1 Historia Pucharu Corneliusa


1. Historia Pucharu Corneliusa

Autor: Doktor Mike
Korekta: Yavandrel

Wydarzeniem kulturalnym i sportowym, które dwa razy do roku ściąga rzesze kibiców na Madok, są zawody Pucharu Corneliusa. Od roku 4775 przez pierwszy tydzień kwietnia i ostatni tydzień sierpnia życie na całej planecie zamiera, natomiast miliony ściągają nad położoną blisko północnego zwrotnika planety Zatokę Wegenera, gdzie odbywa się ta wyjątkowa impreza.

Pomysłodawcą i sponsorem pierwszych zawodów był hrabia Cornelius Threepwood Hawkwood, wielki miłośnik historii lotnictwa od jego zarania na Świętej Terrze oraz zapalony pilot. Dzięki przyjaźni z jednym z seniorów rodu Wolverton był on chodzącą encyklopedią w tym temacie, a interesował się zwłaszcza okresem pionierskim.

Szukając odpowiedniego miejsca do lotów usłyszał o Zatoce Wegenera na Madok i niezwłocznie tam podążył. Zatoka owa od dawna była terenem nielegalnych wyścigów różnej maści maszyn — głównie łodzi, choć zdarzali się również latający zapaleńcy. Szeroka, osłonięta od wiatru, najeżona mnóstwem sterczących z morza wysepek i iglic skalnych, nadawała się do tego celu wręcz idealnie. Cornelius rozkazał wybudować wierną replikę Supermarine S-6B (plany dostał od swego przyjaciela) i rzucił wyzwanie tubylcom. Zwyciężył cztery razy pod rząd, po czym został zatrzymany przez policję Gildii. Sytuacja była dość kłopotliwa — wprawdzie Gildia mogła go co najwyżej deportować z planety, lecz dla Corneliusa byłaby to „aż” deportacja, gdyż straciłby on dostęp do jedynego w swoim rodzaju, niepowtarzalnego toru.

Sytuację uratowało dwóch szlachciców - Pedro Rodrigo Guerrera baron Justus oraz Giennadij markiz Decados. Przybyli oni na Madok niezależnie od siebie, w jednym tylko celu — aby wyzwać Corneliusa na lotniczy pojedynek. Przywieźli nawet ze sobą pieczołowicie zrekonstruowane samoloty. Hazat nie robił z wyjazdu tajemnicy, a wręcz przeciwnie, tak więc razem z nim zjawiła się gromada żądnych wrażeń zapaleńców.

Gildia udzieliła zezwolenia. Trzej współzawodnicy umówili się, że dwaj przegrani ufundują puchar dla zwycięzcy. Pięć okrążeń po obwodzie zatoki. Ruszyli.

Cornelius odpadł zaraz po starcie. Jego S6 był maszyną wyścigową, ale o nikłej zwrotności, więc by uniknąć śmierci na skałach musiał znacznie redukować prędkość. Hazat z Decadosem szli niemalże łeb w łeb, nieraz o centymetry omijając wysokie iglice lub muskając pływakami wodę. Ich samoloty były zbudowane na bazie antycznych myśliwców, co zapewniało im większą zwrotność. Na ostatnim wirażu Decados sięgnął po asa w rękawie — włączył dopalacz. Zrobił to o sekundę za wcześnie, albo też silnik rakietowy pracował sekundę zbyt długo. Gruchnął centralnie w wielki skalny słup, kończąc karierę w efektownym fajerwerku. W ten sposób Hazat został pierwszym zwycięzcą, a Decados pierwszą (z wielu) ofiarą śmiertelną. Cornelius natomiast fundatorem pucharu. W ten to sposób wyścigi zostały nazwane Pucharem Corneliusa (a nie Guerrery).

