Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny 2


Świadectwa osób pokrzywdzonych przez Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny

Zasady obowiązujące wewnątrz grupy kultowej o nazwie Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny poznałam poprzez moją córkę, która przez kilka lat była członkinią sekty. Zwerbował ją jeden z przywódców, którego poznała w czasie studiów i którego później została żoną.

Początek jej kontaktów z grupą to pełen zachwyt osobami, które ją otaczały oraz ideami, które głosiły. Pod ich wpływem zmieniła całkowicie swój tryb życia. Stopniowo wciągnęli ją w swoje praktyki kultowe polegające na stosowaniu ścisłej diety religijnej, zwanej przez nich „wegetarianizmem” i wielogodzinnych medytacji. Pierwszy powodował szkodliwe dla zdrowia wycieńczenie organizmu, mantra zaś, odmawiana dla „oczyszczenia ze złej karmy”, zaczynająca się o godz. 3 w nocy wśród dymu palonych kadzideł i specyficznej muzyki, powodowała otępienie mózgu. Bezwzględnie zakazano jej przyjaźnić się z ludźmi nie należącymi do sekty, zmuszana była do studiowania literatury obowiązującej w sekcie i zabraniano jej czytania innych książek i prasy, oglądać telewizję itp. musiała wykonywać wszelkie zakazy i nakazy. Zmieniła sposób wyrażania myśli i uczuć; jej język stawał się coraz mniej zrozumiały, pełen obcych słów i zwrotów.

Pod wpływem owej „religii” zerwała więzi uczuciowe z rodziną, kontakty ze środowiskiem i wszystkim co nazywali „światem karmitów” i demonów”, porzuciła studia, wyrzekła się własnej tradycji religijnej, nastąpiła całkowita zmiana osobowości i trybu życia.

Każde najmniejsze uchybienie względem nowej „religii” było karane przez męża głodem, dodatkowymi „modłami”, poniżaniem godności człowieka. W czasie ciąży musiała spać na podłodze jako „nieczysta”. Za sprzeciw była bita, pozbawiana swobody wychodzenia z domu, zamykana na klucz. Po urodzeniu dziecka z guru - mężem nie tworzyli normalnej rodziny. Mąż nie dawał jej pieniędzy na utrzymanie, bo pracował „dla Kryszny” i wmawiał jej, że intensywne modły mają zaaranżować spełnienie wszelkich potrzeb. Jako „guru” rodziny „oczyszczał ją ze złej karmy” i dóbr materialnych, oddając swoim „braciom duchowym” pieniądze (które córka otrzymywała od nas na utrzymanie jej i dziecka), kosztowności (bransoletka, pierścionki, naszyjnik, łańcuszki) itp. W czasie karmienia dziecka musiała iść do kąta i odwrócić się, aby „nie obrażać bóstw”.

Mąż nie meldował się, a w celu uniknięcia odpowiedzialności przed prawem posługiwał się wyłącznie zmienionym, trudnym do zapamiętania imieniem. W piwnicy był magazyn, gdzie znajdowały się przedmioty, którymi wyznawcy - darmowi akwizytorzy handlowali bez zezwolenia na ulicy i po domach jak: żywność i przyprawy niewiadomego pochodzenia, płyty, kasety, kadzidełka, zioła itp. Mąż zabrał córce bezprawnie dowód osobisty i paszport, dowód rejestracyjny samochodu, prawo jazdy. Wynosił sprzęty wyposażenia mieszkania jak telewizor, magnetowid, radio, sztućce itp. Mieszkanie córki było zarazem ośrodkiem i świątynią sekty, gdzie w oparach kadzideł odbywały się obrzędy wyznawców (w tym osób nieletnich). Tam też mieszkali nielegalni akwizytorzy. Córce nie wolno było wchodzić do jednego z pokoi - dużego, który był przeznaczony do specjalnych celów kultowych. Córka nie mogła korzystać ze służby medycznej (dotyczyło to również dziecka), a należało intensywnie się modlić (choroba - to kara za przewinienia).

