Kolejny rozdział ff `Jego głos'
Przypominam, że nie jestem autorką tego ff.
Korekta: Karolcia955
Rozdział 8:
Wszystko, co mogłam dostrzec, to ciemność. Ciemność, która dla mnie była przerażająca sama w sobie. Potykałam się, przemieszczając się po omacku najszybciej jak potrafiłam. Ręce trzymałam wyprostowane przed sobą. Miały mi pomóc w lokalizacji ścian i innych przedmiotów, znajdujących się na mojej drodze. Pomijając mój niespokojny oddech, dookoła panowała idealna cisza. Gdzie on sie podział?
- Edwardzie, proszę! - krzyknęłam ile sił w płucach. - Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę. - odpowiedziała mi cisza, złowieszczo zawieszona w ciemnościach.
Gra polegała na tym, że miałam spędzić cały dzień w ciemnościach, bez jedzenia i picia. To była jego ulubiona gra, ponieważ mógł mnie do woli obserwować, patrzeć jak cierpię. O ile ja nie widziałam niczego po ciemku, Edwardowi światło nie było potrzebne, świetnie widział w ciemnościach. Słyszałam jego głos od czasu do czasu, ale w rezultacie prawie cały czas miała mi towarzyszyć cisza.
Oczywiście pozamykał również wszystkie drzwi, co dawało gwarancję, że będę musiała pozostać w obrębie domu i nie uda mi się uciec.
Krążyłam w tych ciemnościach poszukując czegokolwiek, co dałoby mi jakikolwiek punkt odniesienia, możliwość orientacji, ale jak na razie na swojej drodze napotykałam tylko powietrze. Ruszałam rękoma we wszystkich kierunkach, ale ciągle trafiałam w próżnię.
- Podążasz w złym kierunku Bello. - Usłyszałam jego aksamitny głos. Nie powiem żebym na ten dźwięk nie podskoczyła. Zaczęłam obracać głową w różnych kierunkach. Usłyszałam jak się śmieje, a w zasadzie chichocze. Serce załomotało mi w piersi, a krew w żyłach popłynęła znacznie szybciej. Moje stopy przyspieszyły swój bieg po twardej, marmurowej posadzce, wydając przy tym głośny dźwięk, który echem odbijał się w pomieszczeniu. No tak, ciągle miałam na nogach szpilki. To trochę utrudniało mi bieg, ale musiałam jak najszybciej uciec od miejsca, z którego dochodził jego głos.
- Zatrzymaj się. - poczułam chłodny oddech Edwarda na swojej szyi. Usłyszałam jak zbliża się do mnie od tyłu. Oplótł moje ciało ramionami i poczułam muśnięcie jego zębów na płatku mojego ucha.
- Zdejmij buty kochanie. - wyszeptał. Nie ruszyłam się, miałam wrażenie, że zamarzłam. - Zdejmij je Bello. - jego oddech pieścił skórę na mojej szyi.
- Dlaczego? - starałam się cos powiedzieć mimo zaciśniętej szczęki. Sięgnął po moje ramię i oplótł nim swoją szyję. Starałam się je zabrać, ale oczywiście był dla mnie zbyt silny.
- Czy chociaż raz Bello mogłabyś mnie tak po prostu posłuchać? - kiedy obróciłam się w jego stronę, jego ręce ciasno oplotły mnie w tali. Nasze ciała stykały się niemal w każdym miejscu, w którym było to możliwe. Uniosłam się lekko na palcach i wyślizgnęłam ze szpilek. Odsunęłam je stopą od siebie i poczułam chłód marmuru pod stopami.
- Wreszcie. - pogłaskał mnie po włosach.
- A teraz gdybyś była tak miła i zrobiła dla mnie jeszcze coś i zdjęła..
- Nie ma mowy! Nie zrobię tego! I wiesz tak samo dobrze jak ja, że to nie jest część mojej kary, tego ona nie obejmuje! - nie mogłam zapanować nad głosem, który był agresywny, przepełniony złością i nienawiścią.
- Zmieniłem zasady. - Mimo, że nie mogłam zobaczyć jego twarzy, z tonu jego głosu wyczułam, że się uśmiecha.
- NIE, nie zrobię tego!
- Masz rację. Znowu zmieniłem zdanie. Ja to zrobię. - zaczęłam się wić w jego uścisku, czując jak panika powoli paraliżuje moje ciało. Jedna myśl wystarczyła bym uświadomiła sobie, że przy jego sile, gdyby tylko chciał, nie mogłabym zrobić najmniejszego ruchu. Tak, więc postanowił dać mi szansę na ucieczkę. Niewiele myśląc zaczęłam biec, słysząc jak moje stopy wydają rytmicznie dźwięki w zetknięciu z posadzką.
