuny pożarów lub krwawo zachodzącego słońca. Miasto jak zamek gotycki ma swojego łotra. Jest nim Bucholc - absolutny władca bawełnianego imperium, wnosi w powieść aurę demonizmu, jest uosobieniem siły, władzy i okrutnej, niszczycielskiej woli, już sam jego wygląd emanował niesamowitością. Nastrój gotycyzmu wnosi także sam pałac Bucholca, z jego zimnymi wnętrzami i ponurym parkiem. W fabryce koncentrują się wszystkie infernalne siły: drażniące kształty, barwy, piekielny hałas, a nawet zapach siarki. Bucholc ginie w śmiertelnym uścisku fabryki.
Obraz tłumu ciągnącego ze wszystkich stron świata do Łodzi uruchamia mechanizm mitu. Biblijny motyw ziemi obiecanej zostaje zaadoptowany do przedstawienia nowożytnego mitu przemysłowego miasta. Język hiperboli i patosu stwarza grunt dla rozwoju procesu sakralizacji miejsca. Tytułowa metafora „ziemi obiecanej” zostaje w powieści przywołana z wyraźną intencja ironiczną. Łódź jako ziemia obiecana staje się obiektem złudnych nadziei i niskich namiętności. Reymont eksponuje siłę, z jaką miasto-potwór działa na swoje ofiary. Mieszkańcy Łodzi to niewolnicy przestrzeni, miasto przeradza się w więzienie. Odczucia i nastroje bohaterów są w dużej mierze determinowane uwikłaniem w irracjonalną zależność od miasta-maszyny. W powieści miasto-maszyna niesie ze sobą grozę nieludzkiego automatyzmu ogłupiającego - wszyscy robotnicy powieści odczuwają destrukcyjne działanie jako zagrożenie własnej egzystencji. Obszar tego zniszczenia obejmuje sferę psychiczną, moralną i fizyczną. Każde wyjście poza obszar Łodzi ma charakter ucieczki.
MISTYCZNA POTĘGA EKONOMICZNA
Dwuznaczność Łodzi - bestia nie tylko przeraża, ale również fascynuje. Słowem kluczem w powieści jest ruch. Ruch to powodzenie w interesach, to nowe fabryki, kwitnący handel, praca maszyn, ludzi, całego miasta. Ruch jest formułą bytu tego świata. Między pracą, ruchem, energią został postawiony znak równości, wszystko sprowadza się do ludzkiej aktywności. Symboliczne ujęcie fabryki - fabryka to potężny zbiornik siły, na ogół ujarzmionej, szukającej ujścia swojej energii, sprawia efekt zagrożenia - groźba eksplozji.
„ZIEMIA OBIECANA” A „CHŁOPI”
Zauważyć można chronologiczne następstwo „Chłopów” po „Ziemi obiecanej” jako swoistej kontynuacji. Powieść o Łodzi jest uwerturą do chłopskiej epopei. Wyka zauważył stosowaną przez Reymonta regułę scen w węzeł fabularny tak, aby osiągnąć tą droga akord egzystencjalny: życie i śmierć. Istnienie duetu egzystencjalnego życie-śmierć jest traktowane jako konieczność. W „Chłopach” jest zbudowana jako kontrast między wspaniałością przyrody a hucznym weselem. W „Ziemi obiecanej” wizja świata zdeterminowanego naturalnymi prawami egzystencji nie staje się wizją magiczną. Koło wciągające w swoje tryby robotnika i fabrykanta staje się symbolem całego wirującego w zawrotnym tempie miasta-maszyny, którego ofiarą pada każdy, kto nie chce wtargnąć do jego wnętrza. W tym ruchu kryje się fatalizm. Tak bowiem określona zmienność staje się niezmienna, a ruch - bezruchem. Myśl Reymonta nawiązuje do filozofii hinduskiej, stoicyzmu, Giambatissy Vico, czy idei wiecznych powrotów F. Nietzchego. W twórczości autora przybiera ona postać dychotomicznej zmienności pary: natura-cywilizacja.
PERSPEKTYWA NARRATORA
W sądach krytyków pojawiały się często stwierdzenia, że „Ziemia obiecana” ma znamiona epopei i dla Reymonta Łódź to epos. Świadczy o tym kreślona z dużym rozmachem panorama miasta, zabiegi zbliżające to mityzacji rzeczywistości, niedookreśloność czasu i akcji, kojarzona z konstrukcją „bez czasu historycznego” (znamiennego dla „Chłopów”). Struktura powieściowa wskazuje cechy zmierzające w przeciwnym kierunku niż wskazywałoby nachylenie ku epickości. Jak zauważa K. Wyka, całościowy obraz metropolii jest krzykliwy i dysonansowy, co nie jest charakterystyczne dla epiki. Narrator jest wszechwiedzący tylko w formie szczątkowej, w większości - narrator środowiskowy, przyjmujący rolę świadka zdarzeń, pozostaje z nim w bliskim kontakcie, jego wiedza odpowiada wiedzy mieszkańca. Narrator penetruje życie osobiste bohaterów. Wykorzystuje technikę mowy pozornie zależnej. Interpretacja faktów i przeżyć postaci stoi w sprzeczności z punktem widzenia i możliwościami psychologicznymi bohatera. Pojawia się pozorna perspektywa personalna. Nieporadność szła tu w parze z ciekawymi innowacjami: skrzyżowanie polskiej tradycji realistycznej z naturalizmem i modernizmem.
13. POETYKA SKOJARZENIA
Świat „Ziemi obiecanej” jest perspektywą obserwatora, który jest bardziej pokazywany niż opowiadany. Akt patrzenia zapewnia mu: konkretność, bliskość, jednorazowość. Każdy przedmiot nam przedstawiony jest spostrzeżeniem bohatera. Reymont zastosował operowanie perspektywą postaci jako metodą zmiany obserwacji i zdynamizowanie świata przedstawionego. Spojrzenie, które odgrywa w powieści tak ważną rolę, zostało jakby na nowo odkryte przez modernizm, jako istotny chwyt literacki. Mowa spojrzeń, mowa bez słów należy do tradycyjnej retoryki miłosnej - Reymont nie wychodzi poza stereotypy literackie. Oczy przenikają cały świat przedstawiony, wieczna wymiana spojrzeń (również za pomocą antropomorfizacji). W metaforze miasta-potwora Reymont często powiela porównanie okien do oczu. Patrzące fabryki są kreowane na tajemne i złowrogie bóstwa o nieludzkim, martwym spojrzeniu.
JĘZYK POWIEŚCI
Język powieści jest jednym z najbardziej intrygujących problemów literackich okresu Młodej Polski. Zwolennicy uważali, że występuje barwny, żywy dialog i rzeczowa narracja. Krytyków intrygował podskórnym napięciem, dynamiką obrazowania i plastyką opisów. Nadmierne skondensowania informacji pociągają za sobą niekiedy uchybienia gramatyczne i artystyczne. Styl neutralny - niekiedy beznamiętny ton potęguje nastrój grozy. Suchy retorski styl.
Tendencja do wywoływania wrażenia płaskości przestrzeni z perspektywy „lotu ptaka” (obraz rynku). Wrażenie chaosu migotliwych ekspresji, ich mnogość, wzajemna interferencja, swoista płynna ruchliwość. Stwarzają sugestię jednorazowego, ulotnego spostrzeżenia. Kolejne przedmioty zgromadzone ciasno obok siebie niby barwne punkty kładzione na płótno, dodawane jedne do drugich wypełniają obraz. Tego typu zabiegi sugerują analogie z techniką malarstwa impresjonistycznego. Opis impresjonistyczny w powieści jest widoczny przez nagromadzenie dużej ilości przymiotników nazywających barwy oraz kompozycję całości, w której elementem dominującym jest kolor (opis zachodu słońca). Obraz rynku jest obrazem momentalnym, który nagle powstał na naszych oczach jako suma jednorodnych wrażeń i całość nie tworzy żadnej kompozycji, ani harmonijnej, ani dysonansowej, w przeciwieństwie do opisu słońca, w którym obserwator przyjmuje postawę estety. Opisy Reymonta są zbyt jaskrawe jak na typowe obrazy impresjonistyczne, które cechuje zazwyczaj subtelna łagodność. Poetyka wrażenia splata się ściśle z poetyką wyrazu. Nacechowanie emocjonalne stylu przejawia się w bezpośrednio wyrażonych ocenach klasyfikujących przedmioty i osoby wg dobra i zła, piękna i brzydoty i w utrzymaniu tonu fortissimo. W warstwie językowej ujawnia się ono w wyrazach nabrzmiałych emocjonalnym natężeniem, częstym stosowaniem aliteracji i onomatopei. Odpowiednikami tego w sferze obrazowości jest kontrastowe zestawienie barw, światła i dźwięku, operowanie hiperbolą, ekspresją totalności („tysiące”, „setki”), elementami turpizmu, czyli kategoriami, które można zaliczyć do ostrych wartości estetycznych. W opisach fabryk i miasta zauważa się wzmożenie ekspresyjności formy. Symbol miasta-polipa jest typowy dla modernizmu katastroficzny motyw procesji. Atmosfera tragizmu łączy się z patetycznym uniesieniem nadtotalnością kataklizmu. W powieści często występują w duecie dwie barwy: czerń i czerwień (gmachy fabryk). Innym dominującym kolorem o wyraźnej funkcji emocjonalnej jest kolor szary. Podobne funkcje ekspresywne pełnią zestawienia przestrzeni: ciszy i hałasu. Światło i dźwięk są środkami eksponującymi jaskrawość i niepokój obrazów, opozycje światło-cień, dźwięk-cisza kształtują również szczególną antytezę dnia i nocy. Budowanie na zasadzie gradacji opisu świtu i zmierzchu, ukazuje w powieści dramatyczny proces rodzenia się i zamierania światła.
Podobieństwo do Sienkiewicza, m.in. w rodzaju dialogu. Zdominowanie powieści przez dialog bliskie jest naturalistycznej tendencji do dramatyzowania epiki - ograniczenie roli narratora i tym samym oddanie głosu bohaterom. Mieszanina różnych języków to wielokierunkowa stylizacja - łamana polszczyzna w ustach bohaterów pochodzenia żydowskiego i niemieckiego, gwara ludowa, żargon kupiecki. Mowa zbiorowa słyszana na ulicy to mowa potoczna.
Bohaterowie:
Karol Borowiecki - główny bohater, 30-latek, który chce szybko zarobić fortunę na własnej fabryce bawełny.
Maks Baum - przyjaciel Karola, Niemiec, był chyba najporządniejszy z nich wszystkich.
Moryc Welt - Żyd, jeden ze współlokatorów Borowieckiego, przyjaciel z czasów studenckich, wreszcie chce doprowadzić Karola do ruiny.
Miecio Wysocki - lekarz, ale ciągle biedny, bo pomagał biedocie za darmochę.
Horn - znajomy Karola, młodzian.
Kama - kręciła z Hornem, pracowała w kolonii.
Lucy Zuker - kochanka Karola, mężatka.
Zuker - mąż Lucy.
Anka - narzeczona Karola z Kurowa.
Adam Borowiecki - ojciec Karola.
Nina Trawińska - żona Trawińskiego, która nieświadoma ruiny męża, wydaje kasę na przyjęcia i szeroko pojętą sztukę. Przyjaciółka Anki po jej przyjeździe do Łodzi, jest bardzo ładna =).
Kurowski - neutralny w całej powieści.
Stach Wilczek - też z Kurowa, zwykły chłop, a kantuje wszystkich, żeby stać się wielkim panem.
Bucholc
Grünspan
Grosglik potentaci łódzcy w zakresie produkcji tekstyliów, Żydzi lub Niemcy
Szaja Mendelsohn
Müller
Mada Müller - córka Mullera, z nią kręcił Karol. Choć piękna nie była, miała ogromny posag.
Melania Grünspan - zakochana w Wysockim, Żydówka, córka Grunspana.
Kessler - młodzian, który wykorzystywał do orgii swoje pracownice.
Zośka Malinowska- kochanka Kesslera
Adam Malinowski - znajomy Karola, mieszkał w uboższej części Łodzi, jego siostrą była Zośka.
Józio Jaskólski - bidoczek, zatrudniony jako pomoc u Baumów.
Jaskólski i Jaskólska oraz gromadka dzieci - ona zaradna, on łajza jakich mało, ale dumny, Antoś ich syn był chory na suchoty.
Karczmarek - chłop z Kurowa, który zmienił nazwisko w Łodzi, aby być bardziej poważanym.
