Kolejny rozdział ff `Jego głos'
Przypominam, że nie jestem autorką tego ff.
Rozdział 5:
Edward otworzył przede mną drzwi do restauracji. Zapachy, które z niej dochodziły zaatakowały moje zmysły. Omal nie dostałam ślinotoku. Edward wyglądał na spokojnego i zrównoważonego. Nie mogłam uwierzyć, że jeszcze nie tak dawno wrzeszczał na mnie w samochodzie. Kiedy dochodziliśmy do kontuaru, objęłam Edwarda w talii. Spojrzał na mnie uśmiechnięty.
- Jesteś zdenerwowana? - zapytał naprawdę zainteresowany. Zaskoczył mnie tym, jak dobrze mnie znał. Tak naprawdę to byłam lekko zestresowana. W końcu minęło tak dużo czasu odkąd przebywałam w towarzystwie innych ludzi niż Edwarda. Było mi również troszkę smutno, ale do tego nie chciałam się przyznać.
- Troszeczkę. - czy to mogło go zdenerwować? W przypadku Edwarda, nigdy nie wiedziałam, co może wyprowadzić go z równowagi. Nigdy tak naprawdę nie wiedziałam, w jakim jest aktualnie nastroju. Czy jest szczęśliwy, chce porozmawiać, czy jest zwyczajnie wściekły. Ścisnął mocniej moją dłoń i uśmiechnął się pochylając nad moich uchem.
- Nie denerwuj się. - popatrzyłam na niego, ale on właśnie rozglądał się po restauracji. Jego twarz była tak piękną, że aż nierealna. Czułam się jak mały potworek stojący obok anioła. Zabrzmiało to bardzo żałośnie, ale w żaden inny sposób nie umiałam opisać naszej pary. Do moich uszu doleciał tak strasznie piskliwy głos, że aż podskoczyłam.
- Witam. Na ile osób? - popatrzyłam na Edwarda, a później znowu na siebie. Pomyślałam o tym jak wiele trudnych chwil mamy za sobą, jak wiele nas łączy. Ale dla kelnerki, która do nas podeszła nie miało to najmniejszego znaczenia, jedyne, na czym się skupiła, to Edward. Nawet na mnie nie spojrzała. Przypomniałam sobie nasze ostatnie wyjście do restauracji. To wyglądało bardzo podobnie. Edward zawsze skupiał na sobie uwagę obcych, w przeciwieństwie do mnie.
Spokojny jak zawsze, nie okazując nawet cienia irytacji, Edward odpowiedział tak dobrze mi znanym aksamitnym głosem: - Poproszę stolik dla dwojga. - dziewczyna zamrugała pospiesznie, żeby wyrwać się z odrętwienia i oderwać swój wzrok od jego ust i innych miejsc, które pożerała wzrokiem.
- Oh, dobrze, oczywiście, Panie???
- Cullen. I jeśli nie sprawi to Pani kłopotu, chcielibyśmy prosić o prywatną salę.
- Ależ oczywiście, dla Pana wszystko. - czy ona naprawdę powiedziała przed chwilą to co mi się wydaje? Dla pana wszystko? Potrząsnęłam głową, dziwiąc się sobie, że oczekiwałam innego zachowania od dziewczyny, która była pod urokiem Edwarda po raz pierwszy.
Kiedy podążaliśmy za dziewczyną, Edward się uśmiechał. Ale ku mojemu zadowoleniu, nie był to uśmiech skierowany do niej. Spojrzałam na nią, ale ona zdawała się tego w ogóle nie zauważać, ponieważ dla niej byłam tylko nic nieznaczącą mrówką, dodaną do Edwarda. Nikt nie będzie się przyglądał mrówce, kiedy bez trudności może spoglądać na anioła.
- Proszę uprzejmie Panie Cullen, stolik dla dwojga. Państwa kelner pojawi się za momencik. - dobry Boże!. Ona nie potrafiła nawet zachować powagi na twarzy, kiedy śliniąc się pocierała swoją i tak już całą czerwoną twarz.
