Kerrelyn Sparks Zakazane noce z wampirem Rozdział 5 i 6


Rozdział 5

Tego wieczoru po zachodzie słońca, serce Vandy znowu zatrzepotało w piersi, przywracając ją do życia. Jasne światło oślepiło jej oczy, a jej serce zabiło po raz drugi alarmując ją. Nie zgasiła światła w pokoju. A co to za ciężar obok niej?

Spojrzała w bok i z trudem stłumiła pisk.

Phil ocknął się. - Co jest? - W sekundzie był przy niej z nożem w ręku.

- Phil! - Vanda przesunęła się na krawędź łóżka. - Co ty tu robisz?

- Przepraszam. Nie miałem zamiaru cię wystraszyć. - wsunął nóż do pochwy w jego spodniach koloru khaki. Był ubrany w swój zwykły strój MacKaya, oprócz butów. - Musiało mi się przysnąć.

- W moim łóżku? - Złapała kołdrę, by podciągnąć ją pod sam podbródek, ale zrezygnowała, gdy dostrzegła, że kołdra była biała. Co do cholery? Jak szła spać to była fioletowa. Ale dlaczego jej ciało było obolałe, jakby zostało zmiażdżone przy użyciu brutalnej siły? - Co… Co się dzieje? Jak się tutaj dostałeś?

- Ja… wyłamałem drzwi. - Podniósł ręce, gdy wzięła głęboki oddech by na niego krzyknąć. - Jest ok! Wszystko ustalone. Wszystko już w porządku.

- Do diabła w porządku! - zdała sobie sprawę z szoku, że była ubrana w top od piżamy i zielone szorty zamiast fioletowych, w jakich kładła się spać. Dobry Boże, jak bardzo może być zdesperowany Phil? - Włamałeś się do mojego mieszkania, żeby się ze mną przespać?

Parsknął. - O wiele więcej niż tylko przespać.

- O mój Boże! - zerwała się z łóżka.

- Oh, daj spokój. - Wstał i spojrzał na nią z oburzeniem. - Myślisz, że uprawiałbym z tobą seks, w czasie kiedy śpisz?

- Byłam martwa, Phil. To robi się jeszcze straszniejsze.

Popatrzył na nią z niedowierzaniem. - Jak możesz wierzyć, że mógłbym coś takiego zrobić?

Wskazała swój t-shirt. - Zmieniłeś moje ubrania.

- No tak. Ale próbowałem nie patrzeć. - Jego wzrok opadł w dół, a usta się zacisnęły.

Jego próba oczywiście się nie powiodła. Machnęła ręką przed jego rozmarzonym wzrokiem. - Hej! Zboczeńcu!

To zwróciło jego uwagę. Zesztywniał, a jego wzrok zapłonął gniewem. - Nie molestowałem cię, Vanda.

Wskazała na łóżko. - Zmieniłeś moją pościel.

- Musiałem. Była umazana w… czymś.

Zadyszała ponownie.

- Nie we mnie. - warknął. - Teraz usiądź i słuchaj.

Stała dalej, więc mogła na niego patrzeć. Kiedy założyła ręce na klatce piersiowej, coś ją zabolało.

Jego denerwujące wypowiedzi zmieniły się w troskę. - Wszystko w porządku? Sprawdziłem złamanie kości, ale wydawało się w porządku, ale obawiałem się że może masz jakieś pęknięte żebra.

Jej skórę pokryła gęsia skórka. - Co się stało… - Ból spowodowany głodem uderzył w jej wnętrzu niemal podwójnie. Pokój zawirował.

- Trzymaj się. - Phil rzucił się przez łóżko i chwycił ją za ramiona.

- Nie. - wyrwała się i potknęła, prawie upadając. Pachniał zbyt dobrze z jego krwią płynącą szybko przez żyły. Jej dziąsła pulsowały. - Muszę zjeść.

Jej głód był zawsze najsilniejszy zaraz po przebudzeniu. Doczołgała się do końca łóżka i poczuła zapach krwi. Dziwnej krwi, nie ludzkiej.

- Vanda. - Phil chwycił jej rękę. - Jesteś za słaba. Połóż się, a ja przyniosę ci jakieś śniadanie.

Kolejny ból głodu przeszedł przez nią, a ona gwałtownie się wyrwała.

- Cholera, Phil. Odejdź ode mnie albo to ty będziesz moim śniadaniem. - Rzuciła się do końca łóżka. - Aaack! - Potknęła się z powrotem.

Phil chwycił ją od tyłu, przytulając do siebie.

Na podłodze leżały jej fioletowe prześcieradło. A w środku był stos krwawych kawałków węża. Jej fioletowa piżama leżała w stosie razem z jelitami węża i krwią.

Nie mogła złapać oddechu. Jej ciało zaczęło drżeć.

- Nie przejmuj się. - Phil odezwał się za nią. - To już nigdy więcej cię nie skrzywdzi.

Pokój zawirował wypełniając się wnętrznościami węża i przerażającymi obrazami.

Jej kolana się ugięły się i Phil podtrzymał ją i zamknął w swoich ramionach.

- Vanda? - Drzwi sypialni się uchyliły i pokazała się Cora Lee w bladoróżowej koszuli nocnej, trzymając butelkę syntetycznej krwi. - Och, nie wiedziałam, że masz go… - jej spojrzenie padło na okaleczonego węża. - Eek! - Jej butelka upadła na podłogę, rozlewając krew dookoła.

- Dlaczego, do cholery, wszyscy tak wrzeszczą? - Pamela weszła do środka. - Aack! - Jej filiżanka także upadła.

Vanda zakryła usta, gdy jej żołądek fiknął koziołka. Nigdy wcześniej nie doświadczyła takiej strasznej mieszaniny głodu i nudności jednocześnie.

- Wróćcie do salonu. - Phil nakazał jej przyjaciołom, gdy doprowadził ją do drzwi. - Możesz przygotować Vandzie jakieś śniadanie? Jest bardzo słaba.

- Oczywiście. - Pamela pognała z powrotem do kuchni, jej długa niebieska koszula nocna kołysała się wokół jej nóg.

Cora Lee poszła za nią.

Kiedy one wstawiały więcej syntetycznej krwi do mikrofalówki, Phil ulokował Vandę na skórzanej kanapie.

Usiadł obok niej. - Wszystko w porządku?

Potrząsnęła głową. Zamknęła oczy, by przerwać obraz, ale wąż był nadal w jej głowie.

- Tutaj, kochanie. - Pamela wcisnęła ciepły kubek do jej drżących rąk. - Wkrótce nie będziesz już czuła głodu.

Vanda wzięła mały łyk ulubionej grupy 0. Kiedy to nie zapowiadało poprawy, wzięła kolejny łyk.

Cora Lee usiadła naprzeciwko nich w niebiesko obitym krześle i piła nową butelkę syntetycznej krwi. - Teraz, co tak naprawdę się tam stało?

Vanda zadrżała. Ona nie była pewna czy chciała wiedzieć. Phil wyciągnął rękę na oparciu kanapy i poklepał jej ramię.

- Naprawdę. Musimy wiedzieć o sytuacji, natychmiast. - Pamela z gracją opadła na pasujące niebieskie krzesło. Jako wampir „urodzony” w końcu Regencji Anglii, wolała krew w gustownej filiżance. Wzięła łyk i odstawiła filiżankę na spodek z małym brzdękiem. - Musimy zebrać siły, panie, ponieważ boję jakie tu okropne wydarzenia nastąpiły. Po prostu straszne.