Treść:
TOM I
I
Miasto Łódź budziło się do życia, jest marzec piąta rano w parterowym domku obudził się Karol Borowiecki, który kazał Mateuszowi- służącemu budzić swoich gości. Dowiedział się od niego, że w nocy spłonęła fabryka Golberga służącego zdaje się to bawić, Borowiecki sam idzie obudzić Maksa i Moryca. Moryc nie spał całą noc myśląc o ich wspólnym interesie, nie dziwi się słysząc o pożarze, spodziewał się go nawet wcześniej sugeruje, że to sam Golderg podpalił swoją fabrykę, bo był zadłużony. Stwierdza, że pieniądze z ubezpieczenia przydadzą mu się bardziej niż ta fabryka. Jak się okazuje podczas śniadania, żaden z panów nie ma zamiaru iść dzisiaj do pracy, jednemu nie podoba się mroźna pogoda, inny pokłócił się z pracodawcą. Moryc ma pretensje do Maksa, który zaczyna ubierać się na środku salonu o to, że mówi publicznie iż fabrykanci to złodzieje i oszuści. Wszyscy trzej przyjechali do Łodzi, by założyć wspólnie fabrykę, ale nie mają środków, muszą zatem dbać o dobrą opinię, by dostać kredyt. Maks Baum wpada w złość i wyzywa Moryca od podłych Żydów, na co ten go od głupich Niemców. Borowiecki przerywa tę kłótnię oświadczając, że on wychodzi w sprawie drukarni, którą teraz zakłada. Dowiadujemy się, że Borowiecki jest szlachcicem, ma swój herb, przed nazwiskiem ma napisane von. Karol obserwował chmary idących do pracy robotników, dopadły go wątpliwości co do ich przedsięwzięcia. Mimo to rozmarzył się o tym jak ich fabryka będzie wyglądać, po chwili jednak zaczął żałować tej chwili słabości, na jego twarz powróciła powaga. Wszedł do jednej z fabryk, przebrał się w brudne ubranie i dołączył do swojego oddziału.
II
Przywitał się z Murrayem, który pracował przy wielkich kotłach wypełnionych farbą, pracownicy nazywali tę salę „kuchnią”, mężczyźni rozmawiali o druku nowego numeru. Murray zwierzył się Borowieckiem, że kupił wczoraj meble, ten zapytał go domyślnie o datę ślubu, nie mogąc się jednocześnie nadziwić jak taki garbaty, brzydal mógł kogoś poznać. Murray nie pytał panny jeszcze o rękę, ale teraz ma pewność, że ukochana się zgodzi ( z ostatnią kobietą też miał pewność zauważył Borowski i okazało się, że nie darzyła ona Anglika żadnym uczuciem). Naśmiewając się z Murraya Karol obiecuje jednak wpaść jutro, by zobaczyć owe meble, o których marzyła wybranka Anglika. Po tej rozmowie Borowiecki rzucił się w wir pracy wydawał polecenia, sprawdzał, pracę przerwało mu nadejście właściciela fabryki. Schorowany dyrektor narzekał na niewystarczające ilości wydruków. Herman Bucholc- właściciel fabryki chodził cały dzień po fabryce, był wszędzie upominał, karcił, pouczał. Szanował swojego dyrektora drukarni jakim był Karol Borowiecki, mówił do niego przyjaźnie, chociaż sam już nie prowadził fabryki ze względu na zdrowie, cały dzień spędzał właśnie tu. To było bowiem jego królestwo, bez którego nie potrafił żyć, tak samo ważna była fabryka dla Borowieckiego, który tylko na chwilę siadał w gabinecie, większość czasu spędzał wśród ukochanych maszyn, ludzi. Ten dzień dłużył się Karolowi rozpraszała go myśl o planach budowy z przyjaciółmi fabryki. Koło 16 poszedł zatelefonować do Moryca. W kantorze, rozmawiając z Szwarcem, dowiedział się o jakimś interesie , który nie wypalił i fabryka może stracić. Karol zwrócił uwagę na jednego z pracowników tego biura von Horna, który źle wyglądał, jak twierdził nienawidził tej pracy- tego jarzma. Miał on sprawę do Borowieckiego, ale przerwało im wejście kobiety z czworgiem dzieci. Padła ona do nóg Borowieckiemu prosząc o jakieś odszkodowanie, ponieważ jej mąż nie żyje (maszyna urwała mu głowę) Szwarc wygania kobietę. Karol jednak chce z nią rozmawiać, Szwarc mówi że ona już tak od pół roku chodzi i doprasza się o pieniądze, jej mężowi nie chciało się pracować, umyślnie włożył głowę do maszyny, bo chciał okraść fabrykę( to są dopiero miażdżące argumenty). Borowiecki obiecuje jej, że pomówi z właścicielem, pyta ją z czego dotychczas żyła, kobieta opowiada, że biedowała brała jakieś drobne prace jak pranie nikt jej nie chciał przyjąć z powodu dzieci. Jak tylko uzyska odszkodowanie wróci na wieś, tam im się żyło lepiej, przyjechali do miasta bo ich sąsiad Jadam wrócił z miasta tak pięknie ubrany, obiecywał takie bogactwa, że chłopi tabunami jechali do miast. Jak się okazało jacyś ludzie płacili mu za te kłamstwa, potrzebowali rąk do pracy. Borowieckiego wzruszyła ta historia nie chcąc tego pokazać dał kobiecie jakieś drobne i uciekł, obudziła w nim ona „ zamierającą z wolna , duszoną świadomie- uczciwość”. Schronił się w swoim gabinecie przez okno spostrzegł Horna, który wręczał tej samej nieszczęsnej kobiecie jakiś papier. Karol wezwał Horna do siebie, ten wyjawił mu, ze poradził kobiecie, by poszła do adwokata. Takie zachowanie rozwścieczyło Borowieckiego, Horn jest tu praktykantem, maszyną, ma sobie darować te filantropijne zachowania. Chłopak jest tu praktykantem z poręczenia Karola, który zna jego rodzinę, takim zachowaniem go kompromituje. Horn nie ma żalu do dyrektora za to jak do niego mówi, musi bo tak karze mu stanowisko, ale on chce stąd wyjechać, nie przejmie interesu po ojcu. Nienawidzi on widoku maszyn, fabryk, miasta, chamstwa, z którym spotyka się na każdym kroku, Karol nazywa go „fiołem”, mazgajem, Horn z oczami pełnymi łez ucieka. Borowiecki czuł się rozstrojony, wspominał twarz chłopca, pełną zawodu, zrozumiał, że on mu kogoś przypomina- siebie bardzo dawno temu. Rozmyślania przerwał mu jeden z robotników, który dowiedział się o planowanych zwolnieniach, dyrektor potwierdził je mówiąc, że fabryka kupuje nowe maszyn, te nie potrzebują ludzi do ich obsługi. Robotnicy są źli bo oznacza to dla nich utratę pracy.
III
W restauracji hotelu „Victoria” panował straszny gwar, Moryc rozmawiał przy piwie ze znajomymi, czekał tu na Borowieckiego. Tymczasem zauważył wchodzącego znajomego Leona, powiedział mu o planach jakie ma z Borowieckim i Maksem, ten źle wspomina Karola, bo jest marnym Polaczkiem. Moryc mówi mu, że to Karol załatwił mu bardzo dobre zlecenie w Fabryce, w której pracuje, w dodatku nie chce za to pieniędzy, Leon Cohn jest podejrzliwy. Zamawiają u Bum- Buma - barmana, alkohol. Leon wręcza mu przywieziony z Odessy dla niego rysunek pornograficzny. Pokazuje przyjacielowi zdjęcie kobiety, którą poznał- znowu jak to określił Moryc, przerywa im nadejście Mullera, który szuka Borowieckiego, dosiada się do stolika. Wchodzi wyczekiwany Karol Muller ma dla niego propozycję spółki ten jednak odmawia, bo jak mówi sam zakłada fabrykę, ale nie będzie konkurencją dla Mullera. Ten stwierdza, w razie klapy zawsze znajdzie u niego prace, zaprasza go jeszcze na wieczór do teatru i odchodzi. Rozmawiając wyszli na zewnątrz, teraz Karol wrócił do restauracji, ale nie zastał tam już Moryca, poszedł już do teatru, Karol też się tam udał. Leon cały czas przez lornetę obserwował jakieś kobiety i wygadywał zbereźności, Borowiecki nie zwracał na niego uwagi był prawdziwym dżentelmenem, który cieszył się powszechnym szacunkiem, fabrykanci bili się o niego, bo w swojej dziedzinie był prawdziwym specjalistą. Obserwowała go bardzo uważnie pewna kobieta - żydówka Zukerowa, której stary mąż pochrapywał na fotelu. Karol od czasu do czasu rzucał jej spojrzenia, ale głównie udawał, że jej nie dostrzega. Przedstawienie składało się z dwóch komedii, z których zysk przekazywany był na cele dobroczynne, W połowie drugiego przedstawienia Karol poszedł odwiedzić Mullerów w ich loży. Mada ich córka prosiła go o radę dotyczącą czytania polskich książek, które powinna przeczytać, napisał jej kilka tytułów po czym wyszedł. Po drodze spotkał Szaję Mendelsohnema, który miał konkurencyjną fabrykę bawełny, Karol nie lubił tego Żyda. Borowiecki udał się do jednej z lóż, w której siedziały jakieś panny z Hornem i Morycem, panie zaczynają obgadywać „tłuściutką” Madę Mullerową, Karol zabiera ze sobą Moryca. Dobrą zabawę w teatrze przerwała depesza którą dostał zięć Bucholca - Knoll, wszystkich to zaniepokoiło chociaż nie wiedzieli o co chodzi. Na Sali słychać było szepty, próbowano się dowiedzieć, o co chodzi. Moryc dowiedział się, że depesza zawierała jakieś niepomyślne wiadomości o klapie jednej z firm w Oessie, przez co Łódzkie firmy bawełniarskie też stracą. Borowiecki i jego przyjaciele nic nie tracili, ale ta wiadomość ich poruszyła, Knoll wezwał Karola i uspokoił go mówiąc, że oni tracą zaledwie jakiś marne kilka tysięcy. Ma natomiast ważniejsze wiadomości i natychmiast musi wyruszać do Petersburga w pewnej sprawie, zaprasza jeszcze Karola na kolację do teścia i się zegnają. Borowieckiego niepokoi zachowanie Knolla nie ufa mu, zastanawia się, dlaczego mu wszystkiego nie powiedział. Odwiedził lożę Zukerowej, mówi jej, że pięknie wygląda i wyznaje jej miłość, ona choć zachwycona, zaniepokoiła się, że ktoś mógł ich usłyszeć. Karol rozgoryczony chce odejść, żałuje, że postąpił tak nierozważnie, ale ona działa na niego jak narkotyk. Zukerowa go zatrzymuje i prosi, by ją odprowadził do powozu, w korytarzu zaczęli się namiętnie całować. Dotarli do powozu ona wciągnęła go do środka, Karol zaczął ją przepraszać za swoje zachowanie, ale ona mu przerwała mówiąc, że go kocha. Karol całował Lucy Zukermanową szaleńczo ona szeptała mu, że go kocha. Kiedy zajechali pod jej dom wciągnęła Karola do środka poszła załatwić coś z pokojówką on został sam w salonie zauważył depeszę, którą czytał w teatrze Knoll. Borowieckiego zdziwiła jej obecność, ale zaczął ją czytać, zawierała ona postanowienie rady o podwyżce cła na bawełnę, Karol domyślił się, że w tej sprawie Knoll wyjechał chce wykupić wszelkie zapasy bawełny po starej cenie. Pojawiła się Lucy, ale Karol był jak nieobecny, martwił się tym czego się dowiedział, kobieta zaprowadziła go do łóżka na początku odpowiadał na jej pieszczoty odruchowo myśląc ciągle o pieniądzach i o tym skąd jej wziąć, by wykupić wełnę. Wkrótce zapomniał o wszystkim i poddał się namiętności, Lucy kazała mu napisać na kartce, że ją kocha. Wkrótce oboje oddali się miłości.
IV
Borowiecki opuścił dom Lucy dopiero o czwartej, od razu udał się do domu szukać Moryca, zastał pijanego Mateusza, oraz śpiącego Maksa. Maksa nie dało się obudzić, natomiast Mateusz bełkotał coś, nie pamiętał kto go pobił, pamiętał wizytę jakiś państwa, a że byli wśród nich Niemcy to zaczęła się bijatyka. Karol pojechał do kilku restauracji, ale nigdzie nikogo już nie było, nie znalazł Moryca, wsiadł do powozu, zaczął rozmyślać o Lucy, na którą dotąd nie zwracał uwagi zajęty, był bowiem Likiertową. Męża Lucy nie cierpiał, bo produkował jakieś tanie podróbki, dorobił się na tym milionów. Zaczął zastanawiać się nad tym co czuje do Lucy, uważa ją za kulę u nogi ponieważ powinien skupić się na zakładaniu fabryki. Wmawiał sobie, że to miłość do tej kobiety, a nie zwykła namiętność pchnęła go w jej ramiona. Powóz zatrzymał się przed synagogą.
