Włodzimierz Iljicz Lenin
Zadania proletariatu w naszej Rewolucji
Projekt Platformy Partii Proletariackiej
Napisane: Piotrograd, 10 kwietnia 1917
Źródło: Lenin - Dzieła Wybrane, tom II strony 16-45
Wydawca: Książka i wiedza, Warszawa, 1949 rok
Po raz pierwszy opublikowane: kwiecień 1917
Przeżywany przez nas moment historyczny w Rosji charakteryzują następujące podstawowe cechy:
CHARAKTER KLASOWY DOKONANEJ REWOLUCJI
1. Dawna władza carska, reprezentująca jedynie garstkę feudalnych obszarników, rozporządzająca całą machiną państwową (armią, policją, biurokracją), została rozbita i usunięta, ale nie dobita. Monarchia formalnie nie jest zniesiona. Banda Romanowów knuje w dalszym ciągu intrygi monarchistyczne. Olbrzymia własność ziemska feudalnych obszarników nie została zlikwidowana.
2. Władza państwowa w Rosji przeszła w ręce nowej klasy, a mianowicie: burżuazji i zburżuazyjniałych obszarników. W tych granicach burżuazyjno-demokratyczna rewolucja w Rosji została zakończona.
Burżuazja, znalazłszy się u władzy, zawarła blok (sojusz) z jawnie monarchistycznymi żywiołami, które w latach 1906-1914 wystąpiły jako żywioły niesłychanie gorliwie popierające Mikołaja Krwawego i Stołypina-Wieszatiela (Guczkow i inni politycy bardziej prawicowi niż kadeci). Nowy rząd burżuazyjny Lwowa i Ski próbował i zaczął prowadzić rokowania z Romanowami o przywrócenie monarchii w Rosji. Rząd ten pod osłoną rewolucyjnego frazesu mianuje na stanowiska naczelne zwolenników dawnego reżymu. Rząd ten stara się jak najmniej reformować cały aparat machiny państwowej (armię, policję, biurokrację), oddając go w ręce burżuazji. Nowy rząd już zaczął wszelkimi środkami przeszkadzać rewolucyjnej inicjatywie działań masowych i zagarnięciu władzy od dołu przez lud - tej jedynej gwarancji rzeczywistego powodzenia rewolucji.
Rząd ten nawet nie wyznaczył dotychczas daty zwołania Zgromadzenia Ustawodawczego. Nie narusza obszarniczego władania ziemią, tej materialnej podstawy feudalnego caratu. Rząd ten ani myśli o przystąpieniu do zbadania działalności, do ujawnienia działalności, do kontroli monopolistycznych organizacji finansowych, wielkich banków, syndykatów i karteli kapitalistów itp.
Najważniejsze, decydujące stanowiska ministerialne w nowym rządzie (Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Ministerstwo Wojny, t j. kierownictwo armią, policją, biurokracją, całym aparatem ucisku mas) znajdują się w rękach powszechnie znanych monarchistów i zwolenników wielkiej obszarniczej własności ziemskiej. Kadetom, republikanom dnia wczorajszego, republikanom mimo woli, ofiarowano drugorzędne stanowiska, nie mające bezpośredniego związku z przewodzeniem nad ludem i z aparatem władzy państwowej. A. Kiereński, przedstawiciel trudowików i „też-socjalista”, nie odgrywa absolutnie żadnej innej roli, prócz usypiania czujności i uwagi ludu za pomocą dźwięcznych frazesów.
Z tych wszystkich przyczyn nowy rząd burżuazyjny nawet w dziedzinie polityki wewnętrznej nie zasługuje ze strony proletariatu na żadne zaufanie, i jest rzeczą niedopuszczalną jakiekolwiek bądź popieranie go przez proletariat.
ZAGRANICZNA POLITYKA NOWEGO RZĄDU
3. W dziedzinie polityki zagranicznej, która obecnie na skutek obiektywnych warunków wysunęła się na plan pierwszy, nowy rząd jest rządem kontynuowania wojny imperialistycznej, wojny w sojuszu z mocarstwami imperialistycznymi - Anglią, Francją itd., gwoli podziału łupu kapitalistycznego i zdławienia małych i słabych narodów.
Podporządkowany interesom kapitału rosyjskiego oraz jego potężnego protektora i gospodarza, najbogatszego na świecie imperialistycznego kapitału angielsko-francuskiego, nowy rząd, wbrew życzeniom, wypowiedzianym najbardziej stanowczo przez Radę Delegatów Robotniczych i Żołnierskich w imieniu niewątpliwej większości ludów Rosji, nie poczynił żadnych realnych kroków na drodze do przerwania rzezi ludów, dokonywanej w interesach kapitalistów. Rząd ten nie opublikował nawet tych tajnych umów, treści .niewątpliwie grabieżczej (w sprawie podziału Persji, rabunku Chin, rabunku Turcji, podziału Austrii, zagarnięcia Prus Wschodnich, zagarnięcia kolonii niemieckich itd.), które, jak wiadomo, wiążą Rosję z angielsko-francuskim łupieżczym kapitałem imperialistycznym. Rząd ten potwierdził te umowy, zawarte przez carat, który w ciągu wieków grabił i uciskał więcej narodów, niż jacykolwiek inni tyrani i despoci, przez carat, który nie tylko uciskał, ale również hańbił i deprawował naród wielkorosyjski, czyniąc zeń kata innych narodów.
Nowy rząd, potwierdziwszy te haniebne i rozbójnicze umowy, nie zaproponował wszystkim narodom, biorącym udział w wojnie, natychmiastowego zawieszenia broni, wbrew żądaniu większości ludów Rosji, jasno wypowiedzianemu za pośrednictwem Rad Delegatów Robotniczych i Żołnierskich. Rząd ten wykpił się uroczystymi, głośnymi, pompatycznymi, lecz zupełnie czczymi deklaracjami i frazesami, które w ustach dyplomatów burżuazyjnych zawsze służyły i służą do oszukiwania łatwowiernych i naiwnych mas uciskanego ludu.
4. Dlatego też nowy rząd nie tylko nie zasługuje na najmniejsze zaufanie w dziedzinie polityki zagranicznej, ale nawet dalsze domaganie się od niego, aby obwieścił wolę ludów Rosji do zawarcia pokoju, aby się wyrzekł aneksyj itd. itd., jest faktycznie tylko oszukiwaniem ludu, łudzeniem go nieziszczalnymi nadziejami, czynnikiem opóźniającym jego uświadomienie, pośrednim godzeniem go z kontynuowaniem wojny, której istotny charakter społeczny określają nie dobre chęci, lecz klasowy charakter prowadzącego wojnę rządu, łączność pomiędzy reprezentowaną przez ten rząd klasą a imperialistycznym kapitałem finansowym Rosji, Anglii, Francji i in., tj. rzeczywista realna polityka, którą prowadzi ta klasa.
SWOISTE DWUWŁADZTWO I JEGO ZNACZENIE KLASOWE
5. Najważniejszą cechą szczególną naszej rewolucji, właściwością, która najbardziej stanowczo wymaga poważnego ustosunkowania się do niej, jest dwuwładztwo, powstałe już w pierwszych dniach po zwycięstwie rewolucji.
Dwuwładztwo to wyraża się w istnieniu dwóch rządów: głównego, faktycznego, rzeczywistego rządu burżuazji, „Rządu Tymczasowego” Lwowa i Ski, który posiada w swych rękach wszystkie organy władzy, oraz rządu dodatkowego, pobocznego, „kontrolującego „, w postaci Piotrogrodzkiej Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich, rządu, który nie posiada w swoich rękach organów władzy państwowej, lecz opiera się bezpośrednio na jawnie bezwzględnej większości ludu, na uzbrojonych robotnikach i żołnierzach.
Źródło klasowe tego dwuwładztwa oraz jego klasowe znaczenie polega na tym, że rosyjska rewolucja marcowa 1917 r. nie tylko zmiotła z powierzchni ziemi całą monarchię carską, nie tylko oddała całą władzę w ręce burżuazji, ale doprowadziła, bezpośrednio do rewolucyjno-demokratycznej dyktatury proletariatu i chłopstwa. Taką właśnie dyktaturą (tj. władzą opierającą się nie na prawie, lecz na bezpośredniej sile uzbrojonych mas ludności)-i właśnie wymienionych klas, jest Piotrogrodzka i inne, lokalne, Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich.
6. Następną, w najwyższym stopniu doniosłą właściwością rewolucji rosyjskiej jest to, że Piotrogrodzka Rada Delegatów Żołnierskich i Robotniczych, sądząc ze wszystkiego, ciesząca się zaufaniem większości Rad lokalnych, dobrowolnie oddaje władzę państwową burżuazji i jej Rządowi Tymczasowemu, dobrowolnie oddaje mu pierwszeństwo, zawierając z nim porozumienie co do popierania go, ogranicza się do roli obserwatora, kontrolera do spraw zwołania Zgromadzenia Ustawodawczego (którego terminu zwołania Rząd Tymczasowy dotychczas nawet nie ogłosił).
Ta nader szczególna, w takiej formie niewidziana w dziejach, okoliczność zrodziła splot, połączenie w jedną całość dwóch dyktatur: dyktatury burżuazji (gdyż rząd Lwowa i Ski jest dyktaturą, tzn. władzą opierającą się nie na prawie i nie na uprzednio wyrażonej woli ludu, lecz na zagarnięciu władzy siłą, przy tym zagarnięcie to zostało dokonane przez określoną klasę, a mianowicie: burżuazję) i dyktatury proletariatu i chłopstwa (Rada Delegatów Robotniczych i Żołnierskich).