Cora Lee zadrżała. - To jest wąż Maxa Mega Członka, nieprawdaż?

- Tak. - Phil odpowiedział cicho.

Vanda przesunęła się na kanapie twarzą do niego. - Max próbował mnie zabić? - Jego spojrzenie spotkało jej i jej serce stopiło się pod wpływem czułego spojrzenia niebieskich oczu. Nie miała wątpliwości, że uratował jej życie. Znowu. Był taki odważny i szlachetny jak jakiś bohater z bajki, które czytała jako dziecko. Typ bohatera, z którego zrezygnowała , na takiego istniejącego w prawdziwym świecie.

Z uśmiechem potargał jej krótkie włosy. Wtedy przesunął spojrzenie na jej przyjaciółki. - Kiedy obudziłem się dzisiaj rano, zrozumiałem, że jak przyjdzie śmiertelny sen, Max będzie miał okazję, by zrobić Vandzie jakąś krzywdę. Przyszedłem zaraz po świcie i straż w holu była w głębokim śnie, spowodowanym przez kontrolę umysłu. Wiedziałem, że Max był tutaj.

Vanda zadrżała i Phil ścisnął jej ramię.

- Ale nigdy go nie widzieliśmy. - zaprotestowała Cora Lee.

- Myślę, że schował się ze swoim wężem w szafie. - Phil wskazał na szafę przez przednie drzwi. - Gdy weszłaś i on usłyszał jak odchodzisz do swojego pokoju, wypuścił węża, wyłamał drzwi Vandy i teleportował się stąd.

- Zostawił tego strasznego węża, by spełnić swoją zemstę, którą tak obiecywał. - dodała dramatycznie Pamela. Jej ręka się trzęsła się i filiżanka ponownie zabrzęczała na spodku.

- Na miłość boską. - szepnęła Cora Lee.

Phil patrzył na Vandę i potarł jej ramię. - Znalazłem węża zawiniętego wokół twojego ciała.

- Och, Boże. - przykryła usta, bo kolejna fala nudności przeszła przez nią.

- Najpierw odciąłem głowę, ale reszta węża nadal zaciskała się wokół ciebie, więc pociąłem go na kawałki tak szybko jak mogłem. - posłał jej przepraszające spojrzenie. - Próbowałem nie pociąć ciebie, ale… się spieszyłem i wąż był tak zaciśnięty, że naciąłem ciebie kilka razy. I wtedy wszystko było…

- Nie musisz wyjaśniać. - Vanda się skrzywiła. - Zobaczyła stos jelit i krwi. Zobaczyła w jak strasznym stanie była jej piżama. Wiedziała, że jej ciało było za mocno ściśnięte. Nawet z uzdrawiającą mocą śmiertelnego snu, nadal była obolała.

- Nie chciałem zostawiać cię leżącą w tym całym bałaganie. - kontynuował Phil. - Więc spróbowałem oczyścić ciebie. I łóżko także.

Vanda pokiwała głową. - Rozumiem.

- Zabrałem zasłonę prysznicową z twojej łazienki i nagromadziłem te wszystkie paskudztwa na tym. - powiedział. - Wtedy posprzątałem dywan i ściany.

- Ściany? - spytała Pamela.

Phil się skrzywił. - Rzucałem kawałki węża tak szybko jak tylko mogłem je ciąć.

- Boże, miej litość. - szepnęła Cora Lee.

Vanda próbowała nie dopuścić do siebie przeraźliwych obrazów, które pojawiały się w jej umyśle, ale ni mogła.

- Byłem naprawdę… zdenerwowany. - Phil zmarszczył brwi. - Więc wziąłem głowę węża i poszedłem szukać Maxa.

Vanda przełknęła. - Znalazłeś go?

- Był w swoim mieszkaniu w śmiertelnym śnie. - Phil zapatrzył się w przestrzeń groźnym spojrzeniem.

Cora Lee pochyliła się do przodu i otworzyła szeroko oczy. - Co mu zrobiłeś?

Phil wziął głęboki oddech. - Zostawiłem łeb węża na poduszce obok Maxa i obróciłem jego głowę tak, żeby to była pierwsza rzecz jaką zobaczy po przebudzeniu. Potem napisałem notatkę, która mówiła, że jeśli jeszcze kiedykolwiek zbliży się do Vandy, to go zabiję.

Cora Lee opadła z westchnieniem. - To wszystko?

- Przypiąłem notatkę do jego uda… nożem.

Cora Lee się ożywiła. - Teraz to jest coś.

- Naprawdę. - Pamela upiła z jej filiżanki. - Mówię, stary chłopiec, dobra kondycja.

Phil parsknął. - Jestem zadowolony, że mnie chwalisz. Potem wpadłem do kamienicy Romana, by wziąć prysznic i się przebrać, i zrobiłem sprawozdanie. Roman powinien się wkrótce o tym dowiedzieć i może podejmie decyzję co dalej zrobić z Maxem.

- Powinni go zlinczować. - powiedziała Cora Lee, a jej oczy iskrzyły się z podekscytowania. - Powinni wieszać jak za dobrych starych czasów.

- Pięknie. - Pamela popijała z filiżanki. - To była rozrywka.

Vanda potrząsnęła głową i dokończyła pić krew z kubka zanim wystygła. Zimnokrwista jak u węża. Zadrżała.

-Naprawiłem drzwi i zostawiłem trzy nowe klucze na ladzie. - Phil skinął w stronę kuchni. - Zostawiłem jeden klucz dla siebie, więc nie będę musiał niszczyć ponownie waszych drzwi.

- Oczywiście. - Pamela skinęła głową. - Jesteśmy niezmiernie wdzięczne twojej dzielności i rycerstwu.

- Tak, z pewnością. - dodała Cora Lee. - Jeżeli byś nie przyszedł, wąż zgniótłby naszą biedną Vandę na kawałeczki. Wyobraź sobie przebudzenie, gdy każda twoja kość jest połamana, by nie wspomnieć o wewnętrznych uszkodzeniach. A co jeśli ten wąż spróbowałby ją zjeść?

- Dość! - Vanda się obróciła do niej. - Nie chcę o tym wiedzieć.

Cora Lee się obraziła. - Tylko mówię, że prawdopodobnie umierałabyś w niesamowitym bólu, gdyby Phil nie przyszedł ci na ratunek.

Vanda zazgrzytała zębami. - Jestem tego świadoma. Nie mogę się ruszyć, by jakaś część mojego ciała mnie nie bolała.

Pamela westchnęła. - Biedne kochanie. Jak dobrze pójdzie, śmiertelny sen doprowadzi cię do szczytu doskonałości.

Cora Lee pokiwała głową. - I będzie lepiej, jeśli odpuścisz sobie dzisiejszy wieczór. Nie bój się o klub. Pamela i ja możemy się nim zająć.

- Jestem w stanie pracować. - zaprotestowała Vanda. Jeśli nic by nie robiła tej nocy, wyobrażałaby sobie tego okropnego węża, okręcającego się dookoła niej w czasie śmiertelnego snu.

