Pośród cieni rozdział V


Rozdział V

Tym razem, podczas jazdy Ethan był dziwnie spięty. Podróż nie zajęła nam więcej niż dwadzieścia minut. W końcu zatrzymaliśmy się przed moim domem i zsiadłam z motoru.

- Dzięki za podwiezienie - zrobiło się trochę niezręcznie. Chłopak wciąż się nie odzywał. Tylko patrzył.

- Nie ma sprawy - przerwał milczenie.

- No to ja już idę… - niechętnie ruszyłam w swoją stronę. Powoli odwróciłam się aby odejść, wciąż jednak miałam nadzieję, że mnie zatrzyma. Kidy nic takiego nie nastąpiło powlokłam się do domu.

Wchodząc do domu, wciąż zastanawiałam się, dlaczego tak mi zależało na tym, aby Ethan się odwrócił i dlaczego tak bardzo zabolało, gdy tego nie zrobił. Za drzwiami wzięłam kilka głębokich wdechów i ruszyłam do swojego pokoju. Po drodze wypchnęłam magię z swojego umysłu, wciąż nie wiedząc co mam o tym myśleć. Z jednej strony widziałam jak Klemens czarował i sama chyba też to zrobiłam. Ale to wszystko wydawało się takie nieprawdopodobne. Postanowiłam przemyśleć to później, kiedy już skończę naukę z Paulem. Niestety, Ethana nie udało mi się równie łatwo zepchnąć w głąb świadomości. Ciągle miałam przed oczami jego obraz. Weszłam do swojego pokoju.

- Cześć księżniczko - Paul podniósł się z fotela, który zajmował do tej pory - martwiłem się o ciebie.

- Przepraszam cię bardzo - nagle zrobiło mi się wstyd, że tak o nim zapomniałam - ale miałam ważną sprawę i nie udało mi się tego przełożyć. A teraz zabierajmy się do nauki.

- Jak sobie życzysz - uśmiechnął się szeroko.

W tym momencie drzwi otworzyły się i stanął w nich… nie kto inny jak Ethan oczywiście. Zerknął na mnie, po chwili jednak utkwił wzrok w Paulu. Obaj wpatrywali się w siebie, jakby demonstrując swoją siłę. Gdy zobaczyłam Ethana moim sercu wezbrała nadzieja, szybko jednak ją stłumiłam. Co on sobie wyobraża? Wpada do mojego pokoju jak gdyby nigdy nic i nawet nie raczył się odezwać. Strasznie mnie to wkurzyło, jednak starałam zachowywać się spokojnie. Odchrząknęłam.

- Co ty tu robisz? Myślałam, że już pojechałeś - brunet starał się zachować luzacką postawę.

- Zostawiłaś telefon w mojej kurtce - podał mi komórkę - chciałem ci ją oddać.

- Och, dzięki - zmieszana wzięłam od niego urządzenie. Nasze polce zetknęły się na moment i przeszła pomiędzy nami jakby iskra. Ethan szybko zabrał dłoń - to jest Paul, mój kolega z klasy. A to Ethan, mój… kolega.

- My już się znamy - brunet kpiąco się uśmiechał.

- Wy? Niby skąd? - nagle przypomniałam miejsce, w który grupa nastolatków szkoli się razem - Przecież nie z Centrum…

- Powiedziałeś jej o Centrum? - Paul jakby dopiero w tej chwili obudził się z transu i odzyskał głos - co jeszcze jej powiedziałeś? Może zaczniesz ja szkolić na wojowniczkę? I skąd się tu w ogóle wziąłeś Philips?

- Wysil mózgownicę Terret - zadrwił Ethan - o jakiej dziewczynie mówi teraz całe Centrum? Jaką dziewczynę zaatakował William? Jaką dziewczynę kazał mi sprowadzić Klemens?

- Ona? Nikki? Ale to przecież nie możliwe - Paul wydawał się być wyraźnie oszołomiony - zauważyłbym coś.

- Widocznie nie jesteś wystarczająco bystry…

- Dosyć tego! - nawet na mnie nie spojrzeli, więc podniosłam głos - Do jasnej cholery zamknijcie się, bo zaraz zleci się tu całe osiedle! I przestańcie mówić o mnie tak, jakby mnie tu wcale nie było.

- Nikki… - Paul był wyraźnie zmartwiony. I dobrze - czy to prawda, że zostałaś zaatakowana przez Willa?

- Tak. I może raczysz mi wyjaśnić jakim cudem wiesz o Centrum? - naprawdę nieźle mnie już wkurzyli.