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że taki „splot” długo się utrzymać nie może. Dwie władze w państwie istnieć nie mogą. Jedna z nich musi przestać istnieć, i cała burżuazja Rosji już pracuje ze wszystkich sił, wszelkimi sposobami, wszędzie nad usunięciem i osłabieniem, zlikwidowaniem Rad Delegatów Żołnierskich i Robotniczych, nad stworzeniem jedynowładztwa burżuazji.
Dwuwładztwo jest jedynie wyrazem przejściowego momentu w rozwoju rewolucji, kiedy ta ostatnia posunęła się dalej, niż zwykła burżuazyjno-demokratyczna rewolucja, ale nie doszła jeszcze do „czystej” dyktatury proletariatu i chłopstwa.
Znaczenie klasowe (i klasowe wyjaśnienie) tej przejściowej nietrwałej sytuacji polega na tym, że nasza rewolucja, jak wszelka inna rewolucja, wymagała najwyższego bohaterstwa, poświęcenia się mas dla walki z caratem, a także od razu wciągnęła do ruchu niesłychanie wielką ilość drobnomieszczan.
Jedną z głównych, naukowych i praktycznych oznak politycznych każdej rzeczywistej rewolucji jest niezwykle szybkie, gwałtowne, olbrzymie powiększenie się liczby „mieszczuchów”, którzy wciągają się do aktywnego, samodzielnego, żywego udziału w życiu politycznym, w budowaniu państwa.
To samo mamy w Rosji. W Rosji dziś wre. Miliony i dziesiątki milionów, śpiące politycznie w ciągu dziesięciu lat, zahukane politycznie przez okropny ucisk caratu i katorżniczą pracę na obszarników i fabrykantów, obudziły się i zaczęły się garnąć do polityki. A z kogo składają się te miliony i dziesiątki milionów? Po większej części są to drobni posiadacze, drobnomieszczaństwo, ludzie, stojący pośrodku między kapitalistami a najemnymi robotnikami. Ze wszystkich krajów europejskich Rosja jest krajem najbardziej drobnomieszczańskim.
Olbrzymia drobnomieszczańska fala zalała wszystko, przygniotła świadomy proletariat nie tylko swą ilością, ale również ideowo, tj. zaraziła, przepoiła bardzo szerokie koła robotników drobnomieszczańskimi poglądami na politykę.
Drobnomieszczaństwo jest w życiu zależne od burżuazji, żyjąc samo jak posiadacz, a nie jak proletariusz (ze względu na miejsce, które zajmuje w wytwórczości społecznej), i w sposobie myślenia kroczy za burżuazją.
Nieświadomie ufny stosunek do kapitalistów, najgorszych wrogów pokoju i socjalizmu - oto co charakteryzuje obecną politykę mas w Rosji, oto co wyrosło z rewolucyjną szybkością na społeczno-ekonomicznym gruncie najbardziej drobnomieszczańskiego ze wszystkich krajów Europy. Oto klasowa podstawa „ugody” (podkreślam, że mam tu na myśli nie tyle formalną ugodę, ile faktyczne poparcie, milczące porozumienie, nieświadomie ufne odstąpienie władzy) pomiędzy Rządem Tymczasowym a Radą Delegatów Robotniczych i Żołnierskich - ugody, która dała Guczkowowi tłusty kąsek, faktyczną władzę, a Radzie - obietnice, honory (do czasu), pochlebstwa, frazesy, zapewnienia, reweransy Kiereńskich.
Niedostateczna liczebność proletariatu w Rosji, jego niedostateczne uświadomienie i zorganizowanie - oto odwrotna strona tego samego medalu.
Wszystkie partie narodnickie, aż do socjalistów-rewolucjonistów włącznie, zawsze były drobnomieszczańskie, partia Komitetu Organizacyjnego (Czcheidze, Cereteli i inni)-również; rewolucjoniści bezpartyjni (Stiekłow i inni) także poddali się fali lub też nie opanowali, nie zdołali opanować fali.
WYNIKAJĄCA Z POWYŻSZEGO SWOISTOŚĆ TAKTYKI
7. Ze wskazanej powyżej swoistości faktycznej sytuacji wynika obowiązująca dla marksisty, który powinien uwzględniać obiektywne fakty, masy i klasy, a nie osoby itp. - swoistość taktyki w danej chwili.
Ta swoistość wysuwa na plan pierwszy „dolewanie octu i żółci do wody z miodem frazesów rewolucyjno-demokratycznych” (jak się wyraził - nader trafnie - mój towarzysz z KG naszej partii, Teodorowicz, na wczorajszym posiedzeniu Ogólnorosyjskiego Zjazdu Pracowników i Robotników Kolejowych w Piotrogrodzie). A więc praca, wyrażająca się w krytyce, wyjaśnianie błędów drobnomieszczańskich partii socjalistów-rewolucjonistów i socjaldemokratów, przygotowywanie i skupianie elementów partii świadomie proletariackiej, komunistycznej, wyzwolenie proletariatu spod wpływu „ogólnego” drobnomieszczańskiego odurzenia.
Zdawałoby się, że to praca „tylko” propagandowa. Faktycznie zaś jest to najbardziej praktyczna rewolucyjna praca, albowiem nie można posuwać naprzód rewolucji, która się zatrzymała, zachłysnęła frazesem, „maszeruje w miejscu”, nie z powodu przeszkód zewnętrznych, nie z powodu przemocy ze strony burżuazji (Guczkow tymczasem jeszcze tylko grozi, że użyje przemocy przeciwko masie żołnierskiej), lecz z powodu łatwowiernej nieświadomości mas.
Tylko w walce z tą łatwowierną nieświadomością (a walczyć z nią można i należy wyłącznie ideowo, za pomocą przekonywania po towarzysku, wskazywania na doświadczenie wzięte z życia) możemy się wyzwalać spod panującego rozpasania frazesu rewolucyjnego i istotnie pchać naprzód zarówno świadomość proletariacką, jak świadomość mas, jak śmiałą, zdecydowaną inicjatywę lokalną tych mas, samorzutne urzeczywistnianie, rozwijanie i utrwalanie swobód, demokracji, zasady władania całą ziemią przez cały lud.
8. Światowe doświadczenie rządów burżuazyjnych i obszarniczych wytworzyło dwa sposoby utrzymywania ludu w stanie ucisku. Pierwszy sposób - to przemoc. Mikołaj Romanów I - Mikołaj Pałkin, i Mikołaj II - Krwawy pokazali ludowi rosyjskiemu maksimum wszystkich możliwości i niemożliwości w dziedzinie tej, katowskiej, metody. Ale jest inny sposób, najlepiej wypróbowany przez angielską i francuską burżuazję, „nauczoną” doświadczeniem szeregu wielkich rewolucji i rewolucyjnych ruchów masowych. Jest to metoda oszukiwania, pochlebstwa, frazesu, miliona obietnic, groszowych datków, ustępstw w rzeczach drobnych i zachowania tego, co jest ważne.
Swoistość chwili obecnej w Rosji polega na zawrotnie szybkim przejściu od pierwszej metody do drugiej, od gwałtu nad ludem do schlebiania ludowi, do oszukiwania go obietnicami. „A kot Wąska słucha i zajada”5. Milukow i Guczkow mają władzę, ochraniają zyski kapitału, prowadzą wojnę imperialistyczną w interesach rosyjskiego i angielsko-francuskiego kapitału - i wykpiwają się obietnicami, deklamowaniem, efektownymi oświadczeniami w odpowiedzi na mowy takich „kucharzy”, jak Czcheidze, Cereteli, Stiekłow, którzy grożą, przekonują, proszą, błagają, żądają, głoszą... „A kot Wąska słucha i zajada”.
Ale z każdym dniem ufna nieświadomość i nieświadoma ufność będą zanikały, szczególnie wśród proletariuszy i najbiedniejszych chłopów, których samo życie (ich sytuacja społeczno-ekonomiczna) uczy, aby nie wierzyli kapitalistom.
Wodzowie drobnomieszczaństwa „muszą” wpajać ludowi zaufanie do burżuazji. Proletariusze powinni uczyć go nieufności.
REWOLUCYJNE „OBORONCZESTWO” I JEGO ZNACZENIE KLASOWE
9. Za największy, najjaskrawszy objaw fali drobnomieszczańskiej, która zalała „nieomal wszystko”, należy uznać rewolucyjne „oboronczestwo”. Ono właśnie jest najgorszym wrogiem dalszego rozwoju i powodzenia rewolucji rosyjskiej.
Kto pod tym względem uległ i nie umiał się wyzwolić - ten jest dla rewolucji stracony. Lecz masy inaczej ulegają niż wodzowie i wyzwalają się inaczej, inną drogą rozwoju, innymi sposobami.
Rewolucyjne „oboronczestwo” jest to, z jednej strony, produkt otumanienia mas przez burżuazję, produkt łatwowiernej nieświadomości chłopów i części robotników, z drugiej zaś strony - jest to wyraz interesów i punktu widzenia drobnego posiadacza, który jest do pewnego stopnia zainteresowany w aneksjach i zyskach bankowych i „święcie” strzeże tradycji caratu, który deprawował Wielkorusów, czyniąc z nich kata innych narodów.