Życie duchowe w sekcie sprowadzało się do mantrowania i intensywnych praktyk kultowych dla osiągnięcia odmiennych stanów świadomości czyli „najwyższej boskiej miłosnej ekstazy”. W celu jeszcze większego uzależnienia od kultu córkę wywożono do świątyni we Wrocławiu i farmy w Czarnowie, gdzie odbywała posty i głodówki. Wycieńczona i będąca w stanie ograniczonej świadomości podpisała w Kamiennej Górze uprzednio sporządzony akt notarialny, w którym zrzekła się samochodu i odpisała połowę mieszkania własnościowego na potrzeby sekty. Głównym celem sekty było całkowite podporządkowanie mojej córki sobie i materialny zysk.

Kiedy udało się nam wydostać córkę z ruchu Kryszny była ciągle zastraszana, śledzona, szantażowana (telefony o każdej porze doby) groźbami porwania dziecka, pozbawienia życia za pomocą hipnozy, okaleczenia itp.

Aby powrócić do normalnego życia i funkcjonowania w społeczeństwie, córka musiała przechodzić mozolną terapię. Była osobą znerwicowaną, psychicznie rozbitą i nieporadną. Urzędy państwowe nie udzieliły nam żadnej pomocy, a ich pracownicy zupełnie nie rozumieli sytuacji. Dramat nasz był konsekwencją braku elementarnych informacji o zagrożeniach dla rodziny i jednostki ze strony kultów pseudoreligijnych.

Wiele pomógł nam Kościół dając psychiczne i moralne wsparcie oraz nadzieję, a także materiały otrzymane od Stowarzyszenia Ruch Obrony Rodziny i Jednostki i Biura Informacyjnego „Civitas Christiana”.

Oprócz osobistej tragedii znane mi są liczne przykłady destrukcyjnego oddziaływania kultu Hare Kryszna jak:

Aby zapobiegać i przeciwdziałać wstępowaniu młodych ludzi do negatywnie oddziałujących grup kultowych należałoby:

Jadwiga R.

Relacja 3

(z pozwu o rozwód)

Rozkład naszego związku nastąpił w wyniku przynależności mojej żony do sekty „Hare Kryszna”.

Żona jest nie tylko członkiem ale fanatykiem w/w grupy „kultowej”.

Bezkrytycznie i ślepo wypełnia ich polecenia, zakazy, nakazy. Zasady obowiązujące w sekcie są tak patologiczne, że mimo mojej tolerancji nie możemy stanowić prawidłowo funkcjonującego małżeństwa.

Żona moja odsunęła się od rodziny, przestała być żoną i matką. Rolę swoją ogranicza do brania pieniędzy. Obowiązki wobec dziecka traktuje jako zło konieczne. Jesteśmy dla niej ludźmi III kategorii. Twierdzi, że dla Kryszny należy wyzbyć się wszelkich uczuć i dóbr materialnych.

Stosuje sekciarski wegetarianizm: nie je mięsa, ryb, jajek, czosnku, cebuli. Często stosuje dziwne posty i głodówki. Uprawia praktyki wyniszczające ją psychicznie i fizycznie.

Zabrania dziecku jeść mięso, obrzydzając je. Dziecko jest źle żywione, zaniedbane, często choruje. Jest zmuszane do uczestnictwa w spotkaniach sekciarskich. „Rytuały” w smrodzie kadzideł dziecko bardzo źle znosi. Jest nerwowe, smętne, apatyczne, często narzeka na bóle głowy. Żona nie uznaje autorytetów medycznych. Jest przekonana, że modlitwa do Kryszny uzdrawia. Wszelkie perswazje traktuje jako atak na nią i jej „społeczność”.

Zachowuje się jak nawiedzona. Uważa, że przeszkadzamy jej w „samodoskonaleniu” gdyż jemy mięso. Chce żyć i pracować dla Kryszny. Autorytetami dla niej są: „guru” i „liderzy” sekty.

Kłamie i uczy dziecko kłamstwa - jak twierdzi - dla dobra Kryszny.

Zachowaniem swoim demoralizuje dziecko. Współżyje z „braćmi duchowymi” - nazywa to „oczyszczaniem” ze złej „karmy”.

