Legendy i Opowieści z Chin


Legendy i opowieści

Szczęśliwy Rybak

Pewien bogaty biznesmen przybyły z północy zobaczył rybaka wygodnie wspierającego się o swoją łódź i palącego fajkę. Przedsiębiorca zdumiał się bezczynnością rybaka i zapytał:

- Dlaczego nie rozkładasz sieci, by wyruszyć na połów?

Rybak spokojnie uniósł wzrok i odpowiedział:

- Ponieważ mam dość na dzisiaj połowu.
- Ale dlaczego nie łowisz więcej? - spytał ponownie przedsiębiorca.
- A co bym zrobił z większą ilością ryb? - odpowiedział pytaniem rybak.

Na to przedsiębiorca z dumą odparł:

- Mógłbyś zarobić więcej pieniędzy. Mógłbyś za to kupić lepszy silnik do swojej łodzi, a następnie mógłbyś wypłynąć na głębsze wody i złowić więcej ryb... Wkrótce mógłbyś zakupić lepsze nylonowe sieci do łowienia jeszcze większej ilości ryb i zarabiałbyś jeszcze więcej pieniędzy. Ostatecznie mógłbyś stać się na tyle bogatym, by kupić sobie nową łódź lub nawet flotę. Mógłbyś być tak bogaty jak ja...
- A potem co bym robił? - zapytał zdziwiony rybak.

Na to przedsiębiorca odparł:

- Mógłbyś odpoczywać i cieszyć się życiem!
- A jak myślisz, co ja teraz robię...? - odpowiedział zadowolony rybak.

30 lat błędów...

Stary Mistrz był bardzo smutny i płakał. Podszedł do niego jego uczeń i zapytał:

- Mistrzu, dlaczego jesteś taki smutny i czemu płaczesz?

Mistrz odpowiedział:

- Po trzydziestu latach praktyki i treningu zdałem sobie sprawę, że prawie niczego się nie nauczyłem...

Uczeń po chwili zastanowienia odparł:

- Mistrzu, jednak teraz kiedy zdałeś sobie sprawę, że zbyt wiele się nie nauczyłeś nadszedł czas, by czegoś się nauczyć. Powinieneś być zatem szczęśliwy...

Jednak Mistrz nie przestał płakać. Student był zdziwiony i zapytał ponownie czemu się smuci. Na to Starzec mu odpowiedział:

- Obawiam się, że po następnych trzydziestu latach ciągle niczego się nie nauczę...

Budda i Mistrz Qi-Gong

Pewnego dnia Budda przybył nad rzekę i czekał na łódź, która miała zabrać go na drugi brzeg. Podszedł do niego Mistrz Qi-Gong i z dumą powiedział:

- Po trzydziestu latach praktyki potrafię teraz przejść przez rzekę bez łodzi!

Po czym zaczął pokazywać swoje umiejętności.
Budda odrzekł:

- Dlaczego poświęciłeś trzydzieści lat swego drogocennego czasu na trening przejścia przez rzekę, kiedy możesz po prostu zapłacić 50 centów za przebycie rzeki łodzią...?

Edukacja Księcia

Żył w odległych czasach Król, który miał piętnastoletniego syna. Książę wychowywał się jednak w pięknych pałacach, pośród wielu służących. To bardzo martwiło Króla, gdyż był on przekonany, że przez takie wychowanie jego syn nigdy nie będzie godnym następcą tronu. Dlatego też Król postanowił wezwać starego Mędrca, żyjącego w odległych lasach. Mędrzec przybył do pałacu na wezwanie Króla. Po złożonej obietnicy nauczenia Księcia mądrości i bycia dobrym królem, Mędrzec zabrał chłopca i odjechali w daleki las.
Po przybyciu na miejsce Mędrzec nauczył młodego księcia jak wyszukać pożywienie, jak je przyrządzić oraz jak przetrwać w dżungli. Następnie pozostawił go samego w lesie. Przyrzekł mu jednakże, iż wróci nie później niż za rok.
Gdy minął rok Mędrzec powrócił i zapytał Księcia czego nauczył się o lesie. Książę odpowiedział mu:

- Mam tego już dość! Chciałbym wrócić do pałacu. Potrzebuję służących. Nienawidzę tego miejsca. Zabierz mnie zatem do domu.