Cora Lee miała rację. Jeśli Phil nie uratowałby jej, wąż mógłby okręcać się wokół niej przez całą noc, uniemożliwiając uzdrowienie jej ciała. Mogła obudzić się z połamanymi kośćmi. Albo gorzej.

Ścisnął jej się żołądek i szybko zepchnęła przerażające obrazy na bok. Skupiła się na splecionych dłoniach na kolanach i wzięła głębokie oddechy. Ojciec Andrew nauczył ją tego ćwiczenia, by pomogło jej uciszyć gniew. Jak dobrze pójdzie, to też uspokoi jej przerażenie.

- Co zrobimy z wężem? - zapytała Cora Lee.

- Jest w dużym worku na śmieci. - odpowiedział Phil. - Spytam, jednego wampira, czy by tego nie teleportował stąd. Wziąłbym to sam, ale nie chciałbym wyglądać jakbym taszczył trupa. Jeżeli ochrona chciałaby zobaczyć co jest w środku, trudno byłoby to wytłumaczyć.

- Tak, najlepiej teleportować to daleko stąd. - Pamela odniosła pustą filiżankę do kuchni.

Zadzwonił telefon i wyszarpnął Vandę ze swojego ćwiczenia.

Phil wykopał telefon z kieszeni spodni. - Cześć… Tak, wydaje się być w porządku. - Zerknął na Vandę i szepnął. - To Connor.

Z jej nadludzkim słuchem, Vanda mogła zrozumieć większość tego co mówił Connor. Jack i Phineas poszli do mieszkania Maxa, by go zatrzymać, ale niegdzie go nie było. To ją nie zaskoczyło. Pomimo wszystko, Max obudził się z notatką przypiętą nożem do jego uda. Nawet Max z jego minimalnym mózgiem, mógłby zrozumieć wskazówkę, że to on miał spore kłopoty.

Connor wysłał wiadomość do wszystkich mniejszych mistrzów za zgodą Romana, by uważać na Maxa. On był teraz uciekinierem przed wampirzym sądem.

- Spytam ją. - Phil odłożył słuchawkę i zwrócił się do Vandy. - Roman chce wiedzieć odkąd jesteś ofiarą, jaki rodzaj działań cię satysfakcjonuje kiedy Max zostanie schwytany?

- Zostaw go na zewnątrz, to usmaży się jak frytki kiedy wzejdzie słońce. - zasugerowała Cora Lee, sprzątając upuszczoną butelkę i filiżankę w sypialni Vandy, by zabrać je do kuchni.

- Precz z jego głową. - powiedziała Pamela jak umyła naczynia. - Raczej tępo odciąć.

- Banicja wystarczy. - powiedziała Vanda cicho.

- Żartujesz? - Cora Lee podeszła do kanapy z niedowierzającym spojrzeniem. - Ten bękart próbował cię zabić. Prawda?

- Naprawdę. - Pamela odkręciła wodę. - Gdzie jest teraz ten twój sławny gniew?

- Banicją pozbędziemy się go. - wymamrotała Vanda. Max nie byłby w stanie się nigdzie pokazać ani znaleźć zatrudnienia gdziekolwiek na Wschodnim Wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, które są podlegają Romanowi. Nie miał żadnego wyboru, ale musiał odejść.

Phil przyglądał jej się z zaciekawieniem. - Jesteś pewna?

Potrząsnęła głową. - Nie chcę mieć więcej śmierci na swoim sumieniu.

Jego oczy się rozszerzyły. - Jakiej śmierci?

Skrzywiła się wewnętrznie. Teraz to ona za dużo powiedziała. - Nie chcę o tym mówić. - Zaczęła wstawać, by zanieść swój pusty kubek do kuchni, ale ostry ból przeszył jej żebra. - Uch.

- Zostań. - Phil wyrwał jej kubek z ręki i podał Corze Lee.

Vanda przycisnęła rękę do żebra. Ten przeklęty wąż uszkodził więcej jej ciała, niż będzie w stanie uzdrowić w jeden dzień.

Phil patrzył na nią spod zmarszczonych brwi. - Chcę, byście we trzy wróciły do kamienicy Romana.

Ożywiła się przed nim. - Nie ma mowy.

- Tu nie jest bezpiecznie, nie jeśli Max jest na wolności i wini ciebie za wszystkie swoje problemy. - spierał się. - Nie mogę czuwać przy tobie tutaj i pracować w kamienicy jednocześnie.

- Ma rację. - Pamela wycierała ręce jej ulubionym ręcznikiem z Londynu.

- Lepiej być bezpiecznym niż zmartwionym. - dodała Cora Lee.

Vanda jęknęła.

Phil poklepał jej nogę. - To jest najlepsze wyjście. Jeżeli panie spakują twoje torby, to zawiozę cię do kamienicy.

- Oczywiście. - Pamela weszła do swojej sypialni.

- Cora Lee, mogłabyś spakować torbę dla Vandy? - spytał Phil i położył rękę na ramieniu Vandy, by zapobiec jej wstawaniu.

- Pewnie. - Cora Lee posłała krzywy uśmiech Vandzie. - Ojej, zastanawiam się co powinnam ci spakować? Może czarny kombinezon? I fioletowy kombinezon? I co jeszcze? - pukała się w podbródek myśląc. - Och, mam! Inny czarny kombinezon.

- Bardzo zabawne. - zamruczała Vanda.

- Taki straszny brak rozmaitości. - powiedziała Pamela kiedy przeszła do jej sypialni.

- Na pewno. - Cora Lee poszła za nią.

Drzwi się zamknęły i Vanda została sama z Philem.

- One są tylko zazdrosne. - szepnął.

- Czego?

- Że wyglądasz tak dobrze w kostiumie. Nie wiele kobiet to potrafi.

Poczuła jak rumieniec ogrzewa jej policzki.

- Teraz lepiej. - dotknął jej twarzy. - Wyglądałaś tak śmiertelnie blado wcześniej.

Miała dobry powód. Otarła się o śmierć. - Ja… ja chcę ci podziękować za ratunek. Znowu. - Jej rumieniec się pogłębił i zacisnęła ręce na kolanach. - To musiało być dla ciebie straszne. Czuję się tak… głupio, że tylko leżałam tam bezradna, kiedy musiałeś stoczyć walkę z tym strasznym…

- Już w porządku. Walczyłbym z każdym rodzajem stworzenia, by cię ochronić. - położył rękę na jej dłoniach. - Jesteś tego warta.

Łzy pojawiły się w jej oczach. Wyrwała ręce jak najdalej od niego. - Nie mów tego.

Zasłoniła oczy drżącą ręką. Jest tego warta? Czy powiedziałby to samo, gdyby znał prawdę o niej?

- Vanda. - szepnął. - Ja tylko mówię co naprawdę czuję. I teraz, kiedy jesteśmy sami, muszę powiedzieć ci coś innego.

Och, Boże, nie. Jej obawy były prawdziwe i on zabił Maxa. Właśnie dlatego szukał tancerza. Phil mógł przemienić go w kupkę kurzu i rozrzucić. Czy jej życie zawsze będzie splamione morderstwem? I teraz pociągnęła Phila do zabijania. - O niczym nie musisz mi mówić. Rozumiem rodzaj wściekłości, która prowadzi do odbierania życia.

Phil nachylił się, studiując ją. - Do czego zmierzasz?

- Do Maxa. - szepnęła. - Ty… - zauważyła zmieszanie na twarzy Phila. Jasnoniebieskie oczy niewinnego człowieka. - Nie zabiłeś go?

