Rozdział dziewiąty


Rozdział dziewiąty

Gregori pojawił się niedaleko bocznego wejścia do Romatechu. Przeklął cicho, kiedy wyciągając kartę ID z portfela. Ze wszystkich głupich rzeczy, nigdy nie przypuszczał, że zostanie cholerną opiekunką do dzieci. Przesunął przez czytnik kartę , kiedy Sean Whelan rozglądał się dookoła.

- Co my do diabła tutaj robimy? - domagał się Sean.

Gregori otworzył drzwi. - Ty przodem.

- Musimy udać się do bezpiecznego domu. Zabierz mnie tam.

- Nie. - Gregori kroczył w kierunku sali. Jak do cholery zrobił się taki bałagan? Los Wampirów na całym świecie zależał od tego, czy on się zabawi w opiekunkę dla córek prezydenta.

- Nie możesz mi odmówić. - Sean szedł za nim. - Jestem odpowiedzialny za tą operację.

Drzwi do biura ochrony MacKay otworzyły się i stanęli w nich Angus i Emma MacKay.

- Skończyliście spotkanie z prezydentem? - spytał Angus.

Zanim Gregori mógł odpowiedzieć, Sean zastąpił mu drogę i dźgnął go palcem.

- Ten idiota nie zrobił tego co obiecał. Miał zabrać nas do bezpiecznego domu.

Gregori popatrzył na Seana. - Kto jest idiotą? Tam były tajne służby. Nie sądzę, by to było bezpieczne.

- Oczywiście, że to jest bezpieczne. - nalegał Sean. - Prezydent zawarł z nami sojusz.

- Och, to dobra wiadomość. - powiedział Angus.

Emma uśmiechnęła się. - Dobra robota, chłopaki.

Gregori wzruszył ramionami. - Nie liczyłbym jeszcze na to. - On nadal musi wziąć córki na tańce. I sprawić, by były szczęśliwe albo on i jego przyjaciele zostaną zniszczeni.

- Właśnie, dlatego powinniśmy zostać w D.C. - powiedział Sean. - Musimy być otwarci na dalsze negocjacje.

Gregori potrząsnął głową. - Będziemy się teleportować.

Sean zacisnął zęby. - Nie umiem się teleportować.

- Naucz się.

- Nie mogę! - Sean przeciągnął po swoich krótkich włosach. - Nie widzisz, w jakiej sytuacji się znalazłem? Muszę się udawać, że nadal jestem człowiekiem. Bo jeśli oni dowiedzą się prawdy o mnie, stracę ich zaufanie.

- Ma rację. - powiedziała Emma. - Sean pomoże nam bardziej, jeżeli zachowa swoją aktualną pozycję.

- Jest więcej powodów, by trzymać się z daleka od bezpiecznego domu. - Gregori zwrócił się do Seana. - Co, jeśli twoi kumple z CIA będą chcieli cię zobaczyć podczas dnia i znajdą cię w twoim śmiertelnym śnie?

Przełknął ślinę. - Ja… byłbym w piwnicy. Garrett by ich tam nie zaprowadził. Chroniłby mnie.

- Garrett pracuje dla CIA. - mruknął Gregori. - Zrobi cokolwiek, co Caprese mu rozkaże.

- I on wie o tobie? - spytał Angus. - Nie uczyłeś go, by nienawidził wampirów tak samo jak ty?

Z grymasem na twarzy, Sean odsunął się o kilka kroków. - To nie jest w porządku! Jestem tą samą osobą, którą byłem wcześniej. Pracowałem dla CIA przez trzydzieści lat! Dlaczego nagle mieliby pomyśleć, że stałem się potworem?

Gregori prychnął razem, z Angusem i Emmą.

Sean posłał im zdziwione spojrzenie. - W porządku. Wiem. Byłem trochę… niesprawiedliwy dla ciebie.

- Byłeś idiotą, Whelan. - mruknął Angus.

- Świetnie. - Spojrzał groźnie. - Wypominaj mi to. Ale do cholery, jak mam pracować skoro jestem… Nieumarły?

- To jest lepsze niż bycie martwym. - powiedział sztywno Gregori.

- Jeśli skończyłeś się wkurzać, to zawsze możesz pracować dla mnie. - zasugerował, Angus.

Sean skrzywił się, kiedy przebiegł ręką po włosach. - Pomyślę o tym. Ciągle próbuję się… dostosować.

