Severus Snape uniósł się na łokciu w swoim łóżku, patrząc na bladą twarz śpiącego obok chłopca. Harry miał zaróżowione od snu policzki i lekko rozchylone usta - wyglądał niewinnie i bezbronnie. Światło świecy stojącej na nocnym stoliku sprawiało, że jego ostre zazwyczaj rysy wyglądały na dużo łagodniejsze - jakby znowu był dzieckiem. Severus wiedział doskonale, że Harry nie był już ani niewinny, ani bezbronny, a jego dzieciństwo skończyło się drastycznie niecały rok temu, wraz ze śmiercią jego utalentowanej przyjaciółki. Ani on, ani młody Weasley nie byli w stanie obronić dziewczyny - ciężar winy oddalał ich od siebie, nie potrafili wybaczyć sobie nawzajem popełnionych błędów. Ta tragedia jednak zmobilizowała chłopca - jeszcze wtedy chłopca - do wytężonej pracy i rozwoju swojej magii.
Severus zmarszczył czoło, gdy zauważył skurcz, który przebiegł po twarzy młodego mężczyzny i jego nagłe spięcie, jednak chłopak natychmiast się rozluźnił. We śnie musiało pojawić się coś, co przypomniało mu o Hermionie - to pewne. Mistrz Eliksirów przesunął lekko palcem po grzbiecie nosa śpiącego, uspokajając go.
- Śpij. Choć na kilka godzin zapomnij.
Nie wiedział, kiedy właściwie zaczął się o niego troszczyć. Na początku jego relacja z chłopcem była po prostu nowszym, ciekawszym sposobem na zemstę na Jamesie Potterze. Jeszcze przed śmiercią Hermiony Harry zaczął oddalać się od przyjaciół - być może było to związane z piętnem Czarnego Pana, być może po prostu w ten sposób dorastał. Severus chciał zdobyć jego zaufanie, jakkolwiek trudne by to nie było, a potem uderzyć w najczulszy punkt; pozbawić go wiary w innych ludzi na długi, długi czas. Przekonanie chłopaka do siebie nie było trudne - wystarczyło, by złagodził swoje zachowanie i co jakiś czas przyznał Hermionie kilka punktów. Ale potem dziewczyna zginęła, a Harry kompletnie się załamał.
Kopanie leżących, wbrew stereotypom, nie jest zwyczajem Ślizgonów. Dużo więcej satysfakcji można zdobyć wtedy, gdy sprytem pokonuje się kogoś, kto jest pewien swojej przewagi. Widzieć kogoś, kto przed chwilą pewien siebie i swojego zwycięstwa stał wysoko nad tobą, jak chwieje się i z niedowierzaniem wypisanym na twarzy upada, gdy ty bez wysiłku się podnosisz - to jest upragniony finał pojedynku każdego wychowanka Slytherinu. Dlatego Severus odsunął nieco w czasie plan zemsty.
Nie mógł również zapomnieć o całkiem prozaicznej sprawie, jaką była wtedy wojna. Według przepowiedni tylko Harry mógł przechylić na ich stronę szalę zwycięstwa - bo niestety coraz bardziej oczywiste stawało się, że to Czarny Pan jest silniejszy od Dumbledore'a. O ile czysta nienawiść Harry'ego do Severusa mogłaby pomóc mu wyzwolić najgłębsze pokłady energii w walce, to pogrążenie go w najgorszym momencie mogło jedynie przyczynić się do jego klęski.
Tak więc Severus z przygodnego kochanka stał się przyjacielem. Rozmawiał z nim, słuchał go. Czasem nawet wystarczyło po prostu siedzieć i bawić się włosami chłopca siedzącego na podłodze przy jego kolanach i wpatrzonego w ogień na kominku, by drobna, zmęczona twarz nabrała spokoju. Z początku to udawanie było dla niego męczące, denerwował go głos Harry'ego, do pasji doprowadzał go widok rozczochranych, czarnych włosów odziedziczonych po niesławnym ojcu - często musiał uciekać się do teatralnych sztuczek i wieloletniego doświadczenia kłamcy i szpiega, których zbyt ufny chłopak nie zauważał. Z czasem jednak mężczyzna zaczął go rzeczywiście słuchać. Harry w ciągu ostatniego roku wydoroślał, zmienił się - zaczął mniej mówić, a więcej myśleć. Mężczyzna odkrył, że ten dzieciak pod płaszczem gryfońskiej brawury ukrywał inteligencję i wrażliwość - coś, czego istnienia u słynnego Harry'ego Pottera Severus Snape nigdy nie podejrzewał. Nie zdziwiło go nawet, że Tiara Przydziału chciała go umieścić w Slytherinie.
McGonagall z radością na którymś spotkaniu nauczycieli w zimie obwieściła, że widziała Harry'ego uśmiechniętego, rozmawiającego z Longbottomem. Bardzo zaniepokojony na początku roku Dumbledore teraz był całkiem spokojny. Z pewną troską, ale i zadowoleniem zauważył, że nawet mimo tego, że jego przyjaźń z Weasleyem nie powróciła do normy, chłopak poradził sobie z depresją - sam. Severus ledwo zdusił wtedy kpiący uśmieszek już kwitnący mu na ustach, ale w jego klatce piersiowej zakiełkowało coś przyjemnie ciepłego. Wtedy nie wiedział, co to mogło być. Teraz domyślał się, że był dumny - i szczęśliwy. Po prostu szczęśliwy.