- Nie. Ale uwierz mi, bardzo chciałem, tylko…

- Phil. - dotknęła jego twarzy. Jej serce napełniło się ulgą. - Dziękuję.

- Proszę bardzo. - wziął jej ręce w jego. - To co chciałem powiedzieć, to to, że dzisiaj rano przez kilka minut myślałem, że spóźniłem się, by cię uratować. Ja… ja oszalałem. Właśnie dlatego wyłamałem drzwi. Mogłem je normalnie otworzyć kluczem, ale nie myślałem o tym. Spanikowałem.

- Już w porządku. Zapłacę za nowy zamek.

- Nie, nie będziesz płacić. Spróbuję je naprawić. - ścisnął jej rękę. - Byłem przerażony, że cię straciłem. Straciłem na zawsze. Rzucałem węża gdziekolwiek.

Skrzywiła się. - Proszę…

- I naciąłem ciebie kilka razy, bo ręce mi się trzęsły. Dotarło do mnie, że czuję do ciebie coś więcej niż tylko fizyczne pożądanie.

Łzy wróciły, rozmazując obraz. - Phil, ja… - nie wiedziała co powiedzieć. Zapomnij o mnie? To jest beznadziejne?

- Chcę być tu z tobą. Zawsze.

Potrząsnęła głową i jej łza uciekła. - To nie byłoby zawsze. Jesteś… śmiertelny.

- Pozwól, że sam będę się martwił moją śmiertelnością. - wytarł jej łzę. - Jesteś tą, której chcę.

- Jestem wampirem.

- Wiem. - pocałował jej czoło.

- Mogłabym stracić kontrolę i cię ugryźć.

- Nie boję się twoich zębów. - pocałował czubek jej nosa.

- Mam okropny charakter.

- Jesteś piękna. - lekko dotknął jej warg. I znowu. Ułożył usta na jej.

To był taki słodki i delikatny pocałunek, że zabolało ją serce. Jeżeli rzuciłby się na nią z żądzą i głodem, mogła spotkać na sobie jego głowę i odpuścić sobie to całe spotkanie uwalniające fizyczne pożądanie z emocjonalnej traumy, którą ona musiała znosić.

Ale to było takie słodkie. Nie broniła się przed tym. Mała rysa zalśniła w jej zbroi. Z jękiem zawinęła ręce wokół jego szyi i wplotła palce w jego miękkie włosy.

Warcząc pogłębił pocałunek. Nie mogła myśleć o powodach, dlaczego miała go odrzucić. Nie mogła zupełnie myśleć. Mogła się tylko stopić.

Jej usta się rozchyliły i on najechał na nią językiem. Phil. Jej przystojny, silny, odważny bohater. Nie bał się jej kłów. Nie odtrącał go smak krwi w jej ustach. Czy facet mógłby być bardziej doskonały?

- Oops. - szepnęła Cora Lee.

Pamela odchrząknęła.

Vanda z jękiem przerwała pocałunek. Nigdy nie usłyszałaby końca tego. Wszystko było zabarwione czerwienią, co mogło znaczyć, że jej oczy pałały znakiem pragnienia. Odwróciła się, myśląc, że Phil nie zauważył. Zauważyła jej przyjaciółki wystawiające swoje walizki przed drzwi.

- Wybacz wtargnięcie. - Cora Lee zmierzała do sypialni Vandy. - Teraz spakujemy twoją torbę.

- Tak, nie przejmuj się nami. Zajmij się sobą. - Pamela szturchnęła Corę Lee i zamruczała. - Nie ma potrzeby, żeby pakować jej wibrator.

Cora Lee chichotała jak wchodziły do sypialni i zamknęły drzwi.

- Nie mam wibratora! - wrzasnęła za nimi Vanda i zerknęła na Phila. - To jest masażer.

Uśmiechnął się. - Nie potrzebujesz go.

Jęknęła. Czego ona oczekiwała? Jak mogłaby żyć z tym człowiekiem pod jednym dachem? On był zbyt wielką pokusą. To była przegrana sytuacja. Jeśli odrzuciłaby Phila i nigdy więcej by go nie zobaczyła, to by zabolało. Piekielnie. Jeżeli by się z nim związała, a on by umarł, jak wszyscy inni śmiertelnicy, to by zabolało. Piekielnie.

Westchnęła. - Phil, to koniec.

- Kochanie, to był zbyt długi czas.

- Nie zgadzam się.

- Nie ma problemu. - kącik jego ust się uniósł. - Cieszę się pogonią.

Rozdział 6

Unikała go. Albo tak przynajmniej wydawało się Philowi. W czwartkowy wieczór, Vanda powiedziała do niego ledwie dwa słowa. Żeby być uczciwym, on wiedział, że ona nie była winna. Nie mogłaby pomóc w czasie dnia.

Kiedy przyjechali do kamienicy w środę w nocy, dał odpocząć paniom w swoich sypialniach na drugim piętrze. Zadzwonił do Phineasa i poprosił go by teleportował węża z mieszkania Vandy. Poprosił go też by wpadł kilka razy w ciągu nocy do klubu, sprawdzić czy panie są bezpieczne. Phineas był szczęśliwy, kiedy usłyszał, że Horny Devils jest pełne gorących lasek.

Kiedy Phil wrócił na górę, sprawdzić co u pań, one teleportowały się już do klubu. Pamela zostawiła notatkę, by dać mu znać, że wrócą o piątej trzydzieści rano. Żadnej notatki od Vandy.

Ustawił swój budzik na 5:00 rano, więc mógł wziąć prysznic, ogolić się i ubrać przed jej powrotem. Panie przybyły do tylnych drzwi tuż przed Phineasem i Jackiem. Wtedy wszyscy chcieli przekąsić coś przed odejściem do pokojów, by zapaść w śmiertelny sen. On nie był zdolny do tego, by flirtować z Vandą przy innych facetach. Znowu złapałby się w jej pułapkę jako jej strażnik. Teraz był jej poręczycielem od zarządzania gniewem. To było podwójnie zabronione.

Ale był podwójnie zdeterminowany. W czwartkowy wieczór po zachodzie słońca czekał w kuchni, aż wampiry zejdą na śniadanie. Cora Lee i Pamela zeszły bez Vandy. Poprosiła by przyniosły butelkę do jej pokoju. Wymieniły rozbawione spojrzenia, kiedy Phil zaoferował się to zrobić.

Wziął ciepłą butelkę do jej sypialni i zapukał do drzwi. Wrzasnęła, że nie jest ubrana i żeby zostawił butelkę pod drzwiami i wrócił za dziesięć minut. Wrócił za pięć, ale ona teleportowała się już do pracy.

Zdecydowanie go unikała. Dał upust jego frustracji poprzez długi bieg przez Central Park. Wtedy kupił pizzę i zamierzał wracać do kamienicy. Usiadł w pokoju dziennym przed szerokoekranowym telewizorem, by zjeść. DVN był włączony i zaczynało się Na żywo wśród nieumarłych.

Corky Courrant nosiła opięty czerwony sweter, by podkreślić jej sztuczny biust i to doskonale kontrastowało z czerwoną szminką na jej fałszywym uśmiechu. Zaczęła pokazywać plotki na temat atakowanego przez nią celu - sławnej modelki Simone. Widocznie Simone pożegnała bogatego wampirzego playboya z Monako, który rzucił ją dla innej modelki, Ingi. Corky zdobyła materiał filmowy z Simone i Ingą toczące bójkę na jachcie playboya.

