Coraz częściej redakcją zadajemy sobie pytanie „czy tak naprawdę biuletyn drużynowy jest potrzebny”? Na każdym kroku w hufcu spotykamy się z różnymi, nie koniecznie pozytywnymi opiniami na jego temat. A 50 numer jest chyba najlepszą porą na posumowanie co w nim jest dobre a co nie.
Po co komu drużynowy?
Przed częścią społeczności naszego hufca zostały postawione 3 pytania, nawet 4, gdyż dla niektórych problemem było przedstawienie się. A oto one:
1. Czy „Drużynowy” jest potrzebny?
2. Co w nim lubisz a czego nie lubisz?
3. Co by było gdyby go nie było?
Odpowiedzi wyglądały następująco:
Witam wszystkich, nazywam się Krzysztof Madej druh!
Komu? Aa... Biuletyn oczywiście jest potrzebny.
Lubie w nim to, że mogę do niego pisać oraz że przyjmują to wszystko co do niego napiszę bez względu w sumie na treść. Lubie też za to, że jest dużo obrazków w środku i ładne redaktorki. Nie lubie za to, że pięknych redaktorek jest za mało.
Nie byłoby tych wszystkich pięknych redaktorek i nie poznałbym ich tak blisko jak je poznałem
Ooo... nie, nie - proszę! Wstydzę się! - Marta Szynter
Tak... mam rozwinąć wypowiedz? Tak, gdyż jest dużo fajnych artykułów. Ostatnio np. wiele dowiedziałam się o Harpagonie. Dużo fajnych rzeczy o których nie mówi się w hufcu.
Co w nim lubie a czego nie lubie? Myślę, że w każdym numerze znajdą się fajniejsze artykuły, materiały, a są też takie co są mniej potrzebne.
Stresujesz mnie tym... Ale myśle, że bylibyśmy ubożsi o wiedzę jaką nam przekazują te właśnie artykuły, np. ostatnio był taki artykuł o musztrze.
Kubasiewicz Michał
Być może tak, mi osobiście nie, gdyż nie czytam go. A nie czytam dlatego, że żadko trafia do mnie, rzadko bywam na odprawach itd.
Tak naprawdę nie wiem, chociaż nie jest tak, że nic
Jakaś cząstka hufca byłaby zabrana... Haha...
Nazywam się Monika... Kawka....
Hmm... sądzę, że tak
W sumie rzadko go czytam. Nie ma rzeczy, które lubie i nie lubię. Po prostu fajnie się go czyta.
Czasami nie byłoby co poczytać, nie byłoby skąd się dowiedzieć tylu ciekawych rzeczy
Po co? Łodyś
Mnie nie.
Nazwe... nie wiem, nie mam zdania na ten temat bo go nie czytam.
Mała strata dla mnie.
Dzień dobry. Karp Magdalena Polska
Ależ oczywiście druhno! Gdyby nie biuletyn hufiec nie odkryłby wielu talentów, które piszą i rozwijają się i wyrażają swoje myśli na tle hufcowym. Pyzatym jest on źródłem informacji dla ludzi, można dowiedzieć się z niego wielu rzeczy. Myślę, że jest to też źródło do przemyśleń dla czytelników. Jak coś jest napisane np. jakieś warsztaty, to może to zachęcić ludzi do kolejnych.
Bardzo lubię rozrywkowego. Bardzo lubię jak sami z siebie piszą ludzie i nie trzeba ich namawiać, a ostatnio takich ludzi jest coraz więcej i bardzo się z tego ciesze. A nie lubię tego co jest związane ze składaniem i całym zamieszaniem przed wydaniem numeru.
Miałabym jedną funkcję mniej :P pyzatym byłoby bardzo smutno i dużo papieru A3 marnowałoby się w hufcu.
Nazywam się Adam Rydz.
Tak, jest jak najbardziej potrzebny.
Lubię w nim różne artykuły, które piszą osoby z poza redakcji, a nie lubie tych pisanych przez redakcję. Nie noo żartuję. Nie wiem czego nie lubię.