Gildię zaciekawił fakt, iż pomimo że zawodników było raptem trzech, do sennego na co dzień miasteczka Dobodura ściągnęło kilka tysięcy poszukujących wrażeń obserwatorów. Przedstawiciele Gildii poczuli pieniądze nosem i wysłali do Corneliusa swojego agenta. Układ był prosty — Cornelius miał jedynie fundować puchar (i rozsławić swe imię), zaś całą organizacją zawodów zajmowała się Gildia. Ledwo za agentem zamknęły się drzwi, zgłosiło się kolejnych sześciu zawodników do następnego wyścigu…

Z biegiem lat przybywało zawodników i konkurencji, co kilka lat zmieniały się też przepisy. Dopiero w 4898 ustalono nowy Kodeks, który bez zmian obowiązuje do dziś. Turniej trwa tydzień. Stajnie zobowiązane są do uiszczenia opłaty wpisowej w wysokości 2000 feniksów od pilota. Do zawodów dopuszczone są samoloty na pływakach, napędzane śmigłem (anachronizm, owszem, ale bardzo widowiskowy). Zabronione są jakiekolwiek układy elektronicznej kontroli lotu — pilot może polegać jedynie na własnym refleksie i mięśniach. Elektronika dozwolona jest natomiast w urządzeniach ratunkowych (przeważnie i tak niewiele dają). Maszyny podzielone są na cztery kategorie wagowe — ich masa startowa limitowana jest odpowiednio do 2, 3, 4 i 5 ton. Zabronione jest używanie jakiejkolwiek broni — i tak kolizje i efektowne katastrofy są stałym elementem zawodów. Prędkość maksymalna najsilniejszych maszyn oscyluje w okolicach 800km/h, lecz mnogość wiraży utrudnia jej wykorzystanie, z wyjątkiem jednej dwudziestokilometrowej prostej.

Sam wyścig odbywa się po osiemdziesięciokilometrowej trasie wokół zatoki. Należy zmieścić się we wszystkich ustawionych na trasie bramkach a iglice omijać z określonej strony — maszyna, której pilot popełni błąd lub przekroczy wysokość 300 metrów odpada z zawodów. Dodatkową trudność sprawiają wskazujące tor lotu strzałki na niektórych przeszkodach, które zmieniają kierunek z okrążenia na okrążenie. Pośrodku mety króluje natomiast Kolumna Modliszki — czyli miejsce kraksy Giennadija Decadosa. Dzieli ona bramkę mety dokładnie na połowę, więc kilku pilotów, nie mogąc się zdecydować w którą stronę skręcić, kończyło na niej lot. Tam też mieści się loża dla VIP-ów — naturalnie chronią ją pola siłowe oraz okna z transceramstali, zdolne wytrzymać uderzenie 10-tonowej maszyny z prędkością 900km/h. Pomimo tych zabezpieczeń zdarzają się zgony — samolot dezintegrujący się metr od czyjegoś nosa to wstrząsające przeżycie i czasem serce może tego nie wytrzymać. Na poszczególnych iglicach oraz wzdłuż brzegu również znajdują się loże, niektórzy zapaleńcy lokują się nawet w łodziach, a bukmacherzy przyjmują też zakłady, w ile łódek tym razem trafią rozbijające się maszyny.

Pierwszego dnia odbywa się uroczyste otwarcie turnieju, któremu zawsze przewodniczy potomek Corneliusa. Następne trzy dni zajmują eliminacje w klasach na dystansie pięciu okrążeń, przerywane czasem popisami typu „lot czołowy i kto pierwszy skręci”. Piątego dnia odbywa się wyścig dwudziestoczterogodzinny o Puchar Gildii (przerywany wymianą pilotów i ładowaniem ogniw), natomiast szóstego dnia —Wielki Finał na dystansie dziesięciu okrążeń (przy rozwijanej szybkości zajmuje około półtorej godziny). Biorą w nim udział finaliści wszystkich klas jednocześnie - maszyny lżejsze nadrabiają zwrotnością i nieraz zdarzało się, że wygrywał pilot z kategorii 3 ton. Ostatni, siódmy dzień to dekoracje zwycięzców, wręczenie 50 tysięcy nagrody i wielki festyn. Zabawy organizowane przez szlachtę, pojedynki i strzelaniny trwają jeszcze dobry tydzień.