Nie mam już siły funkcjonować w tak patologicznym związku. Kocham dziecko i chciałbym ażeby miało szansę funkcjonowania w normalnym społeczeństwie. Pragnę też mieć wpływ na jego życie i wychowanie.

W związku z powyższym proszę Sąd o:

Pragnę ratować dziecko od destrukcji panującej w sekcie i ich wewnętrznym życiu.

Do pozwu dołączam:

Piotr R.

Relacja 4

Nasz syn zetknął się z ruchem Hare Kryszna w czasie otwartego spotkania, kiedy miał 16 lat. Wtedy nie mówił nic o rytualnych zakazach, wymaganiach codziennego wielokrotnego powtarzania magicznych słów, o postach, głodówkach i różnych tajemnych praktykach okultystycznych. Zapewniał, że jego nowi „przyjaciele” reprezentują „ekologiczny ruch kulturowy oparty na tradycji Indii, wegetarianizm i najlepszy sposób na życie”... Liderzy sekty mówili nam tylko tyle, że w swym życiu wzorują się na starożytnej kulturze wedyjskiej, która może stanowić inspirację wychowawczą w kontakcie z osobami młodocianymi itp. Nigdzie nie padło określenie ruchu religijnego, brakowało informacji o praktykach religijnych, o sprawowanym kulcie czy przedmiocie sacrum.

Prawdziwe oblicze tego kultu destrukcyjnego poznaliśmy dopiero później, kiedy syn codziennie wstawał nad ranem i przez wiele godzin odmawiał tzw. mantrę „Hare Kryszna...”, przyrządzał w osobnych naczyniach odrębne pożywienie, zaczął notorycznie kłamać i wyciągać od nas pieniądze mówiąc, że potrzebuje na szkołę, za co wspierał finansowo sektę i kupował przeróżne akcesoria kultowe. Coraz więcej czasu poświęcał sekcie, zerwał kontakty z harcerstwem, zaniedbał naukę i przerażająco chudł. Często zamiast w szkole przebywał wśród wyznawców kultu, gdzie odurzano go kadzidełkami i wprawiano w trans za pomocą ekstatycznych tańców i śpiewów...

Liderzy sekty powoływali się na rzekomo pozytywne wyniki badań naukowych ich diety, które to badania miał prowadzić prof. Wojciech Chalcarz z Pracowni Żywności i Żywienia AWF w Poznaniu. Sprawa wyjaśniła się dużo później, kiedy profesor napisał mi w liście: „(...) Jest to nieprawda. (...) Z moich obserwacji wynika, że wielu młodych mężczyzn, wyznawców ruchu Hare Kryszna, jest nadmiernie chudych (...) Z podanego przez Pana opisu sposobu żywienia Pana syna wynika, że musiał on stosować niezbilansowaną dietę wegetariańską. Taka dieta jest niebezpieczna dla zdrowia”...

Ich dieta polega nie tylko na zakazie spożywania mięsa, ale również ryb, jaj, cebuli, szczypiorku, grzybów, wielu produktów mlecznych i roślinnych, nawet w szczątkowych ilościach. Często obowiązuje zakaz spożywania potraw z mąki i roślin strączkowych. Ma miejsce np. post od „zielonych liściastych warzyw przez jeden miesiąc”... Kalendarz postów i głodówek liczy kilkanaście stron maszynopisu. Tak więc syn przeraźliwie chudł...

Prosiliśmy liderów sekty, aby uszanowali nasze prawa rodzicielskie i nie angażowali go w tak intensywne praktyki. Niestety, bez żadnego skutku... Kiedy syn kończył 18 lat nie było już żadnej możliwości wynegocjowania z nimi jakichkolwiek ustępstw. Tłumaczyliśmy, że syn nie cieszy się dobrą kondycją fizyczną, a te praktyki są coraz bardziej niebezpieczne i stwarzają zagrożenie dla jego zdrowia. Liderzy Hare Kryszna mówili nam wtedy, że ich „religia jest oficjalnie zarejestrowana i musimy uszanować jego świadomy wybór i właściwą drogę do postępu duchowego”. Byliśmy bezsilni wobec takich argumentów. Niestety, nasze obawy miały się wkrótce potwierdzić...