Z westchnieniem, Phil sięgnął po pilota. Jego kciuk już był na przycisku OFF, kiedy zamarł. Corky pokazała nowe zdjęcie. To był on, przygniatający Maxa do podłogi w nocnym klubie Vandy. Widz w tłumie musiał zrobić zdjęcie i wysłać go do Corky.

- Jeszcze raz przemoc wybuchła w nocnym klubie Horny Devils w Nowym Yorku. - zawiadomiła Corky ze złośliwym uśmiechem. - Moje źródła donoszą, że były tancerz, który został bardzo źle potraktowany przez właścicielkę klubu Vandę Barkowski, kiedy przyszedł we wtorek w nocy do klubu, został potraktowany nożem. To cud, że nie został zabity. Znowu.

Zdjęcie Phila zniknęło z ekranu i kamera powiększyła twarz Corky. Posłała tragiczne, zasmucone spojrzenie.

- Moi drodzy widzowie, to jest ten sam klub, gdzie zostałam brutalnie zaatakowana zeszłego grudnia przez nikogo innego jak przez tą samą Vandę Barkowski. Nadal mam koszmary po tym straszliwym ataku!

Phil parsknął. Wampiry nie mogły mieć jakichkolwiek snów podczas śmiertelnego snu. Oni nie żyli.

- W przypadku, gdybyście zapomnieli to straszne wydarzenie, tutaj jest to jeszcze raz. - Corky skinęła ręką i pół ekranu pokazało krzyczącą Vandę i skaczącą przez stół, by udusić Corky. Kiedy wideo się zaczęło, Corky zadrżała dramatycznie i nagle zemdlała na jej biurko.

Kiedy nagranie dobiegło końca, Corky podniosła się, żywsza niż kiedykolwiek. - Muszę zachęcić was, drodzy przyjaciele, by zbojkotować ten niegodziwy, nocny lokal. Powtarzam, nie chodźcie do Horny Devils. To jest złe, głośne miejsce i możemy mieć tylko nadzieję, że wkrótce sprawiedliwość będzie słuszna i klub będzie zmieciony z powierzchni ziemi. Vanda Barkowski musi zapłacić za swoje zbrodnie!

- Cholera. - Phil wyłączył telewizor.

Z trudem zszedł do sutereny, by trochę poćwiczyć. Może powinien wpaść do klubu do Vandy, sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Mogła usłyszeć słowa Corky i on, jako jej poręczyciel do zarządzania gniewem, musiał się upewnić, że ona niczego nie zrobiła, czego potem by żałowała.

Z parsknięciem, zaczął ćwiczyć bicepsy. To było oczywiste, że był zdesperowany i szukał jakiegoś usprawiedliwienia, by zobaczyć Vandę. I to było bardziej niż oczywiste, że ona nie chciała widzieć jego.

Dlaczego go unikała? Odpowiedziała na ich pierwszy pocałunek. Poddała się jej pragnieniom, drżeniu ciała i przytuliła się blisko niego. Całowała go z taką pasją, od której jego serce rosło. I jej piękne szare oczy zrobiły się czerwone. Wiedział, że to oznaczało pragnienie.

Odłożył ciężarki. Stracił rachubę jak wiele powtórzeń wykonał. Trudno było się skoncentrować, ze wspomnieniami nagiego ciała Vandy przelatującymi przez jego głowę. Próbował nie patrzeć na nią kiedy zmieniał jej ubranie i mył. Na około dwie sekundy. Wtedy, zobaczył stłuczenia, które spowodował ten wąż i miał ochotę rozerwać Maxa gołymi rękami.

I Vanda chciała go wyrzucić. Nie chcę mieć więcej śmierci na swoim sumieniu, powiedziała. I pomyślała, że zabił Maxa. Co powiedziała?

Rozumiem rodzaj wściekłości, który prowadzi do odbierania życia.

Co się stało w przeszłości? Wiedział, że pochodziła z Polski. Druga Wojna Światowa wstrząsnęła nią tak bardzo, że szukała schronienia w haremie, by wyzdrowieć?

Wziął prysznic kiedy kontynuował rozmyślania. Według Connora, Vanda była już rozgniewana odkąd ją spotkał po raz pierwszy w 1950r. Przez pięćdziesiąt lat miała w sobie tyle gniewu i on chciał wiedzieć czy to oznaczało powrót do jakiegoś urazu, który wycierpiała w Polsce. I szanse były spore, że jej gniew wynikał z jakiegoś lęku.

Czy chodziło o zaufanie? Czy ktoś kogo kochała w przeszłości, zdradził ją?

Potrzebował odpowiedzi, ale oczywiście Vanda mu ich nie dostarczy. Jak wojownik planował oblężenie, on potrzebował gruntownie przestudiować jego cel i znaleźć słabe miejsca, które mogłyby otworzyć zbroję. Uśmiechnął się ponuro. Vanda jeszcze tego nie wiedziała, ale pogoń trwała nadal.

Kiedy była w haremie, jej najlepszymi przyjaciółkami były Darcy i Maggie. Darcy i jej mąż, aktualnie służyli jako dzienni strażnicy dla Angusa i jego zespołu na terenie Apolla. Odkąd potajemnie przygotowywali zasadzkę, to nie był dobry moment by do niej zadzwonić.

Ale Maggie była uchwytna. Słońce zachodziło teraz w Teksasie, gdzie mieszkała ze swoim mężem Piercem O'Callahan'em, dawniej znanym jako Don Orlando de Corazon, gwiazda opery mydlanej DVN.

Phil sprawdził jej dane kontaktowe w bazie danych MacKaya.

Maggie odebrała telefon. - Phil! Jak się masz? Jesteś nadal w Teksasie?

- Nie, wróciłem do Nowego Yorku. - Phil wyjaśnił, że Vanda musi nauczyć się radzić sobie z gniewem. Potem opowiedział o zdarzeniu z wężem.

- Słodka Mario i Józefie! - Maggie złapała oddech. - Powinnam tam być. Będziesz miał coś przeciwko jeśli teleportuję się by cię zobaczyć?

- Nie, wcale nie. - podszedł do panelu bezpieczeństwa, by wyłączyć alarm.

Tymczasem Maggie informowała jej rodzinę o jej nagłej podróży do Nowego Yorku. Kilka minut później pokazała się w foyer.

- Phil! - uśmiechnęła się do niego. - Patrzę na ciebie i nie mogę uwierzyć, że jesteś jeszcze bardziej przystojny.

Uśmiechnął się i aktywował alarm. - A ty wyglądasz jak Teksanka.

Zwykłą, krótką spódnicę, gotyckie buty i opięty sweter Maggie zamieniła na parę jeansów, kowbojki i haftowaną, jeansową koszulę. Przez ramię przewiesiła skórzaną torebkę z frędzlami.

- Właśnie to się dzieje kiedy prowadzisz czarujące życie ranczera. - Uściskała go i zaraz się cofnęła. - Jesteś zmiennokształtnym!

Phil był tak zaskoczony, że mógł się tylko na nią gapić. - Wiesz o zmiennokształtnych?