Biegłam ile tylko miałam siły. Aż nagle “cholera”! Uderzyłam w coś twardego.
- OUCH! Wszystko z tobą w porządku? - usłyszałam rozbawiony głos Edwarda.
Pozwoliłam moim dłoniom błądzić po napotkanej powierzchni. Chciałam zbadać, na co wpadłam. To były drzwi! Zaczęłam szukać gałki. Czy było to możliwe? Były otwarte! Błyskawicznie je pchnęłam i wpadłam do jakiegoś pomieszczenia, zatrzaskując jednocześnie drzwi za sobą.
To, co zobaczyłam zaskoczyło mi całkowicie. Cały pokój był oświetlony przy pomocy świec, a w powietrzu unosił się cudownie słodki zapach. I ku mojemu przerażeniu, na samym środku pokoju stało wielkie łoże.
- Ups, czyżbym zostawił drzwi otwarte? - moje ciało przekręciło się w kierunku z którego dochodził głos. Zobaczyłam uśmiech igrający na jego wargach, kiedy zamknął za sobą drzwi i przekręcił w nich klucz. Moje oczy rozszerzyły się z przerażenia.
- Bello, przecież mnie kochasz prawda? - zaczęłam się powoli cofać.
- Przecież dałem ci wszystko, nie uważasz, że powinnaś dać mi coś w zamian? - zrobił krok w moim kierunku. Rozejrzałam się po pokoju, czując jak rośnie we mnie panika.
- Nie masz ani jak, ani gdzie uciec.
Obejrzałam się za siebie, ciągle cofając się powoli. Przechylił delikatnie głowę z pytaniem malującym się na jego twarzy.
- Czy ty się mnie boisz Bello? - poczułam ścianę za swoimi plecami. Oczywiście wykorzystał to, że znalazłam się w pułapce i błyskawicznie znalazł się przy mnie, dociskając moje ciało bliżej chłodnego muru.
- Czy nie wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził?- podniósł dłoń i dotknął mojego policzka.
- Ja nie chcę tego zrobić. - cała się trzęsłam mówiąc te słowa.
- Robić czego? - jego głos był przepełniony radością kiedy jego wargi dotknęły moich.
- Tego! - powiedziałam to, obracając jednocześnie głowę w drugą stronę. Dotknął palcem mojego podbródka i zmusił mnie do odwrócenia się w jego kierunku. Poczułam jego chłodne, twarde wargi na swoich. Ten pocałunek był bardzo krótki, zapewne, dlatego że starałam się patrzeć wszędzie, tylko nie w jego złote oczy. Kiedy na niego spojrzałam zobaczyłam w jego oczach, że go zraniłam. Ale szybko ukrył to uczucie pod maską kolejnego uśmiechu.
Odsunął się ode mnie i podszedł do łóżka, po czym wskoczył na nie i położył się na ogromnej stercie poduszek. Wyglądał jak dziecko, które właśnie dostrzegło wielkie łóżko do zabawy. Podparł się na łokciu i spojrzał w moim kierunku Ciągle stałam w miejscu, w którym mnie zostawił. Nie mogłam się ruszyć. Edward wziął w rękę poduszkę i rzucił ją pod moje stopy. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że przygotowuje dla mnie miejsce na łóżku obok siebie.
- Chodź, zabaw się z mną Bello.
- Nie chcę.
- Dlaczego?
- Dobrze wiesz dlaczego, nie graj idioty. Poza tym wydawało mi się, że twoja zabawa polegała na zostawieniu mnie w samotności i ciemności na cały dzień.
- Powiedziałem ci już, że zmieniłem zasady gry. No chodź Bello, chcę się tylko pobawić.
- Nie!
- Zawsze musisz zepsuć zabawę.
- Sądzę, że ktoś jest za to odpowiedzialny.
Zanim zdążyłam choćby pomyśleć, poczułam jak bierze mnie na ręce i kładzie na łóżku, układając sie jednocześnie obok mnie.
- Czy ty nie rozumiesz słowa NIE?!
- Oh, oczywiście że rozumiem, ale go nie akceptuję. - wzięłam poduszkę i rzuciłam mu w twarz, starając się jednocześnie ześlizgnąć z łóżka. Poczułam jego zimną dłoń zaciskająca się na mojej kostce i po chwili znowu znajdowałam się na środku łóżka. Edwarda bardzo bawiła ta zabawa. Kopałam go po torsie, nie zwracając uwagi na to, że jest twardy jak skała. Chwycił mnie za obie nogi i obrócił na brzuch. Moja twarz znalazła się na poduszce. “Myśl szybko Bello!” . Położył się na mnie i przytulił do mojego ciała.
