GARŚĆ OPINII O BITWIE, O ROZWADOWSKIM, O PIŁSUDSKIM
DANE MAJORA ALFONSA KOSSMANA
Major Kossman, ongiś uczestnik powstań górnośląskich, zarówno jak walk II korpusu we Włoszech w drugiej wojnie światowej, doręczył mi w dniu 24 wrześniu 1983 roku garść materiałów, zasługujących na przytoczenie w tej książce. Podaję je poniżej, nie dając im, dla nie powiększania rozmiarów książki, żadnych tytułów. J.G.
*
* *
P. Kossman zwrócił mi uwagę na przeoczoną przeze mnie cytatę własnych słów generała Rozwadowskiego w książce zbiorowej „Generał Rozwadowski” na str. 10. Słowa te świadczą, co generał Rozwadowski sądziło swojej roli w bitwie warszawskiej.
„Najsilniej odczuwałem to 6 lat później, gdy w ostatnich dniach lipca 1920 r. dane mi było stanąć na czele sztabu generalnego Armii Polskiej i szczęśliwie odzyskać dla niej tak niepotrzebnie utracone zwycięstwo”.
*
* *
Żył w Londynie major, syn generała Skierskiego. Powiedział on pułkownikowi Kędziorowi, że dnia 15 sierpnia 1920 roku wieczorem Piłsudski powiedział generałowi Skierskiemu: no to jutro maszerujemy i po rosyjsku: na dwoje babka wróżyła.
*
* *
Fragment z listu Pani Felicji Brochwicz-Żeromskiej, krewnej generała Rozwadowskiego, z Warszawy, datowanego z dnia 3 września 1981 roku.
„Po wyjściu z Antokolu (Wilno) po niejakim czasie w lecie 1928 roku Wuj mój Generał Tadeusz Rozwadowski przybył na Jastrzębią Górę nad Bałtykiem, gdzie Jan, Wincenty i Tadeusz Rozwadowscy mieli zbudowane przez siebie w swoim czasie trzy drewniane wille, usytuowane na sąsiadujących ze sobą parcelach i w których w letnim sezonie gromadziła się rodzina. Przebywałam wówczas w gościnie u mego drugiego wuja Jana Rozwadowskiego.
Wkrótce po przyjeździe do Jastrzębiej Góry Generał Rozwadowski zaczął chorować na nie rozpoznaną chorobę. Objawiała się ona bardzo ostrymi, nie spowodowanymi żadnymi widocznymi przyczynami atakami rozstroju przewodu pokarmowego. Były one długotrwałe i niezmienne wyczerpujące, tak, że stan mego Wuja stopniowo i widocznie się pogarszał.
W tym okresie spędzałam sporo czasu pielęgnując Wuja, przygotowując Mu dietetyczne śniadania i oddając Mu jakieś drobne usługi. Był to okres lipca i część sierpnia. Wuj sporo wówczas ze mną rozmawiał i opowiadał mi pewne swoje przeżycia z roku 1920 i wyjazdu z Antokola i bytności w Belwederze. Szczegóły o załamaniu się nerwowym i psychicznym J. Piłsudskiego na skutek klęski armii polskiej i zbliżania się armii bolszewickiej do Warszawy, są znane, jak również szczegóły o zamiarach samobójczych Piłsudskiego i uspokajania go przez ówczesnego Szefa Sztabu Generalnego Rozwadowskiego, oraz o posiedzeniu Rady Wojennej z udziałem Weyganda, przeciwstawieniu się jego stanowisku oddania Warszawy i przedstawieniu własnego planu bitwy przez Generała Rozwadowskiego są — zdaje mi się — znane, więc ich nie przytaczam.
Natomiast zrelacjonować to, co Wuj mówił mi o przejeździe z Antokolu do Warszawy i zameldowaniu się u ówczesnego Naczelnego Wodza J. Piłsudskiego. Jechał więc pociągiem pod eskortą 2 oficerów (nazwisk niestety nie podał). W pewnym miejscu, zdaje się w Białymstoku, jeden z oficerów wyszedł do dworcowej restauracji i prawdopodobnie — jak mówił Wuj — stamtąd przyniósł jedzenie. Była to jakaś potrawka cielęca w sosie. Pamiętam słowa Wuja dokładnie: „Zacząłem jeść ale miało to jakiś dziwny smak, ze wstrętu odstawiłem to”.