Burżuazja oszukuje lud, grając na szlachetnej dumie rewolucji i przedstawiając sprawę tak, jak gdyby społeczno-polityczny charakter wojny ze strony Rosji zmienił się z nastaniem obecnego etapu rewolucji, od czasu zastąpienia monarchii carskiej przez prawie-republikę Guczkowa - Milukowa. I lud uwierzył - do czasu - przeważnie dzięki prastarym przesądom, według których, należy traktować inne narody Rosji, poza Wielkorusami, jako coś w rodzaju własności lub ojcowizny Wielkorusów. Podła deprawacja narodu wielkorosyjskiego przez carat, który uczył traktować inne narody jak coś niższego, coś, co „prawnie” należy do Wielkorosji, nie mogła zaniknąć od razu.
Na nas spada obowiązek umiejętnego wytłumaczenia masom, że społeczno-polityczny charakter wojny określa nie „dobra wola „ osób lub grup, nawet ludów, lecz sytuacja tej klasy, która wojnę prowadzi, jej klasowa polityka, której dalszym ciągiem jest wojna, stosunki kapitału jako panującej siły ekonomicznej w społeczeństwie współczesnym, imperialistyczny charakter międzynarodowego kapitału, zależność - finansowa, bankowa, dyplomatyczna - Rosji od Anglii i Francji itd. Wytłumaczyć to umiejętnie, w sposób zrozumiały dla mas, nie jest rzeczą łatwą, i nikt z nas nie umiałby tego zrobić od razu bez błędów.
Ale kierunek, a raczej treść naszej propagandy musi być taka i tylko taka. Najmniejsze ustępstwo na rzecz rewolucyjnego „oboronczestwa” jest zdradą socjalizmu, zupełnym wyrzeczeniem się internacjonalizmu, niezależnie od tego, jakimi pięknymi frazesami, jakimi „praktycznymi” względami by to usprawiedliwiano.
Hasło „precz z wojną” jest oczywiście słuszne, ale nie uwzględnia ono swoistości zadań chwili, konieczności innego podejścia do szerokich mas. Przypomina ono podług mnie hasło „precz z carem”, hasło, z którym niezręczny agitator „starych dobrych czasów” szedł prosto i bezpośrednio na wieś-i otrzymywał cięgi. Masowi przedstawiciele rewolucyjnego „oboronczestwa” to ludzie uczciwi - nie w sensie osobistym, lecz w klasowym, tzn. należą do takich klas (robotnicy i najbiedniejsi chłopi), które na aneksjach i zdławieniu innych ludów rzeczywiście nic nie zyskują. To nie to, co burżua i pp. „inteligenci”, którzy doskonale wiedzą, że nie można się wyrzec aneksyj, nie wyrzekając się panowania kapitału, i którzy bezczelnie oszukują masy pięknym frazesem, obietnicami bez miary, niezliczonymi przyrzeczeniami.
Masowy przedstawiciel „oboronczestwa” patrzy na rzeczy z prosta, po filistersku: „Ja nie chcę aneksyj, ale na mnie „wali” Niemiec, a więc bronię słusznej sprawy, nie zaś jakichś tam interesów imperialistycznych”. Takiemu człowiekowi należy wyjaśnić i jeszcze raz wyjaśnić, że chodzi tu nie o jego chęci osobiste, lecz o stosunki i warunki masowe, klasowe, polityczne, o związek istniejący pomiędzy wojną a interesami kapitału i międzynarodową siecią banków itd. Tylko taka walka z „oboronczestwem” jest walką poważną i zapewnia zwycięstwo - być może niezbyt rychłe, lecz pewne i trwałe.
W JAKI SPOSÓB MOŻNA ZAKOŃCZYĆ WOJNĘ?
10. Wojny nie można zakończyć „na życzenie”. Nie może jej zakończyć decyzja jednej strony. Nie można jej zakończyć przez „wetknięcie bagnetu w ziemię”, że użyjemy określenia pewnego żołnierza-”oboronca”.
Wojny nie można zakończyć przez „porozumienie się” socjalistów różnych krajów, przez „wystąpienie” proletariuszy wszystkich krajów, przez „wolę” ludów itp. - wszystkie tego rodzaju frazesy, zapełniające artykuły „oboronczeskich” i „na pół oboronczeskich”, na pół internacjonalistycznych gazet, jak również niezliczone rezolucje, odezwy, manifesty, uchwały Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich - wszystkie te frazesy - to jedynie czcze, niewinne, pobożne życzenia drobnych burżua. Nie ma nic szkodliwszego nad frazesy na temat „ „dania wyrazu” [woli] ludów do pokoju”, na temat kolejności rewolucyjnych wystąpień proletariatu (po rosyjskim - „kolej” na niemiecki) itp. Wszystko to jest luiblanszczyzną, ckliwym marzeniem, zabawą w „kampanie polityczne”, a w samej rzeczy powtarzaniem bajki o kocie Waśce.
Wojnę zrodziła nie zła wola drapieżców-kapitalistów, choć bez wątpienia wojna jest prowadzona tylko w ich interesach, jedynie ich zbogaca. Wojnę zrodziło pół wieku rozwoju kapitału światowego, miliardy jego nici i stosunków. Nie można się wyrwać z wojny imperialistycznej, nie można wywalczyć demokratycznego, nie narzuconego przemocą pokoju bez obalenia władzy kapitału, bez przejścia władzy państwowej w ręce innej klasy, w ręce proletariatu.
Lutowo-marcowa rewolucja rosyjska 1917 r. była początkiem przeistoczenia wojny imperialistycznej w wojnę domową. Rewolucja ta uczyniła pierwszy krok ku zakończeniu wojny. Jedynie drugi krok, a mianowicie: przejście władzy państwowej w ręce proletariatu może zapewnić jej przerwanie. Będzie to początek światowego „przerwania frontu” - frontu interesów kapitału, i tylko przerywając ten front, proletariat może uwolnić ludzkość od okropności wojny, zapewnić ludzkości dobrodziejstwa trwałego pokoju.
Do takiego właśnie „przerwania frontu” kapitału rewolucja rosyjska już bezpośrednio doprowadziła proletariat Rosji, stworzywszy Rady Delegatów Robotniczych.
NOWY TYP PAŃSTWA, WYRASTAJĄCY W NASZEJ REWOLUCJI
11. Rady Delegatów Robotniczych, Żołnierskich, Chłopskich i innych nie zostały zrozumiane nie tylko pod tym względem, że większość nie uświadamia sobie ich znaczenia klasowego, ich roli rosyjskiej rewolucji. Rady nie zostały zrozumiane również pod tym względem, że stanowią one nową formę, a raczej nowy typ państwa.
Najbardziej doskonałym, najbardziej postępowym typem państwa burżuazyjnego jest parlamentarna demokratyczna republika: władzę posiada parlament; machina państwowa, aparat i organy rządzenia są zwykłe: armia stała, policja, biurokracja, faktycznie nieusuwalna, uprzywilejowana, stojąca ponad ludem.
Ale epoki rewolucyjne, poczynając od końca XIX wieku, wyłaniają wyższy typ państwa demokratycznego, takiego państwa, które, według określenia Engelsa, pod pewnymi względami przestaje już być państwem, „nie jest państwem w ścisłym tego słowa znaczeniu”. Jest to państwo typu Komuny Paryskiej, które zastępuje odgrodzoną od ludu armię i policję wprost przez bezpośrednie uzbrojenie samego ludu. Na tym polega istota Komuny, którą burżuazyjni pisarze obrzucili oszczerstwem i kłamstwem, której mylnie przypisywano, między innymi, zamiar natychmiastowego „wprowadzenia” socjalizmu.
Właśnie takiego typu państwo zaczęła stwarzać rewolucja rosyjska w roku 1905 i 1917. Republika Rad Delegatów Robotniczych, Żołnierskich, Chłopskich i innych, zjednoczonych w Ogólnorosyjskim Zgromadzeniu Ustawodawczym przedstawicieli ludowych albo w Radzie Rad itp. - oto co wchodzi już w życie u nas obecnie, w danej chwili, z inicjatywy wielomilionowego ludu, samorzutnie, po swojemu tworzącego demokrację, nie wyczekującego, aż panowie profesorowie-kadeci napiszą swoje projekty ustaw dla parlamentarnej republiki burżuazyjnej, ani też aż pedanci i rutyniści drobnomieszczańskiej „socjaldemokracji”, w rodzaju p. Plechanowa lub Kautsky'ego, zaprzestaną wypaczać naukę marksizmu o państwie.
Marksizm różni się od anarchizmu tym, że uznaje niezbędność państwa i władzy państwowej w okresie rewolucyjnym w ogóle, w epoce zaś przejścia od kapitalizmu do socjalizmu w szczególności.
Marksizm różni się od drobnomieszczańskiego, oportunistycznego „socjaldemokratyzmu” pp. Plechanowa, Kautsky'ego i Ski tym, że dla wymienionych okresów uznaje niezbędność nie takiego państwa, jak zwykła parlamentarna republika burżuazyjna, lecz takiego, jak Komuna Paryska.
Główne różnice między tym nowym typem państwa a dawnym są następujące:
Od parlamentarnej burżuazyjnej republiki powrót do monarchii jest zupełnie łatwy (jak tego zresztą dowiodła historia), gdyż pozostaje nietknięta cała machina ucisku: armia, policja, biurokracja, Komuna oraz Rady Delegatów Robotniczych, Żołnierskich, Chłopskich itd. burzą i usuwają tę machinę.
Parlamentarna burżuazyjna republika krępuje, dławi samodzielne życie polityczne mas, ich bezpośredni udział w demokratycznym budownictwie całego życia państwowego od dołu do góry. Z Radami Delegatów Robotniczych i Żołnierskich rzecz się ma odwrotnie.
