Dziś jeszcze nie pozwolę tobie odejść
Przyszłaś do mnie jakby to było wczoraj rano
Dziś pakujesz swe bagaże, w podróż roczną
A przecież twoja robota nici przędłaś białe
Jeszcze obok mnie fruwają wszędy chybotliwie
Zwijasz dywany złotym tkane, leżały wszędzie
czerwień jarzębin kusi ,a ciebie już nie będzie
Jeszcze mam dłonie w górze żegnając żurawie
A ty ścielisz zimowy szron na zielonej trawie
Nie tędy ucieczka, rozpakuj twoje barwne walizy
Rozściel kobierce, po las po miasta brzegu
Pragnę chrzęstu twoich dywanów w ciszy
Zamiast mrozu i białego skrzypiącego śniegu
Swawolnym wiatrem tańcz z liśćmi z konarów klonu
Rozganiaj ranne mgły spośród pustych zagonów
Ciesz moje oczy czerwienią nieba w górze
Zatrzymaj wszystkie dni przyznane tobie w naturze
Zostań w czerwieni dopóty nie przyjdzie noc biała
Wtedy wspólnie pożegnamy barwy i ich złote tonie
Wręczę tobie prezent i położę w twoje dłonie
Wracaj za rok, przecież nas jesiennie kochałaś
Przyjdziesz znowu cicho w ogrody, w śród rabatów
W śród woni ziół w ostatnią letnią nocą ciepłą
Sady wypełnisz owoców gwarem, wszystko z kwiatów
Zostawisz jak dziś ziemie w oziminie zakrzepłą
Tyle pożegnań ile razem lat przeżytych w historii
Każdym razem cieplej, dostojniej w maestrii
Powodem jest zdobyte latami z naturą obcowanie
Przyszła, odejdzie i ja tego nigdy nie zmienię
Autor:slonzok-knipser