- Nie mogę oddychać! - poczułam, jak jego nacisk lekko zelżał, po czym obrócił mnie na powrót na plecy i spojrzał na mnie. To był moment, na który czekałam. Ześlizgnęłam się z łóżka i wiedząc, że na pewno mnie złapie, jeżeli spróbuję uciec, postanowiłam się schować pod łóżkiem.
- Bardzo sprytnie Bello. - usłyszałam jak idąc w moje ślady ześlizguje się z łóżka i po chwili zobaczyłam jego twarz pod łóżkiem. Wyciągnął rękę żeby mnie chwycić, ale odsunęłam się poza zasięg jego rąk z uśmiechem.
- Dobrze. - zobaczyłam jak łóżko się podnosi i przesuwa w drugą stronę, pozbawiając mnie ochrony. Nim zdążyłam ponownie wturlać się pod nie, Edward złapał mnie za ręce i wciągnął z powrotem na łóżko, bez najmniejszego wysiłku. Wiedziałam oczywiście, że on się ze mną bawi, gdyby brał to na poważnie, wyciągnąłby mnie z mojej kryjówki zanim jeszcze zdążyłabym się tam schować. Wskoczył za mną na łóżko i przeturlał w moim kierunku. Podniósł mnie i położył na sobie. Zrobiłam pierwszą rzecz, która przyszła mi do głowy. Ugryzłam go w rękę.
Edward zaczął się niekontrolowanie śmiać z mojej żałosnej próby ataku. Oczywiście wiedziałam doskonale, że mogłam go bić z cała mocą, jaką posiadałam, a i tak nie miałam szans zrobić mu jakiejkolwiek krzywdy.
- Nie zapominaj Bello, że ja mogę cię ugryźć znacznie mocniej. - podniósł moją sukienkę i założył ją sobie na głowę.
- Podoba mi się ten widok.
- Edward! - uniosłam ramiona i zdałam sobie sprawę, że byłam potwornie zmęczona. Zapomniałam, że Edward nigdy nie tracił energii.
- Takkkkkk?
- Czy możemy porozmawiać?
- Później.
- Nie, teraz.
- Teraz? - wysunął swoją głowę spod mojej sukienki i popatrzył na mnie z powagą. Pokręciłam głową.
- Czy to nie może poczekać?
- Nie. - przetoczył się i położył obok mnie, zamykając mnie w swoich ramionach.
- Mów. - poczułam jak całuję moją szyje, a później czubek mojej głowy.
- Chodzi tylko o to, że ja nie sądzę żebym była na to gotowa. Chciałabym z tym jeszcze zaczekać. - popatrzyłam na niego chcąc wyczytać z jego twarzy jego reakcję, ale oczywiście była jak maska.
- Powiedz mi coś, - spuściłam wzrok na jego tors, byle tylko nie patrzeć mu w oczy. - czy ty naprawdę chciałaś zwrócić na siebie uwagę Mika? - to pytanie mnie zaskoczyło.
- I chciałbym znać prawdę.
- Prawdę?
- Ty dasz mi to czego chcę, a ja w zamian za to, przemyślę danie ci tego, czego ty chcesz. Na ten moment ja chce usłyszeć prawdę.
- Tak. - z mojego gardła wydobył się dźwięk podobny do pisku.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Po prostu tak długo nie widziałam znajomej twarzy. A ja naprawdę tęsknię za moimi przyjaciółmi. Albo przynajmniej chciałabym gdzieś wyjść z domu trochę częściej. Ale zawsze, kiedy uda mi się w końcu wyjść, kończy się to tym, że robię coś co doprowadza cię do szału, później mnie karzesz, a to jest takie niesprawiedliwe! - powiedziałam to jednym tchem i czekałam na jego reakcję.
- Przyjaciele powiadasz?
- Tak, Alice na przykład. - skurczył się, kiedy usłyszał to imię.
- Co z nią?
- Chciałabym ją zobaczyć. Bardzo za nią tęsknię. Tęsknię za moim życiem. I to nie dlatego, że cię nie kocham Edwardzie, ale chcę się cieszyć życiem z tobą, a nie żyć jak więzień.