- Dziękuję bardzo. - Edward nawet na nią nie spojrzał, kiedy odchodziła. Ale ona za to wygląda jakby dopadła ją strzała Amora i jakby za chwilę miała zemdleć. - Bella? - spojrzałam na Edwarda, który trzymał dla mnie odsunięte krzesło i czekał kiedy usiądę.
- Dziękuje. - w jednym momencie przysunął moje krzesło i usiadł na swoim. No i w końcu się zaczęło: „wpatrywanie się w siebie w ciszy”. Ale nie trwało to na szczęście długo, kelner pojawił się błyskawicznie.
- Witam, mam na imię Joe i będę Państwa dziś wieczorem obsługiwał. Czy mogę na początek zaproponować Państwu coś do picia? - no wreszcie ktoś zauważył, że istnieję!
- Ja wezmę Colę, Bello co dla Ciebie? - spojrzał na mnie i uśmiechnął się moim ukochanym szelmowskim uśmiechem, a potem puścił do mnie oko.
- To samo.
- Dobrze, czyli razem mamy dwie cole. - powiedział Edward.
- Oczywiście, czy zechcą Państwo złożyć zamówienie teraz, czy potrzebują Państwo kilku minut? - podniosłam kartę dań i zaczęłam przeglądać spis wszystkich potraw o apetycznie brzmiących nazwach
- Zamówimy za kilka minut, dziękuję bardzo. - Edward opowiedział za mnie.
- Przyniosę za chwilę Państwa napoje. - Powiedziawszy to, kelner błyskawicznie zniknął. Wszystko w karcie wyglądało tak smakowicie. Nie mogłam się na nic zdecydować. Pizza, spaghetti, ravioli, chleb czosnkowy z prawdziwą włoską zupą pomidorową, cesarska sałatka z kurczaka. Wszystkie te nazwy sprawiały, że zaczęła mi lecieć ślinka. Z wyrazem frustracji na twarzy, próbowałam wybrać pomiędzy pizzą i sałatką cesarską.
- Zamów wszystko, na co masz ochotę Bello. - spojrzałam na Edwarda, który w skupieniu mi się przyglądał. Nie było możliwości oderwania od niego wzroku. Wpatrywał się we mnie z takim zapamiętaniem. Wydawał się lekko rozbawiony moją całkowitą niezdolnością do dokonania wyboru.
- Ale ja naprawdę nie mogę się zdecydować. - powiedziałam to podnosząc jednocześnie menu tak, aby zasłoniło moją twarz. Było oczywiste, że nie jestem w stanie kontrolować się na tyle, żeby przestać się w niego wpatrywać.
- Zauważyłem - powiedział to chichocząc jednocześnie. Opuściłam menu na dół i spojrzałam na niego.
- Co cię tak śmieszy?
- Jesteś absolutnie fascynująca Bello. Nawet nie wiesz na ile sposobów potrafisz mnie rozbawić. Tak dobrze jest mieć cię w pobliżu. - właściwie to spodziewałam się jakiegoś perwersyjnego komentarza na temat tego jak bardzo nie może się już doczekać zabrania mnie do hotelu. Ale nie, to co powiedział zabrzmiało prawie jak komplement.
- Dziękuję … ? - byłam troszkę zaskoczona. Uśmiechnął się, kiedy pochwycił mój wzrok.
- Ja naprawdę nie mógłbym żyć na świecie, w którym nie byłoby ciebie. To byłoby całkowicie niemożliwe. Bardzo cię kocham. - co do cholery spowodowało to wyznanie? Nie miałam pojęcia, ale zdecydowanie nie miałam zamiaru pozwolić tej chwili umknąć zbyt szybko.
- Co jest takiego fascynującego w mojej osobie? - musiałam się dowiedzieć, co tak naprawdę miał na myśli.