- Ja ci wyjaśnię - zaoferował się Ethan i zanim ktokolwiek zdążył zaprotestować, kontynuował - twój ukochany Paul - rzuciłam mu mordercze spojrzenie, ale się nie przejął - jak każde dobrze wychowane dziecko z szanującej się rodziny wojowników, od szóstego roku życia szkoli się w Centrum, aby w każdej chwili być gotowym do zabicia jakiegoś demona.

- Jasne, a ja jestem śpiącą królewną - ironizowałam.

- Jeżeli szukasz księcia, który obudzi cię pocałunkiem to jestem do usług - wiem, że tylko sobie żartował, ale myśl o pocałunku z nim wyzwoliła dzikie akrobacje mojego serca. To zirytowało mnie jeszcze bardziej.

- Nikki, nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale Philips ma rację. Jestem wojownikiem, jak każdy w mojej rodzinie od pokoleń. Chciałem ci powiedzieć, ale nie starczyło mi odwagi. Bałem się, że mnie wyśmiejesz, pomyślisz, że cię okłamuję.

- Naprawdę tak o mnie myślisz? - zabolało - wiem, że nigdy nie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi…

- On chciałby być kimś więcej, niż twoim przyjacielem - wtrącił Ethan, ale go zignorowałam.

- …ale wydawało mi się, że możemy sobie ufać. A teraz wyjdźcie stąd. Obaj.

- Nikki, pozwól mi to wszystko wytłumaczyć - zaoponował Paul - naprawdę zależy mi na tobie.

- Muszę sobie to wszystko poukładać w głowie - byłam zbyt zmęczona tym dniem, żeby jeszcze się kłócić. Chciałam jedynie zostać sama i przemyśleć to, co się wydarzyło - na co czekacie?

Spojrzeli tylko na siebie z wyraźną niechęcią i wypychając się nawzajem wyszli z mojego pokoju.

- Będę czekał na ciebie jutro pod szkołą - rzucił zza drzwi Ethan - i nie zapomnij o stroju do ćwiczeń.

Słyszałam jeszcze ich podniesione głosy dochodzące spoza mojego pokoju. Ciągle się kłócili. Gdy usłyszałam trzask drzwi wejściowych, dowlokłam do łóżka i opadłam na nie kompletnie bez sił. To się nie dzieje naprawdę. Do tej pory mój świat był nudny i przewidywalny. Teraz… wszystko stanęło do góry nogami. Chyba jestem czarownicą. Prawdopodobnie bardzo potężną. Wciąż nie do końca wierzyłam w całą tę magię, ale Klemens nie wyglądał na świra. I w dodatku widziałam tę sztuczkę z napojami. Paul, z którym od wielu lat chodzę do jednej klasy, okazał się być wojownikiem. Zostałam zaatakowana przez Willa. Cholera. W tym momencie uświadomiłam sobie, że nikt mi nie powiedział, kim jest William. Trudno, będę musiała jutro kogoś zapytać.

I jeszcze Ethan. To jest sprawa, która dręczyła mnie najbardziej. Wyraźnie mnie ciągnie do tego chłopaka. Ma w sobie cos intrygującego, tajemniczego. Jego oczy działają na mnie z magnetyczna siłą. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego w stosunku do jakiegoś faceta. A może to po prostu zwykła wdzięczność, za to, że uratował mi życie? Poza tym jest bardzo przystojny. Już samo to przyprawia mnie o szybsze bicie serca. Szkoda tylko, że on się mną nie interesuje w ten sposób. Chociaż i tak pewnie by nam nie wyszło. On jest zbyt doskonały z tym swoim wyglądem anioła ciemności i życiem wojownika. Wyczerpana tymi ponurymi myślami zapadłam w niezbyt głęboki sen, który nie przynosił ukojenia, podsycał jedyne mój niepokój.

Kolejnego dnia rano szybko ubrałam się i wyruszyłam do szkoły. Elle cały czas opowiadała o ostatniej kłótni z Jacobem. Dzięki temu mogłam zanurzyć się w swoich niewesołych myślach. Cały czas zastanawiałam się co mam powiedzieć Paulowi, gdy już się spotkamy. Postanowiłam nie robić mu żadnych wyrzutów, że nic mi nie powiedział. Przecież nie musiał mi się ze wszystkiego zwierzać, aż tak blisko ze sobą nie byliśmy. Pomimo tego bardzo obawiałam się naszej rozmowy.

Pod klasą czekał już na mnie Paul. Szybko przywitałam się z przyjaciółkami i podeszłam do niego.

- Cześć - nie wiedziałam co powiedzieć, nigdy jeszcze nie czułam się tak skrępowana.