Starzec jedynie odpowiedział:

- Bardzo dobrze. Zrobiłeś już postęp, lecz nie jest on wystarczający. Proszę, zostań tutaj jeszcze na następny rok, a ja powrócę znowu by cię odwiedzić.

Po tych słowach Mędrzec ponownie opuścił chłopca.
Minął następny rok i Starzec znowu powrócił do lasu. Ponownie zadał Księciu to samo pytanie. Tym razem Książę odpowiedział:

- Widzę ptaki, widzę drzewa, widzę kwiaty i zwierzęta.

Jego umysł zaczynał akceptować otaczającą przyrodę i chłopiec poznał swoją rolę w dżungli. Mędrzec był zadowolony i powiedział:

- Zrobiłeś duży postęp, jednakże to jeszcze nie wystarczy. Dlatego musisz pozostać tutaj jeszcze następny rok.

Tym razem Książę nawet nie był zły. Mędrzec ponownie go opuścił.
Minął następny rok i Mędrzec wrócił. Tym razem kiedy zapytał Księcia, czego się nauczył, młody człowiek odpowiedział: - Czuję przelatujące ptaki, okoliczne drzewa, czuję ryby i zwierzęta oraz wiele rzeczy, które mnie otaczają.

Usłyszawszy te słowa Mędrzec był bardzo zadowolony i powiedział:

- Teraz mogę zabrać cię do domu. Jeśli potrafisz odczuć rzeczy dziejące się wokół ciebie, będziesz w stanie pokierować uczuciami ludzi i będziesz dobrym królem.

Następnie Mędrzec zabrał Księcia z powrotem do pałacu.

Zagubiona siekiera

Był sobie pewien rolnik, któremu zginęła siekiera. Podejrzewał, że któreś z dzieci sąsiadów mu ją ukradło. Od tego czasu wydawało mu się, że dziecko to wygląda jak złodziej, rozmawia jak złodziej i zachowuje się jak złodziej w stosunku do niego. Parę dni później farmer znalazł swoją siekierę w stodole. Teraz dziecko znowu wyglądało jak inne dzieci...

Dzieci i Słońce

Pewnego dnia Konfucjusz zaniepokoił się widząc dwoje spierających się między sobą dzieci. Podszedł do nich zobaczyć, czy mógłby pomóc w rozstrzygnięciu sporu.

- Dlaczego się kłócicie? - zapytał wielki Mędrzec.

Jedno dziecko odpowiedziało:

- Myślę, że Słońce jest bliżej nas rankiem, a dalej w południe. Mój przyjaciel uważa, że Słońce jest bliżej nas w południe, a dalej rankiem.

Konfucjusz wysłuchał chłopca z wielką uwagą i zapytał:

- Dlaczego tak sądzicie?

Pierwsze dziecko odpowiedziało:

- Rankiem Słońce jest wielkie jak koło u wozu. W południe jest małe jak talerz. Musi tak być, ponieważ rankiem jest bliżej, a w południe się oddala.
- Nie - odpowiedziało drugie dziecko. - Słońce jest gorętsze w południe niż rano, a jeśli mocniej grzeje to musi być bliżej!

Konfucjusz był pod wielkim wrażeniem obu wywodów, lecz nie wiedział jak rozstrzygnąć, kto ma rację. Kiedy dzieci spostrzegły, że Konfucjusz nie potrafi dać im odpowiedzi, głośno zaśmiały się i powiedziały:

- Kto powiedział, że jesteś człowiekiem wielkiej wiedzy? - Ciągle śmiejąc się razem poszły dalej...

Kapłan i Bóg

Pewnego razu była wielka powódź. Pewien mnich - w ucieczce przed falą wody - wdrapał się na dach swego domu. Poziom wody sięgał już niemal jego stóp i ciągle się podnosił. Mnich padł na kolana i zaczął modlić się do Boga prosząc Go o cud.
Wkrótce przepływała obok modlącego się mnicha łódź. Pasażerowie zauważyli duchownego i zawołali go, by wszedł na pokład. Lecz kapłan odpowiedział im:

- Nie, nie, płyńcie dalej. Bóg mnie uratuje.

