Czas na ostatnie dwa rozwiązania (typy F i G) testu zamieszczonego w numerze 26 „Gazety Ubezpieczeniowej”, która ukazała się w dniu 26 czerwca br.
Najwięcej odpowiedzi F wskazuje na typ opiekuna oddalający/przerzucający
Najwięcej odpowiedzi w grupie F sugeruje, że decydujący wpływ na tworzenie przekonań dziecka o sobie samym (tylko pozornie własnych) mieli opiekunowie oddalający/przerzucający.
Dorosłe dziecko takich opiekunów ma - najczęściej - problemy w kontaktach z otoczeniem, przy jednoczesnym głębokim przeświadczeniu, że winę za taki stan rzeczy ponosi tylko i wyłącznie druga strona. Chętnie, barwnie i dużo opowiada o swoich sukcesach. O porażkach mówi równie ochoczo: dokładnie, krok kroku wyjaśniając, kto i jakim działaniem spowodował, że zamiast pasma sukcesów odniesiono klęskę.
„Sukcesy są moje, porażki - zawsze cudze” - mogłoby powiedzieć o sobie dorosłe dziecko typu F. Oczywiście gdyby tylko stać je było na szczerość i odrobinę autoironii.
Osoba typu F nierzadko jest charyzmatyczną osobą pełną uroku, podziwianą, szanowaną. I tak wspaniale opowiada o tym, co potrafi, co osiągnęła i co zamierza jeszcze zrobić! Jej entuzjazm, podejście do życia, niespożyte pokłady energii, itp. - wszystko to sprawia, że grono wielbicieli osoby F jest przeogromne.
Osobnik F i jego „fani” żyją w doskonałej symbiozie: F dostaje zachwyt i uwielbienie (czyli coś, do czego przywykł w dzieciństwie i bez czego obejść się nie może), „fani” mają za to swojego lidera: kogoś, kto poprowadzi, zadecyduje za nich. Kto zawsze wie, co robić i zawsze z każdej opresji wychodzi zwycięsko. Kogoś, kto nie zawiedzie.
Problem z osobnikiem F zaczyna się w momencie, kiedy otoczenie przekonuje się, że dotychczasowy „obiekt kultu” wcale nie jest taki zaradny i niezawodny, jak to wcześniej zapewniał. F staje się wtedy nieprzyjemny, unika kontaktów z rozczarowanymi fanami. Co więcej - winą za wszelkie niepowodzenia obarcza swoich, wiernych jeszcze do niedawna, wielbicieli.
Osobnik F jako menedżer również będzie wyznawał zasadę „sukcesy są moje, porażki - zawsze cudze”. Do błędu przyznawać się będzie niechętnie albo wcale. Dla podległych mu agentów, a także i dla przełożonych menedżera F irytująca będzie postawa, w której to np. osoba F na przedstawione jej bardzo poważne zarzuty oraz dowody jej uchybień - odpowie, że „tak naprawdę nic wielkiego się nie stało!”, a otoczenie niepotrzebnie demonizuje sytuację, robiąc z igły widły.
Jeśli jesteś typem F, Czytelniku, czeka cię sporo pracy. Pierwszym i zarazem najtrudniejszym krokiem będzie... przyznanie sobie prawa do porażki. Z tym będziesz musiał się zmierzyć: z porażką, stresem jej towarzyszącym, frustracją, itp. Będziesz musiał również zapomnieć o doszukiwaniu się winnego porażki, pamiętając, że zarówno porażka, jak i sukces są wypadkową działań wielu ludzi.
Przestawienie się z myślenia typu „należy znaleźć winnego tej sytuacji” na „co mogę zrobić, aby w przyszłości dana sytuacja już się nie powtórzyła?” - choć energo- i czasochłonne, przynosi zaskakująco dobre rezultaty (pod względem zawodowym). A dodatkowo doskonale uzdrawia relacje z otoczeniem.
Najwięcej odpowiedzi G wskazuje na typ opiekuna „fałszywie wychwalający”
Fałszywe wychwalanie jest najczęściej nieudaną (przesadzoną!) formą konstruktywnej motywacji. Zamiast motywować i zachęcać do samodzielnych działań i zmagań z różnymi sytuacjami - opiekunowie fałszywie wychwalający starają się separować swego podopiecznego od sytuacji trudnych. Nie ustają za to w motywowaniu za pomocą komplementów, nagród. Dziecko uczy się w ten sposób, że nagrody należą mu się dosłownie za nic.
Zjawisko porażki jest również dziecku słabo znane. Dzieciak nie ma okazji jej nawet posmakować, ponieważ opiekunowie fałszywie wychwalający albo starannie separują swoją latorośl od sytuacji potencjalnie zagrażających porażką, albo jakiejś tam dziecięcej porażce nadają rangę WIELKIEGO SUKCESU.
Kodowanie w ten sposób młodego człowieka owocuje w przyszłości zaistnieniem dwóch podtypów. G/A, naładowany masą pozytywnych przekonań o sobie samym, zaczyna działać i myśleć jak człowiek sukcesu. „Zawsze wszystko mi się udaje!” - z takim wewnętrznym kodem osobnik G jawi się niczym mityczny król Midas, który, czego nie tknął, wszystko zamieniał w złoto.
Pozytywnie nastawiony do życia G/A, ucząc się na własnych obserwacjach i bazując na samodzielnych (a nie wpojonych przez kogoś) opiniach - z dziecka fałszywie wychwalanego zamienia się w konstruktywnie działającego dorosłego.
Jako menedżer - umiejętnością konstruktywnego traktowania spraw zarazi członków swego zespołu. Sam od dzieciństwa przyzwyczajony do pochwał, za równie naturalne uznawać będzie chwalenie innych.
Ewentualną porażkę potraktuje jako sygnał, że obrana przez niego strategia w danym momencie jest nieskuteczna i że należy pomyśleć nad innym rozwiązaniem.
Podtyp G/B, wzrastający wśród pochwał, ochów i achów najbliższej rodziny - może przeżyć swoje pierwsze poważne rozczarowanie, kiedy w kontakcie z otoczeniem nie otrzyma swojej porcji pochwał, od których jest już zwyczajnie uzależniony.
Braki komplementów ze strony innych - typ G/B stara się rekompensować autoreklamą. Niestety, autoreklama przedawkowana (a to się niestety typowi G/B notorycznie przytrafia) staje się anty-reklamą.
Osobnik G/B, niechwalony przez nikogo, na dodatek również niewysłuchiwany, kiedy czymś się chce pochwalić - zamienia się w humorzastą primadonnę, ciągle na coś i na kogoś obrażoną.
Jako menedżer podtyp G/B skupiać się będzie przede wszystkim na budowaniu swego wizerunku. Bardzo łatwo uzna się za ojca wszelkich sukcesów, również w ościennych agencjach. Równie łatwo, jeśli przytrafi mu się jakieś potknięcie, winą za nie obarczy wszystkich w około.