- Tak. Wujek Pierce'a był kojotem, a jego siostra królikiem. - Maggie zrobiła minę. - Możesz sobie wyobrazić jakie jest napięcie w domu, kiedy księżyc jest w pełni. Nie chcę, żeby wujek Bob zżarł jego siostrzenicę.

Phil się skrzywił. - To niezręczne. Domyślam się, że oni zostali ugryzieni? - Inaczej członkowie tej samej rodziny nie mogliby być tak różnymi stworzeniami.

- Tak. - posłała mu współczujące spojrzenie. - Jak to się stało tobie? Zostałeś przemieniony w Teksasie?

- Nie. Urodziłem się zmiennokształtnym.

Jej oczy się rozszerzyły. - Naprawdę? - Ręką przeczesała jej krótkie czarne włosy. - Nigdy nie rozumiałam tego procesu i nawet nie wiedziałam o zmiennokształtnych dopóki nie przeprowadziłam się do Teksasu. Teraz poznaję zapach.

- Dużo wampirów nie wie. I chcielibyśmy utrzymać nasze istnienie w tajemnicy, jeśli pozwolisz.

- Oczywiście. - Maggie zacisnęła wargi. - Teraz opowiedz mi najnowsze plotki o eksharemie.

Phil zaprowadził ją do kuchni, gdzie podgrzała sobie butelkę Chocolood w mikrofalówce, kiedy on wyjaśniał jego poszukiwania informacji o przeszłości Vandy. - Widzisz, wierzę, że są niedokończone sprawy, których unikała przez lata. Jeśli zmusimy Vandę, by stawiła im czoło, może bylibyśmy w stanie wyleczyć ją od problemu z gniewem.

- Interesujące. - szepnęła Maggie kiedy nalewała gorący Chocolood do filiżanki.

- Studiowałem psychologię, więc myślę, że moja teoria jest trafna.

- Nie mówiłam o twojej teorii. - Maggie postawiła filiżankę na spodku i usiadła. - To interesujące, bo poprosiłam cię o plotki o wszystkich paniach z haremu, a ty mówiłeś tylko o Vandzie.

Phil wzruszył ramionami. - Martwię się o nią, ponieważ zgodziłem się być jej poręczycielem.

Maggie popijała jej Chocolood. - Dlaczego się zgodziłeś?

- Ktoś musiał to zrobić. Sam się zaoferowałem i mam jakieś doświadczenie w psychologii.

Kiedy Maggie tylko się na niego gapiła ze znaczącym wzrokiem, podniósł ręce. - W porządku, przyznaję się. Beznadziejnie mnie do niej ciągnie. Zawsze ciągnęło.

Maggie się uśmiechnęła. - Zawsze wiedziałam, że pomiędzy wami coś jest. Ale dlaczego mówisz, że to beznadziejne?

Wyjął puszkę piwa z lodówki i otworzył ją. - Za pierwszym razem nie mogłem się z nią związać, ponieważ byłem jej strażnikiem i szczerze, myślałem, że ona się ze mną bawiła, bo była znudzona.

Maggie pokiwała głową. - Nudziła się, ale myślę, że naprawdę ją do ciebie ciągnie.

- Ostatnio stałem się tego świadomy. - z powrotem pomyślał o ich pocałunku i o tym, jak całowała go z pasją. I wtedy przypomniał sobie lata, przez które mógłby ją ścigać. Z wewnętrznym jękiem napił się piwa.

- Teraz nie powinno być beznadziejnie. - powiedziała Maggie.

Usiadł naprzeciwko niej przy stole. - Jestem jej poręczycielem, więc nie mogę się z nią związać. I znowu jestem jej strażnikiem. Technicznie, ona jest zabroniona.

- Technicznie?

Wzruszył ramionami i wypił więcej piwa. - Nie jestem techniczną osobą.

Maggie wykrzywiła usta. - Człowiek działania, co? To mogłoby być dokładnie to, czego Vanda potrzebuje.

Postawił puszkę na stole. - Unika mnie. Myślę, że jest… przestraszona.

- Ach. - Maggie obrysowała palcem obwódkę filiżanki. - Ona zawsze była ostrożna przy tworzeniu nowych relacji. Znała mnie dziesięć lat zanim w ogóle przyznała, że jesteśmy przyjaciółkami. Ale raz nazwała cię przyjacielem, a będzie walczyła jak tygrysica, żeby cię ochronić. Wiesz, że nawet raz groziła mojemu mężowi, bo nie potraktował mnie dobrze?

Phil się uśmiechnął. - Brzmi jak ona. Próbowała także obronić Iana zeszłego grudnia.

Maggie pokiwała głową. - Kiedyś mi powiedziała, że Ian przypomina jej, jej młodszego brata. Ale kiedy spytałam ją o rodzinę, odmówiła mówić.

- Wiesz co się stało?

- Nie, nie naprawdę. Kiedy dołączyła do haremu, była jak… ranne zwierzę. Z nikim nie rozmawiała. Nie patrzyła na nas. To było takie smutne. - Maggie zamilkła i zmarszczyła brwi na to wspomnienie.

- Opowiedz mi. - powiedział miękko Phil.

- Bałam się, że ona umrze z głodu. Były noce, kiedy odmawiała wyjścia na… jedzenie.

Maggie posłała mu przepraszające spojrzenie. - To było przed syntetyczną krwią.

- Rozumiem. I Vanda odmówiła polowania? To było dla niej za przerażające?

- Och tak. Coś strasznego. Błagałam ją, żeby pojechała ze mną na polowanie. Kiedy to zrobiła, wzięła zaledwie tyle krwi, by przeżyć. Zawsze miałam to poczucie, że ona siebie karze.

- Dlaczego się karała?

- Spytałam ją, ale nigdy nie odpowiedziała. - Maggie skończyła pić Chocolood i wstawiła jej filiżankę do zlewu, by ją opłukać. - Przypominała mi wróbla z połamanymi skrzydłami. Cały brązowy i sponiewierany. Nosiła starą brązową sukienkę i brązowe włosy. Śliczne brązowe włosy z czerwonymi pasemkami, ale ona nie chciała wyglądać tak poważnie. To było tak jakby chciała wpełznąć do dziury i nigdy nie wychodzić.

Phil siedział w ciszy. To nie była Vanda, którą znał. Mógł stwierdzić, ile ona wycierpiała przez uraz powypadkowy i depresję. Mogła nadal przez to cierpieć. Pomimo wszystko przeszła z jednej skrajności w drugą, od sponiewieranego brązowego wróbla do fioletowo włosego dzikiego kota, skłonnego do gwałtownych wybuchów. Prawdziwa Vanda leżała gdzieś pośrodku.

Skończył swoje piwo. - Ona nigdy nikomu się nie zwierzała?

- Nie. - Maggie włożyła filiżankę ze spodkiem do zmywarki. - W pierwszym roku pobytu w haremie, niewiele mówiła. George, wtedy Mistrz Sabatu, dał nam małe miesięczne kieszonkowe. Cora Lee, Pamela i ja poszłyśmy na zakupy albo na film. Vanda zainwestowała w sztukę.

Phil rozsiadł się zaskoczony. - Sztukę?

- Tak. Malowała. Każdej nocy. Całą noc. - Maggie się skrzywiła. - Okropne obrazy. Wszędzie była czerwona farba. Krew, trupy, swastyki, kolczasty drut, wilki…

- Wilki?