- Nie powiedziałeś jeszcze swojej żonie? - spytała Emma.

- Nie. Ona myśli, że byłem za granicą przez ostatnie dwa tygodnie. Ja… nie wiem jak jej o tym powiedzieć.

Emma poklepała go po ramieniu. - Kiedy jej szok minie, wszystko się ułoży. Znowu zobaczy Shannę i Caitlyn. A kiedy zobaczy swoje urocze wnuki, wystarczająco ochłonie.

Twarz Seana złagodniała. - Te dzieci są naprawdę wyjątkowe.

Gregori wymienił spojrzenie z Angusem. Te dzieci były o wiele bardziej wyjątkowe niż Sean myślał.

- Powrót do bezpiecznego domu… naprawdę nie jest bezpieczny. Nie, kiedy ten dupek Generał Bond twierdzi, że świat byłby lepszy bez nas.

Sean parsknął. - Ty jakoś nie pomogłeś sprawie, grożąc, że rozszarpiesz mu szyję.

Angus zesztywniał. - Co?

Gregori się skrzywił. - To długa historia. Zanim do tego dojdziemy, myślę, że powinniśmy ściągnąć tu naszych chłopaków.

Angus pokiwał głową. - Zgadzam się. Nigdy nie lubiłem tego bezpiecznego domu.

Sean naburmuszył się. - Sporo się natrudziłem, by przygotować go dla nas. I właśnie tam CIA się z nami skontaktuje w sprawie negocjacji.

- Garrett może tam zostać i przekazywać ci wiadomości. - powiedział Angus. - Tak lub nie, Whelan, ale teraz jesteś w naszym świecie i musisz zacząć działać

po naszemu.

Pięć minut później, Angus, Robby i Phineas teleportowali zmiennokształtnych i bagaż z powrotem do Romatechu. Phil został teleportowany do Dragon Nest Academy, by pomóc ochraniać kobiety i dzieci, które tam były. Pozostali pracownicy MacKay S&I przeszli do sali konferencyjnej razem z Seanem Whelanem i Głowami Klanów, Romanem i Zoltanem.

Gregori usiadł przy stole na tym samym krzesełku, na którym siedział poprzedniej nocy. Rozejrzał się dookoła stołu, widząc swoich najlepszych przyjaciół:, Phineasa, Robby'ego, Olivię, Howarda, Angusa, Emmę, Zoltana i Romana, poczuł, że jest odpowiedzialny za osiągnięcie celu. Dzisiaj wieczorem dobrze sobie poradził, a może całkiem spieprzył.

- Więc, prezydent zgodził się nam pomóc? - spytał Roman.

Zanim Gregori mógł odpowiedzieć, Sean się wtrącił. - Tak. Namówił Szefa ds. Bezpieczeństwa Ojczyzny, by usunął film, a cała historia o wampirach będzie uznana za żart.

Przy stole rozgorzały radosne komentarze.

- Doskonała robota. - Roman uśmiechnął się do Gregoriego.

Olivia pochyliła się, przyglądając się mu. - Nie wyglądasz jakbyś się cieszył, Gregori.

Wzruszył ramionami. - To jak gra w pokera, za dużo manewrów i blefowania. Chociaż prezydent zgodził się zawrzeć z nami sojusz, to ma w tym ukryty cel. Nie jestem pewien, czego oczekuje w zamian.

- Ale to był doskonały początek. - nalegał Sean. - Prezydent Tucker chce zawrzeć z nami układ i nawet wydawał się całkiem skłonny, by nam zaufać.

- Bo czegoś chce. - mruknął, Gregori.

- Przynajmniej mamy jego poparcie. - powiedział Roman. - A co z innymi?

Gregori wziął głęboki oddech. - Szef ds. Bezpieczeństwa Ojczyzny został przekonany, by usunąć film, ale tak naprawdę nie zaufa nam, bo odmówiłem mu udostępnienia listy wszystkich Wampirów w kraju.

Angus skrzywił się. - Nie możemy tego zrobić.

- Szef CIA chce być naszym sojusznikiem, by użyć nas, jako broni przeciwko ich wrogom. - kontynuował Gregori. - Sekretarz Obrony i Doradca ds. Bezpieczeństwa Narodowego są podejrzliwi i nie skłaniają się, by nam zaufać.