- Hej księżniczko - Paul przywitał się ze mną jak zwykle -wiesz już, że jestem wojownikiem. Chciałem ci o tym powiedzieć…

- Nie tłumacz się - uśmiechnęłam się nieśmiało, co on odwzajemnił - wczoraj zachowałam się jak histeryczka. Przepraszam. To wszystko zwaliło się na mnie tak nagle. Jednego dnia nie wierzyłam w ogóle w magię, a drugiego okazuje się, że mogę być czarownicą.

- Ulżyło mi, że się nie kłócimy - wtedy zdałam sobie sprawę jak spięty był do tej pory - czyli jesteś najpotężniejszą czarownicą w kraju, jedną z silniejszych na świecie? Jakie to uczucie?

- No wiesz… Wszyscy się mnie boją, mogę wyczarować co chcę, niedługo zamierzam odwiedzić Hogwart… - znów żartowaliśmy jak dawniej.

- Załatw mi autograf od Harry'ego Pottera - śmialiśmy się już razem - a tak poważnie? Jak sobie z tym wszystkim radzisz? Wciąż nie mogę wieżyc, że Will cie zaatakował i jeszcze ze mną rozmawiasz.

- Słuchaj, kim tak właściwie jest Will? - przypomniało mi się wcześniejsze pytanie - jakoś jeszcze nikt nie pofatygował się, aby mi to wyjaśnić. A przecież mam prawo wiedzieć.

- William jest… - w tym momencie mój towarzysz zawahał się - …wampirem. A właściwie kimś w rodzaju ich przywódcy. Wszystkie mieszkające w naszym kraju muszą się z nim liczyć i respektować ustalone przez niego prawa.

- Wampirem? - jeżeli to jest prawdą, to ja kompletnie nie znam tego świata - To może mi jeszcze powiesz, że Edward, Dracula, Michael i wszystkie inne wampiry z książek i filmów istnieją?

- Nie. Oni są tylko wymysłami bujnych wyobraźni pisarzy i scenarzystów. Wampiry są równie realne jak ja i ty. Nie są jedynie stworami z mitów i legend.

- Dobra uznajmy, że masz rację - wciąż nie mogłam pogodzić się z myślą, że wszystko co kiedyś uważałam jedynie za fantastyczne, zmyślone historie może okazać się prawdą - opowiedz mi o życiu wojowników.

Cały dzień spędziłam z Paulem rozmawiając o wojownikach i czarodziejach. Pomimo, iż ciężko mi było to wszystko zaakceptować, to jednak pod wpływem jego niesamowicie barwnych i wciągających opowieści powoli zaczynałam wierzyć w magię i sprawy z nią związane. Coraz bardziej nie mogłam doczekać się lekcji z Klemensem. Chciałam jak najszybciej przekonać się czy faktycznie posiadam jakąś moc magiczną. I na dodatek czekało mnie spotkanie z Ethanem. Bardzo chciałam go znowu zobaczyć, jednocześnie obawiałam się zbłaźnienia przed nim na naszym wspólnym treningu. Na w-f nigdy nie wyróżniałam się zbytnimi sportowymi zdolnościami. Bardzo mnie zastanawiało czy położy nacisk na sporty walki czy też raczej nauczę się władać jakąś bronią.

Podczas lekcji właściwie nie zauważałam tego co działo się z przodu, gdzie stał nauczyciel. Trochę gawędziłam z Aną, ale większość czasu spędziłam na rozmyślaniach dotyczących Ethana. Zajmowałam się również wymianą sms-ów z Paulem. Gdy zabrzmiał ostatni dzwonek, z radosnym podnieceniem wymalowanym na twarzy wypadłam z klasy. Pędząc przez korytarz, odruchowo wyjrzałam przez okno wychodzące na szkolny dziedziniec. To co tam ujrzałam zaparło mi dech w piersiach i nawet nie zdając sobie z tego sprawy zatrzymałam się aby móc przyjrzeć się dokładniej.

Na dworze, oparty o swój motor, stał Ethan. Wiatr delikatnie muskał kosmyki jego brązowych włosów. Ubrany był jak zwykle na czarno w skórzaną kurtkę i jeansy. Wyglądał wspaniale w promieniach popołudniowego słońca. Piękny jak anioł i niebezpieczny jak diabeł. Mieszanka wybuchowa. Nie mogłam od niego oderwać wzroku, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. To buł Paul.

- Czemu się tak przyglądasz? - zaciekawiony podszedł do okna.

- Tak tylko wyjrzałam - czerwona jak burak starałam się go odciągnąć od okna.

