Nie daj się zgwałcić!
Zabawa w dyskotece z nieznajomym - to ostatnia rzecz, jaką zazwyczaj pamiętają kobiety, które padły ofiarami "pigułek gwałtu". Specyfik, znany do tej pory, co najwyżej z filmów, pojawił się w Polsce.
W ostatnim czasie z różnych zakątków Polski płyną doniesienia o kobietach, które padły ofiarą tzw. "pigułek gwałtu".
Zabawa bez pamięci
Scenariusz zazwyczaj jest ten sam: samotna kobieta poznaje w nocnym klubie mężczyznę, który podczas zabawy funduje jej kolejne drinki.
Nie podejrzewająca niczego dziewczyna z ochotą wypija alkohol, do którego jej partner zabawy wrzuca ukradkiem małą pastylkę. Po kilku godzinach zabawy czuje, że nie kontroluje swoich zachowań. Ale wtedy jest już zazwyczaj za późno. Przestępca, korzystając z faktu, że jego ofiara traci świadomość, wykorzystuje ją seksualnie. Następnego dnia kobieta budzi się w przypadkowym miejscu i szybko stwierdza, że nic nie pamięta z poprzedniego wieczoru. Jej pamięć odświeża dopiero wizyta w szpitalu, gdzie lekarze stwierdzają, że padła ofiarą gwałtu... Za to żaden ślad po koszmarze ubiegłej nocy nie pozostaje we krwi, bo podana substancja rozkłada się w ciągu kilku godzin.
To już nie jest legenda
Do tej pory opowieści o zgwałconych podstępem kobietach były kanwą dla scenariuszy amerykańskich filmów sensacyjnych klasy "B", lub przedmiotem krążących po sieci legend, w typie "ktoś, kogoś, gdzieś". Ale nikt nie traktował ich zbyt poważnie i nikt nie przypuszczał, że ktoś może w ten sposób polować na kobiety.
Wkrótce jednak okazało się, że opowieści te nie były wyssane z palca. Od momentu, gdy używana do tej pory głównie przez anestezjologów substancja o tajemniczej "kwas gamma-hydroksymaślan", znana także jako GHB, przedostała się poza mury szpitali, zaczął się koszmar tysięcy kobiet. Początkowo problem dotyczył głównie Ameryki: kilkadziesiąt przypadków gwałtów z użyciem GHB zanotowano w połowie lat 90. Ale już w 2001 r. w USA ponad trzy tysiące kobiet zostało wykorzystanych za sprawą zastosowania "pigułki gwałtu". Przedstawiciele amerykańskiej policji oceniają, że niemal połowa ofiar gwałtów miała kontakt z GHB.
Koszmar dotarł do Polski
Jedną z pierwszych polskich ofiar nowego specyfiku była 19-letnia mieszkanka Skarżyska Kamiennej (Świętokrzyskie). Kilka tygodni temu dziewczyna spotkała przypadkowego mężczyznę, który po krótkiej rozmowie zaproponował jej wypicie nieznanego napoju. Mimo, że natychmiast wypluła podany trunek, w ciągu kilku minut straciła przytomność. Śpiącą na ławce, na kilkustopniowym mrozie, znaleźli ją policjanci patrolujący miasto. Nastolatka trafiła do szpitala, gdzie stwierdzono u niej obrażenia charakterystyczne dla ofiar gwałtu. Wciąż nie jest pewne, czy na skutek odmrożeń dziewczyna nie straci rąk i nóg.
O tym, jak niebezpieczne mogą być pigułki z GHB, przekonała się również 18-latka z Łodzi, która w zeszłym tygodniu wybrała się do pubu przy ul. Pomorskiej. Wkrótce dosiadło się do niej dwóch mężczyzn, gdy wyszła do toalety dosypali jej narkotyk do piwa. Dziewczyna po jego wypiciu straciła świadomość. Odzyskała ją następnego dnia w mieszkaniu na jednym z łódzkich blokowisk. Wyniki badań ginekologicznych potwierdziły, że została brutalnie zgwałcona.
Jak nie paść ofiarą?
Według policji takie zdarzenia będą miały miejsce coraz częściej. Z ustaleń Centralnego Biura Śledczego wynika, że pigułki gwałtu wytwarzane są za wschodnią granicą, a w ich produkcję inwestują polskie i rosyjskie grupy przestępcze. Tylko w październiku ubiegłego roku policjanci z Centralnego Biura Śledczego przejęli 50 tysięcy pigułek.
Jak nie paść ofiarą gwałciciela z imprezy? Jest tylko jedno rozsądne rozwiązanie - nie ufać zanadto nieznajomym. W przypadku wyjścia do pubu najlepiej zabrać ze sobą zaufaną koleżankę. Jeśli chcesz skorzystać z propozycji obcej osoby zafundowania drinka w lokalu, wybierz się lepiej z nowym towarzyszem do baru, by mieć pewność, że narkotyk się w nim nie znajdzie. Zasada ograniczonego zaufania może w tym przypadku uratować życie...