Generał Bond łącznie z Szefami Sztabu woleliby zmieść wszystkie wampiry z powierzchni ziemi. Właśnie, dlatego nie sądzę, że powinniśmy zostawać w bezpiecznym domu w D.C.

Pokoju zapanowała cisza.

Roman westchnął. - Domyślam się, że zajmie im trochę zanim nam zaufają.

Gregori pokiwał głową. - Spróbowałem bezpiecznego i nieszkodliwego planu, ale oni zinterpretowali, że jesteśmy słabi i bezwartościowi, w ogóle nie przydatni. Musiałem udowodnić, że jesteśmy warci ratunku, a nie, że lepiej byłoby nas wyeliminować.

- Jak dużo im powiedziałeś? - spytał Zoltan.

- Powiedział im? - zadrwił Sean. - On im pokazał. Zgiął żelazny pręt, poruszał się z szybkością wampira, teleportował się i groził, że rozszarpie szyję Generałowi.

Wszyscy wciągnęli powietrze.

Gregori posłał Seanowi rozdrażnione spojrzenie. - To była demonstracja siły, by nas szanowali. - Poprawił swój krawat. - Wierzę, że to była skuteczna strategia.

- Widocznie tak, skoro nie zostałeś zatrzymany. - powiedziała Emma. - I prezydent zgodził się nam pomóc.

Gregori wzruszył jednym ramieniem. - Ma w tym swój cel. Humanitarna misja, jak to ujął, tam gdzie trzeba się teleportować.

- Możemy to zrobić. - Angus pochylił się do przodu. - Powiedział gdzie?

- Nie. - Gregori bawił się mankietami. - Ale sądzę, że to ma coś wspólnego z jego córką.

Angus oparł się, zaskoczony.

- Masz na myśli Madison Tucker? - spytała Olivia

Gregori potrząsnął głową. - Starszą córkę. Abigail.

Spotkał się z zaskoczonymi spojrzeniami. - Nie jest za bardzo znana. - Ale była fascynująca.

Mała jego część była podekscytowana zobaczeniem się z nią. Chciał wiedzieć, co ona kombinuje i dlaczego się ukrywa. I jak bardzo chciał ja trzymać w swoich ramionach. Skrzywił się. Ona jest córką prezydenta, głupku. Większa jego część wiedziała, że ona była czystą klęską. Jeśli CIA dowiedziałoby się, co on o niej myśli, znaleźliby zawodowca, by go zabił w jednej sekundzie.

- Nie lubisz jej? - spytała Emma.

Zesztywniał. - Co?

- Groźnie patrzyłeś. - powiedziała Emma.

- Och. - Poruszył się na krześle. - Nie jestem… szczęśliwy z tej… uh, sytuacji.

- Tak, to jest zła sytuacja. - zgodził się Sean. - Prezydent poprosił Gregoriego, by przedstawił jego córkom wampirzy świat. Chce wiedzieć czy Abigail może z nami współpracować.

Oczy Olivii rozszerzyły się. - Prezydent chce, byś z nią gdzieś wyszedł? Coś jak randka?

Gregori zacisnął zęby. - To nie jest randka. To jest… dyplomatyczne spotkanie.

Sean pokiwał głową. - Dokładnie. To poważny interes. Dziewczyny przyjadą z agentami wywiadu jutro na Manhattan.

Phineas prychnął. - Jak sobie poradzisz z dwiema kobietami, bro? Może potrzebujesz małej pomocy na swojej randce?

Gregori szarpnął jego krawat. - To nie jest randka. To jest przeklęta praca opiekunki. Prezydent dał to do zrozumienia. Jeśli dziewczyny coś urazi lub nie będą szczęśliwe tego wieczora, to cały sojusz zostanie anulowany.

Roman zesztywniał. - To wydaje się trudne.

Robby się skrzywił. - Na szczęście Gregori jest ekspertem od zabawiania dziewcząt.

Phineas ożywił się. - Rządzisz człowieku!

- Oszalałeś? - warknął Sean. - Jeżeli on dotknie ich choćby palcem, jesteśmy straceni. Chciałem powstrzymać prezydenta, ale jak mogłem mu powiedzieć, że umawia swoje córki z najpopularniejszym kobieciarzem w wampirzym świecie?