- Absolutnie wszystko. To jak wyglądasz, jak pachniesz, jak się uśmiechasz, wyraz twojej twarzy, kiedy się denerwujesz, albo, kiedy jesteś wystraszona.
Nie mogłam powstrzymać rumieńca, który rozlał się na moich policzkach. - Albo, kiedy jesteś zazdrosna. - moje oczy rozszerzyły się ze zdumienia, kiedy usłyszałam to ostatnie zdanie. Nagle przypomniałam sobie kobietę, która szukała dla nas miejsca w restauracji. Więc to go tak bardzo rozbawiło wtedy.
- Nie byłam wcale o nią zazdrosna! - kiedy to powiedziałam, starałam sie za wszelką cenę ukryć urazę.
- Zazdrosna, o kogo?
- O tą dziewczynę!
- Ale jaką dziewczynę? Ja nie wspominałem o żadnej dziewczynie.
- Owszem. Mówiłeś o dziewczynie, która szukała dla nas stolika! I nie jestem i nie byłam o nią zazdrosna!
- Co sprawiło, że przyszło ci do głowy, że mówię o niej? - „Oh NIE” - Upss.
- No, więc, sugerowałeś… um.. - starałam się znaleźć cokolwiek, co pomogłoby mi udowodnić, że to on jako pierwszy podał przykład tej dziewczyny. Był bardzo ostrożny w tym żeby o niej nie wspomnieć. Wiedział doskonale, że będzie ona pierwsza osobą, która przyjdzie mi do głowy, kiedy wspomni o zazdrości.
I właśnie w tym momencie szklanka zimnej coli wylądowała przed moją twarzą, którą bez zastanowienia chwyciłam i zaczęłam pić. Zrobiłabym wszystko żeby uciec od konwersacji, którą prowadziliśmy.
- Chcesz już zamówić? - Edward spojrzał na mnie.
- Wzięłam do ręki menu i i podjęłam w końcu ostateczną decyzją, mimo że miałam ochotę na oba dania. - Wezmę pizze serową. - kelner szybko zanotował moje zamówienie i odwrócił się w stronę Edwarda.
- A co Pan chciałby zamówić? - Spojrzałam na Edwarda z zagadkowym wyrazem twarzy. On nie jadł, w ogóle. Może inaczej, on jadł, ale nie ten rodzaj pożywienia.
- Poproszę o sałatkę cesarską z kurczakiem. - „a to drań!” Kelner zabrał obie karty dań i uśmiechając się odszedł, żeby przekazać nasze zamówienie. Spojrzałam na niego, obdarzając go swoim najładniejszym spojrzeniem. Ale litości, jak długo można wpatrywać się w Edwarda?
- Nie mogłem się powstrzymać. - Kiedy to mówił, zaciskał jednocześnie wargi żeby powstrzymać się od śmiechu.
Całą resztę czasu spędziliśmy na pozbawionej znaczenia konwersacji o pogodzie, lesie i próbie wymienienia wszystkich zwierząt, które miały tylko jedną dziurkę w nosie.
Kiedy przyniesiono nam w końcu nasze jedzenie, zdałam sobie sprawę, że byłam bardziej głodna niż mi się to pierwotnie wydawało. Edward siedział naprzeciwko i wpatrywał się we mnie swoimi pięknymi, złotymi oczyma. Przyglądał mi się z prawdziwą przyjemnością, kiedy przysunęłam swoją twarz do talerza.
Przesunął swój talerz w moim kierunku, za co byłam mu naprawdę wdzięczna. Wszystko było wyjątkowo pyszne. Wypiłam oczywiście również jego cole, której nawet nie tknął.