- Tak właśnie myślisz o naszym domu? - zobaczyłam jak uśmiech wraca na jego usta. Przemilczałam to pytanie. Wydawało mi się, że rozmowy na temat jego siostry były dla niego trudne. Zbyt szybko zmienił temat.
- Powiem ci coś Bello. Przystanę na twoje wojaże poza domem, pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Na pewno chcesz wiedzieć?
- Tak, tak myślę. - uśmiechnął się.
- Od teraz będziesz ze mną spać.
- Co takiego?
- To naprawdę ma sens, kiedy się nad tym zastanowisz.
- Niby jaki? - chyba zaczęłam szczękać zębami.
- No cóż, czas, który spędzisz z dala ode mnie w czasie dnia, zrekompensujesz mi nocą w łóżku.
- A co jeśli jakiegoś dnia nie zdecyduję się nigdzie wyjść?
- Wtedy nie będziesz musiała spać ze mną tej nocy. Poza tym Bello, wydaje mi się, że tak naprawdę przeraża cię wizja seksu. A ja nie powiedziałem nic o seksie, powiedziałem, że chcę żebyś ze mną spała. Żebyś dotrzymywała mi towarzystwa. Wiesz jak to jest, nie mam nic do roboty przez całą noc, za wyjątkiem czekania aż się obudzisz. - pochylił się nade mną, przysunął swoja twarz do mojej i zachichotał.
- Mamy umowę? - zapytał.
- Niech będzie! - uśmiechnął się z zadowoleniem do siebie, tak jakbym przegapiła coś, co on starał się skrzętnie przede mną ukryć.
- Dobrze. - podniósł sie i pocałował mnie w czoło.
- Co będziemy teraz robić?
- Możemy iść na zewnątrz. - starał się ukryć uśmiech, który błąkał się na jego ustach. Wiedziałam, dlaczego chce wyjść na zewnątrz. Wiedziałam też, że on wiedział, że dla mnie wyjście na zewnątrz było jak wycieczka do raju. Wiedział, że będę jak dziecko, które nie potrafi odmówić, kiedy ktoś proponuje mu cukierka.
- Chciałabyś to zrobić?
- Daj mi minutkę na zastanowienie. - czy będę w stanie spędzić z nim dzisiejsza noc? Tak bardzo chciałam wyjść na zewnątrz.
- Nie przedłużaj tylko tego w nieskończoność Bello. Albo chcesz wyjść na zewnątrz, poczuć chłodne powietrze, zobaczyć drzewa i kwiaty. Albo chcesz tu zostać, w tym ciemnych lochu. Ale oczywiście ja nie staram się ciebie naciskać, ani do niczego przekonać.
- Czy mogę wybrać gdzie chcę iść?
- To będzie zależało od tego, jakie miejsce wybierzesz. - po co ja go w ogóle o to pytałam? Wiedziałam, że tak odpowie. Dom Charliego? Odpowiedź na pewno byłaby zdecydowana i brzmiała “nie”. I wtedy na to wpadłam.
- Nasza polana. - odkąd Edward zabrał mnie tam po raz pierwszy, było to jedno z moich ukochanych miejsc.
- Naprawdę? - wydawał się więcej niż zaskoczony moja odpowiedzią. Był prawie zszokowany. Poruszyłam moją głową w górę i w dół.
- Dobrze. Skoro właśnie tam chcesz pójść.
- Tak, właśnie tam. - ześlizgnął się z łóżka i wziął mnie na ręce.
- Chodźmy więc. - przekręcił klucz i otworzył drzwi, popychając mnie w stronę ciemności, a później do głównego wyjścia.
- Wspinaj się. - pochylił się trochę, tak bym mogła opleść rękoma jego szyję, a nogami jego talię.
- Trzymaj się mocno. Postaram się nie uderzyć w żadne drzewo. - moje ciało zesztywniało.
- Żartuję Bello, przecież wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził.
Wyskoczył w stronę lasu, a ja poczułam wreszcie upragniony wiatr we włosach.
Rozdział 9:
Trzymałam się kurczowo Edwarda, kiedy przemierzał las z prędkością światła, instynktownie omijając wszystkie drzewa. Zamknęłam oczy i wtuliłam twarz w jego chłodny kark. Wiatr targał wściekle moimi włosami we wszystkich kierunkach. Ale czułam się szczęśliwa. Udało mi się uciec od tego okropnego łóżka, a co więcej znowu mogłam przebywać poza domem. Nawet, jeśli musiałam za to zapłacić później, w nocy, to to co teraz czułam, zdecydowanie warte było swojej ceny.