Rady odtwarzają ten typ państwa, który wytwarzała Komuna Paryska i który Marks nazwał „znalezioną nareszcie formą polityczną w której może dokonać się wyzwolenie ekonomiczne ludu pracującego”.
Zwykle odpowiadają na to: lud rosyjski nie jest jeszcze przygotowany do „wprowadzenia” Komuny. Jest to argument feudałów, którzy oświadczali, że chłopi jeszcze nie są przygotowani do wolności. Żadnych przemian, które nie dojrzały całkowicie zarówno w ekonomicznej rzeczywistości, jak w świadomości przeważającej większości ludu, Komuna, tj. Rady Delegatów Robotniczych i Chłopskich, nie „wprowadza”, nie zamierza „wprowadzać” i nie powinna wprowadzać. Im silniejszy jest ekonomiczny krach i zrodzony przez wojnę kryzys, tym bardziej nagląca staje się potrzeba najdoskonalszej formy politycznej, ułatwiającej zaleczenie okropnych ran, zadanych ludzkości przez wojnę. Im mniej organizacyjnego doświadczenia posiada lud rosyjski, z tym większym zdecydowaniem należy się zabrać do budownictwa organizacyjnego samego ludu, nie zaś tylko politykierów burżuazyjnych i biurokratów, siedzących na „zyskownych posadkach”.
Im prędzej wyzbędziemy się starych przesądów wypaczonego przez pp. Plechanowa, Kautsky'ego i Skę pseudomarksizmu, im gorliwiej zaczniemy pomagać ludowi w budowaniu natychmiast i wszędzie Rad Delegatów Robotniczych i Chłopskich, w braniu przez nie w swe ręce całego życia, im dłużej pp. Lwowowie i Ska będą odwlekali zwołanie Zgromadzenia Ustawodawczego - tym łatwiej będzie ludowi (za pośrednictwem Zgromadzenia Ustawodawczego lub bez niego, jeśli Lwow nieprędko je zwoła) dokonać wyboru na rzecz Republiki Rad Delegatów Robotniczych i Chłopskich. W nowym organizacyjnym budownictwie samego ludu nieuniknione są na początku błędy, ale lepiej jest mylić się i posuwać naprzód, niż wyczekiwać, aż zwoływani przez p. Lwowa profesorowie-prawnicy napiszą ustawy o zwołaniu Zgromadzenia Ustawodawczego oraz o uwiecznieniu parlamentarnej republiki burżuazyjnej, o zduszeniu Rad Delegatów Robotniczych i Chłopskich.
Jeśli zorganizujemy się i umiejętnie poprowadzimy swą propagandę, to nie tylko proletariusze, ale również dziewięć dziesiątych chłopstwa będzie przeciwko przywróceniu policji, przeciwko nieusuwalnej i uprzywilejowanej biurokracji, przeciwko oderwanej od ludu armii. A przecież właśnie tylko na tym polega nowy typ państwa.
12. Zastąpienie policji przez milicję ludową jest przeobrażeniem, które wynikło z całego przebiegu rewolucji i dokonuje się obecnie w przeważającej liczbie miejscowości Rosji. Powinniśmy wyjaśnić masom, że w większości rewolucji burżuazyjnych zwykłego typu takie przeobrażenie było bardzo krótkotrwałe i burżuazja, nawet najbardziej demokratyczna i republikańska, przywracała policję dawnego, carskiego typu, oderwaną od ludu, będącą pod komendą burżuazji, zdolną do uciskania ludu wszelakimi sposobami.
Aby nie dopuścić do przywrócenia policji, istnieje tylko jeden środek: stworzenie milicji ogólnoludowej, połączenie jej z armią (zastąpienie armii stałej przez powszechne uzbrojenie ludu). W takiej milicji powinni brać udział wszyscy bez wyjątku obywatele i obywatelki w wieku od lat 15 do 65, jeśli można tym dla przykładu wziętym wiekiem określić udział wyrostków i starców. Za dni, poświęcone służbie społecznej w milicji, kapitaliści powinni płacić robotnikom najemnym, służbie i in. Bez wciągnięcia kobiet do samodzielnego udziału nie tylko w życiu politycznym w ogóle, ale również do stałej, powszechnej służby społecznej, nie może być mowy nie tylko o socjalizmie, ale nawet o całkowitej i trwałej demokracji. Takie zaś funkcje „policji”, jak opieka nad chorymi, nad bezdomnymi dziećmi, troska o zdrowe pożywienie itd., nie mogą być w ogóle spełniane w sposób zadowalający bez równouprawnienia kobiet w rzeczywistości, a nie tylko na papierze.
Nie dopuścić do przywrócenia policji, przyciągnąć siły organizacyjne całego ludu do stworzenia milicji powszechnej - oto zadania, które proletariat powinien propagować wśród mas w interesie obrony, utrwalenia i rozwoju rewolucji.
PROGRAM AGRARNY I NARODOWY
13. Nie możemy wiedzieć na pewno w chwili obecnej, czy w najbliższej przyszłości rozwinie się na wsi rosyjskiej potężna rewolucja agrarna. Nie możemy wiedzieć, mianowicie, jak daleko sięga niezawodnie pogłębiający się w ostatnich czasach podział klasowy chłopstwa, z jednej strony, na parobków, robotników najemnych i biedotę chłopską („półproletariuszy”) -i, z drugiej strony, na zamożnych i średnich chłopów (kapitalistów i kapitalistów w miniaturze). Takie zagadnienia rozwiąże i może rozwiązać jedynie doświadczenie.
Ale, jako partia proletariatu, mamy bezwarunkowo obowiązek niezwłocznie wystąpić nie tylko z programem agrarnym (rolnym), lecz również z propagandą praktycznych środków, które mogą być niezwłocznie wprowadzone w życie w interesie chłopskiej rewolucji agrarnej w Rosji.
Powinniśmy żądać nacjonalizacji wszystkich gruntów, tj. przejścia wszystkich gruntów w państwie na własność centralnej władzy państwowej. Władza ta powinna określać rozmiary itp. funduszu dla spraw przesiedlania, ustanawiać prawa ochrony lasów, melioracji itp., bezwzględnie zabronić wszelkiego pośrednictwa między właścicielem ziemi - państwem a jej dzierżawcą -gospodarzem (zabronić wszelkiego przekazywania ziemi). Ale wszelkie rozporządzanie ziemią, wszelkie określanie warunków lokalnych władania i użytkowania powinno całkowicie i wyłącznie znajdować się bynajmniej nie w biurokratycznych, urzędniczych rękach, lecz w ręku obwodowych i lokalnych Rad Delegatów Chłopskich.
W celu podniesienia techniki produkcji zboża i rozmiarów produkcji, jak również w celu rozwoju racjonalnej wielkiej gospodarki i społecznej nad nią kontroli, powinniśmy wewnątrz Komitetów Chłopskich domagać się, aby z każdego skonfiskowanego majątku obszarniczego utworzono wielkie wzorowe gospodarstwo pod kontrolą Rad Delegatów Parobczańskich.
W przeciwstawieniu do drobnomieszczańskiego frazesowiczostwa i drobnomieszczańskiej polityki, która panuje wśród socjalistów-rewolucjonistów, a szczególnie w czczej gadaninie o normie „spożywczej” albo o normie „pracy”, o „socjalizacji ziemi” itp. - partia proletariatu powinna wyjaśniać, że system drobnej gospodarki przy produkcji towarowej nie jest w stanie wyzwolić ludzkości od nędzy mas i od ich ucisku.
Nie wprowadzając natychmiast i obowiązkowo rozłamu do Rad Delegatów Chłopskich, partia proletariatu powinna wyjaśniać niezbędność istnienia odrębnych Rad Delegatów Parobczańskich oraz odrębnych Rad Delegatów chłopów najbiedniejszych (pół-proletariackich) lub co najmniej specjalnych stałych narad delegatów, znajdujących się w tego rodzaju sytuacji klasowej, jako odrębnych frakcji albo partii wewnątrz ogólnych Rad Delegatów Chłopskich. Bez tego wszystkie ckliwe drobnomieszczańskie frazesy narodników o chłopstwie w ogóle okażą się osłoną dla oszukiwania mas nieposiadających przez chłopstwo zamożne, które jest tylko jedną z odmian kapitalistów.
W przeciwstawieniu do burżuazyjno-liberalnej lub czysto biurokratycznej propagandy, którą prowadzi wielu socjalistów-rewolucjonistów i Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich, radząc chłopom nie brać ziemi obszarniczej i nie zaczynać przekształceń agrarnych przed zwołaniem Zgromadzenia Ustawodawczego, partia proletariatu powinna wzywać chłopów do natychmiastowego, samorzutnego wprowadzania w życie przekształceń rolnych i do natychmiastowej konfiskaty gruntów obszarniczych na podstawie uchwał Delegatów Chłopskich w terenie.
Należy przy tym kłaść specjalny nacisk na konieczność zwiększenia wytwarzania produktów spożywczych dla żołnierzy na froncie i dla miast-na absolutną niedopuszczalność jakiegokolwiek uszkodzenia lub niszczenia bydła, narzędzi, maszyn, zabudowań itd., itd.
14. W kwestii narodowej partia proletariacka powinna bronić przede wszystkim proklamowania i natychmiastowego urzeczywistnienia całkowitej wolności oderwania się od Rosji wszystkich narodów i narodowości, gnębionych przez carat, przyłączonych w drodze przemocy lub utrzymywanych przemocą w granicach państwa, tj. zaanektowanych.