Słysząc te słowa ludzie popłynęli dalej. Teraz woda sięgała już ponad poziom dachu. Kolejna łódź przepłynęła obok mnicha. Wiosłujący ludzie zawołali do niego, by zabrał się z nimi. Lecz duchowny ponownie odpowiedział:

- Nie, nie, płyńcie dalej. Bóg mnie cudem wyratuje.

Łódź popłynęła dalej. Kilka godzin później poziom wody podniósł się ponad głowę mnicha i ten utonął. Kiedy mnich wstąpił do nieba, stanął przed obliczem Boga. W złości krzyknął:

- Dlaczego zignorowałeś moją modlitwę o pomoc?

Bóg spokojnie odpowiedział:

- Jak możesz mówić, że cię nie wysłuchałem? Przysłałem po ciebie aż dwie łodzie...

Cierpliwość Mistrza Muso

Muso, jeden z najznakomitszych Mistrzów swoich czasów, podróżował w towarzystwie swego ucznia. Przybyli nad rzekę i weszli na pokład promu. Gdy już mieli odbijać od brzegu, nadbiegł pijany samuraj i wskoczył do przeładowanej łódki, prawie ją zatapiając. Następnie zachwiał się gwałtownie, zagrażając bezpieczeństwu kruchej łódki, więc przewoźnik poprosił go o spokój.

- Jesteśmy tu ściśnięci jak agrest w butelce - powiedział samuraj ochryple.

Nagle zauważył Muso i krzyknął:

- Chodźcie tutaj. Wyrzućmy tego świątobliwego za burtę.
- Proszę, bądź cierpliwy - rzekł Muso. - Wkrótce będziemy na drugim brzegu.
- Co? Ja mam być cierpliwy? - zawołał samuraj dziko. - Słuchaj, jeśli nie wyskoczysz, to w tej chwili wyrzucę cię za burtę.

Spokojna postawa Mistrza w obliczu tych gróźb, tak rozwścieczyła samuraja, że podszedł do Muso i uderzył go w twarz aż do krwi. Uczeń nie mógł już dłużej tego ścierpieć. Był potężnie zbudowanym człowiekiem. Powiedział:

- Po tym, co uczynił, nie będzie żył.
- Czemu tak się przejmujesz drobnostką? - rzekł Mistrz z uśmiechem. - To w takich okazjach jak ta, nasze ćwiczenia poddawane są próbie. Musisz pamiętać, że cierpliwość jest czymś więcej niż tylko słowem.

A potem ułożył krótki wierszyk o następującej treści:

"Napastnik i pobity:
zwykli aktorzy w sztuce,
która jest tak krótkotrwała, jak sen".

Strażnik, który pokonał strach

Tajima-No-Kami był mistrzem fechtunku u Shoguna. Jeden z członków straży przybocznej Shoguna przyszedł do niego pewnego dnia, prosząc go o lekcje szermierki.

- Obserwowałem cię uważnie - powiedział Tajima-No-Kami - i wydajesz się sam być mistrzem w tej sztuce. Zanim cię przyjmę na ucznia, proszę cię, żebyś mi powiedział, u jakiego mistrza studiowałeś.

Członek straży przybocznej odpowiedział:

- Nigdy nie uczyłem się tej sztuki u nikogo.
- Mnie nie oszukasz - powiedział nauczyciel. - Mam dobre oko i ono nigdy mnie nie zawodzi.
- Nie mam zamiaru sprzeciwiać się waszej ekscelencji - powiedział strażnik - ale naprawdę zupełnie się nie znam na fechtunku.