Nagle zdałam sobie sprawę, że nie czuję już wiatru. Moje włosy opadły delikatnie na moje plecy. Musieliśmy być na miejscu. Uniosłam lekko głowę znad ramienia Edwarda. Poczułam jak odrywa moje palce, ciągle zaciśnięte na jego szyi, pozwalając mojemu ciału ześliznąć się z jego bioder. Tak, byliśmy na miejscu. Miejscu tak pięknym, że przypominało bardziej senne marzenie niż rzeczywistość. Polana. Zaparło mi dech w piersiach, dokładnie tak jak wtedy, kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy. Nic się tutaj nie zmieniło.
Nie zdawałam sobie sprawy, że wstrzymuję oddech, dopóki nie usłyszałam głosu Edwarda.
- Oddychaj Bello. - spojrzałam na niego po raz pierwszy odkąd opuściliśmy dom i zobaczyłam, że na jego wargach ciągle tańczy ten szelmowski uśmiech. Bez wątpienia był przekonany, że to on więcej zyskuje na naszej umowie. Uniósł w górę ręce i krzyknął:
- Jesteśmy na miejscu! - obrzuciłam go szyderczym spojrzeniem: „Naprawdę? Nie żartuj”.
Usiadłam na ziemi i patrzyłam jak trawa delikatnie prześlizguje się pomiędzy moimi palcami.
- Co ty u diabła wyprawiasz? Miałaś biegać po polanie, rozruszać się trochę. Chyba że...- przerwał.
- Chyba że co? - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Zachowujesz siły na noc.
Poderwałam się z ziemi i wypuściłam z rąk resztki trawy.
- Wydaje mi się, że mylisz seks ze spaniem. Nigdy nie poprosiłeś mnie o to żebym się z Tobą kochała, chciałeś mieć tylko towarzystwo w nocy. - uśmiechnęłam się do niego. Cudownie było móc użyć jego własnych słów przeciwko niemu.
Skrzywił się na twarzy i uniósł lekko brwi, jakby nie chciał żebym przypominała mu o tej części naszej umowy. Nie winiłam go. Zaczęłam się przechadzać dookoła, nie skupiając się na wykonywaniu jakichkolwiek konkretnych czynności. Tak naprawdę, kiedy zaproponowałam wycieczkę na polanę, nie miałam sprecyzowanych żadnych planów odnośnie tego, co chciałabym tutaj robić. Po prostu chciałam się znowu znaleźć w tym miejscu. Zawsze myślałam o tym miejscu, jak o czymś bardzo bliskim mojemu dawnemu życiu, jak o formie domu. Czułam się tutaj nadzwyczaj dobrze.
Edward w tym czasie położył się na trawie, wsunął dłonie pod głowę i zamknął oczy. Wiatr zaczął się delikatnie wzmagać wraz z nadchodzącym wieczorem. Nagle poczułam potrzebę biegu bez żadnego konkretnego powodu. Po prostu bieg dla samego biegu. Zaczęłam biec w stronę lasu, czując jak moje włosy kołysane wiatrem, omiatają mi twarz. Biegłam tak szybko, jak potrafiłam.
Zatrzymałam się, oddychając ciężko. Starałam się uspokoić trochę swój oddech, łapiąc nerwowo hausty powietrza. Dla mnie był to zdecydowanie długi bieg. Pochyliłam się do przodu i oparłam dłonie na kolanach. I w końcu otworzyłam oczy. Zobaczyłam parę butów przed sobą. Spojrzałam lekko w górę. Edward siedział na trawie niedbale opierając się o drzewo ze skrzyżowanymi nogami i rękoma oplecionymi wokół torsu. Spojrzałam na niego. Czy nie mógł mnie, chociaż na chwilę zostawić samej?
- Wiem, wiem. Po prostu nie wiedziałem, czego się po tobie spodziewać. Powinnaś pamiętać, że dla mnie to również jest nowe doświadczenie. Nie jestem przyzwyczajony do spuszczania cię z oczy choćby na moment.
- Lepiej przyzwyczaj się do tego! - uśmiechnął się przybliżając się do mnie. Położył swoje dłonie na moich policzkach i popatrzył na mnie tak, jakbym była porcelanową laleczką.
- To zabrzmiało jak rozkaz Bello. - wiedziałam do czego do wszystko zmierza i wk***iało mnie to. Zamierzał kręcić się wokół mnie cały czas, aż w końcu nadejdzie czas powrotu do domu, gdzie będzie mógł mnie mieć dla siebie całą noc. Wiedziałam, że dobrze to sobie przemyślał. Patrzyłam wściekła na jego dłonie, które ciągle głaskały moje policzki.
