Puste miejsce
Magda spojrzała na ubraną choinkę, na biały obrus na stole, betlejemską gwiazdę w doniczce i westchnęła zadowolona. Jeszcze tylko zmieni świeczki w stroiku i już można rozkładać świąteczną zastawę, pamiętając o pustym miejscu przy stole. Tylko gdzie te świeczki są? Acha, w jej pokoju. Magda otworzyła drzwi i westchnęła głośno, bo przy tapczaniku stały dwie duże świąteczne torby.
- O rany, zupełnie zapomniałam ! - jęknęła tak głośno, że zaraz pojawiły się Bliźniaki i Mama - ksiądz Jacek prosił, bym zaniosła trochę darów do pani Jaworskiej. Ona mieszka zupełnie sama z maleńkim dzieckiem a dziś przecież Wigilia.
- Ale to dość daleko - powiedziała Mama - za chwilę będzie ciemno, poczekajmy na Tatę, to może on?
- A jeśli pani Jaworska teraz nie ma czym nakarmić maluszka? - denerwowała się Magda.
- To ja pójdę z tobą - zaproponował Kuba - torby załadujemy na sanki to będzie lżej i szybciej.
Ale nie było szybciej, bo pani Jaworska mieszkała w domku na wzgórzu, a droga była nie odśnieżona i śnieg padał grubymi płatami. Gdy jednak jakoś doszli i Kuba zapukał do drzwi, nikt im nie otworzył. Dopiero, gdy nacisnął na klamkę okazało się że drzwi są otwarte. W środku było ciemno. Dopiero po chwili, gdy oczy przyzwyczaiły się do ciemności, zobaczyli siedzącą na krześle kobietą w płaszczu. Dziecko na jej kolanach było też owinięte w koc.
Kuba nacisnął kontakt przy drzwiach.
- Nic z tego - powiedziała cicho pani Jaworska - nie zapłaciłam za prąd i gaz, a na węgiel też nie miałam pieniędzy.
Magda poczuła jakby do jej serca ktoś wsadził lodowy sopel.
-Zabierzemy panią do nas - zaproponowała nieśmiało. Kuba popatrzył na nią zaskoczony.
-A rodzice? - kobiecie rozbłysły oczy nadzieją ale i niepewnością
-Na pewno przyjmą panią z otwartymi rękami - Kuba poparł pomysł siostry.
I od razu w mieszkaniu zrobiło się jakby jaśniej. Pani Jaworska ubrała dziecko w kombinezon i owinęła jego głowę i szyję szalem. Na dworze tymczasem rozpętała się zawierucha. Tumany śniegu wirowały jak na karuzeli. Pomogli więc Pani Jaworskiej usiąść z maleństwem na sankach, bo trudno byłoby jej iść w taką nawałnicę z dzieckiem na ręku. Wytężyli wszystkie siły by pociągnąć sanki.
-Boję się - wyszeptała Magda, gdy zupełnie nie było widać drogi, a dziecko zaczęło popłakiwać.
-Pomódlmy się - Kuba nie tracił nadziei.
Zaczęli się więc modlić posuwając się wolno krok za krokiem.
I nagle zobaczyli niesione przez kogoś w oddali światełko. To światełko oświetlało drogę nieznajomemu ale i im.
-Wygląda zupełnie jak Anioł - powiedziała Magda, bo wędrowiec był cały ośnieżony.
-Pan Bóg jednak nad nami czuwa - odetchnął z ulgą Kuba.
Wiatr zaraz się uspokoił, dzieciątko usnęło, a śnieg przestał sypać w oczy. Droga była wyraźna, w sam raz dla jazdy sankami. Biała postać była już całkiem blisko
-Tata - krzyknęła nagle Magda - przecież to nasz Tata!
-Już myślałem, że zabłądziliście - huknął radośnie Tata oświetlając ich uniesioną do góry latarką. I wtedy zobaczył sanki i siedzącą na nich panią Jaworska z dzieckiem i w jego oczach pojawiło się zdziwienie
- Nie gniewaj Tatusiu - wyszeptała Magda - ale tam u tej pani było zimno, ciemno i głodno…
- Rozumiem - Tata objął Magdę ramieniem - Dobry wieczór! Jak to dobrze, że dzieci zaprosiły panią do nas na wigilię. Puste miejsce przy stole nie będzie puste - Tata był naprawdę rozradowany. Zajrzał do śpiącego dziecka i uśmiechnął się szeroko. Później chwycił mocno sznurek od sanek i zawołał:
- Śpieszmy więc do domu, bo nam tu to maleństwo z mamą zamarzną!” Pani Jaworska ze łzami w oczach przytuliła dziecko zupełnie jak Maryja małego Jezusa. Sanki pomknęły lekko, a Kuba zanucił „Gdy śliczna panna ” i zerknął na twarz Magdy. Ona też była szczęśliwa, w końcu nie w każdym domu może być przy wigilijnym stole przygarnięte dzieciątko. Oj, będzie kogo gościć i komu śpiewać pastorałki-kołysanki.