Kiedyś na kursie układaliśmy piosenkę jak by to było gdyby kadry nie było (?). Byłoby smutno, byłoby źle.
Agnieszka Olejniczak
Raczej tak
Są rzeczy naprawdę fajne, ale są też takie za jakimi nie przepadam. Nie chcę mówić które to. Bardzo lubię niektóre dodatki, jak czasem są. Nie lubię tego, że nie ma kolorów. Zależy od numeru.
Myslę, że w hufcu wielkiej zmiany by nie było, ale byłoby nudno i wiele osób nie miałoby gdzie się realizować. Nie było by również czego wpisywac do prób, bo wiele osób to robi. I wtedy może byłaby szansa, żeby gazetka namiestnictwa ruszyła, bo osoby, które by prężnie pisały i chciały miałyby na to czas, zamiast do drużynowego ;) hihi...
pwd. Adam Mirowski
No porzebny, potrzebny. Pytanie do czego? 101 zastosowań biuletynu. Bynajmniej nie służy do tego, żeby palić nim w piecu co robią niektórzy czy używać go jako idealnego materiału do uzywania go na zbiórkach zuchowych. Myślę, ze biuletyn jest nie tylko dla czytelników, ale również dla samych redaktorów. Samo pisanie, nie ważne czy ktoś to przeczyta czy nie, jest dla nich bardzo ważne, żeby można było się pokazać albo wyrazić swoje myśli, czasem wyrazić jakieś swoje zmartwienie. Uważam też, że ma taki charakter twórczy, w sensie, że może w pewien sposób zmienia rzeczywistość w hufcu. Ludzie czytają i zaczynają zastanawiać się nad sprawami, które hufca się tyczą. Ciężko powiedzieć jaki odnosi to skutek, najlepiej gdyby było dwa alternatywne światy. Świat bez biuletynu i świat z biuletynem, jaka byłaby różnica.
Nie lubię tego, że każdy redaktor musi pisać dwa artykuły, bo czasami mnie to przerasta. Co bardzo lubie? Pamiętam, gdy pierwszy raz napisałem artykuł, choć zostałem do tego zmuszony, jak zobaczyłem jak się ukazał ten artykuł z moim podpisem i że to ja, ja napisałem to mnie bardzo zaczęło kręcić, że moje artykuły się ukazują! Słuchałem jeszcze komentarzy ludzi, którym bardzo się podobało. Teraz ma to już mniejsze znaczenie. Bardziej na zasadzie napisania artykułu, gdy już jest pomysł to tak naprawdę chwila.
Miałbym znacznie więcej czasu dla siebie, bo gdybym inaczej spożytkował wszystkie spotkania redakcji, czas jaki poświęcam na pisanie artykułów, wyjazd redakcji na Zlot Kielce to na pewno miał bym znaczne więcej czasu, ale myślę, że też byłbym innym człowiekiem. To pisanie pozwoliło mi też się ośmielić w wyrażaniu swoich myśli na piśmie.
Imię, nazwisko, pseudonim operacyjny czy co? Coś więcej jeszcze czy co? - Michał Dubel
- Bubel - głos z sali ;)\
- Ojciec chrzestny dzowni... (niespodziewanie pojawia się Asia J. pseud. „Jajko”)
Asia...
Jest potrzebny, ale zmieniłabym trochę jego formę. Zawsze brakuje mi kącika wędrowniczego, rzeczy dotyczących wędrownictwa. Są artykuły fachowe np. sprzęt turystyczny, a brakuje mi takiego stricte wędrowniczego.
Nie będę mówić czego w nim nie lubię, natomiast lubię w nim możliwości, jakie daje harcerzom np. w nim fajnie zrealizować punkty z różnych prób, łatwo możemy się z nich rozliczyć. Jest to współczynnik mobilizujący, jakby nie patrzeć...
Źle by było...
A nasz Michał nie wrócił...
Przeprowadziła Justyna Stuczyńska.