- Jesteśmy bojowo nastawieni dziś wieczorem?
Odwróciłam się od niego i spojrzałam na trawę nie kryjąc złości. - Wierz, że nie lubię bojowych nastroi u ciebie. - nie obchodziło mnie co do mnie mówił. Byłam wściekła. Nigdy się od niego nie uwolnię. Nigdy nie poczuję się swobodnie, nawet przez te kilka chwil mojej rzekomej wolności.
- Zostaw mnie samą! - jego dłonie zamarły na moich policzkach. Jego twarz była wypruta z jakichkolwiek emocji. Wyglądał tak, jakby rozważał coś w swojej głowie.
- Dobrze. - odsunął swoje dłonie i uśmiechnął się. - Zostawię cię samą, jeśli to jest to czego chcesz. - starałam się zgadnąć czy to jakaś kolejna jego gierka, czy może tym razem był poważny. Czy naprawdę mógł dać mi trochę wolności?
- Kiedy będziesz chciała żebym wrócił, po prostu mnie zawołaj. - powiedziawszy to poderwał się z kolan i zniknął.
Jak wykorzystać ten czas? Rozejrzałam się dookoła, popatrzyłam w niebo i dostrzegłam nadchodzącą noc. Poderwałam się z miejsca i zaczęłam biec na drugą stronę polany. Biegłam na pełnej szybkości, czując radość wypełniającą każdą komórkę mojego ciała. Byłam sama! Mogłam być sama! Przewróciłam się na ziemię i turlałam we wszystkich kierunkach. Robiłam tak przez około dwadzieścia minut, dopóki całkowicie nie zabrakło mi tchu.
Rozejrzałam się dookoła i ciągle nie widziałam Edwarda. Mogłam się spodziewać, że pojawi się żeby sprawdzić, co robię, ale nigdzie nie mogłam go dostrzec. Na polanie panowała martwa cisza, którą mącił tylko mój niespokojny oddech. Byłam ciekawa, co robi Edward. Kolejny bieg przez polanę wydawał mi się mało satysfakcjonujący. Popatrzyłam w stronę lasu. Może powinnam się wybrać na mały rekonesans?
Ruszyłam niespiesznie w kierunku drzew. Wałęsałam się po lesie przez czas, który zdawał mi się wiecznością. Nagle usłyszałam dźwięk, który przypominał szum wody. Woda, tutaj? Pospiesznie udałam się w kierunku, z którego jak mi się wydawało dochodził osobliwy dźwięk.
Kiedy w końcu dotarłam na miejsce, moim oczom ukazało się małe jeziorko otoczone skałami. Nigdy nie widziałam tego miejsca. Pomyślałam, że pływanie nocą w lesie może być całkiem zabawne.
Woda mieniła się wszystkimi odcieniami błękitu. Wow! Usiadłam na skale i zanurzyłam stopy w wodzie. Była ciepła. Trochę chłodniejsza od wody w wannie, ale idealna do pływania. Rozejrzałam się nerwowo dookoła. Z jakiegoś powodu miałam wrażenie, że Edward pojawi się tutaj za moment. Może po prostu popadałam w lekką paranoję? Zsunęłam z ramion moją piękną, czarną sukienkę, którą nosiłam od czasu, który zdawał się być wiecznością i wskoczyłam do wody.
Czułam się wspaniale. Byłam tylko w moich czerwonych figach i biustonoszu. Rozejrzałam się bacznie, dookoła kiedy wynurzyłam się żeby zaczerpnąć powietrza. Edwarda ciągle nie było. A ja ciągle nie mogłam uwierzyć, że on naprawdę zostawił mnie samą. A co tam, powinnam się tym cieszyć jak długo mogłam. Zanurzyłam się na powrót w jeziorze, bawiąc się włosami pod wodą.
Wynurzyłam się ponownie. Zaczęło robić się naprawdę ciemno. Nie lubiłam ciemności. Podpłynęłam do krawędzi jeziora i przygotowałam się do wyjścia. Oparłam dłonie o skałę.
- Edward? - zawołałam go unosząc się delikatnie na rękach i wychylając się z jeziora. Poczułam zimną dłoń zaciskającą się na mojej kostce u nogi, po czym zostałam ponownie wciągnięta do wody.
- Tak? - nie mogłam w to uwierzyć. Nawet na moment nie zostawił mnie samej. Po prostu śledził mnie przez cały czas. A to skurwiel! Spojrzał mi w twarz.