Nauczyciel pofechtował kilka minut z meżczyzną, potem przestał i powiedział:

- Skoro mówisz, że nigdy nie uczyłeś się tej sztuki, wierzę ci na słowo. Lecz jesteś w pewnym sensie mistrzem. Opowiedz mi o sobie.
- Jest jedna rzecz - powiedział strażnik. - Kiedy byłem dzieckiem, pewien samuraj powiedział mi, że człowiek nigdy nie powinien bać się śmierci. Dlatego zmagałem się z problemem śmierci, dopóki nie przestała ona budzić we mnie najmniejszego niepokoju.
- Więc w tym rzecz! - wykrzyknął Tajima-No-Kami. - Ostateczny sekret szermierski polega na byciu wolnym od lęku przed śmiercią. Nie potrzebujesz lekcji. Sam jesteś mistrzem...

Słodycz truskawki

Pewien człowiek napotkał na polu tygrysa. Tygrys rzucił się za nim w pogoń, a człowiek uciekał. Natrafił na swej drodze na przepaść, potknął się i zaczął spadać. Wyciągnął wtedy rękę i złapał się za mały krzew truskawkowy, który rósł na zboczu przepaści. Wisiał tam kilka minut, zawieszony pomiędzy głodnym tygrysem u góry, a głęboką rozpadliną na dole, wkrótce miała go spotkać śmierć. Nagle dojrzał soczystą truskawkę, rosnącą na krzewie. Trzymając się krzewu jedną ręką, drugą zerwał truskawkę i włożył ją do ust. Nigdy w jego życiu truskawka nie była dla niego tak słodka w smaku...

Kamienie w życiu

Pewnego dnia, pewien stary profesor został zaangażowany, aby przeprowadzić kurs dla grupy dwunastu szefów wielkich koncernów amerykańskich na temat skutecznego planowania czasu. Kurs ten był jednym z pięciu modułów przewidzianych na dzień szkolenia. Stary profesor miał więc do dyspozycji tylko jedną godzinę, by wyłożyć swój przedmiot. Stojąc przed tą elitarną grupą (która gotowa była zanotować wszystko, czego ekspert będzie nauczał), stary profesor popatrzył powoli na każdego z osobna, następnie powiedział:

- Przeprowadzimy doświadczenie.

Spod biurka, które go oddzielało od studentów, stary profesor wyjął wielki dzban o pojemności 4 litrów, który postawił delikatnie przed sobą. Następnie wyjął około dwunastu kamieni, wielkości piłki do tenisa, i delikatnie włożył je kolejno do dzbana. Gdy dzban był wypełniony po brzegi i niemożliwym było dorzucenie jeszcze jednego kamienia, podniósł wzrok na swoich studentów i zapytał ich:

- Czy dzban jest pełen?
- Tak - odpowiedzieli wszyscy.

Poczekał kilka sekund i dodał:

- Na pewno?

Następnie pochylił się znowu i wyjął spod biurka naczynie wypełnione żwirem. Delikatnie wysypał żwir na kamienie, po czym potrząsnął lekko dzbanem. Żwir zajął miejsce między kamieniami... aż do dna dzbana. Stary profesor znów podniósł wzrok na audytorium i znów zapytał:

- Czy dzban jest pełen?

Tym razem świetni studenci zaczęli rozumieć. Jeden z nich odpowiedział:

- Prawdopodobnie nie.
- Dobrze! - odpowiedział stary profesor.

Pochylił się jeszcze raz i wyjął spod biurka naczynie z piaskiem. Z uwagą wsypał piasek do dzbana. Piasek zajął wolną przestrzeń między kamieniami i żwirem. Jeszcze raz zapytał:

- Czy dzban jest pełen?

Tym razem, bez zająknienia, świetni studenci odpowiedzieli chórem:

- Nie.
- Dobrze - odpowiedział stary profesor.

I tak, jak się spodziewali, wziął butelkę wody, która stała na biurku i wypełnił dzban aż po brzegi. Stary profesor podniósł wzrok na grupę studentów i zapytał ich:

- Jaką wielką prawdę ukazuje nam to doświadczenie?