V
Borowiecki wszedł do restauracji za synagogą w poszukiwaniu Moryca. W środku panował hałas, po chwili ktoś pijany zaczął śpiewać pieśń, o tym, że Agata ma fajny interes. Śpiewał Bum-Bum, a cała knajpa mu wtórowała, rozochocona do zabawy. Karol szukał Moryca, wtem zawołano go do stołu. Przysiadł się do Welta i Leona Cohna i zagaił do Moryca, iż ma do niego interes. Ten przewidział, że chodzi pieniądze. W knajpie zebrała się sama łódzka młodzież. Feluś Fiszbin kłóci się z Weinbergiem. Zaczęła się rozmowa na temat kobiet. Feliks twierdzi, że nie ma porządnych kobiet na świecie, czemu sprzeciwia się Wysocki. Doktor Wysocki podawał przykłady kobiet porządnych i twierdził, że takich można znaleźć nawet setkę w samej łodzi, jednak Feluś uznał, że nie ma co brać pod uwagę kobiet brzydkich, bo one nie mają okazji być nieporządne, bo nikt ich nie chce. Doktor broni kobiet, mówiąc, że mają one prócz uczciwości jeszcze etykę. Feluś tylko go wyśmiał, bo „Etykę, co to jest za towar? Kto w tym robi”. Wysocki zagadał do sąsiada i zapytał, czy on również ma takie zdanie o kobietach jak Feluś. Mecenas jednak stwierdził, że on nic nie myśli, bo teraz pije piwo. Kłótnia o kobietach rozpoczęła się na nowo, wtrącił się również redaktor. Moryc był już taki pijany, że na każde zadane mu pytanie odpowiadał: „Ja jestem Moryc Welt, Piotrowska 75, pierwsze piętro. Idź pan do diabła!”. Karol postanowił, więc zabrać go do domu, najpierw jednak zagadał do Leona Cohna - przypomniał się, że ma do niego interes. Ten od razu zapytał o kwotę i zapewnił, że cały jego majątek jest do Karola dyspozycji. Borowiecki podziękował i zapowiedział, że Moryc jutro powiadomi go o wysokości pożyczki. Karol pomógł Morycowi i razem wyszli. Kiedy wrócili do domu Moryc powziął środki odpowiednie, aby szybko wytrzeźwieć (m.in. kubeł zimnej wody), gdyż mieli do omówienia ważny interes. Karol odczytał mu depeszę, po czym Moryc wpadł w euforię i zaczął liczyć zyski, jakie osiągną dzięki tej depeszy. Nie zdradził mu jednak skąd ma depeszę. Moryc był bardzo zdziwiony tym, że Karol ma w rękach taki interes i zechciał się nim podzielić z innymi. Karol wytłumaczył to faktem, iż on jest Aryjczykiem, a Moryc Semitą - on chce zrobić pieniądze, a celem życiowym Moryca jest robienie pieniędzy (filozofia semicka), poza tym są przyjaciółmi i wspólnikami. Obudzili Maksa Bauma, który nie był zadowolony z tego faktu. Opowiedzieli mu o co chodzi, ich plan polegał na tym, żeby zdobyć jak najwięcej pieniędzy, za które kupią bawełnę i sprowadzą do Łodzi, zanim cło wzrośnie. Ustalili, że każdy na dziesięć tysięcy rubli, a pojedzie po bawełnę Moryc, bo najlepiej się na tym zna. Nadszedł ranek kolejnego dnia, była niedziela. Karol zmartwił się tym, co będzie, jeśli interes się nie uda. Maks stwierdził, że nie mogę stracić fabryki, gdyż on nie jest stworzony do tego, żeby być parobkiem w cudzym interesie, chce zacząć robić na siebie. Karol stwierdził, że i on nie wytrzyma dłużej u Bucholca, więc fabryki nie można stracić. Pojawiły się wątpliwości, co do powodzenia interesu, Moryc zaproponował, żeby odstąpili od spółki, on się tym zajmie i w efekcie jeżeli się interes uda, to otrzymają od niego jakiś procent, a jeśli będzie klapa, to zachowają fabrykę. Ci nie zgodzili się na to, a Maks nazwał Moryca świnią. W końcu postanowili spisać umowę. Przekomarzali się dalej, Moryc został trzy razy nazwany świnią, a Maks głupim. W końcu postanowili się położyć, a Morycowi życzyli szczęścia, gdyż miał na drugi dzień jechać do Hamburga. Maks z Morycem pożegnali się wylewnie, gdyż bardzo się lubili. Maks stwierdził, że z Moryca dobry chłop, ale cuchnie od niego szachrajstwem.
*
* *
Dyrektor obudził się o 12. Spytał Mateusza czy coś przyszło z fabryki od Bucholca. Okazało się, że nie, ale są ludzie z Knurowa z listem. Karol kazał przynieść list, a ludziom dać herbaty. Ostrzegł Mateusza, że jak znów się tak upije to nie ma już czego tu szukać. Ten obiecał, że to się już nigdy nie powtórzy i poprosił swego pana, aby pozwolił mu zemścić się na Niemcach, gdyż nie może podarować swej katolickiej krwi rozlanej przez nich. Karol stwierdził, że może robić co mu się podoba. Karol chciał obudzić przyjaciół, ale nikogo już nie było. Kazał zawołać przybyłych. Przyszedł chłop - Socha wraz ze swą żoną i dali list Borowieckiemu. Okazało się, że spaliło im się gospodarstwo i przyszli prosić o robotę w fabryce. Żona Sochy opowiadała o tym, co się stało - bardzo szczegółowo opisała konflikt z sąsiadką, którą musiała pobić za wstrętne uczynki względem nich i w tym czasie spaliła im się chata, więc stało się to przez sąsiadkę - Pietrkową. Borowiecki kazał im przyjść we wtorek i kazał Mateuszowi znaleźć im jakieś mieszkanie i pomóc się odnaleźć w mieście. Oni w podzięce podarowali mu ostatnie jajka, jakie uratowały się przed pożarem. Ogólnie służący i Karol byli bardzo zniesmaczeni chłopami. Karol zaczął czytać list od narzeczonej - Anki. Pisała ona, że dziękuje za przysłane kwiaty, które bardzo pieczołowicie pielęgnuje (Karol dostał je od kochanki w takiej ilości, że nie wiedział, co z nimi zrobić, więc wysłał je Ance). Zapewniła, że zapisała na niego pieniądze w Banku Handlowym. Do0pytywał się kiedy będzie „ta fabryka”. Wspomina, że odwiedził ja Adam Stawski, który podobno z Karolem chodził do gimnazjum. Z jego relacji wynika, że Borowiecki był łobuzem i miał wielkie powodzenie u kobiet już w szkole. Adam stracił majątek i wybiera się do Łodzi z postanowieniem zarobienia pieniędzy na jakimś wynalazku. Borowiecki stwierdza, że do kolejny niedołęga i idiota, ale nie on pierwszy i nie ostatni. Ucieszył się z 20 tysięcy rubli od Anki, stwierdził, że to złota dziewczyna. Zaczął się jednak zastanawiać, czy on ją w ogóle kocha. Bucholc przysłał po niego konie, więc Karol udał się do niego. Lokaj zaprowadził go do pokoi. Karol przywitał się z Bucholcową, kiedy został nazwany „kundlem” przez papugę. Bucholc kundlem nazywał lokaja. Zwierzył się on Karolowi, że męczy go reumatyzm, a wiele osób chce, żeby umarł, ale on im na złość będzie jeszcze długo żył. Stwierdzili, że Szaja dał by wiele za ruinę Bucholca. Ten kazał przyprowadzić Hamera. Borowiecki oświadczył, że zna wczorajsze nowiny, które usłyszał w teatrze, zdziwił Bucholca tym, że bywa w teatrze. Pokłócili się o kwestię teatru i o to, kto w nim bywa i że zbyt dużo nieodpowiednich ludzi tam przychodzi tylko dlatego, że mają pieniądze (aluzja do Bucholca). Karol chciał wyjść, ale Bucholc go zatrzymał. Poinformował go, że bardzo go ceni i że ma ona zastąpić Knolla, gdyż ten wyjechał, natomiast Borowieckiego w drukarni zastąpi Murray. Bucholc stwierdził, że lubi Polaków, ale nie da się z nimi rozmawiać, bo o byle co się obrażają. Każe mu jednak pamiętać, że jest jego człowiekiem. Bucholc nazwał robotników bydłem, gdyż jak twierdzi ma do tego prawo, bo daje im pracę. Karol zauważył, że przecież zarabiają oni na pieniądze, które dostają, ale prezes nie dał się przekonać. Przyszedł jego nadworny lekarz - Hamer, który przyniósł pigułki. I jemu się dostało od Bucholca, który zwrócił mu uwagę na brak punktualności i na powolność ruchów, a przecież tyle pieniędzy musi na niego wydawać. Powiedział Karolowi, że musi być zdrów, ale ten odparł, że jeszcze 2 lata w fabryce i suchoty ma jak w banku. Bucholc stwierdził, że przez dwa lata zdąży dużo wydrukować. Hamer odszedł, a dyżurny zameldował, że „telefon woła” Borowieckiego. Okazało się, że dzwoni Lucy, która wyznaje miłość Karolowi i zaprasza go na 8. Kiedy wrócił Bucholc poprosił (raczej oznajmił fakt) o pomoc w segregowaniu listów. Prezes brał do rąk kolejne listy i rzucał je za siebie krzycząc objaśnienie, m.in. „Fabryka!”, „Drukarnia!”, a lokaj łapał je za jego plecami. Lokaj wkładał listy do poszczególnych przegród, aby można je było rozwieść do adresatów. Odłożył m.in. 10 listów, które kazał Karolowi czytać. Pierwszy był od jakiejś kobiety, która prosiła o pożyczkę na założenie sklepu, gdyż nieszczęście sprawiło, iż mąż jej umiera, a ona głoduje z czwórką dzieci. Bucholc cały czas dogadywał, w końcu kazał spalić list. Drugi list był od wdowy która również prosiła o wsparcie, ten list również trafił do ognia. Trzeci list był od szlachcica, który twierdził, że znają się z Bucholcem, gdyż sprzedał mu kiedyś konie. Ten pamiętał go, dostał od niego ślepe konie, a człowiek ten pisuje do niego co rok z prośbą o pieniądze - list trafił do ognia. Wszystkie listy kończyły się prośbą o pożyczkę i wszystkie zostały spalone. Były również listy wyzywające Bucholca, Karol nie chciał ich czytać, ale prezes stwierdził, że te są najciekawsze, a przy okazji śmieszne. Karol zauważył, że większa część listów jest od Niemców, gdyż napisana w tym języku, Jednak prezes uważał, że one wszystkie są od Polaków, którzy mają zdolność do języków i żebrania. Były też listy ze skargami - te Bucholc zatrzymywał, podobnie te obraźliwe, które przypuszczalnie pochodziły od jego pracowników - ważne dokumenty. Prezes przyznał, ze zazwyczaj nie czyta tych listów, tylko od razu je pali. Raz na rok daje kilka tysięcy rubli na cele publiczne. Ale uważa to za głupie, nie rozumie dlaczego ma się przejmować głodującymi i dawać ludziom pieniądze. Jemu w końcu nikt nic nie dał, sam musiał na wszystko ciężko zapracować. Inni byli zajęci rewolucją, a mogli zarabiać pieniądze, wtedy by nie głodowali. Karola bardzo to wszystko denerwowało, ale nie mówił nic, a widząc to Bucholc, gadał coraz więcej rzeczy w tym stylu. W końcu zawołano ich na obiad. Bucholc chwalił Karola za to, że umie słuchać i jest mądry, polecił mu zawsze liczyć na niego. Przy obiedzie zjawił się również doktor - Juliusz Gustaw Hamerstein. Rozmawiali o wegetarianizmie i homeopatii, które stosował i gorąco popierał doktor. Rozmowa toczyła się po niemiecku. Bucholcowa nic nie mówiła, chyba, że wydawała szeptem polecenia lub wskazywał na to co chce. Podano trunki alkoholowe specjalnie dla Borowieckiego. Bucholc zasnął, a Karol wyszedł. Szedł pieszo i przyglądał się łódzkiemu krajobrazowi, którego nie cierpiał. Wspomniał jak to mieszkali kiedyś w Rydze, a potem się tu znaleźli. On był chemikiem-kolorystą, Baum tkaczem i przędzalnikiem, a Welt skończył Kursa handlowe. Przywitał się z Murrayem, który poinformował go, że jest u niego nowoprzybyły warszawiak, który jest handlowcem i zakłada agenturę. Ów człowiek nazywał się Kozłowski. Murray zaczął opowiadać o skutkach bankructw w mieście. Potem Karol poprosił go o oprowadzenie po domu. Borowiecki poczuł senność i w końcu zasnął w fotelu. Murray rozmarzył się nad swoim przyszłym małżeństwem. Poprosił Kozłowskiego o miłosną piosenkę, ale tez pikantną. Kozłowski grał na fortepianie i śpiewał, a Murray rozkoszował się muzyką.