Po kolacji byłam zaskoczona tym, jak szybko ten czas przeminął. Kiedy odmówiłam deseru, Edward poprosił o rachunek. Oczywiście jak zawsze nie spojrzał nawet na sumę, która widniała na rachunku. Po prostu wyjął plik banknotów dwudziestodolarowych i włożył go do książeczki z rachunkiem. Kiedy podszedł kelner, Edward kazał mu zatrzymać resztę. Mina klienta świadczyła, że był on wyjątkowo zadowolony z hojności Edwarda.
Z zadowolonym wyrazem twarzy Edward wstał od stolika i wyciągnął dłoń w moją stronę. Wzięłam go za rękę i wyszliśmy z prywatnego pokoju.
Kiedy opuszczaliśmy restaurację powiodłam po jej wnętrzu tęsknym wzrokiem, w końcu nie miała pojęcia kiedy znowu będę mogła wyjść na dwór.
A wracając do Edwarda byłam wyjątkowo zaskoczona tym, że jak do tej pory powstrzymał się od jakichkolwiek dziwnych komentarzy pod moim adresem. Pozwolił mi zamówić to, na co miałam ochotę i nie ani razu nie wracał do tematu: „Jak to jestem zachwycony, że należysz do mnie”. To wyglądało tak, jakby dał mi na chwilę całkowitą wolność. Poczułam się tak, jakbym spędzała czas ze starym, romantycznym Edwardem. Z takim Edwardem, jakiego kochałam. To był bez wątpienia najlepszy dzień, jaki przeżyłam od bardzo, bardzo długiego czasu.
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który był wyrazem szczęścia, które czułam w tym właśnie momencie. Edward również zdawał się dostrzegać bezmiar mojej radości. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Otoczył mnie swoimi zimnymi ramiona i przytulił do siebie, kiedy wychodziliśmy z restauracji.
Na zewnątrz było już naprawdę zimno. Nie żeby Edward był cieplejszy. Z jakiś powodów, rumieniec, który wykwitł na moich policzkach, ogrzewał mnie lekko. Otuliłam Edwarda ramionami, kiedy zmierzaliśmy w stronę srebrnego Volvo.
Pochylił się w stronę mojej twarzy i pocałował mnie w czubek głowy.
- Cieszę się niezmiernie, że dobrze spędziłaś czas Bello.
- O tak! To był naprawdę cudowny, cudowny czas. - uśmiechnął się, rozbawiony.
Otworzył drzwi do samochodu, ale ja naprawdę nie miała ochoty oderwać się jeszcze od niego. Tak bardzo chciałam zatrzymać przy sobie tego nowego Edwarda. Tak długo, jak było to tylko możliwe. Spojrzał mi w oczy i chwycił w palce kosmyk moich włosów. W jego oczach widać było delikatność i coś jeszcze, czego nie mogłam do końca zidentyfikować. Żal? Ból?
- O czym myślisz? - zapytał.
- Chciałabym cię pocałować. - powiedziałam to wtulając swoją twarz w jego zimny, twardy tors. Kiedy spojrzałam na niego ponownie, kąciki jego ust były lekko uniesione w uśmiechu, ale nie patrzył na mnie, wpatrywał się w przestrzeń przed sobą.
- Zrób to proszę. - jego aksamitny głos był fascynujący. Wspięłam się na palce i złożyłam na jego wargach krótki pocałunek.
Spojrzał na mnie i zachichotał.
- To nie był prawdziwy pocałunek Bello. - po chwili spuścił wzrok i wyszeptał: - ale to chyba jedyne na co zasługuję, po tym co ci zrobiłem. Mogę cię jedynie prosić o wybaczenie Bello, jest mi naprawdę wstyd za to jak cię traktowałem.
Pospieszenie zamrugałam oczami. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Czy to na pewno jest Edward? Jest taki inny od tego, z którym spędziłam ostatnie miesiące.