- Tak. - Maggie zadrżała. - Namalowała je z takimi ogromnymi kłami.

Przełknął ślinę. Co do diabła wilki miały wspólnego z wojną? Albo z Vandą?

- Wtedy jednej nocy oszalała. - Maggie kontynuowała półgłosem. - Zgromadziła wszystkie obrazy w stosie w przydomowym ogródku i podpaliła. Spaliła wszystko związane ze sztuką i nigdy znowu nie malowała.

Phil zgniótł w ręce pustą puszkę po piwie. - Powiedziała ci kiedyś, dlaczego przestała malować?

- Nie chciała o tym już więcej pamiętać. - westchnęła Maggie. - Ale oczywiście, nadal pamięta. Wszyscy pamiętamy naszą bolesną przeszłość.

Jego własna bolesna przeszłość skradała się, potwierdzając słowa Maggie. Dziewięć lat temu ojciec wygnał go z domu. Dziewięć lat minęło odkąd widział rodzinę. Przez pierwsze lata dostawał listy od siostry. Nie wiedziała gdzie był, więc zostawiała notatki w jego domku na polowania w Wyoming, spodziewając się, że on je znajdzie. Jaki był sens? Nigdy nie mógł wrócić do sfory ojca. Ta część jego życia była skończona.

Maggie nagle się rozpogodziła. - Wiem co mogłoby pomóc. Darcy przeprowadziła wywiad z dziewczynami z haremu dla programu kilka lat temu. Gdzieś tutaj mogłaby być kopia.

Maggie śmignęła z kuchni do pokoju dziennego. - Eew. - zmarszczyła nos na widok resztek pizzy na ławie.

- Zabiorę to. - zamknął pudełko i zaniósł do kuchni, upychając w lodówce. Zanim wrócił, Maggie wsuwała dysk do odtwarzacza DVD.

- Znalazłam! - pokazała mu okładkę odcinka Najseksowniejszego Mężczyzny na Ziemi.

- Pamiętam ten program. - Phil usiadł na kanapie. - Właśnie wtedy panie wygrały pieniądze na sfinansowanie nocnego klubu.

- I wtedy Darcy wygrała Najseksowniejszego Mężczyznę. - dodała Maggie z uśmiechem. Odtworzyła wywiad z Vandą z menu i usiadła obok Phila.

Zdjęcie Vandy wyskoczyło na ekranie. Uśmiechnęła się do kamery, jej śliczne szare oczy się iskrzyły a jej pełne wargi tak słodko się ułożyły. Suwak na jej fioletowym kostiumie został zapięty tak nisko, by pokazać dekolt. Phil uśmiechnął się z powrotem.

Maggie zachichotała. - Jesteś walnięty.

Uciszył ją kiedy Darcy odezwała się, pytając Vandę, czy opowie coś widowni o sobie.

Vanda zaczęła, a jej głos ukazywał aluzję akcentu. Urodziła się w 1917 roku w małej wsi w południowej Polsce. Jej matka umarła, gdy Vanda miała osiemnaście lat i jako najstarsza córka, przejęła obowiązki nad rodziną. Ojcem, czterema braćmi i dwiema siostrami.

Jej uśmiech zaczął znikać, kiedy mówiła o śmierci matki. Zmarszczyła brwi jak opowiadała jak Niemcy i Rosjanie najechali na Polskę w 1939r. i jej ojciec i bracia poszli walczyć.

Jej twarz zbladła. - Mój ojciec kazał mi uciekać z moimi dwiema siostrami. Spakowałam jakieś jedzenie i uciekłyśmy na południe Karpat. Byłam tam wcześniej i znalazłam jakąś jaskinię, gdzie mogłyśmy się schować. Ja… nigdy więcej nie zobaczyłam moich braci i ojca.

- Straszne. - szepnęła Maggie.

Vanda kontynuowała, opisując ich długą podróż w góry. Najmłodsza siostra, trzynastoletnia Frieda, źle się czuła i mogła ledwie iść. Vanda ulokowała ją w małej jaskini i wysłała drugą siostrę, Martę, po wodę.

Marta nie wróciła. Rano, siostra Vandy nie wyglądała najlepiej, więc ta poszła po wodę. Do wieczora ona szalała z niepokoju. Marta odeszła, a Frieda szybko opadała z sił.

Poszła szukać siostry i ucieszyła się, kiedy Marta zastąpiła jej drogę. Ale Marta zaatakowała ją i z nadludzką siłą zaciągnęła do jaskini. Wampir, który przemienił Martę był tam i potem on zmienił Vandę, która była zbyt słaba z głodu i utraty krwi, by odeprzeć ataki dwóch wampirów.

- Następnego wieczora - powiedziała Vanda. - nadal byłam w szoku po tym co się stało. Ale pobiegłam z powrotem do jaskini, do mojej małej siostry. Umarła. Zupełnie sama.

Vanda zakryła twarz i Phil uznał film za zakończony. Kamera pokazała na chwilę Darcy i wróciła do Vandy, która się trochę opanowała. Szybko wyjaśniła, że wojna była trudna i że dołączyła do haremu, by znaleźć ciszę i spokój. Potem się uśmiechnęła i powiedziała, że była szczęśliwa, biorąc udział w programie i wywiad się skończył.

- Biedna Vanda. - Maggie pociągnęła nosem. - Straciła wszystkich.

- Nie całkiem. - Phil pilotem wyłączył telewizor. - Ma siostrę, która może być nadal żywa.

- Marta? - Maggie zrobiła minę. - Marta powinna pomóc w obronie siostrze.

Phil pokiwał głową. - Vanda może czuć się zdradzona.

Maggie wzięła głęboki oddech. - Dobrze, teraz przynajmniej wiesz, dlaczego ona jest teraz taka rozgniewana.

- Ale nie powiedziała wszystkiego. Została zmieniona w 1939r.

- Och, masz rację. - Maggie się podniosła. - Tutaj przyszła w 1948. Te osiem lat są niewyjaśnione.

- W wywiadzie wspomniała, że to były „trudne” lata. Mam przeczucie, że przeszła przez piekło.

Oczy Maggie wypełniły się łzami. - Oczywiście, że przeszła. To było na jej obrazach. Trupy, swastyki, kolczasty drut, krew.

I wilki. Phil przełknął ślinę. Jak on kiedykolwiek mógł zdobyć zaufanie Vandy, jeżeli ona bała się wilków?

Maggie dotknęła jego ręki. - Chcę ją zobaczyć. Nawet jeśli wszystko co mogę dla niej zrobić to ją przytulić.

- Oczywiście. Jest w Horny Devils.

- Teleportowałam się tam wcześniej, więc znam drogę. - Maggie się podniosła. - Chcesz się zabrać?

- Tak. - Owinął rękę dookoła ramiona Maggie. Vanda nie mogła go teraz unikać.

- Doceniłbym to, gdybyś nie mówiła jej o tym, że jestem zmiennokształtnym.

Maggie zmarszczyła brwi. - Jeśli wiążesz z nią jakąś przyszłość musisz jej powiedzieć.

- Powiem. - Ale nie teraz. Ona i tak szukała powodu by od niego uciec.

Phil i Maggie przeciskali się przez tłum w Horny Devils. Kiedy Maggie zauważyła Pamelę za barem, pisnęła i obie kobiety pięć minut się śmiały i ściskały. Phil ledwie je słyszał przez ten hałas.