VI
Maurycy (Moryc) Welt wszedł do cukierni na kawę, rozmyślając o tym, jak zarobić najwięcej na tym interesie, choćby kosztem przyjaciół. W jego środowisku oszustwo było powodem do przechwałek. Zastanawiał się skąd ma wziąć pieniądze, w tym celu postanowił udać się do brata swojej matki. Po dwóch godzinach nie dostał jeszcze kawy, więc wyszedł. Na ulicy stał grupka mężczyzn, którzy przyglądali się przechodzącym kobietom i głośno komentowali. Wśród nich był Leon Cohn i Bum-Bum. Moryc zignorował ich zaproszenie i udał się do fabryki Grünspana et Landsbergera. Trwało u niego spotkanie z okazji święta bankructwa wielkich rodzin. Był tam również Feliks Fiszbin. Trwała rozmowa o interesach. Córka gospodarza - Regina kłóciła się z mężem i prosiła ojca o radę, gdyż groziło im bankructwo. Moryc flirtował z drugą córką gospodarza - Melą. Albert - mąż Reginy chciał spłacić swe długi, a rodzina cała namawiała go do plajty, która graniczyła z oszustwem. Moryc zrezygnował już z ubijania interesu z Grünspanem, poszedł porozmawiać z Melą, która karmiła babcię. Mela poprosiła go o odprowadzenie jej do Róży. Po drodze flirtowali, on uważa ją za typowo polską idealistkę mimo, że jest Żydówką, a ona ma go za cynika i odrzuca jego zaloty. Kiedy się pożegnali Moryc doszedł do wniosku, że mógłby się z nią ożenić, cóż by to był za interes!
VII
Mela domyśliła się, że Moryc zaleca się do niej ze względu na pieniądze. Róża Mendelsohn była jej najserdeczniejszą przyjaciółką. Nie lubiła ona Moryca. Poszły razem do pokoju, w którym czekali goście: Wilhelm Müller, Mieciek Wysocki, Fela, Toni i Bernard. Panowała bardzo swobodna atmosfera. Kobiety jednak narzekały na nudę i uprosiły Wilhelma o popisowy numer. Ten zaczął biegać po pokoju i naśladować świnię, co rozbawiło panie. Jednak Wysockiego to nie bawiło i chciał wyjść, jednak Mela przypomniała mu, że obiecał ją odprowadzić, więc został. Bernard opowiadał Róży kawał na ucho (delikatnie przy tym muskał ustami jej ucho). Wysocki stwierdził, że nie są oni dekadentami, jakby chcieli, ale jedynie cierpiącymi na nudę bogaczami, czyli zdegenerowanym ludźmi. Róża poszła zobaczyć się z ojcem - Szają. Zastała go modlącego się i wpatrującego w budynki fabryk przez okno. Opłacił on śpiewaków, towarzyszących mu. Z Różą rozmawiali na temat przyjęcia. Szaja zaproponował, że mógłby zatrudnić Wysockiego. Róża chciała zaprosić Borowieckiego, ale jej ojciec go nienawidzi, gdyż pracuje dla Bucholca. Bucholec jest jego największą zmorą, nigdy nie udało mu się go prześcignąć, mimo, że pracował ciężko na to, co teraz miał. Szaja osiągnął dużo, choć zaczynał prawie od zera. Nie cierpiał szwaba - Bucholca, który sen spędzał mu z powiek. Podszedł do okna i zauważył, że nieopodal trwa wesoła zabawa. Kazał sprawdzić lokajowi kto tam mieszka. Był to Ernest Ramisz, Szaja kazał iść lokajowi do niego i powiedzieć, że mają zaprzestać zabawy, gdyż jest on chory. Na koniec stwierdza, że człowiek tan musi zbyt dużo zarabiać, skoro stać go na wesołość.
VIII
W fabryce było mnóstwo pracy, Borowiecki był zabiegany a Lucy wymusiła na nim natychmiastowe spotkanie. Bucholc wykrzykiwał obelgi, z których najczęstszą był „kundel”. Bucholc użyczył koni Karolowi, który udał się na spotkanie do lasku Milsha. Lucy cieszyło to ogromnie romantyczne spotkanie i bawiła się wyśmienicie. W przeciwieństwie do Karola, który był po prostu zły. Spędzili ze sobą godzinie. Ona poprosiła go, żeby wyciągnął rewolwer, gdyż ona boi się, bo słyszała, że w tym lesie zabito robotnika. Wyznawała mu miłość i gadała jak najęta, a on odpowiadał monosylabami i całował ją namiętnie. Po spotkaniu wrócił do kantoru, gdzie zastał Bucholca i Horna, którzy się kłócili. Bucholc zwolnił Horna i kazał go wyrzucić za drzwi, ale ten sam wyszedł. Borowiecki zmył się na obiad, nie chciał być świadkiem awantury. Bucholc zawołał do siebie lokaja (użył jego imienia - August, zamiast „Kundel”, a wtedy było najgorzej). August oberwał mocne lanie kijem za to, że nie zdołał wyrzucić Horna, po wszystkim poprawił okłady na nogach swego pana. Borowiecki udał się na obiad do „koloni” na Spacerowej. Tam jedna z pracownicze3k Kama zaczęła rozmowę na temat Horna, który to podobno będzie dopiero wieczorem, bo miał dziś zrobić awanturę Bucholcowi i wymówić pracę. Wszyscy okrzyknęli go bohaterem, kiedy Karol wspomniał o awanturze w kantorze, jednak on sam stwierdził, że było to tylko dla popisu, bo co to za sztuka zwymyślać starego i chorego człowieka. Ludzie jednak byli innego zdania. Po chwili zaczęły odzywać się świstawki, na dźwięk których ludzie zrywali się i udawali do swych fabryk. Został tylko Karol i Malinowski od Szai. Przybył Mateusz z telegramem od Moryca. Wieści były pomyślne i Karol postanowił udać się do kantoru Moryca, aby obejrzeć pierwszą dostawę. Po drodze zatrzymała go Kama, która prosiła, żeby nie gnębił on Horna, ale mu pomógł. Spotkał Kozłowskiego, z którym rozmawiał o kobietach. Kozłowski opisywał mu pierwsza spotkaną w Łodzi piękną kobietę, gdyż trudno tu było o nie wg niego. Oceniał ją na podstawie szczegółów jej garderoby. Karol zaszedł do cukierni, gdzie zakupił słodyczy, które wysłał Kamie z liścikiem, w którym ją pocieszał i obiecał spełnić prośbę. Ulicą szedł pogrzeb, na który mało kto zwracał uwagę. Przejeżdżający powóz wiózł Madę, Wilhelma i ich psa Cezara (czarnego pudla). Podwieźli go i przy okazji umówili się na niedziele, żeby Karol przyniósł obiecane tytuły. Karol zauważył strać pożarną, okazało się, że pali się fabryka Alberta Grosmana. Pan Rychter powiedział Karolowi, że to już trzeci pożar dziś, ludzie odbijają sobie straty za pomocą ognia. Borowiecki wrócił do fabryki, gdzie oddał się pracy. Przybył Trawiński i poprosił o chwilę rozmowy. Był on na granicy bankructwa i potrzebował pożyczki, jednak nie mógł się przemóc, żeby pójść do Bucholca. Karol odmówił pożyczenia, gdyż pieniądze, które ma, są przeznaczone na fabrykę i nie może ich wydawać. Doradzał Trawińskiemu układanie się, podpalenie swojej fabryki, ale tamten nie chciał posuwach się do takich rozwiązań. Ostatecznie poradził mu udać się do Bauma. Jednak po odejściu Trawińskiego czuł wyrzuty sumienia, bo mógł mu pożyczyć nic nie tracąc, ale próbował je zagłuszyć. Kiedy przechadzał się po fabryce jeden z robotników podszedł zbyt blisko maszyny i ta wciągnęła go i zmiażdżyła na miazgę - śmierć na miejscu. Fakt ten poruszył pracowników, ale nie Borowieckiego i majstra, który obiecał, że poobcina robotnikom z pensji za zniszczony materiał - zalany krwią nieboszczyka. Karol spotkał Sochę, zapytał jak mu idzie praca, po czym udał się do kantoru na wezwanie Bucholca.
IX
Trawiński był załamany odmową Borowieckiego. Postanowił iść na spacer, spotkał Halperna. Rozmawiali o kryzysie panującym w Łodzi. Halpern był optymistą i wielkim entuzjastą tego miasta, wierzył w jego odrodzenie. Trawińskiego przepełniał pesymizm i rezygnacja, nie potrafił dostosować się do życia pełnego oszustw. Wrócił do domu, do swojej żony Niny, której chciał wszystko opowiedzieć, ale nie potrafił. Ona kupiła dla niego drogi prezent - mozaikowy blat. Wspomniał jej o umyślnym podpaleniu fabryk w mieście, bardzo ją ten fakt oburzył. Kazimierz udał się do fabryki Bauma. Fabryka sprawiała przygnębiające wrażenie, więc Kazimierz Trawiński stracił wszelkie nadzieje. Okazało się jednak, że Baum może mu pomóc. Podczas wypisywania weksli zadzwonił telefon. Był to Borowiecki, który był u Trawińskiego w domu i mógł mu pożyczyć 5 tysięcy. Kiedy Trawiński wyszedł Baum udał się do domu. Rozpoczął się zwyczajny sielankowy wieczór w domu, dziadek zabawiał swoje wnuki. Maks domyślił się, że skoro ojciec jest taki miły dla wszystkich, to z pewnością znów wsparł kogoś potrzebującego. Przybył Borowiecki, wszyscy byli nim oczarowani. Frau Augusta przynosiła mu przysmaki, Berta rozmawiała z nim, dzieci dokazywały, nawet Józio (przygarnięty chłopak 18-letni) trochę się ośmielił. Karol stwierdził, że aż dziwnie u nich miło. Rozmawiał z Maksem, zwierzył mu się, że Bucholc miał atak serca, po którym zwymyślał go i Karol wymówił pracę. Ma zamiar pojechać na wieś do Anki i ojca. Rozmawiają o Trawińskim, któremu nie idą interesy, bo jest zbyt uczciwy i że ma piękną żonę. Rozmawiali chwilę, po czym Borowiecki wyszedł, gdyż miał jakiś interes do załatwienia.