Rozumiał, że chłopak nie zapomniał i długo jeszcze nie zapomni. Nadal budził się w nocy, miał koszmary, okresy dziwnej zadumy, gdy potrafił wpatrywać się w ogień bez ruchu przez długi czas, a jego twarz mówiła wszystko - ale przynajmniej z powrotem nauczył się żyć.
Wzrok Severusa prześlizgnął się znów po twarzy młodego mężczyzny. Ile czasu zajęło mu zrozumienie tego, co teraz jest dla niego oczywiste? Przeczesał delikatnie palcami czarne, nieco za długie włosy i odgarnął kilka zabłąkanych kosmyków z czoła. Harry westchnął przez sen, a Severus poczuł, jak kąciki jego ust unoszą się w uśmiechu. Jeszcze kilka miesięcy temu dziwił go ten uśmiech - teraz był dla niego czymś naturalnym. A przynajmniej był czymś naturalnym w zaciszu własnych komnat, z Harrym u boku. Wtedy mógł sobie pozwolić na zdjęcie wszystkich masek i pokazanie tego, co myśli i czuje. Pierwszy raz od kiedy pamiętał miał kogoś, przy kim rzeczywiście mógł pokazać swoją prawdziwą twarz. Nie wiedział, czy Harry zdawał sobie z tego sprawę - czy to doceniał, ale nie przejmował się tym. Ważne było to, że on wiedział. Wiedział, że potrafi zaufać komuś tak, by się przed nim otworzyć.
Severus od zawsze zdawał sobie sprawę z tego, że czegoś mu brakuje. Różnił się od ludzi wychowywanych w kochających rodzinach - różnił się od Jamesa Pottera, różnił się nawet od przeklętego Syriusza Blacka, który znalazł swoją rodzinę w przyjaciołach. Severus nie potrafił zaufać ludziom, zbliżyć się do nich, otworzyć - to tej umiejętności zazdrościł Potterowi i Blackowi, to dlatego tak ich nienawidził. Dopiero niedawno jednak sam się sobie do tego przyznał - bo to obecność Harry'ego zmusiła go do refleksji.
Wczesną wiosną przypomniał sobie o pierwotnym planie. Przez kilka dni starał się zachowywać dużo chłodniej, ale odkrył, że nie przychodziło mu to tak łatwo, jak planował. Wtedy właśnie zdał sobie sprawę z tego, że coś w jego przedsięwzięciu poszło nie tak - chłopak stał się dla niego kimś więcej, niż narzędziem zemsty na dawno zmarłym wrogu. Zaczął rozumieć, że całkiem przypadkiem i wbrew swojej woli wplątał się w coś, z czego sam się nie będzie potrafił wydostać.
I bynajmniej nie będzie chciał. Teraz dopiero zrozumiał, czego mu brakowało. Dopiero z tym niskim, irytującym młodym człowiekiem w pobliżu zaczął czuć się… jakby wreszcie niczego nie brakowało.
Dopiero teraz zaczął dokuczać mu fakt, że Harry jest jego uczniem. Wcześniej nie miało to dla niego znaczenia - na rękę było mu ukrywanie tego, co się działo między nimi. Jednak gdy on się zmienił, zmieniło się również jego nastawienie. Harry był młodszy od niego o dwadzieścia lat, a do tego był jego uczniem. Jemu samemu zdawało się to w najmniejszym stopniu nie przeszkadzać - ale na pewno przeszkadzałoby innym ludziom, gdyby się dowiedzieli. Severus nie chciał wyobrażać sobie miny Dumbledore'a na wieść o związku jednego z nauczycieli - jego! - z uczniem. A tym bardziej nie chciał wyobrażać sobie jego reakcji. Jednak teraz... W tej chwili… Wcale go to nie obchodziło.
Severus spojrzał się na Harry'ego raz jeszcze - jego wzrok zatrzymał się na długich rzęsach, ocieniających zarumienione policzki, ustach o kolorze koralu. Będzie musiał go później obudzić i wysłać do dormitorium, żeby nikt nie zauważył, że chłopak gdzieś nocami znika. Ale jeszcze nie teraz. Za kilka godzin.
Zgasił świecę dmuchnięciem. Przez chwilę przyzwyczajał oczy do mroku, po czym pocałował Harry'ego delikatnie w skroń. Chłopak drgnął i otworzył oczy.
- Jest jeszcze czas, śpij.
Harry mruknął coś niezrozumiale i umościł się w ramionach Severusa, który pocałował go w czoło.
Obok blizny. Zdawał sobie sprawę z tego, jak trudna droga była przed nimi - jak wysoko piętrzyły się problemy i przeszkody. Jednak teraz go to nie obchodziło.
- Kocham cię - szept Harry'ego znajdował się na granicy słyszalności.
Naprawdę, ani trochę.
- Śpij.