Uniosłam się lekko ponownie i pocałowałam go w usta, tym razem mocno, namiętnie. Jego wargi było lodowate w kontakcie z moimi, ale to mi nie przeszkadzało. Było wręcz oszałamiającym doznaniem. Odpowiedział gwałtownie na mój pocałunek, co sprawiło, że poczułam się naprawdę dobrze. Po chwili, która wydawała mi się zaledwie paroma sekundami, odsunął się ode mnie. Moje serce waliło mi w piersi, a krew w żyłach krążyła jak szalona. Mój oddech stał się urywany. Edward przytknął czubek swojej głowy do mojego czoła.
- Dziękuję ci Bello. - otworzył drzwi do samochodu i posadził mnie na siedzeniu pasażera. Potem otworzył swoje drzwi i wśliznął się na fotel kierowcy. W porównaniu do dźwięków jakie wydawałam próbując uspokoić swój oddech, samochód pracował niemal bezgłośnie.
Edward wyglądał jak posąg. Podczas gdy jego lewa ręka spoczywała na kierownicy, prawą miał zaciśniętą w pięść. Wyciągnęłam dłoń i położyłam ją na jego ręce. Próbowałam rozluźnić jego palce, ale nie miałam z nim żadnych szans. Użyłam całej swojej siły, ale jego dłoń ciągle była zaciśnięta w pięść. Uśmiechnął się widząc moje wysiłki, po czym otworzył dłoń i złączył swoje palce z moimi, kciukiem masując wierzch mojej dłoni.
- Czy nadal mamy zamiar pojechać do hotelu? - spytałam.
- Ciągle mam rezerwację, prawda? - zapytał.
- Oh, no tak.
- No, chyba, że nie masz ochoty jechać. - „czy on właśnie dał mi wybór?”
- Nie, w porządku, możemy jechać. Wiem jak nie lubisz marnotrawić pieniędzy. - spojrzał na mnie i się roześmiał. To naprawdę był najpiękniejszy dźwięk na świecie. Podniósł moją dłoń do swoich ust i delikatnie ją pocałował.
- Jak sobie życzysz. Masz dla siebie oddzielny pokój, zadbałem o to - „Możesz to jeszcze odkręcić?” - pomyślałam.
- Dziękuję ci Edwardzie. - włączył radio i wsunął CD z muzyką klasyczną, poczym ponownie wziął mnie za rękę. Oprałam się wygodnie o swoje siedzenie i zamknęłam oczy. Rzuciłam mu krótkie spojrzenie żeby zobaczyć czy mi się przygląda, ale był odwrócony w inną stronę. Mimo to wiedziałam, że w jakiś sposób mnie obserwuje.
- Śpij moja Bello. - Zamknęłam ponownie oczy, ale nie mogłam zasnąć. Nie chciałam stracić ani jednej chwili z tych, które dane mi było spędzić z nowym Edwardem. Spojrzał na mnie z tym swoim łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
Przekręcił delikatnie moje ciało w swoją stronę i położył moją głowę na swoim torsie, otaczając mnie jednocześnie ramieniem. Pochylił się nade mną i zaczął cichutko nucić mi piękną melodię do ucha. Jego głos pieścił moje uszy, nie byłam w stanie dłużej słuchać muzyki z CD.
Zamknęłam oczy, czując jak moje ciało powoli poddaje się senności. Poruszałam się od czasu do czasu żeby sprawdzić czy to, aby nie jest sen, a gdyby się okazało, ze jest nim w istocie, to chciałabym się nigdy nie obudzić. Poczułam jak osuwam się na krawędź snu. Mój umysł pogrążał się w niebycie.
Edward musiał zauważyć, że już prawie śpię, ponieważ wyłączył radio i otulił mnie swoją słodko pachnącą, skórzaną kurtką. Masował czubek mojej głowy, przesuwając swoją dłoń od czasu do czasu na mój policzek. Usłyszałam jeszcze jak wyszeptał mi do ucha: - Śpij słodko, moja mała Bello, - po czym pocałował mnie w czubek głowy. I po chwili jakby jego słowa były czarem, zasnęłam.