X
Józek wyszedł razem z Karolem, chciał odwiedzić swoją rodzinę. Zastał matkę i czwórkę rodzeństwa w starej wilgotnej piwnicy. Oddał matce zarobione pieniądze i przywitał się z rodzeństwem. Jego brat Antoś chorował na suchoty i leżał w łóżku. Józio obiecywał mu, że niedługo wyzdrowieje i razem pójdą na majówkę. Dziecko stwierdziło, że nie pójdzie, gdyż będzie już wtedy martwe, Antoś zaczął płakać, że nie chce umierać. Dla pocieszenia zagłębili się we wspomnienia życia na wsi, z której przeprowadzili się do Łodzi, rodzeństwo zaczęło nawet odgrywać sceny z kościoła, dopóki ich matka nie zawołała na herbatę. Przyszła Zośka, która rozweseliła atmosferę. Przyniosła Antosiowi fiołki i dobre nowiny dla Jaskólskiej - udało jej się sprzedać zrobione przez nią kapy i kaftany. Adam Malinowski to brat Zośki. Później przybył Jaskólski wraz z lekarzem. Był od niedołęgą, gdyż stracił wszystko, skazał rodzinę na nędzę i nie potrafił tego naprawić, gdyż za co się nie wziął to jego niedołęstwo pozbawiało go pracy, w dodatku miał tendencje do płaczu. Lekarz zajął się chorym dzieckiem - był to Wysocki. Antoś zapłacił lekarzowi za dobre słowa i pieczołowitą opiekę bukietem fiołków, które dostał od Zośki. Lekarz nie przyjął innej zapłaty. Jaskólski zagadał do doktora o pracę, lecz ten mu odpowiedział, że żeby pracować, trzeba umieć pracować. Jednak zrobiło mu się szkoda go, więc dał mu kilka rubli. Spotkał po drodze Melę i Róże, które zaciągnęły go na herbatę, mimo jego podłego nastroju. Kobiety uznały, że Wysocki jest chory na litość. Udali się do Endelmana, Mela była jakaś podłamana. Rozmowa kobiet z Bernardem nie była zbyt miła, on powiedział im, ze źle wyglądają, a one wskazywały mu jego pozy życiowe. Bernard w końcu się oburzył i wyrzucił kobietom wszystkie ich wady, m.in. głupotę, naiwność, dziecinność. Chciał wyjść, ale Róża go zatrzymała. Został, jednak poszedł do sąsiedniego pokoju i zawzięcie począł grać na fortepianie. Róża usunęła się w cień, aby Mela i Wysocki mogli porozmawiać. Ona płakała, on ją pocieszał, nawet nie zauważył, że jest ona w nim zakochana, traktował ją jako przyjaciółkę. Po odprowadzeniu pań do powozu i pożegnaniu się został sam z Bernardem. Ten zaczął ostrzegać Bernarda przed miłością do Żydówki, gdyż one nadają się tylko do flirtu, Polki nadają się do kochania, a Niemki do zakładania „obory zarodowej”. Wysocki zaczął dokładnie analizować swoje uczucia do Meli.
XI
Mela kochała Wysockiego, ale nie zauważała nawet jego obojętności. Rodzina swatała ją z Leopoldem Landau ze względów finansowych - był to dobry interes. Mela czuła wstręt do tego człowieka. Rano przy śniadaniu pokazywała jak bardzo niechętna jest temu swataniu. Ojciec ignorował jej sygnały, wiec powiedziała, że nigdy nie wyjdzie z Landau. Ojciec jednak stwierdził, że da jej czas do namysłu, po którym ona się zgodzi. Miłość Wysockiego była dla niej coraz mniej realna, nie miała okazji z nim porozmawiać. Róża z ojcem postanowili pojechać do Włoch i wziąć ze sobą Melę. Jechali do Endelmanów. Przywitał ich przygłuchy Endelman. Na przyjęciu rozmawiano po francusku i niemiecku, z rzadka po polsku. Towarzystwo było rozmaite, a rozmowy toczył się o wszystkim i o niczym. Bernard zaczął przedstawiać Borowieckiego wszystkimi kobietom na przyjęciu. Doktorowa zaczęła go wypytywać o Lucy Zuker, okazało się, że ona wie o ich romansie. Udało mu się jakoś wywinąć z tego towarzystwa i spotkał swoją dawną miłość - Emmę Likiertową. Rozstali się bez słowa przed rokiem i ich relacje nie były zbyt dobre. Po flegmatycznej rozmowie ona chciała odejść, Karol próbował ją zatrzymać, lecz ona odpowiedziała mu pogardą, która była częścią jej zemsty na nim, ale której gorzko żałowała. Endelmanowa chwaliła się, ze cała Łódź u nich jest i jest dobra zabawa, ale naprawdę nikt się dobrze nie bawił. Goście byli tu tylko dlatego, że tak nakazywał dobry ton. Trawińska była w centrum zainteresowania i kiedy stwierdziła, że nie będzie ona rozmawiać o ludziach obecnych i nieobecnych temat zszedł na literaturę. Rozmowa dotyczyła dzieł Bourgeta - Bernard i Trawińska krytykowali go, a Mela i Toni go chwaliły. Edelman oprowadzał gości po domu i pokazywał swa kolekcję dzieł sztuki. Bernard zaczął rozmowę z Melą na temat jej przyszłego małżeństwa i Wysockiego. Urządzono pokaz obrazu Kraya, który przedstawiał nimfy nad morzem. Wywiązała się dyskusją na jego temat. Borowiecki postanowił opuścić to nudne przyjęcie, cały czas był poruszony zachowaniem Emmy - jej pogardą i nienawiścią, sam nie wiedział, czemu go to tak dotknęło.
XII
Pod drzwiami Karola czekała Michalakowa z czwórką dzieci (jej mąż zginał przez maszynę, która obcięła mu głowę). Błagał o pomoc w uzyskaniu odszkodowania. W końcu kazał przyjść jej w poniedziałek, a Mateuszowi kazał dać jej rubla, mimo, że tamten wolałby ją sprać. Maks i Murray rozmawiali o przyszłym ślubie tego drugiego. Borowiecki wyszedł do Kurowskiego. Po drodze Murray przyglądał się oknom, szczególnie zachwycił go widok rodziny wspólnie zasiadającej do posiłku. Karol nie poszedł na umówione spotkanie z Lucy, przez rozmowę z Emmą. Kurowski przyjeżdżał co sobotę i zbierano się w tedy u niego. Był to człowiek dziwny - „Był to dziwny egzemplarz wykolejonego, który przywarł do powierzchni tej „ziemi obiecanej”, zaaklimatyzował się o tyle, że robił pieniądze i zerwał ze światem, z którego wyszedł”. Zjawić się jeszcze mieli Endelman, Kessler i Maks. Rozmawiali o kobietach, Borowiecki stwierdził, że kobiety są głupie, płaczliwe m.in. Kurowski przypomniał mu, że patrzy na nie jedynie jak na obiekt polowań, uczuć, a nie szuka w nich społeczeństwa. W sumie doszli do wniosku, że nie warto o tym rozmawiać. Kurowskiego nie było trzy tygodnie z powodu wypadku. Kurowski kazał już nikogo dziś nie wpuszczać. Uświadomił Karolowi, że zdobycie własnej fabryki i pieniędzy nie jest tożsame z niezależnością, gdyż zabieg taki uzależnia człowieka od pieniędzy. Kurowski chciałby żyć sto lat wcześniej, ówczesne realia wydają mu się lepsze, mógłby m.in. oczyszczać świat z hołoty. Karol wyszedł i poszedł coś zjeść do Wiktorii, spotkał tam Bum-Buma, z którym zaczął rozmowę. Ten zaczął ściągać z niego nici (wychodzi na to, że wyimaginowane) - wywołało to smutek u Borowieckiego. Powrócił do domu i poczuł ogromną nudę, nie wiedział co ma ze sobą zrobić, więc pojechał do Lucy wbrew wcześniejszym oporom.
XIII
Popołudnie, dzień następny. Karol ma zamiar wybrać się do Müllerów. Maks miota się w złości po całym domu. Nie może zrozumieć, jak jego ojciec może wciąż pomagać biednym, kiedy jemu niedługo nędza zajrzy w oczy. Dotarł do mieszkania Müllerów, zamienił kilka zdań z gospodynią, następnie rozmawiał z Madą, dał jej obiecany spis książek, Wilhelma nie było gdyż wyjechał do Berlina. Przyszedł Mülller i oprowadził Karola po domu. Po wyjściu Karol pomyślał, że Mülller be wahania oddałby mu córkę. Udał się do Bucholca, gdyż pomagał mu do powrotu Knolla, ale nie spędził u niego dużo czasu. Bucholc czuł się dziwnie, ogarnęła go obojętność, a wokół widział pustkę. Poczuł samotność, która zaczęła zamieniać się w panikę przed śmiercią. Wezwał doktora, ale ten zapewniał, że wszystko jest w porządku. Karol poszedł do cukierni Roszkowskiego, gdzie zastał: Wysockiego, Dawida Halperna, i Myszkowskiego - inżyniera z fabryki barona Meyera. Rozmawiali o milionerach. Myszkowski uważał, że są oni kretynami, którzy wzbogacili się na pracy innych, natomiast Halpern uważał, że dorobili się majątków ciężką pracą. Wysocki uznał, że prawda jest po środku. Myszkowski przyznaje, że miał pieniądze, ale je umyślnie przepuścił, gdyż uważa on, że nie warto robić pieniędzy dla nich samych, rezygnując przy tym z wolności i szczęścia, on chce żyć, a nie pracować. Wysocki zauważa, że nie jest problemem to, że ludzie pracują za dużo, ale to, że nie wszyscy pracują. PO wyjściu Karol rozmawiał z Halpern i Wysockim. Halpern wysnuł wizję - gdyby spełniły się poglądy Myszkowskiego, to zamiast budynków Łódź pochłaniałby las, w którym polowaliby na świnie. Borowieckiemu by to nie przeszkadzało, jednak Halpern potrzebuje miasta, żeby żyć. Wysocki zwrócił się z prośbą do Karola o załatwienie pracy dla jego protegowanego, jednak ten nie mógł mu nic obiecać. Protegowany (chyba Jaskólski) ma zjawić się jutro w fabryce.
XIV
Dawid Halpern kochał Łódź, mimo że odebrała mu wszystko, co miał. Nie zważał na swoje położenie, ważne, że miasto się rozwija, nie dostrzegał wad Łodzi. Żył z dnia na dzień, utrzymywał siebie i żonę. Po powrocie do domu zastał małżonkę śpiącą, udał się do mieszkania, z którego dobiegała muzyka. Grali: Malinowski, Szulc, Blumenfeld, Stach Wilczek i Horn. Towarzyszył im Józio Jaskólski, który przepisywał jeden z listów miłosnych, jakie otrzymywał Malinowski. Młody chłopak marzył o miłości, a list ten bardzo mu się spodobał. Przy herbacie rozmawiali o interesach. Szulc opowiedział historię usłyszaną od Recka o niejakim Dülmanie, który gościł w swoim domu hrabiego Wilhelma Johanna Somerst-Somersteina. Usługiwał mu, a kiedy po trzech dniach hrabia wyjechał, ten zapakował wszystkie rzeczy (m.in. łóżko), których używał hrabia i umieścił w drogocennej skrzyni. Skrzynia znalazła się na honorowym miejscu w domu z odpowiednim podpisem. Kiedy zaczęli się przekomarzać, Halpern wyszedł. Mężczyźni zorganizowali zrzutę na pożyczkę dla Józia w wysokości 100 rubli. Złożyli się wszyscy oprócz Wilczka, który miał pieniądze, ale nie pożyczał. W końcu Wilczek oznajmił, że widział ostatnio Kesslera z pewną brunetką. Z opisu Malinowski wywnioskował, iż to jego siostra, udał się czym prędzej do domu rodzinnego. Nie zastał w domu ani Zośki, ani ojca, więc poszedł do fabryki Kesslera, gdzie pracował ojciec i przedstawił swoje podejrzenia - Zośka została kochanką Kesslera. Ojciec kazał adamowi dowiedzieć się wszystkiego dokładnie, a on już resztę załatwi. Horn poszedł do kolonii na obiad, gdzie rozmawiał z Kamą. Podroczył się z młodą dziewczyną, ona odkryła, że nosi on jej zdjęcie w portfelu. Po wyjściu załatwiał pieniądze dla Józia, a potem poszedł do Borowieckiego. Spotkał po drodze Sierpińskiego, który stwierdził, że Łódź mu zbrzydła.
XV
Kiedy Horn wyszedł od Borowieckiego, przybył Jaskólski w sprawie pracy. Borowiecki zaoferował mu posadę stróża, ale ten odpowiedział, że jest szlachcic i nie będzie stróżem u szwabów. Karol zaskoczony był taką reakcją, przyznaje, że nie rozumie ludzi, którzy nie chcą być stróżem ze względu na dumę, która jednak nie przeszkadza im w żebraniu. Murray zwierzył mu się, że z jego małżeństwa nici i musi sprzedać meble, które kupił już dla domniemanej żony. Murray uważa, że małżeństwo to beznadziejna i zakłamana instytucja. Karola wezwał Bucholc, a Murray w tym czasie chodził po fabryce i wyżywał się na wszystkich pracownicach. Bucholc powiadomił Borowieckiego, że Knoll przyjeżdża w sobotę i wyszedł na spacer, gdyż dusił się w fabryce, wszystko go nudziło. W sobotę mimo złego samopoczucia przyszedł do fabryki, spacerował i ogarniała go dziwna obojętność. Nie czuł się dobrze we własnej fabryce, zastanawiał się czemu pracownice się go boją. W końcu siły go opuściły na końcu korytarza. Później znaleziono jego trupa.