Po upływie ok. 2 lat związania się z ruchem, najprawdopodobniej pod wpływem ekstazy i fizycznego osłabienia wywołanego surową dietą i innymi praktykami destrukcyjnymi, syn zasłabł i upadł na ulicy, złamał sobie nos i szczękę, wybił zęby i w takim stanie skierowano go na leczenie szpitalne.

Rozpacz naszą pogłębiła sytuacja oskarżeń lekarzy kierowanych pod naszym adresem: „Co zrobiliście z tym chłopcem? Czemu on tu nie chce niczego jeść? Czy brał jakieś narkotyki?” To był po prostu obłęd! Lekarze nie mogli zrozumieć, że to sekta zabroniła mu przyjmowania pożywienia od „niewielbicieli Kryszny”, oraz że tak silny wpływ może mieć na człowieka grupa praktykująca religijność destrukcyjną. W tej sytuacji leczono go kroplówką... Do normalności wracał długo. Mozolna terapia, przerwa w nauce i zmiana szkoły na specjalną przy Zakładzie Rehabilitacji Zawodowej Inwalidów oraz inne komplikacje życiowe (m. in. wyprowadził się z domu i zamieszkał z wyznawcami kultu) trwały dalsze dwa lata.

Nadal jeszcze ponosimy skutki szkodliwego oddziaływania tego kultu na naszego syna. To nie tylko koszty jego leczenia, przedłużonego okresu nauczania, utraty pełnej zdolności do pracy - poniesione przez całą rodzinę, ale również cierpienia moralne, których nie da się przeliczyć na pieniądze.

Tej tragedii można było zapobiec, gdyby przywódcy tego związku wyznaniowego reprezentowali uczciwą religię, o zdrowych zasadach etyczno - moralnych, a nie kult oparty na obłudzie, fałszywych obietnicach i zastraszaniu. Liderzy sekty, kiedy stało się nieszczęście, wyparli się wszystkiego. Zaczęli twierdzić, że kontakty syna z ruchem były sporadyczne i on sam narzucił sobie to wszystko.

Zawiadomiona o tym Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania w sprawie zmuszania syna przez sektę do określonego zachowania się, mimo iż przyczyniło się to jego choroby, niebezpiecznego oderwania od rzeczywistości a w konsekwencji do zaistnienia wypadku. Nie podjęto przeciwdziałania patologii.

W przywróceniu poprawnych relacji syna z rodziną i społeczeństwem dużo pomógł nam kontakt z Ruchem Obrony Rodziny i Jednostki oraz z Biurem Informacji i Dokumentacji Nowych Ruchów Religijnych i Sekt przy „Civitas Christiana” w Łodzi, skąd uzyskaliśmy rzetelne i obiektywne dane na temat tego kultu destrukcyjnego. Natomiast od Instytutu Religioznawstwa UJ - mimo wielokrotnych próśb - nie otrzymaliśmy żadnych materiałów.

Zofia i Lech R.

Córka mając lat 16 zainteresowała się filozofią wschodu. Początkowo były to koleżeńskie spotkania z wyznawcami Hare Kryszna, którzy obiecywali jej pomoc w nauce, oferowali przyjaźń, bezinteresowność, przekazując zasady swej wiary. Córka była bardzo dobrą uczennicą, wrażliwą, o delikatnej psychice.

Spotkania z nowymi „przyjaciółmi” tak dalece zaangażowały ją w ową filozofię, że stała się jej wyznawczynią. Oddawała stypendium i wyzbywała się rzeczy osobistych za możliwość uczestniczenia w grupie. Szybko zmieniała się jej osobowość, zaniedbała naukę, stała się zamknięta w sobie. Zaczęła też notorycznie kłamać, unikała rozmów z nami, zerwała kontakty z dotychczasowymi koleżankami i środowiskiem.

Próbowaliśmy nawiązać dialog z jej nowymi „opiekunami” (córka była niepełnoletnia), jednakże porozumienie z nimi nie było możliwe z powodu nie zaakceptowania nas, gdyż nie przystąpiliśmy do ich grupy. Córka traktowała nas z wrogą niechęcią, nie zdołaliśmy z nią znaleźć kontaktu. Kiedy ukończyła 18 lat przeszła całkowicie do sekty, zwodząc nas obietnicami, że skończy tam szkołę i zda egzamin maturalny.