Niegłupi, najbardziej odważny z uczniów, biorąc pod uwagę przedmiot kursu, odpowiedział:

- To pokazuje, że nawet jeśli nasz kalendarz jest całkiem zapełniony, jeśli naprawdę chcemy, możemy dorzucić więcej spotkań, więcej rzeczy do zrobienia.
- Nie - odpowiedział stary profesor. - To nie o to chodziło. Wielka prawda, którą przedstawia to doświadczenie jest następująca: jeśli nie włożymy kamieni jako pierwszych do dzbana, później nie będzie to możliwe.

Zapanowało głębokie milczenie, każdy uświadomił sobie oczywistość tego stwierdzenia. Stary profesor zapytał ich:

- Co stanowi kamienie w waszym życiu? Wasze zdrowie? Wasza rodzina? Przyjaciele? Zrealizowanie marzeń? Robienie tego, co jest waszą pasją? Uczyć się? Odpoczywać? Dać sobie czas...? Albo jeszcze coś innego? Należy zapamiętać, że najważniejsze jest włożyć swoje KAMIENIE jako pierwsze do życia, w przeciwnym wypadku ryzykujemy przegrać... własne życie. Jeśli damy pierwszeństwo drobiazgom, wypełnimy życie nieistotnymi szczegółami i nie będziemy mieli wystarczająco dużo cennego czasu, by poświecić go na ważne elementy życia. Zatem nie zapomnijcie zadać sobie pytania: "Co stanowi kamienie w moim życiu?" Następnie, włóżcie je na początku do waszego dzbana-życia.

Przyjacielskim gestem dłoni stary profesor pozdrowił audytorium i powoli opuścił salę...

Śmiertelność

Do ucznia, który prosił o pouczenie, Mistrz powiedział:

- Spróbuj zrobić tak: zamknij oczy i wyobraź sobie, że ty sam i wszystko, co znajduje się wokół ciebie, spada z wysokiego szczytu w przepaść. Za każdym razem, kiedy uczepisz się czegoś, by powstrzymać spadanie, uświadom sobie, że ta rzecz również spada...

Uczeń spróbował i odtąd już nigdy nie był tym samym człowiekiem...

Zmywanie naczyń

Kiedy jeden z gości wyraził gotowość pozmywania naczyń po obiedzie, Mistrz powiedział:

- Czy jesteś pewien, że wiesz jak zmywać naczynia?

Gość zaprotestował mówiąc, że zmywał je przez całe życie. Mistrz odrzekł:

- Ależ ani przez chwilę nie wątpiłem w twoją umiejętność uczynienia ich czystymi. Poddałem jedynie w wątpliwość twoją zdolność umycia ich.

Oto jakiego wyjaśnienia udzielił później swoim uczniom:

- Istnieją dwa sposoby mycia naczyń. Jeden polega na myciu ich po to, aby były czyste. Drugi zaś na tym, by je zmywać. Pierwsza z tych czynności jest martwa, gdyż kiedy twoje ciało zmywa naczynia, twój umysł skupia się na celu, jakim jest usunięcie brudu. Druga czynność jest żywa, gdyż twój umysł znajduje się tam, gdzie twoje ciało...

Opowieść o ślimaku

Kiedy spytano Mistrza, czy nigdy nie zniechęciły go małe, jak może się wydawać, owoce jego wysiłków, on opowiedział historię ślimaka, który pewnego zimnego, wietrznego dnia, późną wiosną zaczął się wspinać na czereśnię. Wróble na pobliskim drzewie dobrze się ubawiły jego kosztem. Potem jeden z nich przyfrunął i zawołał:

- Hej, głuptasie, czy nie wiesz, że na tym drzewie nie ma czereśni?

Małe stworzonko odparło, nie zatrzymując się ani na chwilę:

- Będą, kiedy wreszcie się tam dostanę.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Legendy i ludzie Legendy i opowieści żydowskiego Krakowa
Opowieści i legendy świętokrzyskie leleń świenty
sam tytuł odwołuje się do opowieści ze Złotej Legendy
Opowieści i legendy świętokrzyskie legenda o założeniu Małogoszcza
Mity i Legendy Indiańskie 40 opowieści [ilustr][1]
Opowieści i legendy o aniołach w życiu świętych

więcej podobnych podstron