XVI
Wieść o śmierci Bucholca rozeszła się po Łodzi wraz z wiadomością o wzroście cen bawełny. Pojawiały się niesamowite historie na temat życia milionera. Pogrzeb odbył się tydzień później, a w dniu tym wszystkie fabryki stanęły, żeby każdy mógł stawić się na uroczystości. Szaja Mendelsohn nie potrafił odnaleźć się w świecie, w którym nie ma już z kim konkurować. Ceremonia trwała długo, a międzyczasie ludzie rozmawiali na temat wzrostu cen bawełny. Borowiecki spotkał się z Lucy, ale szybko zakończył to spotkanie. Wilczek zaproponował Józiowi pracę, ale tamten nie chciał opuszczać Bauma, kiedy mu się źle wiedzie. Wilczek miał na oku interes, podstępnie stał się właścicielem gruntów w pobliżu fabryki Grünspana i liczyła na to, że właściciel fabryki będzie się chciał rozbudować, a wtedy on ustali wysoką cenę. Dla niego warty przestrzegania był tylko kodeks, a szacunku policja. Nie obchodziła go uczciwość i moralność. Sam miał przykrą przeszłość, pełną upokorzeń i nieszczęść i chciał sobie odbić za to. Borowiecki i Moryc wynajęli u niego platformy do przewozu bawełny. Karol naraził mu się, gdyż nie podał mu ręki na przywitanie. Poszedł po kolacji na spacer po Łodzi. „Kochał tę „ziemię obiecaną” jak kocha zwierzę drapieżne głuche puszcze pełne łupów. Uwielbiał tę ziemię obiecaną, płynącą złotem i krwią, pożądał jej, pragnął, wyciągał do niej ramiona chciwe i krzyczał głosem zwycięstwa - głosem głodu: - Moja! Moja! - I już chwilami czuł, że ją posiadał na zawsze i że nie puści zdobyczy, póki nie wyssie złota wszystkiego.”.
TOM II
I
Akcja rozdziału rozgrywa się w Kurowie - wsi Karola, dokąd zabrał także Maksa Bauma. W domu Borowieckiego toczy się scena gry w karty: ojca Karola (Adama), Zajączkowskiego, księdza i Maksa. W tym też czasie Karol dostaje depeszę od Lucy, że chce się z nim widzieć. W domu pana Adama mieszka także narzeczona Karola - Anka. Opiekuje się ona schorowanym Borowieckim. Dowiadujemy się, że za miesiąc oboje przeprowadzą się do Łodzi, gdzie Karol i Anka wezmą ślub. Okazuje się to podczas wieczornej rozmowy młodych, którą podsłuchuje przez okno Maks. Karol jest niezbyt miły dla narzeczonej, co denerwuje Maksa, bo jemu Anka się bardzo podoba. Nazajutrz Karol, ze względu na wiadomość od Lucy, decyduje się wyjechać. Wcześniej jednak cała czeladka wybiera się do kościoła, a podczas drogi Maks i Karol rozmawiają o tkaninach (zboczenie). Spotykają także Stacha Wilczka - człowieka z ich wsi, który kiedyś pasł im owce, a teraz jest w Łodzi i planuje kupno ziemi koło placu Grünspana, który zmuszony byłby później odkupić ziemię od Wilczka po wyższej cenie. Karl drwi z niego, z jego wielkomiejskich zwyczajów, które go tylko ośmieszają - w oczach Karola. Po mszy młodzianie idą do księdza na spotkanie, który to ksiądz wychwala gospodarność Anki. Potem idą na obiad, podczas którego przychodzą goście - najpierw jest to Karczmarek. Też prosty chłop ze wsi, który w Łodzi nazywa się Karczmarski, bo przez to bardziej go ludzie szanują. Znów rozmawiają o interesach. Potem przychodzą Sochy, ludzie, którym Karol załatwił pracę w łódzkiej fabryce. Anka dziwi się ich odmianie - z wiejskich łachmanów w miejskie ciuchy. Karol mówi, że to Łódź tak zmienia, ale to nie znaczy, że są od razu miastowi. Obiecuje im także znaleźć w mieście bardziej wiejskie zajęcie. Później Karol i Maks odjeżdżają. Ten drugi wciąż myśli o Ance.
II
Rzecz dzieje się w kantorze u Grosglika. Bankier rozmawia ze swoimi podwładnymi: z Blumenfeldem o muzyce, o śmierci Victora Hugo (kompletnie nie wie, kim on był), ze Szteimanem o podwyżce dla pracowników (tłumaczy, że nie może im dać za wiele, a skoro jest to tak śmieszna suma, to po co im w ogóle dawać. Następnie zapisuje, że dał te pieniądze - faktycznie daje weksle bez pokrycia), z innym urzędnikiem, który ma ścigać byłego pracownika z pieniędzmi fabryki za własny nakład. Wreszcie przychodzi Moryc, któremu to Grosglik oświadcza, że cofnął im kredyt na dalszą budowę fabryki. Opowiada też o zaistniałej zmowie na Borowieckiego, że prędzej czy później, a go wykończą. Moryc wychodzi stamtąd i myśli wciąż nad tymi słowami, wreszcie decyduje się wycofać ze spółki.
III
Moryc idzie do Borowieckiego i opowiada mu o spisku przeciwko nim. Borowicki reaguje, idąc do Mady Müller, z którą wciąż romansuje, a raczej flirtuje, zostawiając sobie wyjście awaryjne (w razie czego może się z nią ożenić i mieć ogromny posag). Borowicki odwiedza też Baumów, gdzie znajduje okropny widok śmierci - zarówno fabryki starego Bauma, jak i matki Maksa. Idzie więc do Wysockiego, gdzie zastaje jego matkę. Pani Wysocka wydaje opinię o Żydówkach, zwłaszcza o Melanii Grünspan. Nie wyobraża sobie, aby jej syn mógł coś mieć do niej - ona jest Żydówką! Karol, zmęczony tymi obelgami rasowymi, idzie na kawę, gdzie spotyka Myszkowskiego. Następnie udaje się na randkę z Lucy do parku w Helanowie (wejście tam było odpłatne, dlatego był to park ludzi zamożniejszych). Lucy doznaje tam omdlenia z miłości. Ukrywają się, bo w tym samym parku Karol widział chwilę wcześniej Horna z Kamą.
IV
Horn po rozstaniu w parku z Kamą idzie szukać Adama Malinowskiego. Najpierw do Jaskólskich, potem do rodziców Adama. Tam napotyka awanturę - siostra Adama, Zośka, kłóci się z matką o to, że dziewczyna została kochanką Kesslera. Matka wyrzuca ją z domu, przygarnia ją do siebie brat. W związku z tym Horn musi się na chwile wyprowadzić. Idzie do ojca.
V
Horn idzie do Wilczka, gdzie dowiaduje się o jego planach sprzedaży ziemi Grünspanowi. Tam też okazuje się, że do Wilczka przychodzą wynędzniałe, ubogie kobiety z prośbą o pożyczkę. Wilczek uprawia lichwę! Traci on w oczach Horna, dlatego też ten wychodzi. Pojawia się natomiast Grünspan. Proponuje kupno ziemi od Wilczka za kwotę 10 tys rubli. Stach odmawia, na tym kończą się negocjację.
VI
Horn idzie do Mendelsohna z prośbą o pracę. Na miejscu jest świadkiem przykrego zdarzenia - fabrykant wymawia Wysockiemu, że wypisuje za drogie recepty robotnikom (fabryka miała opłacać ich leczenie). Nakazuje lekarzowi stosować medycynę alternatywną, bo nie wymaga wykupienia recept. Wreszcie do Mendelsohna dostaje się Horn, otrzymuje od niego pracę. Rozmawia tam też z Malinowskim o Zośce - siedzi w domu przygnębiona i w ogóle (prawie depresja). Wysocki i Mendelsohn wyjeżdżają na stację odebrać Melę i Różę z ich długiej podróży do Włoch. Z powrotem Wysocki wraca na stację, bo dziewczyny czegoś zapomniały. Lekarz wraca potem samotnie i spotyka człowieka z obciętymi nogami oraz zaawansowaną gangreną. Opatruje mu rany, daje drobne pieniądze i obiecuje dalszą pomoc. Człowiek jest wniebowzięty.
VII
Rzecz dzieje się na imieninach u Niny Trawińskiej. Kiedy przychodzi tam Karol, okazuje się, że przyjechała również i Anka. Karol nie kryje zdziwienia. Na imprezie widoczny jest podział na dwie grupy gości: są tam milionerzy, czyli Żydzi oraz Polacy. Tych pierwszych irytuje i nudzi obecność tych drugich, stąd też szybkie opuszczenie przyjęcia przez większość Żydów. Nie omieszkali też powiedzieć tego gospodyni - pani Trawińskiej, że popełniła błąd, zapraszając tylu Polaków. Anka wzbudza tymczasem ogromne zainteresowanie, zwłaszcza w przypadku Maksa, Kesslera i Kurowskiego. W tym samym czasie Mela Müller ma obawy co do uczucia u Wysockiego - dziewczę się w nim kocha, ale nie wie, czy z wzajemnością. Mada Müller dowiaduje się, że Anka to narzeczona Karola. Wcześniej nic nie wiedziała, bo Karol chce łapać kilka srok za ogon i nic jej nie wspomniał. Dziewczyna nie kryje zaskoczenia. Na imieniny wpada Józio Jaskólski z wiadomością dla Maksa Blauma, że jego matka umiera.
VIII
Po imprezie u Trawińskich Wysocki pojechał odwieźć Melę z ciotką. W czasie podróży młodzi decydują się odwiedzi Różę. U niej zakradają się do pokoiku i następuje długi ciąg scen. Długi, bo się bardzo nad sobą rozczulają, Reymont opisuje każde drżenie ich ust. Ogólny sens - wyznają sobie miłość.
XIX
Wysocki za jakiś czas wraca do Trawińskich, upojony miłością do Meli. U Trawińskich jego matka w tym samym czasie obgaduje Melę z powodu jej pochodzenia. Miecio informuje matkę, że Mela zostanie jego żoną, więc jej teściowa tak nie obgaduje. U Baumów w międzyczasie umiera matka Maksa. Ojciec pogrąża się w rozpaczy, mówi, że umarła, ale nikt nie wie, co ma na myśli - swoją żonę, czy upadającą fabrykę. Na miejsce przychodzi również Karol i Wysocki, jednak nie mogą już pomóc przyjacielowi w uratowaniu matki. Idą więc sobie stamtąd, po drodze spotykają Moryca, który właśnie co powrócił z podróży. Zachowuje się zagadkowo i odchodzi. Dwaj przyjaciele spotykają w hotelu na kawie Myszkowskiego, który skarży się na swój los. Siedzi ciągle w knajpie, bo nie ma do kogo iść, nie widzi celu w byciu, kiedy dookoła niego same maszyny - każdy mówi o pracy. Zostaje sam z kelnerem, bo nikt już z nim nawet się napić nie chce.
X
To już 2 dni od kiedy Anka się przeprowadziła do miasta. Odwiedza ją Wysocka i pokazuje jej list od Melanii, w którym odmawia Wysockiemu ożenku. Tłumaczy się tym, że ona jest Żydówką, a on Polakiem i żadne z nich nigdy nie zmieni swojej religii, no i nie może, choćby chciała. List napisany ze łzami. Kiedy tak kobiety o tym mówią, na budowie fabryki Karola zdarza się wypadek - spada rusztowanie. Anka leci tam, okazuje się, że budowa idzie nadal, a mężczyźni informują ją, że nic się nikomu nie stało poważnego. Ale sama przekonuje się, że tak nie jest. Opatruje natychmiast rannych i rozdziela, kto do szpitala, a kto do domu. Przygarnia nawet do siebie pewnego chłopaka, który szpitala strasznie się bał, a domu swojego nie miał. Przy kolacji dostaje za ochrzan od Karola, w co sama nie może uwierzyć. Karol sam przed sobą ma wątpliwości co do ślubu z tą dziewczyną, chyba tego nie chce. Nachodzi go Moryc, który w związku ze spiskiem, mającym wyeliminować Borowieckiego na arenie handlu łódzkiego, oraz z ostatnim wypadkiem, proponuje Karolowi powiększenie swojego wkładu. Karol wstępnie się zgadza. Wie jednak, że nie jest to dobrą decyzją, zwłaszcza, że chwilę później przed Morycem ostrzega go Maks. Mówi, że Moryc ma jakieś łajdactwo na twarzy.