Przywitał się. - Duży dzisiaj tłum.

Pamela się uśmiechnęła i podała mu piwo. - Prawda? To okropne, że Corky namawiała wszystkich, żeby tu nie przychodzili, bo jesteśmy niegodziwi i źli. - zaśmiała się. - I oczywiście musieli zobaczyć to na własne oczy.

- Vanda wie o plotce? - spytał.

- Nie, dzięki Bogu i musimy dopilnować, żeby tak zostało. Mogłoby ją ponieść, a nie możemy sobie pozwolić na więcej procesów. - Pamela zauważyła Corę Lee i pobiegła do niej. - Zobacz kogo my tu mamy!

Cora Lee podbiegła do Maggie i piszczenie i ściskanie zaczęło się od nowa. Wtedy Maggie wyciągnęła z torebki stos rodzinnych zdjęć i panie podziwiały córkę Maggie. Phil zastanawiał się jak ona mogła mieć dziecko, ale powstrzymał się od pytania.

- Hej, bro! - Phineas podszedł do niego z dwiema wampirzycami wiszącymi na jego ramionach. - Wpadłem, jak prosiłeś. Miałeś rację o tych gorących laskach.

- Jakiś ślad Maxa? - Phil przekrzykiwał hałas.

- Żadnego. - Phineas posłał swoim przyjaciółkom przepraszające spojrzenie. - Nienawidzę tego mówić, ale drogie panie, muszę wracać do pracy.

- Och, nie. Dr Kieł. - brunetka po lewej wydęła wargi. - Jak możesz nas zostawić?

- To oficjalna wizyta, słodyczko. - Phineas poklepał jej rękę. - Ale przyjdę za kilka godzin, by sprawdzić czy jesteś bezpieczna.

- Och, dr Kieł, jesteś taki odważny. - blondynka po jego prawej otarła się o niego znowu.

- Gdzie pracujesz? - spytała brunetka, próbując odciągnąć jego uwagę od blondynki.

- Nie mogę powiedzieć, kochanie. - odpowiedział Phineas. - Wiesz, to ściśle tajne.

- Oooh. - zadrżała blondynka. - Jesteś szpiegiem?

- Wszystko co mogę powiedzieć, to, to, że jeśli coś czai się w cieniu, wzywają dr Kła. - Phineas cofnął się i ściszył głos. - Wrócę.

- Będę na ciebie czekała. - wrzasnęła brunetka jak Phineas znikał.

Blondynka ukradkiem podeszła blisko Phila. - Ty też jesteś szpiegiem jak dr Kieł?

- My… pracujemy razem. - Phil zauważył, że Maggie z Corą Lee i Pamelą zmierzały do gabinetu Vandy. Zaczął iść za nimi, ale wampirzyce zastąpiły mu drogę.

Brunetka podziwiała jego biceps. - Wydajesz się być niewiarygodnie silny jak na śmiertelnika.

- I przystojny. - dodała blondynka.

- Właściwie nie jestem w lidze dr Kła. - Phil wyplątał się z ich uścisku. - On jest silniejszy ode mnie. I bardziej niebezpieczny. Powinnaś trzymać się z daleka od niego, jeśli chcesz być bezpieczna.

Oczy brunetki się rozjaśniły. - Brzmi tak ekscytująco.

- Wiesz, przez to jest nazywany Doktorem Miłości. - podpowiedział Phil.

Blondynka się cofnęła. - Nie obraź się, ale zaczekam na Doktora Miłości.

Brunetka obróciła się do niej. - Nie, nie zaczekasz. Zobaczyłam go pierwsza.

Kiedy dwie kobiety posprzeczały się o Phineasa, Phil pośpieszył do biura Vandy.

Maggie zauważyła go jak cicho zamykał drzwi. - Vanda, mam nadzieję, że nie będziesz mi miała tego za złe, ale przyprowadziłam Phila ze sobą.

Vanda zesztywniała i obróciła się do drzwi. Uśmiech na jej twarzy zniknął, a na twarz wypłynął rumieniec.

Został przy drzwiach. - Cześć, Vanda.

Rumieniec się pogłębił. - Cześć.

Pamela i Cora Lee przywitały go z uśmiechem.

Kiwnął do nich głową i spojrzeniem wrócił do Vandy. - Jak się masz?

- Tak, kochanie, jak się masz? - spytała Maggie, kiedy Vanda nie odpowiedziała. - Phil powiedział mi o tym okropnym wężu i musiałam sprawdzić czy wszystko w porządku.

- Jest… świetnie. - powiedziała cicho Vanda.

- Dobrze, to było bardzo miłe, że Phil cię tu sprowadził. - powiedziała Cora Lee do Maggie.

- I jesteśmy zachwycone, że możemy znów cię zobaczyć. - dodała Pamela.

- Cieszę się, że jestem tutaj. - powiedziała Maggie uśmiechając się. - Klub jest ogromnym sukcesem. Nigdy nie widziałam takiego dużego tłumu.

- Tak, teraz pokażemy Corky Courrant. - zamruczała Cora Lee.

Pamela skrzywiła się i uderzyła głowę Cory Lee.

Cora Lee złapała oddech i zakryła usta.

Vanda zmarszczyła brwi. - Co się dzieje?

- Nic. - Pamela i Cora Lee powiedziały razem.

Vanda patrzyła na Corę Lee. - Nie wierzę.

- To nic! - nalegała Cora Lee i zwrócił się do Pameli. - To nic nie znaczy, prawda? Mamy ogromny tłum. Oni wszyscy przyszli zobaczyć, dlaczego Corky powiedziała, że nasz klub jest rozpustny i zły.

- Co? - wrzasnęła Vanda.

Phil podszedł do niej. - W porządku. Corky użyła swojego programu, by zbojkotować twój klub, ale jej plan spalił na panewce.

Oczy Vandy błysnęły gniewem. - Ona próbuje mnie zniszczyć.

- Twój klub będzie w porządku. - powiedział miękko Phil.

- Nie, o ile ta suka jest w pobliżu. - syknęła Vanda i zniknęła.

- Nie! - Phil próbował ją chwycić, ale ona już zniknęła.

- Wielkie nieba. - szepnęła Cora Lee. - Gdzie ona poszła?

- A jak myślisz, wielko usta? - Pamela pstryknęła palcami. - Poszła do DVN, by napaść na Corky.

- Słodka Mario i Józefie. - odetchnęła Maggie. - Musimy ją zatrzymać.

Tłumaczenie: Karolcia_1994



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kerrelyn Sparks Zakazane noce z wampirem Rozdział 1
07 Kerrelyn Sparks Zakazane noce z wampirzycą
Sparks Kerrelyn Love At Stake 07 Zakazane noce z wampirem rozdział 1
Sparks Kerrelyn Love At Stake 07 Zakazane noce z wampirem rozdział 2
Sparks Kerrelyn Love At Stake 07 Zakazane noce z wampirem rozdział 3
Sparks Kerrelyn Love At Stake 07 Zakazane noce z wampirem rozdział 4
Sparks Kerrelyn Love At Stake Zakazane noce z wampirzycą
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 7
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 4
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 2
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 8
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 3
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 6
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 10
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 5
Wampir i Dziewica Kerrelyn Sparks Rozdział 23
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 1

więcej podobnych podstron