- Dzięki, Sean. - Gregori popatrzył na niego. - A planowałem je obie porwać. - Tylko jedną. W umyśle dał sobie w twarz. Nawet o tym nie myśl!

- Gdzie je zabierzesz? - spytała Emma.

- Do Wiecznej Nocy. To nowy wampirzy nocny klub w SoHo, który jest teraz bardzo popularny. Kupię im kilka napojów, pozwolę im trochę potańczyć i porozmawiać z Nieumarłymi, a potem odwiozę do hotelu. Przy nich będzie dwóch agentów wywiadu. Powinno pójść gładko. - Gregori wzruszył ramionami. - To jest tylko głupia praca opiekunki.

Angus pokiwał głową. - Jednak nie możemy sobie pozwolić, by coś się stało dziewczętom. Phineas, chcę, byś z nimi poszedł.

- W porządku. - Phineas uśmiechnął się.

Sean jęknął. - O czym ty myślisz? Przyszłość Wampirów na świecie zależy od dania dziewczyn pod opiekę playboyowi i samozwańczemu Doktorowi Miłości?

Phineas prychnął. - Facet, mogę być idealnym dżentelmenem.

- Na jakiej planecie? - warknął Sean.

Angus zachichotał. - Wierzę, że możemy zaufać Gregoriemu i Phineasowi, by zabawili dziewczyny tego wieczoru.

Emma uśmiechnęła się. - Zgadzam się. Mogą być bardzo uroczy.

- Słyszysz, bro? - Phineas uśmiechnął się do Gregoriego. - Jesteśmy jak Książęta Rozkoszy.

- Bardziej jak ropuchy. - mruknął Sean. - Zachowuj się odpowiednio przy księżniczkach.

Olivia pochyliła się blisko jej męża i szepnęła. - Może jedna z nich jest dość inteligentna, by rozpoznać księcia w przebraniu.

- Jak ty? - Robby ścisnął jej rękę.

Jedna z nich była inteligentna, dobrze, pomyślał Gregori. Dociekliwa i spostrzegawcza. Ona wiedziała od samego początku, że był inny. Ale wyglądała na przerażoną, kiedy dowiedziała się prawdy. Kiedy uścisnęli ręce, odsunęła się od niego tak gwałtownie, że wpadła na kanapę.

Westchnął. To było lepsze wyjście. Lepiej, gdy myślała, że jest odpychający.

Spotkanie skończyło się, kiedy Angus i Roman życzyli mu powodzenia w uszczęśliwianiu córek prezydenta.

Poszedł do swojego biura, potrzebując samotności. Ale kiedy się tam dostał nie znalazł spokoju. Wziął pudełko tabletek wyciągnął jedną, krocząc po biurze w te i z powrotem.

Obraz Abigail Tucker wkradł się do jego myśli. Miał wrażenie, że podejrzewała, że to on uśpił małego psa. Nie ufała mu. I nie chciała zostawać z nim sam na sam. Zauważył jak szybko namówiła siostrę do pójścia razem z nią. Jaką misję Abigail miała na myśli, że musiała być realizowana w tajemnicy? Kim ona była?

Rzucił tabletki na biurko i usiadł przy laptopie, by móc więcej się o niej dowiedzieć.

Zatrzymał się w połowie pisania jej imienia. Co on wyprawiał? Miał na jej punkcie obsesję? Musiał przestać tyle o niej myśleć.

Zamknął laptopa, wyciągając swojego Droida i zadzwonił do Maggie.

- Cześć, Cukiereczku. - Oparł się o fotel. - Jak idzie reklama?

Maggie jęknęła. - Nijak. Simone zawsze coś robi źle.

- To nie moja wina! - Wrzasnęła Simone z oddali.

Maggie westchnęła. - Gordon i ja przerwaliśmy dzisiejszego wieczora. Zdecydowaliśmy się przerobić reklamę tak, by utrzymać Simone w jednym miejscu najbardziej jak to możliwe. Mógłbyś pojawić się tutaj jutrzejszej nocy, kiedy będziemy kręcić?

Wziął tabletkę. - Przykro mi, ale nie mogę, Laleczko, coś mi wypadło.

- Wszyscy tutaj martwią się Wampirzą Apokalipsą. - powiedziała Maggie. - Charakteryzatorka mówiła, że jesteśmy straceni. Powiesz mi, czy Roman zaczął działać?