- Och. Philips - włożył w to jedno słowo całą swoją niechęć - będziecie razem trenować?

- Tak. Będziesz dzisiaj w Centrum? - chciałam odciągnąć jego uwagę od Ethana.

- Najpierw mam do załatwienia kilka spraw tutaj, a później przyjadę - zastanowił się nad czymś - może po twoim treningu odwiozę cię do domu? Wtedy już nie będziesz musiała polegać na Philipsie…

- Dzięki za propozycję - jak mam mu powiedzieć, że ja strasznie lubię jeździć z Ethanem? - ale nie wiem ile mi to wszystko zajmie, a nie chciałabym, żebyś musiał na mnie czekać.

- Nie ma problemu - obdarzył mnie pięknym uśmiechem - na ciebie zawsze warto poczekać.

W drodze na dół rozstaliśmy się. Paul poszedł do swojej szafki, a ja pognałam na dziedziniec, pragnąc jak najszybciej zobaczyć Ethana. Serce tłukło mi się w piersi jak oszalałe. Już tylko chwilka… Jest.

Szłam w jego kierunki, rejestrując najdrobniejsze szczegóły. Silne męskie dłonie splecione na klatce piersiowej. Atletycznie zbudowane ciało. Hipnotyzujące orzechowe oczy. Jeszcze mnie nie dostrzegł, więc mogłam obserwować go bez skrępowania. W końcu podniósł wzrok. Nasze spojrzenia się spotkały i poczułam przyjemne ciepło w całym ciele. Szybko podeszłam do niego, podczas gdy brunet już podawał mi zapasowy kask i skórzaną kurtkę.

- Hej! - niesamowicie ucieszyłam się z tego krótkiego powitania - jedziemy?

- Jasne - już po chwili obejmowałam jego szerokie plecy i gnaliśmy razem do Centrum.

Na miejscu, Ethan znowu zostawił motor przed wejściem i ruszyliśmy do środka. Po chwili staliśmy pod drzwiami biblioteki. Tym razem jednak brunet nie zapukał, tylko od razu przekroczył próg pomieszczenia.

- Witaj Nikki - Klemens ucieszył się na mój widok. Dzisiaj również miał na sobie ciemny garnitur. Do tego biała koszula i odpowiednio dobrany krawat. Jak na swoje lata prezentował się całkiem nieźle. Pewnie w przeszłości złamał wiele kobiecych serc - Ethan, instrukcje znajdziesz tam gdzie zawsze. Za jakąś godzinkę przyjdź po naszą słodką czarownicę.

- Dzień dobry - Klemens ciągle mnie onieśmielał.

- Oczywiście - rzucił krótko Philips i już po chwili go nie było. Zostałam sama z czarodziejem.

- Zaczniemy od podstaw - patrzył na mnie z serdecznym uśmiechem. Nieśmiało go odwzajemniłam - najpierw trochę teorii i jeżeli okażesz się pojętną uczennicą to przejdziemy dzisiaj do ćwiczeń praktycznych.

- Dobrze - niezbyt podobała mi się perspektywa nauki suchych faktów, jednak pomysł czarowania wydał mi się strasznie fascynujący. Postanowiłam jak najbardziej się postarać, chciałam w końcu poczuć magię w swoim ciele.

Klemens dał mi kilka książek do poczytania w domu, i zaczął wyjaśniać zasady panujące w magicznym świecie. Centrum działa z pełną wiedzą i przyzwoleniem króla Londera. Właściwe to on opłaca czarodziejów i wojowników. To mi się podoba, może jak już zostanę prawdziwą czarownicą to też będę dostawała kasę. Wojownicy czynnie zajmujący się swoją profesją, tacy, którzy bez przerwy chodzą na jakieś akcje są w wieku od siedemnastu (wtedy kończą szkolenie) do jakiś dwudziestu pięciu lat. Starsi zazwyczaj zakładają rodziny i prowadzą normalny tryb życia, czasami przyjmując niektóre zlecenia. Zdarzają się również wyjątki, ale rzadko.

Czarodzieje są związani ze swoim fachem przez całe życie. Nie mogą się pozbyć magii nawet gdyby chcieli, ale nie chcą. Czary są bardzo przydatne w codziennym życiu. Magiczne dzieci zwykle szkoli się od tego samego wieku co wojowników. Uczą się zarówno zwykłej walki jak i czarodziejskich ataków.

To niewiarygodne jak się zasłuchałam w powieści Klemensa. Nie miałam pojęcia ile czasu już minęło, ale nie spodziewałam się, że tak bardzo mi się to spodoba. Po jakimś czasie mój nauczyciel powiedział, że nadszedł czas na ćwiczenia. Nie potrafiłam ukryć swojego podekscytowania. To jest właśnie to, na co czekałam!