Wszystkie oświadczenia, deklaracje i manifesty o wyrzeczeniu się aneksyj, jeśli nie towarzyszy im faktyczne urzeczywistnienie wolności oderwania się, sprowadzają się do burżuazyjnego oszukiwania ludu lub do drobnomieszczańskich niewinnych życzeń.
Partia proletariacka dąży do stworzenia możliwie największego państwa, gdyż jest to korzystne dla ludu pracującego, dąży ona do zbliżenia i następnie do zlania się narodów w jedną całość, lecz pragnie osiągnąć ten cel nie w drodze przemocy, ale wyłącznie przez swobodny, braterski związek robotników i mas pracujących wszystkich narodów.
Im bardziej demokratyczna będzie republika rosyjska, im pomyślniej zorganizuje się w republikę Rad Delegatów Robotniczych i Chłopskich, tym potężniejsza będzie siła dobrowolnego ciążenia ku takiej republice ze strony mas pracujących wszystkich narodów.
Całkowita wolność oderwania się, jak najszersza lokalna (i narodowa) autonomia, szczegółowo opracowane gwarancje praw mniejszości narodowych - taki jest program rewolucyjnego proletariatu.
NACJONALIZACJA BANKÓW I SYNDYKATÓW KAPITALISTYCZNYCH
15. Partia proletariatu w żadnym razie nie może stawiać sobie za cel „wprowadzenia” socjalizmu w kraju drobnego chłopstwa, dopóki przeważająca większość ludności nie uświadomi sobie konieczności rewolucji socjalistycznej.
Ale tylko sofiści burżuazyjni, ukrywający się za „prawie-marksistowskimi” słówkami, mogą wysnuwać z tej prawdy usprawiedliwienie takiej polityki, która by odwlekała niezwłoczne zastosowanie rewolucyjnych środków, w praktyce zupełnie dojrzałych, często urzeczywistnianych podczas wojny przez szereg państw burżuazyjnych, nieodzownie potrzebnych dla walki z nadciągającym całkowitym rozkładem gospodarczym i głodem.
Takich środków, jak nacjonalizacja ziemi, nacjonalizacja wszystkich banków i syndykatów kapitalistycznych lub co najmniej wprowadzenie natychmiastowej kontroli nad nimi ze strony Rad Delegatów Robotniczych itd. , środków, nie będących bynajmniej „wprowadzeniem” socjalizmu, trzeba się bezwzględnie domagać i w miarę możności urzeczywistniać je w drodze rewolucyjnej. Bez zastosowania takich środków, które są tylko krokiem ku socjalizmowi i które pod względem ekonomicznym są zupełnie możliwe do urzeczywistnienia, nie można leczyć ran, zadanych przez wojnę, ani zapobiec grożącej ruinie, targnąć się zaś na niesłychanie wysokie zyski kapitalistów i bankierów, tuczących się w sposób szczególnie skandaliczny właśnie „na wojnie”, partia rewolucyjnego proletariatu nigdy się nie zawaha.
STAN RZECZY W MIĘDZYNARODÓWCE SOCJALISTYCZNEJ
16. Międzynarodowe obowiązki klasy robotniczej Rosji właśnie teraz z wyjątkową siłą wysuwają się na plan pierwszy.
Na internacjonalizm nie przysięga dzisiaj tylko ten, kto się leni, nawet szowiniści-”oboroncy”, nawet pp. Plechanow i Potresow, nawet Kiereński mianuje się internacjonalistą. Tym bardziej naglącym obowiązkiem partii proletariackiej jest jak najwyraźniej, jak najdokładniej, w sposób jak najbardziej określony przeciwstawić internacjonalizm w czynach internacjonalizmowi w słowach.
Same tylko odezwy do robotników wszystkich krajów, czcze zapewnienia o swej wierności internacjonalizmowi, bezpośrednie lub pośrednie próby ustalenia „kolejności” wystąpień rewolucyjnego proletariatu w różnych krajach, prowadzących wojnę, bezpłodne wysiłki, zmierzające ku zawarciu „porozumienia” w sprawie walki rewolucyjnej między socjalistami krajów, prowadzących wojnę, rwetes ze zjazdami socjalistycznymi w celu prowadzenia kampanii o pokój itd. itd. - wszystko to, obiektywnie biorąc, bez względu na szczerość autorów takich idei, takich prób lub takich planów - to tylko frazesowiczostwo, w najlepszym razie - niewinne, pobożne życzenia, które nadają się jedynie jako zasłona dla oszukiwania mas przez szowinistów. I najzręczniejsi, najbardziej doświadczeni w stosowaniu parlamentarnych metod oszustwa francuscy socjalszowiniści z dawien dawna prześcignęli wszystkich pod względem niesłychanie gromkich i dźwięcznych frazesów pacyfistycznych i internacjonalistycznych, połączonych z niesłychanie bezczelną zdradą socjalizmu i Międzynarodówki, z wchodzeniem do ministerstw, prowadzących wojnę imperialistyczną, z głosowaniem za kredytami lub za pożyczkami (jak w ostatnich czasach Czcheidze, Skobielew, Cereteli, Stiekłow w Rosji), z przeciwdziałaniem walce rewolucyjnej w swym własnym kraju itd. itd.
Poczciwi ludzie często zapominają o okrutnej, bezlitosnej sytuacji, wytworzonej przez światową wojną imperialistyczną. Sytuacja ta nie znosi frazesów i drwi sobie z niewinnych, ckliwych pragnień.
Prawdziwy internacjonalizm jest jeden i tylko jeden: ofiarna praca nad rozwojem ruchu rewolucyjnego i walki rewolucyjnej w swoim własnym kraju, popieranie (za pomocą propagandy, wyrażania sympatii, materialnie) takiej samej walki, takiej samej linii, i tylko tej jednej linii, we wszystkich bez wyjątku krajach.
Wszystko inne jest kłamstwem i maniłowszczyzną.
Trzy kierunki wyłonił międzynarodowy ruch socjalistyczny i robotniczy w ciągu przeszło dwóch lat wojny we wszystkich krajach, i kto porzuca realny grunt uznawania tych trzech kierunków, ich analizy, konsekwentnej walki o kierunek istotnie internacjonalistyczny - ten sam siebie skazuje na bezsilność, bezradność i błędy.
Oto te trzy kierunki:
1) Socjalszowiniści, tj. socjaliści w słowach, szowiniści w czynach - są to ludzie, uznający „obronę ojczyzny w wojnie imperialistycznej (a przede wszystkim w obecnej wojnie imperialistycznej).
Ci ludzie są naszymi klasowymi przeciwnikami. Przeszli oni na stronę burżuazji.
Taka jest większość oficjalnych wodzów oficjalnej socjaldemokracji we wszystkich krajach: pp. Plechanow i Ska w Rosji, Scheidemannowie w Niemczech, Renaudel, Guesde, Sembat we Francji, Bissolati i Ska we Włoszech, Hyndman, fabiańczycy i „laburzyści” (wodzowie „Partii Pracy”) w Anglii, Branting i Ska w Szwecji, Troelstra i jego partia w Holandii, Stauning i jego partia w Danii, Wiktor Berger i inni „obrońcy ojczyzny” w Ameryce itp.
2) Kierunek drugi - tzw. „centrum” - to ludzie, wahający się między socjalszowinistami a prawdziwymi internacjonalistami.
Całe „centrum” przysięga i zaklina się, że są marksistami, internacjonalistami, że są za pokojem, za wszelkim rodzajem „nacisku” na rządy, za wszelakimi „żądaniami” pod adresem swego rządu, by „dał wyraz woli ludu do pokoju”, za rozmaitymi kampaniami na rzecz pokoju, za pokojem bez aneksyj itd. itd. - i za pokojem z socjalszowinistami. „Centrum” jest za „jednością”, centrum jest przeciwnikiem rozłamu.
„Centrum” - to królestwo poczciwego drobnomieszczańskiego frazesu, internacjonalizmu w słowach, w czynach zaś tchórzliwego oportunizmu i wysługiwania się socjalszowinistom.
Sęk w tym, że „centrum” nie jest przekonane o konieczności rewolucji przeciwko swoim rządom, nie głosi jej, nie prowadzi ofiarnej walki rewolucyjnej, wynajduje najbardziej nędzne, lecz w arcy-”marksistowskim” tonie brzmiące wykręty, aby się od niej uchylić.
Socjalszowiniści - to nasi przeciwnicy klasowi, to burżua w ruchu robotniczym. Reprezentują oni warstwę, grupy, uwarstwienia robotników, obiektywnie przekupionych przez burżuazję (lepsza płaca, honorowe stanowiska itd.) i pomagających własnej burżuazji grabić i dławić małe oraz słabe narody, walczyć o podział łupu kapitalistycznego.
„Centrum” - to ludzie rutyny, przeżarci zgniłą legalnością, zepsuci przez warunki parlamentaryzmu itd., urzędnicy przyzwyczajeni do ciepłych posad i do „spokojnej” pracy. Mówiąc historycznie i ekonomicznie, „centrowcy” nie reprezentują odrębnej warstwy, lecz reprezentują tylko przejście od przebytego okresu ruchu robotniczego, od okresu lat 1871-1914, od okresu, który dał wiele wartościowego, szczególnie w niezbędnej dla proletariatu sztuce powolnej, wytrwałej, systematycznej pracy organizacyjnej w szerokim i jak najszerszym zakresie - do okresu nowego, który stał się obiektywnie konieczny od chwili wybuchu pierwszej światowej wojny imperialistycznej, wojny, która zapoczątkowała erę rewolucji socjalnej.