Po przyjeździe do Warszawy pojechano do Belwederu. „Wszedłem do gabinetu J. Piłsudskiego. Piłsudski siedział rozwalony za biurkiem i patrzył z podełba. Zameldowałem się według odpowiedniej formułki: «Generał Broni T. Rozwadowski melduje się...» itd. Na to żadnej odpowiedzi ani słowa przywitania. Pod oknem odwrócony plecami stał Beck. Gdyby się był ruszył, byłbym natychmiast strzelał. Wreszcie Piłsudski: «Gdzie jest plan bitwy pod Warszawą». Odpowiedziałem: «Z pewnością jest w Archiwum Sztabu Głównego, pod opieką Generała Kukiela». Na to J. Piłsudski: «Ale bitwę pod Warszawą wygrałem ja». Wówczas nie wytrzymałem i chociaż nie miałem prawa tego uczynić, bez rozkazu odmeldowania się, bez odpowiedzi zrobiłem w tył zwrot i wyszedłem”.
W sierpniu 1928 roku wyjechałam z Jastrzębiej Góry. Przed tym byłam jeszcze obecną przy rozmowie mego drugiego Wuja Jana Rozwadowskiego i p. Emilii Jędrzejowiczowej z przyjacielem i gościem Generała, słynnym chirurgiem, zamordowanym później przez Niemców w słynnym mordzie we Lwowie na Górze Kadeckiej. Zapytany, co może być powodem tych nie wyjaśnionych ataków choroby, odpowiedział: «Mógł to być podany w owej potrawie w pociągu drobno posiekany włosień, który w przewodzie pokarmowym rani i przecina kiszki, a nie jest do rozpoznania przez sekcję, gdyż jako substancja biologiczna z biegiem czasu ulega rozpadowi, albo to mogło być zmielone szkło”.
Generał po każdym ataku choroby słabł coraz bardziej. W końcu przewieziono Go do Warszawy, gdzie zakończył życie w mieszkaniu Swej Kuzynki Górskiej (o ile pamiętam). Zmarł 18 października. Nie wiem, czy tego samego dnia, czy też następnego (sprawy szły szybko, bo przewożono zwłoki naturalnie do Lwowa) przybyło kilku oficerów z Belwederu. Zadali rodzinie (bratu i stryjecznym braciom) zapytanie: „Jakich honorów żąda rodzina”. Odpowiedź oczywiście brzmiała: „żadnych”. Wówczas padło zdanie: „Ale sekcji zwłok nie będzie.”
Z pogrzebem który odbył się 22.X.1928 r. także były szykany. Dosłownie cały Lwów pragnął, aby pogrzeb odbył się po południu, tak by mogli w nim uczestniczyć wszyscy ludzie pracy. Zostało to zakazane. Termin wyznaczono na ranną godzinę. Kondukt wychodził z kościoła Bernardynów. Na Placu Halickim przed kościołem zebrały się tłumy. Ale kazanie, które miało być wygłoszone przez księdza (nie pamiętam nazwiska) przed kościołem, tak by ludzie słyszeli, zostało zakazane. Na cmentarzu również: przedstawiciele władzy (Policji? dwójki?) krzątali się pilnie, ogłaszając, że do grobu ma dostęp tylko rodzina. Tak że niewiele osób słyszało piękne przemówienia kolegów Generała, a zwłaszcza przejmujące było przemówienie b. kapelana Legionów, ks. Panasia, bardzo zresztą ostre (teksty w książce o Generale).
Tyle wspomnień z mojej młodości. „Za dokładność zrelacjonowania przekazanych mi danych ręczę. (—) F. Żeromska, 3 września 1981”.
*
* *
P. Kossman podał mi do wiadomości cytatę z nieznanej mi pracy pułkownika F. A. Arciszewskiego pt. „Patrząc krytycznie”, ze str. 106.
„A wspomnieć trzeba, że gen. Tadeusz Rozwadowski, strateg niezwykle bystry i wszechstronny, domagał się już w 1923 roku, na Komitecie Uzbrojenia Ścisłej Rady Wojennej, formowania oddziałów pancernych, zdolnych do działań samodzielnych, tzn. zaczął już wówczas stawiać pierwsze, kroki po linii myślowej na którą wkroczyli później twórcy niemieckich dywizji pancernych”. (Podkreślenia wszędzie wyżej moje — J.G.)
Źródło:
Rozważania o Bitwie Warszawskiej 1920-go roku
Pod redakcją Jędrzeja Giertycha
Londyn 1984, strony 385-387
Generał Leonard Skierski, dowódca 4 Armii (zamordowany w kwietniu 1940 w Charkowie). [Przypis - BZ]
1
2