Na początku Klemens nauczył mnie wytwarzać podstawową tarczę, odbijająca najprostsze zaklęcia i niezbyt wyszukane ataki fizyczne. Nie starczyło nam czasu na więcej, gdyż w drzwiach stanął Ethan. Przebrał się w luźny dres, aby mieć większą swobodę ruchów. Prezentował się w nim równie dobrze jak wcześniej w jeansach.

- Godzina minęła - oznajmił zniecierpliwionym tonem - idziemy teraz na salę.

- Nikki, jesteś naprawdę zdolną czarownicą - Klemens wyraził swoje uznanie - poćwicz w domu tę tarczę, a jutro przejdziemy do bardziej skomplikowanych zaklęć. I nie zapomnij zajrzeć do książek, które ci dałem.

- Dziękuję bardzo, za książki i za wszystko.

Razem z brunetem wyszliśmy z biblioteki, kierując się do nieznanej mi jeszcze części budynku. W końcu Ethan otworzył jakieś drzwi i znaleźliśmy się w czymś, co wyglądało jak szkolna szatnia.

- Kiedy się przebierzesz przejdź przez tamte drzwi - wskazał na drewniane przejście - będę tam na ciebie czekał.

Skinęłam głową i obserwowałam jak opuszcza pomieszczenie. Szybko założyłam swój strój do ćwiczeń, na który składa się czarny obcisły tank top, również czarne luźne dresowe spodnie i do tego czarne sportowe buty. Jeszcze tylko włosy zebrałam w koński ogon z tyłu głowy i przeszłam przez wielkie drewniane drzwi.

Znalazłam się w sali gimnastycznej. Pod ścianami znajdowały się równo ustawione manekiny, służące do ćwiczeń. Po drugiej stronie widoczne jeszcze jedne drewniane drzwi. Zamknięte. Ethan siedział wygodnie rozpostarty na materacach, znajdujących się w rogu pomieszczenia. Na mój widok podniósł się i podszedł do mnie.

- Zaczniemy od rozgrzewki. Wszystko ci pokażę.

- Jasne, ty tu jesteś szefem - siliłam się na swobodny ton, jednak żołądek miałam nadal zawiązany w supeł.

Najpierw pobiegaliśmy trochę dookoła sali, następnie było kilka ćwiczeń rozciągających. Potem przeszliśmy do nauki ciosów. Ethan pokazał mi wszystko dokładnie, a ja starałam się powtarzać idealnie jego ruchy. Ciągle mnie poprawiał, więc sfrustrowana zaczęłam walić na oślep. Brunet podszedł do mnie od tyłu i pewnie ustawił moje ciało we właściwej pozycji. Później chwycił moje dłonie i, lekko nimi sterując, właściwie wyprowadzał ciosy. Po jakimś czasie sama potrafiłam wykonać to poprawnie, choć brakowało mi jego dotyku.

- Pokażesz mi jakieś fajne chwyty? - zapytałam jeszcze na sali, gdy nasz trening dobiegał już końca.

- Nie dzisiaj - odpowiedział zwięźle.

- No nie daj się prosić… -zaczęłam błagalnym głosem.

Ethan natychmiast znalazł się przy mnie i już po chwili leżałam na podłodze przygnieciona ciężarem jego ciała. Bardzo przyjemnym ciężarem. Przez jeden magiczny moment patrzyliśmy sobie w oczy i chłopak zaczął się pochylać nade mną. Kidy nasze usta dzieliło już tylko kilkanaście centymetrów, byłam pewna, że teraz mnie pocałuje. I wtedy drewniane drzwi otworzyły się z impetem.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pośród cieni rozdział VIII
Pośród cieni rozdział II
Pośród cieni rozdział I
Pośród cieni rozdział III
Pośród cieni rozdział VII
Pośród cieni rozdział VI
Jezioro cieni [ Rozdział 1 ]
Pośród cieni prolog
Pośród życia ponurych cieni
Podstawy zarządzania wykład rozdział 05
2 Realizacja pracy licencjackiej rozdziałmetodologiczny (1)id 19659 ppt
Ekonomia rozdzial III
rozdzielczosc
kurs html rozdział II
Podstawy zarządzania wykład rozdział 14
7 Rozdzial5 Jak to dziala
Klimatyzacja Rozdzial5
Polityka gospodarcza Polski w pierwszych dekadach XXI wieku W Michna Rozdział XVII

więcej podobnych podstron