- Wiem, co sobie myślisz, ale szczerze to ja byłem tutaj pierwszy. I to, że nie odezwałem się wcześniej, nie czyni mnie odpowiedzialnym za to, że jesteśmy tutaj teraz razem. Widziałem, że znudzi cię w końcu bieganie po polanie i że zapuścisz się w las, żeby trochę pospacerować. A kiedy wyczułem w pobliżu twój zapach, wiedziałem, że nie muszę się o ciebie martwić. - spojrzał na mnie, otumaniając mnie na chwilę. - Ładne wdzianko.
- Spadaj
- Hej, zawołałaś mnie i oto jestem. - spojrzałam na niego. Nie miał na sobie koszuli. Czy odważę się spojrzeć w dół? Nie, nie sądzę. Przysunął moje ciało bliżej siebie, śmiejąc się przy tym.
- Uwielbiam sposób, w który pracuje twoja mała główka. - nie miałam zbyt wiele czasu żeby zastanowić się co miał na myśli kiedy usłyszałam:
- Wstrzymaj oddech Bello. - instynktownie zaczerpnęłam duży haust powietrza. Edward wciągnął mnie pod wodę, trzymając jednocześnie mocno w ramionach. Nie minęło zbyt wiele czasu, kiedy poczułam, że brakuje mi powietrza. Starałam się wynurzyć na powierzchnię, ale Edward trzymał mnie przy sobie zbyt mocno. Nie miałam szans w starciu z jego siłą.
Czy on starał się mnie zabić? Zobaczyłam jak bąbelki powietrza wydobywają się z moich ust i unoszą się w stronę tafli jeziora. Edward przycisnął swoje usta do moich, językiem otwierając je szeroko i zaczął wdmuchiwać we mnie powietrze. Zaczerpnęłam spory haust tlenu. Edward przytulał mnie mocno, kiedy oddychałam jego zimnym oddechem. Poczułam jak jego język zaczyna pieścić mój i tańczyć w moich ustach. Chciałam go wypchnąć, ale oczywiście nie byłam w stanie zrobić niczego wbrew jego woli.
Skierowała wzrok ku powierzchni, myśląc tylko o tym, że chcę się wreszcie wynurzyć. Kiedy w końcu pozwolił mi na to, oderwałam swoje usta od jego i zaczęłam oddychać świeżym powietrzem.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytałam.
- Bo to było zabawne. - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Podpłynęliśmy do brzegu. Właściwie to Edward płynął, ja jedyne, co zrobiłam to dałam mu się holować. Edward wyskoczył z wody, a ja podążyłam za nim wzrokiem. Był nagi! Błyskawicznie zamknęłam oczy. Usłyszałam jego cichy chichot, kiedy wciągał na siebie spodnie.
- Bello, nigdy bym nie pomyślał, że jesteś taka wstydliwa.
- Jesteś już ubrany? - zapytałam z wciąż zamkniętymi oczami. Usłyszałam, ze Edward znowu zaczął się śmiać.
- Tak Bello, możesz już bezpiecznie spojrzeć. - otworzyłam oczy. - Dzięki bogu. - przygotowałam się do wynurzenia, kiedy poczułam, ze coś jest nie w porządku. „O nie, to nie może być prawda”. Spojrzałam w dół. Edward! Popatrzyłam na niego z wściekłością w oczach, kiedy poczułam, że zaczynam się rumienić wbrew mojej woli.
- Edward! - krzyknęłam
- Co takiego?
- Dobrze wiesz co, oddawaj to!
- A co jest tym czymś?
- Doskonale wiesz, oddawaj!
- Masz na myśli to? - wyciągnął ręce z zza pleców, w których trzymał czerwone figi i biustonosz.
- Tak!
- Chodź i weź sobie. - nie było mowy żebym wynurzyła się choćby na milimetr z wody.
- Nie wyjdę z tej wody!
- Dobrze, jak dla mnie nie ma problemu. Ale pamiętaj, że o tej porze pojawiają się tutaj węże. - spojrzałam na niego niedowierzając.
- Edward, czy chociaż ten jeden raz możesz się zachować rozsądnie?
- Bello, czy nie możesz mi dać, chociaż tej jednej małej rzeczy? Każdej nocy spotyka mnie rozczarowanie.
Wyskoczyłam z wody i zaczęłam biec po swoją bieliznę. Ale właśnie w tym momencie, kiedy po nią sięgnęłam, Edward uniósł ją wysoko i osunął się ode mnie.
- Chodź Bello i weź je. - zakryłam dłonią intymne części mojego ciała, na tyle na ile było to możliwe.