Główny przywódca i przedstawiciel „centrum”-to Karol Kautsky, najwybitniejszy autorytet II (1889-1914) Międzynarodówki, okaz zupełnego krachu marksizmu, niebywałego braku charakteru, począwszy od sierpnia 1914 roku - najnędzniejszych wahań i zdrad. Kierunek „centrum” -to Kautsky, Haase, Ledebour, tzw. „Wspólnota Pracy” w Reichstagu; we Francji - Longuet, Pressemane i tzw. „minoryterzy” (mieńszewicy) w ogóle; w Anglii - Filip Snowden, Ramsay MacDonald i wielu innych przywódców „Niezależnej Partii Pracy” oraz częściowo Brytyjskiej Partii Socjalistycznej; Morris Hillauit i wielu innych w Ameryce; Turati, Treves, Modigliani itp. we Włoszech; Robert Grimm itd. w Szwajcarii; Wiktor Adler i Ska w Austrii; partia Komitetu Organizacyjnego, Akselrod, Martow, Czcheidze, Cereteli i inni w Rosji itp.
Zrozumiałe jest, że poszczególne osoby niekiedy przechodzą niepostrzeżenie dla siebie samych ze stanowiska socjalszowinizmu na stanowisko „centrum” i odwrotnie. Każdy marksista wie, że klasy różnią się jedne od drugich, nie bacząc na swobodne przechodzenie osób z klasy do klasy; tak samo i kierunki w życiu politycznym różnią się między sobą, nie bacząc na swobodne przechodzenie osób od jednego kierunku do drugiego, nie bacząc na próby i wysiłki w celu zlania kierunków w jedną całość.
3) Kierunek trzeci - to internacjonaliści w czynach, którzy znajdują najlepszy wyraz w „Lewicy Zimmerwaldzkiej”.
Główna cecha wyróżniająca ich: całkowite zerwanie zarówno z socjalszowinizmem, jak z „centrum”. Bezgranicznie ofiarna walka rewolucyjna przeciwko własnemu rządowi imperialistycznemu i własnej burżuazji imperialistycznej. Zasada: „główny wróg jest we własnym kraju”. Bezwzględna walka z ckliwym socjalpacyfistycznym (socjalpacyfista - to socjalista w słowach, burżuazyjny pacyfista w czynach; burżuazyjni pacyfiści marzą o wiecznym pokoju bez obalenia jarzma i panowania kapitału) frazesem i z wszelkimi wykrętami, zmierzającymi ku zaprzeczeniu bądź możliwości, bądź stosowności, bądź to aktualności walki rewolucyjnej proletariatu i proletariackiej, socjalistycznej rewolucji w związku z obecną wojną.
Najwybitniejsi przedstawiciele tego kierunku: w Niemczech - „Grupa Spartakusa”, czyli „Grupa Internationale” z Karolem Liebknechtem jako jej członkiem. Karol Liebknecht - to najwybitniejszy przedstawiciel tego kierunku i nowej, prawdziwej Międzynarodówki proletariackiej.
Karol Liebknecht wezwał robotników i żołnierzy Niemiec, by skierowali oręż przeciwko własnemu rządowi. Karol Liebknecht czynił to otwarcie z trybuny parlamentu (Reichstagu). A potem poszedł na demonstrację na plac Poczdamski, jeden z największych placów Berlina, z nielegalnie wydrukowanymi proklamacjami z hasłem „precz z rządem”. Aresztowano go i skazano na katorgę. Obecnie siedzi on w katorżniczym więzieniu w Niemczech, podobnie jak i setki, jeśli nie tysiące innych prawdziwych socjalistów Niemiec, którzy siedzą w więzieniach za walkę przeciwko wojnie.
Karol Liebknecht w mowach i w druku prowadził nieubłaganą walkę nie tylko ze swoimi Plechanowami, Potresowami (Scheidemannami, Legienami, Davidami i Ską), ale i ze swoimi ludźmi z centrum, ze swoimi Czcheidze, Cereteli (z Kautskim, Haasem, Ledebourem i Ską).
Karol Liebknecht wraz ze swym przyjacielem Otto Riihle, dwaj spośród stu dziesięciu posłów, złamali dyscyplinę, rozbili „jedność” z „ centrum” i z szowinistami, poszli przeciwko wszystkim. Jeden tylko Liebknecht reprezentuje socjalizm, sprawę proletariacką, rewolucję proletariacką. Cała pozostała niemiecka socjaldemokracja, według słusznego określenia Róży Luksemburg (również członka i jednego z wodzów „Grupy Spartakusa”) - to cuchnący trup.
Druga w Niemczech grupa internacjonalistów w czynie-to bremeńska gazeta „Polityka Robotnicza”.
We Francji najbardziej zbliżeni do prawdziwych internacjonalistów są: Loriot i jego przyjaciele (Bourderon i Merrheim stoczyli się do socjalpacyfizmu) oraz Francuz Henri Guilbeaus, który wydaje w Genewie gazetę „Jutro”; w Anglii - gazeta „The Trade-Unionist” i część członków Brytyjskiej Partii Socjalistycznej oraz Niezależnej Partii Pracy (np. Williams Russell, wzywający otwarcie do rozłamu z przywódcami, którzy zdradzili socjalizm), szkocki nauczyciel ludowy socjalista MacLean, skazany przez burżuazyjny rząd Anglii na katorgę ~za walkę rewolucyjną przeciwko wojnie; setki socjalistów angielskich siedzą w więzieniu za to samo przestępstwo. Oni i tylko oni są internacjonalistami w czynach; w Ameryce-”Socjalistyczna Partia Robotnicza” i te elementy wewnątrz oportunistycznej „Partii Socjalistycznej”, które zaczęły od stycznia roku 1917 wydawać gazetę „Internacjonalista”; w Holandii - partia „trybunistów”, wydających gazetę „ Trybuna” (Pannekoek, Herman Gorter, Wijnkoop, Henrietta Roland-Holst), która w Zimmerwaldzie należała do „centrum”, a obecnie przeszła do nas; w Szwecji - partia młodych, czyli lewicowców, z takimi wodzami, jak Lindhagen, Turę Nermann, Carlsson, Strom, Z. Hoglund, który w Zimmerwaldzie brał osobisty udział w utworzeniu „Lewicy Zimmerwaldzkiej”, a obecnie został skazany na więzienie za walkę rewolucyjną przeciwko wojnie; w Danii - Trier i jego przyjaciele, którzy wystąpili z zupełnie już burżuazyjnej „socjaldemokratycznej” partii Danii z ministrem Stauningiem na czele; w Bułgarii - „ciaśni”; we Włoszech - najbliżsi są sekretarz partii Konstanty Lazzari i redaktor centralnego organu „Avanti” - Serrati; w Polsce - Radek, Hanecki i inni przywódcy socjaldemokracji, zjednoczonej wokół „Zarządu Krajowego”; Róża Luksemburg, Tyszka i inni przywódcy socjaldemokracji, zjednoczonej wokół „Zarządu Głównego”; w Szwajcarii - ci lewicowcy, którzy umotywowali referendum” (styczeń r. 1917) dla walki z socjalszowinistami i z „centrum” własnego kraju i którzy na zuryskim kantonalnym zjeździe socjalistycznym w Tóss 11 lutego r. 1917 zgłosili zasadniczą rezolucję rewolucyjną przeciwko wojnie; w Austrii - młodzi - przyjaciele Fryderyka Adlera z lewicy, którzy prowadzili działalność częściowo na terenie klubu „Karola Marksa” w Wiedniu, obecnie zamkniętego przez skrajnie reakcyjny rząd austriacki, który skazuje Fryderyka Adlera za jego bohaterski, choć niezbyt przemyślany wystrzał do ministra, itd. itd.
Nie chodzi tu o drobne różnice, które istnieją również między lewicowcami. Chodzi o kierunek. Cała rzecz w tym, że nie łatwo być internacjonalistą w czynach w epoce straszliwej wojny imperialistycznej. Takich ludzi jest mało, ale tylko na nich opiera się cała przyszłość socjalizmu, tylko oni są wodzami mas, nie zaś demoralizatorami mas.
Różnice między reformistami a rewolucjonistami wśród socjaldemokratów, wśród socjalistów w ogóle, musiały z obiektywną koniecznością ulec zmianie w warunkach wojny imperialistycznej. Kto w stosunku do rządów burżuazyjnych ogranicza się do „żądań” zawarcia pokoju lub „dania wyrazu woli ludów do pokoju” itp.-ten faktycznie stacza się do reform. Albowiem kwestia wojny to obiektywnie kwestia, która stoi jedynie w płaszczyźnie rewolucji.
Nie ma innego wyjścia z wojny, prowadzącego do demokratycznego, nie narzuconego przemocą pokoju, do wyzwolenia ludów z jarzma miliardowych procentów na rzecz panów kapitalistów, którzy utuczyli się na „ wojnie” -nie ma innego wyjścia, jak tylko rewolucja proletariatu.
Można i należy domagać się od rządów burżuazyjnych najrozmaitszych reform, ale nie można, bez ugrzęźnięcia w maniłowszczyźnie, w reformizmie, żądać od tych ludzi i klas oplatanych tysiącem nici kapitału imperialistycznego, aby zerwali te nici, a bez takiego zerwania wszystkie rozmowy o wojnie przeciwko wojnie - to tylko czcze, oszukańcze frazesy.
