Święte Słowa i ...gong
Dzieciaki wybiegły z lekcji religii równo z dźwiękiem szkolnego dzwonka, nie zważając na to, że pani katechetka jeszcze nie skończyła odmawiać modlitwy „Dziękujemy Ci Panie za światłość tej nauki”. To znaczy nie wszyscy wybiegli, bo Kuba, Wacek i kilka dziewczyn zostało. Smutno im było i wstyd, bo Franek i Maciek całą lekcję przeszkadzali pani głupimi odzywkami i chichotami, wysyłali co chwila do siebie na Messengerze linki z różnymi piosenkami. Te piosenki słychać było najpierw cicho, a później coraz głośniej. Pani próbowała zachować spokój, do momentu, gdy otworzyła Pismo Święte i zaczęła czytać fragment o proroku Jeremiaszu. Wtedy bowiem przez klasę popłynął ulubiony szlagier Maćka i Franka „Jesteś szalona”. Klasa parsknęła śmiechem, a pani aż poczerwieniała z gniewu.
- Proszę położyć swoje komórki na moim biurku-powiedziała do Maćka i Franka.
- Jak to? - oburzył się Franek - nie ma pani prawa odbierać nam naszej własności!
- Chyba, że chce pani tłumaczyć się z tego naszym rodzicom - powiedział bezczelnie Maciek patrząc pani w oczy.
Pani zacisnęła mocno usta i próbowała czytać nie zwracając uwagi na obu chłopców. Jakoś opanowała nerwy do końca lekcji. Gdy odmawiała modlitwę dziękczynną udała, że nie widzi jak Maciek, Franek i inni wybiegli z klasy przed jej końcem.
- Tak nie może dłużej być, żeby dwoje rozrabiaków nie dało nam w spokoju pomodlić się i wysłuchać Bożego Słowa - powiedział Kuba, gdy małą gromadką wracali ze szkoły.
- Ale co na to poradzisz, skoro oni nawet pani nie słuchają ? - westchnęła ciężko Zuzia.
Kuba zamyślił się i nagle zawołał!
- Mam pewien pomysł! Powiedzcie, co słychać w kościele, gdy dzieje się w nim coś ważnego, na przykład, za chwilę na ołtarzu ma pojawić się Pan Jezus?
- Gong ?! - klasnął w ręce Wojtek.
- Tak! To może i my moglibyśmy przed czytaniem Słowa Bożego na religii uderzyć w taki gong?
- Tylko skąd go wziąć?
-Pożyczymy od księdza Mariana! On mnie zna, bo jestem ministrantem, więc może mi zaufa.
Popędzili więc do księdza Mariana. Ksiądz z ciekawością wysłuchał prośby Kuby i nie tylko pożyczył im gong, ale go im podarował. Po prostu poszedł na stryszek i przyniósł im stary gong, trochę już zniszczony, ale wciąż jeszcze pięknie brzmiący.
Na następnej lekcji religii Kuba, Wacek, Zuzia i kilka dziewczyn z niecierpliwością czekało, kiedy pani otworzy Pismo Święte. Kiedy to zrobił, znów odezwało się z telefonu Maćka głośne „Jesteś szalona”, ale później delikatne i dźwięczne:
- Ding, dong, ding dong, ding, dong.
W klasie zrobiło się cicho jak makiem zasiał.
Wtedy Kuba wyszedł na środek i powiedział:
- Za chwilę wysłuchamy Bożych słów. Są one wieczne i święte i dla wielu najmądrzejsze. Chciałbym, żeby takie były dla nas wszystkich…
Wacek i Zuzia i pani i cała klasa popatrzyli na Kubę oczami pełnymi podziwu. I chyba nie tylko dlatego, że uderzył w gong, ale i też dlatego, że zdobył się na taką odwagę.
- Niesamowity z ciebie gość - cmoknął ustami Franek, wyłączył komórkę, a później podszedł do Kuby i poklepał go po ramieniu. - Jak chcesz, to na następnej lekcji mogę ja uderzyć w gong…
- Pod warunkiem, że zrobisz to cicho i w wielkim skupieniu…
Pani Katechetka była zdumiona tym, jak pomysł Kuby zaczął pięknie działać. Gong na każdej lekcji religii trafiał do innych rąk. I nikt się już nie śmiał, nie przeszkadzał, nie pisał smsów ani się nie wygłupiał.
Któregoś dnia, gong się gdzieś zawieruszył. Szukali go pod ławkami, za tablicą, w koszu na śmieci. Ale nigdzie go nie było. Trudno, pomyśleli i kiedy pani otwierała Pismo Święte wstawali, tak jakby gong odzywał się swoim srebrzystym tonem. Po kilku dniach gong pojawił się w klasie Magdy, a później także w innych klasach. Dziwnie, bo nikt nie wiedział w jaki sposób gong wędruje po szkole. Może przenosiła go pani szczęśliwa, że tak bardzo jej pomógł w klasie Kuby, a może sam Kuba? Bo kiedy Pani i Kuba patrzyli na siebie w czasie lekcji, albo na korytarzu w czasie przerwy uśmiechali się do siebie tak jakoś porozumiewawczo, jakby skrywali w sercu znaną tylko sobie tajemnicę…