Ścisnął pigułkę. - Będzie dobrze, Maggie. Dzisiaj wieczorem spotkałem się z prezydentem.

- Prezydentem? Stanów Zjednoczonych?

- Tak. Właśnie, dlatego nie mogłem kręcić reklamy.

- Słodka Maryjo i Józefie! Co się stało?

- Nie mogę jeszcze nic powiedzieć, ale mam nadzieję, że rząd nam pomoże. Spróbuję wpaść na chwilę do DVN jutro w nocy, kiedy będę robił za opiekunkę.

- Opiekunkę? - spytała Maggie.

Mocniej ścisnął pigułkę. - Zabieram córki prezydenta do wampirzego nocnego klubu.

Maggie zaśmiała się. - Jak tylko zobaczą jak świetnie tańczysz, a od razu zgodzą się nam pomóc. - Nastąpiła pauza, kiedy usłyszał mamrotanie. - Nie, Simone, nie możesz iść z nimi. Musisz być tutaj dla reklamy.

Gregori skrzywił się. Simone podsłuchała jego plany. - Porozmawiamy później, Maggie. Dziękuję za pomoc. - Odłożył słuchawkę, przekładając tabletkę do drugiej ręki, gdy zadzwoniła jego matka. - Cześć, Mamo. Co tam w szkole?

- Och, w porządku. Czy to prawda? - spytała jego matka podekscytowanym głosem. - Słyszałam, że masz randkę!

Tabletka rozkruszyła się w jego dłoni. - Cholera.

- Słucham? Co to za hałas?

- Nie, to nic. - Wyrzucił tabletkę do śmieci. - To nie jest randka, Mamo. To dyplomatyczne spotkanie. I skąd, do cholery, się o nim dowiedziałaś?

- Wydajesz się być tym poruszony, kochanie. Denerwujesz się przed randką?

- To nie jest randka! - Wziął inną tabletkę. - Jestem bardzo spokojny. Tylko mam los każdego Wampira na świecie w swoich rękach.

- Och, dobrze, wszyscy mamy gorsze dni. Więc, co to za młoda dama, z którą idziesz na randkę?

- Nie idę na randkę! Zabieram córki prezydenta na małą wycieczkę, by pokazać, że jestem godny zaufania.

Jego matka odchrząknęła. - Nie jestem pewna czy Madison Tucker jest odpowiednia dla ciebie.

- Nie jestem nią zainteresowany. Jak się o tym dowiedziałaś?

- A więc, Emma dzwoniła. A potem, Olivia. To jesteś zainteresowany drugą córką? Czy jak wrócę do Romatechu, to będę mogła ją poznać?

- Nie. Trzymaj się z daleka.

Prychnęła. - To nie było miłe. Chcę tylko poznać twoją nową dziewczynę.

- Nie idę na randkę!

- Nie ma powodu byś podnosił głos.

Gregori wziął głęboki oddech i ścisnął tabletkę. - Muszę iść, Mamo. Mam ważne rzeczy do zrobienia. Porozmawiamy później.

- W porządku. Baw się dobrze na swojej randce.

Odłożył słuchawkę i połknął pigułkę.

- Mam ważne rzeczy do zrobienia. - Z szuflady biurka wyciągnął butelkę Blissky i odkręcił korek. Napił się i otarł usta. - To nie jest randka.

Ale chciałbyś by była.

Pociągnął długi łyk, by uciszyć swój głupi wewnętrzny głos.

Tłumaczenie by karolcia_1994



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kod Biblii, 9) KB-Rozdział dziewiąty-Coda
Okoń rozdział dziewiąty, Pedagogika
lalka, 9, Rozdzia˙ dziewiaty
9(2), ROZDZIA˙ DZIEWI˙TY
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziewiętnasty(1)
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
DOM NOCY 11 rozdział dziewiąty
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dziewiąty
Rozdział7 Epilog Dziewiętnaście Lat Później
Droga Dziewiątego Rozdział 21
29(1), ROZDZIA˙ DWUDZIESTY DZIEWI˙TY
Dziewiaty rozdzial, 19.09.2016
59 3, ROZDZIA˙ PI˙˙DZIESI˙TY DZIEWI˙TY
Anna Przecławska i Leszek Rowicki Nastolatki i kultura w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych o
Droga Dziewiątego Rozdział 18, 19 ,20

więcej podobnych podstron