„Kautskiści”, „centrum” - to rewolucjoniści w słowach, reformiści w czynach -to internacjonaliści w słowach, słudzy socjalszowinizmu w czynach.
KRACH MIĘDZYNARODÓWKI ZIMMERWALDZKIEJ. TRZEBA ZAŁOŻYĆ III MIĘDZYNARODÓWKĘ
17. Międzynarodówka Zimmerwaldzka od początku swego istnienia zajęła chwiejne, „kautskistowskie”, „centrowe” stanowisko, co właśnie zmusiło Lewicę Zimmerwaldzką do natychmiastowego odgrodzenia się, do wyodrębnienia się, do wystąpienia z własnym manifestem (wydrukowanym w Szwajcarii po rosyjsku, po niemiecku i po francusku).
Główną wadą Międzynarodówki Zimmerwaldzkiej - przyczyną jej krachu (gdyż jej ideowo-polityczny krach już nastąpił) były wahania, brak stanowczości w najważniejszej, w praktyce decydującej o wszystkim kwestii zupełnego zerwania z socjalszowinizmem i z dawną socjalszowinistyczną Międzynarodówką, z Vanderveldem, Huysmansem w Hadze (Holandia) i in. na czele.
U nas nie wiedzą jeszcze, że większość zimmerwaldzka - to właśnie kautskiści. A tymczasem jest to fakt zasadniczy, którego nie można nie brać w rachubę i który jest obecnie w Europie Zachodniej powszechnie znany. Nawet szowinista, krańcowy niemiecki szowinista Heilmann, redaktor arcyszowinistycznej „Gazety Chemnickiej” i współpracownik arcyszowinistycznego parwusowskiego „Dzwonu” (rozumie się, „socjaldemokrata” i gorący zwolennik „ jedności” socjaldemokracji), musiał przyznać w prasie, że „centrum”, czyli „kautskizm”, i większość zimmerwaldzka - to jedno i to samo.
A koniec roku 1916 i początek roku 1917 ostatecznie ustaliły ten fakt. Nie bacząc na potępienie socjalpacyfizmu przez Manifest Kienthalski, cała prawica zimmerwaldzka, cała większość zimmerwaldzka stoczyła się do socjalpacyfizmu: Kautsky i Ska w szeregu wystąpień w styczniu i lutym 1917 r.; Bourderon i Merrheim we Francji, głosując jednomyślnie z socjalszowinistami za pacyfistycznymi rezolucjami partii socjalistycznej (grudzień 1916 r.) i „Generalnej Konfederacji Pracy” (czyli ogólnokrajowej organizacji francuskich związków zawodowych, również w grudniu 1916 r.); Turati i Ska we Włoszech, gdzie cała partia zajęła socjalpacyfistyczne stanowisko, a Turati osobiście „potknął się” (i oczywiście nie przypadkowo) i doszedł do nacjonalistycznych, upiększających wojnę imperialistyczną, frazesów w przemówieniu z dn. 17 grudnia 1916 roku.
Przewodniczący Zimmerwaldu i Kienthalu, Robert Grimm, zawarł w styczniu 1917 r. sojusz z socjalszowinistami swojej partii (Greulich, Pfliiger, Gustaw Miiller i inni) przeciwko prawdziwym internacjonalistom.
Na dwóch naradach zimmerwaldczyków różnych krajów, odbytych w styczniu i lutym 1917 r., to dwuznaczne i dwulicowe postępowanie większości zimmerwaldzkiej zostało formalnie napiętnowane przez lewicowych internacjonalistów kilku krajów: przez Miinzenberga, sekretarza międzynarodowej organizacji młodych i redaktora doskonałego czasopisma internacjonalistycznego „Międzynarodówka Młodzieży”; przez Zinowiewa, przedstawiciela KG naszej partii; przez K. Radka, przedstawiciela Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy („Zarząd Krajowy”) ; przez Hartsteina, niemieckiego socjaldemokratę, członka „Grupy Spartakusa”.
Rosyjskiemu proletariatowi dane jest wiele; jeszcze nigdzie na świecie nie udało się klasie robotniczej rozwinąć takiej energii rewolucyjnej jak w Rosji. Lecz komu wiele dano, od tego wiele się wymaga.
Nie wolno już dłużej tolerować zimmerwaldzkiego bagna. Nie wolno ze względu na zimmerwaldzkich „kautskistów” pozostawać dłużej w półzwiązku z szowinistyczną Międzynarodówką Plechanowów i Scheidemannów. Trzeba bezzwłocznie zerwać z tą Międzynarodówką. Trzeba zostać w Zimmerwaldzie wyłącznie dla informacji.
Musimy założyć, właśnie my, właśnie teraz, bez zwłoki, nową, rewolucyjną, proletariacką Międzynarodówkę, a raczej nie powinniśmy się bać wyznać publicznie, że została już ona założona i działa.
Jest to Międzynarodówka tych „internacjonalistów w czynie”, których dokładnie wymieniłem powyżej. Oni i tylko oni są przedstawicielami rewolucyjno-internacjonalistycznych mas, nie zaś demoralizatorami mas.
Jeśli mało jest takich socjalistów, to niechaj każdy robotnik rosyjski zapyta siebie samego, czy dużo było w Rosji świadomych rewolucjonistów w przeddzień lutowej i marcowej rewolucji 1917 roku?
Chodzi nie o liczbę, lecz o prawidłowe wyrażanie idei i polityki istotnie rewolucyjnego proletariatu. Nie w tym rzecz, by „głosić” internacjonalizm, lecz w tym, aby umieć, nawet w najtrudniejszych czasach, być internacjonalistą w czynach.
Nie łudźmy się nadzieją na porozumienia i kongresy międzynarodowe. Dopóki trwa wojna imperialistyczna, stosunki międzynarodowe ujęte są w żelazne kleszcze imperialistyczno-burżuazyjnej dyktatury wojskowej. Jeżeli nawet „republikanin” Milukow, zmuszony do tolerowania pobocznego rządu - rządu Rady Delegatów Robotniczych, nie wpuścił do Rosji w kwietniu 1917 roku socjalisty szwajcarskiego, sekretarza partii, internacjonalisty, uczestnika Zimmerwaldu i Kienthalu, Fritza Plattena, pomimo że jest ożeniony z Rosjanką i jechał do krewnych żony, pomimo że brał udział w rewolucji 1905 roku w Rydze, że siedział za to w więzieniu rosyjskim, złożył rządowi carskiemu kaucję, by uzyskać wolność, i że chciał tę kaucję otrzymać z powrotem - jeżeli republikanin Milukow mógł to zrobić w Rosji w kwietniu 1917 roku, to na podstawie tego możemy sądzić, ile warte są obietnice i zapewnienia, frazesy i deklaracje burżuazji na temat pokoju bez aneksyj itp.
A aresztowanie Trockiego przez rząd angielski? A niewypuszczanie Martowa ze Szwajcarii, a nadzieje zwabienia Martowa do Anglii, gdzie czeka go los Trockiego?
Nie łudźmy się. Nie trzeba oszukiwać samych siebie.
„Czekać” na międzynarodowe kongresy lub narady, to znaczy być zdrajcą internacjonalizmu, skoro jest rzeczą dowiedzioną, że nawet ze Sztokholmu nie puszczają do nas ani wiernych internacjonalizmowi socjalistów, ani nawet listów od nich, nie bacząc na zupełną możliwość oraz bezwzględną srogość cenzury wojennej.
Nasza partia nie powinna „czekać”, lecz założyć natychmiast III Międzynarodówkę - a setki socjalistów w więzieniach Niemiec i Anglii odetchną z ulgą - wiele tysięcy robotników niemieckich, którzy obecnie urządzają strajki i demonstracje, napawające strachem łotra i zbója Wilhelma, przeczyta w nielegalnych ulotkach o naszej decyzji, o naszym braterskim zaufaniu do Karola Liebknechta i tylko do niego, o naszym postanowieniu, by walczyć również teraz przeciw „rewolucyjnemu „oboronczestwu” - przeczyta to i umocni się w swym rewolucyjnym internacjonalizmie.
Komu wiele dano, od tego wiele się wymaga. Nie ma na świecie kraju, gdzie by panowała obecnie taka wolność, jak w Rosji. Skorzystajmy z tej wolności nie dla propagowania poparcia burżuazji lub burżuazyjnego „rewolucyjnego „oboronczestwa”, lecz dla śmiałego i uczciwego, proletariackiego i liebknechtowskiego założenia III Międzynarodówki, Międzynarodówki nieugięcie wrogiej zarówno zdrajcom - socjalszowinistom, jak wahającym się ludziom z „centrum”.
18. Po tym, co powiedziano wyżej, nie trzeba wielu słów, by zrozumieć, że o połączeniu socjaldemokratów w Rosji nie może być nawet mowy.
Lepiej pozostać we dwóch, jak Liebknecht - a to znaczy pozostać z rewolucyjnym proletariatem - niż choćby przez chwilę godzić się z myślą połączenia z partią Komitetu Organizacyjnego, z Czcheidze i Cereteli, którzy tolerują blok z Potresowem w piśmie „Raboczaja Gazeta”, którzy głosują za pożyczką w Komitecie Wykonawczym Rady Delegatów Robotniczych, którzy stoczyli się do „oboronczestwa”.
Niechaj umarli grzebią swoich umarłych.