Jakiekolwiek oszukiwanie kończy się przeważnie krwawo. Pewien al-malicki kibic, próbujący użyć mocy Vis na maszynie konkurencji, został rozniesiony na szablach przez Hazatów. Później interweniowały voroksy pewnego Li Halana (kibice i ochroniarze), a gdy trzy trupy później (2:1 dla voroksów) sprawa się wyjaśniła, razem z Hazatami uderzyły na Al-Malików. Skończyło się na szesnastu ofiarach śmiertelnych i ponad trzydziestu rannych.

Drużyna, która wygra trzy razy pod rząd, teoretycznie zatrzymuje puchar na własność. Fundatorzy natychmiast jednak wystawiają kolejny puchar i zawody trwają dalej. Zresztą tylko trzy razy w historii zdobyto dwa puchary.Nikomu nie udało się zdobyć trzech pucharów, chociaż przodujący w klasyfikacji wszechczasów Nigel Collins Hawkwood zwyciężył dwanaście razy — ale tylko raz trzy pod rząd; o drugi puchar dla tejże ekipy zadbał Philip Calahan Hawkwood.

Nawet Wojny o Tron nie pokonały Pucharu. Widownia była skromniejsza, a pojedynków między kibicami jakby więcej. Nawet fakt, że pewien krewki Hazat przeprowadził nalot na obóz Al-Malików za pomocą granatów miotanych z kabin dwóch wyścigówek, nie przyćmił sławy turnieju.

W sezonie 5001 na zwycięstwo ostrzy sobie zęby prywatna ekipa szambelana cesarskiego Eryka księcia Hawkwooda. Sprawdzony Cutheringen-501 i zasiadający za jego sterami Przewoźnik Harold Malvern mają być kluczem do przerwania zwycięskiej passy Hazatów - w zeszłym roku ekipa książęca przegrała dosłownie o włos. Rodrigo Guillemo Murcia Estancia ma już dwa zwycięstwa na koncie, a nowiutki AVC Fulgur ma zapewnić trzecie i puchar. Pytanie tylko, czy nie skończy jak gildyjny MAF-46. Superdrogi i supernowoczesny samolot zaprezentował w zeszłym roku spektakularną klapę, gdy jego reaktor (Tak! Reaktor w 5-tonowym samolocie! Podobno technologia Vau…) roztopił podczas startu pół maszyny, a pilot uległ ciężkim poparzeniom. Ostrą walkę zapowiada również Arsenal de Aragonia i jego pierwszy pilot, Miguel Sandoval Castenda. Możemy mieć do czynienia z bratobójczą walką. Decadosi też się odgrażają, a OKB Erewańskiego z Severusa szykuje ponoć prawdziwe cudeńko na ten rok. Dodajmy do tego mniejsze stajnie, które potrafią sprawić niespodziankę - przed dwoma laty wygrała wszak malutka stajnia Barfinger i jej pilot Joachim Brenner, lecący piętnastoletnim WF-190… Jedno jest pewne — emocji zdecydowanie nie zabraknie.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
3 Piloci Pucharu Corneliusa, RPG, Gasnące Słońca
5 Puchar Corneliusa - Jesień 5000 - wątki, RPG, Gasnące Słońca
Zgłoszenia na Turniej o Puchar Dziekana Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych, Studencka Akademi
legia warszawa w europejskich pucharach historia klubu i jego kibicow
Historia książki 4
Krótka historia szatana
puchar swiata 2006 www prezentacje org
Historia Papieru
modul I historia strategii2002
Historia turystyki na Swiecie i w Polsce cz 4
Historia elektroniki
Historia książki
historia administracji absolutyzm oświecony
Psychologia ogólna Historia psychologii Sotwin wykład 7 Historia myśli psychologicznej w Polsce
Historia hotelarstwa wukład

więcej podobnych podstron