Staraliśmy się utrzymywać kontakt z córką, odwiedzając ją w ich „świątyni” w górach, gdzie trzeba było jechać ponad 500 km. Kiedy była chora i potrzebowała opieki przyjeżdżała również i do nas. Po wyzdrowieniu wracała z powrotem. Przebywała tam około roku.

Wykonując obowiązki narzucone przez sektę córka nie miała czasu na naukę, nie zdała matury. Do domu wróciła schorowana, wyniszczona fizycznie i psychicznie. Początkowo była podejrzliwa i nieufna. Daliśmy jej wsparcie, okazaliśmy miłość i akceptację, nie robiąc żadnych wymówek.

Po pewnym czasie sama postanowiła kontynuować naukę, ma zamiar pójść na studia. Kontakty z sektą rozluźniły się. Córka dostrzega negatywne skutki swego pobytu w sekcie, a czas przeżyty w sekcie jest jej przykrym doświadczeniem.

Udało nam się odzyskać córkę dzięki cierpliwości, miłości i akceptacji, a także korzystania z doświadczeń innych ludzi, którzy również doznali podobnych przykrości. Od państwowych instytucji prawnych, zobligowanych wręcz do zajęcia się patogennym wątkiem funkcjonowania młodzieży w sektach, nie uzyskaliśmy żadnej pomocy ani wsparcia.

Agata K.

Relacja 6

(ze skargi do Administracji Budynków Komunalnych)

My, lokatorzy, nie zgadzamy się na użytkowanie mieszkania prywatnego nr 8 przez sektę „Hare Kryszna” (jest to ich centrum, tzw. ISKCON).

Funkcjonują oni bez przestrzegania podstawowych zasad współżycia w społeczeństwie, są dla nas uciążliwi, zakłócają ład, porządek i spokój.

W ww. mieszkaniu mieszka ok. 10 osób (w ciągu dnia więcej:

Prosimy o zainteresowanie się tą sprawą i pozbawienie nas problemów z tym związanych.

Z poważaniem

Lokatorzy (podpisy 11 osób)

(z listu do Międzyresortowego zespołu ds. Nowych Ruchów Religijnych)

Ojciec moich dzieci od ponad dwóch lat jest gorliwym wyznawcą Ruchu „Hare Kryszna”. Przez to rozpadła się moja rodzina (sama wychowuję dzieci w wieku 5 i 6 lat).

Wszystko zaczęło się po odstawieniu przez niego alkoholu; zaczął „czegoś” szukać, a nie chciał skorzystać z fachowej pomocy Poradni Odwykowej. Odsunął się ode mnie i od dzieci, zajął się sobą i swoimi potrzebami. W tym trudnym dla siebie okresie spotkał wyznawców „Hare Kryszna”... Wciągnął się w to bardzo szybko i - co najgorsze - wciągał w to nasze dzieci. Mimo, że wyprowadził się od nas, bardzo często zabierał dzieci do tzw. „świątyni”, gdzie odbywały się rytualne msze, a dzieci stawały się świadkami obrzędów. Zabraniał im jeść mięso i straszył, że zmienią się w tygrysy jak będą je jadły, malował im „znaki boga” na czołach i godzinami kazał słuchać rytualnej muzyki w zamkniętym i oczadzonym kadzidełkami pokoju.

Zostałam zmuszona do podjęcia kroków w celu ograniczenia jego władzy rodzicielskiej poprzez zmniejszenie wizyt u dzieci i tu napotkałam poważne problemy. Otóż jest on policjantem w Komendzie Powiatowej Policji. Nikt nie chciał mi pomóc, byłam u prokuratora i w Ośrodku Przeciwko Przemocy w Rodzinie, pisałam do Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Na moją prośbę przyjechała pani psycholog z KWP z Wrocławia, ponieważ swoje praktyki religijne odprawiał w czasie pracy (oczadział się kadzidłami, odmawiał mantry i namawiał swoich kolegów do uczestnictwa w ruchu „Hare Kryszna”). Chodził w łachmanach po naszym miasteczku, sprzedawał książki i kadzidełka dla ruchu „Hare Kryszna”. Bałam się, że straci pracę. Został przeniesiony na inne stanowisko, ale książkami i kadzidełkami nadal handluje (prawdopodobnie bez zezwolenia), tyle że w innych miejscowościach. W odpowiedzi KWP we Wrocławiu ze zdumieniem przeczytałam, że jego praca policjanta nie koliduje z wyznawaną przez niego religią.