Kto chce pomóc wahającym się, musi zacząć od tego, by przestać samemu się wahać.
JAKA POWINNA BYĆ NAZWA NASZEJ PARTII, BY BYŁA NAUKOWO SŁUSZNA I POD WZGLĘDEM POLITYCZNYM POMAGAŁA ROZBUDZENIU ŚWIADOMOŚCI PROLETARIATU?
19. Przechodzę do ostatniej sprawy, do nazwy naszej partii. Powinniśmy się nazwać Partią Komunistyczną - tak, jak nazywali siebie Marks i Engels.
Musimy powtórzyć, że jesteśmy marksistami i że za podstawę bierzemy „Manifest Komunistyczny”, wypaczony i zdradzony przez socjaldemokrację w dwóch głównych punktach: 1) robotnicy nie mają ojczyzny: „obrona ojczyzny” w wojnie imperialistycznej jest zdradą socjalizmu; 2) nauka marksizmu o państwie została wypaczona przez II Międzynarodówkę.
Nazwa „socjaldemokracja” jest pod względem naukowym niesłuszna, jak niejednokrotnie wykazywał Marks, między innymi w „Krytyce Programu Gotajskiego” w roku 1875 i jak to popularniej powtórzył Engels w r. 1894. Od kapitalizmu ludzkość może przejść bezpośrednio tylko do socjalizmu, tj. do wspólnego władania środkami produkcji i podziału produktów stosownie do pracy każdego. Partia nasza patrzy dalej: socjalizm nieuniknienie musi stopniowo przerastać w komunizm, na którego sztandarze widnieje: „Każdy według zdolności, każdemu według potrzeb”.
Oto mój pierwszy argument.
Drugi: pod względem naukowym niesłuszna jest również druga część nazwy naszej partii (socjaldemokraci). Demokracja jest jedną z form państwa. A tymczasem my, marksiści, jesteśmy przeciwnikami wszelkiego państwa.
Wodzowie II (1889-1914) Międzynarodówki, pp. Plechanow, Kautsky i im podobni, zwulgaryzowali i wypaczyli marksizm.
Marksizm różni się od anarchizmu tym, że uznaje konieczność państwa dla przejścia do socjalizmu -ale (tym właśnie różni się od Kautsky'ego i Ski) nie takiego państwa, jak zwykła parlamentarna burżuazyjna republika demokratyczna, lecz takiego, jak Komuna Paryska 1871 r., jak Rady Delegatów Robotniczych 1905 i 1917 r.
Mój trzeci argument: życie stworzyło, rewolucja już faktycznie stworzyła u nas, choć w słabej, zaczątkowej postaci, właśnie to, nowe „państwo”, które nie jest państwem w ścisłym tego słowa znaczeniu.
Jest to już kwestia praktyki mas, nie zaś tylko teoria wodzów.
Państwo w ścisłym tego słowa znaczeniu - jest to panowanie nad masami przy pomocy oddziałów ludzi uzbrojonych, odgrodzonych od ludu.
Nasze rodzące się, nowe państwo jest również państwem, albowiem niezbędne nam są oddziały ludzi uzbrojonych, niezbędny jest jak najbezwzględniejszy porządek, niezbędne jest nieubłagane zdławienie przemocą wszelkich prób kontrrewolucji zarówno carskiej, jak guczkowowsko-burżuazyjnej.
Ale nasze rodzące się, nowe państwo nie jest już państwem w ścisłym znaczeniu tego słowa, gdyż w szeregu miejscowości Rosji te oddziały ludzi uzbrojonych to sama masa, cały lud, nie zaś ktoś nad nim postawiony, od niego odgrodzony, uprzywilejowany, praktycznie nieusuwalny.
Trzeba patrzeć nie poza siebie, lecz przed siebie, nie na tę demokrację zwykłego burżuazyjnego typu, która utrwalała panowanie burżuazji za pomocą dawnych, monarchistycznych organów zarządzania, policji, armii, biurokracji.
Trzeba kierować wzrok przed siebie ku rodzącej się nowej demokracji, która już przestaje być demokracją, albowiem demokracja - jest to panowanie ludu, a lud uzbrojony nie może sam nad sobą panować.
Słowo demokracja jest nie tylko pod względem naukowym niesłuszne w zastosowaniu do partii komunistycznej. Obecnie, po marcu 1917 r., stanowi ono szory, wkładane na oczy rewolucyjnemu ludowi i przeszkadzające mu swobodnie, śmiało, samodzielnie budować nowe życie: Rady Delegatów Robotniczych, Chłopskich i wszelkich innych, jako jedyną władzę w „państwie”, jako zwiastuna „obumierania” wszelakiego państwa.
Mój czwarty argument: trzeba się liczyć z obiektywną sytuacją socjalizmu na całym świecie.
Sytuacja ta nie jest taka, jaka była w latach 1871-1914, kiedy to Marks i Engels świadomie godzili się z niesłusznym, oportunistycznym terminem: „socjaldemokracja”. Albowiem wtedy, po klęsce Komuny Paryskiej, historia postawiła na porządku dziennym powolną organizacyjno-oświatową pracę. Innej nie było. Anarchiści nie tylko teoretycznie, lecz również pod względem ekonomicznym i politycznym z gruntu nie mieli (i nie mają) racji. Anarchiści błędnie ocenili moment, nie zrozumiawszy sytuacji światowej: zdemoralizowany imperialistycznymi zyskami robotnik Anglii, rozgromiona Komuna w Paryżu, burżuazyjno-narodowy ruch w Niemczech, który dopiero co zwyciężył (w 1871 r.), śpiąca snem odwiecznym na pół feudalna Rosja.
Marks i Engels słusznie ocenili moment, zrozumieli sytuację międzynarodową, zrozumieli zadania powolnego posuwania się ku początkowi rewolucji socjalnej.
Zrozumiejmy więc i my zadania i właściwości nowej epoki. Nie bądźmy naśladowcami tych marksistów od siedmiu boleści, o których Marks mówił: „posiałem smoki, a w plonie okazały się pchły”.
Obiektywna konieczność kapitalizmu, który przerósł w imperializm, zrodziła wojnę imperialistyczną. Wojna doprowadziła całą ludzkość nad brzeg przepaści, do zniszczenia całej kultury, do zdziczenia i zagłady nowych milionów ludzi, niezliczonych milionów.
Nie ma innego wyjścia poza rewolucją proletariatu.
I w takiej chwili, kiedy ta rewolucja się zaczyna, kiedy czyni swe pierwsze, nieśmiałe, niepewne, nieświadome, zbyt dowierzające burżuazji kroki - w takiej chwili większość (to prawda, to fakt) „ socjaldemokratycznych” wodzów, „socjaldemokratycznych” parlamentarzystów, „socjaldemokratycznych” pism - a przecież to są właśnie organy oddziaływania na masy - większość z nich zdradziła socjalizm, zaprzedała socjalizm, przeszła na stronę „własnej” burżuazji narodowej.
Masy są zdezorientowane, zbite z tropu, oszukane przez tych przywódców.
I będziemy popierać to oszustwo, ułatwiać je, trzymając się tej starej i przestarzałej nazwy, która zgniła tak samo, jak zgniła II Międzynarodówka?
Cóż z tego, że „wielu” z robotników pojmuje socjaldemokrację uczciwie. Czas nauczyć się odróżniać subiektywne od obiektywnego.
Subiektywnie ci robotnicy socjaldemokraci są najwierniejszymi wodzami mas proletariackich.
Obiektywna zaś sytuacja światowa jest tego rodzaju, że dawna nazwa naszej partii ułatwia okłamywanie mas, hamuje posuwanie się naprzód, ponieważ na każdym kroku, w każdej gazecie, w każdej frakcji parlamentarnej masa widzi wodzów, tj. ludzi, których słowa głośniej słychać, czyny dalej widać - i wszyscy oni są „też-socjaldemokratami”, wszyscy oni są „za jednością” ze zdrajcami socjalizmu, socjalszowinistami, wszyscy oni zgłaszają do opłaty stare weksle, wystawione przez „socjaldemokrację”...
A argumenty przeciw?.. „Poplączą z anarchistami-komunistami”...
Czemuż nie boimy się poplątania nas z socjalnacjonalistami i socjal-liberałami, z radykałami-socjalistami, najbardziej czołową i najzręczniejszą pod względem burżuazyjnego okłamywania mas burżuazyjną partią w republice francuskiej?.. „Masy się przyzwyczaiły, robotnicy „pokochali” swoją socjaldemokratyczną partię”...
Oto jedyny argument, ale przecież jest to argument, odrzucający i naukę marksizmu, i zadania dnia jutrzejszego w rewolucji, i obiektywną sytuację socjalizmu na całym świecie, i haniebny krach II Międzynarodówki, i szkodzenie praktycznej sprawie przez roje „też-socjaldemokratów”, kręcących się wokół proletariuszy.
Jest to argument rutyny, argument śpiączki, argument skostniałości.
My zaś chcemy świat przebudować. Chcemy skończyć ze światową wojną imperialistyczną, do której wciągnięte są setki milionów ludzi, wplątane interesy wielu setek miliardów kapitału, której nie można zakończyć prawdziwie demokratycznym pokojem bez największej w dziejach ludzkości rewolucji proletariackiej.
A boimy się samych siebie. Trzymamy się „ulubionej”, brudnej koszuli, do której „przywykliśmy”...
Czas już zrzucić brudną koszulę, czas już włożyć czystą bieliznę.
N. Lenin.
Piotrogród, 10 kwietnia 1917 roku.