- Edward, nie mam ochoty bawić się w tą grę.
- Nie masz się czym martwić, wyglądasz oszałamiająco. - posłałam mu spojrzenie, które mówiło tylko jedno: jestem zmęczona. Pomachał bielizną przed moim nosem, jakby bawił się z psem.
Usiadłam na ziemi i zamknęłam oczy.
- Oh Bella, nie możesz choć trochę się ze mną pobawić? - pokręciłam przecząco głową. Edward uśmiechnął się i podszedł do mnie.
- Widzę, że jesteś naprawdę zmęczona. - położył moją bieliznę obok mnie. Błyskawicznie wsunęłam ją na siebie i rozejrzałam się za sukienką. Ale nie było jej w miejscu, w którym ją zostawiłam. Edward.
- Edward!
- Ja jej nie zabrałem. - wyciągnął ręce przed siebie. Rozejrzałam się dookoła. Ani śladu sukienki. Ziewnęłam. Byłam naprawdę zmęczona. Nie byłam przyzwyczajona to takiej dawki ruchu. W zasadzie to ja przecież nawet nie wychodziłam z domu.
- Aha, ktoś tu jest bardzo zmęczony. - wyciągnął ręce w moją stronę.
- Chodź, wracajmy do domu. - spojrzałam na niego wymownie. Wciąż byłam w połowie naga.
- No dobrze, weź to. - wyciągnął swoją koszulę w moją stronę.
Chwyciłam ją i szybko wsunęłam na siebie przez głowę. Pachniała pięknie. Uśmiechnęłam się przymykając oczy. Byłam naprawdę bardzo zmęczona.
- Wskakuj Bello. - powoli owinęłam nogi wokół jego bioder i podciągnęłam się lekko tak, żeby móc otoczyć jego szyję swoimi rękoma. Położyłam głowę na jego plecach i zamknęłam oczy.
- Śpij Bello. Za chwilkę będziemy w domu. Obiecuję.
- Edward? - wymamrotałam lekko już przysypiając.
- Tak kochanie? - poczułam uderzenia wiatru, kiedy Edward zaczął biec.
- Alice? - wiedziałam, że będzie wiedział o co pytam.
- Obiecuję, że o tym pomyślę. - moje mięśnie były jak galareta. Czułam się naprawdę słaba i zmęczona.
- Kocham Cię. - uśmiechnęłam się rozkoszując się jego zapachem. Edward milczał przez chwilę, tak jakby zaskoczyło go to, że to powiedziałam.
- Naprawdę? - zatrzymał się nagle. Rozejrzałam się dookoła. Byliśmy już w domu, a w zasadzie przed jego drzwiami. Jego oczy błyszczały złotym blaskiem w świetle księżyca. Noc nadeszła tak szybko.
Pochylił lekko głowę i jego czoło oparło się o moje. - Ja kocham cię bardziej. Ale to już wiesz.
- Tak, ale zawsze miło to usłyszeć.
- Kocham Cię bardziej, Kocham Cię bardziej, Kocham Cię bardziej. - uśmiechnęłam się i przytuliłam do niego, zamykając oczy. Poczułam jak moje stopy odrywają się od podłogi, kiedy Edward wziął mnie na ręce i zaniósł na górę. Położył mnie na łóżku, po czym położył się obok mnie i mocno przytulił do moich pleców.
- Alice? - wyszeptałam.
- Naciskamy co?
- Edwardzie, proszę?
- To jest właśnie moja Bella. Dobrze. - wyszeptał mi do ucha, lekko mnie łaskocząc. Odwróciłam się w jego stronę i otoczyłam ramionami. Radość, jaką czułam dzisiejszego dnia nie mogła się z niczym równać.
- Oh Edwardzie! Dziękuję, dziękuję, dziękuję. - zaczęłam go całować jak szalona. Poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. Edward spojrzał na mnie zamyślony, ale po chwili zaczął się uśmiechać.
- Bardzo proszę kochanie. - przyłożył mi dłoń do policzka i pogłaskał delikatnie.
- Moja mała Bella. - pocałował mnie miękko w usta.
- Kiedy? - mój głos drżał z podniecenia i zniecierpliwienia.
- Za kilka dni. Najpierw musimy pojechać na jakieś zakupy. W przeciwnym razie Alice pomyśli, że o ciebie nie dbam.
- Dziękuję ci. - wyszeptałam ponownie.
- Śpij już. Jutro wielki dzień przed tobą. - błyskawicznie odpłynęłam w sen, zamknięta w jego uścisku.