XI
Rano Karol mówi Morycowi o tym, co usłyszał od Maksa na jego temat. Moryc coś ściemnia, wie, że musi się pilnować. Idzie do kolonii. Tam jest świadkiem zerwania Horna i Kamy Horn był w „Arkadii” (chyba jakiś dom rozpusty), Kama się o tym dowiedziała i robi teraz aferę. Horn mówi, że jak nie, to nie i tyle. Moryc idzie dalej do Grosglika. Przedstawia mu plan doprowadzenia do upadku Borowieckiego - chce sprytnie przejąć od niego wszystkie weksle, tak powiększyć swój wkład, aby fabryka stała się jego. Grosglik, który najpierw czuł się wyrolowany przez Moryca (ten wziął od niego kredyt na bawełnę, ale bez konkretnej daty - po prostu długoterminowy; teraz wrócił i nie chce mu oddać kasy, bo z większego kapitału ma większe zyski, a jak się dorobi, to mu później je odda), ale potem przytakuje na taki plan działania i zapewnia go o swoim uwielbieniu. Moryc jest zadowolony, że wszystko mu tak pięknie idzie. Za ciosem postanawia się oświadczyć Meli Grünspan.
XII
W drodze do Meli Moryc jest tak pewny siebie, że aż niedobrze. Spotyka Kesslera, który zaprasza go na wieczorną imprezę. Mówi coś o „niespodziankach”. Idą razem po nie do fabryki Kesslera. Okazuje się, że Kessler wybiera sobie najładniejsze pracownice, które później weźmie na ten wieczór. To już taka dłuższa praktyka, Moryc jest jej świadomy, ale nabiera przez to obrzydzenia do znajomego.
XIII
Moryc wreszcie znajduje się u Grünspanów, gdzie znów jest świadkiem rozmowy. Oto zięć starego, Albert Grosman, który to właśnie wyszedł po odsiadce za rzekome podpalenie fabryki teścia, dogaduje się z nim co do dalszego postępowania wobec nim. Wciągają w swój plan Moryca, ten mówi jasno o zamiarach wobec Meli. Targuje się z przyszłym teściem o posag żony. Wreszcie dochodzą do zgody, a i Mela chwilę później zgadza się być żoną Moryca. Moryc idzie z tą cudowną wiadomością do Borowieckiego, a ten mu przypomina o miłości Meli i dra Wysockiego. Moryc jest przez to nieźle wkurzony, kłóci się z Karolem.
XIV
Na wieczorze u Kesslera jest prawdziwa orgia. Towarzystwo upite wykorzystuje fabrykantki (też już na bombie). Honory domu pełni Zośka. Kessler mówi, że już jest nią znudzony, ale kiedy jeden z uczestników imprezy do niej zagaduje, ten się robi jakby zazdrosny. Istna masakra.
XV
Anka jest już w Łodzi od dwóch miesięcy i między nią a Karolem jest coraz gorzej. Nie łączy już ich tyle, co kiedyś. Anka dostrzega zupełnie innego Karola - szorstkiego, bez serca. Po powrocie Karola do domu, Anka mówi mu o tym, że była u niej Mada. Karol zaczyna dziwnie się zachowywać, mówi źle o Madzie, a w duszy wie, że ta wizyta to nie przypadek. Mada pewnie ukłuta wiadomością o narzeczeństwie Karola, chciała mu zrobić na złość. Ance nic nie pasuje w tym zachowaniu Karola, zaczyna snuć podejrzenia, głupia nie jest. W tym czasie przychodzą robotnicy - całują i dziękują Ance za wszelkie dobrodziejstwa z jej strony. A była to niedziela. Anka nie ma ochoty na towarzystwo Karola, idzie do Trawinskich, nie informując go o tym. U Niny jest też Kurowski, we trójkę jadą za miasto szukać lasu i pól. Anka jednak nigdzie ich nie znajduje. Widzi tylko jak wypoczywają robotnicy. Ma dość tych widoków, wracają. Zaraz potem przychodzi Wysocka i przekazuje Ance plotki z miasta - że niby Karol nie chce się ożenić z Anką, tylko wolałby z Madą Müller (ze względu na jej posag), a Anka tylko mu przeszkadza. Dziewczyna nie reaguje, odprowadza Wysocką. Przechodzą jednak obok domu Müllerów i Anka widzi w oknie, jak obok Mady siedzi Karol i gaworzą ochotnie razem. Tego już za wiele - Anka odwraca się i ucieka do domu. Karol na drugi dzień chciał wiedzieć, czemu Anka jest taka oschła. Ona jednak zachowuje kamienną twarz, docina mu na każdym kroku.
XVI
I oto nadeszła ta chwila: 1 października - otwarcie fabryki Borowieckiego. Z różnych przyczyn, zwłaszcza finansowych, została otwarta jedynie przędzalnia, ale to zawsze coś. Jest ogólna impreza z tej okazji, wszyscy się śmieją, rozmawiają itp. Przychodzi nagle Zuker - mąż Lucy. Ma anonimowy list, w którymś ktoś go informuje, że jego żona ma romans z Karolem. Ten się wszystkiego wypiera, dyskretnie pisze i podaje lokajowi wiadomość dla Lucy, że i ta ma się wszystkiego wyprzeć. Przysięga Zukerowi, że to kłamstwa, a ten nie tylko mu wierzy, ale poleca się ze swoimi pieniędzmi i w ogóle jest szczęśliwy. W trakcie początkowej sprzeczki czytelnik dowiaduje się, że Lucy jest w ciąży (bo Karol to chyba wie). Po imprezie Karol spotyka się z Lucy, że niby ostatni raz. Ta mówi mu w natłoku zapewnień o miłości, że dziecko jest jego (też nie jest zaskoczony, chyba wiedział o tym). No i że Zuker wysyła ją do Berlina. Karol radzi jej to samo - w ten sposób ucichną plotki. Najpierw jednak musi jej obiecać, że będzie do niej pisać i że przyjedzie tam.
XVII
Fabryka Borowieckiego ruszyła pełną parą. On sam od razu chciałby Rzym zbudować, ale nie wszystko szło mu tak gładko. Jednak bardzo dużo pracował, przez co zaniedbywał już doszczętnie Ankę. Z niej zaś został już prawie cień. Chodziła i opiekowała się Adamem i, jak wyznała Ninie, tylko ze względu na ojca Karola jest jeszcze z nim - pan Adam nie wytrzymałby wiadomości o ich zerwaniu. Ale decyduje się przy przyjaciółce na niewychodzenie za Karola, nie chce mu być przeszkodą w karierze i szczęściu. Na koniec przychodzi Trawiński z wieścią, że wybiera się na cosobotnie spotkanie u Kurowskiego, gdzie mężczyźni rozmawiają sobie o sprawach górnolotnych i oceniają siebie nawzajem.
XVIII
No i zebrali się panowie, rozmawiają o tematach „kulturalnych”. W cudzysłowie, bo w ich ustach, to jakoś dziwnie brzmi. Kłócą się o geniuszach epoki, skąd oni się biorą, kto nimi może zostać itp. Kiedy już wszyscy wyszli, Karol mówi Kurowskiemu o swoich problemach, o podejrzeniach co do Moryca itp. Proponuje Kurowskiemu też cichą spółkę - kupowanie kolejno kapitału Moryca, żeby go wyeliminować. Kurowski się zgadza, ale pod jednym warunkiem - Karol zerwie zaręczyny z Anką. Karol w środku poczuł ogromną ulgę i radość, jednak na zewnątrz boczy się jak indor i ani myśli - wychodzi obrażony.
XIX
Kessler też był na tym zebraniu. Potem idzie gdzieś z resztą znajomych, ale po drodze musi wstąpić do swojej fabryki, bo dostał list od Malinowskiego, że ten chce się z nim spotkać. Idzie więc tam, a rozmowa dotyczy Zośki. Malinowski pyta się, ile ma za nią zapłacić Kesslerowi, ten go obraża i zaczyna się bójka. Wreszcie obaj wpadają w szpony pracującej obok maszyny, która rozrywa ich na strzępy.
***
Malinowskiego chowają w osobnym miejscu (pewnie pod płotem), jako samobójcę i mordercę zarazem. W pogrzebie uczestniczy też Stach Wilczek, który opowiada Hornowi, jak go Grünspan okantował - sprzedał mu ziemię za 40 tysięcy rubli, a po wszystkim fabrykant mu się przyznał, że był gotowy dać za nią 50 tysięcy rubli. No i Wilczek zamiast 48,5 tysięcy zarobił na tym interesie tylko 38,5 tysiąca. Chce teraz się zemścić na fabrykantach, zaczyna od śledztwa w sprawie podpalenia Grosmana. I jest już na dobrej drodze, ale postanawia jeszcze iść do Karola i wyjawić mu plany spiskowe Moryca. Karola nie ma jednak w domu - wyjechał do Berlina.
XX
Karol pojechał do Lucy, bo go nękała depeszami. Jednak jak się spotkali, Lucy była bardzo brzydka. Nie podobała mu się w tej ciąży, w ogóle męczyła go znajomość z nią. Już po paru dniach pożegnał się z nią i powiedział, że wyjeżdża, ale tak naprawdę dalej był w Berlinie i zażywał rozpusty. Po jednej z takich imprez, kiedy spał do południa, zbudzono go, bo przyszła wiadomość od Moryca - „Fabryka się pali!”. Jak najszybciej się zebrał, zamówił pociąg i wyjechał do Łodzi. Po drodze dostał jeszcze 2 inne depesze, że fabryka ciągle się pali. Czuł, że tylko pociąg go rozumie - bo pędzi w szaleństwie niczym on.
XXI
W dzień pożaru pan Adam czuł się jakoś dziwnie, niby słabo. Czuwała przy nim jak zwykle Anka, kiedy dowiedziała się, że fabryka się pali. Jako że mieszkali zaraz obok i ogień oraz odgłosy tym spowodowane były słyszalne w ich mieszkaniu, Anka szybko pozasłaniała wszystkie okna, mówiła głośno, aby zagłuszyć wrzask ludzi na zewnątrz, nawet grała na fortepianie. Bała się o zdrowie Adama, gdyby się dowiedział o pożarze. Jednak nagle nastąpił wybuch kotła z fabryki, który był na tyle głośny, że nie dało się tego ukryć przed Adamem. Podszedł do okna, żeby zobaczyć co to było i dowiedział się. Nagle dostał jakiegoś ataku i umarł. W tym czasie też przybył Karol i od razu rozeznał się w sytuacji - spalona była prawie cała fabryka, oprócz kantorku. Dowiedział się też o śmierci ojca, co go jeszcze bardziej dobiło. Siedział długo nad jego ciałem i myślał o sensie takiego harowania - nagle nic z tego nie miał. Zrozumiał, że źle traktował ostatnio ojca, bo pracował na fabrykę. Teraz nie ma ani fabryki, ani ojca. Nazajutrz jednak wstał z nową siłą i postanowieniem odbudowania fabryki. Przyszli do niego kolejno Moryc i Maks, oboje z wiadomością wycofania się ze spółki. Moryca Karol podejrzewał o podpalenie fabryki, natomiast co do Maksa, to miał pewność, że chłopak robi to z obawy o własną przyszłość materialną. Karol spotyka się również z Müllerem, który obiecuje mu wysoki posag dla swojej córki Mady i pomoc w dalszych interesach. Karol wreszcie się zgadza. Stwierdza, że i tak musiało się to kiedyś stać.
XXII
Anka ciężko odchorowała pożar i śmierć Adama. W tym czasie przebywała u Trawińskich. Karol odwiedzał ją codziennie, jednak nie zerwali jeszcze ze sobą oficjalnie. Przychodzi do niej Wilczek, który mówi, że zakłada nowy biznes - z Maksem. Następnie przychodzi Maks - mówi o ślubie Moryca z Melą. Wreszcie przychodzi sam Karol i młodzi oddają sobie pierścionki zaręczynowe. Anka płacze jeszcze długo po tym.
XXIII
Późną jesienią odbył się ślub Karola i Mady. On sam nie był na nim szczęśliwy. Pada stwierdzenie, że wreszcie każdy z nich osiągnął swoją „ziemię obiecaną”.
***
Akcja toczy się po 4 latach od opisywanych wydarzeń. Karol wciąż jest nieszczęśliwy, choć ma kochającą go żonę i syna. Ma świetnie prosperującą fabrykę, którą objął po teściu. Ma miliony, tylko co z tego, kiedy nie ma nawet kiedy ani na co ich wydawać. Poświęcił wszystko dla bogactwa, a teraz nie ma nikogo.
Kurowski szedł do majątku. Maks Baum i Stach Wilczek mieli mocną już firmę. Moryc Welt jeździł swoim powozem i nie poznawał ludzi z niższego stanu materialnego. Firma Bucholc prowadziła w Łodzi. Szaja Mendelsohn znów się spalił i znów był jeszcze bogatszym. Grosglik dalej kantował. Trawiński odbił się od dna. Müller zostawił fabrykę Karolowi.