Walczyłam o dzieci prawie dwa lata. Najpierw założyłam sprawę o przydzielenie mi władzy rodzicielskiej, ponieważ zabierał mi dzieci i nawet w obecności policji nie chciał ich oddać. Sąd był dla niego bardzo przychylny (...) Braliśmy dwukrotnie udział w badaniach w Rodzinnym Ośrodku Diagnostyczno - Konsultacyjnym, gdzie jednakże nie wzięto pod uwagę skutków jego przynależności do organizacji „Hare Kryszna”.

Przyznano mi władzę rodzicielską, lecz zmuszona byłam dalej ograniczać ojcu wizyty u dzieci, ponieważ z dnia na dzień stawał się dla nich bardziej niebezpieczny. W tym przypadku również braliśmy wszyscy udział w takich samych badaniach. Sąd przyznał mu prawo odwiedzin u dzieci dwa razy w tygodniu po trzy godziny i tylko w miejscu zamieszkania.

Obecnie rzadko przychodzi do dzieci, ponieważ nie może wdrażać swoich praktyk religijnych w ich życie, a to nie daje jemu sensu widzenia się z nimi. Jest w ruchu „Hare Kryszna od ponad dwóch lat i brnie w to coraz głębiej. Jest nadmiernie wychudzony i dostał szkorbutu. Ja nie jestem w stanie mu pomóc, ponieważ jego rodzina (matka i bracia) nie chcą ze mną współpracować, a wręcz to mnie obwiniają o wszystkie niepowodzenia w rodzinie.

Wszystko to uważam za swoją i moich dzieci tragedię. Straciły one ojca i zrozumiały już, że nie mogą na niego liczyć, a nawet wstydzą się za niego.

Uważam również, że problem, który poruszyłam, w naszym środowisku jest nieznany i nikt sobie nie zdaje sprawy z niebezpieczeństwa, jakie przynoszą ze sobą różnego rodzaju religie. Sądzę, że istnieje pilna potrzeba zmiany przepisów w stosunku do sekt, które powinny zapobiegać zjawiskom patologicznym.

Barbara G.

32- sylabowe magiczne zaklęcie, które wyznawcy sekty Hare Kryszna muszą powtarzać codziennie minimum 1728 razy (!)

wszystkie osoby spoza sekty są „nieczyste” i nie należy mieć z nimi kontaktów nawet poprzez przyjmowanie pożywienia, bo można się „duchowo zanieczyścić”



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny
TOWARZYSTWO PEDAGOGIKI PORÓWNAWCZEJ I MIĘDZYNARODOWEJ, TOWARZYSTWO PEDAGOGIKI PORÓWNAWCZEJ I MIĘDZYN
Krysznanusilanam-kultura swiadomosci kryszny, Bhakti Joga, Swami Tripurari, sangi
Świadomość Kryszny a chrześcijaństwo, Sekty
Dyskusje 362 facebook Boska Świadomość Świadomość Kryszny
Twórczość Pawlikowskiej - Kodeks towarzyski, Dwudziestolecie Międzywojenne, Opracowania
30 Struktury zaleznosci miedzy wskaznikami zrow rozw K Chmura
Oddziaływania międzypopulacyjne w biocenozie
Geografia zadłużenia międzynarodowego
Wzajemne wpływy między człowiekiem4(1)
4i5 ZASADY ORGANIZACJI PRACY I BHP PRZY UPRAWIE MIĘDZYRZĘDOWEJ
Międzynarodowe działania ratownicze
5 Handel międzynarodowy a dochód narodowy
MIĘDZYRZECKI REJON UMOCNIONY
download Finanse międzynarodowe FINANSE MIĘDZYNARODOWE WSZiM ROK III SPEC ZF

więcej podobnych podstron