Kurowski nie mógł darować Karolowi Anki. Moryc mu obrzydł. Maks też miał do niego żal za Ankę. Borowiecki był samotny. Idzie i tak sobie rozmyśla, dochodzi do parku i tam, nagle - spotyka Ankę! Pierwszy raz od tych 4 lat. Ona idzie z jakimiś dziećmi, szczęśliwa, uśmiechnięta. Mówi mu, że założyła ochronkę dla dzieci i to właśnie z nimi jest teraz na spacerze. Czuje się spełniona, kiedy może pomagać innym. Karol po spotkaniu z nią rozmyśla mocno nad swoim życiem i jego sensem (a raczej jego braku). Pisze list do Anki, gdzie prosi ją o informację, jak założyć taką ochronkę dla dzieci robotników. „Już się uspokoił, bo znalazł drogę na jutro”. Na koniec wypowiada słowa: Przegrałem własne szczęście!... Trzeba je stwarzać dla drugich.
Ouarville - Paryż 1897/8
Plan wydarzeń:
TOM I:
Poranek w domu Karola Borowieckiego.
Rozmowa o pożarze fabryki Golderga.
Wspólne marzenia o fabryce - kłótnia.
Karol w fabryce.
Rozmowa z Murray'em o jego ślubie.
Prośby o odszkodowanie kobiety, której mąż zginął w fabryce.
Sprzeczka Borowieckiego z Hornem.
W restauracji hotelu „Victoria”
Spotkanie znajomych przy piwie.
Przedstawienie teatralne; depesza Knolla.
Schadzka z Lucy Zukerową - przypadkowe odczytanie depeszy.
Karol spieszy do przyjaciół z wiadomością o wzroście cen bawełny.
Knajpa, dom - ustalenie planu działania.
Wizyta Sochy - zobowiązania Karola.
List od Anki. Wizyta u Bucholca, wiadomość o zastępstwie Knolla.
Moryc u Grunspana, flirt z Melą.
Mela z wizytą u Róży Mendelsohn - spotkanie z Wilhelmem, Wysockim i Bernardem.
Spotkanie Karola z Lucy w parku.
Kłótnia Bucholca z Hornem.
Wizyta w „kolonii” - telegram od Moryca.
Pożary fabryk w Łodzi - kryzys.
Uczciwy Trawiński w poszukiwaniu pożyczki.
Prośba skierowana do Borowieckiego - odmowa.
Rozmowa z Baumem - zdobycie pieniędzy.
Borowiecki pożycza pieniądze Trawińskiemu.
Historia Józka Jaskólskiego i jego rodziny.
Wysocki i Mela.
Jego obojętność na jej wdzięki.
Swatanie Meli z Landau.
16. Przyjęcie u ENdelmanów.
a) Spotkanie Karola z Emma - bolesne słowa.
17. Wizyta u Kurowskiego.
18. Karol u Müllerów.
19. Strach Bucholca o własne zdrowie.
20. Rozmowa Wysockiego, Halperna, Myszkowskiego i Borowieckiego o pieniądzach.
21. Mieszkanie Malinowskiego zwabia Halperna muzyką.
a) Zrzuta dla Józia Jaskólskiego.
b) Malinowski dowiaduje się o związku jego siostry Zośki z Kesslerem.
22. Jaskólski w sprawie pracy u Borowieckiego - problem dumy.
23. Śmierć Bucholca - pogrzeb i wieść o podniesieniu cen bawełny sensacją w Łodzi.
24. Miłość Wilczka do Łodzi - kwestia dążenia po trupach do celu.
TOM II
Karol i Maks w Knurowie.
Ciągłe rozmowy o tkaninach, fabrykach.
Spotkania ze Stachem Wilczkiem, panem Kaczmarkiem, Sochą.
Grosglik i jego stosunek do podwładnych, cofnięcie chłopakom kredytu.
Rozmowa Karola z p. Wysocką o Żydówkach.
Randka Karola z Lucy w Helanowie.
Poszukiwania Malinowskiego
Akcja z Zośką Malinowską - kochanką Kesslera.
Lichwa Wilczka, której świadkiem zostaje Horn.
Mendelsohn:
Przyjęcie Horna do pracy.
Ochrzan dla Wysockiego za wypisywanie zbyt drogich recept.
Powrót Róży i Meli.
Imieniny u Trawińskich:
Przyjazd Anki.
Dwie grupy gości na przyjęciu: Żydzi i Polacy.
Zainteresowanie Anką.
Flirt Wysockiego z Melą.
Wieść o umierającej pani Baum.
Wzajemne wyznanie miłości Wysockiego i Meli.
Śmierć matki Maksa.
Odmowa poślubienia Wysockiego przez Melę zawarta w liście doń.
Wypadek na budowie fabryki Karola - pomoc Anki.
Propozycja Moryca zwiększenia swojego kapitału w spółce.
Rozstanie Kamy i Horna.
Przedstawienie przez Moryca przed Grosglikiem planu upadku Borowieckiego.
Spotkanie Moryca z Kesslerem, wybór robotnic na imprezę.
Oświadczyny Moryca przed Melanią Grünspan.
Orgia u Kesslera.
Kłopoty na linii Karol-Anka, wizyta Mady Müller u Anki, podejrzenia dziewczyny.
Plotki na temat Karola i Anki, przyłapanie Karola na wizycie u Mady.
1 października: otwarcie fabryki Karola.
Spotkanie z podejrzliwym Zukerem, wiadomość o ciąży Lucy.
Pełen rozruch fabryki Karola.
Zebranie u Kurowskiego.
Propozycja Karola wejścia Kurowskiego do spółki.
Warunek Kurowskiego - zerwanie Karola z Anką.
Rozmowa Kesslera z Malinowskim o Zośce, śmierć obojga w ramionach maszyny.
Plan zemsty Wilczka na fabrykantach za oszukanie go przez Grünspana.
Wizyta Karola w Berlinie u ciężarnej Lucy.
Pożar fabryki.
Śmierć pana Adama.
Zgoda Karola na ożenienie się z Madą Müller.
Oficjalne oddanie pierścionków przez Karola i Ankę po długiej chorobie dziewczyny.
Ślub Karola i Mady.
4 lata później - nieszczęsny los Karola, spotkanie z Anką i postanowienie pomocy innym.
Cytaty:
Mendelsohn do Horna, kiedy spławił z kwitkiem hrabiego Starży Starzewskiego (rozdz. VI, kiedy Horn idzie się pytać o pracę):
Pan wiesz, panie Horn, dlaczego my nie dajemy miejsc panom Starżom Starzewskim, a dajemy je panu, bo my jesteśmy demokraci. Taki hrabi kuzyn to jest wielki arystokratyczny kapcan, to jest ładny kawałek człowieka do obwożenia w powozie, do parady. A w fabryce trzeba robić i jest różnie, a jakby takiemu się co stało, niechby on sobie paznokieć, z własnej winy, ale przy naszej robocie, to zaraz za nim gotowe reklamować dwory europejskie. Po co nam taka dyplomatyczna afera! My lubimy ludzi skromnych, ludzi, którzy nie mają hrabiów kuzynów…
Nina do Anki na imieninach u siebie o swoich gościach i uczuciach, których nie należy odkrywać:
Bo przecież to nie są ludzie, choćby ta znaczna część moich gości dzisiejszych; to są fabrykanci, kapitaliści, specjaliści różnych działów fabrycznych; ludzie od robienia interesów i pieniędzy - tylko interesów…tylko pieniędzy. Dla nich pojęcia: miłość, dusza…piękno…dobro… i tam dalej to żaden „papier”, to weksel bez żyranta, wystawiony przez mieszkańca Marsa, jak powiedział dziś pan Kurowski.
Nina do Anki o niedzielnym wypoczynku pracowników fabryk, podczas ich wycieczki za miasto:
(…)Nie umieją i nie mają sił (cieszyć się i bawić - przyp. J.D.). Odpoczywają po wczoraj; nie zapomnieli go jeszcze, a już smutek jutra mroczy im dusze.
Kurowski do Karola na jego ślubie:
No, cóż, zdobyliśmy już wszyscy tę „ziemię obiecaną”.
- Jeśli tę ziemię stanowią miliony, to tak. Wy idziecie do nich, Moryc będzie je miał z pewnością, a Maksa je sobie zrobi z pewnością, jeśli mu ich Wilczek nie wydrze.
Karol po tychże 4 latach, kiedy chodził po swojej fabryce:
Przypomniał sobie dawne marzenia - o takiej potędze, jaką władał. Miał to wszystko i uśmiechnął się gorzko, na wspomnienie złudzeń dawnych - złudzeń, bo wierzył kiedyś, nic nie mając, że miliony dadzą mu nadzwyczajne, ekstatyczne jakieś szczęście. - Cóż mi dały? - myślał teraz. Tak, cóż mu dało to królestwo?
Znużenie i nudę.
Karol do Anki podczas ich ostatniego spotkania:
Niech mnie pani nie żałuje…Mam to, czego chciałem…Chciałem milionów - mam, a że mi do życia nie wystarczają - to moja wina. Tak, to moja wina, że zdobyłem w tej „ziemi obiecanej” wszystko - prócz szczęścia. To moja wina, że cierpię głód.
Biografia w pigułce:
Władysław Stanisław Reymont (ur. 7 maja 1867 we wsi Kobiele Wielkie k. Radomska, zm. 5 grudnia 1925 w Warszawie), właściwie Stanisław Władysław Rejmont - polski pisarz, prozaik i nowelista, jeden z głównych przedstawicieli realizmu krytycznego z elementami naturalizmu w prozie Młodej Polski. Niewielką część jego spuścizny stanowią wiersze. Laureat nagrody Nobla za utwór "Chłopi”
Reymont urodził się w rodzinie wiejskiego organisty. Rodzice chcieli, aby został księdzem. Odmówił uczęszczania do szkół, często zmieniał zawody, miejsca zamieszkania, dużo podróżował po Polsce i Europie. W latach 1880-1884 uczył się zawodu krawieckiego w Warszawie, został czeladnikiem. W okresie 1884-1887 był aktorem w wędrownych grupach teatralnych, następnie (1888-1893) pracował jako dróżnik w Rogowie na Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. W 1893 r. przeniósł się do Warszawy i odtąd utrzymywał się z twórczości literackiej. W 1900 r. uległ wypadkowi kolejowemu. Reymont trafił do szpitala z dwoma złamanymi żebrami, jednak w raporcie lekarskim napisano, że pisarz ma 12 złamanych żeber oraz "inne kontuzje ciała i nie wiadomo, czy będzie nadal zdolny do pracy umysłowej". Notatkę szpitalną sfałszował dr Jan Roch Raum. Wysokie odszkodowanie w wysokości 38 500 rubli (taka suma pozwalała wówczas na zakup kilkunastu warszawskich kamienic) pomogło mu zdobyć niezależność finansową. W 1902 r. ożenił się z Aurelią Szabłowską, z która wyjechał na rok do Bretanii. W 1920 r. zakupił majątek Kołaczowo k. Wrześni. Zmarł w Warszawie, gdzie został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim, a serce wmurowano w filarze kościoła pw. Św. Krzyża.
Twórczość:
Jest to pierwsze bardziej znane dzieło Reymonta. Reymont uczestniczył w chłopskiej pielgrzymce z okazji stulecia powstania kościuszkowskiego do Jasnej Góry. W opowiadaniu tym dał się poznać jako pisarz o dużej wrażliwości zmysłowej, potrafiący plastycznie i barwnie opisywać zarówno przyrodę, jak postacie ludzkie.
Ostatnia powieść Reymonta, publikowana w 1922 roku na łamach "Tygodnika Ilustrowanego", a w 1924 wydana w postaci książki. Powieść radykalnie odstaje od wcześniejszej twórczości Reymonta, jest bowiem połączeniem baśni i antyutopii, opowiadającej o buncie zwierząt przeciwko człowiekowi. Powstanie rozpoczyna się od głoszenia szczytnych haseł o równości, sprawiedliwości i budowaniu powszechnego szczęścia, a w rzeczywistości kończy się krwawą rzezią i zagładą. Powieść była parabolą terroru, w który przeistoczyła się rewolucja komunistyczna 1917 roku, a którą Reymont obserwował w ciągu pięciu lat pomiędzy jej początkiem a rokiem powstania powieści. Z powodów ideologicznych w PRL powieść była zakazana i uległa zapomnieniu, popularność zdobyła sobie za to znacznie bardziej wyrazista i wprost nawiązująca do komunistów powieść "Folwark zwierzęcy" Georgea Orwella napisana prawie ćwierć wieku po "Buncie". Pierwsze powojenne wznowienie powieści miało miejsce w 2004 roku nakładem wydawnictwa Fronda.
16